Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2020, 23:17   #21
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No.3.1

Jak brzmi trzask rozbijanych pięciu tysięcy lat historii? Czy słychać płacz dawno umarłych ludzi? Czy słychać dźwięk pękających, zawiedzionych nadziei na wieczność? Czy kosmos krzyczy, a ziemia trzęsie się w posadach? Czy choć na chwilę wskazówki zegara wstrzymują swój bieg, aby opłakać ten moment?

Nie!

Gdy Talibowie wysadzali posągi Buddy słychać było tylko odgłos detonacji i kruszącej się skały.
Gdy hunwejbini Mao rozbijali antyczne wazy, po ulicach niósł się krzyk rozentuzjazmowanego tłumu.
Gdy Zoja rozbijała o podłogę sumeryjski ceramiczne stożki, w hotelowym pokoju rozległ się tylko pusty, nic nie znaczący huk.
W powietrze wzbił się niewielki tuman kurzu i tyle. Tylko tyle.

Choć nie tak do końca Wzniesiona w górę dłoń Gromowej i huk rozbijających się ceramicznych stożków przywołał echa dawno minionych lat.
Może nie sprzed pięciu tysięcy lat, ale jednak pewne reminiscencje ożyły w umysłach całej trójki.



No. -1

“Unhappy is he to whom the memories of childhood bring only fear and sadness.”
H.P.Lovecraft

Zabawki w sierocińcu to luksus, prawie tak samo rzadki, jak ciepły uścisk dłoni, czy czule przytulenie.
Jakim cudem przenośna konsolka Gameboy znalazł się w państwowym sierocińca im. Maksyma Gorkiego, tego nie wiedział nikt. BYć może była to zasługa Papy, a może prezent o jakiegoś wychowanka, któremu powiodło się w życiu.
Dla sierot z bidula nie miało to żadnego znaczenia. Liczyła się tylko frajda czerpana z gry w Mario Bros, czy w Zeldę. Wbrew nazwie konsolki, w kolejce do zabawy nią, ustawiali się nie tylko chłopcy, ale także dziewczynki.

Konsolka była jedna, a dzieciaków cała masa. Ustalono, więc proste zasady. Kwadrans dziennie dla każdego w wychowanków. Opiekunki rygorystycznie pilnowały porządku, a największą karą w tamtym czasie dla dzieciaków było pominięcie w kolejce lub zakaz gry na konsoli przez tydzień lub dwa.

Tego dnia Zoja miała świetną passę. Pokonywała kolejne levele, jak natchniona. Wyznaczony kwadrans minął ledwo się dziewczyna spostrzegła.

- Dobra tera ja - krzyknął będący za Zoją w kolejce Borys, zwany Bułą. Przezwisko wcale nie pochodziło od nadmiernych kilogramów, ale od niezwykle wyrzeźbionych mięśni chłopaka.
- Słyszy? Tera ja dawaj gemboja. Czas minął.
- Czekaj - burknęła tylko Zoja, nie odrywają nawet oczu od małego ekranu konsoli.
- Czas minął! - Borys coraz głośniej domagał się oddania konsoli - Tera ja mam grać!
- Mam jeszcze dwa życia.
- To nie ważne. Piętnaście minut minęło. Oddawaj.
Borys nie ustępował, a złość rosłą w nim z każdą sekundą.
- Oddawaj gemboja, bo ci przywalę.
Chłopak ostentacyjnie podwinął rękawy i mocno szturchnął Zoję tak, że ta wpadła aż na ścianę. Ucierpiał też na tym biedny Mario, który wskutek ataku Borysa wpadł do przepaści.
Siedzący przy oknie Ivan i Tinka wstali i spojrzeli po sobie.

Wielka awantura wisiała w powietrzu.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 12-02-2020, 15:19   #22
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Zoja miała talent do elektroniki odkąd Ivan pamiętał. Przegrał już dość zakładów z dziewczyną, żeby w to nie wątpić. Mario, Zelda, czy nawet Pokemony. Wszyscy wiedzieli, że z Zoją za sterami będą kolejne High Score. I choć nadużywała swojego czasu, to Ivan dobrze wiedział, że w całym sierocińcu nikt nie wykorzysta tego czasu lepiej.

Ivan był chudy i mały. Mniejszy od Tinki i od Zoji. Ale czymś co działało mu na nerwy bardzo mocno byli ci wszyscy, którzy wykorzystywali swoją przewagę fizyczną by pastwić się nad innymi.

- Buła, a ty nie masz czasem za grubych paluchów, żeby grać? No ale dobra Zoja, daj mu pograć. Widzisz, że ani on przystojny, ani bystry. Niech ma coś od życia.

Mały Drago nie miał oczywiście zamiaru przekonywać koleżanki. Jego celem było zirytowanie Borysa. Na tyle, żeby zapomniał o Gameboyu. Liczył na szybki wyścig korytarzami sierocińca. Prawdopodobnie w okolicy stołówki ucieknie mięśniakowi. Już w głowie miał plan schowania się przy kuchni. No chyba, że coś pójdzie nie tak i zgarnie łomot. Nie pierwszy raz. Przywykł. Twarz to nie szklanka. Nie zbije się. Nie ważne od wyniku tej wielkiej ucieczki Borys tak czy inaczej zapomni o Gameboyu.

A gdyby tak ktoś złapał Bułę w czasie tłuczenia biednego i małego Ivanka? Oj, to było zbyt piękne. Pewnie z miesiąc kary na grę jak nic.

Drago szczerzył się wyzywająco do Buły.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-02-2020, 20:15   #23
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Tinka postąpiła też kilka kroków a ruda burza loków upięta wysoko na czubku głowy dziewczynki zabujała się gwałtownie. Pieguska zawsze nosiła trzy frotki: żółtą, pomarańczową i brązową, które utrzymywały kitę sztywno tuż przy czaszce.

- Bułeczko ale ja oddałam jej swoje piętnaście minut. - Tinka uśmiechnęła się ciepło do mięśniaka i położyła drobną dłoń na przedramieniu chłopaka - Daj jej pograć w spokoju, co? Oddam Ci dwa dni gry. No proszę...

Orzechowe oczy dziewuszki wpatrzyły się prosząco a uśmiech niemal parzył.
 
corax jest offline  
Stary 15-02-2020, 02:41   #24
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Życiem człowieka rządziły impulsy, nieważne czy miał pięć, piętnaście czy pięćdziesiąt lat. Krótkie, błyskawiczne zrywy mięśni, nagle pojawiające się w głowie myśli, które w tym akurat ułamku sekundy wydawały się idealnym rozwiązaniem. Idee rozkwitłe nagle i równie nagle zmienione z formy myśli, na formę czynu.

