Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2015, 18:26   #21
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Antonio! Tutaj jesteś! Wszędzie Cię, Panie szukałam - powiedziała z ulgą Danika po trosze na użytek zebranych wokół wampirów, po części faktycznie odczuwając ulgę i ciesząc się na widok della Scali po pobycie w katakumbach. - Myślałam już, że porzuciłeś mnie pozbawiając przyjemności obiecanego tańca. - wyciągnęła dłoń w geście wymuszającym zaproszenie jej do korowodu tańczących i zza swej maski popatrzyła Ravnosowi w oczy.
- Nie dopuściłbym się tak straszliwej zbrodni wobec ciebie moja droga.- rzekł głośno wampir i dał się pociągnąć na parkiet taneczny. Z czułym i nie pasującym do słów uśmiechem spytał nerwowo.- Gdzie byłaś ? Co się stało?
- Jego wysokość zaprosił mnie do swej pracowni w katakumbach i … złożył propozycję - stwierdziła lekkim tonem jak gdyby wymieniając ploteczki i uśmiechnęła się wirując w objęciach Antonio - Miałam też okazję poznać jego córki. Spotkanie co prawda chwilowe, ale brzemienne w swej istocie. Czyś gotów, Antonio, na nasz specjalny wieczór? Myślę, że czas po temu. Gdzie messer Salvadore?
- Był tu… przed chwilą.- rozejrzał się niepewnie Antonio i zmarszczył gniewnie brwi.- I znikł, przy okazji zasiewając ziarna paniki. Wampiry z Rzymu też czegoś szukają. Delegację przysłali i mają poparcie miejscowych Lasombra. Oraz niektórych Giovanni. Nosferatu strasznie panikował, więc sprawa jest poważna… Ci trzej Spokrewnieni też szukają jakiegoś tajemniczego artefaktu.-
- Zaczyna się to przeradzać w krucjatę niejako
- zmarszczyła brwi Danika - Sam doża również czegoś szuka. Ale opowiem szczegóły po drodze. Tutaj za dużo gości.Czy chcesz jeszcze spędzić tu czas? Poznać naszą konkurencyję?
- Nie wiem nawet czy nasza konkurencja tu jest. Mieli odpowiednie koneksje by załatwić sobie dostęp do kościelnych kronik, więc pewnie siedzą teraz na trumnach i przerzucając pożółkłe stronnice.
- mruknął ironicznie della Scala. Wzruszył ramionami dodając.- Zresztą… Nie wiem nawet kim jest nasza konkurencja. Salvadore wolał panikować niż oświecić mnie w tej materii.
- A teraz znikł.
- wampirzyca zasępiła się - Może warto porozmawiać również z głową rodu Lasombra? Choć i tak nie wywiemy się niczego co ważne. - stwierdziła Danika z lekkim rozdrażnieniem słyszalnym w głosie - Mam pomysł ale omówimy go po drodze. Wracajmy do siedziby Nosferatu… Signore - dorzuciła przypominając sobie o etykiecie, której brak nagle spostrzegła.
- Jeszcze nie. Poczekamy jedno uderzenie zegara. Do tego czasu Salvadore może się zjawi. Jeśli nie, wtedy udamy się do willa Ca’ d’Oro. A co do Lasombry nie powinniśmy go niepokoić, a tym bardziej zdradzać jak interesujący dla nas są jego rzymscy goście.- ocenił sytuację Ravnos wyraźnie zamyślony. Po czym na moment skupił spojrzenie na trzymanej w ramionach wampirzycy.- A cóż to… za propozycję złożył ci Giovanni, czy powinienem mieć powód do zazdrości o twą uwagę?
Jego rudowłosa towarzyszka spojrzała na Antonio z nieukrywanym zaskoczeniem. I ona wygladała na zatopioną w myślach i lekko nieobecną - aż do teraz:
- Zazdrosny? Nie...nie, raczej nie - wydukała i poprawiła się w ramionach Ravnosa - złożył ofertę: przysługa za przysługę. Mam mu pomóc z rozszyfrowaniem pewnego tekstu, a on za to będzie mi dłużny. Ten dług można wykorzystać, aby wyprzedzić Lasombra i ich zauszników. Jeno… - Danika ma zamyślony ton głosu - wspomniał coś o osobie, którą mu przypominam. Zaś język w jakim spisano tekst, to język mój rodzinny. Mówiono nim dawno, jeszcze przed mą przemianą. - Danika spojrzała na Ravnosa intensywnie, zaś całe jej ciało zesztywniało z napięcia w jego ramionach - Nie spodziewałam się już go czytać, ani słyszeć nigdy. - wzrok wyraża smutek - Tymczasem doża, przedłożył mi dokumenta, spisane właśnie mą rodzimą mową. Twierdzi też, że to łut szczęścia i jego domyślunek, żem w stanie rozszyfrować tekst. Nie wierzę w takie łuty szczęścia, a Ty Signore?
- Nie wierzę w szczęśliwe zbiegi okoliczności… w nieszczęśliwe zresztą też.
- mruknął cicho wampir wprost do ucha Daniki.- Tak się złożyło że trafiłaś tutaj ty, jedyna która może rozszyfrować tekst i dzięki temu wyprzedzić w poszukiwaniach rzymskich kainitów. O których przed chwilą nic nie wiedziałaś? I tak jakoś przypadkowo, większość naszych towarzyszy nie dotarła na czas? Czuję w tym czyjeś długie łapska. I co gorsza nie wiem czyje.
