Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2013, 12:28   #1
 
YellowKing's Avatar
 
Reputacja: 1 YellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodze
[Horror] "Klucze"

Trójka aktorów weszła na scenę. Światła na widowni przygasły, aż cała sala pogrążyła się w nieprzeniknionym mroku. Wśród dźwięków werbli i trąb kurtyna zaczęła powoli się unosić. Reflektory skierowały się na trójkę aktorów, a ci jakby nieświadomi obecności widowni i reżysera za kulisami, zaczęli rozmowę.
W swych słowach i zachowaniu byli tak naturalni, że aż trudno było uwierzyć, że to wszystko jest teatralną grą. Albo byli oni takimi profesjonalistami, którzy wcielając się w rolę wręcz zapominają o swojej osobowości, albo byli tylko niczego nie świadomymi marionetkami, które ktoś bez ich wiedzy wystawił na widok publiczny i zmusił do odegrania dramatu. Dramatu ich życia.

[center]


Żar lejący się z nieba nie ustępował, ani trochę, choć słońce już chowało się za horyzont. Zapowiadane od kilku dni deszcze i burze, jakby na złość synoptykom nie nadchodziły. Długie cienie wieżowców nie dawały wytchnienia, a wręcz odwrotnie przytłaczały i dusiły. Mieszkańcy metropolii w pośpiechu zmierzali do domów, po ostatnim w tym tygodniu dniu pracy. Rozpoczął się długo wyczekiwany weekend, czas odpoczynku i relaksu.
Dla trójki mieszkańców miasta zmierzających do baru “Kolibar” miał to być jednak zupełnie inny czas.
Zbliżające się wydarzenia miały całkowicie odmienić ich życie.


Bar “Kolibar” znajdował się prawie na samym rogu ruchliwej ulicy. Tuż obok znajdowała się prawdziwa włoska pizzeria oraz sklep ze starymi książkami. Wejście do baru było niepozorne i raczej niezbyt zachęcało do wejścia. Po przekroczeniu progu, uczucie zniechęcenia wcale nie miało. Typowy barowy wystrój był wręcz nużący, a długi i pełen kleistych śladów po kuflach z piwem kontuar budził instynktowną odrazę. Nic dziwnego, że mimo początku weekendu “Kolibar” świecił wręcz pustkami.

Wewnątrz w jednym kącie siedział jakiś Hindus w turbanie na głowie, w drugim przygnębiony i pochylony nad szklanką whiskey biały mężczyzna o siwych skroniach, a pod ścianą on, ten który ich tutaj sprowadził. Tajemniczy bliski przyjaciel.
Cała trójka weszła do środka jednocześnie, choć przecież nie ustalali żadnej godziny spotkania.
Zauważyli go od razu i niepewnym krokiem ruszyli w jego stronę. Czuli instynktowny lęk przed nim. Kim bowiem był człowiek, który wiedział o nich tak dużo? Czego chciał? Ten i inne pytania dręczyły ich przez cała drogę do jego stolika.
Kapelusz na głowie mężczyzny nadawał mu pozory elegancji. Były to jednak tylko pozory, gdyż wystarczył jeden rzut oka, aby dojrzeć brudne plamy na niegdyś białym kołnierzyku koszuli, czy prymitywne, byle jak poszyte łaty na kurtce. Cały czar elegancji pryskał, gdyż zbliżyli się do stolika na tyle by poczuć zapach swego gospodarza. Czuć było od niego tanie papierosy, kilkudniowy pot i alkoholowy oddech.
Gdy mężczyzna ich zauważył wykonał wielkopański gest, zapraszając ich by usiedli obok.



Gdy barman przyniósł ich zamówienia mężczyzna zdjął kapelusz odkładając go na bok. Połowa jego twarz pokryta była licznymi bliznami, jakby po płomieniach lub jakimś kwasie. Wyglądało to nad wyraz odrażająco, a dodatkowo na pewno sprawiało ból mężczyźni, gdyż przy każdym słowie jego twarz ściskał gwałtowny skurcz.
Ich gospodarz pochylił się nad stołem i konspiracyjnym szeptem zaczął mówić.
- Cieszę się, że przyszliście. Wiem, że to co wam napisałem brzmi jak słowa szaleńca. Niedługo się jednak przekonacie, że mówię prawdę. Musicie trzymać się razem, gdyż tylko tak jesteście na tyle silni, by się im przeciwstawić. Oni na was polują i zrobią wszystko, by dopiąć swego.
Widząc pytające twarze swych słuchaczy, mężczyzna zatrzymał się i przetarł dłonią twarz.
- Przepraszam - westchnął - Powinienem zacząć od początku, ale nie wiem ile mamy czasu. Dlatego się spieszę i chcę wam powiedzieć, jak najwięcej i stąd ten chaos. Zacznijmy jednak od początku. Nazywam się Malvin Fridrickson. Byłem bliskim przyjacielem waszych rodziców i nie mam na myśli tych, których znacie. Mam na myśli tych prawdziwych. W skutek nieszczęśliwego wypadku oni zginęli, a wy trafiliście do adopcji. Obserwowałem was przez te lata bardzo uważnie, gdyż wiedziałem że nadejdzie w końcu taki dzień, jak dziś. Ludzie, którzy odpowiadają za śmierć waszych rodziców szukali was bardzo długo i w końcu są na waszym tropie.. Wierzą oni bowiem, że macie wiedzę o czymś na czym im bardzo zależy. Do tej pory milczałem i nie zawracałem wam głowy opowieściami z przeszłości, gdyż wiedziałem, że jesteście bezpieczni i prowadzicie normalne życie. Teraz jednak przeszłość się o was upomina, więc czuję się w obowiązku was ostrzec. Musicie być uważni i ufać tylko sobie nawzajem. Uważajcie na wszystko i wszystkich. Wróg może przyjść pod bardzo różną formą i nigdy nie wiadomo gdzie i jak zaatakuje. Nie ufajcie ani policji, ani żadnej innej władzy, bowiem nawet w tych szeregach są ci, którzy na was polują. Tutaj macie wszystkie informacje, jakie zebrałem przez lata. Nie jest tego wiele, gdyż wielu zależy, aby tę sprawę ukryć i zatuszować. Dlatego też tak ciężko jest do dotrzeć do jakichkolwiek informacji o tym, co się wydarzyło. Mam nadzieję, że wam to pomoże.
Fridrickson wyciągnął spod stołu szarą poplamioną kopertę. Gdy to zrobił nagle wbił wzrok w witrynę przez którą widać było ulicę, a właściwie tylko mrok i przemykające gdzieś pomiędzy nim ludzkie postacie.
W następnej sekundzie Malvin szybkim ruchem zgarnął swój kapelusz i kuląc się niczym uciekinier ruszył biegiem w stronę męskiej toalety.

Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć lub zrobić, drzwi baru otworzyły się i do środka wszedł wysoki, postawny mężczyzna w eleganckim, dobrze skrojonym garniturze. Ani jego strój, ani postawa nie pasowały do tego miejsce. Nowy gość “Kolibaru” ruszył powoli w stronę kontuaru. Jego kroki niosły się głośnym echem po sali, jakby nagle tylko ten dźwięk istniał w przestrzeni. Od mężczyzny bił dziwny, przejmujący chłód i cała trójka odczuwała narastający lęk. Nowy gość mierzył wzrokiem dokładnie wszystkich obecnych, by w końcu skierować kroki do stolika przy którym jeszcze przed chwilą siedział Malvin Fridrickson.

http://postfiles14.naver.net/2009100...sh.jpg?type=w3
 

Ostatnio edytowane przez YellowKing : 14-05-2013 o 23:37.
YellowKing jest offline  
Stary 02-05-2013, 13:51   #2
 
Mendorian's Avatar
 
Reputacja: 1 Mendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodze
W domu Davida było pełno śmieci, jak zresztą zwykle. David siedział przed komputerem w lewej ręce trzymając butelkę piwa, na ekranie monitora rozpoczynało się intro serialu ,,My Little Pony''
- Zacząłbyś się może przejmować tym e-mailem którego dostałeś David - powiedziała Emily ,,tulpa'' Davida, mężczyzna wziął duży łyk piwa i spojrzał na swojego ,,zmyślonego przyjaciela'' groźnie
- A jeżeli to jakiś zboczeniec albo groźny facet? - zapytał David, Emily jęknęła głośno
- David, ten mężczyzna wie o tobie prawie wszystko, jeżeli naprawdę jest groźny to i tak cię dorwie i tak, idź i mniej to z główki, lepiej dla ciebie - odparła tulpa. David wyłączył serial i położył piwo na biurko podnosząc się z krzesła, po chwili wolnym krokiem udał się w stronę kuchni, gdy wrócił miał w kieszeni garść papryczki Chili w proszku i mały nóż
- Ekhem, David.. po co ci to? - zapytała zdziwiona Emily, David uśmiechnął się szeroko
- Jak po co? W razie co muszę się obronić, rzucę mu proszkiem po oczach i zaatakuje jeżeli spróbuje mi coś zrobić... z drugiej strony pragnę się z nim spotkać, bo... może naprawdę mam jakiegoś przyjaciela?
***
Droga do baru przebiegała bez problemowo, David z słuchawkami na uszach i z włączonym Iron Maidenem rozmawiał z Emily przy okazji skupiając się na drodze, miał naprawdę wielką podzielność uwagi.
Do baru nie wszedł sam, z nim szło również dwóch innych mężczyzn ale ten nie wdał się z nimi w dyskusję i nadal słuchał muzyki.
- Jak będziemy wracać Emily to muszę wpaść jeszcze do biblioteki wypożyczyć jakąś książkę Lovercrafta bo Steve mi polecał tego autora. - powiedział w myślach David do Emily, Emily tylko posłusznie kiwnęła głową. Cała trójka weszła do baru i usiadła obok ,,przyjaciela''
- Dzień dobry panu - odparł David, przyglądając się jego zniszczonej twarzy
- Wygląda jakby go jebnął piorun a ojciec dołożył w mordę patelnią za to ze się szlajał w burzę po mieście - powiedziała ironicznie Emily, David groźnie upomniał ją w myślach i zaczął słuchać obcego mężczyzny zupełnie nie wierząc w ani jedno jego słowo.
- Spoko koleś, będę na siebie uważał.. walczyłem już z demonami i duchami bo ćwiczyłem okultyzm i sąsiedzi egzorcystę wzywali, udało mi się je pokonać to i prześladowców w postaci zwykłych ludzi pokonam - powiedział David, Emily parsknęła głośnym śmiechem Emily idiotko mówię prawdę... przecież opętały mnie duchy nie raz
Niby tak, tylko ze zwykły szary człowiek uzna cię za dowcipnisia... i jak tak popatrzę na to co powiedziałeś z jego perspektywy to wygląda bardzo zabawnie.

Mężczyzna nagle uciekł Może się ciebie boi Ja uważam ze to było dziwne z jego strony.


Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć lub zrobić, drzwi baru otworzyły się i do środka wszedł wysoki, postawny mężczyzna w eleganckim, dobrze skrojonym garniturze. Ani jego strój, ani postawa nie pasowały do tego miejsce. Nowy gość “Kolibaru” ruszył powoli w stronę kontuaru. Jego kroki niosły się głośnym echem po sali, jakby nagle tylko ten dźwięk istniał w przestrzeni. Od mężczyzny bił dziwny, przejmujący chłód i cała trójka odczuwała narastający lęk. Nowy gość mierzył wzrokiem dokładnie wszystkich obecnych, by w końcu skierować kroki do stolika przy którym jeszcze przed chwilą siedział obcy mężczyzna. David włożył rękę do szerokiej kieszeni w której trzymał swój nóż Czyli ten jest wrogiem a tamten się wystraszył i uciekł, mimo tego ze na początku zgrywał twardziela.
Nie wyciągaj pochopnym wniosków kochanie.
 
Mendorian jest offline  
Stary 02-05-2013, 17:45   #3
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Max Otarł właśnie pot z czoła okrwawioną dłonią. To co zostało teraz z jego kochanki bez problemu mieściło się w słoiku. Max cały czas myślał o słowach tajemniczego przyjaciela.

- Mam Lek wiem, gdzie jest Lisa- Te słowa cały czas wirowały w jego umyśle chciał, aby ten koszmar i piekielne wizje ustały. Wyciągnął z szuflady kolejną porcję uspokajających prochów. Zakręcił Słoik z zmielonymi resztkami. Wiedział, że zawsze „po ataku” ma 48 godzin względnie normalnego życia. Przełknął gorzką jak jego życie tabletkę i udał się do łazienki. Ciepły strumień wody uspokoił go i pozwolił częściowo zmyć poczucie winy. Max popatrzył na swoje odbicie w lustrze.
- Lisa zrobię wszystko, aby cię odnaleźć.- Po tych słowach zaczął się ubierać czasu miał niewiele, a pytań, na które musiał znać odpowiedź bardzo dużo.

