Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-11-2021, 17:55   #1
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up [Zew Cthulhu] Papierkowa Robota

Wiadomości ogólne

  1. Spróbujecie pisać swoje deklaracje, myśli i wypowiedzi waszych postaci w osobie pierwszej. Przynajmniej w pierwszej kolejce, gdyby bardzo wam się to nie podobało to w kolejnej wrócicie do typowej dla tego forum osoby trzeciej.
  2. Z uwagi na problemy techniczne po mojej stronie obiecane karty postaci przekażę wam na początku przyszłego tygodnia.
  3. Twarze postaci prześlijcie do mnie na PW to wstawię albo sami wstawcie sobie w formacie 150x150 pikseli.

O waszej przeszłości


doktor medycyny Ryan Flanaghan

Alton Bay - ostatnie lata swego życia spędziłeś w tej niewielkiej mieścinie znacznie oddalonej od twojego rodzinnego Arkham. Niedługo po studiach medycznych na Uniwersytecie Miscatonic (w znacznej części sfinansowanych przez twego wuja Jamesa Flanaghana) otrzymałeś pracę, jak wydawało się wówczas, w wymarzonej, spokojnej mieścinie nad przepastnym jeziorem. Roiłeś sobie, że tam poukładasz sobie życie, będziesz miał żonę, dzieci i wspaniały interes. W tym czasie twoi rodzice wyprowadzili się z Arkham i sprzedawali wasz rodzinny dom. Żałowałeś tego, ale nie miałeś sił i środków na powstrzymanie ich. Prawda jest taka, że czas spędzony w Alton Bay był czasem straconym. We wszystkich wymiarach. Cokolwiek sobie zaplanowałeś szybko przerodziło się w koszmar. Wiele nerwów kosztował cię pobyt tam, ale grunt, że niespodziewanie otworzyła się przed tobą nowa możliwość. Wuj załatwił ci pracę w klinice przyuniwersyteckiej w Arkham. Być może nie wspaniale płatną, ale mogłeś tam odebrać nauki i referencje, które za parę lat zaprocentowałyby naprawdę olbrzymim rozwojem kariery w jednej z amerykańskich metropolii. Niewiele myśląc spakowałeś się, zamknąłeś swój przeklęty gabinet w Alton Bay i przeniosłeś się do Arkham. Swe pierwsze kroki skierowałeś do domu wujka. Ostatnim razem, gdy odwiedzałeś to miejsce należało do osady Wolfsburg, ale teraz było już najświeższym osiedlem wchodzącym w skład Arkham. Poczucie szczęścia i wdzięczności szybko przerodziło się w strach i niepewność. Twój wuj zaginął. Policja szukała go kilka dni, a później jeszcze prowadziła rutynowe czynności przez kolejne tygodnie, ale w końcu poddali się. Wuj pozostawił u notariusza testament, w którym ustanowił ciebie swoim jedynym spadkobiercą. Pomimo braku jakiejś nadzwyczajnej zażyłości między wami to najwyraźniej byłeś mu najbliższy. Brakuje ci go. Był wyjątkową osobą. Wydawało się, że był w stanie zaprzyjaźnić się z każdym, a jednocześnie prowadził życie samotnika zanurzonego w swej kolekcji książek.

Minął rok, a ty mieszkasz w domu wuja... twoim domu... ale może on jeszcze wróci? W każdym razie zaadaptowałeś budynek na swoje potrzeby, a jedynie z szacunku dla wuja pozostawiłeś jego gabinet w nienaruszonym stanie. Odkurzałeś tam od czasu do czasu, a czasem czytywałeś pozostawione przez niego książki (a ilu i czego tam nie było!), ale nawet wówczas odkładałeś wszystko tak jak brałeś.

Dwa, a może już trzy, tygodnie temu natknąłeś się na swojego przyjaciela z dzieciństwa Jamesa Davisa. Jest od ciebie rok młodszy, ale jako dzieci mieszkaliście po sąsiedzku. Był bystrym dzieckiem i aktualnie prowadzi kurs języka japońskiego i japońskiej (czy ogólnie dalekowschodniej?) architektury na Uniwersytecie Miscatonic. Okazało się, że został zatrudniony jako tłumacz i konsultant na budowie rezydencji w stylu japońskim jaka powstaje na końcu ulicy, przy której mieszkasz. Na skraju lasu. Pod wpływem chwili zaproponowałeś mu, że może u ciebie zatrzymać się na czas budowy - w rezultacie nocuje parę razy w tygodniu, gdy prace przeciągają się do późna, a w pozostałe dni wraca do swego mieszkania położonego po drugiej stronie Arkham.


doktor lingwistyki i inżynier James Davis


W ostatnim czasie los uśmiechnął się do ciebie. Nie dość, że twoje kursy języka japońskiego i współczesnej wschodnioazjatyckiej architektury cieszyły się na Uniwersytecie Miscatonic taką popularnością, że władze uczelni nie zlikwidowali ich (choć jest paru wpływowych profesorów, którzy uważają tego typu kursy za stratę czasu studentów) to jeszcze całkiem znienacka otrzymałeś dodatkową, bardzo dobrze płatną pracę. Otóż na osiedlu Wolfsburg, nowej części Arkham, powstaje rezydencja w stylu japońskim i zaproszono cię do udziału w projekcie jako tłumacza dla sławnego architekta ściągniętego aż z odległej Japonii. Podobno cała budowla ma być prezentem od kogoś bardzo zamożnego. Nie wiesz, ani od kogo, ani dla kogo. Położona jest na samym krańcu Arkham, które jeszcze niedawno stanowiło osobną osadę Wolfsburg.

