Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2006, 14:55   #101
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Erick
- Kwiaty nie były ode mnie i nie wiem kto je wysłał. Nie było w nich jakiegoś bilecika? A może masz jakiegoś cichego wielbiciela… Wcale bym się nie zdziwił. Jesteś znany, piszą o Tobie, o Twoich sztukach. Wielu śmiertelnych i krewniaków podziwia Twój talent. Ja także.
O ile kwiaty mógł wysłać każdy to krew musi należeć do zbiorów Rodziny. Pozwól, ze spojrzę.
– rzekł wyciągając rękę po flakonik.
Jego twarz posmutniała nagle, ale po chwili znowu wróciło do niej życie. Obejrzał buteleczkę z każdej strony, spojrzał na nią pod światło i postawił na blacie.
- Trochę za późno się do mnie z tym zgłaszasz – powiedział po chwili z nutą bezradności – dotykając butelki zatarłeś wszystkie ślady jakie mógłbym z niej odczytać. Powiem Ci jednak, że takiego szkła już dzisiaj się nie produkuje, to bardzo stara i bodajże nigdzie nie stosowana już technologia. Podobne buteleczki były jeszcze czasami dostępne po wojnie z faszystami, a ta jak widać datowana jest aż na 1908 rok. To były piękne lata, Zjednoczone Królestwo znaczyło wówczas na świecie dużo więcej niż teraz, dużo więcej niż kiedykolwiek. Poza tym wydaje mi się, że nie jest to nasz wyrób, bodajże pochodzi z kontynentu. - Zakończył, by po chwili kontynuować wypowiedź.
- Jak chcesz się dowiedzieć więcej o krwi to… - zawahał się - niestety nie potrafię Ci pomóc. Będzie Cię to kosztowało i pewnie stracisz zawartość tej fiolki na badania, a nawet nie ma pewności, że powiedzą Ci prawdę. W najlepszym wypadku otrzymasz wątpliwe informacje w zamian za zawartość i cenę usługi. Przy takiej ilości jest to chyba nieopłacalne. Jeżeli ta Vitae rzeczywiście posiada moc, to może najlepiej byłoby wypić jej zawartość. Nie znając jednak dawcy to trochę ryzykowne. Decyzja należy do Ciebie.


Nick
- No dobra, ale streszczajcie się poczekam za drzwiami. – odparła na to Sylwia i wyszła.
Nick w milczeniu zbierał z podłogi rozsypane drobiazgi wrzucając je do torebki, gdy Nicole próbowała je szybko układać.
Dziękuję – powiedziała serdecznie, gdy wkładał ostatnie z nich, które odtoczyły się najdalej. Poczuł nagle jakiś dziwny dreszcz, aż nim wzdrygnęło.
- Co Ci jest? Chłodno tu jakoś. Chodźmy stąd! – ujęła go pod rękę. – Pozwolisz, że się trochę przytulę, poplamiłam sukienkę, nie chcę żeby ludzie się domyślili czym.


Monique
Spuściła wzrok unikając spojrzeń starszych klanu, pod ich naciskiem czuła się jak mała dziewczynka – nie cierpiała tego – jakby była zupełnie naga, domyślała się, że wwiercają jej w głowę swoje subtelne macki i nic nie mogła na to poradzić, jak tylko starać się nie myśleć, ale jak nie myśleć o tym, o czym właśnie nie chce się myśleć. Chciała spłodzić w umyśle jakąś głupotę, którą mogłaby się na chwilę zająć, ale przygotowanie do rozmowy z ojcem wracało natarczywie. W reszcie go zobaczyła.
- Wspaniała sztuka, wybornie zagrana. – odezwał się głośniej zagłuszając zupełnie jej wypowiedź i obejmując ją przyjacielskim gestem - powinnaś następnym razem zobaczyć ją z loży zamiast siedzieć tam na dole, nie musisz się tak krępować. Chcesz teraz napić się czegoś, czy najpierw pójdziemy osobiście pogratulować mistrzowi…
 
Lorn jest offline  
Stary 16-11-2006, 21:53   #102
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Nick

