Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-10-2015, 20:36   #11
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Danika córka Jana

- Buonasera, signora! Marchera? - ze wszystkich stron wołali zachęcająco kramarze pokazując przepiękne, ręcznie wykonane maski. Maski z czarnego aksamitu, białego atłasu, z koronki, ze złotej blachy, z papier marche, a nierzadko z papieru... Z masek spływały łzy z pereł, krople krwi z rubinów, z oczodołów wypełzały malowane węże.

Kolory i zapachy z ciasno ustawionych straganów drażniły powonienie i wzrok niewiasty. Nie chciała się jednak zatrzymywać.

Służący, wysłany po kainitkę przez Salvadore di Pietro zgrabnie prowadził ją pośród tłumu, torując drogę. Wkrótce znalazła się w niewielkiej gondoli, która w dwa pacierze dowiozła ją do willi, w której oczekiwał już na nią sam Nosferatu.
Ponieważ nieuchronnie zbliżał się świt, gospodarz zaoferował jej gościnną komnatę, kąpiel i świeżą krew.
Potem szarmancko ujmując jej dłoń skłonił się i zaprosił na jutrzejszy bal inaugurujący.
Pozostałe rozmowy zgodnie przełożyli na wieczór.
Danika pozostała w bogato zdobionej komnacie, a do jej dyspozycji pozostawiono służkę.



Wieczór rozpoczynający karnawałowe szaleństwo w Wenecji zapowiadał się bardzo zachęcająco. Pogoda wyjątkowo sprzyjała w tym roku żądnym rozrywki tłumom. Było dość ciepło i bezwietrznie. Księżyc dumnie prezentował swoje srebrne oblicze przyglądając się kolorowemu pochodowi, który kierował się w stronę Piazza San Marco. Tradycyjnie, pod samą katedrą doża powinien za jakąś godzinę ogłosić rozpoczęcie wyjątkowego czasu. Czasu, który realizował karnawałową filozofię "świata na opak". Był to okres, kiedy zacierały się granice statusu majątkowego i społecznego. Mężczyźni przebierali się za kobiety, dewotki - za orientalne tancerki, a kurtyzany - za zakonnice. Święto złudzeń pozwalało rozbudzić w uczestnikach karnawału najśmielsze marzenia i co więcej, zrealizować je pod osłoną, głęboko skrywanej pod maską, tożsamości.
Maska na twarzy zapewniała całkowitą anonimowość i nietykalność. W tym czasie nie obowiązywała etykieta dworska, każde zachowanie, zwykle uznawane za nieobyczajne, pozostawało bezkarne.


Antonio della Scala

Antonio wybudził się z letargu dość wcześnie. Jego wewnętrzne ja nie pozwalało na dłuższy wypoczynek w miejscu, które odpychało go i raziło.
Tęsknił już do cygańskiej swobody.
Niemniej jednak musiał przygotować się do balu, na którym mógł pozyskać cenne kontakty i informacje.

Nie kazał z tej przyczyny długo na siebie czekać.
Ku jego zaskoczeniu w komnacie, którą miał okazję oglądać dnia wczorajszego, zastał di Pietro i jakąś rudowłosą kobietę.
Po powitalnych konwenansach, z których dowiedział się, że Danika jako jedyna dotarła do Ca’ d’Oro zapadlo milczenie. Antonio zastanawiał się co mogło stać się z pozostałymi gośćmi, którzy przecież przekroczyli bramy miasta.
Di Pietro zdołał jedynie ustalić, że Cesare Borgia został aresztowany pod zarzutem uprowadzenia ludzkiego doży, ghula Carmelo Giovanni i morderstwa jego świty.

Pozostałych wampirów nie udało się nigdzie odszukać...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 07-10-2015, 17:45   #12
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Wampirzyca podążała za służącym messer di Pietro. Otaczający ją tłum handlarzy gromko zachęcających do zakupu przepięknych masek, wywoływał na jej ustach lekki uśmiech. Gwar, tłum, zapachy, życie – to wszystko pobudzało wyobraźnię i wrodzoną ciekawość Kainitki. O mało co nie zabawiła dłużej przy rozstawionych kramach, prawie dając się wciągnąć w dyskusję na temat pachnideł, barwiczek i karnawałowych specyjałów. W ostatnim momencie dały znać nauki jej ojca na temat przyzwoitości i obyczajności i Danika posłuszna wymogom etykiety podążyła za służącym do gondoli. Nie chciała dać na siebie zbyt długo czekać.
Rozkoszowała się krótkim rejsem, oglądając z perspektywy gondoli tętniące życiem mostki i zaułki Wenecji. Niekiedy jej nozdrza drażnił nieprzyjemny zapach kanałów, jednak pełna oczekiwania atmosfera udzieliła się i jej i skutecznie odwróciła uwagę od tego co niemiłe. Przedświąteczny nastrój sprawił, że Danika poczuła się jak małe dziecko oczekujące na odpakowanie prezentu. Uśmiechnęła się do siebie.

W krótkiej rozmowie z gospodarzem wyraziła swój podziw dla jego siedziby i podziękowała za szczodrą gościnę. Po wymianie zwyczajowych uprzejmości, rozstała się z Nosferatu i spędziła resztę nocy na zmyciu z siebie trudów podróży. Wciąż zaaferowana wspaniałościami Wenecji, udała się na spoczynek.

Po przebudzeniu z letargu, wezwała służkę i z jej pomocą ubrała się oraz posiliła. Przed udaniem się na spotkanie z Signore di Pietro, zwróciła się do służącej:
- Moja droga, będę potrzebować maski pasującej do tej sukni – wskazała dłonią ciężko zdobioną, głęboko wykrojoną suknię, odsłaniającą ramiona. – Wiem, że to ostatni moment, ale postaraj się znaleźć coś odpowiedniego.
Odprawiła służącą i ruszyła na spotkanie z messere, rozglądając się ciekawie i poprawiając misternie upięte rude loki.
Jej poranną krótką rozmowę z Nosferatu przerwało pojawienie się kolejnego Kainity.
- Witaj, Signore della Scala – skinęła lekko głową nowoprzybyłemu w wystudiowanym geście. Uśmiechnęła się ciepło, taksując go ciekawym i bystrym spojrzeniem. – Miło Cię poznać, signore. Pierwszy raz w Wenecji? Cóż za wspaniały czas, nieprawdaż?
Uśmiech znikł z jej twarzy, gdy dowiedziała się o aresztowaniu Borgii i zniknięciu pozostałych gości.
- Messer di Pietro – zwróciła się do gospodarza – czy wiadomo dokładnie, gdzie przebywa obecnie Borgia? Czy byłbyś łaskaw wskazać miejsce zamieszkania zamordowanego? Być może pod osłoną karnawału można byłoby również rozeznać się na terenie posiadłości ghula? Co sądzisz o tym, signore? – zwróciła się do della Scala.
 
corax jest offline  
Stary 09-10-2015, 17:08   #13
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Antonio zamaskował kamienną miną rozczarowanie wieściami otrzymanymi od Nosferatu. Najbardziej martwiło go aresztowanie Borgii. Cesare za dużo wiedział i za dużo mógłby wypaplać. Spoglądając to na Salvadore to na dziewczynę spytał starego wampira.
- Co można w tej sytuacji zrobić? Borgia powinien… poznać ostateczną śmierć w tej sytuacji. - potarł podstawę nosa.- Będąc w rękach Giovanni, naraża nas wszystkich, nawet jeśli gonimy za mrzonką bardziej, niż realnym artefaktem.
Di Pietro spojrzał bacznie na Ravnosa, a potem na stojącą obok wampirzycę.
- Cóż… przyznaję, że sytuacja owa wielce komplikuje nasze działanie, ale ja zalecałbym ostrożność. Najpierw trzeba by nam zebrać więcej informacji. Ktoś w mieście zdaje się działać przeciwko nam… a przyznacie państwo, że bez poznania wroga, będziemy działać na ślepo.
- Musimy się więc zdać na twoje wyczucie miasta.
- rzekł z uśmiechem Antonio, dodając w myślach: “na razie”. Prawdą było, że idealnym zdrajcą w tej sytuacji mógłby być właśnie Salvadore. To on wszak wiedział, kiedy i gdzie pojawi się każde z nich. On mógł zaplanować zasadzki i intrygi, on był ich oczami i uszami… ale mógł też być oczami Giovanni.
- Messer di Pietro – Danika zwróciła się do gospodarza – czy wiadomo dokładnie, gdzie przebywa obecnie Borgia? Czy byłbyś łaskaw wskazać miejsce zamieszkania zamordowanego? Być może pod osłoną karnawału można byłoby również rozeznać się na terenie posiadłości ghula? Co sądzisz o tym, signore? - przysłuchująca się wymianie Danika, zwróciła się do della Scala.
- Ryzykownym jest zwracać uwagę Giovanni, na fakt istnienia powiązań między nami a Cesare.- stwierdził po namyśle Antonio pocierając podbródek. - Acz… Zakradanie się to specjalność mego klanu. Nie wiem… Niech Salvadore oceni.
Po czym odpowiedział na pytanie dziewczyny zadane wcześniej.- To mój pierwszy raz w Wenecji od czasu śmierci. A karnawał jest... wiecznie wspaniały.
-Czujesz się Panie na siłach aby samemu sprawdzić posiadłość? - Danika popatrzyła na della Scalę. Jej ton głosu zdradzał raczej zaciekawienie niż próbę urażenia nowopoznanego. - Być może moglibyśmy zaplanować kroki, mające odwrócić uwagę możliwych obserwatorów tak, aby ułatwić Ci Panie, bezpieczne wejście. - słychać lekkie zamyślenie w jej głosie, gdy rozważa możliwą taktykę. - Myślę, że warto byłoby sprawdzić co faktycznie miało miejsce w posiadłości ghula. Bądź co bądź Signore Borgia był jednym z posłańców księcia. Kto wie, czy to przypadek, czy za jego “aresztowaniem” nie czai się coś więcej.
-Nie chciałbym zwracać uwagi na tą posiadłość bardziej niż jest to konieczne, więc odwracanie uwagi byłoby… kłopotliwe. Acz jeśli prezentujesz się w męskich spodniach równie uroczo i potrafisz przemykać wśród uliczek równie dyskretna, co zachwycająca… to mile powitam twoje towarzystwo podczas tej wyprawy.- uśmiechnął się kłaniając dworsko.- Choć czuję się na siłach samemu wedrzeć do tej posiadłości, nie odrzucę ofiarowanej pomocy.

