Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2019, 07:43   #11
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

- Boję się - stwierdziła cicho Żeńka wpatrując się w drzwi przed nimi. Zacisnęła dłoń mocniej na dłoni Maksima czerpiąc siły z jego obecności. Wiedziała, że będzie potrzebować ich dużo. Drzwi były liczne a w głowie dziewczyny tłukło się ciągle pytanie. Jak on mógł ją akceptować wiedząc o tym co zrobiła?
- Gdybyś miał wybierać w mojej sytuacji: wolałbyś wiedzieć czy wolałbyś zacząć z czystą kartą? - spytała cicho unosząc twarz do swego Smoka.

Pchnął drzwi po drugiej stronie korytarza. Pociągnął ją za sobą i objął a skołatana Żenia wtuliła się ciasno. Zapadła się w ciepłą i bezpieczną otchłań jego ramion. W pomieszczeniu było ciemno. Na środku stało biurko z dwoma krzesłami.
- Masz rację. Twoje wspomnienia są straszne. Nie tylko te najnowsze pełne krwi i walki. Te wcześniejsze też. Stałaś się przez nie osobą zgorzkniałą i pełną złości. Praktycznie nie miałaś dzieciństwa. Rytuał, który odprawiłem, żeby ci pomóc miał zabrać tylko te wspomnienia, które wywołują u ciebie negatywne emocje. Fakt, że rytuał zabrał wszystkie wspomnienia zapewne nie jest przypadkiem. Ale rzeczywiście nie musisz tego wszystkiego oglądać.

Delikatnie usadził ją na krześle przed biurkiem a dziewczyna rozejrzała się z budzącą się ciekawością. Nie było widać ani ścian, ani sufitu. Podłoga zdawała się być z zacieranego betonu, ale nie wydawała żadnego dźwięku pod ich stopami.

- My, jaszczurołaki jesteśm pamięcią Gai. Każdy z nas posiada rozwiniętą pamięć genetyczną. Nie mamy kontaktu z duchami naszych przodków, tak jak wy, ale możemy poznawać ich wspomnienia. Nazywamy tę sferę naszego życia Mnezą.

Rozłożył szeroko ręce,
- To jest Mneza. Pentex postarał się o różnorodność genetyczną mojego DNA. Dlatego prawdopodobnie mam dostęp do większej ilości wspomnień niż przeciętny przedstawiciel mojego gatunku. Moja pamięć sięga milenia wstecz. A gdy tak sobie wisiałem w słoiku wypełnionym solami fizjologicznymi i solami srebra to miałem sporo czasu na naukę różnych rzeczy ze wspomnień moich przodków.

Żenia obiecała sobie, że będzie musiała dowiedzieć się więcej. O pamięci, wiszeniu w słoikach i Maksimie. Ale nagle zapaliło się światło a pojedynczy słup rozświetlił ciemność ukazując sylwetkę Marka Mazuta. Wrona wciągnęła ostro powietrze i zacisnęła dłonie splatając palce.

- Myślę, że możesz z nim porozmawiać. To twoje wspomnienie o nim. Ma jego charakter. Jego sposób bycia. Jego intelekt. Posiada wszystkie cechy Marka, którego pamiętałaś w dniu rytuału.

- Podejdź proszę - machnął dłonią do Mazuta, a ten wsunął ręce w kieszenie spodni garniturowych i usiadł naprzeciw Żenii.
- Żaba, cześć. Ciebie też dobrze widzieć Złoty - powiedział Marek.


- To twoje wspomnienie o Marku. Jego wiedza jest ograniczona, ale myślę, że łatwiej będzie wam spokojnie porozmawiać niż tobie oglądać koszmarne sceny. Wybacz, że nie pomyślałem o tym od razu.
Stał za nią i trzymał swoje dłonie na ramionach dziewczyny. Wrona uniosła twarz do Maksima szukając jego spojrzenia. Rodziła się w niej wdzięczność za jego starania. A jednocześnie wzbierało zaskoczenie, czemu tak o nią dba. Po tym wszystkim… nie czuła by na niego zasługiwała.

- Cześć, bratyku. - skoncentrowała się w końcu na Marku. - Dziwnie tak rozmawiać z Tobą, wiesz? - koślawy uśmiech wykrzywił twarz dziewczyny. - Opowiesz mi…

Wrona urwała. Miała pustkę w głowie i, suche gardło. Rosnące uczucie paniki tłukło jej sercem o żebra. Chciała uciekać. Szarpnęła się na krześle.
Zacisnęła powieki i skoncentrowała na wizji Czarnego oddychającego niedawno w umbrze. Na dłoniach Smoka na swoich ramionach.

Walczyła sama ze sobą choć instynkty nawoływały do ucieczki.

- … o domu? - wychrypiała - Ja go zniszczyłam? Tam jakiś nalot był tak?

Drzewo. Drzewo z Dimitrijem. Ręce Maksima. Twarz Czarnego robiącego spokojne wdechy i wydechy.

- Eh Żabo - zaczął spokojnie. Ten Marek nie przeżył śmierci ich ojca. Nie nienawidził dziewczyny.
- Po naszej ucieczce do Polski uruchomiłaś kontakt w wywiadzie. Tam kontrolowali wyciek do służb wywiadowczych Rosji. A później przyleciały drony. Odpaliły rakiety. I po chacie. Gdy to wszystko się skończy wrócimy tam i przeniesiemy ciało Dimy na jakiś porządny cmentarz. Może Pentex w końcu dogada się z Putinem.

Marek zwiesił głowę. A Smok mocniej ścisnął jej ramię podkreślając swoją obecność.
- Dom rozleciał się znacznie wcześniej. Po śmierci matki. Gdy ojciec wpadł w szał. Najbardziej żałuję, że Dima nigdy się nie dowiedział. Był tak cholernie zapatrzony w starego. To go zabiło. Zresztą tamten budynek… ile tam mieszkaliśmy? Czternaście miesięcy? Osiemnaście? Nie wiem. Cała młodość na walizkach. Bo stary był pieprzonym Królem wilkołaków.

Maksim machnął ręką i na biurku pojawiły się trzy kawy. Sięgnął po jedną.

- A kiedy postanowiłeś dołaczyć do Pentexu? Ojcu na złość? - Wrona przełknęła gulę w gardle. - Znalazłeś to czego szukałeś? - Żenia wpatrywała się w twarz brata. Porównywała ją do twarzy widzianej w lesie. Reakcje Marka stąd względem reakcji w lesie. Tamten Marek zdawał się inny.

Marek sięgnął po kawę. Zrobił spory łyk. Milczał przed odpowiedzią. Jakby analizował swoje życie.
- Miałem dość wyśrubowanych wymagań. Tutaj czego bym nie robił, to się wyróżniałem. A dla ojca zawsze byłem za słaby. Za wolny. Niegodny. Ale to i tak nic w porównaniu z tym jak ciebie traktował. Jakby to była twoja wina, że nie jesteś wilkołakiem. Niegodni spadkobiercy Króla. Tak, brakuje mi go. Ale nie żałuję tego, że się od niego odwróciłem. A ty żałujesz polowania na niego? W końcu gdyby nie ty, to Pentex by go nie złapał. Pewnie uratowaliśmy mu tym życie. Cała radziecka armia na niego polowała.

Żenia wiedziała.
Nie znalazł tego, czego szukał. Znalazł substytut. Tymczasowy stymulant ojcowskiej akceptacji, ale nie pozwoliło mu to rozwinąć skrzydeł. Nadal goniły go demony przeszłości. A ona już wiedziała, że gdy go od nich uwolniła zabijając Yuria jednocześnie zabrała mu możliwość odnalezienia tego czego szukał.

Dłonie zatrzęsły się jej więc zacisnęła je na kubku. Instynktownie wiedziała, że jej możliwa oferta, która jeszcze nie do końca była sformułowana w niej samej, byłaby dla brata niezwykle kusząca. Stanąć na tronie Czarnych Spiral. Uwolnić Żmija. Zapisać się w historii równie wielkimi zgłoskami co ich ojciec.

Żenia zadrżała, bo przeraziła ją świadomość tego, jak bardzo ‘Myszy’ kontrolują świat. Nie tylko ludzi.
Spojrzała na Maksima. Pomyśleć ile z działań rodzeństwa było kwestią ich miłości i nienawiści do ojca. Czy ona jako matka w ogóle ma sens?

- Gdyby stało się tak, że coś nas poróżni, coś przez co byś mnie mógł znienawidzieć, braciszku, co przekonałoby Cię do mnie na nowo? Byś uwierzył, że możesz mi ufać?

- Co miałoby nas poróżnić? - zapytał z uśmiechem i lekko unosząc brwi. - Przecież mamy tylko siebie, prawda? Nasza trójka i Sylwia. To my byliśmy w tym od początku. I nie obchodzi mnie co sądzi o tym Elektryk czy nasza własna wersja Mistique. Tak samo chłopaki, nie ważne jak ich ulepszą, to i tak nie będę miał do nich takiego zaufania jak do ciebie - mówił, tak, jakby nie możliwe było poróżnienie rodzeństwa. Z jednej strony brunetkę ogarnęło zadowolenie, z drugiej fakt, że odgryzła głowę Sylwii, o czym nie wiedział ten Marek było istotną komplikacją.

- Myślałem, że chcesz pomówić z bratem o waszej przeszłośći - wtrącił Maksim, który usiadł na biurku po prawej stronie Żenii.

- Różnie mogłoby być. Gdyby nagle okazało się, że poczułbyś się zdradzony. Przeze mnie. Przez Złotego. Przez Sylwię. A Elektryk próbował zabić mnie, tak jak i Mistique. - Żenia przeniosła spojrzenie na Smoka by na nowo spojrzeć na wspomnienie brata - Gdybyś był tak zły i rozczarowany, że sam chciałbyś mnie zabić. Co by mogło Cię przekonać, że mi na tobie zależy?

Pogładziła udo Maksima czułym gestem i zostawiła tam dłoń.

Dragan odchylił się nieco, tak, żeby wspomnienie Marka nie widziało jego twarzy. Tymczasem Marek się zafrapował.
- Ale do tego nie dojdzie. Jak chciałabyś mnie niby zdradzić? Po tym wszystkim co staruszek nam robił? Daj spokój. Jesteśmy gotowi na wszystko. Jeżeli Elektryk próbowałby zabić ciebie i zmiennokształtną, to sam zabiłbym elektryka. A przecież nie będzie tak, że nagle wszyscy chcieliby zabić mnie? Co musiałbym zrobić? Okraść Pentex? Żabo, wymyślasz.

Jednak spostrzegawczość Żaby działała. Drapał się jedną ręką po nadgarstku. Skrzywił usta. Uciekał wzrokiem. On nie do końca ufał pozostałym. On podejrzewał swoją własną zdradę szybciej niż siostry. Dziewczyna utwierdziła się w swoich planach. Jedno co, to braciszek nie dał jej faktycznej zahaczki, którą mogłaby wykorzystać w rozmowie z prawdziwym Markiem.

- Jak Ci naprawdę na imię? - Żenia zmieniła taktykę. Pokiwała głową z pełnym politowania uśmiechem. Jakby użalała się nad swoją dziecinnością. - Wiesz, że nie pamiętam jak ona do nas mówiła?

- Przecież naprawdę mam na imię Marek - patrzył pytająco na brunetkę i siwowłosego.

- Ostatnio miała drobny wypadek. Pamięć jej szwankuje Marek. - Wyjaśnił powoli sługa Smoka.
- Aa, no to trzeba było tak od razu. Marek to po dziadku. Uznaliśmy, że imię jest na tyle popularne na Ukrainie, że w dokumentach zmienialiśmy tylko nazwisko. Mama nazwała mnie Małym Księciem - skrzywił się na to wspomnienie. Brunetka dojrzała jak jego oczy robią się wilgotne na to wspomnienie. Dziwne. Przecież był komandosem, żołnierzem, wojownikiem. Jak wiele on wycierpiał ze strony ojca? Przecież powinien być wdzięczny dziewczynie za jego zabicie.

- Mieszkaliśmy na terenie Rosji. Ojciec miał spore wpływy. Posłał nas do świetnych szkół. Niestety oficjalnie prowadził życie oficera. Czyli co jakiś czas zmienialiśmy miejsca zamieszkania. Jakoś wtedy wyszła chryja z Albertem, królem wilkołaków. Z Zhyzhak, zwiastunem końca. Z Idealnym Metysem. Ja mnie zwerbowało GRU. Wyobrażasz sobie? Siedemnastolatek w szeregach GRU. Teraz wiem, że stary pociągnął sznurki, żeby mnie odciąć od wilkołaków. Po kilku latach pracy w wywiadzie okazało się, jak głęboko i jak stare wampiry kontrolowały Rosję. Ale było już za późno. Putin ruszył ze swoją ofensywą. Powołali departament zwalczania Wilkołaków i wtedy się zaczęło. Stary długo zarządzał partyzantką. Ale wampiry przygotowywały swoją akcję od dawna. Podobno działaniami operacyjnymi zarządzała tysiącletnia Tatarka. To ją chciał załatwić Dima . Chciał pokazać staremu, że on też może być godnym. Siedemnastoletni wilkołak przeciw tysiącletniej wampirzycy - zacisnął zęby. Kubek z kawą też zadrżał.

Marek wiedział, że śmierć Dimitriego była następstwem surowego wychowania ich ojca. A jednak czuł do niego ogromny respekt. Yurii Konietzko był jedyną ostoją we wzburzonym złym świecie. Jego siostra wiedziała już wszystko. Motorem napędowym dla wszelkich działań Marka była opinia ich ojca. Mazut tonął w morzu nienawiści połączonej z ogromnym szacunkiem i uległością. Być może sam chciał zamordować Yuria, a Żenia mu to odebrała? A może była to jakaś wypaczona miłość syna do ojca? Uczucia Żenii musiały być inne. Może była bardziej związana z matką? Albo wyzbyła się uczucia podporządkowania? A może kierowała nią zazdrość, no bo co ona dostała od ojca, gdy starszy brat został wciągnięty do wywiadu? Myśli się kotłowały.

- Dlatego wszedłeś do Labiryntu? Dlatego stałeś się Tancerzem Czarnej Spirali? - pytał Maxim.
Marek patrzył na mężczyznę zdziwiony. Sługa Smoka siedział bokiem do niego, a twarz miał skierowaną do Żenii. Postawa pełna ignorancji wobec rozmówcy, któremu właśnie zadano pytanie o najważniejszą decyzję w jego życiu. Cóż, brunetka musiała przyznać to sama przed sobą, że Złoty ma subtelność obuchowego młota w kwestii kontaktów społecznych.

- Wiesz, co? Gówno cię to obchodzi! - odpowiedział Marek.

- Marek - Żenia zwróciła uwagę brata ponownie na siebie - A jak Mama miała na imię? Pamiętasz ją? - urwała nie chcąc dodać “jako coś więcej niż czerwona plama w kuchni?”. Jednocześnie ścisnęła udo Maksima i pokręciła lekko głową. - Pamiętasz czy zostali jacyś poplecznicy ojca? Gdybym chciała odbić Ukrainę, przejąć władzę w Rosji i pomścić Dimę, pomógłbyś? - Żenia walnęła z grubej rury by zatuszować wstawkę Bondara.

- Irena. Irena Nikolajewa. Tak… pamiętam. - po tych słowach zdawał się odlecieć. Zagłębić we wspomnieniach. Było to zabawne w kontekście faktu, że sam był wspomnieniem.

Potem spojrzał na Żenię. W jego wzroku coś się zmieniło. Jakiś płomień.
- Rosję wyczyścili. Nie znajdziesz tam żadnego z popleczników starego. Albo załatwiła ich mafia, albo ludzie Putina. Albo przeszli przez Labirynt. Cóż, władza w Rosji… to byłoby ciekawe. Niemożliwe do zrealizowania, ale ciekawe. Ale tak, jeżeli wystawisz mi tę Tatarkę, to z chęcią zatopię kły w jej martwym ciele.

- Do tego byłaby potrzebna i Twoja pomoc, bratyku. Sama tego nie zrobię. Masz kontakty na Tancerzy z Rosji? Pamiętasz, gdzie by ich szukać? By Cię usadzić na stołku króla Tancerzy Spirali od kogo albo gdzie moglibyśmy zacząć? Czego byś potrzebował? Od czego byś zaczął? Pamiętasz co i jak jeszcze?

- Olaf i Siergiej. Obaj są Spiralami. Wiem, że Siergiej pracuje dla moskiewskiej placówki Firmy. Olaf zaszył się gdzieś na Kamczatce. Na Ukrainie jest Garshok… - Marek się nieco zmieszał przy tym ostatnim imieniu.

- Co z nim nie tak? - Żenia pociągnęła wspomnienie Marka za język. - Myślisz, że Sergiejowi można zaufać? Nie podkabluje do firmy o jakichś nieautoryzowanych ruchach?

- Garshok jest chyba najsilniejszym z Tancerzy. A co do Siergieja, to jest do bólu lojalny firmie. Jeżeli chcesz wykonywać jakieś nieautoryzowane ruchy, to najlepiej omijaj Siergieja.- Marek podrapał się po brodzie. Był gładko ogolony, ale w tym geście było coś jakby swędziały go krótkie włosy na twarzy.

- Zdradzisz mi coś więcej na temat swoich planów? Czy będzie to owiane tajemnicą jak szukanie naszych korzeni?

Żenia spojrzała na Smoka. Skoro Marek tutaj był jedynie wspomnieniem, to chyba nie byłoby to problemem, gdyby uchyliła rąbka tajemnicy. A Marek tutaj, mógłby pomóc w planowaniu. Kusząca perspektywa.
Wrona zagryzła wargę.
- Chcę byś przejął władzę na terenach Ukrainy i Rosji. I załatwię pomoc. Dla Ciebie. Staniesz się kimś, kogo nie da się zapomnieć. Kogo historia umieści na równi z Zhyzhak i ojcem. Ale w zamian za to, Ty pomożesz mnie. W uwolnieniu Żmija. Pasuje Ci taki układ, braciszku?

- Żaba, jakie uwolnienie Żmija? O czym ty mówisz? - patrzył to na Żenię, to na plecy Maksima. Ten jednak jedynie wstał z biurka i stanął lekko w cieniu. Żenia odwróciła się lekko w stronę Bondara obrzucając spojrzeniem jego postawę.

- Jak jakie? Normalne - Żenia lekko się zdziwiła reakcją brata - To coś, co pomoże Ci przejąć władzę wśród Spiral. To jest ten jeden cel, który spaja Tancerzy. - Żeńka mówiła z przekonaniem - Więc jeśli ja pomogę tobie, usunę wampiry z drogi, zapewnię wsparcie Tobie, to chcę byś wtedy mając wszystkich Tancerzy pod butem, pomógł mnie. Jesteś jednym kandydatem, do tego, którego jestem pewna. Jedyną osobą, która może zjednoczyć Tancerzy. Haczykiem jest jedynie działanie przeciw firmie, ale i z tym ci pomogę. Zjednoczysz ze mną siły, Marek?

- Przecież nie możemy odwrócić się przeciw Firmie. Pentex jest zbyt wielki. Nie da się go pokonać. Nie da się go oszukać na dłuższą metę. Myślisz, że ja nie wiem co robisz z tymi tropionymi wilkołakami. Ale Firma wie. Firma nie dopuści do takiej samowolki. No i Garshok musiałby zginąć, jeśli ktoś miałby stanąć wyżej niż on. A to nie jest takie łatwe jak ci się może zdawać. Oszalałaś chyba, co? - Marek negował, podczas gdy Maksim położył dłoń na prawym ramieniu dziewczyny i uśmiechał się półgębkiem. W przeciwieństwie do Marka on wiedział ile już się dokonało. Miał na sprawę zupełnie inny pogląd.

- Dobrze. To pomówmy hipotetycznie. Co by się stało, gdyby firma w Europie zachodniej upadła. Gdyby placówki firmy zostały przejęte przez nie-Tancerzy. Co by się stało gdybym miała do dyspozycji armię nietancerzy, zjednoczonych i czekających na znak do ataku. Co by się stało gdybym miała poparcie samego Szmaragdowego Smoka i gdybym dała Ci broń do pokonania Garshoka? Gdybym wiedziała o sposobie na wykurzenie wampirów na przykład przy pomocy Inkwizycji? Co byś hipotetycznie powiedział? Wyrwałeś się spod władzy ojca, po co? Żeby służyć firmie? Czy żeby udowodnić, że jesteś wart wszystko. Wszystko i więcej?

Niejasne wrażenie pojawiło się na brzegu umysłu Żenii. Czy ojciec dostrzegał w Marku jego wątpliwości? Czy Żenia sama też była ich pełna przed utratą pamięci? Od czasu śmietnika odczuwała wiele emocji, ale wyrażenie “nie da się” nie było częścią słownika. Nie było nawet częścią niej samej.

- Gdyby w Europie zachodniej upadła firma, to przyjechałby Wielki Brat z USA i pozamiatał. Nie ma takiej siły, która rozbiła by Pentex. Są silniejsi niż państwa europejskie.

- Opowiesz coś więcej o tym Garshoku? - Żenia zmieniła pozornie temat.
- Co potrzebujesz wiedzieć? To w końcu on pomógł mi obrać tę drogę, którą podążam. To on otworzył mi oczy na to jacy Garou są. Dzięki niemu wiele zrozumiałem.

- Jaki jest. Co lubi. Czego nie. Kto jest totemem jego watahy? Jaki patronat?
- Twardy. Bystry. Nieustępliwy. Doświadczony. Lubi władzę i chce wybić wszystkich ludzi. Stoi na czele największego gniazda na świecie. Ich totemem jest Lelek. On sam jest Filodoksem.

- Aha. - Żenia spojrzała w górę na stojącego za nią Maksima z miną wcielenia dyplomacji - Myślisz, że pogadać się z nim da, żeby oddał władzę polubownie? Czy trzeba od razu siłowo?
Usta Marka rozszerzyły się w uśmiechu.
- Myślę, że musiałabys z nim pogadać siłowo. Skoro masz za sobą taką siłę - po ostatnich słowach wyszczerzył się drwiąco.

- Czyli będziesz czekał aż wszystko za ciebie zrobię ja? - Żeńka podrażniła brata - To na co mi wtedy Twoja pomoc? - wyszczerz siostry poszerzał się z chwili na chwilę by dorównać rekiniemu uśmiechowi Rycha.

- Żabo, co ty w ogóle możesz? Przecież jesteś ledwie krewniaczką. Jakie niby masz wsparcie? Jak chcesz rzucić się na Garshoka? Tutaj kieruję pierwszą drużyną na Europę. Za jakiś czas zajmę miejsce Mike’a Smoczego Gniewu. Mam perspektywy, a w zamian ty dajesz mi mrzonki o Cesarstwie Rosyjskim.

- Ten Mike to jakiś sługa Pasikonika? - Żenia spojrzała na Maksima pytająco.
Maksim wzruszył ramionami.
- Mogę się dowiedzieć. Teraz nie wiem.

- Ja się nie rzucę. Ja go zaproszę na spotkanie. I spytam czy dołączy do mnie. Stawiam, że nie zechce z własnej woli. A jak doszło do waszego spotkania? Garshok ma jakiś związek z Zhyzhak może? - Żenia składała fakty do kupy. - Wiesz jak się z nim skontaktować?

- Nie rusza się od siebie. Siedzi na tyłku w swoim mieście. Nie jest trudno go znaleźć. A ja? Cóż, ja szedłem go zabić. On należał do watahy Zhyzhak. Musiałabyś zapytać ojca. On był przekonany, że Garshok jest ostatnim Tancerzem, który może wiedzieć gdzie Zhyzhak ukryła Idealnego Metysa.

- W swoim mieście to znaczy gdzie? Poszedłeś go zabić i co? Zaczęliście gadać i on Cię przekonał do przejścia do Labiryntu? - Żenia wspomniała zaproszenie Pieśni Udręki. - Czy dał ci wybór: albo Cię zabije albo przejdziesz?

- Cóż, przeliczyłem się. Dopadli mnie. Uwięzili. A potem ze mną rozmawiał. Długo. Widzisz… Lelek tak działa. Rozwiewa wątpliwości. Wyjaśnił mi, że nigdy nie będę tak silny jak stary. Ale on pomógł mi stać się silniejszym. I zobacz gdzie teraz jesteśmy - rozłożył ręce pokazując ciemne pomieszczenie.
- W sensie nie tu, tylko w Pentexie. Ja jestem wysoko. Ciebie ciągnę za sobą.
Sięgnął po kawę. Zrobił solidny łyk. Odstawił kubek.
- Czarnobyl. Garshok siedzi przy sarkofagu. Nad Prypecią.