Cała sytuacja powoli go zaczęła lekko denerwować, chociaż zaraz rozpoczął się uspokajać, w miarę jak coraz mniej myślał o tym wszystkim. Chciał na chwilę się pozbierać, a nawet gdzie indziej - ale jak to w przygodach i opowieściach bywa, aktualne zdarzenia zaczynają bardziej absorbować uwagę i w końcu zwyciężają. Jego pragnienie bycia w swoim pokoju zostało szybko ugaszone. Popatrzył jeszcze raz wokół, by upewnić się, że wszystkie rzeczy zostały wzięte. Pozwolił się Nicole przytulić, chociaż już powoli poczęła go degustować i miał zapytać się coś na odczep, gdy nagle przez chwilę spotulniał i pozwolił jej, wiedząc o tym, że to bardziej racjonalny i rozumny czyn.

Można tak powiedzieć
że gdy znałem cię nie widziałem
a kiedy zacząłem cię dostrzegać
zrozumienie odeszło odpłynęło poza nami
 
__________________
Soulmates never die...
Solfelin jest offline  
Stary 16-11-2006, 22:58   #103
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Gabrielle
Korzystając z postoju na światłach zadzwoniła do Mariusa.
Sześć sygnałów i...automatyczna sekretarka....
Nie lubiła sekretarek...

Na kolejnych światłach wysłała mu sms-a.
„Jeśli masz ewentualnie czas, odezwij się do mnie. G”
Już w domu, gdy powoli zapadała się w otchłań muzyki, usłyszała telefon.
Na wyświetlaczu....
Uśmiechnęła się do siebie, czując jak ciągle tak ludzkim odruchem, rumieniec wypływa jej na policzki.

Marius....

-Halo?
-Witaj moja droga. Dzwoniłaś do mnie...gdzie jesteś?
Jego głos ciągle sprawail, że miala wrażenie, jakby w jej środku coś sie topiło...
-W czymś mogę Ci pomóc?
-Nie, chciałam Cie zobaczyć, czy to coś dziwnego?
Spytała dziewczyna.
-Ależ skądże.
Ja też z przyjemnością Cię zobaczę.
Więc może zajedź do The Venue... Rozmawiam właśnie z Andrew Nowakowskym, ojcem Bertrama..

Lekko zaskoczona Gabrielle rzekła.
-Wybacz, ale nie mam ochoty tam sie dzisiejszej nocy już zjawiać.
Tłum to jest dzisiejszej nocy ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.
Zwłaszcza tłumy Toreadorów...

Rzekła z lekkim przekąsem.
Spokojny głos jej ojca miał w sobie cos...niezwykłego .

-Prosił mnie bym się dzisiaj z nim tutaj spotkał, w związku z podejrzanym milczeniem Bertrama...Możemy zawsze zobaczyć się pod teatrem...
A co do Bertrama...właśnie miedzy innymi nie mam ochoty sie tam zjawiać, bo to nie jest rozmowa na to miejsce... nie lubię miejsc, gdzie ściany i nie tylko ściany mają uszy.
To mogę przyjechać do Ciebie jak skończymy.
Doskonale, będę czekać...
Starała się mówić zwyczajnie, chodź miała ochotę skakać z...radości?
-Zebrali się tutaj także Brujahowie...zapowiada sie dłuższa dyskusja z Lady Elizabeth...
-A właśnie...zapytaj ojca Bertrama, jeśli mogę cię o to poprosić, czy zna niejaką Judy, Lupinkę....
-Dobrze ale dopiero jak będziemy sami, nie tu.
-Dobrze.Jak rozumiem, przyjedziesz z nim?
-Do Ciebie? Nie
-Hymmm z jednej strony szkoda, z drugiej...
Zamilkła na chwilę.

-Będziemy zupełnie sami ...Odruchowo na te słowa wciągnęła mocniej powietrze.
-Cóż, może to i lepiej... Pozwoliła, by w jej głosie zabrzmiała leciutka przekora.
Ale wspomnienie dzisiejszych wydarzeń kazało jej jednak zmienić ton.

-Coś mnie niepokoi...może ..ale lepiej, jeśli ty usłyszysz to pierwszy
-Mogę mu to zaproponować..przyjazd do Ciebie.
-Nie znam ojca Bertrama, i....hymm, sama nie wiem co mam robić....

Dzieje się coś...dziwnego....