Słysząc komplement della Scali, Danika skłoniła głową z leciutkim uśmiechem:
-Jesteś Signore nadto uprzejmy. Nie mogłabym odmówić sobie przyjemności wyprawy w tak miłym towarzystwie. Mam tylko nadzieję, że nie będę Cię Panie opóźniać - dodała skromnie - Czy w takim razie, ruszymy po rozpoczęciu balu? Właściwym byłoby pokazanie się na nim, choć na chwilę, aby zmylić sługi Giovannich… Jak mniemam, Messer di Pietro mógłby pomóc nam wymknąć się z balu niepostrzeżenie. Co sądzisz, Panie?
- Wolałbym później, gdy tutejsi ludzie opiją się winem, a kainici krwią… wtedy będzie łatwiej. A i nam przyda się wywrzeć miłe wrażenie na tutejszej koterii jak i poznać znaczące wampiry. A przy okazji… jaki jest oficjalny powód przybycia ciebie do Wenecji?-
zapytał uprzejmie Antonio.

Wampirzyca pokiwała głową:
-Masz rację. Wrażenia i doświadczenia karnawału powinny nam zdecydowanie pomóc. Czy znasz kogoś z tutejszego dworu oprócz naszego zacnego gospodarza? Oficjalnie… - dziewczyna lekko zająknęła się - … oficjalnie odwiedzam to piękne miasto, - kontynuowała jakby wpadła na jakąś myśl - aby móc przestudiować pewien wolumin w bibliotece Marciana. Chodzi o kodeks Cumanicus… słyszałeś o nim, Panie?
- Niestety… nie…-
rzekł zgodnie z prawdą Ravnos.- Cóż to?
- To około dwustuletni dokument, z tego co wiem, przygotowany właśnie przez kupców weneckich oraz - dodała z uśmiechem ciągnąc swój wywód - misjonarzy. Czyż nie jest interesującym jak często handel podąża ramię w ramię z religią? Ale wracając… Interesuje mnie część spisana przez mnichów, ponieważ ma zawierać unikatowe wyjaśnienia Pisma Świętego oraz różnej natury zagadki...
Wampirzyca rzuciła szybkie spojrzenie na Antonia i lekko się skrzywiła:
-Wybacz, Signore… zanudzam Cię… ale no cóź, taki jest mój oficjalny powód przyjazdu. - dodała z przepięknym uśmiechem, który sięgnął również jej oczu.
- Doprawdy.. skąd ten pomysł?- zaśmiał się lekko Antonio. - Nie… czuję się znudzony w tak uroczym towarzystwie. Choć zaskakuje mnie niewątpliwie źródło twego zainteresowania. Obawiam się że nie jestem człowiekiem księgi… cóż, Kainitą księgi. A przynajmniej nie takiej księgi.
-To nic tajemniczego ani zdrożnego…
- zaśmiała się cichutko - Lubuję się w nauce i poznawaniu, zaś na kodeks natknęłam się czytając inną pozycję, mianowicie psałterz św. Idziego. - popatrzyła uważne na Ravnosa - Wstrzymaj mój wywód, Panie, jeśli wolisz przejść do dalszych planów. - przez krótką chwilę oczekiwała na reakcję Antonia, a następnie podjęła wypowiedź - Otóż św. Idzi wspomniał o poselstwie braci franciszkanów u Kumanów a że to okolice bliskie sercu mojemu i mego Stwórcy chciałam zapoznać się z tekstami nieco bliżej.
Danika skończyła i zmierzyła della Scalię spojrzeniem, minę miała udawanie poważną:
-Tuszę Panie, że i Ty skrywasz niejedną zagadkę. Mimo, że nie można porównać Cię do kodeksu ani psałterza, toś sam jest jak księga...podobnie jak każdy z nas. - Danika skłoniła wdzięcznie głowę i zrobiła nieokreślony ruch dłonią, usilnie chowając chochlikowaty uśmieszek.
-Z pewnością… i w dodatku pełną zagadek. I do każde trzeba będzie znaleźć klucz, acz… by nie psuć ci zabawy z ich odkrywania, nie udzielę podpowiedzi.- odparł z łobuzerskim uśmieszkiem Antonio.
- Signiori jak słyszę w szampańskim humorze, wspaniale, wspaniale - w głosie di Pietro słychać było maskowane poirytowanie. Najwyraźniej gospodarzowi nie w smak była utrata kontroli nad toczącą się rozmową.
- Ostrzegam jedynie, że siedziba ghula Don Carmelo może być również strzeżona przez niematerialnych sługusów Giovannich. Ale oczywiście służę każdą dostępną informacją. Tymczasem proponuję przygotować się do balu. Do otwarcia pozostało niewiele czasu, a wolałbym nie spóźnić się, tym bardziej, że prowadzę tak znamienitych gości. - Nosferatu skłonił się lekko podrygując jak młoda pensjonarka. - Gdyby Signiori potrzebowali czegoś, zasoby mojego domu jak również usługi moje i moich ludzi stoją Signiori do dyspozycji.
- Szczurów… trzech… ale to później.- wyjaśnił Antonio.- Przed wyprawą. No i może się dołączysz do niej drogi Salvadore. Miasto i kamienicę znasz pewnie lepiej niż my, a i ukrywać się z pewnością potrafisz.
Schlebiasz mi Signiore, ale chętnie poprowadzę moich gości po zakątkach Wenecji.

- Cieszyć mnie będzie twoje towarzystwo.- odparł della Scala zupełnie nie wierząc w tą skromność wampira. Bynajmniej nie uważał swych słów za pochlebstwo, a jedynie stwierdzenie faktów.

Po skończonej rozmowie, Danika skłoniła się rozmówcom i powróciła do swojej komnaty, przywołując służkę. Liczyła na to, że udało się jej zdobyć odpowiednią maskę na bal.
Zleciła przybranie fryzury złotą tiarą i nałożenie odpowiedniego makijażu. Następnie odesłała służącą i do bufiastej torebeczki włożyła niezbędne drobiazgi oraz listy polecające od de la Beufeorta na wypadek, gdyby ktoś oczekiwał ich okazania. Dopiła resztę vitae i założyła maskę, zastanawiając się jakie persony zaprezentują tutejsi nieumarli podczas zbliżającego się balu. Roześmiała się na myśl, że każdy z nich będzie udawać nieskalane niewiniątko.

