Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-01-2016, 21:07   #1
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up [Żul Zaciemnienie] Odmęty Artystyczne

PROLOG


Marian jako zaufany człowiek Ryszarda został wysłany z misją infiltracyjną do pewnego zboczeńca. Zazwyczaj takie misje były neutralizacyjne, ale ten przypadek był szczególnie ciężki. Tymoteusz Krakowski był cenionym reżyserem, który w swej rezydencji wytworzył niewielkie, prywatne studio filmowe użytkowane w celu kręcenia reklam i teledysków. Mieszkał nieopodal miasta, ale już na spornym terytorium pomiędzy Ziemiami Pana Bolesława, a Hrabstwem Pana Aleksandra. To utrudniało misję, ale nie wykluczało jej powodzenia - trzeba było jedynie uważać w przypadku pozyskiwania funduszy, języka, czy zaopatrzenia wśród miejscowych, nigdy nie było wiadomo poddanymi którego Pana byli i jaka reakcja zostanie sprowokowana. Marian miał dodatkowy atut, że był ze wsi, więc na pozamiejskich ziemiach to znał się bardziej niż na miejskich.
Dostać się nie było trudno, choć musiały zajść pewne poświęcenia. Marian wykąpał się. Częste mycie skraca życie, ale ta misja była priorytetowa. Ryszard zagłębił go w szczegóły dotyczące przetrzymywania dzieci w rezydencji Krakowskiego, ćpania ich, a pewnie i gwałcenia. Nie był też wykluczony rytualny ubój. Z zaliczki na poczet misji Marian był u Golarza Filipa, żeby doprowadzić do porządku swoją czuprynę, a zarostu to w ogóle pozbyć się. Następnie zadzwonił gdzie trzeba i już chwilę później siedział w taksówce z pewnym gnojkiem, który wisiał mu przysługę. Dzięki tej osobie Marian bez problemu mógł wejść do rezydencji na odbywającą się tam imprezę (niemal codziennie odbywały się kameralne popijawy, ale rzadziej większe). Przed przekroczeniem progu pilnowanego przez uzbrojonego ochroniarza Marian spojrzał na zegarek. 22:44, piątek 18 grudnia 2015 roku. Ochroniarz nie sprawdził mu torby, w której schował swój zaufany beret, ubranie robocze i gumiaki. W środku panowała atmosfera totalnej rozpusty. W kącie holu był postawiony na wpół złożony stół do ping ponga, na którym była rozsypana znaczna ilość białego proszku i ktoś na pionowej części napisał białą kredą "weź pierdolnij sobie". Ludzi było dużo. Gdzieś ponad sto to spokojnie, jak nie dwieście. Marian szybko rozpoznał wiele medialnych osób. Byli tam aktorzy, muzycy, ale i politycy zarówno szczebla samorządowego jak i ogólnokrajowego. Byli też ludzie, których Marian nie rozpoznawał, ale sądząc po temacie rozmów też należeli do jakiejś śmietanki towarzyskiej ze styku biznesu, przestępczości, polityki i służb specjalnych. Gnojek, z którym Marian przyjechał na miejsce dość szybko zniknął w tłumie. Nie chciał być widziany z Marianem co nie było wcale dziwne, bo ten już po kilkudziesięciu pierwszych sekundach przebywania w tym miejscu miał ochotę rozpierdolić ten bezbożny przybytek. Marian spostrzegł następnie, że obsługę tworzą same nagie dziewczyny, które z pewnością nie miały jeszcze osiemnastu lat.
Marian infiltrował to miejsce dokładnie przez dwie godziny i szesnaście minut zbierając dowody na kolejne przestępstwa popełniane przez gości i właściciela (którego spotkał - zwykłe zaćpane bydle i do tego obleśna dziadyga, choć pewnie z metryki to taki stary znów nie był). Przechadzając się po kolejnych pomieszczeniach i natykając się na kolejne, co raz bardziej dziwaczne odmiany życia seksualnego ludzi i zwierząt powoli zatracał swoją poczytalność. Gubił się w tym wszystkich. Spodziewał się syfu, ale nie aż takiego. Do tego czuł spojrzenia tych wszystkich, którzy wyraźnie widzieli, że on nie uczestniczył w żadnym ćpaniu i ruchaniu, a natomiast jego zwyczaje spożywania alkoholu różniły się od miejscowej żulerni. Niestety nie brał tego pod uwagę, gdy zaczął pić z tymi potworami. Chciał tym wtopić się w tłum, ale jedynie pogorszył swoją sytuację. Do tego łaził wszędzie ze swoją torbą, o którą co raz więcej ludzi go pytało. Skończyło się na tym, że zamknął się w jednej z sypialni na drugim piętrze. Zadzwonił do