Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-09-2018, 11:57   #1
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
[V:tM Sabbat] Miasto Grzechów - Lord Melkor, Wisienki, Phil

rok 2004, statek towarowy "Bazoombas", ładownia

Licząca siedem sztuk Sfora Sabbatu, nazywająca się Księżycowymi Wilkami, płynie powoli, ale nieubłaganie, na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. Oczywiście jeszcze żadne z nich o tym nie wie, poza najmłodszym członkiem grupy, Ray'em, który czuje to dzięki swojemu szóstemu zmysłowi, ale jeszcze nie akceptuje na poziomie świadomości.

Tien, Tremere antitribu azjatyckiego pochodzenia, który wywinął się Ostatecznej Śmierci w Wielkim Pożarze w Mexico City dzięki temu, że nieopatrzenie obraził pra-pra-pra-pra-pra-potomka samego Goratrixa, polerował zawzięcie swój pozłacany, magiczny amulet z symbolem oka Horusa. Jego towarzysze doskonale wiedzieli, że oznacza to, iż mag krwi jest poważnie zestresowany. "Mam złe przeczucia!" - powtarzał każdemu, kto chciał go słuchać. Nikt nie chciał go słuchać.

Marco "Blackout" Mendoza - Brujah antitribu zakochany we wschodnioeuropejskiej myśli techniki militarnej - rozkładał, czyścił, po czym składał ponownie swój wierny AK-47, który nazywał "Autopsją Muzyka". Nikt nie wiedział, skąd wzięła się ta nazwa. Nikt nie odważył się pytać. Blackout nie cierpiał, gdy zadawało mu się "głupie pytania", a on większość pytań uważał za głupie.

Andrzej Szklański - Gangrel antitribu, imprezowicz z przerostem ego i dumny właściciel byczych rogów - leżał leniwie na jednym z metalowych kontenerów, słuchając muzyki z ledwie działającego walkmana i co jakiś czas pociągając łyk z flaszki zawierającej krew zaprawioną polską wódką. Przygotował sobie takich kilkanaście "na drogę". Dzielił się niechętnie; tylko Ray'owi dawał bez gadania, bo szanował go za jego muzykę.