Z czasem człowiek uczył się panować nad nimi, wszak mądrość przychodziła z wiekiem... podobno. Mówiono również, że niektórzy nigdy się nie zmieniają.
W tym wycinku wszechświata, w tej jednej konkretnej sekundzie starcia z małym, paskudnym gnojkiem, Zoja czuła złość... dobrze, nie do końca złość.
Była wściekła, zaś wściekłość ta paliła napalmem całe ciało od wewnątrz. Żarła płuca przy każdym oddechu, przypalała serce, przede wszystkim zaś trawiła rozsądek - a raczej jego zalążek dopiero kształtujący się w kilkulatce.

Nie mógł poczekać, świat by się zawalił. Co za głupi dupek! Oczyma wyobraźni Gromowa widziała już co za świństwa mu wytnie, gdy wszyscy pójdą spać. Odkleiwszy się od ściany, podniosła dumnie głowę.

- Twoja kolei, tak? - Spojrzała chłopakowi prosto w oczy, chowając gniew za maską uśmiechu, jaki za parę lat miał przyprawiać ludzi o arytmię i rozkojarzenie. Z tym samym uśmiech upuściła zabawkę na podłogę, nie myśląc o konsekwencjach. Zadziałał impuls, złość.

Nie przestała się uśmiechać uroczo nawet, gdy z cała dziecięcą podłością nadepnęła na gameboya, a po pokoju rozszedł się trzask pękającego ekranu.





 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 18-02-2020, 21:35   #25
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No. -1.1

Najpierw były łzy. Rzęsiste, słone i obficie lejące się z dziecięcych oczu. Każda sierota z moskiewskiego bidula wiedziała, że nie ma żadnej, ale to żadnej szansy, aby wymarzona konsolka pojawiła się po raz drugi wśród ich zabawek.
Nawet Buła uronił łzę. Tylko jedną, bo więcej ich w sobie już nie miał. Wszystkie wypłakał w kącie, gdy ojciec alkoholik katował go kablem od żelazka.
Samotna śloza, jak mawiały stare babki, spłynęła po policzku nieprzeciętnie umięśnionego chłopaka. Wyparowała ona niemal natychmiast pod wpływem wielkiej wściekłości, która zaowocowała gorącymi rumieńcami na jego twarzy.

Zoja nawet się nie spostrzegła, gdy otrzymała pierwszy cios. Buła niczym rasowy bokser zasadził jej prawego sierpa prosto w brzuch. Dziewczyna zgięła się wpół instynktownie, pod wpływem piekielnego bólu, który rozlał się po całym jej ciele. Tylko to ochroniło ją przed potwornym pokiereszowaniem twarzy. Dzieciaki, które czekały na swój kwadrans z gameboy’em rzuciły się na Zoję, niczym wściekłe psy. Zaczęły kopać, bić na oślep i krzyczeć ze złości.

Tinka próbowała uspokoić sytuację, ale jej głosik nikł w harmidrze wyzwisk, pisków i jęków. Dziewczyna patrzyła na dziecięcy lincz.

Nim wychowawczynie zdążyły odstawić swoje szklanki z kawę i przyjść ze swojego gabinetu, Ivan wpadł już w rozjuszony tłum sierot i dzięki sile woli oraz smoczym instynktom, zdołał wyrwać Zoję z rąk oprawców.

Ucieczka, to ponoć tchórzostwo.
Ivan, Zoja i Tinka nie mieli jednak innego wyjścia. Przed pobicie i poważnymi obrażeniami uratowały ich tylko szybkie nogi i kryjówki, które znali tylko oni.


***
Dwa dni później dzieciarnia znowu zagrywała się w Mario Bros i Zeldę. Papa Jeremiejew z własnych oszczędności zakupił nową konsolę.
Nie zmieniło to jednak nic w relacjach Zoji, Ivana i Tinki z resztą sierot w bidulu. Już na zawsze zostali napiętnowani i wyrzuceni z dziecięcej społeczności.
Dzięki temu zdarzeniu, trójka pariasów zżyła się jeszcze bardziej ze sobą.

Dwugodzinna pogadanka Papy o kontrolowaniu emocji oraz wspólne pucowanie muszli klozetowych przez dwa kolejne tygodnie tylko scementowały ich przyjaźń.


No.4.0
Ulica Neglinnaya została zbudowana nad podziemną rzeką, która jeszcze do niedawna regularnie podtapiała stojące przy niej domy. Dlaczego właśnie tutaj postanowiono zlokalizować siedzibę Centralnego Banku Rosji, tylko Bóg lub car raczą wiedzieć. Nawet towarzysz Putin, nie zdecydował się na przeniesienie tak ważnej instytucji finansowej w inne, bezpieczniejsze miejsce.
Najwyraźniej bioprądy płynące od niesfornej rzeki, bardzo sprzyjały robieniu pieniędzy i pomnażaniu bogactwa.

Wnętrze, jak przystało na tak znamienitą i szanowaną instytucję państwową, wyglądało okazale. Kremowo-czarna, marmurowa posadzka którą ułożono w skomplikowany geometryczny wzór lśniła, nieziemskim wręcz blaskiem. Długa kolumnada podtrzymywała przeszklony dach przez który od zmierzchu do świtu wpadały do środka promienie słoneczne. Nie tylko rozświetlały one hol, ale także czyniły go co najmniej dwa razy większym. Tak się przynajmniej oczywiście zdawało wszystkim, którzy tutaj przychodzili.

W tego typu instytucjach ruch jest przez cały dzień. Nie inaczej było tego popołudnia, gdy Zoja i Ivan stawili się, aby przejrzeć zawartość skrytki Papy Jeremiejewa.
Gdy odstali swoje w długiej kolejce, uprzejmy, starszy urzędnik zapytał:
- W czym mogę państwu pomóc?
- Chcielibyśmy zajrzeć do jednej z waszych skrytek.
- Poproszę numer skrytki oraz jakiś dokumenty potwierdzające tożsamość.
- Chodzi o depozyt numer XCA 124011 - odparła Gromowa wręczając mężczyźnie swój dowód.
- Proszę chwileczkę zaczekać - odparł urzędnik i odszedł od okienka.
Nie było go dobrych kilka minut, w czasie których Gromowa i Drago zastanawiali się czemu to tak długo trwa i jakie kłopoty z tego wynikną.