Wrona pokiwała głową czując się pewniej z dłonią Szklanego Smoka na ramieniu.
Widziała jak działa lelek. Sama tak działała. Tak działały Myszy.
- Czyli twój totem to też lelek? - dopytała spuszczając wzrok i wpatrując się w swoje paznokcie. Wiedziała już, że przeliczyła się co do Marka. On podobnie jak jej ojciec, jak Burak, jak każdy z garou i Tancerzy, nie doceniał jej. Nie doceniał krewniaków. Dla ojca była powodem wstydu. Dla brata była kimś kogo traktuje się z lekceważeniem i kogo trzeba chronić, ciągnąć i kto też patrzył na nią z góry. Życie Żenii krewniaczki musiało być koszmarem niespełnionych ambicji, poczucia niskiej wartości i … braku miłości dla niej samej. Nic dziwnego, że obecnie kwestionowała wszystkich. I nawet podważała granice tego co możliwe a co nie. Że brakowało w niej pokory do typów w stylu Harada i podważała postanowienia Litanii. Że wciąż szukała autorytetów… godnych tego miana. Czy będzie dość silny by pomóc jej w planach? Czy będzie dość silny by przełknąć niespełnione ambicje, plany, które odebrała mu jednym rytuałem?

Sięgnęła dłonią ku dłoni Maksima i zacisnęła na niej palce.
- No tak. Ciągniesz mnie za sobą. - powtórzyła pod nosem - Powiedz mi jeszcze. Wiedziałeś o gwałtach? - spojrzała pozornie rozluźniona spod brwi na brata.

Pokiwał twierdząco.
- A ty nie pamiętasz, że potem ich wszystkich znalazłem i pozabijałem, prawda? Rzuciłem ci ich głowy do stóp. Ale stary mi złoił skórę. Hehehe. - W śmiechu Marka było coś takiego, co przypominało, że nie jest już człowiekiem.

Żenia pokiwała głową, przełykając grudę w gardle.
- Widzisz, braciszku. Nie wszystkich. Ostatniego dorwałam sama. I z alfy największej watahy w Polsce zrobiłam obsikanym omegą. - Żenia przekrzywiła głowę, zaciskając lekko usta - I swojego niewolnika. - obserwowała Marka prostując się nieco - Więc uwierz mi gdy pytam Cię, czy jeśli pomogę Tobie, to czy Ty pomożesz mnie.

Żeńka wyprostowała dumnie plecy spoglądając władczo na brata.
- Żaba, przecież wiesz, że tak. Kto nam został odkąd stary siedzi w klatce na czterdziestym piętrze w Łodzi? Musimy sobie pomagać.

- Jak skontaktuję się z Olafem? - Żenia nie chciała już dalej słuchać o ojcu. Gdzieś przemknęła jej myśl, że Burak musiał domyślić się jej linii. Albo wydedukować. I dlatego był tak zdesperowany by ją zgwałcić. Może Harad też wiedział? I dlatego był tak cięty na nią? - Jakie jest twoje pierwsze skojarzenie jakie masz na mój temat?

Wzruszył ramionami.
- Może żaba? Skaczesz jak szalona.
- A może pierwsze wspomnienie? - podsunął stojący z tyłu Dragan.

Marek wziął głęboki wdech. Przymknął oczy.
- Pamiętam jak broniłaś mnie przed ojcem. Pamiętam jak mnie tłukł, a ty ze łzami w oczach rzuciłaś swojego misia i złapałaś go za nogę próbując odciągnąć. Nie umiałaś jeszcze dobrze mówić. Powtarzałaś „nu nu nu” i szarpałaś się z jego nogą. A on nie reagował. A potem, w nocy przyszłaś spać do mojego łóżka. Ty jedna nigdy nie bałaś się jego gniewu.

Żeńka uśmiechnęła się koślawo. Mrugnęła kilka razy.
- To brzmi jak ja. Nawet po tym wszystkim. Brakuje mi szóstej klepki. Może to właśnie to go tak wkurwiało, a nie sam fakt, że jestem krewniaczką. - uśmiechnęła się do Marka - Szkoda, braciszku. Szkoda mi ciebie. Szkoda mi siebie. Nas mi szkoda. Właśnie dlatego, to ty i ja to wszystko skończymy.

Żenia podniosła się z krzesła powoli.
- Skontaktuję się z Olafem. Jakoś trzeba to zacząć. Jak go znajdę?

- Musiałbym uruchomić moje kontakty. Wiem, że próbował angażować się w jakiś handel bronią z Chińczykami. W zasadzie znajdziesz go tam, gdzie jest gorąco. Kręcą go klimaty mafii i zadymy. On jest jak chodząca bomba zegarowa. Urodził się w Finlandii, ale od dziecka mieszkał w Rosji. Jeżeli to pilne, to mogę poszukać jego numeru telefonu.

- Poszukaj, proszę. - Żenia spojrzała na Maksima ze zmarszczonymi brwiami. Do jakiego poziomu sięgały wspomnienia wspomnień? - A masz numer do tego Mike’a Smoczego Gniewu? - uśmiech Wrony stał się proszący.

Dragan poklepał ją po ramieniu
- Nie ma go. Ty go nie pamiętasz. Ja go nie pamiętam. Tutaj go nie poznamy. Musiałabyś pogadać z Markiem w rzeczywistości.

- No trudno. Marek może jeszcze uda się pogadać. Teraz musimy iść. - Wrona oparła się o Maksima wtulając lekko w jego bok. - Jesteśmy w kontakcie, bratyku.

Maksim pchnał drzwi, których wcześniej nie było widać. Stali znowu na korytarzu, a Marek został tylko wspomnieniem.
 
corax jest offline  
Stary 04-03-2019, 19:30   #12
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


- To dokąd teraz? - zapytał splatając palce swojej lewej ręki z palcami jej prawej. Niczym para na spacerze.

- Kiedyś pomówię z nim - mruknęła unosząc twarz ku Smokowi. Myślała o ojcu. Z jakiegoś powodu stawiała go na ostatnim miejscu priorytetów. Być może błędnie. - Ale nie dzisiaj. Dzisiaj chcę dowiedzieć się jeszcze jaki układ zawarłam ze Smokiem i czemu Harad, słowacki Srebrny Kieł, ma taką awersję do mnie. Zrobiłam mu coś?

- Mieliście romans. - powiedział Maksim.

- Co?! - szczęka Żenii opadła w zaskoczeniu. Nos dziewczyny natychmiast też się zmarszczył - Fuuuu. Jaja sobie robisz? - obrzydzenie rozlało się po całym ciele dziewczyny aż się otrzepała. - Czemu? Bo to chyba nie jest reakcja jaka kojarzy się z romansem?

- Wykorzystałaś go. Młoda. Niewinna. Zagubiona. A on taki władczy. Podsycałaś jego dumę. Ale był tylko narzędziem w drodze do celu. Widzisz, poza doskonałym szkoleniem z tego jak wpływać na ludzi, masz też naturalny talent. Sama wpadłaś na pomysł rozpracowania od środka kilku watah. To ty w dużej mierze zbierałaś informacje, dzięki którym Pentex uderzył na Słowacji. Sześć miesięcy. Od delikatnych zalotów, po płomienny romans. Córka Harada cię nienawidzi.

Złoty szczerzył się szeroko, a Żenia przeklęła w duchu. Był dziwny w tej opiekuńczości z jednoczesną lekkością w akceptowaniu innych mężczyzn w jej życiu.
- To było twoje pierwsze zadanie dla Pentexu. Ale miałaś też swoje własne cele. Jakiś twój kuzyn należał do jego watahy.

Żenia zaczęła się chichrać. Chichot zamienił się w serdeczny śmiech.
Karma wraca…
Kuzyn Harada ją zgwałcił, ona rozwaliła pozycję nie tylko Buraka ale i jego krewnych.
Żenia śmiała się aż poczuła łzy w oczach.
Szkoda, że o tym nie wiedział Pieśń Udręki.
Nie dość, że uwiodła Harada, pozbawiła go kraju to wybiła mu watahę i sprzątnęła Skórownika sprzed nosa.
Żenia niemal złożyła się w pół rechocząc już na całe gardło. Oparła się czołem o splot słoneczny Maksima gdy niemal zakrztusiła się ze śmiechu.
I kto mówił, że zemsta nie smakuje i na zimno i na gorąco.

- No… nie tylko córka. On też ma trudności - na samą myśl o romansie z Haradem Wrona miała odruch wymiotny - Jak ja to zrobiłam? - otrząsnęła się ponownie jak pies wychodzący z wody - Powinnam dostać Oskara.

- Szczerze? To i tak bylo nic w kontekście rozgrywki między Minotaurem, Smokiem i Pentexem. To uważam za mistrzowskie. Pentex do teraz wierzy, że wyciśnie z ciebie szczegóły rytuału. Mają nawet grupę naukowców powołaną do tego. Choć po incydencie w Łodzi pewnie zaprzestaną badań.

- A co z Minotaurem? - Żenia ockneła się - Gdzie on się schował, żeby ustąpić Kleszczowi miejsca? I co obiecałam Smokowi za pomoc? Smok nie chciał powiedzieć więc podejrzewam szwindel.

- Pewnego dnia smok spotkał się z młodą i ambitną dziewczyną. Dziewczyną, która obiecała mu pomóc w zamian za pomoc jej. Ona szukała zemsty i siły wilkołaków. On uważał Pentex za zbyt silny. W Malfeasie totemy Spiral mają jedynie dwie domeny. Podczas gdy Incarny, które są czczone przez radę nadzorczą Pentexu mają nieporównywalnie większe wpływy. Smok wymyślił sobie w jaki sposób zwiększyć liczebność Tancerzy Czarnej Spirali. Jak myślisz, w jaki sposób?

- Mhm… - Żenia skrzywiła się nieco - … to chyba nie jest zbyt szczęśliwy, że ubiłam Haighta, co? I to Smok pomógł Kleszczowi z tym kleivem? To gdzie teraz Minotaur? Smok go zabił tak jak Ognistą Wronę?

- Smok dał ci kilka artefaktów. Jednym z nich był maleńki skarabeusz. Poszłaś na spotkanie z Minotaurem. Przekonałaś go, żeby nauczył cię rytuału. A potem miałaś tylko wyjść z jego labiryntu. Ale po drodze nieco w nim pomyszkowałaś. Skarabeusz znalazł miejsce na jednej ze ścian Labiryntu Minotaura. I tam zaczął się przebijać. Bo widzisz ten labirynt przylegał do innego Labiryntu. Tego Labiryntu. Tej słynnej Czarnej Spirali, która prowadzi w jedną stronę. I wtedy się zaczęło. Labirynt Minotaura był stopniowo wypaczany. Żmij zaczął oddziaływac na ducha. Kleszcz to wykorzystał. To pasożyt. I jak większość pasożytów jest bardzo sprytny. Korzysta z okazji. Okazją był Kleiv wyciągnięty z Otchłani. Okazją był Sam Haigh powracający do życia. Miał się ustawić. No ale mu rozbili watahę. A Minotaur został opętany przez Żmija. Teraz już nie ma szansy na odwócenie tego procesu. Wkrótce watahy Tancerzy Czarnej Spirali będą mieć w nim swój totem. I dostaną wiedzę na temat rytuału.

- Job twoju mać… - Żenia zaklęła z niezadowoleniem - Jesteś pewien, że nie można go oczyścić? Tak jak oferował oczyścić mnie Czarny?

- Myślę, że szansa na to nadal jest. Ale myślę też, że nieporównywalnie większa jest szansa na to, że Minotaur zginie na skutek tego oczyszczenia. Ten proces trwał wiele tygodni. Teraz już raczej jest za późno - ton Maksima był obojętny. Jakby nie mówił o przetasowaniach mogących doprowadzić do zagłady świata, ale raczej o prognozie pogody na najbliższy weekend.

Żeńka zaś myślała.
W zasadzie więc jej dług wobec Smoka jest spłacony.
Pentex w Europie zachodniej został zniszczony. A akcja Ronina doda do dzieła zniszczenia.
Hakaken bruździł Smokowi.
Jeśli w piekle są ledwo dwie domeny Spiral to znaczy, że Smok chciał być jedynym totemem w Malfeasie. Jakim cudem chciał utrzymać nawet tylko dwie domeny w pojedynkę? Piekło nie wyglądało jak coś czym łatwo zarządzać. Nawet będąc Smokiem.

- Masz tutaj całą cholerną bibliotekę od pierdyliarda pokoleń. Żadno wspomnienie wiedzy nie mówi na temat odwrócenia opętania? Albo chociaż jego spowolnienia?

- Mówi. Ale jesteśmy w martwym punkcie. Widzisz, Żmij poświęcał wiele dni na wypaczenie Minotaura. Niszczył jego wolę. W końcu Człowiek Byk mu uległ. Ale jego wola jest słaba. Żmij kontroluje go całkowicie. To Żmij pożerał jego wolę dzień po dniu. Teraz muszą upłynąć lata zanim Minotaur odżyje w swojej osobie. I wtedy może zechce nam pomóc w oczyszczeniu. A może uzna, jak większość Tancerzy Czarnej Spirali, że potęga jaką zdobył jest zbyt wielka, żeby teraz odwrócić się od Żmija. Możemy go oczyścić siłą, ale nie sądzę, żeby przeżył.

- Nie rozumiem jak proces który zajął kilka tygodni, zająłby kilka lat na odwrócenie? Dostęp Spiral do rytuału jest dość sporym problemem, Maksim. Nie rozumiem dlaczego użyłam skarabeusza. To był warunek Smoka by go wnieść a niekoniecznie użyć?

- Smok pomógł ci poruszać się w labiryncie. Gdybyś nie użyła skarabeusza dokładnie w miejscu w którym on wskazał, to prawdopodobnie chodziłabyś tam do dziś.

Ciężkie westchnienie wyrwało się z piersi dziewczyny.
- I to wszystko tylko po to, żeby się zemścić na ojcu?
Mina dziewczyny mówiła jednoznacznie, że kogoś tutaj ostro pogrzało. Przez chwilę miała ochotę machnąć na wszystko ręką. Może lepiej by było zostawić to wszystko? I niech się wszyscy powybijają: duchy czy nie, co za różnica.
Zniechęcenie wprost wylewało się z brunetki.

- Mogę poszukać czegoś, żeby rozwiązać problem Minotaura. Mogę sprawdzić wspomnienia przodków z Sumerii. Ze starożytnego Egiptu. Mogę poszukać w Głębokiej Umbrze. Może jest sposób o którym nie wiem - Maksim najwyraźniej zauważył reakcję dziewczyny i jej zniechęcenie.
- Ale do mojej pamięci wolałbym ruszyć samemu. Widzisz, tam nie zawsze jest bezpiecznie.

- Co to znaczy? - Żenia wciąż wyliczała sumę tej misternej gry sprzed utraty pamięci. Nadal pasowało jej to wszystko jak pięść do oka. Z drugiej strony taki Rychu zabił pięciu garou bo Harad zabrał mu skarbonkę i zabrał talerz z homarem. - Jak to niebezpiecznie? - ocknęła się nieco Żenia.

Czuła coraz większe skołowacenie gdy wspomniała grom z nieba w rytuale Inkwizytora. Co do cholery się tu odwala?

- Jest coś takiego jak Łowca Snów. To stworzenie kryje się głęboko w pamięci mojego gatunku. I lubi atakować istoty z naszego świata, które zbyt długo poruszają się po nie swoich wspomnieniach. Może być niebezpieczny. Nie chcę narażać cię na walkę z tym czymś. A jeśli pójdę sam, to dłużej mogę tam pozostać niewykryty.

- Pogadamy z Czarnym najpierw. - Żenia odparła z kwaśną miną. Ewidentnie informacje jej jakoś nie odpowiadały. - Czy wspomnienia dotyczące umiejętności walki można odzyskać czy muszę spotkać szkoleniowca? - palec wolnej dłoni powędrował do ust brunetki. Popukała nim po wargach w zamyśleniu.

- A twojej technice czegoś brakuje? - patrzył na nią przekrzywiając głowę. - Z tym Minotaurem… nie spodziewałaś się, że byłabyś do tego zdolna, prawda?

- Nie. Nie spodziewałam się, że byłam do tego stopnia zdesperowana by udowodnić coś ojcu. Bo to wszystko, po to by stać się czymś czego podobno nienawidziłam? Nie ma to sensu. Balans nie wychodzi na zero.

Skinął głową w zrozumieniu.
- Chyba musisz nieco odpocząć. Cieszę się, że nie musiałaś wchodzić do swoich wspomnień.

Żenia zaczęła chichotać.
- Ja też. Ale to i tak nie zmienia za wiele. Nadal pozostaję Zagadką. Nawet dla siebie.
Smok uśmiechnął się ciepło do dziewczyny. Objął ją. A potem napłynął do jej nozdrzy zapach awokado.

Wszystko wirowało. Widok drążonych w skale korytarzy i czterech wodospadów rozwiał się pozostawiając pod powiekami jasną poświatę. Chociaż poświata rozwiewała się odsłaniając sufit mieszkania w jakim nocował Maksim.

Żenia była pod wpływem jakiegoś narkotycznego dymu. Czuła się jak pijana. Albo naćpana. Choć w zasadzie z pewnością była naćpana do rytuału. On ją wziął i położył na kanapie. Na brzuchu. Nie przejmując się plamami z dziwnych past do ciała. Potem zaczął ją masować. Zaskakująca była delikatność tych silnych dłoni. W tym masażu było coś, co odpędzało zmartwienia.

“I tyle? Nie wyszedł rytuał?”
Zmora dopytywała, ale Żenia już nie odpowiedziała. Odleciała w krainę snu.

***


Obudził ją zapach kawy. Leżała naga pod kocem. Na kanapie. Maksim nie kłopotał się ubraniem.


Za to postawił kubek z kawą przed dziewczyną. W pomieszczeniu było ciemno. Rozglądała się za zegarkiem, ale nie było niczego takiego w pomieszczeniu.

- Dochodzi dwudziesta druga - powiedział zza kubka z kawą jakby czytając w jej myślach.
- Twoja rozmowa z Markiem trwała kilkanaście sekund. Potem spałaś. Teraz budzę cię, bo wiem, że nie lubisz tracić czasu.

“Jaka rozmowa z Markiem?”
Zmora z jakiegoś powodu nie wiedziała co działo się w umyśle Maksima.

- Ty w ogóle sypiasz? - wyciągnęła dłonie po kubek jak dziecko - Czy pilnujesz mnie i stoisz na straży? - uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.

“Rozmawiałam z bratem. Dużo do zrobienia.”


Siorbiąc kawę wyplątała się spod koca i podeszła się wtulić w Maksima. Przez chwilę stała ciesząc się dotykiem skóry na skórze. Potarła policzkiem o jego splot słoneczny z uśmiechem na twarzy i przymkniętymi oczyma.

- Zastanawiam się - mruknęła unosząc twarz i opierając brodę dla wygody o klatkę Smoka. - Jak to jest, że akceptujesz wszystko to co zrobiłam. Nie przeszkadza ci to, że zabiłam ojca, watahę, dokonałam przewrotów, sypiałam z innymi? - dziewczyna spięła się. Szukała akceptacji a gdy dostała ją bezwarunkowo, to się czepia. Idiotka. Ale i tak ją to zastanawiało. - Jak to jest, że mną nie gardzisz? Że chcesz być ze mną?

Żenia odsunęła się nieco by móc znowu pociągnąć kawy z kubka.

- Ty jedna zajęłaś się mną. Widzisz, Twój brat, Sylwia, cały Pentex…. Dla nich byłem, czy nawet jestem eksperymentem. Numerem w statystyce. Zabiłaś ojca. Ja nie miałem ojca. Co więcej nie istnieje nawet jeden gatunek, który byłby moim ojcem. Nasienie było zbiorem zmodyfikowanego DNA. Inni traktowali mnie nawet nie jak zwierzę. Jak rzecz. Nawet nie wyobrażali sobie, że mam coś takiego jak wolną wolę. Wszyscy jesteśmy sumą naszych doświadczeń. Fakt, że je straciłaś i zyskałaś nowe znaczy, że się zmieniłaś. Ale moje doświadczenia są takie, że spośród wszystkich istot jakie spotkałem ty jedna nie zasługujesz na to, żeby cię rozszarpać. Ty jedna widziałaś we mnie osobę. Zawsze.

Mówił szczerze. Choć długo dobierał słowa. Jeżyk którym mówił musiał być dla niego problematyczny w kwestii mówienia o uczuciach. Wcześniej nie zauważyła żadnych takich wahań gdy omawiał rytuały czy inne rzeczy.

- A spanie… cóż, zostało mi relatywnie krótkie życie. Szkoda spać.
Machnął podbródkiem w stronę ławy.
- Zapoznaj się z tym.
Nim posłuchała, wspięła się na palce i przyciągnęła jego twarz za brodę do swojej. Pocałunek jaki złożyła na wargach Smoka był delikatny i czuły. Pogładziła mężczyznę po policzku i w końcu odwróciła się do stolika.

Na ławie leżał tablet. W tablecie był otwarty krótki dokument google. Tabela. W nich nazwiska i krótkie notatki.

Cytat:
Olaf Volkov
Pułkownik Armii Rosyjskiej, nieoficjalnie pułkownik GRU, przez 8 lat praca przy ambasadzie w Pekinie, wcześniej nienaganny przebieg służby w lotnictwie. Wiek około 50 lat. Aktualne miejsce przebywania: Nieznane.

Siergiej Dimitrij Patroszkin
Menadżer ds. Ochrony w Rosyjskiej filii EdronOil. Podobno były żołnierz Specnaz. Osobisty ochroniarz prezesa Modunkina.Pracuje w segmencie prywatnym od 2015 roku. Aktualnie mieszka w Moskwie. Posiada niepotwierdzone kontakty z Mafią.
- Hmm… - Żenka odwróciła się lekko ku Maksimowi - Lubię jak mnie tak zaskakujesz.
Szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz.

- Maksim… - zaczęła zastanawiając się jak ująć kolejne pytanie - … a Szmaragdowy Smok. To jaką masz z nim relację? Chodzi mi o to, czy masz przeze mnie z nim problemy?

- Smok - pogładził swoją brodę niczym myśliciel. - Daje siłę. A inne smoki nie chciały mnie przyjąć pod swoją opiekę. Widzisz, duchy to rasiści. Nie akceptują dzieci z próbówki. A on? On ma swoje cele. I jeżeli widzi moją przydatność w procesie ich realizacji, to roztacza nade mną swoje skrzydła. Ale pamiętam Smoka tysiąc lat temu. Czy więcej nawet. Jakiż był dumny, że jego wojownicy ruszają zniszczyć Żmija. Jako jedyni stają u wrót Labiryntu i ruszają do walki. Jeden z przodków był szamanem. Obserwował poruszenie wśród duchów. Zanim Smok został wypaczony, a Lew obdarty ze swej siły.

Maksim westchnął ciężko.
- Myślisz, że gdybyś zaproponowała Smokowi wyzbycie się tego i powrót pod jarzmo Lwa, to pozwoliłby się oczyścić? - odpowiedział w końcu pytaniem na pytanie Żenii.

- Myślę, czy zgodziłby się gdybyśmy zaoferowali mu uwolnienie i oczyszczenie Żmija. Przywrócenie równowagi w jego imię, pod jego sztandarem. Bo to tylko dzięki jego sile by mogło się udać. I jego wsparciu. Jeżeli nie uda mi się przekonać Smoka do planu, to nic z tego nie wyjdzie. Ale pytam o Ciebie, bo się martwię. Nie chcę by stała Ci się krzywda. - Żenia wzruszyła ramionami by pokryć niepewność i swoją otwartość.

- Mnie nic nie będzie. Nie martw się - złapał jej ramiona i uśmiechnął się szczerze. W jego silnych dłoniach było coś uspokajającego. Coś, co sprawiało, że chciała wierzyć w jego słowa. Pamiętała jak rozrywał wilkołaki i żołnierzy. A nie był nawet w formie bojowej.

- Wiem. Nie dopuszczę do tego by coś Ci się stało. Obronię cię. - odpowiedziała Żeńka z uśmiechem pełnym szczęścia. - Zawsze.

Pokiwał głową, a w samym tym geście było coś takiego, że poczuła się pogłaskana i poklepana po głowie niczym mała dziewczynka.
- Czyli jakie plany? USA, tak? Czy Rosja? A Może Toruń?*

- Teraz pomówimy z Czarnym. Żeby zrobił zwiad w Toruniu i czy można przesunąć termin oczyszczenia do następnej pełni. Potem pogadamy ze Smokiem. A potem Stany. W między czasie trzeba wymyślić sposób na transport, załatwić Ci papiery. Będziesz moim mężem? - Żenia nagle zrobiła minkę Betty Boo i zatrzepotała rzęskami. - W sumie ci się nie oświadczyłam. - A potem Marek, i dopiero na koniec Rosja. No i w między czasie pichcenie Mojego Smoka in Vitro juniora. Ufffff….

Wrona poczuła się zmęczona samym harmonogramem.

