Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2017, 20:38   #21
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


- Potrzebuję pomocy - zwróciła się do czarnego węża - Jeśli zgodzisz się mi pomóc, ja pomogę później Tobie.
Zdawało jej się to dobrym dealem.

W tyle głowy jednak zaczynała mieć wątpliwości co do zdolności Czarnego. Może je przepił?

Wąż zaczął wić się coraz bliżej dziewczyny. Obserwowała go uważnie, spinając się lekko. Tymczasem szaman przyklęknął poza kręgiem.
- Jakiej pomocy oczekujesssssssz? - zasyczał gad w głębi jej świadomości.
- Szaman mówił, że jesteś potężnym duchem. I sprawiasz, że ta broń jest potężna. A ja muszę zrobić coś … odzyskać pamięć i … - Żenia zamilkła na chwilę - ...i dokonać zemsty - wzruszyła ramionami. Naprawdę chciała dokopać komuś, kto zabrał jej całą wiedzę o przeszłości - Pomożesz mi?

Wąż podpełzł do Żenii. Błyskawicznie owinął się wokół jej nogi i później przesunał wzdłuż tułowia. Żadne żywe zwierze nie było w stanie tak szybko się poruszać. Wąż był tuż przy jej uchu, choć jego syk nadal słyszała w głębi czaszki.
- Zatem pomogę ci.
Szept przechodził w syk i jakąś dziwną inkantację. Żenia czuła jak zapada w sen.

Zanim zdążyła paść na polanę Czarny ją pochwycił. Potrząsnął lekko.
- Hej, wszystko dobrze? - zapytał wilkołak.

- Taaaak… chyba tak… Czarny… - przytrzymała się wielkiej bestii z wdzięcznością. Poza zmęczeniem czuła się dobrze. Czuła też wiedzę, jaką przekazał jej wąż. Czuła, że umie maskować swoje ślady. Ta wiedza z pewnością mogła jej się przydać. - Jak to się kończy? Dużo jeszcze? - nie wiedziała ile jeszcze prób przed nią. Nie lubiła nie wiedzieć.

Czarny podał jej sztylet. Poczuła jego delikatną wibrację. Wiedziała, że duch węża został w nożu.
- Nie. To już prawie koniec. Chodź - pociągnął ją lekko, a coś w jej żołądku się przekręciło. Nie byli już na polanie. Byli na otwartym polu.

- Wyszliśmy z Umbry - powiedział Czarny, który wrócił do ludzkiej postaci. - Jeszcze trochę spaceru i omówimy z resztą jak pomóc ci z tym obrazem.

Zanim ruszył dziewczyna zastąpiła mu drogę z uporem wypisanym na twarzy.
- Jak pomyliłeś ducha wiatru z duchem węża? - zajrzała szamanowi w oczy.

Mężczyzna w płaszczu wzruszył ramionami.
- Zdarza się czasem. Co mam ci powiedzieć? Duch węża chyba bardziej ci się przyda
- Skąd pewność, zatem, że to ten fetysz co mówiłeś? Ten ważny? Jesli się pomyliłeś w tym, to może duchy wcale nie miały co do mnie racji? Może błędnie odczytałeś coś? A może … - nie dokończyła konfrontacji.

- Mogłem się pomylić. Nie jestem alfą i omegą. Wilkołaki też się mylą. Duch wiatru w fetyszu może pomóc w skradaniu, w szybkim poruszaniu… w tym fetyszu czułem coś takiego. A jednak to nie to. Zdarza się - wzruszył ramionami. - Teraz to Twój fetysz - z dużym naciskiem podkreślił to, że nóż należy do niej. - Jak każdy z nas masz w sobie energię duchową. Jeżeli się skupisz, to wyczujesz podarunek węża.

Szli spokojnie, a Żenia ważyła nóż w dłoniach. Czuła, że Wąż jest z nimi. Czuła jego moc.
- Jak Ty się nazywasz? Bo chyba nie masz w papierach “Czarny”, Czarny? - dała szamanowi lekkiego kuksańca pod żebra, chowając nóż do plecaka.

Czarny dał pokaz wyjątkowego braku kultury odpowiadając pytaniem na pytanie:
- A na co ci to wiedzieć?
- Ty wiesz o mnie znacznie więcej niż ja o Tobie. A podobno jesteśmy z jednej wielkiej, szczęśliwej rodziny. To taka wielka tajemnica czy lubisz się droczyć z ludźmi z amnezją?
- Tak. To moje hobby. Lubię też patrzeć jak ludzie płaczą - odpowiedział zimnym tonem Czarny.
- Aha. To chyba często musisz oglądać depilacje woskiem - burknęła Żeńka - Prawdziwy raj. Nooo? To jak?
Wilkołak zaśmiał się.
- Kojot cię polubi, cwaniaro. Moje prawdziwe imię, to Szpon Cieni. A w dowodzie mam Antoni Ogórek - patrzył na dziewczynę z ukosa czekając na wybuch śmiechu. Ona jednak uniosła lekko brwi:
- Nie wyglądasz na Szpona. Czemu Szpon? - zapytała z ciekawością w oczach - Myślałam, że jesteś szamanem od duchów.

Przed oczami miała za to dużego, zielonego ogórka z pazurami i krwiożerczą miną. Nie wiedziała jak utrzymała powagę.

Jej spokój wyraźnie zaskoczył Czarnego.
- Jak rozumiem ty gdy tylko stanęłaś rano przed lustrem powiedziałaś sobie: „cześć młoda, wyglądasz jak Córka Ognistej Wrony w pełnej krasie, możesz iść się umalować”? Te imiona wybierają nam duchy. A prawda jest taka, że z cieniami sobie całkiem dobrze radzę. Prawda?
- Nie. Jak stanęłam przed lustrem to sobie powiedziałam „Laska weź nie piernicz. Przypomnij sobie w końcu cokolwiek.” O makijażu nie myślałam jakoś specjalnie. - machnęła ręką ugodowo - Prawda, prawda. - dorzuciła ugodowo.

Po kolejnej chwili marszu w milczeniu dodała:
- A wśród garou używamy tylko tych imion? Na jakichś zlotach czy tam konferencjach? I czemu Tomek jest szefem? Wygląda na odciętego od reszty.
- Jest szefem. Alfą jeśli wolisz. To jak u wilków. Jest najsilniejszy, więc rządzi. Poprztykał się ostatnio ze mną i z Zaarem, dlatego wydaje się odcięty. Ale to tymczasowe. Ogólnie jest bardziej rozgarnięty niż się wydaje. Ale Gaja obciążyła go wielkim gniewem i czasem ma problem z trzymaniem go na wodzy. - Czarny nagle zamilkł, jakby powiedział za dużo.

- O Już jesteśmy.
Faktycznie dochodzili do polany. Zobaczywszy nadchodzącą parę, Zapalniczka puściła się prawie biegiem w ich stronę.

- A imiona… trzeba się nimi przedstawić gdy wejdziesz na teren innej watahy. No i w czasie rytuałów. Chyba nie wyobrażasz sobie siedzenia przy śniadaniu i pytania: Szponie Cieni napijesz się herbaty?

Tu jej duchowy mentor popełnił błąd.
Młoda wilkołaczka przysięgła sobie tak właśnie rozpocząć następne wspólne śniadanko. Nie zdążyła odpowiedzieć Czarnemu, bo w tym czasie Zapalniczka była już przy nich:

- I jak poszło?
- Doskonale. - Bondar machnęła ręką jakby wszystko było wyjątkowym drobiażdżkiem - został mi drobny sprawunek i po bólu.
Uśmiechnęła się promieniście.

- Czyli co? Jesteś jedną z nas? Jedziemy na piwko? Jakie masz imię? - Zapalniczka przypominała rozentuzjazmowaną nastolatkę. Żenia po raz kolejny poczuła wyrzuty sumienia za ten cios laptopem.

- Jedziemy. Wszyscy jedziemy. - pokiwała głową, bo propozycja piwka nie brzmiała źle. - Córka Ognistej Wrony - Żeńka odruchowo poklepała Zapalniczkę przyjacielsko, próbując nadrobić pozytywne punkty u starszej kobiety. Spojrzała przy tym na Czarnego z niewinnością. Nie chciała psuć niespodzianki, w której potrzebować będzie pomocy Zaara i reszty.

Zbyt piękne byłoby, gdyby wszyscy zareagowali jak Zapalniczka. Zaar ze swym urokiem labradora zaczął wypytywać o szczegóły, ale Żenia zażyła go pytaniem Wrony.

W tym czasie Tomek zapytał Czarnego:
- Jak jej poszło? Przeszła?
- Poszło jej dobrze, jak na kogoś kto nie pamięta niczego o wilkołakach. Dokończenie rytuału to formalność - powiedział Czarny patrząc na Żenię. Nie mogła niczego wyczytać z jego spojrzenia.

- Ona nie lubi jak się o niej mówi jak o nieobecnej - burknęła Córka Ognistej Wrony - Mhm. - pokiwała głową nieco zasępiona - Formalność. Muszę ukraść obrazek. Matejki. Przed pełnią.
- Dasz radę, Córko Ognistej Wrony - uśmiechnął się ciepło Tomek. Jeszcze nie widziała uśmiechu na jego twarzy. Ze zdziwienia zapatrzyła się w twarz Alfy. Zaar spojrzał na tarczę swojego elektronicznego zegarka. Dotknął wyświetlacza i coś rozwinął, po czym powiedział:
- Czyli mamy równo dwa tygodnie. No i niby jeden dzień, ale to już zależy od interpretacji przodków.
- No to chodźmy na to piwo - zakomenderował Tomek, nazwany przez Żenię w duchu Uśmiechniętym Burakiem. Zakładając kask, zachichotała pod nosem: zapowiadało się piwkowanie z warzywniakiem.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 28-11-2017 o 10:02.
corax jest offline  
Stary 03-12-2017, 11:37   #22
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Impreza była całkiem niedaleko mieszkania Zaara. Pili, jedli, śmiali się. Po raz pierwszy raz odkąd obudziła się na zapleczu knajpy, Żenia czuła się dobrze. Zapomniała, że jest wilkołakiem, że nic nie pamięta, że ściga ją policja. Przestała się też martwić czekającym ją włamem do muzeum. To był dobry wieczór…

***


Następnego dnia została uraczona sałatką makaronową na śniadanie. Była sama z Zaarem, który kolejny raz spał na kanapie w salonie. Gdy jedli, mężczyzna podsunął siedzącej po turecku na sofie Żeni tableta z otwartym mailem:
- Mój kontakt pisze, że policja zamknęła twoją sprawę. W sensie przyjechał koleś z ABW, pomachał odznaką i już żaden krawężnik nie ma dostępu do sprawy. Ma ze sobą sześciu ludzi i prowadzą dochodzenie. Oficjalnie zostałaś przedstawiona policji jako szpieg.

Żująca kawałek makaronu dziewczyna mało co się nie udławiła:
- Szpieg? ABW? raptowna myśl wyparła pozostałe na temat obrazu i żądania przodka - Myślisz, że to ktoś z Łodzi?

- Jestem prawie pewny, że to ktoś z Pentexu. Oni mają tendencję do podszywania się pod wpływowych ludzi. A cała ta historia jest dla nich wygodna.

Na ekranie tabletu było opisane to o czym mówił Zaar. Wiadomość z adresu Ziki14.

- Jak to jest, że Ciebie nie namierzyli? - widelec brunetki wylądował na talerzu z cichym klinięciem - Nie chce na was sprowadzić kłopotów. - Żenia skrzywiła się.

- A jak mieliby nas namierzyć? Przecież to ja rządzę tym miastem - uśmiechnął się głupkowato a dziewczyna nie wiedziała jak to interpretować. - Oo, jak byś nas chciała namierzyć? - zapytał w charakterze żartu, a może burzy mózgów.

- Dogadałabym się z duchami. Nietechnologicznymi. Takimi, których osoba publiczna nie ma pod kontrolą.
Zaar odpowiedział z pełnym przekonaniem, choć odpowiedź w żaden sposób nie uspokoiła dziewczyny.
- Czarny też zna nietechnologiczne duchy, które na jego prośbę bronią tego mieszkania.
- Mhm - pokiwała głową Żenia - Nie muszą tu przecież włazić. Wystarczy zdać relację, że takie mieszkanie jest. I kto w nim jest.

Brunetka pociągnęła nosem:
- A można przenieść takie rzeczy jak fetysze na drugą stronę, nie? To czemu by nie stworzyć jakiegoś robota np. mega szybki komp i natchnąć go duchem żeby obserwował i robił nadsłuch tutaj po tej stronie? Albo ciągłe zbieranie informacji?

- Ale tego mieszkania nie znajdziesz tak łatwo w umbrze. Owszem, jeżeli wiesz gdzie jest, to tak. Ale nie zlokalizujesz go. Wszystkie pająki wzorca, które są w okolicy są na moich usługach. Jeżeli pojawia się naruszenie wzorca, to je sprawdzamy. Widzisz, mam wykrywacz pluskiew. Są też magiczne wykrywacze pluskiew. Mamy swoje zabawki. -
W końcu przestał mówić i zaczął ładować do ust sałatkę.

