lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Londyn 2005 (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2015-londyn-2005-a.html)

Nightcrawler 24-11-2006 14:31

Erick Mead

Drzwi się otworzyły. Nie poznał nawet na początku głosu przyjaciela gdy głuchym przybojem o czaszkę uderzyła furia. Z trudem się opanował wkładając w to cała siłę swojej woli.
Westchnął głęboko podnosząc się na kolana.
Andrew przypadł do aktora widząc że ten zaraz znów upadnie. Podtrzymał go i pomógł mu wstać.
Erick przecierając twarz wsparł się na ramieniu przyjaciele i wychrypiał:
- tak, tak oczywiście pamiętam, nic mi nie jest po prostu zawirowało mi w głowie z duchoty i przeżyć-
odwrócił zmęczone oblicze w stronę Toreadora i delikatnie się uśmiechnął starając się znów przybrać na swoje oblicze jedną z licznych masek szaleństwa.
Wyprostował się uśmiechając szerzej i rozkładając ręce
- niechże zatem przyjdą w me niskie progi zawitają i rozprawiać będziem o sztuce nieśmiertelnej. Niechaj poznam czy umiejętności me poruszyły czyjeś serca szczerze - skłonił się teatralnie - czarne włosy opadły i zakryły twarz, którą znów okrył przelotny cień wspomnianego bólu
- niech przyjdą ...- szepnął

Rhamona 24-11-2006 15:47

Monique Blanch

Po salonie biegały dwa kociaki bawiące się pluszowym miśkiem.

Monique spojrzała na swojego ojca, jak za dawnych starych czasów. To było takie słodkie, że zachował wszystkie jej rzeczy i wystrój.
- Mam wciąż tą szminkę gdzieś, już takich nie produkują - powiedziała odwzajemniając jego dotyk.

Zimne dłonie powędrowały w kierunku jego twarzy, musnęły usta, policzek i zawędrowały wprost w jego włosy. Przyciągnął ją zdecydowanym ruchem do siebie i pocałowali się namiętnie.
Monique nagle zapragnęła jego krwi, wiedziała że nie odmówi jej niczego.
Jej kły wysunęły się nieznacznie i zraniły jej wargę. Musiał poczuć niewielką ilość krwi jaka wydostała się z rany.

Odsłonił koszulę szybkim ruchem, urywając dwa guziki i zrzucił marynarkę.
Widząc jego szyję, Monique odruchowo oblizała usta. Nie mogła się opanować przed dotykaniem jego ciała. Pomogła mu rozpiąć resztę guzików i pozbyć się koszuli.
- Tak tęskniłam za tobą Michael, powinnam do ciebie już dawno wrócić... - powiedziała szeptem patrząc z pragnieniem na jego ciało.
- W ogóle nie powinniśmy się rozstawać - sprostował.

Monique znowu go pocałowała, objęła mocno i przytuliła. Miał rację, nie powinna w ogóle go zostawiać...
Potem, gdy już nie mogła wytrzymać zbliżyła swe usta do jego szyi, a on pochylił głowę.
Przymknęła oczy i nabrała powietrza do płuc, by zaraz wgryźć się mocno w jego kark
Krew wpływała swobodnie prosto w jej usta. Michael westchnął z radością jakby tylko o tym marzył. Wypiął się jak łuk w błogiej rozkoszy.
Smak jego krwi wypełniał jej usta i zaczął obezwładniać jej ciało, szybko jednak zalizała ranę i pocałowała go znowu. Widząc jego podniecenie, Monique wgryzła się jeszcze raz, tym razem w tętnicę. Strumień słodkiej krwi, buchnął w jej usta ... uwielbiała to. Michael też to uwielbiał, przytrzymał jej głowę do swojej szyi.

