15-11-2020, 23:44 | #1 |
Reputacja: 1 | [Horror: 18+] Rowy Krwią Płynące
Ostatnio edytowane przez Ombrose : 17-11-2020 o 22:29. |
16-11-2020, 02:53 | #2 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kv_A0CWW99g[/MEDIA]
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 16-11-2020 o 02:56. |
16-11-2020, 14:08 | #3 |
Reputacja: 1 | Pasy Bezpieczeństwa Wiesław miał ochotę podbiec do Agaty, przewrócić ją i skakać po jej głowie, aż rozprysłaby się jak arbuz. Wiedział jednak o 148 i nie miał ochoty spędzić kolejnych miesięcy (lat?) na t/a oczekując na, z pewnością skazujący, wyrok. Jedynie z odrazą spojrzał na Agatę, Martę i Mateusza w czasie jednostronnej sprzeczki między dziewczynami. Niespecjalnie chciał dzielić powietrze z tymi zakałami ludzkości. Agata i Mateusz byli przesiąknięci złem i nie było już dla nich nadziei, a Marta była prowadzona przez nich na smyczy niczym „przypadkowi” i „wypełniający tylko rozkazy” strażnicy w niemieckich obozach zagłady. Ktoś powinien usunąć Agatę i Mateusza ze społeczeństwa, a Marcie przetrącić kolana to może czegoś pozytywnego nauczyłaby się o świecie. I wzięłaby na serio modlitwę i wiarę do serca, a nie była w nieustannej orbicie demonów takich jak Agata. Ostatnio edytowane przez Anonim : 17-11-2020 o 13:26. Powód: dodałem słowo "ewakuacyjnym" |
16-11-2020, 21:10 | #4 |
Reputacja: 1 | - Nie jest mi wcale szkoda Marty. Znosić to wszystko jest jej własnym wyborem - mruknął Feliks i wyciągnął paczkę papierosów. Zapalił jednego z nich. Poczęstował Piotrka, ten jednak odmówił machając przecząco głową. Byli na świeczniku, wytrzyma jeszcze trochę bez porannej porcji nikotyny. Usłyszał szopkę jaką odstawiła wokół siebie Agata mimo panującego na przystanku rozgardiaszu. Spojrzał w stronę dziewczyn akurat w momencie, gdy Marta poszła ze spuszczoną głową po kawę, odprowadzana jadowitym spojrzeniem Wośniakówny. - Dorzucę Agacie tabletkę benzo do soku, tylko tak będziemy mogli wytrzymać z nią w Rowach - dodał Feliks. - Trzymam za słowo - parsknął Ozzy, śledząc oddalającą się blondynkę znad pary ciemnych lenonek. Nie mógł zrozumieć wzajemnych zależności w tej sadomasochistycznej symbiozie, w jakiej tkwiły obie dziewczyny. Pytał kiedyś Marty, dlaczego nie postawi się Agacie, ta jednak, z typową dla siebie skromnością odparła, że to nic takiego, szybko zbaczając z tematu. Te jasełka skończą się prędzej czy później, pomyślał. Jedna z nich przekroczy granicę, z której nie będzie już powrotu. Miał cichą nadzieję że Marta w końcu się ogarnie i pokaże byłej Łukasza gdzie raki zimują. Rozważał przez moment czy nie pójść za dziewczyną, jednym uchem słuchając rozmowy Feliksą z Ali i tym gościem, którego imienia za nic nie mógł zapamiętać. Po chwili jednak przedstawiciele grona pedagogicznego w osobach pana Piotra i pani Anny ogłosili swoje zaręczyny. Niemrawy aplauz odwrócił jego uwagę od zaszczutej koleżanki. Sam zaczął demonstracyjnie głośno bić brawo, poprawiając przeciągłym gwizdem na palcach. - Moja krew - rzucił pod adresem Piotra, ocierając z udawanym wzruszeniem niewidzialną łzę z policzka. Czuł że to będzie fantastyczny wypad, mimo napiętej atmosfery panującej między niektórymi licealistami. W myślach byczył się już na plaży z butelką wina w jednej i bluntem w drugiej dłoni, podziwiając krzywizny młodych, jędrnych ciał koleżanek z klasy w miękkim świetle tonącego w Bałtyku Słońca. Wpatrując się gdzieś w przestrzeń z głupawym, lubieżnym uśmiechem dopiero po chwili usłyszał parkujący na kopercie autobus. Niewiele myśląc przesadził jednym susem barierkę i wbił do środka jako jeden z pierwszych, torując sobie drogę kuksańcami. Klapnął za plecami Bery i pani Bernadetty, rozwalając się na dwóch siedzeniach równocześnie. Nie zamierzał spędzać najbliższych godzin w tej nagrzanej od słońca puszce z głową między kolanami, starając się jakoś pomieścić niemal dwa metry młodego rockmena w wąskiej przestrzeni między fotelami. Na miejsca za sobą cisnął bagaż, zajmując siedzenie Łukaszowi. Odetchnął z ulgą kiedy wreszcie wyciągnął kopyta i zanurzył się bez reszty w muzyce płynącej z słuchawek. Tak, to będą piękne wakacje. Ostatnio edytowane przez Rodriguez : 16-11-2020 o 21:15. |
