Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2013, 19:18   #21
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
W pensjonacie

Myślała, że od razu po położeniu się do łóżka, odpłynie w objęcia Morfeusza. Nic bardziej mylnego. Przewracała się z boku na bok i próbując ignorować deszcz, jeszcze bardziej wsłuchiwała się w głośne dudnienie kropli. W końcu zasnęła. Śnił jej się Malvin. Rano nie potrafiła przypomnieć sobie, o czym był sen, ale wiedziała, że jego osoby w nim nie zabrakło oraz że nie było to nic przyjemnego. Może nawet koszmar? Tak, to pewnie dlatego obudziła się z łomoczącym sercem.

Kiedy zbudziły ją rozmowy, poszła do łazienki. Musiała się przygotować na ten dzień tak, jak przystoi kobiecie. Subtelny makijaż, ułożona fryzura. Od razu ubrała się w strój na pogrzeb. Czarny, prosty kostium, do tego trochę dłuższe kozaki i wczorajsze perły. Przygotowała też ciemny kapelusz z dużym rondem – oczywiście bez woalki, nie była przecież z najbliższej rodziny.

Przywitała swoich przyjaciół smutnym uśmiechem, a Władimirowi szepnęła, łapiąc go uspokajająco za dłoń:
- Zapomnijmy o wczorajszym i skupmy się na godnym pożegnaniu przyjaciela, dobrze?
Kiedy jednak zeszli na dół i spotkało ich nerwowe milczenie, złe przeczucia niemal wbiły ją w ziemię. Adwokat nie poprawił sytuacji. Jednak to, co miał im po chwili wyjawić, przeszło wszelkie pojęcie. Olivii zakręciło się w głowie do tego stopnia, że wyciągnęła rękę w poszukiwaniu jakiegokolwiek oparcia.
- Boże… - wyrwało się z jej drżących ust, kiedy kręciła głową z niedowierzaniem.
Mogła przyjąć śmierć przyjaciela. Potrafiła znieść naprawdę wiele. Smutku, żalu, złości, zawodu… ale czegoś takiego nikt nie mógł się spodziewać.

Na szczęście pani Nascimento, przyjechała córka Badocka, więc przynajmniej częściowo myśli kobiety zawędrowały ku niej. Nie byłaby sobą, gdyby w ciągu tych paru chwil nie zdążyła ocenić choćby jej wyglądu. Tak. Zdecydowanie było to dziecko Malvina. Olivia chętnie kupiłaby jej lustro i magazyn o modzie.

W biurze

Zostali sami z córką Malvina, a ona nadal była roztrzęsiona. Być może nawet bardziej, niż sama Elizabeth. Nie wynikało to raczej z większego przywiązania do pana Badocka, ale do reguł rządzących tym światem – na pewno.
Nie miała ochoty brać udziału w żadnej farsie, ale przecież chodziło o jej przyjaciela. To, że miała na dłużej opuścić pracę i dzieci było okropne. Bez niej badania nie ruszą, a pozostawienie na dłużej Roberto i Gabrieli z samym tylko André i służbą było niedopuszczalne – mniej jednak, niż pozostawienie tego problemu nierozwiązanego.
- Oczywiście, Elizabeth, nie mogłabym zostawić cię z tym samej – zwróciła się od razu po imieniu, w końcu dzieliła je duża różnica wieku, a dystansowanie się od niej, gdy spotkał ją taki szok, byłoby okrutne. – Tylko co my możemy zrobić? Nie wiemy, kto mógłby dokonać czegoś tak… potwornego. Musisz nam powiedzieć, czy twój ojciec miał jakichś wrogów? Co takiego zrobił, że mieszkańcy nabierają wody w usta, gdy o niego pytamy? - spytała niespokojnie, jednak nie na tyle, by pokazać jak rzeczywiście czuje się w środku.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now

