lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Horror] Tylko jedno życzenie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/18047-horror-tylko-jedno-zyczenie.html)

Mag 02-10-2018 08:52

Zadziwiająco szybko przebrała się z dresów w marynarkę, wygodne buty i ciemne dżinsy. Włosy zostawiła rozpuszczone, bo w ten sposób jej zasiniona szyja mniej rzucała się w oczy, niż gdy włosy były związane w kucyk z tyłu głowy. Najłatwiej byłoby to zasłonić jej apaszką, ale żadnej takiej nie miała. Umalowała się na tyle, by nie wyglądać jak żywy trup.
Początkowo bardzo sceptycznie podeszła do pomysłu Russella, by wybrać się z nim na oględziny miejsca zbrodni, ale już w aucie była mu wdzięczna za wyciągnięcie jej z mieszkania. Bo co miałaby tam robić? Chyba tylko zalewać się burbonem do momentu, aż zabije wszystko to co ją w środku bolało. Po drodze musiała poprosić kolegę by na chwilę zjechał na pobocze. Szklanka mocnego alkoholu wlana na pusty żołądek była postanowiła wyrwać się na wolność, wraz z częścią treści żołądkowej. Otarła twarz chusteczką, zrobiła kilka głębszych oddechów i wróciła do auta.
- Masz miętówki? - zapytała ochrypłym głosem.

Wood podał jej pudełko TicTaców. Wzięła dwa i oddała opakowanie. Gdy po dłuższej chwili przestało jej się zanosić na wymioty, ruszyli dalej.

Na miejscu Heather miała opory by opuścić samochód. Spojrzała w kierunku policjantów, oczami wyobraźni widząc jak to musiało wyglądać wczoraj przed mieszkaniem Roberta...
Pokręciła energicznie głową i potarła twarz, na koniec klepiąc się po policzkach. Tak, Wood miał rację. Była świetna w tym co robi i nawet w sytuacji kryzysowej potrafiła myśleć trzeźwo. Dlatego przeżyła. Choć w obecnym stanie egzystencjalnym nie do końca potrafiła się tym faktem cieszyć.


Spojrzała na mężczyznę, który przypatrywał jej się wyczekująco. Russell był świetnym detektywem i jednym z najbardziej zaangażowanych spośród jej podwładnych. W teorii narażał się komendantowi zabierając ją ze sobą, bo była zawieszona w obowiązkach, ale Heather zadbała o to by nie zostawić durnych śladów, więc pewne było, że podejrzenia zostaną zniesione.
- Gotowa - mruknęła bez przekonania i wysiadła w końcu z auta. Schowała ręce do kieszeni spodni. - Prowadź - skinęła na Wooda.
Przy przechodzeniu obok swoich niedawnych podwładnych, czuła na sobie ich podejrzliwe spojrzenia. Czuła się osaczona. Spojrzała na idącego obok kolegę, którego obecność dodawała jej otuchy. Nie każdy wierzył w jej winę. Musiała się tego trzymać.
Po wejściu do wnętrza biblioteki ukazał jej się niemal typowy obraz zbrodni. Biurko było zalane krwią, która pokrywała też stojący na nim ekran komputera. Gdy je obeszła, ukazało jej się zmasakrowane ciało młodej kobiety, leżące w kałuży krwi. Zamiast twarzy, miała bezkształtną, krwawą masę. Wokół niej leżały rozrzucone kawałki mięsa, które jeszcze niedawno musiały składać się na jej twarz.

Poprawiając sobie gumowe rękawiczki, Heather skrzywiła się na ten widok. Na szczęście dla niej, w drodze udało jej się przestawić swój umysł na tryb pracy, a to pozwalało jej wypierać wspomnienia, które próbowały przeszkodzić jej w byciu sobą.
- Kurwa jaka sieczka... - skomentowała i przykucnęła przed denatką w odpowiedniej odległości, by nie podeptać jakichś szczątków. - Jakby ktoś jej przystawił do twarzy blender kuchenny... - pokręciła głową, przyglądając się uważniej obrażeniom. To był jednak błąd, bo wpatrywanie się w krew przywiodło niechciane myśli. Tapping wstała prędko i podeszła do okna, chcąc zaczerpnąć powietrza i opanować się. Oparła się o parapet i wpatrzyła w przestrzeń.
- Są jacyś świadkowie? Ktoś coś widział? Ktoś coś słyszał? - Heather te pytania skierowała do Wooda. - Jeśli była żywa, a na to wskazują rozmazane ślady krwi i jej ilość, to musiała drzeć się tak, że słyszano by ją w drugim stanie

