Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2017, 11:06   #11
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Para kainitów wsiadła do łady i ruszyła ku wiosce archeologicznej. Jakieś pięć minut przed spodziewanym dojazdem, na drogę wyszedł młody człowiek, machając rękami dawał prowadzącemu Vikingowi znak by się zatrzymał.

Astrid przyjrzała się jego aurze, która świeciła na fioletowo. Z daleka ciężko jej było ocenić czy to podniecenie czy agresja. A może mieszanka wybuchowa?

- Może nie mieć dobrych zamiarów. - powiedziała na głos - Ale może też mieć coś ważnego do powiedzenia. Jest strasznie podekscytowany.

Decyzję zostawiła Vikingowi. W końcu ten uparty osioł i tak by jej pewnie nie posłuchał, albo patrząc na dzisiejsze zachowanie - zrobił coś dokładnie odwrotnego niż by chciała. Pieprzony syndrom samca Alfa.
Viking jednak wydawał się całkowicie ignorować słowa Maklavianki a nawet jej obecność. Wampir zatrzymał ładę i poczekał aż młody mężczyzna podejdzie do drzwi po jego stronie. Viking opuścił szybę.

- Dziękuję panu… państwu - około dwudziestoparoletni facet poprawił się zauważając Astrid.
- Nie widzieli państwo nikogo po drodze? dziewczyny, dwadzieścia trzy lata, ciemne włosy?

Malkavianka siedziała naburmuszona. Skoro Gangrelowi zebrało się na rozmówki, niech sobie teraz gada. Ona też nie uważała za stosowne, by zdradzać się ze swoim obcym akcentem i słabą znajomością języka.

- Ale co się stało?... - spytał Viking zamiast udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Wykopaliska, znaczy przepraszam, nazywam się Maksim, Maksim Stecenk. Szukam mojej koleżanki z roku, Iryny Kaporowicz.
- Co wy tak, po nocy kopiecie?
- Viking w dalszym ciągu nic jeszcze nie odpowiedział.
- Nie no wie pan… nie tak oficjalnie to niby nie, to były tylko takie żarty, ale Iryny szukamy już osiem godzin. - słuchając chłopaka Gangrel w przelocie spojrzał na Astrid. W odpowiedz przewróciła oczami.
- Chyba ją widzieliśmy. Wsiadaj. Podwieziemy cię, bo to kawałek. - starała się mówić płynnie.
- Och, dziękuję
- powiedział chłopak i wpakował się na tylne siedzenie jak tylko Viking odblokował drzwi.
- Wszyscy się strasznie martwią, nie chcieliśmy niepokoić profesora oczywiście. - Tłumaczył się chłopak gdy Gangrel wywoził ich w ciemny las…
- A czym obecnie profesor się zajmuje? - Astrid obróciła się na siedzeniu, by mieć kontakt wzrokowy z chłopakiem.
Chłopak popierał zmarznięte dłonie.
- Profesor o tej godzinie pewnie… odpoczywa razem z doktorantami… rano będzie potrzeba dużo kawy - chłopak zaśmiał się tak głupio jak tylko student potrafił.
- Państwo z zagranicy? słyszałem że ktoś miał przyjechać.
- Tak, podobno coś ciekawego tam macie. Nietkniętego prawie przez czas...?

Chłopak się ożywił.
- No… profesor pewnie sam państwu pokaże, ale my z Iryną już widzieliśmy… zanim Iryna gdzieś się zapodziała.
- Opowiedz nam wszystko co wiesz o tym znalezisku
- powiedziała Malkavianka uśmiechając się milutko <dominacja>.
Viking nic już nie mówił, jedynie uśmiechnął się pod nosem, kiedy Maksim zaczął się spowiadać:
- W okolicy znaleźliśmy wiele artefaktów z co najmniej wczesnego średniowiecza. Jednak najstarsze znaleziska datują wstępnie na tysiące lat, już od epoki kamiennej. Profesor zaczął podejrzewać, że pobliskie wzgórze to w rzeczywistości sztuczne wzniesienie “bośniacka piramida” jak to żartobliwie nazywamy. Niestety na wojskowe ekspertyzy lotnicze nie ma co liczyć o ile w ogóle istnieją. Jednak niedaleko strumienia udało nam się dzisiaj rano znaleźć długi tunel, Profesor mówi że za wcześnie by podejrzewać iż prowadzi on do wnętrza wzgórza i nie jest bezpiecznie tam się zapuszczać. Mam tylko nadzieję że Iryna… - chłopak zerknął na Astrid - Gdzie ją Państwo widzieli?
- Tu niedaleko.
- powiedziała, po czym spojrzała z zainteresowaniem przez przednią szybę. - Oooo tam, tam chyba ktoś idzie!

Kiedy chłopak wychylił się między przednimi fotelami, by lepiej widzieć, Astrid bez ostrzeżenia capnęła go i wbiła się kłami w jego szyję, pochłaniając ciepłą krew z taką lubością, z jaką ludzie piją gorące kakao w równie mroźne wieczory. Oderwała się jednak po chwili.

- Musimy dorwać tego profesorka - zaszczebiotała radośnie. Wyraźnie poprawił jej się humor.

Viking zatrzymał samochód i też poczęstował się studentem. Po czym otworzył schowek przy siedzeniu Astrid i wyciągnął z niego butelkę ruskiego standardu. Otworzył i oblał twarz i kurtkę chłopaka.

- Odstawimy mu studenta czy nie będziemy tacy niemili? - zapytał - a może sami sprawdzimy ten tunel?
- Odstawimy. Będziemy mieli powód żeby zobaczyć się z profesorkiem. Może coś z niego jeszcze wyciągniemy.
- Astrid przeciągnęła się,kładąc nogi na udach Gangrela. - No, co tak patrzysz? Jedź. Ja sobie tylko stopy chcę ogrzać. - uśmiechnęła się do niego czarująco.
- Spryciula, sama oszczędza krew a ja mam podgrzewać dla twojej przyjemności
- Viking mimo wszystko uśmiechnął się. - niestety mała, sam mam sporo mięsa do wyhodowania ale zawsze możesz ogrzać się tym. - to powiedziawszy wcisnął samochodową zapalniczkę.
- Romantyk - warknęła w odpowiedzi, tracąc zainteresowanie Vikingiem i wpatrując się w okno. Nóg jednak nie zabrała.


***

Kainici dojechali do obozu archeologicznego już bardzo szybko, w zasadzie jedynie kręcili się w kółko w czasie zabawy z Maksimem.
Zwalniając, Viking zagadał kilku studentów o przyczepę Profesora Wasiliewa - bo tak się nazywał. Gangrel wziął studenta pod ramię i wyciągnął z samochodu, czekając aż Astrid zapuka do drzwi przyczepy z której dobiegała muzyka i brzęk szkła.
- Potrafią się tutaj bawić. - mruknęła pod nosem, po czym głośno zakołotała w drzwi i krzyknęła - Haaalo! Profesorze!

[MEDIA]http://atom-ecology.russgeorge.net/wp-content/uploads/2014/12/AlexanderParkhomov_picture1.jpg[/MEDIA]

Z przyczepy wychylił się mężczyzna, Astrid widziała wewnątrz jeszcze dwoje innych, ledwo przytomnych oraz kilka butelek wódki - pustych.
- O co cho… - Wasiliew założył okulary i utkwił wzrok na nieprzytomnym studencie - Stecenko? - spojrzał na Astrid i Vikinga.
- Widzę że znaleźliście Państwo mojego niesfornego studenta, jestem Profesor Wasiliew, odpowiadam za badania w tej okolicy.
- Tak,wiemy, też jesteśmy badaczami... amatorami. Znaleźliśmy pana studenta pijanego w lesie. Mógł zamarznąć, ale miał szczęście i podwieźliśmy go. W drodze opowiadał o panu same pozytywy i... mówił też o tutejszych odkryciach.
- skupiła wzrok na mężczyźnie <dominacja> - Proszę odpowiedzieć. Czy znalazł pan grób, w którym znajdowały się niemal nietknięte przez czas przedmioty? Jak na przykład księga?
- Proszę, proszę wejść do środka.
- Profesor zachęcił parę do wejścia odsuwając się od drzwi. Znajdujący się wewnątrz mężczyźni zostali przedstawieni jako doktorzy Mihaliow i Sokolow. Przy czym ten pierwszy jeszcze zdołał się podnieść przy prezentacji, a jego kolega już nie… kadra naukowa za kołnierz nie wylewała. Poza wódką, na stole leżała masa zdjęć, książek, kamiennych artefaktów, i pełna petów popielniczka zrobiona z puszki po konserwie rybnej.

- Jesteśmy pewni.. niemal pewni, że tak zwana Góra Kolduna, jest w istocie kurhanem Czarnej Kniazi, nie dysponujemy odpowiednimi funduszami by prześwietlić strukturę, jednak ja… to znaczy moi studenci odkryli dzisiejszego ranka tunel za pobliskim wodospadem, jutro o świcie ruszamy do środka! - Profesor zerknął na swoich śpiących współpracowników - no… powiedzmy w południe.
- Czyli nie znaleźliście żadnej księgi jeszcze?
- Astrid rzuciła wzrokiem na Vikinga,co o tym myśli.
Gangrel przewrócił tylko oczami.
- Księgi? - zamyślił się profesor - nie, znaleźliśmy za to sporo kamiennych narzędzi, glinianej ceramiki, aczkolwiek Doktor Sokolow… - Profesor zerknął na śpiącego mężczyznę - jest zdania, że grobowiec Kniazi mieści bibliotekę słowiańskich kapłanów, osobiście nie podzielam tego zdania.
- To bardzo ciekawe. Jeśli znajdzie pan jakieś księgi, proszę je schować i zostawić do wspólnej analizy z nami
- powiedziała Malkavianka <dominacja> - Spotkamy się jutro wieczorem.

To było w sumie wszystko, co chciała uzyskać od profesora. Nie miała zamiaru na własną rękę przeszukiwać grobowca jakiejś mega-potężnej wiedźmy - starczyło im nadprogramowych rozrywek na jakiś czas. Odruchowo przycisnęła kaleką rękę do tułowia.


***

Na obóz archeologów składał się przeszło tuzin przyczep kempingowych oraz dużych samochodów. Atmosfera, mimo mroźnej temperatury była dość gorąca i… studencka. Niemal z każdej przyczepy dochodziły odgłosy muzyki, damskich i męskich śmiechów oraz, czasami i inne, bardziej intymne dźwięki. Co jakiś czas otwierały się drzwi, ktoś szedł się wysikać lub wyrzygać.

- Zbieramy się? - zapytała Astrid towarzysza. Nie chciała, by jej wewnętrzny pasażer poczuł zew imprezy toteż chciała szybko stlenić się z tego miejsca.

Aghata była dzisiaj dziwnie cicha. Viking zaś pokiwał tylko głową.

- No chyba, za dużo grupek na solidną i nie rzucającą się w oczy kolację.
- Wracajmy zatem, niech sami odkrywają wiedźmie trupiszcza
. - wampirzyca skierowała się w stronę miejsca, gdzie zaparkowali.

Kiedy Astrid otwierała drzwi do łady, zdała sobie sprawę że nie zabrała ze sobą termosów, ba… nawet ich nie napełniła, bo niby kiedy.

~ Jesteśmy głodne!

- Kurwa mać!
- wampirzyca odskoczyła od auta i nie wyjaśniając niczego ruszyła biegiem przez obozowisko.

Gdzieś tu widziała chłopaka, który wyszedł się odlać. Szukała słabego ogniwa - osobnika,który oderwał się od stada. Zachowywała się ja drapieżnik i tak też się czuła w tej chwili.

~ Głodne, głodne, głodne! - wrzeszczała Aghata jak rozkapryszone dziecko kiedy Astrid skakała przez śnieg na złamanie karku.

Przy przyczepie stał chłopak, odwrócił głowę w zdziwieniu, wciąż trzymając w dłoniach przyrodzenie. Nie zdążył nawet krzyknąć, z jego ust wyleciało tylko powietrze kiedy upadła na niego wampirzyca.

Wczepiła się pożądliwie w jego szyję, modląc się w duchu, by nie próbował się wyrywać. Może wtedy pożyje. Nie chciała go zabijać. Nie chciała być potworem... tylko czemu był taki pyszny? Ratunku, dlaczego nie umiała przestać? Czy to na pewno wina Agathy? Chciała więcej i więcej, ten niepozorny chłopaczek był teraz szczytem jej fantazji. Pragnęła go, jego ciepłej i lepkiej krwi na języku. Gdzie do licha był teraz Viking? Miał jej pilnować. Mmmm jeszcze tylko troszeczkę, odrobinkę... Myśli szalały w głowie Astrid.

Malkavianka była tak zaabsorbowana pożywianiem się, że nie zareagowała gdy na jej nadgarstkach zatrzasnęły się kajdany. Kiedy zaś obroża owinęła jej szyję było już za późno. Zgrzyt zębatego mechanizmu zwiastował zaciągnięcie łańcuchów, w jednej chwili wampirzycę odgięło do tyłu, zarówno jej skute ramiona jak i głowę. Nad sobą, Astrid zobaczyła Vikinga.

- Będzie ci. - stwierdził po czym odepchnął kobietę w bok. Wampirzyca upadła twarzą w śnieg, kątem oka mogła jednak zobaczyć jak Gangrel zalizuje mężczyznę i sadza go przy ścianie baraku. Próbując się szamotać, Malkavianka szybko zrozumiała, że to nie są zwykłe kajdanki ale coś znacznie solidniejszego i cięższego. Mężczyzna zaciągnął Astrid do łady i wrzucił ją na tylne siedzenie.

- Nie wygryź tapicerki, dobra? - prychnął po czym jeszcze cofnął się do przyczepy i poinformował studentów że ich kolega przysnął przy szczaniu. Fakt, w taką pogodę i po utracie krwi mógłby umrzeć z wychłodzenia.

Kiedy było już po wszystkim Viking usiadł za kółkiem i ruszył.

- Jutro wychodzisz tylko na smyczy. - rzucił za siebie.
- Bardzo śmieszne - burknęła, starając się jakoś usiąść - Już mi przeszło. Możesz to zdjąć. - powiedziała, nie patrząc na Vikinga nawet przy pomocy tylnego lusterka.
- Na pewno? jaką mam pewność, że znowu ci nie odpierdoli?
- Podobno normalnie jestem wariatką
- naburmuszyła się - Tu nie mam kogo napadać. Weź się nie wygłupiaj. Zareagowałeś. Doceniam, a teraz mnie puść.

Viking zatrzymał ładę w otaczającym ich lesie, wyszedł zza kierownicy i otworzył tylne drzwi. Wgramolił się do środka i zawisł na rękach nad wypiętą klatką piersiową wampirzycy.

- Ty, a może zawrócimy i dam cię wydymać całemu rocznikowi archeologii, tak jak zrobiłby to twój stary, nie mów że trochę nie tęsknisz? - Viking kpił… a może nie?
W pierwszej chwili zaniemówiła. Odezwała się dopiero po chwili, cedząc słowa przez zęby:

- Sam się daj. Jak ci mało pieprzenia, to możesz zostać. Ja wracam. A teraz mnie rozkuj. - zmarszczyła brwi, patrząc mu wyzywająco w oczy.

Viking pochylił się jeszcze niżej nad wampirzycą, popatrzył jej chwilę w oczy po czym do uszu Astrid dobiegł zgrzyt metalu i łańcuchy się rozluźniły, Gangrel zostawił Maklaviance klucz i wrócił na siedzenie kierowcy.

- Się poważna zrobiłaś - powiedział odpalając samochód - strach cię obleciał czy co? - nie czekając na odpowiedź ruszył.

Odetchnęła. Niby czuła, że Gangrel się zgrywa, ale jakoś zawsze w tych jego żartach wyczuwała nutę wahania. A może to ona po prostu była za cienkim zawodnikiem? Zrzuciła z obrzydzeniem łańcuchy i zaczęła rozpinać obrożę. Znów było to wyzwanie, dla dysponującej jedynie lewą ręką wampirzycy.

- Wiesz, że mój stary mógłby to zrobić. - prychnęła w odpowiedzi - Ja przy tobie nie żartuję o zarżniętych i zerżniętych żonkach.

Ładą szarpnęło.

- Masz jeszcze resztki rozsądku w tym ześwirowanym łbie… - wampir wycedził przez zaciśnięte zęby.

Nie skomentowała tego. Atmosfera jednak zrobiła się mniej napięta.

~ Nie denerwuj się córeczko, nigdy nie dałabym cię skrzywdzić! - zapewniła Aghata.

Astrid odruchowo się nastroszyła. Przyjemniejszy nastrój minął.


***

Kolejnego wieczora, Astrid obudziła się i z radością wymacała odrośniętą dłoń! otworzyła oczy i z przerażeniem odkryła, że dłoń ma sześć palców. Leżała na środku cerkwi, dookoła, na żyrandolach wisiały ciała mieszkańców wsi, spływała z nich krew. Nad ołtarzem, zamiast figury Jezusa, wisiał przybity i ukrzyżowany Viking, jego klatka piersiowa była wygryziona do kości, dwa wilkołaki pożywiały się jego mięsem.

Akurat o dłoni przestała od razu myśleć. Dlaczego wilkołaki jej nie ruszały? Czy to był zły sen? Astrid spróbowała cichaczem wycofać się między ławy.
Wtedy potknęła się i poleciała do tyłu, uderzyła o coś tyłem głowy i… obudziła się.

Z workiem naciągniętym na głowę. Była też skrępowana.

- Nie wierzgaj się - usłyszała głos Vikinga i po chwili worek zniknął z jej twarzy. Gangrel patrzył na nią uważnie.
- Będziesz świrować?
- Tylko tak, jak lubisz
- uśmiechnęła się sztucznie, po czym rozejrzała się nerwowo - Co się działo?

Znajdowali się na strychu starej wieży, jak poprzedniej nocy.
- A co się miało dziać? - Viking wzruszył ramionami w czasie rozkuwania wampirzycy. - obudziłem się parę minut temu i dla pewności cię skułem, nie chciałem poruszać tematu wczoraj, nerwowa jakaś byłaś, wydaje mi się, że powinienem cię skuwać przed snem.
- A jak nas wywęszą łaki,to będę radośnie pomykać zakuta. Ocipiałeś, że tak spytam po twojemu?
- warknęła, obnażając zęby - No i co cię wzięło z tym workiem? Aż tak ci się nie podobam? To mnie nie ruchaj. Hmpf!

Viking pocałował ją żarłocznie jak tylko wystawiła kły.
- Po prostu martwię się o ciebie, wariatko. - powiedział. - jedziemy?

Odruchowo zamruczała, gdy pocałował ją z tą niesamowitą energią, którą zawsze w sobie miał. Kiedy się odsunął, potrząsnęła głową i zawarczała, licząc, że wcześniejsze mruczenie też uzna za warkot.