Ostatnio edytowane przez Ali : 20-10-2013 o 19:25. Powód: poprawki kosmetyczne - dlaczego nigdy nie widzę wszystkich błędów przed wysłaniem posta?
Ali jest offline  
Stary 20-10-2013, 21:16   #22
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Elizabeth pokiwała z wdzięcznością na aprobatę Olivii. Słysząc jej pytanie wstała, bacznie rozejrzała się wokół i wyjrzała przez okno, które wychodziło na główną ulicę.
- To długa historia - rzekła po namyśle, albo po sprawdzeniu wszystkiego - Znaliście dobrze mojego ojca i doskonale wiecie, co było jego pasją. Przez te wszystkie lata nie zmienił się, ani jego zapał i entuzjazm nie opadł. Wręcz przeciwnie z każdym kolejnym rokiem... - kobieta zawiesiła głos - ...zdobywał coraz większą wiedzę. Ludzie tutaj są prości, żeby nie rzec zaściankowi. - to zdanie wypowiedziała ściszonym głosem, prawie szeptem - Będzie jeszcze czas o tym pomówić, ale nie tutaj. Tak naprawdę, choć was nie znam, to tylko na was mogę liczyć.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 21-10-2013, 00:25   #23
 
student's Avatar
 
Reputacja: 1 student nie jest za bardzo znany
Wladimir przez moment odprowadzał wzrokiem przyjaciół, po czym zrezygnował, opuścił ręce i podążył za nimi. Matylda wskazała mu pokój, w którym miał spędzić noc.

Usiadł na łóżku i mocno dumał. Po dobrej godzinie otworzył teczkę, która gdy tylko poczuła luz wypluła stertę niedbale włożonych dokumentów. Nie żartowałby sobie ze śmierci? - zapytał sam siebie. - A jak można nazwać konsekwencje studiów i dociekań w postaci wypadów na niemalże wszystkie cmentarze w stanie? Fakt, że my braliśmy to na poważnie nie oznacza, że dla obserwatora z zewnątrz nie była to dziecinada i głupia zabawa. Zresztą każdy dojrzały człowiek powinien przyznać, że to wszystko w czym wspólnie uczestniczyliśmy to było właśnie nagrywanie się z życia i śmierci. - Wladimir przeglądał notatki, a to podśpiewując się, a to dziwiąc się co niemiara. Po chwili jednak na dobre zanurzył się w lekturze czytając coraz głośnej i głośniej...aż jawa zaczęła mu się przeplatać ze snem. Usnął...

...W panice chwycił kij i wbij go w jej rozwartą gębę. To „coś” wydało przenikliwy pisk i upadło charcząc. Broniący się tylko zerknął na wijącą się postać i zaczął uciekać, potykając się co krok o wystające konary i uderzając to jednym, a to drugim bokiem w nagrobki. ...Kilka dni później siedząc za kontuarem baru, kątem oka dostrzegł nagłówek jednej z gazet wiszącej na haku pod ścianą: „Przeżyła swój pogrzeb, ale nie przeżyła satanistycznego rytuału”. Zabójca szybko odwrócił głowę. Zdał sobie wtedy sprawę, że nie był to żaden upiór czy strzyga, ale ludzka istota, biedaczka pogrzebana żywcem, która wydobyła się z pułapki tylko po to, aby zginąć z rąk... szaleńca?




Przebudził się z na wpół przytomnego snu. Sięgnął pod łóżko w poszukiwaniu płaszcza, z którego kieszeni wyjął garść tabletek i prawie pustą piersiówkę, wziął dwie, popił do dna i upadł na łóżko. Przebudziły go dochodzące z dołu wrzaski. Miał zamiar się odświeżyć, zmienić bieliznę, może ogolić, ale te dudnienia nie dawały mu spokoju. Włożył więc szybko wyjęty z plecaka garnitur, który pamiętał jeszcze czasy młodości, przetarł lakierki, zaczesał włosy i wyszedł na schody. Gdy zobaczył tłum ludzi nogi się pod nim ugięły, a w głowie zawirowało... - A jednak nie żyjesz draniu.

Z otchłani szoku wyłoniły go dopiero słowa Terenbacha. - Wiedziałem! - niemalże wykrzyknął rzucają się Terenbachowi na szyję. On żyje! A nie mówiłem, żyje! W tym czasie nadjechał samochód i Terenbach znalazł stosowny powód, aby delikatnie odsunąć Wladimira.

Postać, która wyłoniła się z samochodu wyglądała niesamowicie, jeszcze lepiej prezentowała się zza lady biurka. Nie gustował w tego typu kobietach, bo zazwyczaj były to farbowane blondynki, ale jej postawa, bijąca od niej pewność siebie, zwalały go z nóg. Gdy tylko tajemnicza istotka poprosiła o pytania, we Wladimira wstąpiły młodzieńcze siły.


