Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-05-2020, 23:21   #1
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
[Autorski/Horror] Resident Evil - 1A - Welcome to Raccoon City (18+)

Welcome to Raccoon City

Scenario 1A

27 wrzesień 1998, przedmieścia Raccoon City

Jack Stackhouse

- Potrzebujemy radiowozu na Mizoil Gas Station. Kod 114B - rozbrzmiał zniekształcony przez szumy głos, wydobywający się z głośników policyjnego radia. Jack sięgnął po mikrofon przymocowany na sprężynowym kablu i przyciągnął go do ust wciskając przycisk.

- Przyjąłem. Tu Stackhouse. Jestem niedaleko szefie - odparł i puścił przycisk. Radio zaszumiało i ucichło. Sto czternaście be było jednym z najgorszych kodów jakie mógł usłyszeć, a w ostatnich dniach słyszał je przez radio nader często. Kolejny wariat zarażony tym nowym szczepem wścieklizny czy czym było to diabelstwo. Kilku z jego kolegów zostało już poszarpanych i pogryzionych przez tych ludzi, a teraz znajdowali się w szpitalu w Raccoon City. Zresztą właśnie tam jechał, odwiedzić swojego kumpla, Franka.

Jack przyhamował i zawrócił na prostej drodze odwracając się w stronę zachodzącego słońca i zostawiając widok miasta oddalonego o kilkanaście mil. Niebo było już prawie ciemne, ale daleko na horyzoncie nadal majaczył skrawek czerwonego jak krew słońca. Jack przekręcił przełącznik od świateł i dodał gazu...


Valerie Richards

Zwykle nie zabierała autostopowiczów, ale tym razem coś ją tknęło. Być może w wyniku długiej samotnej podróży wielkim samochodem ciężarowym, a być może dlatego, że po prostu zrobiło jej się gościa szkoda, bo wyglądał marnie i żałośnie stojąc na zupełnie pustej drodze przy zepsutym aucie. Mówiąc dokładniej, to na drodze na której minęły ją dosłownie trzy auta w ciągu ostatnich dwóch godzin. Niezwykle mało, nawet jak na środek pustkowia. I wszystkie jechały w przeciwnym kierunku niż jej cel, Raccoon City.

Miał na imię George. Wyjaśnił jej pokrótce że wyjechał z metropolii dzień temu i utkwił na drodze kiedy jego auto postanowiło odmówić posłuszeństwa. Jechał do swojej rodziny, do żony i córki, ale droga była przed nim daleka, a z tego punktu prościej było wrócić do Raccoon City po jakieś inne auto niż pchać się dalej stopem. Zresztą i tak nikt się nie zatrzymywał.

Val poprawiła czapkę z daszkiem która nieodzownie znajdowała się na jej głowie i trzymała długie, proste, rozpuszczone włosy w ryzach. Zerknęła na Georga. Musiał być wyczerpany, bo po kilku minutach rozmowy zasnął i teraz podskakiwał miarowo na drogowych wertepach, niczym szmaciana kukiełka. Przyciszyła radio, spojrzała na drogę i pomyślała o zadaniu, które czeka ją po dotarciu na miejsce.

Minęła właśnie znak informujący o stacji benzynowej znajdującej się 3 mile stąd i odetchnęła z ulgą. Potrzebowała kawy, i to mocnej. Myśląc o zasłużonym odpoczynku i dawce płynnej energii, kątem oka zauważyła ruch po swojej prawej.

- Wyspany? - zapytała, uśmiechając się półgębkiem.

George nie odpowiedział. Jęknął tylko bardzo cicho...


Malvolia Nicoletta Adesso

Jechała już kilka godzin, zupełnie wyłączając przy tym myślenie na temat samej czynności. Wszystkie ruchy wykonywała mechanicznie, automatycznie, zupełnie się nie zastanawiając nad tym co robi. Jej myśli były gdzie indziej. Plątały się wokół jej zadania związanego z Umbrella Corporation, które miała wykonać. Analizowała wszystkie możliwe ścieżki, sposoby i chwyty jakie mogła zastosować żeby dowiedzieć się tego czego miała się dowiedzieć.

