Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2017, 20:01   #21
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Schody...


Pędziłaś po nich w górę jak najszybciej, by oddalić się od zagrożenia. Strach dodawał ci sił, ale gdy oddaliłaś się wystarczająco zrozumiałaś, że to droga donikąd. W końcu cię wszak dogoni. Znajdowałaś się na parterze… schody prowadziły wyżej, na piętro. Szybko podjęłaś decyzję i starałaś się jak najciszej podejść do drzwi klatki schodowej przejść przez nie i zamknąć za sobą. Z bijącym sercem zaczęłaś nasłuchiwać.
I po chwili usłyszałaś je. Głośne kroki biegnącego po schodach mężczyzny. Coraz głośniejsze i głośniejsze… serce zaczynało podchodzić ci do gardła gdy nasłuchując pod drzwiami usłyszałaś je tak blisko. Zatrzyma się, czy pobiegnie wyżej uznając że w panice popędziłaś na oślep. Wszystko zależało od tej jednej chwili. Pognał na górę.
Uff… mogłaś złapać oddech i odsunąć się od drzwi. Na razie zgubił twój trop. Zyskałaś trochę czasu na racjonalne rozważenie swej sytuacji i zbadanie tego budynku.
Znów miałaś przed sobą wybór w postaci trzech drzwi, tym razem jednak miałaś też chwilę czasu by zajrzeć do miejsc do których prowadziły. Te po prawej pozwoliły wejść do sali balowej… tej której widziała z zewnątrz. Te na wprost.



Do prywatnej siłowni, wyposażonej w nowiutkie i mało używane urządzenia. Co prawda panujące ciemności rozświetlane jedynie światłem piorunów nie pozwalały tobie na luksus pewności, to jednak podejrzewałaś że właściciel posiadłości jest raczej pozerem niż miłośnikiem wyciskania potów na siłowni. Te po lewej prowadziły do krótkiego acz ciemnego korytarza w którym to widziała jedne drzwi na jego końcu i dwójkę drzwi po lewej.
Miałaś więc znowu wybór, ale tym razem pośpiech nie miał znaczącego wpływu na twą decyzję. Niemniej świadomość, że tam gdzieś Dave próbuje cię znaleźć ciążyła ci jak kamień. Musiałaś pomyśleć co zrobić dalej i jak sobie poradzić, gdy truposz znów trafi na twój trop.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 23-02-2017, 20:59   #22
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Zrozumiałam, że nie mogę ciągle uciekać. Prędzej czy później Dave mnie dopadnie i nie będę miała tyle szczęścia, co ostatnim razem. Co jednak mogę zrobić? – pytanie tłucze się w mojej głowie, obijając boleśnie o kości czaszki.

Wchodzę do siłowni i przysiadam na ławeczce do ćwiczeń. Rozglądam się, w świetle piorunów i konstatuję, że potrafię używać większości ze zgromadzonych tu urządzeń.

Dbam o formę. Świetnie.

Powoli uspokaja mi się oddech. Skupiam się, próbuję zebrać myśli. Nie mam wiele czasu, ale ten moment odpoczynku, pozwala mi odsunąć panikę na bok i sięgnąć do pokładów zdrowego rozsądku.

Facet leżący na konsoli i ten, który mnie goni, to nie jest ta sama osoba. Macałam trupa – albo świetnie spreparowany fantom – ale potem, kiedy wybiegłam ze sterówki, trupa podmienili na żywą osobę. I ten gościu mnie ściga. Nie ma innego wytłumaczenia. W słabym świetle latarki i piorunów bez problemu mogłam się pomylić,. Dochodzi stres.

Wstaję z ławeczki, rozglądam się po pomieszczeniu. Szybko znajduje to, czego szukam – ekspandery. Układam taśmy obok drzwi do siłowni, tych samych, którymi tu weszłam. Potrzebuję jeszcze coś, na czym będę mogła stanąć…Jeśli mam go uderzyć, to z góry, w podstawę czaszki. Jestem pewna, ze będę wiedziała jak i gdzie uderzyć, żeby go ogłuszyć. Kilogramowy hantelek będzie lepszy niż metal do opon.

