Wojownik (oczywiście zabierając swoją Włócznie) idzie do Darrena i mu mówi: - Zwęgliło się. - podrapał się po głowie i dodał - Cholera, a miałem nadzieję na ekstra przypieczoną wieprzowinę. Wiesz gdzie reszta? W kupie raźniej. |
-Co to miało być i czemu moja maska to wessała?- W tym momencie dziewczyna zobaczyła że nie jest w pokoju sama. Obok niej stała Marie i Mężczyzna który przedstawił się jako Jack. LeiLa wstała i z niechęcią ale nie obrzydzeniem spojrzała na krew obok niej. -Nic nie chcę mówić, ale tam było psowate coś które chciało mnie zjeść i przeniknęło przez drzwi jak duch po czym zostało wessane przez tą oto maskę - Powiedziała Lirael podnosząc maskę do góry.-Dziewczyna zerknęła na twarze pozostałych dwóch osób w pokoju a potem jeszcze raz obejrzała dokładnie pióro chcąc znaleźć źródło blasku |
Saul'owi nie podobało się to, że Marie została od niego oddzielona. Po tym, co zaszło na cmentarzu, poczuł, że jest za nią odrobinę odpowiedzialny. Nie chciał jeszcze popadać w paranoję. Cokolwiek przytrafiło się Lirael, czymkolwiek ta plugawa maska była, póki co trzymała to pod większą bądź mniejszą kontrolą. Problem się zacznie dopiero wtedy, kiedy ta młoda dziewczyna popadnie w totalny obłęd. W takim przypadku będzie trzeba coś z tym zrobić. Feldmann zastanawiał się, co on tu jeszcze robi. Po tym, co widział, powinien już dawno opuścić tę posiadłość. Może to wszystko było idealnie zainscenizowane, a może faktycznie działy się tu rzeczy paranormalne. Obie opcje mu jednak nie odpowiadały. Zaczynał żałować, że tu przyjechał. Póki co – wbrew wcześniejszym planom – skierował się do wschodnich drzwi. Przydałaby mu się odrobina prywatności. Może w końcu znajdzie jakiś normalny, wygodny pokój, w którym będzie mógł się na chwilę odprężyć i pomyśleć w spokoju. Tak, chwila normalności byłaby idealna. Życzenia okazały się daremne. Ta nieszczęsna posiadłość raz jeszcze musiała go wystawić na próbę. Salon wyglądał w miarę normalnie i być może nadałby się na świątynię dumania... gdyby nie jeden drobny szczegół. - Dobry Boże... Saul stał przez chwilę jak wryty, mrugając oczyma z niedowierzaniem. Nie był pewien, czy skrępowana sznurem dziewczyna była tylko kolejnym przewidzeniem, czy naprawdę ktoś ją tu przywiązał nie bez przyczyny. Ludzkie odruchy szybko wzięły górę, toteż bez zastanowienia ruszył w stronę stołu. Cała ta scena mogła być przecież jakiegoś rodzaju pułapką, jednak rozwinięte człowieczeństwo nie myślało w takich kategoriach. - Ciii... spokojnie. Jesteś już bezpieczna. Nazywam się Saul i zaraz cię uwolnię - tak mówiąc, pochylił się nad dziewczyną i przyjrzał się uważnie węzom. Kto mógł zrobić coś takiego i jaki miał w tym cel? Może wkrótce się tego dowie. Saul tak jak to zapowiedział, spróbuje rozwiązać dziewczynę. Najpierw zdejmie jej opaskę z oczu, tak by mogła go widzieć. Potem wyciągnie knebel. Cały czas będzie do niej przemawiał. Poprosi ją, by się uspokoiła. Następnie weźmie się za krępujący ją sznur. Spróbuje go w pierwszej kolejności rozwiązać. Jeśli supeł okaże się zbyt mocny, Feldmann użyje zastawy stołowej (sztućców – o ile są tam takie) by przeciąć sznur. |
Darren wytrzeszczył oczy patrząc na kolesia, który biegł w ich kierunku. Wojownik zaatakował kolesia a Downing przyłożył mu patelnią po czym odezwał się: -Co to do cholery było - powiedział Darren po chwili dodał -N...Nie...Nie wiem m...mm..może poszukam ich. Po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych uspokoić nerwy. |