16-11-2020, 23:36 | #5 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nine o nine souls - don't do this Nine o - no more pain now Nine o nine souls - it's easy I'm gonna take on all your battles Ostatnio edytowane przez Sepia : 17-11-2020 o 01:59. |
17-11-2020, 08:54 | #6 |
Reputacja: 1 |
__________________ Ciężkie pióro, ograniczona fantazja, blokada twórcza, niemoc tfurcza, masa nierozwiniętych pomysłów. Długie posty praktycznie niemożliwe. |
17-11-2020, 15:00 | #7 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Brilchan : 17-11-2020 o 20:40. |
17-11-2020, 20:16 | #8 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zsCD5XCu6CM[/MEDIA] Elektroniczny zegar przy łóżku z cichym dźwiękiem wskoczył na godzinę 6.00. Adrian otworzył oczy. Nie spał już od dobrych 15 minut, ale jego mózg już nabierał obrotów zmierzając ku nieznanemu. Analizował swoje sny, myślał o tym co minione i o tym dopiero się stanie. Tak wiele pytań było dla niego bez odpowiedzi co frustrowało go. Chciałby przecież zawsze być tym, który posiada wszystkie “klucze” i jest najmądrzejszą osobą w pokoju. Nie tyle dla sławy, kariery czy bogactwo co dla samego wypełnienia celu swojej egzystencji. Momentami… Potrafiło go to wpędzić w równię pochyłą ku depresji, ale od czego są bogaci rodzice i drodzy terapeuci. Jego pokój był przykładem raczej surowego wnętrza; z łóżkiem, stolikiem, biurkiem i komputerem oraz pokaźną szafę z ciuchami.Biel mieszała się z czarnymi odcieniami. Kolorów nadawały jedynie małe, pielęgnowane przez gosposię drzewka, na które z początku nalegała matka, a Adrian zaakceptował z czasem. Plakaty różnych zespołów oprawione w antyramy zmieniały się tak często jak myśli “Adiego”. Wstał, założył kapcie a zaraz potem szlafrok w japońskie kotki. Spał nago lubiąc dotyk aksamitnej pościeli w prosty bambusowy wzór, który z odpowiedniej odległości nabierał innego znaczenia tworząc coś na kształt labiryntu. Uważał się za minimalistę i estetę, dla niego wszystko musiało mieć swój porządek. Od razu wiedział kiedy ktoś był w jego pokoju. Ścierał kurz, poprawiał zasłony, przestawił książki. Czasem siedział bez słowa godzinami w dużym rodzinnym domu Fujinawa przypatrując się obrazom na ścianach. Jego wyobraźnia ciągle potrzebowała nowych bodźców i stymulacji. Nie cierpiał się nudzić, ale co dla większości było nudne, dla Adriana mogło wydawać się ciekawe. Niektóre płótna sam namalował, ale tak po prawdzie wolał szkicować. Oczywiście czytał mangi, ale nie marzył jak większość jego znajomych z Japonii ; żeby zostać sławnym twórcą. Nie, święcie wierzył że jest mu przeznaczone coś więcej. Już wystarczająco ciężko było być azjatą w takim kraju jak Polska. W Japonii też czuł się mieszańcem, ale chyba po prostu nauczył się z tym żyć. Wziął gorący prysznic i zszedł po marmurowych schodach na dół. Przebrał się w wyjściowe ubranie, które stanowiło dżinsowe spodnie, białą koszulę, krawat i rozpiętą bluzę z kapturem. Przeszedł przez salon i dotarł do jadalni, mijając bez słowa kłaniających mu się na jego widok służebnych. Na czerwonym onyxowym stole w kształcie sześcianu przy którym zwykł jadać posiłki (najczęściej samotne) znajdowała się sentencja przygotowana przez ojca. 