Odsunął się na moment by spytać swą partnerkę w tańcu.- A jakiż to jest ów twój rodzinny język?
- Zapewne niewiele Ci, Signore mówi nazwa Jaćwingowie, prawda?
- spytała retorycznie raczej, nie oczekiwała odpowiedzi - Pochodzę z terenów Jaćwieży, regionu blisko Bałtyku. Mój lud zajmował niewielką połać ziemi między Prusią, Polszczą a Litwą. Wybito nas za wiarę - powiedziała twardo i szybko, nie chcąc by wspomnienia przejęły kontrolę nad emocjami - Tekstów pisanych mój lud nie pozostawił wiele, a te co pozostały, ocalały cudem, bo księgi i pergaminy nowa wiara paliła i tępiła. Tym większe me zaskoczenie… - głos uwiązł jej w gardle i wtuliła się nieco w partnera.
Antonio niewiele mówiły jej słowa. Ledwie kojarzył Prusię i Polszczę… Litwa i Jaćwingowie byli obco brzmiącymi słowami. Także śmierć narodu, nie mogła poruszyć serca osoby, którą za życia nazywano także i tyranem. Śmierć za wiarę? To ładnie brzmiało w żywotach świętych, ale narody wybija się dla ziemi, niewolników i łupów. Wiara jest tu listkiem figowym przykrywającym prawdziwe intencje.
- Przypuszczam, że nie wiesz jaki wampirzy klan żerował na twym ludzie? Bo to z pewnością są właśnie jego dokumenta.- rzekł gdy już był pewien, że dziewczyna otrząsnęła się z bólu wywołanego przeszłością.
- Większość najeźdźców pochodziła z tych trzech narodów, przeto tuszę, że Brujah, Gangrel, sładnie i Venture zasilali szeregi wojsk. Rycerze z Zakonu Najświętszej Marii Panny mieli w swych szeregach mnogość nacji. - wzruszyła ramionami - Każdy z klanów może być autorem dokumentów. Mam dać doży odpowiedź jutro wieczór w pałacu dożów czy zechcę przyjąć ofertę czy też nie. Jeśli ją przyjmę, zrozumiem więcej. Jeśli nie, stracimy ofertę przysługi u Giovanniego.
- Mamy więc czas do jutra, to dużo godzin… i wiele może się wydarzyć zanim upłynie ultimatum Giovanni, acz… nie sądzę by najeźdźcy twego kraju pisali jakieś dokumenty w twej ojczystej mowie. Ważniejsze jest jaki klan pasożytował na Jaćwingach, wykorzystując jak Giovanni Wenecję.
- odparł rozglądając się z niesmakiem, po brzydota pokraków rodem z menażerii Tzimisce napawały go odrazą.
- Nie jestem pewna, więc to jedynie gdybanie. Najeźdźcy z Prusi rozumieli niejako naszą mowę, zatem bardziej zasiedziali mogli spisać akta w tym języku, licząc, że jedynie niewielka grupa go rozumie. Więcej dowiem się gdy przestudiuje dokumenta. - Nie rozumiem, jaką osobę mu przypominam - nie chciał tego zdradzić zanim nie podejmę się tłumaczenia. - dodała z zamyśleniem Danika. - Jest jeszcze coś… Podczas mego pobytu tam - powiedziała przybierając inną pozycję w tańcu - przyszły jego córki. Jedna z nich wspomniała o więźniu, który jest gotów do… wtedy doża przerwał i wyprosił gwałtownie. Córka jego nie wygląda na przesadnie szczęśliwą pod władzą swego ojca.
- Dziewczyna dorasta niewątpliwie.
- mruknął z ironicznym uśmieszkiem Antonio.- Pewnie wkrótce któreś z nich skończy zakołkowane obok trumny przywódcy Giovanni w Wenecji.
Po czym dodał cicho i ponuro.- Możliwe że Giovanni już wie o naszej małej misji i ów gość w kazamatach tego pałacu jest znanym nam Borgią. Ale widać nie zależy mu tak legendarnym skarbie, by nie przehandlować pogłosek o nim w zamian za interesujące go tłumaczenie.
- Myślisz zatem, że scenka była zaimprowizowana na mój użytek, messer
Antonio?
- spytała powątpiewającym głosem - Chce nas sprowokować do nieprzemyślanego ruchu? Czy może zmylić trop? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. - spojrzała z namysłem na Antonio. - Za mało sprzymierzeńców, lokalnych sprzymierzeńców, jeśli wiesz Signore co mam na myśli. Przespacerujmy się, aby rozeznać się w powiązaniach. Do kolejnego bicia zegara wciąż nieco brakuje.
- Mogła być … coś w rodzaju subtelnego przesłania: “Wiem po co tu jesteście i w każdej chwili mogę was złapać. I tylko z powodu swej użyteczności dla mnie, chodzicie wolno.”
- wyjaśnił spokojnym tonem Włoch, acz krew się w nim metaforycznie “gotowała”, zamilkł na moment, by po chwili dodać rozglądając się .- Możliwe też że nie zależy mu na obsesji księcia Paryża i jest gotów ją przehandlować za własną obsesję.