Rozglądam się, w świetle kolejnej błyskawicy.

Niewysoki stołek ustawiony po ścianą. Wygląda dość stabilnie, pewnie konserwator używa go, aby sięgać do szczytów urządzeń w siłowni. A może ćwiczący trzymają na nim wodę. Whatever.

Ustawiam stołek obok drzwi. Wchodzę na niego, ściskając hantelek w dłoni. Kiedy „Dave” wejdzie, po prosu go ogłuszę. Potem zwiąże. A potem.. zobaczymy.

Ja też potrafię być niemiła.

Nasłuchuję. Czekam.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 23-02-2017 o 22:08. Powód: literówki
kanna jest offline  
Stary 25-02-2017, 19:17   #23
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To musiało się udać. Wierzyłaś w to z całej siły, gdy trzymałaś hantelek w dłoni. Nie miałaś ochoty być ofiarą. Nie byłaś zahukaną dziewuszką, tylko kobietą sukcesu, ot co!
Przygotowałaś ekspandery i uzbrojona w hantlę czekałaś aż on się zjawi. Czekałaś kilkanaście sekund, minutę. Czas mijał i powoli zaczęłaś rozmyślać nad tym, że twój plan nie był tak idealny.
Twój prześladowca mógł wejść do tej salki innymi drzwiami. I co wtedy?
Co gorsza nie miałaś planu na to zrobić, gdyby coś poszło nie tak. Nawet jeśli był oszustem z doskonałą charakteryzacją, to był dość silny i wytrzymały. Już raz prawie cię zabił i gdyby nie rozpruta marynarka to... już by cię nie było wśród żywych.
Im dłużej stałaś na stołku, tym bardziej dopadały cię wątpliwości, tym bardziej... wizja dłoni zaciskających się na twym gardle stawała się coraz wyraźniejsza.

Kroki. Usłyszałaś je. Twoje serce stanęło. Kroki !
I to z właściwej strony drzwi. Ciężkie kroki. Mężczyzny. Dave'a... Jest już coraz bliżej. Idzie w twoją stronę. Otwiera drzwi. Teraz! Teraz albo nigdy!

Uderzasz. Mocno w kark. Dave zatacza się, ale nie pada. Twoja dłoń zadrżała, gdy zobaczyłaś jak obraca twarz w twoją stronę. Jak jego mętne martwe spojrzenie spoczęło na tobie, jego usta wygięły się we wściekłym grymasie.
Zabije cię. Zabije cię ! Zabije !!
Wpadasz w panikę i na oślep uderzasz ciężarkiem raz po raz... uderzasz w jego głowę z całej siły. Nie przejmujesz się tryskającą krwią, nie przejmujesz się zmasakrowaną twarzą, nie przejmujesz się trzaskiem pękających kości.
On nadal stoi! Nadal ci zagraża.
Padł dopiero po szóstym, a może siódmym ciosie? Nie liczyłaś. Nie miało to znaczenia.


Leży. I jest martwy. Zrobiłaś mu z twarzy krwawą miazgę, rozbiłaś mu głowę jak dojrzałego melona. Masz krew na hantli, na dłoni, na ręce... zakrwawioną bluzkę.
Drżącymi nogami zeskakujesz ze stołka. Całe to planowanie poszło na marne. Zabiłaś człowieka.
Metodycznie i wręcz odruchowo sprawdzasz oznaki życia u mężczyzny upewniając się, co do tego co widzisz. Dave jest martwy. Brak pulsu, brak oddechu, zimne ciało. Dave jest martwy i jeśli żył przed chwilą... to ty go zabiłaś.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-02-2017 o 19:19. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 07-03-2017, 23:18   #24
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Jestem przerażona. Tak przerażona, jak nigdy dotąd. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek czuła coś podobnego. A potem przychodzi mi do głowy absurdalna myśl – czy rzeczywiście nigdy nic mnie tak nie przeraziło, czy może coś takiego było, a nie pamiętam? Zaczynam chichotać, z początku cicho, a potem coraz głośniej. Śmieję się, coraz bardziej histerycznie, nie mogę się opanować. Trzęsę się cała, ręce, kolana, ramiona, łzy płyną mi z oczu, rozmazując makijaż. A może krew Dave’a? Zęby zaczynają mi szczekać.