- Mógłbyś zadzwonić po Ogórka? Jest jeszcze pizza? - faktycznie Żaba. Skakała z tematu na temat.

- Zwolnij. Alfa watahy Poznania przyjmuje twoje rozkazy, tak? - pokiwał głową z uznaniem.
- Do USA mogę spróbować przerzucić nas bez papierów, ale to miłe, że chcesz zostać moją żoną.
Podrapał się po głowie.
- To polega na przysięganiu na coś co nie istnieje, tak? Dlaczego myślisz, że to ma sens? Trochę mnie przeraża, że ludzie wierzą w nieistniejące byty. Ciężko egzystuje się w takim świecie.

Żenia stanęła przed Maksimem pozwalając mu dokończyć przemowę:
- Nie. Alfa watahy Poznania jest dłużny pomoc z Hakakenem. Obiecał pomóc. Więc to z nim omówię. - uśmiechnęła się jak to wypadało - Alfa septu Heliosa - podkreśliła - jest ważnym sprzymierzeńcem, o którego warto się zatroszczyć, bo wtedy on troszczy się o ciebie. - tłumaczyła teraz ona. Chociaż faktycznie jakby na to nie patrzeć, i ona rozkazywała Ogórkowi i Ogórek rozkazywał jej. - Żaden Alfa nie lubi rozkazów. Ale inaczej jest gdy się ich prosi o pomoc. I poradę. No to poproszę. A do USA bez papierów to jak? - kątem oka Żenia zerkała za pudełkiem z pizzą - Maksim… o małżeństwie wspomniałam w kontekście wytworzonego przez Ukraiński zwiad nazwiska. Ty Bondar, ja Bondar. Nie wiem na co przysięgają.

Tym razem drapał się po brodzie. Analizował przedstawione informacje.
- Czy Żenia Bondar nie jest poszukiwaną terrorystką? Czy to nie utrudniłoby nam obojgu? Ja myślałem o przepłynięciu łódką. USA jest po drugiej stronie wody, prawda? No to popłyńmy.

“On schował jedzenie! Chce nas zagłodzić!”
Nie była pewna, czy to głos Zmory, czy jej własny żołądek właśnie zyskał wolną wolę i dzielił się spostrzeżeniami. I wtedy poczuła zapach. Ser. Peperoni. Ślina zalała jej usta. Karton był w kuchni. Czuła to.*

“Nie pozwolimy na to!”
Żenia odwróciła się na pięcie i ruszyła zamaszystym krokiem do kuchni.
Gdyby nie fakt jak wiele kilogramów straciła w ostatnich tygodniach możliwe, że widok byłby dużo zabawniejszy. To zupełnie nie obeszło jednak wygłodniałej dziewczyny. Rzuciła się do pudełka z niedojedzoną pizzą i gwałtownie wrzuciła prawie połowę kawałka do ust.
“Choroba. Muszę i tym się zająć. Tylko zjem ten kawałeczek!”
Czas znowu przyspieszał w świecie Sonii Konietzko i Żeńki Bondar.

- Zasfoń do Farnego, proszzzzz - jedną dłonią zasłaniała otłuszczone usta, drugą próbowała jednocześnie wrzucić kolejny załadunek placka. Żuła łapczywie - Szeby przyjechał, albo my przyjefiemy.

Złoty wstał i ruszył na korytarz. Telefon miał w kurtce. Głód był tak silny, że Żenia nie skupiała się na tym co mówił. Pałaszowała pizzę. Gdy przyszedł do kuchni to już miał na sobie spodnie i podkoszulek.
- Będzie za dwadzieścia minut.

- Dzięki - Żenia otarła usta wierzchem dłoni - I muszę nakarmić Zmorę. - dodała gwoli wyjaśnienia całego pogorzeliska popizzowego. Na chwilę wstrzymała kroku w przejściu do łazienki.

- Smoku… - mruknęła zadzierając głowę z rodzącym się uśmiechem - … byłbyś najlepszym mężem jakiego miałam.
Obserwowała przez chwilę minę Maksima. Wiedziała już, że rozmowy o takich tematach wprawiają go w zakłopotanie i ma lekkie trudności w ich przetwarzaniu. Po czym się roześmiała ciepło. - Idę się umyć.
- Krzysztof nie stawiał zbyt wysoko poprzeczki - podsumował gdy w końcu przeanalizował wszystkie fakty.

Żeńka zatrzymała się w drzwiach. Nie odwróciła się jednak.
- To temat na kolejny wieczór wspominek. - pokręciła głową. Na dziś miała dość.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 05-03-2019 o 10:16.
corax jest offline  
Stary 08-03-2019, 18:35   #13
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Ogórek pojawił się dwadzieścia dwie minuty później. Stał w drzwiach w swoim czarnym płaszczu. Miał rozwichrzone włosy. Wyraźnie spieszył się na miejsce.

- Jak tam? Odzyskała wspomnienia? - Zapytał w korytarzu Maksima, który otworzył drzwi.
- Część - powiedział spokojnie Maksim. - Nie chcę tego robić zbyt gwałtownie. Jej życie było cięższe niż kogokolwiek kogo poznałem. Pełne koszmarów wojny, chorych relacji z ojcem i wielu, wielu rzeczy, których nastolatki nie powinny doświadczać.

Żenia czuła jak Maksim kłamie ledwie słysząc rozmowę w korytarzu. Rzeczywiście mu to nie szło. A może tylko ona, wytrawna manipulantka’ tak wyraźnie to widziała? Po chwili Czarny wszedł do pokoju, w którym była. W butach i płaszczu.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Za nim w drzwiach stanął Maksim i wsuwając sobie dłonie pod pachy skrzyżował ręce przed sobą. Miał w sobie coś z Gustawa w tej postawie. Coś wyzywającego i pokazującego, że alfa Caernu Słońca nie robi wielkiego wrażenia.

- W porządku. Usiądź, proszę. - Żenia wyłamała palce i sama usiadła na stoliku naprzeciwko Czarnego - Tak jak mówi Maksim. Zaczęliśmy powoli. Ale tego jest sporo i … - Żenia wzięła głęboki oddech. Spojrzała na Czarnego. - Na początek powiedz, że nikt nas nie podsłuchuje. - stwierdzenie było okraszone uśmiechem. Spojrzenie jednak było śmiertelnie poważne i przewiercające Szamana od duchów.

“Ja nikogo nie czuję”

Oczy szamana nieco się zwęziły.
- To mieszkanie jest bezpieczne. Ale nie wiem jak twoja prywatna zmora. Nie wiem na ile jest godna zaufania.

“No co za…. pfff”
Żenia sięgnęła i ujęła dłoń szamana w swoją. Ścisnęła ją w obu dłoniach.
Budowała napięcie nieco celowo. A nieco odruchowo.
- Nie nazywam się Eugenia Bondar. Ale zanim ci powiem kim jestem, obiecaj, że między nami nic się nie zmieni. - Żeńka była spięta.

Ścisnął jej dłoń. Patrzył na nią z uwagą, ale w jego oczach pojawiła się podejrzliwość. Zwęziły się nieco.
- Tak, nic się nie zmieni - powiedział dobitnie. A w jego głosie brzmiało coś ostatecznego.

Dziewczyna skinęła głową. Spojrzała na Maksima i nabrała powietrza.
- Kilkanaście lat temu była sobie rodzina. Rodzice, dwóch synów i najmłodsza córka. Tata był oficerem rosyjskiej armii, mama wychowywała dzieci. Często podróżowali. Dzieci rosły szkolone w najlepszych szkołach, chłopcy byli dumą i chlubą ojca, choć rzadko im to okazywał. Byłdespotycznym sadystą, na zewnatrz pokazujacym idealne oblicze. W końcu wybuchła wojna. Ojciec zaczął kontrwalkę stając na czele zjednoczonych sił podziemia. Drugi z braci zginął jako 17 latek. Stanął do walki przeciwko starej dowódczyni, która była i przyczyną wojny. W nagrodę został zakopany pod dębem w nieoznakowanym grobie. Ojciec w szale zabił matkę w ukraińskiej głuszy. Pierwszy syn chcąc udowodnić ojcu swą wartość ruszył przeciw najsilniejszemu z przeciwników. Ten jednak złapał syna i więził aż ten uległ wpływowi złego. Ojciec nie przejmował się córką. Uznał ją za niegodną swego dziedzictwa, bo była inna od swych braci. - Żenia patrzyła na Czarnego choć głos jej drżał. - Gdy starszy brat przeszedł na stronę wroga, zabierając siostrę ze sobą by móc ją chronić przed ojcem i innymi.

Brunetka nabrała ponownie powietrza:
- Naprawdę nazywam się Sonia Konietzko, Czarny.

Drobne drżenie, ledwie zauważalne przebiegło twarz Czarnego. Zacisnął szczęki. Powoli wciągał powietrze. W ogóle wszystko w koło zaczęło się dziać wolniej. Sonia była pewna, że gdyby w tym momencie wkoło latałaby mucha, to wyraźnie widziałaby trzepotanie skrzydeł. To drgnięcie i napięcie było jedynym znakiem, że historia na Czarnym zrobiła jakiekolwiek wrażenie. Nadal trzymał ją za rękę. Jego oczy powędrowały z ukosa w dół. Wiedziała doskonale co teraz się dzieje w głowie szamana. Nowa informacja wbiła się z siłą taranu w skomplikowaną strukturę planów. Zburzyła całą ścianę składającą się z maleńkich elementów. A na każdym z tych elementów było w głowie Czarnego jej imię. A teraz w tym dziwnym momencie zawieszenia Czarny i wszelkie podległe mu byty z nowych cegiełek z napisem Sonia składały błyskawicznie szereg planów. Córka Ognistej Wrony znała to uczucie. Sama doświadczyła go w ostatnim czasie dość często. I też miała tę zdolność, że błyskawicznie adaptowała się do sytuacji. Gdy podniósł wzrok z powrotem w jej oczy to plan był już gotów.

- Nie wiedziałem, że miał córkę. Czy to znaczy, że Mazut to jego starszy syn?
- Tak. I mam plan, który chciałabym z Tobą omówić. Mamy mało czasu jeżeli oczyszczenie musi odbyć się tej pełni. Można to przesunąć do następnej pełni?
Czarny się pochylił. Myślał nad czymś intensywnie.
- To nieco psuje pewne założenia. Teraz można wiele zrobić bo duchy są w euforii po uwolnieniu Lwa.
Westchnął.
- Nie mówię, że to niemożliwe, ale w kolejną pełnię będzie trudniej. I musiałbym mieć dobre uzasadnienie, dlaczego chcę to zrobić. Opowiedz o swoim planie. Wtedy ja też coś ci powiem.

- Jesteś moim wujem? - Żenia uniosła brew z koślawym uśmiechem. - Plan jest następujący:
Chcę pomówić z bratem i przekonać go do pomocy w uwolnieniu Żmija. Do tego potrzebne będzie ustanowienie go jako dowódcy Spiral. Do tego potrzebne jest przejęcie Czernobyla. W tej kwestii potrzebne będzie mu moje wsparcie jako Zhyzhak. Chcę też pomówić ze Smokiem i wraz z Maksimem przekonać go do pomocy i ostatecznie do zgody na oczyszczenie mnie i Maksima. Korzystając z zamieszania w Pentexie i afery z Wyjcami, jest szansa, że można by Smoka przekonać do takiego planu. Ja chciałabym zająć się zjednoczeniem Tancerzy Skór i znalezieniem miejsca w Inkwizycji. Do tego jednak nie mogę śmierdzieć Żmijem. Możliwość napuszczenia Inkwizycji na Rosję byłaby batem na tę tatarkę-wampirzycę, która stoi za Putinem. To z kolei stanowiłoby niemały argument to przekonania Marka do zjednoczenia sił z gajanami. Pytanie, czy Król Gajan podejmie się takiego ruchu w celu przywrócenia równowagi między Trójcą?

Szczęka Czarnego powoli rozchylała się odsłaniajać coraz więcej zębów. W końcu wyraz zdziwienia był niezaprzeczalny. W zasadzie wyglądało to mniej więcej tak, jakby powiedziała mu, że ziemia jest płaska. A w kolejnych zdaniach uzasadniła.

Gdzieś tam, w umyśle szamana właśnie zderzała się ze sobą wizja Żenii planującej obalenie reżimu Putina z wizja Żenii leżacej na kanapie i wymuszającej w siebie jedzenie.

Ciszę przerwało głuche klapnięcie szczęki, którą Antek w końcu zamknął.
- Maksim, to ty jak rozumiem - spojrzał na siwowłosego mięśniaka.
- I cały ten plan wymyśliłaś po odzyskaniu części wspomnień? - wrócił spojrzeniem do Sonii. Jednak dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Proszę na początek, żebyście powstrzymali się od odzyskiwania kolejnych, bo nie nadążę.

Czarny wstał od stołu i ruszył w stronę balkonu. Musiał pomyśleć. Sonia ruszyła za nim, Maksim zaś wycofał się. Domyślał się, że ta dwójka musi załatwić coś w cztery oczy.

Stał z rękami w kieszeniach na balkonie wpatrując się w światła miasta.
- Masz pewność, że on tobą nie manipuluje? - zapytał gdy tylko wyczuł jej obecność za swoimi plecami.

- Tak. To co … doświadczyłam, pokrywa się z przebłyskami jakie miałam. - Sonia położyła dłoń na ramieniu szamana uspokajającym gestem.

- Myślisz, że to ma szanse powodzenia? Bo masz świadomość, że wszystko to brzmi kompletnie nieprawdopodobnie, prawda?
Ogórek westchnął i odwrócił się w stronę Żenii opierając się o poręcz.
- Uwolnienie Żmija to nie jest coś, co powinien popierać jakikolwiek wilkołak. Żmij to zniszczenie. Dlaczego sądzisz, że powinienem dołożyć do tego rękę?

- Bo my go będziemy oczyszczać, a nie tylko uwalniać. Ale Spirale nie kupią wersji o oczyszczaniu. O uwolnieniu bardziej. A myślę, że do wynikłego w tym wszystkim bałaganu potrzebować będziemy zjednoczenia nie tylko gajan i zmiennokształtnych. Ale wszystkich. Czy ma szansę na powodzenie? A co pozostaje nam jeśli nie spróbujemy? Gajan jest coraz mniej. Nie rodzi się ich więcej a stracimy ludzi w walce z Pentexem. I tak wszyscy tańczymy w spirali.

Sonia nastawiła twarz na podmuch wiatru.
- A jaki Ty miałeś plan? I co chciałeś mi powiedzieć?

- Mamy potężne wsparcie ze strony Lwa. Odzyskał swoją pozycję. W ciągu kilku lat możemy przeszkolić Wyjce i ruszyć z uderzeniem na Pentex i Spirale. Co do Moskwy to myślałem o tym, żeby tam obsadzić naszych ludzi incognito. Zinfiltrować otoczenie Putina. I pozbyć się starego wampira w zamachu. To zazwyczaj powstrzymuje pijawki. Już wiesz, że wampiry to coś więcej niż czerwonoskóre stwory, prawda? Niestety są dość istotnym zagrożeniem i kierują sporą częścią świata. Pozostając w cieniu. Chcę się ich pozbyć w Polsce. W Rosji. Może w Europie. Pomysł o współpracy z Inkwizycją wydaje mi się rozsądny. Równie rozsądny co pomysł ogolenia się dwuręcznym obosiecznym toporem. Da się, ale małe potknięcie może kosztować głowę. Myślisz, że bez zapachu Żmija nie odkryją, że jesteś wilkołakiem? Przecież uczyłem cię jak go ukryć, prawda? Czy zapomniałem w całej tej pogoni za wszystkim?
Czarny chwilę stał i patrzył na dziewczynę.

- Myślisz, że nie mają takich kredowych kręgów? Wystarczył jeden rozkaz od Samsona i Zmora mnie uziemiła. Wolałabym nie ryzykować aż tak z Inkwizycją, wiesz? Poza tym Pentex ma wilkołaki. Będzie się przez te kilka lat zbroił. Nie mówiąc o Shinzui. Spirale też nie będą zasypiać gruszek w popiele. Ruszymy z Wyjcami i co dalej? Zginie trochę nas, trochę ich, a równowaga nadal jest zachwiana. Tak chyba jest od… odkąd właściwie?

Żenia odwróciła się plecami do barierki balkonowej i oparła o nią łokciami.

- Czarny ja nie chcę się bawić w wojnę. Ja wojną żyję całe życie. To, które pamiętam i to które dopiero odzyskuję. - dodała cicho - Ja chcę ją skończyć. Moża uda się przeżyć i móc cieszyć resztką życia.

- Dlaczego myślisz, że to zachwianie równowagi? Jak chcesz oczyścić Żmija? Jego istotą jest zniszczenie. Do tego został powołany. Nie jest niczym opętany. Nie wlazła w niego zmora. To on jest zmorą. No, ale nawet jeżeli założymy, że to ma sens. To od czego chcesz zacząć? Bo nie mogę zrozumieć jak chcesz zmienić porządek rzeczy istniejący od tysiącleci? A wojna? Cóż, jesteśmy wojownikami Gai. Pamiętasz jeszcze? Wojownicy zajmują się wojowaniem. Ja…
Nagle zamilkł. Wpatrywał się w twarz brunetki.
- Wybacz, że nie entuzjazmuję się tym planem. Ale to trochę tak jakbyś przyszła i powiedziała, że usuniemy grawitację. Weźmiemy Mazuta, Harada, wskoczymy do umbry i usuniemy grawitację. Wreszcie filiżanki nie będą spadać ze stołu. Bo szkoda już filiżanek. No tak… nawet nie wiem, czy mówimy tym samym językiem. Mówisz o zmianach iście kosmologicznych. Jeżeli na przykład Szrama usłyszy, że działasz, żeby uwolnić Żmija, to zabije cię, dla mniejszego zła. Sam ten pomysł doprowadzi do wojny domowej między Garou.
W końcu Czarny zamilkł.

- No tak. - Sonia pokiwała głową z uśmiechem obserwując Szamana od Duchów - To tak jak z rozwaleniem Pentexu. Nie można go rozwalić bo jest za duży. Wyciągnąć was z piekła też zakrawało na poroniony pomysł.

Żenia pochyliła głowę i spojrzała na Alfę spod brwi.

- Powiedz, skoro wojownicy Gai działają zgodnie z jej planem, to czemu są w odwrocie zapędzeni w kozi róg? Czemu inne dzieci Gai rozpierzchły się i siedzą pod kamieniami? Jeśli to jest porządek świata to po co i o co ta beznadziejna walka?

Wronie oczy zwęziły się nieco.
- Lew, Smok, Kojot, lelek, jastrząb i Dziadek Grzmot. Może też ich zjednoczyć? Przeciwko incarnom? - rzuciła lekko prowokacyjnie unosząc brew.

Szaman westchnął ciężko.
- No dobrze.
Zamilkł na moment. Ponownie potoczył wzrokiem na miasto.
- Obsadzisz swojego brata na tronie Spiral, tak? I co potem? Bo tej jednej części nie rozumiem.

„Rany.”

Wyrwało się w głowie dziewczyny.

- Zyskam jego poparcie. To odwróci uwagę Pentexu. Jesteś wytrawnym strategiem Czarny. Nie muszę Ci tłumaczyć podstawowych kwestii - Sonia zmarszczyła nos i odwróciła do Czarnego - Żeby rozwalić coś co wydaje się być molochem nie możemy walić tylko w czerep. Pentex trzeba rozpracować na kilku polach. Zasobów, finansów i konkurencji. Zasoby zajmą się walką ze spiralami i naszymi siłami. Finansami zajmą się Rychu i Wojtek. Omówiliśmy już wstępny plan. Tworzeniem konkurencji - może by zainwestować w takie branże które doprowadzą do destabilizacji rynkowej,hm?

Sonia umilkła i założyła ramiona na piersi.

- Żenia… znaczy Sonia… ok. Zrobimy tak, napuścimy na siebie Pentex i Spirale. To brzmi rozsądnie. Ale jak mi przy kimś z caernu wyskoczysz z uwalnianiem Żmija, to zapomnij o jakimś poparciu z mojej strony. To jest zaprzeczenie wszystkiego w co wierzą Garou.
Czarny zbliżył się do niej. Uniósł dłonie, jakby chciał je położyć na jej ramionach, jednak nie zrobił tego. Zamiast tego zwiesił je bezwładnie wzdłuż ciała.

- Jak uważasz, Alfo. - Sonia obserwowała Ogórka z błądzącym na ustach lekkim uśmiechem. - Jeśli pozwolisz to tylko zauważę, że Garou nie są jedyni na świecie. I chyba lepiej moją tożsamość trzymać jeszcze nieupublicznioną.
Kiwnął głową na zgodę.
- Daj mi kilka dni. Pomyślę co można zrobić. Jak to ugryźć. A gdy napuścimy Pentex na Spirale i odwrotnie nasza armia ruszy spacyfikować niedobitków. Wracamy?
Wskazał drzwi balkonowe ruchem głowy.
- Czy w między czasie mogłaby nasza armia zająć się zbieraniem danych na temat Torunia? Hakaken jest dość wysoko na liście rzeczy do zrobienia a ja muszę skoczyć do Stanów. Wrócę i będę mogła przejąć sprawę. Zgodzisz się?
Pokiwał głową, choć dziewczyna odniosła wrażenie, że nie słuchał już ostatniej kwestii. Jego myśli były już krok dalej. Składał coś w swojej głowie, choć nie dało się wyczytać co.
- Poślę tam Michała. Zobaczymy co ustali.
- Tam są szczury. W pojedynkę może być mu ciężko. - rzuciła Żenia ruszając się tak by zrobić Czarnemu miejsce. Puszczała go przodem, ustępując drogi.
- Dorzucę mu Gustawa i ze dwa świeże Wyjce. Młodzież musi się szkolić. Rozpoznanie na terenie szczurów może być świetnym treningiem.
Pchnął drzwi i wszedł do salonu. Maksima nie było w pomieszczeniu.
- Myślę, że to chyba wszystko na dziś, co? - powiedział niepewnie w stronę dziewczyny. - Czy Zmora się uaktywniła? Zrobiła się kłopotliwa? Chcesz ją zablokować na jakiś czas?

- Zmora jest głodna. Muszę ją nakarmić przed wyjazdem. Potrzebuję telefonów i kasy na zakupy. Przydałyby się też dokumenty dla Maskima.

- Dobra, Zaar odezwie się do was jutro. Myślę, że nie będzie problemów.
Do pomieszczenia wszedł Maksim, którego najwyraźniej zwabiły ich głosy.
- Mamy wszystko ustalone? - zapytał dziewczyny praktycznie ignorując „alfę wszystkich wilkołaków”.

- Na chwilę obecną tak. - Wrona podeszła do Maksima i stanęła plecami do niego. Nie dotykała go ale oboje mogli czuć ciepło swych ciał. Spojrzała z ciepłym uśmiechem na Ogórka.

- Jesteśmy w kontakcie, Alfo. Odezwę się po powrocie i posłucham co dalej, tak? - formułowała zdania odruchowo, na tyle zdecydowanie by przekazać swe intencje. Na tyle uprzejmie, by Ogórek nie czuł się komenderowany.

- Ok. Na razie możecie mieszkać w tym mieszkaniu. Tylko sprawdzajcie pocztę. I Soniu… dziękuje, że powiedziałaś mi kim jesteś. To wiele zmienia… - zakończył enigmatycznie i ruszył do drzwi.

Maksim z kolei położył dłoń na jej ramieniu zaznaczając własność. Jeżeli Czarny zauważył ten gest to nie dał po sobie tego poznać.

- Do zobaczenia, Czarny. - dziewczyna pożegnała szamana.
 
corax jest offline  
Stary 27-03-2019, 14:27   #14
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Gdy zamknęły się za nim drzwi Wrona westchnęła ciężko i pokręciła głową.
- To będzie ciężka praca - mimo stwierdzenia, spojrzała na Smoka skrzącymi się szczęściem oczyma - Pomożesz mi nakarmić Zmorę? A jutro chciałabym żebyś poznał Burego Kła.

- Jasne. Ona je duchy? To możemy czegoś poszukać. Mam nawet pewien pomysł. -
Powiedział i mimowolnie objął dziewczynę. - Mam nadzieję, że inni twoi kumple nie są takimi sztywniakami.

- Nie mam wielu kumpli. - Sonia wcisnęła się blisko w objęciach “męża” - Bury Kieł nie jest fanem Czarnego. Więc jest szansa, że się dogadacie. To brat Pieśni Udręki. Nie spodobało się mu, że Czarny obciął mu głowę. Jest jeszcze Rychu. Alfa watahy Smoka - Żenia zadarła mocno głowę z szerokim uśmiechem by móc zajrzeć w twarz Maksima - i Dzikie Serce. Może Ci się spodobają.
- W tej chwili trudno mi uwierzyć, że Czarny może mieć jakichkolwiek fanów. W ciekawym towarzystwie się obracasz. Zmora wytrzyma jeszcze chwilę bez jedzenia?
Dłoń Maksima powędrowała pod koszulkę brunetki. Jego palce zaczęły subtelnie wodzić po jej brzuchu.
- Mmmm - Sonia przymknęła oczy z cichym pomrukiem. Odchyliła głowę wystawiając bezbronną szyję w geście uległości - Myślę, że tak. Ale wiesz co?