Antonio zaś rozkoszował się gładką szyją i świeżą vitae jednej ze służek Nosferatu. Będąc sam wolał bowiem taki sposób odżywiania. Upiwszy odrobinę z dziewczyny, zaczął się szykować do balu. Strój jaki kazał sobie przygotować był nie rzucający się w oczy. Zgodny z modą i zdobiony haftami kaftan, pas skórzany, puginał, spodnie, ciżmy… wszystko w ciemnych kolorach stapiające się z tłem nocy. Wszystko aksamitne i wszystko zgodne z modą aż do przesady. Della Scala wiedział, że będzie wyglądał jak modniś, jak dziesiątki modnisiów którzy zjawiają się na balu, by lizać buty tych wyżej postawionych. Dzięki temu, łatwiej będzie mu się wtopić w tłumek. Chciał poznać tutejszych znamienitych kainitów, ale nie zależało mu na tym, by oni zwrócili na niego szczególną uwagę. Jedynie Orsini oficjalnie powinna przyciągnąć jego uwagę. Jedynie rozmowa z nią powinna być dłuższa… I może z drugim ambasadorem Verony. Gotowy zaś ruszył ze swego pokoju i udał się do drzwi Daniki, by zapukać i zapytać.
- Gotowaś już pani. Czy masz kaprys, bym towarzyszył ci podczas wejścia na bal?-
Pukanie rozległo się w chwili gdy właśnie zawiązywała tasiemki maski. Z szumem sukni i stukotem trzewików podeszła do drzwi komnaty i otworzyła je z uśmiechem, słysząc głos szarmanckiego Ravnosa.
-Z przyjemnością, Signore… Dufam, że nie pokrzyżujemy tym planów naszego znamienitego gospodarza.
Podeszła do wampira i położyła lekko czubki palców na wyciągnięte ramię. Przez chwilę przyglądała się mu; twarz ukryta w połowie przed wzrokiem:
- A gdzie Twoja maska, panie?
- Moja maska… pojawi się, gdy przyjdzie czas zniknąć.-
odparł z uśmiechem wampir, przyglądając się szacie dziewczyny.- To piękna suknia, acz… ciężko chyba w niej skradać.
- Hmm… tak, mało praktyczna -
powiedziała zagryzając lekko wargę w uśmiechu - Nie obawiaj się jednak, Signore, mój arsenał obejmuje również parę… asów w rękawie.
- Nie wątpię w to.-
mruknął wampir przyglądając się twarzyczce dziewczyny okrytej maską.- Wspomniano mi, żeś Brujah, ale doprawdy trudno w tak filigranowej postaci dostrzec córkę słynącego z brutalności i siły klanu.
- Signore, sam najlepiej powinieneś wiedzieć, że najczęściej każdy widzi to co chce widzieć, nie zaś to co jest naprawdę. -
maska skrywająca jej twarz nagle nadała słowom intrygującego akcentu. - Gotów? - w głosie Daniki słychać ciekawość i szczerą radość.
-Cóż poradzić, że to co widzę… jest zbyt urocze by się mu oprzeć. Nawet jeśli jest tylko pięknym oszustwem.- odparł filozoficznie wampir prowadząc dziewczynę na bal i drugą ręką sięgając po ukrytą w rękawie delikatną i małą maseczkę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-10-2015 o 21:13.
abishai jest offline  
Stary 13-10-2015, 22:28   #14
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Prywatna gondola Salvadore di Pietro sunęła bezgłośnie po czarnych wodach weneckich kanałów. Miasto było przepięknie oświetlone licznymi pochodniami i latarniami umiejscowionymi wzdłuż nich.



Ruch na wodzie był niemały, pomimo późnej pory, jednak gondola bez trudności utrzymywała szybkie tempo.
Gospodarz wydawał się być zamyślony, dlatego drogę umilały spokrewnionym jedynie hałaśliwe tony niesionej wodą muzyki, którą słychać było z każdego zakątka miasta. Jej dźwięki mieszały się ze sobą tworząc przedziwna drażniącą wrażliwe uszy kakofonię.
W końcu gondolier przybił do głównej przystani.

Na brzegu czekał na Salvadore posłaniec z listem. Wampir otworzył pismo i studiował je przez chwilę marszcząc czoło. Potem powiedział do towarzyszy.

- Cóż… bal inaugurujący odbędzie się jednak w reprezentacyjnym pałacu Giovannich. Nie zwlekajmy więc...

Di Pietro ożywił się nagle i poprowadził swych gości, opisując mijane miejsca i sypiąc zabawnymi anegdotkami, próbując w ten sposób ratować nastrój przed balem.
A rzeczywiście było co oglądać.

Ulice Wenecji nie spały, pełne gwaru, świateł i pielgrzymów, tłoczących się przy zapalonych w zaułkach ogniskach. Znaleźć tu można było także otwarte bazary, lokale, zamtuzy i kuglarzy, których nawoływania mieszały się z głosami sprzedawców relikwii i modlitwami biedaków unoszących gliniane miski w żebraczych gestach.

Upojeni przednimi, bądź mniej przednimi trunkami przechodnie hojnie sypali monetami w poszukiwaniu dobrej zabawy i ulotnego szczęścia.
Takiej okazji nie mogły przegapić również tłumy kramarzy, sprzedawców relikwii i wędrownych kaznodziei, których głosy mieszające się z tupotem licznych stóp, zachwalały wszystko, od owoców i wina, po drzazgi z chrystusowego krzyża i obietnic zbawienia.

Nie wspominając już o samej architekturze, która zapierała dech w piersiach niezależnie od pory roku czy dnia.

Kilka pacierzy później….


Fasada Casa di Angelo majaczyła w bladym świetle księżyca, usiana w górze lśniącymi oknami. Wysoko umieszczony fronton przedstawiał walczące ze sobą zastępy Nieba i Piekła. Całuny upadłych i welony zwycięskich aniołów, powiewały niczym sztandary, albo zwisały z wdziękiem na markizy nad oknami na piętrach. Przez otwarte drzwi któregoś balkonu dobiegała muzyka kwartetu, grającego na powitanie przybyłych gości. Brama do pałacu stała otworem. Przez otwarte na oścież drzwi na wytarte kamienie chodnika wylewało się światło i ciepło. Po obu stronach wejścia stali służący w wymyślnych kostiumach.
Ghul, któremu okazywano zaproszenia miał na sobie odzienie w kolorze głębokiej czerni.
Migotanie i barwa światła świec w olbrzymich, szklanych amforach sprawiały, iż wejście wyglądem przypominało bramę do piekieł....

Wprowadzono ich do westybulu, gdzie służący odebrali od Daniki i Antonio okrycia wierzchnie. U stóp Daniki nagle pojawiła się pokojówka, która oczyściła ze śladów błota rąbek jej sukni, używając do tego celu srebrnej szczoteczki i łopatki. Danika ujęła Antonia pod rękę i ramię w ramię z kroczącym obok di Pietro odzianym nieodmiennie w biskupie szaty, wkroczyli w gwar dochodzący z głównej sali balowej.
Wraz ze sporą liczbą innych gości, Danika i Antonio weszli rozgałęziającymi się schodami na górę i znaleźli się w rzeczonej sali.

Chociaż grube dywany przykryto i usunięto co delikatniejsze meble, sala wyglądała bardzo dostatnio. Złocone cherubiny spoglądały na tłum gości z bogato rzeźbionych gzymsów, a sufity zdobiły przedstawienia statków, żeglujących wzdłuż zachodniego wybrzeża.

- Salvadore di Pietro… i goście… signorina Danika i signore Antonio della Scala!

Wejście Nosferatu i jego towarzyszy zostało zaanonsowane przez ducha kilkuletniej dziewczynki, towarzyszącemu młodemu Giovanni, który oczekiwał na spokrewnionych przy schodach.



Wosk, pomyślała Danika. Musieli cały dzień pracować nad tą posadzką . Zapachy wosku, drzewa sandałowego i paczuli unosiły się w powietrzu. Oprócz tych zapachów wyraźnie wyczuwało się zapach strachu...
Kto się bał i czego?

Pierwszy taniec zaczął się już i na parkiecie pląsały w układach liczne pary. Sala balowa była stosunkowo duża, nawet jak na dom tych rozmiarów. Po prawej stronie udekorowane draperiami okna prowadziły na balkony, zaś po lewej znajdowały się drzwi prowadzące do pomieszczeń, w których grano w gry towarzyskie, a także garderób.

W głębi znajdowała się dekoracja z wazonów z kwitnącymi pomimo zimy różami, zasłaniająca czterech muzyków, którzy pracowicie dobywali dźwięki z lutni, violi da braccio, harfy i klawesynu. Salę oświetlały liczne kandelabry, w których płonęły woskowe świece.

W jednym z rogów, z głębi komnaty ustawiony był złoty tron, na którym siedział rosły, bogato odziany mężczyzna z uśmiechniętą maską słońca na twarzy. Otoczony innymi nieumarłymi i dwoma duchami przyjmował hołdy należne władcy.

