09-10-2014, 21:25 | #11 |
Reputacja: 1 | Mężczyzna jak przystało na dobrze wychowanego dżentelmena odwrócił się plecami do Cyganki dając jej odrobinę prywatności. Kiedy usłyszał jej głos odwrócił się i spojrzał kobiecie w oczy. - Oj na wiele sposobów możesz nam pomóc. Chodź z nami i Witaj w ostatnich Nocach.- Uśmiechn nie znikał z jego przystojnej twarzy. Łazienkę oraz niewielki salon opuścili właśnie pomiegierzy Ventrue szepcząc mu coś na ucho. Mężczyzna w garniturze tylko kiwał głową. - To Jak będzie Panno...- Zrobił wymowną pauzę i popatrzył na Ravnoskę-... Czy zechce Pani wyjaśnić parę nurtujących naszego drogiego Księcia pytań ?. Liczę na owocną współpracę W końcu wszyscy należymy do rodziny prawda ?- Cały czas uśmiechał się z wyższością, skinął głową Makalvianowi a ten zachichotał. - Rewolucja pożera swoje dzieci, Inkwizycja spłonie w ogniu własnych stosów... Ventrue zapalił kolejną cygaretkę. Wypuścił kłąb tytoniowego dymu. - Radzę zabrać Wszystkie niezbędne rzeczy i wyjść z nami. Inaczej w pani mieszkaniu zrobi się bardzo gorąco. To Stary budynek, dawno nie sprawdzali instalacji gazowej, łatwo o drobny wypadek. A szkoda by było tak przydatnej spokrewnionej. Wiec proszę się pospieszyć. |
09-10-2014, 22:48 | #12 |
Reputacja: 1 | Kątem oka obdarzyła bełkoczącego szaleńca spojrzeniem, po czym zmierzyła się z wzrokiem z tym diabłem o złotych ustach, który w tak piękny i zręczny sposób założył na jej szyję smycz. Brakowało jedynie by poklepał ją po lokach, dając chrupka i mówiąc "Good girl Goldie". Nie lubiła Ventrue, i nie chodziło w tym tylko o ich słodką otoczkę, ale o jad, który kapał z ich błyszczących białych kiełków za każdym razem, kiedy otwierali te swoje idealne usta by coś powiedzieć. - Oczywiście, jednak jestem dosyć przywiązana do swoich rzeczy, nie tylko tych, które mogę unieść... - Uśmiechnęła się do niego słodko choć chłód bijący z jej oczu zamrażałby gdyby mógł. Podeszła do torebki nieznajomej dziewczyny ukrytej w jej łazience i zgarnęła do niej swój telefon, tak samo jak Przeżucając najważniejsze rzeczy, które znajdowały się w jej własnej. - Muszę dać znać rodzinie... co się ze mną dzieje. - Powiedziała montując swoją komórkę i włączając aparat. |
15-10-2014, 21:07 | #13 |
Reputacja: 1 | Piesek księżnej nic sobie z chłodu pięknych cygańskich oczu nie robił. Nie istniało na świecie nic co mogło być chłodniejsze od jego logiki i serca. Na wieść o rodzinie Każdy w tej dziwnej koterii uśmiechnął się. Ventrue uroczo i szarmancko, Makalvian zachichotał, a Gangrel obnażył swoje kły i z jego gardzieli wydostał się chrapliwy dźwięk. Ventrue spojrzał na zegarek. - Już czas... Pani zadzwoni do „Rodziny” z kwater Księżnej. Musimy dbać o naszych poddanych. Wszyscy jesteśmy spokrewnieni- Makalvian udał się do kuchni i odkręcił kurki z gazem. Słychać było charakterystyczne syczenie. Gangrel z kolei podszedł do Cygańskiej wróżki i pokazał jej swoje szpony zdolne uczynić wiele krzywdy. - Idziesz, albo rodzona matka Cię nie pozna- Warknął. Ventrue otworzył drzwi i czekał, aż skierujesz się do wyjścia. - Garon daj spokój... Wybór należy do pani. Ufam że jest równie inteligentna co piękna i wybierze najlepszą opcję... - Ręce na głowę ! Nie ruszać się!