Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2017, 14:21   #21
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Chłopcy byli głupi. A kiedy dodatkowo bronili brzydko zachowujących się dziewczynek, byli głupi do kwadratu. Toby je poparł, to znaczy ją i El i sprawa powinna być załatwiona. Ale najwyraźniej April była głucha na prośby swoich rzekomych przyjaciół, a dodatkowo robiła z siebie widowisko. Emily wiedziała jak to jest być księżniczką, bo przecież taką była, przez co wiedziała też jak księżniczki powinny się zachowywać. Definitywnie nie powinny nie mieć stroju jeśli powinno się jeden mieć.
Em jedynie zacmokała niezadowolona, upewniając się, ze jej związane włosy jeszcze się nie zniszczyły. Obdarzyła April nieprzychylnym wzrokiem królowej, która zamiast berła dzierżyła czerwony plastikowy miecz sithów, brakowało tylko by wygłosiła klasyczną frazę Królowej Kier: Off with her head! Zamiast tego jednak odwróciła się na pięcie i poszła za El do domu, rozdzielając się dopiero na progu.
Z domu poza jednym dolarem na słodycze wyszła jeszcze z szyją obwiązaną chustką, mamrocząc coś pod nosem niezadowolona. Dobrze wiedziała, że nie wolno jej się przeziębić, ale chustka nie pasowała jej do stroju, dlatego kiedy podeszła do przyjaciół, upewniła się, ze mama jest zajęta szykowaniem słodyczy dal dzieciaków i nie wygląda przez okno, po czym przywiązała ją do kierownicy. Schowała nóżkę od roweru, wsiadła i pojechała, jak zwykle, była ostatnia.


Em piła już drugiego Milkshake'a. Pierwszy był truskawkowy, bo był różowy, drugi wzięła czekoladowy, bo lubiła czekoladę i zastanawiała się, czy jeśli zostanie jej miejsce nie wypije jeszcze trzeciego waniliowego. Em mogłaby zyć tymi napojami, naprawdę, nic więcej nie potrzebowała do życia i szczęścia, no może poza siostrą, ona też była, tak jakby niezbędna. Kiedy starsza pani, z tym jednym dziwnym okiem, weszła do środka, a z zewnątrz doszło do ich uszu szczekanie psa, Em, od razu podeszła bliżej Hanki Solo i Tobyego. To z nimi najbliżej trzymała się w tej całej paczce i kiedy coś się działo wolała mieć jedno i drugie pod ręka, gdyby trzeba było sprostać jakiemuś trudnemu wyzwaniu, albo kiedy się wystraszyła tak jak teraz. Emily miała problem z dziwnymi oczami. Nie lubiła ich. Dlatego kiedy tylko cała paczka postanowiła ulotnić się z jej ulubionego miejsca na ziemi, jakbym był sklep pani Merple, poszła za nimi bez sprzeciwu.

Ujadający pies był straszny, szczególnie kiedy słyszała jak kłapie bardzo silnymi szczękami.
- Elliot! Nie mów takich brzydkich rzeczy... - skarciła siostrę, za opowiadanie o walkach psów, bo nic tak nie bolało Emily jak krzywda wyrządzana słabszym i bezbronnym, a tym właśnie w jej mniemaniu były zwierzęta zależne od swoich właścicieli.
- Prooszę, zmień... - urwała, kiedy piętnastolatek wjechał w Tobyego.
- Ej! Tak nie wolno! - zmarszczyła nieładnie nosek i wydęła wargę, jak bardzo, bardzo zła królewna. A potem Elliot postanowiła być Hanem Solo i stanąć w obronie kolegi a Em biła się z myślami.

Jeśli pojedzie po tatę, on przyjdzie i zobaczy jak El się bije i wtedy dostanie szlaban, a ona nie zostawi Elliot samej w Halloween, więc obie spędzą ten czas w domu wyglądając smętnie przez okno na pełną poprzebieranych dzieci ulicę. Ale jeśli nie pójdzie po tatę, to starsi, bardzo głupi chłopcy mogą im coś zrobić. Jimmy z drugiej strony postanowił spróbować ich zagadać, jakby działało to kiedykolwiek. Emily wiedziała, ze Butch regularnie dokuczał Tobyemu i Jimmiemu i jego słowa zapewne miały spłynąć po dryblasie jak woda kaczce. Em patrzyła wystraszona całą sytuację na podwijającą rękawy siostrę, lezącego na ziemi Tobyego, próbującego pertraktować Jimmiego i w pierwszym odruchu podeszła do Tobyego by pomóc mu wstać a potem spojrzała hardo na kolegów Harrigana.
- Radzę wam uciekać, chyba, że chcecie byśmy rozpowiedzieli, że pobiła was dziewczyna. - dobrze wiedziała, ze Elliot nie odpuści, a Butch nie zaczepiał ich nie dlatego, że bał się, ze pobiegną do mamy, a właśnie dlatego, że Elliot nie bała się konfrontacji i kolejnych siniaków, tak samo nie bała się nabić ich innym.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 28-09-2017, 15:44   #22
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
April wiedziała, że tego dnia nie będzie jej dane miło spędzić. Zaczęło się od tego, że bliźniaczki, jak jeden mąż, postanowiły za wszelką cenę zmusić ją do tego, by się przebrała. Po co? Skoro tak im przeszkadzało, że April nie jest w kostiumie, to wystarczyło wyrazić się jasno, a dałaby im spokój. Wcale jej nie zależało na zbieraniu cukierków i kiedy Elliot zaczęła siłą przekonywać ją do swojej racji, Winters pożałowała, że w ogóle zdecydowała się z nimi wyjść.
April zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że przez to odstaje od całej paczki. Nigdy zresztą nie uważała, że do niej pasuje czy w ogóle należy. Nawet się tak nie czuła. Była po prostu przyjaciółką Toby’ego i jakoś tak wyszło, że się zaczęła zadawać z jego przyjaciółmi. Lubiła grać w te jego gry planszowe, lubiła też przeżywać z nimi niesamowite przygody biegając po okolicy, jednak nie czuła się częścią tej zżytej paczki. Może nawet nie chciała? Na pewno w nosie miała to, jaką opinię mieli o niej pozostali. Wariatka? Tylko wariaci są coś warci.