Ryszarda, ale tam odezwała się pieprzona poczta głosowa. Nagrał na szybko wszystko czego zdołał się dowiedzieć - w tym lokalizacji sypialni dziewczyny, której zdjęcie pokazał mu wcześniej Ryszard jako priorytetowe dziecko do obrony (która, jak się okazało, była jedną z tych nagich służących) i po zakończeniu napisał SMS, żeby Ryszard odsłuchał tego. Wtem ktoś przekręcił za klamkę (Marian zamknął na klucz, który tkwił w drzwiach od środka) i Marian usłyszał głosy: "Widziałem, że tam wchodził." i "On nie może stąd wyjść żywy.", a po chwili ktoś uderzył siekierą w drzwi. Była to siekiera, bo część ostrza przebiła lipne drewno. Marian na szybko przebrał się w stosowne ubranie bojowe włącznie z gumiakami i beretem i był gotów odeprzeć atak. Po chwili drzwi padły.
Za nimi okazało się trzech drabów, z których jeden miał siekierę, drugi maczetę, a trzeci makrelę zawiniętą w gazetę. Marian natychmiast postanowił użyć swoich kapitańskich mistycznych mocy i do tego z siekierą powiedział donośnym głosem:
- Słuchaj gnoju: wypierdalaj stąd. - a po chwili skierował uwagę na dwóch pozostałych - Teraz, kurwa, wy: wypierdalać mi, kurwa, stąd! - moc zadziałała, kiepskie to były leszcze i pewnie, gdyby to byli wszyscy to Marian nie znalazłby się w tarapatach, ale jak tamci wypierdolili to pojawiło się sześciu następnych. Marian wiedział kiedy samemu wypierdalać i właśnie wtedy był taki moment. Wyskoczył przez zamknięte okno na balkon, a z niego przeskoczył na kolejny, aby wspiąć się po jakimś kablu, czy czymśtam na dach jak jakiś skurwysyn kaskader. Zimno i ślisko w chuj, ale dzięki swoim umiejętnościom i gumiakom jakoś wyszła ta sztuczka. Marian wiedział, że miał przejebane po całej linii i zadzwonił do Ryszarda mu to powiedzieć, ale znów odezwała się poczta głosowa. Znów nagrał się. Będąc już na dachu słyszał jak tamci byli tuż za nim. Pierwszy, którego morda pokazała się to dostał kopa na ryj i spadł w przepaść. Następni byli mądrzejsi, bo jeden poczekał na balkonie, a pozostali postanowili dostać się na dach poprzez poddasze. Było zimno i mokro, a Marian był otoczony. Nie poddawał się, ale sytuacja była tak zła, że postanowił użyć numeru alarmowego - takiego, który otrzymał jakoś rok wcześniej, ale z którego nigdy nie korzystał. Po chwili nastąpiło połączenie. Głos Mrocznego Pana odezwał się po drugiej stronie:
- Tak? - a Marian szybko przedstawił się, podał adres, pod którym znajdował się, przyznał się do skopania z dachu jakiegoś osiłka, powiedział o narkotykach i nieletnich prostytutkach i przedstawił swoją sytuację. W trakcie przedstawiania sytuacji został pozbawiony telefonu komórkowego, który "sfrunął" na trawnik przy rezydencji nieopodal połamanego typa, którego Marian wcześniej zrzucił. Samego Mariana wzięli żywcem pomimo wcześniejszej zapowiedzi, że nie wyjdzie stamtąd żywy (zanim nie dostał takiego wpierdolu, że stracił przytomność to jeszcze powyzywał ich od "skurwysynów", "jebanych ciot" i "zwykłych kurew"). Mroczny Pan jeszcze jakiś czas nasłuchiwał przez komórkę co się dzieje - słyszał między innymi kilka minut później jak pomoc przyszła do tego leżącego na trawie. W końcu jeden z drabów zauważył włączoną komórkę i rozwalił ją rzucając o ścianę budynku. Mroczny Pan znał ten adres, wiedział kim jest Tymoteusz Krakowski i już dawno chciał mu się dobrać do dupy. Musiał być jednak bardzo ostrożny, bo jak ktoś miał takie plecy to trzeba było działać jak przyczajony tygrys i ukryty smok.
- Ale będzie, kurwa, porządek. - powiedział Mroczny Pan do siebie wyglądając przez okno swojego mieszkania na nocną panoramę miasta.
Tymczasem nieprzytomnego Mariana wrzucono na pakę samochodu jednego z gości Krakowskiego. Tenże gość w momencie, gdy go o tym powiadomiono (a trzeźwy był jak skurwysyn) natychmiast przyjrzał się Marianowi i podziękował za dar po czym pożegnał się z Krakowskim i odjechał do zupełnie innej historii, a w tym miejscu dość powiedzieć, że ani Pan Ryszard, ani Mroczny Pan, ani nawet Tymoteusz Krakowski już nigdy więcej w życiu nie widzieli Mariana.