- To Carmelo, nasz Doża - powiedział cicho Salvadore. - Ta para obok, która właśnie się wita to Scarano i Orsini. Po drugiej stronie sali, z kielichem w dłoniach stoi Don Ludovico ze swoją świtą….
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 14-10-2015 o 08:29.
Felidae jest offline  
Stary 16-10-2015, 16:28   #15
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Antonio rozglądał się zaciekawiony po sali balowej pełnej śmiertelników i nieśmiertelnych. Niewątpliwie w tym miejscu była zgromadzona cała menażeria szarych eminencji i wpływowych osobników z całego miasta.
Intrygujący widok… Della Scala trzymając delikatnie dłoń Daniki zwrócił się do Salvadore.
- Jakieś porady względem tego przyjęcia? Domyślam się wpierw musimy zostać przedstawieni księciu miasta, co dalej? Z kim warto się zapoznać i porozmawiać w następnej kolejności?
- Messer di Pietro, Twoja porada i przewodnictwo będą nieocenione.
- Danika powiedziała cicho. - Szczególnie pośród panującego nastroju. - Słowa te wypowiedziała z uśmiechem na ustach, pozdrawiając mijane osoby leciutkimi kiwnięciami głowy. Maska pozwalała na dyskretne przyjrzenie się obecnym gościom. W wyczuwalnej atmosferze strachu czuła się niekomfortowo, jak w zbyt ciasnym gorsecie, zaś duch dziecka wprawił ją w zaskoczenie. Poczuła lekkie rozczarowanie - nie tego spodziewała się po sławetnym balu. Uniosła lekko brodę i uśmiechnęła się nieco szerzej na rzecz obserwujących ich wampirów.
Ukryty za maską Salvadore równie dyskretnie rozglądał się po sali. Jakby mimochodem, bez zwracania na siebie uwagi odpowiadał cicho towarzyszącym mu spokrewnionym.
- Wiem o czym mówicie Pani…. Giovanni uwielbiają pławić się właśnie w takiej atmosferze. Ból i strach to dla nich pożywka. - di Pietro sam zdawał się rozkoszować atmosferą domu, mimo tego powiedział dalej - Cóż, ten bal odbiega nieco od wcześniejszych i obawiam się, że może to mieć coś wspólnego z wydarzeniami, w które zamieszany jest signore Borgia... Hmmm… Widzę także dwie... trzy obce persone. Zaczyna się robić interesująco… Podejdźmy przedstawić się Doży. Potem powiem Signori z kim warto porozmawiać.
Mówiąc to skierował się zwinnie jak na Nosferatu, ku tronowi Doży, omijając część taneczną salonu oraz poruszających się w wielu kierunkach gości.
Teraz dopiero można się było przyjrzeć całej zgromadzonej śmietance weneckiej, jak i świcie czy obsłudze balu.
Wszystkie zaproszone wampiry nosiły na twarzach maski. Towarzyszący im ludzie i ghule mieli zazwyczaj zasłonięte jedynie oczy. Kilku Giovanni towarzyszyły duchy.
Obecność nowych wampirów zbudzała spore zainteresowanie. Antonio i Danika czuli na sobie wiele ciekawskich spojrzeń.
Słudzy, krążyli po sali oferując vitae gościom oraz świadcząc przeróżne usługi. Ich ciała były zniekształcone w odpowiedni dla ich roli sposób. Część miała dłonie uformowane na kształt tacy, czy przedmiotów służących do dawania rozkoszy fizycznych, albo zadawania bólu, część z nich plecy i kończyny uformowane na kształt podnóżków. Również przygrywająca orkiestra miała odpowiednio zniekształcone kończyny, aby móc dłużej i piękniej używać instrumentów.
Było o tyle zaskakujące, że Salvadore nigdy nie wspominał o tym, aby na dworze zamieszkiwał Tzimisce.
On sam zdawał się nie zauważać niczego zaskakującego. Od czasu do czasu skłaniał głowę w geście pozdrowienia.
Kiedy w końcu zbliżyli się do władcy domeny, Carmelo Giovanni odprawił jednym ruchem dwóch spokrewnionych z którymi rozmawiał i skinął na di Pietro aby się zbliżył.
Maska Doży zakrywała całą jego twarz oprócz pełnych ust i brody. Była cała biała, wykrzywiona w szerokim uśmiechu.

- Salvadore di Pietro… - głos Giovanni był ochrypły i niski - kogóż to sprowadzasz do mojego domu? Podejdźcie Signori bliżej, chętnie poznam gości mojego drogiego przyjaciela. - w ostatnich słowach słychać było nutę ironii.
- To zaszczyt poznać władcę tak znamienitego miasta, nazywam się Antonio magister z paryskiego uniwersytetu… który postanowił wrócić w rodzinne strony. Francja jest piękna, ale tęskno mi do śpiewnego włoskiego języka.- rzekł Ravnos po czym przedstawił towarzyszącą mu kobietę.- A ten piękny kwiat to Danika, którą sprowadziła do tego miasta żądza wiedzy teologicznej. No i oczywiście piękno karnawału.
Danika wykonała stosowny ukłon, wspierając się nieznacznie na ramieniu Antonia.
- Witaj, znamienity książę. Racz w swej łaskawości przyjąć skromne podziękowania za Twą szczodrą gościnę w zachwycającym mieście w tak świetnym czasie. Obyś, messere, doznawał faworu Fortuny.- dygnęła raz jeszcze z uśmiechem pod spojrzeniem Giovanniego.
- Och z pewnością będziemy mieli jeszcze okazję aby poznać się bliżej signorina i oczywiście signore. Rzadko miewamy w mieście gości innego rodu, a jeszcze rzadziej aż w takiej ilości. Fascynujące jak karnawał przyciąga… Nieprawdaż? - Doża zapytał raczej retorycznie - Powiadacie panie Antonio, żeście rodem z Italii. A z której części dokładnie?
- Z Verony i… właśnie przybyłem rozeznać się w sytuacji. Myślałem o powrocie w rodzinne strony na stałe.- wyjaśnił della Scala zerkając na ambasadorów tego miasta bawiących się na balu.
- Och w takim razie na pewno ucieszy signore towarzystwo naszych ambasadorów. - Carmelo wskazał bez ceregieli na dwójkę już znanych Antonio z widzenia wampirów. - Możecie sobie pogwarzyć w takim razie. Ja chętnie porozmawiam z pana towarzyszką. Proszę się czuć jak u siebie w domu - chrapliwy głos Giovanni był mocnym kontrastem do jego roześmianej maski. - Di Pietro, może przedstawisz signore Antonio naszemu duetowi?
Danika odsunęła się od Antonia, umożliwiając mu swobodne przejście i zbliżyła się do doży.
Uśmiechając się do księcia powiedziała:
- Czuję się zaszczycona messere, że znajdujesz zainteresowanie w mej skromnej osobie. Zaiste wielu gości będzie mi zazdrościć Twej uwagi. - powiedziała dwornie, poprawiając, opadający pasek torebeczki i dyskretnie tocząc wzrokiem za Antonio. Ten tylko lekkim półuśmiechem potwierdził iż zauważył jej spojrzenie.
- Zawsze interesują mnie kobiety żądne wiedzy, zwłaszcza z zakresu teologii. Co dokładnie interesuje was Pani? - w tonie Doży wyczuła nutkę autentycznego zainteresowania.
Danika wykonała lekki skłon na znak, że przyjmuje komplement władcy:
- Chciałabym prosić Waszą Miłość o dostęp do biblioteki Marciana, aby zapoznać się z mało znanym kodeksem o nazwie Cumanicus. Jestem szczególnie zainteresowana częścią, o której w swym wywodzie wspomniał św. Idzi, na temat Pisma Świętego. Nie będzie również łgarstwem, jeśli powiem - powiedziała z lekkimi śmiechem słyszalnym w głosie - żem niezwykle ciekawa zagadek, jakie pono ten kodeks w sobie skrywa. Szczególnie mając na uwadze, że kodeks sporządzany był jednako przez kupców i mnichów. - popatrzyła na Giovanniego pochylając lekko głowę.
- Biblioteki weneckie stoją dla Pani otworem oczywiście. Doceniam praktyczne podejście do wiedzy. Sama w sobie jest jedynie narzędziem, który należy umiejętnie wykorzystać. Zagadek u nas w mieście jest mnóstwo. Na pewno nie będziesz się Pani nudzić. - Carmelo podniósł się z tronu i podał Danice ramię
Danika nieco zaskoczona aż takim zainteresowaniem władcy, lekko oparła swą dłoń o podane jej ramię.
- Dziękuję, messere. Zgadzam się z Waszą Wysokością co do użycia wiedzy. Jednakże pozwolę sobie dodać, że sama wiedza, bez wyobraźni nie zda się na wiele. Narzędzie w rękach prostego czeladnika poddaje się jego woli, jednakoż rezultat nie może równać się rezultatom użycia tegoż samego narzędzia przez natchnionego mistrza, tworzącego pełne wizji i przesłania dzieła. - niemal niezauważalnie skierowała wzrok na krążące po sali użytecznie pozmieniane ludzkie cuda.
Na chwilę zamilkła pozwalając Giovanniemu prowadzić się przez bawiący się kolorowy tłum. Po krótkiej przerwie, nienachalnie podjęła:
- Jeśli wybaczysz mi messere śmiałość, jaka dziedzina wiedzy interesuje Ciebie, Panie? I co w myśl doktryn klasyków, pozwala zachować Ci równowagę - dodała ze słyszalną autoironią - umysłu, ciała i duszy? - zaczęła zastanawiać się nad pobudkami aż takiego zainteresowania Giovanniego. Czyżby nuda czy może Borgia wyjawił już zbyt wiele? Widząc przechodzącą żywą tacę, pochwyciła kielich z krwią i umoczyła usta, przy okazji tocząc wzrokiem po gościach.
- Czy zastanawiałaś się Pani kiedyś nad zagadnieniem Śmierci? - Carmelo nie poświęcił serwowanej krwi ani krztyny uwagi - Żadne inne istoty nie rozumieją tak dobrze Śmierci jak my, istoty nieśmiertelne. To nie tajemnica, że nic nie wpływa z taką siłą na każdą chwilę egzystencji jak fakt, że zawsze się ona skończy. Pełne zrozumienie tej prawdy jest kluczem do wszechwiedzy. - przerwał na moment jakby czekając na reakcję Daniki, ale za chwilę kontynuował - My Giovanni, ze specjalną dociekliwością zgłębiamy jej sekrety.
Danika zauważyła, że Giovanni wyprowadza ją z sali, kierując się w głąb pałacu. Odstawiła trzymany kielich nie patrząc dokładnie gdzie go stawia. Słowa Giovanniego zastanowiły ją, przysłuchiwała się mu z uwagą.
- Nieśmiertelne, Signore, czy nieumarłe? - spytała z namysłem. - Jednako brakuje mi pewności Waszej Wysokości, że istoty takie jakie my, za wyjątkiem wybrańców, - skłoniła głową w kierunku towarzysza - rozumiemy naturę Śmierci lepiej niż śmiertelnicy. Owszem nasza bestyja sprawia, że mordujemy, ale czy pozwala nam to lepiej zrozumieć Śmierć? - zawiesiła głos w pytaniu retorycznym - W większości kojarzy się z końcem i wywołuje strach a przeto powstrzymuje przed akceptacją prawdy o jakiej mówisz, Messere. Tuszę, że w swej krotochwilności to te uczucia wykorzystujesz, Wasza Miłość.- Danika ugryzła się w język:
Czy kiedyś nauczę się powstrzymywać swój długi jęzor?
- Znudziły Ci się, Messere, tłum i gwar karnawału? - dodała, próbując zmienić temat i dowiedzieć się dokąd zmierzają. Rozejrzała się wkoło z zaciekawieniem.
- Śmierć nigdy nie jest końcem Signorina Danika, więc tuszę, że określenie nieśmiertelne jest właściwym. - Doża spojrzał na wampirzycę - A strach? Jeśli chodzi o ludzi to dodaje końcowi jedynie większego smaku, szczególnie nam, myśliwym. Ale z pewnością zanudzam Panią…. Cóż… chciałbym zaprosić Signorina w bardziej spokojne miejsce, w sali jest zbyt wielu ludzi, a bydło… no cóż, po prostu śmierdzi.
- Ależ skądże, Signore, dysputy tego typu nigdy nie są przyczynkiem do nudy. - stwierdziła z całą powagą. - Prowadź, Signore, to czysta przyjemność móc poznać weneckie pałace mając za przewodnika samego władcę. Ciekawam, czy opowieści oddają w pełni ich majestat oraz … czy tenże równać się może zamkom i pałacom w mym ukochanym mieście. - dodała żartobliwie i uśmiechnęła się do Giovanniego. Kątem oka przy sposobności obserwowała okolicę, by sprawdzić liczebność ich obstawy.
- Mam więc nadzieję, że miejsce, które chcę Pani pokazać, nie zawiedzie jej nadziei. - odparł Carmelo. Parze wampirów towarzyszyło dwóch ghuli, dyskretnie trzymających się w pewnym oddaleniu.
Doża podążył najpierw długim korytarzem zakończonym dwuskrzydłowymi drzwiami. Sługa przy nich stojący, bez rozkazu rozwarł je i wpuścił idący orszak.
Danika zauważyła, że znajdują się już w starej części pałacu. Długi hall stanowił teraz pomost wiodący nad znajdującymi się o dziesięć metrów niżej zimnymi, cichymi pokojami czy raczej celami, a grube, kamienne ściany zamiast tynku pokrywały gobeliny lub cienkie boazerie z egzotycznego drewna. Wisiały tam sztandary i broń używana w dawniejszych wojnach, zardzewiała i poplamiona krwią oraz stare portrety rodzinne Giovannich, poczerniałe od nawarstwiającego się przez lata kurzu. Od głównego korytarza odgałęziały się inne, prowadzące do jeszcze starszych części kompleksu pałacowego, albo tworzące dziwaczne ślepe zakończenia. Muzyka i gwar sali balowej stawały się coraz bardziej odległe.
Skręcili dopiero w trzecie schody, prowadzące na dół. Towarzyszący Danice mężczyzna opowiadał o przodkach, którzy ozdabiali zimne ściany. Nie były to jednak opowieści barwne, brzmiały raczej jak formuły, których każdy z Giovannich uczył się na pamięć.
Od schodów prowadził dalej długi tunel. Lampki oliwne pobłyskiwały w chłodnym, wilgotnym powietrzu, stanowiąc jedyne oświetlenie oblicowanego cegłą tunelu. Mimo wilgoci i braku świeżego powietrza, tunel nie cuchnął. Mogło to tylko oznaczać, że prowadził w miejsce, w którym istniała jakaś wentylacja. Danika podejrzewała, ze znajdowali się w jednej ze słynnych weneckich katakumb. Podążając wraz z Dożą tunelem miała także nieodparte wrażenie, że opuścili sam pałac.
W końcu, po kilkudziesięciu metrach Carmelo odezwał się ponownie.
- Winien jestem wam wyjaśnienie Pani, ale zanim wyjawię swoje zamiary pozwólcie, że poproszę Signorina o jeszcze trochę cierpliwości. Zaraz będziemy na miejscu.