U pani Merple zamówiła shake’a jagodowego, który miał przyjemny, niebieski kolor. Zawsze go zamawiała, więc nawet nie musiała mówić nic.
- Dla ciebie jagodowy, co nie, April? - spytała, puszczając do niej oko.
April w odpowiedzi uśmiechnęła się i pokiwała głową. Lubiła tu przychodzić. Sklepik był bardzo przytulny i kolorowy, jak wyciągnięty z bajki. “Mama uwielbiała tu przychodzić. Mówiła, że za każdym razem czuła się jak mała dziewczynka, błądząc pomiędzy regałami i wybierając słodycze. Najbardziej lubiła galaretki w czekoladzie”.

Wejście pani Prudence, starszej kobiety o srogiej minie, zakłóciło bajkowy spokój. April przyjrzała jej się badawczo, cicho pociągając shake’a przez niebieską słomkę. W ostatniej chwili uniknęła lodowatego spojrzenia starej wiedźmy, spoglądając w zupełnie innym kierunku. Toby, pewnie nie chcąc ryzykować starcia z tak strasznym i potężnym przeciwnikiem, dał pozostałym znać, że czas uciekać. Skorzystali więc z pomocy pani Merple, która zagadała czarownicę, i czmychnęli, umykając też jej cerberowi.
April czasami zastanawiała się, jaka historia kryła się za tym nieprzyjemnym spojrzeniem. Czy pani Prudence była kiedyś szczęśliwa? Czy miała męża? Dzieci? Czy od zawsze była zła do szpiku kości? Winters wierzyła, że kryło się w tej kobiecie coś więcej, niż zwykło się o niej mówić. Może to był tylko taki system obronny? Może ktoś kiedyś ją wielce skrzywdził i dlatego teraz taka była?

Nie było jednak czasu dłużej rozmyślać nad przeszłością pani Prudence, bo lada chwila pojawiło się kolejne zagrożenie. I tym razem nie mieli innego wyboru, jak stawić mu czoła. Butch i jego banda. Odwieczni wrogowie Toby’ego i Jimmiego. Ich nemezis.
April do ostatniej chwili miała nadzieję, że uda im się jakoś wywinąć z potyczki. Jednak kiedy Butch uderzył Toby’ego, a ten upadł na ziemię, wszelkie nadzieje rozwiały się. Sprawy potoczyły się bardzo szybko. Pierwszy wystartował Jimmy, grożąc oprawcom ojcem April. Następna była Elliot, która pierwsza cisnęła się do bójki z chłopakami. Może i potrafiła się bić, jednak nie miała żadnych szans z całą zgrają. Z drugiej strony - czy byli aż takimi dupkami, by pobić dziewczynę? Czy Elliot w ogóle była przez nich uważana za dziewczynę?
April poszła śladem Emily i dołączyła do Toby’ego.
- Jesteś cały? - spytała Toby’ego. Butchowi nie miała nic do dodania. Bić się nie potrafiła, a wszelkie rozsądne argumenty wykorzystali już Jimmy i Emily. Mogła jedynie stanąć w ostatecznej obronie Toby’ego. Butch musiał wiedzieć, że jeśli uderzy córkę szeryfa, na pewno będzie miał przechlapane. A April nie zamierzała mu dać dojść do przyjaciela.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 29-09-2017, 10:31   #23
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
utch zupełnie nie słuchał Jimmy'ego, skupiając całą swoją uwagę na Toby'm, w stronę którego szedł powoli z zaciśniętymi pięściami. Jednak jego towarzysze... cóż, byli chyba jeszcze głupsi od swojego "szefa", bo gdy tylko mały artysta wspomniał o szeryfie, zawahali się. Już nie byli tacy szybcy i skorzy do bójki. Popatrzyli po sobie nieco niepewnie, a Jim nie pozwolił im na dalsze rozmyślanie, bo za chwilę mogli uznać jego słowa za blef i po prostu ruszyć na nich. Pierwszemu z przodu chlusnął więc resztką milkshake'a w twarz, na chwilę go oślepiając. Drugiego zdzielił laską w kolano a tamten syknął z bólu powtarzając w kółko "auć! auć! auć!" począł skakać na jednej nodze. Jimmy już miał wziąć odwrót, gdy zobaczył, jak do Butcha dobiega Elliot i uderza go pięścią prosto w nerki.