Diagnozuję u siebie ASD. Ostre zaburzenie stresowe. Gówno mi to pomaga.

Osuwam się na ziemie, bo kolana drżą mi za bardzo. Siedzę obok Dava’a , patrząc w jego zmasakrowaną twarz. Pokusa, aby położyć się obok niego i trochę odpocząć, narasta. Nic mi już nie grozi.. Dave nie żyje, zaraz przyjedzie policja, wszystko się wyjaśni.. Mam wrażenie, ze oglądam jakiś film. Rzeczywistość nie jest realna. Nie pasuje do tego, co znam.
Zasycha mi w gardle. Potrzebuję się napić. Ta potrzeba przebija się przez inne. Wstaje, zaczynam rozglądać się po sali, gdzieś obok powinna być łazienka.. Musze się napić wody. W końcu znajduję plastikowa butelkę. Pije szybko, jasność umysłu – jak się wydaje – wraca.

Nie można zabić kogoś, kto już jest nieżywy. Każdy patolog wykaże, ze porażenie prądem było przyczyną śmierci, nie uraz. To logiczne wyjaśnienie. Choć jestem pewna, ze jest słuszne, na wszelki wypadek związuje Dave’owi ręce i nogi taśmami. Nie jest to łatwe, jest bezwładny. Pot cieknie mi po plecach. Ale trzeba go związać, zrealizować plan. Na wypadek, gdyby znów ożył. Co najwyżej - oskarżą mnie o zbezczeszczenie zwłok Widzę siebie, jak siedzę na komisariacie.
- Gonił mnie, panie władzo. Więc się zamachnęłam handelkiem…
Policjant patrzy znacząco na kolegę. „Wariatka” mówi jego spojrzenie.
Śmieszy mnie ta scenka, znów nie mogę powstrzymać chichotu.

Masakrowanie a potem wiązanie żywych trupów jest takie męczące… Opieram się wygodniej plecami o ścianę. Odpocznę chwile, a potem znajdę … już nawet nie pamiętam, czego szukałam. Rano wszytko się wyjaśni. Przymykam oczy
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 15-03-2017, 21:59   #25
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sen nie przychodził. Co dziwiło cię nieco. Czułaś zmęczenie. Ale czułaś też strach. Bałaś się, że gdy zamkniesz oczy… to już ich potem nie otworzysz.
Przy czym ani słyszane od czasu do czasu pioruny, ani obecność skrępowanego trupa nie ułatwiały sytuacji.
Gdy policja się zjawi, to z pewnością wylądujesz w pokoju bez klamek. Ale z drugiej strony… parę dni spędzonych na kozetce z pewnością by ci się przydało. No i dobre prochy na uspokojenie.
Przymknęłaś oczy i próbowałaś zamknąć. Nie mogłaś zasnąć… serce nie chciało się uspokoić.
W końcu… sen… niczym złodziej ogarnął ciebie.