SYTUACJA AKTUALNA
OGÓLNA


Ryszard zorientował się, że jego telefon rozładował się dopiero około południa dnia 19 grudnia 2015 roku. Po odsluchaniu wiadomości z poczty głosej wiedział, że już jest musztarda po obiedzie. Spróbował jednak skontaktować się z Marianem - o dziwo jego komórka wciąż była aktywowana, ale nikt jej nie odbierał. To dodawało pewnej otuchy, bo przecież gdyby Marianowi się coś stało to wyjętoby kartę z jego komóki, żeby zatrzeć ślady. Tak czy inaczej należało zrobić zebranie dzielnicy i rozeznać się w sytuacji: czy ktoś widział, czy ktoś wie cokolwiek o powrocie Mariana.

Niezależnie od powyższego Ryszard musiał odbić swoją córkę z rąk Krakowskiego - wymagała od tego jego była żona, ale i okoliczność zbliżających się Świąt. Co roku coś działo się w Święta i teraz nie będzie inaczej. Kolejna impreza Krakowskiego, która dopiero dawała możliwości wtargnięcia do jego domostwa odbędzie się w Wigilię Bożego Narodzenia. Kilka godzin ponad pięć dni na przygotowania...

SYTUACJA AKTUALNA
SZCZEGÓLNA
19 grudnia 2015 r.
Około 12:00


Złe wiadomości dotarły do niego w dość dramatycznych okolicznościach. Ryszard Kocięba siedział właśnie w klopie z gatami opuszczonymi do kostek. Odsłuchując swoją pocztę głosową dosłownie przerwał w pół zdania i gdyby nie to, że siedział to by usiadł. - No i, kurwa, po Marianie. - powiedzial głos jakby z bardzo daleka, a już po chwili Bimbromanta sam nie wiedział, czy to nie był aby jego głos, czy to był kogoś innego. Ważne jednak było to, że złe wiadomości chodzą parami. Srajtaśma się kończy. Niezauważył jak wchodził. W tym momencie to nie ma nikogo na korytarzu, więc nikt nie pomoże... chyba, żeby telefonicznie kogoś ściągnąć, ale to sytuacja w stylu dupy-sraki i lepiej nie dawać uciechy podsłuchującym ubekom. W sumie to w jednym z mieszkań powinien być Obszczyfurtek, ale on to nadaje się do wielu rzeczy, ale nie do załatwiania srajtaśmy... osoba ta nie ma telefonu komórkowego, ale z jakiegoś powodu u niego wciąż działa stacjonarny. Ryszard ma do niego numer.