Dwa, może trzy, tygodnie temu spotkałeś swojego przyjaciela z dzieciństwa Ryana Flanaghana, aktualnie lekarza w klinice przyuniwersyteckiej. Sporo rozmawialiście i trochę narzekałeś na problemu w dotarciu do domu, gdy prace na budowie przeciągają się do późnych godzin. Zaproponował ci, że w takich wypadkach możesz nocować u niego co po krótkim wahaniu przyjąłeś. Od tamtej pory nocowałeś u niego może z pięć razy. Mieszka w starym domu po swoim wuju, który zaginął w tajemniczych okolicznościach jakoś tak rok temu. Wiesz jak wyglądał, ale znałeś go tylko z widzenia. Mimo tego zawdzięczasz mu swoją znajomość języka japońskiego - wynikała ona z książki z japońskimi obrazkami i napisami jaką podarował Ryanowi dawno, dawno temu. Zafascynowała cię ta książka i odkupiłeś ją od rodziców Ryana, gdy ci sprzedawali dom i pozbywali się gratów. Nie mówiłeś o tym Ryanowi, nie wiesz czy jego rodzice sprzedali te rzeczy za jego zgodą. Książkę masz do tej pory.

O budynku Flanaghana i okolicy


Budynek powstał kilkadziesiąt lat temu, ale jakoś tak dziesięć lat temu przeszedł gruntowną modernizację (głównie w związku z podłączeniem go do kanalizacji, niestety na elektryfikację jeszcze poczeka). Wcześniej było to dwupiętrowy budynek w kształcie litery L, a po modernizacji dodano na parterze obszerny gabinet o dziwnych kątach: trzy ściany normalne, ale od strony zachodniej stworzono kilka płaskich powierzchni tworzących z zewnątrz iluzję półkola. Gabinet jest jedyny pokojem, z którego zasadniczo Ryan Flanaghan nie korzysta, choć teoretycznie dałoby się je zaadaptować na całkiem ładny gabinet lekarski. Widok tylko niezbyt dobry, bo zamiast sąsiedniego budynku, który stał tam jeszcze około dekady temu teraz prześwituje przez gęstwiny upiorny widok starego cmentarza znajdującego się działkę dalej. Aktualnie jednak z mebli jest tam jedynie ciężkie biurko Jamesa Flanaghana i całe mnóstwo regałów z książkami wypełnionych po brzegi. Książki leżą również na podłodze (w starannie ułożonych stosach, da się przejść) i okupują powierzchnię biurka. W czasie dostosowywania domu do swoich potrzeb Ryan pozostawił tam również trochę wazonów, talerzy i garnków (niektóre cenne, inne praktycznie śmiecie - ale wszystkie zaginionego Jamesa). Oprócz gabinetu na parterze znajduje się kuchnia, jadalnia, salon, łazienka i przedpokój, a na górze cztery sypialnie, łazienka i hol.

Sąsiedztwo nieruchomości jest nierównej jakości. Od wschodu granica przebiega z działką, na której zgliszcza po pożarze sprzed dekady są zarośnięte zielskiem. Nikt nie dba o tą działkę i niewiadomo kto jest jej właścicielem. Od drugiej strony stoi dość duży dom miejscowego dobroczyńcy Gregory Bulla i jego żony. Od południa działki graniczą z lasem, a od północy z ulicą, za którą stoi szereg innych domów - bogatszych i biedniejszych. W stronę zachodnią jest ich coraz mniej, a jednocześnie robi się bardziej zielono. W końcu droga zostaje otoczona przez las jakby to byli strażnicy tajemniczych ziem i gdzieś tam, daleko kończy się na wiekowej leśniczówce pamiętającej czasu sprzed powstania Arkham. Jednakże granica cywilizacji została znacznie przesunięta ze względu na budowę rezydencji w japońskim stylu, która odbywa się w miejscu, gdzie niegdyś była wielka polana.

Teraz


Zbudził was hałas dobiegający z parteru. Niemalże odruchowo ruszyliście do drzwi swych sypialni i uchyliliście je, aby ze zdziwieniem spojrzeć na siebie nawzajem. Skoro wy jesteście na piętrze to kto hałasuje na parterze? Czyżby włamywacz? Zwierz? Koszmar?

Opiszcie swoje postacie, powiedzcie czy sprawdzacie źródło hałasu, czy zamykacie się w swoich sypialniach na noc? Bierzecie ze sobą lampy, czy zdecydujecie się działać w ciemnościach? A może krzykiem spłoszycie to coś czające się w mroku?
 
