Konto usunięte | utch chwycił za łom i skinął El głową. W jego oczach dostrzegła złość i determinację. - Nawalam, tylko najpierw jedna rzecz - rzucił, po czym ruszył pędem w stronę zmierzającego w ich stronę stwora.
Harrigan może i był gruby, ale w łapskach miał sporo pary, o czym Mouser szybko się przekonała, gdy kątem oka dostrzegła, jak tamten podbiegł do klauna i zdzielił go żelastwem w łeb. Błazen padł niczym szmaciana lalka i jeden problem mieli już z głowy. - Nie cierpię klaunów! - Warknął Butch i już był w drodze, by wesprzeć Elliot.
W związku jednak z tym, że El dobiegła do maszyny jako pierwsza, musiała stawić czoła Barkerowi, który zwinnie wyskoczył z fotela i zamachnął się czarną laską, która nie wiadomo skąd pojawiła mu się nagle w dłoni. Dziewczynka w ostatniej chwili uniknęła ostrej końcówki, uchylając się przed nią, a wtedy pojawił się Butch i zrobił, to, co Butch robił najlepiej, zwłaszcza w szkole w porze lunchu, czyli wpadł taranem na mężczyznę. Pod wpływem uderzenia tamten stracił równowagę i padł na czworaka. Elliot zdawała sobie sprawę, że teraz, albo nigdy. Doskoczyła w dwóch susach do niego i wymazała oczy, nos i usta szaleńca tabasko. Mężczyzna odrzucił ją na podłogę, jednak po chwili zaczął krzyczeć i kasłać, trąc gwałtownie oczy. Zerwał się na równe nogi i cofając, zahaczył o jeden z grubych kabli prowadzących od maszyny do fotela pod ścianą.
Zachwiał się, tracąc równowagę, po czym nabrał rozpędu i nie potrafiąc wyhamować, wypadł przez okno przy kakofonii tłuczonego szkła. Butch i El dopadli do szerokiego, okrągłego okna i wyjrzeli na zewnątrz. Szalony naukowiec leżał powykręcany pod dziwnymi kątami na ziemi przed domem, w powiększającej się kałuży krwi. - Grubo, mała. Ojciec Winters będzie zachwycony. - Skomentował Butch i szybko schował głowę do środka.
Podszedł do maszyny i drapiąc się po głowie przywalił w nią w końcu łomem. Sypnęło iskrami z bebechów, jednak to jej nie powstrzymało. - Jak to zatrzymać, żeby nie zrobić sobie krzywdy? - Zapytał, odwracając się do Elliot.
Blondynka podeszła do panelu sterującego, przyjrzała mu się, po czym wcisnęła guzik z charakterystycznym symbolem. Maszyna pracowała jeszcze przez moment, po czym zamilkła zupełnie. - Najprostrze rozwiązania są najlepsze, nie? - Zarechotał Butch i również podszedł do konsolety. Poczekał, aż Elliot zdejmie wycieńczonym dzieciakom hełmy z głów, po czym uderzył od góry łomem, rozwalając całą klawiaturę sterującą. - Ale lepiej się upewnijmy...
Wywołał przy tym spięcie. Maszyna zabulgotała w sobie, z kilku miejsc wystrzelił ciemny dym, po czym diabelski sprzęt zasyczał i już nie wydał żadnego więcej dźwięku. Pogoda za oknem błyskawicznie zaczęła się zmieniać. Przejaśniało się, aż w końcu niebo stało się zupełnie błękitne, poprzetykane gdzieniegdzie białymi, puchowymi chmurkami. - Dobra robota, mała, ale ja też się spisałem, co nie? - Wyszczerzył się, pomagając blondynce ze zmęczonymi, przestraszonymi dzieciakami uwolnionymi spod działania tej przeklętej machiny.
Powoli zaczęli schodzić w dół, zostawiając za sobą ten ponury strych, w którym rozgrywały się rzeczy, w które nikt z dorosłych z pewnością nie chciałby im uwierzyć.