Harrigan zabulgotał pod nosem, jednak cios nie zrobił na nim większego wrażenia, gdyż odwrócił się szybko w stronę El. próbując pochwycić ją w wielkie łapska. A że miał kilkanaście nadprogramowych kilogramów, ruszał się wolno i przewidywalnie. Mouser uchyliła się, po czym kopnęła tamtego między nogi. Cios doszedł celu, a Butch złożył się nagle jak domek z kart, piszcząc przy tym niczym dziewczynka. W pozycji embrionalnej, trzymając się za przyrodzenie wił się na trawniku, pokrzykując i niemal płacząc. Jego towarzysze, zamiast skupić się na młodszych dzieciakach, dopadli do swojego przywódcy, jakby sama ich obecność miała przynieść mu ulgę. To był dobry moment, by się ewakuować. Emily i April pomogły wstać Toby'emu, który na pytanie blondynki pokiwał tylko głową, uśmiechając się lekko.
- To nie koniec, dopadniemy was jeszcze dzisiaj! Nie ukryjecie się! - Krzyknął piskliwym głosikiem Butch, odpowiadając na słowa Emily.

Paczka Toby'ego nie zamierzała czekać na dalszy rozwój sytuacji (choć Elliot była w bardzo bojowym nastroju), zabrali więc szybko rowery i odjechali, słysząc jeszcze przez dłuższy czas krzyki Harrigana. Gdy te się w końcu urwały, Toby zatrzymał się w jednej z uliczek i spojrzał po twarzach przyjaciół.
- Dziękuję za pomoc. Pewnie teraz będziemy mieć z Jimsonem jeszcze bardziej przerąbane, ale co tam. - Wzruszył ramionami, szczerząc się. - Liczy się, że teraz utarliśmy Butch'owi nosa... znaczy, Elliot utarła. - Gardner spojrzał na przyjaciółkę i zaczął wymachiwać sobie przed nosem rękoma, jakby powtarzał jakiś chwyt karate. - Byłaś świetna, jak Van Damme w "Kickboxerze". Powinnaś męczyć mamę, żeby zapisała cię na jakieś sztuki walki, masz talent.
Próbował wykonać kopniak, ale prawie spadł z siodełka roweru, czym rozbawił pozostałych.
- Ty też byłeś niezły, Jimson, widziałem, jak milkshake i laska przyszły ci z pomocą. - Puścił Keetle'owi oczko i omiótł spojrzeniem twarze przyjaciół. - Dzięki raz jeszcze za pomoc, cieszę się, że was mam. A teraz jedźmy już do Winstona po te dynie.




Do punktu sprzedaży warzyw na farmie Winstona dotarli kwadrans później, gdy szare chmury zupełnie zasłoniły wyglądające co chwilę słońce. Miejsce, w którym zaopatrywali się niemal wszyscy mieszkańcy, znajdowało się już niemal poza Hollow Creek, otoczone polami i lasami. Nawet w Halloween kręciło się tutaj sporo osób załatwiających ostatnie zakupy, dlatego Toby i przyjaciele musieli swoje odczekać. Gdy w końcu przyszła ich kolej, Heather, córka pana Winstona, która przygotowywała warzywa do odebrania, przywitała ich serdecznie i wskazała drogę na pole, gdzie czekały na nich spakowane dynie. Co prawda miały zostać przyniesione do punktu wydawania towaru, ale brat Heather miał dziś dużo pracy i nie zdążył ich przynieść.
- Nie ma sprawy, poradzimy sobie. - Zapewnił ją Toby, choć dało się usłyszeć nutkę niepewności w jego głosie.

Heather wyjaśniła im, gdzie znajdą dynie dla pani Gardner, pokazała ścieżkę między drzewami za drewnianym budynkiem i dzieciaki ruszyły w drogę. Niedługo później lasek przerzedził się i wyszli na rozległe pole usłane dyniami , wielkimi skrzynkami z pozbieranymi warzywami i mniejszymi, z przypisanymi do nich karteczkami, które najpewniej czekały na wydanie. Kilkanaście metrów od ścieżki, na której się znajdowali, między dyniami, dojrzeli ponurego strażnika pola z metalową tabliczką zawieszoną na szyi. To był Jack, jeden z największych koszmarów Toby'ego.


Istotnie, strach na wróble robił posępne wrażenie. Pochylony na drewnianym krzyżu, wyglądał, jakby za chwilę miał z niego zejść i ruszyć ku dzieciakom na ścieżce. Wiatr raz za razem targał połami jego płaszcza a czarny kapelusz z postrzępionym rondem zasłaniał jego oblicze, co tylko bardziej niepokoiło młodych ludzi. Toby co jakiś czas spoglądał w jego stronę, nerwowo przełykając ślinę.
- Dzisiaj w nocy miałem z nim kolejny koszmar. - Zaczął, zerkając na przyjaciół. - Był ożywiony, miał kosę i ścigał mnie po ulicach miasteczka. Obudziłem się, gdy mnie dopadł. - W głosie chłopaka można było wychwycić nutkę strachu. - Nie cierpię strachów na wróble, a już zwłaszcza tego... Jest w nim coś... złego. Chodźmy lepiej poszukać skrzynki z dyniami dla mojej mamy i zmywajmy się stąd.
Machnął ręką na towarzyszy i ruszył na poszukiwania przygotowanych warzyw. Co jakiś czas łypał jednak na Jacka, czy ten aby nie podążył za nimi.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 30-09-2017, 15:43   #24
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Elliot z satysfakcją wymalowaną na twarzy przyglądała się jak Harrigan zwinął się z bólu. Gdyby chłopak był sam to biłaby się z nim honorowo, jednak skoro sam zaczął od rzucania się na nich w mocno przeważającej liczbie z tymi swoimi koleżkami to Mouser nie miała skrupułów.

