Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-06-2016, 08:56   #111
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Słysząc owy złowieszczy dialog Jadwigę na chwilę aż zatkało. To była perfidna bestia z tego Krakowskiego. Sam skorzysta a po nim cała zgraja zwyroli. Co to, to nie. Podczas tego dialogu gestem przywołała do siebie dziewczynkę a gdy ta przyszła poleciła jej szeptem
- Znajdź brata i poinformujcie Bimbromantę, że mam ślad. Po tym biegiem tutaj. będę was trojga potrzebować. - Uśmiechnęła się paskudnier bowiem w piekielnych czeluściach jej myśli wykiełkował dość prosty i chyba skuteczny plan, do którego, o zgrozo. Bimbromanta będzie niezbędny.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline  
Stary 11-06-2016, 13:06   #112
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Rozmowa trwała całkiem długo, bo oprócz tego co miało być przekazane to w dialogi wkradły się dodatkowe słowe, zdania, całe akapity, a nawet, kurna, opowieści dygresyjne. Dla Williama Praudmoora to nie było nic nowego, bo przecież w świecie postnuklearnym wiele osób uwielbiało pitolić o przeszłości i gloryfikować ją, a dla innych - dla innych to była część rzeczywistości, bo zarówno przeszłość jak i przyszłość zawierała w sobie głęboki element objętości alkoholu. Gdy ktoś się bardzo skupi i ma talent matematyczny to może oceniać ludzką pamięć w promilach. Między innymi Holiłud przekonał się, że w tym świecie jak ktoś kręci się po ulicy z kałaszem to może zostać potraktowany jak zwyrol i terrorysta i aż tak wolny kraj to to nie jest. Coś tam kojarzyło się Praudmoorowi, że w świecie Tornado było podobnie w tych bardziej "demokratycznych" stanach, gdzie też był zakaz broni.

W pewnym momencie Praudmoore odszedł w mroczną głębię betonowego pustostanu, w którego przedsionku do tej pory przebywali. Szedł niezbyt daleko, ale w końcu znalazł skrytkę jakiej niepowstydziłby się przemytnik narkotyków w samym centrum Nowego Jorku. Zachował pistolet, który nie tak dawno należał do Billiego, ale resztę, w tym swojego zaufanego kałasza, schował. Dobrze zapamiętał to miejsce i wiedział jak do niego dotrzeć, ale już po kilku chwilach okazało się, że nie bardzo wiedział jak powrócić. Błąkał się po różnych korytarzach, schodach, zakrętach, ślepych zaułkach dobre kilkanaście minut (które dla niego dłużyły się niczym godziny), aż poczuł żelazny uścisk na swoim ramieniu. Ramię pociągnąło go w ciemność i już po chwili znajdował się na powrót w pomieszczeniu debaty oddzielonym od terenu zielonego starym kocem zawieszonym na lince (uwaga próg, bo gleba jest metr niżej niż betonowa podłoga). Okazało się, że to Ajej mówiący "Ale bez gubienia się."

Następnie ekipa lekko rozdzieliła się. Andrzej Młot był lekko jeszcze zmęczony dotychczasowymi przeżyciami, a nie miał luksusu przespania całego dnia jak tutaj obecni, więc zdecydował się na lekką drzemkę. Jakby był potrzebny to Ryszard Kocięba i Andrzej Nowakmieli po niego wrócić (to znaczy po wizycie na mecie Złomoklety), a i William nie powinien mieć żadnych problemów ze znalezieniem tego miejsca.

Holiłud na swoje narzekania na ubiór i higienę osobistą otrzymał zaproszenie od Ani 22latki, że u niej może wykąpać się, a i może jakieś ciuchy by się znalazły. Praudmoore zgodził się skoro Ryszard, jego przewodnik po tym świecie, nie wyraził żadnego sprzeciwu. Tak na serio to Bimbromanta niezbyt uważał akurat na ten fragment rozmowy, ale rzeczywiście jak już się dowiedział i decyzje zostały podjęte, no to nie oponował. W końcu Praudmoore przeżył w realiach, w których o śmierć było łatwiej niż tutaj. No dobra, jak się było tępym kutasem to łatwiej jednak było przeżyć w tych postapokaliptycznym czymśtam. W tych realiach człowiek musiał wiedzieć kiedy gadać, kiedy walczyć, a kiedy spierdalać. Nie wszyscy wiedzieli. Byli na przykład tacy, którzy proszeni o papierosa w środku nocy przez podejrzanych typów ignorowali fakt, że jest to wstępniak do rozboju i wszystko zależało od reakcji. Wydawało się, że najlepszą taktyką była mieszaninkę twardości i szaleństwa z ciągłą gotowością do ucieczki. To nie film Krokodyl Dandee, że wyciągasz maczetę i chuligani uciekają - tutaj najczęściej był dalszy ciąg takiej historii. Wyciągasz maczetę, chuligani uciekaja, a za chwilę wracają większą bandą i odporni na strach przed dużym ostrzem. Wtedy lepiej nie być w tamtym miejscu i w tamtym czasie.

