31-05-2022, 21:43 | #101 |
Reputacja: 1 | Sobota 17 lipca 1920 r. około 9 wieczorem Wszyscy: O'Reilly natychmiast wyciągnął broń, gdy Davis wspomniał o kulcie sprzed lat. - Oni... nie, oni nie mogli wrócić, bo nie żyją. Ich siedziba mieściła się na sąsiedniej posesji. Często odprawiali różne, głośne rytuały, które przeszkadzały okolicznym mieszkańcom, ale nigdy nie wpłynęła skarga z bezpośredniego sąsiedztwa. Pański wuj nie był zainteresowany składaniem jakichkolwiek skarg, a z drugiej strony mieścił się cmentarz. Sprawy przyjęły dramatyczny obrót, gdy porwali dziewczynkę z sąsiedztwa. Policjant zajmujący się sprawą został przez nich zastrzelony na progu posesji... wówczas tam nie było aż tyle krzaków co teraz. W każdym razie doszło do oblężenia tamtego domu i nagle nastąpiła eksplozja. Dom był otoczony, więc nikt nie wydostał się z niego. W zgliszczach odnaleziono zresztą pozostałości po porwanej... - policjant opowiadając to wam sprawdził drzwi w kuchni, salon, jadalnię i łazienkę po czym skierował swoje kroki na schody na piętro skąd - jak zdawało się - dochodził smród. Spostrzegawczość: Ryan: 11 (Sukces) James: 52 (Porażka) Ryan: W momencie, gdy O'Reilly wszedł na schody, a James szedł za nim to ty przez okno od frontu spostrzegłeś jakieś postacie przemykające się przy twoim samochodzie. Mogły to być goryle albo niedźwiedzie poruszające się na tylnych łapach... albo wilkołaki! Nie, to musiało być coś innego, ale zdecydowanie było za duże jak na ludzi. Z trudem powstrzymałeś się od krzyku, ale twoje serce przyspieszyło (choć i tak już waliło jak młot). Czy coś jedynie ci się przewidziało?! [utrata 1 punktu poczytalności] James (i Ryan - ta informacja została mu przekazana wcześniej, zanim przyszedł O'Reilly): Myślałeś o tym co powiedział ci Chikao o Riggins. Stwierdził, że nie zna żadnej kobiety o tym nazwisko natomiast kojarzy antykwariusza z Londynu, który swego czasu zasłynął ze sprzedaży anonimowemu odbiorcy bezcennych japońskich ksiąg skradzionych parę lat wcześniej z Japonii. Gazety w Japonii informowały o staraniach Japonii o skazanie Rigginsa, ale bezowocnie. [utraciłeś wcześniej 1 punkt poczytalności za porównanie wersji z wizji z wersją Ryana] Wszyscy: Na piętrze fetor był już nie do wytrzymania. O'Reilly zatkał sobie nos i cofnął się na schodach. Spostrzegliście, że wszystkie drzwi na piętrze były pootwierane, choć Ryan zostawił je zamknięte. Nie widzieliście wnętrza pomieszczeń. Kondycja: Ryan: 9 James: 45 Wszyscy: Daliście radę powstrzymać się od wymiotów, ale było ciężko. Również zatkaliście nosy swoimi lewymi rękawami. Nagle z piętra dobiegł was dźwięk jakby ktoś przewrócił jakiś mebel w pokoju używanym wcześniej przez Davisa. O'Reilly dał wam znak, żeby zbliżyć się po cichu. Żaden z was nie miał źródła światła - salon był rozświetlony, a Ryan musiał odłożyć swoją lampę, gdy zatykał nos. Ciemność była jakby głębsza niż być powinna o tej porze. Mimo wszystko O'Reilly zdawał się w ogóle nie bać ciemności. Skradał się do pomieszczenia, z którego emanował smród i w którym ktoś lub coś czaiło się w mroku. |
01-06-2022, 09:40 | #102 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
01-06-2022, 23:47 | #103 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanaghana |
04-06-2022, 00:08 | #104 |