Wrona pieszczotliwie pogładziła ramiona Maksima, lecz na twarzy pojawił się rosnący chochlikowy uśmiech.
Dragan skubnął ustami skórę na jej szyi i z uwagą wsłuchiwał się w to co też powie brunetka. Do dłoni pod jej bluzką dołączyła druga.
- Gotowa jestem pomyśleć, że hejcenie Ogórka nakręca cię na seks ze mną. To jakiś fraudowski syndrom? - Zachichotała dziewczyna wspinając się na palce i obejmując Bondara za szyję. - Hm? - pozwoliła aby ton nabrał niższej, wilczej barwy.

- Freudowskie zasady psychologii nie mają do mnie zastosowania. Jestem a, za młody, b, za mało ludzki.
Dłonie z szybkością błyskawicy wysunęły się spod bluzki dziewczyny i zacisnęły na jej pośladkach. Po to tylko, żeby z łatwością unieść ją i niemal rzucić na kanapę. Nim zdołała westchnąć zaskoczona, jego ciało opadło na nią.

- Musiałabyś się powoływać raczej na darwinowskie historie powstania gatunków i może zrozumiałabyś tę potrzebę przekazania DNA - jego uśmiech był drapieżny.

- Jak chcesz cokolwiek przekazywać - Żenia odsunęła lekko twarz od twarzy Maksima drocząc się z nim. Na widok jego wyrazu twarzy poczuła skurcze w brzuchu. Jej pragnienie rosło z każdą chwilą. Nie miała zbyt wielkiej opcji manewru przytłoczona jego ciężarem - skoro ciągle mówisz? - wsunęła dłoń pod koszulkę Smoka i musnęła ciepła skórę na krzyżu - To jakaś nowa metoda?

Pod palcami poczuła wypustki na kręgosłupie. Były maleńkie a w dotyku kojarzyły się z tworzywem sztucznym.
Dragan zaś nie potrzebował więcej zachęty. Zaczął całować jej szyję. Swoje kolano na moment wcisnął między jej uda, żeby je rozsunąć, ale szybko je cofnął. Choć ciężko byłoby jej w tej chwili złożyć nogi. Nie mówił więcej. Ciężko powiedzieć, czy posłuchał dobrej rady, czy też dał się zmanipulować. Prawa dłoń zawędrowała głęboko pod jej koszulkę wyswobadzając pierś spod jarzma stanika. Pocałunki były coraz szybsze.

- Głupie ciuchy - mruknęła ze złością Sonia mocując się na przemian z koszulką Bondara to z paskiem jego spodni. Chciała znowu poczuć jego skórę na swojej. Jego ciepłe i twarde ciało ocierające się o jej ciało. Szarpnęła raptownie jego koszulkę chcąc usunąć durny kawałek materiału.

On zaś wsunął pod jej plecy drugą dłoń. Na moment skręcał się w jakiejś dziwnej pozycji, ale już po sekundzie przeciągał jej bluzkę przez jej głowę. Stanik rozpiął się chyba przypadkiem. Albo to on był w tym tak sprawny, że ledwie poczuła. W końcu jednak zszedł z niej i zdjął rozpięte i opuszczone spodnie. Patrzył na nią wyzywająco, jakby zastanawiał się co jej spodnie nadal robią na jej ciele.

Żenia podniosła się przesuwając wygłodniałym spojrzeniem po ciele cudnie zbudowanym ciele. Piersi dziewczyny nabrzmiały w oczekiwaniu jego dotyku. Ostatecznie wzrok Sonii spoczął na twarzy kochanka. Wpatrywała się bezczelnie w twarz Smoka. Przesunęła palcami wzdłuż paska spodni. Zagryzła wargę czując wilgoć między udami i przez chwilę zastanawiała się czy on może to wyczuć. Feromony i zapach jej gorącego uznania dla jego działań. Podsunęła się na klęczkach ku Maksimowi, rozsuwając zamek spodni i sięgnęła drugą dłonią do muskularnego ciała. Zacisnęła powoli dłoń na naprężonym członku w geście podobnym temu sprzed kilku godzin i nie spuszczając wzroku pochyliła się otwierając usta.
Jego wielka dłoń spoczęła na jej żuchwie. Ich spojrzenia spotkały się. Przez moment świat się zatrzymał. Sonia uwielbiała te momenty.

- Myślę, że ten sposób jest równie mało skuteczny co moje gadanie.
Uniósł ją lekko ciągnac za żuchwę, aż w końcu stała przed nim. Oddech dziewczyny przyspieszył. Maksim poprawił prawą dłoń na jej twarzy. Lewą sięgnął by spenetrować gorąco jej krocza. Żenia raptownie wciągnęła powietrze czując przyjemność rozchodzącą się po ciele od podbrzusza. Dragan mruknął z satysfakcją, gdy palce dłoni zagłębiły się w jej wilgoci. Ona czuła też jego satysfakcję, która zaczęła pulsować mocno w jej zaciśniętej dłoni. Sonia przymknęła oczy gdy Bondar delikatnie naparł na nią swym ogromnym ciałem, jednak nie było ucieczki. Mogła jedynie opaść na kanapę z której przed chwilą wstali. Poddała się mu. A gdy to zrobiła on puścił jej twarz i obiema rękami uniósł jej nogi. Na chwilę jeszcze położył lewą dłoń na jej włosach łonowych, kciukiem wykonując delikatne koliste ruchy. Drażnił jej nabrzmiałą łechtaczkę. W tym samym momencie obejmował jej lewą nogę, a jego nabrzmiały penis zbliżał się do niej.

Żenia oddychała ciężko pod dotykiem dłoni kochanka. Uniosła głowę obserwując na zmianę jego twarz i napierającego w jej kierunku członka. rozchylone usta jakby szykowały się do wydania głośnego jęku. Świadomość różnicy w wielkości ich ciał sprawiła, że Wrona zadrżała. Wspomnienie wypełnienia sprawiło, że odruchowo rozsunęła nogi wypchnęła biodra by ułatwić Maksimowi szturm.

- Wydajesz się bardzo ludzki, kochanie - wydyszała i sięgnęła dłonią by poprowadzić go w głąb siebie. Wstrzymała oddech.

Wbijał się powoli. Choć mimo wcześniejszych łóżkowych zapasów i podniecenia dziewczyny czuła wyraźnie jak rozpycha się w jej wnętrzu. Zagryzła wargę mrucząc z narastającą głośnością.

„Ah”
Jęk w jej głowie przypomniał o sobie.

Poczuła ukłucie bólu gdy wepchnął się dość głęboko. Syknęła i spięła się lekko, wpijając palce w jego ramię i biodro. Zauważył to i delikatnie się wycofał. A potem ruszył do rytmicznych ataków. Już nie tak głębokich, ale znacznie intensywniejszych. Pochwycił jej ręce w swoją lewą dłoń. Przeniósł je za jej głowę unieruchamiając. Całował ją namiętnie. Jego prawa dłoń wodziła po jej piersi ściskając co jakiś czas jej sutek i doprowadzając do jeszcze większego podniecenia.

„Cholera. On „pamięta” co cię kręci”

Nie była pewna, czy była to jej myśl, czy przebłysk Zmory. Coraz trudniej było się skupić.

“To chodząca biblioteka”
Ciało Żenii żyło własnym życiem pod dotykiem Maksima. Pięty wbijała w pośladki Dragana. Później uniosła zgięte w kolanach nogi, wyżej, ku brodzie by ułatwić mu działanie i by otworzyć się dla niego jeszcze bardziej. Któryś z kolej sztos wyrwał z ust dziewczyny głośny krzyk. Konwulsyjnie napinające się mięśnie wygięły szczupłe ciało dziewczyny.
Pierwsze uderzenie nadchodzacego orgazmu sprawiło, że powieki zacisnęły się kurczowo. Żenia czuła się bezbronna i całkowicie wystawiona na wolę Maksima. A mimo to czuła się w pełni bezpieczna. Krzyknęła obwieszczając rozkosz wszem i wobec.

I wtedy właśnie, między kolejnymi falami rozkoszy poczuła jak zalewa ją gorącem w środku. Jęknął głośno, a ona czuła, że jego nasienie ją wypełnia. Jak to robił? Przecież to było już kolejne zbliżenie tego wieczoru. Tymczasem ten wytrysk wydawał się przewyższać dotychczasowe.
Jednak to nie był koniec. On nie ustępował. Teraz ślizgał się wewnątrz niej w jej sokach mieszanych z własnym nasieniem. Żenią wstrząsały spazmy rozkoszy i wiła się pod umięśnionym Bondarem.
Puścił jej krępowane dotąd dłonie. Zamiast tego objął jej szyję i przyciągnął do siebie. Przylgnęła ciasno do niego. Pocałował ją mocno zwalniając kolejne pchnięcia. Aż w końcu przestał się ruszać i pozostał w niej sztywno niczym lodowa rzeźba. Bez ruchu. Jakby cała jego energia przeniosła się do ust i języka.
Był wszędzie. W niej, przy niej, otulał ją i odgradzał od świata. Idealny moment zespolenia. Zmęczona i otumaniona rozkoszą Sonia otuliła potężne ciało mężczyzny ramionami. Łapiąc rozpaczliwie oddech, gładziła plecy i boki leniwymi ruchami w rytmie pocałunków. Czasem musnęła pośladki lekko ciągnąc paznokciami wzdłuż kręgosłupa. Rozpływała się w dawaniu i braniu czułości wypełniona Smokiem. Zadrżała lekko gdy echo orgazmu przebiegło raz jeszcze jej ciało.

On zaś teraz stał się niezwykle czuły. Jakby faktycznie zapłodnienie było celem nadrzędnym, już wykonanym, a teraz nadszedł czas relaksu. Wysuną się z niej. Ułożył obok. Bawił się jej włosami. Wodził po piersiach. A każdy jego ruch wywoływał spazmy powracającego echa orgazmu. Kilka razy musnął jej krocze, co zaowocowało jękiem nie tylko brunetki, ale też Zmory wewnątrz jej głowy. On skrzywił się dwa razy, gdy muskała go tam, gdzie spod skóry wystawało tworzywo.
W końcu objął ją mocno. Sięgnął po koc. Owinął ich nagie ciała.
- Kocham cię, mała Ukrainko. Powinnaś odpocząć przed polowaniem na ducha.

„Mhm” odpowiedziała Zmora, która również zdawała się odpływać po osiągniętym szczycie.

Wyzwanie zaskoczyło dziewczynę. Nie tyle samo uczucie co jego wyraźna deklaracja. Smok zdawał się mieć trudności z pewnymi emocjami czy też konceptami uczuć. A tymczasem wypowiedzenie tych słów zdawało się nie stanowić problemu.

- Ja Ciebie też kocham, Smoku. - zamruczała sennie, wtulona w jego ciało. wciągała głęboko jego zapach. Odruchowo jeszcze ucałowała jego pierś po czym ponownie złożyła na niej głowę. - Cieszę się, że znów Cię mam obok.

Tym razem nie odpowiedział. Przycisnął ją jedynie mocniej. Czuła na jego klatce pod palcami jedną z blizn. Delikatne muśnięcie palcem i już była pewna, że w tej części ciała też miał wszczep.

Nasłuchiwała jego oddechu gładząc jego ciało. Coraz wolniej wolniej aż w końcu dłoń zamarła na szerokiej klatce piersiowej.

Czas jakby przestał się liczyć.

Jedynie co miało znaczenie to olbrzymie, gorące ciało, ramiona ją obejmujące i świadomość, że jest tutaj obok. Jej Smok.

Odpłynęła w sen.
 
corax jest offline  
Stary 02-04-2019, 17:36   #15
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Chłodny wiatr owiał jej nagie ramię. W pierwszym odruchu zaciągnęła na siebie mocniej kołdrę, ale wtedy poczuła, że jest sama. Nie było Maksima. Sennie przesunęła dłonią po kanapie szukając go po omacku.
„Balkon” powiedziała Zmora w jej głowie. Zastanawiające było, czy skoro ona czuwała w czasie jej snu, to czy w razie niebezpieczeństwa ją obudzi?

‘Obudzisz?” dopytała w myślach dla pewności.
„Przecież chcesz się mnie pozbyć”
„Nie chcę. Ale nie widzę innej opcji, żeby Cię ochronić i nie skazywać na śmierć. Chyba, żeby Ciebie też oczyścić. Co by się stało gdyby Cię oczyścić?”
Dziewczyna nie usłyszała już żadnej odpowiedzi.

Faktycznie Bondar stał na balkonie. Nagi. Oświetlany nieco ukrytym za chmurami księżycem. Był niczym strażnik wypatrujący niebezpieczeństwa, a w mroku jego „ulepszenia” nie były widoczne wśród tatuażów. Wrona oparta na łokciu przyglądała się mu w ciszy z podziwem. Był piękny. Był niezwykły. Pomyślała bez cienia zawiści, że o niej tak raczej nikt nie myślał. Czy było to ważne? Czy było to ważne dla niej? A może to podszepty tej sławetnej pychy?

- Dobrze, że wstałaś. - Maksim wyrwał Sonię z zamyślenia - Dochodzi czwarta nad ranem. Z jakiegoś powodu wokół bloku zbiera się nieco więcej zmór niż powinno w takiej okolicy. Jeszcze nie wiem co jest tego powodem. Może to echo tego wybuchu sprzed kilku tygodni. A może ludzie w Poznaniu mają w sobie więcej negatywnych emocji niż w innych częściach kraju? W każdym razie mam Białego Kruka. Widzisz tam?
Żeńka wtuliła się w Dragana otulona kocem. Objęła go w pasie ramionami.
Wskazał palcem parking pod blokiem. Był zapchany. Samochody ściskały się ze sobą, a przestrzeń wokół parkingu była zajęta stojącymi „na dziko” autami. Tak to jest, gdy blok z wielkiej płyty powstawał z założeniem, że jedna na cztery rodziny będzie mieć samochód. Teraz, trzydzieści lat później standardem stało się półtorej auta na mieszkanie. Córka Ognistej Wrony nie widziała o co chodzi Złotemu.

- Tam, stoi Opel Insignia. Wewnątrz zginął człowiek. I odpaliła się poduszka powietrzna przy wypadku. Teraz wyklepany i nic po nim nie widać. Nie wiem dlaczego, ale w internecie określają taki fenomen stwierdzeniem „Niemiec płakał jak sprzedawał.” W każdym razie takie zdarzenie sprowadza dość specyficzny rodzaj Zmor. Ja nazywam je rozdymki. Tak sobie myślę, że twoja towarzyszka mogłaby docenić rzadko spotykany smak.

“Pasuje Ci?” Wrona puknęła Zmorę, która zdecydowanie była zbyt mało gadatliwa jak na swoje możliwości.
Odpowiedział jej pomruk. Widocznie rozmowa z Czarnym i nieuchronność oczyszczenia widocznie wpłynęła na zmorę.

- Skąd wiesz jak smakują zmory-rozdymki? - spytała też swojego mężczyznę z cichym śmiechem - Dobrze, spróbujmy z tym. A o do zmor, chyba masz rację. Pamiętam, że Zaar coś wspominał, że po ataku Marka coś się zmieniło. Zmieniło nastawienie do wilkołaków. Możliwe, że wyczuwają mnie? A może to Bktho ma coś z tym wspólnego. Nie wiem jak będzie tutaj z wejściem w Umbrę.

Żenia odłożyła koc na fotel i wróciła na balkon.

- Gotowy? - uśmiechnęła się z głową zadartą ku twarzy Maksima.
Kiwnął głową. Ujął jej rękę i ruszyli do łazienki.
- Nie mam pojęcia jak smakują. Są rzadkie. Pomyślałem, że doceni gest.
Coś szarpnęło żołądkiem Córki Ognistej Wrony. Świat zmętniał. Nagle wszystkie kolory zaczęły wyglądać jak na zdjęciu sprzed czterdziestu lat. Przeskoczyli do umbry. Bardzo szybko.
Mieszkanie wyglądało okropnie. I pachniało pleśnią. Jednak nie siedzieli w nim zbyt długo. Żenia zdążyła pomyśleć, że powinni zmienić miejscówkę. Maksim pociągnął ją za rękę na korytarz. A ona z podziwem patrzyła na jego nagie ciało. Z otwartych ran wystawały czarne elementy z połyskującego tworzywa. A między ranami, których w Umbrze było dużo więcej biegały małe robo-pająki. Co jakiś czas przebiegały po jego skórze wyładowania elektryczne.

„Pająki wzorca i żywiołak elektryczności. Tak jak mówiłam… Są z nim.”

„Mhm. Zastanawia mnie…”
Żenia miała dziwne wrażenie. Z jednej strony czuła wszystko co czuła do Maksima. Poczucie bezpieczeństwa, wdzięczność, miłość, pożądanie, chęć opieki i dużo więcej. Z drugiej coś nie dawało jej spokoju. Gdzieś głęboko kryła się też jakaś nieufność? A może niepewność. A może słowa sączone przez Czarnego? Albo zbyt szybkie zmiany w ciągu krótkiego czasu? Powinna więcej czasu spędzić z Maksem? Dowiedzieć się więcej. Trzymać go bliżej?

Nie skorzystali z umbralnej windy. Zamiast tego pokonali osiem pięter schodami.wyszli na parking. Było tam kilka cieni. Maksim wskazał palcem przed siebie.
- Tam. I radzę, przyjmij formę bojową, bo mało kto daje się zjeść po dobroci.

„Gotowa?”
Żeńka posłuchała bo rada zła nie była.
Zmieniła się i rozejrzała po okolicy.
Wciągnęła mocno powietrze i zapach. Zaczęła się zakradać od zawietrznej w kierunku „na Opla”.
Jednak żadnego Opla nie było. Zamiast tego dziewczynie ukazał dziwny stwór.



Z kolei Zmora zaczęła się wylewać z ciała wilkołaczki. Pomiędzy czarnym futrem pojawiały się czarne kolce. Szpony pokryły się czarnym nalotem, po czym wydłużyły się.

„Daj mi kontrolę, załatwię to szybko!”

Widok zmory- nadymki przypomniał Żenii o cmentarnych krabach przywołanych przez Haighta. Przypomniała się na nowo kwestia minotaura i zwiększania liczebności Spiral. Jej umysł, podobnie jak umysł Czarnego, błyskawicznie dokonał kilkunastu transakcji wyszukując te mutacje i perturbacje scenariusza, które zapewnić by mogły najwyższy procent powodzenia.

„Bktho… mam pewien pomysł jak ogarnąć ten burdel. Wiem, że masz focha ale załatw to szybko. Musimy pogadać.”
Pchnęła wiadomość do Zmory z jakąś dziwną nadzieją. Rzuciła spojrzeniem za Draganem i popuściła kontrolę.

Świat zalał się czerwienią. Dragan zniknął z pola widzenia gdy wilkołaczka odwróciła głowę. A jak się okazało odwróciła w doskonałym momencie. Rozmyślania i tęskne spojrzenia mogły ją kosztować więcej niż sądziła. Rozdymka ją zauważyła i zwinęła się w kulę. Kulę, która momentalnie zwiększyła swoją objętość czterokrotnie i toczyła się w jej stronę z zawrotną prędkością. Zmora odskoczyła w ostatniej sekundzie.

Uczucie było podobne do spotkania z Czarnym. Tylko wtedy Żenia inicjowała komendy. Tym razem była biernym obserwatorem. Rejestrowała wszystko, jakby miała na głowie jeden z tych hełmów do wirtualnej rzeczywistości. Jej ciało było dzikie, szybkie i silne. Rozdymka zostawiała za sobą ślad zmiażdżonych przeszkód i popękanego asfaltu. Przy swoich rozmiarach i prędkości cechowała ją spora bezwładność. Zmora unikała ataków z gracją, a atakowała z szałem. Jednak pancerz stwora zdawał się nie do ruszenia. Żenia zaczynała się domyślać jakie zmory mogły opętać Golema. Zastanawiała się, czy Bktho ją słyszy w tym momencie, jednak próby kontaktu nie dawały efektu.

Po kilku kolejnych szturmach Rozdymka okazała się kompletnie nie czuła na szpony wilkołaczki. Zmora zatrzymała się na moment. Dłonie z wielkimi szponami zaczęły się zmieniać. Żenia złapała się na refleksji, że wyglądało to tak, jakby zapuściła od łokci dwa wielkie otwieracze do puszek. I wtedy dziewczynę naszła refleksja, że w zasadzie ze Zmorą nic nie jest w stanie jej zagrozić.

Po niespełna minucie Żenia obserwowała oczami Zmory jak płyty pancerza z łatwością są zrywane z potwora. Kły wbijały się w rozdmuchane gąbczaste cielsko, a ona czuła euforię towarzyszącą przepływowi Gnozy. Odpłynęła w euforii.

***


Leżała gdzieś czując ciepło. Młoda dziewczyna stała nad nią.

- Dziękuję - znała ten głos, choć dziwne było to, że nie dochodził z wnętrza jej głowy.
- Chciałaś pogadać. Mamy chwilę.

- Dwie kwestie - Żenia uniosła się na łokciu i odwróciła na bok - Staramy się o dziecko. To wiesz. Byłaś wcześniej w ciąży z kimkolwiek? Jak byś pokonała nadymkę bez mojej zmiany formy? Z brzuchem się nie zmienię i nie będzie łatwo. Jak ochronisz dziecko walcząc z innymi zmorami?

Żenia mówiła lekkim tonem ale od odpowiedzi Nahajki zależało wiele. Bardzo wiele.

- Zwariowałaś? - zapytała dziewczyna stojąca nad wilkołaczką. - To nie ma szansy się udać, chyba, że będziesz siedzieć na tyłku do porodu. Albo…

Dziewczynka zawahała się na chwilę. Podrapała po głowie.
- Gdybym zjadła Incarnę to mogłabym funkcjonować normalnie za zasłoną. Wtedy to ma szansę powodzenia.

Żenia roześmiała się mrocznie.
- Aha. Czyli o to ci chodzi, tak? Chcesz władzy jak za czasów Zhyzhak i czy to będę ja czy ktokolwiek inny nie ma znaczenia. - Wilkołaczka pokręciła głową - Ty zostaniesz incarną, będziesz funkcjonować niezależnie, a ja zostanę z kolejnym puzzlem do ogaru układanki. Jesteś jak Smok. - teraz to Wrona się fochnęła.

- W przeciwieństwie do ciebie ja nie szukam sposobu na pozbycie się ciebie - Zmora dla podkreślenia swojego nastroju wywaliła język.

- Ja też nie szukam. Ale chcę mieć dziecko. I chcę dokończyć parę kwestii.
- A to pieprzenie z Czarnym? - przerwała nastolatka zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Z Czarnym się nie pieprzę - Żenia pokazała równie uroczo język. - Nie powiedziałas co by się stało gdyby Ciebie też oczyścić. Nie wiesz?
- Nic by się nie stało. Ja jestem czysta. Nie masz z czego mnie oczyścić.
Zmora przysiadła na kamieniu, który pojawił się tam nie wiadomo skąd.
- Chciałam zaproponować rozwiązanie. Po pożarciu Incarny powinnam mieć dość mocy, żeby móc się materializować po tamtej stronie. Co wcale nie znaczy, że mogłabym od ciebie odejść. Ale widzę, że twoją tendencją jest wyciąganie wniosków jakie ci pasują. JA nie chcę się dać oczyścić, bo to co ty nazywasz oczyszczeniem byłoby zabiciem mnie.
Nastolatka westchnęła.
- Raz już skończyłaś bez wspomnień. Co skłoniłoby cię do tego, żebyś oddała dobrowolnie wspomnienia z ostatnich sześciu tygodni, co? Z walki z Haightem. Burzliwych romansów z Zaarem i Złotym? Przyjaźni z Burym? Co? - nastolatka rzucała wyzywająco.

- Po pierwsze to zdaje się oddałam kilkadziesiąt lat wspomnień włączając w to burzliwe romanse i sporo walk. Po drugie najlepszym rozwiązaniem będzie zatem oddanie Cię smokowi. Może znajdzie Ci lepszą parę niż ja. Bo widzisz ja nie chcę dać się skorumpować Żmijowi. Ani być całkowicie biała jak lilijka. Ale nasza znajomość nie zakłada posiadania dzieci. Ani posiadania incarny w kształcie bicza i wielkiego oka na cyckach.

- Powiedziałaś, że nie mogłabyś się przemienić będąc w ciąży. Wskoczyć do umbry też pewnie nie będziesz mogła. A co jeżeli wpadniesz w szał? Albo zostaniesz zaatakowana przez… - zaczęła chwilę myśleć - w zasadzie możesz zostać zaatakowana przez każdego przy twoim trybie życia.