W początkowej fazie podróży Bimbromanta, Złomokleta, Holiłud i Ania 22latka szli razem w jednym kierunku. Na ulicach był całkiem spory ruch. Chodziły ptaszki po ulicy szukały sobie ziarn pszenicy - całkiem spore stadko sępów zajęło strategiczne punkty ulic i starało się zarobić na życie. Rozbiegły się jednak, gdy Ryszard się do nich zbliżył ze strachem i respektem. "Bogdan" (to nie jego prawdziwe imię) zwany Biznesmenem (jeden z anonimowych alkoholików) widząc lekkie zdziwienie Bimbromanty i jego ekipy wyjaśnił, że wszyscy słyszeli o tym co się stało w bloku Kocięby i teraz część boi się, że to samo może stać się z nimi.
- Proponowałbym zrobić walne zebranie w celu wyjaśnienia sytuacji na dzielnicy. Sporo osób psiarscy zgarnęli na cztery osiem, pod zarzutami tak bardzo z dupy, że jakby który z pajacy pisnął, że chce adwokata to natychmiast zostałby uwolniony. Podobno ściągają posiłki policyjne na dzielnicę na najbliższe dni. - mówiąć to mimochodem Biznesmen przyłączył się do podróży i poczęstował wszystkich puszkami Żywca. Jak ludzie mają pracę to stać ich na Żywca. - Można pić na ulicy teraz, zbyt duże tłumy, a większość policji jest zajęta zbieraniem zeznań i zabezpieczania terenu wybuchu. - sam pił i miał wyjebane na kamery w zasięg, których właśnie weszliście. Rzeczywiście przez kilka minut nie nadjechały żadne radiowozy, choć piliście sobie idąc spokojnie chodnikiem. Przypominały się lepsze czasy, gdy tak nie ścigano za całkiem normalne zachowanie.

W końcu musieliście się rozdzielić. Ania 22latka zaprowadziła Praudmoora do swojego mieszkania, a pozostała trójka ruszyła do budynku, w którym swoją elektroniczną metę miał przygotowaną Złomokleta.

WYNAJEM POKOJU


Wojna, wojna nigdy się nie zmienia. Dlatego tak zdziwiło Holiłuda, gdy usłyszał, że Ania 22latka wynajmuje pokój. Nie chciał wyjść na dziwaka, więc nie dopytywał, ale zastanawiał się jak to możliwe, że można wynajmować pokój. Od kogo wynajmowała ten pokój? Czy cały kraj go wynajmował od innego? Czy to jakiś haracz? Ale dość szybko doszło do niego, że chodzi o takie pomieszczenie i najwyraźniej w tych czasach trzeba je wynajmować, a nie po prostu zajmować, gdy nikogo tam nie ma. Tutaj ludzi było więcej niż mieszkań. Mieszkanie Ani 22-latki wyglądało jakby żywcem wyciągnięte z jednej strony lat 60 XX wieku, a z drugiej wojny z postapokalipsy. Śmierdziało tam czymś bliżej nieopisanym, a ubrania walały się wszędzie. Holiłud mógł sobie zabrać jakiekolwiek i nikt by się nie zorientował (zresztą to właśnie polecała Ania).

Mieszkanie składało się z czterech pokoi, kuchni i łazienki. Każdy pokój posiadał innego posiadacza, a może i nawet kilku. Wszystkie drzwi z wyjątkiem jednych były zamknięte co najmniej na klamkę. Za jednymi z nich co najmniej cztery osoby uprawiały seks, za innymi słychać było muzykę, a za trzecimi ciszę. Czwarty pokój należał do Ani i jej dwójki wspóllokatorem, z których aktualnie obie spały. Łóżko tam było jedne i zajęte przez te dwie dziewczyny, ale podłoga byla tak wyścielona ubraniami, że stanowiła jeden wielki barłóg.
- Możesz iść pod prysznic. Mogę ci w tym pomóc. - zaproponowała Ania i raczej niegrzecznie byłoby odmówić, ale to była decyzja wyłącznie Holiłuda co dalej zrobi. Dziewczyna nie jest brzydka, ale jest na granicy kompletnej anoreksji (zresztą wcześniej, gdy jeszcze chodziła do szkoły to dzieci przezywały ją Anorektyczka, ale na ulicy to się nie przyjęło, bo spotkać można kompletne szkielety, a ona jednak trochę ciała miała).