Szłaś ciemnym korytarzem… nic widziałaś. Czułaś żelazną obrożę na szyi i kajdany na rękach. Czułaś też że byłaś naga. Niewolnica. To ci pierwsze przyszło do głowy. Czyja?
Blask słońca oślepił cię, gdy wyszłaś z ciemnego korytarza na zewnątrz. Czułaś jak czyjeś dłonie wodzą po twym ciele. Tych dłoni jednak było wiele, a pieszczota przypominała brutalne molestowanie. Nie miałaś jednak sił by się uwolnić, tym bardziej… że gdy rozejrzałaś się wokół nie dostrzegłaś nikogo. Choć czułaś dotyk,a choć widziałaś jak twe piersi są ściskane, to samych dłoni już nie widziałaś. Ale czułaś ów dotyk wyraźnie i to w nawet w intymnych miejscach. Mechanicznie pobudzający twe ciało do podniecenia.
- To jest tylko sen…- powiedziałaś sobie. - To się nie dzieje naprawdę.-
- Oczywiście że to jest sen, acz… to co się dzieje jest realne. Oddałaś mi się w niewolę w zamian za protekcję.- głos był kobiecy, słodki i nieziemski.


Pochodził z ust władczyni siedzącej na tronie, na tle antycznego miasta. Wyglądała jak królowa, ale tu już skojarzenia się tobie kończyły. Nie był to Rzym, ani starożytna Grecja. Może Egipt… ale starożytność znałaś głównie z kina sandałowego, a te nie dbało o szczegóły. Zresztą kobieta ta nie była szczególnie ludzka. Nogi otulały bowiem skrzydła niczym tren. Skrzydła wyrastające jej nieco powyżej bioder, a i same łydki były pokryte łuskami, ze stopami przechodzącymi w ptasie szpony.
- Wy śmiertelnicy macie tendencję do ignorowania faktu, że nasza łaska nie jest rozdawana za darmo… więc teraz… płacisz za nią.- wyjaśniła istota, podczas gdy ty zorientowałaś się, że łańcuch którym cię tu prowadzono niczym smyczą jest obecnie przykuty do podłogi.- Niemniej moja protekcja chroniła cię do tej pory, więc... twój sen jest moją zapłatą kapłanko, noszącą moje znamię .-
Wskazała palcem na twój brzuch, na którym było wypalony żelazem skomplikowany znak. Piętno. Niewolnicze piętno?
- To tylko sen…- wymsknęło ci się.
- Ale jakże realny, prawda?- odparła z ironicznym uśmiechem królowa przyglądając się tobie pieszczonej przez niewidzialne dłonie. Twa słodka udręka była jej rozrywką, gdy siedziała na tronie przyglądając się tobie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-03-2017, 13:42   #26
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Oczywiście, zdarzało mi się miewać realistyczne sny. Nawet BARDZO realistyczne sny. Jeśli to jednak były mój sen, to obsadzona byłabym w innej roli . Zupełnie innej roli. Więc jestem pewna, że to nie jest mój sen.
Narkotyki? Ale czemu podświadomość pchnęła mnie w tak dziwne fantazje? Stres? Czy poczucie zniewolenia w tej rezydencji przełożyło się na to doświadczenie? Podobno Freud był geniuszem – jego teoria jest niepodważalna, bo nie da się jej ani obalić, ani potwierdzić.
- Dość – przemyka mi przez myśl.