- Taki z ciebie cienias, że ze mną nie masz szans! - odkrzyknęła nadal bojowo nastawiona Elliot na piskliwe groźby Butcha. Doszła do swojego roweru jako ostatnia i poczekała aż jej przyjaciele ruszą. Chciała mieć pewność, że żaden z kolegów Harrigana nie próbuje dosadzić się do kogoś z jej paczki. Posyłając groźne spojrzenie Butchowi w końcu i ona ruszyła, a zrobiła to oczywiście widowiskowo, tylnym kołem zakręciła dwa razy w miejscu, wzniecając za sobą kurz.

Musieli się zatrzymać, głównie przez wzgląd na Em, która nie powinna się przecież przemęczać. Elliot uważnie przyjrzała się siostrze i dopiero wtedy spojrzała na Tobyego, a później na Jimmyego.
- Świetna robota Jim - pochwaliła kolegę, którego wkład w starciu ze starszymi chłopakami był bardzo duży. - Jak chcecie mogę was nauczyć paru ciosów - zaproponowała ze szczerym entuzjazmem. - O, to by był świetny pomysł! Wtedy Butch na pewno by dał wam spokój - klasnęła w dłonie, bardzo przekonana o słuszności tego rozwiązania.


W gorącej wodzie kąpana Elliot miała problem z ustaniem w miejscu, gdy czekali na swoją kolej w punkcie sprzedaży warzyw. Gdy stanie ją zaczęło męczyć, usiadła na ramie swojego roweru. W końcu zostali skierowani na tyły by odebrać przygotowaną dla Gardnerów skrzynię. A ta była duża i nieporęczna. El w pierwszej chwili nawet nie zwróciła uwagi na stracha na wróble i dopiero spojrzała na niego gdy Toby się odezwał.
Mouser skinęła mu głową.
- Ja mam takie głupie sny jak oglądam Opowieści z Krypty. Paskudny jest ten ususzony trupek - prychnęła, krzywiąc się na wspomnienie jego facjaty. - A ty masz swoje, bo czytasz tyle tych horrorów - mrugnęła do Gardnera. Po tych słowach stanęła w lekkim rozkroku i w mgnieniu oka, niczym bohater westernu, sięgnęła dłonią do kabury, wyciągnęła z niej pistolet, wycelowała i nacisnęła kilkukrotnie spust. Parę plastikowych kulek poleciało rozstrzelać strach na wróble, trafiając w okrywający kij czarny materiał.

- Jakby miał dziś ożyć to przynajmniej zdjęłam mu już kilka hapeków - stwierdziła z rozbawieniem i wyszczerzyła zęby w zadziornym uśmiechu. Schowała pistolet na powrót do kabury. - No to zabieramy dynie i wracamy. Chyba najwygodniej będzie położyć skrzynię na ramach dwóch rowerów i tak przeprowadzić je do twojego domu - zaproponowała, podstawiając od razu swój rower.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-10-2017, 16:27   #25
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Po walce, z Butchem i jego grupą.


Jimmi nie mógł uwierzyć, że im się udało! Gdy bezpiecznie uciekał na rowerze przez chwilę zapomniał o czekających go w przyszłości problemach przyszłości falsetowy okrzyk przypomniał mu piosenkę z głupiej gry, w którą lubił grać Alec. Nazywała się Total Distortion była głupio trudna, ale chodziło w niej o zostanie producentem muzycznym, więc jego młodszy brat szalał na jej punkcie, choć często przegrywał.

James nie mógł się powstrzymać i odśpiewał chłopakom pierwszą zwrotkę na pożegnanie przedrzeźniając przy tym ton Butcha:

- "Thought you were hot, guess what, you're not you are dead, dead, dead Brought your whole adventure to a screeching hault You are dead, dead, dead..." - Na więcej nie było czasu, chociaż chłopakowi żal było, że nie może odstawić tańca, który dorobił do tej piosenki żeby naigrywać się z Aleca za każdym razem, kiedy przegra w grze.

- Rajusa no dziękuję wam! Sam nie wiem jak to się stało? A może teraz dadzą nam spokój? Dziadek, Panie świeć nad jego duszą zawsze powtarzał mi że łobuzy dają ci spokój jak się im postawisz ? - Powiedział z nadzieją w głosie, ale tak naprawdę sam nie wierzyłby było to możliwe.

- Dzięki za propozycje Eliot tylko jest taki problem, że jeżeli skręcę kostkę, złamię nogę albo rękę czy doznam jakiś kontuzji ścięgien na tak wczesnym etapie kariery to już nigdy nie zostanę profesjonalnym tancerzem. Dlatego staram się unikać sportu i nie nauczyłem się boksować, choć dziadek mi kiedyś proponował... Nie wiem czy byłbym dobrym wojownikiem skoro tak mocno się tego boje? Z drugiej strony jak się nie nauczę obronić chrzanieni naziści połamią mi ręce i nogi! - Wyjaśnił koleżance.

