Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-07-2013, 01:38   #1
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Autorski] Piekielni [Horror+18]

}-----{




Mgławica Zogg. 3956r








Dzień przed atakiem.





Liniowiec pasażerski EsexTurl 2054/23R. Dwudziesty czwarty tydzień lotu między galaktycznego. Lot między Urs a Zogg.






- Panie kapitanie sygnał SOS z Henisty UUS! – kontroler kursu powiadomił kapitana.






- Czy posiadają jakieś uszkodzenia? – zapytał kapitan odsuwając fotel stanowiskowy. Po czym podszedł do głównego monitora lokacji.






- Tak brak zasilania i rozdarty kadłub na wysokości chłodziw pierścieni słonecznych. Zgłaszają uszkodzenie przez meteoryty. Ośmiu rannych i stu dwudziestu załogantów w potrzebie. – odpowiedział zatroskanym głosem kontroler.






- Proszę uruchomić procedurę pomocy PS/124-3. – odpowiedział kapitan.




- Przygotować promy ratownicze. Zatrzymać główne silniki. Kurs bez zmian. Powiadomić pasażerów i ochronę. Przygotować zespoły medyczne i kuchnię by uszykowała ciepłe posiłki. Przygotować miejsce dla rozbitków. – wdrożył procedurę pod Kapitan. W między czasie podszedł do komputera wyświetlił dziennik rejsowy i zaczął odnotowywać. Po zakończeniu wysłał informację do SB.





Cała ewakuacja trwała osiem godzin. Kiedy wszyscy rozbitkowie byli na EsexTurl kapitan postanowił wysłać na zniszczony statek kilku specjalistów. Było ich około pięćdziesięciu. Mieli za zadanie zabezpieczenia okrętu i pozostania do czasu przybycia ekipy naprawczej.






Rozbitkowie rozprzestrzenili się po całym okręcie. Było to spowodowane ilością miejsc wolnych dla pasażerów. Noc minęła spokojnie na pozór. Rano okazało się że, brakuje niektórych załogantów. Maszynownia nie daje oznak życia a kilku przedstawicieli innych ras zaczęło zachowywać się agresywnie. Na początku były to przypadki zaczepek. Później zrobili się bardziej agresywni. Kapitan kazał nadać komunikat do bazy na Zogg o natychmiastową pomoc.






Wielkość okrętu spowodowała nie ogarnięcia intruza, który uwięził zakładników. Posiadał w władaniu maszynownie jak i pomieszczenia ewakuacyjne. Teleporty mogły przesłać bezpiecznie pasażerów i załogę w trzydziestu osobowych grupach. Niestety trzeba było je udostępnić grupom uderzeniowym by dostały się na statek. Poza tym musiało się to stać jak najszybciej agresywne rasy zaczęły przełamywać bariery ochronne i dostały się właśnie do pomieszczeń z teleportami.







Odprawa





- Jesteście tu bo jesteście stworzeni do zadań które przekraczają możliwości innych. Jesteście tu.. bo jesteście najlepsi! Każdy z was jest swoistym oddziałem! Każdy z was zginie by obronić naszą cywilizację i cywilizację potrzebujących! – Major stał na podeście kilka set metrów nad wami i przemawiał do was jakby był na balkonie swego pałacu a wy jego oddziałem rycerzy.




Ględził tak jeszcze chwilę, nim zapaleńcy, jakich was tu wielu, czekało aż skończy i da gwizdek do zabawy. Byli też w waszych szeregach tacy co mniej palili się do naciskania na spust a bardziej do negocjacji czy mentalnych rozgrywek. Nie koniecznie się zgadzały te dwa przeciwieństwa jednak każdy z was wykonywał rozkazy wyższego stopniem. To był nie odmowny wymóg, który musiał być spełniony by tu stać teraz. By w ogóle być w tych siłach antyterrorystycznych i anty agresywnych. By być w oddziałach „SASA”.





W każdym zadaniu zbroiliście się sami w pomieszczeniach wydających uzbrojenie. Wchodząc tam decydowaliście co wybieracie za broń. Od broni plazmowej, laserowej do działek miotających po wymyślną broń ultradźwiękową czy mrożącą.






Po uzbrojeniu się każdy z was zgłaszał się do swojej grupy. Każda grupa uderzeniowa liczyła po 30 osób. Odział nad którym mógł sprawować dowództwo Major, składał się po 150 osób czyli 5 grup. Standardowo. Jak i cała operacja. Wróg nieznany, ale to też u was norma, dlatego tylu was zostaje przesłanych.








Po odprawie






Udaliście się do pomieszczeń które wydawały broń. Prowadził tam korytarz. Podświetlenie korytarza było, przy podłodze i migało. Na suficie były co dwa metry lampki prostokątne z podświetlanymi tablicami. Wskazywały one które pomieszczenie jest aktualnie wolne. W ten sposób każdy dostawał sygnał gdzie ma się uzbroić. W pomieszczeniu był monitor i skaner siatkówki oka oraz ręki. Po zatwierdzeniu skaner zewnętrzny skanował wielkość i ciężar oraz witalność żołnierza, po czym podpowiadał jaką broń powinien zabrać by zoptymalizować ruchliwość i precyzję żołnierza. W ścianie był podajnik który wysuwał wielki podest z przygotowaną bronią. Obok wisiał kombinezon wspomagania który żołnierz zakładał na siebie.






Zbiórka była w pomieszczeniu teleportacyjnym. Było sześć pokoi które odpowiednio wpuszczały grupy i teleportowały je na pokład statku. Tym razem bezpośrednio na pokład jednostki która była w stanie potrzeby, czyli EsexTurl 2054/23R.









Teleportacja





Drzwi się rozsunęły. Za nimi znajdowało się wielkie owalne pomieszczenie z dużym szklanym okręgiem w centrum sali. To właśnie środek teleportu. Po prawej stronie, nieco wyżej w szklanym pomieszczeniu znajdowała się sterownia która ustalała parametry przesyłania. Cała grupa wchodziła na raz i była wysyłana całą grupą. Czas zniknięcia widzialnego niecałe 5 sekund. Czas przesłania 2 minuty. Czas pojawienia się w teleporcie docelowym 2minuty i 6 sekund. Po tym czasie pierwsza grupa znalazła się na EsexTurl.






Atak





Po dostaniu się na pokład, pomieszczenie z teleportami docelowymi na EsexTurl, było pełne ludzi jak i przedstawicieli różnych ras. Patrząc na wprost kilku ochroniarzy odpierało atak czterech agresywnych jednostek rasy Stepch. Rasa ta wywodziła się z mgławicy Zolg. Wiadomo było że zazwyczaj byli spokojni i nie groźni. Więc widząc ich w takiej postaci, postaci agresywnej było zadziwiającym widokiem. Rasa ta była wysoka około 5 metrów i ich przedstawiciele ważyli od 2 do 4 Ton. Jeden z nich mógłby rozgromić całą grup ludzi.


