[Old WOD] Jaki tu spokój... - Michał Mieczkowski
Post by Hakon & Leon * nawiązanie do/wynik działań i opisów Arvelusa w szczątkowych pracach nad postem, który się nie ukazał. Wątek jest kontynuacją przygody Jerycha Czarneckiego |
|
|
|
Rondo Makowskiej z Szaserów. Praga Południe. Wieczór. Michał czekał Już jakiś czas. Zimno już dawał się we znaki, a z upływu krwi sił witalnych, oraz z braku adrenaliny powoli już kończyny drętwiały mu z zimna. Czekając aż Cyrus nadjedzie zaobserwował, że Makowską czasami ktoś przechodził. Głównie z psem na spacerze. Raz nawet jakaś kobieta z owczarkiem niemieckim zatrzymała się niedaleko kałacha bo pies zaczął węszyć. Kobieta chyba nie miała jednak zamiaru dawać psu szukać, obawiając się najpewniej może starego żarcia lub innych rzeczy, które pies mógł zjeść i się od tego rozchorować. Odeszła po pewnym czasie. Także jego zapach nie był chyba wyczuwalny przez psy, widocznie wiatr wiał na niego. Michał miał nadzieję, że policja nie ściągnęła psów, gdyż w takim wypadku nie zostało by mu wiele czasu. Pomodlił się w duchu by Cyrus zjawił się czym prędzej. Jego modlitwa została wysłuchana bo po 26 minutach zobaczył swoją astrę zajeżdżającą na rondo i parkującą w cieniu, z dala od świateł latarni. Michał sprawdził czy nikt się nie kręci w okolicy i podszedł do wozu. Otworzył bagażnik i wyjął koc termiczny, który służył do przykrywania poszkodowanych podczas wypadków, a zarazem by nie ciągnęło w przypadku przysiądnięcia na trawie w chłodniejsze dni. Poszedł z kocem po kałacha, owinął go i zabrał do bagażnika, rozglądając się przy tym by nikt nie przeszkodził w konspiracji. Wyjął z bagażnika apteczkę, zamknął klapę, usiadł na siedzeniu pasażera i spojrzał na Cyrusia. Amerykanin był blady i słaby. - Słabo wyglądasz. Przesiądźmy się i się opatrz. Ja poprowadzę. - Mieczkowski zwrócił się do jankesa, który kiepsko wyglądał. W końcu z krwawiącą ręką szedł kawałek drogi i trochę krwi stracił, a nie opatrzył się wcześniej. Polak czekając na niego zadbał o to by się nie wykrwawić, a jego postrzały były draśnięciami. Zapewne miał więcej siły niż przyjaciel. - Ok. To przesiadka. - Zamienili się miejscami. Michał już za kierownicą obwiązał wcześniej wytartą z grubsza twarz bandażem. Kierowca odpalił opla i ruszył w drogę na Powiśle. Kierował się Biskupią do Grochowskiej i wyjechał przy pętli tramwajowej. Opuścił zasłonkę przeciw słońcu by w kamerach nie było zbyt dobrze widać opatrunków. Cyrys obwiązał rękę wcześniej ją oczyszczając. Milczał całą drogę. Michał także milczał, ale cały czas układał sobie co robić dalej. Fred miał na wsparcie mafiozów. Nie ułatwiało to sprawy. Jedyne było w tym dobre to, że potwierdziło iż mają dobry trop. Rosyjska mafia ma siostrę Cyrysa, a za Fredem stali jej członkowie. Mieszkanie Michała, Powiśle, ul. Dobra, wieczór. W końcu wjechali na podwórko na Dobrej, Michał zaparkował w głębi. Wyszli z auta zamykając je i udali się do mieszkania, starając się nie trafić na sąsiadów. Na wszelki wypadek poszli schodami by uniknąć spotkania w windzie. Dopiero w mieszkaniu odetchnęli z ulgą. Gospodarz udał się po alkohol do barku w salonie i z Cyrysem w łazience kończyli opatrywanie ran. Korzystali także z domowej apteczki to jest: ze świeżych bandaży, plastrów i innych potrzebnych medykamentów. Wzięli także nici by zszyć co większe rany, choć nie mieli należytych środków przeciwbólowych na takie medyczne akrobacje. Po zakończeniu Michał poszedł przygotować coś do zjedzenia i zmieniając się w łazience wzięli kąpiele. Czyści i po uzupełnieniu kalorii wspólnie rozważali co robić. Po rozmowie Polak zaczął przeglądać telefon wzięty z pickupa. Spisał kontakty i interesujące rzecz z niego. Następnie wyłączył telefon i wyjął kartę i zniszczył ją. Aparat zawinął w folię aluminiową i schował. Następnie zastrzegł numer swojego telefonu/upewnił się czy jest zastrzeżony. Wybrał Freda i nacisnął zieloną słuchawkę. - Halo? - chłopak odebrał po kilku sygnałach, głos miał zmęczony. - Witam kłamco - spokojnie powiedział Michał. - Nie żyjesz skurwysynu! - Fred krzyknął do słuchawki. - Jesteś trupem, odsikam ci się do szyi! - Widzę, że babcie masz gdzieś. Więc pożegnać się będziesz musiał. A i obiecałem, że wszyscy, którzy się z Tobą pojawią pójdą na tamten świat. Kwestia czasu, chociaż mogę dać ci ostatnią szansę. Chcesz? - Spokojnie uświadamiał bandziora. - Po babci mieszkanie ja dziedziczę zjebie. A teraz powiem ci co będzie. - Fred uspokoił się lekko. Michał usłyszał zapalaną zapalniczkę. - To, że wpadłeś tam gdzie pomieszkuję znaczy, że skądś wziąłeś mój adres meldunkowy. Jakbyś wiedział o mnie więcej to wpadłbyś do mojej dziewczyny. A więc chuja na mnie masz skurwysynu i teraz to ja ciebie poszukam. Mam twoją gębę, a moi kumple mają dostęp do takich akt i takich techno, że po ciebie to ja przyjdę na końcu. Po ostatnim pogrzebie na jakim będziesz płakał. Masz 24 godziny by z tym drugim sukinsynem przyjechać do mnie i podejść na kolanach. Potem moi znajomi zaczną działać. Czy to dla ciebie jasne? - Wiesz. Cały czas obiecujesz i wyzywasz. Jesteś leszczem dla mnie, ale niestety muszę z Tobą pogadać. Już dawno bym Ciebie się pozbył za kłamstwa. Ale nie mogę. Więc słuchaj. Ja się twoich kolegów nie boję. Dziewczynę mam gdzieś, to nie rodzina jak nie tą to inną będziesz miał więc sam sobie odpowiedz po co za nią mam się brać? Twoi rosyjscy przyjaciele też mnie nie interesują ale, że nie lubię ruskich więc zacznij odliczać ich ubywanie. - Będziesz się bał. Oj będziesz… - rozłączył się. - Rozłączył się. - Odpowiedział na nieme pytanie Cyrysa. Michał rozmyślał przez chwilę. Wstał i zaczął krążyć po mieszkaniu. Po chwili natrafił na komputer Freda i wpadł na pomysł. Usiadł za swoim kompem i zaczął zagadywać na FB znajomych czy zna ktoś dyskretnego informatyka. Zaczął od kumpla z ławki z liceum. Akurat był dostępny. Następnie coraz dalej do mniej znanych osób. Cytat:
Cytat:
W końcu wypatrzył: Grzegorz Marcych. W Iraku robił w szpitalu polowym więc o takich ranach jak ich znać się musiał, ale czy się zgodzi pomóc i nie poinformuje władz? Cóż, kto nie ryzykuje nie żyje. Cytat:
- Miejmy nadzieję. Na zabawę nie mam ochoty najmniejszej - odparł w końcu. - Jeśli chcesz by ktoś zobaczył Twoją rękę, lepiej byś wykrztusił z siebie trochę krzepy - powiedział Mieczkowski. - Dobra. Idź ubierz coś czystego i bardziej na wyjście a ja szukam informatyka. - dodał. - Po co Tobie informatyk? - Zdziwił się Cyrys. - Do komputera Freda. To jeden z nielicznych tropów. - Odparł mu Michał już wpatrzony w ekran swego kompa. Szukał po znajomych kogoś z informatycznym wykształceniem lub pracą. Rozmawiał z wybranymi w podobny sposób co z poprzednikami. Po jakiejś godzinie zagadał do kolegi z klasy liceum, który zawsze uchodził za cwaniaka i znającego ludzi z towarem. Cytat:
- Chyba jest szansa na informatyka ale muszę potem wyświadczyć przysługę - powiedział po chwili do Cyrysa, który już wrócił w świeżym ubraniu i z nowym opatrunkiem. - Spoko. Za godzinę ma być Gshzgosh więc też się ogarnij.- Odparł mu jankes. Jego wymowa imienia Grześka lekko rozbawiła Michała. Wstał i poszedł do drugiego pokoju gdzie przygotował czyste ubranie (to bardziej wyjściowe) i poszedł do łazienki zabierając jeszcze raz apteczkę. Tam zmienił opatrunki na świeższe i sprawdził czy aby nie krwawi zbyt mocno. W międzyczasie wziął kąpiel jeszcze raz w letniej wodzie by złagodzić ból i obrzęk. Ubrał się, ogolił i zaczął przygotowywać trunki, szklanki itp. na spotkanie. Po kwadransie ozwał się domofon. Michał nerwowo złapał za WIST-a wiszącego w kaburze na haczyku na kurtki. Szybko otrzeźwiał i zakrył jakąś kurtką szelki z kaburą. Podszedł do domofonu i odebrał. - Tak? - Michał? To ja Grzesiek. - A cześć. Właź na trzecie piętro i w lewo za windę. Nacisnął przycisk otwierający drzwi do klatki. - To Grzesiek - rzucił do Amerykanina. Ten wyrwał się z zamyślenia prostując się w fotelu. - Oprzytomnij Cyrys. Trochę wigoru pokaż i wyluzuj na trochę. Po kilku minutach usłyszeli dzwonek do drzwi. Michał wyjrzał przez judasza i rozpoznał medyka. Otworzył drzwi wpuszczając gościa. - Właź Grzesiek - powiedział zapraszając przybyłego. Grzesiek wszedł i widać po nim było, że humor ma przedni, lecz... - Rozgość się. Cyrys jest w salonie.- Dodał i po zamknięciu drzwi podał Grześkowi rękę. … tenże przedni humor Grześka prysł jak bańka mydlana gdy zobaczył prowizoryczny opatrunek pod bandażem jaki Michał zrobił sobie na skroni. - Towarzyskie spotkanie, co? - wycedził. - Prawdę mówiąc i tak niebawem chciałem się odezwać ale trochę się przyspieszyło. - Mieczkowski spochmurniał i przybrał minę lekko winnego. Pod spojrzeniem gościa jakiego znał z Iraku, do jakiego nie odzywał się długi czas i wyrwał na “spotkanko przy piwie” aby ogarnął ich rany… mina Michała z lekko winnej zmieniła się w minę lewicującego Kanadyjczyka przy poruszanym temacie eksterminacji Indian. Uciekał wzrokiem. - Daj mi jeden powód, abym stąd nie wyszedł Michał. Jeden. - odezwał się w końcu Grzegorz. - No naprawdę mamy piwo. A tak na serio nie mamy do kogo się zwrócić o porządnych umiejętnościach. Za pomoc będę na długo Twoim dłużnikiem - mówił skruszony Mieczkowski. - Co się stało? - Nie będę ściemniał Grzesiek, ale wejdź i usiądź. - Wskazał pokój i miejsce dla niego. - Nalać coś Tobie? - zapytał i usiadł naprzeciwko. - Whiskey - odpowiedział gość siadając na fotelu. - I słucham. Gospodarz wziął butelkę z barku i nalał Grześkowi, zapytał wzrokiem Cyrysa czy też chce. Ten kiwnął głową na potwierdzenie. Nalał i jemu, po czym zaczął tłumaczyć siadając: - Mieliśmy przykry incydent z ludźmi z bronią. Chcieliśmy dowiedzieć się paru informacji od jednego gościa ale niestety okazało się, że on nie chce rozmawiać tylko strzelać. No i oberwaliśmy trochę. - Wskazał na swoją skroń. - Ta strzelanina dzisiaj, o której trąbią na wszystkich stacjach? - Grzesiek uniósł głowę, był tyleż zdziwiony co zdenerwowany. - To wy? Michał przytaknął. - Mam nadzieję, że pomożesz? Wiem, że dużo oczekuję, ale sam wiesz, że innej pomocy nie ma rady wziąć. - POJEBAŁO CIĘ!!!? - Krzyknął Grzegorz. - Nie odzywasz się przez tyle czasu, ściągasz mnie pod przykrywką piwa, bo czegoś potrzebujesz - no to jeszcze okey! Ale chcesz mnie wpierdolić w strzelaninę gdy policja w całym mieście przez te atrakcje dostała pierdolca?!?! - Nie chcę byś się w to mieszał tylko nam pomógł. A że się nie odzywałem... to z Afgana niedawno wróciłem i dopiero co się urządzałem. Będę Twym dozgonnym dłużnikiem, a wiesz, że nie rzucam słów na wiatr - powiedział zdenerwowany Michał. Martwił się, że kumpel może nie przystać na prośbę. Grzesiek spojrzał na niego jakby miał mu przypierdolić. - Posłuchaj mnie sukinsynu - rzucił twardo. - Od dziś, żadnych kontaktów prywatnych, a ja trzymam cie za jaja. Będę czegoś potrzebował to będę miał jednego skurwiela, co mnie chciał wciągnąć w gówno. Od dziś nie ma “nas” Michał, przegiąłeś pałę. Wstał i ruszył w kierunku przedpokoju. Zatrzymał się przed wejściem do łazienki otwierając drzwi do niej. - Przygotuj cokolwiek masz do tego bym mógł oczyścić rany i zrobić opatrunki. - Kończąc trzasnął drzwiami. Michał wstał i przygotował co miał i o co prosił Grzesiek. Apteczkę, spirytus z barku i zestaw do szycia. W między czasie zdawkowo tłumaczył Cyrysowi co zaszło. Mając wszystko zapukał