Sytuacja zmieniała się dynamicznie. Żołnierze Antigenu zaczęli strzelać swoimi karabinami w stronę helikopterów. Helikoptery w związku z tym zwiększyły odległość. Po chwili poleciały z nich granaty ze smugą dymu upadając pomiędzy żołnierzy. Ci, z gorliwością zombie zdawali się ich nie zauważać. Dym uwalniał się powoli, w czym nie pomagał mu stale siąpiący deszcz. Mitra zaś powoli rozglądał się wokół, jakby szukając kolejnych Heroldów. |
Spoon gapił się na wszystko nie wierząc, że to się naprawdę dzieje. Że stał tu gdzie stał. Nie po tej stronie! Nie po stronie Boga! Ale do cholery co mógł zrobić? Chciał ochronić Brusillę, Cath, Arwyn… A Arwyn teraz… Przegrała... -Cath… Musimy uciekać. TERAZ. Zabierzemy Camdena. Jeśli masz jakieś dojścia w Camerili to oni może odwrócą ten rytuał, z jego wymuszoną pomocą. Kurwa jak ochronią mnie przed jego magią, to ja połamię mu wszystkie kości w jego cholernym nekromanckim ciele żeby tylko nas uwolnił… Tak będziemy mogli uciec... – Spoon przeniósł wzrok na schwytaną wojskową kobietę. Nie pozwolił jej zabić Mitry. Nie mógł jej pozwolić… Kurwa kochał Mitrę. Ale po tym jak wbił kołek w jego kochanka ciężko było mu uwierzyć w jego miłosierdzie. Dlatego przerażony kazał wydać rozkaz żeby go spalono… Ale ci głupi śmiertelnicy nie dali rady… I… Prawdę mówiąc w głębi duszy w podejrzewał, że nie dadzą rady. Może dlatego chciał by wydano ten rozkaz? By mieć czyste sumienie, że coś robi… A teraz… Arwyn! I to wszystko przez niego. Bo nie pozwolił tej wojskowej strzelić… Bo kurwa tak naprawdę nie chciał skrzywdzić Mitry! A propo tej śmiertelnej… Spoon przeniósł wzrok na schwytaną kobietę. Kaszlała krwią… Czy była bliska śmierci? Kurwa… Nie chciał, żeby padła. Mógł jej potrzebować… Zwłaszcza, że nie widział nigdzie Indianina. Zaciskał na niej uchwyt szukając miejsca które sprawi jej ból a gdy znalazł z premedytacją wzmocnił na nim uścisk. Chciał ją osłabić... Doprowadzić na skraj omdlenia… W końcu pozwolił sobie podnieść jedną ze swoich dłoni do ust i ostrymi zębami naciąć skórę na nadgarstku. Zasłonił nim usta kobiety. -Pij. – rozkazał przenosząc uścisk na korpus kobiety w którym znalazł zraniony punkt, gotów ją stanowczo zachęcić gdyby śmiała stawiać mu opór. |
|
Wszystko się zawaliło… wszystko co mogło się zawalić. Cokolwiek mogło iść nie tak, szło. |
Spoon czuł się potwornie źle. Miał wrażenie, że cała ta sytuacja go po prostu… przerosła. Działając mechanicznie rozbroił schwytaną kobietę. Zabierając jej nóż dla siebie. Usunął jej też lokalizator. Miał nadzieje, że jego krew pomogła jej też się pozbierać. To było absurdalne, ale chciał jej pomóc – bo mógł jej pomóc. To było coś na co miał realny wpływ. Chociaż podejrzewał, że i tak zabiorą mu jego zdobycz a on nic nie będzie mógł zrobić bo teraz kiedy Mitra chodzi po ziemi potrzebował ich pomocy żeby zupełnie się nie rozsypać. Bo jak długo mógł się opierać Mitrze? Nie miał złudzeń, że bardzo krótko. Kiedy zobaczył krew po usunięciu chipu instynktownie przesunął językiem po ranie chcąc ją zasklepić. Czuł się cholernie winny tego wszystkiego co się działo i chciał coś naprawić. Spojrzał na dwójkę Bruhja którzy mieli mu towarzyszyć bez przesadnego entuzjazmu. Brał ich bardziej jako strażników, niż ochronę jego „skromnej osoby”. Jednak nie miał zamiaru pozbawiać się przewagi. -Zabiorę was do Camdena najszybciej jak się da, ale musicie dotrzymać mi kroku. – powiedział zmuszając się do uśmiechu. Nie chciał pokazywać im jak bardzo jest tym wszystkim przytłoczony. *** Po dotarciu na miejsce Spoon spojrzał na Camdena z głębokim smutkiem. Nie tak sobie to wszystko wyobrażał. Myślał, że dzięki temu co mu zrobił powstrzyma rytuał… Ale sprawy nie poszły po jego myśli. -Ja prowadzę. – powiedział twardo do dwójki Bruja unosząc podbródek wyraźnie pokazując, że panuje nad sobą jak i sytuacją. -Mówcie gdzie jechać. - Przeniósł wzrok na schwytaną kobietę sprawdzając jak się trzyma. |