Zatrzymał wzrok na trójce zauważonych niedawno i wyróżniających się wampirów.- Bez naszego przewodnika będzie to trudne, ale… masz pomysł jak się do nich zbliżyć bez wzbudzania podejrzeń?
Danika uśmiechnęła się czarująco, dygnęła i skłoniła głowę. Wszystkie te gesty podkreśliły jedynie jej otoczkę niewymuszonej niewinności i czystości, która wywoływała fale przyjaznego i pozytywnego nastawienia do jej osoby.
- Czemu po prostu nie podejść i się przywitać? - rzuciła, ciekawość błyszczała w jej oczach - Ja zacznę, a Ty, Signore, dopomóż w słusznym czasie. Zgoda?
- Bo… wypadałoby…
- argumenty jakoś nie zdołały się przecisnąć przez gardło Ravnosa. Może i Danika miała rację, może i wypadałoby podejść i się przywitać, ale… on nie potrafił tego. - Zgoda… zrób tak.
Danika wsunęła dłoń pod ramię Antonia i żeglując go stanowczo acz nie ponad nadmiar poprzez tłum, poprowadziła do trójki przyglądającym się im spokrewnionych.
Dygnęła unosząc dwornie suknię i z radosnym uśmiechem zwróciła się wpierw do kobiety:
-Witaj, Signora. Proszę wybaczyć nadmiar śmiałości, ale właśnie podziwiałam Pani suknię. Mówiłam memu towarzyszowi, signore Antonio della Scala, że dawno nie widziałam tak pysznego adamaszku. Pozwoli, Signora, że się przedstawię. Jestem Danika, a to jak wspomniałam signore Antonio. Jakże bawią się Państwo na balu? Wenecja jest doprawdy zachwycająca, nieprawdaż?
Podczas całej wypowiedzi, przyglądała się kolejno zamaskowanemu mężczyźnie oraz temu bez maski. Wskazała również leciutkim gestem swojego towarzysza, aby zachęcić go do rozmowy. Zakończyła wypowiedź wracając po raz kolejny wzrokiem do kobiety. Miała przeczucie, że to ona przewodzi pozostałej dwójce.
A Antonio odgrywał w tej chwili rolę zaborczego milczącego towarzysza obejmując ramię Daniki i uśmiechając się uprzejmie. Jakby chciał dać do zrozumienia, że ta rozmowa to był pomysł jego młodej przyjaciółki.
- Och... niezwykle Pani uprzejma - odezwała się w odpowiedzi ciemnowłosa wampirzyca. Uśmiech z jakim powitała Danikę i Antonia był uprzejmy aczkolwiek odrobinę wystudiowany - Veste da Donna jest równie wyborna w wykonaniu, paryski krawiec musi mieć złote dłonie... - i nie czekając na reakcję Daniki dodała - Jestem Alliara Tiberi, ten uroczy młodzieniec u mego boku to Renzo Marfizi, a nasz odziany w maskę towarzysz to messer Tomasso Bocconcello. Signori wybaczą, nie jest zbyt rozmowny.
Przedstawiani, po kolei skłaniali lekko głowę, jednak żaden z nich nie włączył się do rozmowy.
- Cóż..bal jest w tym roku dosyć skromny, a wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń. Messer Carmello wydaje się być w podłym humorze. Na szczęście złapano sprawcę, myślę więc, że niedługo wszystko powróci do zwyczajności.
- Zaszczyt poznać Panią, Signora i Pani towarzyszy
- Danika skinęła głową mężczyznom zatrzymując wzrok na chwilę na zamaskowanym towarzyszu - Jak powiadają, milczenie jest złotem - skomentowała z lekkim uśmiechem. - Signora Tiberi, musisz wybaczyć mą ignorację, ale w Wenecji jestem po raz pierwszy a przeto nie mam porównania wykwintności balu. O jakich wydarzeniach mówisz, Signora? - spytała z nutą zaciekawienia, kładąc i drugą dłoń z zawieszoną torebeczką na ramię Antonio, jakby potwierdzając przynależność do niego.
Zagadnięta spojrzała najpierw oceniająco na Danikę, a potem przez moment lekko się uśmiechnęła i odparła ściszajac głos:
- Och, myślałam, że Signori już słyszeli… podobno jeden z przybyłych do Wenecji Spokrewnionych pozbawił naszego Dożę ulubionego ghula, przy okazji sprzątając całą jego świtę. Tym samym złamał zasady gościnności oraz oczywiście podważył autorytet naszego messer Carmelo. To dlatego karnawał zszedł niejako na dalszy plan... - wypowiadając ostatnie zdanie Alliara bacznie przyglądała się dwójce rozmówców.
- Ach tak - pokiwała głową Danika - nasz gospodarz, messer Salvadore wspominał coś o aresztowaniu. Nie byłam jednak świadoma, że to wydarzenie, mogło aż tak popsuć nastrój Doży, szczególnie, że jak mówisz, Signora, winny został już ujęty. Jeno… - Danika zawiesiła głos przyglądając się Alliarze - nie pojmuję, jaki powód miałby przyjezdny Spokrewniony do zabicia ghula Doży. Wszak musiał spodziewać się słusznej zemsty… - Danika zawiesiła głos.