***
Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę i biały T shirt. Jasne Jeansy oraz czarne buty. Słowem normalny niewyróżniający się ubiór 30 latka szwędającego się po barach. Max trzymał ręce w kieszeni. Prawą dłoń zacisnął na różańcu. Ostatnie wydarzenia spowodowały, że stał się bardzo religijny. W końcu każdy, kto przeżyłby podobny koszmar uwierzyłby w piekło i niebo. Rozejrzał się po okolicznych bywalcach speluny. I szybkim krokiem udał się do stolika przy, którym siedział „ przyjaciel”. Widział też dwóch innych mężczyzn.
- Dobra Malvin dość tych gierek, gdzie jest Lisa ?!- Odpowiedział na słowa o Polowaniu, skrzywił się czując mdlący zapach papierosów i alkoholu. Odwrócił się na chwilę i popatrzył jeszcze raz na spelunę i jej bywalców.

Później wysłuchał słów o rodzicach kwitując je krótkim „o czym ty pieprzysz?”.

Kiedy wyciągnął kopertę Max poczuł nadzieję, być może adres, gdzie uzyska pomoc. Nadzieja umarła szybko zastąpiona chłodną logiką. Nie można było nikomu ufać. To wiedział na pewno. Kiedy Malvin zaczął uciekać, Max udał się za, nim w pościg zostawiając dwójkę obcych mu ludzi za swoimi plecami. Musiał znać odpowiedź na dwa pytania: Gdzie jest Lisa i Czy istnieje lek.
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 03-05-2013 o 00:47.
Aves jest offline  
Stary 02-05-2013, 21:16   #4
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Iga zaciągnęła się płytko, nerwowo raz i drugi – płuca nieprzyzwyczajone do dymu zaprotestowały, zaniosła się kaszlem, oczy napełniły się jej łzami. Zdusiła ledwie napoczętego papierosa w doniczce, nie przejmując się rachitycznym asparagusem.

Nie paliła już prawie 10 lat, to cud, że jedna z pacjentek Ośrodka Interwencji Kryzysowej poratowała ją papierosem. „Co chcesz Iga, takie czasy, że nawet maltretowane kobiety nie palą „ śmiał się jej przyjaciel z pokoju, Bruno „palenie nie jest trendy”.

Przejrzała - który to już raz? - screerny z rezonansem. Przygryzając kciuk rozpoznała prawą i lewą półkule, ciało modzelowate. Wodziła palcem po monitorze, niepokój w niej narastał.

Służbowy laptop piknął sygnałem nowej wiadomości. Drżącymi rękami otworzyła pocztę. Profesor Stevensoon był najlepszym neurochirurgiem, wszyscy jej znajomi psychiatrzy i neurolodzy polecali tylko jego.
„Szanowna Pani, po wnikliwym zapoznaniu się z Pani rezonansem muszę stwierdzić…” Iga szybko przeleciała tekst wzrokiem i zatrzasnęła laptopa.

Kurwa.

Postukała paznokciami w blat biurka. Wygląda na to, że raczej nie ma zmian w mózgu. Zadaniem prof. Stevensoona – najmniejszych zmian. Czyli albo zaczyna świrować – psychiatra z urojeniami, cóż za świetny żart…. – albo rzeczywiście to robi innym. Pieprzone Archiwum X.

-----
Przekonanie Thomasa, że trening aikido przełożono na sobotę wieczór, było banalnie proste. „Wiesz, sensei z Japonii przyjeżdża, to będzie specjalny trening tylko dla uprzywilejowanych”.. jeszcze miesiąc temu w życiu by jej nie pozwolił wyjść samej wieczorem. Po ostatnich... wydarzeniach zmiękł bardzo, Iga miała nawet wrażenie, że się jej boi. To było nawet zabawne. Taka zmiana ról po latach…

Zatrzymała się na moment w drzwiach baru, lustrując pomieszczenie szybkim spojrzeniem. Nie bywała w takich spelunach i zdecydowanie tutaj nie pasowała. Energiczna kobieta, niezbyt wysoka o nienagannej figurze i niepokojąco androgenicznej urodzie. Ubrana w perfekcyjnie skrojoną, białą koszulę i eleganckie płócienne szorty, odsłaniające smukłe nogi. Buty były markowe i musiały kosztować majątek.

Potem wiele razy pytała samą siebie, czemu przyszła do tej speluny. Gdyby w rezonansie coś wyszło.. nie było by jej tutaj. Ale czuła niepokój i nie znosiła niewiedzy. A coś się wokół niej działo, wyczuwała to wyraźnie.
Facet pieprzył coś bez ładu i składu. „Paranoja” zdiagnozowała go szybko i już miała wyjść, kiedy pojawiał się następny gość, przepłaszając pierwszego. Wzięła szarą kopertę z jego spoconej dłoni, na chwilę przed tym, zanim uciekł.

Nie patrząc na nowego przybysza powoli otworzyła kopertę.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 06-05-2013, 17:20   #5
 
YellowKing's Avatar
 
Reputacja: 1 YellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodze
Czas nagle zwolnił. Wielkie kosmiczne wahadło zawisło w bezruchu. Błyski pędzących neuronów, rozświetlały kosmiczną pustkę.

Gra się rozpoczęła.

Szczęk zbroi i chrzęst myśli wypełnił przestrzeń. Co bardziej strachliwi, zaczęli szukać schronienia. Ci bardziej odważni gotowali się i zbroili.

Gra się rozpoczęła.


W barze “Kolibar” trójka ludzi została skonfrontowana z prawdą, którą w tym momencie żaden z nich nie wierzył.

Zbliżała się też druga konfrontacja o wiele bardziej realna i bliska. Wysoki mężczyzna zbliżał się do ich stolika.


David Omadrio
David siedział bezruchu. Czuł rosnący lęk. Instynktownie zacisnął dłoń na nożu, który spoczywał w jego kieszeni. Nóż dawał poczucie bezpieczeństwa. Pozronego bezpieczeństwa. Rozsądek podpowiadałl Davidowi, że w starciu z tym człowiekiem nie ma żadnych szans.

Jeżeli on faktycznie jest jego wrogiem, to....