Z zamyślenia wyrwał ją przeszywający całe ciało piskliwy dzwonek telefonu. Sięgnęła po swoją Nokię 9110, leżącą na fotelu pasażera wraz z torebką ukrywającą pistolet marki Browning HP oraz niezbędne do wykonania zadania dokumenty.

- Halo? - odezwała się do telefonu, wiedząc już kto dzwoni - Tak, dojeżdżam. Tak. Rozumiem. Do usłyszenia.

Jej nowy zleceniodawca był wyjątkowo bardzo "troskliwy", jeśli można to było tak nazwać. Trochę ją to irytowało, ale nie miała zamiaru narzekać. Rzuciła telefon z powrotem na fotel i pogłośniła radio przekręcając gałką w prawą stronę.

OST

Przed nią zamajaczyły w oddali czerwone światła ciężarówki. Przyspieszyła, wsłuchując się w tekst utworu i nucąc pod nosem. Zerkała co chwilę na pobocze, gdzie zewsząd otaczały ją ciemności i pustynia poprzetykana z rzadka roślinnością. Lubiła jazdę nocą, szczególnie gdy wokół było tak cicho i spokojnie, dlatego jak najszybciej chciała zostawić za sobą ciężarówkę i znów być sama. Po za tym, zwyczajnie, prozaicznie, chciało jej się siusiu, a to był prawdopodobnie najlepszy motywator do nadprogramowej prędkości odkąd wymyślono samochody.

Minęła własnie znak informujący o zbliżaniu się do stacji benzynowej, kiedy była już za ciężarówką. Włączyła kierunkowskaz, chociaż nie było to do niczego potrzebne, bo droga była zupełnie pusta w obu kierunkach. Wjechała na przeciwny pas, dodała gazu i wyprzedziła tira. Ze swojej perspektywy nie była w stanie zobaczyć kierowcy, ale kiedy znalazła się już z powrotem na swoim pasie, dostrzegła we wstecznym lusterku że w kabinie są dwie osoby...


Jack


Wjechał na pustą stację i zatrzymał się przy jednym z dystrybutorów po lewej stronie, tuż przy wejściu do budynku. Chciał już zgasić silnik, ale zaniepokoił go mrok we wnętrzu stacji. Dosłownie kilka minut temu szeryf Cortini go tu wezwał, a teraz na stacji nie było śladu ani po jego prywatnym samochodzie ani po kimkolwiek innym. Postanowił w końcu zostawić auto zapalone, żeby oświetlić sobie drogę. Otworzył drzwi, wysiadł i położył dłoń na broni znajdującej się kaburze.

OST

- Halo? Szefie!? - zawołał w stronę budynku, ale nikt mu nie odpowiedział, ruszył więc w stronę drzwi.

Wyciągnął zza paska latarkę, włączył ją, zerknął za siebie i otworzył drzwi, jednocześnie unosząc przenośne źródło światła do góry i oświetlając sobie ciemne wnętrze stacji. Podłoga zawalona była produktami pozrzucanymi z półek, a same półki poprzesuwane i poprzewracane. Poświecił w prawo, za kontuar, na drzwi prowadzące na zaplecze.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i ktoś wypadł przez nie, uderzając z całej siły głową o blat przed nim. Jack aż podskoczył, bo w tej absolutnej ciszy taki nagły dźwięk przeraziłby pewnie największego chojraka na świecie. Podniósł broń i wycelował w tym samym kierunku co latarkę.

- Nie ruszaj się! - krzyknął.

- Jack, to ja! - krzyknął ktoś zza drzwi. Poświecił tam i zobaczył szeryfa Daniela Cortini. Wyglądał paskudnie. Jego twarz była umazana krwią, podobnie jak większa część koszuli. Źródłem była prawdopodobnie rozległa rana którą miał na szyi.