Alliara Tiberi wzruszyła lekko ramionami.
- Myślę, że to właśnie zaprząta głowę naszego Doży i mąci nastrój. Cóż… Nie zamierzam spekulować Signori na ten temat. Mniemam, że Carmelo Giovanni znajdzie sposób aby się tego dowiedzieć.
Danika roześmiała się lekko:
- Nie znam Doży tak dobrze jak wy Signori, ale jestem przekonana, że masz, Pani, rację. Messer Carmelo zdaje się być zdecydowanym mężczyzną. Ale zostawmy ponure tematy i skorzystajmy z balu. - zwróciła wzrok na Antonia a potem na Renzo. Patrząc na niego powiedziała: - Może taniec rozwieje smutki i poprawi nastrój? - wyciągnęła dłoń w geście zapraszającym do tańca. Liczyła, że Antonio porwie Alliarę na parkiet.
Antonio czekał zaś na odpowiedź Renzo, zanim miałby zaoferować taniec jego towarzyszce.
Marfizi zerknął najpierw szybko na swoją towarzyszkę, a kiedy ta skinęła lekko głową podjął z uśmiechem dłoń Daniki i mówiąc:
- Z przyjemnością Signorina - poprowadził ją na taneczny parkiet. Renzo tańczył wprawnie i lekko, chociaż ruchy jego były nieco sztywne, jak gdyby taniec nie sprawiał mu wielkiej przyjemności. Niemniej Danika nie musiała obawiać się, że jej partner nie podoła wyzwaniu.
- Signiori na długo przybyli z Paryża? - zagadnął podczas jednego z obrotów.
- Z tego co mi wiadomo, messer Antonio traktuję pobyt tutaj jedynie jako przerwę w drodze do swego upragnionego celu, Verony. Sama zaś planuję nieco dłuższy pobyt. Nie lubisz tańczyć, Signore? - spytała Danika z typowym dla niej bezpośrednim podejściem.
Kiedy Danika wspomniała o Veronie mężczyzna drgnął lekko jakby przekazana informacja coś w nim poruszyła. Spojrzał przez ramię na Antonia i wbił w niego wzrok przez chwilę. Potem jednak szybko zmitygował się i odparł:
- Nie specjalnie… zbytnio mi to zachowanie bydła przypomina Pani. Wolę...inne rozrywki. A Signorina? Czyżby zamierzała osiedlić się w Najjaśniejszej? - spytał.
- Jakie rozrywki, Signore, preferujesz? Co do osiedlenia, to wszystko zależeć będzie od moich studiów.
- Studiów? Jesteś Pani uczoną?
- zagadnął Renzo ignorując na razie pytanie Daniki o rozrywki.
Danika roześmiała się:
- Uczoną? Dążę do tego miana, messer Renzo, ale nie odważę się go użyć, aby określić siebie. - obeszła lekko pytanie o tematykę studiów.
- Skromna i piękna. A do tego uczona. To już całkiem rzadkość w naszych czasach - Danika nie potrafiła wychwycić fałszu w głosie tancerza. - W takim razie pewnie często korzystasz Pani z tutejszych bibliotek?
- Dziękuję, Signore. Czuję się rozpieszczana przez Twe komplementy, Signore. Owszem, planuję. Czy znasz, Panie, biblioteki szczególnie warte uwagi?
- To zależy Pani jakich ksiąg szukasz?
- zapytał niewinnie Renzo- Co ma być przedmiotem Pani studiów?
- Teologia, botanika oraz filozofia są dziedzinami, które chciałabym zgłębić. Czy coś nasuwa się Ci, Panie na myśl?
- podniosła swe ufne i niewinne spojrzenie na Renzo.
- Największym zbiorem dzieł pisanych jest w Wenecji biblioteka Marciano. Z pewnością znajdziesz tam Pani zadowalającą ilość informacji z powyższych dziedzin. - wampir mówił pewnie i z przekonaniem.- Ciekawi mnie skąd ta rozbieżność zainteresowań u Signoriny?
- Nasz stan daje nam tę korzyść, że czasu mamy wiele na zgłębianie wielu zainteresowań na raz, Signore. Jeśli nie dalszy rozwój i poznanie, cóż innego nam pozostaje?
- odparła - A jakież obszary interesują Ciebie, messer Renzo? - odbiła lekko piłeczkę - Czyś poszukiwacz wiedzy, Signore?
- Och.. nie jestem typem uczonego
- odparł Renzo - aczkolwiek umysł mój otwarty jest na wiedzę. Ostatecznie sama Pani przyznałaś, że czasu nam na to nie brakuje. - tu uśmiechnął się.- Jeśli mógłbym krótko określić to interesuje mnie szeroko pojęta polityka.
Skoczna volta powoli dobiegała końca… Danika spojrzała na Renzo bacznie go obserwując, gdy odsuwała się od niego by zakończyć taniec. Polityka... nadała twarzy wyraz leciutkiego rozczarowania ...któż spośród Spokrewnionych nie interesował się polityką.