Nie wiedziała, jak ma przekazać, to co czuje..ten...niepokój.
-Ale co masz na myśli, mówisz zagadkami
-To chyba nie jest jednak rozmowa na telefon
-To mam przyjechać z nim czy sam
-Sam zdecyduj....ojcze.
-To Twój dom
-To co moje, jest Twoje....

W jej głosie zabrzmiała ogromna czułość.

-Dobrze poproszę go W głosie Mariusa słychać było, że się uśmiecha.
-Kocham Cię, wiesz o tym
-Wiem...ja Ciebie też.... Tak, wiedziała, że to prawda. Chyba jeszcze nigdy nikogo nie kochała tak jak jego.
-Wolałbym być tylko z Tobą...ale jeżeli to coś ważnego, to możemy poświęcić mu godzinę
-Dobry pomysł....
-Przeleciał pół Europy...
-Martwię sie o niego...o Bertrama....
Powiedziała Gabrielle.
-Muszę kończyć...
-Dobrze
-Rodzina się zbiera
-Będę czekać....do zobaczenia.


Z lekkim westchnieniem odłożyła telefon.
Już niedługo....
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 17-11-2006, 12:13   #104
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique Blanch

Kontynuowała rozmowę ze swoim ojcem.

- Michaelu... to naprawdę - zdążyła tylko tyle powiedzieć, nim poczuła ból w ramieniu, ojciec ścisnął ją mocno, aby dać tym samym znak, żeby się zamknęła, podziałało.
- To co, chodźmy do jego garderoby - zagłuszył natychmiast jej słowa.
Monique wykrzywiła nienaturalnie twarz w bólu i zaraz potem gdy uścisk zelżał, uśmiechnęła się sztucznie.
- Tak ojcze, cokolwiek karzesz - ujęła go pod rękę i czekała aż ruszy przed siebie.
- Nic podobnego, to sama przyjemność - nagle zaczął swój ... wywód - Mało jest obecnie tak uzdolnionych artystów, należy ich odpowiednio docenić i uszanować - powiedział z godnością.
Poprowadził ją korytarzami dla obsługi teatru i gdy nikt nie widział wprowadził w pierwsze lepsze drzwi. Była to stara rekwizytornia. Gdy już tam byli Monique pokornie czekała ze spuszczonym na podłogę wzrokiem aż Michael coś powie.
- Nie dobrze się stało, ze bez uprzedzenia mnie, zrezygnowałaś z obecności na premierze - był wściekły - nie lubię się tłumaczyć z Twoich wyskoków i wymyślać historyjki, które powoli już się kończą.
Monique spojrzała na niego zaskoczona i zawiedzona, zmarszczyła brwi i bez słowa zaczęła wyjmować z torby zdjęcia.
- Wiesz, jak ważne dla naszego klanu są takie wydarzenia - kontynuował - i jak ważna jest w nim moja pozycja!

- Może jest coś, co dla klanu jest ważniejsze niż sztuka jakiegoś Malkawiana? - powiedziała z lekką przekorą, wręczając mu w dłonie zdjęcia. Nie przejął się wcale, choć trzymał je i dalej ciągnął swoją reprymendę.
- Chodzą słuchy, że wolisz zadawać się z brujahami, niż z własnym klanem oraz że zrobiłem błąd ofiarując Ci Dar... - Monique czuła, że Michael chciał ją zranić, posmutniała jeszcze bardziej i nie patrzyła mu w twarz - oczywiście, że są ważniejsze rzeczy, ale na wszystko jest właściwy czas i miejsce, dzisiaj powinnaś być tutaj ze mną, udowadniając, tym którzy próbują drwić z nas, że się mylą - powiedział nie zwracając uwagi na zdjęcia, gdy podniosła głowę spojrzał jej głęboko w oczy z niezadowoleniem.
- Michaelu, wiem jak to wygląda, ale wiesz jaka jest prawda. Kocham nasz Ród i robię dużo aby dbać o Nas - powiedziała w końcu załamanym głosem - Proszę, zobacz tylko te zdjęcia! Nawet nie wiesz jak żałuje, że dziś skręciłam z drogi do ciebie - próbowała powiedzieć co się jej dziś przytrafiło, że o mało co nie zginęła, ale czuła, że Michaela wcale to nie obchodzi.