Arthur Clarke - Ventrue antitribu i kapłan Sfory, był jako jedyny w Sforze nie-Lojalistą i zamiast tego pokładał zaufanie we frakcji Ortodoksyjnej. Niezachwianie wierzył, że Tydzień Koszmarów był początkiem legendarnej Gehenny. Głosił, że pozostali Przedpotopowcy przebudzą się już niedługo i że dlatego nie można tracić czasu, trzeba działać! "Trzeba zniszczyć Camarillę, Assamitów i sojusz Giovannich z Wyznawcami Seta!" - powtarzał. Wiele wielkich słów padało z jego ust. Swego czasu padły one na podatny grunt w postaci Alice Erflow, poprzedniego Ductusa Sfory. Toreadorka zainspirowana słowami Kapłana zaczęła drylować Sforę niczym mały oddział wojskowy i prowadzić go do walki za walką. Były ofiary tego nowego sposobu działania: wolność, swoboda, Natalie Bergman i Hans Flussdorf. Ale Arthur Clarke zawsze powtarzał, że ofiary są niezbędne dla osiągnięcia "Większego Celu". Sytuacja zmieniła się, gdy podczas jednego ze starć z siłami Camarilli Sfora została rozdzielona. Alice, Leo i Tasha znaleźli się pod ostrzałem sił lokalnego Oprawcy. Leo i Tasha zdołali się przebić do reszty Sfory, zadając wrogom znaczne straty, ale Alice nie dała rady. Zginęła bohaterską śmiercią. Przynajmniej taka była oficjalna wersja, w którą Kapłan nigdy do końca nie uwierzył...
Teraz, podczas morskiej podróży do Vice City, Arthur Clarke korzystał z mieszanki Dominacji i Prezencji aby nadzorować pracę załogi statku, więc nie spędzał całego czasu w ładowni, z resztą Sfory. Jego psy, które karmił własną krwią, zastrzygły uszami i poderwały się radośnie na nogi, co znaczyło, że wraca z obchodu. Zgrzytnęły ciężkie metalowe drzwi. Kapłan nie dysponował imponującą siłą fizyczną, czego Blackout nie omieszkał złośliwie skomentować przy każdej nadarzającej się okazji. Clarke i Mendoza nigdy się nie lubili. Nie to, żeby się nienawidzili, w końcu należeli do jednej Sfory i więzy Vaulderie były mocne... ale się nie lubili. Jakby konflikt pomiędzy ich klanami wywodzący się jeszcze ze starożytnych czasów wojen między Rzymem a Kartaginą uosabiał się w ich prywatnej niechęci i rywalizacji.
- Przynoszę wieści! - rozbrzmiał głos Arthura, który przeciskał się wąskim przejściem pomiędzy kontenerami, starając się nie wybrudzić swego beżowobiałego garnituru. - Zbliżamy się do Vice City, będziemy w porcie na kilka godzin przed świtaniem. Więcej niż wystarczająco, aby zrealizować nasz plan.
- Mam złe przeczucia - mruknął Tien. - Im bliżej jesteśmy tego miasta, tym gorsze. Ono ma aurę. Złą aurę. Aurę zepsucia.
- Nie panikuj, Blackout cię obroni - Marco na wpół zażartował a na wpół obiecał.
- Zepsucia? - Ventrue uniósł brew, otrzepując garnitur z wyimaginowanych paprochów - Dziwnym to nie jest, wszak to Miasto Grzechów! Korupcja, prostytucja, narkotyki, przemoc...
- Jakby miastem kręcili Setyci - wtrącił się Andrzej, który wyjął słuchawkę z jednego ucha.
- I dobrze, dzięki temu będziemy mogli działać bardziej otwarcie niż zwykle - uśmiechnął się Mendoza, unosząc karabin. - Nikogo nie zdziwi kolejna strzelanina, kolejne trupy na ulicach.
- Będzie się działo! - ucieszył się Szklański i pociągnął z flaszki. - Nasze zdrowie, a Camarilli na pohybel!
- Cieszy mnie wasz entuzjazm - Arthur pokiwał głową z lekkim uśmiechem - ale pamiętajcie, że tym miastem rządzi Książę wywodzący się z klanu Brujah. Rządzi twardą ręką w której trzyma większość przestępczego półświatka. Możemy napotkać poważny opór, więc dobrze będzie, jeśli powstrzymacie się chociaż na pewien czas. Musimy się lepiej zorientować w terenie zanim podejmiemy zdecydowane działania. Dlatego właśnie szczególnie ważne jest, abyśmy nawiązali dobrą relację ze Sforą, która działa już na miejscu od jakiegoś czasu i która odbierze nas z portu...
- Jasna sprawa, wspólna zabawa - zgodził się Szklański.
- Ugh, dobra - jęknął Blackout. - Ale chyba nie będzie mi łatwo.
- Czemu tak sądzisz? - zdziwił się Tien. - Nawet ich nie znasz.
- Ich Sfora nazywa się "Neonowe Anioły". Bleeh, kto to wymyślił? Niepoważne - Blackout wykrzywił się przesadnie.
- Bo "Księżycowe Wilki" jest dużo poważniejsze? - zapytał złośliwie azjata.
- Ej, nie waż się obrażać naszej nazwy, ty...! - uniósł się Marco.
- Spokooojnie - Gangrel zeskoczył ze swojej miejscówki na szczycie kontenera. - Obie nazwy są totalnie odjechane. Nie ma się o co spinać. Chcesz łyka na nerwy?
Blackout sięgnął po podaną mu flaszkę i pociągnął solidny łyk. A przynajmniej próbował, bo pojemnik okazał się być już pusty. Andrzej roześmiał się widząc wyraz zdziwienia i zawodu na jego twarzy.
- Oż ty europejska mędo... - warknął Mendoza, a znając jego temperament i klanową wadę można się było spodziewać najgorszego.
- Sugeruję, abyś zareagował nim sprawy wymkną się spod kontroli - Clarke szepnął do ucha Leonarda, stając tak, żeby Ductus znalazł się między nim a wadzącymi się Gangrelem i Brujahem.
 

Ostatnio edytowane przez Kesseg : 07-11-2018 o 01:08.
Kesseg jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172