- Przede wszystkim chciałbym się przedstawić, nazwym się Władimir Bazhukov, ten Bazuhov z tych Bazuhovów. Przyjechałem aż z Magnitogorska, to w Związku Radzieckim Panienko... Przyjechałem – spojrzał na zebranych – aby spotkać się z Malvinem. Czekałem 15 lat na tę chwilę, mogę więc poczekać i jeszcze kilka godzin, aż w pełni żyw człowiek ów, mój wieloletni przyjaciel i towarzysz, w końcu się ze mną przywita. Proszę mnie jednak nie brać za wariata, zakładam bowiem, że Malvin żyje, proszę mi jednak wierzyć – spojrzał na siebie – jestem jaki jestem, ale opieram się na faktach. - Wladimir wyjął z teczki notes i odczytał oficjalnie.

- Proszę notować, bo nie przyszło mi powtarzać...Jak się panienka nazywa? Jeżeli jest Pani córką swego ojca, to na pewno wiele razy z nim Pani rozmawiała. Może więc uwiarygodni Pani swoją osobę i powie, czy Malvin był w Europie? Ile razy? I co się wtedy działo? Dlaczego Malvin mieszkał w Raccon Creek? - Wladimir mówił coraz szybiciej. - Czy zna Pani Dereka O’Harę, a jeżeli tak, to kim on jest? - Czy tylko my zostaliśmy zaproszeni na pogrzeb? Jeżeli tak, to dlaczego? A jeżeli nie to kto jeszcze? - Dlaczego Malvin zostawił testament? I co w nim jest? Skoro jestem spadkobiercą mam prawo poznać jego zawartość. No i w końcu, jak zginął Pani ojciec? - Wladimir zamknął notatnik. - Jeżeli to w ogóle jest Pani ojciec i jeżeli w ogóle Malvin nie żyje... - A i jeszcze jedno, czy Panienka pali? - Wladimir stał wpatrując się jej w oczy. Dopiero gdy notes wypadł mu z rąk, otrząsnął się i usiadł przygotowując się do pisania.
 

Ostatnio edytowane przez student : 21-10-2013 o 00:36.
student jest offline  
Stary 21-10-2013, 01:02   #24
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Przed snem wziął jeszcze szybki, chłodny prysznic. Jednak cały dzień jazdy dał mu w kość i dopiero teraz dochodziło do niego jak bardzo jest zmęczony. Niestety, gdy położył się do łóżka nie mógł zasnąć. Myśli kłębiły się bezlitośnie, a deszcz uderzający o szyby nie pomagał w zasypianiu. Charles zastanawiał się nad przyczyną śmierci przyjaciela. Cokolwiek to było musiało być nagłe i niespodziewane. Chyba trzeba będzie w końcu zadać to pytanie i jeśli to on ma je zadać to niech tak będzie. Victor Terenbach, wykonawca testamentu Malvina powinien być w stanie na nie odpowiedzieć. Kolejne minuty mijały odmierzane miarowym stukaniem deszczu w szyby i parapet. Miał wrażenie że jest zbyt zmęczony żeby spać. Gdy w końcu udało mu się zapaść w sen miał niepokojące sny.

Rano obudziły go głosy dochodzące z dołu. Po chwili dotarło do niego że to jednak nie był tylko koszmarny sen. Cała ta sytuacja wydarzyła się naprawdę. Śmierć przyjaciela, list, przyjazd do Raccoon Creek. Leżał jeszcze chwilę zbierając siły i odwlekając moment kontaktu ze światem. Póki leżał w łóżku był jakby oddzielony od tego wszystkiego niczym mały chłopczyk chowający się za zasłoną z kołdry przed wyimaginowanym potworem. A przynajmniej chciał by żeby tak było. Niestety próby obrony przed rzeczywistością z góry skazane były na porażkę.
Po opłukaniu twarzy założył czystą, bordową koszulę. Identyczną jak wczorajsza. Lubił ten kolor, podobało mu się jego połączenie z czarnym. Resztę ubioru stanowił czarny, doskonale dopasowany garnitur, najprawdopodobniej uszyty na miarę. Osobie bardziej obeznanej z formalnym ubiorem momentalnie rzucał się w oczy brak krawatu, lecz jego absencja nie była raczej spowodowana roztargnieniem na co wskazywała dokładność w przygotowaniu reszty ubioru. Przed opuszczeniem pokoju wziął jeszcze głęboki wdech i ruszył w dół schodami.
Nie był zdziwiony nerwowym milczeniem ludzi znajdujących się na dole. Dopiero w osłupienie wprawił go adwokat. Zupełnie nie wiedział jak skomentować wieści o zniknięciu ciała. Zatkało go.
Widząc zachwianie Olivii przysunął się bliżej i położył jej rękę na ramieniu. - Dobrze się czujesz? Oczywiście że nie... Zadał pytanie i momentalnie na nie odpowiedział. Skarcił się w duchu. - A jak niby miała się czuć? Pomyślał.