do łazienki. Grzesiek wyszedł z niej wciąż ze złością na twarzy. - Który pierwszy? - warknął. Michał wszedł i Grzegorz zaczął oglądać i zabezpieczać obrażenia nabyte podczas potyczki z Fredem i jego zbirami. Następnie do łazienki poszedł Cyrys. Po niecałej godzinie wyszedł z ręką na bandażu. Po chwili wyszedł medyk, rzucił wzrokiem po dwóch awanturnikach i zaczął wychodzić. - Pamiętaj, masz solidny dług - powiedział przed otworzeniem drzwi. Kiedy Marcych wyszedł Michał wszedł do łazienki posprzątać, a gdy skończył, wrzucił wszystkie resztki zakrwawionych bandaży, plastrów i innych śmieci do worka. Wrócił do pokoju i zrobił sobie drinka. Godzina była późna. Grubo po 22 więc dziś już nie zadzwoni do Anny. Postanowił, że porozmawia z nią z rana. Zjedli z Cyrysem jakąś kolację i dobrze zamykając dom i przygotowując broń na jakieś niepożądane akcje poszli spać. Mieszkanie Michała, Powiśle, ul. Dobra, ranek. Mieczkowski obudził się pierwszy. Zrobił sobie herbatę i sprawdził która godzina. Była chwilę po 8. Odblokował swój numer i wybrał podany namiar do Anny. Po dwóch sygnałach usłyszał kobiecy głos. - Halo? - Witam. Nazywam się Mieczkowski i dostałem Pani numer od Pelego. Dzwonie w pewnej sprawie związaną z pomocą informatyczną. - Pelego znajomym Pan jest? - Tak. - A o co chodzi? Jaka to sprawa? - Rzecz ma się tak, że potrzebuję osoby dyskretnej by dostać się do komputera. Niekoniecznie za wiedza i zgodą jego właściciela. Pele powiedział, że może Pani zna kogoś kto może pomóc. - Może znam, ale skąd mam wiedzieć, że nie będzie z tego kłopotów? - Podejrzewam, że Pele nie dałby mi Pani numeru gdyby wiedział, że mogę zaszkodzić i być powiązanym z władzami. - Niby ma Pan rację. No mogę spytać się kogoś czy by był zainteresowany współpracą i pomocą, ale to zajmie trochę czasu i nic nie obiecuję. - Wielce wdzięczny bym był za kontakt. Mój numer się u Pani wyświetlił i nazywam się Michał Mieczkowski. Prosiłbym kontakt jakby się udało. Będę zobowiązany. - Ok. Ale nie obiecuję. Jak coś się uda skontaktuje się z Panem. - Jeszcze raz dziękuję i miłego dnia życzę. - Do widzenia. Dziewczyna się rozłączyła. Michał odłożył telefon w zasięgu słuchu i zaczął się ogarniać. W między czasie obudził się Amerykanin. Michał wyszedł po zakupy na śniadanie i ogólnie na cały dzień. Poszedł do Biedronki na Tamce a wracając do piekarni pod blokiem. |
Mieszkanie Michała. Ul.Dobra. Powiśle. Przedpołudnie. Po powrocie z zakupów i bacznym obserwowaniem okolicy, czy ktoś nie śledzi lub nie obserwuje go dotarł do mieszkania. Amerykanin właśnie kończył poranna toaletę i zmieniał opatrunki według wskazówek Grześka, który poinstruował go podczas opatrywania. Po śniadaniu usiedli i włączyli TV by zobaczyć co trąbią o ich strzelaninie. TVP Warszawa i TVP Info powinno wszystko pokazać. Mówili o strzelaninie na Olszynce Grochowskiej, że to niby porachunki mafii lub band zorganizowanych. Nic o trupach i rannych nie mówili zasłaniając się dobrem śledztwa. Nagle rozległ się dzwonek telefonu Mieczkowskiego, numer prywatny. Polak zastanowił się kto mógł dzwonić. Chyba nie Fred lub jego znajomek. Może ten informatyk od Pelego i Ani. Odebrał wychodząc do sąsiedniego pokoju. -Halo. Słucham?- Powiedział do słuchawki spokojnym głosem wyczekując znajomego głosu. - Hejka. - Głos który odezwał się w słuchawce raczej nie należał do znajomych. Był dziewczęcy i miły dla ucha. - Rozmawiam z Michałem? -Tak. Mieczkowski przy telefonie.- Lekko zaskoczony Michał odparł. -Pani od Pani Ani?- Zapytał. - Jasne. Ania mówiła, że ma Pan jakiś problem. Oczywiście służę pomocą. Nie sprecyzowała o co dokładnie chodzi, może Pan zechciałby wyjaśnić? -Ależ oczywiście. Jestem w posiadaniu komputera i muszę się do niego dostać i znaleźć parę rzeczy. Obawiam się, że bez pomocy kogoś obeznanego nic nie wskóram. Właściciel raczej nie pomoże.- Wyjaśnił szybko. - Hasło? Windows? Która wersja? - Padły pytania, jedno za drugim. -Eee. Właśnie nie mam hasła. Windows 7. Wersja? Eee. Chyba lepiej jakby Pani sama zobaczyła. Zresztą w środku też mogą być za hasłowane jakieś informacje. - Spoczko. To gdzie i kiedy? No i mógłby Pan przygotować stówkę, albo dwie, zależy co tam będzie trzeba dokładnie, hm? - W tle w słuchawce dało się słyszeć odgłos jadących w oddali aut, jakby osoba z którą rozmawiał wyszła z cichego pomieszczenia gdzieś na zewnątrz. Po tym rozległ się odgłos zapalanej zapalniczki. -Ja jestem otwarty na propozycję miejsca. Można u mnie na Powiślu. Jeśli chodzi o czas to czym prędzej. Muszę kogoś wyprzedzić w zdobywaniu danych.- Mówił dalej spokojnie i opanowanie. - Okej. Proszę podać adres… będę za jakieś hmmm… 40 minut. -Dobra 18/20 mieszkania… Budynek z pocztą. - - Mhm. Do zobaczenia. - Rozłączyła się. Michał wrócił do pokoju gdzie był telewizor. -Cyrys. Informatyczka będzie za jakieś czterdzieści minut.- Klepnął w ramię przyjaciela i zaczął ogarniać mieszkanie. Po 20 minutach było zakończone sprzątanie. Przygotował miejsce do pracy przy stole i czekał na dźwięk dzwonka. 45 minut później… bo w końcu każda porządna kobieta powinna chociaż trochę pozwolić na siebie poczekać… rozległ się dźwięk dzwonka do domofonu. Michał podszedł i podniósł słuchawkę. -Tak?- - No cześć. Byliśmy umówieni, ja od Anny. - Usłyszał znany mu już głos. -Zapraszam trzecie piętro- Nacisnął guzik otwierający drzwi. Po kilku chwilach pukanie do drzwi oznajmiło, że gość już jest pod drzwiami. Michał wyjrzał przez judasza i zobaczył wpatrujące się w niego niebieskie oko z delikatnym makijażem, a więc na pewno należało do jakiejś dziewczyny. Michał odetchnął i otworzył drzwi wpuszczając dziewczynę, jak się okazało o całkiem ciekawej aparycji - różowe włosy, dużo kolorowych kolczyków, bransoletek, podarte spodnie itp. mimo, że głos miała “dziewczęcy” wyglądała na nie mniej niż 20 lat. -Zapraszam.- ustępując z drogi i po wejściu różowowłosej wyjrzał na klatkę po czym zamknął z zamek drzwi. Odwiesił kurtkę na haczyk i wskazał drogę do pokoju. W środku siedzący Cyrys wstał momentalnie by przywitać gościa. - Jestem Lulu. - Przywitała się i z jednym i z drugim. -Ja Michał a to Cyrys.- Wskazał kompana. - Niestety po polsku nie porozmawia. -Napie się Pani czegoś? Woda, herbata, kawa, cola?- Cyrus uważnie staksował dziewczynę wzrokiem, przy przedstawianiu uśmiechnął się olśniewająco. To znaczy w jego mniemaniu. - Może trochę wody. - Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, wzrok zawieszając na komputerach - Który z nich to mój “pacjent”? - Uśmiechnęła się lekko, a jednocześnie tak jakby Panowie zaprosili ją właśnie na zabawę. Michał z lekka się uśmiechnął. -Ten ACER. Proszę się rozgościć a ja przyjdę z wodą.- Odsunął krzesło na wprost komputera i kiedy usiadła dosunął i sam udał się do kuchni by nalać wody. Cyrys usiadł na przeciw dziewczyny i wciąż się uśmiechał gdy spojrzenia ich się spotykały. Grażynka rozsiadła się swobodnie na krześle. Włączyła wskazany komputer na początek po to by sprawdzić jaki faktycznie ma system. Gdy ukazał się ekran powitalny proszący o zalogowanie się, na początek sprawdziła czy w ogóle wymagane jest hasło… w końcu najprostsze rozwiązania to to co zwykle lubi umykać. Na ekranie ukazał się czerwony komunikat “hasło niepoprawne”... wtedy dopiero Lulu wyłączyła komputer. Ze swojego plecaka ustawionego obok niej wyjęła małą różową świnkę. Gdy pociągnęła ją za główkę, ta rozłączyła się z resztą świnki ukazując pendrive. Michał wszedł niosąc szklankę i butelkę wody. Postawił przy dziewczynie i nalał. -Widzę, że Pani zabrała się do roboty tak szybko.- Zerknął na komputer i na świnkę w rękach Lulu. -W czymś jeszcze mogę pomóc?- Zapytał uprzejmie. Różowowłosa pokiwała przecząco głową, a jej różowe włosy zatańczyły w rytm tego ruchu. - Na razie nie. Dzięki. Tylko nie musisz mi Paniować, jestem Lulu. - Wzruszyła ramionami. Oderwała wzrok od Michała i wróciła do laptopa. Włożyła świnkę w wolne gniazdko USB. -Ok Lulu. Jakbyś chciała zapalić nie było by problemu na balkonie? Niestety nie trawię ich.- Oznajmił gospodarz Niezbyt zręcznie. Dziewczyna akurat włączała komputer, naciskając któryś z klawiszy opatrzonych z przodu literką “F”, zaskoczona spojrzała znów na Michała. Oderwała dłoń od klawiatury i powąchała ją. - Cholera, śmierdzi ode mnie fajami? Spoko, będę palić na balkonie jak co. Masz tam jakąś popielniczkę? - Wróciła wzrokiem do komputera, wybierając w BIOS by uruchomił się z jej pendrive. -Ależ nie śmierdzi. Tylko podczas rozmowy słyszałem, że palisz i chciałem przed zagłębieniem się w pracę uprzedzić by nie przeszkadzać.- Uśmiechnął się szczerze Michał. Dawno już na jego twarzy nie widniał taki. Szybko przestał się uśmiechać i syknął prawie niezauważenie z bólu wywołanym raną na skroni. -Już nie przeszkadzam.- Spuścił głowę i usiadł na narożniku przed TV i czekał. - Spoko. - Odpowiedziała mu jeszcze zanim poszedł. Komputer uruchomił się po chwili ukazując różowy pulpit Linuxa Lulu. Po chwili zastąpiony czarnym okienkiem z białymi literkami. W pokoju rozległ się dźwięk stukotu klawiszy, palce Lulu zgrabnie przesuwały się po niej w szybkim tempie. Cyrus nie poszedł przed telewizor z Michałem siedząc tam gdzie siedział, jakby się zbierał i nie bardzo wiedział jak rozpocząć rozmowę. - Do You speak english? - spytał w końcu z głupia frant, choć było to dla niego kluczowe na samym starcie. - Of course. - Odpowiedziała na chwilę unosząc wzrok znad komputera. Przyglądała się przez chwilę Cyrusowi. - Hakerka co? - mrugnął. - Czyli nie dość, że piękna to i inteligentna, masz jeszcze jakieś zalety? - kontynuował po angielsku. Grażynka na początek w odpowiedzi uśmiechnęła się nieco zaczepnie. - Te dwie, które wymieniłeś tworzą i tak wybuchowe połączenie, na prawdę chciałbyś znać ich więcej? - Przy pytaniu uniosła lekko brwi. Zaraz jednak jej wzrok padł znów na ekran komputera. Dzięki zalogowaniu się przez Linuxa była w stanie zmienić w plikach systemowych Windowsa hasła logowania użytkowników. - Jasne! - Amerykanin jedynie udawał, że śledzi to co robi dziewczyna. - Wszystkie. Co powiesz by zacząć poznawać je przy kawie gdzieś na mieście? Pokręciła przecząco głową. - Nieeee dzięki. Wolę piwo i dobrą dyskotekę. - Dziewczyna wyłączyła komputer. Wysunęła z niego świnkę i założyła jej główkę. Ponownie włączyła komputer, tym razem pozwalając mu na start Windowsa. - To świetnie, bo ja też! - Wyszczerzył się. Choć sprawiał wrażenie, że gdyby Grażynka powiedziała, że woli herbatę przy dobrej książce, to zacząłby udowadniać, że uwielbia chodzić do biblioteki. - Mamy trochę roboty teraz, ale może dasz mi swój numer? Umówilibyśmy się na poznawanie zalet, pokazałabyś mi miasto… Tadam...tadam… Usłyszeli charakterystyczną muzyczkę Windowsa, świadczącą o zalogowaniu się. - Wielka szkoda… - uśmiechnęła się lekko do Cyrusa, wydawało się, że całkiem na luzie podchodzi do próby umówienia się z nią, a przynajmniej ani nie krępowało to jej, ani nie pałała do tego widocznym entuzjazmem - … ale mam swoisty talent do gubienia telefonów. - Odwróciła się zerkając w stronę Michała. - Gotowe. Nowe hasło to Lululula123 pisane z dużej litery. - Faktycznie komputer był włączony i zalogowany do Windowsa. Pulpit był nieco zaśmiecony różnymi plikami, zaś jego tło pochodziło najwyraźniej z czasopisma Playboy… Grażynka łyknęła sobie wody. - To może mail? - Cyrus poczuł, że jest spławiany. Ale nie chciał odpuścić zbyt łatwo. Michał wstał i poszedł do Lulu i komputera. -Chyba musimy zająć się najpierw problemami. Czyż nie Cyrys?