W końcu mężczyzna wrócił. Ukłonił się nisko, po rzekł:
- Czy mogą państwo pozwolić ze mną?
Tego typu zwroty nigdy nie wróżą nic dobrego. Nic zatem dziwnego, że oboje niechętnie ruszyli za urzędnikiem.
Ten wprowadził ich na zaplecze, ale nie skierował się w kierunku skarbca, ale biur.

- Proszę wejść - rzekł uprzejmy tonem mężczyzna, wskazują drzwi - Pani prezes już czeka.
Nie czekając na odpowiedź urzędnik ukłonił się i odszedł.
Zoja z lekką obawą zapukała i nacisnęła na klamkę.

Tuż za drzwiami stała wysoka brunetka ubrana w błękitną garsonkę, która uściskiem dłoni przywitała swych gości. Po czym ciepłym, niemal matczynym głosem powiedział.
- Proszę przyjąć najszczersze wyrazy współczucia. Bardzo mi przykro z powodu waszej straty. Wszyscy w bractwie jesteśmy głęboko poruszeni i jednoczymy się z wami w żalu. Proszę spocząć..
Gdy Zoja Ivan zajęli miejsce, wiceprezes Centralnego Banku Rosji, kontynuowała:
- Nazywam się Jelina Gruszczenko. Mimo tak przykrych okoliczności, miło mi państwa poznać. Tutaj mam rzeczy świętej pamięci Aleksieja. Zanim jednak pozwolę państwu w spokoju przejrzeć zawartość depozytu, muszę podzielić się pewną ważną informacją. Bractwo przypuszcza, że Aleksiej schował tutaj bardzo niebezpieczne artefakty.
Wiceprezes Gruszczenko trzymała wypielęgnowane dłonie na metalowej skrytce, którą położyła przed sobą na biurku. Intensywnie przyglądała się Gromowej i towarzyszącemu jej mężczyźnie, jakby chciała odczytać ich najskrytsze myśli.
- Uważamy, że biorąc pod uwagę okoliczności śmierci Aleksieja lepiej, aby zawartość skrytki została otwarta w obecności co najmniej dwóch Dozorców. Poczyniliśmy już odpowiednie kroki, aby zorganizować spotkanie, ale to niestety musi potrwać. Mam nadzieję,że wykażą się państwo zrozumieniem powago sytuacji. Niewłaściwe obchodzenie się z artefaktami może poczynić nieodwracalne szkody dla wszystkich. Nie ma oczywiście prawa, do niczego państwa zmuszać, ale proszę abyście poważnie rozważyli naszą prośbę.
Pomijając nawet znajdujące się wewnątrz artefakty, muszą państwo wiedzie,,,

Gruszczenko zawiesiła głos, gdyż jej komórka leżąca tuż obok metalowej skrzynki zaczęła intensywnie wibrować.
- Przepraszam na sekundę. Muszę odebrać, to musi być coś ważnego.
Kobieta przesunęła palce po ekranie telefonu, odbierając połączenie.
- Co się… rozumiem.Przytrzymajcie ich choć dwie minuty.
To co wiceprezes usłyszała w słuchawce sprawiło, że jej twarz mocno pobladła. Kobieta wstała. Przeczesała nerwowo włosy, po czym nachyliła się w stronę Gromowej.
- Idą tu - rzuciła krótko - Nie mam czasu na wyjaśnienia, ale musi mi państwo zaufać. Na wszystkie pytania odpowiem, jak się ich tylko pozbędę. Ok?

Po tych słowach Gruszczenko zdjęła z szyi długi srebrny łańcuszek. Na jego końcu znajdował się ozdobny klucz, który kobieta dosłownie wsadziła w ścianę, jakby wsuwała go do dziurki w drzwiach.
Na ścianie zamigotała srebrzysta linia, która ułożyła się w kształt prostokąta. Wiceprezes Centralnego Banku Rosji, położyła dłoń na ścianę i mocno ją pchnęła.
Ku zaskoczeniu Zoji i Ivana gładka i zdawać, by się mogło jednolita powierzchnia ustąpiła, jakby faktycznie pod warstwą farby i tynku, znajdowały się ukryte drzwi.
- Schowajciej się tutaj. Spróbuję się ich pozbyć, jak najszybciej.


***
- Wygląda na to, że nikt z milicji nas na razie nie szuka. Sprawę prowadzi porucznik Mielnikov. Stary wyjadacz, który lubi mieć spokój. Na razie nie wiedzą, co się dokładniej stało. Podejrzewają, że chodzi o jakieś porachunki. Ciało tego gościa zabrali do kostnicy. Będą próbowali go zidentyfikować, bo nie miał przy sobie żadnych dokumentów - wyjaśniła prawie na jednym wdechu Luda.
- To dobrze - wtrąciła Tinka, korzystając z chwili przerwy w słowotoku Ludy.
- Na razie musicie poradzić sobie beze mnie. Szef mnie do roboty zagonił. Ogólnie całe kierownictwo sra po gaciach. W mieście afera za aferą. Poza zamachem na Petrova, mamy teraz jeszcze morderstwo. Rano milicja znalazła ciało Kseni Kuznetsovej. Kojarzysz? To córka jakieś szychy, co zaginęła pół roku temu. Sprawą interesuje się sam nasz ukochany Władimir. Ten cały Kuznetsov, to jakiś dobry ziomek, naszego prezydenta. Teraz wszystkie służby mają szukać zabójców. Choć jak dla mnie to było zwykłe przećpanie, ale co ja tam wiem. Każą szukać, to będziemy szukać, aż ktoś się znajdzie.
- Ivan chce żebyśmy spotkali się wieczorem i obgadali sprawę. - Tinka szybko przedstawiła propozycję Drago.
- Postaram się być, ale nie obiecuję. Jak dowiem się czegoś nowego, to dam znać. W kontakcie.

Po skończonej rozmowie z Ludą, Tinka wzięła się za przeszukiwanie netu w poszukiwaniu jakiś przydatnych informacji. Na pierwszy ogień poszło “Irkalla” i “Kur”. Oba słowa kołatały się jej w czaszce odkąd je usłyszała. Według Wikipedii, oba to określenia na podziemia, czy też zaświaty w mitologii Sumerów. Miały być one siedzibą różnych demonów, w tym między innymi Pazuzu.
Wyglądało na to, że cała sprawa kręciła się wokół największego konika Papy - religii.