Przyjazd córki Malvina przerwał tą groteskową sytuacje. Za co Charles był wdzięczny gdyż zupełnie nie wiedział jak powinien się zachować.
Kto znał Malvina na pierwszy rzut oka rozpoznał by jego córkę. - Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Pomyślał. Ciekawiło go też czy poza sposobem ubierania dzieliła zainteresowania z ojcem.

***

Gdy zostali sami z córką ich przyjaciela, zaskoczyła go jej bezpośredniość. Podobała mu się ta cecha i podziwiał Elizabeth za jej opanowanie.
Przemowa Władimira zaskoczyła go niemniej niż informacja o zniknięciu ciała. Spojrzał na przyjaciela z szeroko otwartymi oczyma i słuchał. Po ilości i rodzaju pytań zaczął się zastanawiać czy Władimir czasem nie pracuje jako detektyw czy ktoś taki. Teraz, bardziej niż zwykle, cechowała go bezpośredniość i delikatność stereotypowego Rosjanina. Postanowił się już więcej nie dziwić. Niczemu.
Gdy tylko Władimir usiadł i czekał na odpowiedzi, Charles wykorzystał moment żeby dodać swoje trzy grosze. Nie był pewny jaki wynik będzie miał dialog jego przyjaciela z Elizabeth więc postanowił nie marnować czasu żeby nie stracić okazji do powiedzenia czegokolwiek.

- Nie mógłbym odmówić przyjacielowi w potrzebie, tak też nie odmówię jego córce. Powiedział dość oficjalnym tonem.
- Osobiście zależy mi na odpowiednim pochowaniu przyjaciela. Dodał przyciszonym, smutnym głosem.
- W razie czego zostawię numer do siebie. Podał kobiecie wizytówkę Brooks&Books i uśmiechnął się lekko.

Na szczęście Annie zajmowała się interesem i nie musiał szybko wracać do domu. Nie mógł tak po prostu zostawić sprawy pochówku przyjaciela samej sobie. Musiał uczynić wszystko co w jego mocy. Na początek należało usiąść na spokojnie i wszystko przemyśleć. Na pewno trzeba będzie ustalić plan działania.
Wyglądało na to ze to niepozorne miasteczko skrywało więcej tajemnic niż można by się tego po nim spodziewać.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 21-10-2013, 07:04   #25
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Elizabeth z coraz większym zdziwieniem i zniecierpliwieniem wsłuchiwała się w słowa Bazuhova. Jego wybuch najwyraźniej zupełnie nie przypadł jej do gustu i młoda kobieta nie zamierzała tego ukrywać. Gdy tylko Wladimir skończył swoją tyradę, a Brooks przedstawił swoje zapewnienie o pomocy, Elizabeth wzięła głęboki oddech, pochyliła się nad biurkiem w stronę Wladimira i surowym i zimnym, jak stal głosem powiedziała:
- Panie Bazuhov, pan nazwisko nic mi nie mówi. A pana maniery wskazują raczej na to, że nie otrzymała pan należytego wychowania. Mój ojciec umarł, a teraz ktoś wykradł jego ciało. Zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje, aby uwagi i pytania, jakie pan raczył wypowiedzieć, zachować dla siebie. Nie mam żadnego obowiązku się panu tłumaczyć i nie zamierzam tego robić. Poprosiłam tylko o pomoc, a pan zasypał mnie gradem pytań jakbym to jak go zabiła. Niech się pan nad sobą zastanowi.
Elizabeth odwróciła się nagle do nich plecami i kilka sekund wpatrywała się w okno.
- Myślę - rzekła nadal nie odwracając się - że powinniśmy jechać teraz do domu mego ojca. Tam będziemy mogli swobodniej porozmawiać i zastanowić się co zrobić.
Kobieta odwróciła się i Olivia dostrzegła, że oczy córki Malvina są pełne łez, które najwyraźniej powstrzymuje siłą woli.
- Panie Terenbach! - krzyknęła - Mogę pana prosić.
Nie minęło kilka sekund i adwokat wszedł do gabinetu.
- Panie Terenbach, czy mogę prosić o klucze od domu mego ojca. Zakładam, że to pan jest teraz w ich posiadaniu.
- Nie myli się panienka - odparł spokojnie Terenbach - Obawiam się jednak, że w tej chwili nie mogę ich pani wydać. Pewne zapisy w testamencie zobowiązują mnie do przetrzymania ich do czasu pogrzebu i odczytania testamentu.
Elizabeth aż otworzyła usta z niedowierzania. Szybko jednak opanowała się i nie mówiąc ani słowa ruszyła w stronę drzwi.
- Dziękuję panie Terenbach za pomoc. Na pewno jeszcze będę chciała z panem porozmawiać. A teraz żegnam.
Otworzyła drzwi i zatrzymała się na progu.
- A państwa proszę, aby poszli za mną.