- Popatrzył na Amerykanina wzrokiem uspokajającym. -Wiesz, ze siostry nie odpuszczę, ale potem się umówić na ka… na piwko. - Były Marines uśmiechnął się. -Lulu. Eee. Widzę, że w małym palcu masz pracę z komputerem. Czy nie przeszkadza Tobie, że bez zgody właściciela przeglądasz kompa?- Mieczkowski zapytał wyczekując, że dziewczyna da do zrozumienia jemu czy można zagłębić się w problem infiltracji Freda i reszty bandy. - Anna mówiła, że jesteście z zaufanego źródła. - Wzruszyła lekko ramionami. - Czego szukamy na tym kompie? Michał popatrzył na Cyrysa. Westchnął i zaczął siadając obok dziewczyny. -Właściciel tego kompa należy do pewnej grupy, która jest zamieszana w pewną sprawę związaną z Cyrysem.- Wskazał na Zapatrzonego w Lulu przyjaciela. -Słyszę, że po angielsku możemy rozmawiać, gdyż Cyrysa ta sprawa najbardziej dotyczy.- Michał zaczął w angielskim. -Chciałbym znaleźć jakiś namiar na mocodawców Freda, znaczy właściciela kompa.- Popatrzył na różowowłosą. -Musimy się dowiedzieć gdzie trzymają pewną osobę. Niestety ostatnia próba zakończyła się fiaskiem i został nam tylko trop komputera. Grażynka uniosła na moment brwi słysząc te nowości. Skierowała wzrok znów na Cyrysa, tym razem wyglądało to trochę jakby go… analizowała. W każdym razie, trwało to dość krótko. Ale jemu to krótko wystarczyło. Amerykanin mrugnął do dziewczyny jej zainteresowanie odczytując jako być może zachętę do dalszych podchodów. Grażynka przesunęła wzrokiem po monitorze - ikonkach zaśmiecających pulpit i pasek narzędzi. Na początek sprawdziła Chroma z którego najwyraźniej Fredzio korzystał. Przeklęła cicho widząc, że ustawił czyszczenie historii po każdej sesji. Komp wyglądało na to, że jest raczej pod gry i nic ciekawego na nim nie ma. Widocznie jak kolo siedział u babci to lubił popykać sobie w Skyrima. Sporo filmów, muzyki, głównie hip-hop. Sporo zdjęć. Grażynka zaczęła przeglądać zdjęcia. Michał zobaczył przez ramię, że dziewczyna przegląda zdjęcia i przyszło mu do głowy, że ma FB Freda. Może Lulu uda się przez niego do maila dostać? -Lulu. Fred ma FB. Poczekaj, dam namiary na niego. Oczywiście do podglądu dla znajomych, ale może?- Zwrócił się do Grażyny. - Okej. Ale wolałabym najpierw sprawdzić na dobre kompa. Sam mówiłeś, że to Wasz jedyny trop póki co. Szukanie następnych polecam gdy ten na 100% będzie spalony. - Mrugnęła do Michała jednym okiem. - Mam jeszcze kilka pomysłów. - Nie wyglądała na taką, która bierze się do roboty i szybko traci optymizm gdy z początku nie wychodzi. Wśród przeglądanych przez nią zdjęć mógł zauważyć wśród srogiego bałaganu w nich, kilka folderów “Tajlandia”, “Maroko”, “Turcja” i inne wyjazdy po świecie. Lulu pobieżnie sprawdzała czy foldery faktycznie zawierają zdjęcia Freda… Gdzieś tam mignął inny syf w stylu zdjęcia z trybun stadionu Legii, popijawy przy jakimś ognisku. Grażynka zwolniła przeglądanie ich by pokazać mordy ze zdjęć Michałowi. Mieczkowski nachylił się nad kompem i przyglądał się fotkom. Może znajdzie dziewczynę Freda? Może kolegów po fachu? Niestety nic mu nie dało przeglądanie zdjęć. Nie znał jego znajomych i nie wiedział kogo szukać. Może jakieś miejsca? Z dziewczyną pod jej blokiem lub na balkonie z widokiem na coś charakterystycznego? -Chyba nic ciekawego tu nie ma. Chyba ślepy trop ten komputer.- Lekko zrezygnowany Michał wyprostował się i chciał nalać coli. -Napijesz się czegoś? Może zjesz coś?- Wstrzymał się przed nalaniem czarnego płynu do swojej szklanki. Grażynka zaniechała przeglądania zdjęć. Było ich duuuużo, zapowiadało się na godziny przeglądania. Pokręciła przecząco głową i uniosła w odpowiedzi szklankę pełną wody. Upiła łyka. Nie odpowiadając Michałowi zaczęła sprawdzać inne przeglądarki. Mógł zauważyć jak wchodzi w historię Internet Explorer… aby odkryć, że została użyta tylko raz. Przykładnie, aby zainstalować Google Chrome. Kolejne na celowniku Lulu znalazły się gry Freda a tym nazwy kont i e-maile użyte do ich utworzenia. Chwilę później miała już gotową listę. Fred Fredmaster Kruger Napierdalator Wszystkie zarejestrowane z e-maila jesteukokseu276@o2.pl Dziewczyna sięgnęła do swojego plecaka. Wyciągnęła z niego swojego laptopa - o dziwo, nie był różowy. Michał nalał sobie coli i usiadł na oparciu narożnika by móc zaglądać w monitor. Cicho pił i patrzył co Lulu wyczynia na dwa komputery. Włączyła swój komputer. Wybrała logowanie do systemu Linux. Przez chwilę widać było obrazek przedstawiający truskawkę. Dziewczyna wpisała hasło tak szybko, że trudno byłoby wychwycić chociaż jedną literkę. Różowy pulpit. Chwilę później odpalony jakiś program “PassCat” jak oznajmiał pasek nazwy. Wpisała w odpowiednie pole e-mail Freda a komputer zaczął pracować, w szalonym tempie ukazując zmieniające się napisy pod wpisanym e-mailem. W tym czasie Lulu przeniosła swoją uwagę znów na Fredowy komputer. Sprawdziła czy ten nie korzystał z programów pocztowych. Czy dysk nie posiada więcej partycji, w tym jakiś ukrytych. Zastukała palcami o klawiaturę, po czym włączyła wyszukiwanie plików z rozszerzeniem *.csv. Po otrzymaniu wyników gestem przywołała Michała. - Spójrz. W pobranych ma coś co wygląda jak grafik do pracy. Jest w nim ujęty Fred - pokazała palcem w którym miejscu - oraz trzy inne osoby. Bajo, Kapiszon, Malczewski. Najwyraźniej z kilku miesięcy. Kilka razy to nadpisał, zamiast usunąć. - Mówiła cały czas po angielsku by jakże chwilowo spokojny towarzysz Michała mógł ich rozumieć. Gospodarz przyjrzał się temu co pokazuje Lulu. Przyjrzał się datom przy nazwiskach, miejsc spotkań nie było. -Grafik pracy jest. Ale jakieś miejsca? I kim jest ta trójka? Da się jakoś sprawdzić Lulu?- Michał lekko się pobudził i trochę poprawił mu się humor. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Bajo, Kapiszon, Malczewski mówiło jej tyle samo co “Lulu”. W zamyśleniu weszła w folder Pobrane i pobieżnie zerknęła co tam jest. Włączyła jeden z plików wideo przez chwilkę przyglądając się lecącemu porno. Nie wyłączając go, zerknęła na Michała. - Jak ten Wasz Fred ma na imię i na nazwisko? Polak zdębiał z lekka kiedy Lulu odpaliła pornosa na kompie Freda. Zerknęła na niego i zaczął się czerwienić. Po pytaniu opanował się. -Krzysztof Stec.- Powiedział do Lulu. Dziewczyna wyłączyła pornosa lecącego w tle. Zerkała co jest jeszcze w pobranych, tym samym włączając kilka dość interesujących “wiadomych” zdjęć. W końcu wyłączyła go, a zamiast niego oczom Michała ukazała się zawartość folderu Kosz. Grażynka przez chwilę przeglądała go, gdy wszyscy usłyszeli piknięcie dobiegające z jej laptopa. Odsunęła od siebie laptop Freda przybliżając swój własny. - O. Mam hasło do e-maila. Michał nie wiedział co powiedzieć, co robić gdy na kompie leciał film. Kiedy dziewczyna wyłączyła go odeszło z niego spięcie. Dźwięk z kompa Lulu zaskoczył lekko Polaka. -Super. Może wreszcie coś będziemy mieli więcej.- Ucieszył się Michał. Lulu wlazła na e-maila Freda. W pomieszczeniu zapadła cisza przerywana stukotem klawiszy i reklamami lecącymi we włączonym TV. - Cholera. To spam konto. Nie ma tu nic ciekawego. Odpaliła przeglądarkę włączając FB. Wpisała Krzysztof Stec. Widziała już tyle zdjęć Freda, że nawet nie pytała który to on. Sprawdziła czy e-mail na który założył swoje konto nie jest ukryty. - Przydałby się chociaż numer telefonu… - mruknęła w tym czasie jakby sama do siebie. Michał usłyszał mruknięcie Lulu i od razu wyjął telefon i wyszukał numer do Freda. -Proszę.- Mieczkowski położył telefon na którego wyświetlaczu był telefon Steca. Dziewczyna ze stoickim spokojem w oczach wpatrywała się przez moment w ekran telefonu Michała. - Aha… Oznajmiła elokwentnie. Po tym, odpaliła na swoim komputerze program który nazywał się kate_search_new_1.exe… wpisała w odpowiednie okienko numer telefonu, który najwyraźniej zdążyła już zapamiętać. - Sprawdzenie jego kompa… pobieżnie, wynika że używał go głównie do gierek i przechowywania zdjęć z wakacji. Wątpię byśmy tu coś znaleźli. Mogłabym go przejrzeć od A do Z… ale to zajmie mi trochę czasu. W takim wypadku wolałabym go wziąć do siebie i poświęcać na to wole chwile… Macie jego imię, nazwisko, numer telefonu, jeszcze jakieś informacje dotyczące danych osobowych? - Stuknęła się lekko palcem w czoło. - A mam jeszcze kilka pomysłów… - urwała i już miała z nowym zapałem zacząć stukać coś na klawiaturze, ale przeniosła wzrok na Michała. Czekała grzecznie na odpowiedź. -Jego babcia mieszka na Grochowskiej …. Poza tym nic nie wiemy o nim. Handluje dragami i ma powiązania.-Odparł Michał. Nagle pomyślał nad czymś. -Komputer weź. Jeśli coś to da. Mam jeszcze jedną prośbę. Widzę, że wiesz co robisz. Czy jest jakiś sposób by ukryć w necie dane np. o mnie?.- Mieczkowski mówiąc to patrzył w Lulu przenikliwie oceniając czy jest jakaś szansa. - Laptop Michał to niech u nas zostanie, ja bym te zdjęcia uważniej przejrzał - Cyrus był sceptyczny. - Zresztą to jedyne co mamy. - Cyrys. Ok. Jeśli chcesz się przyjrzeć. Lulu mam też telefon ruska jednego co współpracuje z Fredem. Może by się udało namierzyć jakieś miejsce gdzie się logowały często? Może to być baza ich lub coś?- Przytaknął Cyrysowi i zapytał Lulu. - Spoko, sprawdzę co się da. Najpierw niech przemieli jego tel. - Skinęła głową na swój komputer - Ostrzegam tylko, że mam innowatorskie, autorskie oprogramowanie. Nie miałam czasu go rozwinąć. - Niebieskie oczy dziewczyny zwróciły się teraz na Cyrysa. - Jak wolisz sam, to nawet lepiej. Nie będę traciła swojego czasu. Przy okazji możesz przejrzeć też dokładnie rejestr, zwróć uwagę na schowek systemowy, pliki tymczasowe, poznasz je po rozszerzeniach tmp i raporty log, ostatnio otwierane dokumenty i uruchomione programy chociaż to ostatnie spodziewam się co będzie, no ale… to po prostu czasochłonne. - Uniosła lekko brwi. Cyrus przełknął ślinę. - .tmp… jasna sprawa. - Zerknął na Michała desperacko prosząc o pomoc. - schowek systemowy sprawdzić: też wiadomo - pokiwał głową. Widać było, że zna się na tym nie gorzej od Michała. Ale i nie lepiej, co przeglądanie kompa na tak profesjonalnym poziomie stawiało poza zakresem możliwości byłego Marines. -Cyrys. Ty podejmuj decyzję. Na mnie nie patrz. Ja się znam na kompie tak jak na hodowli bydła.- Zwrócił się do Cyrysa. -Czyli na obecną chwilę z kompa nic nie wydobędziemy bez czasu? To może te telefony? Lub tuszowanie moich danych w necie? To drugie podejrzewam, że niebawem będzie niepotrzebne. A powiedz Lulu, czy da się namierzyć kogoś kto szuka danych o mnie na podstawie zdjęć?- Kontynuował już dalej do Różowowłosej. - Sprawdzę jeszcze, czy na kompie nie ma plików lub folderów związanych z Bajo, Kapiszonem, Malczewskim. Inne sprawy to szukanie igły w stogu siana… w sensie, trzeba by wszystko powoli i dokładnie przejrzeć… zwłaszcza ostatnią aktywność na kompie. Telefony sprawdzimy. Wszystkie e-maile jakie znajdę aa… i znajomych na FB. - Mówiąc to włączyła zakładkę “znajomi” na FB Freda… szukając czy nie ma wśród nich wspomnianej trójki… co zakończyło się uznaniem, że Fred ma zabezpieczone nawet to, skubany - Jakie dane o sobie chcesz ukryć? Od razu mówię, że z urzędem miasta czy skarbowym nie będzie większego problemu, ale jak chodzi o jakieś dane policyjne… - ze zwątpieniem pokręciła głową. -Jakbyś miała moje zdjęcie tylko, to gdzie byś szukała? Ja notowany nie jestem. Jedynie w dokumentacji wojskowej i urzędy. Większość ostatniego czasu na misjach spędziłem. Chodzi mi o to żeby mi na chatę nie wparowali jak będę spał.