Mirosław Karaban właśnie ocknął się w swojej trzypokojowej willi z kartonu. Poczuł trochę chłodu w okolicach krocza, ale po prostu obszczał się. Nie pamiętał co się działo wcześniej... to znaczy miał takie migawki z ostatniego tygodnia. Rozejrzał się. Był w niewielkim, mieszkaniu komunalnym, był tam nawet materac, ale on z przyzwyczajenia spał w kartonach. Na gumoleum pamiętającym czasy Bieruta (jak wszystko w tym mieszkaniu) walały się pety, puste puszki po piwie, butelki po winie, a nawet czyjaś strzykawka. Musiała być ostra impreza. Obszczyfurtek z trudem wstał i przeszedł do łazienki podmienić gaty i spodnie (ta druga para też śmierdziała, ale przynajmniej była sucha) - przypominało mu się, że je ukrył wieszając je na sznurku przy samym suficie. W momencie jednak, gdy dotarł do łazienki to zorientował się, że to nie jest łazienka, a po prostu niewielka, ciemna kuchnia, w której ktoś kiedyś zamontował (pewno nielegalnie) wanne. W wannie zresztą spała jakaś kobieta naga od pasa w górę, brzydka z wyraźnie wystającą szczęką i tępym wyrazem ryja reprezentowanym nawet przez sen. Zwą ją Tyku. To nie jest skrót od "ty kurwo", a od "Trzecia Kucharka". Poważnie. Mirek nie miał pojęcia skąd się tam wzięła i od kiedy tam była i czemu nie była całkiem ubrana. Przy ściąganiu swojego suchego ubrania Mirek dzięki swojemu sokolemu wzrokowi dostrzegł, że Tyku ma sporo sińców - jakby ktoś ją parę razy z pięści uderzył albo i nawet lekko skopał. Obok wanny była kuchenka gazowa, aktualnie wyłączona. Na niej stały dwa duże garnki. Śmierdziało acetonem. Po odebraniu odzieży powrócił do pokoju, w którym było okno. Odsłonił zasłony. Dostrzegł, że kot (który mógł być psem, gdyby pod odpowiednim kątem i kontem na to spojrzeć) śpi na materacu. Dodatkowo zobaczył wielką meblościankę. Dziwne, że wcześniej jej nie widział. Szafa ubraniowa była zamknięta na klucz. Klucz był w kieszeni aktualnie noszonej przez Mirka. Po otwarciu wysypało się z niej kilka obrazów bez ramek. Po tematyce wyglądało na to, że to Karaban je namalował. Nawet były podpisane jego nazwiskiem. Aktualnie jednak dokładnie nie pamiętał jak to było i niby skąd miałby mieć kasę na płótna, a także nie wiedział czy rzeczywiście potrafi malować. Obrazy wyglądały jakby wyrwane z chorego snu sztuki współczesnej. Czyli niby jakiś frajer by kupił... w jednej z szuflad był zestaw malarski, a także kartka A4 z namalowanym numerem telefonu i napisem "ZADZW". W pomieszczeniu był jedynie jeden działający, elektryczny przedmiot: telefon stacjonarny. Obszczyfurtek szybko zorientował się, że tak jak brakuje dwóch ostatnich liter tak i brakuje dwóch ostatnich cyfr numeru. Pewnie były na innej kartce... której ani widu ani słychu.

Obszczyfurtek znajduje się na pierwszym piętrze budynku komunalnego, w którym piętro wyżej przebywa Bimbromanta. Jakby Obszczyfurtka puściło Delirium Tremens to by się zorientował, że od paru miesięcy zna Bimbromantę i wie, że to jest Pan tej Domeny. Z drugiej strony Bimbromanta wie, że znajomi Obszczyfurtka ulokowali w melinie na pierwszym piętrze (jeden z pustostanów zwolnionych przez podejrzanych, złych lokatorów).

Andrzej Nowak tym czasem próbował odnaleźć się w Wirtualnej Rzeczywistości, w której znów zaplątał się. Stworzył właśnie algorytm pozwalający śledzić wszystkich z dzielnicy posiadających serwisy społecznościowe, ale w tym wszystkim sam się w nim znalazł. Wędrował wśród niezliczonej ilości znaków, cyfr i sosen. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę, że jest na swoim poddaszu, ale nie wiedział za bardzo gdzie jest poddasze. Odkąd w nim zamelinował się i popodłączał swoje maszynerię to miejsce to czasami odrywało się od rzeczywistości i pływało po morzu szaleństwa. Jedyni goście jacy tam przebywali to byli albo pijani albo naćpani albo... albo lepiej nie mówić kto jeszcze tam przychodził. W każdym razie wtedy Złomokleta bał się jak nigdy wcześniej. Wszystko się trzęsło! Kolejny atak padaczki. Nie wiedział nawet, czy na strychu był sam, czy nie. Ktoś tam nocował oprócz niego... nie bardzo pamiętał jak się nazywa, ale to ten koleś, który kiedyś pomagał odciągać uwagę policji od starego pustostanu... a może to był Bebe? Przez te wszystkie szafy z elektroniką łatwo było się ukryć szczurom. I innym.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 12-01-2016 o 17:58.
Anonim jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172