David spojrzał na swych towarzyszy. Mężczyzna o imieniu Max rzucił się w pogoni za ich gospodarzem, a kobieta zaczęła otwierać szarą kopertę zawierającą ponoć informacje dla nich.
David czuł, jak kula strachu rośnie mu w żołądku i zaczyna go paraliżować.


Max Edicius
Max nie czekając na nikogo, rzucił się zaraz za uciekającym Malvinem. Biegnąc w kierunku drzwi z napisem “WC” czuł na sobie wzrok wysokiego mężczyzny. Wzrok ten prawie, że wypalał mu dziurę w plecach. Max nie mógł stwierdzić, czy to odczucie jest realne, czy to tylko zmysły i strach płatają mu figle.

Wiedział, że za wszelką cenę musi dopaść uciekającego Malvina i zadać mu dręczące go pytania.

Po kilkunastu szybkich krokach Max doskoczył do drzwi. Pchnął je dłonią i wtedy poczuł, jakby cały świat się zakołysał. Dokładnie tak, jakby znajdował się na jakimś cholernym okręcie. Ledwo zachowując równowagę, Max oparł się o wyłożoną chłodnymi kafelkami ścianę ubikacji.

Większość z nich była popękana i zniszczona. A te, które jakimś cudem nadal były całe, ozdobione były dziwnymi napisami i hasłami.

“Rzeczywistość boli”
“Niewiedza, to błogosławieństwo”
“Uciekaj, głupcze!! Uciekaj!!”
“Idź w pokoju Chrystusa”
“Chciałbym was wypluć”
“Mechaniczna fermentacja kory mózgowej”
“Zostawcie ich! To ślepi przewodnicy ślepych.”


Hasła pulsowały i tańczyły przed oczami Maxa. Wyglądało to jakby litery wypisane na płytach chciały z wszelką cenę zwrócić jego uwagę na siebie. Edicius poczuł wzmagający się ból w skroniach. Odwrócił wzrok w poszukiwaniu Malvina.

I zobaczył go leżał w kałuży krwi, a jego wnętrzności wypływały przez olbrzymią dziurę w brzuchu.


Tuż obok konającego Malvina stał... Stał ktoś. Max nie potrafił powiedzieć kto to. Jego zmysły odmówiły mu posłuszeństwa. Oczy patrzyły, ale nie widziały. Uszy słuchały, ale nie słyszały.

To było przerażające. Serce biło Maxowi, jak oszalała. Strach zrodzony w mózgu rozlewał się po całym ciele.

Gdy Max odzyskał zmysły w ubikacji nie było już nikogo poza nim i martwym Malvinem.


Iga Wiliams
Iga chwyciła szybko kopertę i zaczęła powoli ją otwierać. Wewnątrz szarej, poplamionej koperty znajdowały się kolejne koperty. Cholerna papierowa matrioszka.

Jednak jeden rzut oka pozwolił się Idze upewnić, że musi chronić kopertę i w spokoju zapoznać się z jej treścią. Wśród kopert były trzy białe opatrzone nazwiskami i zdjęciami. Na jednej z nich było umieszczone jej nazwisko i aktualne zdjęcie. Jedna czarna koperta na która była opatrzona jakimś urzędowym numerem oraz czerwoną pieczęcią “Top Secret”. Ostatnia koperta nosiła tytuł “Wycinki”



Iga Wiliams, David Omadrio
W tym momencie wysoki mężczyzna w garniturze zatrzymał się przy ich stoliku i spokojnym, nieznoszącym sprzeciwu głosem powiedział:
- Dobry wieczór państwu. Agent federalny Washington Struup. Proszę ze mną.
Lewą dłonią wskazał drzwi wyjściowe.
 

Ostatnio edytowane przez YellowKing : 14-05-2013 o 23:35.
YellowKing jest offline  
Stary 07-05-2013, 00:37   #6
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Zamknął oczy i krzyknął chcąc przegonić koszmar kiedy otworzył oczy wszystko powróciło do „normalności”.
Nie był już uwięziony w koszmarze choć słowa wyryły się głęboko w jego pamięci. Podszedł do martwego Malvina i klęknął przed nim. Chwycił go za ubranie i zaczął szarpać.
- Draniu ! Nieumieraj słyszysz ! Powiedz mi gdzie jest Lisa. Mów !- Słowa zostały zduszone przez szloch nawet jego dłonie na początku pełne wściekłości straciły swoja siłę choć dalej ściskały ubranie nieboszczyka.
- Ile jeszcze ? Ile ?- Szeptał sam do siebie do swoich myśli, niewidzialnych Bogów, Aniołów, demonów. Pytanie kierował do każdego kto znał odpowiedz jednak odpowiedz nie nadchodziła. Jedno z haseł pojawiło mu się przed oczami.

„ uciekaj głupcze uciekaj”.

Wiedziony bardziej instynktem niż własnym rozumem Max wybiegł z toalety. Cały bar wydał mu się brudny i duszny chciał uciec uciec jak najdalej z tego przeklętego miejsca.
 
Aves jest offline  
Stary 08-05-2013, 20:01   #7
 
Mendorian's Avatar
 
Reputacja: 1 Mendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodze
- Dobry wieczór państwu. Agent federalny Washington Struup. Proszę ze mną.
Zignoruj go, to na pewno jakiś kombinator... - powiedziała Emily w myślach, David uznał ze to prawda ale...
Sorry Emily, moje życie wiecznie było nudne i nie miało sensu, jeżeli faktycznie mam umrzeć trudno.. umrę, płakać za tym chorym światem nie będę, czuję ze ten facet mówił prawdę.. ze, ze moje życie jest zagrożone i moim jedynym celem jest ucieczka, walka o przetrwanie by i tak na końcu umrzeć chociażby śmiercią neutralną - odpowiedział w myślach przerażony David, chciał pokazać swojej tulpie ze jest twardy.. w rzeczywistości bał się jak cholera i wstał nadal trzymając rękę na nożu
- Zwę się David.. - przedstawił się Washingtonowi i udał się za nim, po chwili ujrzał wybiegającego z toalety przerażonego Maxa
- Oho.. - mruknęła Emily
 

