- Zszywać nie trzeba.. powiedziała Nadia zdziwiona, że Krysa w ogóle ją zauważyła. - Ot tylko boli .. i takie czerwone się zrobiło Wymruczała spoglądając ze smutkiem na swoje ręce. |
- No to dawaj - szczurzyca wcale nie delikatnie złapała ręce dziewczyny, podwinęła rękawy i wygrzebała z torby jakiś podejrzanie wyglądający słoiczek z ciemnożółtą, lepką maścią, od której ostrego ziołowego zapachu aż wierciło w nosie. Nasmarowała nią oparzenia; szczypało jak sam szatan, a nawet można było odnieść wrażenie, że rany powiększają się, a nie łagodzą. Zanim jednak Nadia zdążyła zaprotestować, druga Nadia wyciągnęła bandaż i kilkoma szybkimi ruchami omotała jej dłonie, zostawiając wolne palce. Wolny koniec tkaniny przegryzła i zasupłała. - Żeby się zakażenie nie wdało - wyjaśniła - Przetrzymaj z dzień, dwa, potem zmień opatrunek i posmaruj czymś tłustym; może być nawet kefir - spojrzała jeszcze na trzymany w ręku słoik - Gdzieś jeszcze cię posmarować...? |
Nadia pociągnęła noskiem, gdy Krysa skończyła swoje tortury. Gdy tylko ta zadała pytanie pokręciła głową przecząco. - Nie, nie już nic mnie nie boli ! Na prawdę! Pobiegła szybko za Dymitrem aby zdążyć zanim Szczurzyca postanowi sprawdzić na własną rękę. Starała się przy tym iść prosto, aby nie zauważyła lokalizacji innych oparzeń. |
- Kicia boi się lekarstwa...?! - dobiegło ją jeszcze kpiące wołanie skłoterki. Nadia spakowała się i ruszyła za Komosem. Idący obok Dymitr i Nadia mogli usłyszeć jak mruczy pod nosem z wyraźną ekscytacją - No, ciekawe, co kierownik zrobi tej dziwce...mhmm...mhmmm...ciekawe, ciekawe... |
Wydarzenia nabrały tempa, wręcz błyskawicznego. Chaos panujący w gabinecie Komos zaczął się najwyraźniej rozprzestrzeniać i zagarniał kolejne domeny życia i przejmował kontrolę nad kolejnymi osobami. Gdy po słowach Dymitra, Komos wybiegł w poszukiwaniu Rusłany, część ekipy ruszyła za nim. Niektórzy pozostali na miejscu i zajęli się szabrowaniem wszystkiego, co miało jakąś wartość. Ci, którzy ruszyli za satyrem znaleźli go na półpiętrze. To w tym miejscu dopadł kobietę i imieniu Rusłana. Leżała on pod ścianą, a Komos stał nad nią okrakiem. Dyszał ciężko, a jego oczy wypełniała bezgraniczna nienawiść i agresja. - Ty zdradziecka suko! - wrzeszczał - Ty tani kurwo! Za pieniądze cię kupili, co? - ciężka pięść uderzyła z całej siły w twarz Rusłany. Krew trysnęła na ściany, a kobieta zalała się łzami. O dziwo, nie krzyknęła, ani nawet nie zajęczała z bólu. - Igor mówił, żebym na ciebie uważał. Ja ci ufałem ty podła szmato, a ty mi taki numer odwalasz? Po tylu latach, ty jebana szmato! - Oni mają moją siostrę - wyjęczała Rusłana. - A co mnie to teraz obchodzi? - wrzasnął Komos - Trzeba było mi wcześniej powiedzieć. Może byśmy coś uradzili, a teraz... - satyr po wybuchu złości zaczął się powoli uspokajać. Oparł się pięścią o ścianę i ciężko dyszał. W końcu odwrócił się do stojących niżej wysłanników papy i spytał: - Wy ciągle tutaj? Przyjdźcie jutro, jak tutaj się wszystko uspokoi. O ile oczywiście to Rabatov was wysłał. W tym momencie do przybytku satyra weszło dwóch eleganckich dżentelmenów. Obaj ubrani w wysokogatunkowe garnitury stanęli na środku holu i z lekkim zdziwieniem obserwowali cała scenę. - Pan Komos? - zapytał wyższy z nich. -A o co chodzi? - Papa przysłał nas w interesach. Gdzie możemy spokojnie porozmawiać? Komos w momencie się opanował i spojrzał groźnie w kierunku Rusłany: - Idź na górę do swojego pokoju. Czekaj tam na mnie. Przechodząc obok grupy rzucił tylko krótkie "przepraszam" A do nowo przybyłych powiedział: - Zapraszam do mnie, panowie - i dłonią wskazał drugi korytarz, gdzie znajdowała się podziemna strefa VIP. |
- Majami Wajs przyjechało - mruknął pod nosem Dymitri - Panowie raczą zaczekać, byliśmy pierwsi. Nasz gospodarz może potwierdzić, że my już zaczęliśmy rozmowę. Rzecz jasna gospodarz decyduje o kolejności... my możemy zaczekać i tak miałem napisać parę komentarzy w sieci o klubie... Dawno nie spotkałem się z taką obsługą i zapewnieniem różnorodnych rozrywek. |
- Ot wdzięczność Mruknęła Nadia gdy Komos kazał im przyjść "jutro". - Ratujesz kosmaty tyłek, a gdy tylko jest spokój to "proszę wyjść" Z zaciekawieniem spojrzała na nowych gości. |
Komos nie skomentował słów Dymitra i szedł dalej. Najwyraźniej wolał prowadzić biznesowe rozmowy z dwójką eleganckich jegomości, a nie bandą szaleńców, która na dodatek zdemolowała mu gabinet. Dwaj panowie nazwani bardzo czule "Majami Wajs" wymienili tylko spojrzenia i ruszyli za satyrem. |
- Komos! Pamiętasz ten pokój z krzesłem ? Ten co przez przypadek poszłam go zwiedzić ?! Powiedziałeś wtedy, że potrafisz okazać wdzięczność ! Krzyknęła do niego blondyna. - Ile warte jest twoje słowo ? zapytała zakładając pobandażowane dłonie na biodra. |
- Dobra! Dobra! Pamiętam! Pewnie, że pamiętam. Bierz kumpli i też chodźcie, żeby nie było że Komos jest nie słowny. Ku zdziwieniu kocicy satyr szedł właśnie do tego pokoju z którego został przez nią uwolniony. Dwaj dżentelmeni w garniturach w końcu zwrócili uwagę na stojąca w holu grupę nadnaturali: - Darujcie sobie frajerzy - powiedział zimnym tonem niższych z nich - Nie macie z nami szans. Wracajcie do swojej piaskownicy i nie przeszkadzajcie ludziom biznesu. Jasne? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:32. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0