- Nas też tak chroniłeś? Tymi zabawkami? - mruknęła Żenia wpatrując się intensywnie w Labradora. Blefowała, zakładając coś czego pewną nie była. Chciała przekonać się czy podejrzenia były prawdą. Czekała na odpowiedź dłubiąc w sałatce widelcem.

- Nie - spuścił wzrok w talerz i zaczął mieszać widelcem w sałatce. W końcu westchnął.
- Dlatego spotykamy się u mnie. Albo w lesie. Czarny ma swoją ochronę przeciw duchom. Reszta radziła sobie sama. Nie prosiłaś też nigdy o pomoc dla siebie i męża. Zresztą…

Zapadła niezręczna cisza.

- Nie to miałam na myśli. Nas: Ciebie i mnie, Zaar.
- Pamiętasz? - Zaar podniósł twarz, spojrzał jej w oczy i zbladł.
Brunetka spuściła wzrok.
‘Dokładnie takiej reakcji się spodziewałam’ - pomyślała kwaśno.
- Nie. Tylko zapach, wrażenie, poczucie bezpieczeństwa. - mruknęła podnosząc wzrok na pobladłego mężczyznę - Przepraszam.
- Muszę cię prosić, żebyś jeszcze trochę o tym z nikim nie rozmawiała. Chodzi o Litanię. Coś, co stanowi podstawę naszej egzystencji w tym podłym świecie. Czarny ma się tym zająć w tym tygodniu. Omówić ją z tobą krok po kroku. Widzisz… my… ja…

Tak długo, jak Zaar mówił o ogólnikach było dobrze. Gdy tylko wchodził na temat bezpośrednio dotyczący jego albo Żenii zaczynało się kołowanie i problemy z mówieniem.
- Mieliśmy romans - powiedział w końcu i zacisnął szczękę patrząc z uwagą na reakcję dziewczyny.

Żenia nabrała wody w usta, dosłownie.
Przełykając spojrzała na Zaara spojrzeniem ‘powiedz mi coś, czego się nie domyśliłam’.
- Mhm. - pokiwała głową ironicznie - Myślisz, że nikt o tym nie wie? Zapachu nie miałeś jak oszukać. Twojego zapachu na mnie nie znałam wcześniej, a na polanie wyczułam Cię zanim jeszcze się pojawiłeś.

- Mam nadzieję, że nikt o tym nie wie - patrzył w jej oczy. Jego twarz się nieco rozluźniła.
- To niesamowite, że niczego nie pamiętasz.
- To wkurzające i frustrujące, nie niesamowite. - westchnęła w odpowiedzi - Zupełnie nie wiem jak się zachowywać przy was. Mieliśmy romans ale wyglądasz jakbyś żałował. Mieliśmy romans tak po prostu? To był tylko seks czy coś więcej? Pod nosem Tomka i jego ambicji rozrodowych? Pod nosem mojego męża? Ten mój mąż nie interesował się niczym?

Sapnęła zirytowana, czując ukłucie znanej sobie paniki:
- Ehhh. Sorry. To nie Twoja wina. - machnęła ręką. Podniosła się i zebrała talerze i szklanki w drodze do kuchni.
Nie zatrzymywał jej. Nic nie powiedział. Został sam w pokoju, jakby czekając. Dopiero po dłuższej chwili poszedł za nią. Podszedł z tyłu i ją objął.
- To naprawdę bardzo skomplikowane. Gubiłbym się w tym nawet gdybyś pamiętała wszystko, a teraz…. Teraz gdy nie pamiętasz niczego, to nawet nie mam pojęcia od której strony zacząć ci to wyjaśnić.

Spięła się nieco czując niespodziewany uścisk.
Odwiesiła trzymaną w dłoni ściereczkę i pokiwała głową:
- Początek zazwyczaj jest dobrym miejscem. - odwróciła nieco twarz by zerknąć na Zaara. - Na przykład imię może być takim początkiem. - uśmiechnęła się koślawo i ujęła jego dłonie w swoje by lekko rozluźnić objęcie. Obróciła się twarzą do gospodarza.

- Jarek. Jarek Szulc. Przez ce. I es zet. Ale nigdy nie mówiłaś do mnie po imieniu. Wolałaś Zaar. To Zaara znalazłaś w necie. To do Zaara pisałaś. To z Zaarem się spotkałaś. I to Zaar ściągnął cię do watahy - mówił tym swoim uspokajającym tonem. - To chyba już trzy lata odkąd cię poznałem. Padało. Umówiliśmy się przed operą, w tym parczku. Opowiedziałaś swoją historię. - Westchnął ciężko, a Żenia uśmiechnęła się cieplej. Tak bardzo przypominał jej ciapę Labradora. Pogładziła go odruchowo po ramieniu:
- Też Ci trudno… - doznała nagłego objawienia.
No pewnie, to nie mogła być przyjemna sytuacja dla żadnego z nich. W tym całym szaleństwie skupiała się głównie na sobie.

- Iiiii mnie uwiodłeś na ławeczce w parczku - rzuciła lżejszym tonem, żeby wybić ich oboje z ciężkiej atmosfery.
- Nie. - zaprzeczył natychmiast nie wyczuwając żartu. Żenia pomyślała nawet, że w tym momencie zachował się jak Czarny, a nie jak Zaar, którego poznała dwa dni temu. Może wspólne przebywanie przekłada się na nabieranie wspólnych cech?

- Między nami coś więcej pojawiło się niedawno. Kilka miesięcy. I to ty mnie uwiodłaś mała. - Przy ostatnim słowie spojrzał jej głęboko w oczy, a w niej coś zadrżało. Znów to uczucie. Skojarzenie. Wspomnienie?
- Hm. No to ze mnie sex-bomba. - mruknęła ciszej, wpatrując się w ich stopy - Nie mówiłam czemu? Znaczy czemu teraz? - dodała niezręcznie.
- Nie. Wierzyłem, że to dlatego, że cię oczarowałem - uśmiechnał się głupkowato - ale powód mógł być inny. Zawsze byłaś buntowniczką. Może nie podobał ci się los przygotowany przez Tomka i Czarnego. Jako krewniaczka byłaś dla Tomka możliwością na przedłużenie linii. Facet jest zdesperowany. A ty chyba nie chciałaś do końca życia zmieniać pieluch małym wilkołakom. Mam niejasne przeczucie, że zrobiłaś to innym na złość, niż dla mnie…. - po ostatnich słowach jego głos posmutniał.

- I co? Nie przeszkadzało Ci to, że Cię wykorzystywałam? - Żenia odsunęła się nieco z kwaśną miną. Nie była specjalnie dumna z tej osoby jaką opisywał Zaar.
Wilkołak wzruszył ramionami.
- Teraz to bez znaczenia. Złamaliśmy Litanię. Jeżeli ktoś się dowie, to obydwoje zostaniemy ukarani - Zaar puścił ją i odwrócił wzrok.
- Musimy pomyśleć jak ukończyć twój rytuał. Nie traćmy czasu na to co było. - jego głos zdawał się ziębnąć. Tłumił uczucia - A czego być nie powinno.
Jarek poszedł z powrotem do salonu.

Żenia ruszyła za nim, faktycznie obmyta kubłem zimnej wody. Nie do końca chyba jednak w taki sposób na jaki liczył Zaar:
- Po pierwsze to co było - zrobiła w powietrzu znak cudzysłowu - to część moich wspomnień, których nie posiadam. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć “przestań trybić co robiłaś ostatnie dwadzieścia parę lat” bo szkoda na to czasu. - oparła się ramieniem o framugę drzwi zakładając ręce na piersi - Po drugie nie wiem co niby mieliśmy złamać. Nie byłam garou zdaje się podczas uwodzenia Cię. Skoro to tak istotne, to to jest chyba ważny szczegół, o którym zapominasz. Po trzecie, nie przeszkadzało ci łamanie jakiś tam zakazów gdy się… - utknęła - …gdy podobno miałam być krową rozpłodową Tomka. - wzruszyła ramionami zirytowana - Ale tak. Skupmy się na obrazie. Możesz zdobyć plany zabezpieczeń?

Jarek usiadł przed swoim biurkiem z trzema monitorami. W pomieszczeniu już było słychać szum wiatraczków chłodzących procesory. Na tablet wpłynął mail.
- Będę mieć dla ciebie prezent. Ale później.
Stukał intensywnie w klawiaturę. Też był zdenerwowany i starał się to odreagować. W końcu podsunął jej swojego tableta z wyświetlonymi planami budynku.
Zaar unikał jej wzroku. Jednak powiedział:
- To twoja próba. Nie mogę ci wiele pomóc.
- Ok, dzięki i tak. Wygląda na to, że czeka mnie wycieczka do Wawy. - powiększała poszczególne plany na wyświetlaczu, uważnie się im przyglądając.

Przerzucała zdjęcia. Na każde z nich wystarczył jej dosłownie jeden rzut oka. Zapamiętywała układy pomieszczeń. W głowie analizowała opcje wejścia przez dach i podziemiami. Pierwsza ryzykowna przez miejski monitoring. Druga czasochłonna ze względu na konieczność odwiertu. Systemy alarmowe raczej w żadnym stopniu nie górowały nad standardami. Kamery w newralgicznych punktach, pokrycie powierzchni budynku w 100%. Dodatkowo laserowe czujniki między pomieszczeniami. Żadnych “ludzkich” obchodów. System nie pozwalał cieciowi opuścić kanciapy między 20:00 a 6:00. W pomieszczeniu głównej galerii dodatkowo czujnik zmiany nacisku na podłodze. Nikt nie wejdzie. Była jeszcze opcja wejścia za dnia. W godzinach otwarcia muzeum. Alarmy przyłączone do gablot. Kilka przed obrazami. Żenia wszystko to wykoncypowała bez udziału woli. Jej głowa na wysokich obrotach planowała włam. I robiła to z taką łatwością, jakby myślała o tym czy kanapkę zrobić z serem, czy z pomidorem.

Kolejno sprawdziła możliwości ucieczki:
- Masz jakieś analizy ruchu drogowego, natężenie w godzinach dziennych vs. nocnych? - mruknęła odruchowo nawet nie unosząc spojrzenia znad tableta. Była skoncentrowana. A jej skupieniu nie przeszkadzał bagaż emocjonalny jaki dźwigał najwyraźniej Zaar. Może niewiedza jest błogosławieństwem?
Zawiesiła palec nad tabletem.
Może coś co zrobiła było tak straszne, że sama wyparła wszystko z pamięci? Jak czyszczenie dysku twardego…

- Nie. Nie mam. Ale daj mi chwilę.
Zaar zaczał stukać w klawiaturę. Bardzo szybko i bardzo energicznie. Co ciekawe nie używał myszki. Aż nagle cisza. Żenia oderwała się od laptopa i zobaczyła wilkołaka siedzącego przed monitorami bez ruchu. Na jego twarzy malował się spokój. Jak gdyby medytował. Trwało to kilkanaście sekund, a gdy otworzył oczy to komputer wypluwał kolejne tabele, harmonogramy, słupki i analizy.
- Mam rozpiskę tras patrolowych radiowozów z ostatnich dwóch tygodni, mam też rozpiskę na ten tydzień. Dane o ruchu też już mam, ale w wartościach bezwzględnych, czyli nie mam informacji czy daną ulicą samochód jechał na południe, czy na północ. Jedynie, że jechał. No i z pominięciem uliczek na które nie sięga monitoring policji.
Zakończył z uśmiechem dumy, a dane w nieobrobionej formie wyskakiwały na tablecie przed Żenią.

- Dzięki. - uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi chociaż myślami była gdzieś indziej - Nie jesteś w stanie ściągnąć danych z mojego lapka? Jest rozkaszaniony ale może dysk twardy albo chociaż SDD działa?

- Jestem. Nawet próbowałem już to zrobić. Z tym, że widzisz… moim zdaniem to nie jest Twój laptop - ostatnie dwa słowa podkreślił.

- Nie? - zdziwiła się dziewczyna - Skąd takie założenie? - iskierki ciekawości zmieniły się w raźno buchający płomień.
- Cóż, wygląda inaczej niż ten, z którym do mnie przychodziłaś. I nie chodzi mi o ślad głowy Zapalniczki w tym nowym.

Żenia zagryzła wargę wciąż nieco zakłopotana wydarzeniami.
- No to tym bardziej trzeba by sprawdzić co tam się kryje. Może coś istotnego w sprawie łódzkiej?

- Tak, myślę że tak. Laptop w tej chwili jest u mojego informatora. Speca od hardware'u. Jeżeli ktoś ma go poskładać, to Wiśnia. Powiedz mi proszę - ton Zaara zmienił się nagle - co dziś chcesz robić?

- Zakopać się w łóżku tuż obok ciebie z kubkiem kakao? - Żenia spojrzała na Zaara ze słodkim uśmiechem.