Tak. rzeczywiście było niedobór lokali mieszkalnych w tym mieście, ale z drugiej strony był nadmiar pomieszczeń biurowych i magazynowych. Tego było dużo. Co raz można było spojrzeć w górę i zobaczyć na jakimś gównianym budynku napis "przestrzeń biurowa do wynajęcia", "biura do wynajęcia" i "czekamy aż skarb państwa wynajmie od nas te biura do wynającia, bo przecież takie instytucje jak sądy mogą być w przestrzeni wynajmowanej od prywatnych spółek o swoich własnych interesach, totalnie, pełne bezpieczeństwo. I chuj". Strych Złomoklety był urządzony na strychu odwiedzonym wcześniej przypadkowo przez Bimbromantę i Złomokletę, gdy ci mieli trochę problemów na mieście. Bimbromanta, Złomokleta i Biznesmen bez większych trudności dotarli do tamtego miejsca. Przypominało to trochę powrót do przyszłości, bo ktoś zabrał cały sprzęt komputerowy i wszelkie ruchomości, które były coś warte i dało się w szybki i łatwy sposób wynieść. Pozostały dwa puste barłogi, metalowe stelaże, na których Złomokleta chomikował swoje kable i sprzęty, stary, drewniany stół, no i wbity w niego nóż. Biznesmen po krótkiej chwili stwierdził:
- Sądząc po nacięciach próbowali też zapierdolić metalowe stelaże. - rzeczywiście próbowano odpiłować od podłogi i ścian metalowe półki domowej roboty. W sumie ktokolwiek to był to była szansa, że wróci tej nocy dokończyć robotę. Te ślady odpiłowań sprawiały wrażenie, że ta kradzież została wykonana przez kogoś z ulicy, a nie psiarskich, czy wrogów bogatszych. Najbardziej żal było laptopa, ale ten przecież był do odzyskania, bo miał tam w środku zainstalowane ustrojstwa do namierzania na specjalnych falach. Trzeba było tylko iść do jakiegoś Veturilo i podłączyć się i przestroić namierzarkę... ale żeby podłączyć się to trzeba jednak jakiegoś co najmniej panelu sterowania, chociażby Pegasusa, kabli i telewizora...

Całe szczęście, że Bimbromanta miał kopię wirusa...
 
Anonim jest offline  
Stary 12-06-2016, 12:58   #113
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Złomkoleta pomyślał, że sam by z chęcią skorzystał z prysznica, ale siedział cicho niech się młodzi wygrzmocą póki mogą.

Nie ufał Biznesmenowi tak jak nikomu, kto ma związki z A.A, Anonimowymi Ćpunami czy Anonimusem wszystko jedne szpicle! Żywca wziął berbelucha gdzie więcej dodają byczej żółci i innych świństw niż alkoholu, ale jednak procenty a darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda wolał jednak nie pić na widoku.

Wyżłopał jednak całą puszkę i zgniótł ją ze złością, gdy zobaczył, co zrobili z jego królestwem!

- Widzisz Szefie jak cię słuchają?! Starczy, że podwinie ci się lekko noga i popatrz jak traktują twoich adiutantów! Zebranie i tak by się przydało żeby ostrzec hołotę przed tym twoim Miguelem, ale teraz to trzeba pokazać, że nadal jesteś Panem na dzielnicy i prewencyjnie ukarać każdego, kto w to wątpi! - Wściekał się Nowak.

Złomokleta podszedł do kąta obluzował luźną deskę i wyciągnął ze schowka parę starych żółtych rękawiczek do zmywania wzmocnionych grzanymi na ciepło łatami ze starych opon - Teraz widzisz, czemu dałem ci tego wirusa na gwizdku? Dlaczego zostawiłem hełm u Bebe? ZAWSZE trzeba mieć wyjście awaryjne! Ta miejscówka i tak była spalona, więc chamidła oszczędziły mi sprzątania a laptopa dam radę znaleźć po sygnale jak tylko kupię trochę kabli i innego potrzebnego sprzętu... - Mamrotał.

- Ale to nie znaczy, że pozwolę sobie na takie zachowanie! Dajcie no te puszki będzie potrzebna izolacja - Poprosił wyciągnął ułamany tępy nóż do masła, po czym, rozkroił a raczej rozerwał nim puszki powyciągał kable ze ścian owinął je aluminium i podłączył do stelaży tak żeby nie było widać.

- Gotowe, jeżeli wszystko dobrze pójdzie złodzieje padną trupem a szmaty zajmą się ogniem straż pożarna będzie miała, co robić Hieny Dziennikarskie nowy temat a wszystkie kurwy i skurwysyny zapamiętają, że Złomoklety się nie okrada bezkarnie! - Zawołał z wrednym uśmiechem zupełnie nie przejmując się własnym brakiem logiki w zabezpieczaniu kabli skoro liczy się na pożar.

- Ja tutaj skończyłem teraz potrzeba pójść na bazar i kupić narzędzia kable i podróbę Atari albo Power glove żebym mógł zlokalizować mojego laptoka można też przy okazji zerknąć do Bebe, choć z moim szczęściem to wątpię żeby miał mój Lamo hełm - Podsumował Nowak.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 20-06-2016 o 20:27. Powód: Edytowałem żeby był sens ciągłości z postami mistrza gry
Brilchan jest offline  
Stary 12-06-2016, 15:39   #114
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
William słuchał wszystkich tych rozmów i w sumie większość rzeczy chuja mu mówiła. W sumie jak w wielu przypadkach do tej pory. Ale zachowywał się spokojnie i nie reagował gwałtownie wierząc w to, że tubylcy lepiej wiedzą, jak reagować na zjawiska wszelakie.

