07-09-2016, 22:46 | #201 |
Reputacja: 1 | BIJNFORMACJĘ Ciosy Ajeja padały jedne za drugą. Mijały minuty, a całe przesłuchanie zakończyło się po jakiejś godzinie. Po więźniu niewiele wtedy już zostało i nawet nie był potrzebny kabel, żeby dalej go trzymać. Zmasakrowana twarz, obite nery, krew sącząca się z uszu, siniaki na całym ciele. Cokolwiek to było to już mało przypominało człowieka. Odpowiedzi było mniej niż oczekiwano, ale przynajmniej coś tam konkretnego pojawiło się. Zanim jednak do tego przejdziemy to dodać należy, że reszta wtenczas cichaczem balowała na parterze - a te fagasy z góry w ogóle nie wiedziały co się dzieje i ani razu nikt tam nie wychodził na korytarz. Skończyło się na tym, że Zadra to nawet chciał sobie smażyć kiełbaski (które nie miały w sobie żadnych niespodzianek), ale uznaliście, że to będzie za głośne. Ekipa włączyła zatem sobie telewizję bez głosu i oglądała meczyk (powtórkę, przecież to grudzień) racząc się wódeczką i kanapeczkami. Co do tego co tam poodkrywali na parterze to nie było jakiś nadzwyczajnych rzeczy - ot luksusowy, chamski dom urządzony w stylu po pedale. Oczywiście Bimbromanta to ostro chlał w czasie przesłuchania, a i Ajej co jakiś czas robił sobie przerwy z używanie pięści w tym czasie pijąc i kopiąc drania. Z tej całej libacji alkoholowej to ogólnie mało się zapamiętało co zboczeniec gadał, ale na szczęście Piździeliusz widząc co się dzieje przysiadł z jakimś znalezionym kajecikiem i notował. Czy dobrze notował to już inny problem, ale takie to rzeczy zanotował co mniej więcej zgadzało się ze stanem pamięci Bimbromanty i Ajeja (reszta nie bardzo słuchała, ale gdyby słuchała to z ich pamięcią też mniej więcej to się zgadzało):
|
07-09-2016, 23:12 | #202 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Udaną sesję Ajej skwitował krótko. - No. To cichutko. - Delikwenta zakneblował na sztywno nie przejmując się specjalnie możliwością oddychania i związanego kablem wrzucił do skrzyni kanapy stojącej w salonie. Jak sobie Pan Ryszard zażyczy to kanapę można podpalić, byle otworzyć okno bo się towarzystwo podusi. Nie od myślenia był tu jednak Andrzej Młot, po zadokowaniu przesłuchiwanego cierpliwie czekał na dyspozycje. Cieszył się, że będzie mógł wykonać kolejne polecenie niczym wierna psina. |
08-09-2016, 12:12 | #203 |
Reputacja: 1 | Holiłud nie bawił się dobrze i starał się za dużo nie pić. Świadomość, że na górze może być jakieś pedalskie zagrożenie, powodowało nieznośne swędzenie odbytu, a przez to uniemożliwiało dobrą zabawę. Dodatkowo naelektryzowała go wiadomość, że budynek w Kansas City był bazą tej organizacji. Teraz to już na bank musi wrócić w tamto miejsce i spowodować wybuch. A może by to zrobić w tym czasie? Może to Lamy odpowiadają za powstanie Molocha? Może uda mu się zrobić coś, co chyba nie do końca wyszło w Instytucie? ([Neuroshima] Instytut) Milion wersji i myśli przebijały się przez zakurzone, nigdy nie używane neutrony w Willowej głowie. Z boku zapewne wyglądał tak, jakby się zaciął ze szklanicą whisky w jednej łapie i nieprzeżutym do końca czipsem w otwartej gębie. Zaszklony wzrok pewnie też nie pomagał zaklasyfikować go do istot żywych, a co dopiero rozumnych. Trzeba coś zrobić. Tylko co może jeden człowiek w walce z potężną organizacją? Czy teoria Wieloświatowej Interpretacji Mechaniki Kwantowej może wygrać z Teorią Jednoświata uzbrojoną w Brzytwę Ockhama? Co na ten konflikt powie Paradoks Dziadka? Will zaczął czerwienieć, a delikatny syk zaczął wydobywać się z uszu... |