Po wyjściu z gabinetu adwokata, Elizabeth wsiadła do swojego terenowego samochodu. Trójka przyjaciół również zajęła w nim miejsce. Córka Malvina odpaliła silnik i powiedziała:
- Spodziewałam się czegoś takiego. Teraz pojedziemy do pracowni mego ojca i tam będziemy mogli swobodnie porozmawiać.
Samochód ruszył i nabierając prędkości opuścił Raccon Creek.

Po około dwudziestu minutach jazdy Land Rover Elizabeth zatrzymał się na skraju lasu.
- Dalej musimy iść pieszo - powiedziała kobieta.
Kolejne pięć minut marszu prowadziło przez leśną ścieżkę, która była gęsto porośnięta trawą i mchem. Widać było, że była używana bardzo rzadko.
Nagle cała grupa poczuła swąd spalenizny.
- Nie! - krzyknęła Elizabeth i ruszyła biegiem w dół ścieżki.

Gdy grupa wbiegła na polanę ujrzała stojący w płomieniach mały, drewniany domek.
Widać było, że pożar wybuch niedawno, gdyż płomienie dopiero oganiały dach i wydostawały się na zewnątrz.
Córka Malvina opadła na kolana i z trwogą wpatrywała się w płonący dom. Panująca aura raczej wykluczała naturalną przyczynę pożaru. Padający od wczoraj deszcz powinien zadziałać nawet jak naturalny strażak. Niestety był on zbyt mały, aby poradzić sobie z tak dużym zarzewiem ognia.
Nagle trójka przyjaciół dostrzegła, że na skraju lasu, po drugiej stronie polany stoją jakieś postacie.
Było ich około sześciu. Stali skryci za drzewami i co kilka chwil wyglądali w stronę płonącego domku.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 21-10-2013, 09:52   #26
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- Co za... Charles urwał obserwując płomienie pełzające po drewnianej konstrukcji. Był niemal pewien że to było podpalenie. W dodatku niedawne na co wskazywało dość wczesne stadium pożaru. Gdy dostrzegł grupkę postaci po przeciwnej stronie polany dość głośno wycedził parę jednoznacznych i niecenzuralnych słów dotyczących domniemanych podpalaczy i ich rodzin.
W tym momencie przyszedł mu do głowy pomysł. W kieszeni płaszcza dalej obijała się mała lornetka którą przywiózł w razie nadarzenia się okazji do dokładniejszej obserwacji gwiazd. Ciągle patrząc w stronę ludzi wyciągnął ją i przyłożył do oczu. Jego usta się poruszały lecz mówił niemal bezgłośnie i z pewnością nie było to nic miłego.
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg 54407_ol1.jpg (11.1 KB, 2 wyświetleń)
lastinn player
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 21-10-2013 o 09:57. Powód: Nauka wstawiania zdjęć...
Cattus jest offline  
Stary 21-10-2013, 10:24   #27
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Biuro
Co do oceny mieszkańców przez Elizabeth, nie mogła się zgodzić, toteż kiwnęła tylko głową ze zrozumieniem. Ale to, co wydobyło się potem z ust Rosjanina – objaw kompletnego zatracenia empatii – mogło się spotkać tylko z jedną jej reakcją:
- Na litość boską, Władimir! – zganiła kolegę. Starała się nie zaprzątać sobie głowy wątpliwym moralnie spojrzeniem, jakim obdarzał pannę Badock, a które sugerowało, że docenia wdzięki pewnie dwukrotnie od siebie młodszej kobiety i w dodatku córki przyjaciela. Jednak przeprowadzanie wywiadu w takim momencie było wyjątkowo nie na miejscu. Kiedyś albo miała w sobie więcej tolerancji dla wybryków Bazhukova, albo to jednak on zdziwaczał z wiekiem.
Na Charlesa spojrzała zaś z wdzięcznością. Potrafił zachować klasę i tak jak najpierw był oparciem dla Olivii, kiedy dowiedziała się o tym koszmarze, tak teraz mógł stanowić pewną opokę dla Elizabeth. Bez względu jednak na zachowanie Władimira, wiedziała, że też pomoże. A przynajmniej – w razie czego – nie miała zamiaru dawać mu wyboru. Skoro ona tu zostanie, zostaną wszyscy. Kropka.