- April przepraszam że powiedziałem te okropne rzeczy o twoim tacie! Ja wiem że on jest jednym z tych dobrych i by nigdy nie strzelił bez dobrego powodu ale potrzebowałem nastraszyć tamtych pacanów - James wyraźnie zawstydził się przepraszając koleżankę.

Na polu z dyniami

- Elliot ma racje! Jeżeli się ruszy to przywołam na niego płomienie Lathandera a potem zrzucę mu głowę srebrną głownią Elizy artefaktu oddanego mi w spadku przez dziadka - Zapewnił pokazując reszcie jakby się ułożył do ciosu naśladując przy tym pozycje jaką tata przyjmuje ćwicząc minigolfa w domu przed prawdziwymi spotkaniami golfowymi.

Skoro wszyscy opowiadali o swoich złych snach żeby pocieszyć Tobyego to on też się przyłączy.:

- Koszmary są straszne mnie się znowu śnił marsz nazistów... Ale może tym razem mi się przyśni, że trzepną ich szejkiem w głupie mordy i ucieknę? A może tobie Toby się przyśni, że przychodzimy ci z pomocą i wszystko się ułoży, bo wspólnie zwyciężymy - Keetle czuł się nienaturalnie radosny włożył laskę za pasek spodni i przykucnął przy dyni.

- Pamiętajcie, że ciężary należy podnosić z ugiętych kolan, bo inaczej może wyskoczyć dysk albo naciągnąć się mięsień - Powiedział tonem starej kwoki jednak mimo niechęci do dźwigania nie zamierzał wymigiwać się od swojej części roboty.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 02-10-2017 o 17:38.
Brilchan jest offline  
Stary 03-10-2017, 15:52   #26
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
April nie miała zbyt wielu problemów z prześladowcami, a na pewno nie z takimi typami jak Butch i jego paczka, którzy terroryzowali Toby’ego. Podejrzewała, że to jedynie zasługa tego, że jej ojciec był szeryfem miasteczka i szkolni chuligani po prostu obawiali się, że od razu poleciałaby do tatusia na skargę. Bardzo jednak się mylili. Bo April może i była raczej cicha, skromna i nie lubiła za bardzo zwracać na siebie uwagi, jednak swój honor miała - zupełnie jak jej złodziejka. Swoje problemy wolała rozwiązywać sama, nie uciekając się do tanich sztuczek czy na skargę do ojca. Tak zresztą było, kiedy te wstrętne dziewczyny okupowały toalety szkolne. Nie tylko Elliot wtedy wylądowała na dywaniku u szkolnego dyrektora. Obok niej siedziała wtedy też April, która była prowodyrką tego całego zamieszania. Nie cierpiała znęcania się nad słabszymi i wykorzystywania innych. Potrafiła walczyć o sprawiedliwość, choć w zupełnie inny sposób niż jedna z bliźniaczek.

- Wszyscy byliśmy super, bo nikt z nas nie stchórzył i pokazaliśmy temu Butchowi, że się go nie boimy - powiedziała April, posyłając przyjaciołom lekki uśmiech. - Następnym razem może dwa razy pomyśli, zanim zdecyduje się nam dokuczać.

- W porządku, James, nic się nie stało. Poza tym, wydaje mi się, że twoje groźby podziałały - przyznała, przyglądając się Jimmy’emu swoimi dużymi, niebieskimi oczami.
Często nie miała zielonego pojęcia, o czym ten chłopiec mówił. Doskonale jednak wiedziała, że powtarzał głupoty zasłyszane w telewizji i za każdym razem cieszyła się, że w jej domu nie było tego urządzenia. Choć zastanawiała się czy wtedy również wygadywałaby takie bzdury? Czy wierzyłaby w to, co mówi? Czy Jimmy również wierzył we wszystko, co usłyszał w telewizji? Ostatecznie wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do kolegi.

~ * ~

April przyglądała się strachowi na wróble, który tak bardzo przerażał Toby’ego. To prawda, Jack nie był przyjemny z wyglądu, ale nie mógł być przecież tak doszczętnie zły! W końcu robił coś dobrego, odganiał wrony i inne ptaki, by nie niszczyły tego, co zasiano na farmie Winstona. Nic nigdy nie było czarne lub białe. Istniały też inne kolory.
- Nie martw się, Toby. Póki jesteś z nami, nic ci nie grozi - pocieszyła przyjaciela, kiedy ten opowiedział swój koszmar i wyraził obawę, co do stracha na farmie Winstona. Sama jednak przemilczała to, o czym często śniła, budząc się później z niemym krzykiem, zlana zimnym potem.