Przez dłuższy czas trzymał ją w niepewności, nawet nie patrząc na zdjęcia.
- Oby były tak ważne jak mówisz - powiedział złośliwie, przez chwilę tasował zdjęciami oglądając je szybko, potem coraz wolniej i wolniej - Skąd pochodzą? To może być jakaś mistyfikacja! Ten Kainita nie chodzi już wśród nas, spłonął w promieniach słońca, wyparował, nikt o nim więcej nie słyszał, ani go nie widział!
- Niestety mam to z Policyjnych akt - nie była wcale zaskoczona tym, co powiedział Michael - Ktoś z nas drwi, Michaelu? Ktoś próbuje ożywić legendę... albo w jakiś sposób nas zdyskredytować! - powiedziała marszcząc brwi.

-... Nie sądzę też by miał naśladowników w tym co robił... - kontynuował swoje przemyślenia, jakby ignorując to co mówi Monique.

- Policja jest w posiadaniu tych informacji, musimy się jakoś tym zająć, to może być traktowane jako Łamanie Maskarady i jeśli Ventrowie dojdą do tych informacji, mogą je jakoś wykorzystać przeciwko nam! - nie poddawała się.

- Masz coś więcej niż te zdjęcia? - powiedział wyrywając się z przemyśleń.
- Mam całą dokumentacje z policyjnych akt w formie zdjęć... nie wydrukowałam ich jednak - odpowiedziała zdziwiona tym, że Michael wcale się nie przejął.

- Słyszałem o tych morderstwach ale nikt z naszych ludzi nie ucierpiał w nich.
- Już nie... - powiedziała cicho, bez przekonania a potem zaraz dodała głośniej - Ale nie o to się rozchodzi... w połączeniu z tym, że Spokrewnieni znikają z miasta w niewyjaśnionych okolicznościach... to może znaczyć więcej. Może te sprawy są jakoś powiązane?
- Nie wykluczone - odpowiedział w takim stylu, że Monique wykrzywiła w złości usta - jeżeli nawet jakiś Kainita poległ w tych starciach to żaden klan jeszcze tego nie ujawnił. Może czytając to znajdziesz jakiś ślad prowadzący do któregoś z klanów. Na razie nie powiem o tym nikomu, Ty także nie mów.

- Ignorant - pomyślała Monique i pokręciła głową załamana - klan ignorantów...

- Mam w domu kołki, którymi zostałam zaatakowana, ledwo uszłam z życiem! Czy to ci nie wystarcza? Spójrz mi w oczy i powiedz, czy nie widzisz, że ledwo tu stoję? - starała się mówić, wyrażając swój zawód jego zachowaniem.

Michael zdziwił się i w końcu zareagował na to co mówiła.
- Dlaczego dopiero teraz o tym mówisz? Czułem że idziesz jakoś dziwnie ale pomyślałem, że to przez buty - objął ją i przytulił - Byłem taki nieczuły... Wybaczysz mi?

- Jestem zmęczona Michaelu, przepraszam, że tak chaotycznie. Pozwól, że ci opowiem - powiedziała mu wszystko o Gangrelach i o Lupince w parku. Patrzyła przy tym głównie w podłogę, lecz czasem spoglądała mu w jego piękne oczy, które niegdyś były dla niej takie czułe.