- Taa, jedźmy. Im szybciej znajdziemy księgę, tym krócej będę na twojej łasce. - fuknęła.

- Gdybym cię nie znał... i tak bym nie uwierzył, że mówisz poważnie - powiedział nie odwracając się za siebie w drodze do drabiny.

Malkavianka schodziła zaraz zanim prychając i mamrocząc pod nosem rzeczy, których raczej i tak nie chciał usłyszeć.


***

Podróż ładą przebiegała bez zarzutów kiedy jednak zbliżali się do obozowiska archeologów Viking wyłączył światła i zatrzymał samochód.

- Coś jest nie tak.

Astrid rozejrzała się uważnie.

- Sprecyzuj.
- Wczoraj była tu dookoła studencka impreza a teraz… cicho jak na cmentarzu. Chodź, przejdziemy się piechotą i ostrożnie.
- A zapachy? Czyjesz... jakieś wilkołacze sukinsyny?
- spytała cicho.

Nagle sen zyskał na realności.

- Nie… wydaje mi się. wiesz, nie mam za dużo kontaktu z wilkołakami, dlatego ciągle żyję - wymownie spojrzał na kikut Astrid z którego wystawał samotny, goły paliczek środkowego palca.

Wampirzyca nie omieszkała pochwalić się tym Gangrelowi, prezentując palec w wymownym geście. Zaraz jednak spoważniała i czając się przy samochodzie, zaczęła się rozglądać wokoło.

- Pachnie krwią, nie czujesz? - faktycznie, gdy wampirzyca wyczuliła swoje zmysły, zwęszyła krew ludzką, dużo krwi.
- Kurwa... - rzadko przeklinała, ale ta chwila była tego warta. Starając się trzymać kontrolę nad zmysłami, wampirzyca powoli ruszyła w kierunku, gdzie zapach wydawał się najbardziej intensywny.

~ Uważaj - wyszeptała w umyśle Maklavianki Aghata.

Obóz wyglądał podobnie, było jednak ciemno, drzwi do większości przyczep były pootwierane. Wtedy Astrid zobaczyła postacie, aury nie pozostawiały wątpliwości: wampiry, młode, kilkugodzinne, szalejące i wściekłe.

- Ktoś ich przemienił... wszystkich. Jak to możliwe? - czegoś takiego nie widziała.Odruchowo złapała w lewą dłoń pistolet, który chowała w kieszeni płaszcza. Od strony kalekiej ręki przylgnęła do Vikinga - nie na tyle, by krępować jakoś jego ruchy, ale by czuć jego obecność.

~ Też bym tak zrobiła! - dumnie ogłosiła Aghata.
- Wygląda jak… sabat, ktoś ewidentnie jest przeciwko nam. - powiedział po czym przyłożył do ramienia karabin, w przeciągu kolejnych dwóch sekund, dwa wampiry padły z wybuchniętą od pocisku głową, dwa inne zwiały w las a cztery ruszyły w kierunku Gangrela i Maklavianki.
Astrid spojrzała na nich z odrazą, spychając do ich chorych, budzących się dopiero umysłów własne szaleństwo <demencja>.
- To na pewno było mądre, żeby zwracać na siebie uwagę? - zapytała wampira obok.
- Kiedy ruscy dowiedzą się o istnieniu wampirów, ja nie chcę być w Rosji - stwierdził Viking celując w kolejnego świeżaka, trafił w nogę powalając go na ziemię. Przeładował - Twój młody byłby kurwa wniebowzięty.
- Niestety, jest zajęty ruchaniem twojej młodej
. - odparła z uśmiechem, posyłając dawkę szaleństwa do umysłów kolejnych świeżaków.

Młode wampiry nie miały żadnej ochrony przed mocami Maklavianki, wiły się w szaleństwie zanim pociski Vikinga nie rozerwały im głów. W ten sposób pozbyliście się ośmiu, ale co najmniej dwa uciekły w las.
- Później się nimi zajmiemy. Na razie trzeba znaleźć epicentrum zarazy. - powiedziała Astrid wyjątkowo przytomnie.

Para norwegów rozejrzała się po obozowisku, które wyglądało teraz jak plan jakiegoś horroru w reżyserii Sama Raimiego… albo raczej jak scena z tego horroru. Wyglądało na to, że nie ma w okolicy nikogo żywego... czy nieumarłego.

Viking spojrzał na Astrid.

- Dobra, jaka jest szansa, że to nie ma nic wspólnego z tym całym tunelem, grobowcem czy coś? - uniósł brew.
- Mam ci wciskać, że Święty Mikołaj istnieje? Sam znasz odpowiedź. Powiedz mi lepiej czy... to znaczy, że powinniśmy odpuścić? Jeśli to Sabat... w formie zorganizowanej, to prawdopodobnie nie mamy szans. Z drugiej strony, warto by się chociaż przekonać. - podniosła wzrok na Gangrela i posłała mu wyjątkowo ciepły uśmiech - Nasze randki nigdy nie były nudne. Idziemy? - pokazała ruchem głowy kierunek, gdzie znajdowało się wzgórze.
- To tam. - wskazał po prostu ruchem głowy Gangrel i ruszył do przodu.

Znalezienie strumienia, wodospadu i wejścia za nim nie było problemem - było oznaczone czerwoną taśmą.

Nawet sam tunel był już oświetlony migającymi teraz lampami, był długi na dobre dwadzieścia metrów zanim zakręcał.

~ To na pewno nie jest dobry pomysł. - podpowiedziała Aghata.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-01-2017, 20:36   #12
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Idąc do tunelu, Astrid rozglądała się za jakimiś środkami o większym rażeniu, które archeolodzy mogli mieć z sobą na wypadek, gdyby trzeba przebijać się przez ściany.
Łopat i kilofów nie brakowało.
- Mamy coś żeby... żeby wysadzić ten tunel?- zapytała nieśmiało - Wiesz... na wypadek jakby to, co w środku nas przerosło.
- Nie, może to i Rosja, ale trotylu nie sprzedają na lotnisku. -
odpowiedział Viking.
- A myślałam,że jesteś gotowy na każdą ewentualność. - zachichotała zadziornie,szybko jednak spoważniała,skupiając się na wyzwaniu.

Korytarz był wąski, jego szerokość rzadko przekracza metr. Był jednak wysoki na dobre trzy. Po skalistym podłożu biegało wiele szczurów. Po kilku metrach, kainici ujrzeli wielkiego penisa - gargantuicznego! oraz płaskorzeźbę
która ciągnęła się między rozwidleniem korytarza. Tematyka rzeźby byłaby wyzwaniem dla większości historyków sztuki lecz nawet tak mało artystyczna dusza jak Viking, nie miała problemu ze zrozumieniem przesłania dawnych artystów. Zrozumiałby to każdy kainita. Rzeźby przedstawiały bowiem rytuał spokrewnienia. Kamienne obrazy były wręcz hipnotyczne.
~ Nudzi mi się… - odezwała się Aghata i dopiero wtedy Astrid zreflektowała się. Musiała stać i patrzeć się w ścianę już jakiś czas, stojący obok Viking wciąż to robił, nie zważając zupełnie na szczury przebiegające między jego nogami.
- “Mamo,ostrzegałaś mnie, gdy tu szłam, wiesz co mi może grozić?” - korzystając z okazji Astrid zadała pytanie w swojej głowie,przyglądając się teraz bardziej Gangrelowi niż płaskorzeźbom.
~ Wszystko! dziecko, jeszcze nie wiesz co to magia krwi i w ogóle o co ci chodzi? matce jedzenia żałujesz? w właśnie… głodna jestem…
- “Nie jesteś!” - Malkavianka aż fuknęła ze złości, po chwili jednak wróciła do wewnętrznego dialogu - “Powiedziałaś przy tych dzieciakach, że też byś tak zrobiła. Myślisz, że to... Karl za tym stoi?”
~ Podrywasz mojego tatę? moja mała niegrzeczna wspaniała dziewczynka. Ja nie myślę, zabiłaś mnie, pamiętasz? - Aghata umilkła. Viking wciąż wpatrywał się w rzeźbę.
- Oj tam, oj tam - skomentowała na głos Astrid, kładąc dłoń na pośladku Gangrela. Jeśli nie został zaczarowany, tego na pewno nie przeoczy. A jednak, ani drgnął. Astrid zdała sobie nagle sprawę, że widziała kiedyś podobnie zachowującego się torreadora, biedak zupełnie oniemiał na widok jakiejś laski w klubie i stałby tak do rana, gdyby panienka się nie zmyła.
Malkavianka zaczęła rozpinać sprzączkę od paska Kainity. Potem nie spiesząc się rozpięła rozporek... i ściągnęła spodnie Gangrela do połowy kolan. Dopiero po tym wspięła się na palce i dała mu prztyczka w policzek.
- Haaallloooo,budzimy się. - szepnęła mu do ucha. I to wciąż jeszcze nie pomogło, oczy mężczyzny ciągle utkwione były na płaskorzeźbie.
Nie było innej rady. Astrid po prostu podcięła nogą stojącego mężczyznę, aby upadł, co przy skrępowanych materiałem spodni kostkach nie powinno stanowić wyzwania.
Viking upadł na twarz tracąc sztukę z widoku. Zadziałało! obudził się i odwrócił natychmiast w stronę wampirzycy. Mina Gangrela z opuszczonymi spodniami - bezcenna, za wszystko inne zapłacisz kartą mastercard!
- Co jest kurwa! - wrzasnął dość wysokim jak na siebie głosem.
- Cicho, idioto, tu mogą być Sabatnicy - zganiła go, lecz nie mogła powstrzymać się od chichotu. - Zagapiłeś się, aż sie bałam, że cię zaczarowało czy coś. Musiałam sprawdzić. - prychnęła śmiechem.
Na wszelki wypadek trzymała się poza zasięgiem jego wielkich łap Gangrela.
- Cholerna wariatka - Viking mamrotał pod nosem podnosząc się i podciągając spodnie.
- Zdecydowanie powinieneś zacząć nosić majtki. - odparła, po czym jak gdyby nigdy nic ruszyła dalej.
Po kilkunastu metrach przeciskania się wąskim tunelem, kainici dotarli do wykutej w litej skale niecki, z której kiedyś chyba musiało wypływać źródełko. Wody dawno już nie było, obok leżało kilkadziesiąt szczurzych szkielecików. Tunel zakręcał na południe.
Astrid przyjrzała się szkieletom zwierząt. Od jak dawna mogły tu leżeć? Co je spotkało?
Na jej niewypowiedziane pytanie odpowiedział Viking rozgrzebują kości lufą swojej broni.
- Ta woda wyschła stulecia temu.
Wampirzyca kiwnęła tylko głową, po czym ruszyła dalej, na południe.
Po kilkunastu metrach, na zachodniej ścianie ukazało się przejście do bocznego pomieszczenia. Przez chwilę Malkavianka nasłuchiwała czy czegoś nie usłyszy stamtąd. Jeśli nic jej nie zaniepokoi, planowała iść dalej.
Z bocznego pomieszczenia nie dochodziły ani żadne niepokojące dźwięki, ani żadne dźwięki w ogóle. Astrid i Viking ruszyli więc dalej, pozostawiając przejście za sobą. Po paru metrach, wampirzyca zauważyła, że na ziemi w tym odcinku tunelu jest przed nimi kamienna posadzka.
Popatrzyła na Gangrela, nie wiedząc w sumie co chce mu przekazać, po prostu chciała upewnić się, że jest obok, tak samo jak pistolet, który miała w kieszeni, a na którym teraz spoczywała jej dłoń.
- No podejrzane - zgodził się. - Skoczysz?
- Kto nie skacze, ten z policji. - podpowiedziała. Choć nigdy nie była w miejscu, gdzie można by się spodziewać pułapek, uznała pomysł Gangrela za całkiem sensowny. Zrobiła kilkanaście kroków w tył, by wziąć rozbieg, po czym korzystając z mocy akceleracji podbiegła i odbiła się jak najdalej, by przeskoczyć nad dziwną posadzką.
Już w powietrzu, Astrid usłyszała klnięcie znajdującego się za nią Vikinga, kiedy stopy Astrid dotknęły ziemi, słyszała stukot upadającego ciała a następnie świst powietrza i odgłos… dźgania. Jęki Gangrela nastąpiły zaraz po tym. Kiedy wampirzyca odwróciła się, zobaczyła jak Viing lezy rozciągnięty na kafelkach a w z jego pleców wystaje z tuzin kamiennych grotów. Co gorsze, zaraz za Gangrelem stał wyłaniający się z mroku wampir, nagi, blady mężczyzna, przypominający anatomią więźnia obozu koncentracyjnego. Kainita szykował się właśnie do skoku na poranionego Vikinga. Korzystając ze swojej nadludzkiej szybkości, Astrid wyjęła pistolet i strzeliła kilka razy do nieznajomego Kainity, celując w jego głowę.
Dobrze, że broń była półautomatyczna inaczej po ogłuszającym huku który spotęgowała akustyka tuneli chyba tysiąckrotnie, kobieta pewnie upuściła by broń by zatkać sobie uszy. Tak jednak się nie stało, Astrid wpakowała dwie kule w czaszkę nieumarłego, a trzecią w czerń korytarza pozostawioną w miejscu gdzie wcześniej była jego głowa. Malkavianka już nic nie słyszała, ale wampira powaliła. Doskoczyła znów do Gangrela, by sprawdzić w jakim jest stanie. Nie odrywała jednocześnie wzroku od korytarza, w którym zniknął napastnik.
- Żyjesz? - zapytała, choć nie słyszała własnego głosu. Viking jednak się czołgał i poruszał ustami prawdopodobnie jęcząc lub kląć lub wykonując obie rzeczy na raz. Mężczyzna starał się zdjąć ze swoich pleców bełty. Malkavianka postanowiła mu w tym pomóc - szybko i - stety niestety - brutalnie, cały czas patrząc w głąb korytarza.
Mogłaby powiedzieć, że wszystko było jak scena z niemego filmu, bo choć od dłuższego czasu widziała już kolory, to światła z leżących na ziemi latarek jej Vikinga wiele nie było. Dopiero kiedy wyrywała ostatni bełt z Gangrela, ten na jego lędźwiach, słuch wrócił.
- Ożeszjapierdole! - niemal warczał Viking. Wampir leczył się najszybciej jak mógł, kiedy skończył, złapał szczura i wyssał go jednym haustem, po czym rzucił z obrzydzeniem za siebie. W tym czasie, Astrid nie wypatrzyła żadnego nowego zagrożenia.
Na razie.
Zaraz na zachód znajdowało się kolejne boczne przejście odbijające z korytarza.
- Dasz radę iść dalej? - zapytała towarzysza w ten specyficzny sposób, w jaki robią to osoby niedosłyszące, żeby nie krzyczeć - jasno i powoli artykułując głoski.
Viking pokiwał głową. Delikatnie pogładziła jego gojące się plecy, po czym bez słowa ruszyła dalej z zamiarem sprawdzenia bocznej nawy.
Astrid poświeciła latarką do środka. Wyciosana w skale komora miała jakieś sześć na sześć metrów, było tam nieco kammiennej sztuki jednak tym co najbardziej przykuwało uwagę był stojący na środku pomieszczenia kamienny stół, a na nim on.
Wampir był pogrążony w letargu, możliwe że od wieków. Nic nie wskazywało by miało się to zmienić, przynajmniej oceniając z odległości blisko pięciu metrów.
Astrid zmarszczyła piegowaty nosek.
- Ci idioci pewnie obudzili tamtego przystojniaka, który cię napadł. Pytanie czy tylko jego. Proponuję w ramach prewencji, aby najbliższa osoba dwuręka ucięła mu łeb. - spojrzała wymownie na Gangrela - Profilaktyka to podstawa. Lepiej zapobiegać niż leczyć. - rzuciła sloganem.
Sama planowała zostać na korytarzu i obserwować czy ktoś ich nie zachodzi z boku.
- Czasami to mówisz całkiem do rzeczy - pochwalił Gangrel. Mężczyzna przerzucił karabin przez ramię wziął w dłoń wiszący wcześniej za pasem toporek i ruszył w stronę torporkiewicza. Astrid cały czas obserwowałą scenę w jednej ręce trzymając pistolet, a pod pachą z kikucikiem… wróć, z samotnym serdecznym, trzymała latarkę. Jej światło padało na lico torporkiewicza. Zachlapany własną krwią Viking, skracał dystans do wampira, z pięciu metrów zrobiło się trzy. Kiedy zrobiło się dwa, Astrid mogłaby przysiąc, że nozdrza śpiocha się poruszyły. Wszelkie wątpliwości zostały wnet rozwiane, gdy chwilę potem kainita otworzył oczy. Toporek Vikinga opadł w miejsce szyi - puste miejsce, Po czym wybudzony wampir rzucił się na Gangrela. Obaj kainici poturlali się poza pole światła latarki.
- Szlag!
Astrid próbowała nakierować snop światła na walczących. Martwiło ją, że Viking jest ranny, wierzyła jednak że taki kawał skurczybyka łatwo nie ulegnie i jeśli będzie potrzebował wsparcia - da jej znać.
- Strzelaj kurwa! - wrzeszczał Viking, nieumarli chyba fruwali od ściany do ściany.
~ https://www.youtube.com/watch?v=7wRNX94fU94 - nuciła Aghata.
- Jasne, kurwa, w ciebie! - warknęła Astrid chowając broń i rzucając się z nadludzką szybkością na obcego wampira, chcąc oderwać go od Gangrela i najlepiej przygwoździć plecami do podłogi.
Włączenie się Astrid, do szamotaniny krwiopijców w kocim stylu, było prawdziwym wejściem smo… kocicy. Scena przywodziła na myśl marzec i jakiś wiejski płot ze stodołą w tle. Jednak to kocica rozdawała tutaj karty, czy raczej szramy. Wybudzony kainita był bardzo silny i dość szybki, jednak nie tak szybki jak Astrid. Malkavianka wpadła w niego jak pocisk a kiedy ten skupił na niej uwagę i starał się złapać ją w swoje łapska, kobieta wykonywała uniki tak szybko, że w dłoniach kainity zostawało tylko powietrze. Wtedy też Astrid namierzyła trupi wzrok ożywieńca i z zaciętą miną wlała poprzez oczy szaleństwo do jego głowy. Wysuszona twarz wampira wygięła się w przerażeniu, przypominając teraz maskę z filmu Krzyk.
- Mam ci wysłać zaproszenie? - warknęła Malkavianka na towarzysza - Głowa! - starała się przytrzymać ożywieńca jak najdłużej.
Viking się nie odzywał, dopiero po tym jak Astrid przestała na niego wrzeszczeć, do jej uszu dotarł dźwięk przeładowywania broni. Seria z kałacha rozpruła wampira wchodząc od nerek a wychodząc z potylicy. Trup padł na podłogę.
Kainitka spojrzała na towarzysza, by ocenić jego stan.
Viking był blady, na pewno głodny, ale trzeźwy.
Jeszcze.
Westchnęła.
- Widzę dwa wyjścia - powiedziała, szukając latarki - Albo wracamy, albo... napijesz się mojej krwi. - popatrzyła na niego, by wiedział, że mówi na serio.
~ Moja coreczka!
Viking popatrzył na Astrid z nieruchomą twarzą, moment ciszy przerwał pisk szczura, który dostał się w łapsko kainity. Gangrel nie spuszczając kobiety z oczu przyłożył zwierzątko do ust i wyssał.
- Twoja troska została doceniona. - odpowiedział sucho podnosząc się z ziemi.
- Jesteś za słaby. Nie stracę jeszcze ciebie, dupku. - podeszła do niego, tak by niemal stykali się ciałami i odgarnęła włosy z lewego ramienia, nadstawiając szyję. - jeden raz ci nic nie zrobi. A może uratować tyłki nam obojgu.
Viking chciał chyba jeszcze coś powiedzieć kiedy otwierał usta, ale jego ochlapane, wciąż ociekające szczurzą krwią zęby po prostu opadły na szyję wampirzycy. Astrid ugięły się kolana gdy poczuła długie kły Gangrela penetrujące gwałtownie jej ciało. Mężczyzna objął ją w pasie przyciskając do siebie. Jęknęła, czując jak rozkoszna ociężałość opanowuje jej ciało, objęła szyję Vikinga, wczepiając się palcami w jego włosy. Dla wampirzycy, która nigdy nie miała okazji za człowieczego życia poczuć przyjemności płynącej z obcowania z drugim ciałem, seks był zawsze bardziej ciekawostką, rodzajem gry niż prawdziwą przyjemnością. Dopiero teraz poczuła jak rozkosznym jest uczucie bycia penetrowaną, zniewoloną. I choć czuła, że nie może się w tym zatracić, nie może się poddać, to nie umiała odmówić Vikingowi kolejnego łyku... i kolejnego, kolejnego.
~ Córeczko… - Astrid słyszała głos w głowie, o raczej pozytywnym nastawieniu. ~ Nie chcę wam przeszkadzać, ale robię się…
“Naprawdę mamo... teraz?” - warknęła w myślach głosem oburzonej nastolatki. Mimo wszystko jednak cofnęła ręce i zaparła się zdrową dłonią na szerokiej piersi Gangrela.
- Dość... - poprosiła.
Wampir, jak to facet któremu nie pozwala się kończyć, jakoś strasznie zadowolony z “dość” nie był. Ale wykonał prośbę. Trzymał ją w swoim uścisku dłuższą chwilę zalizując dokładnie jej szyję.
Poddała się temu,unikając jednak patrzenia mu w oczu.
- Jak... się czujesz? - zapytała głupio zawstydzona.
Ciągle ją trzymał.
- Pytasz czy nie udzieliło mi się szaleństwo? - uniósł brew. - tego nie wiem, ale szczury wścieklizny nie miały.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Chodźmy... zanim zabiorę to, co ci dałam w napadzie głodu. Muszę coś zjeść. Może być zasuszony typ.
~ No.
Viking pokiwał głową i płynnie zdjął dłonie z bioder kobiety… sprawdzając jeszcze tylko czy jej pośladki nie straciły przypadkiem jędrności.
To sprawiło, że Malkavianka sama odskoczyła, prychając. Zamiast jednak wdawać się w kolejny pojedynek na słówka (albo i coś więcej), odnalazła latarkę i ruszyła dalej.
Kolejne boczne pomieszczenie, które odkryła para kainitów, musiało być kiedyś czymś w rodzaju… garderoby? Na ile można było dostrzec w świetle latarek, były tu pozostałości drewnianych półek, jakieś strzępy szmat (nie strawione przez wszędobylskie szczury) Była też wypolerowana metalowa płyta, służąca za lustro. Kiedy Asrid poświeciła na nie, ujrzała siebie… pochłoniętą płomieniami. Wrzasnęła, tego było za wiele na jej umysł, w panice upuściła latarkę i zaczęła się cofać, zatrzymał ją dopiero uścisk ramion Vikinga.
- Uspokój się! też to widziałem, po prostu się nie patrz. - powiedział do jej ucha przyciskając ją mocno do siebie. Kobieta potrzebowała kilku dłuższych chwil by się uspokoić. napięcie jednak pozostało.
- Mam dość, nie dam rady, co to za chujstwo, co to za miejsce, nie chcę tu być, nie chcę tego głosu, nie jestem wojownikiem, jestem głupią blondie z dyskoteki, czemu to zawsze ja, czemu ojciec mi to zrobił, czemu zgodziłam się... - mamrotała jednym ciągiem wtulając się w Gangrela.
Viking nie żałował jej tulenia, nawet jej nie obmacywał, westchnął za to, zupełnie jakby oddychał.
- Rozumiesz mała - zawyrokował - zostań ze mną, przecież było nam dobrze - pogładził ją po włosach - potrafię się zająć taką wariatką jak ty. Znajdę ci miejsce w lesie, gdzie twoje napady zaszkodzą co najwyżej kilku jeleniom. Mam też smycz wystarczająco solidną by utemperoać twoje zapędy wtedy gdy nie możesz się opanować. Będzie ci dobrze, nie będziesz musiała myśleć, będziesz szczęśliwa, po prostu przyjmij mnie jako swojego Pana, a ja będę dobrym panem dla mojej kobiety. - Viking chyba miał tkliwy, uczuciowy moment, przynajmniej w swoim mniemaniu. - nasze szczeniaki ładnie sobie razem biegają. Mielibyśmy… - zamilkł na dłużej.
- rodzinę.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. “No teraz żeś dowalił” miała ochotę powiedzieć, ale czuła, że to wyznanie sporo go kosztowało i po czymś takim pewnie by się do niej przez pół wieku nie odezwał. Choć czy nie o to jej chodziło? Żeby go zrazić? Czasem sama nie wiedziała. Lubiła szorstkość Vikinga i to, że był “jakiś”, a jednak gdy zbliżał się za bardzo, czuła, że ją zadusza, że nie widzi prawdziwej Astrid. Naprawdę chciałby mieć ją uległą na smyczy, uzależnioną od siebie? Szczerze w to wątpiła. W końcu gdyby tak było, już dawno znalazłby swoją idealną samicę. Nawet wśród wampirzyc było sporo takich, które poleciałyby na silnego, władczego Gangrela. A on zamiast tego tęsknił za “wariatką”, która raz po raz zostawiała go na lodzie. I mówią, że to kobiety nie wiedzą czego chcą.
- Pomyśl... - powiedziała, zadzierając głowę, by spojrzeć mu w oczy - chcesz, żebym była przy tobie, bo tak wybrałam, czy dlatego że jesteś mi potrzebny? Szczęście to poczucie wolności. Wolność to wybór. Poza tym to nie ustanie, jestem coraz gorsza, coraz... brudniejsza. Czasem tracę perspektywę i... wtedy nie mam sojuszników. Wtedy chcę tylko pić. Nieważne z kogo. Naprawdę... ciężko mi wtedy zobaczyć bliskich. Coraz ciężej.
Twarz Astrid wyglądała na naprawdę udręczoną. Powiedziała Vikingowi o tym, co w niej tkwiło, czego się bała, a kryła wciąż za uśmiechem ładnej buzi. Powiedziała to, o czym sama bała się myśleć, a co czuła w sobie.
Viking położył swoją wielką, szorstką dłoń na policzku wampirzycy, pogładził jej skórę, po czym mruknął, a może warknął i powiedział:
- No to podnoś pupę, cholerna lunatyczko, trzeba znaleźć tą pieprzoną księgę jeśli ona w ogóle istnieje.