- Michał mówił przejęty. Popił coli. - To może zrobimy tak, że my poprzeglądamy te foty, może znajdziemy jakiś klucz, jakieś miejsca cokolwiek. A jak nie to Ty królewno wpadniesz do nas poszukać logów w schowkach? - zaproponował Amerykanin. Perspektywa częstszego widywania dziewczyny wyraźnie go korciła. - Albo nawet nie musiałabyś przyjeżdżać, mógłbym z laptopem nawet wpaść do ciebie… - Jak wolisz… ale zapomnij o wpadaniu do mnie… - urwała zerkając na to co wyczynia jej komputer. Zmarszczyła czoło. - Najpierw poszłabym po najmniejszej linii oporu i poszukałabym w wyszukiwarce obrazów google. Dzięki temu czy masz jakieś konta społecznościowe, lub ktoś gdzieś Cie dodał… by znaleźć imię i nazwisko. -FB mam. No tak. Po tym już mnie mają.- Zmartwił się Michał. - To usuńmy z niego co się da. - Wzruszyła lekko ramionami. -W sumie.- Michał wziął swój komputer i zaczął działać. -Aaa. Dam Tobie ten telefon. Może z połączeniem Fredowego coś się uda.- Michał wstał i poszedł do pokoju obok i przyniósł aparat i listę z kontaktami. -Proszę o to co mam po tym drugim. Niestety kartę zniszczyłem.- Dziewczyna przejrzała dokładnie telefon w poszukiwaniu informacji jakie mógł zawierać. Sprawdziła czy ma włączonego GPSa i z jakim kontem e-mail jest powiązany. Chciała zaimportować kontakty...ale Michał mówił o zniszczonej karcie SIM. Sprawdziła dokładnie czy jakiś nie wkradł się w pamięć telefonu. W każdym razie, robiła to wszystko w milczeniu co jakiś czas zerkając na swój komputer, który wciąż wyświetlał nowe komunikaty… w między czasie na komputerze Freda uruchomiła wyszukiwanie plików i folderów zawierających słowa “Baj”, w osobnym okienku “Kapi” i kolejnym osobnym “Malcz”... widocznie nie chciała marnować czasu. Kobieca podzielność uwagi nie jednego zwaliłaby z nóg. Michał pousuwał zdjęcia i powstawiał rysunki i zastrzegł dostęp dla przyjaciół. Skasował także dostęp do telefonu i maila. W tym czasie Grażynka na chwilę straciła zainteresowanie telefonem i swoim komputerem gorączkowo przeglądając coś na komputerze Freda. Wyszukiwanie słowa “Baj” dało sporo efektów jako część słowa… ale w jednym przypadku wyniki pokrywały się ze słowami “Kapiszon” i “Malczy”. W folderze Europa Universalis 3… okazało się, że był to save gry. Fredzio najwyraźniej stworzył sobie liderów wojskowych z ksywami kumpli. Dziewczyna przeklęła cicho pod nosem. Zerknęła na działania Michała z FB. Mieczkowski zmienił co się dało w FB i szukał innych łatwo dostępnych informacji przez net o sobie. Znalazł NK. W liceum miał kiedyś ale od 10 lat nie używał. Zalogował się by skasować całkowicie konto. Przerwała sprawdzanie numeru telefonu Freda. Przełączyła programy wracając do poprzedniego który używała. Wpisała w odpowiednie okienko adres e-mail Vitalij Koniev, kalashnikov347@mail.ru - właściciela telefonu który dostała do ręki. - Na telefonie nie ma kontaktów. Wszystkie były na SIM. Mam e-maila. Sprawdzę go. Z tymi telefonami nie pójdzie tak szybko… chyba muszę zostawić włączonego kompa na noc, tak byłoby najlepiej. Idę zapalić. - Zaczęła wstawać. Michał poderwał się i ustąpił z drogi dziewczynie. Podszedł do balkonu i otworzył je poczym przymknął za nią. -Cyrys. Ja chcę by pracowała jak najwydajniej. A nie umizgiwała się z Tobą. Z reszta słyszałeś, że całą noc może jej to zabrać. Niech weźmie kompa itd. Zresztą może weźmie go za robotę. Chyba, że masz większą kasę.- Wracając do kompa zwrócił się do Amerykanina. -Michał, ale ta laska mi się podoba i ucieka mi przez to powód do spotkań.- Odparł poirytowany Cyrys. - A jak komputer w nocy jej będzie mielił, to będzie raczej wolna... -Chcesz odzyskać siostrę czy uganiać się za Lulu i jej przeszkadzać?- -Wiesz dobrze czego chcę, ale to by mnie rozluźniło.- Powiedział siadając ciężko. -Chcę by została naszym Hakerem i oczami internetowymi i chce jej ułatwić to i nie narażać zbytnio, że odmówi. Jak się będziesz jej naprzykrzał stwierdzi, że za wiele zachodu i pożegna się. Uważam, że jest nam jej pomoc bardzo, ale to bardzo potrzebna. My potrafimy strzelać i zabijać. Szpiegować, znajdywać dane to nie nasz działka. Chyba, że Ty się na tym znasz czego ja nie wiem.- -Ok. Niech będzie. Ale i tak nie odpuszczę. Może po całej sprawie się uda. Ona naprawdę mi wpadła w oko.- Zakończył Cyrys rozmowę w chwili wejścia Lulu z balkonu. Wchodząc na powrót do mieszkania z balkonu, Lulu spojrzała najpierw na Cyrysa, później na Michała… bez słowa usiadła znów na swoim miejscu, a właściwie rozsiadła się zupełnie na luzie. Przysunęła do siebie swój komputer zerkając jak pracuje nad złamaniem hasła do e-meila Vitalija. Zastukała palcami o klawiaturę. Odsunęła go kawałek dalej i przysunęła Fredowy komputer. Zaczęła przeglądać dziennik zdarzeń… raczej od niechcenia, w oczekiwaniu aż jej komp skończy pracę. Mieczkowski usiadło obok Lulu i dopił swój napój. -Ustaliłem, że jeśli byś mogła i chciała, to zależało by mi na współpracy z Tobą. Chodzi o pomoc w namierzeniu tych gości. Co Ty na to Lulu?- - Spoko, z chęcią pobawię się w poszukanie ich. Tylko sam wiesz, to wymaga trochę czasu mam dobrego kompa, ale tylko jednego i czasami wolno myśli. - Uśmiechnęła się lekko. - Sprawdzę jeszcze tego e-maila. Telefony za długo będą się mielić. Zrobię to już u siebie, okej? Jego i tego Vitalija. Porównam. Mogę jeszcze dokładnie przeszukać tego kompa i sprawdzić go w urzędach po nazwisku, albo tą jego….eee babcię? Masz jeszcze coś o czym nie wiem, a może się przydać? - Urwała na krótką chwilę, na tyle krótką by żaden z mężczyzn nie miał szansy się odezwać. - Pozostaje jeszcze kwestia mojego wynagrodzenia. Sorka, ale mam swoje potrzeby… a to wszystko sami wiecie, nie jest do końca legalne, no nie? -Co byś powiedziała na komputer Freda? Miała byś już dwa do pracy a on raczej z tych lepszych?- Zasugerował Michał. Uniosła lekko brwi próbując zachować kamienną twarz, ale w oczach coś lekko błysnęło. Ujęła komputer w dłonie i obejrzała, szczególną uwagę poświęcając modelowi. - To dobry komp. Nawet lepszy niż mój. Może być. -Cieszę się, że zgadzasz się. Pomyślałem, że sam komp jak kupował to może na dziewczynę lub firmę itd. Jakiś trop? A i chyba mamy do czynienia z Ruską Mafią jak się nie mylę.- Michał popatrzył na Lulu potem na Cyrysa. -Nie chcę byś się narażała, ale pomoc każdą potrzebujemy.- Michał wyczekiwał reakcji Lulu. - O…- Zaczęła coś mówić, w tym momencie jej komputer wydał charakterystyczne pik, pik. - O, jest. Mam hasło do e-maila tego Ruska. - Przysunęła bliżej swój komputer. Po chwili cała trójka oglądać mogła zawartość poczty Vitalija pisaną w całości… po rosyjsku. Grażynka uruchomiła tłumacza stron google. - Sprawdzę co będę mogła. A zdjęcia jak chcecie wrzucę na flickr, będziecie mogli sami poprzeglądać też może wychwycicie coś czego ja nie wychwycę. Macie zdjęcie siostry? -Cyrys ma na sto procent. - Michał spojrzał na Amerykanina. Cyrys wyjął portfel i podał Lulu zdjęcie jego siostry. Grażynka najpierw się przyjrzała, później cyknęła swoim telefonem fotkę zdjęcia siostry Cyrysa. Oddała mu. Amerykanin schował zdjęcie z powrotem do portfela. -To jak Lulu? Pomożesz nam namierzyć tym ludzi?- Wtrącił się Michał, jeszcze raz się upewniając. Przeniosła wzrok z komputera na Michała. - Mówiłam już, że tak. - Uśmiechnęła się lekko do niego. - Nie zmieniłam zdania w przeciągu minuty. Co prawda możesz mieć tylko moje słowo, że sprawdzę wszystko co jestem w stanie sprawdzić… - rozłożyła lekko ręce - … ale nic innego póki co nie mogę Ci dać.- Wskazała gestem głowy komputer z otworzonym e-mailem. Jakby chciała zwrócić uwagę Michała na to co ma przed sobą. Michał popatrzył w monitor, który wskazała Lulu. -Cieszę się. Możesz liczyć na dług wdzięczności z mojej strony poza tym. - Tłumacz sobie z tym kiepsko radzi. - Lulu pokazała Michałowi list do brata z zapytaniem o stan zdrowia ojca oraz odpowiedź w odebranych informującą o tym, że lepiej. Inne e-maile wyglądały na bzdury na tyle na ile udało je się odszyfrować. Dziewczyna sprawdziła jeszcze książkę adresową i e-maile z których przychodziły i na które wychodziły wiadomości, szukając jakiś PL… ale nic z tego. Znalazła około dwudziestu rosyjskich i nic po za tym. - No dobra… słuchajcie, ja będę powoli spadać. Nic tu po mnie. Na chacie uruchomię sprawdzanie na dwa kompy. Dam znać jak będę miała cokolwiek. Daj mi e-maila swojego to wyślę Ci dane do flickr’a. Michał popatrzył na Cyrysa po czym na kartce z kontaktami napisał swój mail. -Może podwieźć Ciebie gdzieś?- Zapytał Mieczkowski wręczając kartkę dziewczynie. Grażynka zabrała kartkę i umieściła ją w kieszeni jeansów. - Dziękuję. - Odpowiedziała wpatrując się w Michała z szerokim serdecznym uśmiechem. W oczach miała lekkie rozbawienie. Na Cyrysa nie spojrzała… - Na prawdę to miło z Twojej strony, że to proponujesz, ale tak się składa, że przyjechałam swoim motorem. Masz jeszcze jedną kartkę? Napiszę CI kontakt do mnie. - I znów obdarzyła go ładnym uśmiechem. -Zapiszę od razu w telefonie.- Michał wyjął Nokie i wpisał podany mail w książce swojej poczty. Lulu spakowała obydwa kompy zerkając kątem oka na reakcję Cyrysa. Chwilę później była gotowa do wyjścia -No to do usłyszenia. Mam nadzieję, że nasze drogi spotkają się w spokojniejszych chwilach.- Michał odwzajemnił uśmiech i odprowadził do drzwi różowowłosą. - Do zobaczyska. - Pomachała do jednego i drugiego i tyle jej było. Post stworzony przez Hakon&Wila&Leoncoeur. |
Mieszkanie Michała. Ul. Dobra. Powiśle. Południe. Kiedy Lulu wyszła, Michał zamknął drzwi na zasuwę. Wrócił do pokoju gdzie siedział rozanielony Cyrus. Wyszedł na balkon by posprzątać kiepy po dziewczynie. Wyjżał przez balkon szukając różowowłosej i jej motocykla. Zatrzymała motor pod samą klatką. Chwilę czekał i zobaczył jak Lulu wychodzi z klatki zakłada kask i wsiada na motor. Chwilę później już skręcała z Dobrej w Tamkę w kierunku mostu Świętokrzyskiemu. Zabrał śmiecie i wywalił z popielniczki wszystko do kibla i spuścił wodę. Kiedy wrócił Amerykanin nadal był w obłokach. Michał usiadł przed swoim kompem i dalej porządkował dane i ukrywał co się dało na necie. Po mniej więcej godzinie chyba wprowadził większość środków ostrożności sugerowanych mu przez hakerkę. Cyrusa nosiło strasznie i nie wiedział co ze sobą zrobić. Na szczęście urocza różowowłosa dość szybko uporała się z uploadem zdjęć, Michał odebrał maila Cytat:
