19-02-2013, 20:42 | #1 |
Reputacja: 1 | [Cthulhu Pulp] - "Na ratunek" Wśród członków Królewskiego Klubu Ekscentryków, nie trzeba było długo szukać chętnych na tak nietypową i zorganizowaną na biegu wyprawę. Wszyscy członkowie klubu to zapaleni miłośnicy podróży i przygód. Ledwo sir Samuel Faulkner odczytał tajemniczy telegram, a już grupa ochotników wypytywała o szczegóły wyprawy i potrzebne rzeczy. Na błyskawicznej naradzie postanowiono przystąpić do działania niemal od razu. Każdy z członków zajął się inną częścią przygotowań. Jedni zajęli się prowiantem, inni niezbędnym w sprzętem, a jeszcze inni bronią. Nikt bowiem nie miał wątpliwości, że broń wcześniej, czy później będzie im potrzeba. Lepiej, więc było się w nią zawczasu przygotować niż potem starać się o nią na miejscu. Już następnego dnia wszystko było gotowe. Sir Samuel Faulkner przekazał grupie ratunkowej zarówno tajemniczy telegram od sir Charlesa Leonarda Woolleya, a także kilka cennych wskazówek i informacji. - Jak wiecie zapewne moi drodzy, sir Wooley prowadzi obecnie wykopaliska w rejonie Tall al-Mukajjar, przeszukując ruiny starożytnego Ur. Ekspedycja ta prowadzona jest British Museum i Uniwersytet Pensylvani. Tam zapewne odnajdziecie sir Wooleya. Co prawda to, że nadał telegram z Bagdadu może też świadczyć o tym, że przebywa w tym mieście. Ekspedycja ma tam wynajęte pokoje w hotelu “Imperial” A sam Charles ma też własny dom na przedmieściach miasta, niestety nie udało mi się ustalić dokładnego adresu. Z tego co wiem, to sir Wooley ma na terenie wykopalisk zaufanych ludzi i pewnie na ich pomoc też będziecie mogli liczyć. Uważajcie jednak na miejscowych z tego, co się dowiedziałem w ostatnim czasie członkowie ekspedycji narażeni byli na liczne nieprzyjemności z ich strony. Wiadomo, że coraz głośniej mówi się o niepodległości tego kraju i wśród miejscowych coraz częściej widać wyrazy otwartej niechęci, czy też nienawiści wobec Brytyjczyków. Prezes klubu podszedł do prostej drewnianej skrzyni, zbitej z kilku desek, stojącej w rogu jego gabinetu i otworzył jej wieko. - A to jest kamień z Niniwy o który prosił w telegramie nasz przyjaciel. To niezwykle cenne znalezisko. To taki sumeryjski odpowiednik kamienia z Rosetty. W kilku językach zapisano prawdopodobnie ten sam tekst. Część zapisana jest pismem klinowym a dokładnie, jedną z jego pierwszych odmian. Jest to jeszcze moment, gdy dominują piktogramy. Dwa pozostałe języki nie są nam niestety znane, a na domiar złego część zapisana pismem klinowym jest najbardziej zniszczona, co utrudnia jego rozszyfrowanie. Przypuszczam, że to właśnie z nim związane jest odkrycie sir Wooleya. Wam moi drodzy powierzam ten skarb i proszę, byście mieli na niego baczenie. Wiele mnie wysiłku kosztowało, by uzyskać zgodę na jego wywóz z kraju. Na koniec narady ustalono, że ekspedycja ratunkowa wyruszy jutro rano z lotniska Croydon, zaraz o świcie. Londyn, sobota 14 IV 1923 r. Lotnisko Croydon Wiosenne promienie słoneczne ledwo przebijały się przez gęste chmury i unoszące się nad ziemią wstęgi mgły. Kropił lekki deszczyk i było dość chłodno. W jednym z budynków biurowych lotniska zebrała się cała szóstka ruszająca na ratunek słynnemu archeologowi. W tym czasie dwie ekipy tragarzy ładowało ich bagaże do stojącego już przed hangarem samolotu, Handley Page 45, zwanego popularnie Heraklesem. Nowiną jaka rozpalała wszystkich zebranych w budynku, były wiadomości z porannych gazet. Na wszystkich pierwszych stronach, krzyczały sensacyjne tytuły. “Znany archeolog uznany za złodzieja” “Sir Wooley złodziejem?” “Archeologiczna ekspedycja zawieszona” “Skandal! Archeolog złodziejem” Z uzyskanych przez dziennikarzy informacji wynikało, że sir Wooley zniknął w tajemniczych okolicznościach, a wraz z nim pewne znalezisko. Gazety nie podawały o co dokładnie chodzi, ale ton wypowiedzi zarówno poproszony o wypowiedź naukowych autorytetów, jak i przedstawicieli władzy, był bardzo ostry i krytyczny. Tylko bardzo nieliczne głosy apelowały o rozwagę i umiar w osądzaniu dopóki cała sprawa się nie wyjaśni. Dyskusję na temat najnowszych wieści przerwało przybycie policyjnego samochodu, który przywiózł cenny eksponat z siedziby klubu na lotnisko. Wszyscy ruszyli asystować przy wyładunku. Tragarze widząc, że będzie miał ich kto wyręczyć wycofali się pod dach hangaru i z odległości obserwowali, jak arystokracja i policjanci wypakowują ciężką skrzynię.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over" A. E. Housman |