lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Eliasz 03-08-2016 22:44

Michael wszedł na pole golfowe i od razu skierował się po zgrzewkę schłodzonych piw i podał reszcie rozjemców.

Banhi na imprezie Billa trzymał się przy Michaelu i innych Rozjemcach których był w stanie wypatrzeć, w zasadzie z dwóch powodów - po pierwsze byli osobami które znał bardziej niż tylko z widzenia i zachodziła możliwość lepszego ich poznania. Po drugie trzeba było ich chronić - zwłaszcza nie-garou przed potencjalną agresją naprutych Pomiotów Fenrisa. A do walki wręcz Arthur był gotów zawsze i wszędzie. Z pewnością nie jeden Pomiot był fizycznie sprawniejszy czy silniejszy od niego, nie jeden przewyższał go doświadczeniem, jednak przegrać z takimi to żaden wstyd, zaś przegrać z Ukteną na oczach współbraci - nie byłoby niczym miłym ani pożądanym.

- Ciekawy obrządek - zauważył pod koniec ceremoniału gdy młody zniknął z kobietą w domku. - Szkoda tylko że tak bardzo obdarty z dawnej tradycji. zauważył Banhi

- Czy ja wiem? Barbarzyski dość ale nie mnie oceniać.- Dołączył do rozmowy młody mag.

Cały czas będąc tu na tym obrzędzie nie czół się dobrze. Cały czas ktoś zaczepiał go wzrokiem a nawet jakimś prowokacyjnym tekstem. Uspokoiło się tylko na czas obrzędu. Swordich dziękował, że Sif się nie przyczepiła do niego i mógł zająć się Rozjemcami, a w szczególności Angie.

Arthur skinłą w milczeniu głową. - A jak to jest u was? Też przechodzicie jakieś ceremonie by zostać pełnoprawnymi magami? - zapytał z ciekawości. Nie zamierzał jednak zgłębiać tematu jesli magowi nie wolno było o tym mówić. Od czasu do czasu wychwytywał też spojrzenia wysyłane w kierunku maga i odwzajemniał je poszczególnym wilkołakom. Zapewne w ten sposób nie zyskiwał nowych przyjaciół, ale nie zamierzał pozwalać by Pomioty Fenrisa uznały maga za niechronioną zdobycz czy ofiarę.

- A czegoś Ty się spodziewał po potomkach Vikingów? - odezwał się podchodzący z piwem w ręku i fajkiem w ustach Marcus - U nich to tylko chlanie i napierdalanie, przede wszystkim napierdalanie. I jakoś nie wydaje mi się by był zbytnio obdarty z tradycji.

Arthur wzruszył jedynie ramionami. - Spodziewałem się … chyba czegoś… głębszego? - Zastanawiał się na głos. Sam nie wiedział czego się spodziewać, nie miał wcześniej jakiś specjalnych wyobrażeń, zwyczajnie obserwacja tak odmiennego obrządku od tego który odprawiali Uktena, była dla niego czymś co musiał przetrawić. Upijając łyk piwa zapytał. - A u was ? - zapytał dla odmiany Marcusa

- Chodzi ci o próby przed czy o sam rytuał? Morze bimbur, śpiew, tańce, pojedynki, częściej słowne, nawet kilka faerie się u mnie trafili.

- W zasadzie próby są częścią rytuału… Ale dość już o tym. - zakończył temat wiedząc że tak jak i w przypadku Billa co innego byłoby usłyszeć więcej o ceremonii a co innego zobaczyć ją na własne oczy. - Wspominałeś o potrzebie przypisania spodni. Zazwyczaj nie robię takich rzeczy, w każdym razie nie za darmo, jednak dla Rozjemców chyba zrobię wyjątek. Odrobina współpracy nie zaszkodzi, a kto wie jak szybko sam będę miał jakąś prośbę… Jaki księżyc ci patronuje? - zapytał na koniec by ustalić najlepszy czas na rytuał. Dziwił się nieco, że uczeń szamanki nie zatroszczył się o poznanie tego jakże przydatnego w funkcjonowaniu rytuału, ale nie pokazywał tego po sobie. Liczył że Markus wypełnił ta lukę innymi rytuałami których Arthur sam jeszcze nie znał.

Swordich obserwował wszystkich dookoła. Nie miał zamiaru się awanturować na tej imprezie i cieszył się, że były dwa wilki obok i póki co odstraszały jeszcze trzeźwych miejscowych.

- Zależy jak kto liczy. Ja tam uważam że próby mają wykazać czy jesteś gotowy podejść do rytuału. - Fianna wyrzucił nie dopałek na ziemię i przydeptał, wypuścił dym prosto w niebo - Rosnąca. Jestem Galiardem, Księżycowym Tancerzem jak niektórzy wolą. Tylko gacie przydałyby się na jak najszybciej, a nie chcę teraz męczyć Eilen. Ale spoko, jak wolisz czekać to będę woził torbę ze zmianą. - uśmiechnął się na ten pomysł.

- Daj spokój z torbą. Zabaw się w szkota i w kilcie biegaj.- Wtrącił się do rozmowy Michael, który wzrokiem szukał KITT-owców.

Arthur postanowił skorzystać z rady Michaela mimo że nie była skierowana do niego. Puszka piwa z sykiem oznajmiła swe otwarcie. Nie zmierzał spijać się tej nocy do nieprzytomności, nie wiedział nawet czy spędzi ją tu całą. Wiedział że dopóki będą tu niegarou z Rozjemców będzie musiał miec na nich oko a nie upilnuje ich będąc nietrzeźwym. Zwyczajnie tez nie przepadał za alkoholem - ani jako wilk ani jako indianiec, ognista woda wyrządziła zbyt wiele zła jego ludowi.

Ehran 08-08-2016 01:55

Angie nie drgnęła nawet, gdy szef wyjawił, że użył ich. Cóż, nie było to takie złe jak brzmiało, w końcu ich nie poświęcił, a mógł by i tak zrobić, jakby miał taką zachciankę.
A może tak wilkołaki nie robiły? Nie była pewna. Ale nie, nie było ludzi szlachetnych i honorowych, każdy był na swój sposób spaczony... Adrian z pewnością nie był wyjątkiem.


