Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2020, 20:46   #31
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Agnes chciała czekać na znak wojskowych że jest bezpiecznie dla Veronici żeby ta mogła wejść. No ale ta weszła praktycznie z nimi więc Agnes, przyglądając się uważnie otoczeniu, weszła za nią.
Potem wraz z właścicielką zaczęła żmudna proces ożywiania kompleksu. Diagnostyka reaktora poszła jako pierwsza… i po chwili okazało się, iż ten jest w pełni sprawny, jedynie po prostu znajdował się w stanie “uśpienia”. Ktoś zmniejszył moc do minimum, i odłączył go od zasilania reszty kolonii. Wystarczyło więc go ponownie uruchomić, by wszystko wszędzie uzyskało zasilanie. Aby jednak tego dokonać, najpierw należało zakończyć tryb awaryjny, i przejść na zasilanie bezpośrednie, co wiązało się jednak z restartem systemu, a to z kolei oznaczało, iż na minutę czasu zapadną totalne ciemności, oraz… wszystkie drzwi staną otworem. Tylko na minutę, aż na minutę.
Agnes poinformowała o tym de Silve i wróciła do sprawdzania danych. Na przykład kto zatwierdził przejście w tryb awaryjny.

Veronica wyraźnie wyczuła wzrok Deluci wlepiony w jej lekko wypięte cztery litery. Marine wprost wwiercał się w nią spojrzeniem… aż kobietę przeszły dreszcze.
- Pani dyrektor sobie usiądzie - Wychrypiał Marine, podsuwając czysty fotel pod ten zgrabny tyłeczek.
- Tak, zaraz- odpowiedziała pani dyrektor. Była zbyt zajęta sprawdzeniem co się dzieje w systemie by zaprzątać sobie głowę takimi drobnoskami.

- Może jeszcze kawę zrobisz Deluca -warknął Evanson na nierobotność żołnierza przerywając na chwilę rozmowę przez komunikator - Zabezpiecz perymetr!
- No przecież mam wszystko na oku, co się gorączkujesz? - Marine kiwnął głową na zamknięte już całkowicie drzwi, którymi weszli.
- Wszystko... - Przez twarz smartgunnera przebiegł cień uśmieszku gdy spojrzał kątem oka w tym samym kierunku co wcześniej Deluca. Ślepiec by nie zauważył tego co tak skutecznie odwróciło uwagę od rozsmarowanej na ścianach centrali zgrozy. Ale robota sama się nie zrobi od samego odwracania uwagi - Wszystko co cię interesuje to tamta gródź. I zlokalizuj szyby wentylacyjne. Do roboty!
- Ta jes szefie - Burknął Deluca z ponurą miną.

- Za chwilę zrestartuję system. Co oznacza, że na około minutę zgaśnie światło i wszystko stanie - oznajmiła da Silva. - Macie kontakt z resztą? Nie chciałabym ich zaskoczyć.
- Tak jakby... - westchnął z wyczuwalnym niesmakiem smartgunner - Proszę zaczekać psze panie...
- Ale zlikwidolawliście tego ksenomorfa tam na schodach?- Veronica spojrzała z ukosa na żołnierza. Evanson z kolei spojrzał pytająco na swoją zwierzchniczkę pilnującą grodzi w pomieszczeniu z rozwalonym jajem, na co ta pokiwała w milczeniu głową, przebywając tam z "wymęczonym" Kovalskim, siedzącym na jakimś fotelu, z lufą karabinu skierowaną nieco niedbale na zamknięte drzwi.

- To co macie do zameldowania?? - Dopytywał się Ehost na łączu.

Evanson zaczynał tracić cierpliwość do żołnierzy, którym się zdawało, że kogokolwiek w warunkach bojowych interesuje dyskusja z nimi. Problem polegał na tym, że Ehostowi nie mógł wydać rozkazu służbowego, bo obaj jakimś kurwa dziwnym zrządzeniem losu byli równi stopniem.
- Słuchaj pierdolony dupowślizgu - warknął w komunikator - Nic ci nie mam do zameldowania poza tym, że masz mi dać Reynoldsa, albo Hawkesa. I masz na to 10 sekund, bo zaraz będziecie mieć piekło.
- Za chwilę nastąpi restart systemu. Na około sześćdziesiąt sekund wszystko stanie. Grodzie otworzą się i zgaśnie światło- wyjaśniła da Silva. - Mam nadzieję że w tym czasie nic do nas nie przyjdzie.

- Pieprz się Evans… - Odburknął Ehost, ale i po chwili dał w końcu porucznika.

Evanson pokręcił głową i przez krótką chwilę rozmawiał z porucznikiem. Na koniec spojrzał na dyrektor da Silvę.
- Są gotowi.
- Zaczynamy- Veronica kiwnęła głową w kierunku żołnierza, na znak że przyjęła do wiadomości. Następnie wróciła do obserwowania monitorów. Wklepała kilka poleceń i zamaszystym ruchem zatwierdziła ich wykonanie wciskając klawisz “ENTER”. Główny komputer rozpoczął restart systemów zasilania. Teraz pozostało tylko przeczekać te sześciesiąt sekund.

Smartgunner podszedł do Kovalskiego i kucnął przy nim. Zawinięta w bandaże gęba prezentowała się bardzo kiepsko i Evanson mógł tylko zakląć na swoje mierne zdolności ratownicze.
Tyle dobrego, że analgetyki musiały już hulać w jego krwi, bo marine przestał jęczeć.
- Trzymaj się sukinkocie. Odpalamy system. Porucznik mówi, że idą do nas. Holon zaraz cię pozszywa.
Co rzekłszy wstał i dołączył do Deluki pilnującego drugą gródź. Wszyscy Marine zapalili swoje lampy na pancerzach, wycelowali w grodzie Centrum Dowodzenia, które jeszcze były zamknięte, i wyczekiwali…

3, 2, 1, “Bzzzzzz”, odgłosy spadku mocy dały się słyszeć wszędzie. Zgasło wszystko, dosłownie wszystko, wszelkie kontrolki, czujki, migające lampki, nastały ciemności, niezdrowo kojarząc się co niektórym z przebywaniem w… grobowcu. W końcu i otwarły się grodzie, przerywając na chwilę panującą ciszę. W korytarzach jednak nic się nie czaiło, nic nie czekało, by na nich skoczyć. Jeszcze nie.

Minuta czasu, z włosami zjeżonymi na karku, wpatrując się w złowrogą ciemność korytarza, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, modląc się, by owych odgłosów nie było, by nic się w ciemności nie pojawiło, nie wyszło z mroku… Serce walące w piersi, świszczący oddech, dłonie zaciskane na karabinach, kropla potu spływająca po twarzy.

Tylko minuta... aż minuta.




Androidka odliczała, informując wszystkich o czasie co 10 sekund. Jeszcze chwila… jeszcze chwila… będzie zasilanie, będzie wgląd we wszystko, będzie kontrola nad kolonią, przynajmniej ta “wirtualna”…

Motion Tracker dawał negatywny sygnał.

50 sekund, 60 sekund… 61 sekund? 62 sekundy???