|
Gdy dotarli na miejsce Spoon dźwignął ciało Camdena spakowane w workach na śmiecie. Uznając, że tylko „on” ma do tego prawo. W końcu położył go na podłodze przed Parr rozrywając brudną folię. Tak, że w końcu pojawiła się twarz czarnoksiężnika i sterczący z jego piersi kołek. -Obudźcie go. – powiedział krótko Spoon. - Tylko on zna słabe strony wskrzeszonego Mitry. Tylko on wie jak odwrócić rytuał krwi, któremu poddano mnie i innych heroldów. Jak zapewnicie mi ochronę pomogę Wam zmusić go do mówienia. Tylko do kurwy nędzy nie pozwólcie mu uciec. Już jak go przebijałem zmieniał się w czarną mgłę. Gdybym nie był najszybszym wampirem w Londynie, nie dałbym rady go schwytać. – powiedział unosząc dumnie podbródek. Miał świadomość, że po tym jak Mitra potraktował Arwyn to jemu przypadł ten zaszczyt i chciał żeby to zdanie wybrzmiało i tych dwoje wampirów zrozumiało, że jest silny i… przede wszystkim… przydatny. Wiedział, że musi być pożyteczny żeby zapewnić sobie ich ochronę. Póki Mitra sobie o nim nie przypomniał i nie podjął wezwania, mógł zaprezentować się jak najlepiej. Dlatego też postanowił podzielić się wszystkim co wie o stanie Camdena. -A zatruta krew to sprawa Yusufa. On jest Assamitą. Skropił kołek własną krwią. Nie wiem co dokładnie zrobił. Wiem, że coś nucił w tym swoim tureckim. – Spoon zastanowił się chwilę. -Ale chyba mówił wtedy coś o latach, czy wiekach kary… Nie wiem, chyba mu już pod koniec zupełnie odbiło. – Spoon spojrzał na Parr przypominając sobie, że jest Malkavianinem. -Bez obrazy. – powiedział starając się naprawić swój nietakt. Nie wiedział jak rozmawiać z wpływowym Malkavianinem by ten nie poczuł się dotknięty. I tak prawdę mówiąc to cholernie się cieszył, że nie widział Anny. Jakby miał ją teraz tytułować królową to chyba by nie wytrzymał i szlak by go na miejscu trafił i zanim by się połapali musieliby ją zdrapywać z podłogi. |
- Asamicka magia - powiedział Brainbridge po czym splunął. Zupełnie nienaturalnie, bez otwierania ust na iluzorycznej twarzy. |
Spoon robił dobrą minę do złej gry, chociaż…. Nienawidził wampirzej magii przerażała go ona to trzymał się w jednym kawałku. Poszedł za Brainbridgem wiedząc że tak naprawdę nie ma wyboru. No bo albo on albo Mitra. Kiedy wszedł w ukryty wymiar jego ciało i zmysły zalały go kaskadą bodźców. Szybki Bruhja doskonale orientował się w zmianie położenia ciała w czasie. Ale tutaj… nie zgadzało się nic skutecznie go dezorientując. Ale tak jak tylko mógł starał się nie dawać tego po sobie poznać. Jednak kiedy znalazł się w piwnicy poczuł się znacznie pewniej. Grunt był tam gdzie powinien. Chociaż ludzie… przechodzili przez ścianę.. wiec tak do końca nie wiedział gdzie jest. Kiedy zapłonęły świece i usłyszał polecenie posłusznie się do niego zastosował kładąc Camdena ostrożnie w pentagramie. Gdy podniósł twarz na Brainbridga przebiegł go dreszcz i znieruchomiał. Bloody hell jak on wyglądał. Myśli skakały mu nieskładnie pod czaszką musiał jakoś przerwać te ciszę. -Mam sie teraz odsunąć? - zapytał chcąc poczuć otuchę w brzmieniu własnego głosu. |
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:00. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0