I rzeczywiście kilka pacierzy później Giovanni zatrzymał się przed grubymi, drewnianymi i okutymi stalowymi ornamentami, drzwiami. Powiedział cicho kilka słów w niezrozumiałym dla Daniki języku, po czym sięgnął dłonią do kołatki.
Drzwi otworzyły się i Carmelo poprowadził Danikę do środka.
 
corax jest offline  
Stary 19-10-2015, 20:28   #16
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Di Pietro miał nietęgą minę kiedy prowadził Antonia do dwójki Toreadorów.
Nie w smak mu było to jak Doża potraktował jego i jego gości. Starał się robić dobrą minę do złej gry i zebrał w sobie całą werwę aby przynajmniej spotkanie z ambasadorami przebiegło w bardziej przyjaznej atmosferze.
- Droga Elizabeto, drogi Michelle - zawołał już daleka skupiając na sobie ich uwagę - pozwólcie, że wam przedstawię mojego gościa, a waszego krajana - Antonio della Scala.
Kobieta i mężczyzna uśmiechnęli się jak na komendę i z włoskim temperamentem przywitali najpierw samego Salvadore, a potem zwrócili się do Ravnosa.
- Michelle Scarano - odezwał się ciemnowłosy kainita - niezmiernie mi miło signore. To moja podopieczna Elizabeta Orsini. Co sprowadza pana do Najjaśniejszej?
- Karnawał oczywiście…
- a poza tym, sięgnął dłonią po kielich czerwonego trunku przeznaczonego dla Kainitów, przenoszonego przez jedną z żywych tac na tym przyjęciu. Stłumił za uśmiechem odrazę jaką go napawały diabelskie praktyki rodem z ksiąg tzimisce, niepokój o Danikę z racji nadmiernej ciekawości Giovanni i uraz, że ta dwójka nie pamiętała go. Co za… nadęci ignoranci.-... Postanowiłem wpierw wybadać z Wenecji sytuację naszego “ludu” w Veronie. Tęsknię za rodzinnym miastem.
- Musieliście signore dawno nie widzieć Verony. To zresztą tak jak i ja
- Elizabeta Orsini odezwała się po raz pierwszy bezpośrednio do Antonia. Jej głos modulowany w sposób w jaki wysławiają się drogie kurtyzany przywodził mu na myśl sukkuba, z dzieł malarskich artysty paryskiego.- Pozycja Verony w Italii bardzo zmieniła się. Od kiedy najznamienitsze rody walczą o wpływy w mieście, lepiej pozostać na wygnaniu.
- Doprawdy?-
zainteresował się Antonio z uśmiechem rosnącym mu na twarzy coraz bardziej.- A mnie się zawsze wydawało, że jeśli już grać to o najwyższą stawkę.
- Polityka jest nudna. Przeraźliwie nudna.
- odparła Orsini - Potrafię spędzać czas w o wiele ciekawszy sposób… - zawiesiła na moment głos.
- To intrygujące.- zamyślił się wampir pocierając kciukiem podbródek i muskając swą wargę w znaczący sposób.- Zawsze wydawało mi się że czytanie i polityka to jedyne przyjemności jakich nie odebrała nam… nieśmiertelność. No i picie krwi. Są jakieś inne?
- A sztuka signore? Emocje? Czy cały świat to za mało? Poza tym…zapraszam Cię signore na jedno z naszych przedstawień. Chętnie pokażę Ci co jeszcze ma do zaoferowania nieśmiertelność
- Orsini musnęła delikatnie ramię Antonia. Scarano zaborczo objął ramieniem swoja towarzyszkę.
- Daj spokój Elizabeto… nasz teatr z pewnością nie jest tym, co signore Antonio zwykł oglądać w wielkim świecie. Lubicie Pani sztukę?
- Świat… potrafi znudzić. Sztuka… powiedzmy, że żaden malarz czy rzeźbiarz nie potrafi uchwycić nagiego piękna natury.
- uśmiechnął się subtelnie della Scala.- A zaproszenia nie odmówię. Zbyt kuszące… Zresztą lubię dobre przedstawienia i doceniam aktorów biegłych w swym rzemiośle.
- Piękno można uchwycić na wiele sposobów
- odparła Orsini - ale może będziemy mieli jeszcze okazję, żebym mogła udowodnić swoje słowa. - uśmiechnęła się do Antonia.
- Zapraszamy w takim razie pojutrze. Nie będziesz miał Signore problemu ze znalezieniem nas. - dodał Scarano - Zaproszenie przyślę przez posłańca.
- Będę czekał niecierpliwie… a skoro przyjdzie mi czekać aż dwie noce, to… jakie rozrywki polecicie w międzyczasie?- zapytał della Scala, zerkając na to jak jego towarzyszka radziła sobie z owijaniem Giovanni wokół małego paluszka. Niestety, ta już gdzieś znikła, co zaniepokoiło Ravnosa, choć starał się ten fakt ukryć.
- A co cię Panie interesuje? - spytał Scarano mrużąc oczy.
- Ach… wszystko. Jestem otwarty na nowe doświadczenia.- odparł z beztroskim uśmiechem Antonio i zerknął na Orsini.- Zdam się na… gust wasz.
- Obyś się Signore nie rozczarował
- rzucił Scarano zerkając to na swoją kochankę, to na della Scalę. - chętnie swoje towarzystwo ofiarujem. Jeśliś chętny pani Antonio, to do świtu zdążymy odwiedzić jedno mniemam, że ciekawe miejsce. Chyba, żeś Panie balem nie znudzony?
- Niestety na dziś już mam jedno spotkanie obiecane. Z bardzo słodką dziewuszką o bardzo słodkiej… krwi.-
odparł z wyraźnym zawodem w głosie Antonio. - A i moja towarzyszka bardzo by się na mnie obraziła, gdybym znikł bez słowa. Jest bardzo dumna i bywa porywcza, gdy się ją rozgniewa. Wolałbym tego uniknąć.
Scarano zaśmiał się trochę zbyt rubasznie.
- Ależ rozumiem, rozumiem drogi Signore. Nie śmiał bym konkurować. Cóż w takim razie może kiedy indziej.
Za to Orsini minę miała nietęgą, jednak nie zaszczyciła odpowiedzi Antonia żadnym komentarzem. Ukryła swoją twarz w wachlarzu i zaczęła rozglądać się po sali.
Di Pietro wydawał się znudzony toczącą się rozmową i kiedy Scarano proponował Ravnosowi wspólną eskapadę, rozpoczął pogaduszkę z dwoma młodymi Giovanni i wkrótce zniknął wraz z nimi w tłumie gości.
- Więc wybaczcie... jestem pewien że się kiedyś spotkamy, być może w bardzo ciekawych okolicznościach.- wampir pożegnał oboje łobuzerskim uśmiechem i ruszył w tłum.
Antonio zaczął powoli i dyskretnie rozglądać się za Daniką i Salvadore starając się jednak nie zachowywać podejrzanie. W końcu to był na przyjęciu i nie miał jeszcze powodu do paniki. Nosferatu mógł coś wiedzieć, ale też i della Scala nie planował na siłę odciągać go od rozmówców. Nie było jeszcze powodu do nerwowości, a wśród gości mogły się kryć interesujące wampiry, które nie zajmowały obecnie eksponowanej pozycji w Wenecji. Użyteczne kontakty na przyszłość, z którymi warto byłoby porozmawiać już teraz.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-10-2015 o 20:46.
abishai jest offline  
Stary 21-10-2015, 12:36   #17
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Danika, córka Jana

Podążała za Dożą jak niedoświadczona owieczka. Ona, dumna Brujah, nie zdołała wydobyć z siebie ani słowa protestu kiedy Carmelo wyprowadził ją z sali balowej, ani wtedy kiedy powiódł ją pod rękę wgłąb katakumb. Wgłąb swojego terytorium, wgłąb…. lochów?

Szła posłuszna gospodarzowi, starając się ukryć swoje zaniepokojenie.
Czego chciał od niej? Dlaczego Antonio nie pobiegł jej śladem, dlaczego nikt nie zauważył ich wyjścia? Dlaczego sama była na tyle naiwna, żeby nie spróbować uwolnić się, choćby najmarniejszym fortelem?

Czy tak właśnie ginęły wampiry, które nie dotarły na spotkanie u Salvadore???
Coś w duchu coraz głośniej podpowiadało jej, że wpadła w zręcznie przygotowaną pułapkę!

Kiedy drzwi na końcu korytarza otwarły się wreszcie ze zgrzytem, na tyle aby mogła zerknąć Carmelo Giovanni przez ramię ujrzała najpierw ciemność… a potem nagle COŚ wyskoczyło w jej kierunku.


Antonio della Scala

Zniknięcie Daniki zaniepokoiło Ravnosa, ale nie widział jeszcze powodu do wszczynania paniki. Zresztą nawet Salvadore nie wydawał się być specjalnie zdziwiony czy niespokojny.
No chyba, że przez cały czas Nosferatu ich oszukiwał i maczał palce w dysparycji pozostałych wysłańców księcia?
Tylko jak go o to spytać, kiedy kainita po prostu zniknął?

Antonio lawirował zgrabnie pomiędzy gośćmi przypatrując się im. Rozglądał się za Daniką i za samym di Pietro. Na razie jednak na próżno.
Kilka mijanych dam rzuciło Antonio zainteresowane spojrzenia, on jednak szukał czegoś nieokreślonego, czegoś, co zwróciłoby jego uwagę. Czegoś więcej niż frywolny strój, czy zaczepny śmiech…

Kiedy już tracił nadzieję, że pod tyloma maskami dojrzy coś ciekawego, to właśnie kiedy odwracał głowę od jednego z otwartych okien, dostrzegł w szybie odbicie oczu kobiety, której twarz skrywała złota maska. Oczu, których nie zapomni nigdy, a których nie spodziewał się już nigdy zobaczyć. Musiała stać na jednym z balkonów!

Antonio zaczął przeciskać się przez tłumek gości, aby dotrzeć do balkonu. Gdyby żył, serce z pewnością uderzałoby prędko, pompując krew, sprawiając, że jego poliki zarumieniłyby się od podniecenia. Niestety jego twarz pozostawała niczym maska. Chłodna i blada….
Kiedy od wejścia na balkon dzieliło go już kilka kroków poczuł na swoim ramieniu uchwyt dłoni. Próbował strzepnąć ja nerwowo, ale chwyt był dość pewny i mocny.
Ravnos obrócił więc wzrok od okna i napotkał spojrzenie Salvadore di Pietro.

- Signore wybaczysz, ale mam pilne wieści. - kainita wyglądał na dość zaniepokojonego.

Antonio jeszcze raz spojrzał w kierunku balkonu, ale nie dostrzegł już kobiety o brązowych jak jantar i tak mu bliskich oczach. Zniknęła. Czy była prawdziwa, czy może było to tylko kolejne złudzenie?
Powrócił spojrzeniem do di Pietro.
Najchętniej rozerwałby tę szpetną gębę, która przeszkodziła mu w odnalezieniu Estery. Ale nie zrobił nic. Zacisnął tylko mocniej szczękę i skinął głową.

- Pójdźmy zaczerpnąć świeżej vitae. - powiedział Nosferatu mrugając porozumiewawczo i poprowadził Antonia do jednej z bocznych komnat, a potem wąskimi schodkami do sporej piwniczki.

Do kamiennego, łukowatego sklepienia podziemia, w którym się znaleźli, umocowane były łańcuchy rzeźnickie, na dużych, metalowych oczkach. Na każdym z łańcuchów wisiał twarzą w dół nagi człowiek.
Można tu było zaczerpnąć krwi kobiet, mężczyzn lub dzieci. Wiele z ofiar nosiło już ślady ukąszeń, wiele było nieprzytomnych. Cześć nosiła nawet ślady chłosty. Zapewne po to aby spotęgować u nich uczucie strachu i bólu. W powietrzu czuć było doskonale metaliczny zapach krwi.
Oprócz obu wampirów i naczyń z krwią na dole nie było nikogo.

Salvadore zdawał się nie zwracać uwagi na miejsce, w którym się znaleźli. Od razu przeszedł do rzeczy mówiąc cicho:
- Wybaczcie signore Antonio, że nie zaproszę do poczęstunku, ale zdobyłem pewne informacje. Zdaje się, że do Wenecji przybyła nasza konkurencja, prosto z Rzymu.
Trójka Spokrewnionych, będących, tak jak i my na tropie tajemniczego artefaktu. Zdaje się, że wspiera ich w poszukiwaniach miejscowy klan Lasombra. O ile wiem udało im się uzyskać od Giovanni pozwolenie na poszukiwania informacji w kronikach kościelnych i miejskich. Oficjalnie oczywiście z innego powodu. Gdzie signorina Danika? Musimy przyspieszyć poszukiwania.