- A może jednak Twój informator miał z tym coś wspólnego? - powiedział szybko zaraz gdy tylko skończyła opowiadać.
- Nie, to śmiertelnik, zwykły człowiek - odpowiedziała spokojnie, chowając zdjęcia do torby
- Właśnie dlatego, łatwo nim manipulować.
- Nie sądzę, aby ktoś zadał sobie tyle trudu, aby zrobić taką intrygę, poza tym Napastnik nie spodziewał się mnie tam.
- Musze to wszystko jeszcze raz przemyśleć. Wydrukuj mi wszystko, a teraz chodźmy już stąd, nim zorientują się, że gdzieś zniknęliśmy
- położył swoją dłoń na jej plecach i gdy już kierował się do wyjścia Monique nagle powiedziała.
- Jeszcze chwila, mam do ciebie prośbę.
Zatrzymał się i spojrzał zaciekawiony.
- Słucham Cię Kochana.
- Mógłbyś pojechać dziś do mnie i pomóc mi zczytać jak najwięcej informacji z Kołków? Wiem, że je dotykałam, ale może uda się coś dowiedzieć? Och Michaelu, choć to, ilu ludzi dziś zabiłam aby przeżyć. Podświadomie czuje jednak, że ta Kobieta pozwoliła mi żyć.
- Oczywiście, pomogę Ci! Nie wiem jednak czy w tej sytuacji da się jeszcze cokolwiek odczytać, ale pomogę Ci pozbyć się tego szkła
- spojrzał na jej blade dłonie a potem objął ją ponownie i pocałował.
Monique starała się odwzajemnić pocałunek, ale była już naprawdę zmęczona.
Całując bez zbędnych słów Michael nagle pociągnął Monique za sobą do wyjścia. Otwierając klamkę oderwał usta.
- Nie spotykaj się z Nim, ranisz moje serce i przesiąkasz jego zapachem - Wyszedł zostawiając ją zaskoczoną.
Monique odruchowo dotknęła swoich otwartych w zdziwieniu ust.
Podążyła za nim zastanawiając się w jaki sposób zemści się na niej... to był chyba już koniec ich miłości.
 
Rhamona jest offline  
Stary 17-11-2006, 17:20   #105
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Monique
Michael nie zdążył zrobić nawet kilku kroków. Słysząc że ktoś się zbliża, cofnął się z Monique do pokoju i zciszył głos do półszeptu. Jego aura falowała wzburzona pomiędzy złością, miłością, a głębokim zawodem.
- Koniec, owszem, ale nie naszej, tylko waszej! – Wypunktował dobitnie każde słowo. Monique po raz pierwszy od dawna odczuła, że dzisiaj był w niej. Zajrzał tam, gdzie przez szacunek dla niej nigdy nie zaglądał. To wiele mówiło – tracił do niej zaufanie.
- Powinienem uciąć to już dawno, na samym początku, nie chciałem jednak, byś czuła się zniewolona. – jego głos zdradzał przygnębienie - Ufałem, że znajdziesz drogę nie naruszając wartości, których nie można naruszać. To był mój błąd. – Nagle zmienił temat, jakby coś sobie przypomniał i znów zaczął srogo.
- Nie mogę ujawnić klanowi niczego, co do czego nie mam stuprocentowej pewności. Inaczej mógłbym się ośmieszyć. Czy Ty Monique wież, co to śmieszność? Nie poczułaś jej jeszcze nigdy na własnej skórze. Nie wiesz, że może zabić… Otóż może, szybciej niż szpony Lupina.
Możesz uważać mnie za ignoranta, ale mówiąc tak o Klanie mówisz to także o samej sobie.
Chyba…
- zbliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy - chyba, że już nie uważasz się za jedną z nas... Może faktycznie wolisz być Brujah…
Jeżeli Klan i ja coś jeszcze dla Ciebie znaczymy, zmarginalizujesz tą przerośniętą znajomość.
Jeżeli zdecydujesz inaczej, nie potrafię przewidzieć jak to się skończy.
– Rzekł śmiertelnie poważnym tonem. Zapadła cisza.

- Nie wrócimy już tam, nie w takim stanie. – spuścił głowę odczuwając ciężar zawodu - równie dobrze od razu moglibyśmy się teraz tutaj spalić żywym ogniem.
Musisz się ostatecznie określić. Tu i teraz. Będzie to być może najpoważniejsza decyzja odkąd opuściłaś swój pierwszy dom.

Monique milczała do tej pory nie śmiąc się odezwać. Co chwila spuszczała wzrok nie mogąc dłużej utrzymać ciężaru jego spojrzenia. Teraz jednak uznała, że Michael oczekuje od niej jasnej, pełnej odpowiedzi i ostatecznej deklaracji. Bała się. Bała się nie tylko jego, ale też tego, co może powiedzieć i co gorsza pomyśleć.
 