Po lewej stronie Psychotyk, dusił jednego Stepch-a. Tuż za nim dalej w głębi Balasy, jedyna rasa agresywna, zazwyczaj, walczyła z nieznanym gatunkiem obcych. Balasy to gatunek agresywny podobny do człowieka posiadający sześć rąk i dwie nogi. Była wyższa od człowieka. Wzrost przedstawiciela był od 2 do 3 metrów. Przeważnie bardzo silni i gibcy. Potrafią skakać wysoko. Widzą w ciemności i posiadają jad pod paznokciami. Ich skóra jest pokryta plecionką żyłek w której płynie właśnie zabójczy jad.

Nieznany gatunek był dziwny. Posiadał dwie ręce i dwie nogi ale miał dwie głowy. Były jakby zrośnięte w miejscach gdzie u człowieka są uszy. Z tej odległości skaner nie mógł wyodrębnić dokładnie sylwetki. Jedno jest pewne, bez problemu rzucały Balasem o ścianę i to dość energicznie co mówiło o niewiarygodnej sile. Po lewej stronie stały Opiekuny. Ten gatunek był tak nazwany dlatego że był strasznie opiekuńcze i nigdy nie robiły nikomu krzywdy. Potrafią wniknąć w umysł i to była ich broń by uciekać od przemocy. Namawiały do rozmów a nie do walki. Tu znów w dziwnych okolicznościach jak na rasę która nigdy nie trzymała śmiercionośnej broni w swych makowatych odnóżach i odwłokach. Chodzą na odnóżach coś jak ośmiornica z ślimakiem razem wzięte. Przez co powolne. Te osobniki było ich osiem trzymały broń i strzelały najpierw w stronę ochrony a potem w stronę teleportu.







Grupa I





NPC:




Dowódca strzelec wyborowy - Grupy John Steel 01/09




Saper - Terry Comodo 00/97




Negocjator - Merry Chof 01/45




Tłumacz - Demy Seet 00/67


Medyk - Samanta Deep 00/112



Szeregowiec:




Harry Stemp, 00/34


Tomy See, 00/39

Lee West, /00/87

Katty , 00/08

Wes K. Collins, 00/56

Clarence S. Helmuth, 00/71

Roland M. Murray, 00/94

Charley M. Snead, 00/29

Jeremy W. Gardner, 00/21

Randy J. Goolsby, 00/20

John J. Rumble, 00/88

Ronald R. Odom, 00/44

Eric D. Oliver, 00/232

John J. Warren, 00/90

Tommy D. Olsen, 00/46

Andres K. Riordan, 00/08

Gregory N. Nelson, 00/05

Morgan V. Carlton, 00/31

Jody S. Mott,00/19




Gracze - I Grupa:





Podporucznik - Frank „Seth" Cartwright - Nr jednostki 00/98 (Karabin Plazmowy MZ 102 z nabojami podciśnieniowymi z zasobnika pod lufą)




Snajper - Regal Riese Nr jednostki 00/11 (Broń drążąca KZK 203 naboje COK i KKS do eksplozji)




Adwokat Nr jednostki 01/24 (Działko protonowe EKT 6200, Elektrody WZW k8 x 4 MikroTon)








Na Pokładzie







Wszystko działo się szybko i energicznie. Dowódca kazał osłaniać teleport, by następne grupy mogły przejść. Rozkaz był jasny:




- osłaniać teleport i likwidować agresywne jednostki. Trzymać linię obrony. – Dowódca wyskoczył z teleportu i od razu zdjął jednego z agresywnych „Opiekunów”.


Dostał prosto w klatkę piersiową a przynajmniej na takiej wysokości. Pisk był niemiłosierny i ciężko było utrzymać broń. Z Opiekuna tryskała maź która cuchnęła niemiłosiernie. Piekła w gardło i nozdrza. Wtedy też usłyszeliście.



- Na co czekacie zamykać hełmy, przechodzimy na wewnętrzny. – Każdy kto walczył nie pierwszy raz wiedział o co chodzi.


Hełmy uszczelnić i włączyć saturację oddechu na bitewny oraz wewnętrzny komunikator. Wtedy włączał się wyświetlacz na szybce hełmu. Oprócz wyświetlania parametrów życiowych w środku kombinezonu, pokazywał wszystkie wytyczne gdzie wróg gdzie swój lub cywil. Niestety wszystko na raz tworzyło wielki chaos na wyświetlaczu. Dla żółtodziobów było to nie do opanowania. Dla starych weteranów to był nieodzowny sprzymierzeniec. To badziewie wyświetlało wszystko co było przydatne. Obliczenia trajektorii lotu pocisków, do obliczenia przypuszczalnych szans na przeżycie. Nawet strzelając w zbiornik elektromagnetyczny tuż przed sobą. Chodź do tego nie trzeba było obliczeń bo na pewno wychodziło zero szans.



- Rozproszyć się baby jedne bo nas utłuką. Formacja sześć i to migiem. – Dowódca wiedział co robi.


Ta formacja sprawiała że rozdzielaliśmy się na pięć grup po sześciu w każdej i jeden osłaniał drugiego i tak nawzajem w okręgu. Okrąg nie był zbity lecz rozciągnięty ale tak by nie utworzyć ognia krzyżowego. Dobre właśnie w małych pomieszczeniach bez osłon za którymi można się schować.





Sytuacja Obronna




Czas płynął i to było dobrze bo za parę minut znów będzie przetransportowany następny oddział. Trzeba pozbyć się, tylko stąd agresywnych jednostek. Jest wiele możliwości tylko ustalić kto wróg a kto w potrzebie. By to zrobić, trzeba mieć czas na zastanowienie, którego nie było, bo stale ktoś atakował kogoś. Niektórzy z grupy położyli się plackiem aktywując tarcze by mieć zza czego strzelać. By ją aktywować trzeba uklęknąć bądź się położyć. Inaczej wróg strzela w nogi.




Światła zaczęły przygasać. Zapewne pomieszczenie utrzymywane na zasilaniu awaryjnym ewakuacyjnym. Więc przy przybyciu następnej grupy, na pewno rozkaz się zmieni, na odbicie generatorów zasilania głównego, tego pomieszczenia.









}-----{




 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 06-07-2013 o 02:10.
Nasty jest offline  
Stary 08-07-2013, 14:10   #2
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Seth robił pompki mając nogi oparte o pryczę. W ciasnej celi nie było wystarczająco miejsca na inne ćwiczenia, ale żołnierz postanowił mimo wszystko dbać o kondycję. W końcu, nie wiadomo ile będzie tu siedział.
- Wstawaj, świeżak! Rusz dupę i podejdź pod kraty – klawisz przerwał Frankowi serię. Aresztant podniósł się z ziemi. Kiedy stał był prawie głowę wyższy od klawisza, jednak ten widocznie lubił pozować na ważną figurę i kogoś, kogo należy szanować. - A teraz, świeżak, wystaw rączki przez otwór w kracie. Tylko spokojnie. No, świetnie – zapiął energokajdany na nadgarstkach Franka, a następnie w asyście dwóch strażników odprowadził go do pokoju przesłuchań. W środku siedziała kobieta w średnim wieku. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na związaną z armią. – Witam panie Cartwright. Jestem Julia Jones z działu transferów zasobów ludzkich. Mam nadzieję, że dobrze tu pana traktują. Słyszałam, że kilku osadzonych pana zaatakowało i z uwagi na bezpieczeństwo została panu przydzielona osobna cela.
- Naczelnik nie dał mi osobnej celi, aby chronić mnie przed innymi osadzonymi, ale żeby bronić innych osadzonych przede mną. Co jakiś czas kilku idiotów próbowało się przekonać, czy mogą pokonać członka sił specjalnych. No cóż, nie mogli.
- Panie…
- Frank. Proszę mi mówić Frank.
- Frank, z powodu łamania regulaminu, w szczególności artykułu 134, zostaniesz oddelegowany z obecnego plutonu i przeniesiony do Mgławicy Zogg. Ze względu na wzorową służbę, utrzymasz swój stopień.