Gdy Marcus poprosił o pomoc z Wendy:
- Jasne, przyprowadź ją w jakieś ustronne miejsce, to się ją wyklepie i wypoleruje. - rzuciła szelmowsko Angie.
Choć mówiąc to, nie spodziewała się ujrzeć Wendy ponownie. Policja na pewno ją odholowała.
Jednak i Michael i Jay zaproponowali pomoc, i najwidoczniej oboje uważali, iż Wendy nadal jest tam,gdzie była.
W sumie było to dziewczynie obojętne. Jeśli nie sprawi to kłopotu, pomoże naprawić pojazd.


- Dobra koledzy i koleżanko. - rzekł Michael, a demonica odwzajemniła uśmiech, w jej oczach zaiskrzyło coś tajemniczo i... przebiegle?
- Jadę odstawić mustanga do siebie i ogarnąć się w coś. Jak ktoś ma ochotę mogę podwieźć gdzieś. - Zaproponował Michael. Oczy demonicy i maga spotkały się na dłuższą chwilę. Angie odgarnęła zmysłowym ruchem włosy z twarzy, odsłaniając ucho i powabną linie szyi. Bransoletki na jej smukłym nadgarstku zadźwięczały przy tym ruchu.

Angie milczała. Mag już zrezygnował, sądząc, że nie przyjęła propozycji, gdy dziewczyna przemówiła.
- Chętnie skorzystam. Podrzucisz mnie w pewne miejsce, tylko coś zabiorę, a potem podjedziemy do ciebie, pomogę naprawić twój samochód.

- Jay, spotkamy się przy Wendy Marcusa, przyjadę z Michaelem jego lawetą.
- rzuciła wychodząc w stronę poturbowanego Mustanga.

Na podjeździe obeszła samochód dookoła, gładząc nagrzaną od słońca karoserię smukłymi palcami.
Zatrzymała się stojąc tyłem do Michaela.
- Nieźle oberwała. - rzekła z smutkiem.
Obróciła się lekko do tyłu, spoglądając uwodzicielskim, lekko sennym spojrzeniem spod gęstych rzęs na maga.

***

Angie dała się odwieść do centrum. Tam na pobocznej ulicy kazała Michaelowi zaczekać.
Sama wyszła i kręcąc zmysłowo biodrami podeszła do stojącej nie daleko białej limuzyny.
Zapukała w okno, które uchyliło się uwalniając chmurę dymu z wewnątrz. Charakterystyczny zapach trawki uderzył dziewczynę, ta jednak nic sobie z tego nie robiąc pochyliła się do przodu rozmawiając z kimś w środku.
Michael miał widok na wypiętą dziewczynę, która jakby umyślnie wygięła nieco grzbiet w łuk i podgięła jedną nogę. Kusa sukienka okazała się jednak mimo wszystko zbyt długa.
Angie sięgnęła po coś do środka i wyciągnęła sportową torbę. wyprostowała się i odwróciła od limuzyny.
- Pa Argentino. - zawołała przez ramię radośnie, po czym wróciła do Michaela.

***

U Michaela
- Będę potrzebowała trochę metalu, to ci zrobię nowe drzwi. - zaproponowała, podczas gdy pod jej delikatnym, pieszczotliwym dotykiem wszelkie dziury i rysy na mustangu zasklepiały się samoistnie.

***

Złomowisko Atkinsona

Angie przyjrzała się obom maszynom zaprezentowanym przez Jaya.
Obeszła tanecznym krokiem obie, gładząc pieszczotliwie ramy od kierownicy, poprzez krągłość baku, po starej i startej skórze siedzeń, aż wzdłuż tylnego mocowania koła.
Szybko skoncentrowała się na niemieckiej maszynie, dokładniej przyglądając się wysłużonej konstrukcji.
Mimo krótkiej spódniczki, zarzuciła nogę nad siodełkiem, pochylając się mocniej do przodu i trzymając kierownicę.
Usiadła, a na jej twarzy zamajaczyło rozkojarzone spojrzenie. Jakby była gdzieś indziej, dawno dawno temu i daleko stąd.
Angie pochyliła się do przodu, kładąc na baku i wtulając główkę przy kierownicy. Jej włosy zupełnie zakryły jej twarz, spływając kaskadą po krągłości baku starej niemieckiej maszyny.
Lewa ręka bezwiednie gładziła podrapany lakier, by chwilę później ześlizgnąć się niżej i delikatnymi paluszkami eksploatować i pieścić zakamarki silnika.
Dopiero po chwili jakby się znów przebudziła, wróciła do rzeczywistości. Uniosła się z wyraźnymi wypiekami na twarzy. Zgrabnym kocim ruchem zsiadła z rumaka i stojąc nieco speszona przed maszyną odgarnęła włosy, obdarzając kolegów promienistym uśmiechem.
- Zdecydowanie ta maszyna. - rzekła pewnie. - Miałam kiedyś taką samą w Buchenwaldzie... - Angie zamilkła, jakby powiedziała więcej niż pragnęła powiedzieć.
- Zdecydowanie ta maszyna. - powtórzyła znów.

Wraz z Michaelem, Jayem i Wypłoszem zabrała się do roboty.
Przede wszystkim silnik, serce każdej maszyny. Trzeba było go wyczyścić, powymieniać zużyte części. Angie przykucnęła przy motorze, zacisnęła dłonie na silniku. mocowanie same się otworzyły, metal niby płynny umknął uwalniając cały blok. Mimo swej raczej delikatnej postury, Angie uniosła bez większych problemów stalową konstrukcję silnika i położyła ją na stole nieopodal.
Przez chwilę grupka dyskutowała nad za i przeciw różnych typów silników. Mieli dużo części, mogli praktycznie wszystko zrobić. Stara niemiecka maszyna była dobra, ale świat posunął się dalej. Dzisiejsza technologia pozwalała wyciągnąć dużo więcej z maszyny. Nikt jednak nie chciał zakłócić ducha maszyny, tej wiekuistej stylistyki, jakimś nowo technologicznym udziwnieniem.

Gdy Maszyna była już poskładana, nowe opony założone, przyszedł czas na lakier.
- To jak myślicie? Co robimy?