- Ciało odnalazła jej koleżanka z pracy, która przyszła na swoją zmianę - powiedział kolega Heather, wskazując na stojącą za kilkoma regałami w towarzystwie dwóch policjantów kobietę. - Możesz z nią porozmawiać. Poza tym...niby są tutaj kamery, ale to atrapy. Przestały działać już jakiś czas temu. Nic z nich raczej nie wyciągniemy.
-Jak zawsze wiatr w oczy... - skomentowała Tapping, tracąc nadzieję na jakieś ułatwienie im pracy śledczej. Ale Heather nie poddawała się łatwo i była jak ten bloodhound, który niezmordowanie podąża nawet za najsłabszym tropem. Policjantka ostrożnie stawiając kroki wróciła do denatki. Wpatrzyła się uważnie w szczątki i ślady krwi wskazujące na ruchy zaatakowanej kobiety. Próbowała znaleźć w tym jakiś schemat lub coś co nie pasowało do reszty, a co wskazałoby ślad osoby która zaatakowała nieszczęśniczkę.
- Sama nie zrobiła by sobie tego... - mruknęła pod nosem Tapping, ale pożałowała własnych słów, bo to przywiodło jej wspomnienie jak Robert na jej oczach rozcina sobie twarz. - Ja pierdolę - syknęła i znów odwróciła spojrzenie od zwłok. - To ja pomówię z tą koleżanką - rzuciła, chcąc mimo wszystko się na coś przydać.

Policjantka szybkim krokiem poszła tam, gdzie Russell wskazał jej, że znajduje się kobieta, która znalazła zwłoki. Odruchowo chciała sięgnąć po odznakę, ale jej nie było na miejscu, więc pominęła punkt przedstawiania się i od razu przeszła do pytań.
- O której pani znalazła den... swoją koleżankę leżącą na ziemi? - powiedziała Tapping uważnie przyglądając się reakcji kobiety.

Kobieta powoli zwróciła swoją twarz w stronę Heather.
- Ja...to było jakieś pół godziny temu… przepraszam, nie jestem w stanie wskazać dokładnej godziny - odparła pochlipując i przetarła oczy chusteczką. Było po niej wyraźnie widać iż przeżyła szok. Była roztrzęsiona całą sytuacją do tego stopnia, że aż drżały jej dłonie. - Weszłam do biblioteki...a ona po prostu leżała na podłodze...bez twarz….wszędzie była krew…
Sprawa była świeża. Dopiero teraz Heather zdała sobie sprawę, że Russell pojawił się w jej mieszkaniu ledwo co po zgłoszeniu tego dramatu. Przyglądając się stojącej przed nią kobiecie Tapping pomyślała czy sama poprzedniego wieczoru tak jak ona, zapłakana i wystraszona... Pokręciła głową odganiając niepotrzebne jej teraz skojarzenia i pomasowała sobie bolące skronie. Starając się odłożyć gdzieś na bok ten swój dyskomfort egzystencjalny, Heather skupiła się znów na świadku. Jej myśli zaczynały w końcu kierować się na właściwe ścieżki zadaniowe i zaczęła planować czego w dalszej kolejności będzie trzeba przypilnować. Najważniejsze było poczekanie na przyjazd koronera, który określi dokładny czas zgonu i jego przyczynę, choć ta była nader oczywista już na pierwszy rzut oka. Przez poziom bestialstwa morderstwa, Heather zaczęła się zastanawiać czy nie zostało ono popełnione przez tą samą osobę, która poćwiartowała ciało staruszki kilka dni temu. Bądź co bądź biblioteka była miejscem publicznym.
- Gdy przyszła pani tutaj to wejście do budynku biblioteki było otwarte, czy używała pani klucza by wejść? - policjantka zadała drugie pytanie, by mieć potwierdzenie, czy drzwi były zamknięte czy może każdy z ulicy mógł wejść.
- Były o..otwarte… - wydusiła z siebie bibliotekarka. - Weszłam głównym wejściem, tym samym, którym wchodzą wszyscy klienci biblioteki...Mój Boże...to mógł być każdy… każdy… - kobieta zaczęła znów płakać i nieudolnie starała się powstrzymać wciąż napływające łzy. - Przepraszam...czy ja...mogłabym już wrócić do domu? Naprawdę już nic więcej nie wiem...muszę się położyć i zebrać myśli...odpocząć...to co dzisiaj zobaczyłam...mój Boże…