Po przejściu przez drzwi znalazł się w windzie. Zjawisko o tyle dziwne bo dom nie był wielopiętrowy więc po cholerę w nim winda? Może właściciel jest niepełnosprawny? Trzask! - drzwi zamknęły się za nim, winda się zatrzęsła i nagle po ponownym otwarciu drzwi znalazł się w innym pomieszczeniu. Na środku stała Marie tuż obok wielkiej kałuży krwi. Dobrze, znajoma twarz - pomyślał Łup - kolejny huk i tym razem zobaczył leżącą na podłodze Lirael . Co tu się kurwa dzieje? - po raz kolejny zadał sobie to pytanie Jack po tym co powiedziała Lirael. Albo ktoś robi świetnie wyreżyserowane show, albo w tym domu dzieje się coś bardzo złego, nie tylko dziwnego ale złego. I to mi się cholernie nie podoba. Szkoda naszego zdrowia i nerwów na ta zabawę. Poszukajmy wyjścia stąd. Gdy wrócimy tą winda będziemy w pokoju skąd znam drogę do drzwi. Chodźcie - Powiedział Jack do kobiet licząc na to, że dziewczyny pójdą za nim. Jeśli wyląduje w pokoju który już zna spróbuje udać się w kierunku drzwi wejściowych. Jeśli nie, zbada pomieszczenie. Po zaistniałych sytuacjach zachowuje wzmożoną czujność. |
- Ja to sobie tak myślę, że takich poczwar jak ten świniogłowy skurwiel to tutaj więcej jest. I tak sobie myślę, że powinniśmy zagrać w takiego swojskiego pokemona to znaczy zamiast łapać ich wszystkich to po prostu zapierdolimy ich wszystkich. Dobry plan, nie? - Wojownik również stał przy drzwiach wejściowych i był gotów na kolejne ataki mutantów, potworów i różnego tałatajstwa. Dalej kontynuuje wypowiedź do jego najnowszego czapeczkowego i zabłoconego kolegi Darrena - Tak w ogóle to da się jeszcze otworzyć drzwi, czy potwory były na tyle głupie, że zamknęły je na głucho i tym samym odcięły sobie drogę ucieczki przed ostrym wpierdolem jaki niewątpliwie je czeka? |
Nie mam zamiaru więcej chodzić sama, to może się naprawde źle skończyć, pomyślała LeiLa. Dziewczyna odwróciła się w stronę Jacka dając mu do zrozumienia że idzie z nim. -W pokoju obok jest jeszcze Saul- to mówiąc LeiLa wskazała głową drzwi w które wszedł chłopak. -Myślę że ten dom jest na tyle dziwny że nikt nie powinien chodzić sam |
Pomysł Leili wydał się Jackowi rozsądny Dobrze, chodźmy wpierw po Saula powiedział do dziewczyn. Potem jednak winda i wynosimy się stąd |
Gdy weszli do nowego pomieszczenia, od razu poczuli się lepiej. Zresztą nie było w tym nic dziwnego - taki kontrast: z pokoju w którym były czyjeś zwłoki, do ładnie urządzonej sypialni i pościelonego łóżka. Kto je pościelił? Kiedy i dla kogo? - Huraaa - rzuciła radośnie Margaret i jednym susem wskoczyła na łóżko, na którym od razu zaczęła skakać jak na trampolinie. Amelia zaśmiała się rozbawiona, gdy w zachowaniu dziewczynki dostrzegła samą siebie sprzed paru lat... tudzież sprzed paru tygodni, jeśli liczyć tamtą imprezę nad jeziorem. - Możemy tu spać? Możemy? - dopytywała się dziewczynka. - Miejsce się nadaje - mruknął Bruno. - ale są jeszcze skarby do znalezienia - zauważył. - Właśnie, ja sprawdzę szafę, - rzuciła Amelia- a ja komodę - dokończył jej myśl Bruno. Po czym oboje ruszyli w kierunku wybranych przez siebie mebli. - Ale potem możemy? - dopytywała się Margaret. - Tak tak. Duże łóżko to dużo możliwości - rzuciła figlarnie Amelia. - Fajne to miejsce - dodała, gdyż naprawdę dobrze się tam czuła. - I można się tu zabarykadować, jak coś - zauważył Bruno. Amelia zrozumiała, że Bruno też musiał się już zorientować, że w tym domu dzieje się coś dziwnego i coś złego... Ale nadal wiele było do odkrycia. |
Po chwili do Darrena dołączył Wojownik i zaczął mówić o wszystkiego dziwnego co się ruszało oczywiście prócz reszty osób znajdujących się w domu. -Plan jest dobry - przytaknął Wojownikowi mężczyzna w czapce, którą wyciskał z wody po deszczu. Po czym uchylił drzwi wejściowe i sprawdził czy nikt nie nadchodzi. -Na razie pusto. Szkoda prosiaka, a wydawał się smaczny - powiedział z lekkim śmiechem Downing dzierżąc w ręku patelnię. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:39. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0