Anu - bóg pierwszy i ostatni. Tak przynajmniej nauczał Papa. Pazuzu - demon, najgorszy z najgorszych. Najpotężniejszy z przeciwników Anu. Papa nazywał Tinkę i całą resztę ich paczki dziećmi Anu, a wszyscy pozostali to miały być demony, sługi Pazuzu.
Gdy opuścili bidul, szybko okazało się, że wierzenia Jeremiejewa, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Ostatnie wydarzenie wskazywały jednak na to, że być może Papa faktycznie miał rację.

Dziwaczny list Papy, atak w kancelarii i oczywiście gliniane stożki, które roztrzaskała Zoji. Dobrze, że wcześniej zrobili ich dokładne zdjęcia, bo tak zostali by z niczym.
Tinka zaczęła poszukiwać informacji na ich temat.

Tego typu stożki używano ponoć przy zapisie działań matematycznych oraz do prowadzenia ksiąg handlowych. Były też wzmianki o tym, że mogły one służyć za pomoc przy obliczania i ustalania pozycji gwiazd i ciał niebieskich. Sumeryjczycy, choć byli jedną z najstarszych cywilizacji, to posiadali bardzo dobrze rozwinięta kosmogonię. Ponoć sześć tysięcy lat temu wiedzieli już to, co zostało potwierdzone przez astronomów dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku.
Znano nie tylko prawdziwy charakter i budowę Układu Słonecznego, razem z najdalszymi planetami, lecz również przedstawiano koncepcję, że we Wszechświecie istnieją inne układy słoneczne, że ich słońca mogą wygasać lub wybuchać, że ich planety mogą być wyrzucane z orbit - a życie może się przenosić z jednego układu do drugiego.
Istniało ponoć wiele kosmogonicznych traktatów. Do czasów współczesnych przetrwało niestety niewiele z nich. Najdłuższym i najbardziej szczegółom jest Enuma elis. Babiloński epos o stworzeniu świata, napisany w języku akadyjskim.

Stożki zatem mogły zawierać niezwykle ważne informacje. Aby je jednak odczytać musieli, albo znaleźć specjalistę w zakresie języków starożytnych, albo liczyć na Ivana i jego nadprzyrodzone zdolności.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 19-02-2020 o 18:28. Powód: chaos
PeeWee jest offline  
Stary 21-02-2020, 21:13   #26
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ivan przez moment czuł się jakby nie istniał. Jakby go w ogóle w tym banku nie było. Miał wrażenie, że gdyby wyjął broń i wycelował w jedną z kasjerek, to ochroniarze i tak wodziliby spojrzeniami po ciele Gromowej. W taksówce wydawało się to zabawne. Teraz zaczynało być irytujące.

W pewnym momencie Ivan doszedł do wniosku, że jeżeli jest gdzieś jakaś wszechwładna siła, która obserwuje ich poczynania, i która od czasu do czasu rzuca im kłody pod nogi, to pewnie jego też nie zauważa.

Jelina Gruszczenko również zerkała w jego stronę raczej z przymusu. Padały dziwne słowa, które wypowiadała tak jakby je znali. Bractwo? Dozorcy? W głowie Ivana zaczęły się składać historie pokroju Iluminatów.

Zadzwonił telefon. Jelina Gruszczenko zdawała się zdenerwowana. Oczy Ivana się zwęziły. Był cwaniakiem. Wiedział jak obrobić człowieka na ulicy. Wiedział jak wkręcić komuś, że ma mu zaufać. Kiedyś podprowadził samochód jakiemuś grubemu facetowi. Dlatego, że Ivan miał żółtą kamizelkę i oferował pomoc grubas oddał kluczyki i pomaszerował na piechotę. Ludzie w chwili stresu bardzo szybko darzą innych zaufaniem. „Tonący brzytwy się chwyta”.

Tajemnicze drzwi się uchyliły. Ivan spojrzał na Zoję. Ona zdawała się nie podzielać jego wątpliwości. Cóż… komuś musieli zaufać, a byli pod ścianą. Weszli do niewielkiego pomieszczenia, a gdy tylko „magiczne drzwi” się zamknęły Ivan przyłożył ucho do ściany nasłuchując.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 26-02-2020, 21:28   #27
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No. 4.1

Only those you trust can betray you.
Terry Goodkind


Zawarły się magiczne odrzwia i głęboka cisza opatuliła wszystko. Jak okiem sięgnąć tylko świetlista biel, ciągnąca się aż po sam kres. Pomieszczenie, o ile w ogóle tego typu określenia można użyć w tym przypadku, do złudzenia przypominało konstrukt ze słynnego filmu braci, tudzież sióstr Wachowskich. Z tym, że tutaj nie było masywnych skórzanych foteli, ani starego telewizora na którym wyświetlana była rzeczywistość, ani tym bardziej Morfeusza, który oferowałby pigułkę prawdy.

Tylko nieskazitelna biel, a na niej dwie niepozorne i zagubione plamy.

Ivan i Zoja rozejrzeli się wokół z szeroko otwartymi ustami. Drago chciał nasłuchiwać, co też dzieje się w gabinecie prezesowej. Nie miał jednak ku czemu nadstawiać uszu. Wszędzie tylko panoszące się zuchwale dźwięki ciszy.

Ziarnka piasku zużyte do cna, leżały bezczynnie na dnie wiekuistej klepsydry. Wraz z nimi leżał czas. Bez życia, bez oddechu. Pogrążony w stagnacji, a może nawet niebycie.

Przerażenie uzbrojone w najbardziej ponure farby, jęło malować na twarzach zagubionej pary swe najnowsze arcydzieło.
“Zatraceni w bankowej bieli” - och, jakże pretensjonalny tytuł. Fuj!

Ile minęło minut? Może upłynęło już wiele godzin, a może nawet dni. Niepodobna stwierdzić.

Gdy spadła pierwsza kropla, żadne z nich nie spostrzegł jej nawet. Jej krótki żywot przeminął i nikt nie zauważył go nawet. Dopiero, gdy kolejne zaczęły spadać w dokładnie to samo, bezkresna biel ożyła.
Przebudził się czas, a okrutna śnieżna samotność, odeszła w niebyt.
Kałuża rosła z każdą kolejną kroplą. Powoli, lecz konsekwentnie dziwny zbiornik wodny ewoluował. Z kałuży stał się oczkiem wodnym, później stawem, aby na sam koniec objawić się w postaci jeziora.
Ivan i Zoja stanęli na jego brzegu. Przerażenie mieszało się w ich sercach z wielką ciekawością i zdumieniem. Wpatrzeni w taflę obserwowali spektakl kształtów, barw i form malujących na niej.