- Czego chcesz? – pytam. – Możesz .. odwołać te dłonie?
- Ja? A czego niby mogę chcieć od śmiertelniczki? To wy zwykle chcecie czegoś od nas. To mój znak chroni twoją duszę, a nie na odwrót.- zakpiła istota ignorując zupełnie drugą prośbę. Przyglądała się tylko rozbawiona.
- Więc dlaczego mnie wezwałaś?
- Zasnęłaś…. więc przeniosłaś się do mnie. Nie wzywałam cię tu wcale.
- odparła z ironicznym uśmiechem kobieta.
Pomyślałam, że sytuacja zaczyna być absurdalna…
- Mogę obudzić się gdzieś indziej? W moim domu?
- Ale przecież go nie pamiętasz… jak więc chcesz się obudzić w miejscu, którego nie pamiętasz? Poza tym… śmiertelnik budzi się tam, gdzie zasypia
.- zaśmiała się istota, niemniej pstryknęła palcami i znalazłyśmy się w domu. W bogato urządzonym salonie niedużej willi, pozbawionej jednak wszelkich charakterystycznych przedmiotów. Żadnych zdjęć, żadnych bibelotów. Bezosobowy salon wyjęty wprost z katalogu jakiegoś producenta mebli. No i moja sytuacja się nie zmieniła, nadal byłam naga, nadal przykuta do podłogi i nadal bezczelnie molestowana. Istota zaś zmieniła swój tron na wygodny fotel.
- Lepiej?- zapytała z sadystycznym uśmieszkiem.
Szarpię się, ale dotyk metali jak i rąk pozostaje jak najbardziej realny. Istota zdaje się nieźle bawić.
Opuszczam głowę, zrezygnowana. Może oczekuje pokory?
- Czego chcesz? - pytam po raz kolejny.
- Niczego… to ty ode mnie chcesz ochrony, więc ci ją daję.- wstaje i podchodzi do mnie. Kuca przede mną.
- Kiedyś… patronowałam wojnie i miłości cielesnej.- unosi mój podbródek i wpatruje się w moje oczy dodając.- Ale to było kiedyś… a teraz....- zamach, nie zdążam zrobić uniku, dłoń boleśnie mnie policzkuje.- Obudź się!

Wyrywam się nagle ze snu, poznaję miejsce w którym zasnęłam. Sala ćwiczeń, przy trupie. Ten na szczęście nadal jest związany i nieruchomy, tak jak go zostawiłam. Coś innego przyciąga moją uwagę.
Ze sztangi zsuwa się powoli ciężki talerz. Odważnik z początku lewituje niesiony przez… niewidzialną siłę. Nieprawnie i niezdarnie. Nagle… ów ciężarek rusza z dużą prędkością w mym kierunku. Szybko odtaczam się, tylko dzięki temu unikam śmierci na miejscu. A tak… ciężarek wbija się z impetem w podłogę. Tymczasem kolejny zaczyna powoli zsuwać się ze sztangi.

Wrzeszczę i podrywam się na nogi. Czy powinnam podziękować dziwnej postaci, czy raczej mieć jej za złe, że ciągle się ze mną drażni, jak kot z myszą? Czy to ona odpowiada za całą sytuację? Czy rzeczywiście, jak to ujęła, otacza mnie swoją pieczęcią? Nie mogę spać, wiem to teraz. Rzucam się w stronę najbliższych drzwi, muszę się wydostać z siłowni. I z tego budynku. Teraz rozumiem, gdzie popełniłam błąd - trzeba było od razu uciekać z terenu posesji. Niepotrzebnie wchodziłam do środka. Potykam się o skraj maty, ale dopadam do drzwi. Na dół. A potem - na zewnątrz. Byle dlej od tego przeklętego miejsca.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 25-03-2017, 18:41   #27
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rzuciłaś się do ucieczki, słysząc za sobą świst. Kolejny ciężki krążek przeleciał obok ciebie z impetem wbijając się w ścianę. Ty już byłaś na schodach i zbiegałaś w dół dobrze znaną ci drogą. Klatka schodowa, pomieszczenie z pulpitem sterowniczym. Dopiero tu... w znanym ci pomieszczeniu zatrzymałaś się by złapać oddech i pozbierać myśli.
Twoje spojrzenie omiotło pulpit sterowniczy. Gdyby nie fakt, że monitory straszyły martwą czernią, a w całym budynku nie było prądu to racjonalną opcją byłoby uznać te latające krążki za efekty praktyczne uruchamiane właśnie z tego pulpitu. Ale prądu nie było. A ty zdałaś sobie sprawę z całej nieracjonalności sytuacji w jakiej się znalazłaś.
Ostrożnie podciągnęłaś bluzkę by sprawdzić, czy...