- Ach… tak… - rzekła z odcieniem zasmucenia w głosie - cóż nie sładno przyznać lecz polityka nie zajmuje mnie. Obawiam się zatem, iż nie stanowię zbyt ciekawego kompana do rozmów w tym temacie, Signore. Wszelako, skorośmy oboje w tym samym mieście, może uda nam się porozmawiać na tematy związane z wiedzą, jeśliś zainteresowan. - dodała. Dygnęła żegnając Renzo i wróciła do Antonio.
 
corax jest offline  
Stary 05-11-2015, 20:32   #22
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W tym czasie Antonio skłonił się przed Aliarą i rzekł.- To… zbrodnia, że tak piękny kwiat nie zdobi jeszcze swą urodą parkietu. Pozwól więc, że cię poproszę do tańca, signora.
- Wyjątkowo Signore dam się porwać, aczkolwiek proszę nie oczekiwać cudów, marna ze mnie tancerka. -
odparła zagadnięta.
- Nie szkodzi… Też nie czuję się tak zwinnym tancerzem jak moja przyjaciółka.- Antonio co prawda pozwolił sobie na zerknięcie na Danikę, ale cały czas miał spojrzenie utkwione tylko w rzymiance. - Z pewnością był to jeden z powodów, dla których to zostawiła mnie dla twego przyjaciela.
Wyciągnął dłoń ku kobiecie.- Niemniej będzie to zaszczyt i przyjemność poprowadzić cię w tym tańcu.
- W takim razie prowadźcie, jeno żebyście później o zdeptane obuwie pretensji nie mieli. -
wampirzyca wyraźnie nie pozwalała Antonio na dłuższy kontakt wzrokowy, chociaż jej odpowiedzi brzmiały niezwykle uprzejmie. Stojący obok niej postawny mężczyzna w masce chrząknął głośno.
Ravnos tym się nie przejął specjalnie. Pociągnąwszy Tiberi na parkiet ruszył w tan zagadując przy okazji niezobowiązującym tonem.- Często pani odwiedzasz Wenecję, skoro wiesz jak zwykle wygląda przyjęcie. Więc jakie jest to miasto w oczach stałej bywalczyni tutejszych placów?
- W porównaniu z czym Signore? Widziałam już niejedno miasto na świecie, ciężko jest oceniać miejsca wyjątkowe. A takim na pewno jest Wenecja. - kobieta unikała konkretnych odpowiedzi.
- W porównaniu z rodzinnym miejscem. Nawet wiekowy podróżnik ma miejsce, które zwykł nazywać... domem?- zapytał Antonio z ciepłym uśmiechem.
- Mówisz Panie o Paryżu czy Rzymie? - roześmiała się Alliara - Uwielbiam zabawy w podchody... - ton głosu wampirzycy nieznacznie się zmienił, nie brzmiał już tak niewinnie.
- W Rzymie nigdy nie byłem, więc nie jest to dla mnie porównanie. Paryż… któż nie kocha Paryża. Bywałaś w nim moja piękna?- Antonio nie zmienił zaś tonu, ani nie wyraził ni miną zaskoczenia. Przecież spodziewał się, że ta dziewuszka nie jest małoletnim niewiniątkiem.
- Nie, nigdy jeszcze nie gościłam w mieście miłości. Czy to właśnie Paryż nazwałbyś Panie swoim domem? - odparła zaciekawiona kobieta - A jaki jest Paryż w porównaniu do Wenecji?
- Bardziej suchy to na pewno.-
stwierdził z uśmiechem Antonio.- I bardziej spokojny, bardziej akademicki. Co do miłości… cóż… nasz stan ogranicza jej doświadczanie. A i Paryż nie jest moim domem. Do niego próbuję wrócić. Do Verony. Niestety, ponoć wieści z tego miasta nie są zbyt… dobre.
Beztrosko oddając się tańcowi, spytał.- A jaki jest więc Rzym, skoro już rozmawiamy o innych miastach?
- Stary, konserwatywny … i szczerze mówiąc, już trochę nudny. -
zaśmiała się ponownie Alliara - Hmmmm….Verona dostała się jakiś czas temu pod wpływy Republiki Weneckiej. O ile mi wiadomo, nie zostało to dobrze przyjęte przez tamtejszych zarządców. Więcej więc ugrasz Signore tutaj, wkupując się w łaski Doży - skrzywiła się na te słowa.
- Czyli zostanę dłużej w tym mieście, ale za to w jak uroczym towarzystwie.- odparł uprzejmie Antonio. A następnie spytał. - A ty pani, jakiż to ciebie pomyślny wiatr zagnał w te strony?
Co prawda della Scala się domyślał, ale ciekaw był jej wymówki.
- Cóż, podobnie jak i Signore odwiedzam starego znajomego, a przy okazji jak każdego roku świętujemy małe polowanie związane z karnawałem. Trudno byłoby sobie odmówić świeżutkiej vitae. - uśmiechnęła się nieco drapieżnie.
Muzyka cichła… czas który miał wampir na spytki kończył się wraz ze słabnącymi akordami.
A szkoda… Parę intrygujących wieści udało się wszak wycisnąć od Aliary.
- Polowanie… na co?- zdziwił się Antonio zaskoczony jej słowami.- To musi być jakieś wyjątkowo łowy, bo od przemiany mnie polowania zaczęły nużyć. Brak im… wyzwania.