Seth nie odpowiedział. Zdusił w sobie wściekłość. –Jestem wolny? –Tak. Żołnierz podniósł się z krzesła i ruszył do drzwi. – Frank, naprawdę mi przykro. To decyzja „góry”, ja musiałam tylko podpisać dokumenty.

Drzwi do pomieszczenia wydającego broń otworzyły się bezszelestnie. Na ścianie wisiał klasyczny kombinezon a na stojaku spoczywał karabin plazmowy. Szkoda, że pomimo udzielenia kwatermistrzowi informacji o posiadanym wcześniej sprzęcie, Seth nie mógł go zabrać a musiał się posłużyć nowym. Po założeniu kombinezonu sprawdził jego funkcje. Działały bez zarzutu. Na szybce hełmu wyświetlały się wszystkie informacje o otoczeniu, co dla żółtodziobów zwykle było utrapieniem. Pierwszą rzeczą, której się uczyli, to jakie opcje należy wyłączyć, gdyż są niepotrzebne, albo źle działają. Frank przejrzał menu taktyczne i odznaczył nieistotne opcje. Ilość informacji na szybce hełmu zmniejszyła się trzykrotnie. Uporawszy się z kombinezonem sięgnął po broń. Nie był to jego stary karabin, ale ten też był doskonały. Na stojaku zauważył mały prezent od szefa aprowizacji – celowniki o które prosił. Będzie musiał mu za to podziękować.

Teleportacja nigdy nie jest przyjemna. Ciało rozpada się na atomy, jest zamieniane na energię, a następnie, jak gdyby nigdy nic, scala się w zupełnie innym miejscu, powodując u podróżującego silne mrowienie całego ciała. Seth błyskawicznie rozeznał się w sytuacji. Na rozkaz uszczelnił kombinezon i przeszedł na wewnętrzny. Następnie krzyknął do swoich ludzi: - Jedynka, dwójka i trójka – zasłona z tarcz. Reszta – strzelać w opiekunów. Trzech żołnierzy przygotowało tarcze energetyczne a pozostali przyklęknęli za nimi i zaczęli krótkimi seriami eliminować obcych, którzy zagrażali zarówno żołnierzom jak i teleportowi. Po skończeniu zabawy z opiekunami, trzeba było się zająć stephami, którzy atakowali ochroniarzy - ograniczenie strat w ludziach zawsze było dobrym pomysłem. Frank miał ustawiony karabin na trzypociskowe serie. Celował w głowotułów obcych, aby zadać jak najwięcej obrażeń wrażliwym organom. Zielona plamka celownika błyskawicznie przesuwała się od przeciwnika do przeciwnika, aby chwilę później zostać zastąpioną czarnym, wypalonym przez plazmę otworem w ciele.
Seth rozejrzał się po polu bitwy. Po dzierżących lasery opiekunach, największym zagrożeniem byli ogromni stephowie. Skaczące, sześciorękie balasy nie mogły wiele zrobić opancerzonemu żołnierzowi, ale ich jadowe pazury mogły spowodować poważne straty w załodze statku. Powinni więc zostać wyeliminowani zaraz po olbrzymach. O ile nieznana, dwugłowa rasa nie wykaże żadnych nadzwyczajnie niebezpiecznych umiejętności, powinni zostać wyeliminowani na końcu. – Chłopaki, przez teleport zaraz przejdzie kolejna grupa. Trzeba będzie im zrobić trochę miejsca. Przygotować się do przemieszczenia! -zawczasu poinformował ludzi o przewidywanych ruchach. Po przybyciu kolejnych żołnierzy, eliminacja zagrożenia powinna pójść bez większych problemów.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 13-07-2013 o 21:35.
Azrael1022 jest offline  
Stary 10-07-2013, 21:54   #3
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Mia trzymała w zębach gumkę, podczas gdy dłońmi usiłowała zebrać włosy, które zaraz związała niedbale. Żadnej finezji, czy ozdób, które podkreślałyby jej kobiecość. Była żołnierzem, myślała jak żołnierz i zachowywała się, jak żołnierz, nieważne co myśleli i mówili o niej jej kompani. Dorównywała im, dobrze o tym wiedziała, podobnie jak oni. Kobieta założyła kombinezon, sprawdzając jego funkcje. Wszystko w porządku. Na szybce hełmu pojawiła się masa informacji, które zaczęły zalewać ją ogromem niepotrzebnych wiadomości. Wyłączyła parę funkcji, które uznała za mniej przydatne, licząc na to, że nie były one z tych „pochmurna pogoda uchroni cie przez odstrzeleniem łba”. Wszystko okaże się na miejscu.

Teleportacja. Dziwne zjawisko, w którym twoje ciało rozpada się na atomy i pojawia się w innym miejscu, pozostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne mrowienie i krótki dyskomfort psychiczny. Mia zawsze miała mieszane uczucia co do teleportu. Zawsze mógł go trafić szlak i człowiek lądował tam gdzie nie trzeba, albo jeszcze gorzej. W 2 minuty i 6 sekund człowiek był gdzie indziej. Wszelkie wątpliwości kobieta trzymała jednak dla siebie, po drugiej stronie czekało na nią parę głów do odstrzelenia i teraz tylko to się liczyło.

Sytuacja w pomieszczeniu z teleportami docelowymi na EsexTurl była mówiąc krótko… niecodzienna. Masa ludzi i walczące między sobą i z sobą rasy, które uchodziły za niegroźne, a do tego obecność nieznanego gatunku. Panował istny chaos, a oni mieli nad nim zapanować. Kobieta słysząc rozkaz, wykonała go natychmiast, uszczelniając kombinezon i przechodząc na wewnętrzny. Spowodowało to ponowne zalanie szybki hełmu informacjami o parametrach życiowych, a także innymi niezbędnymi wytycznymi.

Mia wykonała rozkaz wydany przez dowódcę, wiedząc, że jedynie dyscyplina i posłuszeństwo pozwoli im na opanowanie tego bajzlu. Kobieta uklęknąwszy aktywowała tarczę, by móc mieć za czym się chronić.
Tłumacze i negocjatorzy będą mieli ręce pełne roboty, jeżeli mieli zapanować nad sytuacją, bez wymordowywania niemal wszystkich w pomieszczeniu. Ciekawiło ją w jaki sposób zamierzali porozumieć się z obcą rasą. To stanowiło nie lada wyzwanie.
 