- Krzyknął jeden z policjantów, który zdąrzył wbiec po schodach kamienicy trzymał teraz na muszce Szeryfa księżnej za nim biegli pozostali z oddziału. Garon Przyboczny Ventrue warknął, i już chciał ruszyć do boju, ale nieugięty Ventrue mu przerwał. - Ja to załatwię... W powietrzu czuć było zapach ulatniającego się gazu. Twoje serce zamarło kiedy zobaczyłaś Makalvianina z pudełkiem zapałek w ręce. Sytuacja coraz bardziej patowa. Każdy strzał może owocować wybuchem instalacji gazowej, każda najmniejsza iskra spowodować zapłon. Teraz już wiedziałaś o co chodziło z tym „ Tygodniem Pożarów” z pierwszych stron gazet. To niebyła sprawka wadliwych instalacji, tylko masowe egzekucje spokrewnionych. Ostatnio edytowane przez Aves : 15-10-2014 o 21:09. |
26-10-2014, 16:48 | #14 |
Reputacja: 1 | Liliana spojrzała z nieskrywaną nienawiścią na tych, którzy niszczyli część dorobku jej nieżycia. Żal jej było całego zbioru jaki w stanie idealnym stał na jej pułkach w jej pokoju. Opuszczała mieszkanie niechętnie kryjąc w sercu złość i wiedząc, że gorycz jaką odczuwa w tym momencie na długo zatruje jej stosunki z tym małpim cyrkiem zwanym Camarillą. Jednak opierała się jedynie w duchu, i z podszytym niechęcią uśmiechem na twarzy ruszyła za swoim uroczym i znienawidzonym zarazem towarzyszem. Przechodząc rzuciła wrogie spojrzenie temu, którego nazywali imieniem Garon. "Zwierzęta powinny znać swoje miejsce." - przebiegło jej w myślach. - W takim razie nie ma co czekać. Nie wypada kazać...księżnej....czekać. - Szepnęła do niego kryjąc cały kotłujący się w niej jad i obdarzając go słodkim uśmiechem. Cóż. Stało się, mogła jedynie spróbować obrócić sytuację na swoją korzyść, a przynajmniej ...spróbować. Chwyciła swoją starą torebkę i przerzuciła jej zawartość do tej, która należała do martwej kobiety, której po prostu była ciekawa.. |
27-10-2014, 21:43 | #15 |
Reputacja: 1 | Ventrue podniósł dłonie do góry pokazując iż jest bezbronny. Garon również uniósł dłonie i stał nieruchomo niczym posąg. Szalony Makalvian tylko przeszedł za twoje plecy. - Teraz się zacznie Marionetka już na scenie, my zaznamy świeżości nocnego powietrza. Trucizna rozpłynie się po płucach śmiertelnego.- Szept prosto w ucho był nieprzyjemny, a Makalvian dotknął twojej dłoni. Widziałaś jak Policjant chowa broń do Kabury i przyjmuje od „Pieska księżnej” cygaretkę i zapalniczkę. Policjant wydawał się zaskoczony, później jakby sennie powłóczył nogami i zamknął drzwi. Wydawał się nieobecny. Ventrue popatrzył na Ciebie poczekał, aż zabierzesz torebkę. Dłoń Szaleńca musnęła przedramię. Aksamitny głos Arystokraty przeciął ciszę. - Pamiętaj Mark będę ci dozgonnie wdzięczny- Mówiąc to Ventrue oraz Garon skierowali się w stronę okna z zamiarem wyskoczenia. Uszkodzona instalacja gazowa dawała o sobie znać wszechobecnym sykiem, oraz zapachem gazu. Makalvian szepnął prosto do ucha. - Gotowa na skok.