Najpierw spojrzał na nią uważnie. Potem dolna szczęka opadła mu delikatnie pozostawiając rozchylone usta. Do pełni oblicza idioty, jakiego twarz nigdy nie została skalana inteligencją Jarkowi brakowało jedynie strużki śliny ściekającej powoli z kącika ust na klawiaturę. I w pewnym momencie, gdy Żenia już taką strużkę niemal ujrzała, wilkołak postanowił przerwać milczenie.
- Idę zrobić kakao.
I jednocześnie wprawiając słowa w czyn odsunął się od biurka i ruszył do kuchni.
Po krótkiej chwili brunetka ruszyła za nim. Była ciekawa skąd nagła zmiana w Jarku. Jeszcze kilka chwil wcześniej Labrador protestował, teraz nagle postanowił zrobić kakao.
Zajrzała do maluśkiego pomieszczenia kuchni.

Zaar wlał mleko do dwóch sporych kubków i wstawił je do mikrofalówki. Po uruchomieniu urządzenia wpatrywał się w światełko wewnątrz. Z odrętwienia wyrwało go charakterystyczne „bing”. Do ciepłego mleka wsypał kakao. Wymieszał i nie odwracając się powiedział:
- Chodźmy do sypialni.

Postawił jej kubek na nocnym stoliku, po czym ze swoim kubkiem usiadł na rogu łóżka.
- No to jesteśmy. Która Twoja strona? Od ściany czy od brzegu? - Żenia skopała klapki ze stópnabierając przekonania, że Zaar coś kombinuje. Postanowiła podejść do sytuacji jak do „wyzwania lub prawdy”. Uśmiechała się lekko czekając na to, że „przeciwnik” się złamie.
- Po wszystkim ty sypiałaś od drzwi, a ja od okna - zrobił solidny łyk kakao.
- Zawsze zastanawiałem się, czy chcesz uciec w nocy.
Brunetka wsunęła się na miejsce od ściany. Podciągnęła stopy by usiąść nieco bokiem i sięgnęła po kubek. Oparła się plecami o ścianę i pociągnęła łyk napoju.
- No to teraz nie musisz…
W kilku głębokich łykach opróżnił kubek.
- Teraz, to ja się zastanawiam kim się stałaś po tych trzech dniach w Łodzi.
Lekkie wzruszenie ramionami było jedyną odpowiedzią na jaką zdobyła się Żenia. Zbyt wiele opcji nie miała.
‘Jedną z was”
‘Wilkołakiem’
‘Czystą kartką’
Żadna z powyższych odpowiedzi nie pokrywała tajfunu skrywanego w jej myślach.
Popijała bez słowa kakao, wpatrzona w Zaara choć nie do końca obecna. W końcu przesunęła w jego kierunku dłoń. Wierzchem odwróconym do góry.

Bez słowa położył dłoń na jej dłoni, po czym ścisnął palcami.
- Cieszę się, że wróciłaś. Nie mogłem się pogodzić z Twoim odejściem. Bo po wszystkim miałaś zniknąć. Wyjechać z kraju. Cieszę się, że zostałaś. Choć to, co do ciebie czuję jest złe. - Patrzył na nią gdy zapadła niezręczna cisza.

„I kto teraz kogo uwodzi?” błysnęło Żeńce, która przez dłuższą chwilę trawiła słowa Zaara.
- A co ja mówiłam, że czuję? - odstawiła kubek na parapet okienny i uklękła siadając na piętach bliżej Jarka. Musnęła delikatnie skroń bruneta. Przesunęła palcami we włosach delikatną pieszczotą.
Pochwycił jej dłoń i pocałował w nadgarstek.
- Mówiłaś, że dałabyś wiele, żebym to ja był alfą naszej watahy. Że mogłabyś dla mnie rodzić dzieci. Że chciałabyś, żebym to był ja a nie Tomek.
Oczy mężczyzny były jakieś smutne.

Dzieci wywołały w Żenii skurcz i przestrach.
Dzieci?!
Serce zaczęło jej bić szybciej, poczuła wypieki na policzkach i chłód wzdłuż kręgosłupa.
- Zaar - dłoń dziewczyny znieruchomiała - ja…
Poczuła się w pułapce.
Odsunęła się nieco gwałtownie i zsunęła z łóżka ruszając wprost na balkon.
Zaar nie ruszył się. Przeszła przez korytarz, salon, aż w końcu wyszła na zewnątrz. Potrzebowała powietrza. Świeżego. Głębokich wdechów. W tym czasie wilkołak wstał, wziął z parapetu jej kubek i ruszył do… kuchni. Jakby konieczność pozmywania miała mu pomóc odnaleźć własne miejsce we wszechświecie.

Po dłuższej chwili, którą spędziła na rozważaniu opcji “wyskoczyć z trzeciego piętra” przeciwko opcji “powstrzymać nudności” w końcu pozbierała się na szufelkę.
Co ona robiła?
Co nią kierowało?
Utrata pamięci nie mogła skasować naturalnej reakcji organizmu na samo hasło o dzieciach.
Jak to wszystko miało się do sprawy Pentexu?
Żenia gubiła się.
Za dużo niewiadomych.
Za dużo strzępków informacji i żadnych konkretów.

Chyba nie ufała czwórce wilkołaków do tej pory.

Poczłapała z powrotem do mieszkania.
Zaar wyszedł z kuchni a Żenia nie zwolniła kroku. Wpadła niemal na Jarka, który trzymał coś w ręku.
W wąskim korytarzu, wtuliła się szczelnie w Labradora, który objął ją. Ujęła w dłonie twarz Jarka i sięgnęła jego ust by całować delikatnie. Zaar odwzajemnił pocałunki. Przycisnął do siebie.
- Kocham cię, mała - szepnął do ucha dziewczynie. - Kochałem cię od tak dawna.

Głaszcząc wolno ogolone policzki Zaara, Żenia miała kompletną pustkę w głowie.
- Jarek - podjęła szeptem myśląc, ze pewnych rzeczy na głos powiedzieć nie można - wiem. Czuję. - zajrzała w oczy wilkołaka nieco się odchylając - Dasz mi trochę czasu?

Zamknął oczy i kiwnął głową. Wtedy dojrzała na jego powiece łzy. W dłoni nadal miał żółta kartkę.
- Przepraszam. - starła łzę nim stoczyła się po policzku i znowu pocałowała - muszę… próbuję ogarnąć to wszystko. Siebie, nas. Czarna dziura w głowie nie pomaga. - uniosła twarz Zaara by zmusić go do spojrzenia na siebie - powiesz mi czego… co mogę zrobić dla Ciebie?
- Na razie nie daj się znaleźć. Nie rób niczego głupiego. I ukończ ten pierdolony rytuał przejścia - wyrzucił z siebie smutnym głosem zbitego labradora.
Żenia uśmiechnęła się w odpowiedzi i zasalutowała:
- Tak jest. - przez chwilę wahała się po czym dorzuciła - Przeniesiesz się do sypialni?
Pokiwał głową. Uśmiechnął się.
- Tak, ale reszta nie może się dowiedzieć.
- Będziesz musiał powstrzymać się od głośnych jęków - tym razem to Żenia szepnęła wprost do ucha wilkołaka.
- Czyli nie pamiętasz, że nie jęczę - ścisnął jej pośladki.
- Możesz założyć, że nie pamiętam niczego. Żadnych z Twoich zagrań i chwytów łóżkowych - Żenia lekko skubnęła zębami płatek ucha Jarka - Ty za to wiesz o mnie dużo, dużo więcej. - palce wtulonej brunetki przeczesywały pieszczotliwie włosy u podstawy czaszki i skórę na karku mężczyzny. - Jesteś na wygranej pozycji
Pisnęła cicho, gdy uniósł ją i ruszył w stronę sypialni. Gdy tam dotarli, po jakichś czterech krokach, rzucił się na łóżko przygniatając ją swoim ciężarem. Radosny śmiech rodem ze jej wspomnień zamienił się w ciche westchnienia przyjemności, gdy Zaar zaczął całować ją mocno po szyi i kontynuował pieszczoty schodząc niżej.



 
corax jest offline  
Stary 03-12-2017, 22:21   #23
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Odzyskane wspomnienia.

Zaar był bardzo delikatny. Ubóstwiał ją. Każda kobieta lubi gdy mężczyzna skupia się wyłącznie na niej i nie myśli o sobie. Lub doskonale udaje, że nie myśli. Taki okazał się Jarek. Zamknęła oczy i dała się ponieść.

Wino. Świece. Olejki. Pamiętała jak ją smarował delikatnie oliwką. Pamiętała co robili potem i jak oliwka była rozsmarowana wszędzie. Pamiętał to bardzo wyraźnie. Pamiętała, że nie przejmował inicjatywy, ale jej to nie przeszkadzało. On już taki był. Zapach świec był odurzający. Truskawki.

Spazm rozkoszy targnął jej ciałem i wyrwał ze wspomnień. Przyciągnęła go do siebie i szepnęła na co ma ochotę. Nie protestował. Zaar nigdy nie protestował…

Jej palce zacisnęły się na pościeli. Wcisnęła swoją twarz w poduszkę, tłumiąc jęki.

Wspomnienie przyszło równie nagle jak poprzednio. Zapach sosen. Jej twarz wciśnięta w korę drzewa. Nocne niebo widziane kątem oka. Włosy mocno ściśnięte pewną ręką. Wdzierał się w nią. Mimo jej protestów. Czuła ból, a jakakolwiek przyjemność była minimalna. Musiała się mocno skupić, żeby wspomnieć jakąkolwiek przyjemność. Ale ból wypierał wszystko. Odwróciła się i zobaczyła jego twarz. Sapiący i czerwony na twarzy Tomek. Brał to, co mu się należało jako alfie. Nie pytając jej o zgodę.

Zaar wyczuł zmianę jej nastroju. Wycofał się. Objął ją. Zaczął całować ją delikatnie. Odpływała w jego ramionach. Czuła się bezpieczna. Wspomnienie Tomka zniknęło. Rozwiało się.

Odwrócił ją na plecy i zajął się jej piersiami.

I znowu wspomnienie. Rzucona na plecy. Na blat stołu. Ktoś rozdarł jej kurtkę i koszulkę. Ktoś inny wepchnął jej w usta jakąś szmatę. Ktoś ją opluł, bo była zbyt sucha. Było ich sześciu. Albo siedmiu. Płakała. Głośno płakała. Przecież była jeszcze dziewicą… miała ledwo piętnascie lat.

Gdy zorientowała się, co się dzieje siedziała zapłakana i wtulona w klatkę Jarka. Owinął ją kołdrą. Wiedział. Dlatego był taki delikatny. Nie dokończyli. Ona nie mówiła już nic. On kilka razy przeprosił, a potem zrobił jej gorącą herbatę. Przyniósł też dwie kartki, które miał przygotowane. Miała do odebrania paczkę. Podał jej namiary na paczkomat. Miała nadzieję, że spacer dobrze jej zrobi.

Dochodziło południe gdy na stacji benzynowej wyjmowała zawiniątko z automatycznie otwieranej szuflady. W paczce dla Jarosława Szulca znalazła iPhone’a, iPad’a i iWatch’a. Poza tym w paczce były dwie karty sim do wyłamania. Na drugiej kartce miała zapisane numery do pozostałych wilkołaków.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 03-12-2017 o 22:26. Powód: orty na poziomie podstawówki...
Mi Raaz jest offline  
Stary 08-12-2017, 23:29   #24
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Wspomnienia.
Przez sztywne i automatyczne ruchy ciała, Żenia zastanawiała się, czy wsześniej się pogodziła z nimi.
Obrazy, które ujrzała, które przeżyła, miała teraz wytłoczone na nowo pod powiekami.
Paliły żywym ogniem.
I zamieniały wszystko w popiół.
Tomek…

Żenia zacisnęła szczęki aż skóra na żuchwach pobielała. Gorąca wściekłość rozlała się żarem we wnętrzu dziewczyny. Chęć zemsty, rozerwania, szarpania i drapania. Gniew rósł w dziewczynie, pęczniał i kipiał.
Miała mroczki przed oczyma, chciała poczuć krew Buraka między zębami. Wyobrażała sobie jak go rani, jak dławi, jak ignoruje błagania o litość…
Wszystko co przeszła, co pamiętała a czego jeszcze nie - chciała odegrać na jednej osobie, która skrzywdziła ją ostatnia.
Zatrzęsła się przypominając sobie smak krwi zająca. Czy krew Tomka smakuje tak samo?
Ostatnia myśl ją nieco ocknęła.
Dysząc ciężko jak po maratonie wklepała smsa do Zaara:

Cytat:
‘Mam. Dziękuję. Już lepiej.’
Dorzuciła na koniec ikonkę kota z serduszkami zamiast oczu.