Ostatnio edytowane przez Mendorian : 08-05-2013 o 20:12.
Mendorian jest offline  
Stary 13-05-2013, 22:09   #8
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
( Scenka z doca)
Max dobiegł nie zatrzymywany przez nikogo do drzwi wejściowych. Przez dużą witrynę zauważył, że na zewnątrz obok brunatnego Buicka stoi dwóch mężczyzn. Ubrani byli podobnie do tego, który podszedł do ich stolika. Obaj lustrowali wzrokiem wejście do baru. Max poczuł potężne ukucie strachu.
Nagle jego wzrok zarejestrował coś bardzo dziwnego. Obraz realnego świata nagle zafalował, a zamiast niego na ułamek sekundy ukazał się zupełnie inny. Niby podobny, a jednak tak obcy, że aż wrogi ludzkiej naturze.
Zamiast zwykłej nowojorskiej ulicy, Edicius zobaczył potężne wieżowce. Były one całkowicie zrujnowane. Z okien pozostały tylko świecące pustką ramy, a elewacja była brudna i obdrapana. Zamiast brunatnego Buicka na popękanej i pokrytej pożółkła trawą ziemi leżał olbrzymi i tłusty, czerwony robal. Dwaj mężczyni natomiast wyglądali obecnie, jak obdarci ze skóry kulturyści. Ich każdy mięsień był doskonale widoczny, podobnie, jak pokryte krwią ścięgna.

( mój 1 post)

Max odsunął się na dwa kroki od drzwi i schował twarz w dłoniach.
- Nie ! ja już nie chce dosyć !- krzyknął i klęknął chowając twarz w dłoniach. Jego umysł starał się jakoś racjonalnie wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Lecz poczucie strachu i utraty kogoś bliskiego, kogoś kto znał odpowiedzi na ważne pytania. Max przypomniał sobie piękny uśmiech
Lisy jego żony. Znał cel jaki sobie postawił chciał ją odnaleźć dlatego przybył do baru. Max otworzył oczy.
Przerażający widok zniknął w oka mgnieniu, ale lęk i niepokój nie opuścił Maxa nawet, gdy rzeczywisty obraz powrócił.
Szybko wstał z klęczek i patrzył dalej na dwójkę żywych trupów. Tak jego skołowany umysł ich zakwalifikował. Rozejrzał się po barze jakby sennym i nieobecnym wzrokiem. Powoli niczym lunatyk albo pozbawiony chęci do życia człowiek podszedł do pozostałej dwójki. W końcu oni byli jego towarzyszami.
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 13-05-2013 o 22:12.
Aves jest offline  
Stary 14-05-2013, 12:21   #9
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Iga wsunęła kopertę do kieszeni szortów, a potem spojrzała na mężczyznę.
- Czy mogę zobaczyć pana legitymację? - zapytała spokojnie.
- Oczywiście - równie spokojnie odparł mężczyzna i Iga od razu wyczuła, że coś jest nie ok - Tylko nie teraz. Spotkaliście się państwo z bardzo groźnym psychopatą. Jesteśmy na jego tropie od kilku miesięcy. Zapewne wzbudził państwa zaufanie, ale zapewniam państwa, że to bardzo groźny człowiek. Dlatego proszę o jak najszybsze opuszczenie tego miejsce i udania się ze mną. Wszystko wyjaśnię, a i państwo złożą zeznania.
- Nigdzie z Panem nie pójdę, jeśli nie zobaczę legitymacji.
- Nie czas i miejsce na formalności. Na zewnątrz czeka brygada gotowa do akcji. Muszę jak najszybciej oczyścić to miejsce, by mogli przystąpić do działania. Rozumie pani. Proszę w tej chwili ruszyć wolnym krokiem do wyjścia.

Iga zdobyła już pewność, że mężczyzna nie jest z żadnych służb - zdążyłby machnąć legitymacją wiele razy, zamiast snuć tą opowieść .
- Dobrze, wyjdę - powiedziała, rozglądając się dyskretnie dookoła.

W tym momencie drzwi toalety otworzyły się z głośnym trzaskiem i wybiegł z nich blady niczym ściana Max. Nie zważając na wysokiego mężczyznę, podającego się za agenta, rzucił się pędem ku wyjściu z baru.
Wysoki mężczyzna na ten widok ledwo zdążył zareagować odwróceniem głowy w stronę zbiega. Po chwili jednak zamiast czy to krzyknąć, czy też ruszyć jego śladem, spokojnym, wręcz ostrożnym krokiem ruszył w kierunku toalety.
Iga cofnęła się, przyciskając plecami do ściany. Podążyła wzrokiem za Maxem, ale nie ruszyła się z miejsca.
Za oknem kawiarni pojawiało się.. coś. Obraz zmienił się, budynki wyglądały jak po jakiejś wojnie, ruiny…
Iga drgnęła i zamknęła na moment oczy, a kiedy je otworzyła widok za oknem zniknął.
Max krzyczał, musiał też coś zobaczyć... coś im dolali do drinków?
- Uspokój się. - powiedziała - Przestańcie się nakręcać. Coś nam dosypali do drinków i teraz mamy urojenia. Odeśpimy i wszystko się skończy.
- Zabieramy się stąd.
- odwróciła się w kierunku drzwi i spojrzała przez ramię na mężczyzn - Idziecie?

Drugi mężczyzna zaczął płakać i gadać coś sam do siebie… Do jakiejś Emilly.. rozszczepienie osobowości? Ten tez z wariatkowa zwiał?
Max spojrzał na Igę,
- Zabierz mnie do bezpiecznego miejsca z dala od trupów, do czystego schludnego raju. Ja nie wytrzymam oszaleje tutaj...
- Zabieraj tego drugiego i chodźmy
- powiedziała Iga, nie komentując kwiecistości wypowiedzi - Znam miejsce, niedaleko.
I powinnam tam mieć jakieś leki. - pomyślała, bo ci dwaj wyraźnie ich potrzebowali. Szczególnie ten, co mu ten syf z drinka objawy schizofreniczne wygenerował.
- Chodźmy - powtórzyła.

Do Ośrodka Interwencji Kryzysowej, w którym pracowała, było tylko kilka przecznic. Miała swoje klucze, nie musiała się martwić, czy ktoś tam będzie. Nie oglądając się na mężczyzn – nie była przecież ich niańką, na Boga! – i nie czekając na taksówkę zaczęła iść szybkim krokiem. Ruch zawsze ją uspokajał, poza tym – jak podkręci metabolizm, to szybciej pozbędzie się tego świństwa z organizmu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 15-05-2013, 02:06   #10
 
YellowKing's Avatar
 
Reputacja: 1 YellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodzeYellowKing jest na bardzo dobrej drodze
Orkiestra zagrała tusz i dramat rozpoczął się na dobre.