09-09-2016, 17:48 | #204 |
Reputacja: 1 | - Ajej... weź no go przytrzymaj. - wybełkotał Pan Ryszard. Bimbromanta, zanim z Ajejem wsadzili pederastę do tapczana wziął jedną z butelek pedalskiego alkoholu i wlał ją całą zboczeńcowi wprost do gardła. Po czym pozwolił, aby Młot dokończył dzieło krępowania. - Niech się udławi własnymi żygowinami. - powiedział z namaszczeniem i zasadził baletmistrzowi kopa. Tapczan opadł na skrzynię niczym wieko trumny, dla ochroniarza posiadłości. Reszta sług Pana Ryszarda w tym czasie ostro przybalowała. Sam Pan Rysio też nieźle wziął w palnik. Widząc, że Holiłud ma problemy z myśleniem dolał mu do szklanicy, coby chłopak miał się czym ochłodzić. Akurat mecz miał się już trochę ku końcowi więc kiedy jedna ze stron została ostry wpierdziel, Bimbromanta odchrząknął. - Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało. No moi wierni krzewiciele stadionowej kultury... Sprawdzamy najpierw piętro, a potem piwnicę. No już ruszać się. - słowa Bimbromanty były niełatwe do zrozumienia, ale jednak było to wykonalne. Zamysł był prosty. Jeżeli to była pedalska dziupla (ale to kutwa brzmi) to może kogoś tu przetrzymują kto potrzebuje pomocy. Na pewno powinien się znaleźć internet. Z jego pomocą Złomokleta mógłby wydobyć niezbędne informacje, przeprowadzić udany cyber-atak na lamerskich skurwieli... Ba! Mógłby nasłać na gnoi wszelkie niezależne siły w tym kraju! Właśnie... wyglądało na to że potrzebne będzie tęgie wsparcie. Siła obronna posiadłości Krakowskiego rosła znacząco z powodu przekupienia żulerskich włodarzy. Trzeba było coś na to zaradzić. Internet mógł pomóc skomunikować się z tajemniczym Pułkownikiem Musztardą, który może zdoła przysłać jakieś wsparcie. Przy użyciu transakcji mogliby też nachapać się forsy i mieć czym opłacić dla siebie odpowiedni sprzęt. Na pewno Golarz Filip będzie miał odpowiednie uzbrojenie na ich potrzeby, a i stary szaman Jojo odsprzeda niejeden magiczny cymes potrzebującym żulom. Ogólnie posiadłość była dla nich w tym momencie kopalnią złota, tylko to złoto trzeba było wydobyć i wynieść. |
11-09-2016, 14:51 | #205 |
Reputacja: 1 | Podczas gdy reszta zajęta była przesłuchaniem i odpoczynkiem Złomokleta zrobił sobie ziołowego skręta i popijając niskoprocentowe kolorowe alkohole bo nie chciał przecholować z niczym mocnym po koce tylko stopniowo dodawać procentów. Odłączył i rozkręcił lodówki i lepszą wieżę Hi Fi zyskując z tego sporo cennego złomu. Gdy padł rozkaz Pana Andrew wyciągnął Kozik sprawiedliwości następnie ruszył na pienterko gotów mordować wrogów |
11-09-2016, 21:19 | #206 |
Reputacja: 1 | Profesor nie oglądał powtórki meczu, nie było sensu skoro widział go w tv będąc w pace. Shit, posrane życie. Kiedy inni balowali on jedną flaszkę do kieszeni schował ukradkiem zaś drugą wziął otwarcie przy wszystkich i poszedł warować na schody. Zdjął z pleców swoje działo i wymierzył w górę schodów. Gdyby jakiś zwyrol pokazał swoją paskudną mordę... Cóż nikt więcej już jej nie ujrzy bo działo urwie mu łep przy samej dupie. Fakt, będzie przy tym chałas jak diabli no ale ostrzeżpne zostaną obie strony. Rozejrzał się jeszcze bacznie dookoła i ze wszystkiego, co mogłoby być przydatne zmajstrował pułapkę w stylu partyzancko wojskowym.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
15-09-2016, 20:52 | #207 |