Myślała uporczywie wybierając numer do Tomka i wysyłając mu smsa:

Cytat:
“Możemy się spotkać? Chciałam pogadać
Przed oczyma miała czarnego węża.
Wąż obiecał pomóc. Dokonać zemsty.
Odruchowo pogładziła ukryty w plecaku nóż.
Pogładziła go jak przyjaciela raz jeszcze
, odczytując odpowiedź od Tomka:

Cytat:
“17? Gdzie?’
Cytat:
“U Ciebie?”
Cytat:
“OK”
Cytat:
‘Pamiętasz, że nie pamiętam? Dasz mi adres?”
Cytat:
“Spotkajmy się w M1”

*


Kolejny numer wybrany przez Żenię należał do Zapalniczki.
Musiała dowiedzieć się więcej, zdobyć więcej danych.
Zlecenie przodka i ABW wyleciały Żeńce z głowy. Szła ulicą niczym chmura gradowa, czując się zdradzona i zawiedziona. Nic dziwnego, że nie ufała wilkołakom. Nic dziwnego, że postanowiła wyjechać i nie wracać.
Czarny…
Żenia aż warknęła pod nosem.
- Aniela słucham - wyrwał ją z zamyślenia głos Zapalniczki.

- Cześć. Masz chwilę? Chciałam pogadać. Mogłybyśmy się spotkać?
W słuchawce było słychać jakieś trzaski i szelesty, a głos Anieli wydawał się zaspany. Czyżby spała do południa.
- Tak, jasne. Gdzie jesteś? Podjadę i wyskoczymy na kawę.
- Niedaleko domu, przy stacji. - Żenia nie dodała czyjego domu ani jaką stacją. Zakładała, że to było dość jasne.
- Eee? Jakiej stacji? Koło Zaara jest chyba zagłębie wydobywcze. Orlen?
- Lotos. - odpowiedziała odruchowo skołowana nieco Bondar.
- A możesz skoczyć do Plazy? Zanim dojadę już dojdziesz. Spykniemy się w kawiarni - Zapalniczka zmieniała pozycję, bo szumy się nasiliły.*
- Hmm jak chcesz dłużej… pospać to możemy przełożyć na później. Pomęczę najpierw Czarnego. - mruknęła Żenia niby dowcipnie ale bez humoru.
- Żenka, pośpię jak przyjdzie na to czas. Nie wiem skąd masz numer, ale skoro dzwonisz i chcesz się spotkać, to po pierwsze nie jest gadka na telefon, po drugie potrzebujesz z kimś pogadać. I to nie z Zaarem, ani z Czarnym - na moment zapadła cisza, po czym w śmiechu Aniela dodała - no chyba, że masz nowego laptopa, którego chcesz mi rozbić na głowie.
- Jak to skąd? Zapamiętałam - dziewczyna mruknęła pod nosem - To czekam w Plazie.
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź.

*

W Plazie usiadła przy wolnym stoliku w głębi Carte d’or i bawiąc się ustawieniami iphone i iwatch czekała na Zapalniczkę. Zastanawiała się jak ugryźć temat z wilkołaczycą.
Powiedzieć jej?
Wtedy ciągle będzie ofiarą.
Wziąć zemstę we własne ręce?
Czy podoła na własną rękę?

Zapalniczka po wysłaniu sms z zapytaniem w jakiej knajpie jest w końcu się pojawiła. Miała na sobie top w bliżej nieokreślonym kolorze zieleni, dzinsy poprzecierane i kojarzące się z jakiegoś powodu z mechanikiem samochodowym i wysokie buty. Te ostatnie ni jak nie pasowały do ciepłego lata, ale Żenia domyśliła się, że pewnie przyjechała swoim motocyklem.
- Siema, zamówię kawę, bo padam z nóg - jak powiedziała, tak zrobiła. Ruszyła do baru, a Bondar miała ostatnie kilka chwil na zastanowienie. Niewiele jej z tego przyszło, w głowie szalała burza.

W końcu Aniela usiadła przy stoliku dzierżąc w dłoniach dwa kubki z kawą.
- Gadaj o co chodzi. Tylko szczerze. Możesz nie pamiętać, ale mnie się nie da okłamać - powiedziała motocyklistka, a Żenia wspomniała mimowolnie jej zakłopotanie i niewiedze przy pierwszym spotkaniu.

- Ale zaskoczyć się da - uśmiechnęła się brunetka po czym westchnęła.
- Nie rozumiem kilku rzeczy. Możliwe, że rozumiałam je wcześniej ale teraz ni cholery. - zaczęła powoli - Dlaczego robiłam imprezę pożegnalną?
- Postanowiłaś odejść. Zostawić nas. - Żeńka skrzywiła się na emocjonalne zagranie - Mówiłaś, że masz trop. Żeby odnaleźć rodzinę. W pierwszej chwili myślałam, że może chodzi o te papiery które miałaś ze sobą. W pewnym sensie to rozumiem. Znaczy, wiesz - na twarzy Zapalniczki wykwitło zakłopotanie - gdy myśleliśmy, że jesteś krewniakiem, to nie mogłaś być jeszcze pod opieką Kojota. To zmienia nieco postrzeganie świata. - Wzięła łyk kawy i czekała na reakcję dziewczyny.
- Zmienia? - młoda wilkołaczka spojrzała spod brwi na Zapalniczkę.- Jak?
- Gdy Totem bierze cię w swoją opiekę stajesz się prawdziwą częścią rodziny. Ty pewnie nadal czujesz się jak adoptowane dziecko. Choć teraz, gdy nie pamiętasz niczego to cholera wie jak się czujesz.
Żenia nie odpowiedziała, łyknęła kawy. Kawy, która jej bardzo smakowała. Czyżby Zapalniczka ją znała aż tak dobrze?
- Czemu Czarny wpadł w cug?
Zapytana westchnęła głośno, łyknęła kawy i odpowiedziała:
- Zakładam, że chcesz usłyszeć moją wersję, zanim jego zapytasz? Bo wiesz, że jeżeli go zapytasz, to masz największą szansę poznać prawdę - znów łyknęła kawę.
- Przecież Ciebie się nie da oszukać - Żenia poruszyła brwiami w górę i w dół - Chcę usłyszeć Twoją wersję nim go zapytam - przytaknęła zgodnie z prawdą.
- Wśród Garou są różne plemiona. Wśród plemion są obozy i watahy. Watahy, tak jak nasza, mają wspólny totem, który bierze ich w swoją opiekę. A obozy… cóż… to raczej pewien styl życia wewnątrz plemienia. Czarny miał trochę świra na punkcie infiltracji Żmija. Widzisz, skubany kupę czasu spędzał po drugiej stronie lustra. Ten jego płaszcz… - pokręciła głową jakby nie do końca rozumiała zachowanie Teurga - ten płaszcz, to skóra Zmory. Złego ducha przemierzającego Umbrę. On go zaklął. Dzięki temu, gdy jest po tamtej stronie słudzy Żmija traktują go jak swojego. Szpiegował ich. A jak ktoś długo patrzy w ciemność, to w końcu ciemność zalęga się w nim. Czarny przestał wierzyć w sprawę. Dowiedział się tak wiele, że nie wierzy już, że uda nam się powstrzymać apokalipsę. Zaczął sądzić, że Żmij nas wszystkich pochłonie. Taka wiesz… - zapstrykała palcami szukając słowa - … złapał takiego szamańskiego doła. No i wpadł w cug.
- I wytrzeźwiał jak się pojawiłam na nowo? Tego nie rozumiem. Jaki to ma związek?
- Cóż… od lat nie pojawił się w okolicy nowy wilkołak. Co więcej jesteś Panem Cieni, tak jak on. Nie wiem… może widzi w tobie córkę? Może z jakiegoś powodu żywi wobec ciebie wielkie nadzieje? Cholera go wie. Może duchy mu coś powiedziały? - po serii pytań retorycznych Aniela wypiła ostatniego łyka i odstawiła kubek.

Ostatnie słowa wywołały napływ goryczy do ust u Żeni. Z trudem przełknęła kawę.
"Widzi córkę i pozwolił… dogadał się z Burakiem..."
Brunetka zdusiła ukłucie zawodu i poczucia traktowania jak przedmiot, obiekt targu.
Nie wierzyła w ojcowskie intencje Czarnego.
Ale i tak pokiwała głową potakująco.

- Teraz ty. - powiedziała Aniela - co się stało?
- Próbuję składać ze sobą te kawałki puzzli, które mam. ABW ogłosiło mnie szpiegiem. Próbuję - dziewczyna potrząsnęła ciemną czupryną - Nie rozumiem, czemu nagle teraz się okazało, że jestem garou. Jak to wszystko wiąże się z moim pobytem w Polsce. Co mam zrobić dalej. - Żenia ciężko westchnęła.
- Mnie kojarzyłaś się zawsze z Milczącym Wędrowcem. - to określenie nic Żeni nie powiedziało. Następne słowa Sędzi jednak do niej dotarły - Nigdzie nie masz swojego miejsca. Od praktycznie dziecka uciekałaś. W końcu trafiłaś na nas. - Aniela podrapała się po głowie - Niestety Burak ma dość durne podejście do krewniaków. Dlatego Zaar ukrywa swoich krewniaków przed naszą alfą. No ale tak jest z chłopakami. Prężą swoje klaty jak nie trzeba, a gdy przychodzi co do czego, to zbierają po łbach od Buraka. Z drugiej strony to Tomek trzyma to wszystko w kupie. Zaar wyrywałby panienki przez internet, a Czarny chlał na umór w mieszkaniu. A tak Burak dawał im jakiś cel. Walkę. Ja zawsze cię lubiłam. No, ale nie przeszkodziło to zebrać z lapka w łeb.

- Na przyszłość wiesz, że możesz oczekiwać uczciwej krytyki jak Ci coś odbije - skwitowała Żenia ponownie przełykając nieprzyjemnie ukłócie. Jej nikt nie ukrywał - A ty? Nie angażujesz się? - brunetka ponownie spojrzała na Anielę z uwagą.

- W walkę się angażuję. To ja przecież podrzucam najlepsze kawałki Zaarowi. A polityka? Średnio. Wiesz… jest nas czworo, no teraz pięcioro i w tym trzech facetów, z których każdy chwali się jakie ma wielkie jaja. Potyczki między nimi to nie moja rzecz. Ja jestem języczkiem u wagi.

- Jak to jest? Żadno z was nie ma rodziny? Męża, żon, dzieci?

- Za to mamy swój gniew. Ja jestem za młoda na dzieci, choć to raczej kwestia czasu. Widzisz Czarny zawsze był samotnikiem. A Zaar ma swoją bestię niewiele głębiej niż Burak. W takich warunkach nie da się żyć w stałym związku. Wyobraź sobie, że przychodzi pełnia, a tu facet cię wkurwia. I co? Przybijasz go szponami do ściany. Nie wszyscy mężczyźni to akceptują.

- Wszyscy wiedzieliście o mojej przeszłości? - była Ona skakała z tematu na temat.

Aniela złapała Żenię za dłoń.
- Wszyscy wiemy, że uciekłaś z terenu objętego wojną. To wystarcza. Nikt z nas nie pytał czy musiałaś tam kogoś zabić, albo czy oglądałaś śmierć bliskich. O takie rzeczy się nie pyta. Przecież byłaś nastolatką. Kiedy będziesz chciała mi o tym powiedzieć, to wysłucham. Ale nie wcześniej niż to ty będziesz gotowa.
- Teraz nie mam o czym. Czysta kartka. - mruknęła Żenia - Opowiesz mi o Litanii?
- Jasne. Chodźmy na spacer - wstała i ruszyła w stronę parkingów - dalej nie ociągaj się.
Córka Ognistej Wrony posłuchała.
Ruszyła za Zapalniczką wciąż niepewna czy może jej zaufać.

*

Przy wyjściu z centrum handlowego Zapalniczka skierowała się na najwyższy poziom parkingu. Stał tu szereg samochodów należących do wypożyczalni. Minęła je i podeszła do drzwi z napisem “przejście służbowe”. Stała plecami do Żenii, ale ta bez trudu odgadła, że Aniela forsuje zamek. Po chwili drzwi były otwarte.
- Zapraszam - ukłoniła się dwornie i wskazała dłonią drogę ku schodom na dach.

Na zewnątrz natychmiast uderzyło w nie gorące powietrze.
- Już wiem od kogo pobierałam lekcje - mruknęła z czarnym humorem młoda wilkołaczyca wkraczając w upał.

Aniela uśmiechnęła się.
- I tak nadal nie umiesz biegać i skakać. Litania jest naszym zbiorem praw. Coś jak przykazania. Każdy ma na to różne spojrzenia, ale za złamanie Litanii są kary. A same prawa? Ekhm - odkaszlnęła i kontynuowała patetycznym głosem:
- Garou nie będzie się parzył z Garou. Walcz ze Żmijem gdziekolwiek mieszka i gdziekolwiek lęgnie się jego pomiot. Respektuj terytorium innego. Przyjmij honorową kapitulację. Podporządkuj się wyższemu Rangą. Najwyżsi Rangą jako pierwsi sięgają po zdobycz. Nie będziesz jadł mięsa ludzi. Szanuj tych niżej od siebie - wszyscy są stworzeniami Gai. Zasłona nie może zostać uniesiona. Nie obciążaj swoich ludzi własną niemocą. Podczas pokoju wolno w każdej chwili wyzwać przywódcę na pojedynek. Nie wolno wyzwać przywódcy na pojedynek w czasie wojny. Nie zrobisz nic, co mogłoby zaszkodzić caernowi.