Już zdążył się zorientować, że psiarskie to rodzaj jakiejś mafii, która idiotycznymi zakazami niszczy pokój i dobro społeczne. Ale dlaczego wszyscy godzili się na jej reżim? Nie wiedział. Ale skoro byli tak potężni, żeby Bimbromanta z nimi nie zaczynał, to i on nie zamierzał. Wszystko powoli i na luzie.

Po dotarciu na kwadrat i usłyszeniu stękań z pokoju obok nabrał chęci na podobne aktywności. W szczególności, że sam dawno ich nie przejawiał, a i alkohol nieco pomógł. Czuł w sobie moc, która mogła ujść w tylko jeden sposób.
- Jasne Ania, przydałaby mi się pomoc w umyciu pleców - uśmiechnął się i zdjął koszulkę. Spojrzał też łapczywie na śpiące dziewczyny, ale na razie nie zrobił w tym kierunku. Trzeba się rozgrzać. A potem się zobaczy.
Podszedł do Anki i łapiąc za dupę, zapytał:
- To gdzie ten prysznic?
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 13-06-2016, 18:26   #115
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Z zatroskaniem na twarzy Bimbromanta przeszedł się po poddaszu wlepiając wzrok w swoje buty i podłogę. Kopnął pustą już puszkę po piwie w zamyśleniu.

Nowa wiedza jeszcze nie została przyswojona. Wspomnienia Ryszarda z przyszłości kotłowały się niczym w kotle, ale nic klarownego z nich póki co nie wyszło... No może poza obsługą broni palnej, znajomością jako tako angielskiego i ogólną świadomością że US i A to bardzo dupny kraj. Na tą chwilę to się niewiele przyda.

Ogólnie ten okres świąteczny zaczął się nieźle. Nie było zimno, spuścili wpierdol sługusom Lam, obronili wódopój i tak dalej. Ale od kiedy spotkali jego teściową to wszystko się posypało. Jego sługi dostały wpierdol i utraciły łup, jemu wysadziło kamienicę, a jego najbardziej zaufany lutenany omal nie został porwany przez szpitalników i całkiem został ograbiony. Jak mówiło stare indiańskie przysłowie... Obyś żył w ciekawych czasach. Zdecydowanie te Święta należały do ciekawych.

Kopnął puszkę do Złomoklety i dumał dalej. Noc jeszcze była młoda i w plecaku księgi ciążyły przyjemnie obiecując nieograniczoną moc (hue hue... ile razy to już słyszał) i dobry piniądz (to już bardziej prawdopodobne). Badyla zostawił w pustostanie, ale parę owocków jeszcze spoczywało w kieszeni na czarną godzinę. W końcu tak krążąc odwrócił się na pięcie do swoich kompanów i powiedział.

- Zwołamy zebranie. W Kościele. Przykrywka ta co zwykle. Zanim się wszyscy zbiorą odwiedzimy jeszcze bazar... przy twoim szczęściu Złomokleto to hełmu już nie ma, ale przy moim może się okazać, że znajdziemy tam dużo z twojego dobytku.
- Bimbromanta wyjął komórę - Biznes-Bogdanie... pójdziesz z nami.

Wystukując numer Ryszard zachował poważny wyraz twarzy. Czekał na połączenie, a kiedy to w końcu nastąpiło z równą powagą rzekł do telefonu.

- Szczęść Boże, Ojcze Bonifacy. Zamawiam mszę dla ubogi na... za godzinę od teraz.
 
Stalowy jest offline  
Stary 14-06-2016, 21:25   #116
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
JASIEK ŚNIEŻKA