- Ejj no pfff weź. Nie każdy na świecie czyha na to by zdobyć 5 min ze mną. Nie jestem celebrytką i nie będę włazić mafii albo innej inkwizycji w oczy w ciąży.

- Spójrz na tę słodką twarzyczkę - zmora wskazywała na siebie palcem swojej dłoni - czy widzisz tu jakiegoś Harada, który łyka te twoje ściemy jak gęś? No chyba nie. Mogę się założyć, że zanim jeszcze obsikasz pisak, żeby zobaczyć radosne dwie kreski to już będziesz po co najmniej dwóch walkach o życie.

Żenia wydęła usta i machnęła ręką lekceważąco:
- Harad nic nie łyka. Harad się chowa. Albo chce mi odgryźć głowę. Patrzę i słodka twarzyczka nakłada mi się dość wyraźnie z wielkim garbem i pięścią jak ciężarówka. - Wrona prychnęła - Więc zakładam, że gadam właśnie z jakąś Godzillą czy cuś. A nie dziewuszką w białej kiecce. I co? Sama stwierdziłaś, że mnie nie będziesz budzić. Nagle mam wierzyć w dobre intencje incarny wanna be?

- Cóż. Wiesz wszystko najlepiej. Chcesz się pozbyć swojej godzilli, to się pozbywaj. Ja nie dam się zastraszyć. A już na pewno nie będę znosiła gryzienia w wyciągniętą rękę.

Wstała nagle i odwróciła się. Jej biała sukienka uniosła się i zafalowała zwiewnie. Żenia przez moment patrzyła w migające fałdy tkaniny, aż nagle zorientowała się, że to chmury. Wpatrywała się w niebo. Leżała na balkonie mieszkania Czarnego, na jakimś leżaku. Okryta grubym kocem. Na poręczy siedział Złoty. Jak zwykle nagi. W dłoni trzymał kubek, z którego popijał powoli. Podobny kubek stał na parapecie.
 
corax jest offline  
Stary 07-04-2019, 15:54   #16
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

- Hej. - mruknęła Żenia gramoląc się i podciągając. Uśmiechnęła się krzywo czując irytację po rozmowie ze Zmorą. - Długo czekasz?
- Nie. Dopiero siódma. Rozdymkę skończyłaś jeść koło piątej. Smakowała jej? - zapytał niezrażony skrzywieniem twarzy Żenii. Może jego empatia była upośledzona?
- Nie wiem. Teraz ma chętkę na incarnę. Dla odmiany. I focha. Bo chcę się jej pozbyć - Żeniowa irytacja rosła. W myślach liczyła ile zostało czasu do pełni. - Dobrze by było gdyby udało się pogadać ze Smokiem.
- Chyba nie myślisz, żeby spróbowała zjeść Smoka, co? - zapytał pociągając kakao z kubka.
- Nie. Nie wiem. Zastanawiam się czy oddać bicz Smokowi czy nie. Ze Smokiem dobrze by było pomówić o ewentualnym oczyszczeniu. - dziewczyna nagle oklapła z powrotem na leżak bez energii. - Nikt nie dzwonił?
- Jest siódma rano - podszedł i musnął dłonią jej policzek,a potem ramię. Wrona przymknęła oczy pod wpływem pieszczoty - Ci którzy chcieliby dzwonić są przekonani, że jesteś wyczerpana rytuałem. A co do Smoka… ciężko przewidzieć, jak zareaguje.
- Mam tego po dziurki od nosa - mruknęła gniewnie dziewczyna zgrzytając zębami.
Złoty westchnął. Był jakiś taki ożywiony w świetle dnia. W jego ciele było coś z posągu.
- Co z Zaarem? Wymyśliłaś dla mnie jakąś rolę na czas spotkania z nim?
- Nie planowałam spotkania teraz. - Żenia wzruszyła ramionami - Z tego co zrozumiałam kontakt będzie przez telefon.

Wrona czuła się uziemiona w tym durnym mieszkaniu. Bez telefonu, komputera czy nawet motoru z jakiegoś powodu czuła się jak bez nogi. Zabawne biorąc pod uwagę, że szła do piekła z kawałkiem papieru i minizegarkiem.
Jej plecak z dobytkiem gdzieś się posiał. Nie miała żadnej zmiany ubrania, była odcięta od kontaktów ale za to z nabzdyczoną zmorą i Szklanym Smokiem.

Chciała zrobić coś. Cokolwiek.
Z tego wszystkiego poszła wziąć prysznic.

Gdy wyszła spod prysznica czekało na nią kilka kompletów ciuchów ułożonych na kanapie. Nic wyszukanego. Koszulki. Jeansy. Dresy. Większość za duża, ale nie na tyle, żeby dziewczyna wyglądała jak w worku. Maksim zaś miał nieco gorzej. Bluza którą na siebie wciągnął opinała się na nim.
- Coś mi mówi, że to mieszkanie przerzutowe. Są tu ciuchy męskie i damskie w różnych rozmiarach. I konserwy do żarcia - podsumował Bondar.
Ciekawe ile takich mieszkań miała Zapalniczka w zanadrzu.

- No zapomnij, że tak wyjdziesz - Żenia wyszczerzyła się zwierzęco - Nie nadążę odpędzać od Ciebie najaranych lachonów. - wydęła usta i pokręciła głową.
Maksim wzruszył ramionami.
- Tylko te ciuchy znalazłem.
“Nieprawda! Tam są”
Prowadzona zmysłem Zmory dziewczyna dostrzegła leżące w rogu pokoju rozdarte spodnie i dwie bluzki. Najwidoczniej próbował też mniejszych rozmiarów.

- Musimy pójść na zakupy. - zachichotała Żeńka. - Nie puszczę Cię tak.
Z obrażoną miną przytuliła się zaborczo do masywnych pleców Smoka. - Masz jakieś preferencje?
- Tak. Jestem hetero. Preferuję szczupłe brunetki. - Odpowiedział bez wahania Maksim.
- To się bardzo dobrze składa- Żenia wspięła się na palce i skubnęła Smoka zębami w miejsce na łopatce wolne od ranek i wszczepów - że się tak dobrze wpasowujesz. Choć pytałam o styl ubioru.

Po chwili przyszła refleksja:

- A ile tych brunetek preferowałeś do tej pory?!
- Jedną. Ubiór nie może krępować ruchów. Nie może być zbyt ciężki i musi dawać dostateczną ochronę przed warunkami atmosferycznymi. To mój styl.

Żenia sapnęła.
Nie była pewna czy z satysfakcją czy rozczuleniem.
- Ok. Coś dobierzemy. - stwierdziła, że to jednak ukłucie satysfakcji.
Kiwnął głową i zapytał:
- Masz gotówkę, czy pójdziemy obrabować sklep?
- Poczekamy na kartę. Muszę odzyskać swoje rzeczy. - mruknęła Żenia na nowo poważniejąc.- I dostać telefon. A jak chcesz popłynąć do Stanów?
- Łódką - odpowiedział z takim zdziwieniem na twarzy jakby zapytała go: a dlaczego jabłka spadają z drzew a nie lecą ku niebu?
- Jaką łódką, Maksim? - Żeńka nabrała oddechu ćwicząc cierpliwość. Jeden, dwa, trzy, cztery…
Tym razem uznał słuszność pytania wzruszając ramionami.
- Myślałem, że jakąś ukradnę. Pewnie białą. Lubię białe łódki - powiedział z jakimś takim zamyśleniem.
Wrona westchnęła.
Może to dlatego najlepiej pracowało się jej w pojedynkę?
- Hm. Ok. Czyli musimy pojechać nad jakąś wodę gdzie są łódki. Ukraść jakąś i spędzić tydzień w jedną stronę by dopchać się do Stanów. Po czym wsiąść w samolot by dolecieć na miejsce wewnątrz Stanów. Tak? To proponujesz? - dopytywała starając się nie wybuchnąć.

Przechylił głowę w bok. Patrzył na dziewczynę jakby nie rozumiejąc języka w jakim do niego mówiła. W końcu się otrząsnął. Zaczął mówić dziwnym tonem, jakby w czasie udzielania wykładu. Córka Ognistej Wrony od razu zrozumiała, że cytuje jakiegoś nauczyciela z biblioteki swoich wspomnień.
- W łodzi mogę odprawić rytuał Słonecznej Łodzi. Rytuał z czasów Starego Państwa Egipskiego. Mogę przenieść całą łódkę, ze wszystkimi pasażerami w dowolne miejsce, jakie znam i jakie jest oświetlane tym samym słońcem. Teraz mamy prawie ósmą godzinę. Większość słońca jest nad Azją. Ale wieczorem, gdy u nas będzie zachodzić to nad USA będzie początek dnia. Wtedy muszę mieć tylko dwie rzeczy. Łódkę i wspomnienie kogoś z miejsca, do którego chcemy płynąć. W teorii mogę przenieść tak kilka osób. W praktyce im więcej, tym większa szansa, że kogoś zgubię na atlantyku. A fakt, że musi się to odbyć tego samego dnia burzy twoją tezę o tygodniowej podróży. Choć myślę, że na dużej łódce, gdybyśmy wzięli koc, to jakoś zagospodarowalibyśmy ten czas - jego dłoń przesunęła się pod jej piersią w dół, zarysowując boczną linię jej sylwetki i spoczywając na biodrze.

- Hmm - Żenia nie rozumiała logiki chemii swojego ciała. Z jednej strony Maksim ćwiczył jej cierpliwość. Z drugiej jego lekki dotyk wystarczał by rozpalić w niej ogień.- Dwie kwestie.

Odruchowo pogładziła mocarne ramię:
- Nie będziemy sami i nie mam wspomnień stamtąd. To jest Pentexu w Stanach. Może Ronin ma jakiekolwiek wspomnienia z USA. Albo Rychu.

- Mała Ukrainko… przecież byłaś tu - wskazał palcem na swoją skroń - mam wspomnienia wielu pokoleń przedstawicieli różnych gatunków jaszczurołaków. Od tych, których do Ameryki wywieziono jako niewolników z Afryki, po tych, którzy rodzili się jako krokodyle na bagnach Luizjany. Wspomnienia to nie problem. Łódka to problem. A twoi koledzy… - zawahał się na moment. - Jeżeli nie szuka ich jakaś grupa antyterrorystyczna, albo jeżeli nie są wyhodowanymi w probówce eksperymentami bez ludzkiej tożsamości, to może chcieliby polecieć samolotem? Myślisz, że to do zrealizowania? - drugą rękę położył na jej drugim biodrze i przyciągną ją do siebie lekko.

- Myślę, że tak - Żenia spotulniała. A może po prostu zaczęła zwracać uwagę na coś innego? Na przykład na to jak centymetr po centymetrze można rozpiąć bluzę Dragana. A potem wspiąwszy się na palce całować skórę na jego piersi a palcem podrażnić ukryty pod materiałem sutek.

- Poszukamy łódki. - wymruczała ugodowo zajmując się ciekawszym zajęciem. - Białej.

***


Dochodziła dwunasta. Żenia była zmęczona i usatysfakcjonowana. To co zrobili ostatnio było specyficzne. Zmora nie ograniczała się do jęków w czasie tego zbliżenia. Ona wręcz krzyczała jak jej było dobrze. Świntuszyła przy tym. Wołała o klapsy. O to, żeby robił wszystko mocniej i szybciej. Ciężko powiedzieć, czy Maks czuł ją, albo czy słyszał. Ale owszem, dał jej klapsa. I wdzierał się w nią mocno i szybko. Żenia pierwszy raz w swoim życiu była wyczerpana z rozkoszy. Miała problem ze złożeniem nóg razem. Miała też problem z tym, żeby stać. Albo siedzieć. Już dość! Podpowiadał jej zdrowy rozsądek. Ale gdzieś coś w głębi… coś co bardzo tęskniło do szaleństwa mówiło, że wytrzyma jeszcze trochę jeżeli następnym razem przede wszystkim posłuży się ustami. I jego poprosi o to samo. Musi dać sobie chwilę, żeby zalizać rany.
Uśmiechnęła się do tej myśli, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Pewnie Złoty zamówił jakieś żarcie.

“Ah” wzdychała jedynie zmora w jej głowie.

- Przyszedł Zaar - powiedział Maksim stojąc w drzwiach do salonu w lekkim rozkroku. Zdjął z siebie ubrania, co do których jakości Córka Ognistej Wrony wyraziła wątpliwość rano.
“Czy to musi być takie wielkie, żeby było tak dobrze?” Powiedziała Zmora komentując obraz jaki ukazał się leżącej Żenii.

„Mmmfmmmhmm” Żenia skwitowała elokwentnie.
Co się z nią działo?!

- Zaar… - oderwała głodny wzrok od Dragana. - Zaar!

Wyczołgała się z łóżka rozplątując spomiędzy prześcieradła, kołdry i zrolowanej poduszki używanej nie do końca w standardowym celu.

- Zabiorę go na spacer. Wrócę niedługo. - wskakiwała w miękkie spodnie dresowe i koszulkę pomijając bieliznę. To był zbyt duży wysiłek. Podkuśtykała do Maksima i przyciągnęła go do pocałunku. - Odpocznij. Ja załatwię i wrócę.

Jakoś nie wyobrażała sobie tego spotkania w porozwalanym mieszkanku.
Byłoby nawet mniej komfortowo niż z Czarnym. Żenia otrząsnęła się na samą myśl.

- Kocham Cię. - uśmiechnęła się i przesunęła opuszkami po opuchniętych ustach Szklanego Smoka.

Wypadła na korytarz gorączkowo przygładzając włosy i dopinając bluzę.

„Wzięłabyś pomogła” pacnęła Zmorę gdy mięśnie jęknęły bólem. Stała przed drzwiami windy gryząc dolną wargę. I odganiając obraz tej samej wargi kąsanej przez „męża”.
 
corax jest offline  
Stary 07-04-2019, 15:57   #17
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Kilkudziesięcioletni blok miał dwie windy. Jedna nie działała. W drugiej pojawił się Zaar. Wyglądał kwitnąco. Młody, gładko ogolony. W skórzanej kurtce. Z rękami nonszalancko wysuniętymi w kieszenie spodni. Przez lewe ramię miał przerzuconą sportową torbę. Wyglądał jak właściciel firmy, który po pracy szedł na siłownie. Gdy drzwi windy otworzyły się wyraźnie zdziwił się zastając Żenię na korytarzu.
- Hej. Nie musiałaś po mnie wychodzić - mrugnął kończąc kwestie. Jakby chcąc nacieszyć się odzyskanym okiem.

- Hej. Trochę musiałam. - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. - To rzeczy dla mnie? - wskazała torbę. - Zostawmy ją i chodźmy na spacer. Brakuje mi świeżego powietrza.

Brunetka zdała sobie sprawę, że wygląda okropnie. W za dużych ciuchach. Potargana i wychudła. Skuliła się nieco.

- Najwyraźniej ci się to przyda. Widzę, że to odzyskiwanie wspomnień jest wyczerpujące. Cała jesteś spocona. To nie wygląda na rytuał, tylko na jakieś wykańczające serie na siłowni - mówił oglądając dziewczynę. Nawet w pewnym momencie ją obszedł dookoła. Tymczasem w głowie Sonii śmiech zmory nie chciał cichnąć. Najwyraźniej świetnie się bawiła.

Wrona skrzywiła się. Ostatnie kilkanaście godzin zatarło w jej myślach kwestię wspomnień, tego kim naprawdę jest i co zrobiła.
Wyciągnęła rękę po torbę:
- Przytrzymaj windę, ok? - wskazała brodą drzwi - Inaczej trzeba czekać godzinami.
- To chodźmy od razu - Zaar cofnął się nieco odsuwając torbę. - Czarny nie do końca ufa temu siwemu. Nie chcę z nim zostawiać twoich zabawek. Nie ważą dużo, a zostawię je po powrocie.

- No dobrze. - Żenia się poddała. Jej mózg był papką i nie działał jak należy. Jeszcze.
Weszła do windy. Oparła się o ścianę wciskając rozedrgane dłonie w kieszenie.

- Co słychać? - zagaiła by dać pola Jarkowi do nawijania i by móc wypełnić nieco niezręczną ciszę.

Wtedy przyszło coś, co można było określić mianem mentalnego strzału w policzek. I jeszcze jeden. Powietrze wypełniło płuca zimnym powiewem. Serce zabiło szybciej wypłukując pozostałości po dzikim seksie z głowy dziewczyny.

„Nie musisz dziękować. Skup się.”

- Cieszę się, że cię widzę - zrobił krok w jej kierunku, co w połączeniu z maleńką przestrzenią windy znacząco ich zbliżyło. - Nawet nie wiesz jak się bałem, że się już nie zobaczymy.

Zaskoczona Żeńka zamrugała odruchowo na działania Zmory i wyostrzyła wzrok ogniskując go na Galiardzie. Zmora wzięła ją całkowicie z zaskoczenia.
Z jakiegoś powodu pierwsze myśli były durnymi żartami na temat braku oczu i trudności z tym związanych.

Ugryzła się w język.

- Noooo - zaczęła koślawo - to wiesz jak ja się czułam. W zasadzie powinieneś oberwać, wiesz? - ściszyła głos i zmarszczyła brwi.

Potoczyła spojrzeniem po twarzy Jarka. Nie ruszyła się przy tym ani na krok. Znowu zajrzała wilkołakowi w oczy.

- Jak następnym razem ubrda Ci się wyprawa do piekła to pamiętaj, że najpierw Cię obiję ja. Jasne? - opuściła głowę i pozwoliła opaść splątanym włosom. Teraz miała nadzieję, że wygląda na ciut ciut groźniejszą niż się czuła.

Podniósł jej podbródek delikatnie ujmując go między palec wskazujący a kciuk.
- Jasne - powiedział, po czym pocałował ją w usta.

„Milcz! Ani słowa!”
O ile jej szczerym zamiarem jeszcze kilka pięter wyżej było zerwanie tego rodzaju relacji z Zaarem, tak wydarzenia półpiętra piątego napełniło dziewczynę czułością. Przypomniało się jej uczucie straty z jaskini Smoka. I chyba przez to i kocioł hormonów oddała pocałunek. Który raptownie przerwała odchylając twarz i mierząc Jarka spojrzeniem raz jeszcze:
- Ja nie żartuję, Jarek. - szepnęła.
- Nigdzie się już nie wybieram. Mamy na głowie PR naszego światłego przywódcy. Muszę nad tym popracować. Potem muszę zlokalizować i wychwycić tylu Wyjców ilu się da. Jest trochę roboty.
Dzwonek windy oświadczył im, że dotarli na parter. Odsunęli się od siebie wychodząc z windy. Zaar nie zainicjował żadnego wyciągnięcia ręki, czy czegokolwiek. Czyżby obawa o sąsiadów Czarnego?
Szybko wyszli przed blok. Zimny wiatr uderzył w Żenię z wielką siłą. Nie wzięła nawet bielizny, a było ledwie kilka stopni.

„Czekaj chwilę”

- Dokonałaś wielkich czynów. Szkoda, ze nie dołączysz do watahy Kojota. Zabawne w kontekście tego, że podesłałaś nam Gutka i Michała - powiedział nagle Zaar.

Zmiana tematu pachniała dziewczynie Czarnym.
- Czemu zabawne? - spytała oglądając profil Zaara. - Nie… - ugryzła się w język - … ktoś musi ogarniać Dzikie Serce i Ryśka przed Haradem. - palnęła.

Przeszli przez przystanek tramwajowy i znaleźli się w niewielkim parku. Było koło południa, więc praktycznie nikogo nie widzieli, poza kilkoma studentami, którzy szli na przystanek.
- Żenia, Żenia, Żenia… - powiedział Zaar kiwając głową. - Mnie nie musisz okłamywać. Wiem, że zrobiłaś to, żeby odsunąć się ode mnie.

„Już” rozległo się po chwili w głowie dziewczyny. Zdała sobie sprawę, że nagle przestała kompletnie czuć zimno. Mięśnie przestały się kulić odruchowo. Szczęki nie drżały. Fakt braku bielizny przestał być najistotniejszy.

„O rany. O czym on mówi? Dzięki” - Żenia była skołatana.
„Egocentryzm? Oto szlachetny Zaar jest przyczyną wszechrzeczy. Ale ci się chłoptaś trafił, nie ma co. Jak coś, to wolę tego dużego. Wielkiego w zasadzie” zakończyła z chichotem.

„Pfff”

Wrona usiadła na jednej z ławeczek wystawiając twarz na wiatr. Zaar zajął miejsce obok układając torbę po swojej drugiej stronie.
- Jarek - zaczęła spoglądając na wilkołaka z westchnieniem - Ty, ja, my… oboje wiemy, że zjadłoby Cię to od środka. - zaczęła cicho obserwując galiarda. - A ja nie chcę być tego powodem. Zasługujesz na wszystko to o czym kiedyś rozmawialiśmy. Dom, partnerkę, dzieci. Wszystko to co ja mogłabym jedynie zabrać gdyby ktokolwiek się dowiedział. Miałeś rację. Gdy zginęła Zapalniczka - Żenia przełknęła grudę w gardle - stało się jasne, że jesteś zbyt ważny dla watahy. Zbyt ważny dla Garou. - brunetka wyciągnęła dłoń by sięgnąć po dłoń Zaara. - Zbyt ważny dla mnie żeby Cię narażać.

Złapał jej dłoń i natychmiast splótł palce z jej palcami.
„Skubana. Myślisz, że tak dobra jesteś?”
- A ten cyrk z poszukiwaniem godnego krewniaka, bo jesteś gotowa na dziecko? - powiedział unosząc brwi.

„Cicho”

- Eeee - Żenia machnęła wolną dłonią lekceważąco - Nie musisz tego traktować specjalnie priorytetowo. W ogóle nie musisz traktować. To nie kwestia gotowości. Po prostu za wszystko kiedyś dostaje się rachunek, Jarek. - Żenia spojrzała na profil Jarka i ścisnęła lekko splecione palce. - Nie mów tego Czarnemu proszę. To kwestia rozrachunku z totemem. Za pomoc.

Zaar pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Antek dzwonił do mnie wczoraj po północy tylko po to, żeby powiedzieć, że mam się do tego szczególnie przyłożyć. I mam wybierać tylko tych, którzy należą do najstarszych rodów. Stąd sądzę, ze Czarnemu zależy. Wiesz, on gotów nadzorować zapłodnienie.

Zaśmiał się nerwowo. Mówił o swojej kochance…Mina Żenii zaś była wystarczająco czytelna, by wiedział co ona sądzi o zamiarach Czarnego lub ich braku.
- Eee jak to z totemem? Składasz dziecko w ofierze?
- O rany. Za długo chyba byłeś poza siecią, co? - Żenia roześmiała się i położyła głowę na ramieniu Zaara - Nie. Układ jest nieco inny. Bezkrwawy. No chyba, że Czarny coś odwali - Żenia prychnęła. - Albo Michał.
Zaar odwrócił się twarzą do Zenii siadając bokiem na ławce.
- Cóż… co rozumiesz przez bycie poza siecią?
- Poza Internetem, światem cyfrowym. To był żart, Jarek - Żenia cofnęła się nieco widząc, że Galiard wprowadza lekki dystans. - Ah i mam nadzieję, że nie gniewasz się za Włocha.

Westchnął ciężko.
- Cóż, nie zmarnowałaś jego pomocy. Ale jest coś o czym chciałeś pogadać.
Odwrócił się na moment i zaczął grzebać w torbie.
- Chciałem pogadać o tym - podał jej coś co przypominało klamkę z klocków lego. Przedmiot był lekki. Niespecjalnie dopasowany do dłoni. A jednak nie miała wątpliwości, że jest to broń. Pistolet z tworzywa. Kompozyt. Zaar najwyraźniej oczekiwał wyjaśnień kwestii drukowania broni.

- Ah. No tak. Wyprawa do Pentexu mnie natchnęła. Gdybym mogła wnieść ze sobą poszczególne elementy i złożyć z nich broń czy też cokolwiek co pozwoliłoby na ogar masowego rażenia, to kwestia bomby w ogóle nie byłaby problemem. Detektory obecnie nie są zorientowane na wykrywanie zagrożeń ze sztucznego tworzywa.

- Pięćdziesiąt dwa tysiące złotych. Tyle kosztował. Nie jestem pewien, ale strzelił dwa, może trzy razy - powiedział obojętnie Zaar.

- To ktoś Zośkę zrobił w wielkiego ch - Żenia wzruszyła ramionami - Przeciętny koszt w zależności od materiałów nie powinien przekraczać 1200 USD w zależności od modelu broni. Ten tutaj nie powinien kosztować więcej niż kilka dolarów od sztuki.