Heather pokiwała głową gdy otrzymała swoją odpowiedź, choć kobieta mogła uznać to za zgodę by poszła już do domu. Policjantka zdała sobie sprawę z dwuznaczności swojego gestu i uniosła lekko rękę by powstrzymać ją od odejścia.
- Zaraz przyślę do pani któregoś z policjantów, by zabrał panią na posterunek. Złoży tam pani zeznania i dostanie pomoc psychologa, który da pani coś na uspokojenie - wyjaśniła. Ale zaraz też przypomniało jej się kolejne pytanie. - Czy pani koleżanka ma tu w mieście rodzinę lub innych bliskich? - zapytała Tapping. - Gdyby miała pani kontakt do kogoś z nich to by nam przyspieszyło pracę - wyjaśniła. Oczywiście oznaczało to tyle, że ktoś z bliskich denatki szybciej dowie się o tragedii.
- T...tak. Jej matka, Katherine Flannagan mieszka tutaj...w Rutherford. Furnace Street 14. Poza tym miała jeszcze brata, Jeremyego, ale z tego co wiem jest wojskowym i na stałe mieszka w jakimś innym stanie. No i miała też chłopaka, Foresta Thorpe`a. To wszyscy których znam. Przepraszam...ale naprawdę nie jestem już w stanie nic więcej powiedzieć.
- Dziękuję, na pewno to nam się przyda - odparła Tapping, zapewniając wyłącznie by choć trochę pocieszyć kobietę. - Zaraz przyjdzie do pani funkcjonariusz i zabierze panią na posterunek. Tam zaopiekuje się panią psycholog - dodała tonem mówiącym, że po tym poczuje się lepiej. Przez lata nauczyła się mówić z przekonaniem nawet rzeczy, w które sama nic a nic nie wierzyła, tylko po to by chodź odrobinę ulżyć ludziom po traumie. Bo umierający po wypadku samochodowym, czy ci którzy dowiedzieli się, że ktoś z ich bliskich stracił życie woleli pocieszające kłamstwo niż ponurą prawdę.
Heather odeszła od kobiety i wracając do Russella zaczepiła jednego z kręcących się policjantów, młodego oficera Trainora, by ten zawiózł bibliotekarkę na posterunek.

- Leżała już martwa gdy koleżanka ją znalazła - powiedziała do Russella, gdy stanęła obok niego. - Niczego nie widziała, niczego nie słyszała. Drzwi frontowe były otwarte, więc... - westchnęła przeciągle. - Niewykluczone, że to morderstwo ma związek ze śmiercią tamtej starszej kobiety. Kurwa, jeszcze seryjnego mordercy nam tu brakuje... - zgrzytnęła zębami.

Obca 02-10-2018 09:07


- Dzień dobry. Jestem doktor Paul Santos. - Powiedział przystojny młody lekarza który szybko przeszedł do podstawowego badania. Susan nie mogła zatrzymać odruchu by przymrużyć oczy kiedy zaświecił jej w oczy.



- Policja? Złapali ją? - Spytała cicho Susan, licząc że jednak to co pamiętała to tylko wpływ stresu, a Nancy była zwykłą wariatką, która uciekła jak tylko Susan krzyknęła o pomoc, a cała reszta to stres i utrata krwi.
- Ją? - zapytał lekarz. - Ma pani na myśli osobę, która “to” pani zrobiła w sali zabiegowej? Jeśli tak, to muszę przekazać złe wieści - jeszcze nie. Proszę powiedzieć...- dodał ciszej mężczyzna - Kto to był? Ktoś spośród personelu?
- Tak myślałam, mówiła, że jest pielęgniarką i tu pracuje … ale teraz nie jestem pewna...
- Powiedziała Susan spuszczając wzrok.
- … - Zastanawiała się czy jeszcze czegoś nie powiedzieć ale postanowiła zatrzymać dziwne wizje dla siebie. - Chciałbym porozmawiać z policją i mieć to już z głowy jeśli pan doktor pozwoli.
- Oczywiście.
- odparł mężczyzna. - Pójdę po nich.