I w końcu wszystko ponownie ruszyło, cały system kolonii “ożył”, wszelkie komputery, oświetlenie, czujniki, kamery, wszystko wystartowało, dając o tym znać całą gamą kolorów, jak i dźwięków… choć niektóre nie były pozytywne.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 02-03-2020, 22:10   #32
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wdech, wydech, wdech, wydech… By uspokoić myśli, by zapanować nad sobą, nad strachem. W tej chwili sytuacja była patowa. Zabili dużo potworów, ale ponieśli straty.
Hawkes musiał przemyśleć sytuację, więc minęło parę chwil nim się odezwał.
-Szeregowa McNeel sprawdź czy motion tracker Wenstona ocalał. Jeśli tak to awansowałaś na operatorkę motion trackera. Wszyscy… sprawdzić osobiste zapasy amunicji.
Następnie zwrócił się do Reynoldsa.
- Wywołuj od czasu do czasu Bravo 4. Może się uda w końcu.
Wdech, wydech, wdech, wydech… Już z nim było lepiej. Przeżył eksplozję na ostatniej misji, przeżyje i to.
Hawkes podszedł do Brooks i rzekł cicho.
- Porucznik… możemy porozmawiać na osobności?
- No… tak, ale nie wiem gdzie… i czy to bezpieczne? - Odpowiedziała kobieta.
- Po prostu oddalimy się odrobinę od reszty nie tracąc kontaktu wzrokowego z resztą ludzi.- odparł cicho Nate ruszając przodem w kierunku kąta pomieszczenia, na co Brooks podreptała za nim.
Hawkes wyjął swój sprzęt z danymi i wyświetlił znaną im mapę kompleksu.
- Taka ilość potworków sugeruje gniazda z królową gdzieś pod nami. Szczerze mówiąc liczyłem na to, że coś takiego kryje się głęboko w kopalniach, ale najwyraźniej nie mamy takiego szczęścia. Na razie mamy dwie możliwości… albo czekać aż będziemy mogli otworzyć zamknięte wrota. Albo udać się w głąb kompleksu kierując na biura ochrony w nadziei, że została tam jakaś amunicja, albo na ten schron-magazyn.-
Louise spojrzała na Inteligent Unit Hawkesa, a potem na niego samego.
- Cokolwiek zrobimy, ryzyko jest wielkie. Czekanie tu niewiele da, i nie wiemy jak długo trzeba czekać. Z drugiej strony, na co chcesz liczyć w biurach ochrony? To nie baza wojskowa, mają pewnie parę broni i kilka pudełek amunicji, pewnie nic imponującego, i zapewne nic kompatybilnego z naszym sprzętem… a schrony? No cóż, tam możemy znaleźć kogoś żywego, albo i nie. W sumie nie wiemy nic, a wdepnęliśmy w niezłe kupsko, i co najważniejsze, nadal nie mamy podstawy, czyli wglądu w sytuację, czyli potrzebnych informacji do dalszego działania… - Rozgadała się Brooks, ale i w końcu przymknęła, i lekko nawet poczerwieniała.
- To nie jest pierwsze spotkanie z ksenomorfami, więc była okazja przed odlotem na przestudiowanie opisów innych takich starć. Wedle nich te potwory są zwierzętami… niezwykle i inteligentnymi, ale jednak zwierzętami. Pojedyncze jednostki preferują ataki z zaskoczenia, ale gdy mają przewagę liczebną to atakują sforą z każdego dostępnego kierunku. To są ich dwa ulubione podejścia do ofiary. Pierwszego musimy unikać zachowując czujność… drugi wymaga ściany ognia i kul. To pozwala zminimalizować straty. Niemniej zmusza nas to, do pospiesznego wyzbywania się z amunicji. I to jest największym dla nas zagrożeniem; nie żądła czy zęby czy kwas.- wyjaśnił Hawkes. - Dlatego szukam sposobu na uzyskania czegoś co pozwoli nam uzupełnić braki w zapasach. Zakładam, że skoro kolonię otacza dżungla to tutejsi byli uzbrojeni odpowiednio. A co do bunkrów to bardziej mnie interesują te z zapasami. Jeśli w środku są ludzie, to teraz bardziej bezpieczni będą z dala od nas. Ale oczywiście nie uważam, że mam zawsze rację, więc...- mężczyzna skupił spojrzenie na twarzy porucznik.-Jaką strategię według pani powinniśmy przyjąć?-

Dowódca plutonu Charlie przyglądała się przez chwilę swojemu rozmówcy, po czym wbiła wzrok w ścianę, i… zaczęła recytować odgórny rozkaz(!):
- Pluton Alpha zabezpiecza lądowisko. Pluton Bravo bada kolonię, Pluton Charlie go zabezpiecza… - Kobiecie zadrżały usta, po czym spojrzała szklącym się wzrokiem na Hawkesa, a następnie wbiła wzrok w podłogę.
- To co powinniśmy robić w ramach tego rozkazu? Jeśli nic ci nie przychodzi do głowy, to się nie martw. Fizyczne odcięcie naszych oddziałów od drogi ewakuacji nie było w niczyich planach. No i jeśli mamy szczęście, to kseno nie stać obecnie na rzucenie kolejnej chmary potworków prosto na nas. Proponuję 10 minut lub 15 minut na ogarnięcie się i ruszymy dalej? Wojsko nie ma czasu się bać, gdy musi robić coś innego.- zaproponował porucznik Hawkes.
- Może za chwilę się te cholerne kwasowe opary rozwieją i nie będziemy już odcięci, albo trzeba jakąś wentylację włączyć? - Brooks ponownie spojrzała na Hawkesa - A amunicji mamy chyba wystarczająco w APC, nawet na 2 dni walk? I lepiej rusza...jcie od razu, ludzie już tu tkwią wystarczająco długo.
- Wkrótce.- stwierdził porucznik i dodał.-Najpierw… -
Spojrzał na swoich podwładnych.
-...Raporty ze zwiadu. A ty pewnie musisz umocnić ten obszar do czasu, aż drzwi się otworzą i droga ewakuacyjna będziesz znów wolna.- zgodził się z nią Nate i przez komunikator odezwał się.-Hirakawa i Reynolds do mnie.

Sierżant zjawił się dosłownie w 3 sekundy po komunikacie, a Azjata po kolejnych pięciu. Obaj mężczyźni spojrzeli na porucznika…
- Raporty ze zwiadu. Jaka sytuacja na obszarach, które zdołaliście zbadać. Jak daleko w głąb bazy udało wam się dotrzeć.- zaczął Nate spoglądając na obu podwładnych.
- Doszliśmy prawie do Strefy Mieszkalnej E, bez żadnego kontaktu, no ale musieliśmy się wrócić, gdy zrobił się tu bałagan - Powiedział “Shini Hira”.
- Eskortowaliśmy Bravo 4 do pierwszej stacji kolejki numer 2, a później ruszyliśmy w kierunku Warsztatów Inżynierów. Doszło do kontaktu, a później zrobił się burdel... - Stwierdził sierżant, wzruszając ramionami.
- Czyli...- rozważając głośno porucznik wodził palcem po ekranie.-Ruszymy przez strefę mieszkalną naokoło do centrum sterowania, po drodze likwidując ewentualne punkty oporu i oczyszczając sobie drogę ewakuacji. Jakieś uwagi panowie?- zakończył swoje rozważania pytaniem.
- Ja nie mam - Powiedział Azjata.
- A po co iść na około? Nie lepiej prosto, najkrótszą drogą do celu? - Odezwał się Reynolds, zerkając na mapę kolonii, pokazywaną przez porucznika - Jak zabezpieczymy Centrum Dowodzenia, to mamy wgląd na wszystko, wtedy łatwiej zdecydować co z innymi sekcjami kolonii?
- Dlatego, że ta droga to wąskie gardło. Owszem może i będziemy mieli wgląd w sekcje kolonii… o ile komputery w centrum nie są przepalone kwasem kseno.. Niemniej wtedy łatwo będzie nas okrążyć i odciąć. Chcę wyciąć sobie drogę do celu i jednocześnie drogę ewakuacji nie martwiąc się tym, że zostaniemy odseparowani od Plutonu Charlie i uwięzieni tu niczym w pułapce. Jakoś wiedza o tym co się dzieje w kolonii nie pomogła miejscowym w opanowaniu sytuacji, więc nie przeceniałbym jej zalet. Najkrótsza droga nie musi być najbezpieczniejsza. A poza tym… i tak musimy wybić kseno do nogi. Lepiej teraz na nie trafić, gdy liżąc rany po nieudanym ataku, niż później, gdy się przegrupują.- wyjaśnił swoje racje porucznik.
- Dobra, można i tak… sir - Sierżant podrapał się po nie-poparzonym policzku - Jaki szyk?
- Bravo 2 na czele, dorzucę wam Ehosta na szpicy z miotaczem ognia. Potem mój oddział. Bravo 3 ubezpiecza tyły.- zadecydował Hawkes.- Ruszamy zaaaa.. pięć minut? Tyle wystarczy na przygotowania i zebranie się do kupy..-

- Sir, Evanson na łączu - Wtrącił się nagle Ehost, stukając palcem w okolice własnej słuchawki pod hełmem.
- Jak sytuacja? Żyjecie?- zapytał Nate przełączając się na Evansona.