Zapalniczka wskoczyła na wiatrak klimatyzatora i przykucnęła. Wiatraków było tu multum, a ich szumienie zagłuszało samochody na zatłoczonych ulicach. I chyba właśnie ciepłe powietrze wypychane z klimatyzatorów odpowiadało za wysoką temperaturę bardziej niż słońce zbliżające się do zenitu.
- Teraz już prawie nie karze się śmiercią za złamanie Litanii. Jest nas za mało, żeby ścinać głowy komuś za to, że ktoś pokłócił się z alfą. Możemy szczegółowo omówić każdy z punktów jeżeli chcesz - dokończyła tonem znudzonej uczennicy, co chyba miało przełamać bariery między kobietami.

- Respektuj terytorium innego. Jak się to ma do miasta? Inne watahy tu nie mogą wejść? Jeśli są gdzieś w pobliżu?

- To tak jak z mieszkaniem. Mogą tu wejść, ale są gośćmi. Muszą się przywitać. Muszą powiedzieć kim są. Skąd przychodzą. Co tutaj robią. Wiesz, nikt nie lubi jak mu nieznajomy w ubłoconych buciorach włazi na nowy dywan. Tak samo my. W sumie dobrze, że o to pytasz, skoro jedziesz do tej Wawy. Jeżeli się nie przedstawisz, to moga cię w zasadzie zabić bez tłumaczenia. Choć nikt już tego nie robi. To nie średniowiecze. - Aniela rozejrzała się. Coś jej nie pasowało. W końcu znalazła skośny daszek, który prawdopodobnie skrywał pod sobą mechanizm windy.

- Mhm, no ale komu się mam przedstawić? Są jakieś tajne znaki? Uściski dłoni?
- Skowyt. Jesteśmy wilkami pamiętasz? Zmieniasz się w wilka. Szukasz ładnej górki i wyjesz do księżyca. Działa instynkt. Sama wiesz co wyskamleć, żeby po drugiej stronie usłyszeli: Jestem Córką Ognistej Wrony, Ragabaszem z plemienia Panów Cieni. Jak już totem cię przyjmie, to będziesz jeszcze o nim mówić. Czy raczej wyć.

Żeńka pokiwała ciemną głową.
- Zawyć i gitara. A co z tą zasłoną?
Aniela odbiła się zgrabnie od jednego z klimatyzatorów, po czym złapała się daszku i szybkim susem wylądowała na nim. Co nijak nie pasowało do ciężkich butów jakie miała na sobie.

- Ludzie nie mogą wiedzieć, że my wilkołaki istniejemy. Sam fakt pozostawania w ukryciu nazywamy zasłoną. Domyślasz się ile można byłoby nam zrobić przykrości, gdyby nagle ktoś poszedł do TV i powiedział “hej, jestem wilkołakiem, umiem przechodzić na drugą stronę lustra, zmieniam się w trzymetrową bestię i wyję do księżyca”, prawda? No myślę, że jego nie ominęłaby śmierć. Ale są inne, drobniejsze występki. Gdy ktoś powie jakiemś śmiertelnikowi, który nie jest krewniakiem, to skończy się na nadaniu jakiejś pokuty i utracie honoru. Zasłona nas chroni. Narażając zasłonę, narażasz nas wszystkich - zdjęła spodnie, buty a na koniec top i położyła się na daszku, tak, że z miejsca w którym stała Żenia widziała jedynie palce jej stóp.
- Hmm opalasz się? - zaciekawiła się w końcu brunetka - Co to jest honorowa kapitulacja?

- Tak, opalam się. Wiesz jak ciężko o słońce w mieście? Honorowa kapitulacja, to poddanie się. Takie prawdziwe poddanie się. Tu jest wiele opcji do interpretacji. Nie pamiętam, żeby ktoś został ukarany za nieprzyjęcie honorowej kapitulacji. Zawsze można powiedzieć, że ten, który się poddawał nie czynił tego honorowo, tylko kłamał. Kwestia interpretacji sędziego.

- Czyli każda walka musi być w obecności sędziego?
- Nie. Musisz znać różnicę między walkami, a pojedynkami. Pojedynkujesz się z innym Garou. Bo cię znieważył, czy cuś… jak rycerze w zakutych łbach… znaczy tych no zbrojach. No ale jakbyś wampira dopadła i on się podda… honorowo, no to też musisz go oszczędzić. Ale każdy wie, że wampiry to wyjątkowo niehonorowe bestie - dobiegał głos z daszku.

- Dużo ich znasz? Znaczy wampirów? - Bondar chyba mniej słońcolubna niż Zapalniczka - I o co chodzi ze zdobyczą? I jaką wy macie rangę? To coś jak wojsko? - brunetka rozglądała się za odpowiednim miejscem w półcieniu.
- Nie. Nigdy nie spotkałam żadnego wampira. O to musiałabyś pytać Czarnego. On jest na bieżąco. Co do zdobyczy to z czasów wspólnych polowań. Gdy o jedzenie było trudno a wilki w wataże polowały na dużą zdobycz. Pierwszy jadł szef. Potem kolejne według znaczenia. Rangi to odpowiednio Cliath, Fostern, Adren, Athro i Starszy. Cliathem zostaniesz po ukończeniu rytuału przejścia.
Żenia znalazła cień z drugiej strony budki na której dachu leżała tłumacząca jej zasady życia w wataże Zapalniczka.

- A dużo jest watah w pobliżu? Liczne są? - Żenia zbierała informacje w dalszym ciągu, część wiedzy przekazywanej pomijała, część analizowała budując we własnej głowie ‘case study’.

- Nie. W sumie poza naszą są trzy. W Białowieży, w borach tucholskich i na południu - z daszku słychać było nerwowe pstrykanie palcami - w świętokrzyskim. Plus kilku maruderów wędrujących z północy na południe i ze wschodu na zachód. Raczej nieliczne. Pięć, góra sześć wilkołaków.
- To po co mam wyć w Wawie? - Żenia zdziwiła się dość mocno.
- Wawa jest pod Białowieżą przecież. Wiesz, to są pewne zasady. Jak korzenie drzew. Bez Litanii będziemy jak drzewa bez korzeni. Tak jak z tym oddawaniem najlepszych łupów lepszym od siebie. Niby pierdoła, a jednak buduje tradycję. Jak o tym zapomnimy, to będziemy włochatymi kulkami skaczącymi przez lustra.

- No a jak jestem w centrum Wawy to mam czekać aż ktoś z BIałowieży dopędzi? No weź…
- Młoda, oszalałaś? - na daszku pojawiła się wystająca głowa dziewczyny - ty się chcesz w lupusie szlajać po centrum? Może po Złotych Tarasach, co?
- Czyli mam się poszlajać najpierw po okolicach gdzie watahy bywają. Czaję. A gdzie jest nasz caern?
- Eh… jeszcze nie jest rozbudzony. Ale teraz może, gdy cię przyjmie nasz patron to Czarny odprawi rytuał. Znaczy pokrótce to w lesie, w którym zaczęliśmy twój rytuał.

- Gdybym … ok. - Żenia kiwnęła głową przełykając grudę w gardle. - Mogę Cię napastować jakbym miała więcej pytań? Hm?
- Już chcesz się zbierać? - na dół dobiegł dzień obracania się na brzuch. Żenia zastanawiała się, czy Zapalniczce nie przeszkadzało leżenie na tworzywie bez żadnego koca.
- Muszę jeszcze plecy zrobić, żeby było dobrze. Tak, możesz mnie napastować. Najwyżej nie odbiorę. I poproś Zaara o jakąś gotówkę, będziesz mogła sobie kupić coś ponad to co ja wybrałam.
- Chcę jeszcze pogadać z Czarnym. Pewnie na dniach będę spadać do Wawy. A po gotówke nie powinnam kontaktować się z mężem? - kwaśne pytanie Żenia zmieniła na kolejne - Czy Zaar jest skarbnikiem watahy?
- A czemu jeszcze nie skontaktowałaś się z mężem? Czy czarne cywilne auto z dwoma typkami z ABW zaparkowane pod twoją chatą nie zniechęca cię czasem do powrotu do domu? No ale jak wolisz. Zaar organizuje fundusze. Ja też poniekąd, ale tych legalnych wolimy nie ruszać. Mogę cię podrzucić do Czarnego, ale daj mi jeszcze ten kwadrans opalania.

Córka Ognistej Wrony nie odpowiedziała.
Kwestia męża męczyła ją i uwierała jak za ciasny but.
Niczym biały lakierek na gołej stopie.

Nie wiedziała czy jest gotowa na spotkanie z mężczyzną z którym ślub wzięła jedynie dla obywatelstwa. Kim był taki człowiek? Z opowieści garou nie wynikało że byli sobie specjalnie bliscy. Czy zdecydowałaby się na romans z Zaarem gdyby było inaczej?

Czy może wykorzystywała obu do swoich celów tak jak faceci wykorzystywali ją do tej pory?
- Czy ja paliłam? - spytała bez ładu i składu blondynki.
- Nope. Piłaś też nie wiele - doszło z daszku. - A inne używki? Cóż, mówiłaś, że wszystko jest po to, żeby próbować, ale chyba na próbowaniu się kończyło.
- Mhm - mruknięcie towarzyszyło zamyślonemu kiwnięciu głową.
 
corax jest offline  
Stary 11-12-2017, 16:36   #25
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Na motocyklu Zapalniczki szybko przejechały przez miasto, które powoli zaczynało się korkować.


Osiedle na którym mieszkał czarny wydawało się jeszcze bardziej zapuszczone niż to Zaara. Prawdopodobnie klimaty niskich bloków z lat 80’tych przyciągały wilkołaki. Przynajmniej ich watahę.
- Ja będę się zbierać. Możesz go pozdrowić. Mieszka w bloku z numerem 57. Pierwsza klatka. Trzecie piętro, drzwi po prawej.
- Dzięki, Zapalniczka. - Żeńka uśmiechnęła się lekko. Trochę na zasadzie ‘bo wypadało’ - Jesteśmy w kontakcie. Do następnego razu.

*

Brunetka ruszyła pod wskazany adres i po krótkiej chwili pukała, nie dzwoniła, do drzwi Antoniego Ogórka zwanego Szponem Cieni.

Dopiero po drugiej próbie pukania do drzwi wewnątrz było słychać jakiś ruch. Czarny cięzkim krokiem podszedł do drzwi, otworzył je i widząc Żenię powiedział:
- O. Wejdź proszę.
Dziewczyna weszła bez słowa.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, kątem oka mierząc i oceniając stan szamana.
Po prawej minęła pokój z zamkniętymi drzwiami. Dalej kuchnię, w której stare meble były przytłoczone bałaganem. Na końcu korytarza był skręt do salonu i drzwi, które sądząc z wentylacji u dołu były wejściem do toalety. Ściany pokryte były ciemną drewnianą boazerią, która była najnowszym hitem mody w połowie lat dziewięćdziesiątych. W pomieszczeniu, które było pokojem gościnnym wrażenia podróży w czasie dopełniała ciemnobrązowa meblościanka na wysoki połysk. Sam Czarny wyglądał dużo lepiej niż mieszkanie. Był wprawdzie nieogolony, ale chyba miał zamiar zapuszczać brodę. Dżinsy i biały T-shirt były czyste. Nie śmierdział też alkoholem, czego Żenia się bała.

Zakręciła się jakoś niepewnie i ruszyła do salonu nadal bez dalszego komentarza.
Znalazła wolne krzesło i klapnęła.
- Co powinnam wiedzieć zanim pojadę do Wawy? - machnęła ręką nakreślając ogólny zakres pytania.
- Jadę tam z tobą. Przedstawimy cię tamtejszej wataże. Wracając chciałbym odwiedzić Łódź. Może coś ci się przypomni - odpowiedział spokojnym tonem Czarny, po czym zapytał: - Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty?

- Nie, dzięki. Piłam kawę dopiero co. - Żenia utknęła na chwilę. Chciała wywrzeszczeć Czarnemu w twarz swoje pretensje i żal ale logika podpowiadała, że to nie jest dobry ruch. - Nooo to znaczy, że nic nie powinnam wiedzieć? Zapalniczka opowiedziała mi o Litanii. Zanim się spotkam z tą warszawską watahą, coś jeszcze? - zakręciła się na krześle niecierpliwie.
Czarny usiadł.

- Domyślam się, że masz wiele pytań. Najważniejsze w tej chwili to okazywać szacunek dla starszych. Widzisz, chcemy tu w okolicy otworzyć Caern. Sami nie damy rady tego zrobić, więc przy okazji twojej inicjacji będę chciał z nimi pomówić o pomocy.
- Szacunek dla starszych - pokiwała łepetyną Żeńka, powtarzając nieco mechanicznie - Tak to część Litanii.


Kotłowało się w niej od emocji.