Andrzej Młot powoli dochodził do siebie po drzemce, gdy usłyszał głos Jasia Śnieżki. Jasiek robił sobie jesienną gawędę, no przynajmniej jeszcze zima nie zaczęła się, więc czemu nie?
- Tak, tak. Zostają blizny jak skurwysyn. Już dźgali mnie tyle razy, że dokładnie nie pamiętam, a była i ta sytuacja ze strzelaniną parę lat wstecz. Nie mówiłem o niej? Ruscy do mnie strzelali, ale miałem wtedy na sobie kamizelkę kuloodporną. I tak skończyłem w szpitalu. Potem dowiedziałem się od znajomych sępów, że ci Ruscy to pomylili cele i tak naprawdę chcieli zabić kogo innego, ale nie wyszło, bo tamten też miał kamizelkę kuloodporną, a nie potrafili trafić w głowę. W sumie to chyba byli Azerzy, ale jeden chuj. A mówiłem ci o Sławku Weterynarzu? To był taki koleś, który zawsze chciał być weterynarzem, ale życie mu się popierdoliło w okolicach liceum i nawet nie dotarł do matury tak się zapił, a mimo to nauczył się weterynarii we własnym zakresie tylko nie może legalnie pracować w zawodzie. Zresztą mój pies tam u niego siedzi, bo taka laska co się z nią zadaje to mi przepowiedziała, że ktoś będzie próbował mnie zajebać i... och, ten się obudził. Witaj ponownie w krainie żywych Ajej, coś ci się śniło? - zapytał na koniec, a Andrzej Młot wstał z barłoga i rozejrzał się dookoła. W sumie to było ciemno jak u murzyna w dupie, ale po chwili rozświetliło się, gdy Śnieżka odpalił zapalniczkę, a potem świeczkę w zniczu stojącym na niewielkim stoliczku zrobionym z połówki drzwi, gwoździ i drewna uzyskanego z palety. Było w pomieszczeniu kilka barłogów, a na jednym z nich spał zalany w trzy dupy Biedny Grzesiu. Nie było nikogo więcej. Pomieszczenie z jednej strony kończyło się otworem na drzwi prowadzącym do prawdziwie mrocznego labiryntu niedokończonej budowy tego pustostanu, a z drugiej strony łatwo było przebić czwartą ścianę, bo jej tu nie było, a jedynie na lince wisiała zasłona, czy tam jakiś materiał mający imitować zasłonę. Było zimno i nie było widać żadnego innego światła niż od śnieżkowego znicza.
- Wyprzedzając twoje pytanie to gadałem do siebie. Wiem, że to dziwne, ale jak nikogo nie ma to mogę na głos powspominać, nikt mi nie przerywa i nikt mnie nie próbuje zamordować. - dopowiedział Jasio, a w tym czasie Andrzej spojrzał na zegarek. Spokojnie miał czas dotrzeć do paczkę, bo to dopiero wczesny wieczór. Niewiele spał, ale czuł się trochę lepiej. - Zima się zbliża. - dopowiedział mężczyzna o nieokreślonym wieku (bo Andrzej Młot pamiętał go ze Stanu Wojennego, choć Jasio nie wyglądał na aż tak starego). Właściwie mógł go zabrać po wycieczkę z paczką, bo zawsze w grupie raźniej - no, ale nie raźniej dzielić się forsą... Śnieżka nie był znany z działań charytatywnych, ale za to nie odstępował jak szło o przygodę. Potem jednak chciał swoją dolę jak przydała się jego pomoc. Taki był uczciwy.

WEJŚCIE WILLIAMA


No powiedzmy tyle, że to nie opowiadanie pornograficzne, żebyśmy tutaj opisywali wszelkie szczegóły co działy się w mieszkaniu wynajmowanym przez Anię 22latkę po tym, gdy Holiłud zapytał ją gdzie ten prysznic. Dość powiedzieć, że dowiedział się gdzie jest prysznic, poznał wszelkie szczegóły ciała dziewczyny, a i jej koleżanek z pokoju. Było tak fajnie, że aż żal, że miał tylko jednego kutasa. Swoją drogą w Zasranych Stanach widział takiego jednego mutka, który miał... no, ale jak już była o tym mowa to nie jest opowiadanie pornograficzne. W każdym razie w między czasie William Praudmoore jakby bardziej uświadomił sobie, że to gdzie jest to nie jest tornadowy odlot i to nie jest Kansas City. To też nie jest żadna inna popierdolona lokacja w Zasranych Stanach, z której kurewsko ciężko było wyjść. Tu łatwo można było i wchodzić i wychodzić. Od przodu, od tyłu, jak kto woli. Przy okazji im dłużej tu przebywał tym więcej rozumiał.

Czuł również, że ta dziwna więź jaka połączyła go z Ryszardem Kociębą udostępniła mu tajemne moce, na których jedynie Bimbromanta i to wysokiej klasy mógłby znać się. Znać się i mieć możliwości to jednak dwie różne rzeczy. William Praudmoore zdał sobie sprawę, że gdyby porządnie opił się alkoholem to mógłby zaprezentować kilka sztuczek, które w Zasranych Stanach zwałyby się szamanizmem, a tutaj Wino Powerem. Ta kwestia jednak aktualnie nie mogła być otwarta, ponieważ stan nietrzeźwości był zbyt niski, a i okoliczności nie pozwalały zbytnio zaprezentować takich talentów.

Całe te zajęcia zajęły jakieś dwie godziny, ale nie były jedynie dla przyjemności, bo Holiłud zyskał trójkę sojuszników: Anię 22latkę, Weronikę Galeriankę i Wioskową Ulkę. Co ciekawe dom rodzinny Wioskowej Ulki jest niemalże po sąsiedzku z Tymoteuszem Krakowskim, którego tak Ryszard Kocięba ostatnio tropi i chce dopaść.