Anonim jest offline  
Stary 20-11-2021, 22:19   #2
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
1920 rok, letnia noc, sypialnia posiadłości Ryana Flanaghana

Jestem James Davis 33 latek noszący okulary, mierzący 162 cm wzrostu, o przeciętnej budowie ciała, ważący niecałe 70 kg. Brunet z zawsze zaczesanymi włosami na lewa stronę, obecnie roztarganymi po wybudzeniu oraz jeszcze nie ogolonym, jak zawsze o poranku, ciemnym zarostem. Zwykle ubrany w kremowy garnitur z fioletowym wnętrzem i guzikami, wzorzystą kamizelką w ciemniejszym odcieniu fioletu oraz białej koszuli zapinaną na srebrne guziki i spinki oraz z fioletową muchą zapiętą pod szyją, ciemnobrązowych spodniach w pionowe lekko jaśniejsze paski, a także, w jeszcze jaśniejszym odcieniu brązu, skórzanych pantoflach, teraz stoję w drzwiach sypialni ubrany w piżamę w przeplatające się w dwóch odcieniach ciemnego granatu paski oraz tego samego koloru kapciach.

Stoję zaspany, ledwo mogę otworzyć oczy, bo spałem zaledwie kilka godzin, po tym jak prace na budowie ponownie przeciągnęły się do bardzo późna i skorzystałem z gościny u Ryana kolejny raz. Wstałem, bo usłyszałem hałas z parteru i dla pewności chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku z Ryanem, ale ku mojemu zaskoczeniu stoi on w drzwiach swojej sypialni i równie zdziwiony patrzy w moją stronę.

Ktoś jest na dole, albo coś. Włamywacz lub zwierzę, w końcu jesteśmy blisko lasu. Przykładam palec wskazujący do ust, a następnie wracam się do sypialni. Kieruje się do szafy, otwieram ją. Na jej spodzie leży mój neseser z ciemnobrązowej skóry. Wybieram kod, naciskam guzik, a zamki otwierają się z cichym klikiem. Podnoszę wieko, od jego wewnętrznej strony znajduje się kieszonka z dokumentami - głównie plany z budowy japońskiej rezydencji. W środku natomiast znajdują się z prawej strony starannie ułożone białe wełniane koszule, po lewej bielizna oraz podstawowe kosmetyki.

Podnoszę pierwszą koszulę i widzę broń. Czarny rewolwer .45 Colt oraz amunicję. Biorę obydwa do ręki, wyrzucam bęben i ładuje amunicje - sześć sztuk - zatrzaskuje bębenek, a następnie przeładowuje broń. Nigdy wcześniej nie strzelałem, nie licząc momentu kiedy kupiłem broń i pokazano mi jak wszystko działa. Nabyłem rewolwer dla ochrony, ponieważ często funkcjonuje po zmierzchu i zawsze noszę przy sobie neseser, a ze względu na moją posturę jestem łakomym celem na rabunek. Nie oszukuję się, pięściami bandyty nie powale. Na szczęście nie miałem okazji jej jeszcze użyć, zwykle obraz rewolweru wycelowanego w daną osobę skutecznie zniechęca do kradzieży. Oby dzisiaj też się nie przydał.

Wracam do drzwi, lampy ze sobą nie biorę, aby nie dać znać o sobie, temu komuś kto jest na dole. Lepiej, aby on był zaskoczony, a nie ja.

James kieruje się w stronę drzwi i sprawdza, czy Ryan dalej tam się znajduje. Jeżeli jest to pokazuje, że ma broń i chce kierować się na dół. Jeżeli go nie ma to kieruje się do jego sypialni, aby sprawdzić, czy tam jest (dalej jak poprzednio), jeżeli go nie ma to będzie miał zamiar sam kierować się na parter (James pomyśli, że Ryan sam już się skierował na parter).

 

Ostatnio edytowane przez Elenorsar : 21-11-2021 o 01:11. Powód: Dodanie nagłówka
Elenorsar jest offline  
Stary 21-11-2021, 00:11   #3
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Letnia noc roku 1920, posiadłość wuja Flanaghana pod Arkham

Kolejny raz wybudziłem się z pozbawionego rozpoznawalnych dźwięków i obrazów snu, który przeplatały dziwaczne ciągi zmiennych kształtów o niepokojących obrysach. Suchość w gardle wywołała chęć odkaszlnięcia, a zroszone zimnym potem czoło sugerowało, iż padłem ofiarą kolejnego sennego koszmaru. Śniłem ten sam sen od czasu, kiedy osiadłem w posiadłości wuja Jamesa, co było o tyle dziwaczne, że wcześniej nigdy nie doświadczałem podobnych majaków. Od roku w kółko ten sam sen, którego nigdy nie zdołałem po przebudzeniu przywołać do swej pamięci. Do diaska, po roku mieszkania w tym miejscu mój umysł i mój organizm winny już były zaaklimatyzować się do tutejszego mikroklimatu.