Prowadząc ją do jej wampirzego towarzysza.- Zaintrygowałaś mnie. Kim jest ów twój stary znajomy, jeśli można spytać? I kiedy odbywa się to polowanie?
- Obawiam się, że moja odpowiedź rozczaruje Signore. Polowanie odbywa się przez cały karnawał. Ze względu na tłumy ludzi ściągających do Wenecji Doża ogłasza specjalne łowy. -
opowiadała - Każdy ze Spokrewnionych może zapolować na wybrane przez siebie okazy. Im ciekawszy wybór, im trudniejsza ofiara tym lepiej. Interesująca jest cała otoczka. Później trofea prezentowane są na balach, a łowca popisuje się swoim kunsztem, opisując jak udało mu się złowić zwierzynę i tak dalej i tak dalej . Na zakończenie karnawału wybiera się zwycięzcę i nagradza go. - i na koniec dodała z szerokim uśmiechem - Oczywiście samo polowanie musi się odbywać przy zachowaniu tradycji. Jeśli myśliwy ujawni w jakikolwiek sposób istnieniu naszego... gatunku, to niezależnie od statusu… spotyka się ze słońcem.
- Intrygujące.-
rzekł z uśmiechem Antonio, choć miał na myśli inne słowo. “Odrażające”. Della Scala nie był niewiniątkiem. Potrafił zabijać bez mrugnięcia okiem, ale pomysł polowania na ludzi jak na zwierzęta wydawał mu się niegodny cywilizowanej istoty. Jak mógłby patrzeć z góry na dzikusów z muzułmańskich ziem czy pogan ze wschodu, jeśli zachowywałby się bardziej barbarzyńsko niż oni?
Kainitka spojrzała bacznie na swojego rozmówcę i dodała:
- Jeżeli zechcesz Signore wziąć udział, zgłoś się do Alberto Giovanni, łównego łowczego. On poinformuje cię co do szczegółów.
- Z pewnością tak uczynię.
- uśmiechnął się Antonio.

Brujah odczekała aż Antonio będzie już wolny i nie podchodząc pomachała mu dyskretnie.
Gdy Ravnos do niej podchodził, wybił zegar. Czas Nosferatu minął i Antonio zatrzymał się w pół kroku oczekując zjawienia Salvadore… Na próżno. Trędowatego nigdzie nie było widać, co podsumał della Scala mówiąc do Daniki.- Nie podoba mi się to.
- Wracajmy, dość mam balu.
- rzuciła Danika - Bal raczej nie pomoże posunąć się nam dalej. A mamy plany. Czegoś się dowiedziałeś, Antonio?
- Tylko tyle, że potwierdzili to co mówił o nich Salvadore. Wspominali też o jakichś łowach na ludzi… ale to w ramach maski, kryjącej prawdziwe ich intencje.-
stwierdził cicho Włoch.- Owszem… możemy już opuścić bal, ale co dalej. Bez Nosferatu, jesteśmy jeszcze dziećmi we mgle.
- Zatem musimy szybko dorosnąć -
powiedziała z nietypową do tej pory stalą w głosie - im szybciej załatwimy to co mamy załatwić, tym szybciej będziemy mogli się wynieść. Nosferatu sobie poradzi, skoro tu się osiedlił, zna teren. Nie podoba mi się to, że aresztowanie. Mam listy polecające, ale nie wiem co w nich jest. Do tej pory nikt o nie prosił. Nie jest to dziwne? - wsunęła dłoń pod ramię Antonia i powoli ruszyła ku wyjściu lawirując w tłumie gości aby nie wyglądało to na bezpośrednią rejteradę z ich strony.
- Rzecz w tym, że to Salvadore wiedział w jakiej to kamienicy Borgia dokonał swego zabójstwa. Bez niego, nie wiemy gdzie się udać. Pozostało więc pewnie nam zawrócić do jego posiadłości i… odpocząć?
- zamyślił się della Scala wyprowadzając dziewczynę poza obszar balu.- Może jutro spotkamy się z ambasadorami Verony, albo...Sprawdzić czy na balu jest jeszcze… Elizabeta Orsini i jej towarzysz. Wspominała o odwiedzeniu ciekawego miejsca przed świtem. Może skłonna byłabyś skusić się na przyjęcie ze mną jej zaproszenia? Skoro i tak nie możemy pomyszkować na własną rękę?
Danika skinęła głową:
- Dobrze. Lepiej byśmy się nie rozdzielali więcej. Dwójka to niewiele, ale zawsze więcej niż pojedyncza osoba. Nie tak łatwo zatuszować aresztowanie dwójki, lub też przypadkowe zniknięcie. - spojrzała na Antonio. - Chyba, że to zaproszenie hmm… natury nieco intymnej? - wahanie w jej głosie było doskonale słyszalne.
- Nie wiem jakie to zaproszenie… ale z pewnością zazdrosny partner Orsini utrudni wszelkie intymności.- uśmiechnął się Antonio po czym dodał ciszej.- Zresztą… mamy za sobą czasy, których rozkosze cielesne są naszymi rozkoszami. Acz nie będę kłamał, jako koneser piękna.- wampir przytulił Danikę delikatnie i przesunął zimnymi ustami po jej alabastrowej szyi.-... nadal doceniam urodę kobiecego ciała. Choć raczej bardziej estetycznie niestety.