Zaar sięgnął po kartkę A4 zadrukowaną tekstem. Podsunął ją wilkołaczce. Było to zestawienie kosztów. Widniały tam różne pozycje. Transport. Montaż. Wynajem przestrzeni magazynowej. Surowce do produkcji. Surowce do obróbki. Pojawiło się nawet wynagrodzenie dla osoby zajmującej się obsługą przemysłowych drukarek.
- Tak. Gdy wydrukujemy dziesięć tysięcy, to pewnie tak wyjdzie. Dotychczas załatwialiśmy broń przez Włocha. Wychodziła drożej. Drożej niż kilka dolarów. I normalnym jest, że za dobrą giwerę trzeba było wyłożyć ponad piętnaście tysięcy dolców. Chodzi mi o to, że te wydatki były kompletnie nieprzemyślane. Nie przerzucimy się na walkę terrorystyczną. Nie potrzebujemy dziesieciu tysiecy plastikowych spluw. Można było to zamówić, a nie zaczynać produkcję. - Skończył z miną labradora.

- Ok. Następnym razem w całym burdelu postaram się pomyśleć o budżecie na jego ogar. A jak Ci nie jest potrzebny cały ten sprzęt to go przejmę. I umówimy się na termin spłaty plus odsetki. Tak lepiej? - Żenia dopytała z niewinna miną.

Zaar machnął ręką.
„Co za koleś… tylko on się liczy. Eh…”
- Nie musisz niczego oddawać. Chętnie pobawie sie nowymi zabawkami, ale Czarny zapowiedział, że mam reglamentować twoje finansowanie - uśmiechnął się. - Zresztą teraz musicie ogarnąć finansowanie waszej watahy.

- Ogarniemy. - skwitowała krótko Żenia przeliczając ile kosztowała wyprawa do piekła, walka z Haightem, ogar Harada, i pozostałe elementy zabawy. - Daj ten rachunek. Konto mi też prześlij jakieś a ja Ci prześlę miejsce dostawy na zrzut sprzętu. Ile bierzesz za godzinę? - uniosła brwi czujnie - Bo muszę wrzucić koszty do planowania budżetu na następny kwartał.

Zaar zasłonił twarz dłońmi. W końcu wykonał gest jakby ją obmywał i powiedział:
- Kochanie, to nie o to chodzi. Nie obrażaj mi się tutaj, proszę. Mamy masę rzeczy na głowie. Zwłaszcza teraz. Pentex będzie chciał nas podgryźć od strony finansowej. Mimo całego krachu w Polsce globalnie są nieporównywalnie bardziej liczącą się siłą niż my. Nie chcę, żebyś mi się teraz tutaj obrażała. Po prostu zdziwił mnie fakt broni z druku. Ale mniejsza o to - zgniótł kosztorys i upchał w kieszeni kurtki.
- Przepraszam - przełknął głośno ślinę - nie tak powinno wyglądać spotkanie kochanków, którzy otarli się o śmierć - położył dłoń na kolanie dziewczyny.
- Dziękuję, że nas wyciągnęłaś. Opowiedz co się działo pod naszą nieobecność.

Irytacja brunetki skakała wedle sinusoidy. I jakby gdzieś w tyle głowy pojawił się cień zrozumienia dla Ryśka. Słuchała przeprosin i kajania się Jarka jednym uchem kombinując kwestię finansowania. Koniecznością stała się rozmowa z Ryszardem. I ogar tych cholernych pięćdziesięciu dwóch tysięcy złotych.
Streściła wydarzenia kilku tygodni ponownie dziwiąc się ilości wydarzeń. Skrzywiła się, bo chwilę temu sama stwierdziła, że za wszystko dostaje się rachunek. Za pomoc wataże kojota i wyprawę z narażeniem życia najwyraźniej też. I wynosi on pięćdziesiąt dwa tysiące. Ciekawe na ile Czarny wystawi jej rachunek za łaskawe przyjęcie klieva. Strach się bać.

- Jak będziesz miał siłę to chętnie posłucham o waszej 'przeprawie. Czarny opowiadał ale dość ogólnikowo. - dodała ogólnikowo.

Zaar pokiwał głową. Opowiedział chętnie. Jego opowieść była tak diametralnie inna od tego co przedstawił na zgromadzeniu. Większość czasu się chowali przed przeważającymi siłami. Ze wszystkich stron otaczały ich zmory i Tancerze Czarnej Spirali, którzy się tam pojawiali od czasu do czasu. Czarny wyprawiał skóry Zmor, żeby mogli się przebrać. Walki, które miały miejsce toczyły się tylko po to, żeby dać im czas na ucieczkę. Byli głęboko na terenie wroga. Poszukiwani. Bez szans na cokolwiek. Kojarzyło się to z opowieścią weterana, który przeżył wojnę. Zmora wtrącała swoje komentarze o mordowaniu jej braci i sióstr, choć dość szybko przestała. Z jednej strony dlatego, że opowieść Galiarda była przejmująca. Z drugiej dlatego, że sama przecież pożerała tych braci.

Potem zaczęła się opowieść o pałacu Aify. O torturach jakich nie byłby w stanie przeżyć żaden człowiek. I wyłapany między słowami przekaz o tym, że Zaar przetrwał dzięki wspomnieniom o Żenii.
A potem zapadła cisza.

“Kuźwa”

Podsumowała Żenia zwijając się w myślach.

Przyglądała się wilkołakowi i czuła zbierające się łzy.
Przyciągnęła go do siebie i przytuliła całując delikatnie skroń Jarka.

- Nie wiem co bym zrobiła, gdy coś Ci się stało - mruknęła cicho próbując się nie poryczeć - Nie dopuszczałam takiej opcji w ogóle.

Przez chwilę milczała opierając czoło o czoło Zaara i gładząc po omacku jego policzek a potem zacisnęła palce na rękawie jego kurtki.

- Ale kochany, teraz wszystkie oczy są skierowane na Poznań. Nie ukryjemy tego. A ja nie ratowałam Ci życia, żeby teraz być przyczyną jego zmarnowania. Za bardzo mi na Tobie zależy. Tak bardzo chcę byś był szczęśliwy, bo zasługujesz na to, wiesz? - Żenia w końcu odważyła się spojrzeć w twarz Jarkowi.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak kurwa żałuję, że nie jestem zwykłym szeregowym wilkołakiem, z którym się nikt nie liczy. Po cholerę nam to było? Po cholerę ta wyprawa do piekła. Po cholerę rozpieprzanie Pentexu?
Był zły. Denerwowała go zaistniała sytuacja, ale nie potrafił ukryć łez, jakie pojawiły się w jego oczach.
- Dlaczego zawsze ktoś wie lepiej jak mamy żyć!
Oparł swoje czoło o jej czoło na moment. A potem po chwili oddechu pocałował ją mocno. Czuła w ustach słony smak ich mieszających się łez.

“W sumie brzmiało to lepiej niż: wiesz, odkryłam, że moje potrzeby są większe. Duuużo większe.”
Zmora próbowała się przebić przez powódź emocji jaka rozlała się na ławce w parku.

“Głupia”
Żeńka odgryzła się łzawo.

Nie miała odpowiedzi dla Zaara, bo wszystko co cisnęło się jej na usta wydawało się płytkie.
“Bo jesteśmy wojownikami Gai”
No pfff
“Bo działamy dla wyższego celu”
Taaaaa - jej ojciec pewnie by się z tym nie zgodził.

- Wiem, kochany - odszepnęła drżącym głosem, oddając serią krótkich, mocnych pocałunków. Pogładziła świeżo obcięte włosy Jarka i jego policzek ocierając go z łez. - Wiem.
W końcu oderwała się od wilkołaka nabierając powietrza głęboko w płuca.

- Jestem z Ciebie bardzo dumna. - uśmiechnęła się podnosząc twarz Zaara - Nawet jak mnie wkurzasz - dodała próbując rozbić nieco atmosferę żartem.

Pochylał głowę. Nie patrzył na nią. Teraz gdy ona stała, a on siedział, to włosy zasłaniały jego oczy.
- Dziękuję - wyczuła uśmiech w tonie jego głosu - choć nie zrobiłem nic w połowie tak spektakularnego jak rozmontowanie DNA w Polsce. Mam twoje rzeczy. Myślę, że powinnaś wiedzieć. Wyrzuciliśmy dokumenty na nazwisko Tetmayer. Jeżeli będziesz potrzebować nowych, to daj znać. W ciągu dwóch dni będą.

- Przydałyby się dla mnie i dla Maksima. Czarny wiedział, ale nie wiem czy przekazał. A szykuje się nam wyjazd. Rzeczy chętnie przejmę. - Żenia uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła rękę do Jarka - A co z tymi z dyskami z Warszawy? Coś ciekawego? Zośka znalazła coś?

- Wiesz, to jest obróbka BigData. Na razie nic ciekawego nie wyciągnęliśmy. To już nie czasy zimnej wojny, gdzie trudno zdobyć informacje. Teraz informacji mamy taki natłok, że trudno wyłuskać to co jest ważne. Większość to analizy genetyczne. Bazy danych organizmów. Protokoły z badań leków. Zośka napisała jakiś skrypt, który szuka słów kluczy, ale to i tak za mało. Gdyby ktoś chciał to fizycznie przejrzeć to straciłby kilkadziesiąt lat. Kto to jest Maksim? - ostatnie pytanie było zadane zaniepokojonym tonem. Mało tego, towarzyszyło mu nagłe przenikliwe spojrzenie.

“No jak kto? Taki Zaar, tylko większy.”

- Maksim to siwy, jak nazywa go Czarny. Chodź. Siedzieliśmy tutaj masę czasu. Przejdźmy się, co? - spytała brunetka nieśmiało, gdy Galiard nie zareagował na gest - Pomaga mi ze wspomnieniami. Jest częścią watahy Smoka. Potrzebuje papierów. Ehhh… za mało czasu na wszystko. - Żeńka westchnęła z irytacją. - Jarek, mogę Cię o coś poprosić? Czy możemy się umówić na drugi dzień po pełni? Cały? Nie wiem, gdzieś gdzie będziemy mogli być sami? Chcę Ci opowiedzieć parę kwestii a ławka w parku nie jest najlepszym miejscem.

- Tak, oczywiście. Bardzo chętnie spędzę z tobą więcej czasu - podszedł bliżej niej. Ramię otarł o jej ramię i jakby go nagle olśniło.
- Rany, przecież musiałaś strasznie zmarznąć. Trzymaj - zdjął swoją kurtkę i założył na plecy Żenii zanim zdążyła zaprotestować.
“O ja pierdole… co za koleś. Pół dnia na zimnie i mu się przypomniało. Pewnie zobaczył nasze sterczące sutki””
“Zaczynam podejrzewać, że nie pałasz do niego sympatią”
- Dzięki - Wrona mruknęła na głos.

- Daj mi znać na jakie nazwiska mają być dokumenty. A skoro przy tym jesteśmy - na moment odwrócił się i sięgnął do sportowej torby - to dla ciebie.

W dłoni miał czarny telefon. Mniejszy niż poprzedni.

- Słuchawkę potrzebuję do jednej sprawy dla Czarnego, ale myślę, że po pełni będę mógł ją zwrócić. Antek ma też prośbę odnośnie broni. Masz teraz dwa noże. Wie, że nie używasz ich jednocześnie, a w Sepcie przydałaby się dodatkowa broń. Może zechciałabyś coś przekazać? Dobrowolnie oczywiście.

- Jasne, nie ma sprawy co do słuchawki. Co do noży muszę pogadać z Ryśkiem. - Żenia uśmiechnęła się - To on teraz dowodzi watahą Smoka, ale myślę, że się dogadamy. Odpowiedź musi być już natychmiast, czy może poczekać do mojego powrotu? Pod moją nieobecność możecie używać kleiva. Kościany nóż zabiorę ze sobą w podróż. Może się przydać.

Zaar wyjął z torby długi nóż, w którym Żenia rozpoznała najnowszy dar od Smoka. Chwilę pomyślał, po czym wsunął go z powrotem do torby. Przez moment dziewczyna widziała w torbie swój plecak.
- W zasadzie to możesz go oddać po powrocie. Tego srebrnego Kleiva Czarny chce wyegzorcyzmować i władować nowego ducha. A ten Maksim… - zawahał się, a Żenia doskonale wyczuła w jego głosie samczą zazdrość
- Skąd w zasadzie wiesz, że oddaje ci twoje wspomnienia? Był z Tancerzami Czarnej Spirali. Wcześniej podobno w Pentexie. Na moje to miał niejedno pranie mózgu. Co jeżeli będzie chciał cię przekonać, że jesteś kimś innym niż jesteś?

- Dobrze, oddam po powrocie jak pogadam z resztą watahy - Żenia zgubiła się w wypowiedzi Zaara i próbowała znaleźć wyjście z meandrów. Jak na sept bez zasobów, nagle okazało się, że fetyszy jest sporo. Westchnęła - Dlatego chcę z tobą pomówić na spokojnie. Ufam Ci. I chcę omówić parę kwestii. - Wrona próbowała łagodzić.
- Wiesz, to dobry tydzień. Trochę się boję, że po tym prawdopodobnym “odzyskaniu” wspomnień on nawciska ci, że jesteś agentką Pentexu, czy coś.

“Oj nawciska. I to nie mało”

- Koch...Jarek, nie martw się. Dobrze? Znajdziesz jakąś miejscówkę dla nas na rozmowę? A papiery dla Maksima potrzebne są na nazwisko Maksim Dragan Bondar. Dla mnie - Żenia wzruszyła ramionami - Nina Dobrev.

- Nina - powtórzył z uwagą. - Czasem zastanawiam się jak się orientujesz w tych wszystkich tożsamościach.
Ruszyli w stronę bloku w którym się spotkali.
- Zosia będzie teraz nieco mniej dostępna. Z jednej strony mocno się uniezależniła od nas po dobrej inwestycji. Z drugiej potrzebuję jej do kilku kwestii logistycznych w sepcie. A z tamtą kasą… nie myśl o tym. Opłacę to ze swojego konta i Czarny się o niczym nie dowie. Zorganizuję coś na przyszły tydzień.

Zanim wyszli z parku objął ją jeszcze raz mocno. Tym razem nie było łez na jego twarzy. Wyglądał na pogodzonego z losem. Choć i tak wyglądał gorzej niż na początku ich spotkania.
- Nie chcę się przytulać tam do góry. Nie wiem jaki pogląd na litanię ma ten cały Maxim.

- Dobrze, zapamiętam o Zosi. A co do kasy… spłacę dług. W telefonie są ostatnie kontakty tak? Aha i jeszcze jedno… mógłbyś poprosić Harada o spotkanie ze mną? Wiem, że teraz jest zajęty. - Żeńka pomyślała, że oficjalnej prośby będzie Haradowi ciężko odrzucić. Wtuliła się mocniej w Zaara by po chwili się odsunąć i oddać mu kurtkę. - Musimy wybrać się na jakąś imprezę i się upić w drebiezgi. Za duży burdel by brać na trzeźwo.

- Pewnie masz rację. A z Haradem pogadam. O ile się dopcham - zażartował gdy ruszyli do windy.

- No. W sepcie teraz same szychy, pracować nie ma komu, co? - przed windą Żenia sięgnęła w kierunku torby.
- Spokojnie - powiedział widząc gest - pomogę ci to zanieść do góry.

“Co on nie wie, że jedną ręką możesz zanieść go razem z tą torbą? Dżentelmen od siedmiu boleści. Dwie godziny marzłaś zanim sobie o kurtce przypomniał. Jak on przyciąga te wszystkie dziewczyny? Bo przecież nie ciałem…” nie wytrzymała Zmora.

Żeńka ugryzła się w język, żeby nie parsknąć śmiechem.
“ Urokiem osobistym”
- Aż taki ciekawy jesteś? - w myśl zasadzie najlepszą obroną jest atak, Żenia zaatakowała. W głosie pobrzmiewało jej rozbawienie. Spoglądała na Jarka z roziskrzonymi oczyma - Co ten Czarny ci naopowiadał? To żaden smok…
- Czarny jak Czarny. Podobno Michał miał z nim sparing. I podobno koleś obił Michała i Gutka. Jednocześnie. Bo sam Czarny nie mówił o nim praktycznie nic. Tak samo jak o tobie. Trzeba to Antkowi przyznać, że w milczeniu jest dobry - powiedział Zaar przywołując windę.

- Sparing? - Żenia zmarszczyła brwi - Znaczy Tucholaki chcieli mu zrobić łomot tak? Albo próbowali coś z niego wycisnąć, hm? - brwi dziewczyny powędrowały do góry pytająco. *
- Nie. Facet sam oddał się w ręce Czarnego. No i jakiś czas pilnowali go. Wiesz jaki jest Gustaw. Stwierdził, że Siwy poddał się, bo bał się dostać wpierdol. To cytat. - Zaar podrapał się po potylicy. - No i Michał zaproponował pojedynek na pięści. Bez pazurów i kłów. Jak ludzie. Siwy zadrwił, że mogą spróbować obydwaj. Podobno połamał ich w trzy minuty, a potem usiadł i czekał na powrót Czarnego.

“No no no” w głowie Żenii rozległo się gwizdnięcie uznania.

“No. Widzę, że stajesz się jego fanką”

- Hm. - mruknęła Żenia niezobowiązująco. - Maksim jest specyficzny i nastawiony na ochronę. Mnie. - Wrona obserwowała Galiarda kątem oka.

Wsiedli do windy.
- No właśnie. Jest bardzo mocno skupiony na tobie. Pomyśl, czy to nie dziwne? Może chce cię przerekrutować.Nie ufam mu.
Winda ruszyła.

“Jak myślisz, Maksim siedzi tam i gotuje nam coś? Nago? W zasadzie w ubraniu mu nie jest do twarzy. I chyba to wie sądząc po jego ulubionym stroju.”

“Myślę, że albo odsypiał albo medytował. Nie wiem czy gotuje.” Żenia poczuła napływającą ślinkę do ust. Czemu ostatnio ciągle była głodna? I niekoniecznie na jedzenie…

- Może jak go poznasz to zmienisz zdanie? - Żenia dopytała retorycznie. - Ale jestem ostrożna.

- Może - powiedział Zaar.
Dotarli do drzwi mieszkania, które były zamknięte od środka. Córka Ognistej Wrony wybiegając zapomniała kompletnie o jakichkolwiek kluczach.

„Bądź ubrany, bądź ubrany!” Zaklinała Szklanego Smoka w myślach. z drugiej strony spotkanie Maksim - Zaar z nagim Bondarem z pewnością skłoniłoby galiarda do skrócenia wizyty.

Żeńka zapukała i zadzwoniła do drzwi z rozluźnioną miną. Nie chciała dolewać oliwy do ognia.
 
corax jest offline  
Stary 10-04-2019, 20:26   #18
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Po chwili drzwi otworzył Maksim. Miał krótkie spodenki sięgające do kolan i rozpiętą koszulę w stylu hawajskim. Spodnie opinały się mocno, ale dzięki temu że były krótkie nie rzucało się w oczy, że są za małe. Koszula za to… cóż, dziewczyna była pewna, że nie dopinała się na ogromnej klacie. Co więcej podkreślała mocno zarysowane mięśnie brzucha.
- Tak?

- Cześć. Możemy wejść? - Żenia spojrzała na olbrzyma kryjąc rozbawienie - Zaar chciał Cię poznać osobiście i pomógł mi z torbą.

Maksim uśmiechnął się szczerze i zrobił im miejsce. Gdy Zaar wchodził wyciągnął rękę w jego kierunku.
- Miło mi ciebie poznać - w momencie ściskania dłoni dziewczyna dojrzała delikatny grymas na twarzy Zaara. Był prawie głowę niższy od olbrzyma.
- Wiele o tobie mówiła - skłamał bez wahania. Chyba pierwszy raz w obecności dziewczyny.
- Tak? - Jarek był wyraźnie zaskoczony.
- Chwaliła twoje zdolności organizacyjne i przeniesienie wojny o Gaię do internetu. Przykro mi, że nie udało się obronić puszczy Białowieskiej.
Wtedy dotarło do niej o czym mówił. Zdarzenia z jej pamięci.
- Cóż, teraz mamy nowe rozdanie. Przechodzimy do ofensywy. Mam nadzieję, że nauki jakie wyciągneliśmy z tamtych zdarzeń przysłużą się do przyszłych sukcesów. - Powiedział spokojnie Zaar wchodząc w głąb mieszkania. Zerknął na moment do mijanego salonu.

Nerwowy chichot w głowie dziewczyny poprzedził kolejny komentarz.
“On jest politykiem, prawda? Ta odpowiedź pasuje do każdego stwierdzenia.”

- Zapraszam do kuchni. Ugotowałem zupę - powiedział gigant.

“Przystojny, świetny w łóżku i gotuje! Kopnij w dupę flaka, już”
“Nie mogę. To zasób. Cierpliwości. To mój Galiard”

- Mmm bosko. Umieram z głodu. - Żenia uśmiechnęła się szeroko - Dziękuję, Maksim.
Żenia już gnała do kuchni zostawiając dwóch maczomenów. Zaczęła krzątać się w poszukiwaniu talerzy.
- Mieliśmy trochę do obgadania z Zaarem, ale ogarnęliśmy już większość tematów. - dziewczyna pochyliła się nad parującym garnkiem i wciągnęła zapach. Podwinęła opadające rękawy bluzy i zaczęła nakładać zupę na talerze. Trzy.

- Odpocząłeś trochę? - zwróciła się do Maksima znad chochli - Zaar siadaj, siadaj. - podjęła ton Bondara.

- Cóż, musiałem się przygotować do kolejnej części rytuału. Medytowałem.

“Jak Ronin?”

Talerze znalazły się szybko. Po chwili już mogli zasiąść przy wspólnym stole. Na brzegach, naprzeciw siebie usiedli Zaar i Żenia. Maksim zajął dłuższy bok. Szybko zaczął jeść zupę. Zaar odsunął od siebie talerz i powiedział, że w zasadzie nie jest głodny.

Żenia spróbowała szarej zupy. Jeżeli uznać jedzenie serwowane za Ronina za mistrzostwo… a posiłki z paczki za przeciętność… to potem było długo długo nic… i gdzieś niżej, na dnie śmietnika było miejsce dla tej zupy. Powiedzieć, że była okropna, to jakby ją skomplementować.

“Dobra, zatrzymamy Wojtka do gotowania” powiedziała Zmora.

Żenia poświęciła się i zjadła kilka łyżek “zupy”. Już wiedziała, że nie będzie dopuszczać Maksima do garków lub będzie zamawiać na wynos.

- Pycha - patrzyła na Zaara znad talerza a oczy jej się śmiały - Czego użyłeś do jej ugotowania? - pod koniec pytania już się szczerzyła.

Co było zaskakujące, to Maksim prawie już skończył swoją porcję.
- Różnych rzeczy z lodówki - odpowiedział enigmatycznie.
- Ale tak, na kolację musimy coś zamówić. Zaar, ty miałeś nam przynieść kasę, nie? - powiedział ocierając usta.
- Taa. Jest w torbie z resztą rzeczy Żenii.
Maks pokiwał głową.

- To może ja herbaty zrobię. Napijecie się? - Wrona zgarnęła talerze ze stołu - Maksim, chcesz jeszcze? Zaar przyniósł też resztę moich bambetli.

-Nie wiesz, ja już pójdę - zaczął Zaar. - Powiedzcie mi tylko ile jeszcze potrwa to odzyskiwanie wspomnień?

- Robimy to małymi krokami a i tak jest ciężko więc trochę to zajmuje. Teraz wyjedziemy z Ryśkiem i Wojtkiem do Stanów na kilka dni. W podróży raczej spasujemy z rytuałem. - Żenia rzuciła spojrzeniem na Smoka - Zobaczymy co się uda załatwić w Stanach i wtedy zdecyduję co dalej.

Dziewczyna uśmiechnęła się do wilkołaka.

Uważnie przyglądała się obu mężczyznom. Zaar był wyraźnie poddenerwowany. Nie czuł się komfortowo w obecności Maksima. Prawą dłonią drapał się po grzbiecie lewej, poprawiał to kołnierzyk, to mankiet wystający spod kurtki. Chciał skończyć to spotkanie możliwie szybko. Jednocześnie obserwował Żenię. Szukał w niej wsparcia… albo raczej jakiejś niechęci wobec Maksima. Gdy nie znalazł to oznaki zniecierpliwienia się nasiliły.

Maksim wręcz przeciwnie. Wyluzowany. Bosy. Notował obecność Zaara, ale się nią nie przejmował. Przynajmniej tak jej się wydawało w pierwszej chwili. W rzeczywistości napinał się i okazywał swoją wyższość niczym kogut wśród kur. Najdziwniejsze zdawało się to, że w ogóle nie zwracał uwagi na paskudny smak zupy!

- Aha. No dobrze - powiedział Zaar. To ja będę się zbierał. Telefon jest nowy i ma wgrane tylko te kontakty, które mieliśmy. A ty Maksim masz jakiś telefon? - powiedział Zaar sięgając po swoją komórkę.