Przestałem oblizywać spierzchnięte usta, kiedy uświadomiłem sobie, co właściwie takiego mnie wyrwało ze snu. Hałas dobiegający z parteru.

Mój Boże, nieszczęsny James najpewniej wstał z łóżka w ciemności i wyszedł na schody, a zaraz potem potknął się na nich i runął w dół! Oby tylko nic mu się nie stało!

Wyskoczyłem z łóżka targnięty złym przeczuciem, które obróciło mój żołądek w kulę lodowatej treści. Knot naftowej lampy wciąż jarzył się malutkim płomieniem, toteż czym prędzej przekręciłem jej uchwyt pozwalając, aby ciepła poświata zalała ruchliwym światłem wnętrze mej sypialni. Bose stopy klasnęły donośnie o deski podłogi, kiedy wyskoczyłem z łóżka truchtając w stronę drzwi.

James stał w progu pokoju po przeciwnej stronie korytarza, tego oddanego mu w gościnę na czas nieregularnych wizyt. Na widok całego i zdrowego przyjaciela poczułem niewysłowioną ulgę, która w jednej chwili przeszła w dławiący gardło lęk. Jeśli to nie on wywołał ów donośny hałas, to kto?!

Widząc przykładającego palec do ust Jamesa skamieniałem z wrażenia, a kiedy po chwili pojawił się on w progu pokoju, widok trzymanego w dłoni przyjaciela rewolweru sprawił, że w mgnieniu oka ponownie oblały mnie zimne poty. Czyżby ktoś włamał się pod osłoną nocy do mojego wzniesionego na uboczu domostwa? A jeśli był uzbrojony? Albo było ich więcej?

James wycelował lufę rewolweru w kierunku szczytu schodów. Na Boga, nie wspominał mi, że nosi przy sobie broń, ale w tej chwili nie skierowałbym pod jego adresem ani słowa pretensji. Poczułem się w zamian przeraźliwie bezbronny, a dzierżona w mej dłoni naftowa lampa wydała mi się bardziej zawadą niźli pomocnym narzędziem.

Dubeltówka! Widok rewolweru Jamesa przypomniał mi, że odwieszona kilka dni temu na hak w przedpokoju dubeltówka wciąż tam pozostawała, razem z garścią wrzuconych do szuflady komody loftek.

Słodki Panie, a jeśli włamywacze już ją znaleźli?!

James ruszył w stronę schodów, toteż nie wydając z siebie żadnego dźwięku postąpiłem kilka kroków za nim unosząc wyżej naftową lampę i oświetlając nią drogę. Serce waliło mi jak oszalałe i tak dudniło w uszach, iż pewien byłem, że włamywacz na parterze już usłyszał ten ogłuszający dźwięk.

Elenorsar, doktor początkowo będzie szedł za Tobą z lampą w dłoni. Jeśli chcesz, aby ją zgasił, wystarczy ruch dłonią w stronę lampy, ale może MG napomknie nam jeszcze jak tam się sprawy mają z oświetleniem na korytarzu, bo wędrowanie po schodach w całkowitych ciemnościach może być szkodliwe dla zdrowia.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 21-11-2021, 01:08   #4
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
1920 rok, letnia noc, górny hol posiadłości Ryana Flanaghana

Światło nasiliło się padając z zza moich pleców w stronę schodów. No tak, przecież Ryan trzyma lampę. Puknąłm się w czoło wolna ręką, a następnie nie odwracając się dałem gest w stronę lampy.

- Zgaś ją - mówiłem szeptem. - Lepiej, aby ten ktoś o nas nie wiedział, a jak będziesz tak święcił to zaalarmujesz go dużo wcześniej o naszej obecności. Odłóż lampę i weź może coś ciężkiego, albo ostrego. Świecznik lub pogrzebacz. Poczekam moment i tak musimy się znowu chwilę przyzwyczaić do mroku.

Co do ciemności, jesteśmy wyrwani ze snu, więc wydaje mi się, że nie powinniśmy mieć problemu z poruszaniem się po ciemku. James był dalej od światła, więc wzrok powinien mu się znów szybko przyzwyczaić, a jeżeli chodzi o Ryana, to chodzi tymi schodami już od roku, więc chyba powinien mieć je "wyczute" nawet po ciemku, z tym gorzej będzie miał James.

Tu pytanie do MG, może gdzieś w pobliżu schodów jest okno i np. światło z lamp ulicznych, albo światło księżyca pada przez nie na schody?

 
Elenorsar jest offline  
Stary 21-11-2021, 09:59   #5
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Letnia noc roku 1920, górne piętro posiadłości wuja Flanaghana

W słowach Jamesa kryło się wiele słuszności, chociaż wątpiłem, żebyśmy bez oświetlenia zdołali przyłapać intruza - wszak panująca na dole ciemność zapewniała w zagraconym wnętrzu budowli dość kryjówek, abym mógł się otrzeć po ciemku o ramię włamywacza i tego nie zauważyć.