Czarne, bezkształtne mary podrygiwały wesoło w rytm bezdźwięcznej melodii. Ogień płonął, ciskając pod niebiosa błyszczące skry. Zapomniani bogowie westchnęli z żalu. NIe dla nich, nie dla nich rozgorzał ofiarny stos.
Czarny jaszczur spał w swej pieczarze, sycąc zmysły kantykiem na swoją cześć. NIezmierzone eony przeminęły, ale w końcu posłyszał umiłowaną pieśń.
Rozwarł paszczę przeogromną i na jej dnie leżał skulony staruszek.

Papa - szepnęła Gromowa.
Papa - powtórzył Drago.

Staruszek podniósł się z wielkim trudem. Ledwo stanął na drżących nogach, gdy żelazne łańcuchy ściągnęły go na powrót na ziemię.
Arca Vos Draconis - wymamrotał.
Tacet! - syknął Legion.

I rozwarły się magiczne odrzwia i wieczorny szum miasta wypełnił uszy i umysły Ivana i Zoji. Stali tuż obok siebie w ciasnym kantorku i wielkimi oczami wpatrywali się w stojącą przed nimi Jelinę Gruszczenko, prezes Centralnego Banku Rosji.
- Przepraszam, że to tak długo trwało. Niestety nie dało się inaczej.
Kobieta uważnie przyjrzała się swoim gościom.
- Wszystko w porządku? - zapytała szczerze zatroskanym głosem - NIe ma się czego obawiać. Udało mi się ich w końcu spławić, ale obawiam się że przed wejściem, ktoś będzie na was czekał. Oprycznina zwęszyła trop i tak łatwo nie odpuści. Jest tylko jeden sposób, żeby temu zaradzić. Musimy zejść do Otchłani.


***
W tym samym czasie w motelu Toczka, znużona czekaniem i przeglądaniem netu Tinka zasnęła.
Czy to za sprawą niewygodnego łóżka, troski, bujnej wyobraźni, czy też ostatnich przeżyć, nawiedziły ją okropne koszmary.
Dziewczyna mamrotała coś pod nosem i przewracała się z boku na bok, jakby chciała odpędzić od siebie napływającą nieustannie falę nieprzyjemnych obrazów.
W końcu przebudziła się zlana cała potem i z łopoczącym niczym spłoszony ptak, sercem.
W pokoju panował półmrok. Jedynie światła ulicznych latarni rozbijały lepki i czający się do ataku mrok.
Tinka była sama i ten fakt przeraził ją równie mocno, co ohydne senne wizje, które ciągle majaczyły jej pod powiekami.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 07-03-2020, 07:19   #28
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Sny nigdy nie były jej mocną stroną.

Odkąd pamiętała zawsze wiązały się one z czymś mało przyjemnym. Gdy inni mogli śnić o pięknych przygodach, stadach wolnych koni, lataniu i oglądaniu widoków z lotu ptaka i sponad chmur, słodkich misiach czy też wielkich miłościach, Tinka zazwyczaj miała senne majaki przyprawiające o niestrawność, poczucie oszaczenia i duszności. Najgorsze w tym było to, że za grosz nie pamiętała większości wizji jakie zsyłać próbowała jej podświadomość. Regularne migawki jak z szalonego kalejdoskopu i konieczność ucieczki pozostawiały po sobie głównie wrażenie chaosu. Ruda zbywała to machnięciem ręki i rzuceniem się w wir pomocy potrzebującym.
Łomot serca, spocone ciało i poczucie zmęczenia nie było niczym nowym. Scenki z bidula też nie.

Nieznanym elementem pobudki były jednak przerażony Papa i wielki czarny jaszczur w trybie czuwania jak cholerny telewizor. Czarne wilki też były nowe.

Po raptownym przebudzeniu Tinka leżała dłuższą chwilę próbując opanować dławiące poczucie przerażenia. Wpatrywała się w sufit łapiąc powietrze jak ryba bez wody i nasłuchując. Ale nic poza standardowymi odgłosami hotelu nie wskazywało na to, by zawodzenia, jęki i krzyki ze snu były realne.

Rudzielec zebrał się w końcu niczym wiekowa babcia i macając nieco na oślep odgarnął grzywę ognistych spiral. Z westchnieniem ulgi szamanka namacała telefon i dopiero do niej dotarło, że Drako i Zoji nie ma z nią. Z walącym sercem wybrała numer do chłopaka.
 
corax jest offline  
Stary 07-03-2020, 07:35   #29
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Współautorzy: Zombianna i PeeWee