Lekarz odszedł od jej łóżka i wyszedł za drzwi. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się para funkcjonariuszy policji. Policjantka miała minę ponurą jakby dopiero co ją zdjęto z krzyża i tylko staranny makijaż maskował fakt jakby dopiero co wstała z grobu, natomiast mężczyzna wydawał się być jej zupełnym przeciwieństwem, pełen werwy do działania. Policjant sięgnął za pazuchę i okazał swoją odznakę.
- Detektyw Russell Wood i zastępca komendanta Heather Tapping - przedstawił ich, na co towarzysząca mu kobieta skinęła nieznacznie głową. - Dostaliśmy zgłoszenie o napaści. Proszę nam opowiedzieć co się stało - dodał i chowając odznakę wyciągnął na jej miejsce notes i długopis, przygotowując się do spisania jej zeznań. Policjantka skrzyżowała ręce przed sobą i uważnie przyglądała się poszkodowanej.
- Dzień dobry, nazywam się Susan Woods, …- zaczęła, ale chyba za wcześnie poprosiła policję bo zamilkła na chwilę próbując sobie poukładać w myślach od czego zacząć.
- Spokojnie, mamy czas, proszę się nie śpieszyć - odezwała się w końcu policjantka. - Czy znała pani osobę, która panią napadła? Jest pani w stanie opisać jej wygląd? - zadała pytanie z rodzaju pomocniczych.
Susan wzięła głęboki oddech.
- Przedstawiła się jako Nancy, … Swann, spotkałam ją tydzień temu w kawiarni, mówiła że pracuje w szpitalu...namawiała, żebym przyszła oddać krew..- “Nie nie mówimy o krwi,..jeszcze nie “ zamknęła oczy przypominając sobie obraz pielęgniarki w kawiarni - … miała blond włosy, loki dużo loków,.... jasnoniebieskie oczy, miała może 35 lat, … i mocno umalowane na taką strażacką czerwień usta. - Susan zatrzymała się, bo to było normalne, to było tydzień temu. Teraz trzeba opowiedzieć o dzisiaj. - Kiedy przyszłam spotkałam ją znowu w szpitalu w krwiodawstwie, przygotowywała mnie, wszystko było normalnie do kiedy nie skończyliśmy, … wyrwała mi igłę. Myślałam, że to przez przypadek i zacznie mnie przepraszać i mnie opatrzy ale ona... - Susan zatrzymała się na długi moment, uniosła głowę i popatrzyła niepewnie na parę przed nią. Kiedy się odezwała jej głos drżał i był niepewny. - … nie wiem, czy chcę mówić dalej... to było … właściwie to nie wierze w to co się stało potem. - Spuściła głowę nie patrząc na nich, a na pewno nie chcąc mówić co widziała.

W czasie gdy Susan opowiadała, a Russell spisywał jej zeznania, Heather wzięła dwa krzesła spod ściany i przysunęła je do łóżka poszkodowanej. Funkcjonariusze spoczęli na nich. Policjantka na koniec wypowiedzi Susan lekko przechyliła głowę i przymrużyła oczy. W tej pozycji Woods mogła zauważyć, że zastępczyni komendanta miała posiniaczoną szyję. Chwilę wszyscy milczeli.
- Proszę się nie krępować i wszystko dokładnie powiedzieć - odezwała się Tapping, pocierając palcami skronie.
- Każdy szczegół może być ważny - dodał mężczyzna, kiwając głową i przyglądając się Susan wyczekująco.

