lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Klanarchia] - Ponure siedliszcze (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/12280-klanarchia-ponure-siedliszcze.html)

Nergala 03-03-2013 23:56

Aah... Bo za łatwo być nie może. Przeprawa w śniegu po kolana, z dodatkowym obciążeniem w postaci jakiejś pieprzonej skrzynki nie wystarcza? Muszą się jeszcze po ścianie z tym cholerstwem wspinać. Uśmiechnęła się do siebie spoglądając na Marisse, bardzo ją ciekawiło, w jaki sposób to chuchro pokona tą ścianę.
- Ezechiel wejdziesz pierwszy i kto tam się jeszcze na szczyt spieszy. Później idzie skrzynia. Najlepiej ze dwie, trzy liny na nią poświęcić, żeby nie runęła z powrotem. - Poprawiła niesforne kosmyki kruczoczarnych włosów, które smagane chłodnym wiatrem wymsknęły się z uwięzi. Coś miała wrażenie, że panna egzorcystka będzie podróżować na górę tak jak przeklęty kufer.

MTM 04-03-2013 00:03

Chłód wydzierający każdy zalążek ciepła z kościstego ciała żercy był nie do zniesienia. Kłęby pary niczym z lokomotywy przenikały jedwabną chustę Araka. Całą podróż żałował tego, iż nie zabrał ze sobą cieplejszego stroju i ocieplanych rękawic. W tych, które miał założone, poszczególne palce zamieniły się już w sople lodu. Mimo wszystko bohater podróży próbował postawić blokadę psychiczną, ścianę, która miała go oddzielać od tego co materialne. Gdyby chociaż przestało tak kurewsko wiać...

Nogi, a czasem nawet i głowa zapadały się pod białą masą. Arak'Gnar tak jak postanowił, trzymał się na końcu kolumny, idąc tuż za Marissą. Z niechęcią, ale pomagał czasem jej wstawać, chociaż nie był pewien, czy sama to aprobowała. Pewnie wzdrygała się na każdy jego dotyk. Dla niej żerca-Soldat musiał być czymś odrażającym. Niekiedy Gnar zastanawiał się jak naprawdę wygląda życie żercy u Rytualistów. Nigdy nie odwiedził żadnego z zakonów, bo i też nigdy by go tam nie wpuszczono. Te nadęte bufony brały go za banitę i odprawiały przed nim tajemne znaki, kiedy tylko jakiegoś napotkał.
Ciekawe czy zdarza się jej fantazjować o jakimś żercy z jej klanu. Kto wie, może wieczorami otrzymuje od nich bardzo intymne wizyty, kiedy tylko starsi nie patrzą.

Coś ukłuło go w sercu, kiedy znaleźli się niebezpieczne blisko ogromnej przepaści. A więc to była ona. Gniazdo wszelkiego zła. Kamień węgielny destrukcji, szaleństwa i obłędu. To doświadczenie wywarło na nim spore wrażenie. Był tu po raz pierwszy w życiu. Dużo nie myśląc dobył sztyletu zza pleców i już przymierzał się do odcięcia liny. Miał nagle silną potrzebę pochwycić sejmitar i skoczyć w czeluści Bezmiaru. W jakim celu? Sam nie miał pojęcia. Pragnął się wyżyć. Dać upust gniewu i wszelkiej złości. Swoim mieczem chciał przeciąć nić, która trzymała to zło w świecie ludzi. Ale jak miał tego dokonać on sam jeden, ze zwykłym ostrzem? To nie było ważne. Trzeba działać. Już. Natychmiast. Nie można pozwolić na rozprzestrzenienie się zarazy. Usunąć przyczynę, a nie skutek. Przecież po to się urodził. Do tego przygotowywał go jego mistrz. Nie ważne było to, czy on sam przeżyje. Musi się poświęcić, aby inni mogli.

Zaciskając mocniej skostniały uścisk na rękojeści noża, zagryzł wargi i wygiął twarz w gniewnym grymasie. Warknął niczym wściekły pies. Pragnął wyć jak wilkołak. To paliło jego duszę. Cesarzu, bądź przeklęty! Ty i twoje pierdolone sługi!
Po chwili mocowania się ze swoją wolą, odpuścił. Skupił wzrok na zaprószonym już warstwą śniegu ostrzu i zrobił głęboki wdech, po czym wydech. Nie. Nie pozwolę ci się doprowadzić do szaleństwa. Ta dusza należy tylko do mnie. Ta dusza odbierze splugawione życia twoich popleczników, bowiem jam jest żercą i Tradycja niech się mnie wyrzeknie, jeśli ustąpię twojej woli. Dokończył w myślach, chowając sztylet na swoje miejsce.