- Nigdy w życiu nie czułaś się bardziej bezpieczna, coś w tej całej sytuacji było nie w porządku. Kiedy boleśnie wylądowałaś razem z Szaleńcem na masce policyjnego Radiowozu. Chwilę później nastąpił wybuch. Makalvian ściągnął Cie z Maski radiowozu, w którą uderzyły spore odłamki gruzu, wpakował do radiowozu. Samochód ruszył z piskiem opon. Prowadził Garon. - Uważaj nie możesz ufać nikomu tylko Kłamstwo nas wyzwoli, lub na zawsze zniszczy- Kolejny szept Makalviana i jego dotyk tym razem wyostrzający poczucie niebezpieczeństwa i paranoi. - Midasie proszę nie strasz naszej uroczej wróżki- Powiedział Ventrue zapalając Cygaretkę. Tą samą, która była przyczyną wysadzenia twojego mieszkania i śmierci tylu niewinnych ludzi. Radiowóz wjechał na ulicę... |
30-10-2014, 19:35 | #16 |
Reputacja: 1 | Pozbierała się najszybciej jak potrafiła, wyciągając przedramię z mocnego uścisku malkawianina starając się zerwać z nim więź. Kierując się w stronę auta wyciągnęła z torby swoją komórkę wystukując szybko na klawiszach smsa do rodziny. "Grzecznościowa audiencja u księżnej. Odezwę się tak szybko, jak tylko się da kanciapa spalona." Wsiadła do podstawionego samochodu grzecznie, nie opierając się i utkwiła spojrzenie, za oknem , mając nadzieję, że uda jej się wyłgać z tej nieprzyjemnej sytuacji. Nie miała innego wyboru. Przy tych nowych porządkach i czy czystce robionej przez Księżną nie była pewna jakie dokładnie zasady panują w mieście dlatego tym bardziej wolała się nie wychylać. |
01-11-2014, 13:33 | #17 |
Reputacja: 1 | Trzydzieści minut później radiowóz dojechał pod ogromny wieżowiec, a dokładniej wieże hotelu Stratosphere. No Panno Lilian czas założyć maskę- Powiedział Midas i jego policzki przybrały zdrowy rumiany kolor podobnie jak skóra. Wysiadajac z auta dostałaś krótkiego Sms. „ Niedaj się w nic wkręcić jesteś niewinna” Wchodząc do środka twoje oczy zostały porażone pięknym wystrojem. Wszystko utrzymane w stonowanych kolorach. Miła recepcjonistka uśmiechnęła się i życzyła miłego wieczoru. Szeryfowi księżnej wręczyła klucze do apartamentu oraz niewielką kartkę. Ventrue uśmiechnął się szarmancko i podziękował, dodatkowo pochwalił wygląd kobiety. Dało się zauważyć, że jej policzki nabrały rumieńców. Ruszyliście w stronę wind jedna z nich właśnie się zamykała. Twój wzrok uchwycił Spokrewnionego stojącego za młodym mężczyzną, Spokrewniony sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Później srebrne drzwi windy zamknęły się. Winda ruszyła w górę, a z waszej windy wychodziła para uśmiechniętych ludzi. Pewnie dzisiaj mieli dobry dzień w kasynie. Wchodząc do windy czułaś się jak w klatce. Garon nacisnął przycisk mocno i energicznie, dając ci znak swoim zachowaniem iż nie cierpi ciasnych przestrzeni. Po chwili nastąpiło szarpnięcie i wasza winda ruszyła na sam szczyt wieży. Ciszę przerwał dźwięk sms. Od Peter „ Gdzie jesteś czekam na Ciebie w Klubie. Nic mi nie jest Snajper zgubiony” Kiedy Drzwi rozsunęły się Pierwszą rzeczą jaką dało się zauważyć byli Bodyguardzi Księżnej celujący w was z broni Automatycznej. Później dopiero Umysł dostrzegał takie szczegóły jak pusta restauracja. Białe obrusy. Księżna siedząca przy stoliku naprzeciwko wind jakby chciała mieć świetny widok na przedstawienie. Butelka z ciemnym płynem doskonale schłodzona w wiaderku z lodem. Do nozdrzy dochodził zapach krwi, uszy wypełniało żałosne błaganie. Bodyguardzi, którzy celowali w Szeryfa i jego koterię nagle zmienili cel na drugą windę czekając tylko na sygnał. - Pani Błagam !