“No to zaraz wyląduje w psychiatryku..” pomyślała w lekkiej panice.
- Ona ją wypi-ła…- Powiedziała z rezygnacją w głosie. - … moją krew, ...po prostu wlała w siebie wszystko…- nieśmiało spojrzała na policjantów szukając oznak, że już mają ją za wariatkę, jak wtedy kiedy pierwszy raz poszła zgłosić znęcanie się nad nią przez byłego męża. Kiedy nie zobaczyła tych prześladujących ją szyderczych spojrzeń kontynuowała.
- Próbowałam z nią rozmawiać, żeby się dowiedzieć czy to jakiś chory żart, pamiętam że spytała czy mam jakieś pytania “Przed ostatecznym oddaniem”, powiedziała że to część naszej umowy, że ona spełni moje życzenie za moją krew…- Susan zacisnęła dłonie na kołdrze, dobrze wiedziała, że to co mówi jest tak absurdalne. - .. . jej głos się zmienił, brzmiała jak mężczyzna, potem zaczęłam krzyczeć o pomoc, bo cały czas próbowała do mnie podejść, potem zemdlałam, … kiedy jeszcze byłam przytomna wydawało mi się, że ona nie wyszła z pokoju tylko….rozpłynęła się. - Wzięła parę oddechów, bo jej oddech zaczął być znowu szybszy jakby wchodziła w panikę. - Nie wiem czy ufam temu co pamiętam, byłam przerażona...przepraszam.
Policjantka przyglądała się Susan jakby próbowała przejrzeć ją na wylot. Za to jej partner kończąc notować spojrzał na Tapping a w jego oczach było widać coś jakby to co powiedziała poszkodowana go z jakiegoś powodu satysfakcjonowało. Heather pochwyciła jego spojrzenie, ale tylko zmrużyła oczy. Zdawać by się mogło, że policjanci prowadzą jakąś niemą rozmowę, w której same drobne gesty wystarczały im za słowa. Tapping potarła twarz i wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną niż dosłownie chwilę temu.
- Proszę nie przepraszać. Na pewno było to trudne doświadczenie - odezwała się policjantka. - W której kawiarni spotkała się pani z tą Nancy po raz pierwszy? - dopytała.
- ‘U Fiony’, to kawiarnia na skrzyżowaniu ulicy Aldera i Adamsa, moja kwiaciarnia jest dalej na ulicy Adamsa więc znamy się z tamtymi sprzedawcami raczej dobrze. - Susan właśnie zorientowała się że ma kolejne dni bez utargu przez pobyt w szpitalu - Cholera… - Powiedziała cicho i oparła się bardziej o poduszkę, jej umysł pracował już nad planem co zrobić z tą sytuacją.
Policjant zanotował to.
- Dziękujemy za rozmowę - powiedziała Tapping. - Przyślemy dwóch funkcjonariuszy do ochrony, by zapewnić pani bezpieczeństwo - dodała co mogło niestety świadczyć, że spodziewała się, że oprawca może chcieć wrócić.
Po tych słowach rzeczywiście Susan przypomniała sobie jeszcze jeden szczegół. - Tak,.. przypomniałam sobie chwile zanim zemdlałam ona powiedziała że to nie koniec i na pewno się jeszcze spotkamy. ...Czy to ma coś wspólnego z tym co ostatnio pisali w gazetach?
Mężczyzna już otwierał usta by jej odpowiedzieć, ale zaniechał tego czując na sobie karcące spojrzenie przełożonej.
- Nie mamy podstaw do łączenia tej sprawy - powiedziała kobieta, a policjant zrobił niezadowoloną minę, chyba mówiącą, że niekoniecznie zgadza się z tym stanowiskiem. - Jednakże ze względu na pani bezpieczeństwo lepiej będzie zachować szczególną ostrożność - dodała Tapping, jakby chciał pocieszyć Susan. Ta przytaknęła głową w odpowiedzi, ale już nie odpowiedziała, nie miała żadnych pytań, przynajmniej żadne nie nasuwały się na myśl.

Kiedy wyszli Susan mimo namów pielęgniarek przez dwie godziny rozmawiała z Jean Gunnin właścicielką innej kwiaciarni i poprosiła o przysługę z przejęciem zamówień z tego tygodnia. Zaproponowała też pożyczenie na ten tydzień kluczy do ‘Tiary’ by mogła wykorzystać jej kwiaty żeby się nie zmarnowały...znowu.
Oddawanie zamówień było swego rodzaju potwarzą dla dziewczyny zwłaszcza kiedy dzwoniła do klientów poinformować o niedogodnościach i przeprosić za zaistniałą sytuację.
“Powinnam rozejrzeć się za pomocą.” Pomyślała kiedy w końcu ogarnęła wszystko i mogła wrócić do wypoczywania. Choć pamięć o Nancy skutecznie jej przeszkadzała.