- Poruczniku. Dotarliśmy do centrum dowodzenia. Cooper nie przeżył. Kovalski ciężko oberwał. Centrum jest sprawne, a dyrektor da Silva zaczęła restart systemu. W jego trakcie na 60 sekund, puszczą wszystkie zabezpieczenia.
- A są tu w ogóle jakieś? Na nas ruszyła fala kseno. Też mamy… też ponieśliśmy straty.- odparł Hawkes.
“Kto?” zakolebało się w głowie smartgunnera.
- To też dotyczy wszystkich drzwi i grodzi panie poruczniku. Otworzą się.
- Więcej dobrych wiadomości.- stwierdził sarkastycznie porucznik i dodał.-Ok. Będziemy gotowi.
- Zrozumiałem.
- Coś jeszcze jest wartego zameldowania? Jak duże siły napotkaliście podczas wędrówki?- zapytał Hawkes.
- Trzy drony przyczajone w linii kolei. Tracker ich nie wyłapał. Czwarty na schodach na poziom trzeci. Większość grodzi zamknięta. W centrali ślady jatki i… - Evanson choć mówił składnie, szybko i rzeczowo zawahał się wyczuwalnie - Jajo panie poruczniku. Jedno. Zniszczyliśmy je.
- To teraz terytorium kseno… spodziewam się ich więcej. Zabarykadujcie się w centrum na czas restartu. Sprawdźcie wszystkie kąty… może tam ich larwy gdzieś się czają. Jajo było otwarte czy zamknięte?- wypytywał porucznik.
- Zamknięte. Ale… nie było żadnych śladów budowy gniazda. Po prostu czekało na środku pomieszczenia.
- Zniszczone nie powinno stanowić zagrożenia. Przynajmniej do czasu, aż nie pojawią się kseno-zombie.- Hawkes pokusił się o ironię. Po czym dodał.-Ruszamy do was. Dajcie znać jakby się sytuacja u was zmieniła. Ewentualnie ja poinformuję was o zmianach u nas.
- Zrozumiałem.
-Bez odbioru.- zakończył rozmowę Nate. Teraz musiał powiadomić Brooks o nowej sytuacji.

Hawkes ruszył w kierunku Louise oceniając jej stan emocjonalny i przyglądając się jak radzi sobie ze swoim oddziałem. Było to ważne, zważywszy że wieści jakie miał dla niej, nie były do końca optymistyczne. Brooks była… no cóż, nerwowa. Ciągle się rozglądała, patrzyła po swoich ludziach, poruszała niemo ustami, jakby coś liczyła?
- Wszystko… w porządku? - zapytał ostrożnie Nate zwracając się do dziewczyny.
- Na tyle ile sytuacja pozwala… tak, a co? - Spojrzała na niego jakby podejrzliwie.
- Da Silva dotarła do centrali. Trupy i krew, ale i wszystkie systemy działają. Wymagają restartu jednak i na 60 sekund puszczą wszystkie zabezpieczenia bazy. I być może kolejna fala kseno nastąpi.- wyjaśnił Nate.- Więc… twój pluton jest gotowy na jej odparcie?-
Po czym dodał pocieszająco. - Może jej nie być… przetrzebiliśmy przed chwilą ich szeregi.-
- Chwilowo i tak nie ma gdzie uciekać… będziemy na pozycjach. Nie… spękamy - Dodała, nieco blednąc.
- Na pewno sobie poradzić. Podstawa to trzymać potworki na dystans. Z większej odległości mogą jedynie ginąć. - pocieszył ją Hawkes.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 03-03-2020, 23:35   #33
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Walka wreszcie ustała. Elin z pewnym niedowierzaniem przyglądała się jej efektom. Zaraz jednak znalazła coś, co sprawiło że jatka z xeno przestała na niej robić wrażenie. Nie była pewna jak ani kiedy dotarła do Wenstona. Dopiero co z nim rozmawiała, zapewniała, obiecywała. Teraz zaś klęczała przy jego ciele. Wiedziała, że nie jest w stanie nic zrobić by mu pomóc. Że już było po wszystkim, a jednak nie potrafiła powstrzymać się przed chwyceniem go za rękę i trzymaniem jej, całkiem jakby dzięki temu mógł jakoś powrócić. Irracjonalne zachowanie na które niewiele mogła poradzić.
Słowa kaprala dotarły do niej z opóźnieniem, podobnie jak to, że już nie klęczała, a stała. Musiała się opanować, chociaż samo zdanie sobie z tego faktu sprawy nie sprawiało, że wykonanie stawało się łatwiejsze. W końcu jednak wygrał obowiązek. Rozejrzała się wokoło, bo w ten sposób zwykle najłatwiej było wychwycić osobę, która potrzebowała pomocy medycznej.
- Masz coś na uspokojenie żołądka? - Spytała McNeel, widząc blisko siebie plutonową lekarkę.
Elin skinęła głową, starając się usilnie nie rozglądać za bardzo po efektach ostrzału, skupiając głównie na osobach, którym wciąż mogła pomóc.
- Chyba wszystkim by się nam przydało - powiedziała, podając McNeel lek, o który prosiła...a dziewczyna odbierając go z dłoni lekarki, właśnie ową dłoń "Silver" na sekundkę pogładziła własnym kciukiem, spoglądając jej prosto w oczy z lekkim uśmiechem.
Był to środek zapobiegający wymiotom. Dodatkowo Holon przygotowała także zastrzyk z łagodnym środkiem uspokajającym.
- Powinnaś usiąść, chociaż na chwilę - doradziła, wskazując wolną przestrzeń podłogową. Wyglądało na to, że przynajmniej przez chwilę będą mieli spokój więc nic nie stało na przeszkodzie by z tego skorzystali.
- A ten zastrzyk to w pupę? - Spytała McNeel, delikatnie przygryzając dolną wargę.
- Gdyby był to bym nie zalecała byś na niej usiadła - odpowiedziała Elin wysilając się na uśmiech. - Przyda ci się chwila odpoczynku - dodała z troską. Jeżeli zauważyła próby flirtu to nie dała tego po sobie poznać.
- Emmm… wiesz co, z tym zastrzykiem to może innym razem… - McNeel pokręciła przecząco głową, po czym łyknęła tabletki na żołądek i popiła wodą z manierki. Uśmiechnęła się do lekarki, a nawet i puściła oczko.
- Wracam do szyku, i biorę się za Motion Tracker, bo jeszcze Hawkes się wkurzy…
Lekarka skrzywiła się ale skinęła głową. Oczywiście, na siłę kobiety nie zatrzymywała ani też nie zamierzała jej podawać środka uspokajającego przy jej wyraźnym braku zgody. Może gdyby chodziło tu o ratowanie życia, jednak McNeel życie nie było w obecnej chwili bardziej zagrożone niż pozostałych. Schowała więc środek uspokajający z powrotem, po czym zaczęła rozglądać się za kolejnymi potrzebującymi. Musiała zająć czymś ręce i myśli bo w innym wypadku istniało ryzyko, że zacznie nadmiernie roztrząsać efekty tej potyczki. To z kolei nie wróżyło dobrze nikomu. Ostatnie bowiem czego potrzebowali to rozstrojona nerwowo lekarka, która nie będzie w stanie pomóc nikomu włącznie z własną osobą.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 05-03-2020, 19:26   #34
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dziękuję za dialog

Przedziurawiony tors Chrisa na długo zapadł Jacobowi w pamięć. Kapral Jones znał Westone’a całkiem dobrze. Operator MT* był osobą wrażliwą na cudzą krzywdę. Ostatnimi czasy nawet zbyt wrażliwą co ujawniało się w jego podsycanej niemal wszystkim nerwowości. JJ nie chciał myśleć o starszym szeregowym jak o wybrakowanym żołnierzu tylko o kompanie, który powinien odpocząć i na spokojnie poradzić sobie ze swoją psychiką nim Zespół Stresu Pourazowego zeżre go do cna.