- Co tu się... - zaczął Jack, ale szef nie pozwolił mu dokończyć.

- Skurwiel mnie ugryzł... - wysapał Cortini - ...chciałem go skuć, a on mnie kurwa ug...

Szeryf nie dokończył myśli, bo przerwał mu przeraźliwy pisk opon i uderzenie porównywalne z eksplozją bomby które rozległo się w tej chwili na zewnątrz.


Valerie

Wszytko działo się dosłownie w ciągu ułamków sekund, a Valerie była zbyt zmęczona i nieprzygotowana na to co miało właśnie nastąpić, żeby zareagować tak jak w tej sytuacji powinna.

Wyprzedziła ją właśnie jakaś osobówka, kiedy George jęknął po raz drugi, tym razem głośniej i jakby... gardłowo? Spojrzała na niego, ale w kabinie było zbyt ciemno żeby cokolwiek zauważyć.

- W porządku? - rzuciła. W tym samym momencie twarz jej pasażera oświetliło żółte światło z przydrożnej lampy. Jeszcze tego nie wiedziała, ale ten widok miał wryć się w jej pamięć do końca życia. Nie dlatego że był najgorszy z tego co ją czekało, nie dlatego że był makabryczny czy jakkolwiek inaczej obrzydliwy. Dlatego że był pierwszy.

Skóra mężczyzny była prawie biała, jak u nieboszczyka, ale miejscami pokrywały ją czerwone plamy. Długie włosy opadły mu na twarz w wilgotnych strąkach, a usta rozwarły się ukazując pożółkłe zęby z których leniwie spływała ślina. Nie to jednak było najgorsze. Najgorsze były jego oczy. Tęczówki stały się zupełnie białe, mleczne i nieprzejrzyste, a białka nabiegły krwią tworząc obrzydliwy mariaż dwóch skrajnych kolorów.


Valerie wrzasnęła, a George rzucił się na nią, wyciągając szare dłonie w kierunku jej twarzy. Jedynym co ją przed nim uratowało był pas bezpieczeństwa, który nadal trzymał go w miejscu. Niestety, przed jej własnymi, odruchowymi reakcjami, pas bezpieczeństwa nie mógł jej uratować.

Wcisnęła pedał hamulca, jednocześnie próbując się odsunąć od truposza, co spowodowało również przekręcenie kierownicy. Ciężka naczepa tira momentalnie wypadła z toru jazdy i wpadając w poślizg pociągnęła kabinę za sobą. Ostatnim co Valerie zobaczyła przed uderzeniem była osobówka która ją minęła i zielono-białe światła stacji benzynowej...

Malvolia

Ciężarówka nadal była tuż za nią, więc dodała gazu, ale niecałe 500 metrów dalej zauważyła stację benzynową. Jej pęcherz przypomniał o sobie, więc zwolniła do przepisowej prędkości.

Tir był jakieś pięćdziesiąt metrów za nią. Zwolniła tuż przed zjazdem na stację i włączyła kierunkowskaz. Dla bezpieczeństwa, zerknęła w tylne lusterko. Światła stacji oświetliły scenę rozgrywającą się w kabinie kierowcy na tyle że mogła zobaczyć szamotaninę odbywającą się w środku. Już miała w myślach skarcić nieodpowiedzialnych kierowców, kiedy tirem szarpnęło. Najpierw raz, delikatnie, a potem drugi raz. Nagle zaczął hamować z piskiem i skręcać, naczepa obróciła się i mknąc w poprzek kół zbliżała się do jej auta.

Malvolia zawsze miała dobry refleks i zawsze była dobrym kierowcą, ale w tej sytuacji nawet zawodowiec z Formuły 1 nie miałby szans. No, na pewno nie takim autem. Zanim zdążyła wcisnąć gaz, naczepa była już przy niej. Uderzyła w tył jej auta i razem pomknęli dalej, z przeraźliwym piskiem i skrzypieniem metalu ocierającego się o metal. Auto Malv uderzyło czołowo prosto w dystrybutor paliwa i dopiero wtedy się zatrzymało.