Cała trójka pełna obaw i irracjonalnych lęków opuściła bar. Ulice Nowego Jorku były wbrew ich obawą, jak najbardziej normalne. Sznur samochodów wypełniał ulicę, a przechodnie szybkim krokiem zmierzali do domów. Reklamowe neony rozświetlały ulice kolorowym światłem i w jakiś całkowicie absurdalny sposób napełniały serca Igi, Maxa i Davida nadzieją.
Dwaj mężczyźni podążali za kobietą, a ona prowadziła ich w bezpieczne miejsce.
Tego właśnie potrzebowali. Azylu, który zapewni im bezpieczeństwo i spokój ducha.
To, że groziło im niebezpieczeństwo nie podlegało żadnej dyskusji. Mimo, że nic nie zrobili czuli się jak zbiegli przestępcy.


Gdy znaleźli się w pomieszczeniach Ośrodka Interwencji Kryzysowej poczuli ulgę. Ciężkie brzemię lęku i obawy spadły im z ramion. Iga zaprowadziła ich do swojego gabinetu i wskazała miejsce do siedzenia. Na biurku położyła koperty, które otrzymali od Malvina.
To w nich kryły się klucze do całej zagadki.
Iga czuła rosnący niepokój, gdy spoglądała na koperty. Wiedziała jednak, że musi dowiedzieć się co one zawierają.
Pierwsza koperta, jaką wyjęła zawierała dossier trójki osób. Igi Wiliams, Maxa Ediciusa oraz Davida Omadrio. Każde dossier było bardzo dokładne, można by wręcz powiedzieć, że niezwykle skrupulatne.
Dokładne daty, przebyte choroby, zmiany szkół, opisy kolejnych pracodawców. Rodzina, przyjaciele, znajomi, ich adresy i telefony. Precyzja opisów była niewiarygodna.
Niedowierzanie budziły też dokumenty adopcyjne, które wyraźnie wskazywały, że każdy z nich został zabrany naturalnym rodzicom i oddany pod opiekę innej rodzinie. To jednak nie było jeszcze wszystko.
Najbardziej przerażająca była bowiem zakładka zatytułowana “PRIV”
To w niej znajdowały się sekrety, prywatne myśli i opisy zdarzeń o których nikt poza nimi samymi nie mógł wiedzieć.
Jednak mężczyzna, który przedstawił się jako Malvin Fridrickson nie tylko je znał, ale także dokładnie opisał.

Po tej wstrząsającej lekturze Iga sięgnęła po kolejną część archiwum Mavina. W teczce z pieczątką “Top Secret” znajdowała się jednak kartka maszynopisu.


NAT/10/1254/A/82

Raport końcowy ws. akcji “Iglica”


W dniu wczorajszym została przeprowadzona zaplanowana akcja ofensywna mająca na celu rozbicie struktur grupy religijnej “Wieże świadomości”. Z uwagi na szeroki zasięg sekty oraz podejrzenia o jej duże wpływach wśród elit politycznych i ekonomicznych cała akcja, jak i sprawa dotycząc rozpracowywania grupy zostały objęte klauzulą “Ściśle Tajne”
Wszystkie uzyskane informacje na temat sekty można znaleźć w osobny raporcie o sygnaturze PAT/10/1422/A/82.
Omawiana akcja rozpoczęła się o godzinie 0430 w kilkunastu miastach i lokalizacjach jednocześnie. Funkcjonariusze agenci w asyście jednostek specjalnych wkroczyli do budynków zajmowanych przez sektę.
Ku zaskoczeniu agentów jej członkowie byli przygotowani na atak i stawiali czynny opór. Podjęte środki przymus bezpośredniego doprowadziły do szybkiego i bezkrwawego zakończenia działań w większości miejsc.
W kilku przypadkach padły strzały, ale nikt nie ucierpiał. Członkowie sekty byli bardzo agresywni i niezwykle determinowani do walki.
Najpoważniejszy opór agenci napotkali w głównej siedzibie sekty na farmie Invingam w stanie Teksas.
Agenci nie zdążyli jeszcze wejść do akcji, gdy zostali ostrzelani przez bojowników sekty. Zostali oni zmuszeni do odpowiedzenia ogniem. W skutek czego wywiązała się trwająca kilkadziesiąt minut walka. W jej wyniku śmierć poniosło pięciu mężczyzn, członków sekty, a jedne z agentów został poważnie ranny.
Po wycofaniu jednostek i przeprowadzeniu zaplanowanego szturmu udało się zdobyć główny budynek farmy.
Niestety okazało się, że to nie koniec zadania. W czasie przeszukania domu odkryto sieć podziemnych korytarzy ciągnących się zarówno pod samym budynkiem, jak i na terenie farmy.
Wielogodzinne przeszukiwanie terenu pozwoliło w końcu odnaleźć pozostałych członków sekty, oraz uprowadzone z okolicznych wsi dzieci. Po dokładnym sprawdzeniu tożsamości okazało się, że dzieci jest więcej niż wynika z listy zaginionych.
Wstępne przesłuchanie ujawniło, że pozostałe dzieci należą do członków sekty. Z tego co mówiły ich matki, ojcem wszystkich dzieci jest założyciel i przywódca sekty.
Mimo dokładnego przeszukania terenu farmy, jak i podziemi nie udało się go odnaleźć. Wedle słów członków sekty cytuję “opuścił on mury Iluzji i powróci, gdy nadejdzie czas”. To zdanie padło na przesłuchaniu każdego z członków sekty.
Po zakończeniu akcji, wszystkich członków sekty aresztowano, a dzieci odwieziono do placówek opiekuńczych.


10.03.1982
porucznik Arthur Elan d-ca i koordynator akcji “Iglica”



Jak związek sprawa sprzed tylu lat miała związek z ich trójka? Takie pytanie rodziło się po lekturze raportu porucznika FBI. Być może odpowiedź na to pytanie przyniesie trzecia teczka zatytułowana “Wycinki”
Zawierała ona kilka kartonowych plansz na których przyklejono wycięte z różnych gazet artykuły.