Poczuła jak jego krew rozlewa się w jej ciele. Uczucie gorąca wpływało razem z jego krwią i owładnęło ją bez reszty. Poczuła się jak na mocnym haju, obraz w jej oczach rozmazywał się niezliczonymi obrazami, które wirowały w jej umyśle nieuporządkowane. Widziała go jak pisał książkę, kiedy chodził ulicami po mieście, podczas długich rozmów z nią samą...
Piła wciąż, wizje towarzyszyły temu jak zwykle, lecz liczyło się to co stało się między nimi dziś. Krew była gęsta jak miód, każdy najmniejszy łyk palił ją rozkosznym ogniem.
Nagle poczuła mocny impuls, jego świadomość była wewnątrz niej, oderwała usta łapiąc mocny oddech. Z otępieniem popatrzyła na jego twarz, krew spływała po jej brodzie i kapała wprost na jego ciało. Starała się opanować, lecz myśl o jego krwi zupełnie ją rozpraszała. Chciała więcej, jeszcze więcej. Nie miała jednak już siły by chłonąć dalej tak mocną krew i nie odlecieć zupełnie. Musiała wypić więcej niż posiadał zdrowy mężczyzna.

Chciała by on również zatopił w niej swe kły, jednak nie śmiała go o to prosić. Michael leżał w półśnie na sofie z przymkniętymi oczami. Położyła się zupełnie na nim, całując go znowu, by go ocucić. Zraniła jego usta i uśmiechnęła się, potem znowu pocałowała. Miała ochotę na małą zabawę, czuła w sobie siłę i werwę.
Miauknęła zabawnie, jak za dawnych czasów. Michalel pomógł jej pozbyć się sukienki i pocałował ją czule. Drapnęła go w brzuch i uśmiechnęła się.
- Ugryź mnie, proszę, tylko mocno! - wypowiedziała w końcu swoją prośbę
Zwinnym ruchem, przekręcił ją i położył na sofę. Zaczął ją całować drobnymi pocałunkami a ona czekała aż jego kły zranią jej ciało. Pragnęła tego ze wszystkich sił.
- Gryź... - wyjęczała cicho.
Gdy doszedł ustami do jej łona, powoli wysunął kły i przebił delikatnie cienką skórę. Wyssał zaledwie łyk. Zalizał ranę i wgryzł się szybko w tętnicę na udzie.
Monique oparła się na łokciach i patrzyła jak Michael to robi. Jak wysysa swoją własną krew krążącą teraz w jej ciele.
Zacisnęła zęby i wciąż czekała na więcej. Był taki delikatny, a ona chyba zbyt mocno przyzwyczajona do brutalności.
Gdy odchylił powoli jej nogę by było mu wygodniej i zgiął w kolanie, poczuła ból i wyprostowała ją odruchowo.

To szkła, które tkwiły jeszcze w jej ciele.

Lorn 24-11-2006 16:58

„Element podstawowy”

Nie trzeba go wcale mordować
Ozdabiać głowy konopną pętlą
Pluć w serce ołowiem
Ciąć nożem
Tak mało przydatną dla przemysłu skórę
Tyle narzędzi zostało stworzonych
By zniszczyć tą kruchą konstrukcję...
Wyciągnij jeden element –
Rozpadnie się domek z kart
Odetnij drzewu gałąź światła –
Uschnie
Opróżnij psu miskę z wody –
Skona u Twoich stóp
On także umrze niebawem
Tylko pozbaw go swojej miłości
Czy ktoś się ośmieli nazwać to ludobójstwem...


Sir Kevin Belford

Solfelin 24-11-2006 20:38

Nick
W porządku - odpowiedział do Sylwi. - Chodźmy - powiedział do Nicole, przez chwilę jeszcze zastanawiając się nad jej obecnością. Spojrzał na garderobę Andrew, przeszedł kawałek, zapukał. Cały czas myślał o czymś, od czego można byłoby zacząć, lecz jak to wiele razy się przekonał, temat wynikał z sam siebie, po prostu przychodził. Zazwyczaj problemy, lecz dzięki omawianiu ich w dziwny sposób zawsze zostawały rozwiązywane.