Lecz determinacja dźwięcząca w głosie przyjaciela sprawiła, że mój niespokojny umysł nie zakwestionował jego polecenia, wręcz przeciwnie, natychmiast zmusił ciało do jego wykonania. Przekręciwszy knot do końca zdusiłem ruchliwy języczek ognia tańczący dotąd za szkłem lampy i zanurzony w gęstej ciemności cofnąłem się ku uchylonym drzwiom swej sypialni próbując przypomnieć sobie, co ze składających sie na nią mebli mogłoby mi posłużyć za improwizowany oręż.

Miotła! Tuż obok wejścia, oparta o ścianę!

Złapałem ją czym prędzej zdrętwiałymi pod wpływem emocji palcami i wychynąłem z powrotem na korytarz szukając wciąż oślepionymi blaskiem naftowej lampy oczami postaci Jamesa.

- To ja - szepnąłem ledwie słyszalnie porażony nagłą myślą, że James mógłby przez jakąś straszną pomyłkę postrzelić mnie, a nie włamywacza - Tutaj jestem. Słyszałeś coś jeszcze? Może to nie człowiek, tylko głodne szopy.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 22-11-2021, 16:28   #6
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Muzyka wprowadzająca w nastrój - również na przyszłość. Polecam również inne tego autora.
Miasto Arkham jest fikcyjne, ale dość dokładnie osadzone na alternatywnej mapie Massachusetts wraz z kilkoma innymi fikcyjnymi miejscowościami. Wolfsburg próżno szukać na powyższych mapach.
Karty postaci pojawią się jeszcze dziś - w komentarzach wrzucę jpg.

Johnny G. Goodman
- Pierdolony czarnuch. - wiele razy słyszałeś to określenie, ale pierwszy raz z irlandzkim akcentem. Myślałeś o tym, gdy poczułeś na swoich pośladkach kopniaka. Wpadłeś z impetem do celi, ale udało ci się nie przewrócić. Oczywiście mógłbyś tego policjanta zabić swoimi pięściami, ale sytuacja nie wymagała drastycznych kroków. To nie południe, Demokraci tutaj nie mają wiele do powiedzenia, a i Klan nie jest popularny. No, przynajmniej zbyt popularny. Poza tym tej samej nocy spotkałeś patrol policji, który był dla ciebie życzliwy i przestrzegał cię, abyś raczej nie podróżował nocą. Nie miałeś jednak gdzie zatrzymać się, a nie chciałeś prosić o noc w celi. Do celi jednak i tak trafiłeś, ale w dużo mniej życzliwych okolicznościach.

Niewiele wiedziałeś o Arkham, oprócz tego, że stąd pochodzi lekarz, który jakoś tak ze trzy lata temu uratował ci życie w Alton Bay (bardziej na północ). Też był Irlandczykiem jak ten tu policjant. Nie masz pojęcia jakie miał poglądy rasowe, ale uratował cię i to się liczy. Nie miałeś mu jak zapłacić, ale machnął ręką i powiedział ci, że może innym razem. Nie był radosnym człowiekiem. Nazywał się Ryan Flanaghan, trochę pogadaliście o swojej przeszłości stąd wiesz, że pochodzi z Arkham. Może jakbyś był biały i pochodził z Arkham to też byś był lekarzem... nie. Nadal byłbyś muzykiem.

Nie jesteś jednak w Arkham ze względu na miejsce pochodzenia najważniejszego lekarza jakiego spotkałeś w swoim życiu. Jesteś tu w interesach. Masz dostarczyć paczkę z Nowego Orleanu. Dostałeś za to tak dużo pieniędzy (aktualnie w banku), że nie zadawałeś pytań. Znasz jednak zawartość paczki: jakaś stara książka w obcym języku. Pakowano ją przy tobie. Paru twoich znajomych działa w gangu i dlatego dostałeś to zadanie. Potrzebowałeś tych pieniędzy, a poza tym chciałeś odwiedzić swojego kumpla w Nowym Jorku, on też jest muzykiem - to jednak po robocie. Gdyby nie wynagrodzenie pewnie dłużej zastanowiłbyś się czemu miałeś dostarczyć paczkę "Na Forest Street 32, Arkham, osiedle Wolfsburg, osobie która zapyta tam między północą, a pierwszą w nocy "Dostawa?" - jeśli nikogo nie spotkasz to przychodź tam codziennie przez tydzień, a jeśli nadal nikogo nie będzie to zwróć do nas przesyłkę." Dość dziwne.

Aktualnie cenna paczka razem z całą twoją torbą znajduje się w posiadaniu policjanta. Jeżeli paczka zostanie stracona to pewnie zostaniesz zabity, ale gdybyś zaatakował tego policjanta to nagroda za pracę na nic by się nie zdała, bo być zawisł. Ciężka sprawa. Masz nadzieję, że rano coś się wyjaśni - że przybędą inni policjanci i cię wypuszczą po sprawdzeniu notatnika tych, których spotkałeś wcześniej. Nie twoja wina, że autobus aż tak spóźnił się.