- Wszystko w porządku? - zapytała szczerze zatroskanym głosem - Nie ma się czego obawiać. Udało mi się ich w końcu spławić, ale obawiam się że przed wejściem, ktoś będzie na was czekał. Oprycznina zwęszyła trop i tak łatwo nie odpuści. Jest tylko jeden sposób, żeby temu zaradzić. Musimy zejść do Otchłani.
Ivan spojrzał na kobietę unosząc brwi.
- Nie. Nic nie jest w porządku. Zacznijmy od tego kim jest Oprycznina - Ivan pod pewnymi względami był historycznym ignorantem. A to był jeden z przejawów. Słowo nie mówiło mu kompletnie nic.
- To taka tajna milicja. Założył ją jeszcze Iwan Groźny. Oficjalnie oczywiście nie istnieje od bardzo dawna, ale praktycznie nigdy nie przestała funkcjonować. Obecnie niestety nie do końca wiadomo, kto nią kieruje. Najważniejsze jednak, że opryczniki wiedzą o bardzo wielu rzeczach o których nie powinni wiedzieć. Między Innymi o waszym istnieniu.
- Zakładam, że to nie jedyna instytucja, która o nas wie. Jakiś czas temu upomniał się o mnie urząd skarbowy -
odpowiedział pewny siebie Ivan.
- Żartowniś z ciebie - Gruszczenko mrugnęło porozumiewawczo okiem .
- Nie… serio. Co to za Bractwo? Dozorcy? Otchłań? Nic mi to nie mówi - wypalił Ivan tak poważnie, że Zoji musiało to nie pasować do wizerunku jaki chudzielec wypracował sobie przez lata.
Kobieta westchnęła ciężko, po czym usiadła za biurkiem i zaczęła wyjaśniać.
- Bractwo św. Filareta to my oczywiście. To znaczy ja, świętej pamięci Aleksiej i wszyscy pozostali bracia i siostry. Dozorcy to nasi Starsi, wybitni członkowie bractwa, wybrani ze względu na swój wiek, cnoty i czyny. Są to strażnicy i depozytariusze wiary oraz naszych wszystkich relikwii. Otchłań, to takie dość slangowe określenie całej podziemnej Moskwy. Miasta w mieście. Powinniście to wszystko przecież wiedzieć. Czyżby Aleksiej aż tak bardzo się obawiał, że o niczym wam nie mówił? Jego śmierć musiała być dla was zaskoczeniem i wielkim ciosem. Nie bójcie się. Bractwo się wami zajmie. Możecie liczyć na naszą pomoc.
Ivan spojrzał uważnie na Zoję. Ciekaw był, cóż jej chodzi po głowie.
- Ostatnio nie mieliśmy dobrego kontaktu. Fakt. Czyli dołączona nas mimowolnie do klubu wzajemnej adoracji staruszków dzierżących relikwie, ściga nas tajna policja z czasów Ivana Groźnego, a my wybieramy się do Moskiewskich podziemi. Jasne. Spoko. Łapię.
Ivan podrapał się po potylicy.
- Ale w zasadzie po co? - dodał.
Przez całą krótką rozmowę Gromowa stała ze skrzyżowanymi ramionami, marszcząc nosek i wybijając zniecierpliwiony rytm palcami o rękaw płaszcza.
- Załóżmy, czysto teoretycznie, że Zgredzik chciał nam zapewnić w miarę normalne dzieciństwo. Na tyle, ile mogą mieć odmieńcy bez rodziny - zaczęła, uśmiechając się czarująco - Oczywiście nie zostawił dla nas żadnej łopatologicznej instrukcji co i jak robić, bo po co? Przecież to niebezpieczne, prawda?- spojrzała na Ivana przelotnie - Informacje wpaść mogą w niepowołane ręce, lepiej zaszyfrować, rzucać sloganami i słowami bezpieczeństwa, których nie rozumiemy ni w ząb. To, że w bankowej skrytce przechowuje się artefakty, bomby i mambo jumbo… to już norma, nic niezwykłego - skrzywiła się - Nie kupuję tego. Musicie tu mieć zwykłe wyjście ewakuacyjne, zwykłe, nie żadne gówniane alterwymiary czy czym to do diabła jest.
Gruszczenko spojrzałą na Gromową
- Rozumiem was. Naprawdę rozumiem. Jesteście zagubieni i skonfundowani. Widzicie jednak, co się wokół was zaczyna dziać. Uwierzcie mi, to dopiero początek. Jeżeli zostaniecie z tym sami, to będzie wam bardzo ciężko. Nie odrzucajcie przyjaznej dłoni wyciągniętej ku wam. Jeżeli stąd wyjdziecie, którymkolwiek z normalnych wyjść oprycznina, na pewno was dopadnie. Po co podejmować takie ryzyko. Zaufaliście mi raz, proszę abyście zrobili to ponownie.
- Jelunia -
wypalił Ivan zdrobnieniem do starszej kobiety na wysokim stanowisku jak zwykle w swoim zwyczaju łamiąc wszelkie bariery i zasady dobrego wychowania - dobrze, że nas tak dobrze rozumiesz. Ale mamy jeszcze kogoś, kogo tu nie ma. I jej też zagraża ta Opryszczyna czy jak jej tam.
- Macie z nią kontakt? -
spytała - Jeśli tak, to dajcie jej znać, żeby też zeszła do Otchłani. Spotkamy się z nią już pod ziemia.
- Mam do niej telefon. Mógłbym zadzwonić. Zakładam, że to tam chcecie otwierać depozyt. W obecności Dozorców, tak? -
kontynuował Ivan sięgając do kieszeni po telefon.
- Wszyscy Dozorcy są zgodni, że tak właśnie trzeba uczynić.
Ivan na moment jeszcze się podniósł znad wyświetlacza.
- Gdzie mielibyśmy się spotkać? Muszę podać im adres.

I wtedy na wyświetlaczu pojawiła się rozwichrzona ruda czupryna i uśmiechnięta twarz Tinki. Czyżby przywołał ją myślami? Przesunął palcem po wyświetlaczu, żeby odebrać.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-03-2020, 23:55   #30
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No. 5.0

Wszyscy wartościowi ludzie w Rosji, wszyscy ludzie niezbędni Rosji, wszyscy pili jak świnie. A zbędni i głupi - nie, ci nie pili.
Wieniedikt Jerofiejew


Kuznieckij most, to tutaj wśród tłumu ludzi powracających z pracy Tinka spotkała się z resztę ekipy. Towarzyszyła im jakaś elegancka damulka, która posiadała niezwykle przyjazną i znajomą twarz.
Jelina Gruszczenko - przedstawiła się szybko i przypieczętowała nowo zawartą znajomość, mocnym uściskiem dłoni.
Stacja metra o tej porze tętniła życiem. Tłum ludzi przelewał się przez perony w obie strony, niczym rwąca rzeka.
Przewodniczka, co i rusz spoglądała dyskretnie za siebie oraz uważnie przyglądała się wszystkim wokół. Praktycznie całą drogę milczała, ograniczając się tylko do komend wskazujących drogę.

Ivan i Zoja opuścili budynek banku wychodząc przez podziemne przejście. Przemierzając piwniczny korytarz czuli się trochę nieswojo i ciągle dręczyły ich niepokojące myśli, czy dokonali właściwego wyboru zawierzając osobie o której nic nie wiedzieli.

Tunel wyprowadził ich na ciasne podwórko na którym grupa dzieciaków grała w pikuty. Na widok wyłaniających się z piwnicy ludzi, małolaty znieruchomiały nie bardzo wiedząc czego mogą się spodziewać. Uważnie obserwowali szybko oddalających się dorosłych i po kilku chwilach z ulgą wrócili do swojej gry.

Wspomnienia powróciły. Niezliczone godziny zabawy spędzone na zdawać by się mogło niebezpiecznej zabawie. Przyprawiające o dreszcz rozkoszy odkrawania kawałek po kawałku terytorium przeciwnika. Bezkrwawa wojna, która w naturalny sposób wyłaniała przywódców, kształtowała ambicje i charaktery, a wszystko to wśród śmiechów, przyjacielski uszczypliwości.


***
Pociąg zatrzymał się na stacji z okrutnym zgrzytem kół. Dźwięk ten brzmiał, jak ostrzeżenie. Przeciągłe wycie przywódcy, który alarmuje swoje stado o zagrożeniu. Skóra na karku Ivana zjeżyła się, a zimny dreszcz przeszedł po ciele Tinki.
Gruszczenko mimo wysokich szpilek, podbiegła do ostatniego wagonu i wsiadła do niego tuż przed zamknięciem drzwi.
Pociąg ruszył, a pani prezes z uwagą śledziła oddalający się peron.
- Na następnej stacji wysiadamy - wyjaśniła krótko - Trzymajcie się blisko mnie i postarajcie nie zwracać na siebie uwagi.