Pociągnęła nosem,marszcząc go lekko, ale po chwili uśmiechnęła się promiennie. Ruszyła dalej.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 11-01-2017, 11:45   #13
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Korytarz przed wampirami zakręcał po kilkunastu metrach na wschód, czyniąc kształt litery L. Jednak zaraz przed skrętem, również na wschodniej ścianie, było przejście do kolejnego pomieszczenia. Świecąc do wewnątrz Astrid wypatrzyła cztery kamienne bałwany. W kilku miejscach, struktury dawały złoty odblask.

- Co to jest... - szepnęła, wyostrzając zmysły.
- Jakieś wrota chyba - zauważył Viking - widzę chyba złoto, bursztyn i… diamenty?

Astrid podeszła bliżej, świecąc na odkrycie latarką i przypatrując się czujnie znalezisku.
Statuły przypominały typowe słowiańskie bałwany.

[MEDIA]http://dic.academic.ru/pictures/enc_pictures/1615.jpg[/MEDIA]

Z tą różnicą, iż wydawały się nie tknięte upływem czasu a każda rzeźba była ozdobiona elementami wykonanymi z błyszczącego żółtego metalu, który musiał być złotem, oraz błyszczącymi kamieniami które musiały być szlachetne.

- To musi być warte majątek… - zauważył Gangrel.
Malkavianka, która nigdy nie przywiązywała uwagi do biznesu i pieniędzy, zbyła tę uwagę obojętnością. Ją interesowała teraz wyłącznie księga. I wiedźmi trup. Rozglądała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichś wskazówek.
W pomieszczeniu nie było niczego innego co mogłoby przykuć uwagę.

- Chodźmy - zagadnęła Vikinga - Jak będziemy mieć szczęście nie zginąć, to w drodze powrotnej weźmiesz sobie kilka błyskotek. - po czym dodała ciszej - Normalnie jak baba…
Viking niemal się wzdrygnął.
- Suweniry z tego przeklętego miejsca? nie dziękuję.

Kiedy Astrid wraz z Gangrelem ruszyli korytarzem dalej na południe, zaraz przed zakrętem wampir pociągnął Maklaviankę za ramię do tyłu zdecydowanym ruchem.

Spojrzała na niego zdziwiona, ale nie odezwała się. Wiedziała, że co jak co, ale zmysłom tego dzikusa można zaufać. Viking nic nie powiedział tylko gestem głowy wskazał linkę zawieszoną jakieś dziesięć centymetrów nad podłogą korytarza, jakieś dwadzieścia centymetrów od miejsca gdzie przed chwilą była stopa Astrid.

Malkavianka skinęła głową, a gdy wampir wciąż jej nie puszczał, lekko popchnęła go, robiąc skwaszoną minę. Gdy wreszcie oswobodziła się,przykucnęła koło linki, by się jej przyjrzeć. Chciała ocenić czy jest to “nowy” atrybut grobowca, czy też stanowi jego integralne wyposażenie.

- Tylko niczego nie dotykaj… - marudził za jej plecami Viking.

Linka była wykonana z pordzewiałego już metalu, musiała tu być od bardzo dawna. Metal chodził w dziurkę w ścianie po obu stronach. Po bliższym przyjrzeniu się samym ścianom, było jasne, że w tym miejscu kamienie zostały ułożone pracą rąk i nie jest to zwyczajna nieobrobiona skała. Kiedy zaś Astrid poświęciła w górę, dostrzegła… stalowe kraty, które gdyby opadły na dół, uwięziły by ją i Gangrela na kilku metrach kwadratowych.

Astrid pokiwała głową i ostrożnie przeszła nad linką, kontynuując wędrówkę.
Kainitom udało się uniknąć pułapki, ruszyli w dalszą eksplorację korytarza który teraz zakręcał na wschód. Po kilkunastu metrach, na ich drodze zamigotało jasne światło.

Malkavianka odruchowo przylgnęła do ściany korytarza, bo nie wyjść z cienia i przyjrzała się światłu oraz spróbowała ustalić jego źródło.

Po dokładniejszej obserwacji, okazało się, że naprzeciw nich znajduje się ściana wykonana z wypolerowanego kawałka blachy. Blask, pochodził z odbitego światła należących do Astrid i Vikinga latarek.

- Myślisz, że to jakieś przejście? - zapytała Gangrela podchodząc bliżej z zamiarem obmacania płyty.
- Możliwe, te refleksy miały zapewne nas wystraszyć, zaczęliśmy strzelać zwracając na siebie uwagę… ciekawe czy jest tu więcej śpiących i… obudzonych.

Kiedy Astrid zapukała w blaszane lustro, poczuła, że za nim znajduje się przestrzeń.
- Korytarz ciągnie się dalej - powiedziała, obszukując ściany korytarza wokół płyty, by znaleźć jakiś mechanizm, który mógłby odgrodzić przejście.
Nie było żadnego mechanizmu, ale można było blachę po prostu wypchnąć silnym pchnięciem. Kiedy kainici to zrobili, korytarz faktycznie ciągną się dalej, a w zasadzie rozwidlał. Świecąc latarką widać było że tunel ciągnie się na wschód jeszcze dobre parę metrów, gdzie odbija na północ.
Przez chwilę wampirzyca nasłuchiwała, wyostrzywszy zmysły, odgłosów wokół, po czym ruszyła dalej korytarzem przed siebie.

Astrid była wyczulona na zagrożenia, ale nic nie mogło przygotować ją na to, że w pewnym momencie podłoga po której stąpała zwyczajnie rozpłynęła się jak iluzja. Wampirzyca zleciała trzy metry w dół zanim dotknęła kamiennego podłoża. Viking w ostatnim momencie wymanewrował stojąc na krawędzi, by nie spaść tak samo. Coś zgrzytnęło na górze, zadudniło. Astrid uniosła latarkę by zobaczyć jak ogromne bloki kamienia zsuwają się, sufit się obniżał i obniżał się szybko! Maklavianka miała zostać zmiażdżona gdy… blok zatrzymał się. Wieki ruchów tektonicznych musiały nadwyrężyć mechanizm pułapki. Może uda się czmychnąć? Viking też to zauważył, ukląkł i wyciągnął ramiona na dół.

- Skacz!

Nie zastanawiała się, po prostu działała i skoczyła z nadludzką zwinnością.
Z tą samą nadnaturalną siłą i zwinnością złapał ją Gangrel i poderwał jeszcze do góry. Moment nie mógł być lepszy, gdyż głaz wreszcie opadł, Astrid niemal straciła stopę, ostatecznie straciła jedynie obcas oraz znaczny fragment podeszwy. Kainici byli bezpieczni, a przed nimi po zaspanym dole można było przejść do dalszych odnóg korytarza.

- Lubiłam te buty... Ale w sumie wyszły z mody. Dosłownie. - powiedziała Astrid, uśmiechając się jakby to był świetny żart.
Viking przewrócił oczami.

Północny korytarz był długi i prosty, stojąc przed nim i świecąc do przodu nie widać było jego końca. Już po kilku pierwszych krokach, Astrid wyczuła w nim magiczną aurę, ale jej natura pozostawała zagadką.

- Śmierdzi czarami - szepnęła do towarzysza. Jej dłoń znów spoczęła na pistolecie. Szła powoli do przodu, rozglądając się uważnie. Nie chciała nabrać się na kolejną iluzję.

Para wampirów szła jakiś czas a kiedy światło latarek zaczęło ukazywać kres korytarza, kiedy znajdowali się mniej więcej w jego połowie, z podłogi zaczęły wyłaniać się języki… płomieni.

W ciągu kilku chwil ogniste macki spowiły tunel na całej długości.

- To ma nas odstraszyć, pędem! - krzyknęła Astrid rzucając się do przodu. Nie wierzyła, że ogniste jęzory ot tak miały pojawić się przed końcem tunelu. Czegoś strzegły. Pytanie brzmi, czy będą w stanie to odkryć we właściwym czasie. By nie uronić ani sekundy, Malkavianka skorzystała z pełnej mocy akceleracyjnego przyspieszenia, by jak najszybciej dobiec do krańca korytarza.

Astrid niemal całkiem straciła włosy, musiała też zrzucić z siebie kurtkę, która zajęła się płomieniami. Z racji urwanej podeszwy dość paskudnie przypieka stopę. Podobnie było z Vikingiem, wampir pozbył się płaszcza a jego włosy skróciły się co najmniej o połowę.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/imagesjpg_aenxpxn.jpg[/MEDIA]

Do czasu aż kainici dogasili swoje ubrania, korytarz, który zostawili za sobą przestał płonąć. Magiczny ogień zniknął tak szybko jak się pojawił. W biegu Astrid straciła latarkę i broń, a Viking karabin. Dwójkę spowiła ciemność. Gangrel posiadał jednak racę.

Oczom kainitów ukazała się ogromna komnata, na każdej ścianie stały regały pełne tub ze zwojami oraz ksiąg.
Na samym środku zaś, na ogromnym kamiennym stole, ołtarzu, czy może sarkofagu, leżała jedna samotna księga.

[media]https://67.media.tumblr.com/7c67071ba89dd5d404867d290fae0e70/tumblr_o63uilmLwA1rqylpfo4_500.png[/media]

- Jak myślisz, jakie mamy prawdopodobieństwo tego, że to nie podpucha, albo zaraz nie wyskoczy coś, co nas zeżre,spali, rozerwie na kawałki? - zapytała Astrid towarzysza.
- Żadne? - Gangrel przewrócił oczami - więc jeśli masz jakąś alternatywę zostawmy to tak jak jest. - dodał nie robiąc sobie jednak nadziei..
- Yhm, w takim razie, jeśli to mają być moje ostatnie słowa, to... chyba cię kocham. Chociaż bywasz strasznym bucem.
- wyszczerzyła się do Vikinga, po czym ruszyła w kierunku księgi z zamiarem zabrania.

Kainicie szczęka opadła i w ogóle dopadło go stężenie pośmiertne.

- Stój wariatko! - wrzasnął i rzucił się za Makavianką. Objął ją, przycisnął do swojego zimnego teraz ciała. Spojrzał jej w oczy, czyżby chciał ją zniechęcić, znów zaproponować jej złotą klatkę? Chyba chciał, jednak w końcu ją puścił i uśmiechnął się krzywo.

- Uważaj - powiedział cicho.

Uśmiechnęła się promiennie, marszcząc nosek, po czym skinęła głową.

Potem znów ruszyła w stronę księgi. Stanęła przed podestem i zamknąwszy oczy przywołała docha Anny.

- Jakieś porady dla szalonych? - zapytała pod nosem.

[MEDIA]http://cdn.moviestillsdb.com/sm/6ac838daabaacaa0fe298a9010252207/paris-je-taime.jpg[/MEDIA]

Anna pojawiając się natychmiast przylgnęła do ramienia wampirzycy.
- Otwórz, przecież nic nie widzę… - ponaglała.
- Co mam ci otworzyć?
Duszewska potrząsnęła widmowymi włosami i wskazała niecierpliwie na księgę.
- No przecież sama sobie nie otworzę, chcę coś przeczytać.

Astrid pokręciła lekko głową nad niecierpliwością istoty, która już nigdzie nie musiała się spieszyć, po czym dotknęła okładki księgi.