Wracając do celi, w której przebywasz. Nie jest to normalna cela. Raczej biuro niedawno dostosowane do celów przetrzymywania ludzi. W jedynym oknie były kraty, przez które wpadało światło księżyca. Po ścianach mogłeś poznać, że jeszcze do niedawna było to czyjeś biuro. Zostało nawet biurko, na którym aktualnie siedział jakiś Włoch, kiwał się do przodu i do tyłu bełkocząc coś po włosku. Oprócz biurka w pomieszczeniu znajdują się dwie ławki jakby z sali gimnastycznej oraz krzesło. Biurko pozbawione jest szuflad i jakichkolwiek ruchomych elementów.

Ryan Flanaghan, James Davis:
James szybko przejął inicjatywę. Wolał działać w półmroku pomagając sobie światłem księżyca. W rezultacie zeszliście na dół uzbrojeni w pistolet i miotłę. Schodziliście ostrożnie, ale w pewnym momencie James zatrzymał się na schodach lekko zapominając o ostrzeżeniu o tym swojego kompana. To doprowadziło do niewielkiego zderzenia. James na moment stracił równowagę i błyskawicznie chwycił się poręczy produkując przy tym hałas. Cokolwiek lub ktokolwiek znajdował się w domu to prawdopodobnie już o was wiedział.
Ukrywanie (obaj - 20%), rzuty: 31, 29
Korytarz na parterze w połowie znajdował się w półmroku i tam wasz wzrok dostrzegał na tyle szczegółów, że mogliście wykluczyć czyjąkolwiek obecność. Nie można tego było jednak powiedzieć o tylnej części korytarza, do której nie docierało żadne światło. Kiedyś dawno temu znajdowały się tam okna, ale teraz były jedynie zamknięte drzwi do gabinetu starego Jamesa Flanaghana, łazienki i dodatkowe drzwi do salonu. Ryan pamiętał, że dawniej był tam salon z wejściem do łazienki - w ogóle nie było tej niewielkiej części korytarza. Teraz jednak była i stanowiła jakby jądro ciemności. Mógłby tam stać niedźwiedź Grizzly, a wy nie zobaczylibyście go. Natomiast broń palna wisiała, gdzie ją Ryan zostawił.
Nasłuchiwanie (obaj - 20%), rzuty: 79, 86
Wytężyliście swój słuch, ale nic nie słyszeliście. Ruszyliście w kierunku głównych drzwi do salonu (kiedyś jedynych) - te stały otworem. Po drodze James na moment zatrzymał się przy oknie, gdy kątem oka dostrzegł niepokojące cienie na zewnątrz. To jednak mógł być jedynie ruch gałęzi na wietrze, bo niczego innego nie zobaczył. W tym czasie Ryan znalazł się już w salonie i sprawdził drzwi prowadzące na zewnątrz (drugie) - zamknięte tak jak je zostawił. Podobnie okna. Oprócz głównych drzwi salonu wszystkie pozostałe powinny być zamknięte na klamkę - i takie też były, przynajmniej co można było zaobserwować od korytarza na parterze i z salonu.

Następnie ostrożnie sprawdziliście każde pomieszczenie na parterze. Razem weszliście do jadalni, a następnie do kuchni - i tam drzwi na zewnątrz były zamknięte (trzecie i ostatnie w tym domu). Wszystkie okna również były pozamykane. Później poszliście do ciemnej części korytarza. Jeśli baliście się to nie przyznaliście się przed sobą wzajemnie. W łazience było wszystko tak jak było pozostawione wieczorem. W końcu wkroczyliście do gabinetu Jamesa Flanaghana, czy tam biblioteczki. W momencie, gdy otworzyliście drzwi poczuliście nieświeży zamach, jakby zgniłego mięsa. Bardzo ostrożnie wkroczyliście pomiędzy szafy wypełnione książkami, a następnie skierowaliście się do biurka. Na jego blacie znajdował się portfel Ryana i dokumenty, które przeglądał tam w momencie, gdy James Davis przyszedł na noc. $20 z paroma centami znajdujące się wcześniej w jego portfelu nadal tam znajdowały się. Podobnie jak jego paszport (wyrobiony na wszelki wypadek). Okna wyglądały na zamknięte podobnie jak i w innych pomieszczeniach.

Pomoc w wyobrażeniu sobie budynku Flanaghana. Mury są ciut grubsze, a mury przypominające półkole z daleka wyglądają inaczej niż tu (tutaj dało się jedynie 45 stopni w związku z czym są tylko trzy ściany "półkola"), meble są jedynie dla wizualizacji mniej więcej jak to wygląda, dodatkowe drzwi salonu i drzwi do gabinetu są na wprost siebie obok drzwi do łazienki na parterze - zdaję się, że słabo je widać. W ogóle nie widać okien, więc jakby były o to pytania to będzie to opisane.
Parter.
Piętro.
Budynek z zewnątrz.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 22-11-2021 o 17:42. Powód: Obrazki
Anonim jest offline  
Stary 23-11-2021, 16:17   #7
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Środek letniej noc, biblioteka wuja Flanaghana

Dotychczasowy lęk przeszedł w gryzący myśli niepokój, kiedy staranna inspekcja wykazała, że wszystkie zewnętrzne drzwi i okna pozostawały zabezpieczone. Krążąc po domostwie z dubeltówką pod pachą dla dodania sobie animuszu, zajrzałem w towarzystwie Jamesa w każdy bez mała zakątek posiadłości oprócz biblioteki wuja.