Danika, córka Jana

Tylko resztkami samokontroli udało jej się opanować nerwy i nie spanikować. A i tak ostre kły wysunęły się automatycznie w geście samoobronnym. Zjawa, która wyskoczyła z wrzaskiem zza otwartych drzwi przeniknęła przez wampirzycę i rozwiała się niczym mgła.
Wiedziała, że Carmelo Giovanni bacznie ją przy tym obserwuje.

- Signorina wybaczy nieuprzejmość moich strażników, nie chciałem Pani przestraszyć. - Kainita starał się, aby ton jego głosu wyrażał skruchę.
Danika była jednak pewna, że wcale nie było mu przykro. Przeciwnie, wydawał się być zadowolony.

Ghule podążające do tej pory za parą wampirów weszły teraz do pomieszczenia znajdującego się za drzwiami i po chwili w środku rozbłysło światło świec i kaganków.
Danika mogła teraz wyczuć słaby słodkawo-mdlący zapach. Znała go dobrze - był to zapach śmierci i rozkładu.
Doża zaprosił Danikę wymownym gestem do środka.

Wkroczyła więc do komnaty, która na pierwszy rzut oka była pracownią uczonego. Sufit był tutaj znacznie wyższy niż w prowadzącym do komnaty korytarzu, a jego sklepienie było półokrągłe, wykute w skale. Pod ścianą drewniane regały uginały się od ciężaru grubych ksiąg i zwojów, na innych, niższych meblach ustawiono szklane butelki lub fiolki z nieznaną Danice zawartością.

Pośrodku pracowni stał olbrzymi, drewniany stół, na którym stała skomplikowana aparatura alchemiczna, a wokół niego kilka prostych, drewnianych krzeseł oraz jeden, wygodny fotel.

Z samego pomieszczenia prowadziły jeszcze trzy pary drzwi. Wszystkie były jednak zamknięte.
Ghule opuściły komnatę zaraz po wejściu kainitów.

- Witaj Pani w mojej skromnej, aczkolwiek ulubionej pracowni. Mam nadzieję, że sprawa, z którą chcę się do pani zwrócić, Daniko zainteresuje Panią. Ale po kolei… przypominasz mi Signorina kogoś, kogo miałem zaszczyt spotkać… dawno temu. Podobne rysy twarzy, ten sam płomień włosów… i jeszcze coś… czego jednak nie potrafię wyrazić słowami.
Jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne….

Mówiąc do kobiety podszedł do jednej z półek i sięgnął po leżące tam luźne kartki papieru.

- Czy rozpoznajesz Signorina język, w którym napisane są te słowa? - spytał podając Danice jedną z kartek.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 21-10-2015 o 12:45.
Felidae jest offline  
Stary 25-10-2015, 16:26   #18
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Jan zawsze powtarzał, że to nie gorąca krew Brujah lecz ciekawość będzie jej zgubą. Cały wieczór w towarzystwie doży był jedną wielką zagadką, które tak uwielbiała. Zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz raz pobudzona, wrodzona żyłka badacza, nie chciała poddać się wpajanej jej przez stwórcę ostrożności.

Gdy z ciemności korytarza wyskoczyła zjawa, zdążyła odruchowo pomyśleć:
Czy Jan miał rację i to jednak koniec?
Jej wampirze zmysły nie dźwięczały ostrzegawczo, jak wtedy gdy groziło jej niebezpieczeństwo. Nie czuła ostrych ukłuć wysyłanych przez bestię chcącą za wszelką cenę przetrwać. Przestraszyła się, to fakt – gdyby żyła, serce waliłoby jej jak oszalałe – lecz to co rozgniewało ją naprawdę było zachowanie doży.
Rzuciła mężczyźnie pełne gniewu i ognia spojrzenie spod ściągniętych rudych brwi:
- Signore, tuszę, żem zdołała zadowolić Waści i egzamen zdać. Wszelako łacniej przyjdzie mi cieszyć się towarzystwem Waszej Wysokości i samym karnawałem, jeśli testy zostawimy na inną, dogodniejszą po temu okazję. – odpowiedziała lodowato na przeprosiny Giovani.

Nie przedłużała dysputy i podążyła za zapraszającym gestem Carmelo. Gdy weszła do niewielkiej komnaty wypełnionej księgami, rękopisami i wyposażeniem naukowca, na jej twarzy pojawił się szcześliwy uśmiech. Poczuła się prawie jak w domu. Wystrój komnaty tak bardzo przypominał jej własną pracownię w ukochanym Krakowie, w piwnicach posiadłości Jana. Zaraz, tam... zamiast aparatury... tak! w miejsce apartury był drugi stół, na którym prowadziła badania nad ziołami i przygotowywała swe specyfiki. I zapach... zapach też był inny.

Odwróciła się kilka razy wokół własnej osi, rozglądając się w pomieszczeniu. Zdjęła maskę i położyła na rogu stołu. Słuchała wyjaśnień Carmelo, przeciągając koniuszkami palców po pergaminach i tomiszczach zalegających półki. Spojrzała na wampira pełnymi radości oczami:
- Dziękuję, Signore, żeś raczył pokazać mi swą pracownię. Wiem, jak drogie są naszym sercom miejsca jak te.
Sens wypowiedzi doży zaczął dochodzić do niej dopiero, gdy mężczyzna odwrócił się i podał gęsto zapisaną kartę: - Ta osoba, o której opowiadasz Signore, to ktoś bliski Tobie, messer Giovanni? – powiedziała nie zastanawiając się nad etykietą i nad tym czy wypada zadać tak bezpośrednie pytanie. Czekając na odpowiedź, położyła podaną jej kartę na stole i opierając dłonie po obu jej stronach, pochyliła się wczytując w zapiski. Poczuła głębokie rozczulenie i rozrzewnienie widząc notatki sporządzone w swym ojczystym języku. Te kilka zdań, które zdołała przeczytać poruszyło lawinę wspomnień.
- Czy rozpoznaję... – wyszeptała cicho, niemal nabożnie przesuwając delikatnymi palcami po pergaminie – tak, messere... to zapiski w mym...
Wtem poderwała głowę i zmrużyła lekko oczy zaskoczona: - Signore... skąd masz te dokumenty? Skądeś wiedział, że rozczytam ten język? – zaczęła domagać się odpowiedzi. Wyprostowała się, dumnie ściągając ramiona i unosząc podbródek. Starała się nie pokazać wielkiego wzburzenia i poruszenia, jakie wywołały zapiski w języku, którego nie spodziewała się nigdy więcej ani usłyszeć ani przeczytać.
 