~ Z kim ty rozmawiasz? - dopytywała się Aghata
Astrid zignorowała ją i dotknęła księgi. Jej kartki były suche, jak zwiędłe liście.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-KD4y933wLYg/WHS8BysAjfI/AAAAAAAAgzM/th7RAH8NeSs0cXloFWrbqTg6rvq0_CZkwCLcB/s1600/ksiega01.jpg[/MEDIA]

Kiedy Malkavianka przewijała strony, czuła jak mara Anny wychla jej się przez ramię by zawiesić swoje niematerialne oczy na tekście.

- Musisz ją nakarmić - poleciła zjawa - daj jej swoją krew.

Malkavianka zmarszczyła brwi. Normalnie nie umiała pozbyć się nadmiaru vitae, którą w napadach głodu pochłaniała, a dziś wszyscy od niej chcieli krwawicy. Była jednak zbyt blisko, by odpuścić. Kłem rozorała lewy nadgarstk i nadstawiła go nad księgą tak, by szkarłatne strużki ściekały wprost na otwarte stronnice.

Kiedy krople dotknęły pergaminu, stara skóra wchłonęła wilgoć i nabrała żywej, rumianej barwy. Zupełnie jak wampir, który pobudza swoje ciało by wyglądało bardziej ludzko.

- Następna strona - ponaglała mara, chłonąc treść zza pleców Maklavianki. Gdzieś w połowie książki duch parsknął.

- To jest magia krwi, jednak zbyt zaawansowana dla mnie, nie będę w stanie ci pomóc. W tej księdze leży odpowiedź na twoją chorobę i więcej… jednak będziesz musiała sama się tego nauczyć, lub… znaleźć czarownika, który zechce ci pomóc. Aczkolwiek… jeśli wyłamiesz sobie kły i je połkniesz, do końca nocy nie będziesz czuć głodu, nie będziesz też jednak mogła pożywić się w tym czasie krwią.

- I co jeszcze?
- warknęła Astrid zaleczając ranę i zabierając księgę.
- Kochanie, masz moją biżuterię... na wszelki wypadek? - rzuciła do czekającego niedaleko Vikinga pretensjonalnym tonem szlachcianki.
- Tak skarbie, w mojej marynarce, na wieszaku w… korytarzu… - wskazał palcem za siebie, mówiąc z równie wielkopańską manierą.
- Kurwa. - powiedziała, wyłamując się z konwencji i biorąc księgę pod pachę. Podeszła z nią do Gangrela i niechętnie podała mu. - Gdyby mi odwaliło, zabierz ją i wiej... jak na rasowego samca przystało, gdy jego samica ma PMS. - uśmiechnęła się lekko, mimo że całą wolą skupiała się na tym, by odwlec skowyt Aghaty, który zapewne zaraz usłyszy w swojej głowie.

O dziwo, szło jej nawet nieźle. Droga powrotna też wydawała się łatwiejsza - może to z powodu tego, że ją znali, a może przez brak magicznych pułapek. Astrid podejrzewała, że coś w tym jest.

Posłusznie człpała koło Vikinga, który wydawał się wyjątkowo zamyślony. No tak, chyba się nie spodziewał jej wyznania. Malkavianka zachichotała w duchu. Miło było widzieć, że coś rusza tego starego macho.

Kiedy opuścili tunel, niezwłocznie wsiedli do łady i odjechali do wioski. Co prawda gdzieś tutaj pałętało się jeszcze kilkoro Kainitów, jednak nie mogli ryzykować, że Astrid straci nad sobą kontrolę. Z księgą pod pachą dojechali do wioski, gdzie suto pożywili się na swoich gospodarzach, nawet ich nie budząc. Następnie zalegli na znanej już sobie wieży, a że nawet Viking nie miał siły już na nic innego, Astrid ułożyła między nimi księgę - tak jak kiedyś kładziono nagi miecz na znak czystości między parą.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 26-01-2017, 13:26   #14
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Łada robiła co mogła w zmaganiach z zabłoconą leśną drogą. Para kanitów doskonale zdawała sobie sprawę gdzie się znajduje. Niedaleko był już domek, w którym jeszcze niedawno mieszkała para starych wilkołaków. Wkrótce trzeba było zatrzymać się by przeczekać dzień. Ostatni dzień w Rosji…
- Chcesz nocować w tym domu? Wiesz... oni mogli mieć kumpli. - Astrid spojrzała na Vikinga z dołu.
Była tak znudzona podróżą, że od pewnego czasu siedziała na odwrót, czyli głowę trzymała na siedzeniu, a nogi na oparciu, brudząc podeszwami butów podbicie dachu.
Viking przeniósł spojrzenie na Maklaviankę.
- Zawsze jest jeszcze dziupla ale wiesz… - spojrzał wymownie na trzy samotne palce wyrastające z dłoni wampirzycy - teraz będzie jeszcze ciaśniej - uśmiechnął się szelmowsko.
Prychnęła i odruchowo schowała wciąż kaleką rękę głębiej w rękaw płaszcza.
- Zawsze mogę ci je gdzieś włożyć... w ramach optymalizacji miejsca, oczywiście. - wyszczerzyła się, na wszelki wypadek jednak siadając na zadku, jakby Gangrel postanowił nagle gwałtownie zahamować.
- Możesz spróbować… - uśmiechnął się tajemniczo Viking - jak podsuniesz mi jakiś nowy pomysł, z chęcią zrewanżuje się własnym pazurem...
- Sprawdźmy czy w chacie nie ma jakiejś piwnicy, w której da się zamelinować. -
powiedziała po chwili, otwierając okno i mimo kiepskiej pogody, wystawiając głowę na zewnątrz.
- Może będziemy mieć fart - przyznał Gangrel.
- Nie możesz jechać szybciej? Ja chcę już do domu... do mojego łóżeczka... - marudziła.
- Biegłbym szybciej z tobą na plecach - wyznał - ale i tak nie dotarlibyśmy na czas mała.

Okolica chatki była spokojna, Viking wypytał parę nietoperzy o mieszkańców - nikogo nie było. Wewnątrz izby faktycznie była klapa w podłodze. Nie była to piwnica z prawdziwego zdarzenia, a jedynie schowek w którym wisiało trochę suszonego mięsa.

- Najpierw rozwalająca się wieża, a teraz spiżarnia ze zdechłymi zwierzętami... wiesz jak zaimponować dziewczynie. - Astrid nie byłaby sobą, gdyby nie skomentowała miejscówki. Z samochodu wzięła ze sobą broń i oczywiście księgę, którą trzymała cały czas pod pazuchą.
Zauważyła to już wczoraj i wciąż nie była pewna tego odczucia: Kiedy skórzana faktura księgi przylegała do jej odkrytego ciała, miała wrażenie, że wolumin nie tyle styka się z nią, co dotyka jej, wręcz maca. Przypuszczała jednak, że to efekt zbyt długiego przebywania z Vikingiem. Ciągle czuła się macana.

- Jesteś w stanie jakoś zabezpieczyć tę klapę żeby nikt nam tu nie wlazł? - zapytała.
Mężczyzna dał jej znak by była cicho, chwilę później, wampirzyca usłyszała jak jakieś ogromne zwierzę wchodzi do pomieszczenia - niedźwiedź.
- Nie jest tak łatwo sprawdzić, co znajduje się pod śpiącym misiem. - zauważył.
W odpowiedzi Astrid uniosła tylko oba kciuki do góry. Podobało jej się to rozwiązanie. Zaczęła się rozglądać za jakimś w miarę przyjemnym kątem do spania. Przez chwilę pożałowała, że nie wzięła z góry jakiegoś koca czy pierzyny, ale jak pomyślała o legowisku śmierdzącym wilkołakami... stwierdziła, że woli już zimną, twardą ziemię.
Nie było tak strasznie zimno, gdyż zaraz po położeniu się, Astrid poczułana sobie wciąż ciepłe łapska Vikinga.
Twardo jednak było.
Astrid śniła, że Gangrel kocha się na leśnej polanie w trójkącie z nią samą, oraz Aghatą. Sen był całkiem przyjemny, a szczególnie jego zakończenie, kiedy to dwie wampirzyce pożarły swojego kochanka. Moment, w którym ciało Vikinga rozsypało się, był chwilą kiedy Astrid się obudziła.
Viking jeszcze spał a chrapanie nad głową świadczyło iż misio także.
~ Ale miałaś piękny sen córeczko - odezwała się Aghata. ~ teraz jest doskonały moment, żeby coś zjeść…
Malkavianka zerwała się. Znała ten słodki, proszący głosik Aghaty w głowie i wiedziała, że zaraz zmieni się w krzyk. Bezceremonialnie szarpnęła ramieniem Gangrela. Była gotowa go nawet bić, byleby tylko się obudził.
Kiedy w końcu otworzył oczy, powiedziała:
- Zaraz mi odbije, musisz mnie wypuścić. Teraz. Już. Szybko! - potrząsała jego ramieniem w akcie desperacji.
Nieruchome ciało Gangrela podskakiwało szarpane przez Maklaviankę. Kiedy wampir wreszcie podniósł jedną powiekę niewyraźnie wybełkotał.
- Jest środek dnia…
- Niemożliwe! Ja muszę... wziąłeś łańcuchy? Powiedz mi, że je wziąłeś! -
zerwała się na równie nogi i zaczeła krążyć po pomieszczeniu, trącając raz po raz kawały wiszącego mięsa. Gdyby miały w sobie choć odrobinę krwi…
- Taaam… - Gangrel był niemiłosiernie ociężały, wskazał na róg pomieszczenia.
~ stanowczo za dużo krwi w nim chlupie… ruszyć się nie może… - Łakomie zauważyła. Aghata.
Astrid w mgnieniu oka rzuciła się, by znaleźć łańcuchy i spróbować się w nie samodzielnie zakuć.
Co przy narastającym głodzie nawet się udało! jednak pomieszczenie było zwyczajnie zbyt małe, by Gangrel nie mógł znaleźć się w zasięgu jej kłów gdy Aghata wrzasnęła:
~ Jesteśmy głodne!
Zachowując resztki świadomości i poczucia własnego jestestwa Astrid spróbowała oszukać matkę tak, jak udało jej się to za pierwszym razem, gdy zaprosiła Gangrela do swego Leża. Skoczyła na niego niczym kuna leśna i wpiła się ustami w jego usta, wyciskając na nich żarliwy, wygłodniały pocałunek.
- Ummmm… - wymruczał zaspany Viking
~ Ummmm… - wtórowała mu wygłodniała Aghata, kiedy Malkavianka pożywiała się na Gangrelu metodą usta usta. Wampir próbował się poruszyć, ale zdołał jedynie położyć swoje łapsko na plecach wampirzycy. Im więcej Astrid piła Vikingowego nektaru, im bardziej błogo jej było, im bardziej Aghata stawała się najedzona, a Gangrel zimny, tym bardziej śpiące Maklavianki się stawały.
~ Spać, trzeba spać… - mamrotała Aghata z pełnymi cieczy ustami. Chwilę później Astrid osunęła się w sen.

***

Obudziła się w kajdanach, na podłodze, między suszonym mięsem, sama.
Klapa prowadząca na górę była otwarta, słychać było powarkiwania i odgłosy pożywiania się dzikiego zwierza, bądź potwora.
Usiadła i przez chwilę zastanawiała się, co się stało. Gdyby nie kajdany na jej rękach, pewnie wpisałaby wydarzenia z dnia jako senne widziadła, jednak... oblizała usta. Poczuła smak krwi - choć zaschniętej to jednak niesamowicie pysznej... to była krew Vikinga. Kiedy wspomnienia zaczęły wracać, a ona już wiedziała, że są prawdziwe, poczuła niepokój. Te odgłosy na górze... to musiał być Gangrel. Pewnie wkurzony Gangrel. Przełknęła resztki krwi, zastanawiając się nad jakimś wytłumaczeniem dla siebie.
Po kilku minutach mlaski i powarkiwania ucichły, w stronę otworu, przez który Astrid obserwowała parter chatki, zbliżał się ktoś, o czym świadczyło miarowe dudnienie kroków. W otworze pojawiła się sylwetka Vikinga, wampir był cały umazany ciemną, niemal czarną krwią, zwierzęcą bez dwóch zdań. Jucha spływała z niego na podłogę. Mężczyzna założył dłonie na obnażonej piersi i spojrzał karcąco na skutą w dole Astrid.
- Będziesz grzeczną dziewczynką? - wywarczał nieznoszącym sprzeciwu głosem.
- A jaka jest właściwa odpowiedź? - uśmiechnęła się niewinnie, wyciągając przed siebie skute dłonie.
Wampir skoczył w dół i w jednej chwili stanął przed wampirzycą. Viking przyjrzał się wnikliwie twarzy Astrid po czym poklepał ją po policzku i rozkuł. Zanim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć mężczyzna wcisnął jej w dłonie pełny, skórzany bukłak.
- Na razie tylko kuchnia “wegańska” - powiedział z lekkim uśmieszkiem.
Przyjęła bukłak, ale nie ruszyła jego zawartości. Czuła się najedzona... Gangrelem.
- Zbieramy się? - zapytała, skoro najwyraźniej miała szczęście i udało jej się uniknąć wyrzutów za dzienne ekscesy.
- Jasne mała. - przytaknął Viking nie odwracając się.

***

Tym razem dobrze przed świtem, łada dotarła do miasta, a co za tym idzie, lotniska. Trochę smutno było wracać bez Anny, na szczęście jednak wszystkie wizy i dokumenty były w schowku auta.
- Do domu, do domu, do domu! - marudziła Astrid. Po drodze uzupełniła jeszcze podarowany przez Vikinga bukłak o jakiegoś zataczającego się jegomościa, który wracał do swojej wsi. Podwieźli biedaka, więc w sumie był to dobry uczynek.
Niecałą godzinę po tym byli już w powietrzu. Lot do Oslo odbywał się bez zakłóceń, kiedy samolot wylądował na płycie lotniska, do wschodu słońca pozostało jeszcze czterdzieści minut.
Właściwie dopiero kiedy przystępowali do lądowania do Astrid dotarło, że oto udało im się wrócić do domu. Odnieśli sukces - zdobyli księgę. Oczywiście, miało to swoje koszta, ale czy ostatnimi czasy Malkavianka przejmowała się szczególnie ludzkim życiem? Wiedziała, że nie powinna się w to zagłębiać i tak już mocno zboczyła na stronę “ciemnej mocy” Teraz jednak, gdy odnalazła księgę, miała pozbyć się napadów głodu i wrócić do tego, co było dawniej...
Wraz z Vikingiem wyszli przed budynek lotniska i rozejrzeli się po jakże im znanej okolicy. Ponieważ Gangrel się nie odzywał, Astrid poczuła na sobie brzemię powiedzenia... czegoś.
- Dziękuję że się mną opiekowałeś - powiedziała, podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy - Doceniam to, co dla mnie zrobiłeś i... tak jak się umówiliśmy, jestem ci winna przysługę.
- Ano jesteś. -
powiedział tylko odwracając się na pięcie. Jednak Malkavianka widziała jeszcze jak uśmiechnął się, zanim jego twarz zniknęła z widoku.

W kieszeni Astrid poruszył się telefon. Po włączeniu bombardowały go wiadomości od operatora, była też od Wojtka: “Jestem w domu”
Wiadomość ją zdziwiła nie mniej niż reakcja Gangrela. Spodziewała się, że wampir będzie ją teraz napadał i wpraszał się do jej Leża. On tymczasem... odszedł. Chwilę stała, patrząc w ślad za nim, z komórką w ręce.
Wreszcie schowała aparat i wsiadła do taksówki, podając adres swojego Leża. Wspominając podróż, przytuliła do siebie “macającą” księgę.

Leże Maklavianów

Niebo zaczynało szarzeć kiedy Astrid wchodziła do budynku, biegnąc do swojej sypialni wampirzyca zauważyła jakąś broń, kurtkę i buty, ewidentnie syn był w domu, zapewne już we własnym pokoju. Astrid przystanęła na moment. Coś ją zapiekło w środku. Nie była już tą, która przemieniła Wojtka, nie była tą, która z lekkością mówiła o koegzystencji z ludźmi i szacunku wobec nich... Stała się mroczną wersją siebie. jak mroczną - okaże się, jeśli nie uda się uśpić Aghaty w jej głowie.
Malkavianka przygryzła wargę, po czym ruszyła na paluszkach do własnej sypialni. Nie miała siły na konfrontację.
“Jutro” - obiecywała sobie.

***

Astrid widziała zjawy: Ojca, ludzkich rodziców, starego Księcia, Ventrów z Oslo, Jednookiego, Anny, sabatników, łowców, wampirów z grobowca oraz wielu, wielu więcej. Słowem, chyba wszystkich tych, którzy skrzyżowali drogę z Maklavianką i umarli. Było ich całkiem sporo. Zjawy niczym zombie pełzły w stronę Astrid, łapały ją za ubranie, zdzierały z niej materiał, wyglądało to trochę jak scena z taniego horroru.
Jak większość jej życia.
Wtedy się obudziła.
Wczesny norweski wieczór przywitał ją jakimś klasycznym polskim rockiem, niosącym się po mieszkaniu. No tak, Wojtek zawsze wstawał pierwszy, “z sowami”.
Czuła się rozbita. Na tysiące maleńkich kawałeczków. Nagle straciła kształt, wyrazistość. Była tylko mrocznym, cienistym blobem pełznącym przez ścieżki życia, oblepiający się jego brudem.
Gdzie było to światło, które zawsze w sobie miała? Gdzie był blask, który roztoczyła przed Wojtkiem, gdy go przemieniła, by oswoił się z nowym nie-życiem?
Malkavianka zwlekła się z łóżka i niespiesznie poczłapała do swojej łazienki. Odkręciwszy strumień lodowato zimnej wody, stanęła pod nim z czołem opartym o zimne kafelki. Zamknęła oczy. Wróciła. Przetrwała. Dlaczego więc nie umiała się tym cieszyć?
- Mamooo! - rozległ się krzyk Wojtka - kolacja na stole!

Skrzywiła się odruchowo. Czy on musiał mówić do niej “mamo”? Pytanie z kogo ostatnio pił. Z tego, co pamiętała, nie ruszał jednak dzieci.

Zakręciła kurek i odgarnęła włosy do tyłu. Wycierając się pospiesznie ręcznikiem, spojrzała w lustro. Twarz anioła. Była jak Dorian Gray - paskudna w środku, lecz na zewnątrz nietknięta. Uśmiechnęła się promiennie do swojego odbicia, po czym ruszyła w stronę salonu. Po drodze tylko złapała satynowy szlafrok, którym się owinęła na wypadek jakby Wojtek zaprosił swoją nową dziewczynę.