Neride jest offline  
Stary 11-07-2013, 18:26   #4
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Jonathan leżał na łóżku z przymkniętymi oczami. Wracał wspomnieniami do czasu kiedy całe jego życie wywróciło się do góry nogami. W pokoju panował półmrok. Zerwał się łapczywie z łóżka na równe nogi nerwowo sięgając za skórzany kaftan po piersiówkę. Miał ją zawsze przy sobie. Uważał ją nie tylko za przynoszącą szczęście ale również kojącą rzecz jasna skołatane nerwy. Wziął duży łyk krzywiąc się niemiłosiernie...

- To już nie smakuje jak kiedyś - skwitował z grymasem na twarzy.

Podszedł do szafki i wyjął z niej całe oporządzenie, które będzie mu potrzebne. Wśród rzeczy poszukiwał tego co będzie mógł wykorzystać najlepiej. Nie szukał od razu broni bo wiedział dobrze, że to nie jego profesja. W końcu znalazł apteczkę, po czym otworzył ją szybkim ruchem

- Co my tu mamy...Indywidualny pakiet radioochronny, opatrunek osobisty,
oxyterracyna, dolargan...


Wymieniał po kolei rzeczy znajdujące się w apteczce. Wyglądało na to, że wszystko co potrzebne do "łatania" rannych znajduje się w jego rękach. Odstawił apteczkę, podszedł do drzwi uchylając je lekko. Chciał się przekonać jaka panuje atmosfera. Patrzył na żołnierzy i widział w ich zachowaniu niepokój, może nawet coś więcej. Nie napawało go to optymizmem, biorąc pod uwagę, że to co miał zrobić to zupełna nowość w jego życiu. Znów sięgnął po piersiówkę biorąc łyk

- Co innego łatać ludzi na wygodnym stoliczku operacyjnym a co innego na cholernym polu walki

Z braku towarzysza rozmów, mówił do siebie a jego najlepszym przyjacielem w tym czasie była piersiówka. Włożył powoli kombinezon oraz hełm. Przechodząc szkolenie podstawowe wiedział dobrze, że nie opanował wszystkich funkcji nowinek technologicznych, które miał na sobie. Złapał za apteczkę i wyszedł na zewnątrz w stronę teleportu. Nie miał pojęcia jak poradzi sobie w warunkach stresu bojowego. W swojej praktyce widział już wiele rzeczy. Ale to mogło nie wystarczyć. Szedł powoli rozglądając się po pomieszczeniu, najbardziej jednak po twarzach ludzi, którzy oczekiwali na wejście do teleportu. Byli dobrze uzbrojeni. Twarz ledwo dostrzegalna spoza hełmu nie dawała żadnych wskazówek co do nastroju. Czekał cierpliwie patrząc przed siebie. Nigdy nie był poddany teleportacji. Znał w teorii funkcjonowanie tego zjawiska ale nie miał okazji go posmakować. Zbliżał się w kolejce coraz bliżej do teleportu, nowej sytuacji, w której zaraz się znajdzie.

- Następny, następny

Głos dowódcy rozbrzmiewał jak dzwon. Jonathan zamknął oczy...Szelest w głowie...Tłumione dźwięki...Po czym huk! Zerwał się szybko rozglądając na wszystkie strony. Chaos, krzyki, rozkazy. Był całkowicie zdezorientowany, ściskał swoją broń - apteczkę. Z daleka zobaczył ciężko opancerzonego człowieka, który do niego machał.

- K**** pewnie to dowódca - wykrzyczał nerwowo.

Nie zastanawiając się dłużej pobiegł w jego stronę...
 

Ostatnio edytowane przez zelator89 : 13-07-2013 o 11:15.
zelator89 jest offline  
Stary 12-07-2013, 01:32   #5
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Samotny mężczyzna leżał na strzelnicy ze swym wiernym towarzyszem. Karabinem drążącym KZK 203, przez snajperów pieszczotliwie nazywana ''Kazek''BUM! Rozległ się huk a ogień strzelił z lufy. BUM! Kolejny strzał. Snajper na kończu broni był zimny tak jak metal z którego wykonano broń, choć ten drugi nagrzewał się z każdym strzałem, snajper pozostawał niezmienny. BUM! Kolejny strzał. Ciemne oczy Regala patrzały przez prosty celownik, na końcu lufy muszka akurat ustawiła się na celu. BUM! Przeładowanie naboju. Magazynek mieścił dziesięć naboi a Regal wystrzelił na razie tylko osiem. Snajper liczył naboje. To była podstawa. Jeśli nie wiesz ile już wystrzeliłeś, nie wiesz kiedy przeładować. Niby proste i oczywiste ale niektórzy o tym zapominali. BUM! Dziewiąty nabój sięgnął celu, nie w dziesiatkę ale nie w nią celował. BUM ostania kula opuściła lufę. Regal odpiął magazynek i przeładował broń. Ostatnia łuska wyleciałą na podłogę. Riese złożył broń. Nie trwało to długo gdy wiedziało się co robić, no i robiło się to przez większość życia. Snajper wstał i wcisnął guzik wyświetlajacy wyniki.
-58% skuteczności. - Ogłosił komputer.
Regal wcisnął guzik ''Wydruk'' i czekał chwilę aż maszyna upora się z rządaniem. Mimo że był 39 wiek to drukarki nadal były upierdliwym sprzętem i często się buntowały. Na szczęście nigdy nie doszło do buntu maszyn, przynajmniej nie drukarek. Regal uśmiechnął się do siebie na myśl o strzelaniu do krwiżerczych drukarek z kosmosu.
Wreszcie maszyna uporała się z wydrukiem. Regal chwycił plastikową kartę w rękę i obejrzał wyniki.

- 58% skuteczności moja dupa. - Riese powiedział patrząc na tarczę przez moment a następnie wyrzucił ją do utylizatora. - Zakończ symulacje. Regal rozkazał głównemu komputerowi kierującemu strzelnicą i wyszedł.
Za nim mały robo-służący wział się do sprzątania łusek.

Riese właśnie szedł do kantyny, zawszę odczuwał głód po treningu z bronią, bez broni też, gdy zawył alarm.
- Co znowu za cholera? Zapytał ale nikt mu nie odpowiedział na pustym, rozświetlonym czerwonym, pulsującym światłem korytarzu.
Regal ruszył do zbrojowni. Pomieszczenie to było, no cóż, piękne. Najnowsze rodzaje broni wisiały na ścianach. Na każdego czekał własny kombinezon a starsze rodzaje broni znajdowały się w skrzyniach pancernych na końcu pomieszczenia.
Regal spojrzał na kwatermistrza który przeglądał hologram ''Dziennika Galaktycznego.''
- Nadal czytasz ten szmatławiec mistrzu? - Zapytał zaczepnie.
kwatermistrz nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko.
- Poproszę dwójeczkę. Może wezmę jeszcze sałatkę i zestaw piąty. - Regal kontynuował opierając się o ladę obydwoma łokciami a brodę opierając na dłoniach.
- Cholera Riese. - Kwatermistrz w końcu się odezwał. - Mówił ci już ktoś że jesteś walnięty?
- Mniejwięcej raz na tydzień ale staram się nie słuchać głosów w mojej głowie. - Snajper uśmiechnął się ponownie po czym ruszył wybierać sobie sprzęt.
Cieżki pancerz Mjolnir V. Kazik z zapasem naboi. Dwa lekkie pistolety maszynowe firmy Aesagi Corp. oraz dwa cieżkie pistolety od Sol Industries.
- To chyba tyle. - Regal rzuciał do kwatermistrza wychodząc.
- Idziesz na wojne synu? - Zapytał kwatermistrz.
- Tam zawsze jest wojna. - Do tej pory uśmiechnięty snajper odpowiedział z poważną miną.