DZIAŁKA DZIAŁEK DZIAŁKĄ
CZĘŚĆ 2

Jadwiga Bass została w samotności na działce, a już wieczór stawał się co raz późniejszym wieczorem. Dzieci z Bimbromantą jeszcze nie zdążyły wrócić, a tym czasem na działkę zawitała prawdziwie mroczna postać. Jadwiga otworzyła drzwi swojej kanciapy, żeby spuścić wpierdol leszczowi, ale dość szybko zorientowała się, że to nie kto inny jak Dziadek Łazęga. Dziadek Łazęga to legendarna osoba, która była Dziadkiem Łazęgą jeszcze przed Wojną.
- Słyszałżem, że wypuszczo z ciupy profa Kolibę. - zaczął bez owijania w bawełnę. Taki już miał styl, że jak z kimś się przywitał, ale z tym kimś się nie pożegnał to traktował dialog jako jeden ciąg nawet jeżeli od przywitania minęło, jak w tym przypadku, siedemnaście lat. - Znaszli go, prawdaś? Nie wisz może kuda on się będzie zatrzymał. Mamla interesa wobec go. - jego akcent był lekko dziwaczny i zalatywał jakby ruskim, ale wieść niosła, że to przez długie życie pod zaborami i ciągłe używanie rosyjskiego, a także przez długie życie w stanie upojenia alkoholowego i częściowe zatracenie zdolności normalnego porozumiewania się. Podobno Dziadek Łazęga znał każdy język świata, ale każdy lekko przekręcał, a pisać i czytać to, jeśli kiedykolwiek umiał, to już dawno zapomniał.
- Achla, dziatki pałętająca się tu - wieszli szukalije ormowce.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 14-06-2016 o 21:36.
Anonim jest offline  
Stary 14-06-2016, 22:55   #117
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Will nieco się zmęczył. I zasapał. Ale przynajmniej był zadowolony. i ubrany! W sumie te ostatnie cieszyło go bardziej. Fakt, dobrze pobyć w towarzystwie kobiety, ale na tym się zawsze traci i czas i energię. Co innego, jak się chociażby je, wtedy jest sam zysk. Albo jak się dostaje ciucha - to też zysk. I ogólnie wyprawa do Polski też zapowiadała się przyjemnie. Ot, fajne wakacje. Tylko kilka ryjów po drodze będzie trzeba obić, ale wiadomo - trzeba dbać i o figurę, więc nieco wysiłku fizycznego jest jak najbardziej na miejscu.

No i te dziwne mambo łambo drzemiące teraz gdzieś pod kopułą - to też było coś ciekawego, co w wolnej chwili koniecznie należało zbadać. Szamani w ZSA zawsze mieli nieco chodów. Sporo było takich, co potrafiło czynić cuda, a jak powszechnie wiadomo - cuda dobra rzecz. Szczególnie w miejscu, gdzie czasami nawet o wodę ciężko.

- Tej, mała - zagaił do Ani 22latki. - Dzięki za ubranie i prysznic i w ogóle. Ale starczy już leżenia. Trza się zbierać. Gdzie może być Rysiek?
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 16-06-2016, 21:55   #118
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację

CZWARTEK WIECZÓR 24 GRUDNIA 2015 ROKU
CZĘŚĆ 1


Bimbromanta poczuł wibracje w swojej kieszeni. Przez moment pomyślał, że to aktywowała się zabawka, którą uzyskał niedawno, ale nie - to po prostu był telefon komórkowy przełączony na dyskrecje. Podobnie jak rok wcześniej tak i teraz Bimbromanta paradował bez swojej brody, bez płaszcza i ogółem był tak bardzo incognito jak to tylko możliwe. Marian miał rację z tym, że ciężko było prowadzić rozmowę z gośćmi Tymoteusza Krakowskiego, ale przynajmniej stosunkowo łatwo było dostać się na "imprezę". Z tego co już zdołał zorientować się to znajdował się w części budynku, gdzie mocno tonowano rozrywkę do raczej legalnych. Pewnie, było mnóstwo narkotyków i roznegliżowane młode dziewczyny, ale przynajmniej wyglądały one na pełnoletnie, a prostytucja odbywała się za parawanami. Równocześnie jednak Ryszard Kocięba wiedział, że były jeszcze dwa inne kręgi, do których już wszyscy goście nie mieli wstępu. Jedna z nich dotyczyła kręcenia wałków na skalę krajową i międzynarodową, a kolejna - no cóż, kolejna to już była ohyda i oblecha rodem ze snów Lam.

- Zimno jak skurwysyn. - odezwał się głos, gdy już Bimbromanta odebrał swój telefon, a po chwili głos, należący do Biednego Grzesia, powiedział - Och, już pan odebrał. Melduję, że bez problemu zamontowaliśmy ładunek. Proszę zadzwonić, gdy już pan znajdzie córkę. - po czym rozłączył się. Kocięba uśmiechnął się do siebie, bo pierwszy raz od dawna plan naprawdę działał. Co prawda Profesor Koliba nie dotarł do rezydencji Krakowskiego, choć miał, ale cóż - on był dodatkowym elementem, a i tak pomógł co mógł... no przynajmniej ekipa przekonała go, żeby pomógł. Mniejsza jednak o takie bzdety. Najważniejszym było odnalezienie córki.