Las
Los potrafił być okrutny i tym razem nie było inaczej. Nieszczęście goniło nieszczęście, a widok Elizabeth ścisnął Olivii gardło z żalu. Pożar musiał być dziełem rąk ludzkich. Czy nikt już nie miał w sobie przyzwoitości?
„Biedactwo” – pomyślała, pełna współczucia. Była typem, który nie lubi się angażować i zazwyczaj zachowuje chłodny dystans. Tym jednak razem czuła się w obowiązku trwać przy dziewczynie. Może dlatego, że była tu jedyną, oprócz niej, przedstawicielką płci pięknej, a może dlatego, że nikt nie zasługiwał, aby pozostać samemu, gdy ciążyło nad nim takie fatum.
Podeszła do panny Badock i przykucnęła ostrożnie, żeby nie pobrudzić stroju. Objęła Elizabeth z taką ilością ciepła, ile potrafiła z siebie wykrzesać w obliczu obcej osoby. Gładząc delikatnie ramię młodej kobiety, spostrzegła jakieś postaci i serce na chwilę jej zamarło.
- Charles, widzisz, kim oni są? – spytała zaniepokojona.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline  
Stary 21-10-2013, 22:40   #28
 
student's Avatar
 
Reputacja: 1 student nie jest za bardzo znany
Wladimir patrzył... to na notes, to na dziewczynę. Skreślał coś, notował i dumał nad tym co napisał. Nawet nie drgnął, kiedy Olivia wrzasnęła mu nad uchem, tylko popatrzył na nią, zsunął palcem okulary i powiedział: - kto wątpi ten jest. Kto pyta nie błądzi. - I dodał tak cicho, że ledwo było go słychać - bez ciała nie ma zbrodni. - I tym samym ruchem wciągnął okulary z powrotem na swoje miejsce. Nie odezwał się już ani słowem...

***

Ogień trawił dom tak intensywnie, że kiedy Wladimir wyszedł z samochodu wystawił rękę by poczuć żar, po czym przysłonił oczy i cofnął się o kilka kroków. Stał tak walcząc z ciepłem i z samym sobą. Najpierw delikatnie kiwał się na boki, po czym zaczął miotać się jak wściekły i chwycił się za włosy. W jego oczach pojawił się żal, a na twarzy zadomowił smutek. Wyglądał na człowieka, dla którego prysła nadzieja. Dom płonął rzeczywiście.

Stojąc z rękami związanymi na głowie obrócił się w stronę, gdzie wzrok swój skierowali pozostali, po czym podszedł do córki Malvina i szarpnął ją mocno za ramię. - Dość tych żartów, gadaj o co tu chodzi! - puścił rękę dziewczyny i nie śmiąc ponownie patrzeć w stronę lasu... dodał tonem stanowczym i nie znoszącym sprzeciwów - Czy do wrogów Twojego ojca można było zaliczyć miejscowych? Zastanów się dziecko i szybko przyjmij mniej wątpliwą hipotezę, bo mam zamiar udać się w nieco chłodniejsze miejsce, zgodnie z Twoją wolą lub bez niej!

Wladimir spojrzał na przyjaciół - Charles nawet nie próbuj patrzeć przez lornetkę, czas się zbierać.
 