Poduszki powietrzne wystrzeliły odrzucając jej głowę do tyłu i powodując chwilowe zamroczenie. Poczuła też ból w prawej ręce którą w momencie uderzenia instynktownie wysunęła przed siebie. Na szczęście, naczepa zdążyła częściowo wyhamować bo przewróciła się na bok i jedynie popchnęła auto Malv...


Jack & Malvolia

Wybiegł przed stację, zostawiając szeryfa za sobą. Sytuacja była tak nietypowa że nie bardzo w gruncie rzeczy wiedział co ma robić, ale to co właśnie rozegrało się za jego plecami wyglądało na wypadek o wiele poważniejszy niż jakiś wariat stawiający opór przy aresztowaniu.

Podbiegł do osobówki wbitej do połowy maski w dystrybutor który teraz zmienił się w fontannę benzyny. Otworzył jednym ruchem drzwi od strony kierowcy, które na szczęście nie były zbyt zdeformowane. Poduszka powietrzna opadła i mógł wyraźnie zobaczyć ładną twarz kobiety o egzotycznej urodzie. Oczy miała rozbiegane i lekko zamglone. Musiała być w lekkim szoku.

- Nic Ci nie jest? Możesz wysiąść? - zapytał, zerkając nerwowo na dym unoszący się z maski silnika. Dym i benzyna to kiepskie połączenie. Nie ma dymu bez ognia jak to mówią...

Dziewczyna skinęła głową i podała mu rękę. Pomógł jej wydostać się z wraku i ocenił z grubsza że nic jej nie jest...


Valerie

Chwilę po uderzeniu poczuła szarpnięcie z tyłu kabiny. Nie wiedziała co je spowodowało, ale poczuła że nagle jedzie szybciej i jakby... lżej. Naczepa musiała się odczepić. Wszystko działo się zbyt szybko żeby mogła zauważyć co konkretnie się z nią stało, ale zareagowała instynktownie i znów wcisnęła pedał hamulca. Łapy truposza raz po raz smagały ją po ramieniu, kiedy próbowała zapanować nad poślizgiem. W końcu skręciła kierownicą maksymalnie w lewo, przecięła oba pasy i wpadła w płytki rów melioracyjny tuż przy drodze, w końcu zatrzymując pojazd.

Zwisała na swoim pasie, pochylona do przodu, patrząc w rozświetlone jasnymi światłami tira suche podłoże. Kręciło jej się w głowie i przez chwilę nie mogła zebrać myśli, kiedy poczuła kolejne dotknięcie i usłyszała jęk i kłapnięcie zębów dobiegające z prawej strony. Ocknęła się momentalnie. Złapała za sprzączkę swojego pasa, próbując go odpiąć, ale truposz nie dawał za wygraną i momentalnie złapał ją swoją obrzydliwą łapą za dłoń. Cofnęła ją, czując jak panika bierze nad nią górę. Czując że zaraz zwyczajnie po prostu się rozpłacze.

- Pomocy! - krzyknęła w bezsilności, patrząc z przerażeniem na potwora obok niej, szamoczącego się w swoim własnym pasie. Wzięła głęboki oddech i spróbowała drugi raz odpiąć swój, tym razem z sukcesem. Szarpnęła za klamkę i wypadła na zewnątrz kabiny, uderzając kolanami o ziemię. Zabolało, ale czym był ból w porównaniu do przebywania w ciasnej przestrzeni z... tym czymś.

Wyczołgała się z rowu na ulicę w idealnym momencie żeby zobaczyć faceta w stroju szeryfa właśnie wyciągającego z osobówki ciemnowłosą kobietę...
 

Ostatnio edytowane przez Corpse : 27-05-2020 o 08:57.
Corpse jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172