Zaczęli od najnowszych. Zdjęcia ze stadionu Legii na pierwszy plan przeglądania poszły. Michał nie był fanem piłkarskich rozgrywek, a przynajmniej na etapie ligowym. Jeśli już coś oglądał to rozgrywki kadry narodowej i mecze finałów Europy czy Świata. Rozpoznał, że trybuny to “żyleta”, Gdzie najwięcej popaprańców siadywało. Ludzie z którymi przebywał raczej ci sami, ale nie wybijający się poza innych bywalców “Żylety”. Michał po każdym zdjęciu katalogował w odpowiednio stworzonym na bieżąco folderze. Michał liczył, że szybciej coś da się znaleźć, ale nie było łatwo. W końcu ku uldze Cyrusa tymczasowo załączyły się zdjęcia ze stadionu. Trafili wreszcie ku uciesze Amerykanina na szereg zdjęć Fredowej laski. Nie trzeba było specjalnie znać się na ludziach by stwierdzić, że blachara do potęgi. -Ale bym z taką szmatą potańczył- Urwało się Cyrusowi. -Proszę. Jak chcesz ja pójdę się odlać więc masz chwilkę.-Odpowiedział uszczypliwie Michał i się wrednie uśmiechnął. -Nie dzięki.- Zniesmaczony żartem kolegi Cyrus prychnął. Oglądając zdjęcia dalej uznali, że nic konkretnego nie ustalą po nich. Jedynie, że sporo zdjęć było w jakimś pubie, który się przewijał dość często. -No w mordę. Ile jeszcze tego gówna!- Warknął Amerykanin widząc znowu zdjęcia z Warszawskiej Legii. -Ty to oglądaj. Jak będziesz miał następne zawołaj.- Cyrus wyszedł do kibla. Michał odprowadził go wzrokiem po czym wrócił do zdjęć. Na tych Też nic ciekawego. Tylko Kolesie z szalikami, flary itp. Kiedy byli znowu we dwóch przy kompie zabrali się za następną partię zdjęć. Tu wraz z blokersami podobnymi co widział pod blokiem na Grochowskiej i późnej idących po niego na Chłopickiego, odpalali piwka i dobrze się bawili w jakimś parku. Zdjęcia były z różnych pór roku jak się okazało po paru godzinach, ale miejsce zazwyczaj degustacji pozostawało nie zmienne. Były też inne zdjęcia, ale w końcu jedne zwróciły Michała uwagę. Wszystkie z 11 listopada, ale z różnym rocznikiem. Marsze Niepodległościowe. Widać było, że był stałym uczestnikiem tychże marszy. Zazwyczaj selfie robił w szaliku czy w komine. -Który dziś?- Rzucił nagle Michał i nie czekając na odpowiedź sprawdził datę na kompie. -10 Listopada dziś mamy.- Wyprostował się i zwrócił do Cyrusa. -No i co z tego?- Skrzywił się. -Jutro jest Marsz. Fred nie odpuści go. Będzie na nim. Można to wykorzystać.- Popatrzył wyczekująco w Cyrusa. -Niby jak? Chcesz go dorwać jak będzie obstawiony setkami jemu podobnych?- -Dlatego trzeba coś wymyślić. Sprawdzę którędy będzie przebiegał ten marsz.- Michał zabrał się za szukanie po necie informacji o marszu. -Idź zrób coś do żarcia i usiądziemy obmyślimy plan.- Powiedział do towarzysz. Ten wstał z niechceniem i poszedł do kuchni. Mieczkowski w googlach znalazł plan na tegoroczny marsz. W google maps przejrzał całą trasę szukając miejsc gdzie można by było się zasadzić. Ale to nie jedna osoba ale dziesiątki tysięcy maszerujących. Co wymyślić. Po chwili wszedł z dwoma talerzami ze spaghetti Cyrus. Obydwaj usiedli i zjedli w milczeniu. Polak cały czas analizował co się dowiedział. Kiedy zjedli przyjrzeli się planom i danym o marszu. Michał musiał tłumaczyć na bieżąco koledze na angielski. - Czyli mamy pub, który nie wiemy gdzie jest. Park, który nie wiemy gdzie jest. Jakąś blacharę, co nie wiemy gdzie mieszka. Trybunę na meczach gdzie przychodzi po 5 tysięcy ludzi i jakis wasz marszyk, gdzie rok w rok lata kilkadziesiąt tysięcy. FUUUCK! - Cyrus dał wyraz frustracji. -Ten marszyk to marsz niepodległości. Trochę szacunku dla mnie i mojego kraju. Ja o Amerykańskim dniu niepodległości źle się nie wyrażam.- Skarcił Cyrusa słowem. -Marsz jest jutro. Podczas niego łatwo między nimi będzie się ukryć. No przynajmniej mni,e bo polsku gadam. Kominiarka itd. Jak go namierzyć? Może Lulu pomoże określić położenie telefonu jego lub coś. Nie wiem. Jego w kominiarce raczej nie rozpoznam.- Zamyślił się Polak. -Park i wysoki budynek na Grochowie musi zapewne być. A wysoki budynek jakoś znajdziemy jeśli tym tropem pójdziemy. W sumie może tam się spotkać z kompanami przed marszem. I będzie ich mniej.- Rozmyślał Michał. -Chyba poszukajmy parków jakie na Pradze są.- Zakończył rozmyślania Michał i przygotował sobie czarny napój gazowany sprowadzony z US. Usiadł przed kompem i w googlach wpisał “park praga południe”. Wyskoczyło nawet sporo miejsc. Pierwszy na liście był Park Skaryszewski. Zaczął przeglądać przez google maps ale stwierdził, że za wielki więc trzeba chyba osobiście się przejść po nim. Zresztą Fredzio mógł balować właśnie z kolegami więc może się uda dziś go złapać. Spisał w pamięć mapy kilka innych parków jak Armii Krajowej czy Polińskiego. -Chcesz iść na spacer?- Rzucił do krzątającego się Amerykanina. -Przeszukalibyśmy praskie parki i ustalili, który to z nich.- -No z chęcią się przejdę. Już mam dość siedzenia w chacie.- -Ok. To zbieraj się.- Michał wyłączył kompa sprawdził czy aby Cyrus gaz zakręcił i przyszykował się do drogi. Założył szelki z kaburami na VIST-a i Nóż. Na to założył Granatową bluzę z kapturem a na to kurtkę skórzaną, bojówki oraz trepy. Był gotowy jak i Cyrus. Kiedy wychodzili wziął jeszcze torbę wojskową by kałacha schować jakby trzeba było go przenieść. Po tych przygotowaniach zamknął drzwi na Gerde i ruszyli windą na parter i do Astry. Ruszyli przez most Świętokrzyski. Park Skaryszewski. Praga Południe. Ul. Lubelska. Popołudnie. Przejechali obok Stadiony Narodowego i wjechali w Grochowską skręcając za Wedlem w prawo w Lubelską. O tej porze dnia jeszcze sporo było miejsca na zaparkowanie auta. Wyszli i ruszyli ku parkowi. Teren, który mieli obejść był znaczny i czasochłonny do przejścia. Obeszli jeziorko idąc aleją Wedla oglądając bloki po lewej. Mijali ludzi z psami, parki zakochanych, czy jogingujących amatorów. Kiedy doszli do Międzynarodowej, która przedzielała park na dwie części rozdzielili się. -Ja obejdę tą cześć idąc Międzynarodową do Waszyngtona a Ty Cyrus idź do Kinowej i obejdź park tamtędy. Spotkamy się tu. Chyba, że któryś coś wypatrzy.- Michał zwrócił się do przyjaciela. Amerykanin tylko kiwnął głową i ruszył dalej. Michał rozejrzał się po okolicy. Nic nie zauważył godnego uwagi tylko budynki klubu “Drukarza”. Ruszył Międzynarodową. Tu nie było co szukać budynków więc się skupił na mijanych ludziach. *Może Blachare lub Freda rozpoznam* Pomyślał. Szedł spokojnym krokiem już po kilku metrach zaciągnął kaptur przezornie i zarazem dla ciepła. Widział ja kręcą się młode chłopaczki idące na trening na “Drukarza” w koszulkach swoich idoli jak Messi, Lewandowski czy Neymar. Kiedy przechodził koło zaparkowanych aut przyglądał się im czy aby wśród nich nie ma BMW, którym zwiał Fred. Doszedł do Waszyngtona i rozejrzawszy się skręcił w prawo. Szedł wzdłuż torów tramwajowych. Niestety ni budynki ni to ludzie nie pasowali do poszukiwanych. Przy Saskiej zauważył grupkę blokersów więc zwolnił tempa by z nimi nie skrzyżować drogi. Przyglądał się dyskretnie nim, ale okazali się za młodzi. Nie rozpoznał wśród nich nikogo. *Może pośledzić ich?*pomyślał, ale zdał sobie sprawę, że nie wszyscy są od Freda i poszedł w dalszą drogę. Kiedy doszedł do ronda zadzwonił do Cyrusa. -No co tam? Masz coś?- Spytał jak tylko usłyszał głos kumpla. -Nie nic. Ale właśnie dochodzę do jakiś ogródków więc na tej ulicy z tramwajami nic nie ma.- Odparł Amerykanin. -Dobra. U mnie też lipa. Stadion po jednej a po drugiej park. Spotykamy się przy aucie.- -OK.- Rozłączyli się. Mieczkowski ruszył ku Lubelskiej idąc przez park. Rozglądał się za blokersami i laskami na spacerze. Nagle zauważył siedzącą dziewczynę zamyśloną nad czymś. *Może podejść?* pomyślał. Dziewczyna była ładna i z miłą aparycją, już chciał podejść i zagaić rozmową gdy przypomniał sobie po co tu właściwie jest. Westchną i ruszył dalej. Mijał ludzi z psami i rodziny z dziećmi. Kiedy doszedł do końca parku zobaczył idącego Cyrusa w oddali. Poczekał i ruszyli do wozu. Park Obwodu Praga Armii Krajowej. Ul. Podskarbińska. Popołudnie. Kiedy dojechali do następnego parku zaparkowali na Podskarbińskiej. Wyszli i przechodząc przez bramę szli według wskazówek zegara. Ten park był o niebo mniejszy i ludzi oraz miejsc znacznie mniej. Tu głównie psiarze ze swoimi pupilami się kręcili. Rozglądali się wokół za budynkiem ze zdjęcia. Niestety i w tym parku nie było im dane znaleźć celu poszukiwań więc udali się z powrotem do Opla. Park J. Polińskiego. Ul. Szaserów. Popołudnie. -Następny jest park przy szpitalu wojskowym- oznajmił Michał skręcając w Dwernickiego. -Na szczęście on też mały więc szybko pójdzie.- Zwrócił się do pasażera. -Mam nadzieję, że ten bo już mi się z tą łapą nie chce łazić.- Cyrus się poskarżył. Michał tylko uśmiechnął się pod nosem. W Iraku marines potrafił iść w ciężkim słońcu po pustyni, tutaj w listopadowej aurze 3 park już był na nie. No ale ręka faktycznie mogła go rwać. Mieczkowski sam czuł bóle głowy i pulsowanie pod opatrunkiem na skroni, a lekkie draśnięcia w udo i ramię też sytuację kreowały jako daleką od komfortu. Z Dwernickiego skręcił w Wiatraczną, odruchowo, za przystankiem na Szaserów stał radiowóz, jeden gliniarz spisywał jakiegoś pechowca co ciął na przejściu podczas “czerwonego sygnału świetlnego” jak miało się znaleźć na mandacie. Drugi w wozie ze znudzoną miną rozglądał się po okolicy. Michał wolał dmuchać na zimne. Pod park zajechali od Prochowej, przy kościele było sporo miejsca by zaparkować. Wyszli z auta rozglądając się po okolicy, szarówka powoli przechodziła w początek zmroku, a w parku nie było dużo ludzi. Ruszyli asfaltową ścieżką przecinającą zieleniec ‘na skos’ dochodząc prawie do skrzyżowania Szaserów i Garwolińskiej, ale wciąż nie widzieli nic co określałoby Park im. Polińskiego jako ten ze zdjęć z laptopa Freda, przeszli w inną alejkę wzdłuż orlika składającego się z boisk do ‘nogi’ i do ‘kosza’. Mimo początku listopada oba były zajęte, dzieciaki i młodzież są niezmordowane gdy dać im możliwości, a tu sztuczne oświetlenie i w miarę nowiutkie zaplecze do gier takie możliwości dawało. Szli jeszcze jakiś czas, gdy Michał zauważył pierwszy. Spomiędzy drzew wyłoniła się majestatyczna i wielka (choć nie bardzo wysoka) sylwetka Szpitala Wojskowego, po drugiej stronie szaserów. Jeśli to nie był ten budynek jaki majaczył w tle zdjęć z piwnych, parkowych party blokersów na zdjęciach, to Michał był skłonny zjeść własne ucho. -Chyba znaleźliśmy właściwy park.- Rzucił do Cyrusa. -Teraz tylko musimy liczyć na łut szczęścia, że się pojawi Fred przed marszem.- Dodał po chwili. Amerykanin potwierdził kiwnięciem głowy. -No i musimy być na baczność. Fred mówił, że mają moje foto więc lepiej twarzą w twarz nie stanąć z blokersami zbyt wcześnie.- Mówiąc to rozejrzał się za omawianymi typami. Pogoda była bardzo ładna, choć było trochę chłodno. Dawało to jednak pewne szanse, że Fred może wyskoczy dziś na piwko z kumplami. Ale jak duże? Łut szczęścia mógł nie wystarczyć. A nawet gdyby sukinsyn wybrał się tu z kilkoma ‘mordeczkami’, to nie można było przewidzieć czy za godzinę czy za osiem godzin. -Jak myślisz. A gdyby go zgarnąć jak będzie szedł tu na spotkanie? Jego chata jest na końcu tej ulicy.- Wskazał Garwolińską. -Wsadzilibyśmy go do wozu i wywieźli.- -Jeśli nie boisz się, że spalisz tym swój samochód to czemu nie? Tu ludzie są a po rejestracji o ile jej nie zmienisz namierzą Ciebie.- Odparł pochmurnie towarzysz Michała. -To zaparkujmy tu.- Wskazał dogodne miejsce do obserwacji. -Poobserwujemy i jak się pojawi zadziałamy. Co jakiś czas zrobimy spacer czy aby nie przyszli z innej strony. Może się uda.- Podsumował Mieczkowski i ruszył ku Astrze. Czas mijał ale nic się nie działo, młodzież pokrzykiwała w czasie gry w piłkę, gdzieniegdzie przemykały pojedyncze sylwetki. To ktoś skracał sobie drogę przez park, to znów ktoś wyprowadzał psa. Ogródek dla dzieci z huśtawkami był pusty już o tej porze. Sterczeli tak godzinę, dwie… w końcu wychwycili jak dwóch typków w bluzach z kapturami chyba (ciężko było stwierdzić po ciemku) odpala piwo na ławce. -Widzisz tych gości na ławeczce?