Potem spojrzała na Elliot, która wystrzeliła kilka plastikowych kulek w Jacka. Zmarszczyła brwi, przenosząc spojrzenie na stracha.
- To nie był dobry pomysł - skomentowała cicho, nie bacząc na to czy ktoś w ogóle to usłyszał.
April nie uważała, by sen Toby’ego był tylko nocną marą. Coś jej mówiło, że była to zapowiedź czegoś strasznego. Być może była to tylko jej wyobraźnia - na pewno tak by wytłumaczył to ktoś rozsądny i dorosły. Za dużo się naczytała tych książek, mówiliby. Jednak April sądziła inaczej. Przyglądała się niepewnie strachowi, ale ten ani drgnął.
- Tak, chodźmy po dynię dla twojej mamy - przytaknęła na propozycję, z trudnością odwracając wzrok od Jacka.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 03-10-2017 o 16:07.
Pan Elf jest offline  
Stary 04-10-2017, 17:09   #27
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Chodźmy już - powiedziała, niepewna tego co się właściwie właśnie stało, Emily. Blondynka wsiadła na swój rower, zaraz po tym jak pomogła wstać Tobyemu i nie oglądając się nawet za siebie, ruszyła w kierunku farmy, skąd mieli odebrać dynie.
- Jeśli myślisz, że on odpuści to jesteś naiwna April - prychnęła Em, która odzyskała pewność siebie, kiedy tylko stracili grupę starszaków z oczu. - Złe charaktery nigdy nie odpuszczają i próbują dopaść bohaterów opowieści, aż do samego końca, aż do ich ostatecznej porażki. Właśnie zapracowaliśmy sobie na dalsze gnębienie - popatrzyła z dziecięca troską na głupich chłopców towarzyszącym im.
- Na waszym miejscu, przez chwilę unikałabym ich... Ale dość o tym, jedźmy po te dynie po się ściemni - Emily starała się nie pokazywać tego, ale cała sytuacja wstrząsnęła nią bardziej niż powinna, a dodatkowo wizja tego, że mogliby wieczorem być obok pól z kukurydzą wzmagała jej niepokój. Wykrzesała siły ze swojego wątłego dziecięcego ciałka i przyspieszyła.


Emily była milcząca po utarczce z Butchem i jego bandą. Poza złowróżbnymi słowami, które skierowała do przyjaciół zaraz po zajściu, nie odezwała się już do momentu dojechania na farmę Winstona. Pogoda się psuła, co również podobało się Emily, bo przecież deszcz całkowicie zrujnuje jej strój i fryzurę. Mimo wszystko już nie popędzała nikogo, obserwują tylko ogromnymi niebieskimi oczami szare chmury, jakby samym wzrokiem chciała im powiedzieć: A sio!

-El ma rację, tak będzie najłatwiej - poprała siostrę, zaraz po tym jak przestała się śmiać po tym jak jej bliźniaczka właśnie odebrała sporą ilość z paska życia Strachowi na Wróble. Jack nie miał z nimi szans. Mimo to spojrzała na Topbyego poważnie, a kiedy April wygłosiła dyrdymały przewróciła oczami.
- To wszystko są mity, legendy i bajki Toby. Pamiętasz co było w ostatnim wydaniu Wierd Tales? - uśmiechnęła się do przyjaciela, wspominając o magazynie, który obydwoje czytali - o tym strachu na wróble z Missisipi, co zmieniał miejsce każdej nocy? tata mi mówił, że tak naprawdę to okoliczne dzieciaki, robiły to wieczorami dla zabawy by podokuczać starszemu Pani, co był właścicielem pola, którego pilnował tamten strach. Poza tym.. Elliot zawsze Cię uratuje, jak będzie trzeba, nawet przez złym i strasznym Jackiem - zaśmiała się, szczerząc do swojej siostry, z miną która mówiła "a ja coś wiem ale wam nie powiem".
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 05-10-2017, 08:24   #28
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
każdym kolejnym miłym słowem od przyjaciół, twarz Toby'ego rozpogadzała się, jaby chłopak całym sobą zaczął wierzyć, że nie ma czego się bać, gdy są blisko siebie. Że potęga przyjaźni pozwoli stawić czoła nawet największym koszmarom. Tym bardziej ochoczo zabrał się za ładowanie warzyw na rower swój i przyjaciół. Elliot wpadła na naprawdę dobry pomysł z przewiezieniem niewielkich skrzynek na ramach bmx-ów i po dłuższej chwili byli już gotowi do drogi. O dziwo, pogoda bardzo szybko się psuła - wiał zimny, przejmujący wiatr, niebo przyjęło ponure, ciemne barwy a grafitowe chmury wisiały nad okolicą tak nisko, jakby za chwilę miały spaść na Hollow Creek, pochłaniając je w całości.

Nie ociągając się, ruszyli w stronę ścieżki prowadzącej na farmę Winstona i... stanęli jak wryci. Jak okiem sięgnąć, mieli przed sobą gęsty, mroczny las, a ścieżki, którą tu dotarli nie było w miejscu, w którym powinna się znajdować! Jakby ktoś wytarł ją niewidzialną gumką i narysował kilkanaście metrów dalej. Tyle tylko, że ta ścieżka nawet nie przypominała tamtej. Porośnięta chwastami, wiodła wprost w mrok lasu.
- Nie wiem, co tu się dzieje, ale chyba powinniśmy jak najszybciej wrócić do mnie do domu - powiedział ze ściśniętym gardłem Toby i powoli, niepewnie, wszedł na ścieżkę wiodącą w las.

Pozostali ruszyli za nim, bo po pierwsze nie chcieli zostawić przyjaciela samego, a po drugie, to była jedyna droga, którą udało im się wypatrzyć. Wchodząc między drzewa zerknęli jeszcze raz w stronę Jacka - strach na wróble na szczęście wciąż pozostawał zatknięty na swoim krzyżu.