Mówiąc czasami ucinasz swoje myślenie
W szarobiałe miniaturki karteczki
Żadnym sposobem skleić wszystko
By dawało życie temu kto tyle nie potrzebuje

Lorn 27-11-2006 10:43

Monique
Michael wykrzywił twarz odczuwając nagły ból Monique.
- Poczekaj tu na mnie chwilę. Obiecałem, że się Tobą zajmę. Zaraz wrócę, nie ruszaj się stąd. - Zapewnił ją wstając z kolan i wycofując się przez drzwi z salonu i znikając gdzieś w głębi domu.
Monique leżała na sofie prawie całkiem naga próbując znaleźć dokładne miejsce, gdzie pod uleczoną skórą tkwiły duże odłamki szkła.
Po chwili Michael pojawił się z powrotem. Położył na stojącej przy sofie ławie narzędzia chirurgiczne zawinięte w białe płótno i usiadł przyglądając się wskazywanym przez Moniquę miejscom na nodze.
Na oparcie sofy wskoczył biało-rudy kot i kiwając figlarnie koniuszkiem ogona przyglądał się Monique.
- Kochana nie mam nic żeby ulżyć ci w bólu, postaraj się wytrzymać. Postaram się zrobić to szybko i delikatnie. – Powiedział świadom tego, że będzie cierpieć
Wziął do ręki skalpel i spalając trochę krwi, by zwiększyć precyzję swych dłoni, zabrał się do pracy.
Po dwudziestu minutach zmagania się z bólem rozkrajanego uda, Monique w reszcie mogła uleczyć swą ranę. Na białym płótnie, na ławie leżało 8 okruchów okiennego szkła.
- Byłaś bardzo dzielna – powiedział całując ją w świeżo zagojone miejsce po ranie. – jest nagroda dla mojej dzielnej dziewczynki… czeka na Ciebie, na Twoim łóżku, w pokoju… W sumie już dość długo.

Rhamona 27-11-2006 11:44

Monique Blanch

Wampirzyca z zaciekawieniem przyglądała się małemu kociaczkowi. Po chwili wskoczył jego braciszek i oboje zaczęli swoje harce. Uwielbiała je, ale zwierzęta nie bardzo tolerowały jej naturę, choć te przyznać trzeba było, że wyglądały na bardzo oswojone.

Gdy Michael wyciągał szkła z jej ciała, Monique swoim stłumionym jękiem wystraszyła puchate kotki, które zaraz uciekły za komodę i stamtąd przyglądały się całemu wydarzeniu.

- Dziękuję - uśmiechnęła się całując go czule w usta - Już biegnę! - wykrzyknęła wesoło i już jej nie było. Nie mogła się doczekać.

Wbiegła szybciutko po schodach i wpadła jak burza do swojego starego pokoiku. Stanęła w progu, była taka szczęśliwa.
Czarne ciężkie firany zwisały na oknach. Nieopodal stały trzy lustra i biurko, na którym leżały jej stare książki. Na lustrze wisiał stary skórzany kapelusz i czarny szal wyszywany cekinami. Były też jej rękawiczki za łokieć i piórko łabędzie znalezione kiedyś w parku...
Przed lustrem stały jej perfumy i szkatułka z koralikami, które niemalże wysypywały się przez niedomknięte wieko. Na środku bocznej tafli lustra wisiało zdjęcie przyklejone na dwie gumy do żucia. Zdjęcie przedstawiało Pierra. Patrzył na nią swoimi czarnymi śmiertelnymi oczami. Już chyba o nim zapomniała całkowicie, czasem tylko śnił się jej jak zaćpany prawie na śmierć woła ją o pomoc.
Przy szafie stała starannie ułożona para jej porwanych trampek a obok czarne błyszczące kozaczki na szpilce. Pewnie wciąż w ich wnętrzu była jej krew.