- Nie - odpowiedział lakonicznie gigant.

Żeńka zastanawiała się, czy w procesie produkcji in vitro zapomniano o czymś takim jak kubki smakowe. Niemożliwe by faktycznie mu to smakowało. Była przekonana, że robił to po to by udowodnić swą męskość przy Zaarze.

- Odprowadzę Cię do windy. - Wrona zaoferowała się szczodrze.
Galiard pokiwał głową. Trochę zbyt entuzjastycznie.
- Czy jest szansa na telefon dla Maksima razem z papierami? - spytała jeszcze podnosząc się i kierując się ku wyjściu z kuchni.

- Zaraz wracam, Maksim.

Na korytarzu Zaar wyraźnie się rozluźnił.
- Wygląda jak Dwayne Johnson na sterydach. Chociaż te włosy… stary jest już co? Mniejsza o to. Jakby coś ci zrobił…
“Nie, Zaar, nie upokarzaj się”
...to go zabiję.

Dziewczyna miała już odpowiadać oględnie, że jest Maksim jest dojrzały jak na swój wiek ale ostatnie stwierdzenie Jarka zamknęło jej usta.

Pokiwała głową i uśmiechnęła ciepło go wilkołaka.
- Wiem, że mogę na tobie polegać. Ufam Ci. - szepnęła pochylając się by otworzyć drzwi do windy. - Jestem pod telefonem jakby co. Dziękuję za pomoc.

***


Po pożegnaniu z Zaarem, Żeńka wróciła z powrotem do mieszkania.

- No. To masz jedną zagorzałą fankę z tego wszystkiego. - podeszła do siedzącego Maksima i przytuliła się do jego pleców. Otoczyła jego szyję ramionami i pocałowała w ucho. - Przepraszam, że tyle to trwało. Dzięki, że byłeś uprzejmy dla Zaara. - podziękowania Wrona podkreśliła pocałunkiem na policzku. - Gotowy na rozmowę z kolejnymi?
- Z jakim kolejnym? - powiedział szczerze zdziwiony. - Myślałem, że już rozpracowałaś Zaara. Jaki masz w tej chwili cel w utrzymywaniu tej znajomości? - zapytał z ciekawością.
- Nadal dobrze mieć dobre kontakty z Galiardem największej watahy w Polsce. Nie sądzisz?
- Mhm - mruknął bez przekonania.
- Mhm co? - westchnęła Żenia. Miała wrażenie, że tańczy na linie z jakiegoś powodu. - Chyba nie jesteś o niego zazdrosny, co?
- Nie. Przyznałem ci rację. I tyle. - powiedział tonem twardziela gdy ruszył zmywać naczynia po swoim “dziele”
Żeńka odpuściła temat.
- Pomóc ci może? - spytała niewinnie. Zaczęła gmerać w torbie, by sprawdzić ile dostała kieszonkowego. Na samą myśl o kasie zgrzytnęła zębami.


W końcu Sonia oderwała się od Smoka i sięgnęła po telefon, szukając numeru Ryśka. Zakładała, że numer do jej Alfy był w kontaktach. Czekając na połączenie, sprawdziła pozostałe namiary. Ciekawiło ją czy Zaar wrzucił namiary na Zośkę.
W pamięci był numer do wszystkich wilkołaków z septu. Żenia musiała przyznać, że nawet nie pamiętała imion ludzi z nowej watahy i dopiero widząc wpisy w telefonie przypomniała sobie o nich. Byli też krewniacy. Zosia, Kasia i reszta.

Brakowało jedynie Ronina.

Przeczekała kilka sygnałów połączenia do Ryśka.
Jednak mimo kilkunastu sygnałów nikt nie odebrał. I wtedy zauważyła, że nie ma też numeru do Dzikiego Serca. Choć tu pojawiło się podejrzenie, że “lupus” nie ma komórki. Na potwierdzenie tej tezy poszukała Szramy. Bezskutecznie. Numeru do niej też nie było.

Nastukała więc krótkiego smsa z prośbą do “alfy” o kontakt.
A potem drugiego do Zośki z pozdrowieniami i pytaniem czy mogłaby ją skontaktować z Wojtkiem. Trzeba było zacząć rozgrywkę “Przejmowanie Pentexu”.

- No hej. Mam nadzieję, że telefon się podoba - powiedziała hakerka - sama wybierałam.
- Zosia! Kopę lat. Podoba a jak! - Wrona była bardzo ucieszona jakby spotkała Zośkę osobiście - No i co? Obrosłaś w piórka i mam ci podobno kupra nie zawracać?
- Pewnie wiesz, że Zaar zawrócił mi już kuper w twojej sprawie jakieś trzy minuty temu? Ale dobrze, że dzwonisz. Potrzebuję od ciebie dwa zdjęcia. Z przodu. Takie paszportowe. Jedno twoje, drugie - zaczęła czegoś szukać, ale znalazła to dość szybko. - Maksima Bondara?
- Wiem. Dopiero co wyszedł ode mnie. - uśmiechnęła się brunetka - Ogarniemy zdjęcia jeszcze dzisiaj. W galerii pewnie znajdzie się jakiś automat albo dwa. Co u Ciebie?
-Telefonem zrób. Kto łazi do galerii? Poszukaj tylko ściany w jednolitym kolorze. Obojętnie jakim, zedytuje sobie. A u mnie dobrze. Dostałam propozycję pracy. Dość… ciekawą.
- Niech zgadnę od kogo - Żenia roześmiała się myśląc o Roninie.
- No właśnie - odpowiedziała bez wahania. - I pewnie się zdecyduję. Choć w zasadzie to nie muszę pracować… ale brzmi to ciekawie. No i zawsze mogę podgryzać Pentex na kilku płaszczyznach.
- No to zrób to. Zostań konsultantem - Wrona była pewna, że ten fakt nie nastrajał nikogo z watahy kojota specjalnie czule do Wojtka. - Dobra wyślę zdjęcia za chwilkę. Masz namiary na pracodawcę? Bo tutaj ich nie mam.
- Na razie tylko mailujemy. A co? Też szukasz pracy?
- Tak. Mam długi do spłacenia. Dasz mi maila do niego? Muszę się z nim skontaktować. Albo wyślij mu mój numer telefonu?
- Dobra, to podeślę mu twój numer. Wyślij mi prosze jak najszybciej te fotki wasze, bo poza fizycznymi plastikami ze zdjęciem muszę wszystko poupychać do baz danych. Jakieś specjalne prośby przy tym? Obywatelstwa? Nie wiem… kim jest pani Nina Dobrev?
- To aktorka. Mieszka w Stanach ale jest Bułgarką. - Żenia wyjaśniła - a co do Maksima dam znać ze zdjęciem. Ok?
- No ok. - w tym czasie Żenia zauważyła, że do telefonu dobijał jej się ktoś.

- Rany telefon od 5 minut a już kolejka. Kończę Zocha. Odezwę się na ostatniego maila.
- Na telefon wyślij, mam drobną reorganizację ser… - odruch rozłączenia był zbyt szybki i wilkołaczka nie usłyszała końca wypowiedzi hakerki.
- Hallo?
- No cześć - powiedział znajomy głos Rycha - oddzwaniam. Wiesz, nie miałem twojego numeru telefonu, a nie odbieram nieznajomych - Alfa zaczął od tłumaczenia się swojemu Ragabashowi.
- Cześć - Żenia skuliła się w fotelu i odgarnęła włosy - Masz chwilę dziś po południu? Moglibyśmy się spotkać? Chciałabym obgadać wyjazd i kilka innych spraw. Potrzebuję Twojej porady. - Żenia złagodziła wypowiedź wisienką dla Harazińskiego.
- Dobra. Spotkajmy się w jakimś fast foodzie w którejś z galerii. Przewija się tam masa ludzi codziennie - miejsce z jednej strony skojarzyło się Żenii z pierwszym spotkaniem z Czarnym, z drugiej odniosła wrażenie, że Rycha coś niepokoiło.
- Wszystko ok? - upewniła się - Myślałam, że może wpadniesz tu.
- No ok, to wyślij mi adres, to podjadę - usłyszała tym razem jakieś mruknięcie w tle. Po chwili Rychu dodał: - Wojtek cię pozdrawia. Jest ze mną.
Z jakiegoś powodu teraz Żenia się uspokoiła. Widocznie pierwsza reakcja Rycha była powiązana z “czymś biznesowym”. Tak jakoś jej się wydawało.
- O. To zabierz i jego. Nie mam numeru do niego. Próbuję się dobić przez opłotki. Przywieźcie alkohol. Potrzebuję drinka. I coś do jedzenia. Nie zapomnijcie o jedzeniu. Za ile dacie rady wpaść?
- Żenia - powiedział zimnym głosem, hamując nagły wybuch entuzjazmu dziewczyny - nie podałaś mi adresu. Skąd mam wiedzieć za ile będziemy?
- Jej, już wysyłam. Pytam orientacyjnie, nie wiem co macie w planach, tak?
- Zakładając, że do każdego miejsca w poznaniu dojedziemy w pół godziny, to za jakieś półtorej możemy być u ciebie.
- Ok - mina dziewczyny mówiła wyraźnie no i o co afera? Nie można od razu?” - To czekamy. Adres wyślę smsem. Dzięki!

Wrona nastukała informację i ruszyła na poszukiwanie Smoka.
- Maksim, chodź zrobimy foty do dokumentów. Ok? Będziemy mieć gości. Za jakieś półtora godziny. - dodała ze znacząco niewinnym uśmiechem.
Uśmiechnął się szeroko. Lubieżnie wręcz.
- To dość dużo jak na robienie zdjęć.
“Czy odczuwanie radości na myśl o nadchodzącym bólu to już masochizm?”
“ Nastaw się na odczucia estetyczne. Będzie artystyczny werteryzm. Czy coś”

- Taaaak. Tak myślałam, że to medytowanie na coś się przyda - Wrona pokiwała na Dragana palcem wskazującym. Trzymała się chwilowo poza zasięgiem mocarnych ramion. Musiała wysłać foty. Wiedziała, ze gdy jej dotknie, o zdjęciach zapomną w kilka chwil.

Dużo się nie pomyliła. Na szczęście zdążyła wysłać zdjęcia do Zośki.
 
corax jest offline  
Stary 10-04-2019, 20:30   #19
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Dwie godziny później przyjechali Rychu i Wojtek. Pierwszym skojarzeniem wilkołaczki było to, że wracają z pogrzebu. Czarne płaszcze. Garnitury. Krawaty. Do tego obydwaj idealnie ogoleni z ułożonymi fryzurami. Rychu w stonowanym granatowym garniturze. Wojtek w ciemno brązowym. Czyżby usiłował podkreślić swoja burość?

Wraz z nimi do mieszkania wpadł zapach pieczonego kurczaka. Przywieźli ze sobą aż cztery grillowane kurczaki.

Wojtek przytulił się do Żenii i później mierzył wzrokiem Maksima. Rychu był nieco bardziej stonowany. Z jednej strony pamiętał jak brunetka rozgrywała Smoka.Z drugiej był jej alfą. Dlatego uścisk był dość formalny.

Rychu też ściął się wzrokiem z Draganem. Nie odrywając wzroku od giganta rozpiął guzik marynarki. Przy brzuchu miał przypiętą pochwę z dużym nożem. Sprytnie umieszczona, nie dawała się zauważyć spod marynarki.

- Jeśli chcecie się bić, to załatwmy to przed jedzeniem - powiedział z uśmiechem Maksim.

- Nie ma na to czasu - powiedział Wojtek zanim Rychu zdążył zrobić coś głupiego - zjedzmy i pomówmy jak przerzucić was do USA. I…
- Tak, musimy też pomówić o Czarnym…. - dodał Rychu.

“A już chciałam zobaczyć jak ugniata ich jak ciasto” dodał głosik w głowie dziewczyny.”

“Ehhhh… jeszcze zobaczysz”

Żeńka niechętnie wyplątała się z objęć Kła. Był jedną z wąskiego grona osób, które sprawiały, że Żenia czuła się bezpieczna i objęta opieką dla siebie, dla niczego i nikogo więcej. Otarła policzkiem o policzek starszego wilkołaka w pieszczotliwym geście. Zastanawiała się czy Maksim wywołuje odruchowe reakcje u każdego faceta czy tylko u tych, którzy otaczali ją.
Zakładała, że to pierwsze.
Zabawne - żaden z nich nie reagował na nią jak na zagrożenie.
Rycha klepnęła pieszczotliwe dwa razy po łopatce.

- Siadajcie - dziewczyna wskazała stół i ruszyła do kuchni po nakrycia. Zapach kurczaka wwiercał się w jej nozdrza i drażnił żołądek. Dla Rycha wybrała największego kurczaka i podsunęła z cichym śmiechem.

Swojego kurczaka rozparcelowała z podyktowaną głosem zażartością. Odezwała się dopiero po pochłonięciu udka. Nie bawiła się w jedzenie sztućcami więc tylko oblizała palce:
- Plan byłby taki, że wy się wybierzecie metodą tradycyjną czyli samolotem. A my popłyniemy łódką. - Uśmiechnęła się ciepło do Maksima wymachując już drugim udkiem. - I spotkamy się na miejscu. A co z Czarnym? Bo ja też chciałabym pogadać o wataże Kojota. - dziewczyna zazgrzytała zębami nieco bardziej zażarcie chrupiąc chrząstkę a z gardła wyrwał się jej cichy warkot. Pochyliła nieco głowę nad kurczakiem zaskoczona reakcją wadery.

Bury Kieł i alfa watahy Smoka zdjęli marynarki i podwinęli rękawy koszul. Najpierw wszyscy jedli w ciszy. Pierwszy skończył Maksim, jednak siedział w milczeniu. Rychu nadal obgryzał jedną z kości. I wtedy zaczął Wojtek. On był Roninem. Mógł mieć gdzieś to co wypada, a co nie.
- Dołączyłeś do Smoka przez to co zrobili z twoim ciałem? - pytanie kierował do najnowszego przyjaciela wilkołaczki.
Mięśniak w odpowiedzi przekrzywił głowę i spojrzał z zaciekawieniem.
- Chodzi mi o to jak wiele w tobie Tkaczki.
- To źle? - zapytał Maksim twarzą bez wyrazu.
- Ekstrema nigdy nie są dobre. To co daje siłę w pewnych aspektach staje się słabością w innych - odpowiedział Bury Kieł.
“Poczułam się jak w Karate Kid” podsumowała słowa Wojtka prywatna Zmora. Była jedyną osobą, która to skomentowała. Sam Maksim nic nie powiedział. Zamiast tego obserwował twarze zebranych. Żenia zmarszczyła brwi, zastanawiając się do czego zmierza Wojtek ale z rozkmin wybił ją Alfa.

- Czarny wymyślił nam zadanie - zaczął w końcu Ryszard, który najwyraźniej dla zwiększenia wrażenia po tych słowach zaczął obgryzać ostatnią kość jaka została mu na talerzu. W końcu przestał.

- Aha… - Żenia była dość obojętna co do kwestii wymyślonej przez Czarnego. Miała za dużo spraw do ogarnięcia, które było zadłużeniem po wcześniejszych zadaniach Czarnego, by przejąć się na poważnie. Chrupała radośnie skrzydełko. - Czarny wystawił mi rachunek. - podzieliła się równie radośnie co Rychu i wydarła wyszczerzonymi zębami kawałek mięsa. - Nie wiem na ile wyceniasz pomoc Czarnemu, ale tak tylko wspominam, że może warto byłoby spojrzeć i na kwestię kasowego wymogu co do jego wymyśleń.

- Może - podsumował. - W każdym razie Czarny zasugerował, że pod jego władzą mogą przejść nawet najbardziej szalone pomysły. Pomysły, które niektórzy mogliby uznać za niewykonalne - podrapał się za uchem, po czym zorientował się, że zrobił to ręką tłustą od kurczaka i skrzywił się.
- No, w każdym razie zasugerował, że jesteśmy “wyjątkowi”. I wielu patrzy na nas krzywo. Potem wspomniał coś, czego do końca nie zrozumiałem. Coś, że on wierzy w możliwość ocalenia Żmija, ale nie wszyscy podzielają ten pogląd.
Wyjął chusteczkę, którą wytarł dłonie, a potem wytarł też włosy za uchem.
- Antek dał mi do zrozumienia, że musimy popracować nad poparciem dla niego, bo wtedy on pomoże nam.

- Aha - Żeńka starała się zachować kamienną twarz chociaż w środku fikała koziołki - A kiedy dokładnie przekazał to zadanie? I poparciem dla niego w jakiej konkretnie rzeczy? I u kogo? I pomoże nam w czym konkretnie?

Kątem oka obserwowała Wojtka. Stary ronin obruszył się nieco. Jednak miał sporo życiowego doświadczenia. Stał się uważnym obserwatorem.

- Dzwonił do mnie dziś rano - tym razem to on spojrzał na Wojtka.
- Roninie, myślę, że dość długo pokutowałeś za swoje czyny. Czy zechcesz dołączyć do totemu Smoka, by nieść jego chwałę w świat?

Żenia skrzywiła się. Zaczynała domyślać się dokąd zmierza ta rozmowa. Wojtek patrzył na Rycha z uwagą.
- Nie odnosicie wrażenia, że on was wszystkich przeciąga na stronę Żmija? - powiedział odchylając się lekko. - O co chodzi z Czarnym? - to pytanie skierował wprost do Żenii. Nawet przez chwilę nie podejrzewał Rycha o planowanie na takim poziomie. Jego oczy zmalały. Jak u wilka szykującego się do ataku.

Żeńka westchnęła odsuwając od siebie pozostałą pierś kurczaka.

Pokręciła głową i cmoknęła. Nie podobała się jej roszada Czarnego. Czuła brak równowagi i próbę manipulacji nie tylko sobą ale i nieświadomymi Rychem i Dzikim Sercem. Po raz drugi w ciągu kilku dni poczuła się zdradzona przez Czarnego.

Im dłużej o tym myślała, tym większą czuła irytację. Spojrzała na Ronina a potem na Maksima pociemniałymi od gniewu oczyma. Czuła wilka rosnącego w sobie. Zacisnęła dłoń na ramieniu Burego Kła.

- Jeśli patrzą krzywo, to zawsze możemy opuścić sept. - warknęła odsuwając krzesło od stołu - Nikt z nich łaski żadnemu z nas nie robi.

Podniosła się i założyła ręce na piersi. Przez chwilę namyślała się. Zastanawiała się co Czarny próbuje osiągnąć takimi zagraniami. Jakie rozwiązanie widzi w próbach poszturchiwania jej i jej watahy to z jednej to z drugiej strony. Cóż, jeśli w ten sposób próbuje zyskiwać sobie lojalność albo budować poparcie dla Króla Gajan, to się przeliczył. Skąd nagła zmiana w stosunku do niej?

Wronie przypomniała się mina Czarnego przy ostatnim spotkaniu. Mina mówiła wiele. Na przykład to, że wielki szaman ma przed sobą głupiutkie stworzonko.

Kiedy Czarny postanowił traktować ją jak idiotkę? Może odkąd zdobył poparcie Lwa?

“Nic się między nami nie zmieni” - czy to właśnie jej obiecał jej mentor, po którego ruszyła do samego piekła?

Czy tam samo patrzył na nią Yurij?

Przekorna natura dziewczyny, zjeżyła jej drobne włoski na karku. A uczucie straty zastąpił rosnący gniew. Dlaczego nie mogła się oduczyć, że jej lojalność wcale nie jest układem działającym w obu kierunkach?

- Jeśli Czarny będzie dalej chciał nas rozgrywać przeciwko sobie, to nie wiem jak wy, Rychu, ale ja z uroczego septu się wypisuję.

To była wersja litościwa.

Na rozbicie domku z kart Czarnego wystarczyłyby dwa zdania:
“Zaar sypiał ze mną. Tak samo jak Harad, którego kuzyn mnie następnie zgwałcił tylko dlatego, że dowiedział się kim jestem.“

- Alfo - Ronin spojrzał na Rycha - dziękuje za możliwość nasycenia głodu przy jednym stole z wami. Myślę, że na dziś to wszystko. Będę się zbierać. Żeniu, zechcesz mnie odprowadzić?
Ronin wstał, a Rysiek w swojej łaskawości kiwnął głową Żenii, żeby wiedziała, że alfa pozwala jej odejść.

Żenia nawet nie zwróciła na to uwagi. Ruszyła za Wojtkiem, spięta i rozżalona.
Nastrój zmieniał się jej jak w kalejdoskopie: strach w bibliotece Smoka, radość z jego bliskości, euforia z powodu wykopanej w kosmos endorfiny, przez ekstazę z polowania Nahajki, irytacja na Zaara i Czarnego, smutek rozstania z Galiardem i w końcu znowu gniew na Czarnego. A to zaledwie w ciągu jednego dnia. Dwa dni po wydostaniu się z tajnego domku szamana...

Coś w niej podpowiadało, że coś nie gra. Nie czuła się sobą. Nawet jak na nią samą popadała w całkowite ekstrema.
Wlekąc się za Wojtkiem, Żenia czuła jak spada w dół.

Wyszli z mieszkania. Wojtek zatrzymał się na korytarzu przed windą.
- Mam nadzieje, że Smok nie będzie mi miał za złe odrzucenia propozycji, co?
Zaczął z rękami w kieszeni kurtki.

- Nie będzie. Już rozmawialiśmy o tym. - Żenia pokręciła głową. - Jeśli o to chodzi to nie musisz iść. Czarny … - zaczęła. Po chwili podejmując temat - mam wrażenie, że próbuje ugrać swoją grę kosztem watahy Smoka.
- Cóż, może masz rację. Czarny jest Panem Cienia. Macie to we krwi. Wydaje mi się, że on chce ci pomóc, ale jest jakiś problem. Widzisz, Rychu tam chciał ci powiedzieć o co chodzi. Ale nie powiedział przeze mnie. Czarny chce pewnie kogoś zabić. Kogoś kto stoi mu na drodze -
Wojtek spuścił wzrok. - Nie chcę w tym brać udziału. Ale może tak trzeba…

- Nie wiem. Może. - Żeńka zagryzła wargę. - A może nie. Masz plan na te Stany? Co konkretnie mam robić jak wy będziecie z rychem gadać o biznesach?

Wronie spojrzenie omiotło Kła.

Podniósł wzrok na dziewczynę.
- Bądź. Nawet jeżeli miałabyś nic nie mówić. Chodzi o wrażenie jakie wywołamy. Poza tym masz talent to dostrzegania pewnych okazji i możliwości, które mogą innym umknąć. Dlatego cię chcę.

- Ja tam Cię chcę z powodu chrapania - Żeńka wykrzywiła się w uśmiechu - No i zdolności medytacyjnych. Mediacyjnych. Sorry…
Spojrzał na nia nagle spode łba.
- Czyli widzimy się na miejscu. Masz mój nowy numer?
Rzeczywiście nie miała.

- Nie. Podobno Zochę ściągasz - podała wilkołakowi telefon by wpisal swój numer.
Gdy to robił zapytał tylko:
- Jaką Zochę? Nic mi o tym nie wiadomo - był szczerze zdziwiony.

- Hmmm dziewczynę, do której dałam Ci namiar. Dała Ci namiary na prawniczkę z tego co mówiłeś. - Żenia przez chwile poczuła się jak u Kafki.
- A tak, rzeczywiście. Po co mi hakerka? Nie, kontakt nam się urwał po tym jak mi znalazła prawniczkę - powiedział szczerze.

- Hmmm - Żenia zaczęła się zastanawiać kto zatem zaoferował pracę hakerce by pozwolić jej podgryzać Pentex. Musiała się do Zośki w końcu dobrać. Może Włoch?

- No ok. Myślałam,że znalazłeś zastosowanie dla jej zdolności. Kiedy lecicie? Znaczy konkretnie mamy być na miejscu?

- Jutro. W piątek jest walne zgromadzenie zarządu. Tam mam zamiar wystąpić z naszymi roszczeniami. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieje, że nie dojdzie do rozlewu krwi. A co do Czarnego… rób jak ci serce podpowiada. - zakończył Ronin.

- Dobrze - Sonia zgodziła się i przytuliła się do Burego Kła na pożegnanie. Przyciągnęła jego ucho do swych ust niemal jak do pocałunku. W końcu szepnęła swoje prawdziwe ID wprost w wilkołaczy narząd słuchu.

Przytulił ją tak samo jak zwykle. W końcu odsunął się i zapytał:
- Czy to coś zmienia w naszych planach? I co najważniejsze, w naszych relacjach?

- Nie. Chciałam żebyś wiedział choć dla wszystkich innych to zmienia wszystko.
Wzruszył ramionami.
- To my tworzymy naszą historię. Nie nasi rodzice czy nazwiska. Sama wybierasz swoją drogę. Gdyby było inaczej, to leżałbym martwy ze swoim bratem.
Po tych słowach Wojtek wcisnął przycisk wzywający windę.