Może niech Bril sobie wybierze kolor i ewentualne ozdoby



Gdy maszyna była gotowa, Angie zrobiła koło dookoła maszyny. Potem jeszcze jedno.
Zatrzymała się na chwilę, nucąc coś po staro-sumeryjsku. Znów ruszyła powolnym krokiem dookoła. Tym razem zatrzymała się jednak nim zrobiła ćwierć okrążenia. Przyklękła i nakreśliła coś w piasku.
Pod dotykiem jej smukłego palca, piasek zmienił się w szkło, przybierając kształt jakiegoś pradawnego znaku. Angie uniosła się z gracją i zrobiła kolejnych kilka kroków, by znów przycupnąć i nakreślić kolejny znak. Już po chwili wokół odnowionej maszyny lśniły w słońcu pradawne znaki.
Teraz Angie podeszła do samej maszyny. Wyciągnęła palec i paznokciem wyryła w metalu kolejne znaki. Metal poddawał się jej dotykowi, jakby traktowała go diamentowym dłutem, a nie pomalowanym czerwonym lakierem paznokciem.
Cały czas coś mamrotała, nieustannie kontynuując inwokację.
Niebo nad złomowiskiem powoli zaćmiły ciężkie czarne chmury. Chłodny powiew zatańczył pomiędzy wrakami.
Pogoda pogarszała się raptownie. Smoliste chmury kłębiły się na niebie. Wiatr wzmagał się, porywając pomniejsze przedmioty i rzucając je niczym zabawki gdzieś w dal.
Niebawem zrobiło się tak ciemno jak w nocy a wiatr wiał tak głośno, że Angie musiała krzyczeć.
Dziewczyna stała teraz obok maszyny, w lekkim rozkroku, z wyciągniętymi w niebo obiema rękami. Wołała coś opętańczo, ledwo przekrzykując nawałnicę, podczas gdy wiatr targał szaleńczo za jej włosy.
- Przywołuję cię! Przywołuję! - unosiło się nad złomowiskiem.
Pierwsza błyskawica przeszyła atramentowe niebo. Piorun uderzył prosto w niemiecką maszynę. Wyładowania jarząco białej elektryczności tańczyły przez chwilę na powierzchni stalowego rumaka.
- Przybądź! - zawołała Angie gardłowym - zupełnie nie swoim - głosem. Kolejne trzy błyskawice urwały się z czarnego niczym smoła nieboskłonu. Trzy pioruny równocześnie uderzyły w maszynę. Reflektor ożył i zabłysnął oślepiającym światłem. Silnik zawył rycząc potępieńczo, z rur wydechowych buchnął płomień.
- Trzema pieczęciami cię zaklinam. Trzema pieczęciami cię pętam. Będziesz mi posłuszny po trzykroć. - rzekła władczo demonica.
Wiatr ucichł, kłębiące się chmury rozmyły się w nicość. Jedyne co było jeszcze słychać, to był głęboki pomruk potężnego silnika.
Angie sięgnęła obiema dłońmi do twarzy, próbując, z małym skutkiem, opanować poczochrane przez nawałnicę włosy.
Uśmiechnęła się do towarzyszy.
- Poznajcie Ragnara. Umarł w 1942 roku na tym motorze. Jego krew nadal zmieszana jest z smarami, nadal klei się na śrubunkach... Sprowadziłam go z powrotem. - rzekła zadowolona.
Maszyna stała, wypucowana, odmalowana, sprawna. Prawie, jak przed rytuałem demonicy. Lecz teraz... jakaś mroczna moc emanowała od niej. Silnik chodził równomiernie, mimo iż nie było jeszcze benzyny w baku.

***

- Dobra chłopaki, ja idę wziąć prysznic i się przygotować na imprezę, wy spakujcie motocykl. Ach, Jay, mam coś dla ciebie, ale to za chwilę.
Angie zniknęła w środku, biorąc na własność łazienkę Jaya.

Gorąca woda na jej skórze. Tego było jej trzeba. Wyszła z pod prysznica, łazienka zasnuta była gęstymi kłębami pary.
Niepewnie zerknęła na lekko uchylone drzwi. Nie zrobiła jednak ruchu by je zamknąć.
Otuliła się ręcznikiem. Jej mokre włosy kleiły się do twarzy i szyi.
Dziewczyna Przyklękła przed torbą jakie dostała od Kubańczyka. Ostrożnie otworzyła i wyciągnęła ciężki materiał. Cicho wyszeptała słowa mocy, rysując palcem znaki na materiale. Szron pojawił się dookoła torby. Trzasnęła jedna kafelka, potem druga. Na lustrze wykwitły lodowe kwiaty. Para zamieniła się w lśniące odłamki lodu, spadające z cichym brzękiem wszędzie dookoła.

Zadowolona wstała, i zabrała się za przygotowania do imprezy. Jeszcze nim się ubrała, zabrała się za makijaż. Celowo nałożyła nieco staranniejszy i mocniejszy niż zwykle, ze szczególnym naciskiem na oczy. Uwielbiała dopieszczać tą akurat część swego ciała. Pomalowała na nowo paznokcie, zarówno u rąk jak i u nóg. Tym razem na czarno, z czerwonymi akcentami.
Lód na posadce topił się powoli.
Dziewczyna naciągnęła na swe nadal wilgotne od wody ciało skórzaną sukienkę.
Płomienna, zmysłowa i kipiąca seksem, bardzo drapieżna skórzana mini sukienka doskonale opinała jej krągłości.
sznurowana na całej długości od dołu, aż po dekolt ukazywała jej płaski brzuszek jak i pierścionek w pępku. Delikatnie usztywnione miseczki, dyskretnie podkreślały jej pełne piersi. Przeglądając się w lustrze Angie widziała, jak jej sutki napinają cieniutką skórę sukienki, przylegającą ciasno do jej biustu.
Ozdobne sprzączki i metalowe elementy wzdłuż ramion dodatkowo wyostrzały charakter tej kreacji. W rzeczywistości, były to śmiercionośne narzędzia, a demonica wiedziała znakomicie, jak ich użyć, gdyby nastała taka potrzeba.
Rękawy sukienki sięgały aż środkowego palca, przechodząc pod koniec w szpic. Tak zwane Mitenki - rękawiczki bez palców, mocowane pętelką na środkowym palcu. Sprawiały iż smukła i tak już dłoń, nabierała jeszcze większego powabu i delikatności.
Na nogi zaś założyła kozaczki z wężowej skóry.

Tak wyszła na zewnątrz do chłopaków. Na chwilę przystanęła w drzwiach, na granicy między mrokiem wnętrza a blaskiem słońca.
Zmysłowym ruchem odgarnęła włosy. Jej usta były lekko otwarte, jakby miała zaraz coś powiedzieć lub kogoś pocałować.
W jej oczach zaś kryło się zrealizowanie fantazji. Przyrzekały zapomnienie. Szaleństwo. Dzikość. Mrok.

- Łap! - zawołała do Jaya i rzuciła mu torbę, nad którą uprzednio uprawiała swoje czary.