Regal wszedł do komory teleportacyjnej, była już prawie pełna.
Niektórzy mówili że teleportacja była dla nich nieprzyjemna. Regal lubił tą przejażdzkę. Dreszczyk emocji i myśl że twój łeb może wylądować w innym miejscu galaktyki niż twoja dupa. ''Najlepsza jazda w życiu.''
Riese miał już na sobie zbroje a KZK spoczywał pewnie w jego dłoni. Po teleportacji wszystko może się zdarzyć, trzeba być gotowym.
Regal ustawił się w okręgu. Dowódca zebrał ich razem. To było głupotą. Regal już wcześniej podzielił by ich na oddziały ale nie on tu dowodził.
''Przynajmniej dziesięciu padnie nim przybędzie druga grupa.'' Pomyślał i przygotował się do telportacji. Regal przykucnał na jednym kolanie.
Teleport zahuczał i zaświecił. Regal wiedział że za dosłowną sekundę będzie kilkaset lat świetlnych od bazy. Riese pomyślał o przyłożeniu lunety do oka. Wysłał impuls z mózgu do ręki ale teleport przeniusł go szybciej niż jego ciało mogło się poruszyć.

Na pokładzie statku Regal już wycelował i wystrzelił prosto w głowę jednego z Opekunów. Jego łeb wybuch, choć Riese nie był pewien czy obcy też mieli tam mózgi i czy można to nazwać głową. Regal nie czekał na rozkazy dowódcy. Przemieścił się do pierwszej dostępniej osłony.
''Pieprzyć tych frajerów.''
I wystrzelił w rękę jednego z Setepów który właśnie chwycił Balasa i chciał mu wyrwać ręcę. Strzał oderwał Setepowi ramię. Regal przeładował nabój po czym ponownie strzelił do Opiekuna.
Regal kontynuował ostrzał psycho-obcych jako że uważał ich na najgorze zagrożenie.
''Umiecie czytać w myślach? To przeczytajcie to!'' Regal wyobraził sobie jak strzela w jednego z obcych po prawej, w jego brzuch, w miedzy czasie strzelił w głowę tego po lewej.
- Uwielbiam zapach mózgów o poranku.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 13-07-2013, 16:42   #6
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
W pomieszczeniach sypialnych jak zwykle podśmiewano się z jakiegoś świeżaka, taki rytuał. Najpierw się z ciebie śmieją później dbają o twoje dupsko jak o własne.
-Zostawcie go.
-O panowie Adwokat wpadł koniec zabawy. -Rzucił prześmiewczo jeden z bardziej doświadczonych żołnierzy
-Tak w ogóle to czemu zawsze się za wszystkich wstawiasz? Dobrze wiemy że z ciebie nie jest taki przyjemniaczek, a mimo wszystko każdemu starasz się pomóc.-Dodał po chwili zastanowienia
-To długa historia, zresztą to że mogę czasem kogoś złoić po ryju nie znaczy że nie mam ani krzty empatii. A poza tym nigdy nie wchodzę w prywatne konflikty ani nie wstawiam się za kogoś kto nie ma racji. Taki kodeks. -Odpowiedział z ironicznym uśmiechem.
-Ta obrońca niewinnych i uciemiężonych. -Nie zdążył powiedzieć nic więcej gdy jeden z poruczników przerwał rozmowę.
-Panienki ruchy na odprawę mamy robotę do zrobienia

Odprawa i po odprawie, rutynowe gadanie po czym do zbrojowni. W pokoju wisiał kombinezon a komputer wypluł dobrze znane działko protonowe EKT 6200 i parę elektron. Teraz zbiórka pod teleportem, John zawsze lubił teleportacje przez te parę minut nie być sobą w ogóle nie być ciałem. Rozpad na kawałki i minuty podróży jako atom, może być odprężające przed zgiełkiem bitwy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GyGgz-Jm2dQ[/MEDIA]

Po wylądowaniu na EsexTurl od razu przeszli na tryb wewnętrzny, informacje zalały ekran a oddech nie był zatruwany odorem mazi Opiekuna. Chwile zajmowało przyzwyczajenie do tych wszystkich informacji. Lecz jak na speca od techniki przystało radził sobie z tym lepiej niż dobrze, co więcej miał kilka dodatkowych informacji czysto zawodowo-technicznych.

Pole bitwy nie było niczym nowym, bywał już w takich sytuacjach i nie miał zamiaru załamywać rąk jak jakiś świeżak, jednak działanie potrzebowało rozwagi i dobrze obranej strategii nie tylko doświadczenia.
Ustawił się za jednym z kompanów który rozstawił tarcze, i otworzył ogień w stronę największych kosmitów bydlaków nazywanych Stepch'ami, następnym celem na pewno będą Balasy ich jad mógł narobić sporo problemów. Podczas całego zamieszania ciągle próbował skalibrować skaner na nieznanym gatunku, jakiekolwiek informacje były by przydatne.
Lecz przede wszystkim skupiał się na ferworze walki, w całym tym zgiełku starał się być celnym i skutecznym.
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.

Ostatnio edytowane przez Spaiker : 13-07-2013 o 16:52.
Spaiker jest offline  
Stary 13-07-2013, 19:15   #7
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Doczytała rozdział do końca, po czym zamknęła książkę, czule przetarła okładkę i odłożyła lekturę na nocny stolik tuż obok jej przy pryczy. Już prawie dwa tysiące lat temu przepowiadano papierowi rychłe odejście w zapomnienie, ale nigdy do tego nie doszło. Oczywiście, datapady czy elektroniczne czytniki wiodły prym, ale nic nie mogło zastąpić zapachu przekładanych w zaciekawieniu stronic.
Elisabeth przeciągnęła się leniwie i wstawszy z posłania, poprawiła fałdy na pościeli. Zapowiadał się spokojny dzień, mogła wreszcie odpocząć po kilku dniach wytężonej pracy podczas wizyty przedstawicieli rasy opiekunów. Otworzyła szafkę i właśnie muskała przed lustrem pomadką ochronną górną wargę, gdy do jej pokoju bez zapowiedzi wtargnął nieznany jej sierżant. Zaczął bez ogródek, nie zważając na jej rozwarte w zdziwieniu usta i wybałuszone oczy:
- Pani porucznik, jest pani pilnie wzywana na akcję.
Beth z samego tonu mogła wyczytać, że nie chodzi o rutynowe zadanie, a właściwie o nic, do czego była przyzwyczajona. Mina mężczyzny tylko ją w tym upewniała. Nie mogła darować sobie pytania, które wypowiedziała jakby z automatu:
- A co z porucznikiem Stevensonem? – To właśnie on zajmował się takimi sprawami. Był żołnierzem z krwi i kości, zaprawionym w boju. Kule – czy laserowe wiązki – świszczące nad uchem nie były jej działką, a dziwne kłucie w żołądku było znakiem, że właśnie tego należy się spodziewać.
- Wiem tylko, że to panią mam przyprowadzić i to czym prędzej – w głos podoficera wdarła się lekka irytacja, dając jej do zrozumienia, że lepiej będzie nie przedłużać bezczynności. Trzasnęła drzwiami szafki i poszła razem z mężczyzną.