Jacob nie słyszał wszystkich wrzasków, ale wyraźnie wyłapał zdanie o potrzebie zamknięcia wrót. Mógł to zrobić każdy, ale technik świetnie sobie radził z niezablokowanymi panelami sterowania. Wystarczyła chwila aby pancerne skrzydła zaczęły się zasuwać. Zanim Marines byli bezpieczni musieli się uporać z najeźdźcami, którzy zdążyli się przedrzeć. Jacob strzelał ostrożnie mając jakby z tyłu głowy przyjacielski ogień, od którego moment wcześniej ktoś zginął.

Ostatni Xeno, który nie zdążył przedostać się do środka padł ofiarą masy wrót. Czarna, sycząca miazga wiła się wśród krzyków, rozkazów, strzałów i wybuchów. Jacob machinalnie odpiął magazynek i zmienił go na pełnego brata bliźniaka. Kapral nie skomentował słów Salasa, który stwierdził, że Westone przynajmniej „miał szybko”. Robert nie miał najwyraźniej pojęcia, że ktoś mógł wymagać od życia czegoś więcej niż finału w postaci szybkiej, mało bolesnej śmierci. Chris był młodym i świetnie zapowiadającym się żołnierzem. Gdyby zajmował się czymś mniej niebezpiecznym być może przeżyłby jeszcze pięć dekad.

Starsza Kapral Holon chciała mieć pewność co do stanu martwego operatora chociaż Jacob wiedział, że za jej zachowaniem kryło się coś więcej. Ludzka, pełna empatii troska. Jacob nie miał czasu na rozmyślania egzystencjonalne, bo odezwała się do niego stojąca nieopodal Bowens. Sarah była całkiem atrakcyjna, a jej wieczne żucie gumy mogło komuś błędnie zasugerować, że nie miała do zaoferowania światu nic więcej niż podstawy programowe i przyjemna dla oka aparycja.


- Dzięki Sarah. - powiedział z lekkim uśmiechem Jacob zaczynając żuć jedną z gum szeregowej Bowens po czym odrzucił jej resztę opakowania. - Póki co jakoś się trzymam. - dodał technik spoglądając ze smutkiem na martwego operatora MT*. - Mogę pomóc z komunikacją, sterowaniem włazami i w ogóle całą technikalią, sir. - rzucił JJ patrząc na "Shini Hire”.

- Chwilowo czekamy co dalej - Odpowiedział Azjata, po czym wskazał kierunek skąd przyszli przed chwilą swoją drużyną. JJ miał więc pilnować z pozostałymi korytarzy…

- Trzymasz się jakoś? - zagadnął tym razem JJ obserwując swój sektor. - Te kurwie za szybko udowodniły nam, że są równie groźne jak na filmikach szkoleniowych sierżanta Reynoldsa. - spojrzał na Bowens z nieciekawą miną.

- Ordynarny jesteś, JJ… - Sarah na moment wyszczerzyła ząbki do Technika, a Salas przetarł gębę dłonią, chyba maskując durny uśmieszek.

- Ja ordynarny? - zapytał ze zdziwieniem Jacob. - Chyba mamy inne definicje tego przymiotnika, szeregowa. - zaśmiał się Jones.

- Powiedziałeś "kurwie" - Odezwała się Naomi, ze wzrokiem wlepionym w korytarze przed sobą, celując tam ze swojego Smart Gun.

- Wybacz, ale ciężko mi okazać im szacunek po tym co tutaj zaszło. - wyjaśnił udając urzędowy ton technik. - Myślałem, że odrobina mięsa nikogo nie ruszy. - uśmiechnął się JJ.

- Dobre mięso nie jest złe, ty nie załapa… - Zaczęła wyjaśniać operatorka M56, gdy Motion Tracker Bowens dał sygnał. Momentalnie wszyscy Marines zesztywnieli…

- Jeden cel. 33 metry. Na godzinie 13 - Meldowała ściszonym głosem Sarah, a cel był gdzieś za ścianami na prawo od wszystkich.

- Fuck, fuck - Salas poprawił chwyt karabinu, celując mniej więcej w tamtym kierunku.

Kapral Jones wzmógł czujność. Wiedział, że to nie był czas na kontynuowanie pogawędek. Może i JJ był technikiem, ale przede wszystkim żołnierzem. Jak Xeno wylezą zza rogu musiał zrobić wszystko aby nikt więcej nie zginął.

- 25 metrów...20… - Mówiła Bowes - He? 23 metry, 27 metrów...idzie bokiem? 30 metrów… oddala się. Jest poza zasięgiem - Dodała po chwili.


- Co to kurwa było? - Zdziwił się Salas, i nie tylko on.

- Przydałoby się coś zaminować, sir? - zapytał JJ przypominając sobie o swoim przydziale materiałów wybuchowych.

- Nie, na razie nic - Powiedział “Shini Hira”. A po chwili Naomi pokazała Jacobowi język…

Jacob upewnił się, że ktoś osłania jego sektor po czym zabezpieczył karabin i zawiesił go na trójpunktowym zawieszeniu. Ze swojego podręcznego bagażu wyciągnął małego robocika, którego położył na ścianie. Nóżki małego pajączka zatańczyły naprzemiennie po uruchomieniu “zabaweczki”. JJ wpisał kilka komend w CHD** po czym na nowo złapał za karabin i go odbezpieczył. Na grzbiecie robocika znajdowała się mała kopułka, w której znajdował się jedynie mu znany “prezent” dla wielkogłowych przybyszów z obcej galaktyki. Mężczyzna niemal zapomniał, ale na koniec się poprawił i też pokazał język operatorce Smart Guna.

- Ty wiesz o tym, że jakiś nerwowy cymbał może tego robota brać za Facehuggera, i posłać w niego serię? - Spytał nagle Salas, szczerząc zęby.

- Masz pojęcie, że strzał w materiał wybuchowy tego typu go nie wysadzi, co nie? - zapytał JJ z nie mniejszym uśmiechem. - Dla pewności będę się nim poruszał z dala od siebie. Utalentowanych techników w korpusie jak na lekarstwo. - wyszczerzył się Jacob, kierując robocika na pewną odległość od skupiska ludzi.

- W sumie to nie miałem na myśli wybuchu, tylko zniszczenie twojej zabaweczki - Wzruszył ramionami Salas - Potem jeszcze będziesz musiał je sam spłacać… - Cicho zarechotał.

- Pff... - prychnął Jacob. - Mój żołd wystarczy na zdecydowanie więcej niż kilka robocików kolego. - uśmiechnął się technik. - U ciebie ciężko z kasą? Potrzebujesz pożyczki?

- Meeeeh... - Skrzywił się Salas i nic już więcej nie powiedział…

*MT – Motion Tracker
**CHD – Comtech Hacking Device
 
Lechu jest offline  
Stary 06-03-2020, 07:57   #35
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Bravo 4, Cendrum dowodzenia

- Uffff - Odetchnęła Winters, po czym stuknęła w przycisk zamykania grodzi, którą pilnowała z Kovalskim - Jestem na to już za stara. Arc, zamykajcie!
- Wolisz wypełniać druczki i uczyć rekrutów, Winters? - spytał Evanson zamykając i ryglując gródź - Rozkaz!*

Oczy Agnes i Veronici przeskakiwały między kilkoma monitorami. Wszystko z zasilaniem było w porządku, kontrola wszelkich drzwi i grodzi była, wiele kamer rozmieszczonych po placówce wciąż działało… alarmy przeciwpożarowe. W naprawdę wielu miejscach.
- Pożar na poziomie 01, korytarz B14, B15.
- Pożar na poziomie 02, korytarz G7.
- Pożar na poziomie 01, pomieszczenie A11.
- Pożar…

I tak z tuzin razy. Ale automatyczne systemy gaśnicze już się uruchomiły, już ze zraszaczy trysnął dwutlenek węgla, by zgasić co trzeba… Fuck!! Dwutlenek węgla! W korytarzach, gdzie ponoć nadal przebywał pluton Bravo??

