Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2014, 00:39   #1
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
[WoD 18+] Upiorne Lato nad Lough Corrib

Dzień rozpoczęcia projektu zbliżał się wielkimi krokami. Jedni wyczekiwali go z entuzjazmem, inni jedynie z życzliwym zaciekawieniem, największe korzyści dostrzegając w finansowych jego aspektach. Każdy jednak w większym czy mniejszym stopniu oczekiwał wyników rekrutacji prowadzonej przez doktora O’Maley’a. Wreszcie, na kilka tygodni przed rozpoczęciem, odpowiedź nadeszła.


Moi Drodzy,
Dziękuję za zainteresowanie projektem. Mam nadzieję, że oczekiwania każdego z nas, dotyczące tych kilku nadchodzących tygodni spełnią pokładane w nich nadzieje.
Obawiam się, że dojazd, do domu na Lough Corrib, nie będzie zadaniem najłatwiejszym, i najlepszym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie przejazdu we własnym zakresie.
Ludzie zamieszkujący okoliczną osadę, to osoby proste i zabobonne, wspominają o domostwie i terenach na których jest ono położone z niechęcią, i są w tym temacie oszczędni w słowach. A niektórzy wręcz reagują nań, z otwartą wrogością, dlatego też by umożliwić wam kontakt między sobą dołączam listę oraz prosty opis dojazdu do domostwa.

Z poważaniem Dr Neil O’Maley.


Kliknij w miniaturkę

Richard Vence, Murphy Mc’Manus, Edward Mc’Coy


Richard może nie był człowiekiem interesu, ale również nie zamierzał przepuścić dodatkowej okazji by dorobić. Przecież za dobrze znał życie. Raz pod górkę, raz z górki, choć częściej to pierwsze.
Dlatego gdy tylko przyszła odpowiedź od doktorka z załączoną listą osób oraz kontaktami, przynajmniej do niektórych, postanowił to wykorzystać. Pierwsze w ruch poszły numery, imieniem sugerujące przynależność do płci pięknej. Interes interesem ale przyjemność z towarzystwa jest przecież równie ważna. Niestety, dwie panie, podziękowały grzecznie za ofertę, informując mężczyznę, że zorganizowały dojazd we własnym zakresie, a numer do trzeciej za każdym razem witał go radosnym głosem ” Cześć, dodzwoniłeś eis do Erin nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość…”.
Jak się nie ma co się lubi…
Wybierając następny kontakt z listy nie był już tak podekscytowany, jednak ucieszył się, na wieść, że niejaki Murphy Mc’Manus nie tylko chętnie z transportu skorzysta, jak również startuje z tego samego miasta. Podobnie zadowolony z propozycji okazał się pan Edward Mc’Coy co prawda znaczyło to konieczność zjechania odrobinę z głównej trasy. Ale również minimalizowało konieczność pokrycia kosztów przejazdu całego odcinka samemu.

Richard Vence wydał się Murphyemu człowiekiem konkretnym, i mimo amerykańskiego, gryzącego uszy akcentu postanowił skorzystać z oferty wspólnej podróży. Podobało mu się również to, że mężczyzna nie owijał w bawełnę, prosto z mostu określając zarówno swoją propozycję jak i wymagania co do opłaty czy też wielkości bagażu.
Punktualnie o umówionym czasie zobaczył jak na parkingu pod jego budynkiem zatrzymuje się niebieska Honda Civic z naklejonymi na drzwiach oznaczeniami korporacji taksówkarskiej.
Ubiór Richarda również dosyć bezpośrednio informował o miejscu jego wychowania, czarna koszula z łobuzersko rozpiętymi guzikami przy samym kołnierzu narzucona na t-shirt w tym samym kolorze, do tego lekko wytarte, niebieskie jeansy, i czarne buty typu “kowbojskiego”. Krótkie powitanie i silny uścisk dłoni utwierdziły Murphy’ego w przekonaniu, że ma do czynienia z osobą o silnym charakterze, która nie jedno w życiu przeszła.

W oczekiwaniu na transport Edward stanął oparty o budynek bawiąc się swoją ulubioną talią, a jego bystre oczy obserwowały otoczenie wychwytując drobne niuanse zachowania i postawy mijających go przechodniów. Przezornie przyszedł na umówione miejsce spotkania odrobinę wcześniej. Niektórzy ludzie zatrzymywali się, z zaciekawieniem obserwując jak karty przemykają między jego palcami zdając się “żyć własnym życiem”. Młody mężczyzna prostował się wtedy z uśmiechem przyciągając ich wzrok na dłużej, prezentując kilka ze zdawałoby się “nieskończonego” repertuaru znanych mu sztuczek. W momencie gdy niebieski samochód zajechał na miejsce, wokół Candl’a zdążyła zebrać się grupka osób, które z zafascynowaniem obserwowały jego “show”.