- Jęknął Wampir z drugiej widny. Znudzona księżna uniosła kieliszek z krwią do ust Upiła łyk. - Zawiodłam się na Tobie. Powinienneś być bardziej ostrożny. To była zwykła lalka, ale mimo to zakaz złamałeś. Zabijcie go chłopcy.- Rozległ się huk broni automatycznej. Spokrewniony zrobił dwa kroki w panicznej próbie ucieczki, ale niestety jego ciało zamieniło się w krwawy ochłap, a później w proch. Po Spokrewnionym został tylko krwawy ślad. Księżna wstała. Podziękowała Straży i odprawiła ich uprzednio wybierając sobie jednego z nich na resztę nocy. Teraz jej wzrok spoczął na obecnym już w sali Szeryfie i jego Koterii. Księżna poprawiła czarne włosy i powoli majestatycznie podchodziła do Ravnoski. Uśmiech na jej twarzy nie wróżył nic dobrego, dłoń Garona złapała Cię za kark i zmusiła do uklęknięcia przed Księżną miasta. - Wybacz mi za ten bałagan. Jak cię zwą ?- Głos księżnej przerwał ciszę. A ona sama machnęła ręką przed jedną z kamer monitoringu. Chwilę później do restauracji weszła „ekipa sprzątająca.” Ostatnio edytowane przez Aves : 01-11-2014 o 14:40. |
01-11-2014, 19:06 | #18 |
Reputacja: 1 | - Trzeba jakoś funkcjonować - mruknęła Ravnoska na temat bałaganu i przeprosin. Ton jej głosu oscylował między chłodnym dystansem, a skromną grzecznością zdecydowanie unikając wszelkiego rodzaju lizodupstwa. - Zwracają się do mnie Liliana, bądź Lilith. - W myślach obiecała sobie, że jak tylko będzie miała okazję to ten zwany Garonem straci kilka swoich cennych paluszków. Cała atmosfera panująca w Elizjum księżnej przypominała jej nieprzyjemnie wzorzec z przeszłości. Do tego odniosła wrażenie, że egzekucja przed chwilą miała stać się dla niej swego rodzaju ostrzeżeniem. I tym właśnie się stała, choć podejrzewała, że księżna nie byłaby zachwycona tym jak to ostrzeżenie zostało odebrane. - W czym mogę ci pomóc pani? - zapytała spokojnie i wprost. Zależało jej na szybkim skończeniu dyskusji i opuszczenia tego gniazda żmij. |
07-11-2014, 23:05 | #19 |
Reputacja: 1 | W oczach księżnej pojawił się psotny błysk, który po chwili został przytłumiony jej naturalną trupią postacią, krew z twarzy księżnej cofnęła się. Rumieniec ustąpił miejsca trupiej bladości, a z oczu znikła ulotna maska życia. - Przydzielam Cię do Koterii, twoje doświadczenie w postrzeganiu iluzji przyda się w zwalczaniu tej plagi Nymphy...- Usiadła na krześle i odkorkowała butelkę do dwóch kieliszków nalała vitae upiła łyk rozkoszując się wykwintnym smakiem. Pokazała Garonowi, aby podprowadził cię do stolika. -... Usiądź i napij się. Nie mam dobrych wieści. Twój klan popadł w niełaskę, ale takie sprawy najlepiej omówić przy butelce wybornej Vitae. Mam Nadzieję, że Altiano oraz jego koteria okazali się wystarczająco szarmancy i mili dla jedynej Ravnoski w mieście - Odłożyła butelkę do wiaderka z lodem tak abyś mogła