Reputacja: 1 | GRZECZNIE ZDECHNIJ! I tak można by rzec wszyscy się świetnie bawili na parterze pederastycznego domu, gdy nagle Bimbromanta przypomniał, że są na robocie, a nie baletach. Swoją drogą nieźle baletmistrz został załatwiony - zatonięcie we własnych wymiocinach w trumnie stworzonej ze sprzętu domowego użytku. Po pozbyciu się jednej kurwy ekipa postanowiła oczyścić budynek ze wszystkiego co żyło i nie było Żulem. Wtem jednak Złomokleta wstał, lekko szary i ruszył jakby chciał wyrzygać się gdzieś. W ręku miał już jednak kozik i zanim ktokolwiek zorientował się to już przeprowadził szarżę drząc ryja. Zupełnie go pojebało. To pewnie przez te niskoprocentowe trunki. [media]http://www.youtube.com/watch?v=EE8kOv26BuQ[/media] Słysząc to jakiś pederasta ubrany w strój nindża otworzył drzwi do jednego z pokoi i już chciał się przypruć, czy robić problemy jak ten baletmistrz, ale Andrzej był szybszy! Kosa wbiła się w nindżę z siłą wodospadu, a potem jeszcze i jeszcze... aż w końcu przeciwnik padł jak rudy grubas. [media]http://www.youtube.com/watch?v=nHdu8rONhqY[/media] Wówczas reszta ekipy ogarnęła sytuację i zaczęła iść osłaniać tyły (a nawet przody i boki) Złomoklety. W osłanianiu królował Profesor, który był jako drugi na piętrze i mierzył do drzwi z zapalonym światłem marząc wprost, żeby ktoś choć wychylił swój paskudny łeb... ale nic takiego nie stało się. Andrzej Nowak wparował do pokoju nindży, a tam... padł na kolana. Z ręki Złomoklety wyleciał Kozik, a z jego oczu popłynęły łzy. Łzy niesamowitej radości, choć wciąż był przebrany za różowego króliczka. I klęczał. I to wyglądało bardzo źle. To jednak scena ta równocześnie była wzruszająca, bo już za życia Andrzej Nowak dotarł do Raju! W pomieszczeniu nindży znajdowało się informatyczne centrum Kalifatu Nazizmu i Pederastii! Sześć monitorów, trzy klawiatury, w chuj kabli, serwerów, laserów, bajerów, a do tego koks i dziwki! Co prawda jedyne dwie dziwki jakie znajdowały się w tym pomieszczeniu to raczej nie były tam z własnej woli (były skute i obite), a także ich pełnoletność budziła wątpliwości, ale... ale tyle sprzętu komputerowego to ostatnio Złomokleta widział w sklepie z elektroniką zanim trafił na sanki za próbę zakupu z opóźnioną płatnością. Andrzej Nowak rzucił się na fotel nawet nie zważając, że lekko był zanieczyszczony ludzkimi płynami ustrojowymi, i zanurkował w wirtualny świat tysiąca i jednej nocy. Co do reszty ekipy to ta zdołała przeszukać całą posiadłość, a z ciekawszych rzeczy to tylko odkryli dwie dość spore paczki żółtego proszku, kilka kartonów białoruskich papierosów, jeden czarny zamknięty neseser (który nie otworzył się nawet, gdy się go przyjebało młotkiem), a także trzy niebieskie beczki z zawartością czterech młodych, nagich dziewczyn i dwóch małych chłopców (z czego jeden pochodzenia wietnamskiego). Istotna informacja jest taka, że trzy z nich nie żyły, a czwarta była mocno nieprzytomna, sprana na kwaśne jabłko, a do tego sama sobie powyrywała paznokcie, gdy próbowała opuścić beczkę z trupem z jakim ją zamknięto. Obaj chłopcy nadzy i rozszarpani. Taka to była zawartość piwnicy. Ach. Była też czwarta beczka. Czerwona. Nikt nie odważył się jej otwierać. Zadra powiedział, żeby tej nie otwierać, ale nie chciał gadać czego tam się spodziewać - podkreślił, że sam za żadne skarby nie będzie chciał zobaczyć zawartości, a gdy ktoś ją przewróci to Zadra natychmiast sobie pójdzie. Co do drzwi, w których wyraźnie ktoś był to pozostały zamknięte. Nikt z nich nie wyszedł pomimo, że Żulernia rozlała się na cały dom. Drzwi były zamknięte na klucz, a Profesor nadal czekał na okazję do strzału. Nic się jednak nie zmieniło. Bimbromanta już miał wydać rozkaz, żeby rozjebać drzwi, gdy w końcu ktoś odezwał się z wewnątrz: - Wpierdol się do czerwonej beczki i wypierdalaj mi stąd. Ty jesteś Ryszard Kocięba i grzecznie zdechnij! - głos należał do jakiegoś starszego mężczyzny, który swoje w zyciu wypił. Może nie tak starego jak Zadra, ale jednak starszego niż Bimbromanta... |