waydack 02-10-2018 10:26

Przyjazd biskupa Torresa, spowodował, że Samuel po raz pierwszy od momentu przebudzenia poczuł wewnętrzny spokój. Niektórzy ludzie mieli w sobie jakieś światło, nieokreśloną charyzmę i magnetyzm. Dobro a może nawet Świętość. Większość egzorcystów musiała być nieskalana grzechem bowiem każda ich słabostka, każda brzydka tajemnica mogła zostać wykorzystana przez Złego. Gdy biskup zaczął rozmowę, Sam nie za bardzo wiedział od czego zacząć.
- Miałem ostatnio pewne perturbacje życiowe…Córeczka mojej siostry, Hannah zmarła niedawno i odbiło się to na moim powołaniu…
Ksiądz poczuł jak jego gardło robi się suche, ale kontynuował. Opowiedział ze szczegółami o tym co wydarzyło się w parku. Jak czarnoskóry mężczyzna zaczepił go a potem zamieniając się w monstrum zaczął grozić, by na końcu ruszyć za nim w pościg i uczynić na zawsze kaleką.
- Istota, która zabrała mi rękę nie była człowiekiem wasza ekscelencjo. Wątpię, też żeby była diabłem, bo diabeł nie niszczy człowieka w taki sposób. Boję się, że żadna modlitwa ani żadne egzorcyzmy tego nie powstrzymają. Boję się, że to dopiero początek i nie wiem co mam robić.
Mężczyzna przez dłuższą chwilę patrzył w ziemię, nie odzywając się słowem. Samuel już zaczynał myśleć że nie został wzięty na poważnie, lecz po chwili biskup w końcu zaczął mówić.
- W istocie, to na pewno nie był człowiek. - powiedział, po czym westchnął głęboko splatając dłonie. - Ja również miałem z tym styczność. Dawno, dawno temu. Pierwszy raz wszedłem z tym w kontakt w roku 1955, jako 14-letni chłopak. Chciało mnie dorwać, podobnie tak jak teraz ciebie, lecz pod zupełnie inną postacią. Okazałem się być jednak sprytniejszy od tej istoty. Później dowiedziałem się, że moi przyjaciele również ją widzieli. Postanowiliśmy, że razem damy sobie z tym radę. Może cię zdziwię Samuelu, ale tak też się stało. Wiem że teraz wyda ci się to głupie, ale udało nam się to uwięzić w butelce po coca-coli. Tylko że ja… - ksiądz potarł dłonią czoło. - Kompletnie nie pamiętam jak udało nam się tego dokonać. Jakoś to zrobiliśmy...pamiętałem...ale gdy tylko przyjechałem do Rutherford by się z tobą spotkać, wszystkie szczegóły wyleciały mi z głowy. Wiem że był jakiś rytuał...odkąd przekroczyłem granice miasteczka czuję się tak, jakby coś blokowało moje myśli związane z tamtymi wspomnieniami.
- Czy ten rytuał jest gdzieś opisany? - zainteresował się Samuel - Gdyby ksiądz biskup sobie przypomniał podjąłby się...uwięzienia tego czegoś?
- Ja...to było tak dawno. Pamiętam tylko że kosztowało nas to bardzo dużo sił. To uczucie było nie do opisania. Obawiam się że nie starczyłoby mi sił by tego dokonać...Zrobiliśmy to wtedy całą grupą a i tak...i tak ledwo nam się udało. Musisz odnaleźć ludzi, których też to nęka. Którzy byli na tyle silni, by przeżyć jego ataki. Jeśli połączycie siły… może wam się udać. Mogę zostać dłużej w miasteczku i wam towarzyszyć. Ja...tak... teraz sobie powoli przypominam. Powiernikiem rytuału była Emily Miller. Była najsilniejsza z nas. Przysięgła, że pozostanie w miasteczku i gdy nadarzy się okazja... pozbędzie się tego czegoś. Coś jednak musiało się stać, że ta istota powróciła. Coś bardzo, bardzo złego… założę się...że jakąś wskazówkę można znaleźć w jej domu, o ile nadal tam mieszka i mieszkała przez całe życie.
Samuel słysząc nazwisko kobiety poczuł lód na plecach.
- Emily Miller nie żyje – odpowiedział ksiądz próbując powstrzymać drżenie głosu – Kilka dni temu została zamordowana. Pogrzeb miał się odbyć w tym tygodniu, zaraz po sekcji zwłok, ale nie wiem czy została pochowana…To ja miałem odprawić nabożeństwo, ale...- Spojrzał żałośnie na swój kikut - wylądowałem tutaj. Jeśli to wszystko jest prawdą, to monstrum zamordowało tą biedną kobietę. Słyszałem, że jej ciało było rozczłonkowane, ale nie znam szczegółów.
Stone westchnął i spojrzał na egzorcystę z trwogą.
- Nie mogę się zgodzić, żeby ksiądz biskup został w Rutherford. To jasne, że ta istota chce się mścić na ludziach, którzy ją uwięzili. Proszę wrócić do Seattle, będziemy w kontakcie telefonicznym.
- Boże kochany… - powiedział mężczyzna wbijając wzrok w ziemię. - Biedna Emily. Zawsze była z nas wszystkich najsilniejsza. Może powinniśmy jej pomóc, zostać tutaj razem z nią zamiast rozjeżdżać się po całych Stanach i zrzucać na jej barki cały ciężar sprawowania pieczy nad tą istotą. Wszyscy zdążyliśmy się zestarzeć, ale my zapomnieliśmy. Przez lata wymazaliśmy to co się tutaj stało. Ona żyła cały czas w cieniu tych wydarzeń. Doceniam twoją troskę Samuelu, ale nie zamierzam stąd wyjechać do czasu, aż będę pewny że ta istota została zniszczona albo chociaż ponownie uwięziona. Jaki byłby ze mnie biskup gdybym zrzucał problem rangi papieskiej na barki młodego, niedoświadczonego księdza. - staruszek chwycił Samuela delikatnie za ramiona i uśmiechnął się cierpko. - Więc proszę cię, nie próbuj mnie powstrzymywać bo i tak ci się nie uda. Od czego więc zaczniemy?
- Może znajdziemy jakieś wskazówki w domu pani Miller? - zaproponował Samuel - Nie wiem czy to ma związek ze sprawą, ale tego samego dnia kiedy zamordowano staruszkę, w wypadku samochodowym zginęło troje młodych ludzi. Dzisiaj odwiedzi mnie policjant, spróbuję się czegoś dowiedzieć.
- Dobry pomysł Samuelu. Na pewno powinniśmy się tam udać. Pewnie w ciągu tych wszystkich lat Emily zbierała jakieś informacje o tej istocie, które teraz, przepraszam za wyrażenie, cholernie by się nam przydały. No i rzecz jasna powinieneś też pomówić z policją. Chociaż wątpię w to, czy ktoś z nich ci uwierzy. Chociaż jeśli któryś z nich również ma problemy z tą istotą...może zyskalibyśmy nowego, silnego sojusznika.