Reputacja: 1 | Sobota 17 lipca 1920 r. po 9 wieczorem Wszyscy: Kolejne sekundy waszego życia nieubłagalnie upływały. Krok po kroku O'Reilly zbliżał się do pokoju, w którym ktoś lub coś ukrywało się i robiło bałagan. Za nim postępował Flanaghan, a Davis zabezpieczał schody. Półmrok nie pomagał w rozpoznaniu zagrożenia, a wasz węch został już dość mocno przytępiony przez wszechdominujący fetor mogący być wyłącznie fetorem rozkładu. Nie było już ku temu wątpliwości. Śmierć zawitała do domu Flanaghana. Powoli i ostrożnie O'Reilly przekroczył próg pokoju. Dalsze wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Davis: Stojąc u szczytu schodów patrzyłeś w dół, gdy za twoimi plecami nastąpiły trzy huki. Pierwszy trzaskanych drzwi, a kolejne wystrzałów. Natychmiast odwróciłeś się i zobaczyłeś jak Flanaghan z krzykiem uderza w drzwi pokoju, do których wcześniej zbliżał się policjant. Po samym O'Reillym nie było nawet śladu, a ty mogłeś jedynie domyśleć się, że po wejściu do pomieszczenia drzwi zatrzasnęły się i tamten biedak oddał dwa strzały w obronie własnej. Musiał natomiast dziwić kompletny brak jakichkolwiek krzyków ze strony O'Reillyego. Czemu nie krzyczał? Cofnąłeś się na schodach i teraz stałeś w ich połowie. Wówczas usłyszałeś odgłosy dobiegające z gabinetu, w którym było zbiorowisko książek. Czy to już czas na ucieczkę z tego przeklętego domu? Flanaghan: [utrata 2 punktów niepoczytalności] Rzuciłeś się na drzwi, które zatrzasnęły się tuż przed twoim nosem. Dokładnie widziałeś co się stało i przez to twój umysł powoli przestaje funkcjonować, bo normalnie to nie czułeś się od kiedy jakieś obrzydliwe, śmierdzące zgnilizną potwory chodziły po gabinecie twojego wujka i kradły jego książki. Potwory, wszędzie potwory. Wiesz już co to oznacza - to koniec świata. Musisz obronić się przed demonami, które mogą czyhać wszędzie, ale przecież nadal jesteś poczytalny. Nie oszalałeś. Wiesz, że... po chwili zobaczyłeś swoje własne pięści (w tym jedną z zaciśniętym pistoletem) uderzające w drzwi, za którymi znajdował się O'Reilly, a przynajmniej to co z niego pozostało. Niby oddał dwa strzały ze swojego pistoletu, ale przecież otworzyłby drzwi. |
05-06-2022, 10:06 | #105 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
06-06-2022, 10:28 | #106 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanaghana |
07-06-2022, 20:07 | #107 |
Reputacja: 1 | |
08-06-2022, 10:23 | #108 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
08-06-2022, 12:15 | #109 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanaghana |
09-06-2022, 21:41 | #110 |
Reputacja: 1 | EPILOG Sean O'Reilly Poranek po gorączce sobotniej nocy 18 lipca 1920 r. Jak żyjesz to nie przypominasz sobie, żeby kiedykolwiek aż tak bardzo bolała cię głowa. Jeszcze zanim otworzyłeś oczy to już pomacałeś swoją twarz. Złamany nos, rozcięty łuk brwiowy, brak kilku zębów - nie pamiętasz jak to się stało, ale najwyraźniej ktoś ci nieźle obił mordę. Z trudem oddychałeś, ale jak wysmarkałeś na siebie zaschniętą krew to i dotarło do ciebie świeże leśne powietrze z lekką nutą śmierci i zgnilizny. Na szczęście smród nie wypływał z ciebie. Jak najbardziej żyłeś i nadal starałeś się być jak najdalej od gnicia. I cielesnego i moralnego, choć to pierwsze załatwiała biologia, a z tym drugim to różnie bywało. Po chwili wahania otworzyłeś oczy. Z pewną ulgą stwierdziłeś, że obraz wyostrzył ci się w obu z nich i nie nastąpiło uszkodzenie wzroku. Zawsze bałeś się, że oślepniesz. Leżąc na plecach rozejrzałeś się. Byłeś sam w zupełnie zdemolowanej sypialni. Przypomniałeś sobie, że razem z Flanaghanem i Davisem byliście na piętrze budynku pierwszego z nich, gdy zostałeś znienacka zaatakowany przez kogoś ukrywającego się w pokoju. Pamiętasz, że oddałeś dwa strzały, ale najwyraźniej chybiłeś, bo włamywacz dopadł cię. Pierwszy cios musiał cię znokautować, bo nic więcej nie pamiętasz. Mimo to otrzymałeś o wiele więcej ciosów co skierowało twój umysł na podejrzenie kogoś kto dokonał na tobie zemsty za "złe" traktowanie w miejscowym areszcie. KONIEC |