Androidka od razu przeszła do awaryjnego wyłączenia systemu.
- Panie Evanson prosze powiadomić pluton Bravo że system widzi pożar tam gdzie stoją i będzie wyrzucał w nich dwutlenek węgla. Radzę by się ruszyli lub założyć maski jeśli jakieś mają. Dam znać kiedy uda mi się to powstrzymać. - Androidka znowu powiedziała wszystko spokojnym beznamiętnym tonem jakby informowała kogoś o bardzo nudnej ofercie ubezpieczeniowej. Jedyne co wskazywało że właściwie pracuje nad tym problemem to jej palce które z niebywałą zwinnością i szybkością śmigały po klawiaturze wpisując coraz to nowe komendy.
- No pięknie - mruknęła da Silva przyglądając się informacji o stanie kolonii.
Ona z kolei zajęła się uruchamianie wentylacji, żeby korytarz, w którym znajdował się oddział Bravo jak najszybszej oczyścić z niebezpiecznych gazów.
Niemal równocześnie, nie wymagało to aż takiego wysiłku, włączyła nagłośnienie. Byli w końcu w centrum dowodzenia. Stąd można było popieprzyć każdego.
- Tu mówi dyrektor da Silva. System wykrył pożar na waszym poziomie i wdrożył odpowiednie procedury. Stąd dwutlenku węgla. Proszę kierować się do korytarza B11. Wszystkie grodzie do pomieszczeń ogólnodostępnych są odblokowane i macie do nich dostęp. Wystarczy nacisnąć zielony przycisk. Obok niego jest przycisk ze znaczkiem mikrofonu. To na wypadek pytań - głos Veronici był spokojny i opanowany. Tak jak podczas każdych ćwiczeń z ewakuacji.

Evanson odetchnąwszy rozejrzał się za apteczką. Powinna być w centrum i mogła być lepiej zaopatrzona niż osobisty zasobnik marine. A przydałaby się i Kovalskiemu i jemu. Raz tylko się zawahał gdy głupi łeb zamiast odpuścić chociaż na chwilę, zaczął kombinować jak można zginąć.
- Czy któryś z tych pożarów jest obok głównego generatora?
- Na szczęście dla nas nie - odpowiedziała da Silva nie odrywając wzroku od monitorów.
- To pewnie nie pożar tylko wyziewy kwasowe z korozji. Zapewne powstały po tym starciu o którym wspominali pańscy koledzy. Bardziej niż CO2 przydało by się tam po prostu wywietrzyć. - Dodała Agnes kończąc wpisywać komendy zatrzymania procesu systemu przeciwpożarowego.
Veronica rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku swojej asystentki i pokiwała głową na znak, że się z nią zgadza.
Smartgunner skinął głową do nikogo i z apteczką usiadł przy Kovalskim, przeglądając jej zawartość i to czego mógłby użyć. Z raz czy dwa uniósł jeszcze wzrok wyżej na to co rozpraszało wcześniej Delukę i parsknąwszy pod nosem, pokręcił głową.
- Dwa do jednego John.

Agnes wskazała na siedzisko i panel po jej lewej. - Przydałyby nam się oczy na kamerach. będziecie mogli przeprowadzić swoich kolegów przez korytarze lub uprzedzając ich przed bliskimi spotkaniami z niepożądanymi organizmami. - Odezwała się Agnes zaczynając uruchamiać systemy kamer. Sprawdzając ile ich mają i na szybko przeglądając obraz z głównych pomieszczeń.

Z apteczką na kolanach, Evanson obejrzał się na Winters, kogo ona przydzieli do konsoli. Sam wolałby najpierw opatrzyć siebie i Kovalskiego, ale rozkaz to rozkaz.
- To może ja się tym zajmę... - Kapral usiadła na fotelu wskazanym przez Agnes, z którego wcześnie, mimo niezwykle uprzejmej propozycji Deluci, nie skorzystała pani dyrektor.
Bo Veronica nadal wszystko robiła stojąc przy konsoli i tylko kąt nachylenia jej ciała nad urządzeniem się zmieniał.
Gdy już pierwszy kryzys, w postaci dwutlenku węgla, został zażegnany, Veronica włączyła lokalizator mieszkańców.
 
Obca jest offline  
Stary 07-03-2020, 16:43   #36
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ucieczka przed CO2 i rozmowa z Elin

Wkrótce nadszedł ten moment, gdy da Silva, przebywająca w Centrum Dowodzenia, zrestartowała systemy kolonii...

“Bzzzzzz”, odgłosy spadku mocy dały się słyszeć wszędzie. Zgasło wszystko, dosłownie wszystko, wszelkie kontrolki, czujki, migające lampki, nastały ciemności, niezdrowo kojarząc się co niektórym z przebywaniem w… grobowcu. W końcu i otwarły się grodzie, przerywając na chwilę panującą ciszę. W korytarzach jednak nic się nie czaiło, nic nie czekało, by na nich skoczyć. Jeszcze nie.

W holu wejściowym kolonii zalegiwała masa martwych Xeno i… rozbity APC Bravo?? Unosiły się tam również spore opary kwasowe, te jednak w sumie już "wietrzały".

Minuta czasu, z włosami zjeżonymi na karku, wpatrując się w złowrogą ciemność rozświetlaną lampami Marines, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, modląc się, by owych odgłosów nie było, by nic się w ciemności nie pojawiło, nie wyszło z mroku… Serce walące w piersi, świszczący oddech, dłonie zaciskane na karabinach, kropla potu spływająca po twarzy.

Tylko minuta... aż minuta.

I w końcu wszystko ponownie ruszyło, cały system kolonii “ożył”, wszelkie oświetlenie, czujniki, kontrolki, wszystko wystartowało, dając o tym znać całą gamą kolorów, jak i dźwięków… choć niektóre nie były pozytywne. Jak chociażby liczne zwarcia i iskrzenie w podłogach usianych dziurami po kwasie martwych Xenomorfów.

Prosto na pozycje zajmowane przez Bravo 3 trysnął jakiś gaz z sufitu, i Marines zaczęli się po prostu dusić.
- Wypieprzamy!! - Krzyknęła Nicky. A zraszacze z dwutlenkiem węgla uruchomiły się również w holu wejściowym, gdzie stał APC. Ale panele kontrolne wszelkich drzwi już działały, wystarczyło więc zamykać co trzeba, by odciąć się od niebezpieczeństwa?

W pewnym momencie z głośników, które musiały być wbudowane gdzieś w ściany rozległ się znajomy, ale zapewne nielubiany głos.
- Tu mówi dyrektor da Silva. System wykrył pożar na waszym poziomie i wdrożył odpowiednie procedury. Stąd dwutlenku węgla. Proszę kierować się do korytarza B11. Wszystkie grodzie do pomieszczeń ogólnodostępnych są odblokowane i macie do nich dostęp. Wystarczy nacisnąć zielony przycisk. Obok niego jest przycisk ze znaczkiem mikrofonu. To na wypadek pytań - głos Veronici był spokojny i opanowany. Tak jak podczas każdych ćwiczeń z ewakuacji.

- Ewakuować do B11 wszyscy! Natychmiast!!- krzyczał porucznik ponaglając swoich podwładnych. Jak kapitan statku, on zamierzał jako ostatni. Zerkał to na Elin czy już opuściła wypełniające się oparami pomieszczenie, to na Brooks czy czyni podobnie zbierając swój pluton do pospiesznej ewakuacji. Znowu cały plan się posypał.

Kapral Jones wykonał kilka szybkich kliknięć na ekranie swojego CHD po czym ruszył do wskazanego przez porucznika sektora. Jacob nie byłby sobą gdyby nie puścił przodem najbliżej stojących kobiet. Technik biegł a po ścianie nieopodal niego przebierał swoimi metalowymi kończynami miniaturowy robocik. Inżynier mógł odsapnąć dopiero w chwili kiedy znalazł się w bezpiecznym obszarze. To co się wyprawiało przekonało go, że kolonia była bardziej zaawansowana technologicznie niż podejrzewał. Wzbudziło to w nim jeszcze większe zainteresowanie…
- Wyłącz to gówno - syknął Billy, chociaż wiedział, że da Silva tego nie usłyszy. - Dupa w troki, już! - pogonił spóźnialskich, a gdy już wszyscy ruszyli w stronę korytarza podążył za nimi.
Miał zamiar zamknąć za sobą najbliższą gródź, by dwutlenek za nimi nie podążył.
No chyba że da Silva miała zamiar ich wszystkich wytruć. Wtedy mieliby pod górkę.