Gdy Antonio przytulał Danikę, ta nachyliła się bliżej sądząc, że chce szepnąć jej coś ważnego do ucha. Zaskoczona poczuła jego pocałunek na szyi. W oczach błysnął gniew:
- Antonio - syknęła - tuszę, Signore, że to był wypadek. I że więcej ten wypadek się nie powtórzy. - ściągnęła brwi. - Nie jestem waści zabawką!
Twarz jej się wypogodziła i uśmiechnęła się do Ravnosa, jakgdyby sytuacja nie miała miejsca:
- Wiesz, kiedy to przyjęcie ma się odbyć?
- Nie składam żadnych obietnic.-
zażartował Antonio, po czym spokojniejszym głosem dodał.- Nie wiem ile lat już jesteś po tej stronie śmierci. Powinnaś jednak zdawać sobie sprawę, że rozkosze cielesne żywych… cóż… nie są już dla nas dostępne. Nie odczuwamy z nich przyjemności i satysfakcji. Jesteśmy martwi. Pozostały mam rozkosze estetyczne, intelektualne i sztuka… I właśnie w tą ostatnią celują oboje Toreadorów z Verony. A w razie kłopotów… nie jesteś moją zabawką, ale wspólniczką i razem opuścimy gospodarzy jeśli sytuacja zrobi się niekomfortowa dla ciebie.
- Antonio, czy uważasz, że rozmowa na temat rozkoszy cielesnych lub ich braku tudzież mego w nie zaangażowania, to sprawa niecierpiąca zwłoki? - Danika zmierzyła Ravnosa rozbawionym spojrzeniem - Do omówienia tu i teraz? - pokręciła głową - Męskie spojrzenie na świat nie zmienia się po śmierci. - dodała wybuchając nieudawanym śmiechem.
- Cóż poradzić… winem się nie upiję, ale krwią jestem w stanie. Natomiast intymność została nam odebrana.- westchnął teatralnie Antonio, po czym poważniej dodał.- Tej nocy wiele już nie zdziałamy. Możemy się tylko zamknąć w zamtuzie Nosferatu lub poszukać Toreadorów i niczym ciekawscy goście z daleka, zapoznać się z nocnymi atrakcjami Wenecji.
Danika mruknęła pod nosem:
-Mów za siebie, Antonio… - po czym szybko dorzuciła z niewinnym uśmieszkiem - Chodźmy zatem do Toreadorów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 07-11-2015, 02:04   #23
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Przeklęty los!

Niezbyt wysoka, młoda kobieta, na oko trochę powyżej dwudziestki o jasnych, blond włosach i przenikliwym wejrzeniu niebieskich oczu siedziała w karocy bawiąc się leżącym na jej kolanach pół przezroczystym, turkusowym szalem, który miast dla utrzymania ciepła służył jako ozdoba. Była szczególnie poirytowana problemami, których doświadczała ostatnio w swoim… życiu po życiu - czyli tak naprawdę wszystkim.

I wiedziała kogo winić.

Na miejscu, gdy tylko wjechali do miasta, wcale nie było lepiej, a wręcz okazało się, że jest gorzej. To wszystko, czym ono było ogarnięte… To wszystko, ten korowód emocji, dźwięków, zapachów i obrazów doprowadzał Malkaviankę do złości. Nie mogli przestać? Ci wszyscy bawiący się, nie wiedzący co czynią, powinni się teraz, na raz uspokoić i dać jej skołowanym nerwom trochę wytchnięcia. Irytacja wzrastała niebezpiecznie, aż do momentu, gdy Chloe spojrzała na siedzenie przed sobą.

Obraz przed nią sprawił, że wzięła, z przyzwyczajenia, głębszy oddech, zamknęła oczy i postarała się sama wyciszyć. Na siedzisku naprzeciw leżała jedna z jej cienistych zmór, a Chloe była całkowicie pewna, iż jej pysk wykrzywia grymas, który można było jedynie łaskawie nazwać uśmiechem. Pomimo tego całego harmidru ona i jej bliźniacze bestie wydawały się czuć doskonale. Paradoksalnie dla nich ta feeria barw emocji, w której tonęła Malkavianka, była przepysznym kąskiem, a irytacja i złość Chloe słodka dla tej, która spoglądała głęboko w jej oczy zielonymi ślepiami.

Druga z bestii wyglądała na znudzoną, ale z podniesionym łbem wyraźnie węszyła za czymś, zaś trzecia, wiecznie czujna, wiecznie oczekująca siedziała obok Malkavianki wpatrując się w nią w oczekiwaniu… Na co?

Wampirzyca skrzywiła się i zdecydowanym ruchem ręki rozwiała cząstki tej bestii, które zaczęły się do niej przybliżać, niczym dym czy raczej mgłę, której rozwiać się nie da. Ta zmora zafalowała i rozpłynęła się w powietrzu, jakby nigdy jej tam nie było, ale Malkavianka wiedziała lepiej - wszak czuła na sobie jej niezmiennie wyczekujący wzrok...