Szybko przekonali się, iż w lesie było dużo posępniej, niż na polu. Wiatr szeleścił ostatnimi liśćmi na drzewach, ponure gałęzie pochylały się w stronę dzieciaków, poruszając rytmicznie, niczym wysuszone ręce stworów pragnących pochwycić swe ofiary. Co chwilę słyszeli dźwięk łamanych gałązek, którego tak naprawdę nie potrafili dobrze zlokalizować. Jakby był wszędzie i nigdzie zarazem. Niepokojąca atmosfera udzielała się piątce przyjaciół a najbardziej chyba Toby'emu, nerwowo rozglądającego się wokół.

Wtem między drzewami po prawej stronie ujrzeli jakiś duży, ciemny, przemykający kształt i z mroku lasu wyskoczył na ścieżkę wysoki, zgarbiony mężczyzna w płaszczu i kapturze. Palce jego dłoni zakończone były pazurami, a w jednej z nich trzymał spory, brązowy worek. Uśmiechnął się paskudnie, obnażając klawiaturę ostrych, żółtych zębisk. Dzieciaki krzyknęły.


Nieznajomy chwycił szybko Toby'ego za ramię i zaczął odciągać wrzeszczącego chłopca w stronę lasu.
- Elliot!!! Jimmy!!! - Gardner walczył w uścisku tamtego, krzycząc imiona przyjaciół. Sęk w tym, że w pierwszym momencie dzieciaki nie były w stanie się ruszyć - nawet odważne Elliot i April przez chwilę stały, jakby nie mogły uwierzyć własnym oczom. Ponury mężczyzna (lub czymkolwiek ta istota była) energicznym ruchem otworzył worek, a ten - ku zdziwieniu piątki przyjaciół - zaczął zwiększać swój rozmiar, tak, że mógł zmieścić kogoś wzrostu Gardnera.
- El... rodzice... powiedzcie moim... - Porywacz zasłonił Toby'emu usta, ale chłopakowi udało się jeszcze wyrwać i krzyknąć. - Rodzice... dziadek! Pomocy!

Po chwili został wrzucony do wora, a ten znów przyjął poprzedni rozmiar, dając zarzucić się na plecy. Złowieszczy napastnik z bulgoczącym śmiechem ruszył w stronę drzew, najwyraźniej niezbyt zainteresowany pozostałymi dziećmi. Elliot i April jako pierwsze otrząsnęły się z szoku, jednak Jimmy i Emily wciąż stali w miejscu, niczym woskowe figury nie wiedząc, czy to, co zdarzyło się przed chwilą miało naprawdę miejsce. I jeśli którekolwiek z nich uważało, że straszydła nie istnieją, że to wszystko legendy, mity i bajki, właśnie przekonali się na własnej skórze o nieprawdziwości tych słów. Porywacz znikał już w mroku lasu, wchodząc głęboko między drzewa. Musieli szybko podjąć jakieś decyzje.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 06-10-2017, 19:04   #29
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
April puściła mimo uszu niemiłe uwagi Emily. Nie raczyła nawet odpowiedzieć wzruszeniem ramion. Wiedziała swoje i tego się trzymała. Strzelanie do Jacka nie było doskonałym pomysłem, wyraziła swoją opinię i na tym poprzestała.
Co do Butcha i jego bandy - również uważała, że miała rację. Wcale nie twierdziła, że dadzą spokój chłopakom. Nawet nie żywiła takiej nadziei, więc nie do końca zrozumiała, skąd ten zarzut w jej stronę. Może Emily nie przepadała za April? Cóż się dziwić, w końcu była w paczce nowa, no i według większości była dziwaczką. Nie wiedziała co to Kosmiczne Wojny czy inne telewizyjne wymysły, czytała dużo książek i trzymała się raczej na uboczu, pogrążona wiecznie w swoich myślach. Być może przeszkadzała. Miała to jednak w nosie. Zarzut, jakoby uważała, że Butch odpuści Toby’emu i Jimmy’emu był bezpodstawny i bardzo nie fair. April po prostu uważała, że Butch dwa razy pomyśli, zanim coś zrobi. Później pewnie i tak by to zrobił.

Winters zaczynała czuć się nieswojo w towarzystwie przyjaciół Toby’ego. Bliźniaczki za nią nie przepadały, a zauważyła, że to one wiodły prym w tej paczce. Były dwie, zawsze się wspierały, a jednej z nich musiało bardziej zależeć na Tobym, niż tylko na przyjacielu. Może i starała się to ukrywać, ale dziewczyny takie rzeczy widzą - nawet jeśli nie są bliźniaczkami i nie porozumiewają się ze sobą telepatycznie. April była intruzem. Być może i przeszkodą? Nie dbała o to. Przyjaźniła się z Tobym i właściwie tylko dla jego towarzystwa tam była. Jimmy, Elliot i Emily byli dodatkiem i właściwie tylko ten pierwszy wydawał się pałać sympatią do niej.