Był... taki sam symbol jaki miałaś wypalony na skórze we śnie. Jedyna różnica między nimi polegała, że ten twój na brzuchu był nabazgrany czarnym flamastrem.

Jeśli ten znak jakoś cię chronił to lepiej było go nie zmazywać. Mimo molestowania ta istota w twoim śnie była "przyjazna", a czułaś że teraz potrzebujesz każdej pomocy. Spojrzałaś na okienko przez które przecisnęłaś się do środka. Było zbyt wąskie i zbyt wysoko byś mogła wyjść tą samą drogą, którą się tu dostałaś. Musiałaś znaleźć więc inne wyjście z tej posiadłości, zanim znów twe życie będzie zagrożone.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 17-04-2017, 22:23   #28
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Wpadam do piwnicy, dopadam okienka. Wyciągam dłonie do góry, wspinam się na place, macam okienko, ale jest za wysoko. Nie dam rady wyjść. Jestem wysportowana – w miarę, w każdym razie potrafię wiele asanów z jogi – ale nie jestem pieprzoną akrobatką. Rozglądam się po pomieszczeniu – nie ma nic, co mogłabym dociągnąć i na tym stanąć, żeby się przepchnąć przez to okienko.

Wlazłam do jakiejś pieprznej pułapki. Jak mysz. Trzeba było po prostu przejść przez ogrodzenie i uciekać do lasu. Wściekam się, kopię w ścianę raz, i drugi, ścianie to nic nie robi, ale mnie boli noga.

Oddycham głęboko. Nie tędy droga. Przyglądam się znakowi, który teraz mam wypisany – nie wypalony, zawsze to jakiś postęp – na brzuchu. Mam wrażenie, że z czymś mi się kojarzy, ale nie potrafię sobie przypomnieć.. w końcu się orientuję – on jest do góry nogami. Patrzę z góry. Jest źle ustawiony, jak mapa. Podobno faceci potrafią odwracać mapę w głowie, ja muszę normalnie przekręcić ją przodem do kierunku marszu. Patrzę na znak i próbuje go przerysować na dłoń. Teraz widać lepiej. Kiedyś interesowały mnie takie rzeczy… Pierwszy znak to chyba bóg, bogini, bóstwo, drugi to pewnie imię. Ale nie potrafię odczytać. Moje, czy tamtej nierządnicy-rozpu.. mojego ochronnego bóstwa – poprawiam szybko samą siebie.

Dla pewności przerysowuje znak, na policzku, na ramieniu, oraz na dekolcie. Próbuję też na plecach nad tyłkiem, ale nie mam pewności, czy udaje mi się odwzorcować dokładnie. Czy teraz jestem lepiej chroniona? Bez dwóch zdań.

Ściskam mocniej w dłoni mój wihajster do opon. Obieram nowy kierunek – do tej sali balowej. Rozpieprzę okno i tyle. I w las, znaczy.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 20-04-2017, 17:40   #29
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Czy nowe znaki wzmocniły twoje bezpieczeństwo?
Nie wiedziałaś. Tak samo jak nie wiedziałaś, czy dobrze robiłaś zawierzając swe bezpieczeństwo istocie którą trudno było nazwać dobrą czy litościwą.
Znaki jednak poprawiły twoje samopoczucie. Pozwoliły ci zapanować nad paniką.
Miałaś plan. Wydostać z tego więzienia, wydostać z terenu tej posiadłości. Uciec.
Zaczęłaś wspinać się po schodach szybko, ale i czujnie. Widziałaś w tym miejscu rzeczy, które nie dało się wszak wytłumaczyć żadną logiką. Krok za krokiem... by dotrzeć do wybranego miejsca, przebić się na zewnątrz, choćby siłą.
Zatrzymałaś się w połowie drogi. Zamarłaś ze strachu, zimny pot popłynął ci po grzbiecie.
Kroki... usłyszałaś czyjeś kroki i po chwili zauważyłaś Dave'a.