- Już idę. - odparła wesoło.
Wojtek był jednak w kuchni sam.
Synek ubrany był w jakieś wymięte codzienne ubranie, na którym przypięte były cztery kabury i niezliczona ilość noży i magazynków, co najmniej jakby starał się o rolę w jakimś remake'u klasycznego filmu akcji z lat osiemdziesiątych. Wojtek był pochłonięty mieszaniem w garnku czegoś, co nie mogło być niczym innym jak krwią. Na stole leżały zaś już dwa talerzyki.
Kiedy Astrid weszła do pomieszczenia, młody wampir odwrócił się w jej kierunku.
- Cześć! - podbiegł do niej i objął w pasie wolną ręką (to jest tą nie uzbrojoną w okrwawioną łyżkę)
Przytuliła się do niego, wtulając nos w jego szyję na chwilę, po czym odsunęła się, by go obejrzeć matczynym wzrokiem.
- Wróciłeś całkiem? Czy tylko wpadłeś w odwiedziny? - zapytała od razu, by wiedzieć ile czasu mają razem.
Wampir otarl się swoją czupryną o włosy Matki.
- Nie no, całkiem. Na cztery noce, potem jadę dla Księcia do Szwecji… coś posprzątać. - uśmiechnął się.
- A ta dziewczyna od Gangreli? - nie potrafiła się oprzeć, by nie spytać. Usiadła grzecznie przy stole, poprawiając tylko szlafrok, gdy za bardzo się odchylił podczas zakładania nogi na nogę.
- Bronka? znaczy Brunhilda? miała ważny telefon od taty w ważnej sprawie rodzinnej i do niego pojechała, no jasne, że cztery noce lecimy razem.
Astrid starała się wyglądać normalnie. Taa, już sobie wyobrażała co to za ważna sprawa. Bez słowa patrzyła jak jej potomek wraca do pichcenia.
Wampir usiadł obok Matki, tak blisko, że ich ramiona w zasadzie się stykały.
- Zaczniemy od deseru okej? - Wojtek chwycił swojego loda i zaczął lizać. W tym momencie Astrid uświadomiła sobie, że na patyku jest sopel krwi.
- No nie wiem, czy jako odpowiedzialny rodzic powinnam pozwolić na deser przed głównym daniem. - zaśmiała się, chętnie próbując specjału. - A w ogóle... co o niej myślisz? Tej Gangrelce.
- Fajna - powiedział Wojtek wstając i podchodząc do garnka - tylko ma mnie za wariata. Okej, danie główne gotowe! - wampir postawił przed Astrid talerz z krwawą zupą.
Astrid uśmiechnęła się - ciężko powiedzieć czy z powodu tego, co powiedział Wojtek, czy z wyglądu potrawy.
- niemal w stu procentach krew! - pochwalił się dumny z siebie Wojtek. po czym przezornie postawił na stole dwie puste filiżanki. - no ale jak jakaś przyprawa “wejdzie w zęby”... - wyjaśnił.
~ Nie ma to jak bawić się jedzeniem, czekaj… czy tam pływa oko? - wtrąciła rozbawiona Aghata.
Malkavianka posłusznie zjadła zupę chwaląc Wojtka za smaczną potrawę, choć po prawdzie wolałaby wypić tę krew prosto z czyjejś tętnicy szyjnej. Ale... nie można mieć wszystkiego.
Po skończonym posiłku Astrid wstała i uśmiechnęła się.
- Przepraszam cię, ale muszę nad czymś dziś popracować. Myślę jednak, że Egon i Ludwiczek chętnie też cię zobaczą. A jutro możemy się gdzieś wybrać...
Wojtek wyglądał na trochę zawiedzionego, a może zazdrosnego, w końcu się uśmiechnął.
- A ile masz czasu jutro? może skoczymy na małą wycieczkę?
- Chętnie -
powiedziała, podchodząc do framugi drzwi - To jesteśmy umówieni. Ten twój rzęch dalej na chodzie?
Wampir obruszył się momentalnie.
- Takich solidnych samochodów już się nie produkuje. Będzie na chodzie dłużej niż te nowoczesne plastiki.
Astrid zachichotała tylko w odpowiedzi, po czym pomachała Wojtkowi i ruszyła w stronę swojej sypialni.
- Acha, powiedz proszę Egonowi żeby zwabił kilka kurczaków do holu. - rzuciła nim weszła do pokoju.
Wojtek pokiwał głową sponad talerza po czym zerwał się i pobiegł w stronę kuchenki. Coś kipiało i śmierdziało.
~ no i po kaszance… - podsumowała Aghata.
Przez chwilę Astrid zastanawiałą się czy nie ukrócić kulinarnych zapędów potomka, celem ocalenia leża, stwierdziła jednak, że i on powinien mieć jakąś zabawę.
Kiedy zamknęła za sobą drzwi, wyjęła księgę czarownicy na łóżko. Szybkim ruchem rozorała kłem nadgarstek i zaczęła poić magiczny pergamin strona po stronie. Skupiła się, przywołując w myślach Annę.
Księga nabrała żywych barw a Astrid poczuła za plecami obecność zjawy
- Czego znów chcesz pijawko? - wysyczała Anna.
- Wcześniej byłaś milsza. Zaświaty ci nie służą. - odparła na to Kainitka, po czym przeszła do konkretu - Chcę wiedzieć co jest w tej księdze i zaleźć rytuał do pozbycia się mojego wiecznie głodnego pasażera z głowy. Mów co udaje ci się odczytać, a ja będę przewracać kartki.
Zjawa przesiąkła przez ciało wampirzycy i pojawiła się z przodu, naprzeciw Maklavianki.
- Jesteś szalona, ale o tym już chyba wiesz. - Anna przykucnęła i przyłożyła głowę do rozwartej księgi, sponad kart spojrzała go góry na wampirzycę.
- Ty dalej przy tej księdze? - zjawa rozejrzała się dookoła - miejsce wygląda inaczej, ale już wieków się w nią wpatrujesz? musisz znaleźć nauczyciela z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście żaden szanujący się Tremere ci nie pomoże. Ci nie szanujący się pewnie też nie. Ale może przynajmniej utną ci łeb? mogłabyś spróbować…
~ Nigdy nie podejrzewałam ją o tyle temperamentu, powinnaś sama ją zabić dawno temu… -
skomentowała Aghata.
- Mogłabyś też spróbować odkurzyć tą czaszkę i pouczyć się sama. Stary Książe zostawił po sobie biliotekę, nawet mi ciężko się było tam połapać. Oczywiście lektura może być dla ciebie nudna, nie ma tam dużo obrazków - Anna wykrzywiła perfidnie usta. - Zajęło mi całe lata zgłębienie tajników magii krwi.
~ To że słowiańska swołocz umie czytać jest anomalią samą w sobie… -
prychnęła Aghata.
Astrid słuchała ducha Anny ze spokojem. Bardziej niż na jej zachowanie zwracała uwagę na mimochodem przekazywane informacje. Postanowiła też nieco podpuścić Duchevską.
- No tak, mogłam się domyślić, że dla ciebie to za trudne. Tu trzeba spokrewnionego.
- spokrewnionego, spokrewnionego… - Duszewska uniosła dłonie na poziom głowy i potrząsała nimi przedrzeźniając szyderczo Maklaviankę.
- Nie każdego napadł w ciemnej uliczce jakiś zapity wampir… - prychnęła wyjątkowo poirytowana. - Tak! za trudne! jeseś zadowolona?! - wrzasnęła zjawa kłapiąc widmową szczęką. - I nie ma tu ża… - zawahała się, po czym jej ekspresja zmieniła się na znacznie spokojniejszą.
- Było przed moją śmiercią w Oslo małe zamieszanie, nie wiem ile czasu minęło, ale był tam wtedy ktoś, kto “umiał” magię.
- Mhm... - Astrid zaleczyła ranę i spojrzała na księgę z namysłem. Zjawę obecnie przeniosła do swojej strefy ignorancji - tej samej, w której trzymała czasem Aghatę.
Wreszcie podjęła decyzję. Podniosła telefon i wystukała na ekranie wiadomość: “Znajdziesz dziś dla mnie czas?” Następnie przesłała ją do Huberta. W końcu Nosferatu dawno nie miał z nią żadnych problemów... czas był najwyższy, aby to naprawić.
Odpowiedź przyszła jakieś dziesięć minut później:
“Za godzinę. Pozdrawiam H”
Wampirzyca postanowiła więc bez pośpiechu ubrać się, a potem zjeść śniadanie - tym razem prosto z “butelki”.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 01-02-2017, 13:33   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Elizjum

Jeśli ktoś kiedyś (pewnie Ventrue) wątpił, że miejscowe Elizjum może stać się bardziej “rockowe”, mylił się. Astrid mogła przypuszczać, że niedługo miejsce chyba zacznie wyglądać jak jej własne, doglądane przez Egona Leże. Pytanie pozostawało, na ile “przyciemnienie” było oryginalnym zamysłem Marty i Anke.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/d7/27/e7/d727e719db76d79094eb237075037382.jpg[/MEDIA]

na ile wpływem rozciągających się na rozrywkę macek Egona.

[MEDIA]https://c1.staticflickr.com/9/8516/8354564173_a82919f171_z.jpg[/MEDIA]

a na ile wpływem kota.

~ Mówię ci że to ten kot, zawsze tak cicho siedzi… - przekonywała Aghata.

Ale w tym szaleństwie była metoda, przecież najciemniej pod latarnią. Sataniści, fetyszyści, metalowcy, goci, jeśli gdzieś obecność wampirów miałaby przejść bez echa, to właśnie w takich miejscach.
Nawet Książę, za sprawą swoich mocy, dobrał sobie odpowiedni wygląd.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/42/9b/75/429b75cab355ba15a65fc49c743cb83e.jpg[/MEDIA]

Astrid wyjątkowo ubrała dziś małą czarną, dzięki czemu w miarę wtapiała się w otoczenie. Choć i tak zwracała uwagę delikatną, nie pasującą do tego miejsca buźką. Wampirzyca mrugnęła do Brujaszek, po czym podeszła do Księcia, uśmiechając przy tym szeroko.

- Te kolczyki są prawdziwe? - nie mogła nie zapytać.
- Oczywiście. - odparł Hubert. - Im mniej iluzji tym lepiej, dobry spec od efektów specjalnych to wie, u innego wszędzie gryzie w oczy nierealne CGI. - Nosferat puścił Maklaviankę przodem do swojego gabinetu. - W czym mogę ci pomóc Astrid? twoja aura wygląda lepiej, jeśli wolno mi zauważyć.
Przyjęła pochwałę z uśmiechem, przyjmując ją jako pozwolenie, by starym zwyczajem usiąść na biurku Nosferatu.

- Staram się. Jednak... potrzebuję pomocy. Potrzebuję Tremera, który byłby w stanie odprawić rytuał... dość skomplikowany. Myślę, że mam coś na handel żeby go zmotywować. Jednak... potrzebuję kogoś naprawdę dobrego w te klocki. No i żeby celowo nie odwalił fuszerki. - zaczęła machać nogami, obijając obcasami biurko.

Książe zasiadł za biurkiem, przybrana przez wampira twarz była na swój sposób pogodna.

~ Ze szczurzego uśmiechu jeszcze nikt nigdy nie miał pociechy… poza szczurem rzecz jasna! - fukała Aghata.

- Astrid… widzę, że stałaś się bardzo zainteresowana mistycyzmem… co zresztą widać. Nawet, powtarzam nawet, jeśli, znajdziesz z moją pomocą czy bez, takiego czarodzieja, to może sprowadzić na ciebie więcej kłopotów. - ostrzegł. - Można wiedzieć, co tam masz na “handel”?
Zrobiła minę zganionego szczeniaczka.
- To księga... bardzo stara. Tam jest ten rytuał... - nachyliła się nad Kainitą - Hubercie... ja jestem wciąż głodna. To jest jak... choroba. Muszę spróbować lub... zniknąć z tego miasta. Nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy z górą. - wyznała.

Książę pokiwał głową i potarł w zamyśleniu brodę.

- Księga mówisz, trochę się na tym znam, oczywiście do Tremera się to nie umywa, może jednak mógłbym przynajmniej ocenić jej przydatność, zanim spuścisz sobie na głowę czarodzieji.

Astrid spojrzała na aurę Księcia.
Przybranie fałszywego wyglądu nie zmieniło oczywiście aury Nosferata, był taki jak zazwyczaj, opanowany i spokojny, choć zaciekawiony.

- Tylko na mnie nie krzycz, że przynoszę tu takie paskudztwo. Straciłam łapkę, żeby ją zdobyć! - poskarżyła się, wyjmując zza pazuchy wolumin i kładąc na biurku obok swojej pupy.

Nosferat założył okulary i pochylił się nad kodeksem. Bardzo ostrożnie przełożył kilka pierwszych stron, po czym, schylił się do szuflady i wyjął z niej mały nożyk którym… przeciął swoją dłoń i nakropił na kartki.
Wampirzyca odskoczyła.

- Nie rób tak! - krzyknęła, spanikowana - Mogę nie wytrzymać. Ja... ja to mogę zrobić. Weź moją krew. Pewnie i tak zaraz będę musiała się napić z tego cholernego termosu - wskazała swój nieodłączny plecaczek.
- Spokojnie
- Hubert wyciągnął uspokajająco rękę nie odrywając wzroku od tekstu. - w barku jest lodówka i vitae, nalej sobie i posadź tą zgrabną pupę na miejscu - powiedział miękko. przeglądając z namaszczeniem strony.
~ Ooo! barek! wiesz, mój Ojciec miał taki a tam butelki podpisane! - nostalgicznie zaczęła Aghata.

Astrid zmarszczyła piegowaty nosek, przyglądając się ze zdziwieniem Nosferatu. Nigdy wcześniej tak do niej nie mówił. Podeszła do wskazanego barku z zamiarem obsłużenia się, starając się ignorować zapach krwi Księcia... choć czuła, że mogłaby pozwolić mu się zniewolić, byleby pozwolił jej pić ten cudowny nektar...

Wampirzyca potrząsnęła głową.

- Barek-ogarek. Sim saladim. Pokaż kotku, co masz w środku - zanuciła pod nosem, przyglądając się butelkom.

Naczynia były dobrze schłodzone, były trzy butelki, oznaczone dniami, Hubert dobrze je rotował, najmniej świeża stała z przodu przygotowana by wypić ją pierwszą, najnowsza, dzisiejsza była postawiona na końcu.
Książe skończył przeglądanie księgi i zdjął okulary i spojrzał na Astrid.

- Jestem przekonany, że Tremerzy zrobili by wiele by położyć ręce na tym woluminie, aczkolwiek, mam powody przypuszczać, iż niewielu z nich specjalizuje się w tej denominacji magii krwi.

Malkavianka rozlała krew z najbliższej butelki do dwóch szkieł i jedną szklankę postawiła przed Księciem. Usiadła znów na biurku, wąchając zawartość swojej szklanki, a następnie próbując małym łyczkiem.

- Jeden profesor został zabity z jej powodu. Ale to nie musieli być spokrewnieni. W ogóle to nie jest księga naszego gatunku, choć z tego co rozumiem, mocno związana z wampirami.

Hubert przyjął szklankę od wampirzycy, może Astrid się zdawało, ale miała wrażenie iż Książe przelotnie zerknął na jej nogi.

- Nasz gatunek, moja droga - Nosferat przeszedł się wokół biurka niczym trybun zbierający się do przemowy - jest zróżnicowany. Klany, sekty, filozofie, magia, wypaczenia, dewiacje, pakty, kompromisy. - Hubert wreszcie zasiadł w swoim fotelu mając Astrid (i jej nogi) na przeciw siebie. - Pochwalam i kibicuje twojemu przywiązaniu do naszej tradycji. Doprawdy, gdyby nie Camarilla wciąż tkwilibyśmy w jakimś średniowiecznym koszmarze, albo stali się zwierzętami w służbie Sabbatu. W tym jednak przypadku, odradzam kontakty z naszymi przyjaciółmi Tremerami. Żyją w Europie wciąż samotnicze jednostki, które mimo iż nie podzielają naszego spojrzenia na społeczność spokrewnionych, nie nabrali się na kłamstwa fanatyków. Żyją w izolacji kontemplując swoją naturę. To wśród nich powinnaś szukać pomocy. W takiej zakurzonej bibliotece ta księga sprawi mniej szkody, niż w ambitnych rączkach czarodzieji.

Astrid przekrzywiła głowę, a jej jasna grzywa opadła na ramię. Znów zabębniła obcasami o biurko Nosferatu, przebierając nogami.

- To brzmi sensownie. Tylko ja nikogo nie znam. Ty... masz kogoś konkretnego na myśli, Brzydalku?

Nosferat upił ze szklanki, potrzymał chwile vitae w ustach delektując się jego smakiem po czym przełknął głośno.

~ Mniam. - Aghata również przełknęła.

Następnie uniósł szkło i popatrzył na jego zawartość pod światło.

- Nie jestem kimś specjalnie ważnym… ale mógłbym zorganizować ci audiencję u pewnego mędrca, oczywiście… - spojrzał na Astrid uśmiechając się chytrze - byłabyś mi winna przysługę.

Przewróciła oczami. “Wszyscy faceci są tacy sami...” - pomyślała, ale uśmiechnęła się milutko. Założyła nogę na nogę.

- Chyba nie mam wyboru. - odparła - A ta przysługa... to coś konkretnego?

Nosferat zasłonił szklanką twarz kiedy jego oczy zafiksowały śledząc ruch nóg wampirzycy. Hubert machnął uspokajająco dłonią.

- Standardowa przysługa, którą można komuś przekazać - uspokoił - to jak?

Rozłożyła bezradnie ręce.
- Jak zwykle ufam ci. Umów mnie z tym... kimś, jeśli możesz. - nagle zbladła bardziej. Wyglądało na to, że szykuje jej się kolejna podróż, a to oznaczało... przełknęła, choć nie miała co - A czy ten ktoś nie mógłby nas odwiedzić? Wiesz, księga może nie powinna podróżować, bo może się zgubić. - próbowała jakoś wybrnąć.

Hubert przygryzł wargę (której przecież tak naprawdę od dawna nie miał).

- Niestety, ten starzec jest jednym z tych ekscentryków, których przeraża wizja opuszczenia własnej domeny, widzisz, to jest bardzo stary kainita i chyba w pewnym sensie zatrzymał się w minionej epoce. Szkoda, jego mądrość na pewno byłaby pomocna dla wielu.

Cóż, warto było spróbować. Astrid zastanawiała się jak Viking zareaguje, gdy znów zjawi się w jego pensjonacie z zaproszeniem wspólnej podróży. Jednym haustem wypiła resztę krwi.

- No dobrze, zatem przekaż mu, proszę, że chętnie go odwiedzę.
Hubert pstryknął energicznie palcami.
- Świetnie, jesteśmy dogadani. Dam ci znać kiedy się z nim skontaktuję, wiesz… te gołębie pocztowe. - uśmiechnął się.
- Oczywiście. Dziękuję Brzydalku. - powiedziała, by następnie pochylić się i pocałować go w policzek. - Będę czekała na wiadomość.

Hubert uśmiechnął się skromnie.
- Uważaj na siebie Astrid. - powiedział na pożegnanie.