Elin zwlekała tylko tyle ile było konieczne by ci, którzy ruszyli przodem, przedostali się w bezpieczny rejon. Gdy sama znalazła się poza strefą ryzyka przystanęła i odczekała aż wszyscy dołączą do grupy. Mimo iż sprawdzała wzrokiem każdą mijającą ją osobę, tak naprawdę czekała tylko na jedną. Gdy porucznik także znalazł się w korytarzu, a grodzie oddzielające ich od dwutlenku węgla zamknięte, odetchnęła z ulgą. Dopiero wtedy zaczęła sprawdzać poszkodowanych. Nie wiedziała jakie dokładnie miał stężenie ów gaz. Objawy zatrucia mogły zatem być tak lekkie jak ból głowy lub tak poważne jak śmierć. Oczywiście, szczerze wątpiła by stężenie było aż tak mocne, jednak nie wykluczała zawrotów głowy czy wymiotów.

Nikt z Bravo 3 nie miał problemów z ucieczką z korytarzy potraktowanych gazem ze zraszaczy przeciwpożarowych… nieco gorzej poszło znajdującym się tam i paru z plutonu Charlie. A właściwie to tylko jednemu, którego kumple stamtąd wytaszczyli. Po podaniu jednak przez sanitariusza tlenu z podręcznej butli, pechowiec zaczął dochodzić do siebie.

Wszystko skończyło się więc ogólnie u paru Marines na pokasływaniu, i tyle. Grodzie i wrota do traktowanych gazem miejsc szybko zamknięto, a po chwili i zraszacze wyłączyły osoby przebywające w Centrum Dowodzenia… nie pozostało więc nic innego, niż udać się w głąb kolonii, drogą którą wybrał porucznik Hawkes.

Pluton Charlie odstąpił im własne zapasy amunicji, w postaci magazynka na łeb, a następnie ludzie Brooks zaczęli zajmować się zabezpieczaniem terenu wokół wejścia do kompleksu. Musieli odczekać jeszcze może z minutę, dwie, i mogli dostać się już do APC Bravo, i swojego własnego APC, by rozstawić w newralgicznych miejscach Sentry Gun, i pilnować drogi ewakuacyjnej…

Drużyna Bravo 2 na szpicy, z Ehostem jako wsparciem w postaci miotacza ognia, za nimi Bravo 1, a na tyłach Bravo 3.
- Porucznik Brooks. Niech się pani skontaktuje z Welliverem przy najbliższej okazji i naświetli mu sytuację taktyczną w jakiej się znajdujemy. - Hawkes uznał, że na razie nie warto poruszać kwestii ostrzału przez pluton Alfa pozostałych plutonów. Publiczne pranie brudów źle wpływa na morale żołnierzy. Następnie zwrócił się do Elin.
- Jak ocenia pani stan oddziału?
- Na nieco roztrzęsiony ale nic nie wskazuje by miało to stanowić poważny problem, zarówno w kwestii medycznej jak i zdolności bojowych - oceniła Holon, zadowolona z tego, że jej interwencja nie była póki co potrzebna.
-A jak ty się trzymasz?- spytał Nate cicho.
W odpowiedzi pozwoliła sobie na chwilę opuścić maskę pani doktor. Była przerażona i dokładnie to uczucie odbiło się w jej oczach i zapanowało nad mimiką twarzy. Nie dość, że mieli przeciwko sobie xenosy, to jeszcze na dokładkę sami siebie zabijali, a i stacja wydawała się im nie sprzyjać. Szanse, na wyjście z sytuacji w pełnym składzie wydawały się być zerowe, o ile w ogóle ktokolwiek przeżyje. I to właśnie przerażało ją najbardziej. To, że nie będzie w stanie ocalić wszystkich.
- Bywało gorzej - skłamała jednak, wymuszając z powrotem uśmiech.
Hawkes nie miał takiego przywileju. Był dowódcą i musiał się zawsze i każdemu wydawać pewnym siebie i całkowicie panującym nad sytuacją. Nieważne jak bardzo rzeczywistość różniła się od tego złudzenia. Uśmiechnął się do dziewczyny pocieszająco.
- Nie martw się. Nie zdarzyło się jeszcze nic czego nie brałem pod uwagę. -
By dodać dziewczynie odwagi. - Kseno też nie mają nieskończonych zasobów. Nie dam ci tu… nam… wszystkim zginąć.
Pusta obietnica, ale wypowiedziana z taką pewnością siebie że zakrawało to o przesadny optymizm i arogancję. Ale jeśli dowódca by się bał, jeśli on by panikował, to jak niby mieli zachować się jego podwładni? Poza tym… rzeczywiście nie chciał dać Elin tu zginąć.
- Trzymam pana za słowo, poruczniku - odpowiedziała, nieco przesadnie pogodnym tonem. Niestety, przekonać się do jego słów nie była w stanie. Oczywiście, podejmie wszelkie próby by tak właśnie się stało, jednak realia z którymi przyszło im się do tej pory zmierzyć, sugerowały, że poniesie klęskę. Oni zaś wraz z nim.
Hawkes skupił się zaś na swojej drużynie, bo powinni już ruszyć dalej… w głąb zainfekowanego ksenosami kompleksu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 07-03-2020, 22:33   #37
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Bravo 4

Evanson z kolei zajął się kumplem. Rozwinął przesiąknięty krwią bandaż, a potem z głuchym mlaśnięciem odkleił opatrunek. Lewy profil Kovalskiego wyglądał jak surowy befsztyk. Szrama była szeroka i efektownie rozkroiła skórę czaszki kumpla, która wyglądała jakby ktoś chciał ją zedrzeć mu z twarzy..
- Uo-ho. - zaśmiał się smartgunner spryskując sprayem aseptycznym ranę - Jesteś teraz piękny jak sierżant. Choć do Deluki nadal ci brakuje.
- Pierdol się Evanson! - zawołał bez cienia wyrzutu z pokoju obok operator granatnika.
Kovalski wykonał jakiś grymas, który chyba był uśmiechem. Najważniejsze, że nie wrzeszczał. Jeszcze. Jak się ultramorfina wypali to zobaczy gwiazdki.
Przyłożył nowy bandaż samozaciskowy i rozszczelnił go by Kovalski miał dziurę na nos i oko. Gęby nie musiał mieć otwartej. Po chwili szeregowy był ponownie zabandażowany i siedząc na krześle ślepił słabo dookoła. Evanson wcisnął mu w rękę jeszcze jedną igłową ampułkę z ultramorfiną.
- Jak przestanie działać… - powiedział.
Po czym tym samym sprayem spryskał sobie nogę na wysokości gdzie oberwał ogonem i tak samo przyłożywszy opatrunek, obwiązał wszystko bandażem. Bolało. Ale nie na tyle by taki stary wyga jak on się już szprycował. Usiadł na jednym z foteli i przyglądał się przez chwilę biurowej pracy. Stwierdzając, że w zasadzie mógłby się chyba do tego widoku przyzwyczaić.
Wstał i podszedł do rozległej konsoli, którą operowały Agnes i da Silva wspierane przez Winters. I jakoś tak dziwnie się stało, że przechodząc za panią dyrektor,dłoń smartgunnera ukradkiem złapała przelotnie za jeden z zaczepno-obronnie wypiętych pośladków.
- Mogę się jakoś przydać? - zapytał niby nigdy nic zajęte pracą panie.
Dyrektor da Silva włożyła trochę wysiłku w to, by pozostać niewzruszona. A gdy żołnierz znał się blisko, z uroczym uśmiechem na ustach, ale tylko ustach, pochyliła się ku niemu i szepnęła.
- Zrób tak jeszcze raz, a spotkanie z ogonem ksenomorfa uznasz za prawdziwą pieszczotę - po czym wróciła do swojego zajęcia, a mianowicie do lokalizowania kolonistów. Zaczęła od Gordona. Było to co prawda samolubne posunięcie, ale jakże ludzkie.
Agnes w tym czasie miała zamiar przeprowadzić test kolejki i ewentualnie dać szansę reszcie by mogli z niej korzystać. - Pani Winters jak sytuacja z kamerami? Widzimy coś co należy zakomunikować pani kolegom?
- Tak jest, psze pani - odparł Evenson kiwając poważnie głową. Choć może nie całkiem poważnie i gdzieś tam się pałętał uśmiech po jego oczach.
Co rzekłszy z braku lepszego zajęcia, zajął się uprzątaniem użytkowej części Centrali z tego co było czyimiś resztkami.
Dyrektor da Silva odprowadzania wzrokiem żołnierza. Ponieważ nie odwróciła wcale głowy by to zrobić mężczyzna szybko zniknął jej z pola widzenia.
Veronica pokręciła lekko głową z dezaprobatą ale i lekkim uśmiechem. Szybko jednak dogoniła myśli dotyczące szczeniackiego zachowania kaprala .
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 15-03-2020, 12:52   #38
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Czas misji 00:58:25
Czas lokalny 16:20:30