Nadal „żył”... ze zmiażdżoną twarzą i z krwawymi jamami w miejscu gdzie... uważałaś że powinien mieć oczy. Dostrzegłaś coś jeszcze, co uderzyło teraz w ciebie z siłą młota kowalskiego.
Dave... nie oddychał. Ani teraz, ani wcześniej gdy próbował cię zabić. Jego klatka piersiowa w ogóle nie unosiła się w rytm oddechu. Dlatego też nie słyszałaś charczenia, normalnego efektu gdy człowiek ze zmiażdżoną krtanią walczy o oddech. Dave z technicznego punktu był martwy. I to jeszcze zanim go zatłukłaś. Była w tym jakaś ulga dla ciebie. Nie byłaś morderczynią, choć wyglądałaś teraz na taką... z plamami krwi na bluzce.
Dave stał w drzwiach prowadzących do siłowni, nieco na lewo od ciebie i w pewnej odległości.
Stał nieruchomo, a ty zerkałaś na niego i na drzwi po prawej stronie. Drzwi prowadzące do sali balowej.

Stałaś nieruchomo zszokowana faktem, że Dave znów żyje.
Ale czemu on stał nieruchomo ?
Odpowiedź przyszła ci do głowy bardzo szybko. Nie miał wszak oczu. Stał i nasłuchiwał próbując zlokalizować cię po dźwiękach twoich kroków. Dave był ślepy... ale nie czyniło go to wcale niegroźnym.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-04-2017 o 17:32. Powód: poprawki... od groma poprawek :(
abishai jest offline  
Stary 03-05-2017, 12:12   #30
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kurwa. Taka luksusowa posiadłość a pożałowali na ekspanderki. Najtańszy szajs kupili… Żałosne.
- Hej Dave! Jak miło Cię ZNÓW widzieć!- wołam, ale tylko w myślach. Nie jestem kretynką.

Popełniłam błąd, teraz widzę to wyraźnie. Trzeba mu było odrąbać te nogi, wtedy mogły co najwyżej czołgać się za mną a nie pomykać po schodach jak sarenka.. czy inny rozwścieczony byk. Do odrąbania potrzebowałabym piłę, ale do przecięcia ścięgien wystarczy skalpel. Wiedziałabym, gdzie ciąć, nie mam co do tego wątpliwości. Ale na rozważania przyjdzie czas potem, teraz trzeba gasić kolejny pożar.

Nie widzi mnie. Punkt dla mnie, dobrze, że zmasakrowałam mu twarz. Brawo ja. Mogłam też przebić błonę bębenkową… nie pomyślałam. Jedna więcej – czy mniej - masakracja zwłok i tak nie zmieni kwalifikacji mojego czynu. Teraz zamieram i przestaje oddychać. Nie chcę, żeby mnie usłyszał. To moja jedyna szansa.

Powoli, bardzo powoli wsuwam rękę pod bluzkę. Z boku na wewnętrznej metce przyszyty jest zapasowy guzik. Zapasowe guziki przyszywa się byle jak, w taki sposób, aby dało rade szybko je odciąć w razie potrzeby. Nie wyciągnę nożyczek, nie mam szans. Moja ręka błądzi po szwie i w końcu odnajduje guzik. Mały, perłowy, w kształcie kuleczki. Nie oddycham prawie wcale. Palce kręcą się wokół guzika i w końcu znajdują końcówkę nitki. Teraz wystarczy ją pociągnąć, a guzik się uwolni. Chwytam ją paznokciami i ciągnę.
Jeśli wszystko się uda, guzik wyląduje na mojej dłoni. Rzucę go, a kiedy Dave się odwróci w stronę hałasu przypierdzielę mu moim widelcem do opon.

Owszem, może i jest nieżywy, ale zmasakrowanie zawsze go spowalnia na jakiś czas. Jak się wyrobię, zdążę i ze ścięgnami, i z błoną bębenkową.. a jeśli nie – dopadnę drzwi sali balowej.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172