W tym alternatywnym świecie elektroniczne komunikatory i narkotyki tworzyły społeczeństwo. To one napędzały kontakt. Na trzeźwo to niemal nikt tutaj nie rozmawiał, po pijaku gadka lekko lepiej kleiła się, ale głównie opierała się na wspominaniu przeszłych imprez, ale już w tak zwanej cyberprzestrzeni (czy tam raczej odpłatnym kontaktowaniu się na odległość), czy po narkotykach to rozmowy były tak elokwentne jak... no właśnie nic nie było tak elokwentne, a przynajmniej w ich umysłach. Ich życie było podwójne. Z jednej strony było do dupy, bo byli uzależnionymi frajerami mającymi jedynie znajomych przez internet, którzy i tak mieli ich w dupie, a z drugiej strony było świetne, gdy ćpali i gdy ktoś im odpisywał. Oczywistym było, że nawet w ogolonym kamuflażu Ryszard Kocięba wyróżniał się z tłumu, więc przynajmniej starał się jak najwięcej pić, żeby w którymś momencie wykorzystać to na jakiejś dramatyczne akcje rodem z Grackiej Osiemnastki, czy Wyborczego Wyścigu. Strategia Bimbromanty opierała się na słowach Mariana, który przekazał co nie co o tym towarzystwie, więc kilka spraw dało się przewidzieć. Tym czasem najbliższym współpracownikom Kocięby w zakresie potajemnego wmieszania się w tłum - Oskar i Złomokleta - radzili sobie o niebo lepiej. Niestety obawy w stosunku do Andrzeja Nowaka zaczęły się już ziszczać. Mężczyzna robił co mógł, aby otworzyć jak najwięcej drzwi i uzyskać jak najwięcej informacji, ale widać było, że uzależnienie brało nad nim górę. Dopóki miał narkotyki to wszystko działało, ale przecież ta impreza kiedyś miała się skończyć i wszyscy, którzy go znali, wiedzieli, że niczym Kopciuszek Złomokleta w pewnym momencie rozpłynie się w oceanie szaleństwa. Może nawet umrze. No na to Andrzej Nowak za bardzo nie pisał się, ale wszystko było zbyt szybkie do opanowania - Bimbromanta mógł jedynie zastanawiać się, czy było warto. Czy jest warto poświęcać jedno życie dla drugiego... a właściwe to już drugie, no bo Marian.

Tym czasem Oskar wmieszał się w towarzystwo nawet lepiej niż Złomokleta, bo był przyzwyczajony do różnych narkotyków, a jego umysł był tak zwichrowany, że był w stanie wszystko przyjąć. To właśnie Oskar w końcu dał sygnał, aby przejść dalej. We trójkę - Oskar, Złomokleta i Bimbromanta - przeszli obok ochroniarza i wkroczyli na korytarze prywatnego studia filmowego. Na nich to panowała cisza tak bardzo odmienna od nieustającej muzyki grającej na imprezie. Trzeba było działać szybko, a Złomokleta już tylko coś bełkotał, że da radę.
- Mordko, a ty tu czego szukasz? - zagadał nagle głos z ciemności, a mocarna łapa zacisnęła się na ramieniu Oskara. Złomokleta już niezbyt panujący na sobie wyciągnął zza pazuchy pustą butelkę (zabierał na skup) i rozbił ją na głowie osiłka - ochroniarza. Ten z kolei zataczając się uderzył pięścią na oślep w twarz Oskara uszkadzając mu kręgosłup. Oskar padł martwy na podłogę, a Złomokleta zadźgał osiłka nowopowstałym tulipanem. Bimbromanta tracąc kontrolę nad sytuacją zerwał się do biegu, gdy w korytarzu pojawiło się więcej Czarnych Sług (no bo to nie byli zwykli ochroniarze, a plemię ściągnięte z samego serca korporacyjnego piekła i podziemnego kręgu walek). Próbował pociągnąć za sobą Złomokletę, ale ten totalnie rozsypał się w morderczym szale i przyjął na klatę pierwszą falę przeciwników. Krzyk rozrywanego na kawałki Andrzeja Nowaka towarzyszył Bimbromancie. Ryszard Kocięba biegł ile maszyna dała i w końcu dobiegł do pomieszczenia, gdzie spotkał kilku zaginionych towarzyszy...

Teraz pozostawało jedynie pytanie, czy wolał skupiać mózgownicę na przyszłości, która nie nadejdzie (no bo Oskar przecież zginął wcześniej, więc to wszystko to już się zmieniło), czy wolałby obudzić się w teraźniejszości. Tak czy inaczej znajdował się w wirniku pamięci - coś jakby włożyć głowę i połowę korpusu do pralki i włączyć. Niezależnie, czy wybierał pozostanie w tym przyszłościowym wspomnieniu, czy chce wrócić do teraźniejszości to musiał przeżyć co najmniej jedno wydarzenie ze swojego życia. O dziwo tu też miał wybór. No bo był Panem Na Włościach z Berłem Władzy. I Bimbromantą.

ZŁOMOKLETOWE PUŁAPKOWO


Andrzej Nowak akurat kończył zaminowywać całe pomieszczenie, gdy zwrócił uwagę, że Bimbromanta odbywa astralną podróż i po prostu położył się na jednym barłogu i spał jakby w chuju miał wszystko. Nagle Złomokleta spostrzegł światełka w kieszeni Ryszarda Kocięby. Początkowo próbował go obudzić, aby odebrał sobie telefon, ale ostatecznie zdecydował się po prostu sprawdzić o co chodzi, no bo może coś ważnego.
- Zimno jak skurwysyn. - odezwał się głos Biednego Grześka, a po chwili dodał - Och, już pan odebrał. Melduję, że mam całkiem interesujące wiadomości, ale to nie na telefon. Proszę spotkać się ze mną na Świetlanej. - zanim Andrzej cokolwiek na to odpowiedział to Grzesiu już rozłączył się. Oszczędzał minuty, bo to w chuj drogie takie rozmowy na odległość i elektronikę.