Pogrążeni w rozmowie duchowni nie zwrócili nawet uwagi na zbliżającą się do ich ławki kobietę, której towarzyszył nieco od niej wyższy mężczyzna.
- Ksiądz Samuel Stone? - zapytał bezceremonialnie jej towarzysz, po czym wyciągnął odznakę policyjną. - Detektyw Russell Wood i zastępca komendanta Heather Tapping - przedstawił ich. Kobieta milczała i tylko skinęła głową po tym jak wypowiedziane zostało jej imię. Stała z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni. Stalowa marynarka, którą miała na sobie była zapięta przez co odznaka policyjna, którą zwykle mieli funkcjonariusze przypiętą do paska, była niewidoczna. Postawiony na sztorc kołnierz zasłaniał szyję policjantki, podobnie jak długie włosy, ale i tak można było dopatrzeć się na jej skórze sine ślady. Po kobiecie było wyraźnie widać jakby zarwała ostatnią noc.
- Zgłaszał ksiądz napaść, prawda? - odezwała się w końcu Tapping, a jej spojrzenie spoczęło na zabandażowanym kikucie ręki duchownego.
- Tak, wczoraj - odparł ksiądz próbując ukryć pretensję w głosie - Ale dobrze, że w końcu się państwo pofatygowali. To jest biskup John Torres - wskazał na staruszka.
Stone nerwowo zerknął na policjantów, próbując stwierdzić z jakiej gliny są ulepieni. Facet wydawał się przeciętny do bólu, ale policjantka...czy w jej oczach wyczytał jakiś ból? Cierpienie? A może po prostu chciał to zobaczyć?
- Uprzedzę wasze pytania, niewiele pamiętam z tamtego dnia - skłamał. Wiedział, że żaden gliniarz w tym mieście mu nie uwierzy i nawet nie próbował zaczynać tematu demonicznego monstrum atakującego ludzi i przybierającego twarze zmarłych dziewczynek - Jednak wiem kto może znać prawdę. Nazywa się Mike McCoughan.
Samuel podał policjantom wiek i pobieżny rysopis.
- Prowadzi gabinet psychologiczny w centrum Rutherford, tak przynajmniej twierdził. Był ostatnią osobą, z którą rozmawiałem zanim straciłem dłoń.
Ksiądz oczywiście wątpił czy Mike McCoughan w ogóle istnieje, ale być może warto było to sprawdzić. Może prawdziwy Mike potrzebował pomocy?
Zdawało się, że policjant zapisywał wszystko co powiedział ksiądz, jakby nie chcąc niczego przeoczyć. Na koniec spojrzał na swoją przełożoną, która przez cały ten czas przyglądała się Stone'owi.
- Czyli nie pamięta ksiądz momentu napaści? - dopytała Tapping. - Proszę spróbować przypomnieć sobie cokolwiek. To może być ważne, a nawet kluczowe do odnalezienia tego kto księdza napadł. Niewykluczone, że napaść na księdza jest powiązana z innym zgłoszeniem w Rutherford, dlatego proszę spróbować sobie przypomnieć - powiedziała policjantka poważnym tonem głosu.
Samuel westchnął. Musiał dobrze to rozegrać by ci policjanci dalej traktowali go poważnie.
- Nie chcę żebyście uznali mnie za wariata...W trakcie napadu doznałem halucynacji. Wydawało mi się, że McCoughan zamienił się w coś...w coś nieludzkiego. Groził mi a potem zaatakował i odgryzł mi rękę. Wiem, że to niemożliwe, ale nie potrafię tego wyjaśnić. Może to był szok, może jakieś narkotyki...Ale jeśli to mi się nie przewidziało, podejrzewam, że ten człowiek może być odpowiedzialny za zabójstwo Emily Miller. - ksiądz spojrzał na policjantkę - Proszę powiedzieć pani oficer...czy na ciele pani Miller znaleziono ślady zębów?
Policjanci spojrzeli po sobie. Mężczyzna skończył notować zeznania i wydawał się z jakiegoś powodu usatysfakcjonowany, za to kobieta zrobiła jeszcze bardziej ponurą minę niż do tej pory miała.