道が実り多いものになりますように oraz kilka słów naprędce nakreślonych przez matkę. We love you son. Sends us a postcard. Kisses. Father and Mommy. Prychnął lekko nie spodziewając się niczego więcej. Był przyzwyczajony, że nie mają dla niego czasu. Maria, matka Adriana od rana skupiała się pewnie na jakiejś głośnej sprawie. Tym razem broniła chyba córki jakiegoś biznesmena, która potrąciła dziewczynkę przechodzącą na pasach. W zasadzie nie lubiła zainteresowania mediów i tej całej nagonki, ale skupiała się na robocie niczym pies który zwietrzył trop nie dający się rozpraszać innym zapachom. Mignęła mu na ekranie wielkiej plazmy nowego kanału informacyjnego tvn24, wchodząc do sądu w przyciemnianych okularach chroniących przed fleszami reporterów. Zaraz po informacji o kolejnym dniu strajku pielęgniarek w tzw. “białym miasteczku”. Maria rozpieszczała młodego Fujinawę kiedy mogła, był jej oczkiem w głowie co wpędzało go w pewne zakłopotanie. Wolał mówić do niej “matko”, ale ona nalegała na “mamusię”. Jego ojciec? Isshin Fujinawa, prezes Sony Polska kolejna ważna persona na warszawskim rynku. Adrian nie wiedział nawet czy jest w tej chwili w Polsce. To on dbał o dyscyplinę syne i zmuszał ich by w domu mówiło się po angielsku. Nie bardzo wiedział co połączyło rodziców. Może ich małżeństwo było tylko kolejną transakcją biznesową? Powtarzali mu, że go kochają, ale nie był pewny szczerości wypowiedzianych przez nich słów. Czy wszyscy dorośli kłamią? Jeśli tak, to niedługo sam miał się o tym przekonać bo osiemnastka już za rok. Napił się soku pomarańczowego i zjadł przygotowane mu wciąż ciepłe śniadanie. Nie bardzo cieszył się na ten wyjazd, ale rzadko odczuwał radość. Po prawdziwe ogólnie rzadko odczuwał silne emocje inne niż gniew jeśli coś nie szło po jego myśli. Przeczytał smsy od Marty i Ali. Odpisał tylko “CU przy autokarze”. Oszczędnie, ale nie widział sensu skoro i tak się niedługo zobaczą i porozmawiają. Powiadomił szofera przez interkom żeby przyszykował samochód i zaczął zbierać się do wyjazdu. WNĘTRZE AUTOKARU DO ROWÓW Adrian na miejsce dotarł o czasie, nigdy nie bywał spóźniony. Bez cienia emocji przetrwał wszystkie rozgrywające się na parkingu dramaty, biorąc odział jedynie w swoim własnym, który rozpłynął się w nowej przestrzeni wnętrza autokaru. . Wszedł do wypasionego autobusu jako jeden z pierwszych. Tak mu się przynajmniej wydawało, ale ku jego nieskrywanej irytacji miejsca które sobie upatrzył - czyli za Panią Bernadetą było już zajęte. Zmarszczki na czole uwidoczniły się. Wysoki, kudłaty chłopak w obszarpanych dżinsach siedział na fotelu za nauczycielką i zajmował nie jedno, a dwa miejsca. Piotr Ozimski, członek szkolnego zespołu, który całkiem podobał się Adrianowi. W tym jednak momencie, równie dobrze mógłby siedzieć na nim sam papież, a on i tak zachowałby się tak samo. -This is my spot. Powiedział bez ogródek z kamiennym wyrazem twarzy. Po chwili dotarło do niego, że wciąż mówi po angielsku tak jak zwykle robił w domu i poprawił się już po polsku. -Znaczy.. To moje miejsce. Zakłopotanie z twarzy chłopaka odpłynęło tylko na moment i ponownie zastąpiła je determinacja. Marta wkroczyła w ciasną przestrzeń pomiędzy podwójnymi rzędami siedzeń i zatrzymała się prawie na plecach Adriana. Chcąc, nie chcąc stała się świadkiem sceny toczącej się pomiędzy jej przyszłym spełnieniem marzeń, a niedoścignionym wzorem. Lekko zmieszana odstąpiła pół kroku do tyłu. Całkowicie blokując ruch w autobusie. Zrobiło się jej głupio, więc spuściła głowę patrząc to raz na swoje wygodne papucie, to na mijającą ich bez problemu Ali. Ozzy w najlepsze wystukiwał rytm palcami na oparciu Bereniki, bez reszty zamknięty w swoim świecie. Dopiero po chwili dostrzegł stojącego nad nim