Ledwo skończył się przekaz od Biednego Grzesia, gdy do pomieszczenia wkroczyła dwójka podejrzanie wyglądających dzieci i mówią coś, że Jadwiga Bass ma informacje dla Bimbromanty i ten jest wzywany na działki.

Zaraz po dzieciak do pomieszczenia wszedł William Praudmoore. Ania 22latka dobrze go poinstruowała, gdzie mógłby zastać Złomokletę i Bimbromantę i rzeczywiście ich tam zastał. Pomieszczenie stanowiące poddasze jednego z bloków mieszkalnych posiadało dwa puste barłogi, metalowe stelaże, stary, drewniany stół, no i wbity w niego nóż. Dodatkowo aktualnie posiadał również plątaninę kabli, rurek i różnych innych, dziwnych rzeczy przywodzących na myśl pułapki. Dobrze, że jeszcze robota nie była zakończona i drzwi nie były zaminowane. Cała ta praca ogólnie nie mieściła się w standardowych myślach o technice, bo nigdzie tutaj nie było widać prochu, który by eksplodował - prawdopodobnie chodziło o porażenie ofiary prądem, ale wtem - gniazdko musiało być naprawdę mocno ukryte, bo nigdzie nie było go widać. Tylko Złomokleta... i poprzedni właściciele wiedzieli gdzie jest. Tych ostatnich jednak tu nie było od lat, więc tylko Złomokleta... powracając jednak do tematu to oprócz tych wszystkich wyżej wymienionych to na drugim barłogu (niż tym gdzie spał Bimbromanta) siedział Biznesmen posługujący się imieniem Bogdan żłopiący ósme piwo ze swego plecaka niekończących się browarów.
 
Anonim jest offline  
Stary 17-06-2016, 21:47   #119
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Wybudzenie się jednak było bardziej potrzebne. To była zwyczajnie kwestia tego że już się dowiedział paru ważnych rzeczy - chociażby tego że będzie tam od zasrania czarnych. Nie jakiś tam smerfów, prewencji, zomo czy mafii, a prawdziwe rządowe zakapiory. Wyglądało na to że bez tajemnego, alkoholowego Wunderwaffe to będą mieli przesrane. No cóż...

Bimbromanta wystukał szybko numer do Grzesia (był Panem i miał wyjebane na rachunki) i zakomunikował mu że ten ma się stawić na mszy dla ubogich i tam pogadają.

Zaraz też zwrócił się do dzieciaków i kazał przekazać Teściowej że przyjdzie po mszy. Przyjrzał się im uważnie i zdał sobie sprawę, że jeden i drugi dzieciak nosi piętno cholernej teściowej. Ale najwyraźniej olała całkowicie trening wódzi-tsu, bimbromancji i Wino Power.

- Biznes. Daj no w nagrodę smykom po browarze, zasługują. - mrugnął do Bogdana.

No taka prawda, że w tym światku to dzieciaki były najlepszymi kurierami. A jeżeli łebki wypiją browce przed powrotem na działki to była duża szansa, że dalsze korupcyjne działania Starej Raszpli pójdą się bujać (prawdziwy Żul najpierw pił a potem odkrywał Mroczny Świat... pójście na odwrót kończyło się zrodzeniem takich abominacji jak Teściowa).

- Dobra... Kończ to Andrzej i zbieramy się stąd. Jeżeli masz jeszcze jakieś tajemne schowki to lepiej je opróżnij. Nie wypada się spóźnić do Kościoła.

Kiedy już gówniarzeria poszła zwrócił się do Przybysza z Przyszłości.

- Ach... Holi-wód. Widzę, żeś się doprowadził do porządku... i nie tylko. - zaśmiał się Bimbromanta trochę sprośnie na widok mimowolnego banana na twarzy Williama - Idziesz z nami. Jest wiele do zrobienia, a jeszcze przeklęta Teściowa chce mi jakieś info przekazać. Jest trochę do przejścia, więc jak masz jakieś pytania to wal śmiało. Może znajdziemy tez po drodze coś przydatnego.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 17-06-2016 o 21:52.
Stalowy jest offline  
Stary 18-06-2016, 07:59   #120
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Jadwiga podskoczyła ze strachu. Zaskoczył ją Łazęga, oj zaskoczył. Już szykowałą się do długiej i ostrej tyrady na temat nie podchodzenia tak z nienacka, lecz machnęła tylko ręką. Łazęga, to Łazęga, OPR niewiele pomoże więc Jadwiga zaproponowała pewien układ. Podała mu informacje na temat potencjalnych melin profesorka wzamian za informacje na temat tych dwóch, co to przed chwilą byli na działce obok. Trzeba było zdobyć informacje, a łazęga mógł takowe posiadać. Do jej planu było to potrzebne.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172