***

Na imprezie
Dziewczyna nie okazywała lęku, wręcz przeciwnie. Buńczucznie odwzajemniała spojrzenia, kusiła zarówno ruchem jak i wyglądem.

- Mi się tam podobał. - rzekła do Michaela i Arthura, gdy ci omawiali rytuał Billa.
- Był taki animalistyczny. - dodała puszczając im oczko.

Gdy Bill wrócił do nich, czas przyszedł na prezent.
- Mamy coś dla ciebie. - rzekła uwodzicielsko Angie. Po czym wyciągnęła do niego rękę, przywołując paluszkiem, by za nią podążył.
Zaprowadziła go na ubocze, z dala od imprezujących, do reszty. A wśród nich stało coś przykryte plandeką.
- Pracowaliśmy nad tym całe popołudnie. - oznajmił wypłosz odciągając plandekę.

Stalowy rumak obrucił kierownicę w stronę wilkołaka. Reflektor rozjarzył się lekko, nie pełną mocą.
Radio zatrzeszczało. Przez moment wśrud szumu słychać było przedwojenne piosenki, gdy nagle z głośnika zabrzmiał twardy i silny głos:
- Billowi Arnulowi, potężnemu wojownikowi, pozdrowienia. Jam Ragnar.


W motorze jest zaklęty duch, może on rozmawiać (poprzez radio lub telepatycznie gdy dotykasz maszyny) i sterować motorem, tzn samemu może jeździć.
Do tego ma podwojone przyśpieszenie, bezpieczną i maksymalną prędkość.
Dodatkowo wzmocniony zarówno poprzez samego ducha jak i inwokację Angie.
Dalsze szczegóły jutro.


Brilchan 08-08-2016 10:28

Przy wyjeżdzie

- Dobra to ja przejadę się KITTem do sklepu tylko podacie mi adres? Mike skoro jedziesz na złomowisko do Jaya to mógłbyś stamtąd wziąć części motocyklowe i uciętą strzelbę które tam skitrałem ? Jest trochę przemoczona, to pamiątka z pierwszej akcji Rozjemców jeżeli dasz radę ją naprawić to jest twoja a dodatkowo mogę ci powiedzieć jak zrobić takie fajne pociski anty nadnaturalne - Po wymianie informacji Bill oddalił się żeby nie zabierać magowi więcej czasu sam na sam z demonicą.

Podczas przyjazdu

Arnul jechał z tyłu super samochodu razem z Arturem i Marcusem, z przodu był.... Jak mu tam było? No, nieważne, ten trzeci a Jay prowadził młody wilk uznał że to dobry moment żeby ogarnąć gdzie są ze sprawami watahy - Pierwszą rzeczą jaką trzeba było by ogarnąć to ten gang elfich wojów bo tak kazał Pan Adrian. Niby mieliśmy mieć okazję podczas konkursu ale teraz jak Chris poszedł do mamra a Szef nie chcę go wyciągnąć to chłopaki z jego klubu pewno się wycofają, ale żem tak sobie myślał że może, Artur z Angie może mogli by pójść do Sweet Sucied niby po to żeby oddać im klubową kurte Wolfa bo to ważne w Klubach jest a przy okazji spróbowali by ich przekonać żeby doprowadzili sprawę do końca?- Zaproponował tą dwójkę bo całe Plemię Banhiego zajmowało się negocjacjami a blondynka sprawiała wrażenie że jest wstanie przekonać każdego do wszystkiego.

- Mogę poprowadzić negocjacje ale o co dokładnie chodzi?- Spytał szaman.
- Ano, tak zapomniałem że ciebie dokoptowali dopiero rano sorrki. Chris Wolf to taki kotołak co z nami pracował ale mu coś takiego z szałem mu się chyba porobiło że jak się dowiedzieliśmy że jego człowieka federalni udupili to się przemienił zostawiając ciuchy, klamkę i portfel. Dowiedzieliśmy się że poszedł grozić świnką na komisariacie uwolnił swojego człowieka a sam wylądował w kiciu na jego miejsce. Proponowałem żeby zorganizować akcje ratunkową zmienić mu wygląd i podmienić na normalsa ale Pan Adrian był na nie powiedział że to nie nasza sprawa - Zaczął wyjaśniać a po tonie wypowiadzi dało się zauważyć że nie podoba mu się pozostawienie byłego członka Watahy.

- Do miasta przyjechała grupa obcych elfich wojowników też gang motocyklowy. Kazali nam wybadać czego chcą, spróbowaliśmy więc z Marcusem i nie za bardzo nam poszło a że lubią muzę to Chris zapszągł swoich ludzi i znajomych żeby zorganizować na elfów konkurs i tym sposobem się dowiedzieć co z nimi. Teraz chodzi o to żeby przekonać gangerów żeby nie rezygnowali z tego powodu że Wolf już w ekipie

- Szykują się też dwie ciężkie walki ale jeżeli pójdziemy całą ekipą po całości to na pewno wygramy! Pierwszym wrogiem jest ten cholerny Pająk z Umbry ehhh, gdybyśmy wtedy mieli jeszcze jednego porządnego wojaka to by nam nie uciekł! Trzeba piździelca znaleźć i wywrzeć na nim straszliwą pomstę. A drugi przeciwnik wiąże się z czymś co Cassy odkryła podczas swojej wycieczki do Palm Beach...- Krótko opowiedział o rekinołaku gwałcicielu. - Cassey wykryła że Rokea który pracuje jako ratownik plażowy gwałci kobiety i pożera ludzi jej mentor Gurrero co jest, szefem wywiadu Wielkiego Szefa sądzi że niedługo będziemy musieli zabić dziada. Podsłuchała też coś o tym, że Mag teleportujący pokłócił się ze Szramą

Bill na zakupach

~Wchodząc trzymaj w dłoniach zwitek pieniędzy lekko rozchyl żeby wiedzieli dużo sporych noominałów wtedy cię nie wyrzucą. Pamiętaj że takie zachowanie narazi cię na kieszonkowców, ale nawet jak cię wezmą na cel to raczej dasz sobie radę ~ - Wuj Aleksander jako jedyny z Przodków którzy stalę przemawiali do Billa żył w czasach współczesnych co czyniło go doskonałym doradcą w kwestiach dotyczących interakcji społecznych z czym Bill miał często problemy.