odczytać napis. Jednocześnie uważnie Ci się przyglądając. „Napis na etykiecie informował kim był „dawca”, oraz z jakiego kraju pochodził. O RH – Anna 9 lat Anglia. Podwójnie testowana.” Wzrok księżnej skierował się teraz na Garona ten skinął tylko głową i odszedł do Midasa oraz Szeryfa. Koteria skłoniła się i skierowała do wind. Rozpoczęła się Rozmowa z księżną. - Opowiedz mi coś o Sobie. O twoim przeistoczeniu o wojnie i Eksperymentach, albo jak wolisz to możesz mi Powiedzieć o Peterze i Twoich kontaktach z Sabatem. Wiesz zależy mi na tym, aby moi poddani czuli się dobrze w MOICH progach. Jesteś strasznie spięta czy mi się wydaje ?.- Figlarny uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Tutaj jesteś bezpieczna. To Najbezpieczniejsze miejsce w całym Las Vegas.- W pomieszczeniu zapanował mrok, jedynie światła miasta złączone z blaskiem księżyca walczyły z wszechogarniająca ciemnością. Później oświetlenie wróciło, ale było przytłumione. Księżna skierowała swój wzrok w stronę jednej z kamer. - Głupie bydło nawet intymniej atmosfery nie umie zrobić bez wpadki... Ostatnio edytowane przez Aves : 07-11-2014 o 23:17. |
08-11-2014, 00:32 | #20 |
Reputacja: 1 | Liliana uśmiechnęła się, choć słysząc określenie "jedyna Ravnoska w mieście" ponownie poczuła jak przeszłość powraca do jej pamięci burząc mury, które stworzyła by trzymać ją jak najdalej od swojej świadomości. - Na tyle bezpieczna, na ile bezpiecznie może czuć się lis w zagrodzie pełnej ogarów podczas polowania, jeżeli moje porównanie, nie wyda się tobie, o pani, zbyt śmiałe. - przyjęła kielich, jednak nie uroniła z niego ani kropli pozwalając by lepki płyn zaledwie dotknął jej ust. Księżna zyskiwała minus za minusem w jej rozumowaniu, ale "karta głupca" ściskana w jej dłoniach w tym układzie nie przedstawiała się dla Lilith zbyt radośnie, do tego podobno minus i minus daje plus...zobaczymy.. Gdyby była mężczyzną, pewnie uznałaby, że księżna trzyma ją za jaja twardą ręką ściskając je teraz jak w imadle. - Choć muszę przyznać, że całkiem dobrze ułożone i wytresowane ma tu księżna pieski. - Przerwała by rozejrzeć się w mroku, który trwał jedynie chwilę. - Co do Petera, cóż, muszę w tym miejscu księżną zasmucić, a mam nadzieję, jedynie zasmucić bo gniew słyszałam piękności szkodzi, a tu braków, już przy pierwszym spotkaniu muszę przyznać, że nie dostrzegam. - Odstawiła kielich powoli, z namaszczeniem i darząc swoją rozmówczynię ciepłym uśmiechem. - Nie bardzo obchodziło mnie w jakiej piaskownicy się bawi. Nie rozmawialiśmy o sabacie, ani tym bardziej o tym komu nasypał piasku we włosy.. stwierdziła siląc się na spokój. - Lubiłam go dosyć. - prawie dodała "zanim zaczął ćpać" ale ugryzła się w język. - Nic więcej. To co mówiła było prawdą, w większości. Jednak nie zamierzała kłaść po sobie uszu jak gdyby nigdy nic. Jeżeli księżna zadała sobie trud przywleczenia jej tutaj, prawdopodobnie nie zamierzała jej jeszcze zabijać, a pionków, których używa się w grze, nie trzeba lubić aby wygrać. Zwłaszcza, że z tego co zdążyła zauważyć, kobieta, siedząca naprzeciwko niej uwielbiała smak zwycięstwa. |