18-09-2016, 16:53 | #208 |
Reputacja: 1 | Profesor miał już ewidentnie dość czekania na okazję do rozróby. Machnął ręką dając reszcie znać ze zabawa się skończyła i czas ten burdel rozkurwić aż po fundamenty. Znaczyło to też ze lepiej, zeby się odsunęli. Gdy to się stało Henryk nie czekasł dłużej tylko dał wreszcie upust dzikiej żądzy rozpieprzania. wycelował działo w drzwi i nacisnął spust. Nie czekał aż dym opadnie. Wparował do pomieszczenia szukając przeciwnika z zamiarem zrobienia mu z dupt przelotówki na Kielce
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
18-09-2016, 20:27 | #209 |
Reputacja: 1 | - Andrzej... weź odnajdź w internecie człowieka nazywającego się Pułkownik Musztarda. Dowiedz się kim jest i jeżeli wyda ci się zaufanym napisz mu o tym co się wyrabia w rezydencji Krakowskiego. Może przyśle wsparcie. Resztę... ufam twojej fantazyji. Oczyść im konta z kasy, naślij na nich mohery... cokolwiek ci się spodoba. Jak stąd wyjdziemy, chcę, aby ich siatka na całym globie miała tak przesrane jak stąd do Chin Ludowych Znalezienie centrum informatycznego było bardzo dobrym wydarzeniem. Narkotyki i fajki były też naprawdę dobrą rzeczą... na pewno dało się to przehandlować za niezły szmalec. Z kartonów, Bimbromanta, wydobył kilka paczek fajek i rzucił je tym którzy z ekipy palili. Ogólnie jego podwładni rozleźli się jak orda Dżingishana i szabrowała. Cieszyło go to. Chłopaki kiedy mieli zajęcie nie myśleli o głupotach, a i wyrabiali w sobie mechanizmy współpracy. - Będzie trzeba zadzwonić po Luigiego, aby zajechał autem. Z całym tym towarem nie ma co popierdalać na piechotę. Jeńców pederastycznej posiadłości Bimbromanta potraktował naenergetyzowanymi flaszkami alkoholu i okrył je kocami i innymi takimi (z pomocą kumpli tą, która utkwiła w beczce wydobył). To powinno przywrócić dziewczęta do zmysłów, kiedy już odzyskają przytomność. Potraktował też każdą Berłem Władzy... aby zamazać wspomnienia traumatycznych przeżyć. Może i Pan Rysio potrafił mordować ludzi z zimną krwią i mieć w dupie ludzkie nieszczęścia, ale naprawdę nikt nie zasługiwał na bycie ofiarą pedofilskiej mafii. Czerwonej Beczki kazał nie ruszać. Czerwony kolor z resztą źle się kojarzył, a i do starego partyzanta należało mieć zaufanie. W końcu jednak pojawiła się przeszkoda i ukryty za nią tajemniczy wróg. Profesor jakby czytał w myślach Pana Rysia przystąpił do szturmu. Za starym akademikiem podążył Pan Ryszard trzymając w ręcach Pałę Wpierdolu. Pan Ryszard nie zwykł spełniać próśb obcych ludzi. Szczególnie wypowiedzianych takim tonem! |
20-09-2016, 13:30 | #210 |
Reputacja: 1 | Will nie miał zielonego pojęcia, co może mu się przydać w miejscu, w którym się znalazł. To nie były pustkowia, gdzie liczy się broń, medykamenty i waha. Tym światem rządziły inne wartości, a on za bardzo nie wiedział jakie. Niemniej w głowie zaczął mu się przemarsz poważnych, brodatych panów w dziwnych czapkach i w jeszcze dziwniejszych kolorach. Jakieś pedalskie niebieskie, zielone czy o zgrozo! pomarańczowe! Niemniej zabrał się za szabrowanie. Coś tam mu w łapki mogło wpaść, a co mogłoby się lokalnym spodobać. |