Lorn jest offline  
Stary 18-11-2006, 16:13   #106
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Erick Mead

pochylił głowę dotykajać palcami czoła - dłonią zasłaniając twarz. Powoli zaczął ją odchylać do tyłu jednocześnie zamykając oczy i dryfująć palcami po swoim obliczu. Gdy palec wskazujący musnął dolną wargę zatrzymał się na chwile cicho westchnął, a twarz wykrzywiła się w grymas rozpaczy. Opuścił rękę wzdłuż osi swego ciała...
Wciąż z zamkniętymi oczyma zaczął szeptać :

Cichym dotykiem
Niewidzących oczu
Stworzyć mapę Twego świata
Chłonąć pamięcią
Obraz Ciepła
i smak dotyku
Zapach rozedrganej ciszy
W każdym przejawie istnienia

Tulić Ciebie całą
i Ciebie pomiędzy
Tworząc jedno ciało
W królestwie uczuć
Na przekór cywilizacji


Otworzył oczy i spojrzał na metnora
- Nie martw sie Erick Poeta dawno już umarł to tylko psychosomatyka umierającej tęsknoty, za czymś niedoścignionym. Cóż mam do stracenia- obrócił sie do wampira plecami rozkładając ręce i patrząc w dal poprzez ściany
- ten świat nie akceptuje nas więc wzlećmy ponad nim lub zgińmy przytłoczeni jego żalem-
Otworzył flakonik i wysuwając kły powolnym ruchem przybliżył zimne grube szkło do warg chłonąc najpierw samą aurę esencji życia, po czym delikatnie wlał ją w swoje usta i zaczął powoli spożywać...
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 21-11-2006, 12:27   #107
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique Blanch

- Kocham Cię ojcze z pewnością widziałeś to w moim umyśle! - wykrzyknęła z bólem a jej oczy zaszły krwistymi łzami - Stoję tu przed tobą naga, czytaj ile chcesz, dowiesz się co naprawdę czuję, a co ty z pewnością od lat wiesz.
- Czemu mnie tak ranisz? Powiedz? Kochasz mnie przecież taką właśnie jaką jestem! Czemu? Bo jestem prawdziwa! - zmarszczyła brwi i stróżka krwistych łez zaczęła swoją wędrówkę po jej bladym policzku - To Oni zmuszają cię do tego, czujesz represje, wiem - przytuliła się do niego ocierając policzek o jego czarny garnitur - W moim sercu na zawsze będziesz tylko TY, to dla ciebie budzę się wieczorami, dla ciebie dziś tu szłam. Tak mi przykro, ojcze - spojrzała mu w oczy - Wybacz mi, proszę! Otarłam się o śmierć i mam wrażenie, że narodziłam się na nowo - łzy nie przestawały płynąć - Pozwól naprawić mi wszystkie moje błędy... wybacz mi.
 
Rhamona jest offline  
Stary 21-11-2006, 19:26   #108
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Nick
- Chodźcie papużki, nie ma czasu – zażartowała Sylwia i ruszyła szybkim krokiem omijając wychodzących powoli z lóż Toreadorów i towarzyszącej im śmietanki śmiertelników. Na korytarzu narastał gwar. Nick wraz wtuloną w jego prawe ramię Nicole trzymali się kawałek za nią.
- Przepraszam, że nie obejrzeliśmy przedstawienia tak jak planowaliśmy. Musiałam Ci to powiedzieć. Rozumiem, ze potrzebujesz więcej czasu, żeby wszystko przemyśleć. Może kiedy będziemy mieli więcej czasu na rozmowę…- nie dokończyła. Przed nimi, zza drzwi kolejnej mijanej loży wyszła nagle młoda kobieta. Prawie na nią wpadli. Odwróciła się do Nicka i natychmiast cofnęła dwa kroki. Jej twarz opanował niewytłumaczalny strach. Zdążyła jeszcze tylko unieść dłonie do piersi jakby brakował jej tchu, po czym wywróciła oczami do góry i osunęła się na wyścieloną dywanem podłogę.
Nick poczuł się nieswojo, na karku poczuł dotyk chłodu, ciarki przebiegły przez ciało, a włosy zjeżyły się jak naelektryzowane. Wyraźnie coś tu było nie tak.
Mężczyzna towarzyszący kobiecie przyklęknął przy niej i unosząc jej głowę, dotknął policzków, a następnie spojrzał z wyrzutem w stronę Nicka i Nicole. Nie mógł widzieć wyrazu jej twarzy, szedł z tyłu, ale wyczuł jej lęk i jego źródło.