Na wołanie April, Toby po chwili otworzył oczy i dziewczynka widziała, że ją rozpoznał, gdyż lekko drgnęły mu usta, jakby chciał się do niej uśmiechnąć, jednak na nic więcej nie miał siły. Wciąż leżał pod ścianą osłabiony i niezdolny do działania. Inne dzieciaki pod wpływem przemowy Winters i śpiewu Keetle'a zaczęły chyba wierzyć w siebie, gdyż cienisty stwór... począł stawać się przezroczysty i nie był już tak pewny swego, jak wcześniej. Gdy doszło do tego światło odpalone przez Jimmy'ego, monstrum zasyczało przeciągle, jakby świadome tego, co się dzieje.
Dzieciaki - te, które były w stanie - stanęły przy córce szeryfa, Jimmy'm i Emily, zaznaczając swoje wsparcie dla nich. Wszyscy ruszyli z wolna w stronę słabnącego przeciwnika, który jedynie kłapał zanikającymi zębiskami, nie próbując już nawet zaatakować. Cofał się przed światłem, obnażony z całej mocy, która dodawała mu siły. Obnażony ze strachu, który go napędzał. Nie zdążył nawet w połowie zniknąć w mroku piwnicy, gdy po prostu rozpłynął się w powietrzu, jakby był jedynie dymem z kadzidła. Czymś nieralnym, co istniało tylko w umysłach dzieciaków.
A te podskoczyły, wznosząc okrzyki radości, choć moment później uspokoiły się, widząc, że trzeba pomóc pozostałym ofiarom maszyny Barkera. Solidarnie pomagali ocucić tych, którzy wciąż byli nieprzytomni i wyjść na zewnątrz tym, którzy w miarę mogli poruszać się o własnych siłach. Wśród nich był już Toby, który mijając przyjaciół powiedział tylko. - Dziękuję, wiedziałem, że przyjdziecie... Nigdy nie zwątpiłem.
April, Jimmy i Emily upewnili się, że w piwnicy nikt już nie został i ruszyli schodami do wyjścia z niej, zamykając drzwi na klucz. Pierwsze, co rzuciło im się w oczy, to wpadające przez okiennice dzienne światło. Niebo było błękitne, zasnute jedynie kilkoma białymi chmurkami, zatem musiało to oznaczać, że Eliott i Butch poradzili sobie z Barkerem i jego maszyną.
Trójka przyjaciół ruszyła na piętro, jednak w połowie drogi spotkali schodzących na dół Mouser i Harrigana, którzy prowadzili szóstkę wymęczonych, bladych dzieciaków. Emily wyściskała Elliot, a ta wyjaśniła, co stało się z Barkerem i zapewniła, że żadne z wygenerowanych przez niego stworów nie będzie już uprzykrzać życia ani dzieciom ani dorosłym z Hollow Creek. Wijąca się w dywanie niczym dżdżownica pani Prudence również wróciła do swojej postaci, gdyż błagalnie wołała, by ją uwolnić i że będzie zeznawać przeciwko Barkerowi. - Wszystko powiem! To jest szatan wcielony! Przez tyle lat znosiłam upokorzenia, ale dość. Ostatni raz mnie wykorzystał! Tylko błagam, niech mnie ktoś uwoooolniii!! - Krzyczała, próbując wyplątać się z dywanu.
Dzieciaki zaśmiały się, a do piątki przyjaciół podszedł blady Toby. Uśmiechnął się szeroko i przytulił wszystkich, a potem złożył nieśmiały pocałunek na policzku Elliot. - Raz jeszcze dziękuję. Wiedziałem, że mogę na was liczyć, Redgarze, Jozanie, Mialee i Liddo. - Spojrzał po kolei na El, Jima, Emily i April. - Jesteście prawdziwymi bohaterami. Teraz, gdy to wszystko się skończyło, liczę na super wieczór przy zbieraniu cukierków. - Poruszał brwiami, najpewniej próbując żartami zamaskować zmęczenie.
Pozostawała jeszcze kwestia leżącego przed domem martwego Barkera i powiadomienia o wszystkim szeryfa oraz skontaktowania się z rodzicami. Skoro maszyna przestała działać i wszystko wróciło do normy, dorośli również powinni zachowywać się jak dawniej. Staromodny telefon, który dostrzegli na komodzie przy wejściu, mógł wiele spraw przyspieszyć.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Ostatnio edytowane przez Kenshi : 23-11-2017 o 20:12.
Powód: Kosmetyka ;).
|