Sama nie była pewna czy naprędce ułożony plan wypali
.
Nie dlatego, że był zły. Tylko z powodu braku jej opanowania.
- Chcesz omówić coś co cię niepokoi? A może masz pytania co do samej Litanii? Coś nie jest zrozumiałe? - Czarny pochylił się w jej kierunku. - Śmiało, pytaj.
- Czy to z powodu Litanii oddałeś mnie starszemu? - dziewczyna spojrzała w oczy szamanowi, przyglądając się mu uważnie.

Szczęka Czarnego zacisnęła się. Trafiła bezbłędnie. Szaman pochylił się jeszcze bardziej, oparł łokcie na kolanach, złożył dłonie przed sobą, oparł na nich podbródek zasłaniając usta. Myślał co powiedzieć, a cisza się przeciągała.

Żenia zacisnęła usta w cienką linię i pobladła.

Pokiwała głową.

Dudniło jej w uszach. Nie wiedziała co dokładnie. Uderzenia krwi? Bicia serca? Zapiekła złość i uraza nie pozwoliły jej się rozpłakać, krzyczeć czy rzucić się na Czarnego z pazurami.

- Jak się to ma do postanowień Litanii dotyczących szanowania młodszych, Szamanie? - zasyczała pod nosem.
- Po pierwsze nie byłaś wtedy… czy też nie wiedziałem że możesz być jedną z nas. Po drugie nadal nią nie jesteś, póki nie przejdziesz inicjacji - w jego głosie nie było żadnej groźby, ale był on zimny i stanowczy. Nie miał zamiaru przyznawać się do jakiegokolwiek błędu.

- To nie jest już ważne, ponieważ nie jesteś krewniakiem. Twoje dzieci z Promieniem Księżyca byłyby metysami. A wy zostalibyście skazani na banicję. Jeżeli chcesz rozdrapywać rany przeszłości, to nigdy nie będziesz w stanie zrobić kroku naprzód.

- Czyli krewniacy własnego plemienia nie zasługują na naszą opiekę mimo, że wszyscy jesteśmy stworzeniami Gai. Można nimi handlować dowolnie, rozumiem. Tak samo jak garou, którzy nie ukończyli rytuału. Rozumiem - głos Żeni był równie chłodny, gdy podsumowywała wykład Szamana kiwając niby to poważnie głową. - Mam zrobić krok w przód z Tobą z wdzięczności za potraktowanie jak rzecz. - dziewczyna wydęła wargi - Też rozumiem. I mam pomóc w ustanowieniu sanktuarium też z wdzięczności. To wszystko bardzo pouczające, Szponie Cieni.
Mięśnie twarzy zadrżały szamanowi. Całkiem skutecznie hamował złość, bo gdy przemówił zdawał się być jeszcze bardziej oschły.

- Jak rozumiem wolałabyś rodzić i wychowywać moje dzieci zamiast jego. Schlebia mi to. Choć twoje dzieci miałyby dużo lepszą przyszłość, jako potomkowie alfy. Jednak ty jesteś garou. Ty wiesz lepiej co dla ciebie dobre. Dlatego chciałaś odejść? Uciec od przeznaczenia, po które sama do nas przyszłaś? - Jego wzrok zdawał się ją przeszywać.

Dziewczyna zbladła i zadrżała.

Podniosła się z krzesła jak w zwolnionym tempie i podeszła do Czarnego.
Ujęła twarz szamana w obie dłonie, niemal czule, jak ojca. Pogładziła kciukami napiętą skórę twarzy i kości policzkowe.

- Przyszłam do was po pomoc. - wyszeptała mu wprost w twarz - A co wolałabym? Wolałabym nie zostać zgwałcona przez alfę w miejscu, w którym chcesz tworzyć caern, szamanie.

- O kurwa - powiedział i pierwszy raz do początku spotkania w jego głosie słychać było emocje - O czym ty mówisz? - złapał jej dłonie i trzymał w swoich odsuwając od twarzy. Czekał na potwierdzenie tego w co nie mógł uwierzyć.

- O byciu zmuszoną, wciśniętą w drzewo, obolałą i rżniętą od tyłu jak zwykły kawał mięcha - Żenia wyrwała dłonie z uścisku Czarnego cedząc dosadnie wulgarne słowa choć bała się, że się nimi zachłyśnie - Mam być wdzięczna za to przeznaczenie jakie mi oboje z alfą zgotowaliście? - pokiwała głową z zimną furią.

Gdy na nowo się odezwała, mówiła cicho, niemal szeptem:
- Według mnie masz dwie opcje: zabić mnie by wieść o tym ‘przeznaczeniu’ nie wyciekła ale wtedy wciąż będzie was za mało by założyć sanktuarium. Plus taki, że będziesz mógł wrócić do chlania. - stwierdziła stojąc kilka centymetrów przez Czarnym i patrząc w dół na jego twarz - Albo możesz mi pomóc rozwiązać tę kwestię na moich warunkach, mieć możliwość próby naprawy tego do czego doprowadziłeś w swej dumie i ostatecznie mieć możliwość założenia swojego caernu. Zrobienia czegoś dobrego z czegoś naprawdę, naprawdę złego i pełnego bólu.
Zamilkła pozwalając swym słowom zapaść głęboko.

Czekała na reakcję Szpona Cieni.

Czarny wstał i podszedł do barku. Wyjął z niego karafkę z przezroczystym płynem. Postawił ją na owym barku i sięgnął po szklanki.
- Jeżeli to co mówisz jest prawdą, to kara nie ominie Tomka. Rozmawiałaś o tym z Zapalniczką i Zaarem? - pytał nie patrząc na Żenię.
- Czemu pytasz? - przekrzywiła głowę obserwując działania Szamana.
- Zapalniczka jest Filodoksem. Półksiężycem. Naszym sędzią i rozjemcą. Ona mając twoje zdanie przeciw zdaniu Tomka odnajdzie prawdę. Jeżeli to co mówisz jest prawdą, dla Promienia Księżyca oznacza hańbę. A zhańbiony nie będzie już przywódcą watahy.

- Chyba się nie rozumiemy, Czarny. - przerwała szamanowi Żenia - Pomożesz mi czy wolisz nie?
Dziewczyna nie zamierzała bawić się w dywagacje.

Odwrócił się i zmierzył ją wzrokiem jakby nagle pojawiła się w jego salonie.
- A cóż chcesz zrobić
- Załatwić tę kwestię. A wam podobno zależy na caernie i wataże.
- Ależ już powiedziałem ci, jak tę kwestię załatwimy.
- Nie! - Żenia ponownie wcięła się w słowa szamana - To nie ty decydujesz o tym co ‘my’ zrobimy.
- Mam więc rozumieć, że ty, tak? - na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech, a Żenia stała niewzruszona. Wyprana z emocji niemal.
- Ty i tacy jak Ty już decydowali co i jak ze mną robić… - spojrzała na szamana jakby był niczym.

Stracił jej zaufanie raz nim straciła pamięć. Stracił je po raz kolejny gdy odzyskała strzępki wspomnień i nic co mówił obecnie nie poprawiało jego wizerunku w oczach młodej wilkołaczki.

Odwróciła się na pięcie i ruszyła ku drzwiom. Czarny nie zatrzymywał jej. Nic nawet nie powiedział.

*

Była zła, rozgoryczona i zraniona.
Wyszła na rozgrzane słońcem powietrze, lecz mimo to czuła chłód.
Żałowała rozmowy z Czarnym.
Żałowała, że powiedziała mu o tym co zrobił Tomek.
Teraz nie będzie miała szansy na zemstę.
Na zawsze będzie nosić kolejne znamię.
“OFIARA”
Buntowniczy duch Żenii zawył nie chcąc pogodzić się z taką metką.

Jakoś naturalnie nasunęły się jej słowa Iwana:

“ ... nie możesz oglądać się za innymi wilczarzami. Przeto my szlachta. Dumni. Musisz być dumna. Pamiętać to co ludzkie. Pamiętać o swych przodkach.”

Zgięła się zmęczona nagle i przygięta ciężarem braku samoświadomości i poczucia samotności, gdy pamięć - tym razem usłusznie - podsunęła kolejne słowa:

“...nie wiedziałem że możesz być jedną z nas. Po drugie nadal nią nie jesteś…”

Odruch kazał jej wybrać numer Tomka.


*

Kręciła się bez specjalnej nadziei po M1, to spoglądając na komórkę to próbując się dodzwonić do alfy. Gdy o 17:20 nadal nie odbierał, w końcu się pogodziła.

Przegrała tę walkę.

Ofiara! Ofiara! - coś w niej wrzeszczało i wiło się dziko. Coś rozsypywało. Skaza nie została zmyta. Duma przodków dławiła.

*

Nawet nie zauważyła, gdy znalazła się pod blokiem Zaara. Kierowała się wprost do garażu. Nie mogła i nie chciała zostać w tym mieście dłużej.

Usłyszała swoje imię wypowiadane miękkim, kojącym głosem.
Zaar.
Nim odwróciła się do niego twarzą przymknęła na chwilę oczy. Przełknęła kilka razy by zdusić łzy.
- Chcę jedynie motor - zaczęła grzebać w plecaku w poszukiwaniu tableta.
- Żenia… tak mi przykro - ton głosu Labradora sprawił, że żołądek dziewczyny fiknął koziołka. Jego spojrzenie zapiekło jakby dostała w policzek.
“Ofiara!!!”
Cofnęła się odsuwając się od wyciąganej w jej kierunku dłoni.
Odwróciła wzrok od tej litości, współczucia i tego czegoś specjalnego, zarezerwowanego dla zbłąkanych kundli czy kotów.
Kochał ją...
I co z tego?

Nikt z nich nie zrobił nic by jej pomóc. Nawet on.

Zatrzęsła się i pobladła.

- Chcę jedynie motor - powtórzyła cicho.
Gdy Zaar otworzył garaż, wyprowadziła maszynę. Oddała wilkołakowi tableta, komórkę i iwatcha.

Bez słowa kopnęła stojak i nie odwracając się ruszyła dając prowadzić się intuicji.

*

Kilka godzin później zeszła z motoru na trzęsących się nogach.
Miała dość jazdy non-stop.
Ukryła motor w krzakach i zanurzyła się w zieleń, by po chwili wynurzyć się i zdać na wilcze zmysły. Duża, czarna wadera była głodna, zmęczona i spragniona.

Złapany kolorowy ptak i nieco wody z wąskiego strumyka sprawiły, że znużenie ciążyło jak kamień.
Córka Ognistej Wrony zaszyła się wśród zarośli w okolicach wodopoju.
Wilczyca westchnęła ciężko.
Wydarzenia ciążyły jej jak kamień u szyi.
Nakryła nos ogonem.
Zaskomliła z żalu i smutku gdy przez mgłę wspomnień napłynął wiersz deklamowany ciepłym, męskim głosem:

А й правда, крилатим ґрунту не треба.
Землі немає, то буде небо.

Немає поля, то буде воля.
Немає пари, то будуть хмари.

В цьому, напевно, правда пташина...
А як же людина? А що ж людина?

Живе на землі. Сама не літає.
А крила має. А крила має!

Вони, ті крила, не з пуху-пір"я,
А з правди, чесноти і довір"я.

У кого - з вірності у коханні.
У кого - з вічного поривання.

У кого - з щирості до роботи.
У кого - з щедрості на турботи.

У кого - з пісні, або з надії,
Або з поезії, або з мрії.

Людина нібито не літає...
А крила має. А крила має!


Do snu ukoił ją własny cichy skowyt.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 11-12-2017 o 16:38.
corax jest offline  
Stary 11-12-2017, 22:56   #26
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdy Żenia Bondar opuściła mieszkanie Czarnego ten nie czekał długo. Natychmiast chwycił za telefon. Sytuacja była bardzo kryzysowa. W historii poznańskiej watahy nigdy alfa nie okazał się pozbawiony honoru tak jak okazał się Promień Księżyca. Czarny dzwonił do Zapalniczki. Ona musiała ową sytuację rozsądzić.

Nie zastanawiali się długo. Aniela nie miała też żadnej wątpliwości jeszcze zanim Tomek się przyznał. Bez najmniejszego zawahania wymierzyła mu policzek. Nie przejmowała się, że zastała go w pracy. Że inni to widzą. Tomek zaś nie protestował.

W czasie gdy Zaar próbował zatrzymać Żenię Czarny przygotowywał miejsce rytuału. Zapalniczka przyprowadziła Tomka. Wtedy się zaczęło. Kolejna kłótnia między mężczyznami. Choć tym razem obu puściły nerwy.

Księżyc był już wysoko gdy rozpoczęłi rytuał.
Czarny słaniał się na nogach. Jego pysk zdobił ślad szponów Księżycowego Promienia. Lewa ręka wisiała bezwładnie. Ale stał i inkantował słowa świętej ceremonii. Na wielkim kamieniu na wpół siedział, a na wpół leżał wilkołak o srebrnej sierści. Jego ciało było poznaczone plamami zaschłej już krwi. Na głowie miał wciśniętą koronę wyplecioną z ziół, gałęzi i słomy. Klękali przed nim kolejno. Oddawali hołd. Tomek w końcu przyjął postać człowieka. Za duża korona osunęła się zasłaniając zapuchnięte oko. Nie był w stanie nic powiedzieć. Jego żuchwa była złamana, a część zębów wybita.