Rzeczywiście ekspedientka która ruszyła aby wyprosić śmierdzącego brzydala w tanim dresie z ich pięknego sklepu zatrzymała się na widok kasy. Przez chwilę, zastanawiała się czy ma doczynienia z gangsterem czy złodziejem któremu się poszczęściło? Szybko jednak doszła do wniosku że najważniejsze jest to że według jej w oka banknoty nie były swałszowane a miałaby kłopoty z menagerem gdyby zobaczył na nagraniu z kamer ochrony że odprawiła foriastego klienta.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?- Spytała starając się oddychać przez usta.
- Potrzebuje wytrzymałych spodni do wspinaczki górskiej. Muszą być elastyczne, najlepiej żeby były luźne i odporne na ścieranie i uszkodzenia mechaniczne - Powiedział Bill powtarzając słowa dyktowane przez wujka A. Starał się przy tym uśmiechnąć ale zamiast wyglądać przyjaźnie sprawiał wrażenie jakby chciał zjeść rozmówczynie - W kolorze czarnym poproszę- Dodał od siebie pamiętając że ślady krwi są mniej widoczne na tym kolorze.

Niedługo potem Pomiot Fenrisa poprawiał nowo kupione spodnie przed sklepem wciąż nie mógł uwierzyć że można wydać na ciuchy sumę za którą jeszcze niedawno przeżył by spokojnie kilka miesięcy. Przynajmniej Duchy nie poczują się urażone, teraz pozostało mu tylko czekać na Artura który ma go stąd odebrać i przypisać mu portki.


Reakcja na Motor

Billowi dosłownie opadła szczęka stał przez dobrą chwilę z szeroko otwartymi ustami patrząc się w zachwycie na piękną maszynę. Najbardziej przypadła mu do gustu ozdoba w postaci rozwartego wilczego pyska wokół przedniego światła błotniki o wyglądzie nastroszonego futra też były piękne!

Z niemego zachwytu wyrwał go głos z maszyny - O kurwa! Ale fajnie ten też gada? Wojownik Bill pozdrawia cię piękny pojeździe. Razem pokonamy wiele kilometrów i rozjedziemy wielu wrogów - Oznajmił gdy wsiadł na motor z zdziwieniem stwierdził że słyszy głos pojazdu w głowie. Dopiero wtedy zrozumiał z czym ma doczynienia! Przodkowie przywitali zaklętego w przedmiocie ducha z którym łączył ich umysł wychowanka jedynie, wuj Ragnar czuł się urażony że jakaś małpa śmie dzielić jego dumne imię!

- To najpiękniejszy dzień mojego życia! Dziękuję za ten wspaniały prezent teraz Szara na pewno mi nie odmówi - Bill nie posiadał daru wymowy ale łzy szczęścia w oczach tego dumnego chłopaka który instynktownie ukrywał wszelkie oznaki słabości były warte więcej niż tysiąc słów.

Hakon 11-08-2016 08:33

Post by Hakon&Ehran
 
Kiedy Angie zaproponowała nowe drzwi do mustanga aż wcięło Michaela. Jak to kobieta za niego będzie robiła? No, ale po zastanowieniu się dużo czasu by minęło zanim by sam to zrobił.
- Eee. W sumie to przydałaby mi się Twoja pomoc.- Uśmiechnął się pod nosem czując, że nadarzy się okazja do pobycia trochę sam na sam z dziewczyną.
- Może u Jaya jakieś drzwi znajdę i je dopasujemy?- Zaproponował demonicy.
Angie skinęła głową. - Jakikolwiek kawałek metalu starczy, może być choćby przykrywa kanalizacji. - uściśliła kwestię drzwi. - No i trochę szkła, gumy i takich tam. - dodała po chwili namysłu.
- Czekaj. Na magazynie mam tego trochę.- Rzucił Swordich i ruszył na zaplecze do magazynu i po chwili wyszedł z jakimiś drzwiami od innego auta.
- Może być? Te są od cadilaca, którego ostatnio robiłem po wypadku.- Podszedł trzymając w rękach znalezisko.


Poprowadził ją przez tylne drzwi warsztatu na podwórko i ścieżką z kamieni do swojego domu.
- Tu mieszkam.- Zaprosił ją gestem ręki otwierając drzwi jak przed Billem ostatnim razem.
Zaprowadzona do mieszkania, dziewczyna rozejrzała się dookoła.
- Nieźle się tu urządziłeś. Mieszkasz tu sam?
- Tak. Sam.- Popatrzył na piękność kontem oka z miłym zalotnym uśmiechem.
- Coś się napijesz? Przekąsisz?- Zaproponował idąc do kuchni zerkając na zmysłową sylwetkę gościa.
- A wiesz, że coś bym przegryzła? Tylko nie wiem co, może zaskocz mnie? - rzekła zalotnie.
- Mam coś co powinno Ciebie zaskoczyć. Rozgość się a ja wracam za chwilę.- Michael zniknął w kuchni i tylko było słychać jakieś krzątanie się po niej. Trzaskanie szafek, naczyń itd.
- No ciekawe co powiesz na to. Mam nadzieję, że w całym swoim życiu czegoś takiego nie jadłaś.- Mag wszedł ze srebrną tacą na której było sześć ciastek.

- To są ciasteczka Bollury.- Podszedł do szklanego stolika przy skórzanej kanapie i postawił je.
- Proszę. Skosztuj.- Michael sięgnął po kieliszki do wina i nalał schłodzone białe wino. Podał jeden z kieliszków demonicy.
- Wygląda cudownie. - rzekła delikatnie nawilżając usta koniuszkiem języka.
Angie zgrabnym ruchem odebrała kieliszek
- TO za co pijemy? - rzekła lekko wyzywająco.
- Może za czar jaki roztaczasz, by nie przeminął i ciągle mnie wodził.- Zaproponował bez ceregieli Michael. Wpatrzył się w oczy Angie. Magia zaczęła mienić się w tęczówkach chłopaka hipnotycznie. Lekki uśmiech pojawił się też w prawym kąciku ust.
Michael zerknął na zegarek.
- Nie ma zbyt wiele czasu. Idę się ogarnąć i jedziemy.- Przerwał Michael to co jeszcze na dobre się nie zaczęło.


***

Michael poszedł za KITT-owcami na tyły by być przy wręczaniu prezentu. Oparł się o ścianę i patrzył na prezentację. Bill uradowany był jak szczeniaczek i prawie podskakiwał. Mag cieszył się, że nowy jego przyjaciel był zadowolony z niespodzianki. Sam Michael z chęcią by chciał mieć tego typu zabawkę. W myślach wyobrażał sobie jedną z jego pojazdów z zaklętym duchem.
Bill oniemiał z zachwytu i szczęścia. Aż ciepło się na duchu zrobiło magowi. Lubił widzieć szczęście u innych. Dawało mu to motywację do dalszych działań.