Kliknij w miniaturkę

Erin McEringan


Z natury było w tobie coś z buntownika, ale jak dotąd nie żałowałaś tego, że zignorowałaś notkę, którą otrzymałaś od profesora. Udało Ci się przejechać spory kawałek drogi podróżując “na stopa”. Jednak jak dotąd nie żałowałaś ani chwili, w której musiałaś przebyć jakiś odcinek pieszo. Lustrzanka, którą wszędzie zabierałaś ze sobą, mimo silnego paska, na którym mogłaś ją bez problemu uwiesić sobie na szyi, jedynie chwilami milkła uwolniona z pewnego uścisku twoich sprawnych palców. Okolica, w jakiej znajdował się cel twojej podróży była przepiękna. Zaczynałaś zastanawiać się w duchu, czy w miejscu tak bliskim wszelakim wyobrażeniom raju, w ogóle może istnieć coś złego.
Jednak mimo, cudownych widoków, będących pożywką dla twojej wrażliwej duszy, po jakimś czasie podróży zarówno twój brzuch jak i bateria aparatu, zaczęły wołać o pożywkę zgoła innego rodzaju. Dodatkową motywacją do czujniejszego nasłuchiwania pomruków nadjeżdżających aut, stało się to, że byłaś prawie pewna, iż mimo podwójnej pary skarpet, z winy ciężkich butów jakie założyłaś na twoich stopach zaczęły tworzyć się bolesne bąble.



Widząc powiększającą się ciemno czerwoną kropkę, jadącą w twoim kierunku machnęłaś z nadzieją i ku twej radości, a już na pewno radości dla twoich stóp, małe modne autko zatrzymało się dosyć blisko, sugerując możliwość darmowej podwózki.

Zajrzałaś do środka gdzie uśmiechem ukazującym pożółkłe od tytoniu i kawy, odrobinę krzywe zęby, witała cię typowa kobieta pracująca.


Radio, teraz już odrobinę wyciszone, grało jakiś współczesny sezonowy kawałek, który już słyszałaś, ale nigdy nie zadałaś sobie trudu aby zapamiętać jego tytułu czy też imienia gwiazdki go wykonującej. Po chwili doszły do ciebie odgłosy dochodzące z tylnego siedzenia, gdzie ślepo wpatrzony w konsolę siedział, na oko nastoletni chłopak, całkowicie pochłonięty przez swój wirtualny świat, a obok niego ułożona prawie, że na styk leżała sterta walizek.



- Nareszcie jakaś przyjazna dusza! Bóg mi świadkiem, nienawidzę sama podróżować, a jazda z tym nicponiem - kobieta ruchem głowy wskazała na tylne siedzenie, gdzie dziecko XXI wieku z otwartymi ustami, podskoczyło na siedzeniu, mocniej przyciskając guziki, jak by ten gest i ruch miał pomóc jego postaci poruszającej się na niewielkim kolorowym wyświetlaczu. - To nawet gorzej niż jazda samemu.

- To dokąd pani zmierza ? - zapytała kobieta, gdy już stosunkowo wygodnie umieściłaś swój wielki plecak w nogach swojego siedzenia, a sama dopasowałaś się do pozostałego miejsca z ulgą przyjmując możliwość wypoczynku dla twoich stóp. - Na imię mam Briana ale możesz mówić mi Bri , a to grzeczne dziecko na tylnej kanapie to Nathan . - Dodała ostrożnie wracając na drogę.

Kliknij w miniaturkę

Dr Jonatan Mc’Avery


Niedługo po tym jak zgłosiłeś się do projektu, otrzymałeś telefon od doktora O’Maley, który wyraźnie podekscytowany, zaproponował Ci współpracę i wyraził chęć uwzględnienia twoich spostrzeżeń w wynikach końcowych swojej pracy, jako opinii osoby niezależnej, mającej świeże spojrzenie i reprezentującej odrobinę odmienną dziedzinę nauki.
Doktor zaproponował również, że jeżeli wyrazisz taką chęć możecie razem dojechać do samego domu, jego chevroletem. Przystałeś na tą propozycję z pewną ulgą, gdyż nie chciałeś na kilka tygodni zabierać jedynego środka transportu jaki posiadałeś, a z którego również korzystała Cristen. Szybko jednak stało się oczywiste, że spotkanie nie będzie takie proste jak się z początku wydawało gdyż trasa twoja i Neila , jak kazał się tobie adresować doktor O’Maley, nie pokrywała się w stopniu, który mógłby usatysfakcjonować obie strony.
Ostatecznie postanowiliście spotkać się w osadzie leżącej w pobliżu niesławnego domu, do której zdecydowałeś się dojechać za pomocą publicznego transportu.
Ciekawy miasteczka, przyjechałeś wcześniej i choć piękny dzień zachęcał do spaceru twój głód wiedzy skierował twe kroki w stronę małej obskurnej pubo-kawiarni stojącej przy drodze, straszącej zakurzonym, starym szyldem przedstawiającym czterolistną koniczynę i kufel spienionego piwa. Wszedłeś do środka, i choć samo miejsce zdawało się krzyczeć “uciekaj stąd jeżeli miła jest ci stabilność jelitowo-żołądkowa” usłyszałeś usłyszałeś dobrze znany ci kawałek grany przez staromodną szafę grającą i może właśnie dlatego, wbrew zdrowemu rozsądkowi postanowiłeś usiąść na chwilę w miejscu z którego miałeś widok zarówno na pomieszczenie jak i ulicę na zewnątrz zamówiwszy kawę.