Nie zdążyła na całą odprawę. Widocznie decyzja o jej udziale w akcji była podjęta w ostatniej chwili, co było o tyle niepokojące, że tak naprawdę nie miała pojęcia, co się dzieje. W ogóle musiało to być jakieś nieporozumienie, ale wszelkie próby uświadomienia o tym otaczających ją ludzi spełzały na panewce. W końcu musiała pogodzić się z myślą, „że rozkaz to rozkaz”, a broń wydana jej w zbrojowni jest jak najbardziej przeznaczona dla niej.
- Potrafi pani z tego strzelać? – zagadnął żołnierz po jej lewej z nieukrywanym rozbawieniem obserwując jej zakłopotanie.
- Na ćwiczeniach szło mi całkiem nieźle – stwierdziła lakonicznie.
Po chwili dobiegł ją śmiech, a jawna kpina w słowach mężczyzny dotknęła ją do żywego.
- Czyli nic pani o tym nie wie – powiedział, szczerząc się, jej rozmówca.
- A ty, szeregowy, najwyraźniej nie wiesz nic o tym, jak należy się zwracać do oficera – zniżając głos wwierciła surowe spojrzenie w żołnierza. Ten w odpowiedzi wzruszył tylko obojętnie ramionami i odszedł z uśmiechem jak gdyby nigdy nic.
Ktoś położył jej dłoń na ramieniu i Beth nieomal podskoczyła z zaskoczenia. Odwróciła się i spostrzegła tego samego sierżanta, który nawiedził ją w pokoju.
- Kolej na pani grupę, pani porucznik – oznajmił poważnym tonem.

To, co ukazało się jej oczom po teleportowaniu się na pokład, przebiło wszelkie oczekiwania. Minęła dłuższa chwila, nim ochłonęła na tyle, by wykonać rutynowe czynności, wpajane jej na szkoleniu. Kucnęła, włączyła tarczę i zamknęła hełm. Została zaatakowana masą informacji, która wyświetliła się tuż przed jej oczami, wprowadzając tylko jeszcze większy mętlik w jej głowie. Oczywiście nauka obejmowała również i to zagadnienie, ale miało ono marginalne znaczenie dla kogoś, kto większość czasu spędzał za biurkiem lub wystrojony w mundur galowy.
- Weź się w garść, weź się w garść, weź się w garść – powtarzała szeptem sama do siebie. Wciągnęła głęboko powietrze do płuc i powoli wypuściła. Wreszcie poczuła w sobie gotowość do oceny sytuacji. Rozejrzała się…
Tutaj wszystko wyglądało spokojnie, ale wiedziała, że poprzednia grupa trafiła na zgoła odmienny widok. A skoro tak, to co ona tu, do cholery, robiła? Przecież podobno była to zwykła rzeź. Z kim ona miała tu rozmawiać, skoro każdy napadał każdego i nawet opiekunowie zamienili się w jakieś krwiożercze potwory?
„Co tu się dzieje?” – pytała samą siebie, odczuwając narastające przerażenie. Nie chodziło tylko o możliwość zostania ranną lub zabitą. Była w końcu chroniona, otaczali ją zawodowcy. Nie chodziło też o to, że brak jej umiejętności, bo jej zadaniem nie było przecież strzelać. Problem leżał w tym, że póki co nie widziała dla siebie w tym wszystkim miejsca, czuła się bezużyteczna i zagubiona, bo wszakże to była jakaś krwawa farsa. Kiedy jednak się zastanowiła, dotarło do niej, że znalazła się tu być może dlatego, że była specjalistką od języków wszystkich zgromadzonych tu ras, co nie zdarzało się często. Zaraz… jeden rodzaj obcego widziany był tu po raz pierwszy… Serce znów zaczęło jej szybciej bić. Najgorsze z tego wszystkiego było przeczucie, że natrafiła na ciszę przed burzą.
Siłą rzeczy musiała porozmawiać z negocjatorem. Tak, on był teraz najlepszą opcją – nie dość, że powinni ze sobą ściśle współpracować, to jeszcze dowódca na pewno nie miał teraz dla niej czasu. A ona bardzo, bardzo potrzebowała teraz drugiego człowieka. Obejrzała się w poszukiwaniu. Komunikator był oczywiście podstawowym narzędziem do wykorzystania w tej chwili, ale kontakt wzrokowy stanowił dla niej wyjątkowo ważny element. Jednak teraz musiała być przede wszystkim ostrożna i trzymać się wytycznych dowódcy.
 

Ostatnio edytowane przez Ali : 19-07-2013 o 15:21. Powód: dostosowanie do poniższego postu mg
Ali jest offline  
Stary 18-07-2013, 23:14   #8
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie

}-----{



Grupa I

NPC:

Dowódca strzelec wyborowy Grupy John Steel 01/09
Saper Terry Comodo 00/97
Negocjator Merry Chof 01/45
Tłumacz Demy Seet 00/67

Medyk: Samanta Deep 00/112

Szeregowiec:

Harry Stemp, 00/34

Tomy See, 00/39

Lee West, /00/87

Katty , 00/08

Wes K. Collins, 00/56

Clarence S. Helmuth, 00/71

Roland M. Murray, 00/94

Charley M. Snead, 00/29

Jeremy W. Gardner, 00/21

Randy J. Goolsby, 00/20

John J. Rumble, 00/88

Ronald R. Odom, 00/44

Eric D. Oliver, 00/232

John J. Warren, 00/90

Tommy D. Olsen, 00/46

Andres K. Riordan, 00/08

Gregory N. Nelson, 00/05

Morgan V. Carlton, 00/31

Jody S. Mott,00/19

Gracze I Grupa:

Podporucznik Frank „Seth" Cartwright Nr jednostki 00/98 (Karabin Plazmowy MZ 102 z nabojami podciśnieniowymi z zasobnika pod lufą)

Snajper Regal Riese Nr jednostki 00/11 (Broń drążąca KZK 203 naboje COK i KKS do eksplozji)

John "Adwokat" Cade Nr jednostki 01/24 (Działko protonowe EKT 6200, Elektrody WZW k8 x 4 MikroTon)


Grupa I

Zanim grupa uderzeniowa zdołała rozgromić walczących przybywało. Niestety walczących obcych ras. O ile z „Opiekunami” poszło gładko. Padały jak tarcze strzelnicze tak z Balasami i Stepchami było gorzej. Coraz więcej jednostek przybywało. Po chwili wybuch gdzieś po za pomieszczeniem teleportu przyćmił na chwilę światła jak i zgrzyt oręża. Dowódca postanowił przegrupować oddział. Na trzy mniejsze. Kilku miało pozostać i dołączyć do drugiej grupy kilku miało iść z dowódcą a reszta z pozostałych, miało dostać się do sterówki.