***

Kiedy wrócili na imprezę Swordich stanął przy demonicy. Wziął łyka piwa by przepłukać gardło.
- Naprawdę podobała się Tobie ta inicjacja?- Zwrócił się z nadzieją w głosie, że dziewczyna jednak załapie o co chodzi magowi. Oczywiście także zerknął wymownie na miejsce gdzie Bill, a raczej Tańczący z trupami bałamucił podstawioną laskę. Sam uważał, że to żaden wyczyn. To jakby z dziwką się zabawić tylko, że ktoś inny ją opłacił.
Sztuką było znalezienie wybranki i spowodowanie by poszła. To czyni mężczyznę według mniemania Michaela.
- Zdziwi cię, gdy powiem, że tak? - rzekła nieco ostrożnie.
- Widziałeś tą dziewczynę? Stanęła tu, przed tymi wszystkimi wilkami, naga... obnażona i bezbronna... gotowa oddać się temu, na kogo wskaże rytuał. Nie wiedząc co ją czeka. Kim będzie ten wilk, ani jak ją weźmie. Czy będzie delikatny, czy brutalny? Czy zrobi jej krzywdę? Czy weźmie ją tutaj, na oczach wszystkich? Czy może jednak zabierze ją w ustronne miejsce. Ta nie pewność jest niczym najpotężniejszy afrodyzjak, ta dziewczyna oddała się nieznajomemu, by ten zrobił z nią cokolwiek zechce, dobrze wiedząc, iż będzie zupełnie bezbronna, że nie będzie w stanie o niczym decydować ani się wycofać. - Mówiąc Angie spoglądała gdzieś w bok, jej głos cichy, lekko drżący z podniecenia.
- Tak, to mi się podobało. - rzekła po chwili, spoglądając Michaelowi w oczy.
Chłopak patrzył jej w oczy nie przegrywając pojedynku.
- OK. Ale to dzień Billa nie tej panienki. Jeśli to dla panienki święto. To do Playboya angaż ma.- Uśmiechnął się mile z wyrazem zaciętości. Chciał sprowokować jakoś dziewczynę.
- Pewnie oczekujesz czegoś podobnego Angie?- Mag skupił się na oczach dziewczyny wyczekując. Podejrzewał, że zazwyczaj to ona rzuca wędkę i łapie ryby. Ale nie on. Po niego trzeba było się ruszyć dla obustronnej satysfakcji.
O dziwo Angie złamała się i umknęła spojrzeniem w bok.
- Jestem czym jestem... wiesz...? - jej głos zamienił się w szept.
- Nie jestem miłą dziewczyną z sąsiedztwa. - Angie spojrzała na maga, nieco niepewnie, jakby bała się, że ją oceni.
- Podczas wojny w raju robiłam straszne rzeczy... nie pojęte dla śmiertelnika... a w piekle... - Angie zamilkła na chwilę.
- Gdy bywałam na tym świecie też... Nie ma takiego grzechu, którego bym nie popełniła... nawet ta powłoka, ta młoda dziewczyna Angie... ona też nie była święta. Nie. Wręcz przeciwnie. Była małą dziwką... ćpunką… to dlatego mnie przywołała gdy umierała, wiesz? - dziewczyna... demon, bacznie obserwował reakcję Michaela. Zdawało się jednak, że lęka się. a może sprawdza go?
On natomiast słuchał patrząc na nią i od czasu do czasu na zaczepiających go wilkołaków.
Popił piwa.
- Mówisz, że każdy grzech znasz. A czy dobre uczynki są Ci obce?- Zapytał zmieniając lekko temat na ten, który może być czymś nowym dla dziewczyny.
- Coś co znamy jest nudne. Może zaczniemy coś co jest nieznane dla Ciebie?- Zaproponował chłopak. Nie dawał wyrazu zniechęcenia czy obrzydzenia na które pewnie demonica liczyła. Chciał zrobić z nią lub dla niej coś czego nie zaznała z nikim innym. Wiedział, że to prawie nie wykonalne, ale taki był jego cel. Zawsze chciał dać to czego druga osoba nie zaznała.
Angie uśmiechnęła się ciepło, połorzyła swą dłoń na piersi Michaela.
- Jesteś słodki. - rzekła wtulając główkę w jego pierś. - Czasem wydaje mi się, że rozumiem, dlaczego on umiłował was, a nas odtrącił... - rzekła, wsłuchując się w bicie serca maga.
- Dobre uczynki... Od tego się wszystko zaczęło. My... my chcieliśmy wam tylko pomóc... to za to nas ukarał... odtrącił... Tak to się zaczęło. Z miłości do człowieka i z dobrych intencji...
Michael przytulił dziewczynę i zaczął głaskać po głowie i plecach.
- Czemu mówisz MY? Mi chodzi o Ciebie a nie o wszystkich was.- Odsunął dziewczę by móc spojrzeć jej w oczy.
Angie pozwoliła Michaelowi na dotyk, poddając się jego pieszczocie.
- My... ja... - Angie delikatnie wzruszyła ramionami, jakby to nie miało większego znaczenia.
- Chcesz spróbować? Z chęcią postaram się pokazać Tobie dobrą stronę istnienia.- Uśmiechnął i przytulił jeszcze raz rozkoszując się jej ciepłym ciałem.
Dziewczyna zagryzła dolną wargę, najwidoczniej nad czymś myśląc.
- Skrzywdzę cię tylko... - rzekła prawie bezgłośnie.
- To nieuniknione wiedząc co kryjesz pod tym cudnym ciałem.- Mag zaśmiał się z początku, po czym szybko posmutniał.
- Sądzę, że w tym świecie nie na wiele mogę liczyć i tak.- Michael popatrzył na wszechobecne wilkołaki.
- No, ale przyjaciółmi można zostać?- Dodał po chwili.
- Możesz liczyć na znacznie więcej niż moja przyjaźń Michaelu. - rzekła aksamitnym uwodzicielskim głosem, a w jej oczach mignęło coś figlarnego.
- Tylko nie zapomnij, że cię ostrzegałam. - dodała po chwili.
Młody mag odsunął się od demonicy trzymając ją na wyciągnięcie rąk. Trzymał delikatnie za ramiona szukając czegoś w jej oczach.
- Co masz na myśli?- Michael szukał tego czegoś.
- Rozumiem, że coś innego niż sex masz na myśli?- Nie miał już jakoś ochoty na gierki a dziwne oświadczenie dziewczyny lekko nim wstrząsnęło.
- To też... - rzekła z wypiekami na policzkach, a jej oczy zaiskrzyły wyzywająco.
- Ale... - dziewczyna skierowała rozmowę w inną stronę - Myślałam o pewnego rodzaju pakcie. Wiesz, że wielu magów szuka u nas wiedzy i mocy. Często siłą. Ja ci ją mogę dać z własnej woli. - rzekła cicho, by nikt postronny ich nie mógł usłyszeć.
- Chciałabyś pakt ze mną?- Michael był lekko skołowany. Mówił takim samym cichym głosem co dziewczyna.
- Chyba trzeba to na osobności omówić. Sądzę, że to nie miejsce i czas na takie propozycje.- Swordich po chwili namysłu dodał. Zaświeciła mu w głowie myśl o nich w sypialni. Pożądał jej. Nie krył tego, ale obawiał się co może z tego wyjść. Nie chciał być potępiony na wieki. Dziewczyna go interesowała nie tylko jako kobieta. Coś też tam słyszał o paktach z demonami, ale w tej chwili nie mógł sobie przypomnieć.
- Powiedz mi tylko. Naprawdę chcesz tego?- Zapytał reasumując obecną sytuację i propozycję.
Dziewczyna się roześmiała. - Zachowujesz się, jakbym poprosiła cię byś zrobił mi dziecko. - jej perlisty radosny śmiech na chwilę rozluźnił sytuację.
- Nie obawiaj się, wszystko ci wytłumaczę.
- No dobra.- Michael skrzywił się z lekka.
- To o jaki pakt chodzi. Wiesz nie jestem specjalistą w tej kwestii.- Swordich wskazał ławeczkę na, której zaproponował przysiąść. Sięgnął przy okazji po jeszcze dwa piwa z zamiarem poczęstowania blondynki.