W oczekiwaniu na napój rozglądałeś się po lokalu, który wydawał się pusty, jedynie przy jednym ze stolików siedział starszy mężczyzna, całą swoją uwagę skupiając na talerzu parującej fasoli w której widać było spore fragmenty jakiegoś mięsa. Co jakiś czas odrywał on kawałek kromki chleba leżącej obok i jakby z namaszczeniem wycierał sos, którego nie dało by się zebrać widelcem.

Twoją uwagę od niego oderwała dosyć młoda barmanka, stawiając przed tobą lekko nadszczerbiony kubek z ciemnym płynem.
Gdyby tylko zrzuciła trochę kilogramów, spokojnie uchodziłaby za ładną, a może nawet bardzo ładną- pomyślałeś. Dziewczyna uśmiechnęła się do ciebie życzliwie zagadując.
- Pan przejazdem z wielkiego miasta ? Dokąd jedziemy? - zapytała zaciekawiona, najwyraźniej nie na co dzień mając okazję porozmawiać z kimś “nowym”.

Kliknij w miniaturkę



Marek “Mark” Czyżewski

- Pan Czyziewski ? - usłyszał w słuchawce miły kobiecy głos, posługujący się łamaną polszczyzną. - Z tej strony Nataly Connoly, pewnie dostał juź pan listę od doktora O’Maley? - padło pytanie jakby sugerujące, że powinien takową posiadać.
Marek nie był pewny czy dostał jakąkolwiek listę ale w zamyśleniu przekartkował mały stosik kopert starannie ułożony na półce.
- Mhm - mruknął bez przekonania do słuchawki w tym samym momencie otwierając jedną z nich opatrzoną pieczątką doktora będącego inicjatorem całej wyprawy. Rzeczywiście na załączonej kartce doszukał się wypunktowanych kontaktów do innych uczestników projektu, w tym imienia panny, z którą miał przyjemność rozmawiać przez telefon.
- Jezieli nie ma pan planów dotyciących podróży, to proponuję aby dołąćył pan do mnie i Lenny’ego - kontynuował głosik, a wzrok Marka zatrzymał się na kolejnym nazwisku krótkiej listy - Lenny Johnson .
Marek jak dotąd, żadnych planów nie miał, a propozycja wspólnej podróży wydawała się dosyć kusząca, zarówno ze względów finansowych jak i wydawało się, że w dosyć przyjaznym towarzystwie przynajmniej jednej niewiasty.

Na umówionym miejscu spotkania dojrzał dziewczynę o miłych rysach twarzy i bardzo charakterystycznym stylu sugerującym fascynację zasadami jednego z najszerzej rozwiniętych ruchów lat 60 i 70 ubiegłego wieku. Siedziała ona na trawie, na małym, zadbanym skwerku przed kawiarnią, w której Marek miał wyczekiwać spotkania.


Widząc rozglądającego się mężczyznę uśmiechnęła się radośnie, wstała i podbiegła do niego, wtedy dojrzał, że to co, sugerując się ubiorem na początku uznał za “skręta”, było jedynie bielutkim modelem tak modnego ostatnimi czasy e-papierosa, a od samej dziewczyny czuć było za to przyjemny zapach truskawek.
- Mark ? - zapytała niepewnie, acz jej postura nie wyrażała żadnego skrępowania, w obyciu z “nieznajomym”. - Mark Czyziewski? - dodała jakby po chwili namysłu wyciągając w jego stronę zadbaną dłoń, która wraz z tym ruchem obudziła kakofonię metalicznych brzęczących dźwięków wywołaną ruchem różnego rodzaju bransoletek, którymi dziewczę ozdobiło swój zgrabny nadgarstek. - Dźwoniłam do pana,….Nataly - dodała jakby chciała upewnić mężczyznę, że rozmawia on z odpowiednią osobą.

Kliknij w miniaturkę


Natura, jakby uśmiechając się ironicznie postanowiła, że dzień rozpoczęcia się projektu będzie dniem pięknym, i słonecznym. Delikatne, ciepłe promienie otulały okolicę i nawet subtelny powiew wiatru między gałęziami drzew zdawał się sugerować coś całkowicie odmiennego niż można byłoby się spodziewać wyruszając na “polowanie na duchy”.
 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 11-05-2014 o 21:37.
Nimitz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172