Ukłoniła się tylko w odpowiedzi i wyszła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 13-02-2017, 20:29   #16
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Astrid wróciła do siebie. W samochodzie Aghata zgłodniała, więc jeden termosik był lżejszy zanim wampirzyca weszła do Leża. Wojtka jeszcze nie było.
Wampirzyca rozcięła nadgarstek nożem kuchennym i nalała krwi do niewielkiego kieliszka oraz niedużej buteleczki, którą schowała do lodówki. Następnie zaleczyła ranę i sobie również nalała kieliszek... z szyi jakiejś lali, którą Egon zostawił jej pod drzwiami. Następnie Malkavianka, niosąc oba kieliszki w dłoniach zeszła do klubu i usiadła przy jednym stoliku, który stał zawsze pusty - zarezerwowany dla niej i jej gości. Pomachała Egonowi, by się do niej przysiadł i podsunęła mu naczynie z własną krwią.
- Co słychać, mój drogi, przedsiębiorczy przyjacielu? - zapytała, wodząc wzrokiem po zgromadzonej gawiedzi.
Egon jak to on, wiecznie na telefonie i z kotem na głowie, niemal biegł na złamanie karku kiedy tylko wampirzyca na niego wskazała.
Mężczyzna nabożnie uniósł ofiarowane naczynie, wzniósł jakieś “mroczne” szepty zbliżył usta… ale kot w ciemię bity też nie był i miauczał zajadle puty Egon nie dał mu kieliszka do wylizania.
- Królowo Nocy, interes idzie świetnie, nadejdzie dzień kiedy oslo będzie twoje… - zreflektował się - a zaraz po nim nadejdzie noc, kiedy Oslo będzie twoje.
Nie mogła się nie uśmiechnąć.
- A wtedy nastanie twój czas, by cieszyć się życiem wiecznym - powiedziała z podobnym patetyzmem. - Chcę żeby nasze oczy były w całej dzielnicy i poza nią. Rozumiesz?
Ghula zapowietrzyło.
- O… o… oczywiście bogini, oczywiście, będzie jeszcze więcej oczu a te co już są przestaną mrugać, w ogóle się nie będą zamykać.
~ Przynajmniej jeden się zachować umie, no ale, gdyby oczy nie miały powiek, to dopiero byłaby gwarancja nie mrugania, może mu pokażesz? - zaproponowała Aghata.
Wampirzyca przewróciła oczami.
- Świetnie. W takim razie mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie. W lodówce zostawiłam swoją krew. Znajdziesz mi kolejnego sługę, który zarazem będzie moim dziennym ochroniarzem. Ma być więc silny i dobrze jakby znał kilka języków. Możesz zatrudnić go jako ochroniarza i płać mu dobrze. A w międzyczasie podawaj mu krew - starczy kilka kropli każdego dnia w jakimś napoju lub jedzeniu.
Egon aż przygryzł wargę.
- Królowo, demonie, boże, wszystko będzie załatwione! - kilka języków, no to nie jest problem, niemal wszyscy znają angielski, niemiecki często też, duński łatwy jest, wszystkim się zajmę! - zapewniał usłużnie i z duży podekscytowaniem tak, że aż kot fukał i przechodził z jednego ramienia na drugie.
~ Widziałaś?! Widziałaś?!! - Aghata wrzeszczała jakby ją coś kopnęło ~ koteł użył na mnie demencji!! pierdolony myszojebie napuszczę na ciebie jakiegoś dobermana zobaczysz! córeczko, ochroniarz ochroniarzem ale potrzebujemy psa! o tak! - upierała się.
- Może od razu wilka? Takiego, co to nie użre ręki, która go karmi. - Malkavianka spojrzała odruchowo na dłoń, która dopiero niedawno odzyskała dawny kształt. Pstryknęła na cycatą kelnerkę i wskazała swój na wpół pełny kieliszek - Dolej tu czegoś mocniejszego, dziewczyno. - poleciła.

Astrid obudziła się… z kacem! najpierw faktycznie, mieszała krew z żubrówką, ale potem Aghata wyciągnęła ją na parkiet. Egon przytomnie przeniósł ten “parkiet” w bardziej kameralne miejsce na piętrze. Astrid i Aghata piły z różnych gówniarzy naraz i to w zasadzie uratowało tym ostatnim życie. Jednak każdy z nich był naćpany czymś innym. Astrid zostawiła Aghatę samą po dwóch godzinach…

Wampirzyca ledwo otworzyła oczy, a kiedy już je otworzyła zrozumiała, że jest obserwowana.
Zwierzak leżał w jej nogach i przyglądał się ciekawie.
- Piesek? Mamo, kupiłaś mi pieska? - zapytała wciąż niezbyt przytomna.
Aghata się nie odzywała, za to zwierz warknął i pokazał kły gdy tylko Astrid się poruszyła. Nie atakował bynajmniej, wyraźnie na coś czekał. Wydawał się zbyt inteligentny na zwykłe zwierze.
Wampirzyca zamrugała powiekami i... gdy dotarło do niej, co się dzieje, cofnęła się odruchowo pod ścianę.
- Cze... cześć piesku... - powiedziała słabo, starając się uśmiechnąć. Była jednak już na tyle przytomna, by zbadać aurę stworzenia.
Zwierz nie tylko był ghulem, ale do tego świecił głęboką czerwienią. logika podpowiadała, że oczekiwał karmienia.Malkavianka załamała się. No tak, pewnie jak ona odpłynęła Aghata podsunęła swoje marzenie by posiadać pieska Egonowi. Nawet nie mogła napić się alkoholu we własnym domu.
Astrid przegryzła nadgarstek i podsunęła zwierzęciu.
- Nawet nie wiem jak masz na imię. - poskarżyła się mu.
Zwierz podsunął pysk i zaczął łapczywie chłypać. Był ogromną kupą mięśni i czarnego futra. Merdał ogonem kiedy skończył i zaczął wietrzyć język. Zwierz zastrzygał uszami a po chwili Astrid zdała sobie sprawę, że ktoś musi stać pod drzwiami jej sypialni.
Zaleczyła ranę i pogłaskała włochaty łeb. Ciekawe jakie języki miał niby znać jej nowy ochroniarz...
- Czego tam? - rzekła głośno, patrząc na drzwi.
Do sypialni wsunęła się niepewnie głowa Egona, bez kota, za to wyraźnie takowym porysowany.
- Wybacz bogini, chciałem tylko się upewnić że… wszystko w porządku. Egon mówił a zwierzak obserwował go, nie szczekał, nie warczał, ale ten rodzaj wzroku, nie był bynajmniej sympatyczny.
- Przypomnisz mi jak ten przystojniak się tu znalazł? - zapytała ze spokojem, głaszcząc wielkiego psa - I jak się ma kot?
- Dobrze dziękuję. No… kiedy zdecydowałaś Królowo, że wilk jest niezbędny, oczywiście niezwłocznie przystąpiliśmy do działania. Mroczna Brunhilda łapała go niemal do rana. Podałem mu trochę twojej świętej krwi żeby… się uspokoił.

~ Jakby nie mógł być zwykły pies…- Mamrotała Aghata.
- Brunhilda? - znajome imię zaalarmowało Astrid bardziej niż informacja, że w łóżku ma wilka - Koleżanka Wojtka? A co ona tu robiła?
- No Mroczny Woycieh po nią zadzwonił bo jak przyszedł, to też się martwił, skąd znajdziemy tak nagle wilka.

Malkavianka patrzyła jeszcze chwilę na Egona, jakby zaraz miał się zaśmiać i przyznać, że żartował. On jednak pozostawał śmiertelnie poważny. Do licha, czy wszyscy musieli jej tu tak dokładnie słuchać?! Popatrzyła na wilka.
- To samiec czy samica? I nie wiesz czy ma już jakieś imię?
- No… nie znam się na wilkach, ale na pewno samiec. Jeszcze parę godzin temu biegał po lesie, nie ma imienia. Królowa nazwie jak chce.

Spojrzała na zwierzę z namysłem.
- Zatem mój nowy strażniku, nadaję ci imię... hmmm... nie, za Azora to byś się pewnie obraził. Może Adolf? Nie, raczej nie... zatem Karl. Tak, Karl to ładne imię. - powiedziała z zadowoleniem, po czym zwróciła się do Egona - A ty dalej szukaj mi tego ochroniarza poligloty i dodaj do wymogów dobrą rękę do zwierząt. Dopóki nie znajdziesz właściwego człowiek osobiście będziesz karmił Karla i wyprowadzał. - zarządziła - A teraz daj mi się ubrać i szykuj śniadanie. Dziś chcę jakiegoś miłego chłopca, ale żeby to nie była znów jakaś metro-chudzina, tylko ma mieć konkretne ciałko. I ładny tyłek!
- Tak… oczywiście! -
zapewnił Egon i choć wiadomym było, że ghul jest raczej typem kociarza to nie zamierzał reagować na życzenie Astrid inaczej niż radością. Egon szybko usunął się w korytarz i zamknął drzwi. Astrid została razem z Karlem, który patrzył na nią ciekawie.
Ale nic nie mówił.
Wilk dreptał za wampirzycą krok w krok a gdy ta zdecydowała się na prysznic, położył się w progu łazienki. Sama nie wiedziała, w którym momencie zaczęła do niego paplać. Mówiła mu o swoich zwyczajach i osobach, które pojawiają się w Leżu, opowiedziała mu nawet o Umbrze i śpiączce…
A Karl słuchał! i nie przerywał!
Wreszcie gdy była gotowa, skierowała się do kuchni, licząc na to, że tam spotka Wojtka. Odruchowo klepnęła w udo, dając znać Karlowi, by podążył za nią.
Tam gdzie kuchnia tam i jedzenie, Astrid napatoczyła się po drodze na proteiny, jakie przygotował dla niej Egon.
Dalej, w jadalni zastała prawdziwy tłum: Wojtek i Ludwiczek prowadzili jakąś niewybredną pogawętkę przy szklaneczce. Mężczyźni nie byli jednak sami.
- Cześć mamo! - chóralnie krzyknęli mężczyźni, po czym Wojtek wykonał gest głowy w stronę kobiety.
- To Brunhilda, córka Vikinga.
- Bardzo mi miło Panią poznać. -
powiedziała kainitka, nieco speszona nagłym wtargnięciem do swojej własnej przecież jadalni Astrid.
- No hejka. - Astrid starała się zachowywać naturalnie, lecz już czuła zbliżającą się salwę komentarzy Aghaty.
- Możecie nakarmić Karla? - wskazała wilka, po czym sama wyszła. Podeszła do mężczyzny, którego Egon przygotował jej na śniadanie. Obejrzała go spokojnie, ciekawa jak zareaguje.
~ Gdzie?! jeszcze zwierzątko nam strują! - oburzyła się Aghata.
Facet wyczuł na sobie obce spojrzenie i odwrócił się.
- Cześ… - nie bardzo chyba wiedział co ma powiedzieć, ani jak się zachować. - Sry, jestem tu nowy, to ty jesteś Astrid tak? miałem się z tobą… - szukał słowa - spotkać?
Przysiadła na oparciu kanapy, nie odrywając od niego wzroku.
- Wiesz po co? - zapytała, uśmiechając się niewinnie.
Ten tutaj wydawał się raczej trzeźwy.
- No… nie za bardzo, wszędzie taka tajemnica, pełny mrok, chcesz podpisać ze mną kontrakt? gram tu już jakiś czas. - uśmiechnął się.
- Rozumiem, a paradowanie bez koszulki to część twojego image’u scenicznego? - zaśmiała się, zadowolona, że ten przynajmniej umiał się odezwać. Po chwili zawdzięczała jej w głowie pewna myśl - Znasz jakieś języki?
Fakt, facet mówił z obcym akcentem bardziej po duńsku niż norwesku.
- No, śpiewam teraz po angielsku, choć byłem też i w niemieckiej kapeli przez jakiś czas. W ogóle to jestem z Węgier. - Zarzucił włos.
Malkavianka podniosła się i przespacerowała przez salon.
- Karl! - krzyknęła - Karl, chodź się przywitać!
Już z korytarza słychać było jak pazury uderzają po parkiecie. wielka czarna plama futra wparowała do pomieszczenia wyhamowując przy nogach kainitki i obnażając kły do jej rozmówcy. Facet miał wyraz twarzy jakby miał ochotę wskoczyć na żyrandol.
- ojapiedole! ale hardkor. - śpiewak zrobił wielkie oczy patrząc to na Astrid to na wilka.
- Co o nim myślisz? - zapytała.
-Wygląda jak wi… to jest prawdziwy wilk?
- Pytałam Karla, nie ciebie. - dopowiedziała z uśmiechem z Astrid.
~ Wygląda i pachnie jak zdrowy ludzki samiec. - męski głos odpowiedział w głowie Astrid. Nawet nie była zdziwiona. Ot, kolejny rezydent jej biednej łepetyny.
- Potrzebujemy kogoś, kto wraz z tobą będzie pilnował mnie za dnia. I będzie cię karmił. Myślisz, że ten się nadaje? - zapytała Karla, przyglądając się aurze mężczyzny. W tej chwili zupełnie ignorowała fakt, że on też mógłby mieć coś do powiedzenia w tej sprawie. Ważniejsze było zdanie wilka.
Stojący przy nodze wampirzycy wilk oczywiście nie poruszał pyskiem i nic nie wskazywało na to, że “mówi”. Jednak kiedy zwierzak spoglądał na Astrid, męski głos w jej głowie kontynuował:
~ Naprawdę pytasz mnie co myślę? Myślę, że ten tutaj na pewno węszy i skrada się gorzej ode mnie, w dodatku pali, pije i kręci się wokół samic. Jest chyba młody. - podsumował głos. Aura mężczyzny była fioletowo, żółto, złota.
- Myślę, że poza pindą w kuchni niewiele osób może się równać z twoją węchem i umiejętnością tropienia. - powiedziała cicho do Karla, jakby konspirowali wspólnie - Dobra, damy mu szansę. Zajmę się tym tutaj, a ty idź trochę pouprzykrzaj życie rudej. Niech się nie czuje za dobrze w gościnie... - uśmiechnęła się ślicznie, po czym skinęła na mężczyznę, prowadząc go do swojej sypialni.
Trudno stwierdzić, czy wilk zrozumiał czy nie, ale opuścił pomieszczenie i faktycznie poczłapał w stronę kuchni
- Jak masz na imię? - rzuciła mimochodem.
- Atila
Kiedy znaleźli się w pomieszczeniu, Astrid usiadła w swoim ulubionym fotelu i spojrzała oceniająco na mężczyznę.
- Pewnie szczegóły będziesz musiał ugadać z Egonem, ale jestem w stanie dać ci stały kontrakt na występy u nas do końca roku oraz polecenia w zaprzyjaźnionych z nami klubach. Mógłbyś też korzystać z naszej sceny i sprzętu do prób. No i do tego dorzuciłabym pozytywne recenzje w lokalnej prasie, darmowy pijar. Pytanie brzmi, co ty jesteś gotów zrobić za to dla mnie? - podparła podbródek dłonią i spojrzała wyzywająco na przystojniaka.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 20-02-2017, 09:25   #17
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Facet przygryzł wargę.
- Słyszałem, że… jesteście jakimiś kultystami, czarodziejami, szamanami… - sprawdzał ekspresję Astrid wypowiadając każde słowo - no ale to jest oczywiście odlot! nie wiem co mógłbym ci zaoferować, wszystko już o mnie wiesz, jestem artystą, ale bardzo ciężko pracującym… - zrobił pauzę - kurde, gorąco tu…

Malkavianka przekrzywiła głowę, przyglądając się mężczyźnie z uśmiechem.
- Przyprowadziłam cię do sypialni, a ty mi mówisz o jakichś kultystach i szamanach. Coś z tobą jest nie tak, mój drogi imperatorze. A to sprawia, że podobasz mi się. Usiądź proszę - wskazała fotel obok.

Facet powoli usiadł, jego aura mówiła iż trochę się denerwuje. Astrid wstała ze swojego fotela i usiadła na oparciu tego, w którym siedział mężczyzna.

- Jestem wampirem. - powiedziała spokojnie, bez emocji - I za samą tą wiedzę możesz zginąć, jeśli nie będziesz współpracował. Niemniej... podobno warto. - nachyliła się nad jego szyją i dziabnęła go szybkim, sprawnym ruchem szczęki. Powoli, lubując się smakiem, zaczęła sączyć krew.

Atila w pierwszej chwili napiął się lecz szybko odprężył i objął pijącą go istotę. Nie wypiła zbyt wiele, by nie stracił przytomności. Niechętnie oderwała się i zalizała ranę. Odsunęła się, by mężczyzna mógł oswoić się z tym, co przeżył.

Mężczyzna otworzył usta i spojrzał na kobietę z błyskiem w oczach, zupełnie jakby dopiero teraz zobaczył ją po raz pierwszy.

- Co… nie przestawaj… zaczekaj - facet wyciągnął rękę w stronę Maklavianki, najpierw ją cofnął ale ostatecznie odważył się odgarnąć włosy z twarzy wampirzycy. Pocałował ją w usta, najpierw nieśmiało potem mocniej.
Nie przeszkadzała mu, ale gdy odsunął wargi od jej warg, spojrzała na niego z dziecinnym zdziwieniem.
- Po co to zrobiłeś? To nie ma nic do rzeczy. Nie musisz mnie uwodzić. Jeśli chcesz poznać więcej tajemnic i zostać przy mnie, wystarczy, że nie będziesz sprawiał problemów i okażesz się przydatny. - wytłumaczyła, po czym kłem przebiła opuszek swojego palca i podsunęła mężczyźnie pod nos - Spróbuj mojej. To też powinno ci się podobać.

Atila zrobił sie smakowicie czerwony a jego serce przyspieszyło wielokrotnie.
- Oh my goth, sorry, przepraszam naprawdę… - szybko przestał mówić biorąc ostrożnie do ust podstawiony palec i… zatracając się w przyjemności.

Astrid przyglądała mu się przez chwilę. Mężczyzna przypadł jej do gustu i wydawało się, że gdy oswoi się z nową sytuacją, może świetnie wpasować się w świat przeklętych. Może nawet będzie dobrym materiałem na potomka? Malkavianka uśmiechnęła się mimochodem, myśląc o tym jak zareaguje Viking, gdy kiedyś trafi w jej pokojach na tego przystojniaka... Choć, może go to wcale nie obędzie? Byli ponad śmiertelnymi. Ostatnio wampirzyca czuła to bardziej dotkliwie niż kiedykolwiek.

Wyjęła palec z ust Atili i zaleczyła rankę.
- Starczy na dziś. Poczekaj tutaj, mój przyjaciel Ludwik zaraz do ciebie przyjdzie i wytłumaczy ci, czego od ciebie będę oczekiwała. Oraz podpisze jakiś kontrakt... czy coś. - wstała i skierowała się do wyjścia z sypialni - Aha, i lepiej zaprzyjaźnij się z Karlem. Będziecie spędzać sporo czasu ze sobą za dnia.