corax jest offline  
Stary 25-10-2015, 21:13   #19
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Estera... Czemu tu była? Jakiż miała powód, by pojawić się w tym mieście ? Czy powinien się cieszyć? Czy martwić?
Z jednej strony miał wiele pytań i tęsknił nieco. Z drugiej strony… bał się. Już zbyt długo żył wolny od takich więzi. Zbyt długo smakował swobody, by po prostu wrócić do starej relacji. No i… nie lubił zabawy w kotka i myszkę. Choć może był ku temu powód. Czy ona się ukrywała? Przed kim? Na pewno nie przed Antonio. Miała nad nim przewagę.
No chyba, że akurat miała taki kaprys. Z Esterą nigdy nic nie wiadomo.
Nowe zmartwienia. A przecież już się martwił o Danikę. Czy jej zaginięcie było zapowiedzią podobnego fatum czekającego na niego? Pech wydawał się prześladować poszukiwaczy Sangre Pura. Ponure fatum ścigające każdego z nich.
Tym bardziej się zaczął się martwić, gdy Salvadore przekazał mu zdobyte przez siebie informacje. Każda kolejna wieść była gorsza od poprzedniej.
- Gdzie Danika? Ty sam nie powinieneś tego wiedzieć?- warknął gniewnie rozdrażniony sytuacją wampir. I zniknięcie rudowłosej partnerki i… innymi sprawami, w które nie zamierzał Nosferatu wtajemniczać. Potarł czoło w irytacji, klatka piersiowa uniosła się w oddechu, o którym zapominał gdy był spokojny.- Ostatnio była z tym Giovanni, który mnie podesłał do Toreadorów z Verony. Gdy z nimi się rozmówiłem, ni jego, ni jej już nie było. A księgami się nie martw, gdyby coś w nich było Giovanni z pewnością już by to wyniuchali. Wiesz w czym się zapisuje szyfry i sekrety… w sztuce. W obrazach, posągach, sentencjach… nie wprost w księgach.
- Ale w kronikach można odszukać wszystkie miejsca wczesnych kultów. Nawet te, które już oficjalnie nimi nie są. Czekaj….. - Salvadore przerwał na chwilę - Zniknęła razem z Carmelo? Porca puttana! - zaklął wampir - To może być teraz wszędzie.
- Nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem. Oni mają dostęp, my nie… mówi się trudno, przynajmniej na razie.- mruknął pod nosem Antonio spoglądając ponuro na Nosferatu.- Może być wszędzie… ale gdzie według ciebie mógł ją zabrać? Myśl. Musimy skądś zacząć poszukiwania.
- Pałac połączony jest podziemnym tunelem z katakumbami prowadzącymi aż do samego pałacu Dożów, na placu San Marco. Poza tym miejsce, w którym się znajdujemy również jest całą siecią komnat i zakamarków. A wszystko pilnowane przez Giovanni albo ich ghuli. Jeśli wziął signorinę Danikę na spytki, a ona nas zdradzi… -
syknął Salvadore.
- Trzeba będzie uciekać. Wiem.- stwierdził Antonio splatając ramiona razem.- Czy katakumby nie są ulubionym siedliskiem twego klanu? Nie powinieneś przypadkiem wiedzieć jak do nich wejść?
- Katakumby mają wiele poziomów. Moi bracia zajmują ten poniżej, a wejście do nich prowadzi od strony skalistego wybrzeża. Wiem jak do nich wejść, ale ostrzegam. W katakumbach żyją nie tylko Nosferatu
… - Salvadore ściszył głos - tutaj się o tym nie mówi.
- Mówisz jakbyśmy mieli wybór drogi Salvadore.-
mruknął ponuro Antonio.
- Na razie nic się jeszcze nie wydarzyło. Nie wiemy nawet jakie zamiary ma wobec niej… Może zaczekać jeszcze jakiś czas?-
- Są jacyś Brujah w Wenecji? Można by odwołać się do ich lojalności klanowej w kwestii wyjaśnienia zaginięcia Daniki.
- zaproponował Ravnos.
- Mówiłem już waści, że nie wiele klanów dostaje zgodę na osiedlenie się w mieście. Jeden z przybyłych jest z krwi Brujah, ale nie sądzę by zechciał nam pomóc - Salvadore syczał po cichu. - spróbuję wypytać kilku Giovannich. Może się czegoś dowiem. - dodał już spokojniej.
- To ile czekamy, zanim zaczniemy panikować, dwa, trzy, cztery… pięć pacierzy?- zapytał z ironicznym uśmieszkiem Antonio.
- Jedno uderzenie zegara. Nie mniej i nie więcej. Zgoda? - Nosferatu uchylił maskę spoglądając bezpośrednio na Ravnosa.
- I wypytaj o tą trójkę wścibskich Spokrewnionych. Jestem pewien że nie wszystkim Giovanni we smak takie wtykanie ich nosa w weneckie papiery.- zasugerował della Scala.
- Nie wszystko w tak krótkim czasie signore Antonio. Cierpliwość to cnota. - mówiąc to di Pietro obrócił się na pięcie w wyszedł z piwniczki schodami w górę.
- Ale my nie jesteśmy cnotliwymi istotami.- mruknął do siebie della Scala i po kilku minutach wyszedł z piwniczki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-11-2015, 14:07   #20
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Chloe Levittoux

Była spóźniona. Co najmniej o dwa dni. Jednak myśl o czekającym ją celu podróży nie zachęcała do pośpiechu. Cóż z tego, że zaczną bez niej? Gdyby nie układ z Księciem nigdy nie opuściłaby Paryża!
Chloe dojeżdżała do bram miasta w czarnej karocy ciągnionej przez 4 kare konie. Jej myśli były tak samo czarne jak one. I tak samo czarne jak cieniste bestie, które krążyły niezmiennie wokół niej…
Feria kolorów, zapachów i dźwięków, która uderzyła w wampirzycę niczym ściana, kiedy nareszcie minęła bramy Wenecji, była trudna do zniesienia. Przyprawiała o ból głowy sprawiała, że kły wysuwały się z dziąseł raniąc jej własne wargi.

- Karnawał - warknęła cicho - zabawa dla prostaków i bydła.

Czuła wewnętrznie, że to miasto jest inne. Emocje, które tłoczyły się na każdym rogu jak kule armatnie, gotowe w każdej chwili wybuchnąć szarpiąc i raniąc jej nerwy. I ta przedziwna aura, jakby dwa światy przecinały się właśnie w tym miejscu. Jedna wielka, przeklęta nekropolia….


Felicien Descoteaux


Przekraczając bramy Najjaśniejszej, Felicien wciąż jeszcze pogrążony był w ekstazie, którą odczuwał podczas każdej ze swoich opowieści. A ta, którą zachwycił goszczący go przed dwoma dniami dwór w Mediolanie, była zupełnie wyjątkowa.
Sztuka iluzji, którą opanował do mistrzostwa pozwoliła na kreację wszystkiego czego zapragnął. Gromkie brawa pobrzmiewały długo jeszcze echem w uszach Toreadora.
Doprawdy czymże było to zlecenie, z którym posłał go książę? Felicien był wszakże artystą… wybitnym bardem. Nie złodziejem, czy szpiegiem.
Mierził go fakt, że musiał poświęcić swój czas i kunszt tak przyziemnym zajęciom.

Niemniej jednak, zważywszy na pewne okoliczności, nie miał innego wyjścia.
Na pocieszenie pozostawała mu świadomość, że czas karnawału oferował okazję do zaprezentowania swojego kunsztu. Bo któż z tutejszych wampirów byłby zdolny oprzeć się takiemu widowisku?


Danika, córka Jana

- Cenię sobie bezpośredniość - zaśmiał się chrapliwie Doża - niemniej jednak pozwól Signorina, że pozostanę nadal odrobinę tajemniczy. Kwestię pochodzenia dokumentów wolałbym pozostawić na inny czas… kiedy już lepiej się poznamy. - Giovanni spojrzał na kainitkę - A to, że akurat potrafisz Pani je odczytać to było przeczucie bardziej niż pewność… Być może za jakiś czas będę mógł powiedzieć coś więcej. Być może... - ton Carmelo podkreślał wypowiadane słowa. - Oferuję przysługę za przysługę. Nie mniej, ale i nie więcej. Zostawiam Pani czas na zastanowienie się. Powiedzmy, do jutrzejszego wieczora. - mówiąc to poprosił gestem dłoni o zwrot dokumentu.
Danika niechętnie oddała zapisaną stronicę. Pozostawiał jej niewiele czasu. Ale przynajmniej miała jakiś wybór.
Kiedy otwierała usta do odpowiedzi otworzyły się jedne z zamkniętych wcześniej drzwi, a w nich ukazała się kobieta, a zaraz za nią…. druga.

Carmelo odwrócił wzrok, niezadowolony.

- Wybacz ojcze - głos pierwszej z kobiet brzmiał pokornie, jednak jej postawa i spojrzenie jakim obrzuciła Danikę były zaprzeczeniem tonu nadawanego wypowiedziom - messer Donatello prosił żeby przekazać, że więzień gotów jest do …
- Zamilcz Julio! - Carmelo zachrypiał głośno do ciemnowłosej kobiety - powiedzcie Donatello, że zaraz do niego dołączę. A teraz zostawcie nas samych. Natychmiast.
Wyraźnie niezadowolone kobiety zniknęły za drzwiami.

- Wybacz mi Signorina, moja nieznośna córka wciąż jeszcze uczy się ogłady towarzyskiej. - Carmelo z trudem hamował złość - Cóż, wzywają mnie obowiązki, mam więc nadzieję, że będziemy mogli jutro kontynuować naszą rozmowę wieczorem, w Pałacu Dożów. Tymczasem jeden z moich ghuli odprowadzi Panią do sali balowej. - Giovanni skłonił lekko głowę po czym przywołał służącego, aby towarzyszył damie w drodze powrotnej.
Danika odetchnęła z ulgą, kiedy zdobione drzwi zamknęły się za nią z metalicznym odgłosem. W głowie dźwięczało już tylko jedno pytanie. O jakim więźniu wspomniała córka Carmelo? I do czego był gotów??

Antonio della Scala

Salvadore zniknął ponownie. Antonio rozglądał się niespokojnie po sali próbując wytropić poczynania Nosferatu, jednak po wampirze nie było ani śladu.
Pozostawało czekać i nasłuchiwać bicia zegara z pobliskiej wieży kościelnej.
To przeklęte zlecenie coraz mniej mu się podobało.
Nie dość, że bardzo szybko tracił towarzyszy to jeszcze w mieście pojawiła się Estera? Tylko czy aby na pewno? Czy może ktoś lub coś mamiło jego psyche?

Kiedy tak miotał się ze swoimi myślami przemykając wzrokiem po twarzach rozbawionego tłumu w dalszej części sali, tuż pod oknami napotkał krótkie, oceniające spojrzenie dwójki kainitów, którzy po chwili pogrążyli się w rozmowie z trzecim. Oboje jako nieliczni nie nosili masek.

Towarzyszący im trzeci z wampirów twarz miał ukrytą.

Kiedy rozległo się bicie zegara, wskazujące przemijającą godzinę, a Salvadore nie pojawiał się, Antonio miał ochotę po prostu ulotnić się. Wtedy poczuł na prawym ramieniu czyjąś doń.
Kiedy nerwowo obrócił głowę ujrzał przed sobą twarz... Daniki.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172