Mike 12-08-2016 23:10

Atmosfera rozluźniła się po części oficjalnej. Arthur pilnował swoich kumpli, ale zdawał sobie też sprawę, że nie jest w stanie upilnować ich. Mógłby mienić się ich obrońcą, ale przyjmując jego ochronę Rozjemcy przyznali by tym samym, że mu podlegają. Może i nie wyglądało to jakoś groźnie, ale niosło potencjalnie groźne następstwa. Żaden poważny Garou nie zniżał się do atakowania niższych rangą. Ale przyjmując pod ochronę kogoś, Artur stałby się kimś w rodzaju szefa watahy. Tym samym jego status by się zwiększał. O ile z rozhulanymi młodzikami mógł stawać jak równy z równym to ze sprawdzonymi w boju mogło być gorzej. Tym bardziej, że w imprezowej bitce nie chroniły go zasady pojedynkowe. A zwłaszcza zasada “jeden na jeden”. A w gromadzie fenrisów łatwo o wypadek. Mógłby co prawda rzucić wyzwanie, ale to wiązało się z dodatkowymi kłopotami… ze śmiercią włącznie.
Pomiot Fenrisa nie był co prawda na tyle subtelny by sam wpaść na taki plan, ale ktoś mógł podsunąć taki pomysł. Masters i jego Władcy Cieni z pewnością mogli o tym pomyśleć… mogli tez pomyśleć, o paru innych rzeczach.

- Odbijany - powiedziała Sif, zjawiając się nagle koło Michaela. Tym razem ubrana była w krótkie czarne szorty i koszulkę odsłaniającą pępek. Wokoło pępka miała jakiś tatuaż z roślinnym motywem. - Teraz mam wolną chwilę. Ty też nie wyglądasz na specjalnie zajętego. Pogadajmy. - Uśmiechnęła się złośliwie - Bez obaw, nie planuje nastawać na twoją dusze jak ta tutaj. Mam bardziej przyziemne zainteresowania.
Pokazała mu nie napoczętą flaszkę tequili.
- I mam coś lepszego niż te szczyny - spojrzała na piwo.

Bill zauważył, że jego mentor często spogląda na zegarek. Często też wymienia spojrzenia z pozostałymi alfami Pomiotu Fenrisa. Coś się szykowało...

Ehran 13-08-2016 00:18

Angie zmrużyła groźnie oczy, widząc podchodzącą Sif. Naturalnie musiała się wtrącić...
Dziewczyna uśmiechnęła się zmysłowo. Zrobiła lekki krok do przodu, równocześnie wtulając plecy w Michaela.
- Przykro mi ale nie skończyliśmy jeszcze omawiać kwestii ceny za ową duszę, zatem bądź tak miła i wróć później. Albo lepiej wcale. - rzekła słodkim niczym miód głosem demonica. Co zupełnie nie przesłaniało żmijowatej natury słów.

Brilchan 14-08-2016 18:44

Prośba do Szarej

Po odprawieniu rytułału pierwszej rany i wypiciu kilku piw (bo sporo wilków i krewniaków chciało się stuknąć browcem z bohaterem wieczoru. ) Bill odnalazł Szarą - Szefowa znalazłaby dla mnie moment? Mam taką sprawę - Poprosił zwracając się do niej tak samo jak podczas tych paru miesięcy które spędził z jej gangiem.

Odciągnął ją trochę na bok żeby otoczenie nie wywierało na nią nacisku, choć nie miał wątpliwości że ktoś ich na pewno słucha - Czy przyjęła by mnie Szefowa na prospekta do Wilków Szarej ? Myślałem o tym jak u was mieszkałem ale czułem że nic sobą nie reprezentuje po za tym, byłem tak zaferowany możliwością rozmowy z Przodkami, nauką Darów i Litanii że wszystko inne mi trochę umknęło ale teraz już mam pracę, motor i będę się uczyć na mechanika!- Potarł głowę zawstydzony - Tylko nie myślcie Szefowi że mi woda sodowa do głowy uderzyła! Wiem że to początek drogi i dużo pracy przede mną alee teraz nie trzeba było by się za mnie wstydzić.- Wciągnął głośno powietrze i dodał

- Wiem że to było wypełnienie zasad które dała nam Gaja ale klub był dla mnie pierwszą i jedyną rodziną. Przekonałem się że nie każdy postępuje jak ty nawet wobec Krewniaków odnosisz się z szacunkiem, gdy dajesz radę są one mądrę oraz zrozumiałe, jesteś dla mnie wzorem chciał bym ci się za to wszystko odwdzięczyć. - Nie Powiedział tego wprost ale nie ciągnęło go do Prica szanował oczywiście jego pozycję oraz siłę ale starzec reprezentowała dla niego wiele z tego co złe w plemieniu Pomiotu.