- Zwrócił się do kolegi. -Trzeba sprawdzić czy to nie nasz Fred. Ty idź sprawdź a ja przypilnuję czy aby nikt się nie dołącza do nich. Ustawmy telefony na wibrację. Jak coś będzie nie tak puszczajmy znaka. By odstąpić.- Cyrus pokiwał głową i ustawili tylko wibracje w telefonach po czym wyszli. Cyrus ku ławeczce ale tak by nie wzbudzić niepokoju a Michał w kapturze stanął w ukrytym miejscu przy drzewie tak by móc obserwować okolice. Amerykanin przeszedł się dla niepoznaki udając, że gada przez komórkę i po minięciu dwóch typków zawracając. Mówił coś podniesionym głosem. Wyglądało to dość naturalnie jakby szedł i po drodze dowiedział się od rozmówcy, że spotkanie odwołane? Zobaczą się w innym miejscu? Dwaj blokersi spojrzeli na niego ale chyba nie wzbudził w nich czujności, raczej zaciekawienie, wszak obcokrajowiec. - Nie rozpoznałem w żadnym Freda. Ciemno trochę, kaptury na łbach, ale wątpię. Prawie pewny jestem, że żaden z nich to ta menda. -Eh.- Westchnął do słuchawki Michał. -Może jak oni są to i Fred niebawem przyjdzie.- Pomyślał na głos Mieczkowski. Rozejrzał się po okolicy czy może ktoś nie nadchodzi i udał się do wozu by dalej obserwować. Czas mijał, do dwóch siedzących dołączyli dwaj kolejni. Szli od strony wiatracznej i mijali samochód Michała, który odruchowo przypatrzył się im. Wydawało mu się, że jeden z nich był wczoraj… na Olszynce. -Ptaszyny się zbierają.- Michał powiedział po odejściu na bezpieczną odległość. -Jednego widziałem na Olszynce wczoraj.- Zasępił się Michał. -Zaczyna być tłoczno. Chyba zaryzykuję i wyjdę na przeciw Freda.- Stwierdził. -Jak dam znać podjedź po nas i wywieziemy go z dala od tych blokersów.- Powiedziawszy to Mieczkowski wyszedł z auta i ruszył z kapturem na głowie Garwolińską ku Grochowskiej. Przygotował wcześniej VIST-a w kieszeni. Idąc starał się wybierać tak drogę by móc skręcić w lewo bądź w prawo. Doszedł do skrzyżowania z Kobielską przypatrując się przechodniom, jednak Freda nie zobaczył. Zaczął wędrować w okolicy Kobielskiej i Garwolińskiej. *Nie ma nawet pieprzonego miejsca gdzie się przyczaić* powoli wściekał się Polak. Michał wrócił do auta i postanowił. -Cyrus. Muszę rejestracje jakieś założyć inne. Ty tu pilnuj i daj znać jak coś ja idę zdobyć jakieś.-Amerykanin przytaknął a Michał ruszył na poszukiwania. Szukał ciemnego miejsca gdzie stał jakiś samochód by mieć możliwość zdjęcia jego blach. Jednak nie znalazł takiego. Samochody stały przy ulicach, wokół kręcili się wciąż jacyś przechodnie. *Qrwa* Przeklął pod nosem, chociaż to była rzadkość kiedy używał takiego słownictwa. Wrócił do Astry i dowiedziawszy się, że nikt do zgromadzenia biesiadników nie doszedł do auta usiadł i czekał dalej na Freda. Był już mocno wkurzony. Siedzieli tak dostając już grubego pierdolca, w międzyczasie Cyrus wyszedł się przejść w kierunku kościoła z dala od wzroku “chłopaków z Grochowa” rezydujących przy ławeczce. Nie chciał drugi raz wchodzić im w oczy, bo to mogłoby już wydać się im dziwne. Wrócił po jakimś czasie z paczką chipsów, dzięki którym zajmował czymś ręce. Obaj na Bliskim Wschodzie czasem czekali po parę godzin w zasadzkach, lub po prostu długo obserwowali teren - wszak pójść gdzieś tam bez rozpoznania było proszeniem się o kulkę ze strony irackich rebeliantów. Chyba tylko dlatego wytrzymywali piekielne męki bezczynności. Ale byli zdeterminowani. Całkiem ładna pogodna, wieczór, następnego dnia ta banda w szalikach pół zakrywających im twarze miała pewnie maszerować z racami i achtungami w rekach. Michał nie wyobrażał sobie lepszego czasu na obgadanie jutrzejszego dnia w pochodzie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Oczywiście gdyby był na miejscu Freda. I oczywiście jeżeli Fred nie siedział akurat ze znajomkami w pubie. Drugim z tropów-miejsc gdzie sukinsyn dość często rezydował. W końcu Cyrus coś wskazał, Jakby nie był pewny. Do czwórki typków doszedł ktoś nowy ale z tej odległości i przy tym oświetleniu nie dało się wypatrzeć twarzy by uznać czy to Fred, czy nie. -Trzeba gościa sprawdzić. Ty już spalony a ja tym bardziej.- Podsumował Michał. -Mam pomysł. Zadzwonię do niego a Ty patrz czy ten nowy odbiera telefon.- Mieczkowski wyjął komórkę, zastrzegł swój nr. i kucnął w aucie by nie było go widać ze świecącym aparatem przy gębie. Zadzwonił. -Jak to on daj znać a się rozłączę.- Dodał w chwili połączenia. - Halo? - odebrał znajomy głos. Cyrus kiwnął głową, “nowy” uniósł komórkę do ucha. Mieczkowski rozłączył się momentalnie. -No to chyba mamy Freda.- Wyprostował się chowając telefon do kieszeni. -Masz pomysł jakiś jak go ściągnąć? Czy na pałę na nich czy czekamy aż się rozdzielą?- Zapytał Cyrusa. Amerykanin miał nietęgą minę. Widać, że planowanie nie było jego mocną stroną, nie wspominając o kreatywności. - Nie mam pojęcia. Ale jak na pałę to nie wiem jak z bronią. - Amerykanin zerknął po okolicy. Ludzi w parku wciąż nie było przesadnie mało, wciąż kilka osób kręciło się w zasięgu wzroku. Młodzież wciąż okupowała orlika, choć raczej już niedobitki, jakie zmieniły poprzedników zmęczonych już kopaniem w gałę. Dookoła parku budynki. Mógł (choć nie musiał) być tu gdzieś monitoring. Do tego ten teren był zapewne częściej w zasięgu radiowozów, a naprzeciwko parku… szpital wojskowy. Cyrus miał chyba rację. Mordobicia po tej stronie Wisły odchodziły podobno (wedle standardowej wiedzy Michała-Warszawiaka o Pradze) całkiem często, ale machanie bronią lub co gorsza strzały? -Poczekamy aż się rozejdą. Może będzie też ich mniej. Podjedziemy do niego i grożąc bronią każemy wsiąść. A jak będzie z kumplami no to na bieżąco co wymyślimy.- Posumował Michał. Niestety znowu musieli czekać i tracić czas. Ale już spokojniejsi. Cel był widoczny. Czekali już mniej zdenerwowani, wszak gnojek był przed ich oczyma. Po jakimś czasie faktycznie rozdzielili się. Dwóch typków ruszyło w kierunku kościoła i przejścia na Kobielską, a dwóch z Fredem w kierunku Garwolińskiej. -No to się zaczyna. Poczekamy aż się rozdzielą te dwie grupki i jedziemy za Fredem. Michał uważał czy aby do domu babci się nie udaje. Michał ruszył z buta śledząc Freda a Cyrus wykręcał samochód. Kiedy wyszli z parku Fred z kumplami władowali się do zaparkowanego tam auta. Michał poczekał, aż Amerykanin podjedzie i wsiadł do Astry. -Jedziemy za nimi.- Wskazał na samochód do którego uprzednio władowała się trójca. - Ok - Cyrus nie dawał sobie tego dwa razy powtarzać. Jechali za błękitnym Lanosem wyjeżdżającym w kierunku Grochowskiej. Cyrus musiał zrobić szybką zawijkę by nie zgubić samochodu z Fredem na pokładzie, bo skręcając z Kobielskiej w Garwolińską klasycznie minął się z Lanosem. Ale musiał przecież zabrać Michała podążającego ku niemu od strony parku. Wyjechali w Grochowską widząc ścigany samochód głęboko z przodu i puścili się za nim ku rondu na Wiatracznej, wkrótce pędzili za celem Aleją Stanów Zjednoczonych i Trasą Łazienkowską. O tej porze korki były raczej w drugą stronę, od centrum w kierunku Pragi, więc ruch nie był dla nich problemem. Minęli most, Torwar i zobaczyli jak Lanos przystaje na przystanku autobusowym “Plac na Rozdrożu”. Fred z jednym kumplem wysiedli kierując się schodami na górę, na wysokość alei Ujazdowskich, a samochód popruł dalej ku Polu Mokotowskiemu. -Zatrzymaj się na przystanku. Wysiądę i dam przez komórkę znać gdzie jestem.- Powiedział Mieczkowski do kierowcy. Cyrus zatrzymał się z wolna na przystanku tak by Fred zdążył już przejść jakąś odległość. Michał wysiadł założył kaptur i udał się za dwójką śledzonych. Będąc już na wiadukcie zobaczył jak Fred z kumplem przez pasy kierują się w kierunku al. Szucha. Tam zeszli w dół po schodach. Mieczkowski ruszył za nimi i ledwo zdążył na zielone światło się załapać. Kiedy ruszył schodami zauważył ja śledzeni wchodzą do “Pubu Przejście”. |
|
Pub Przejście, Śródmieście, pl. Na Rozdrożu, wieczór Mieczkowski z jednej strony odetchnął, że wreszcie się może ruszyć bo listopadowe noce może w tym roku były ciepłe ale nie na siedzenie godzinami na dworzu. Z drugiej strony był sam i bez transportu. Teraz musiał ze śródmieścia w bardziej odludne miejsce się udać by dorwać Freda. Ale gdzie? W komunikacji lipa. Zresztą jak ogóle ma ich śledzić? W jednym autobusie z Fredem i jego kumplem? Prawie na 100% zwrócą uwagę na niego. Fred udał się ze znajomkiem na przystanek pod wiaduktem w kierunku Pragi. Stali i czekali na jakiś autobus. Michał nie wiedział co zrobić. Zejść i narazić się na rozpoznanie czy czekać na górze aż autobus podjedzie? Nagle Michał rozejrzał się za jakąś taksówką. To chyba jedyne, chociaż kosztowne rozwiązanie aby śledzić. Pytanie następne czy jechać za autobusem? Pewnie na końcu będą stali w szybie i zobaczą jadącą i zatrzymującą się co przystanek taryfę. Od razu zwróci uwagę śledzonych. Nie chciał polegać na umiejętnościach taksówkarza w dyskretnym śledzeniu Trasą Łazienkowską. Może założyć, że do babki jedzie. Jeszcze została opcja do tej dziewczyny ze zdjęć. Może chce się naładować lub wyładować przed jutrem. Czy tak, czy tak beznadzieja. Michał myślał i przygotował telefon by zapisać nr. autobusu którym odjedzie. Potem może uda mu się dogonić go na trasie w taryfie. Fred z kumplem jak zdawało się Mieczkowskiemu wsiadł do autobusu linii 188, który podjechał chyba jako pierwszy od kiedy zeszli na poziom trasy Łazienkowskiej. Michał rzucił się do taksówki jaka stała czekając na zmianę świateł. Michał dopadł do drzwi o otworzył je. -Wolny Pan?- Rzucił szybko i nie czekając na odpowiedź zasiadł na tylnej kanapie. -Tak. Wolny. Gdzie jedziemy?- Zapytał z lekka zaskoczony taksówkarz. -Na trasę Łazienkowską w kierunku Pragi jeśli łaska. Dalej pokieruję.- Musieli zrobić zawijkę zjeżdżając w dół na trasę, przez co dogonili go dopiero gdy odjeżdżał z przystanku Rozbrat. Mieczkowski przejeżdżając zobaczył dwóch typów, chyba Freda ze swoim ziomkiem, jacy szli w kierunku schodów z poziomu trasy (i przystanku) na dół po odjeździe autobusu. Nie był przekonany do końca, wydawało mu się jednak, że to oni. -Panie. Niech się Pan tu zatrzyma.