- Może ktoś próbował sforsować drzwi, narobił hałasu i uciekł? - rzuciłem w stronę ściskającego rewolwer przyjaciela - Słyszałem jakiś czas temu o zbiegłym z więzienia skazańcu, bodajże w Roslindale. To dom na uboczu, mógłby skusić takiego zbiega.

Mówiąc to wzdrygnąłem się z odrazy na myśl o zatwardziałym przestępcy dybiącym w mroku mocy na życie i majątek praworządnych obywateli, ale ciężar dubeltówki z miejsca dodał mi nadwyrężonej odwagi.

- Muszę to zaraz z rana zgłosić konstablowi - dodałem otwierając drzwi biblioteki i przekraczając ostrożnie jej próg. Skoro wszystkie wejścia były nienaruszone, a w innych pokojach nie natrafiliśmy na żaden ślad włamywacza, uznałem skontrolowanie tego pomieszczenia za nie tyle niezbędne, co mające mi przywrócić jako taki spokój wzburzonego ducha.

I mój spokój prysnął niczym stłuczona szybka kościelnego witraża, kiedy poczułem znienacka zapach, który nie miał prawa w tym miejscu zaistnieć.

Toż to smród padliny!

W pierwszej sekundzie oczami wyobraźni ujrzałem truchło uwięzionego w ścianie szopa albo oposa, gnijącego za warstwą boazerii i cegieł - kilka sekund później uświadomiłem sobie jednak, czym był faktycznie ten charakterystyczny odór.

Krocząc z duszą na ramieniu pomiędzy książkowymi regałami, dotarłem do biurka i przesunąłem palcami po jego blacie natrafiając ku swojej uldze na znajomy kształt pozostawionego tam portfela.

Drżącymi rękami przewiesiłem strzelbę przez ramię i zapaliłem ponownie naftową lampę zalewając wnętrze biblioteki migotliwą ciepłą poświatą.

- Co tu tak śmierdzi? - zapytał James marszcząc z niesmakiem nos.

- Tutaj… tutaj czuć trupem - wybąkałem w odpowiedzi nie potrafiąc samemu w nią uwierzyć - Ludzkim trupem… ale to niemożliwe!

Wiedziony odruchem sięgnąłem dłonią do kieszeni po noszoną tam zawsze perfumowaną chusteczkę, aby przykryć nią nos; po czym uświadomiłem sobie, że nie mam na sobie eleganckiej kamizelki, tylko piżamę i szlafmycę.

- To woń zaawansowanego rozkładu! - krzyknąłem z nutą zrozumiałej konsternacji i trwogi - Nic z tego nie rozumiem!
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 23-11-2021 o 17:17. Powód: Większy akcent położony na lęk ;-)
Ketharian jest offline  
Stary 23-11-2021, 18:52   #8
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
1920 rok, letnia noc, gabinet posiadłości Ryana Flanaghana

Trupem? A skąd by wziął się tutaj trup? I to w zaawansowanym rozkładzie? Musimy myśleć racjonalnie.

Nic tutaj nie trzyma się kupy, ale wszystko zapewne da się wyjaśnić naukowo. Trzeba tylko pomyśleć co się tutaj wydarzyło, przeanalizować fakty. W końcu wszystko zawsze można wyjaśnić faktami. Był hałas, to trzeba potwierdzić, słyszały to dwie osoby. Niemożliwe, aby to było przesłyszenie, wyimaginowany dźwięk, albo sen. Wszystkie okna i drzwi są zaryglowane od wewnątrz, więc musimy wykluczyć włamanie.

Może rzeczywiście ktoś tylko walił w drzwi, albo po ścianie, ale nie udało mu się wedrzeć?

Myśląc o tym, że jesteśmy już bezpieczni, zabezpieczyłem Colta i odruchowo chciałem go schować do kabury pod płaszczem, ale nie trafiłem na nią, więc trzymam go dalej w dłoni. Kabura była schowana pod czysta bielizną, a dokładniej pod dwoma jej kompletami. Swoją droga nigdy nie planowałem zostawać dwie noce pod rząd u Ryana, ale zawsze warto być zabezpieczonym.

Niestety smród padliny w gabinecie nie daje mi spokoju, jak go wytłumaczyć? Może Ryan się myli, może to nie zapach trupa, a jakiegoś zwierzęcia? Utknęło między regałem i ścianą i gniło powoli, a teraz zaczęły wylatywać z niego gazy? Albo jakiemuś gryzoniowi udało się przegryźć podłogę lub ścianę, w której znajdował się grzyb lub pleśń?