Gdy skończyli oddawać mu hołd, Czarny zrzucił go z kamienia. Zaar, który nadal byl w postaci człowieka pierwszy rozpiął rozporek i zaczął sikać na byłego alfę. Czarny był kolejny, a jako że Crinos miał spory pęcherz, to wkrótce twarz Tomka pływała w ciepłym i śmierdzącym błocie. Ostatnia obsikała go zapalniczka. Ona jednak zmieniła się w wilka, bo sam rytuał wydawał jej się dość nienaturalny jak dla ludzi.

Gdzieś głęboko w lesie...

Córka Ognistej Wrony zwinęła się w kłębek i spała w zagłębieniu w korzeniach drzewa. Sen przyszedł szybko. Biegła po łące. Wiatr rozwiewał jej gęste, czarne futro. Wysoka trawa łaskotała ją po brzuchu. Czuła się wolna. Na pniu drzewa siedział Zaar. Wielki i kudłaty. W formie bojowej wyglądał lepiej niż w formie wilka. No i uroku dodawała mu skórzana kurtka i smartwatch na lewym nadgarstku. Ale ona nie chciała go widzieć. Nie chciała z nim rozmawiać.

- Czekaj - jego głos przypomniał bardziej warknięcie niż ludzką mowę. Ledwie go zrozumiała.

- Czekaj. Zdążysz jeszcze dobiec tam dokąd chcesz - mówił już normalnie, a gdy się odwróciła zobaczyła, że na powrót przyjął ludzką formę.

- Wiem, że chcesz odejść. Zostawić mnie i resztę. Pewnie zasłużyliśmy - jego głos był przymilny, wzbudzający zaufanie. Jak przy spotkaniu w centrum handlowym. - Daj nam jeszcze jedną szansę. Proszę. Mam część danych z komputera, który przywiozłaś. Tomek powiedział o co chodziło z teczką. Zapalniczka ma dla ciebie prezent. No i Czarny dokończy z tobą rytuał. Wtedy będziesz już jedną z Garou i…
Zaar spuścił wzrok, a jego głos zaczął się lekko załamywać:
- i iść dokąd chcesz.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-12-2017, 12:24   #27
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Wadera odwróciła głowę spoglądając w horyzont.
Ponownie zwróciła pysk na galiarda.
Prychnęła cicho i zaczęła biec - z początku truchtem, potem przyspieszając do pełnej szybkości.
Nastroszone futro, położone płasko uszy i ogon stabilizujący jej bieg.


A potem skoczyła na Zaara…

Człowiek w starciu z wilkiem nie miał najmniejszych szans. Nawet się nie bronił. Rozpędzona wilczyca powaliła Zaara. Gdy uderzył o ziemię wszystko się zatrzęsło. Zostali na kawałku skały. Takim jak te, po których skakała na spotkanie z Ognista Wroną. Łąka została gdzieś w dole. Tymczasem Zaar złapał ją dłońmi w okolicy żeber. Zanurzył palce w jej futrze.

Kłapnęła zębami tuż przed jego twarzą, markując atak. Z gardła wydobył się szczek co skowyt przypominał zmieszany z warkotem. Kłapnęła raz jeszcze i szczeknęła głośno. Raz, drugi, trzeci.

Zaar uśmiechnał się szeroko i zaczął również powarkiwać i kłapać szczęką. Wyglądało to zdecydowanie śmiesznie. W końcu jego postać była w stu procentach ludzka.

Czarna wilczyca schwyciła zębami brodę wilkołaka i ścisnęła go lekko wydając cienki pisk, by zaraz potem uchwycić gardło Zaara potężnymi szczękami z cichym powarkiwaniem.

Mężczyzna odchylił głowę, odsłaniając całą szyję w geście poddania się.

Żeńka puściła w końcu, gdy wyczuła jego uległość.
Uwaliła się obok, wywaliwszy ozór i dysząc ciężko. Wadera spoglądała na towarzysza.

Szukała czegoś w jego spojrzeniu.
Szukała choć bała się, że znajdzie.

Patrzył na nią smutno.
- Wróć. Wróć do mnie. Do nas. Nie oceniaj nas przez pryzmat tego co zrobił ci Burak.

Po chwili ciszy brunetka wróciła do ludzkiej postaci. Usiadła podwijając nogi i spojrzała na Jarka:
- Nie oceniam przez jego pryzmat. To Ty to robisz. To Ty traktujesz mnie jak… - zagryzła wargę. Słowo nie chciało jej przejść przez usta.
‘Ofiara!!’
Objął ją i przycisnął do siebie.
- Wróć. Proszę.

Nagle wszystko się rozwiało. Nie było śladu po łące, ani latającej skale. Siedziała w lesie. Bliźniaczo podobnym do tego w którym zasnęła.

Rozejrzała się rozbudzona i zaskoczona. Odruchowo pomacała za plecakiem i nożem.
Wszystko było na miejscu. W lesie panował chłód. Słońce jeszcze nie wstało, ale niebo już wyraźnie pojaśniało. W krzakach leżał jej motocykl.

Usiadła.
Rozważała swoje opcje z chłodniejszą głową i czystszymi myślami.
Wiele z tego co mówił Zaar miało sens.

Pewne informacje, szczególnie z tajemniczej teczki, wywoływały ciekawość.
Ale nie chciała polegać na czwórce wilkołaków.
Sama myśl o tym, że na zawsze będzie nosić znamię a oni zawsze będą w niej widzieć…
Nie była pewna czy jest w stanie to znieść.

Całą resztę była sobie jednak winna.

Ruszyła w stronę zarośli skrywających maszynę. Odpalając silnik podjęła decyzję.

Wyjechała z lasu i ruszyła trasą na Białowieżę.
 
corax jest offline  
Stary 13-12-2017, 22:06   #28
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Kontrolka zapaliła się tuż za lasem. Nie miała wyboru, musiała zatankować. Nie miała pieniędzy. No ale Zaar powiedział, że motocykl jest nie do namierzenia. Podjechała na pierwszą lepszą stację, gdzie zatankowała do pełna i pojechała dalej. Nikt jej nie zatrzymał. Nie zdążył. Kamera też nie nagrała jej twarzy ukrytej w kasku. Jedynym namiarem były tablice motocykla. Czas zobaczyć ile warte są przechwałki Zaara.

Po niecałych czterech godzinach dotarła na teren dawnego parku narodowego. To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Nie tak wyobrażała sobie puszczę. Na pewno nie najstarszy pierwotny matecznik w europie. Las był martwy.

Zostawiła motocykl maskując go w opadłych liściach. W opadłych w lipcu liściach. Nic nie było tak jak miało być. Potrząsnęła głową nie chcąc uwierzyć w to co widzi. Z jakiegoś powodu po policzku pociekła jej łza. Ale nie po to przybyła na drugi koniec Polski, żeby rozczulać się nad drzewami. Zmieniła się w wilczycę i zawyła przeciągle.

“Respektuj terytorium innego”


Czas leciał, a wilczyca kręciła się w miejscu. Przyszli dopiero po godzinie. Pięć wilków. Jeden czarny, trzy szare i jeden srebrny. Otoczyły ją i powarkiwały. Były nieufne. Pytały na swój wilczy sposób czego szuka w ich domu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 15-12-2017, 21:30   #29
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Czarna, młodziutka wadera szczeknęła piskliwie i zamerdała ogonem na znak przyjaźni. Przysiadła na tylnich łapach przebierając niepewnie przednimi. Instynktownie szukała wzrokiem przywódcy.

Warknięcie nadeszło z tyłu. Gdy się odwróciła zobaczyła większego od pozostałych wilka z rozszarpanym pyskiem. Szrama zajmowała sporą część pyska odsłaniając wszystkie zęby z lewej strony. Tak jakby cały czas były groźnie wyszczerzone. Nad nimi zionął dół po lewym oku. Z lewej strony sterczała połowa ucha. Wilk zbliżył się do Żenii i zaczął ją obwąchiwać.

Zawarczał groźnie.

Dziewczyna instynktownie wyczuła, że poza pytaniem cóż robi w tym miejscu zarzucono jej to, że jest zła. Śmierdzi złem. Zabliźniony wilk okazał się waderą, choć rozmiarami przewyższał trzy basiory, które były wkoło. Teraz kłapał szczęką w oczekiwaniu na wyraz posłuszeństwa. Wymagał swoistego hołdu. Córka Ognistej Wrony rozumiała to na poziomie instynktu. Czuła, że może się poddać, albo uciekać. Walka nie wchodziła w grę. Nie w układzie jeden na pięć.

Córka Ognistej Wrony pisnęła kilkukrotnie i uciekła wzrokiem od przywódczyni. Przysiadła brzuchem szorując wyschniętą ściółkę, z ogonem podwiniętym między tylnymi łapami. Podczołgała się kilka krótkich centymetrów w jej kierunku.
Oblizywała nerwowo wargi i nos nie mogąc opanować instynktownego strachu.
Powoli przewróciła się na bok ostrożnie i powoli podnosząc przednią łapę i ukazując brzuch. Łypała kątem oka na przywódczynię.
Swoimi piskami przekazywała, że przychodzi w pokoju.
Potrzebowała pomocy.
Zakręciła lekko łbem jakby otrząsając się. Skóra na grzbiecie zafalowała gdy oskarżono ją o bycie złą a ogon niemal wprasował się w podbrzusze.

Srebrna wilczyca coś warknęła. Alfa potoczyła wzrokiem w jej stronę, również odwarknęła.

“Nie przeszkadzaj”

Przystąpiła do dokładnego obwąchania Żenii, po czym złapała kark wilczycy w swoje szczęki. Przekaz był prosty. “Mogę cię zabić w każdej chwili”.

Po czym wypuściła ją i ruszyła powolnym krokiem.

“Za mną” przekazywało kolejne warknięcie.

Pozostałe wilki ruszyły.

Nikt nie czekał aż Córka Ognistej Wrony się podniesie i ich dogoni.

Ale też i nie przeszkadzał.
Żenia machnęła ogonem radośnie kilka razy i podreptała na końcu grupki wilków.
Wataha biegła dość długo. Może około godziny? Może troche więcej. Dotarli na polanę z powalonym drzewem. Czekali z wywieszonymi językami na czarną wilczycę. Teraz siedząc w kole. Patrzyli na nią, jak na obcą, a ona nie poczuła się nawet na moment bezpieczniej.

Alfa przekrzywiła głowę.
“Czego od nas chcesz?”

Żeńka zakręciła się lekko w miejscu niepewna jak przekazać wszystko w wilczej mowie.
Szczeknęła cienko jakby przepraszając i wróciła do swej ludzkiej formy. Jednej z nielicznych rzeczy jakie wciąż były częścią niej.

Przysiadła na piętach i rozejrzała po wilczych obliczach.
- Jestem Żenia, do tej pory nie miałam pojęcia, że jestem jedną z garou. 72 godziny temu obudziłam się w śmietniku w Poznaniu nie pamiętając nic. Wcześniej podobno byłam krewniakiem Szpona Cieni. - lekko wydęła usta z niepewności - Z opowieści watahy Promienia Księżyca wiem, że pracowałam nad łódzką firmą, oddziałem Pentexu, który eksperymentuje na ludziach. Gdy się obudziłam miałam ze sobą kilka przedmiotów, w tym kartę dostępu z logo Pentexu.

Żenia urwała niepewna reakcji wilczej watahy.

Srebrna wilczyca zrobiła kilka kroków z każdym krokiem zwiększała się powoli zmieniła się w elegancką blondynkę o oszałamiajacym uśmiechu.

- Jestem tańcząca w deszczu. Przemówię w imieniu tej watahy - spojrzała pytająco na oszpeconą Alfę. Ta kłapnęła szczęką - Nie wiem jak mogłaś być krewniakiem, a teraz jesteś garou. Historia zna takie przypadki, ale jeżeli jesteś jednym z nich, to powinniśmy cię zabić.
To co mówiła było przerażające, a fakt, że przy tym nie znikał jej perłowy uśmiech wywoływał ciarki.
- Dlaczego w takim razie nie jesteś w tamtej wataże, tylko przybyłaś do nas?

- Ja też nie wiem - skinęła głową blondynce - Czar… Szpon Ciemności mówił, że mógł się pomylić. Wedle ich słów, tamtej watahy, podobno pochodzę z linii garou. - dziewczyna wzruszyła lekko ramionami - Ja nie pamiętam.

Druga część pytania była znacznie trudniejsza i Żenia odruchowo westchnęła i zmarkotniała.
- Jestem w trakcie...muszę dokończyć rytuał przejścia a zadanie jakie mam jest w Warszawie i … - wyłamała palce - … jeszcze nie jestem jedną z nich. - nie dodała, że nie wie czy w ogóle będzie. - Ale przyszłam prosić Was o pomoc dla watahy poznańskiej. Żebyście pomogli im uruchomić caern. - Żenia nie mogła sobie przypomnieć właściwego słowa jakie używał Czarny. Ożywić? Uruchomić? Aktywować?