Centrum Dowodzenia

Winters obserwowała sporą część kolonii przez system kamer, mogąc pomóc przedzierającym się korytarzami Marines, problem jednak polegał na dwóch istotnych faktach: po pierwsze, kamer była naprawdę masa, i nie było łatwo wszystkie ogarnąć wzrokiem, ani połapać się w ich rozmieszczeniu… póki jednak koncentrowało się swoją obserwację na wybranej części, jakoś to szło. Drugą istotną sprawą, było samo rozmieszczenie kamer. Mimo, iż było ich około 200, nie znajdowały się w każdym pomieszczeniu i w każdym korytarzu, a raczej na skrzyżowaniach owych korytarzy, czy też i w jakimś naprawdę ważnym miejscu, jak chociażby mesa. Wsparcie dla plutonu jako ich “oko”, było więc jedynie połowiczne...

Da Silva i Agnes, odkryły z kolei kilka interesujących informacji w komputerach.

Prawie 1100 kolonistów przebywało blisko reaktora, niecała 100 w magazynie inżynierów, 50 w magazynie blisko biur zarządu, do tego w całym kompleksie pojawiały się pojedyncze sygnały.

Po powiększeniu obszaru na komputerze, kolejnych 800 miejscowych pojawiło się w kopalni… a szukana przez Da Silvę osoba, w swojej własnej, prywatnej kwaterze.

Było coś jeszcze. Sygnał wielokrotnej próby kontaktu, aż 22 razy, przez wiele ostatnich dni. Pochodził z laboratorium farmaceutycznych w lasach. Po chwili sprawdzania, okazało się, iż tam również przebywała mała grupka kolonistów, nie więcej niż 20 osób.

- Trzymasz się, krzywy ryju? - Deluca zagadał Kovalskiego, w odpowiedzi otrzymując pomruk niezadowolenia, i wyprostowany środkowy palec.
- Nasi już do nas idą, uspokójcie się - Powiedziała Winters.




Wejście do kolonii

Pluton porucznik Brooks rozlokował się na najbliższym terenie, zabezpieczając drogę ewakuacji z kompleksu. Rozstawiono Sentry Gun, pilnowano głównych korytarzy, magazynów, użyto nawet do tego zadania i APC, ustawiając je tak, by lufy pojazdu były gotowe do wsparcia ogniowego kluczowych punktów… przesunięto uszkodzony APC Bravo, rozpoczęto naprawę uszkodzonych, głównych wrót zewnętrznych kolonii, by można je było zamknąć w niedalekiej przyszłości(do zmierzchu).

Pluton Wellivera we wszystkim pomagał, powoli również przygotowując się do opuszczenia lądowisk w ciągu kilku najbliższych godzin. Jak wielu bowiem wiedziało, Xeno były szczególnie aktywne nocą, a wtedy chyba lepiej, by nikt nie przebywał na zewnątrz, na otwartym terenie, nawet jeśli były to tuziny Marines, wspierane wszelkim innym, możliwym na tą chwilę sprzętem…

Pojawił się jednak problem, co zrobić z UD po zapadnięciu zmroku. Chwilowo Dropshipy stały na lądowiskach, gotowe poderwać się w każdej chwili, gdy się jednak ściemni, gdzie byłyby bezpieczne, wraz z załogami? Nie mogą wszak wiecznie choćby latać całą noc, w końcu przecież skończy się im paliwo.





korytarze Strefy Mieszkalnej D

Pluton Bravo, z drużyną 2 na szpicy, wspieraną Ehostem z miotaczem ognia, przedzierał się przez kompleks, wspierany pomocą z Centrum Dowodzenia kolonii. Podawano im, kiedy było to konieczne, kody dostępu do zamkniętych drzwi i wrót na drodze, większość jednak “oficjalnych” przeszkód była jedynie zamknięta, a nie zaryglowana. Wystarczyło więc wcisnąć przycisk na panelu, i otwierało się przed żołnierzami co trzeba.

Do tego, od czasu do czasu, Winters meldowała się z nowinkami wypatrzonymi przez kamery, dzięki czemu, dwa razy uniknięto zaskoczenia przez czające się Xeno, i kilka ich sztuk Marines sprzątnęli w drodze do swojego celu, bez strat własnych, choć strachu to się kilka osób przez parę chwil najadło...

Tuż za Bravo 2, poruszała się drużyna 3, a na końcu kolumny 1.

Kolonia wyglądała na opuszczoną, i zapuszczoną. Minął tydzień czasu, i nie było aż tak źle, w postaci grubych warstw kurzu, czy pajęczyn, widać było jednak od razu, iż w wielu miejscach nie przebywał nikt od dobrych kilku dni, a wszystko porzucono w pośpiechu.


Do tego znaleziono kilka ciał. Powykręcanych z bólu, zakrwawionych, rozkładających się, a każde z dużą dziurą w klatce piersiowej. Wiadomo, jaki spotkał ich los… gorszym widokiem były resztki kolonistów, rozrywanych na strzępy. Wiele osób zaczęło się wtedy zastanawiać, co było powodem, iż niektórzy ginęli w naprawdę krwawy sposób, inni zaś kończyli jako nosiciele.

Salas kucał przez chwilę przy jednym z nieszczęśników z dziurą w torsie, po czym wstając, schował coś do kieszeni… widział to JJ.

Natrafiono również na pierwsze Facehuggery, na szczęście już martwe. Spełniły swoje zadanie, zainfekowały kolonistów, a potem po prostu zdychały gdzieś po kątach… wszystko to było takie parszywe.

Do tego od czasu do czasu ślady kwasu Xeno, wywołujące niewielkie uszkodzenia kompleksu, krew na podłogach, ścianach, sufitach. Cała kolonia “Azura Station” powoli sprawiała coraz bardziej przygnębiające miejsce. Kiedyś pełna życia, teraz pusta, zaniedbana, pełna śmierci i ciszy. Cisza była sama w sobie mocno denerwująca.

~

- Pilnuj grupy - Odezwał się w pewnym momencie sierżant Reynolds do Singa, po czym udał na tyły plutonu…

- Mam sygnał! - Syknął nagle Francis, spoglądając na boczne wrota, za którymi był jakiś korytarz, biegnący wzdłuż holu w jakim się akurat znajdowali - Jeden cel, 10 metrów.

Zanim snajper jakkolwiek zareagował, do panelu doskoczyła Nicky, po czym szczerząc bezczelnie ząbki do Singa, stuknęła w przycisk, otwierając wrota. Operatorka miotacza ognia mocno ryzykowała, na tą chwilę jednak wszelkie opierdalanie za takie postępowanie musiało już poczekać. Wrota otwarły się, a za nimi…


W pół kroku, a właściwie chyba truchciku, stanęła niczym wryta jakaś młoda dziewczyna, z apteczką pierwszej pomocy w dłoni. Blada, brudna, chyba i nawet ranna, wybałuszyła oczy na widok Marines, i wycelowanej w nią broni.
- Czek… - Zaczął Pits, ale nastolatka nagle wyrwała do przodu, gnając gdzieś tym swoim korytarzem.

~

- Obsługa waszego APC nie żyje. Sam APC lekko uszkodzony, ale sprawny… musimy naprawić zewnętrzne wrota wejściowe, w które przywalił cofając, wypada je mieć sprawne przed nocą… “okopujemy” się przy wejściu... - Meldowała porucznik Brooks przez komunikator, zapoznając z obecną sytuacją porucznika Hawkesa.