- Howgh! - Żenia złożyła dłonie jak do modlitwy i wykonała głęboki ukłon.

Po pożegnaniu Ronina wróciła do mieszkania spodziewając się ujrzeć dwójkę walczącą na śmierć i życie.
Niczego takiego nie zastała. Maksim sprzątał po obiedzie. A Rychu stał na balkonie paląc papierosa.
- Ten Ronin to taki średnio przyjemny. Jaka w zasadzie łączy was relacja?
Powiedział Maxim upychający papierowe talerze do torby z tworzywa w której już były obgryzione kosteczki.

- Sypiamy ze sobą - Sonia wyszczerzyła się bezczelnie. I podeszła do Maksima od tyłu by objąć go z zaskoczenia.
Co dziwne wiadomość ta trafiła Maksima. Nie przejmował się Zaarem, a przejął się starym roninem. Czyżby dostrzegał w nim zagrożenie, którego nie było w Zaarze? A może to fakt, że wspomnienia Żenii sprzed felernego rytuału nie zawierały w sobie ronina? Tak czy inaczej gdy go objęła był spięty. Dużo bardziej niż powinien. Jednak odwrócił się i ją objął.
- Chyba alfa ma nam coś do przekazania - rzucił kwaśno. Widocznie nie podobało mu się wykonywanie czyichś rozkazów.
- Dajmy mu w spokoju dopalić. - Sonia wspięła się na palce i cmoknęła policzek Szklanego Smoka - Z Wojtkiem sypiamy platonicznie. Moja wilczyca wybrała jego wilka. Przyjaźnimy się. Nic więcej. - kolejny cmok miał odwrócić uwagę Dragana.
- Hmmm - mruknął Dragan analizując sytuację. - Był dziwny. Miał w sobie coś takiego, jakby przejrzał mnie na wylot. A potem… potem zachowywał się jakby mógł mnie pokonać pstryknięciem palców… to wyzywające spojrzenie… nikt tak się nie zachowuje wobec mnie. Czarny unika krzyżowania ze mna wzroku. A ten nie… Szuka śmierci? Czy jest aż tak silny? - dopytywał siwowłosy.
- Hmm - Żenia zamyśliła się podejrzewając co kryło się za roninowym podejściem - Może dlatego, że mógłby Cię pokonać. - wybuch elektryczności w Toruniu nadal pełgał w pamięci zapachów w nozdrzach Żenii. - Nie zrobi tego jeśli nie będzie musiał. Więc unikaj wyzwań. Dobrze?
Kiwnął głową na znak zrozumienia. W tym samym czasie usłyszeli zamykane okno balkonowe. Ich Alfa powrócił.
- Siadajcie - powiedział pokazując im krzesła - mnie to zwaliło z nóg.

Żenia poczekała aż Dragan usiadł i wcisnęła się mu na kolana.
- No mów, mów - zachęciła Harazińskiego - Nie trzymaj tak napięciu.

- Czarnego popierają wszyscy. Prawie. W zasadzie, żeby móc go określić jako niepodzielnego władcę europy to potrzeba tylko poparcia Fianna. Oni nie chcą go udzielić. Czepiają się historii Czarnego. Jego powinowactwa do Żmija. Boją się, że Lew znów powtórzy swój upadek i stworzy nową fale Tancerzy Czarnej Spirali.
Rysiek patrzył na twarze swoich rozmówców. Widząc ich zdziwienie postanowił nakreślić sytuację w Europie.
- Pomioty Fenira z północy popierają Czarnego. Milczący wędrowcy też. - wyliczał na swojej ręce pokazując kolejne palce. - Panowie cienia rozumieją się sami przez się. Srebrne Kły są problematyczne, ale w większości popierają Czarnego. Zaar ogarnął Tubylców Betonu i jedzą mu z ręki. Zostały Czarne Furie na bałkanach, które w końcu zrobią tak jak Panowie Cienia. Czerwone Szpony, które nie angażują się w politykę, ale pójdą za Szramą.A Czarny da im możliwość do walki. Dzieci Gai na razie nie robią nic, ale jeśli Czarny nie będzie mieć żadnej opozycji, to poprą go całym plemieniem. Kością w gardle są zatem Fianna. A w zasadzie ich Alfa. Bo jego siostra, beta plemienia popiera Czarnego. Rozumiecie do czego dążę?

„Ciekawe czy nie sypiałam z Alfą Fianna?”
Zastanowiła się dziewczyna ironicznie.

- I co dalej? - Żeńka zrobiła ruch dłonią podobny do nakręcania.
- Alfa jest przeciwny Czarnemu. Beta jest gorącym zwolennikiem. No to jak myślicie? - Rychu przeciągnął po szyi palcem wskazującym - I tu pojawia się opcja przypodobania się szlachetnemu Czarnemu.

- I nie mogą tego załatwić we własnym gronie? Tej lasce trzeba usuwać kłody spod nóg żeby została Alfa? - Żenia odruchowo przestała żywić szacunek do laski Fianna. Jej reakcja była słyszalna w pogardliwym stwierdzeniu.

Rysiek przełknął ślinę i odniosła wrażenie, że lekko się spocił. Być może właśnie zaczął postrzegać siebie w formie kłody. No bo był tylko alfą ich watahy.
- No… to ten… czarnemu powiedziałem, że teraz mamy kilka kwestii do załatwienia i ma mi dać dwa tygodnie zanim powiem mu, czy wchodzimy w to, czy nie.
Na koniec wypiął pierś dumny, że wynegocjował dla ich watahy aż tyle, choć pot zaczynał się perlić na jego czole. A kurczak przecież nie był tak ostry.

- Aha. A co ty chcesz zrobić? - Żenia uniosła brwi pytająco. Gdzieś w pocącym się Rychu szukała „rekina”.
- Chcę rozegrać to tak, żeby mieć materiały na Czarnego. Chce, żeby pogratulował nam zamordowania tamtego typka, i mnie mianował na prawą rękę w sepcie. I żeby pomógł zrealizować plan uwolnienia Żmija. A na to pójdą wszyscy, jeżeli Czarny będzie popierany przez wszystkich. Teraz, gdy są wątpliwości i jest ktoś kto się sprzeciwia Czarnemu, to zrobi mu jakkolwiek to nie brzmi… czarny PR. A tak, jak nie będzie tego - chwilę się skupiał przypominając sobie nazwisko - Brona Mac Fionna, to nie bedzie już przeszkód. Prawda? - patrzył na Sonię czekając na komplement wobec genialnego w swoim mniemaniu planu.

„O rany” Żeńka jęknęła w duchu.
- Wiesz, że jeśli Czarny usłyszy, że to bierzemy to sam zacznie budować sprawę przeciw nam?
Żeniowy umysł podpowiedział jej co najmniej trzy sposoby na wykorzystanie info przez Czarnego.
- my zabijemy Brona, on wskaże nas jako zabójców i udowodni ze jest obrońcą plemienia. My bekniemy, on będzie mieć wdzięczność tej MacFionna i poparcie nawet i gnatożui za unicestwienie watahy żmija.

- Czyli olewamy temat? - zapytał zaskoczony alfa. - Wtedy nie ma szansy, żebyśmy coś zyskali. Czarny nie bedąc pewny zwycięstwa nie wyskoczy z naszym “wielkim planem uwolnienia Żmija”, bo Bron go zeżre w konfrontacji. A to znaczy, że będziemy zdani na siebie.
Podapał się po głowie. - Może to faktycznie lepsze wyjście. W zasadzie to co dla nas do tej pory zrobiły wilkołaki? Pff - prychnął.

“Ależ on się nas boi. Nie było innych alf? Może ta co myśli, że jest wilkiem?” pierwszy raz od przybycia gości odezwała się Nahajka w głowie Sonii.

- Dały rachunek na pięćdziesiąt dwa tysiące i zażądały darowizny z kleivów i zabicia konkurencji.

Żenia nie była do końca sprawiedliwa. Wiedziała o tym. Czarny, Tucholaki, Zaar - pomagali jej. Pytanie, które nie chciało jej opuścić brzmiało:
„Pomagali jej czy samym sobie, bo była im potrzebna”? Dziewczyna nie rozumiała co kierowało Czarnym do takiego postępowania. Starała się wierzyć, że nie została zdradzona. Ale prawda była taka, że nigdy nie była częścią innej watahy niż ona i Wojtek i nie potrafiła ślepo zawierzyć, że zagrania Czarnego nie skrzywdzą jej ani ekipy Smoka.

Ryszard chwilę patrzył na dziewczynę bez zrozumienia, po czym pokiwał głową na znak zgody.

- No to co? Kiedy “wypływacie” do USA? - określenie metody podróży powiedział z dziwnie drwiącym uśmiechem.

- Musimy być na piątek w Stanach więc rejs zaczniemy nad ranem. Na miejscu zrobimy jakieś zakupy. I się umówimy żeby wparować na zebranie. A Ty już spakowany?
- Nie. Ale nie biorę ze sobą wiele.

- Zobaczmy jak się sytuacja rozwinie, Rychu, więc nie odpowiadaj Czarnemu od razu, dobrze? - powiedziała Żenia do Alfy odprowadzając go do drzwi. - Do zobaczenia w Stanach. - uśmiechnęła się miło i przytuliła do mężczyzny na poły oficjalnie.
Alfa rzucił jeszcze okiem na Maxima, a ten skłonił się w pełnym szacunku ukłonie.

Pożegnawszy gości wróciła do Dragana i wtuliła chowając się w jego ramionach.
- Gdy osiądzie kurz po Stanach i Hakakenie, zabierz mnie gdzieś daleko, proszę… - słuchała miarowego bicia serca swojego Smoka i z każdym uderzeniem wyciszała się coraz bardziej.
- Jasne. Ale najpierw musimy to wszystko zrobić - złapał jej dłoń. - Ubieraj się. Jedziemy do Kiekrza.
 
corax jest offline  
Stary 12-04-2019, 09:50   #20
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Jezioro Kierskie było najbliższym Poznania akwenem na którym można było zastać żaglówki. Na miejsce dostali się kradzionym samochodem. Talentem wykazał się Dragan, który zwinął starego opla z parkingu na sąsiednim osiedlu. Sonie męczył fakt, że nie ma gotówki na spłacenie watahy Kojota, tymczasem Draganowi nie przeszkadzało to, że nie miał nawet pięciu złotych na kawę z automatu. Ot, skoro mógł zabrać czyjeś auto, to brał. W zasadzie był ścigany przez elitarne oddziały Pentexu, to jaką różnicę robiła mu lokalna policja? Ta prostota z jaką Maxim Dragan Bondar postrzegał świat była niesamowita. Nic nigdy nie było dla niego problemem. Jeżeli coś chciał, to to brał. Tym razem nie miało być inaczej. Rozpięta koszula zdawała się zostać jego nowym ulubionym ubiorem. Sonia miała ze sobą jedynie spakowany na szybko plecak. Do tego obcisłe spodnie i skórzana kurtka. Wielkie ciemne okulary utrudniające rozpoznanie twarzy i luźny biały t-shirt z wielkim czarnym rysunkiem dłoni z wystawionym środkowym palcem. Koszulka miała w sobie coś, co utożsamiało ją z Sonią.

Na przystań weszli z taką pewnością, że nikt nie przypuszczał, że nie są właścicielami jednej z łodzi. Cieć jedynie odprowadził wzrokiem wielkoluda w koszuli. Była jesień i zbliżał się wieczór. To nie był czas na podróże w stylu hawajskim.

Maksim usiadł chwilę na jednej z klap, na stosunkowo niewielkim białym jachcie żaglowym. Sonia zdjęła plecak i zaczęła rozglądać się po łódce. Wewnątrz mieściła się przestrzeń w której z trudem byłoby im się wyspać, ale pozwoli im to schować się przed deszczem.

Maksim wstał, zdjął cumę, odepchnął łódź od nabrzeża. Potem jeszcze kilka razy machnął wiosłem aż wypłynęli spomiędzy innych łodzi i rozłożył żagle.

- Grota lewy szot luzuj i prawy wybieraj - rzucił do Sonii, która mimo swojego talentu do lingwistyki zaczęła zastanawiać się w jakim języku on mówi. Gdy i on nie znalazł na jej twarzy zrozumienia ominął dziewczynę i zaczął manewrować linami.

“Koleś siedział w probówce. Potem trzymali go w zamknięciu. Gdzie on do cholery uczył się żeglować? Mieliście to na zajęciach dla komandosów Pentexu?”

Sonia siedziała łapiąc ostatnie promienie wrześniowego słońca, podczas gdy jej mężczyzna z wprawą żeglarza prowadził łódź na środek jeziora. W końcu dał jej w dłoń wiosło i zaczął coś szeptać pod nosem w języku, który Zmora skomentowała stwierdzeniem, że za dużo w nim spółgłosek.

- Wiosłuj - powiedział w końcu.
Poczuła szarpnięcie podobne do wejścia w umbrę, ale jakby od razu ciągnęło ich w górę. Ich łódź się zmieniła. Teraz byli w niej we trójkę. Dragan pokłonił się z szacunkiem nowemu pasażerowi. Sonia zaś poczuła ból. Zmora panikowała i rzucała się w jej umyśle niczym szczur w płonącej klatce. Wiedziała kto z nimi płynął.
Swarog? Swarożyc? Helios? Sol? Stał w swoim majestacie. Tylko jego twarz… miał głowę sokoła. Ale wiedziała, że to on.

Nagle łódź chlapnęła wodą na boki. Uczucie ciepła rozlało się po ciele dziewczyny. Zmora uspokajała się. Dopływali do piaszczystego brzegu.

- Witamy na Florydzie. Mamy godzinę 9:22 czasu lokalnego. Środa, 25 września. Temperatura to 23 stopnie celsjusza, ale rośnie. Dziękujemy za podróż łodzią Ra.

***


Przybili do brzegu. Bez dokumentów, bez pieniędzy. Bez przygotowania. Ale Draganowi nic nie przeszkadzało. Ruszył spokojnie w miasto. Nagle, zatrzymał się przy jednej z lamp przy promenadzie. Objął ją i przyłożył do niej czoło. A potem coś długo szeptał.

“To przez te duchy w jego ciele… skubany zdradzi cię z lampą”

Ale potem odsunął się i ruszył dalej w miasto.

Półtorej godziny później, jedną przejażdżkę na gapę autobusem i po przejściu niezliczonej ilości ulic dotarli do czegoś, co w serialach nazywają złą dzielnicą. Tam Dragan wskazał dziewczynie chłopca na rowerze.
- Idź i zdobądź od niego narkotyki. Widzimy się za chwilę.

Pierwszy raz nie wykazał uległości. Nie tłumaczył, wskazał palcem cel.

“Fajnie. Przelecieliśmy pół świata, żebyś mogła zabrać narkotyki dziewięciolatkowi. Ten koleś jest jeszcze bardziej zdziwaczały niż ty”


***





Maksim podjechał ciekawym autem w okropnie rzucającym się w oczy kolorze. Dzieciak od razu uciekł. Sonia wsiadła i ruszyli na podbój stanów zjednoczonych.
- Tam, jeszcze w przystani rozmawiałem z duchem miasta - zaczął wyjaśniać. - On wskazał mi gdzie tutaj handlują narkotykami. Zabiłem dealera. To jego auto. Skubany wystawiał dzieciaka na rowerze, żeby przy sobie nie mieć towaru. Stał swoją furą w zaułku i dał się zajść jak dziecko, gdy dzieciak z tobą dyskutował. W schowku jest trochę gotówki i gnat.
Wyjechali na międzystanową, a wiatr rozwiewał jego siwe włosy. Na miejscu mieli być za kilkanaście godzin. Prawie dobę przed ich alfą i roninem.

Znaczyło to, że mają czas na zakupy.
Wejście do Pentexu na walne zgromadzenie trzeba było zrobić z fasonem. Nie zaś w rozchełstanej hawajskiej koszuli.

Żenia na wzór bohaterki “Przeminęło z Wiatrem” odsunęła od siebie myśli o porachunkach gangów w jakie właśnie wdepnęli. “Zabiłem dealera” przełożyło się w umyśle dziewczyny na “zabiłem płotkę, która karmiła,p większą rybę. Wększa ryba zacznie szukać winnych by się pokazać. “

Jakoś…
Gdyby tak spojrzeć w przeszłość nie określiłaby ich dwójki jako subtelnie działających.

No nic, trzeba będzie poczekać.

Tymczasem czekała ich zeniomorfoza.

Fryzjer dla Maksima, ścięcia włosów wolała uniknąć więc peruka z blond włosów. Okulary, garniaki. Ciekawiło ją cy Dragan czuł się komfortowo w garniturze.

W schowku wozu było sześć tysięcy dolarów. W drobnych nominałach. Cóż, kolejny uśmiech losu. A może raczej przemyślane działanie Maksima? Fundusze dawały jej możliwości. Dlatego też po kilku godzinach jazdy mogli iść do dobrego sklepu z garniturami oraz do fryzjera. Olbrzym tylko wyraził zaniepokojenie przy okazji fryzjera.
- Wiesz, że algorytmy rozpoznawania twarzy oceniają rozstaw oczu względem nosa? Tego się nie koryguje u fryzjera.
- U fryzjera nie ale okulary pomogą.

Jednak mimo zdania jakie wyraził przystał na wszelkie zmiany. Jak się okazywało mieli nawet możliwość, żeby się wyspać.

Sonia skrzętnie z tego skorzystała. Była pewna, że gdy raz wyszła z chaty Czarnego, okazji na wysypianie się będzie niewiele.
Przed utonięciem w ramionach Maksa nastukała jedynie smsa do Zośki.
“Ten etat to włoska robota?!

Wcisnęła się w Dragana niczym szczeniak i zasnęła.

***


Sen był nieludzko głęboki. Jakby zanurzyła się w smołę i nic nie czuła, ani nic nie słyszała. Miała pewne podejrzenie, że Zmora brała udział w procesie jej zasypiania. Obudziła się gdy poczuła ciepło słońca na twarzy. Wpadało przez okno do pokoju w tanim hotelu. Tylko taki mogli wynająć bez dokumentów. Przy okazji zapłacili jak za trzy pokoje, tylko dlatego, żeby właściciel zapomniał zapytać o dokumenty.

Zmora powitała ją:
“Dzień dobry. Mam nadzieję, że wyspana”
“ A ty co? Zamieniasz się w Siri?” Odparła Wrona będąca w dobrym humorze.

Rozejrzała się za Draganem.

“Czy już się czujesz jak w domu?”
“Ot, udowadniam przydatność w nadziei na zmianę zdania”
Odcięła się. Na telefonie mrugała wiadomość.
<japońska>
I tyle. Chwilę trwało zanim wilkołaczka poskładała sens odpowiedzi od Zośki.
Była też wiadomość z dokładnym adresem i godziną spotkania podesłany przez Wojtka.
Do brunetki dotarł jeszcze jeden istotny fakt: Słoneczna Łódź dała im cały dzień! Obudzili się w czwartek, a nie w piątek. Czyli mogli jeszcze pozwiedzać.

Z łazienki wyszedł Maksim. W marynarce. Z bronią pod marynarką. W ciemnych włosach. Gładko ogolony.

- Dzień dobry. Kiedyś się to stanie. - brunetka ostrzegła Dragana - kiedyś wstanę przed tobą. Wyglądasz bardzo kusząco. - uśmiechnęła się lekko i obeszła Bondara dookoła po to tylko by zagwizdać z uznaniem i klepnąć męski pośladek z bezczelnym wyrazem twarzy.
- Tak. Słyszałem. Będzie to kolejny zwiastun Apokalipsy. Nie zgadniesz co przeoczyliśmy.
Stuknął w gazetę leżącą na stole. Wielki nagłówek głosił:
“Skandal w Watykanie”

- Hmm czy to jakieś wyzwanie? - prychnęła Sonia - a co do Watykanu… to z kiedy ta gazeta? Oni tam chyba specjalizują się w cyklicznych skandalach, nie?

Żenia dreptała do łazienki.

- Co stało się tym razem?

Sięgnął po gazetę i pomaszerował za dziewczyną. Rozwinął ją i zaczął czytać na głos co ciekawsze fragmenty.
- Skandaliczne oświadczenie o zbliżającym się czasie sądu wywołało światowe poruszenie. Bla bla bla. Kardynał Dreraskes obwinia o skandal błędne tłumaczenia z języka włoskiego. Bla bla bla. Zdaniem specjalistów mamy do czynienia z przejawem demencji papieża Franciszka. Bla bla bla. Przypomnijmy, we wtorek papież w swoim blisko dwugodzinnym wystąpieniu w czasie błogosławieństwa urbi et orbi zapowiedział, że winni zostaną ukarani, a jedynie wierni Panu będą w stanie dostąpić nieba na ziemi. Ciekawe, nie sądzisz?

- Ciekawsze pytanie to Czemu ty tak sądzisz? To chyba dość podstawowe zagranie wszelkich religii? Kiedy ma przyjść ten sąd ostateczny?
Żenia myła się i szykowała dźgając oko szczotką do tuszu.

- Wiesz, że religia miała dwa cele? Pierwszym było kierowanie ludźmi. Bo jak inaczej zmusić biednych ludzi, żeby oddawali swoje życie w imię kogoś kto im przewodzi? Ale to mniej ważne. Drugim celem religii jest ukrycie rzeczywistości. I to idzie jej całkiem dobrze od początku czasów. Ale fakt, że głowa kościoła katolickiego wystosowała takie oświadczenie? Zaskakujące. Wiesz, że przepowiednia końca zaczyna się wypełniać? W noc rytuału Długiego Czuwania na niebie zabłysła czerwona gwiazda. Oko Żmija. - znów mówił jak nauczyciel. Zupełnie nie jak kilkuletni owoc eksperymentów.

- Jakiego Długiego Czuwania? - Żeńka westchnęła w duchu. Szamani.
Zwinął gazetę pod pachą i uniósł brew.
- Wilkołaki palą ogniska w lesie. Śpiewają. Witają jesień i takie tam. W noc przesilenia. Nie tak nazywacie ten rytuał?
- A skąd ja to mam wiedzieć? - reka dziewczyny zawisła ze szczoteczka przy rzęsach - Niepamiętam bym brała wcześniej udział. A ostania impreza w caernie była raczej zbitkiem rytuałów niż jednym konkretnym.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- No tak. W każdym razie jestem przekonany, że Oko Żmija cię zainteresuje. Bo widzisz przepowiednia mówi, że przybędzie. Co poniekąd znaczyć może ni mniej, ni więcej jak to, że uwolni się. Bądź ktoś go uwolni. Co stawia nasze plany w nowym świetle. A fakt namaszczenia Marka na cesarza Tancerzy Czarnej Spirali nagle może stać się niezwykle łatwy - ton głosu Maksima zmienił się nagle w zaśpiew biblijno-kapłański - bo czyż nie jest to znak ów, by Marka Mazuta na tron Żmija wynieść? - na koniec nawet uniósł delikatnie ręce ku lampie łazienkowej.
Pierwszy raz przy niej zażartował.

- Może dlatego Czarnemu się ciut grunt pod nogami pali..- Żenia uśmiechnęła obserwując Smoka w lustrze - Ale prawda jest taka ze jest i trzecia opcja. Może tron spiral przejmę sama? - Żenia strzeliła zapięciem od stanika.

Maksim pokiwał głową ze zrozumieniem. Nie dziwił się. Nie oceniał. Nie krytykował.
- W takim razie pomysł jak najbardziej trafiony, żeby wykorzystać w tym Oko Żmija. Myślałaś jak oświadczenie papieża wpłynie na sytuację w Toruniu? Być może okaże się, że czas uczynić przykład z - sięgnął po gazetę i przeczytał: … ludzie żyjących w grzechu, gdyż nie zaznają spokoju. Pamiętaj też, że “Każdy z nas jest wystawiony na oddziaływanie realnych potworów, które pod osłoną nocy deprawują nasze dusze i pragną krwi naszej”. Wiesz, to trochę jak nawoływanie do kolejnej krucjaty. Jeśli się nam poszczęści, to ktoś za nas pozbędzie się Hakakena. Albo przynajmniej znacząco go osłabi.

- To brzmi jak nawoływanie do polowania na czarownice. Pamiętasz, że my obecnie też jesteśmy czarownicami? - Sonia pochyliła się do lustra by poprawić włosy po czym odsunęła z niechętną miną. Wciąż wyglądała jak nieco bardziej odżywiona mumia. - Ale tak. Możliwe, że będzie opcja nacelowania Inkwizycji na Hakakena. Przejdźmy się może pod adres siedziby Pentexu i zobaczmy co tam mają wokół a potem chodźmy na dobry obiad.

Wychodząc z pokoju Sonia wsunęła swoją dłoń w dłoń kroczącego obok Smoka.
 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172