kolegę. Wyciągnął z uszu słuchawki, pytająco kiwając głową, z mieszaniną zdziwienia i irytacji na twarzy. Azjata z frustracji od kiwnął głową wskazując na siedzenia, które zajmowały nogi gitarzysty. -To moje miejsce - powtórzył. -Zawsze tu siedzę. Dostrzegł Bernikę i trochę się zawstydził uciekając spojrzeniem, ale najwyraźniej ani ona, ani Pani Bernadeta nie zauważyły jeszcze co się dzieje. -Przesiądź się… - westchnął. -Proszę - dodał tonem silącym się na kompromis. - Adi, nawet mnie nie wkurwiaj - rzucił zrezygnowany Piotrek - masz dla siebie jeszcze cały autobus. - Na przykład możesz usiąść za Piotrkiem. Koło Ali G. - Spojrzała na przesunięte w czasie wymiany przez chłopaków zdań jakieś rzucone tam rzeczy, zwracając się do Adriana. Ali już zajęła zaplanowane dla nich miejsca bez odzywania się nawet słowem. Pewnie czekała na Martę, ale miała, jak zwykle za dużo na głowie. - Ejejejej, dziewczyny, nie widzicie że zajęte? - rzucił Ozzy wskazując na podróżną torbę. -Nie - odparła krótko muzułmanka nie wychylając się poza ekran komputera. Chłopak posłał Marcie lekko rozdrażnione spojrzenie. Klęknął i wyciągnął z plecaka długą odbijającą światło katanę i ciął Piotrka szybko przez łeb, strącając mu z ramion głowę jak jabłko z drzewa jednym sprawnym ruchem. Krew zachlapała szyję pani Bernadetty, co psuło lekko estetyczne doznania Adriana. Otrząsnął się po chwili potrząsając głową.” - Nadal był w autobusie, głowa jego szkolnego kolegi była na swoim miejscu, więc musiał odpłynąć przez chwilę w wir wyobraźni. Spojrzał przez moment na swój plecak. Potem na Ozimskiego i na Martę. Zanim ustąpił, podjął jeszcze jedną desperacka próbę zmiany zdania “rywala”. - Mam nowego ipoda. Classic 6G, to prototyp który na rynku wyjdzie we wrześniu. Tata… ma dostęp do takich rzeczy. 160 GB pamięci, lepsze audio, obsługuje nawet Windowsa. No XP-ka znaczy. Jak się posuniesz to dam ci posłuchać w czasie jazdy. Poziom stresu dziewczyny niebezpiecznie skoczył w górę i Marta lekko wycofała się o kolejne pół kroku widząc wzrok azjaty. Nie chciała go denerwować tylko znaleźć dobre wyjście z sytuacji. Czasami jej słuchał, ale widać nie w tym momencie. Poddała się i wysłuchała do końca dużo lepszej propozycji niż jej własna. Z uznaniem kiwnęła potakująco głową w stronę Piotra dodając do tego uśmiech pełen przeprosin i nadziei na pokojowe rozwiązanie zastanej sytuacji. Tłum za jej plecami gęstniał, ona coraz bardziej czuła się przytłoczona swoją nieporadnością i gabarytami blokującymi każdą wolną przestrzeń w przejściu. Adrian obrał chyba najgorszą możliwą metodę perswazji względem Piotrka. Wystarczyło na niego spojrzeć: jak chłopaka plwającego na dobra doczesne, noszącego się jak lump z koncertu Kurta Cobaina można próbować przekupić Ipodem??? Ozimski pokiwał z niedowierzaniem głową. Za jakiego pustaka ten zadufany w sobie ryżojad go miał? - Wybacz Liu Kang. Może skuszę się w drodze powrotnej - uśmiechnął się przepraszająco, po czym bezczelnie wyciągnął się na siedzeniu, zarzucając demonstracyjnie nogę na nogę. - Hanzai ! - wysyczał przez zęby chłopak. Zaraz zobaczysz co to fatality. Mało co go tak denerwowało jak prostacki rasizm. Poczuł jak jego pięść zaciska się sama, tętno przyspiesza i już miał zrobić coś czego wszyscy by mieli potem żałować gdy… - On nie chciał Adrian. - powiedziała cicho Marta kładąc po sobie uszy i nie wiedząc co zrobić więcej. - Proszę Cię, może jednak usiądź z Ali. To różnica tylko jednego rzędu. Ona pewnie chętnie posłucha czegoś na Ipadzie jak skończy swoje rzeczy na laptopie. Ja pójdę gdzieś indziej. Piotrek nie wyglądał zupełnie na kogoś, kto nie chciał. - Get over here! - krzyknął, naśladując kolejną postać z Mortal Kombat. Już nawet nie