- Sir... - Z przodu oddziału, idąc do porucznika, pojawił się Reynolds - Na razie radzimy sobie dobrze. Dalsze decyzje i plany zależne od sytuacji, jaka zaprezentuje się z Centrum Dowodzenia? - Spytał.
-Jeśli jednak będzie, jak jest, czyli wszyscy martwi, i żeby nie niszczyć kolonii, to może opcja z gazem CN-20? Ale nie wiem czy mamy wystarczająco nawet tylko na główny kompleks... - Dodał już o wiele ciszej.

….

- Uratowałem ci dupę przy wejściu, inaczej byś skończyła jak Wenstone, a ty nic? - Warknął idący na końcu całego oddziału Davson do McNeel, a dziewczyna się zmieszała. Idąca przed nimi "Silver" wszystko słyszała...
- No tak… sorry… jakoś tak… dzięki Marc, serio dzięki! - Powiedziała nowa operatorka Motion Trackera, sprawdzając nim teren przede wszystkim za całą kolumną.
- Nie ma za co mała - Odparł Smart Gunner - Pilnujemy się na wzajem, a teraz jesteś do mnie "przyklejona", to tym bardziej - Muskularny Marine cicho się zaśmiał -Chrzest bojowy przeszłaś, witamy w oddziale.







***

Komentarze jeszcze dziś
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 19-03-2020, 20:55   #39
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zorganizowawszy ze skrytek dwa koce przeciwpożarowe, kapral Evanson rozłożył jeden z nich w jednym kącie i zaczął uprzątać centrum dowodzenia stacją. Wyszedł z założenia, że przynajmniej niektórzy zabawią tu dłużej i nie mając obecnie nic lepszego do roboty zajął się zwiększeniem komfortu tu przebywających.
Jedno z ciał można było dość łatwo przenieść gdyż było w całości. Przebite na oko ogonem należało do jakiegoś serwisanta sądząc po uniformie. Gorzej się miała sprawa z dwoma pozostałymi ciałami. Chyba dwoma, bo nie dało się mieć pewności. Kawałki walały się w jednym miejscu jakby ksenomorf, który dorwał tych ludzi był po prostu rozwścieczony. Pozostało pytanie dlaczego, bo nie znalazł tu żadnej broni ani śladów zranienia obcego. Tylko mnóstwo zaschniętej krwi i posiekanych ludzkich pozostałości.

Co się dało przeniósł na ten sam koc, na którym leżał serwisant i przykrył drugim kocem przecipożarowym. Przepłukał dłonie wodą ze swojego zasobnika i wrócił do kokpitu gdzie przy jednym urzędowała Winters, a przy drugim Agnes. Da Silva gdzieś odeszła. Upewniwszy się tylko, że nie opuściła centrali wrócił do kokpitu.
- Gdzie nasi? - zapytał Winters rzucając okiem na kamery cctv pokazujące żołnierzy.
- Załatwili kilka Xeno, teraz są w Strefie Mieszkalnej D, wpadli na jakąś kolonistkę, i ją gonią - Wyjaśniła Kapral.
- Gonią? - zdziwił się Evanson - Masz ją na ekranach? Możesz zablokować jej drogę Agnes?
To drugie pytanie skierował oczywiście do androidki. A przynajmniej takie miał wrażenie, że androidki.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 20-03-2020, 19:50   #40
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Poruczniku Hawkes - pani dyrektor znowu odezwała się przez głośniki, to była najwygodniejsza dla niej forma komunikacji. Miała też tę zaletę, że w razie gdyby młody dowódca zaczął za dużo gadać da Silva mogła go wyłączyć, a on i tak słyszałby ją. - Zlokalizowaliśmy kolonistów - tu dyrektor podzieliła się z wojskowymi informacjami o tym gdzie i w jakich ilościach przebywają mieszkańcy kolonii. - Dobrze byłoby gdyby zaczął pan ich sprowadzać w jakieś bezpieczne miejsce, z którego łatwo, szybko i bezpiecznie będzie dostać się na promy. Próbujemy nawiązać kontakt z ocalałymi.
- Agnes, daj podgląd na te najważniejsze skupiska i spróbuj się z nimi skontaktować. Wyznacz przy tym najszybszą trasę do kolonistów. Podaj ją pani kapral Winters, żeby mogła tam przeprowadzić swoich.- dyrektor zwróciła się do swojej asystentki.
- Jak w ogóle kontaktujecie się ze statkiem?- Po chwili da Silva zadała pytanie żołnierzom. - Trzeba im dać znać, że mamy 1100 potencjalnych nosicieli - wskazała przy tym palcem na monitor pokazujący kolonistów koło reaktora.
- Jedyny kontakt to poprzez pojazdy naziemne, lub powietrzne… no chyba, że i przez wasze systemy łączności kolonii, też da radę - Stwierdziła Winters.
- To niech wasi próbują - powiedziała da Silva prostując się. - Idę na chwilę do pomieszczenia obok - odezwała się już ciszej do Agnes. - Muszę tam załatwić prywatną sprawę.
Agnes wyjęła podarowany jej przez żołnierzy pistolet. - Na wszelki wypadek. Chyba że mam iść z tobą.
Veronica kiwnęła nieznacznie głową. Pistolet wsunęła do kieszeni żakietu. Jak gdyby nigdy nic ruszyła do pomieszczenia obok. Tam już usiadła przy pulpicie. Kilka razy głęboko odetchnęła nim wybrała swój prywatny numer. Naprawdę długo trwała próba połączenia, i Veronica już miała zamiar zrezygnować, gdy…
- Wwwwitam ppppanią Da-eee-Silvę - Na ekranie pojawiła się znajoma osoba, choć nie ta, o jaką chodziło kobiecie.


Android MX5, osobisty ochroniarz poszukiwanej osoby, nazywany po prostu "Marcus". Wyglądał, i zachowywał się, jakby odniósł spore uszkodzenia.
- Miło paaaanioooą znowu widzdzdzieć. W czym mmmmogę pomóc? - Spytał.
- Marcus?- Veronica nie kryła zdziwienia i czegoś na kształt lęku.
Nawet obejrzała się za siebie by upewnić się, że jest sam.
- Gdzie jest Gordon?
- Jest tu ze mną - Odpowiedział beznamiętnym tonem Marcus.
- To go poproś - powiedziała lekko zniecierpliwiona Veronica. - Przewij mu, cokolwiek robi i przekaż, że ja chcę z nim rozmawiać - kobieta wolała uściślić instrukcję, żeby zaoszczędzić czas.
- W tej chchchwili to nie jest możliwe. Prooooeeeoooszę tu przyjść - Odpowiedział Android, od czasu do czasu "zacinając się" i jąkając.
- Dlaczego nie jest to możliwe? Co tam się dzieje? - Powiedziała pani dyrektor.
- Proszę tu przyjść - Powiedział stanowczym tonem Marcus, po czym… się rozłączył.
- O żesz ty kupo złomu!- Syknęła da Silva i ponownie wybrała numer do swojego apartamentu, nikt jednak już nie odbierał.
Veronica da Silva ze złością podniosła się z fotela i z całej siły odepchnęła mebel w tył, który z głośnym łoskotem uderzył o ścianę wywracając się przy tym.
- Już ja ci przyjdę!- Złorzeczyła pod nosem kobieta rozglądając się za czymś jeszcze na czym mogłaby wylądować frustrację.
- Bo pani żyłka pęknie… - Deluca zjawił się w pomieszczeniu z głupawym uśmieszkiem na gębie.
Kształtne piersi kobiety kilkukrotnie wydatnie poruszył się w takt głośnych oddechów, które pani dyrektor wykonała, za pewne by się uspokoić. Wpatrywała się przy ty żołnierzowi prosto w oczy. A z każdym wydechem ten wzrok łagodniał.
- Na to musicie jeszcze trochę poczekać - odparła i spokojnie wyminęła żołnierza wracając do głównego pomieszczenia.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 22-03-2020 o 00:04.
Efcia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172