- Zbudować? - podpowiedziała Tańcząca w deszczu. - Czyli nie jesteś jeszcze częścią społeczności, ale wysłali cię, żebyś jako posłaniec prosiła nas o pomoc. Nie ukończyłaś rytuału przejścia, masz kartę dostępu Pentexu i śmierdzisz Żmijem. Czy może Promień Księżyca chce nas obrazić?
Wilki jakby w akompaniamencie na jej słowa zaczęły powarkiwać wściekle.

Żenia potrząsnęła głową ze smutkiem.
- Nikt mnie nie wysyłał. Przyjechałam do Was sama. Zgodnie z zasadami Litanii wszyscy jesteśmy dziećmi Gai. Pomyślałam, że zechcecie wysłuchać takiej osoby jak ja. Nawet jeśli nie przeszła jeszcze rytuału przejścia, jeśli sprawa dotyczy tak ważnego centrum jak caern.

Przy słowach o Promieniu Księżyca twarz dziewczyny ściągnęła się.
- Nie chciał Was obrażać. Nie wie nawet, że tu jestem. Ale może zechcecie - ciągnęła prostując się dumnie, gdy słowa Iwana znowu gdzieś tam się odbiły, choć wciąż siedziała na piętach. Nie chciała ukazać strachu chociaż go czuła - ściskał jej żołądek w ciasną grudę - pomóc i tak. Nie ma zbyt wielu garou w Polsce. A to co szykuje Pentex jest zbyt duże na watahę poznańską. Dlatego przyszłam do Was. - dziewczyna spojrzała na pokaleczoną waderę.

Blondynka uklękła na wprost dziewczyny siadając na piętach. Alfa zaś zmieniła się w człowieka. Miała długie brązowe włosy opadające na lewą stronę jej twarzy. W oczach cały czas miała tę samą dzikość. Była kompletnie naga, a jej ciało było ubrudzone. Jednak nie było w niej wstydu. Nie przywykła do ubrań. Coś podpowiadało Żenii, że jest ona garou zrodzonym z wilka.

- Budowa Caernu to szlachetny pomysł - mówiła blondynka. - Dobrze, że przyszłaś do nas. Ale powinien przybyć ktoś starszy. Ty zaś działając za plecami starszych nie okazujesz im szacunku. Jesteś Ragabashem, prawda? - Bondar pokiwała głową - Zawsze balansujecie na granicy honoru. Musisz na to uważać, dziecko.

Brunetka pokiwała ponownie głową ale minę starała się zachować neutralną. No bo co miała odrzec? “Mooooooże?”

Zamiast tego skupiła się na czym innym bo w głowie zadzwoniło pytanie: “ile ona może być starsza? 5 lat?”
- Śmierdzisz - warknęła naga kobieta z blizną. - Dlaczego?

Czarne loki lekko zafalowały, gdy Żenia kręciła głową:
- Nie wiem. Czarny próbował oczyszczania, ale nie podziałało. Nie wiem czemu. Nie pamiętam nic sprzed trzech dni. Wiem tylko, że Pentex mnie szuka podając się za siły ABW. - Chyba im coś ukrad….- łypnęła na Tańczącą w deszczu z jakimś chwilowym przebłyskiem poczucia winy ale i dumą - zabrałam - dokończyła. - Zaar pracuje nad odzyskaniem danych. A dodatkowo jeszcze to - Żenia sięgnęła do plecaka i wyciągnęła fetysz. Położyła go przed sobą na plecaku na widoku wszystkich ale w zasięgu dłoni.

Na moment zapadła cisza. Minęło kilka sekund i po chwili jeden z szarych wilków podbiegł i obwąchał nóż. Zawył.
- Fetysz pozwolił się z tobą związać. Cóż może duch ci ufa - powiedziała naga kobieta. Była bardzo wysoka. Musimy omówić to w zamkniętym kręgu. Powiedz Czarnemu, że Szrama mu pomoże. Zobaczymy się noc przed pełnią i zbudujemy ten wasz Caern. A ty? Ty śmierdzisz. I to - schyliła się i złapała nóż Żenii z nadludzką szybkością, ściskając jego rękojeść przyłożyła go do piersi brunetki właśnie rękojeścią - to że duch ci pomaga pozwoli na ten moment ci przeżyć. Ale jeżeli nie przejdziesz rytuału i nie dołączysz do swojego totemu to przy następnym spotkaniu mogę nie być tak wyrozumiała. Zwłaszcza jeżeli coś jeszcze łączy cię z Pentexem.

Po tym kobieta wstała i rzuciła fetysz wprost w ręce Żenii.

Żenia pokiwała głową przyglądając się starszej kobiecie.
- Dziękuję. A… - zawiesiła głos niepewnie spoglądając to na blondynkę do na stojącą nad nią dziką wilczycę - … a czy w Tucholi mogę wspomnieć o waszym wsparciu? - wzrok wyrażał prośbę.

Blondynka spojrzała na kobietę z blizną. Jej oczy zwęziły się. Szczęki zacisnęły. Skinienie głowy jakie skierowała do blondynki było ledwie widoczne. Odwróciła się i ruszyła z powrotem w las. Zmieniła się na powrót w wielkiego wilka.
- Tak. Rzeknij im, że wataha z Białowieży pojawi się na ceremonii - powiedziała blondynka i wstała. - A ona nie kłamała. Jeżeli żaden totem nie weźmie cię w swoją opiekę do pełni, to cię zabije.

Żenia również się podniosła.
Skinęła głową i uśmiechnęła się krzywo.
- Dziękuję. - pomyślała, że Szrama powinna ustawić się w kolejce. Tuż po Pentexie. I Czarnym. I Zaarze. I Zapalniczce, gdy dowiedzą się co robi. - Do zobaczenia.
Gdyby była w formie wilka zamerdałaby wesoło i próbowała liznąć podbródek srebrnej wilczycy.

Czekała aż wszyscy zebrani opuszczą miejsce spotkania i dopiero potem ruszyła do ukrytego motoru.

Z łatwością znalazła drogę przez martwy las.
 
corax jest offline  
Stary 16-12-2017, 22:08   #30
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Kilka godzin później i jedną oszukaną stację benzynową wjeżdżała do borów tucholskich. Również tym razem wjechała powoli w las motocyklem. Po chwili schowała motocykl i ruszyła zmieniona w wilka przez gęsty las. Zawyła od czasu do czasu wzywając kogokolwiek. Aż w końcu się pojawił. Jeden samotny wilk. Gdy tylko ją zobaczył przyjął ludzką postać.


- Coś ty za jedna i czego tu szukasz?
Żenia zdała sobie sprawę, że przecież to wyskowyczała, więc powinien wiedzieć. No chyba, że wycie jej nie szło tak jak przypuszczała. Co nie było znowu takie nieprawdopodobne. W końcu wyła zaledwie od ilu? 48 godzin?

Nim odpowiedziała rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu pozostałych wilczych stróży.
- Hmm - mruknęła zmieniając postać - Jestem Żenia, Córka Ognistej Wrony - dziewczyna nadal rozglądała się uważnie podchodząc nieco bliżej wilka. Nadstawiała uszu, jakoś instynktownie próbując sprawdzić czy wokół nie usłyszy szeptów. Dziwne było to, że pojawił się tylko jeden z watahy. Podskórnie spodziewała się komitetu jak w Białowieży. - Ragabash Panów Cienia. A Ty?

- Ragabash. Fajnie. Też jestem Ragabashem. Mam na imię Grzegorz. Śmiech Księżyca. Z Plemienia Kruka. Opiekujemy się tymi borami. Cóż cię sprowadza? Nie mamy tu Panów Cienia.

- Mhm. A gdzie reszta? - dziewczyna rozejrzała się raz jeszcze. - Chciałam pomówić w ważnej sprawie.

- Trzeba było zadzwonić. Myślisz, że nie mamy co robić, tylko po lesie łazić? Mnie też spotkałaś tu przypadkiem. A wy, Panowie Cienia siedzicie u siebie w lesie cały czas? Skąd w zasadzie przyjechałaś? - Grzegorz włożył ręce do kieszeni i patrzył na nią z ciekawością.

- Tak i śpiewamy Kumbaya na głosy. - prychnęła Żenia - Ragabashem z jakiego plemienia mówisz? Może na trzeci głos chcesz dołączyć? - Żenia zmrużyła oczy zagryzając wargę i dodała niewyraźnie - Z Białowieży. No to jak, panie Przypadku, zabierzesz mnie gdzieś w tajne miejsce czy postoimy tutaj i… zabierzesz mnie potem? - uniosła brew.

- Wrażeń szukasz? Wiesz, ja nie z tych łatwych. Postaw mi drinka czy coś. - Uśmiechnął się szeroko. - A tak całkiem serio, to tajne miejsca są tajne z jakiegoś powodu, nie?
- Hmmm, to zróbmy tak. Zadzwonisz do kogo tam trzeba, pogadamy, zgodzicie się na moją prośbę i wtedy Ci postawię. - Żenia odpowiedziała odruchowym uśmiechem - Będę wiedzieć za co stawiam.
- Aaa… to ty nie tak bezinteresownie. No dobra - odwrócił się do niej plecami i ruszył w stronę, z której przyszedł.
- Myślałem, że coś z tego będzie, wiesz? Ale widzę, że nie pogadamy. Mama miała racje mówiąc, żebym nie gadał z Ragabashami.

Brunetka obejrzała się raz jeszcze niepewnie i dogoniła Grzegorza truchtem:
- To chyba musi Ci być smutno. Zero życia wewnętrznego, co? Ale nie martw się. W końcu masz możliwość pogadać z kimś inteligentnym. Zapisz datę w pamiętniku. - poradziła lojalnie drepcząc obok.

- Zapiszę bez wątpienia. W Białowieży nie ma Ragabasha Panów Cieni. Kim jesteś, Żeńka? - zatrzymał się, a ona niemal na niego wpadła.

- Pytałeś skąd przyjechałam - Bondar odsunęła się lekko - prosto stamtąd. A na razie znikąd. Ciągle w trakcie rytuału przejścia więc jeszcze znikąd. Nie szukacie nowych do pomocy? - rzuciła lekkim tonem choć wzrok miała poważny.

- Eh - westchnął ciężko - My nie śpiewamy Kumbaya na głosy. Wiec sorry, ale chyba nam się pomoc nie przyda. Coś jeszcze umiesz? Poza rytuałem przejścia, bo jego jak rozumiem nie umiesz ukończyć - drwił z poważną miną.

Żenia parsknęła:
- Umiem tylko muszę załatwić tę sprawkę co z nią przyjechałam. Całkiem sporo umiem tylko mało pamiętam. Ale ekipa mówi, że to normalne. - rozłożyła ręce - I że pamięć odzyskam.
- Skoro „ekipa” tak mówi, to się ich trzymaj. A jak musisz załatwić sprawę, to możesz pod tamtym drzewkiem. Obiecuję nie patrzeć - wskazał palcem jedną z sosen.

- Skąd taka obsesja z podlewaniem sosenek? Chcesz o tym pogadać? - Bondar spytała troskliwie i pokręciła głową:- A na poważnie, to nie wiem czy ma sens trzymanie.
Rozglądała się wokoło:
- Jakby co to wyślę zgłoszenie w trzech kopiach i topless. - poruszyła brwiami w górę i dół.

- Może jesteś z Białowieży. Tam ponoć z gołymi dupami latają - wilkołak rozmarzył się na moment. - Dobra, daj mi numer. Nasz agent się z tobą skontaktuje

- Numer czego?
- Noż kurwa buta. Na buta będę ci dzwonił. Tylko pamiętaj, żeby nogi myć wieczorem, bo zasieg stracisz. - nie wytrzymał Grzegorz.
- No to dobra, bo tak się składa, że nie mam telefonu. Mogę poczekać pod sosenką.
- Eee nie spławiali cię z wielu rozmów kwalifikacyjnych, co?
- Jeśli to robili to nie pamiętam. - wzruszyła ramionami. - A pogadać chcę o caernie. Dla Czarnego.
- Ha! Wiedzialem. Tak coś czułem, że jesteś od Czarnego. Ta morda chyba… to z kim chcesz gadać? Z szefem pewnie? I nie masz telefonu. No to co? Czekasz pod sosną? A co mi tam. Najwyżej jak się wkurzy, to puści cię bez spodni z powrotem przez las.
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem, zgiął się lekko… i po chwili zmieniony w kruka wzbił się w powietrze.
- Zafiksowany na gołych tyłkach… - mruknęła Żenia do siebie wgapiając się za ptakiem z zaskoczeniem. Faktycznie przycupnęła pod sosenką. Zaburczało jej w brzuchu.
Westchnęła.
Ostatni raz jadła wieczorem poprzedniego dnia.
Zacięła się jednak i zaczęła rozkminiać opcje wyrwania obrazu z muzeum by nie myśleć o głodzie. Nastawiła się na dłuższe czekanie.
 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172