krył rozbawienia poirytowanym kolegą, naśladując groteskowo ciosy karate i nokautując niewidzialnych przeciwników. - Piotrek! - Zagrzmiał z przedniego siedzenia głos Pani Bernadetty, zabójczyni dobrej zabawy i pogromczyni dziecięcych uśmiechów. - Weź te kulasy bo będziesz zaraz pompował! Mamy się tu wszyscy pomieścić! Zrezygnowany Ozzy zabrał nogi z sąsiedniego siedzenia, imitując gest wieszania się kiedy napotkał przez moment spojrzenie Bereniki. Fujinawa spuścił wzrok niżej kiedy zdał sobie sprawę, że patrzy na nich (w tym na niego), zdecydowanie więcej osób (w tym kobiet) niż by chciał. Skłonił się nisko przepraszająco. Poczekał aż “Ozzy” zwolni siedzenie i usiadł na miejsce obok. Po chwili, z lekkim wahaniem wyciągnął rękę do kolegi. Sorry. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie było to dla niego komfortowe, ale mając japońskie korzenie był bardzo honorowy. - Ja wiem - odpowiedział Piotrek - Tequila sunset. Zew melanżu. Czujesz zbliżającą się ruję w lędźwiach. Po opuszczeniu tego autobusu nie będzie już odwrotu. Rowy oddzielą chłopców od mężczyzn! - niemal wykrzyczał mu do ucha, przygarniając go po koleżeńsku ramieniem jakby nic się nie stało, z typową dla siebie nonszalancją. Nawet nie przeszło mu przez myśl że mógł urazić kolegę. Adrian spiął się lekko, ale zacisnął zęby próbując nie zepsuć tego momenty zacieśnienia więzi. - Lubię grungee… Jak chcesz posłuchać tego ipoda to mam Alice in Chains, Pearl Jama, Soundgarden czy no, nawet waszą “salę”. Co prawda słaba jakość, ale… - Daj spokój, ileż można tego wyjca Ozimskiego słuchać - parsknął Piotrek, po czym ułożył się na tyle wygodnie, na ile pozwalało siedzenie i z powrotem dał się pochłonąć płynącej ze słuchawek muzyce. Adrian tylko wzruszył ramionami i zaczął bawić ipodem. Marta uwolniona od bycia bramkarzem tłumu z ulgą przesunęła się za chłopaków i zaczęła systematycznie pakować zgarnięte wcześniej na siedzenie obok Ali rzeczy do luku bagażowego nad ich głowami.
__________________ "Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021 Even a stoped clock is right twice a day Ostatnio edytowane przez traveller : 17-11-2020 o 20:33. |
17-11-2020, 23:17 | #9 |
Reputacja: 1 | Olga czekała na autobus. Znudzenie biło z jej twarzy równie bezbrzeżne jak sam ocean. Nie bardzo chciała opuszczać stolicę, ale ojciec nalegał, mówił że taki wypad dobrze jej zrobi, nabierze innego spojrzenie poszerzy horyzonty. Tiaaa… Tylko mowa była o Rowach a nie o wykurwistym Los Angeles. No nic… niektóre rzeczy trzeba po prostu przetrwać. Skrzywiła się słysząc pretensjonalny ton Agaty i obserwowała cała scenę z Martą z mieszaniną rozbawiania i zażenowania. Serio jak laska już musiała komuś służyć żeby czuć się dobrze to mogła by służyć np. jej. Olga była by na serio lepszym ‘panem i władcą’ od Agaty i dziewczyna zobaczyła by pół świata jak zabrała by ją w trasę. Bo Olga ruszy w trasę to tylko kwestia czasu. W końcu wyłowiła wzrokiem Felika i na jej twarzy zagościł uśmiech. Pomorski trip pomyślała natychmiast. I… może o to chodziło ojcu. W sumie… taka podróż w podróży na pewno otwiera, poszerza, wykrzywia i zawija horyzont. To może jej się przydać. Wiadomość o zaręczynach skomentowała tylko uniesieniem brwi. Ta dwójka naprawdę czekała na jebane oklaski. No… żal… W autobusie skupiła się na znalezieniu miejsca po środku. Najlepiej bez towarzystwa. Chwilę rozważała czy zacząć łoić browce, ale doszła do wniosku że skręcanie się w ciasnym autobusie z pełnym pęcherzem to głupi pomysł. W końcu wyjęła gitarę i postanowiła trochę poćwiczyć. Ostatnio edytowane przez Rot : 27-11-2020 o 22:30. |
18-11-2020, 11:25 | #10 |
INNA Reputacja: 1 |
* * *
__________________ Discord podany w profilu |