W miedzy czasie co chwilę ktoś ginął. Balasy zaczęły się wycofywać a ochroniarze spychali w raz z kilkoma wojskowymi Stepchy do pomieszczeń filtracyjnych. Powoli pomieszczenie zaczynało pustoszeć z wrogich jednostek. Pytanie czy podział był dobrym pomysłem.

Frank „Seth" Cartwright

Zostałeś przydzielony do grupki która miała iść do sterówki. Twoja grupa to:
Saper Terry Comodo 00/97
Negocjator Merry Chof 01/45
Tłumacz Demy Seet 00/67

Medyk: Samanta Deep 00/112

Harry Stemp, 00/34

Tomy See, 00/39

Sterówka mieściła się o pokład wyżej. Z pomieszczenia teleportacyjnego prowadził tam korytarz na prawo. Kilka kroków i do windy. Potem korytarzem w lewo i na rozwidleniu w lewo. Potem prosto przez pomieszczenia tunelowe. Dotarliście do windy która była pusta…(CDN..ggdoc)


Regal Riese / John "Adwokat" Cade

Wy mieliście za zadanie czekać na grupę drugą wraz z:

John J. Warren, 00/90

Tommy D. Olsen, 00/46

Andres K. Riordan, 00/08

Gregory N. Nelson, 00/05

Morgan V. Carlton, 00/31

W pomieszczeniu było czysto. Dowódca ruszył już z swoją ekipą na polowanie a wam zostało siedzieć na czterech literach i czekać na resztę. Po chwili teleport otworzył i ukazała się grupa II. Potem dostaliście wytyczne od dowódcy tej grupy.. …(CDN..ggdoc)


Grupa II


NPC:

Dowódca strzelec wyborowy Grupy II Johans „Siedem” 01/07
Saper Tim Solantos 00/27
Negocjator Mik Tramp 01/15


Szeregowiec:

Viki Wenture, 00/293

Tomy Lee, 00/132

Sten Coro, /00/837

Any , 00/308

Wes Dov, 00/536

Helmuth Sw, 00/731

Kim Besy, 00/394

Johyn De, 00/329

Gerry Soltano, 00/321

David Grey, 00/320

Feny, 00/288

Henry S, 00/144

Borys Bolony, 00/231

Misha K, 00/900

Tony J, 00/461

Ronaldo Devito, 00/106

Gracze II Grupa:


Medyk Jonathan Nr jednostki 00/108 (Broń drążąca KZK 203 naboje COK i KKS do eksplozji)

Szeregowiec Mia Santos Nr jednostki 00/121 (Broń drążąca KZK 203 naboje COK i KKS do eksplozji)

Tłumacz Elisabeth Jonson Nr jednostki 01/294 (Działko protonowe EKT 6200, Elektrody WZW k8 x 4 MikroTon)


Grupa II

Odprawa była szybka i wcale nie nudna. Przemawiał do was Major Amster. Ten zawsze mówił do rzeczy. Walić kto jest agresywny i tyle.

W samym teleporcie czekaliście kilka minut jakby tamci przygotowywali niespodziankę. W końcu było zielone światło. Kilka sekund i już na pokładzie. Dowodził wami Johans mówili na niego siedem. Chyba najtwardszy z wszystkich możliwych dowódców jaki jest w szeregach wojskowych.
Na pokładzie docelowego statku zobaczyliście spokój. Ktoś zażartował z grupy że już po wszystkim. Na co dowódca się obrócił i krzyknął.
- Rozproszyć się grupy trzy osobowe. – po czym podszedł do kilku pozostałych i spytał o sytuację.


Grupa II i pozostali z Grupy I przy teleporcie.


Nie minęło pięć minut jak wybuch gdzieś w głębi okrętu doszedł do waszych uszu jak i ciała. Drgania były dość mocno wyczuwalne. Gdzieś w oddali słychać było działka plazmowe jak i głośniejsze KDK-emy. Dowódca szybko wydał rozkazy przegrupowania.

Mia Santos, Jonathan Davis, Elisabeth Jonson idziecie do sterówki razie problemów wołać przez radio. Weźcie wszystkich z Grupy I.

Ruszyliście po dobrej godzinie od momentu wyruszenia poprzedniej podgrupy do sterówki. Więc zapewne powinni już być na miejscu co powinno ułatwić wam tam dotarcie. Powinno jak się okazało winda po wybuchu przestała działać i trzeba było się tam dostać inną drogą. Była takowa. Trzeba było minąć windy i iść prosto do samego końca po czym zejść piętro niżej i w lewo. Następnie przez ładownie do windy towarowej. Na razie dotarliście do samej windy która nie działała. …(CDN..ggdoc)






}-----{
 
Nasty jest offline  
Stary 05-08-2013, 12:36   #9
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- Cartwright, dostajesz sześciu ludzi – usłyszał w komunikatorze głos dowódcy - idźcie do sterówki i zameldujcie o tym, co tam zastaniecie. W razie możliwości, postarajcie się z kimś porozumieć. Dobrze by było znaleźć kogoś z załogi. Oto twoi ludzie. Seth przejrzał informacje, pojawiające się na HUDzie. – Przyjąłem. Zbieram grupę i ruszamy. Wezwani przez komunikator żołnierze przyszli niemal natychmiast. Z jednym wyjątkiem. Negocjator stała w kałuży posoki i bezmyślnie patrzyła na ciała poległych. Seth zgadywał, że była to jej pierwsza akcja bojowa i przydarzyło się jej coś, co w oddziałach specjalnych nazywali „przepaleniem synaps”. W sytuacji zagrożenia życia mózg zaczyna zbierać i przetwarzać taką ilość informacji, że ciężko się w tym wszystkim połapać. Dlatego w stresujących sytuacjach większość ludzi zamiera w bezruchu niezdolna do działania. Frank klepnął negocjatorkę w bark i zmusił do koncentracji: - Imię, nazwisko, stopień! – Starszy szeregowy Merry Chof! – odpowiedziała kobieta, skupiając wzrok na dowódcy drużyny. – Chof, mamy robotę do zrobienia, idziesz z nami. – Rozkaz – odpowiedziała, nieco bardziej opanowana.
- Kierujemy się do sterówki i robimy rekonesans. Najpierw idziemy do windy – szyk podstawowy w szerokim korytarzu. Stronę lewą prowadzę ja, prawą Stemp, ubezpieczający to odpowiednio Comodo i See, zamykają Seet i Deep. Chof, idziesz z lewej strony przed Deep. Zabezpiecz broń i nie trzymaj palca na spuście podczas przemieszczeń. Strzelaj dopiero, jak zobaczysz wroga. A teraz wszyscy – przeładować broń i idziemy prawym korytarzem.
Po kilku chwilach dotarli do windy – była czysta a właz techniczny szczelnie zamknięty. We wnętrzu ustawili formację obronną – z przodu dwie energotarcze, za nimi cztery osoby z bronią gotową do strzału. Chof obserwowała właz. Lepiej, żeby miała jakieś zajęcie. Frank wywołał menu windy i wydał polecenie przejazdu do sterówki. Niestety, piętro wyżej światła w windzie zgasły a drzwi nie chciały się otworzyć. Żadne komendy przejazdu w górę czy w dół nie działały – pomieszczenie ani drgnęło. Wyglądało to na awarię zasilania.