Ucieszył się na widok małych niczym pudełka zapałek domków. Tam muszą żyć jacyś ludzie. Jeśli się postarają, być może dostaną ciepłą strawę i schronienie. Między nimi a upragnionym celem stała jednak mała, nie, wielka przeszkoda. A więc nie miało się obyć bez wspinaczki. Pobieżnie rzucił wzrokiem po drużynie. On, Iva i przepatrywacz sobie poradzą. Co ma jednak powiedzieć taka chociażby egzorcystka. Swoją drogą, za bardzo się nią przejmował.
Odpiął się od końca pochodu i wysunął na przód, by po chwili przystanąć i wysłuchać wypowiedzi przywódczyni. Kiedy skończyła, zwrócił się do niej:

- Jeśli zaczniemy działać jak drużyna, damy radę. Ty i ja, jesteśmy wręcz stworzeni do wspinaczki. Widać to po Twojej imponującej rzeźbie. Nie myślałaś może, żebyśmy wysunęli się jako pierwsi i szukali punktów dla zaczepienia lin. Po środku powinni iść Rytualiści razem ze skrzynką. Inkwizytor jest dosyć silny, poradzi sobie. Na końcu pięli by się przepatrywacz i strzelec, taszcząc ze sobą resztę bagażu. W razie czego mogli by się postarać o niewielką asekurację dla Apostofików - skończył, spoglądając jej głęboko w oczy. Nie był pewien jej odpowiedzi. Miała swój plan, ale może wzięłaby jego pomysł pod uwagę.

Spojrzał jeszcze raz na egzorcystkę. - Jakby co, mogę ją sobie przywiązać do pleców.
Co ja też mam z tą suką? Źle na mnie działa.

Nergala 04-03-2013 00:36

Wpatrywała się w żercę długą chwilę. Jej bursztynowe, pewne spojrzenie mocowało się ze stalową szarością oczu mężczyzny. Westchnęła płytko, formując z pary obręcz i zerknęła na resztę.
- Kto pójdzie pierwszy, szczerze mam to w dupie. Ważne, żeby wiedział gdzie lezie. Mogę to być ja, możesz to być ty, może to być Ezechiel bo też sobie ze wspinaczką doskonale poradzi. Nie widzi mi się jednak pomysł taszczenia kufra ze sobą. To dodatkowe obciążenie i niewygoda. Takiś hardy, to dźwigaj go sam, zobaczymy jak to pójdzie, hę? - Ponownie spojrzała żercy w oczy. Nie raz podczas podróży zdarzało się, że jakiś debil brał na siebie za dużo bagażu i padał pod jego ciężarem. A upadek z wysokości to nic przyjemnego. - Wygodniej będzie skrzynkę jak i plecak po prostu wciągnąć na górę. Panienkę też, jakby co. Zapewne waży niewiele więcej od tego śmiecia... - wskazała kufer. - Pasi, czy jeszcze jakieś propozycje? Walić śmiało, tyle, żeby przed zachodem być już na miejscu... - Dodała strzepując śnieg z płaszcza.

MTM 04-03-2013 06:22

Arak zapatrzył się w jakiś wyimaginowany punkt, raz od czasu kiwając nieznacznie głową. Po chwili zapomnienia uśmiechnął się za tą swoją chustą. Prawdziwy facet, co? Chce wziąć wszystko na raz.
Raz jeszcze spojrzał na Ivę. Przy najbliższej okazji będzie musiał porozmyślać sobie o tym, jak on by sobie poradził na takim stanowisku. Ciekawy to był temat.
- Będzie jak rozkażesz - odpowiedział powoli - W takim razie pójdę pierwszy. Sprawdzę też, czy tam na górze jest bezpiecznie i czego możemy się spodziewać - dokończył, uciekając przed jej wzrokiem. Musiał przyznać, że zabawa w wykonywanie rozkazów jest nawet ciekawa. Raz od czasu.

Podszedł pod skalną ścianę i oparł o nią dłoń. Na jak tylko był w stanie, wypatrzył sobie bezpieczne punkty zaczepienia. Nie chciał teraz działać zbyt impulsywnie. Z pewnością nikt z grupy nie przejąłby się jego beznadziejną śmiercią, ale nie chciał też omijać większości zabawy, która, jak myślał, jeszcze ich czeka.
Bez zwłoki owinął się liną i sprawdził jej wytrzymałość, po czym przypiął kilka haków do pasa. Sejmitar za bardzo by mu przeszkadzał przy takiej wspinaczce, musiał więc go zostawić w plecaku Ezechiela. Bez miecza przy boku poczuł się jakoś niekompletny, jednak nie był to czas ni miejsce na sentymenty. Kiedy upewnił się, że jest już gotowy, odwrócił się jeszcze w stronę kompanów i kolejny raz uśmiechnął się pod nosem.
- Że tak powiem, trzymajcie się - i rozpoczął wspinaczkę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172