“Czy wieże świadomości obronią staną się bastionami ludzkości?” - “Wierd World” 10.05.1978
W naszym wieku ruchy religijne powstają i upadają z zatrważającą wręcz szybkością. Każda nowo powstała religia ma ambicje zburzyć stary ład i zbudować nowy lepszy i piękniejszy. Coraz to nowi samowładni prorocy ogłaszają światu objawioną drogę ku zbawieniu. Po mnogości tych ruchów można, by przypuszczać, że nasza cywilizacja jest bardzo religijna i uduchowiona.
Nic bardziej błędnego. Te wszystkie sekty, jak zwykło się mówić o tych grupach, są albo zwykłymi oszustwami finansowymi mającymi na celu szybkie wzbogacenie założyciela ruchu. Albo też dziełami szaleńców, którzy pragną podporządkować sobie, jak największą liczbę wyznawców. Wszyscy pamiętamy przykład “Rodziny” założonej przez Charlesa Mansona, grupy której wyznawcy zamordowali żonę znanego reżysera Roman Polańskiego oraz jego trzech przyjaciół.
Czy w tym zalewie oszustów i szaleńców istnieje, choćby jeden prawdziwy i uczciwy człowiek, który jeśli nie nawiedzony przez boga, to chociaż pełny szczerych intencji, pragnie nieść światu światło oświecenie.
Ostatnie miesiące pokazują, że chyba tak. Grupa, którą mam na myśli powstała jakieś dwa lata temu w małym miasteczku w Teksasie. Jej założyciel, Alan Thompson, nie zabiegał wcale o to, aby głosić światu jakiekolwiek przesłanie, ani tym bardziej, aby zostać przywódca nowego ruchu religijnego.
Alan Thompson po prostu opowiadał, niczym biblijny Chrystus swoim uczniom, wszystkim którzy go odwiedzali prawdę o tym świecie. Mimo, że była to prawda bolesna i wręcz druzgocąca dla ludzkiej świadomości, coraz to więcej osób chciało poznać i usłyszeć słowa pana Thompsona na własne uszy.
Takie były początki ruchu, który teraz przybrał nazwę “Wieże świadomości”
Pan Alan Thompson głosi, że obłąkany bóg, twórca tego świata, umarł. Szalony demiurg nie mógł stworzyć innego świata, jak ten który znamy, czyli pełnego paradoksów, bezmyślnej przemocy, chorób i głodu. Świata gdzie większość ludzi żyje w biedzie, a nieliczni opływają w luksusy.
Szalony demiurg umarł, ale to nie spowodowało to apokalipsy, jak to napisano w Biblii. Anioły szalonego boga, bowiem skoczyły sobie do gardeł i rozpoczęły walkę o władzę nad światem. Wedle słów pana Thompsona świat to pole bitwy, a ludzie to pionki i niczego nieświadome mięso armatnie wykorzystywane w wielkiej wojnie.
Ludzie, którzy słuchali opowieści pana Thompsona w większości byli przerażeni, gdyż potwierdzenie jego słów odnajdywali w codziennym życiu. Naturalne, więc że co i rusz powstawało pytanie, co ludzie mogą zrobić, aby się bronić, aby walczyć o własną godność, wolność i szczęście.
Alan Thompson udzielił odpowiedzi na to pytanie i udowodnił tym samym, że nie jest kolejnym hochsztaplerem i manipulatorem. Jego słowa bowiem nie dawały prosty i łatwych odpowiedzi.
Alan Thompson twierdzi bowiem, że ludzie w większości są skazani na zagładę. Jedynie praca nad sobą poszerzanie swoje świadomości, wyrzeczenie się tego świata, zrzucenie kajdan iluzji w jakiej żyjemy i tworzenie świadomych grup ludzi może nas ocalić.
Właśnie tym są słynne już wieże świadomości. Ludzie, którzy przejrzeli na oczy mają się zbierać razem i budować mocne punkty oporu. Wieże, które będą błyszczeć prawdą, uczciwości i miłością. Tylko zbierając się w takich basztach można prowadzić walkę i rzucić wyzwanie obłąkanym władcą tego świata.
Czy Alan Thompson mówi prawdę? Czy “Wieże świadomości” są jedyną drogą ratunku, jedyną drogą zbawienia? Oceńcie państwo sami.

P.M.


“Alan Thompson - prorok nowego wieku” - Wierd World 22.06.1979
Rozmowa przeprowadzona przez naszego wysłannika z Alanem Thompsonem, założycielem i przywódcą ruchu religijnego “Wieże świadomości”

Redakcja: Witam pana. Miło mi pana poznać i bardzo się cieszę, że zgodził się pan z nami porozmawiać.

Alan Thompson: Dzień dobry. To mi jest miło, że i dziennikarze w końcu zainteresowali się tym, co mówię. I choć pana gazeta jest raczej niszowa, to i tak lepsze to niż nic.

R: Cóż... Faktycznie nasze pismo ma raczej bardzo wąskie grono odbiorców. Wynika to jednak z faktu, że podobnie jak pan staramy się pisać prawdę.

AT: Cieszę się z tego faktu. W mediach za dużo jest kłamastwa, fałszu i produkcji iluzji, która nas więzi. To zapewne dlatego najwięsze dzienniki i telewizje nie są zainteresowane rozmową ze mną.

R: W sumie nie ma się co dziwić. Pańskie przesłanie jest bardzo brutalne i można wręcz powiedzieć, że rewolucyjne i buntownicze, jakby to powiedzieli nasi politycy “uderza w fundamenty naszego stylu życia”

AT: To nie jest moje przesłanie. Taka jest po prostu prawda, a ja ją tylko przekazuję tym, którzy chcą słuchać. Ludzie mogą to sobie nazywać jak chcą. Rewolucją, sektą, czy też komunistyczną agendą. Nalepki jakie mi przykleją są nieistotne. To nie zmieni faktu, że żyjemy w klatce, że jesteśmy marionetkami. Nic nieznaczącymi pionkami, które ktoś przesuwa zgodnie ze swoją wolą i planem.

R: To, co pan mówi w wielu miejscach ma pokrycie w rzeczywistości jednak pana styl bycia zniechęca znaczną część społeczeństwa, aby się dołączyć do ruchu. A przecież sam pan mówi, że tylko tworząc świadome grupy ludzi mogą stawić opór w tej wielkiej wojnie. Jednak jak się człowiek zapozna z jedyną modlitwą waszego ruchu, to już na starcie mu się odechciewa wszystkiego.

AT: Większość ludzi na zawsze pozostanie ślepymi niewolnikami, bo tak jest im po prostu wygodniej. Niezależnie, czy prawda będzie brutalna, czy też ubrana w kolorowe słówka jeżeli tylko ugodzi ona w ich styl życia, porzucą ją lub nawet się nią nie zainteresują. Nasza modlitwa jest taka, jak ten świat. Nie jest ona skierowana do szalonego demiurga, który stworzył ten świat, ale do nas. Ma ona nam przypominać kim jesteśmy i kim jest ten, co stworzył ten świat. Ma nam przypomnieć, że lepiej zginąć niż żyć w ten sposób. Stąd właśnie słowa na zakończenie “nie miej nad nami litości “.