- Wyjdę na dach windy i zobaczę, jaka sytuacja. Osłaniajcie mnie. Seth otworzył właz techniczny, szybko zajrzał do środka i błyskawicznie cofnął się w bezpieczne miejsce. Szyb windy wyglądał na czysty. Żołnierz podciągnął się na krawędzi włazu i wszedł na górę. Po nim ruszyli pozostali. – Comodo, użyjemy haków transportowych i podjedziemy do drzwi wyżej. Może będą otwarte. Frank z saperem przytwierdzili elektromagnetyczne mocowania haków do odpowiednich zaczepów w swoich kombinezonach i wyjechali do drzwi powyżej. Niestety, też były zamknięte. Seth uśmiechnął się do siebie. Sytuacja w normie, wszystko się spierdoliło - pomyślał. Gdyby poszło za łatwo, podejrzewałby kłopoty. – Comodo, czy drzwi windy są na tym statku bardzo wytrzymałe? Wygląda to na zwykły transportowiec cywilny, więc nie podejrzewam jakichś mocnych, stalowych wzmocnień. – Słusznie, to niezbyt wytrzymały materiał. – Więc wszyscy podjadą hakami w górę a ty założysz na dolnych drzwiach ładunki tnące. Zostawimy otwarty właz techniczny w windzie – zamknięty zostałby wyrzucony w górę siłą wybuchu i kogoś trafił. – Co prawda, to prawda. Skąd pan wie tyle o wysadzaniu? Ach… no faktycznie, szkolenie BSD/G – zreflektował się saper, jakby dopiero teraz zauważył mały symbol jednostki GHOST na naramienniku Franka.
Zjechali z powrotem na dach windy. – Jedźcie na górę. Najwyżej jak się da. Wysadzamy drzwi – poinstruował drużynę. Comodo zszedł na dół, założył ładunek na drzwiach i precyzyjnie umieścił dwa zapalniki. Frank pokiwał głową z aprobatą. – Gotowe – powiedział saper. Podjechali razem do pozostałych żołnierzy, czekających w górnej części szybu. – Odpalam za 3, 2, 1… Huk przetoczył się po statku, z włazu wystrzeliła chmura pyłu, kawałków metalu i ceramicznych części pokrycia ścian. Nikomu jednak nic się nie stało. – Jedziemy w dół dwójkami. Najpierw ja z See, potem Stemp z Comodo a na końcu pozostali. Zjechali na dół i zeszli do zrujnowanego pomieszczenia windy. – Ciekawe, czy ubezpieczenie im to pokryje? – zastanowił się See. – W korytarzu czysto – Frank poinformował resztę – dołączcie do nas.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 08-08-2013, 13:20   #10
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Przegrupowanie. Rozkaz był prosty – mieli iść do sterówki, przy okazji zabierając ze sobą parę osób z pierwszej grupy. Czekali godzinę, zanim wyruszyli w stronę sterówki, gdzie powinna już na nich czekać pierwsza grupa. Mieli łatwe zadanie, dotrzeć do reszty. Zadanie skomplikowało się w momencie, kiedy winda po wybuchu nie nadawała się do użytku, a to oznaczało, że musieli dojść tam inną drogą. I taka droga była. Kobieta wątpiła, że dojdą tam bez niemiłych niespodzianek, co potwierdził sam ich medyk.
- Medycy i wasze spaczone poczucie humoru - odpowiedziała kobieta na “żarcik” mężczyzny, którego znała jedynie z widzenia. Teraz wyglądało na to, że będzie jednym z tych, który będzie trzymał w rękach ich życie. Nie lubiła tego uczucia. Wolała sama być panią swojego losu, ale chłop strzela, Pan Bóg kule nosi. Do religijnych nie należała, dlatego miała nadzieję, że medyk będzie wiedział, co robić.
- Windę szlak trafił, tędy nie dojdziemy do sterówki. Trzeba się tam dostać inną drogą – wypowiedziała na głos to, o czym już wszyscy prawdopodobnie myśleli. Słysząc rozkaz, po prostu ruszyła do przodu, rozglądając się uważnie. Nie miała zamiaru skończyć z kulką w tyle głowy.
- Prawdopodobnie w sterówce, jak ktoś się na tym zna. Walka w stanie nieważkości? Jak ma nam to pomóc? – odpowiedziała na pytanie mężczyzny o sposób wyłączenia sztucznej grawitacji w sterówce. Obejrzała się przez ramię, rejestrując jedynie, że autor pytania był sporo od niej wyższy i posiadał broń drążąca KZK 203, a ponad to był snajperem.
W odpowiedzi usłyszała, że buty magnetyczne to standardowy ekwipunek do misji w przestrzeni kosmicznej, a brak grawitacji miało zaszkodzić wrogom. Kobieta westchnęła, przypuszczając, że gdyby mieli więcej czasu na pogaduszki, to snajper prawdopodobnie wyłożyłby jej całą teorię nawet na temat praktycznego zastosowania jej bielizny w terenie. Rozmowa powoli rozkręcała się, pojawiało się coraz więcej nowych głosów.
- Jakże trafna uwaga! Tylko nie wiemy, kto wróg, a kto przyjaciel... Poza tym co to za przyjemność strzelać w stanie nieważkości? - kobieta wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się, słysząc pytanie medyka - Spokojnie, jesteśmy najlepsi. Medycy giną u nas raczej rzadko i jako ostatni.
Prawdopodobnie nie był to żart z górnej półki, jednak kobieta miała ciężkie poczucie humoru. Ktoś inny powiedziałby, że „spaczone”. Nie zastanawiała się nad tym głębiej, ponieważ trafili w korytarz, który wyglądał jak dzieło szalonego malarza, który użył do tego krwi obcych ras. Ale to co się działo za oszklonymi drzwiami przebijało wszystko.
- Wasz optymizm panowie raduje me serce - prychnęła w odpowiedzi, słysząc wymianę zdań między mężczyznami - Ruchy, ruchy, zbyt wiele trupów brzydko wygląda w raportach.
Czuła w sobie mnóstwo energii, której musiała dać ujście.
Otwarcie drzwi spowodowało, że wszystkie ataki zostały skierowane w ich stronę. Kobieta strzelała w stronę Pająków, które stanowiły aktualnie największe zagrożenie. Po chwili jednak rozległ się przerażający pisk, który spowodował wycofanie się wroga, jakby ktoś im nakazał ich przepuścić. To była sytuacja, z którą kobieta miała pierwszy raz miała do czynienia.
- To było cholernie dziwne - rzuciła kobieta, patrząc na pusty środek korytarza. Uniosła broń, czekając na reakcję wroga. Zrobiła pierwszy krok do przodu, nie tracąc czujności. Sama nie była do końca pewna, dlaczego to zrobiła.

- A ty gdzie do szeregu, Szeregowiec Mia Santos! To rozkaz! Reszta broń w gotowości! – rzucił dowódca do kobiety, co sprowadziło Santos na ziemię. Wycofała się do szeregu, nie mając zamiaru popisywać się. Zawsze słuchała rozkazów i dzięki temu zawsze wychodziła cało z każdej akcji.
 
Neride jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172