Oszołomiony facet pokiwał tylko głową.

W kuchni był jedynie Karl, który rozszarpywał na podłodze, ogromny kawał szynki. Basior uniósł pysk i oblizując się spojrzał na Astrid.

~ Wytłumaczyłem im, że wolę jeść sam. - wyjaśnił męski głos w głowie Maklavianki.

Wampirzyca znalazła towarzystwo w rozległym salonie. Brunhilda siedziała skrzyżnie na dywanie, a Ludwik i Wojtek na kanapie.
Na widok rudej, Astrid zjeżyła się w środku, choć na zewnątrz jak zwykle pozostawała promienna.

- Ludwiczku, w mojej sypialni czeka nowy dzienny sługa. Czy mogę cię prosić, żebyś mu wyjaśnił na czym będą polegać jego obowiązki? W końcu nie ma lepszego wzoru niż ty... - uśmiechnęła się przymilnie.
Maklavian pokiwał głową.
- Oczywiście, Panienko Astrid. - ze szklanką do whisky ruszył w stronę sypialni.

Kiedy mężczyzna wyszedł, sama przysiadła obok Wojtka na kanapie i znów spojrzała na Gangrelkę. Czekała, co młodzi powiedzą.

Wojtek położył głowę na ramieniu matki kiedy tylko ta znalazła się obok.
- I co? podoba ci się? mało co nie rozjechałem jakiegoś jelenia.
- To była sarna…
- uściśliła Gangrelka.
- Cholera, odskoczyła tak szybko że się nie przyjrzałem. - tłumaczył się Wojtek.
- Strzeliłeś do niej z automatu, nie dziwne…
- A co? miałem ją przejechać? rozbilibyśmy się!
- Przeżyłbyś…
- Ojtam!...


Astrid słuchała ich przekomarzanek z rosnącym bólem w sercu. Nie mogła jednak złościć się na rudą pindę, skoro dzięki niej jej syn dobrze się bawił.

- Karl jest wspaniały. Mądry i groźny... jak ten, którego imię nosi. Dziękuję ci za pomoc Brunhildo, wiem, że twój ojciec bardzo się za tobą stęsknił, więc tym bardziej doceniam czas spędzony z nami.
“Do licha, chyba zaczynam się zmieniać w Ventrasa”
- pomyślała nad dziwną łatwością, z jakiej przyszło jej sformułowanie tej grzecznej, ale jednak nieco uszczypliwej wypowiedzi.

Ruda przygryzła wargę kiedy Malkavianka wspomniała jej ojca. Gangrelka w odróżnieniu od Astrid nie przejawiała jakiś umiejętności związanych z ukrywaniem swoich prawdziwych myśli. Cóż… nie każdy miał w głowie tłok!

- Tak, proszę Pani. Właściwie to powinnam już wracać. Ojciec pozwolił mi wyjść z domu tylko ze względu na… Panią - spuściła trochę nieśmiało głowę. Wojtek poruszył się nerwowo na ramieniu Matki.
- Mów mi Astrid. - odparła lekko - I nie to, żebym namawiała cię do złego, ale jesteś u nas zawsze mile widziana. Twój staruszek powinien chyba wreszcie zrozumieć, że dzieci dorastają. - przeczesała włosy Wojtka - A ty masz pomysł, co dzisiaj robimy?
- Jasne! jedziemy na wycieczkę, wracamy dopiero jutro!


Odruchowo spojrzała na Gangrelkę, zastanawiając się czy ją też uwzględnia Wojtek. Z jednej strony wolała uniknąć zbędnego towarzystwa, z drugiej jednak perspektywa wymierzenia Vikingowi niewidzialnego prztyczka w nos była nader korcąca.

- I to wszystko, co mam wiedzieć? - zaśmiała się - Niech będzie, ale biorę Karla jako osobę towarzyszącą. I tego przystojniaka ze swojej sypialni... zamiast kanapek na drogę. - zachichotała, choć w jej głosie pojawiła się nutka nerwowości.

Utrzymać Aghatę całą dobę w ryzach - to brzmiało jak wyzwanie.
- No przecież inaczej to by nie była niespodzianka co nie? - wyszczerzył się młody wampir, po czym spojrzał na Gangrelkę. - na pewno z nami nie lecisz?
- Ojciec nie byłby zadowolony
. - powiedziała na usprawiedliwienie. Wojtek pokiwał.
- Spoko, może następnym razem. - po czym przeniósł wzrok na Astrid. - no świetnie, to pakujcie się do golfa.
- Szkoda -
potwierdziła Malkavianka. Przez chwilę korciło ją, by podkręcić emocje dziewczyny, jednak opanowała się. To nie jej sprawa.
- To co mam zabrać? - zapytała syna z uśmiechem.
- Jakieś letnie ciuchy, może być trochę ciepło i chyba nie chcesz żeby ci się dżem nie zrobił pod pachami!
- Dżem?
- Astrid podniosła ze zdziwieniem brew, po czym spojrzała na Gangrelkę, szukając zrozumienia - Znów pił z jakiegoś dziwaka?
Brunhilda schowała twarz w dłoniach.
- No wiesz… jak się pocimy…
- Wiem. Wcale! No chyba, że jedziemy na jakąś cholerną Saharę... -
spojrzała ze strachem na Wojtka - Nie jedziemy, co?
- Jasne że nie
- powiedział z przekonaniem Wojtek machając ręką.
- Ale tego nowego i Karla możemy wziąć? - upewniła się.
Wojtek jeszcze raz pokiwał głową.
- Mam więcej paszportów niż jest krajów na mapie a od jakiegoś czasu potrafię wmówić ludziom dosłownie wszystko, zresztą, Oslo to nie Londyn.
- No to się pakujemy.
- powiedziała wesoło Astrid i spojrzała na przygaszoną Gangrelkę.

Szlag... czemu ona musiała mieć takie głupie pomysły... i to racjonalne w pewnym sensie. Westchnęła. Jakby na to nie patrzeć Viking opanuje ją w razie czego lepiej niż Atila czy Wojtek.

- Słuchaj - zagadała do młodej wampirzycy - A może zapytasz ojca czy nie chce jechać razem z nami? Wiesz, w czwórkę. Zostawiłabym nowego na naukach u Ludwika. Tylko Karla byśmy wzięli. Akurat z nim twój stary powinien się polubić.
Wampirzyca przygryzła wargę.
- Nie wiem, czy jak ja zapytam to to coś pomoże ale… jak ty spytasz? może jak zadzwonisz? - popatrzyła pytająco na Astrid.

Dlaczego wiedziała, że się to tak skończy? Nawet nie było sensu eksponować swojego niezadowolenia. Czuła to. Od początku czuła to w kościach, gdy tylko zobaczyła tę rudą pindę w swojej kuchni. Pokiwała głową, biorąc telefon i wychodząc do łazienki.

- Nie podsłuchujcie i trzymajcie kciuki. - poleciła młodym.
Kiedy znalazła się sama naprzeciwko swojego odbicia lustrzanego, wybrała numer Gangrela.

Odebrał po czterech sygnałach.
- No co jest mała? - zagadał dość znudzonym głosem.
- Masz szansę spełnić swoje chore fantazje o szczęśliwej rodzince... przynajmniej do jutra włącznie. Mój syn zaproponował wycieczkę. Twoja ruda p... panna też by chciała jechać, ale obawia się, że jej nie puścisz. A że w sumie staro bym się czuła sama z gówniarzerią, to wpadłam na pomysł żeby pojechać w czwórkę. I Karl. - wyrzuciła z siebie wszystko jednym tchem jak zawodowa pracownica call center.
W słuchawce było cicho przez jakiś czas.
- A gdzie niby chcesz jechać? - odezwał się wreszcie Gangrel.
- Nie wiem. Oddałam inicjatywę młodym. Ale podobno ma być ciepło. I mam zabrać jakieś lekkie ciuchy. - uśmiechnęła się na samą myśl o reakcji Gangrela na tę informację - Pewnie wezmę strój kąpielowy…
Znów cisza.
- Posłuchaj, lepiej dla was wszystkich, żebyście nie robili sobie ze mnie jaj, bo jeśli to właśnie robicie, to nie chcecie być we własnej skórze kiedy już waz znajdę, a znajdę. - wyrzucił z siebie Viking, po czym dodał - To samolot chyba bierzemy tak?
- Ja bym mogła robić, ale twoja córcia to strasznie grzeczna jest. W życiu... i po śmierci też. Wszystko na serio. A z tym samolotem, to muszę zapytać. Moment.
- po czym uchyliła drzwi i wrzasnęła - Wojtek, będziemy lecieć samolotem?!
- Tak! - krzyknął syn
~ Nieee! - krzyknęła matka.
- To gdzie się umówimy z tym marudą? Znaczy... wspaniałym tatusiem Bronki? - przypomniała sobie, że Gangrel wciąż jest na linii.
- Znajdę was. - powiedział Viking zanim się rozłączył.

Przez chwilę zastanawiała się czy chodziło mu o spotkanie, czy była to już groźba, ale tylko wzruszyła ramionami. Wyszła do salonu i ze smutną miną obwieściła.

- Broniu... bardzo mi przykro... ale twój ojciec nie zna się na kobiecej garderobie i raczej cię nie spakuje. Weź sobie więc jakieś rzeczy ode mnie. Tylko to bikini w czachy, to ja zabieram! - uśmiechnęła się promiennie.

Gangrelka pokiwała głową.

~ Gdyby miała ogon, pewnie by zamerdała… czekaj! może ma? Wojtek pewnie wie… - komentowała Aghata i dodała jeszcze - lepiej żeby w tym samolocie serwowali posiłki…
- O właśnie... - powiedziała Astrid i zadzwoniła do Egona.

Pokrótce opowiedziała mu o wyjeździe oraz Atyli, którego mają z Ludwikiem wyuczyć na jej dziennego bodyguarda i raczyć codziennie jej krwią z lodówki. Na koniec zażądała kilku mroczków na górę. Trzeba wszak było uzupełnić termosy na podróż.

Kiedy wszelkie dyspozycje zostały już wydane, a bagaże pośpiesznie spakowane, kainici plus pies ruszyli golfem ku lotnisku.



Znów lotnisko


Jeszcze na obwodnicy Wojtek przyuważył iż motor siedzi im na ogonie. Czułe zmysły Astrid wyjawiły jej, obecność Vikinga. Wampir spotkał się z nimi koło parkingu.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/38/4d/14/384d1424d28f4a5bdef1ea3a65836e55.jpg[/MEDIA]

- Mamy w ogóle bilety? - zapytał znudzonym głosem Gangrel.
- Nie - odparł zadowolony Wojtek i powiódł grupę za sobą. Cztery wampiry i wilk nie zmierzały bynajmniej w stronę terminala pasażerskiego. Wyglądało na to, że ich samolot jest towarowy…

Wojtek wymienił kilka słów z mężczyznami o bliskowschodnich rysach zanim ich grupie pozwolono przejść dalej. Zatrzymali się przy małym prywatnym hangarze na uboczu gdzie znajdował się nieduży samolot. W środku było naprawdę ciasno, wszędzie były paczki z kokainą…

- Gotowi? - zapytał Wojtek siadając za sterami i przypinając się do fotela.
- Jak zawsze - odparła z uśmiechem Astrid, jakby takie loty były jej codziennością. Próbowała jakimś cudem przekonać Karla, by siedział grzecznie zapięty pasami, jednocześnie obserwując relację między Gangrelami. Była ciekawa czy nadopiekuńczość Vikinga wynika bardziej z terytorializmu, czy raczej z innych pobudek.

Viking swoim sposobem bycia, znudzonym wzrokiem wbitym w okno, założonymi rękoma, dawał do zrozumienia siedzącej obok córce, że nie jest zachwycony. Brunhilda zerkała ostrożnie na ojca starając się, jak to się mówi, nie nadepnąć mu na odcisk. Wojtek był pochłonięty kontrolną pojazdu, Karl chyba zapomniał z wrażenia języka w ustach… to jest w umyśle Astrid, bo jedynie nerwowo popiskiwał i podkólał ogon. Natomiast kiedy tylko wznieśli się w powietrze, Aghata… dała wszystkim do zrozumienia jedną, ale to jedną rzecz.

- Jesteśmy głodne!!! - wydarła się na całe gardło ustami Astrid, co dla wszystkich w samolocie oznaczało tyle, że to Astrid sama się wydarła.

Chwilę później Malkavianka poczuła jeszcze ukłucie w klatce piersiowej. A potem nastała ciemność...
 
Mira jest offline  
Stary 03-03-2017, 12:01   #18
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
***
Albania, Saranda, Hotel Republika, 20:01