Erick
Krew była chłodna i trochę gęstsza od ludzkiej, jak syrop. Przelewała się przez gardło uwalniając coraz większe ładunki ekstazy. Uczucia dawcy przelewały się wraz z nią stając się na chwilę uczuciami Nicka. Zabawa i wesołość wybijały się na pierwszy plan, dopóki nie wypłynęło na wierzch ich źródło. Pochodziło z czystej tortury zadawanej ludzkiej istocie. Pożądanie i sadyzm oprawcy zostały zmieszane z bólem okaleczanego ciała i panicznym strachem ofiary przed własną śmiercią. Tylko ktoś bliski bestii byłby w stanie odczuwać z tego powodu rozkosz i zabawę. I co jeszcze ohydniejsze była nim kobieta.
Początkowa wesołość Ericka zamieniła się w paraliżujący wstręt. Pragnienie picia krwi walczyło z obrzydzeniem do potwornych uczuć ukrytych w krwi, zamieniając ekstazę z mękę. Nie dokończył, złamany w pół wylał zawartość wykrzywionych ohydą ust ma podłogę garderoby. Niechciana pamięć przywołała do uszu jej śmiech, jej drwiący głos i mściwą, nienawistną naturę.
- Dzisiaj Otello umarł dwa razy – pomyślał, gdy kolejny spazm bólu powalił go na kolana – drugi raz na łożu tortur demonicznej Desdemony.
 
Lorn jest offline  
Stary 21-11-2006, 20:38   #109
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Nick
- W najbliższym czasie jeszcze będziemy mieć czas porozmawiać, jeśli się zgodzisz - odpowiedział niemalże bezbarwnie, w ten sposób zaskakując Nicole. Gdy spostrzegł młodą kobietę, sam się zdziwił. Widząc rozwój sytuacji, natychmiast zaczął używać wyostrzonych zmysłów, również intuicji, by sprawdzić, co się dzieje. Pochłonięty informacjami powoli dochodziło do niego sprawozdanie z całego dnia, rachunek sumienia, który musiał wykonać z samym sobą.

Czasami chodzę własnymi drogami
wiedząc że tak będzie lepiej
lecz najlepszym połączyć samotność i obecność
być rozerwanym pomiędzy pustką a całością
w tęsknocie za Nią, w lęku przed spotkaniem Jej
 
__________________
Soulmates never die...
Solfelin jest offline  
Stary 21-11-2006, 20:58   #110
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Erick Mead

Krzyknął z bólu wyprężając ciało i przekrzywiając głowę do tyłu, po czym cisnął z całej siły flakonikiem w ścianę. Szkło rozprysnęło się na setki drobnych skrzących sie kawałków, które wirując w pokoju opadły na podłogę z cichym brzękiem

Złapał się za głowę mierzwiąc włosy wpijającymi się w czaszkę palcami, by po chwili zasłonić uszy dłońmi. Zacisnął powieki starajać sie wyrzucić - oddalić każdy przejaw jej nienawistnej aury. Twarz skrzywiła sie w grymasie bólu i gniewu. Obnażył kły i wychrypiał mało artykułowany dźwięk

Zwalił się ciężko na kolana i zwijając się prawie w embrion. Załkał plując na podłogę wszystkim co jeszcze znajdowało się w jego ustach. Trząsł się cały czas zwijając się w kłębek na ile tylko w stanie było jego ciało. Oplótł się ramionami przyciskając czoło do podłogi.

Gdy Douglas podbiegł i padł na klęczki starając się pomóc Erickowi- aktor nagłym ruchem odtrącił jego ręce i warknął nie patrząc na mentora:
- odejdź zostaw mnie teraz samego- dołączę do was później-

Douglas nie wiedząc co sie dzieje wstał jednak i szybko opuścił garderobę. Gdy tylko drzwi za nim się zamknęły Erick walnął pięścią w podłogę wrzeszcząc:
zostaw mnie wreszcie suko! -

Łkał drgając na podłodze oplatany cienkimi mrocznymi falami nienawiści i strachu zrodzonych ze wspomnień dawnego życia...
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172