- Niestety w sprawie śmierci pani Miller wciąż jest prowadzone śledztwo i nie można nam udostępniać żadnych informacji - odparła Tapping głosem wyzutym z emocji. - To co możemy jednak wyjawić to fakt, że sprawa może być połączona z innym morderstwem. Niestety nie możemy wykluczyć, że w Rutherford mógł pojawić się seryjny morderca - dodała z powagą.
„Seryjnego mordercę można złapać i usmażyć na elektrycznym krześle” pomyślał z żalem ksiądz. Policjanci nie zdawali sobie sprawy z koszmaru jaki rozgrywał się tuż przed ich nosem. W akademii policyjnej nie uczono ich jak radzić sobie z istotami, które wydostały się z najgłębszych czeluści piekieł.
- Mi też zależy na złapaniu zabójcy – wycedził poirytowany – Więc na chwilę zapomnijmy o tych policyjnych formułkach i porozmawiajmy jak dorośli, inteligentni ludzie. Wbrew pozorom ksiądz nie różni się zbyt wiele od policjanta. Jakkolwiek to głupio brzmi, i wy i ja walczymy ze złem. Jako proboszcz tej parafii czuję się odpowiedzialny za mieszkańców Rutherford i chce pomóc.
Sam popatrzył najpierw na policjanta a potem jego partnerkę szukając w ich twarzach poparcia albo zrozumienia.
- W tym samym dniu kiedy zamordowano Emily Miller, zginęło w wypadku samochodowym troje młodych ludzi. Ustaliliście już co się stało, jak doszło do tej tragedii?
- Brawura. Nastolatek nie dostosował prędkości i stracił panowanie nad pojazdem, auto kilkukrotnie dachowało, przy okazji ocierając się o przydrożne drzewo. Obrażenia ciał zwykle są wtedy znaczące. Nic nadzwyczajnego. - odparła kobieta. - Byłam na miejscu zdarzenia - dodała, a w spojrzeniu, którym obdarzyła księdza, można się było dopatrzeć sporej dozy sceptycyzmu do tego co insynuował duchowny.
- Co ksiądz sugeruje? - zapytał Wood, który w przeciwieństwie do przełożonej zainteresował się jego sugestią i nie porzucił tematu mimo gromiącego go wzroku Tapping.
- Sugeruję, że w ciągu ostatniego tygodnia życie tragicznie straciło co najmniej czworo ludzi. Wspomnieliście o seryjnym zabójcy, więc oprócz Emily Miller musiano zamordować jeszcze co najmniej dwie inne osoby, żeby ochrzcić sprawcę takim mianem. To nam daje sześć osób i siódma czyli ja, która ledwo uszła z życiem. Nie mieszkam w Rutherford długo, ale znam trochę historię tego miasteczka i wiem, że jest tu…
Samuel miał ochotę podkreślić zdanie soczystą „kurwą”, ale w ostatniej chwili się powstrzymał przypominając sobie, że księdzu nie przystoi takie słownictwo. Nie wspominając o tym, że obok siedział biskup Torres.
- …coś mocno nie tak.
Ksiądz nie zamierzał dzielić się z policjantami swoja wiedzą, którą uzyskał od biskupa. Nawet jeśli nie uznaliby go za wariata, mogliby mu przeszkodzić w prywatnym śledztwie. Czekała go niedługo wizyta w domu pani Miller.
- Myślę, że powinniście wsłuchać się w głos mieszkańców. Że nie tylko ja padłem ofiarą halucynacji. Może wtedy ułożycie tą układankę w całość – odparł Sam lustrując wzrokiem policjantów i szukając w ich oczach jakiegoś przebłysku refleksji – Przepraszam, ale jestem zmęczony i chce już wracać do sali. Oczywiście jestem otwarty na współpracę i chętnie pomogę stworzyć portret pamięciowy McCoughana.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:08.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172