R: Czy wieże świadomości są dla nas jedyną szansą w tej walce?

AT: Wierzę, że tak. Nie ma też jednak złudzeń, co do szans jakie mamy. Potęgi, które nami rządzą są całkowicie bezlitosne. To nie są biblijni aniołowie. O wiele bliżej im do stworów z piekła rodem. To szaleńcy, maniakalni mordercy, dewianci seksualni, to najgorsi z możliwych zbrodniarzy. To właśnie w ich rękach jesteśmy marionetkami. Jednak kiedy będziemy świadomi prawdy o tym świecie, kiedy porzucimy iluzję naszego na pozór wygodnego życia i kiedy zbierzemy się razem, wtedy możemy rozpocząć walkę.

R: Skoro ta walka i tak ma niewielkie szanse powodzenia, to czy nie lepiej żyć, jak dotychczas i nie porywać się z motyką na słońce?

AT: Na to pytanie każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam. Czy lepiej żyć w dostatku, jak niewolnik, czy umrzeć jako wolny człowiek.

R: Rozumiem. Dziękuję panu za rozmowę.

AT: Jak również dziękuję.



“Sekty. Realne zagrożenie” NY Times 12.08.1980
Zbliża się okres wakacyjny, czyli czas wzmożony aktywności wszelkich sekt i ruchów pseudoreligijnych. Najbardziej podatni na wpływy sekt są ludzie młodzi, którzy jeszcze nie wykształcili sobie swojego światopoglądu oraz ludzie niewykształceni i słabi psychicznie, podatni na manipulację. Sekty religijne pod płaszczykiem czy to ezoterycznych treści, czy to wielkich słów o samorozwoju duchowym, prowadzą agresywną politykę manipulacji i kłamstw mająca na celu uzależnić swoich wyznawców od guru i od samego ruchu. Nasz ekspert przedstawi państwu w kilku słowach najgroźniejsze obecnie ruchy i sekty.
(...)
“Wieże świadomości”
Bardzo groźna pseudoreligijna grupa. Jej założyciel i przywódca Alan Thompson głosi naukę samodoskonalenia, która mam być jedyną drogą do zbawienia. Ruch ten namawia swoich członków do porzucenia doczesnego świata i obecnego stylu życia na rzecz zamknięcia się w tzw. wieżach, czy też bastionach, które mają być jedynymi miejscami ocalenia, gdy nadejdzie apokalipsa. Wedle słów Thompsona apokalipsa trwa nieprzerwanie od początku tego wieku i teraz nasz świat jest areną wielkiej kosmicznej wojny.
Członkowie sekty, która niestety zyskuje coraz więcej zwolenników, werbują przede wszystkim w szkołach, na uczelniach oraz w domach prywatnych.


“Syn wiceprezydenta członkiem groźnej sekty” NY Times (zapowiedź serii artykułów) 04.09.1981
Groźna sekta rosnąca w ciągu ostatnich miesięcy w siłę, zyskuje coraz więcej argumentów do pełnej legalizacji. Na liście członków pojawia się coraz więcej znanych nazwisk. Nasze śledztwo ujawniło, że syn wiceprezydenta Mondale’a, Theodore jest już prawdopodobnie pełnoprawnym członkiem sekty.
Nasz dziennikarz z narażeniem życia szedł tropem syna prezydenta. Uczestniczył w licznych wykładach zarówno samego Alana Thompsona, guru sekty, jak i jego zastępców. Wszystko po to, aby potwierdzić, że ten pseudoreligijny ruch, którego działania wymierzone są w fundamenty naszego społecznego ładu, zyskuje poparcie coraz bardziej wpływowych osób w naszym kraju.
W serii naszych artykułów przedstawimy państwu wyniki tego śledztwa, dowody na próbę zatuszowania tego faktu przez FBI, jak i powiązania sekty z innymi wpływowymi ludźmi.
Nasze dziennikarska uczciwość każe nam w końcu zapytać, gdzie są nasze służby specjalne i czy pozwoleństwo na wykwit tego typu ruchów, nie jest największym grzechem naszego tolerancyjnego społeczeństwa.
Pierwszy artykuł już jutro w porannym wydaniu.



“FBI rozbija “Wieże świadomości”” - NY Times 11.03.1982
Po wielu latach przymykania oczu na przestępczą działalność sekty “Wieże świadomości” służby specjalne w końcu wzięły się do porządnej pracy. Długie śledztwo potwierdziło, że to członkowie sekty odpowiedzialni są zarówno za handel nowym, niezwykle niebezpiecznym, halucynogennym narkotykiem, jaki i porwania dzieci na terenie całego kraju.
Agenci FBI i funkcjonariusze policji wkroczyli w godzinach rannych do wszystkich budynków będących własnością sekty.
W wielu miejscach doszło do wymiany ognia i zażartej walki z członkami sekty. Największa bitwa rozegrała się w głównej siedzibie sekty na farmie w Teksasie, której właścicielem był założyciel grupy Alan Thompson.
W czasie strzelaniny śmierć poniosło kilku członków sekty, a rannych zostało kilku policjantów. Agenci FBI ujawnili podziemne więzienia w których przetrzymywano uprowadzone dzieci oraz profesjonalne laboratorium chemiczne, gdzie prawdopodobnie wytwarzano narkotyki.
W jednym z podziemnych sal znaleziono też zwłoki lidera sekty.
Na szczęście wszystkie uprowadzone dzieci były całe i zdrowe. Od razu oddano je w ręce lekarzy, którzy zajęli się ich zdrowiem fizycznym i psychicznym.
Wszyscy członkowie sekty zostali aresztowani i w więzieniu będę czekać na proces.
W ten oto sposób zakończyła się historia jednego z najgroźniejszych w ostatnich latach ruchu sekciarskiego w naszym kraju.


Zawartość koperty, jaką wręczył im Malvin poraziła całą trójkę. Musieli się teraz zastanowić o co w tym wszystkim chodzi i co powinni dalej zrobić.
Ten wieczór obfitował w wiele dziwnych i niepokojących zdarzeń i niestety jeszcze się nie skończył.
 
YellowKing jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172