Ostatnio edytowane przez student : 22-10-2013 o 22:08.
student jest offline  
Stary 22-10-2013, 01:18   #29
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Charles stał nieruchomo patrząc przez lornetkę. Zamarł zupełnie. Zdawał się na zauważać żaru bijącego od płonącego domu. Podobnie było z kapeluszem, który nagłym podmuchem wiatru został strącony z jego głowy. Nie zareagował na to nawet najmniejszym poruszeniem. Gdyby dopiero teraz ktoś zaczął go obserwować mógłby uznać że jest jednym z ludzi-rzeźb zbierających datki od turystów. Deszcz nie był zbyt ulewny, ot kropił leniwie. Krople deszczu powoli moczyły jego krótkie włosy.

- Olivio... nawet gdybym Ci teraz to powiedział to i tak byś mi nie uwieżyła. Powiedział.

- A Ty Władimirze miarkuj czyny i słowa. Mówię Ci to jako przyjaciel.
Jego głos był zupełnie inny. Ostry i nieznoszący sprzeciwu. Zdziwiło to was niezmiernie gdyż żadne z was nie przypominało sobie żeby Charles kiedykolwiek mówił w ten sposób. Zawsze był miły i dyplomatyczny. Nie sposób było się z nim pokłócić, nigdy tez nie podnosił głosu. Nie byliście pewni czy spowodowanie jest to osobami które zobaczył przez lornetkę, zachowaniem Władimira czy pożarem. Być może wszystkim po trochu... Poza głosem zmieniła się również jego postawa. Wydawał się spięty co też nie było czymś codziennym dla jego osoby.
Gdy po dłuższej chwili opuścił lornetkę i odwrócił się, jego ruchy były szybkie i oszczędne. Schylił się po kapelusz i spojrzał na was. Jego spojrzenie było niepokojące, ale ciężko było stwierdzić jakie uczucia w nim dominują. Jego twarz była jakby mieszaniną zdziwienia, złości, strachu, a może czegoś innego?
- Co do jednego się zgodzę. Powinniśmy opuścić to miejsce. Nic tu nie zdziałamy, wszystko jest zniszczone. Zawiadomimy odpowiednie służby w drodze powrotnej.
Dalej mówił tym jakże do niego niepasującym, zmienionym głosem.
- Musimy tez porozmawiać w jakimś spokojnym miejscu i to jak najszybciej. Ostatnie słowa wypowiedział tonem już bardziej zbliżonym do normalnego. Choć dalej był śmiertelnie poważny. Założył kapelusz na głowę i podszedł do Elizabeth przyklękając naprzeciw niej.
- Chodź, pomogę Ci wstać. Nie martw się, wszystko jakoś poukładamy. Mówiąc te słowa jego głos wracał do normalności lecz miał w sobie nutkę ostrego tonu.
- No już, wstań. Wyciągnął bordową poszetkę, chustkę znajdującą się w kieszonce marynarki i podał ją córce przyjaciela uśmiechając się lekko.
- Ja poprowadzę samochód. Zaproponował pomagając wstać dziewczynie.

Myśli w jego głowie galopowały. Nie wiedział co ma zrobić. Ale czuł że musi działać, znaleźć rozwiązanie. Czuł że musi to zrobić dla Elizabeth, Malvina, Olivii, Władimira i w końcu dla siebie. Po drodze musiał dokładnie przemyśleć co ma powiedzieć i w jaki sposób.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 22-10-2013 o 01:49. Powód: głupotki, głupotki
Cattus jest offline  
Stary 22-10-2013, 07:36   #30
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tylko rozsądek Charlesa Brooksa uchronił Wladimira przed wybuchem gniewu panny Elizabeth Badock. Po jego kolejnych słowach, które delikatnie mówiąc były nie na miejscu. Córkę Malvina ogarnęła wściekłość. W szalejących za ich plecami płomieniach jej twarz nabrała odcieni wręcz purpurowych. Oczy lśniły niczym u seryjnego zabójcy, a usta wykrzywione były w agresywnym grymasie.
Cała grupa za namową Brooksa wróciła do samochodu. Dopiero tam, siedząc na fotelu obok kierowcy Elizabeth odwróciła się w stronę Wladimira:
- Panie Bazhukov - jego głos był spokojny, ale dało się wyczuć, że tylko ostatnim wysiłkiem woli panuje nad emocjami - Nie wiem, czy tam u was w Rosji takie zachowanie to norma, czy tylko pan jest takim chamem i gburem. Ostrzegam jednak pana, że nie pozwolę sobie więcej na takie traktowanie. Nie chodzi tylko o okoliczności w jakich się znajduje… śmierć ojca, czy to...to nieszczęście - wskazała dłonią w stronę ścieżki prowadzącej do domku - Nie pozwolę na jakiekolwiek dziwne insynuację i obrażania mojego dobrego imienia. Nie wiem skąd pan bierze te wszystkie niedorzeczne pytania i oskarżenia, ale radzę niech się pan następnym razem ugryzie w język. Jeżeli nie w smak jest panu uczestnictwo w pogrzebie, czy też pomaganie mi, może pan spokojnie nas opuścić. Nikt tu pana nie trzyma. A jeżeli zdecyduje się pan zostać, to proszę zachowywać się przyzwoicie, bo następnym razem nie będę już taka miła.