Trzeba znaleźć więcej danych, aby to wytłumaczyć. Trzeba przeszukać ten pokój, niestety nie ma drugiej lampy, więc bez niej sam nic nie zrobię. Podchodzę, więc do okna oddalając się od źródła światła. Staje od strony wschodniej patrząc na znajdujące się tam krzaki po domostwie, które kiedyś tam było oraz na cmentarz znajdujący się dalej.

A może ktoś nam robi głupi żart i teraz patrzy jak się zachowamy?

Rozglądam się, więc po okolicy szukając jakiegoś znaku, że ktoś się tam znajduje.

- Jest może ktoś komu stanąłeś ostatnio na odcisku? - rzuciłem hasłem w stronę Ryana.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 23-11-2021, 19:43   #9
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
John był bardzo zirytowany zaistniałą sytuacją miał ochotę być wręcz wściekły ale wiedział że więcej much złapie się na miód niż na ocet. Zdjął kapelusz z głowy, zaczął go ugniatać niczym ćwok aby lepiej się wcielić w rolę czarnego minstreli z wodewilów.

- A,Aaaa,leż Punie Włudzo najkochańszy najsprawiedliwszy ja źem tylko przyjechaał do jaśnie wielmużnego Puna Dóktora Ryana Flanaghana co mnie kiedyś życie poratował to żem mu chciał taką starusieńką książeczkę co ją żem na pchlim targu źem kupił bo Pan Doktór toż uczony jegomościanin jest to mu się książeczka spodobać musi- Starał się jak najbardziej przekręcać słowa z silnym akcentem zgrywając głupa i nieuka.

Mógł mieć tylko nadzieje że nazwisko konowała coś w okolicy znaczy.
 
Brilchan jest offline  
Stary 24-11-2021, 11:28   #10
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Środek letniej nocy, biblioteka wuja Flanaghana

Pytanie Jamesa wprawiło mnie w jeszcze większą konsternację. Sam zwykłem postrzegać siebie jako szanowanego, a być może nawet lubianego członka społeczności Arkham, chociaż z racji niedługiego stażu lekarskiego miejscowi nadal darzyli mnie pewną dozą sceptycyzmu. Lecz czy miałem tutaj nieprzyjaciół? Cóż to była za niedorzeczna insynuacja, aczkolwiek zupełnie niezamierzona! Cóż, zdarzyło mi się raz czy dwa postawić nie do końca trafioną diagnozę, lecz błędów nie popełnia jedynie ten, kto nic nie robi; nadto nauki wyciągane na bazie własnych błędów stanowiły szkołę życia dla każdego prawdziwego adepta sztuk medycznych.

Wkradać się do domu poważanego obywatela w akcie zemsty za niepotrzebnie przeprowadzoną serię lewatyw bądź wyrwanie niewłaściwego zęba? To niemożliwe!

- Nic mi nie wiadomo o żadnych wrogach - odpowiedziałem zdecydowanym tonem, węsząc z nieskrywaną odrazą i wyglądając w nieprzeniknioną ciemność rozciągającą się za oknem. Nie potrafiąc niczego w niej dostrzec wzdrygnąłem się ponownie, tym razem na myśl o tym jak blisko mógł się ukrywać ktoś mający wobec nas złe intencje. Zamaskowanego chustą białego nie dostrzegłbym z odległości kilku stóp, a gdyby to był czarnoskóry…

I ta myśl mi coś przypomniała. Zdarzenie sprzed kilku dni, kiedy w drodze z miasta stałem się uczestnikiem pewnej pożałowania godnej sceny. Jakiś trudniący się pracą na roli bądź hodowlą zwierząt Murzyn zablokował mi przejazd swoim towarowym wózkiem, w strugach deszczu mozoląc się nad uszkodzoną ośką. Będąc człowiekiem wyrozumiałym i uczynnym, siedziałem w automobilu dobry kwadrans czekając, aż ten człowiek naprawi albo przynajmniej przepchnie na bok wózek czyniąc mi wolny przejazd. Potem jednak zacząłem popędzać go klaksonem, byłem bowiem dość zmęczony całym dniem pracy, by chcieć czym prędzej znaleźć się w domu.

Długo nie potrafiłem zasnąć mając w pamięci to nienawistne złowieszcze spojrzenia, jakie słał mu ów człowiek ślizgając się w deszczu podczas spychania wózka na pobocze. Czy to możliwe, aby poczuł urazę tak dotkliwą, by żywić ją nadal po kilku dniach?

Zląkłem się jeszcze bardziej, bo jako szanowany obywatel Arkham unikałem fraternizacji z Murzynami i swoją wiedzę na temat ich temperamentu i nawyków czerpałem z rozmów w salonach moich pacjentów. I znowu otuchy dodał mi ciężar przewieszonej przez ramię dubeltówki.

Na Boga, jeśli na progu tej posiadłości postawi swą stopę jakiś Murzyn, nie zawaham się przed palnięciem w niego z obu luf!

Przerażający swoją specyfiką odór wciąż wisiał dławiącymi miazmatami w dusznym wnętrzu biblioteczki.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172