Lorn 27-11-2006 17:36

Erick i Nick
Usłyszeli zbliżające się do drzwi kroki kilku osób, a w chwilę później ktoś zapukał do drzwi.
- Już idę – powiedział głośno po czym otworzył drzwi i trzymając je skłonił się teatralnie, a widząc za nimi Nicka, Sylwię i Nicole nonszalancko z szerokim uśmiechem dodał
- Witam szanownych Państwo jeśli wola Wasza, to zapraszam do środka na małą pogawędkę, jeśli nie to iść na bankiet nam od razu wolno.
- Pozwólcie najpierw, że was sobie przedstawię.
– wyprzedził ich odpowiedź stojący za Erickiem Andrew. - Nick MacLee, pisarz, mój przyjaciel z klanu i towarzysz długich, niezwykłych dysput – wskazał dystyngowanym gestem stojącego w drzwiach Nicka
- Erick Mead, nasz mistrz, reżyser i dobry duch wszelkich artystycznych przedsięwzięć pod tym dachem, a także mój przyjaciel i nauczyciel aktorskiego rzemiosła. - dotknął lekko ramienia Ericka.
- Proszę zostańmy tutaj choćby na chwilę, bardzo się cieszę z tego spotkania i mam nadzieję, że nie będzie to ostatnie w tym jakże miłym gronie. Nick jest w Londynie od niedawna, a mi właśnie przypadł ten zaszczyt, by przybliżyć mu naszą Rodzinę i sprawić, żeby czuł się w naszym mieście jak w domu. - powiedział spoglądając po twarzach.

Nightcrawler 27-11-2006 17:51

Erick Mead

Odsunął się od drzwi wskazując gościom krzesła. Cały czas utrzymywał uśmiechniętą i pogodną maskę na twarzy. Sam usiadł ostatni jednocześnie spoglądając na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą leżał dygocząc.

Kątem oka sprawdził dłonie - delikatnie drżały, lecz szybko skupił się i uspokoił. Po czym uśmiechając się szerzej spojrzał na Nicka i rzekł:
- Miło mi spotkać. Więc jesteś pisarzem ? to fascynujące zajęcie szczególnie na przełomie wieczności - co piszesz jeśli mogę spytać ? -
Przekrzywił lekko głowę w lewą stronę - jak zaciekawiony szczeniak - i unosząc brwi w pytającym geście czekał na odpowiedź. Nieznacznie tylko zaciskał dłonie na kolanie siedząc praktycznie prosto na krześle z lewą nogą na prawej.

Solfelin 27-11-2006 20:47

Nick
Po krótkiej obserwacji otoczenia, usiadł na krześle obok Nicole. Intuicyjnie wyczuł minioną, przygnębioną atmosferę powietrza, lecz szybko uleciał mu ten szczegół z głowy. Popatrzył jeszcze raz lekko, krótko na wszystkich, zatrzymując się na Ericku, zdawało się, grając na czas dla podkreślenia napięcia czy ciszy.
- Tak, piszę. Zazwyczaj poezję, Londyn to piękne miasto, dumne z kolorytu, jaki pewien wielki Malarz namalował. O tym miejscu, o jego mieszkańcach, a czasami pogodzie - dodał żartobliwie. - lub też o życiu na ulicy, w odosobnieniu mieszkania, pośród tłumu anonimowych ludzi...
- ... albo nie-ludzi. - dodała cicho Nicole.
- Czasami wplatam elementy religijne i mistyczne. Omijam sprawy Rodziny - dodał groźnie, lecz zaraz rozweselił się. - czułe istoty takie tematy rozumieją. Są dla nich czymś... niezwykłym w zwyczajności. Słońce, niby takie samo przez kilkadziesiąt lat, a jednak nie to samo. Mgła, tak podobna do wszystkich innych, nie jest jednak tą samą. Jest inna. Za każdym razem, gdy na nią spojrzymy inaczej... - dodał na koniec filozoficznie. Zamilczał na dłuższą chwilę, robiąc dużą pauzę i nie dokończając swojego wywodu.

Nightcrawler 28-11-2006 06:53

Erick Mead

- Każdemu inaczej świecą gwiazdy - subiektywność percepcji i estetyki czyż nie ?- uśmiechnął się szczerze do poety. Cień napięcie opuścił jego twarz i członki.
- zaiste mądrze prawisz. sam staram się znaleźć ulotne znaczenie bytów a poezja jest jak Katharsis dla zmęczonej duszy. Bardzo chciałbym poznać Twoje dzieła w przyszłości.-
Robiąc nieznaczną pauzę spytał - Jakaż muza więc do tego miasta Cie sprowadza i czyś zadowolony z pobytu tutaj jeśli wolno mi spytać ? -
Maska jakby opadła zastąpiona żywym zainteresowaniem


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:11.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172