Podróż do Kitaj-gorodu trwała nie dłużej niż cztery minuty. Gdy pociąg zatrzymał się, Gruszczenko jako pierwsza wysiadła z wagonu i szybkim krokiem ruszyła w kierunku końca peronu. Tuż przed wylotem tunelu za pleksiglasowy płotkiem, znajdowały się drzwi do jakiegoś pomieszczenia technicznego. Nie zważając na liczne znaki ostrzegawcze, zabraniające wejścia, kobieta odsunęła bramkę i stanęła przed drzwiami z czerwonym napisem na żółtym tle “Dozór tech.. Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”
Szybkim, pewnym ruchem Gruszczenko umieściła klucz w zamku, jakby otwierała właśnie własne mieszkanie. Uchyliła drzwi i wewnątrz natychmiast pojawiło się światło, najpewniej uruchomione za pomocą czujnika ruchu.. W jej żółtawym blasku lampy widać były betonowe schody prowadzące w dół oraz małą metalową skrzynkę zawieszoną na ścianie.
- Szybko, szybko - ponagliła Gruszczenko przytrzymując drzwi.


***
Oficjalnie stacja Kitaj-gorod posiada dwa poziomy. Na pierwszym mieszczą się perony linii nr 6, którą można było dojechać aż do stacji Miedwiedkowo, czyli na północno-wschodni kraniec Moskwy. Na drugim poziomie zatrzymują się pociągi linii nr 7, która kończyła się pod samym kanałem łączącym rzeki Moskwę i Wołgę.
Gdy trójka wychowanków domu dziecka zeszła po betonowych schodach, które wskazała im Gruszczenko okazało się, że istnieje jeszcze jeden poziom.
O istnienie trzeciego poziomu owiane było tajemnicą i wiedziało o nim niewiele osób.

Mieścił się on naprawdę głęboko, gdyż na pokrytym błękitnym marmurem peronie panował iście syberyjski chłód. Zimny wiatr hulał w pustych tunelach i kręcił oberki na prawie pustym peronie. Stacja o dziwo nie wyglądała wcale na opuszczoną i zapomnianą. Wręcz przeciwnie, posadzka lśniła czystością i nie sposób było uświadczyć na niej, choćby jednego śmiecia. Pośrodku ściany na której zazwyczaj umieszczane są różne billboardy, znajdował się ogromny portret generalissimusa w białym, galowym mundurze. Mozaikowy Stalin czujnym okiem obserwował wszystkich przybywających na tajny poziom stacji Kitaj-gorod.
- Mamy szczęście - powiedziała Gruszczenko wskazując elektroniczny zegar zawieszony na jednej z kolumn.
Zegar odliczał czas do przyjazdu kolejnego pociągu. W tym momencie wskazywał on minutę i czterdzieści pięć sekund.

Na przybycie pociągu czekała jeszcze dwójka pasażerów. Stali oni w totalnym bezruchu, niczym teatralne kukły. Obaj otuleni w długi, obszerne szaty na podobieństwo rzymskich tog. Ich twarze skrywały kaptury, a pod pachą każdy z nich dzierżyli grube księgę oprawioną w czarną skórę.
- To referenci. Są raczej niegroźni, ale lepiej nie rzucać się im w oczy. Jak już zaczną spisywać te swoje protokoły, to człowiekowi może życia nie starczyć, żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania.


***
Gdy elektroniczny zegar skończył odliczać czas, na stację z cichym szmerem wtoczył się, lśniący, miedziany wagon o obłych kształtach rodem z filmów science-fiction z lat 50-tych.
Drzwi rozsunęły się i dwóch referentów dosłownie wsunęło się do środka. Ich ruch przypominał przesuwanie figury szachowej po planszy, a nie normalne kroki.
Gdy ekscentryczni osobnicy zajęli miejsca, do wagonu weszła Gruszczenko.
- Mam nadzieję, że oni zaraz wysiądą - szepnęła nachylając się w stronę wychowanków Jeremiejew - wolałabym nie podróżować z nim dłużej.

Drzwi zasunęły się i pociąg ruszył bezgłośnie z miejsca.


***
Podróż należała do przyjemnych, wygodnych i dość niezwykłych. Wagon pokonał sześć stacje z czego tylko na dwóch się zatrzymał. Na jednej wysiedli referenci, a dosiadł się karzeł o długich rękach, pokryty w całości gęstym futrem. Gruszczenko nazwała go domowojem i także radziła nie zwracać na niego uwagi. Ponoć istoty z jego gatunku od czasów, gdy ludzie przestali w nie wierzyć tułają się bez celu, niczym kloszardzi i szukają towarzystwa. Jak się przyczepią do człowieka, to potrafią być gorsze niż kundel przybłęda, który poszukuje nowego pana.

Na szczęście zamyślony domowoj wysiadł na następnej stacji i nawet nie zwrócił uwagi na czwórkę ludzi siedzących na końcu wagonu.


***
Po półgodzinnej jeździe, grupa dotarła w końcu do celu. Okazała się nim mała stacyjka z wyglądu przypominająca zapomniany wiejski peron. Mimo braku słońca rosła tutaj wysoka trawa, a nawet dało się słyszeć jakieś świerszcze.
- Jesteśmy prawie na miejscu - zakomunikowała po wyjściu z wagonu - Teraz musimy już iść pieszo.

Droga wiodła najpierw betonowymi schodami w dół, a później długim, wąskim korytarzem. Gruszczenko lawirowała pomiędzy licznymi odnogami, jakby znała topografię tego miejsca na pamięć.
W końcu po kilku minutach marszu, grupa dotarła do owalnej komnaty o rozmiarach boiska piłkarskiego. Zwieńczona była ona betonową kopułą, która zapewne z racji wieku popękała w wielu miejscach.
Pośrodku komnaty ustawiono liczne, kolorowe namioty, jakby ktoś postanowił zorganizować tutaj cygański zlot.
- Witajcie - rzekł wysoki mężczyzna o semickiej urodzie. Wyszedł on właśnie z jednego z namiotów i wolno szedł w stronę grupy. Ubrany był w czarną aksamitną koszulę oraz bufiaste spodnie w dwukolorowe pasy. Na jego ramieniu siedział tłusty szczur, który malutkimi ślepiami wpatrywał się w nowo przybyłych.
- Zapraszam. Wejdźcie w moje skromne progi.


