13-05-2014, 19:11 | #171 |
Reputacja: 1 | Nieco osłupiały obracam się i biegnę w chaszcze za dziewczyną, coś mi mówi, że lepiej nie zostawać blisko tego domu
__________________ Pływał raz po morzu kucharz w rękach praktyk był onana a załoga się dziwiła skąd w kawie śmietana |
13-05-2014, 23:21 | #172 |
Reputacja: 1 | Ciężko opisać co się wydarzyło na tej bezpańskiej działce w chwili eksplozji bomby. Vel poświęcił swoje życie próbując zabrać ze sobą zwyrodniałego skurwysyna, który zamordował i zgwałcił (w tej lub odwrotnej kolejności) kilkoro miejscowych dzieci. Dziwne zrządzenie losu chciało, żeby zboczeniec upodobał sobie miejscówkę Vela. A może po prostu sprawdzał co się działo z jego zamordowanym kumplem, z którym współpracował przy procederze oszukiwania starszych ludzi w zaciąganie kredytu na garnki i poduszki? Tego niestety nigdy nie dowiemy się, bo nawet w przypadku eksplozji miejscowa prokuratura rejonowa wcale, a wcale nie zainteresuje się tym procederem (zresztą, o którym donosi prasa brukowa już od bardzo dawna, wydaje się, że prasa "poważna" jest w zmowie z tymi świniami) i odmówi wszczęcia dochodzenia. Śledztwo będzie wyłącznie dotyczyło trzech trupów znalezionych po pożarze na terenie działki. W tym jedynie jednego kompletnego. Bo przecież to kompletnie miało związku, że bydlak pedofil morderca był zatrudniony w tej, a nie innej firmie. No nic. Być może słowo to było nadużywane przez ostatnie dziesięciolecia przez różne mniej lub bardziej poważne persony, ale bezsprzecznie w takich przypadkach trzeba ujrzeć ogrom korupcji w szeroko pojętym systemie. Czyny, a nie słowa pokazały kto jest bohaterem, a kto tchórzliwym parchem zasługującym jedynie na śmierć i potępienie. Vel, którego ciało zwęglało się w postaci pinokia nie czuł bólu. Dobiegł bez problemu do pozostawionej wcześniej bomby i przestawił zegar na jedną sekundę. Następnie połączył kabelki, które wcześniej porozłączał. Odliczanie rozpoczęło się i chwilę później skończyło się. Czas jakby na moment stanął w miejscu. Wśród płomieni pojawił się Duch Świąt Teraźniejszych w swoim bogato zdobionym stroju jakby z epoki mitów greckich. Vel odczuł nutę zirytowania, gdy pomyślał, że nawet w takiej chwili musi użerać się z tymi dziwakami, którzy doprowadzili go do obłędu. Tym razem było jednak inaczej. Duch powiedział tylko: - Dziękuję. - i nastąpiło eksplozja. W pobliskich budynkach popękały okna. Pijany Waldemar przekręcił się na drugi bok. Później zostanie zatrzymany i przesłuchany. O dziwo skończy lepiej niż Zenon, bo Sąd nie przychyli się do wniosku o tymczasowe aresztowanie i Waldek wróci na ulicę już po świętach. Zdzich przewrócił się. Na posterunku stał jedynie Bimbromanta. W chwili eksplozji skurwysyn nazwany w komórce innego chuja jako "Lama-7" wyskakiwał z okna. Miał wrażenie, że Ryszard wcale go nie będzie próbował łapać. Miał równocześnie nadzieję, że nie zabije się od tego skoku. Miał wiele. Eksplozja go zaskoczyła. Ognie i odłamki budynku oplotły go, gdy był już w powietrzu. W filmach zazwyczaj taka osoba jest pchana przez powietrze i lata niby jedna imperialistyczna postać z majtkami na wierzchu, ale w rzeczywistości taki wybuch w najlepszym dla niego razie połamałby go i rzucił gdzieś daleko. Zainterweniował jednak Ryszard. Otóż ździebko wystraszony wybuchem Bimbromanta wypuścił z siebie powietrze tworząc tarczę ogniową równocześnie sprawiając, że zbok zawisł w powietrzu - z jednej strony pchany przez siłę eksplozji, a z drugiej przez ognisty oddech Rycha. Na oczach Ryszarda Lama-7 został starty na proch i kawałki bardzo spalonego mięsa i kości. Wyglądało to drastyczniej niż koniec nazistów w Poszukiwaczach Zaginionej Arki. I realistyczniej. Coś jakby polać benzyną dwie wielkie szlifierki, podpalić i potem przytulić nimi zwyrodnialca. Psiarskie, pożarnicy, karetki, saperzy - zaraz w okolicy zaroiło się od tych wszystkich "służb". Zdzicha i Ryszarda w tym czasie nie było już w pobliżu. Zwyczajnie poszli sobie. W kolejnych tygodniach patrzyli na nagłówki gazet. Oczywiście o eksplozji była mowa. W każdym razie Ryszard wypatrywał czego innego - czy zwyrol dalej atakował. Ale okazało się, że nie. Że poświęcenie Vela wystarczyło, żeby wyeliminować gnoja. Święta zostały uratowane. A co stało się z dziewczyną, która znała zwyrola i jeszcze do tego oskarżała Vela? Ryszard i Zdzich jeszcze ją spotkali w zupełnie innym miejscu i w zupełnie innych okolicznościach. Ale to już inna historia. KONIEC Dziękuję wszystkim za grę. |
|
| |