Brooks ruszył z powrotem w kierunku Raccoon Creek. Zdawało się, że deszcz przybrał na sile i zerwał się zimny północny wiatr. Drogi w okolicy pozostawiały wiele do życzenia, a nieustanne opady w ciągu kilku ostatnich godzin sprawiły, że były one w jeszcze gorszym stanie. Na szczęście samochód córki Malvina mimo niewątpliwie swojego dużego wieku sprawował się doskonale. Napęd na cztery koła i mocny silnik sprawiały, że rozmoczone wiejskie drogi nie stanowiły problemu.
- Niech się pan tutaj zatrzyma - poprosiła Charlesa, Elizabeth.
Mim, że znajdowali się na wiejskim pustkowi Alabamy, Brooks zjechał dla bezpieczeństwa na pobocze drogi.
- Wygląda na to, że musimy porozmawiać tu i teraz - rzekła Elizabeth, gdy Brooks zgasił silnik - Sprawy przybierają naprawdę zły obrót. Nie spodziewałam się, że do tego dojdzie. Miejscowi nigdy za nami nie przepadali, a szczególnie za ojcem. Raził ich jego sposób bycia, maniery, a przede wszystkim zainteresowania. W tym miejscu czas jakby się zatrzymał, a wraz z nim ludzka mentalność. Gdy tylko wyszło na jaw, co leży w zakresie zainteresowań mego ojca, początkowa gościnność dla nowo przybyłych zmieniła w nieufność, a później wrogość.
Nigdy, co prawda nikt nic nie zrobił, co można byłby uważać za atak, czy też naruszanie zasad współżycia, ale ich zachowaniu dało się wyczuć niechęć, pogardę i strach. Od dziecka byłam traktowana jak dziwadło, córka czarownika, czcicielka zła. Mimo, że moja matka udzielała się nad wyraz mocno w tutejszym kościele, co na marginesie mówiąc bardzo drażniło ojca, to i tak byliśmy wyrzutkami. Ojciec albo tego nie dostrzegał, albo nie chciał dostrzec. Z jakiś też względów nie chciał opuścić Raccoon Creek. To był z resztą główny powód rozstania się rodziców. Gdy dostałam wiadomość o śmierci ojca przepełniły mnie złe przeczucia. Terenbach powiedział mi, że ojciec zginął po tym jak zaatakował go kuguar. Dało mi to do myślenia. Ojciec był człowiekiem ostrożnym, a zwłaszcza jeżeli chodzi o kontakty z dzika naturą. A teraz ktoś wykradł jego ciało i podpalił pracownię. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć… Wiem jednak jedno, że nie spocznę dopóki nie wyjaśnię wszystkiego, co zaszło. Muszę się dokładnie dowiedzieć, co się przydarzyło memu ojcu, a przede wszystkim odnaleźć jego ciało i odprawić godny pogrzeb. Jeżeli nadal chcecie mi pomagać musimy opracować plan. Biorąc pod uwagę okoliczności, jak i przeszłość nie możemy w pełni ufać miejscowym. Oczywiście musimy zachować pozory i współpracować z władzami, ale musimy być ostrożni i sprawdzać wszystko dwa razy. Teraz proponuję wrócić do miasta i zgłosić pożar, a potem porozmawiać z szeryfem.
Co wy na to?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172