Gdyby nie jedna osoba, jeden układ i jedno sprzysiężenie losu, Chloe teraz wciąż znajdowałaby się w Paryżu, do którego była przyzwyczajona i znała każdy zakamarek, z dala od tego szaleństwa, od tej głupoty i prostactwa, jakie wylewało się ulicami Wenecji. Sam na sam z cienistymi zmorami, daleko od polityki i żądzy jej talentów. Tak daleko!

Przeklęty Książę!

Wpatrzona w nią zmora wydała z siebie przeciągłe wycie i ponownie, jak jej bliźniaczka rozwiała się w przestrzeni...
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 07-11-2015 o 03:07.
Zell jest offline  
Stary 07-11-2015, 21:51   #24
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Felicien westchnął i wchłonął powietrze Wenecji. Tyle opowieści wypływało z tego miejsca, tyle legend, mitów i historii. Pamięcią znów wrócił do dworu w Mediolanie. Piękna sala wypełniona po brzeg najznamienitszymi gośćmi . Nie wszyscy byli z Rodziny, ale nie przeszkadzało to Toreadorowi. Swoje iluzje zachowywał na czas kiedy śmiertelni byli dosadnie pod wpływem wina, lub tłumaczył je zwykłymi sztuczkami kuglarskimi. Och, co za noc, co za cudna noc to była.

Stał tam, wpatrzony od dłuższej chwili w ogień. Średniej wysokości i budowy mężczyzna, o kasztanowych włosach i niebieskich oczach. Jak każdy Kainita lękał się tego żywiołu, było coś jednak w tym konkretnym płomieniu. Może to drewno, może cegły kominka, może po prostu wyobraźnia Toreadora, ale języki ognia były piękne, droczyły się z nim nowymi kolorami, jakich nie przywykł widywać w ogni. Zastanawiał się przez chwilę jakże pięknie wyglądałyby na jego dłoni. Te rozważania musiały zaczekać, jego gospodarze zaprosili go, aby podzielił się jedną z wspaniałych opowieści jakie miał w swoim zanadrzu. Zastanowił się przez chwilę jaką to legendą mógłby rozgrzać swych widzów przed głównymi opowieściami.

Zaczął od czegoś bliżej domu jego gospodarzy. Na szczęście znał włoski, co pomogło mu przy opowieści.
- Bazylika Świętego Ambrożego. - zawołał do zgromadzonych ludzi - To pradawne miejsce, pamięta czasy Konstantynopola, kiedy był jeszcze młody. Jest to też miejsce gdzie, żyli wspaniali, święci ludzie. Augustyn Hippomy został tu ochrzczony, ale o wiele ciekawszy jest jego chrzciciel. Święty Ambroży, cóż to musiała być za postać. Wiecie, że już jako dziecko zapowiadał wielką przyszłość? - ochoczo Toreador złapał kilka winogron - Kiedy Ambroży był młody, przyleciała do niego chmara pszczół. - wampira zaczął jedna po drugiej wkładać sobie winogrona do ust - I małe bestyjki zaczęły wchodzić mu do ust.- momentalnie zamknął swoje wyglądało to jakby był spuchnięty od ukąszeń, po chwili żucia jego twarz wróciła do normy - Tylko po to, aby po chwili wylecieć nie czyniąc dziecku krzywdy. Był to znak, od tego przed którym wszyscy staniemy, że Ambroży dokona rzeczy wielkich. I dokonał! - Błyskawicznie Felicien stanął przy jednej z kolumn - Wiecie, że Ambroży stanął do walki z samym Diabłem? Jest kolumna w Bazylice, która jest tego dowodem. - Toreador przyłożył sobie palce skazujące do skroni udając rogi - Bestia odważyła się wejść do domu Pana, brzydka, włochata, czarna. I na jej drodze biedny Ambroży już po wielu zimach. Stanął jednak naprzeciw szkaradzie. Walka była zażarta, och ile bym dał, aby to zobaczyć. Człowiek walczy z diabłem jak równy z gorszym. - otrzymał kilka śmiechów za to - W końcu sfrustrowany diabeł zaszarżował na Ambrożego...- Felician w posłuch swoich słów ruszył na kolumnę przy której niedawno stał - który ledwo co uskoczył, a durna bestia wbiła swe rogi w kolumnę. Szarpała się długo, ale w końcu wyrwała swe poroże i czym szybkiej czmychnęła. Do dziś możecie zobaczyć dowód prawdy mych słów. Diabelska Kolumna stoi w Bazylice, jeżeli przyłożycie nos do dziur w niej poczuje smród siarki, jeżeli przyłożycie ucho, usłyszycie warczenie bestii. Mogę być gościem tutaj, pochodzącym z wspaniałego Paryża z naszym Notre Dame. Notre Dame, nie ja jednak dowodu, że prawy sługa Pana może pokonać Diabła! - początkowy aplauz oznajmił mu, że dobrze trafił z opowieścią. Resztę nocy spędził opowiadając o odległych krainach, odleglejszych czasach i magicznych zdarzeniach. Cudna noc.

Wrócił myślami do tu i teraz. Wenecja. Miasto na wodzie. Przybył tu na życzenie księcia Paryża, czemu... no cóż to nie było teraz istotne. Powinien udać się do księcia Wenecji i się przywitać. Powinien, ale tu był karnawał. I byłoby to naprawdę urągające, gdyby chociażby nie spędził chwili wśród ulic miasta podczas tego festynu.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172