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fWs8HwDtddQ[/MEDIA]
Astrid obudziła się na ogromnym łożu w hotelowym apartamencie, mieszczącym się chyba na najwyższym piętrze. Obok niej Karl merdał uradowany ogonem. Wampirzyca miała na sobie to samo ubranie w jakim opuszczała Oslo, jednak na brzegu materaca ktoś wypakował już jej sławetne bikini w czachy.
Na przeciwko okna, na stoliku, słodko pachniało…
no właśnie: niby wyglądało jak punch ale czułe wampirze zmysły natychmiast rozpoznały, że w istocie naczynie wypełnia vitae.
Niesiona odruchem wampirzyca wyskoczyła z łóżka i dopadła michy z krwią. Nie bawiła się nawet w “szklaneczkowanie”. Po prostu uniosła naczynie do ust i zachłannie wypiła zawartość, nie bacząc nawet na pływające weń “duperele”.
Karl zawył kilka razy gdy jego pani się pożywiała. Dopiero kiedy Astrid opróżniła naczynie, zauważyła dziurę w swoim ubraniu oraz ciele, na wysokości piersi. Rana nie była głęboka, była wylotowa. Mogła tylko zgadywać który z jej “chłopców” wziął na siebie zakołkowanie jej. Mimo wszystko stawiała na Vikinga. On znał jej głód, podczas gdy Wojtek pewnie był nieźle zdziwiony. I może zawiedziony? Astrid westchnęła, gdy opróżniła naczynie, po czym rozorała swój nadgarstek i nadstawiła Karlowi, by też coś miał z tej wycieczki.
Wilk ochoczo podreptał do wampirzycy i zaczął łakomie chlipać vitae. Drzwi na balkon były otwarte, było ciepło, z dworu dochodziły odgłosy muzyki i śpiewów. Malkavianka zaleczyła po chwili ranę i nie chcąc wychodzić w upapranych ciuchach, przebrała się w bikini. Upięła też włosy, choć zazwyczaj robiła to rzadko. Dopiero wtedy opuściła pokój, pozwalając się prowadzić Karlowi.
Wilk nie musiał prowadzić jej daleko, bo do pokoju po przeciwnej stronie hotelowego korytarza. Wewnątrz siedział Viking który aż się poderwał, gdy Astrid weszła do środka.
- Czyli jednak w tej dekadzie opuścimy nadmorską okolicę? - uniósł brew.
Malkavianka w odpowiedzi przeciągnęła się kocio.
- Wybacz, że kazałam wam czekać. - powiedziała ponętnie, po czym rozejrzała się za pozostałą dwójką.
Viking wyszczerzył się.
- Są na dole. - odpowiedział na niewypowiedziane pytanie wampirzycy.
- No to mógłbyś jeszcze nieco bardziej się zachwycić. - Naburmuszyła się wampirzyca, mierząc Gangrela wzrokiem.
Wampir wymownie wskazał gestem głowy Karla, który usadowił się w przestrzeni pomiędzy panią a drugim kainitą, mierząc wzrokiem tego ostatniego.
- Jasne, powiedz tylko wilkowi, żeby sprawdził czy go nie ma na korytarzu.
- A to nie. Nie ma takiej opcji. Chodź, kochanie. -
powiedziała do... Karla.
Viking przewrócił oczami ale poczłapał za Maklavianką i jej zwierzakiem.
Na parterze był klub.
Astrid szybko wypatrzyła Wojtka.
Syn pomachał do niej i zaczął przeciskać się w jej kierunku.
- No wreszcie! - wampir przekrzykiwał się z wszechobecnym hałasem.
- Wybacz skarbie. Gdzie twoja... - spojrzała na Vikinga przelotnie - koleżanka?
Nim Wojtek odpowiedział, rozejrzała się i zwróciła do wilka.
- Jeśli będziesz wolał wrócić do pokoju, to nie ma sprawy. Jestem pod dobrą opieką.
Karl przysiadł, podał łapę i zawył, po czym podreptał w korytarz między rozstępującymi się przed nim gośćmi klubu.
Wojtek w międzyczasie uściskał matkę.
- Bronka? jest tutaj czekaj… - wampir rozejrzał się, chwilę poszukując wzrokiem kainitki. - o tam! - wskazał bezceremonialnie palcem ciemny kąt sali, w którym ubrana w bikini Gangrelka pochylała się nad szyją osiłka, na którego kolanach siedziała.
- No proszę, odnalazła się dziewczyna. - powiedziała z uśmiechem Astrid, po czym zwróciła się do Vikinga - A ty co, staruszku? Masz ochotę poimprezować, czy idziemy gdzieś się pomroczyć?
Viking nawet pofatygował się głośno westchnąć.
- Jeszcze pytasz, siedziałem ostatnie parę godzin w oczekiwaniu, że może dzisiaj się obudzisz.
- Właśnie dlatego pytam, a nie narzucam swoje widzimisie, marudo. -
spojrzała na niego, zadzierając głowę - Pytam na co masz ochotę, bo chcę ci podziękować. I w ogóle komu zawdzięczam zniszczoną sukienkę?
Mężczyźni spojrzeli w stronę Brunhildy, która właśnie zgrabnie ześlizgiwała się z kolan nieprzytomnego mężczyzny i dyskretnie zakrywała dłonią usta.
- Dobrze ją wychowałem. - przez starego Gangrela przemawiała duma.
- No! - dodał Wojtek bardziej wkurwionym tonem - miałem na muszce nie tego dzikusa którego powinienem.
- To że miałeś na muszce, nie oznacza jeszcze, że mógłbyś cokolwiek z tym zrobić. - odgryzł się Viking.
- Mógłbym strzelić i twoje futro trzeba by zdrapywać z samolotu.
- A samolot z ziemi…
Astrid słuchała wymiany, przekrzywiając głowę i przyglądając się rudej. Faktycznie w ostatnim czasie zatrważająco zaczęli przypominać rodzinę... i to taką prawdziwą, z którą wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Uśmiechnęła się do swoich myśli, po czym weszła w słowo.
- Czyli rozumiem, że nie muszę być wdzięczna i nie ma sensu być dla ciebie miłą? Wolisz bawić się w pyskówki z moim potomkiem? - napadła na Vikinga, udając “foszka”.
- Ej… - Gangrel odwrócił się w stronę wampirzycy - nie bądź taka…
- Jasne! -
wtrącił się Wojtek - w ogóle nie musisz być miła dla tego zgreda! - wypiął do przodu pierś przed Vikingiem, na co ten drugi odpowiedział podobnym gestem.
- No to chodź. - burknęła Malkavianka na Gangrela i nic sobie nie robiąc z samczych prezentacji, skierowała się ku wyjściu z hotelu.
Impreza rozciągała się również poza budynkiem, cała plaża, oraz molo pełne było ludzi, przeważnie pijanych. Wampirzyca nie musiała długo czekać, by dwóch kainitów znów znalazło się obok niej.
- Przepraszam - powiedział Wojtek - nie chcieliśmy ci psuć nastroju, chodźmy na plażę! po to tu przyjechaliśmy co nie?!
Malkavianka nie potrafiła się długo gniewać. A na pewno nie na swojego potomka.
- Jasne. Pozwól mi tylko nieco się wkręcić. Ale ty idź... baw się. - pogładziła go po policzku. Nie chciała mówić, że bała się reakcji Aghaty, gdy wejdzie pomiędzy tyle nabuzowanych endorfinami, ciepłych ludzkich ciał.
Wampir przytulił się jeszcze raz do matki po czym niechętnie, ale oddalił się. Kiedy została sama z Gangrelem (nie licząc kilkuset ludzi na plaży) ten ostatni powiedział:
- Przyjechaliśmy na plażę… zupełnie przy okazji szmuglując dwadzieścia ton kokainy. Wasz świrski biznes widzę kręci się pełną parą. - uśmiechnął się.
- Na to wygląda. - Astrid rozglądała się wokoło, przyglądając ludziom i jakby nigdy nic, zupełnie naturalnie złapała Vikinga za dłoń - Cieszę się, że przyjechaliście z nami. Choć nie wiem czy teraz twoja córa nie zacznie na mnie polować.
Wampir przyciągnął ją powolnym ruchem do siebie i położył dłonie na “czachach”
- To grzeczna, posłuszna dziewczyna - powiedział ocierając się nosem o nos Maklavianki.
- Nie będzie miała problemu z trójkątem? - zapytała, zachowując pokerową twarz.
- Jeśli ja mówię, że nie będzie miała problemu, to tego problemu nie dostanie. - wyjaśnił.
- Pełne posłuszeństwo... Nuda. Nic dziwnego, że musisz odreagować z wariatką. - uśmiechnęła się szeroko, zarzucając mu ramiona na szyję.
Mężczyzna zamruczał
- Może masz rację. - o dziwo wyznał całkiem szczerze. - ale co się stało, to się już nie odstanie, wiesz chociaż teraz już nie każę jej z siebie pić, mogą minąć dekady, zanim spojrzy na mnie inaczej.
Palcami przeczesała jego włosy i przyjrzała mu się. To było trochę dziwne, zważywszy jak długo go unikała po dość spektakularnym rozstaniu.
- Więc... ponawiam pytanie. Ostatni raz. - przestrzegła go.
- trójkąt a może czworokąt? - uśmiechnął się wampir - moja młoda by się ucieszyła.
- Phi! Chodziło mi o pytanie co chcesz robić... no chyba, że to twoja odpowiedź. - odskoczyła i wyzywająco położyła dłonie na biodrach.
- Może? - uśmiechnął się mężczyzna - wiesz, ten wakacyjny nastrój zaczyna się udzielać, a może po prostu spędzam za dużo czasu z wariatami… - Viking przerwał gdyż nagle, od strony hotelu dobiegły ich wrzaski.
- Poznajesz? - zapytała odruchowo Astrid, wiedząc, że Gangrel ma czulsze niż ona zmysły.
Ale Viking już był w ruchu, szybkim krokiem podążał w kierunku hałasów.
Nie mając widowni, by wyeksponować swoje niezadowolenie, Malkavianka podążyłą za nim... a właściwie lekko go wyprzedzała. Jaka wszak była szansa, że źródło krzyku nie było związane z którymś z wampirów albo zghulonym wilkiem?
Astrid musiała lawirować między tłumem ludzi uciekających w przeciwległym do niej kierunku. Czułę zmysły podpowiedziały jej, że przelewana jest krew.
I faktycznie, kiedy tylko udało się jej wbiec na hotelowy korytarz, rozległy się strzały z broni maszynowej.
To sprawiło, że tylko przyspieszyła.
“Karl? Karl? Wszystko w porządku?” - przywoływała myślami wilka.
~ Kazałaś mu iść na górę. - przypomniała Aghata. Tymczasem zaraz za rogiem korytarza ktoś walczył, Astrid mogła to wnioskować po licznych strzałach oraz uderzeniach o ściany. Wampirzyca przylgnęła do framugi przejścia.
- Gdzie są dzieciaki? - zapytała Vikinga, po czym wychyliła się szybko, by złapać tylko wizualizację aur walczących.
Viking, który sam stał przyklejony do ściany wskazał ruchem oczu korytarz. Korytarz w którym Astrid złapała wizualizację aur czterech wampirów. Wampirzyca zmarszczyła nosek. Postanowiła jeszcze chwilę zaczekać na rozwój wydarzeń.
Po kilkudziesięciu sekundach strzały ucichły, zastąpiły je mokre dźwięki cięć i jeszcze dziksze wrzaski, towarzyszące rozstawaniu się z własnymi kończynami.
Astrid zrobiła głupią minę, jakby to było jakieś niesmaczne przedstawienie teatralne i ponownie zajrzała za framugę, tym razem na dłużej, chcąc rozeznać się w sytuacji.
To że w korytarzu nie pozostał nikt żywy, Astrid wiedziała już po pierwszym wejrzeniu, teraz jednak, nie pozostał tam nikt na nogach czy w ogóle poruszający się. NIe było też jednak żadnych wampirów, tylko kilkanaście rozstrzelanych lub pociętych gości klubu.
Malkavianka rozejrzała się spokojnie, po czym ruszyła w głąb korytarza.
- Będzie trzeba zmienić hotel - szepnęła do Gangrela - W ogóle wiesz o co mogło pójść? I komu?
- A co? nie jest już wystarczająco “zmieniony” - wyszeptał Viking - pewnie te wasze narkotykowe interesy właśnie wybuchły w twarz… - Z głównej tanecznej sali klubu, tej samej, gdzie Astrid spotkała wcześniej Wojtka i Brunhildę, nie dochodziły już żadne odgłosy walki czy mordu, aczkolwiek ktoś tam musiał być. Nawet kilka osób.
- Maruda - fuknęła wampirzyca i trzymając się ściany, schowana w jej cieniu dzięki nadludzkim zdolnościom, ruszyła do przodu.
Wtedy ich zobaczyła. Czterech wąsatych mężczyzn w garniturach, wampirów stało wokół poćwiartowanej Brunhildy i Wojtka i polewało ich właśnie benzyną.
Astrid ściągnęła usta, niezadowolona wyraźnie obrotem wydarzeń. Spojrzała porozumiewawczo na Gangrela, zachęcając go do działania... za moment. Po czym sama rozpłynęła się w powietrzu. Miała zamiar zmaterializować się za plecami jednego z oprychów, gdy zaalarmuje ich natarcie Gangrela. Plan był prosty - strzelić mu z karabinu w plecy, a potem w ten sam sposób potraktować pozostałych. Wiadomo jednak, jak to bywa z planami…
Viking tymczasem cofnął się w korytarz, podniósł z podłogi ciało jakiejś laski z rozpołowioną potylicą i cisnął nim w grupę mężczyzn. Trzech uskoczyło ale ten który trzymał kanister z benzyną upadł pod ciężarem zwłok, puszczając jednocześnie pojemnik. Viking schował się za rogiem kiedy mężczyźni otworzyli ogień.
Zdecydowanie nie byli z tych par, które czytają sobie w myślach. Astrid przefrunęła w postaci mgiełki za plecy trzech typów i choć karabiny mieli w użyciu, chwyciła maczetę jednego z nich i korzystając z akceleracji, błyskawicznie cięła jego szyję.
Głowa wampira pofrunęła w powietrze. tylko jeden z pozostałej trójki jednak w ogóle zorientował się, że pojawiła się nowa przeciwniczka. Mężczyzna strzelił w stronę Astrid ale chybił. W międzyczasie Viking rzucił kolejnymi zwłokami.Unikając ciosu wampirzyca przykucnęła i wykonując całkiem popisowy półobrót, cięła najbliższych stojących kainitów po łydkach. Nie czekając jednak na rezultaty, po chwili znów zmieniła się w mgiełkę.
Mężczyźni uchylali się właśnie lekko przed opadającym ciałem, kiedy ostrze Maklavianki zagłębiło się w ich własnych skórach. To był też moment kiedy do przodu skoczył Viking
Gangrel w swojej bojowej formie przywodził na myśl jakiegoś Diabła lub wręcz lupina, choć Astrid miała już okazję go takim oglądać w czasie ich wcześniejszej wycieczki.
Kainitka tymczasem powtórzyła swój manewr. Zmaterializowała się za tym wampirem, który nie korzystał właśnie z broni i zaatakowała go nią z prędkością błyskawicy.
Obcy był szybki… ale nie aż tak. Jego ramię opadło na podłogę. W tym samym czasie, Gangrel rzucił się na jednego z wąsaczy, ignorując strzały drugiego. Zresztą, jedyny nie atakowany teraz wampir, widząc iż sytuacja nie toczy się już na jego korzyść, rzucił się do ucieczki. Astrid posłała za nim serię z maszynówki, którą ktoś z poprzednich osierocił.
Kainita przyjął serię na plecy, zatoczył się, ale nie zwolnił i zniknął Maklaviance z pola widzenia. W tym samym czasie Viking, miał nieco kłopotu w walce wręcz ze swoim przeciwnikiem, który okazał się dość biegły w potencji, nieumarli wymierzali sobie potężne ciosy. Astrid przez moment zawahała się, po czym spróbowała użyć wezwania na Karlu.
“Z hotelu ucieka krwawiący wampir. Nie pozwól mu.” - pomyślała, choć nigdy wcześniej nie korzystała z tej mocy na zwierzęciu i nie wiedziała jak zadziała. Nie zaprzątając sobie jednak dłużej tym swojej ślicznej główki, postanowiła pomóc Gangrelowi. Potencja wszak nie czyniła nikogo bardziej odpornym na ostrzał z broni maszynowej.
W samą porę zresztą, gdyż kainita był jakimś twardzielem i Viking mógłby chyba walczyć z nim długo, jeśli w ogóle skończyłoby się to wygraną. Jednak walka mężczyzn mogła być wyrównana tylko do momentu kiedy jeden z nich nie jest faszerowany ołowiem. Po ostrzale Maklavianki, wąsacz zaczął szybko tracić krew i wpadł w szał.
Astrid była wariatką, ale nie miała skłonności samobójczych. Szybko zmieniła się w mgiełkę, zostawiając typka Vikingowi. Sama zaś przeleciała nad ciała potomków, by sprawdzić ich stan.
Korpusik Wojtka i korpusik Brunhildy były wolne od krwi czyli całkowicie nieruchome, zimne i martwe. Kainici leżeli na kupie ze swoimi odrąbanymi kończynami. Gdyby tylko ktoś napoił ich teraz vitae, pewnie zaraz odzyskali by przytomność, ale takie obrażenia będą goić się latami. Dwójka zapewne spędzi przynajmniej rok na wózku…
W międzyczasie, Vikingowi udało się zakołkować przeciwnika nogą od złamanego stolika.
Wampirzyca zmaterializowała się nad ciałami. Jej twarz była martwa, gdy oceniała sta uszkodzeń ciał. Ojciec nieraz tak robił przy niej. Zero emocji. Tylko fakty. A jednak... Astrid nie była jak Ivan.
- Musimy się stąd zwijać. Jeśli tamten typ zdąży zawiadomić swoich, może być po nas - powiedziała cicho - Oni... mocno oberwali - powiedziała, siadając przy korpusiku Wojtka i kładąc sobie jego głowę na kolanach. Delikatnie pogłaskała jego czoło - To twoja decyzja, co zrobisz z własnym potomkiem. Nie będę się mieszać. Ja... podjęłam decyzję. - to rzekłszy przegryzła nadgarstek i podała krew swojemu childe.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 23-03-2017, 09:21   #19
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Gdzieś nad Adriatykiem


Viking co chwila zerkał w lusterko prowadzonego przez siebie audi, jakie zabrali spod hotelu. Podobnie jak Malkavianka, stary Gangrel nie dał zginąć swojej latorośli. Napoił Brunhildę własną krwią, po czym zakołkował. Zredukowana do głowotułowia kainitka “spała” sobie w walizce znajdującej się na tylnym siedzeniu samochodu. Karl, który wydawał się zmordowany, trzymał na niej swoją ociężałą głowę. Reszta działa wilka leżała zaś na owiniętym w duży koc, również zakołkowanym Wojtku, który choć nieco bardziej kompletny, również miał wiele do “wyleczenia”. Astrid zajmowała miejsce obok kierowcy.

- Jeśli masz jakiś świetny pomysł, teraz byłby idealny moment… - zauważył Viking.
- Możemy jechać na lotnisko i porwać jakiś samolocik, ale z tego może być kaszana. Pewnie się tam nas spodziewają. Jest jeszcze jedna opcja. Władować się na chatę jakiemuś bogaczowi, zaprzyjaźnić na zabój i pożyczyć od niego jakiś helikopterek, albo przekonać, żeby to on nam coś wynajął. Co ty na to? - swoim zwyczajem położyła nogi na desce rozdzielczej, jednak widząc na nich ślady krwi, zabrała je z powrotem - Tylko przydałby nam się wcześniej ogarnąć. Inna opcja: zadzwonić do Ludwiczka. Pewnie jutro mógłby nas stąd zabrać. A my się gdzieś zadekujemy na dniówkę.

Wampir znów spojrzał w lusterko, ktoś inny mógłby pomyśleć, że mężczyzna wpada w paranoję ale Astrid wiedziała lepiej: Viking po prostu był Gangrelem.

- Ta, żeby całe Oslo się z nas śmiało. - powiedział niemal z wyrzutem. - jeszcze ten twój wariat Ludwik… lepiej jednak załatwmy to sami, domeny tutaj chyba nie są za duże, nikt nas nie ściga, niedługo będziemy w Czarnogórze, możemy rozejrzeć się za tym “bogaczem”.
- Po prostu lubisz patrzeć jak urabiam naiwniaków
- zachichotała Malkavianka, po czym dodała - To znajdź nam jakąś stację, gdzie będziemy mogli chociaż zmyć tę krew. Przydałby się też mały przewodnik. Pewnie będą się tam chwalić jakimiś pałacykami czy dworkami. Zawsze to mniej sprawdzania, wystarczy dorwać właściciela takiego kompleksu.
Viking parsknął.
- No proszę… lala stęskniła się za prysznicem? A ja myślałem, że chciałaś popływać w morzu… - wyszczerzył się i skręcił w stronę pobliskiego miasteczka.

[MEDIA]https://www.colourbox.com/preview/4041218-sveti-stefan-resort-island-in-montenegro-at-night.jpg[/MEDIA]

Miejscowi byli bardzo pomocni i życzliwi, szczególnie dla turystów, którzy rozdawali dużo euro… tak jak parka podróżująca pewnym audi. Szybko znalazł się urokliwy mały pensjonacik z pokojem na pięterku i ogromnymi, dębowymi okiennicami.

Tutaj Astrid mogła wziąć upragniony prysznic. Zmyła z siebie krew, umyła włosy pachnącym truskawkami szamponem i założyła na bikini świeży t-shirt, który udało jej się kupić u właściciela pensjonatu.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/4f/c2/a2/4fc2a26a4ea55b37d377798a79e34df7.jpg[/MEDIA]

Miała też drugi dla Vikinga, choć przypuszczała, że może marudzić przy jego zakładaniu. A przecież nie był różowy.

[MEDIA]http://rlv.zcache.com/albania_i_love_my_albanian_wife_t_shirt-rb1ce7788563d4df080468996eeef0b93_k21h1_324.jpg[/MEDIA]

Gangrel zmierzył wzrokiem Maklaviankę, ale nie skomentował. Czym zresztą była jego niewiedza na temat tego w czym “warto” chodzić w porównaniu z wybrykami “albańskiej żony” jakie miał zaszczyt oglądać, słyszeć i czuć (również na sobie).

- Pamiętałaś mój rozmiar?
- zmusił się nawet do żartu, zakładając koszulkę.
- Takich rzeczy się nie zapomina... - odparła kokieteryjnie.

Akurat wyszła z łazienki, gdy Gangrelowi udało się pod osłona nocy przenieść do pokoju ciała zakołkowanych potomków.
- Włóż ich pod łóżko. - poleciła Malkavianka, chwytając przewodnik turystyczny i rozsiadając się z nim na fotelu.

U jej nóg położył się Karl, którego też nie ominęła toaleta w postaci czyszczenia pyska z zakrzepłej krwi. Wilk był przez to nieco obrażony na swoją panią, ale kiedy poczęstowała go własną vitae, od razu jej przebaczył.

- Mam nadzieję, że przeparkowałeś auto, kochanie, żeby nie stało pod tym budynkiem? - rzuciła znad informatora - Myślę, że przeczekamy tutaj dzień i wieczorem znajdziemy naszego bogatego przyjaciela.
- Mogłaś powiedzieć wcześniej, że będziesz zajęta myśleniem kochanie…
- uśmiechnął się Viking - chodziłbym ciszej. Samochód zostawiłem w miejscu, gdzie nie będzie go już jutro… kiedy znajdziemy tego przyjaciela, może nam przecież pożyczyć jakiś inny.

Astrid spędziła dzień śniąc o chyba wszystkich żywych i umarłych, do których śmierci przyczyniła się w swoim czy Agathy życiu. Od czasu kiedy odkryła w sobie na nowo mistyczne zdolności, nekromancja zaczynała w nią wsiąkać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 02-04-2017, 01:46   #20
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Kolejnej nocy, jeszcze od obsługi pensjonatu, wampirzyca mimochodem dowiedziała się, że największą szychą w okolicy, jest Dragan Velković.
Biznesmen, Bogacz, Gangster, Filantrop.

Korzystając z taktowności Aghaty, uprzejmości Duszewskiej, zdolności oratorskich Karla oraz asertywności Vikinga, jak i z wdzięków własnych, w przeciągu kolejnych kilku miesięcy Astrid udało się owinąć Velkovića wokoło własnego palca. Małego palca i to wcale nie szóstego, czego zapewne życzyłaby sobie jej samozwańcza matka.

Pogoda była wspaniała (co nie było wyzwaniem jeśli ostatnią dekadę spędziło sie w Oslo…) jedzenia i wygód nie brakowało, a i dzieci rosły powoli… tudzież powoli odrastały.
Świadoma tych faktów, Astrid zadecydowała o wydłużeniu wakacji o kilka lat,w przeciągu których, Czarnogóra może nie stała się bardziej bezpieczna…
ale za to stała się ciekawsza.


Koniec?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172