~ * ~

Kiedy stanęli przed mrocznym lasem, wpatrując się w złowieszczo powyginane drzewa i ukrytą między ich łapskami ścieżkę, April przypomniała sobie przestrogę dziadka Toby’ego. Przełknęła ślinę. To nie była tylko jej wyobraźnia.
- Ruszajmy - powiedziała tylko cicho, potwierdzając propozycję przyjaciela.
Niepewnie nacisnęła na pedał i ruszyła swoim niebieskim rowerem tuż za Tobym, prosto w objęcia Mrocznej Puszczy.
Jechała jako druga, bacznie przyglądając się wszystkiemu dookoła. Serce biło jej szybko jak oszalałe. Co tu się stało? Czemu las nagle zmienił wygląd? Zrobił się bardziej ponury, a ścieżka zupełnie zmieniła swoje położenie. Przypomniał jej się las, w którym grupka niziołków z trylogii Tolkiena zabłądziła. Drzewa tam wydawały się poruszać, żyć, łaknąć świeżej krwi. Oni teraz też byli jak te niziołki.

Gdy pojawił się stwór, April znieruchomiała. Nie potrafiła nic zrobić. Jedyne, do czego była zdolna, to wydać z siebie piskliwy krzyk na widok straszydła, które wyłoniło się spośród drzew. W głowie jej się kotłowało. Co to było? Czego chciało?!
Widziała, jak chwyta Toby’ego. Chciała coś zrobić. Chciała się rzucić, chwycić przyjaciela, spróbować wyrwać go z uścisku potwora. Nie mogła. Była sparaliżowana strachem. Szeroko otwartymi niebieskimi oczami wpatrywała się, jak Toby jest pakowany do worka. Słyszała jego krzyki. Widziała ten obleśny uśmiech, paskudne zębiska dziwnej istoty.

- Masz swoje legendy, bajki i mity! - wycedziła w stronę Emily, kiedy w końcu ocknęła się z szoku.
Toby’ego nie było. Został porwany. W jej głowie wciąż szumiały jego ostatnie słowa. Chciała płakać. Chciała przytulić się do swojego ojca. Zatęskniła znowu za mamą. Czuła się samotna, mimo towarzystwa trójki znajomych.
Zacisnęła dłoń na medalionie, który zawsze nosiła zawieszony na łańcuszku.
- Dziadek Toby’ego - powiedziała w końcu, chwytając za kierownicę swojego bmx’a. - On będzie wiedział, co zrobić.
Była tego niemalże pewna. Tak samo jak tego, że gonienie za potworem, który już zniknął pomiędzy drzewami, było daremne. Ścieżka musiała prowadzić do miasteczka, a błądzenie po dziwnym, zmienionym lesie nie było najlepszym pomysłem.
- Trzymaj się, Toby - powiedziała ciszej, po czym z determinacją ruszyła ścieżką, chcąc jak najprędzej odnaleźć dziadka swojego przyjaciela.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 06-10-2017 o 19:09.
Pan Elf jest offline  
Stary 07-10-2017, 14:11   #30
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nieco zdziwiła się, że droga powrotna tak jakby była inna niż początkowo, ale olała ten fakt. Uznała też, że Tobiemu jeszcze trochę udziela się pozostałość lęku po spotkaniu z Jackiem Strachem. Pilnując by skrzynka nie spadła z ramy jej roweru Mouser ostrożnie prowadziła go wzdłuż ścieżki. Myślami już była na wieczornym zbieraniu słodyczy i zajadania się nimi po wszystkim. Dziś nawet z Emily miały przyzwolenie od rodziców zostać dłużej u przyjaciela. W związku z tym El miała nadzieję, że jeszcze uda się porać trochę w Lochy i Smoki albo chociaż Toby pomoże jej z wbiciem poziomu dla jej wojownika.

Miasteczko było na tyle spokojnym miejscem, że dziewczynka nawet nie zakładała, że ktoś mógłby ich napaść. No może poza Butchem, ale jego akurat się nie bała. Po cichu nawet liczyła, że będzie miała okazję znów nakopać mu tyłek.

Na tą myśl uśmiechnęła się pod nosem.


Elliot stanęła jak wryta, gdy drogę zastąpiła im postać w czerni. Krzyknęła widząc szkaradną twarz i szponiaste dłonie niczym u jakiegoś zasuszonego nieboszczyka. Dla niej to było tak nierealne, że gdy ta obca osoba zaczęła szarpać Tobiego, a następnie narzuciła na niego wór to Mouser aż otworzyła usta w zdumieniu. Ten potwór wyglądał jakby został wyjęty z koszmaru albo serialu Opowieści z Krypty. Dziewczyna energicznie potrząsnęła głową.
"Takie rzeczy nie istnieją! To musi być przebieraniec!" zaczęła sobie tłumaczyć. A jeśli to był przebieraniec to... To wyglądało jak jedna z tych opowieści, które zwykł opowiadać Jimmy.

Czy to więc właśnie było... Porwanie !?

"Nie mogę na to pozwolić! Nie mogę zostawić przyjaciela!" pomyślała i determinacja wykwitła na jej twarzy.

Nie zważając na pozostałych, Elliot zrzuciła ze swojego roweru skrzynkę, z której po upadku na trawnik, rozsypała się cała zawartość. Blondynka wskoczyła na swojego BMXa i ruszyła podrywając tylnym kołem masę kurzu. Pedałując ze wszystkich sił popędziła na porywacza. Mouser zamierzała wjechać w czarną postać rowerem by spróbować powalić napastnika.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172