***
Namiot do którego zostali zaproszeni wychowankowie Jeremiejewa, wewnątrz wyglądał na o wiele większy niż zdawał się być z zewnątrz. Jego wystrój był godny jakiegoś arabskiego szejka, albo cygańskiego króla.Stoły, krzesła, dwa olbrzymie łóżka z baldachimami, liczne skrzynie ustawione w rzędzie, na podłodze perskie dywany oraz wysokie, srebrne kandelabry w których umieszczono kuliste świece.
- Siadajcie - rzekł mężczyzna wskazując jeden z stołów.
Ze stojącego tuż obok kredensu wyjął dużą butelkę okowity oraz z przygotowanym zawczasu półmiskiem na którym w dużej ilości prezentowały się pokrojone grubo wędliny, kiełbasy i sery. Na osobnym talerzu gospodarz położył połeć słoniny w który wbity był inkrustowany kindżał.
- Czym chata bogata - rzekł po czym sprawnym ruchem, godnym iluzjonisty, zaczął ustawiać na stole kieliszki, które dosłownie materializowały się w jego dłoni.
- Za spotkanie - dodał nalewając każdemu solidną porcję okowity.
- Wielce jesteśmy radzi z twojej gościmy Michale Piotrowiczu, ale jak wiesz czas nas goni. - wtrąciła Gruszczenko.
- Ależ oczywiście. To zrozumiałe. Jak zwykle zagoniona.
- Nie żartuj sobie. Nie każdy może żyć tak, jak ty. Mniejsza jednak o to. Zaopiekuj się naszymi gośćmi i jeśli to możliwe udziel im gościny.
- Naturalnie. Mój dom jest od teraz ich domem. - Michał Piotrowicz usiadł na krześle i wzniósł kieliszek w geście toastu. Wychylił zawartość jednym haustem i zagryzł sporym kawałkiem suszonej kiełbasy.
- Skup się Michale. Wiesz jak się sprawy mają, więc nie będę tłumaczyć. Zaopiekuj się naszymi gośćmi i zapewnij im bezpieczeństwo oraz przesyłce, którą przynieśliśmy. Ja muszę wrócić na górę i przyspieszyć spotkanie z Dozorcami. Oprycznina była u mnie i wygląda na to, że wiedzą więcej niż sądziliśmy.
Gospodarz pokiwał ze zrozumieniem głową i ponownie napełnił swój kieliszek.
- Zostawiam was w dobrych rękach. - rzekła Gruszczenko zwracając się do wychowanków Jeremiejewa. Michał to dobry człowiek, choć ma bardzo swobodny styl bycia.
- Ja wszystko słyszę - krzyknął gospodarz.
- I bardzo dobrze, to żadna tajemnica. Pilnujcie depozytu i czekajcie na wiadomość ode mnie. Mam nadzieję, że uda mi się przyspieszyć spotkanie. Zostawiam was w dobrych rękach.


***
Jelina Gruszczenko wyszła i przez kilka chwil wewnątrz namiotu panowała niezręczna cisza. Ivan, Zoja i Tinka zostali wywiezieni nie wiadomo dokładnie gdzie i porzuceni bez słowa wyjaśnienia. Wyglądało, to co najmniej dziwnie.
Gospodarz potrafił się jednak odnaleźć w sytuacji i spróbował przełamać lody.
- Jestem Michał Piotrowicz Radomski. Pochodzę z polskiej szlachty i muszę dodać, że niezbyt się to widzi innym starszym, ale nic z tym nie mogą zrobić. Jak zdążyliście zauważyć, nasza kochana Jelina, nie darzy mnie zbyt wielkim szacunkiem, ale przyprowadziła was do mnie, bo nie miała innego wyjścia. Gwarantuje wam, że gdyby tylko mogła was zaprowadzić gdziekolwiek indziej, to na pewno by to zrobiła. Tylko, że nie może i oto gościcie w moich skromnych progach. I nawet nie wiecie jak się to dobrze składa. Może wódeczki - zaproponował ponownie gospodarz, po czym wychylił kolejną setkę.
Westchnął ciężko, zagryzł kawałkiem słoniny i kontynuował przemowę.
- A teraz do rzeczy. Macie depozyt Jeremiejew i pewnie nawet nie przypuszczacie jak wiele osób będzie chciało go dostać. Te wszystkie staruchy, aż się trzęsą żeby otworzyć skrzyneczkę. Wiecie, co jednak jest najśmieszniejsze. Żaden, ale to żaden z nich nie wie, co jest w środku. Jednocześnie boją się i są ciekawi, co to może być i dlaczego Papcio przekazał ją wam, a nie im. Ten wasz przyszywany tata wierzył, że jesteście cudowni, wybrani, boscy i w ogóle. Większość twierdzi, że to bzdura, ale tolerowali te jego sumeryjskie bredni, tylko z jednego powodu. Papcio miał wielką wiedzę i jeszcze większą moc. Potrzebowali go do tych swoich projekcji i tyle. Mieli go za takiego miłego staruszka, trochę szalonego, ale niegroźnego. Tylko ja widziałem, że pod tą przykrywką wariactwa, jest iskra geniuszu..Papcio miał jakiś plan. Nie będę kłamał, że wiem jaki i nie wiem, czy wy faktycznie jesteście jakimiś wybrańcami, ale to nie ma znaczenia. Ważne jest tylko to, że możemy sobie pomóc. Tylko wiecie? Pełna konspira. Trzeba to rozegrać sprytnie, bo staruchy mogą się kapnąć, a po co robić sobie kolejnych wrogów. Nie? Mamy trochę czasu nim wróci nasza królowa i możemy sobie poga….

Michał Piotrowicz Radomski przerwał w pół słowa, bo na stół wbiegł szczur. Stanął na dwóch łapkach i zaczął popiskiwać.
- Kurwa! - zaklął gospodarz i uderzył pięścią w stół - Poczekajcie tutaj. Muszę iść coś sprawdzić.
Mężczyzna podniósł się z krzesła, ale nie zdążył zrobić dwóch kroków, gdy wnętrze betonowej kopuły wypełnił głos wydobywający się z milicyjnych szczekaczek.
- Tutaj Oprycznina. Pozostańcie na miejscach i przygotujcie dokumenty do kontroli. Powtarzam! Proszę pozostać na miejscach i przygotować dokumenty!
Michał Piotrowicz wyjrzał z namiotu przez szparę i ponownie siarczyście zaklął.
- Skurwysyny nas otoczyły!. Co robić? Co robić? Myśl Michale! Myśl!
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172