Wuj Arnull ostrzegał go że zbytnie bratanie się z Pricem może być groźne Bill nie zamierzał ufać facetowi który chciał zabić jego i własnego syna! Podobało mu się to co robił Adrian a dziadek wydawał się zaślepiony głupotą i nienawiścią która osłabia ich rasę i pozwoliła Żmijowi zdobyć tyle władzy!

Prawie wszyscy Przodkowie zgadzali się że dołączenie do neutralnej Szarej było rozsądnym rozwiązaniem dystansującym go od frakcji wrogów sojuszu jednocześnie dając mu zabezpieczenie w razie rozpadu królestwa Adriana. Tylko czy wilczyca podejmie ryzyko rozwścieczenia Alfy plemienia który może odebrać to jako zniewagę?

Ostrzeżenie

Szósty zmysł nie zawodził Billa a teraz ostrzegał go przed mentorem poszedł więc naradzić się mądrzejszych od siebie w watasze Rozjemców odnalazł Artura i Marcusa rzucił się na nich z uśmiechem niby to po przyjacielsku zgarniając dobrych kumpli gdy przybliżył ich twarze do swoich wyszeptał - Pan Price coś kombinuje ciągle patrzy na zegarek i na innych Alfów. Nie sądzę aby to było coś przyjemnego i chyba powinniśmy coś z tym zrobić jako Rozjemcy może kogoś ostrzec ?- Był wyraźnie zmartwiony.

Hakon 15-08-2016 23:09

Michael powiódł za wzrokiem Angie by w końcu natrafić na stojącą Sif.
Poczuł przytulającą się demonice do swojego ciała i chciał coś powiedzieć, ale już dziewczyny zaczęły wymieniać się zdaniami.
Młody mag przekręcił się do Muszkieterki i objął ją w pasie.
- Przykro mi Sif. Muszę dokończyć to co zacząłem.- Popatrzył z ciepłym uśmiechem na partnerkę.
- Poza tym nie jestem jakimś bykiem rozpłodowym a mocniejszych trunków nie pijam jak prowadzę.- Swordich nie był przyjemny tak się wyrażając, ale miał Swoją watachę, której nie miał nigdy. Nie zostawi swoich dla innych. Z resztą i tak miał inne plany.
-Jeśli Sif chciałabyś maga zaciągnąć to czemu Wypłosza nie uwiedziesz?- Michael chyba trochę przesadził. Wiedział czym się zaraz to skończy.
Odwrócił się do Angie i zbliżył usta do jej...

pppp 17-08-2016 08:42

Bill przyciągnął do siebie głowy Marcusa i Artura, a następnie wyszeptał:
- Pan Price coś kombinuje ciągle patrzy na zegarek i na innych Alfów. Nie sądzę aby to było coś przyjemnego i chyba powinniśmy coś z tym zrobić jako Rozjemcy może kogoś ostrzec?
- Bill, patrzenie na zegarek, nawet dla najbardziej paranoicznego przywódcy, nie będzie dowodem zdrady - powiedział równie konspiracyjnym szeptem Wypłosz, który jak się okazuje cały czas stał obok - Lepiej wykorzystajmy twoje nowe kontakty towarzyskie, wskaż nam alfy o których wspominałeś i powiedz w czym się specjalizują oraz kim są w ludzkim społeczeństwie.
Stevie zwrócił się dodatkowo do Artura:
- Duchy są wyjątkowo niespokojne, zachowują się jakby na coś czekaly. Możesz z nimi pogadać i dowiedzieć się o co chodzi? Zawsze jest ich tu dużo, ale dzisiaj zebrało się całe stado.

Eliasz 17-08-2016 11:12

Impreza póki co toczyła się spokojnie, choć w dużej mierze daleko było jej do takiej w której można było rzeczywiście wypocząć i zrelaksować się. Nie przy tym gronie bawiących się. Młody Uktena robił jednak dobrą minę do złej gry, zwłaszcza że były w niej elementy które podobały mu się - dwa rytuały w ciągu jednej nocy i niekłamana radość z postępów Billa. Trochę żal mu było chłopaka że należał do tak agresywnego plemienia, z drugiej strony może i dobrze że będzie wśród nich głos rozsądku do którego będzie się można w przyszłości odwołać. Była to jednak odległa przyszłość, bez pewności że jej dożyją - zwłaszcza biorąc pod uwagę rangę misji które zlecano rozjemcom, jak by nie patrzeć młodzikom zarówno wśród wilków, jak i wśród magów - tak przynajmniej zakładał choć wcale nie był tego pewny.

Ich siłą była niewątpliwie różnorodność która pozwalała dobrze przystosowywać się do różnych sytuacji. Siła wilka wsparta magią dawała niesamowite rezultaty.

Ostrzeżenia Bila przyjął z skinieniem głowy. Niespecjalnie jednak mogli cokolwiek w tej chwili zrobić.

- Nie ma sensu bez konkretów, informować szefa że coś się szykuje. Głupi nie jest, wie że takie zbiorowisko pod mniejszą lub większą wodzą Pricea może skończyć się kłopotami. O ile się skończy, bo mieć odmienne zdanie a robić przewrót by je wyegzekwować to dwie różne sprawy.

Arthur nie za bardzo miał zamiar bawić się w domysły kto i co może lub chce zrobić. Mieli aż nadto roboty, a jeśli jakimś przypadkiem szefostwo zostanie zdetronizowane a formacja rozjemców rozwiązana, to cóż ... przynajmniej się wyśpi.

Na sugestię Steviego odnośnie duchów zareagował z dużo większym zainteresowaniem. Zdziwił się że sam tego wcześniej nie wyczuł. Jemu tez jednak skinął głową odpowiadając:

- W porządku, spróbuje wybadać temat - odszedł nieco głębiej w las by jego wchodzenie do Umbry nie rzucało się w oczy, po czym ruszył na pogawędki z duchami. Miał nadzieje że jego duchowy "urok osobisty" oraz fetysz pomogą mu w nawiązaniu dobrych relacji a te być może przełożą się na konkretne informacje.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:32.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172