- Michał wskazał przystanek z którego jak mniemał zeszli Fred z kumplem. Taryfiarz przeklął i dał po hamulcach zgrabnie wjeżdżając na koniec podjazdu zwolnionego przez “188” jaki wyjechał już na wiadukt w kierunku Pragi. - Tośmy sobie pojeździli - był zły, bo kurs krótki a teraz musiał robić pusty przelot co najmniej do saskiej. - 7,60 się należy. Michał wyjął z portfela 10zł. Podał kierowcy i zaczął wychodzić z taksówki pilnując by nie rzucić się w oczy Freda. Zamknął drzwi za sobą i udał się do schodów by zobaczyć gdzie Fred. Zeszli w dół, na rondo pod wiaduktem i szli Rozbratem w kierunku północnym. W mijanym sklepie vis a vis liceum im. Żeromskiego kumpel Freda zniknął na chwilę. On sam palił szluga czekając aż tamten wróci. Michał zszedł po schodach i stanął nie rzucając się w oczy Freda i wychodzących gości sklepu. Po raptem minucie ziomek gnojka wyszedł z dwoma piwami w ręku i sam zapalił. Jedno podał Fredowi i ruszyli Rozbratem dalej. Rozglądali się bacznie przez chwile, po czym otworzyli puszki pijąc w trakcie podążania w głąb Rozbratu. Nachyleni lekko do siebie rozmawiali o czymś cicho. W pewnym momencie podali sobie ręce i kumpel Freda skręcił w bramę na Jezierskiego, a sam Fred poszedł Rozbratem dalej. Mieczkowski wyczuł, że coś się szykuje. Michał się uśmiechnął i gotowy do walki zbliżył się do bramy i gotowy na atak wyjrzał szukając ziomka. Typ faktycznie tam był i faktycznie czekał, spodziewał się, że Michał pójdzie za Fredem, a on wtedy spadnie mu na plecy. Czujne wyjrzenie Mieczkowskiego za załom ściany zaskoczyło go lekko ale tylko na tyle że nie wykorzystał przewagi wynikającej z przygotowania. Michał momentalnie doskoczył do gościa i zaczął obezwładniać typa nie przebierając w środkach. Jego pierwszy cios od dołu trafił blokersa w żołądek zginając go wpół, jednak Mieczkowski w tym samym momencie poczuł cios w szczękę, aż nim obróciło. Pięść kumpla Freda omsknęła się jednak wskutek trafienia go w brzuch, tak soczysty strzał w pysk gdyby doszedł czysty zapewne złamałby Michałowi szczękę. W oczach pokazały mu się gwiazdy, lecz wiedział, że Fred z pewnością już tu biegnie, musiał załatwić jak najszybciej tego sukinsyna zanim gnojek nadleci lejąc go z boku. Michał odsunął się lekko w lewo, prawą ręką zamierzając poprawić strzałem w szczękę. Tymczasem przeciwnik wyglądał jakby miał zwymiotować po mocnym ciosie w żywot, jednak kibol zaprawiony w takich bójkach choć targany torsjami to głowy do końca nie stracił. Takie łebki rzadko walczyły jeden na jeden ufając kooperacji w grupie, zazwyczaj podskakując w kilku na kilku lub kilku na jednego jak teraz. Wciąż zgięty i z mroczkami przed oczyma blokers pieprznął łbem na oślep chcąc trafić głową w brzuch Michała. Ale to nie był jego cel stricte. Rozczapierzonymi rękami wpił się w jego talię ogarniając Mieczkowskiego prawą ręką pomimo jego uniku. Chwycił w momencie, gdy pięść byłego żołnierza spadła mu na głowę. Tego było już za wiele chłopak opadł w bok pociągając za sobą Michała, który nie ustał tego łapiąc dopiero równowagę po próbie odskoku. Obaj ciężko wylądowali na ziemi choć kibol jakby nie bardzo przejawiał chęć do jakiegokolwiek ruchu. Był jeszcze przytomny ale zdecydowanie jego umysł odleciał gdzieś dwa metry do tyłu. Zwymiotował przy tym nawet nie próbując się zbierać. Lecz wtedy do akcji wszedł nadbiegający Fred... Fred rozpędził się i chciał potraktować głowę Michała jak zawodnicy rugby owalną piłkę przy wykopie na bramkę. Mieczkowski odruchowo chciał się przeturlać, jednak typ jakiego punktował wciąż wstrząsany torsjami częściowo leżał na jego nogach. Były żołnierz wybrał więc raczej sparowanie solidnego kopniaka z rozpędu jaki się szykował. Diler w pędzie strzelił soczysty strzał jakby strzelał karnego a Michał uniósł gardę. Kop był tak mocny, że mimo przyjęcia go na przedramiona osłaniające głowę wstrząsnęło nim, łeb odleciał mu do tyłu i zobaczył tylko czerń. Jednocześnie udało mu się złapać Freda za kostkę w przelocie, wywinął go i chłopak z krzykiem poleciał na chodnik coś lekko trzasnęło. Mieczkowski widział potrójnie, nie bardzo mógł się zebrać w sobie, przed oczyma latały mu czarne plamy. Widział tylko jak Fred odbiega gdzieś kuśtykając i trzymając się za obwisłą rękę. Chciał wstać. Ale nie potrafił. Obok znokautowany typek też próbował i też mu to szło nieskładnie. Obaj raczej odruchowo próbowali się prać po mordach póki Mieczkowski w końcu nie usiadł na nim i nie założył mu dźwigni. Fred tymczasem kuśtykając zdążył spieprzyć. Michał wygiął się do tyłu unosząc blokersem i całym ciężarem walnął jego twarzą o chodnik. Widząc, że koleś już nie stawia oporu. Wstał chwiejąc się i opierając o ścianę. Rozejrzał się wokół, zaciągnął kaptur i ruszył starając się równo trzymać na nogach w kierunku, w którym umknął diler. Po chwili stwierdził, że raczej już tu nie wróci więc cofnął się i przeszukał blokersa. Zabrał portfel, telefon i ruszył tam gdzie ostatnio widział Freda. Szedł słaniając się i modląc w duchu by żaden radiowóz nie jechał. Kiedy doszedł do Górnośląskiej wszedł w park. Starał się wypatrzeć gdzieś Freda, chociaż wiedział, że to nie miało szans na powodzenie. Diler pewnie już ukrył się na klatce lub gdzieś. Mieczkowski odszedł jeszcze trochę i znalazł ustronną ławkę na której przysiadł by odetchnąć. Cały czas się rozglądał za Fredem, jego kumplami czy patrolem. Po jakimś czasie kiedy już lekko otrzeźwiał ruszył w drogę do domu. W takim stanie nic już nie zdziała a może natknąć się na typków od Freda. Parkiem doszedł aż do mostu Poniatowskiego i ruszył Czerwonego Krzyża ku Dobrej. Skręcając w dobrą poczekał chwilę by odetchnąć i zobaczyć czy nikt go nie śledzi. Na szczęście droga wolna była i wrócił na mieszkanie. Mieszkanie Michała. ul. Dobra. Powiśle. późny wieczór. Michał kiedy wszedł do domu od razu zrzucił upaprane ciuchy do kosza na brudną odzież, wyjmując wcześnie zawartość kieszeni. Odwiesił szelki z bronią. Nakrył ją kurtką na deszcz wyjętą z szafy. *To już drugi komplet ciuchów* Wkurzył się Polak i poszedł obmyć się z brudu, zadrapań i coś zimnego do przyszłych sińców. Kiedy już skończył otworzył blecka i napisał maila do Lulu z kompa. Cytat:
Gdy przeglądał kanały rozległ się dzwonek telefonu. Cyrus. - Wypuścili mnie. - Amerykanin był wściekły. - Nic na mnie nie mieli tylko mandaty za komórkę, brak pasów i niepotwierdzone prawko. A trzymali parę godzin. To jakiś absurd! -Widocznie trafiłeś na nieprzepadających za jankesami. Ja już w domu możesz przyjechać.- Michał spokojnym, zmęczonym głosem mówił. - Przypomnij mi adres, wezmę taksówkę.- -Dobra 18/20 m… -Podał Cyrusowi przez telefon. Po zaledwie piętnastu minutach Cyrus niewąsko wkurwiony był już w mieszkaniu. - Co za burdel tu macie to ja wymiękam - powiedział. - A ty w domu bo Freda zgubiłeś? - Miałem kilka rund z nim i jego kumplem. Niestety Fred zwiał lekko połamany.- Michał odwrócił się do Amerykanina by ten zobaczył opuchniętą japę. - Nie byłem wstanie go znaleźć, ale złamaną ma rękę i chyba skręcona nogę. A ten drugi raczej w marszu nie weźmie udziału.- Michał wskazał leżący telefon i portfel blokersa. - To co znalazłem przy blokersie. Lulu już dałem znać, że mam to.- Mieczkowski popił sobie energetyka. - Jeśli chcesz Freda, a masz szczęście to urazówka jest w szpitalu na Solcu na ten region. To ten szpital zaraz nas. - Dorzucił odstawiając pustą już puszkę. - Można by sprawdzić, ale przecież na ostrym dyżurze wszystko szybko idzie, z pewnością już go opatrzyli i go tam nie ma. - zasępił się Cyrus. - To jest Polska. Burdel wszędzie jest. Czy na komendzie czy w szpitalu. - Uśmiechnął się lekko Polak. - Pojebane to wszystko macie. - Skrzywił się i warknął Cyrus. - Może masz rację i tak nic w domu nie zdziałam. - Amerykanin podszedł do barku i nalał do szklanki Whiski. Szybko wychylił ją i postanowił pójść na spacer. Michał powoli ze zmęczenia odpływał. Czacha mu jeszcze pulsowała i ogólnie słabo się czuł. Może jak się przekima będzie lepiej. Kiedy Cyrus wychodził Mieczkowski się ocknął i rzucił - Dzwoń jak coś. Mieszkanie Mieczkowskiego, Powiśle, ul. Dobra, ranek Michał odpłynął nie rejestrując nawet powrotu Amerykanina ze spaceru. Nad ranem łeb bolał go jak po ciężkim piciu a rana postrzałowa na skroni pulsowała irytująco. Niemniej czuł się lepiej, zawrotów głowy po kopie Freda i ciosie jego kumpla już nie czuł. Ot po prostu bolało ale Mieczkowski choć raczej spokojnej natury nie raz i nie dwa w pysk zarwał w różnych (czasem przyjacielskich) utarczkach. Gęby ze szkła nie miał, mięczaki z Iraku wracali do domu w trumnach lub z papierami od felczera stawiającymi pod znakiem zapytania ich dalszą służbę “ku chwale ojczyzny”. Było koło 9.00, sprawdził maila lecz Lulu wciąż nie odpisywała na jego info. Jeszcze raz zerknął do portfela: Aleksander Kiełbicz, rocznik 1990, zameldowany na Igańskiej 34 w jednym z mieszkań tego bloku. Karta bankomatowa, karta kibica, jakaś karta zniżkowa do pizzerii, koło 5 dych gotówką, zdjęcie jakiejś dziewczyny, nic specjalnego. Cyrus spał jeszcze, nie wiadomo o której wrócił. Michał wstał z narożnika. Może i trochę lepiej mu było po obiciu i ranach, ale spanie całą noc w pozycji półsiedzącej doprowadziło do bólu pleców. Michał zastanowił się nad Marszem dzisiejszym. Ze złamaną ręką i kuśtykając Fred raczej nie pojawi się na tych demolkach. A jak się pojawi? Michał nie miał sił by znowu potykać się z jakimiś kolesiami. Lulu nie dawała żadnego znaku. Widocznie do bani trop miał lub była mocno zajęta. Najgorszy był ten przeklęty czas, który uciekał. W każdej chwili Sarę mogli wywieść gdzieś dalej a on i Cyrus nawet o krok się nie zbliżyli do niej. W armii było lepiej. Odpowiednie służby namierzały i wysyłały ich na akcję. A tu co? Samemu trzeba było robić za wywiad, rozpoznanie itd. Jakby już chciał po staremu wbić się ze szturmówką w oporządzeniu na akcje w miejsce przetrzymywania siory Cyrusa i zrobić porządny rozpierdol. By pieprzeni ruscy pomyśleli następnym razem nad zadzieraniem z Polakami. Teraz był bezsilny, ale co robić? Michał postanowił ściągnąć samochód na podwórko bo jeszcze go odholują i przeszukają. Poszedł do drugiego pokoju obudził Cyrusa. -Gdzie zostawiłeś Opla? Chce go ściągnąć zanim ktoś się nim nie zainteresuje.- Cyrus z początku nie wiedział co się dzieje ale wytłumaczył którędy jechał i gdzie się zatzymał. Michał jeździł po Warszawie i domyślił się miejsca pozostawienia auta. -Ok. Jadę po niego. Jak coś dzwoń.- Michał ubrał się w nowe czyste ubranie i zarzucił na szelki z bronią swoją ulubioną skórzaną kurtkę. Zjechał na parter i udał się po samochód. Okolice Skry, Śródmieście, ul Wawelska, przedpołudnie Samochód stał tam gdzie Amerykanin go zostawił, widocznie nikt nie zainteresował się oplem stojącym tam raptem pół doby. Michał podszedł do auta i wsiadł do środka. Odpalił i ruszył na Powiśle ku domowi. Mieszkanie Mieczkowskiego, Powiśle, ul. Dobra, przedpołudnie Kiedy już wjechał na podwórko poszedł do bagażnika i sprawdzając czy nikt nie patrzy zapakował kałacha do uprzednio przygotowanej torby i zamykając gablotę udał się do mieszkania. Cyrus już był na nogach. Popijał kawę z kubka siedząc przy laptopie i przeglądając zdjęcia. -Masz jakiś pomysł co dalej robimy? Fred ze złamaną ręką raczej na Marszu się nie pojawi a innego tropu nie mamy.- Powiedział zamykając drzwi za sobą Mieczkowski. -Ewentualnie. Możemy wbić się znowu mu na chatę i tam go przesłuchać. Może tam odpoczywa?- Dodał odwieszając kurtkę i wchodząc do łazienki by schować torbę z karabinem. Cyrus zamyślił się. - Ciężko gnoja wyczuć… ale to zależy od tego czy cię rozpoznał wczoraj - powiedział po dłuższej chwili. - Bo jak tak to wie, ze na niego polujemy mocno. Najpierw to torowisko, wczoraj ty na ulicy. A wie, że my wiemy gdzie zameldowany. Na jego miejscu bym szukał cię aby cię udupić, ale z innego lokum. -No tym wczorajszym na pewno się wścieknie i będzie chciał przyspieszyć i dorwać mnie. Pytanie czy Lulu zatuszowała jakieś namiary na mnie, czy tylko ja to porobiłem.- Zmartwił się Michał wchodząc do pokoju i siadając na narożniku. -Myślę, że rozpoznał. Kiedy chcieli otworzyć piwsko rozejrzeli się uważnie i tylko policjant by zwrócił ich uwagę albo znajoma gęba. Na gliniarza nie zasadzaliby się poza tym.- - Mogli po prostu zorientować się, że ktoś za nimi idzie… - Cyrus wahał się. - Wiesz, jak on rozpieprzona łapa i noga… Na ten ich marsz nie pójdzie a większość jego znajomków tak. I dziś po południu żaden znajomek z nim tam nie będzie jak wszyscy na to wasze święto. Może u tej jego szlaufiary się zadekował? Michał zesztywniał i poczuł nową energię. -Właśnie. Teraz bez kumpli będzie. Tylko gdzie ta panienka mieszka? O to jest pytanie- Mieczkowski wstał i ruszył ku komórce. -Cholera- Syknął przez zęby. Nie miał telefonu do Lulu. On może by doszła do tej pannicy jakoś. Fred się krył ale panna taka jak ta na pewno na FB i innych portalach się afiszowała. Zrezygnowany usiadł przy kompie i zaczął szukać jakiś tropów do tej panny. Z początku szło jak po grudzie, bo Fred miał zblokowany profil dla nie znajomych. Tylko naprawdę pojedyncze posty na wall z opcją “publiczne” były do przeglądu dla każdego. A były to ostre bzdury, jakieś Demoty, linkowanie artykułów o Legii i w klimatach nacjo. Jakieś testy facebookowe w formie pseudośmiesznych i tworzonych przez samych userów opcji wyboru typu: Cytat:
Po dłuższym czasie Michał znalazł obiecujący wpis Cytat:
Zatrudniona w: “Szlachta nie pracuje!” … Michał zaklął szpetnie. Ale… Aktualne miejsce nauki: “Beauty-Art - Szkoła Wizażu Beaty Małachowskiej.” Michał wyprostował się z uśmiechem zadowolenia. -Patrz. Coś znalazłem.- Powiedział do Cyrusa. Amerykanin podczas poszukiwań Michała zajął się szykowaniem czegoś na ząb. Cyrus podszedł i zerknął przez ramię Michała. -No. Zdjęcie wytatuowanych cycków.- Skomentował.- Chcesz mi coś powiedzieć przez to?- Nastroszył się Amerykanin. -Nie, nie.- Zaprzeczył Michał prawie się śmiejąc. -To cycki Fredowej blachary. Znalazłem ją i wiem gdzie się uczy.- Uśmiechnął się do Cyrusa. -Jeżeli nie jest wagarowiczką możemy ją pośledzić i dotrzeć do jej chaty i może do Freda.- Popatrzył na reakcję kumpla. Cyrus widać już w Lepszym nastroju przysiadł i zaczął oglądać to co znalazł Polak. -Jak chcesz pojedź tam i namierz tę laskę - zaproponował Mieczkowski. - Popatrzysz sobie na młode dupy, które tam łażą a ja będę pod telefonem i dojadę. Chcę się pod kurować jeszcze. - Nie znam miasta, nie znam języka, co ja tam do cholery mogę?- odpowiedział Amerykanin. -Do patrzenia język nie potrzebny Tobie. A podejrzewam, że panienki jak usłyszą, że gadasz po angielsku wiele zrobią by się przymilić Tobie. Zresztą wiele z nich po angielsku nawija. Jeśli nie chcesz i się obawiasz to jedźmy razem.- - Tu nie chodzi o obawianie - obruszył się Cyrus. - Ale jak ją zauważę, to jak mam ją śledzić w mieście jakiego w ząb nie znam. I jak mam cię kierować gdzie jesteśmy, żebyś dobił? - Rozłożył bezradnie ręce. -A co GPS-a nie masz w telefonie? Nie umiesz czytać tabliczek na ścianach? To nie arabskie szlaczki a taki sam alfabet. Ok. No to się zbierajmy.- - By was cholera z tym waszym językiem - gmerał Jankes pod nosem ni to do siebie ni to do Michała. - “ten sam alfabet”, jasne pierdolone cwaniaczki - marudził dalej. - A Ulicę wziętą od Bilskiego z tym “Zajoczkiem” to dwadzieścia minut taryfiarzowi tłumaczyłem… - Po chwili był jednak gotowy do wyjścia. -Dobra jadę z Tobą.- Wstał Mieczkowski i założył szelki z bronią, kurtkę skórzaną i buty i razem z Cyrusem wyszli. Michał poszedł jeszcze po energetyka i cole i jakieś pochrupajki do sklepu na przeciwko i po siedmiu minutach wyjeżdżali z posesji. Beauty-Art, Śródmieście, ul. Zgoda, wczesne popołudnie Szkoła mieściła się w jednym bloku na tyłach Smyka, co ciekawe za rogiem był Gentelmen’s Nightclub obok którego przejeżdżali i Cyrus się trochę ożywił. Do budynku prowadziły drzwi z tabliczką nad nimi “Lokale użytkowe do wynajęcia” przeznaczenie budynku nie budziło zatem wątpliwości, sporo firm rezydowało w takich, może i przeznaczenie na blok mieszkalny… w dobie kapitalizmu w centrum? Nie mogło to trwać wiecznie. Michał szukał miejsca do zaparkowania jak najbliżej szkoły. Znalazł w końcu po jednym okrążeniu miejsce z którego można było obserwować wejście do szkoły. -Ok. Jesteśmy. Ja tu blisko auta będę bo płatne parkowanie tu jest. Jakby strażnicy się pojawili muszę opłacić.- Oznajmił Michał kiedy opuszczali Astrę. Michał rozejrzał się po okolicy za strażnikami i patrzył gdzie wejście, gdzie można indziej wyjść. -Masz tu 2zł i wrzuć jak zobaczysz, że sprawdzają strażnicy i włóż za szybę. Ja idę dowiedzieć się czy są zajęcia i może wymodzę czy dziś ma zajęcia lub coś.- Wytłumaczył Michał Cyrusowi gdzie parkometr, jak go obsłużyć po czym udał się do szkoły. W środku obejrzał tabliczki sugerujące jaka firma rezyduje na którym piętrze i wjechał windą na górę. Wyglądało na to, że Beata Małachowska miała tu całe piętro gdyś już w hallu stała recepcja z uroczą brunetką chętną nieść pomoc. Tyle że dziewuchom chcącym zapisywać się na kursy czy zajęcia, ogólnie naukę choćby i roczny kurs porównywalny poziomem wykształcenia do prywatnych szkół policealnych. Widok dobrze zbudowanego mężczyzny trochę ją zaskoczył. Spojrzała pytającym wzrokiem na Michała. -Dzień dobry.- Miło ozwał się Michał lekko uśmiechając się do dziewczyny. -Dzień dobry- Odpowiedziała powoli ale uprzejmie.- W czym mogę pomóc?- Zapytała po chwili. -Moja kuzynka szuka szkoły w Warszawie i prosiła bym się rozejrzał nieco i zdobył trochę informacji z pierwszej ręki.- Michał podszedł i oparł się o ladę ale tak by nie zaburzać strefy bezpieczeństwa osobistego. -Chciałbym wiedzieć jak jest z zajęciami? Czy w weekendy tylko czy może w dzień także. Ilu osobowe grupy i jak z praktykami. Ale tak rzetelnie bym chciał wiedzieć nie tak ogólnie jak w internecie.- Michał mówił do dziewczyny ale cały czas czujnie nasłuchiwał czy dochodzą jakieś dźwięki, które potwierdzą, że są zajęcia w chwili obecnej. Gdzieś rozległ się głośny kobiecy śmiech ale ogólnie nie wychwytywał żadnych odgłosów jakich oczekiwał. Kobieta podała mu złożony prospekt w formacie ulotki. - Zasadniczo jeżeli chce pan wiedzieć więcej to wszystko jest na naszej stronie internetowej - odpowiedziała z wystudiowanym uśmiechem. -Ehe. Rozumiem.- Michał wziął ulotki od dziewczyny przejrzał je i schował do kieszeni. Mieczkowski zastanowił się chwilę po czym powiedział. -Dziękuję.- Kiwnął głową i z niepocieszoną miną wyszedł na zewnątrz do Cyrusa. Kiedy był na dole udał się do Amerykanina. -Byli strażnicy?- Zapytał Cyrusa, który zaprzeczył kiwnięciem głowy. Michał wszedł do auta, odpalił przeglądarkę i zaczął szukać wiadomości o szkole. Czy w takie dni jak dziś są zajęcia czy nie. Kiedy skończył rozsiadł się i rozpoczął obserwację bacząc na strażników. Czas mijał wychodziły różne dziewczyny… ale czy ze szkoły wizażu, czy recepcjonistki w innych firmach? A może mieszkanki bloku (wszak jeszcze sporo było tam ‘zwykłych’ mieszkań). Ciężko to było stwierdzić. Fredowej połowicy po godzinie nie stwierdzili. Musieli też opłacić parkometr, bo w międzyczasie plątał się patrol straży miejskiej. Michał po ostatnich przygodach miał już dość czatowania. Wspomniał znowu o wojsku i westchnął. -Nie chce mi się tak tu czekać.- Oznajmił ni stąd ni zowąd do Cyrusa. -A myślisz, że dla mnie to przyjemność siedzenie bez efektu?- Odburknął Amerykanin. -W dupie to mam. Idę spytać się czy ta zdzira tam jest.- Mieczkowski wyprostował się i wyszedł z auta i udał się ponownie do szkoły. Kiedy już był przy recepcjonistce bez ogródek zapytał. -Uczy się u Was Patrycja Malec. Chciałbym się dowiedzieć czy jest na uczelni czy nie.- Szybko powiedział do dziewczyny za ladą. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną tak bezpośrednio zadanym pytaniem. - Aale jak to… czemu Pan pyta? - wydukała. -Mam coś do przekazania Pani Patrycji a już mnie terminy gonią z roboty i nie wiem ile jeszcze tu mam czekać na nią.- Powiedział lekko zdenerwowany Michał. - To mogę przekaz… - urwała, rozumiejąc, że tym samym odpowiedziała na zadane pytanie. - Miło z Pani strony. Ale nie za to mi płacą bym się wyręczał innymi.- Już trochę uspokojonym tonem zwrócił się do dziewczyny. - Jakby była Pani miła i powiedziała mi czy jest i o której mam się zjawić byłbym zobowiązany.- Patrzył z wyczekiwaniem na kobietę. - Nie ma, mówiła że musi w domu siedzieć, a jak zaraz pan się stąd nie wyniesie to zadzwonię po policję! - wyglądała na zdenerwowaną i intelektem nie grzeszyła za grosz. -Nie można było powiedzieć, że nie ma? Od razu policją? Szczuto mnie już nie raz psami itd. Ale policją? Kuriera? - Michał wyprostował się i odwrócił do wyjścia. - A. Dziękuję bardzo za pomoc.- Zatrzymał się w drzwiach na chwilę by podziękować . - A skąd miałam wiedzieć że kurier - wyglądała na zirytowaną, ale odprężyła się nieco. - - Nie będzie jej przez kilka dni, jej chłopak chory pisała mi na fejsie. Musi pan do niej do domu podjechać z przesyłką.- Michał zatrzymał się gdy rozmowa zmieniła tor. Odwrócił się do dziewczyny, popatrzył na siebie. -No tak. Przecież nie mam uniformu.- Skrzywił się. -Mam niestety dziwną pracę.- Wrócił wolno do lady by nie wystraszyć jej. -Problem w tym, że dano mi tylko waszej szkoły namiar i nie mam osobistego.- - Zaraz zaraz… - w łepku jaki z pewnością nie był stworzony do wymyślania lekarstwa na raka czy choćby rozwiązywania sudoku jednak coś zabanglało. - A jak Pan kurier, to czemu wpierw pan pytał o ofertę i ani słowa o Paci? - spojrzała nieufnie. - Chodzi o niespodziankę od zleceniodawcy. Jakby Pani przekazała Pani Patrycji, że kurier czeka nie było by niespodzianki. Mówiłem, że taką dziwną mam robotę. Zlecenia od adoratorów i innych. Zazwyczaj. - Starał się uspokoić dziewczynę i może uprzedzić fakt by nie informowała blachary. Przez głowę ciemnowłosej recepcjonistki przeszła chyba kolejna myśl. To definitywnie musiał być jej dzień. Błysk olśnienia w oku. - Kłamca! - Roześmiała się. - W oczko Pati wpadła, a jej chłopak u niej to strach tam podjechać, co? A dziwne - przesunęła wzrokiem po muskulaturze Michała. - Bo Krzysiek to ci chyba mógłby najwyżej fiknąć - uśmiechnęła się, nie mając pojęcia że gdyby wczoraj Mieczkowski nie zrobił podwójnej gardy to Fred tym kopem mógłby go nawet zabić. -Eee. No tak.- Michał się wyprostował i udał, że w lekkiej panice się rozgląda i przyłożył palec do ust na znak by ciszej się wyrażała. - Chłopak, chłopakiem ale nie chcę bez pewności o szansę się wtrącać. Zresztą pewnie by nie chciała bójki pod domem.- Uśmiechnął się krzywo. - Ale skoro jej dłuższy czas ma nie być to może ją na mieście spotkam jak będzie do sklepu czy gdzieś wychodzić.- Pomyślał na prendce i tak też powiedział. - Ewa - przedstawiła się recepcjonistka patrząc na Michała ciekawie. - Miło mi. Michał.- Uśmiechnął się do dziewczyny i kiwnął głową na przedstawienie. - A po co ci ona Michał, pusta totalnie - Powiedziała, choć sama między uszami miała siano. - I na tego swojego zapatrzona równo. Mało innych? Co ja ci się nie podobam? - zmrużyła oczy z uśmiechem. Michał lekko zbaraniał. Panienka od strachu we flirt przeszła szybciej niż nie jedna armia z ataku w defens. - Podobasz się, a i owszem, bardzo. Ale nie sądziłem, że na mnie spojrzysz.- Michał nie wiedział co mówić. Gubił się. Peszył. -A Patrycja. Ehh.- Mieczkowski się zawiesił. - Chcesz to ganiaj za Pacią, ja kończę o ósmej… - przejechała wzrokiem po sylwetce Michała jakiej pozazdrościć mógłby mu niejeden zawodowy sportowiec. - Ósma? Ok. To będę czekał na parkingu. Ok?- Stwierdził do Ewy. - Czekaj Michałku czekaj. - Zrobiła lekko dumną minę, choć kiepsko grała. - A ja się zastanowię czy masz na co. -Nie pozostaje mi nic innego niż zaufać Tobie.- Spojrzał na nią wyczekująco i zalotnie jak tylko potrafił. |
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:11. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0