Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-06-2009, 23:37   #221
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Nico Castelano

Głos dochodził zza kratki wentylacyjnej. Nico podążył za Moorhousem, który wspiął się na krzesło aby zajrzeć do otworu. Dźwięk najwidoczniej dochodził z innego pomieszczenia, połączonego, między innymi, z laboratorium poprzez kanały wentylacyjne. Co ciekawe, wyraz twarzy Williama zdawał się wyrażać zaskoczenie, zatem nawet dla niego ta sytuacja jest raczej niespotykana.

Zastanawiało go źródło dźwięku. Zduszony jęk, pełen bólu. Najwidoczniej ktoś cierpiał. Czyżby ktoś tu był przetrzymywany wbrew woli? Torturowany? Poddawany jakimś eksperymentom? Nico potrząsnął głową. Nie pora na spekulacje. Nie była to rzecz, którą mogli po prostu zignorować.

- Domyśla się pan skąd dochodzi ten dźwięk? - spytał cicho Moorhousa - Zgaduję, że podobnych rzeczy nie słyszy się tutaj często?
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 19-06-2009, 15:05   #222
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Boston, 22 października 1926 (późna godzina wieczorna)

Rozmowa wydała się młodej kobiecie nader interesująca. Słuchała w milczeniu, nie chcąc się wtrącać i nie mając zbyt wiele na ten temat do powiedzenia. Po chwili jednak usłyszała za plecami znajomy głos i musiała porzucić myśli o białej pustyni.


- Och, Marla? Cóż za niespodzianka!


Jackob Green. Przystojny, elegancki mężczyzna z nieodłącznym ironicznym półuśmieszkiem na twarzy. Marla nie lubiła go, lecz długoletnia znajomość do czegoś zobowiązywała, więc z nieco wymuszonym uśmiechem przywitała się z nim.


- Nie wiedziałem, że tu jesteś. Spotkałem przy wejściu Williama i zamieniłem z nim kilka słów, lecz nie wspominał o tobie, dlatego byłem przekonany, że moje oczy dziś nie nacieszą się twoim widokiem.


Wyrachowany, podły intrygant. Na dodatek nie starał się nawet ukryć drwiny w głosie.


- Williama? - zapytała ze źle skrywanym zdumieniem, przez co sama na siebie była zła. - William jest dziś niestety zajęty. Pracuje.


- Ach tak. To pewnie dlatego zniknął w laboratorium z pewną młodą damą. Chociaż to dość dziwne, bo laboratorium powinno być dziś nieczynne... - dodał niby przypadkiem i za chwilę zmienił ton na zupełnie beztroski i wolny od podejrzeń – Ale, moja droga, nie będę ci już więcej przeszkadzał w konwersacji, muszę zatroszczyć się o moją towarzyszkę, której obiecałem przynieść szklaneczkę ponczu. Jeśli będziesz miała ochotę, dołącz do nas.


Laboratorium. William z młodą damą. Marla poczuła się wytrącona z równowagi, choć dobrze wiedziała, że knucie intryg jest ulubioną rozrywką Jackoba Greena i że z pewnością setnie się ubawił widząc jej zdziwioną i zaniepokojoną minę. Skoro William powiedział, że tego wieczora pracuje, to z pewnością tak jest, i czy to coś dziwnego, że jest w laboratorium, skoro tam właśnie pracuje? Nie, to nie jest dziwne, ale z pewnością niepokojące. I to bynajmniej nie przez wspomnianą młodą damę, lecz...


Marla stanęła pod ścianą, a serce biło jej niespokojnie. Miała stąd dobry widok na całą salę. Poszukała wzrokiem Sędziego i odnalazła go w towarzystwie starszego małżeństwa. Byli żywo zajęci rozmową, była więc szansa, że przez jakiś czas nie będzie jej szukał ani potrzebował. Jeśli William naprawdę tu jest... Och, lepiej by się nie spotkali. Nie tu, nie teraz, nie w tych okolicznościach! To może skończyć się katastrofą, a do tego Marla nie może doprowadzić. Na myśl przyszły jej tylko dwa rozwiązania – albo od razu opuści to przyjęcie i wymówi się bólem głowy, albo... Albo dowie się, czy Will naprawdę tu jest i co tu robi. Z ową młodą damą lub bez niej.



Wymknęła się z sali balowej i rozejrzała się dyskretnie po korytarzu. Przeszła się wzdłuż hallu próbując powstrzymać nagły atak paniki. Do głowy wciąż przychodziły jej myśli „A co będzie jeśli...”? Och, przecież potrafiła sobie poradzić w każdej sytuacji! Gdyby tylko była na to przygotowana, gdyby brała pod uwagę to, że obaj panowie mogą znaleźć się na tym samym przyjęciu, na dodatek w jej pobliżu... jednak nawet nie pomyślała, że taki scenariusz jest możliwy. Nie wtedy, gdy ona tego nie planowała!


Gdy nieco opanowała zdenerwowanie, podeszła do jednego z lokai i zapytała o pana Williama Moorhousa. Mężczyzna w liberii potwierdził jej podejrzenia mówiąc, że pan Moorhous zszedł do laboratorium, a gdy Marla z napięciem w głosie wyznała mu, iż musi natychmiast się z nim widzieć, uprzejmie wskazał jej drogę. Była naprawdę wzburzona, nie musiała nawet udawać, by przekonać kogokolwiek, że sprawa jest doprawdy pilna. Podziękowała lokajowi i udała się we wskazanym kierunku. Z każdym przebytym stopniem w dół przybierała coraz bardziej kamienny wyraz twarzy. Z każdym krokiem po korytarzu pogrążonym w półmroku stawała się coraz bardziej spokojna; przynajmniej na zewnątrz. Wszak – co ma być, to się właśnie stanie.
 
Milly jest offline  
Stary 17-08-2009, 19:56   #223
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
William Moorhous


Szyb wentylacyjny prowadził w dół. William jeszcze raz zerknął w jego stronę i zszedł z krzesła.

- Domyśla się pan skąd dochodzi ten dźwięk? – spytał Nico.

- Mam wrażenie, że te jęki dochodzą z dołu.William wskazał ręką podłogę laboratorium - Jesteśmy w pomieszczeniach piwnicznych. Do tej pory myślałem, że laboratorium to najniżej położone miejsce rezydencji 'Silvery'.

- Zgaduję, że podobnych rzeczy nie słyszy się tutaj często?

- Ja nigdy nie słyszałem czegoś podobnego - odparł Moorhous. - Ale przypominam sobie słowa Calla o dziwnych odgłosach, które podobno słyszał. Myślałem, że to jego wymysły.

- Ciekawi mnie dokąd prowadzi ten szyb wentylacy. Jeśli istnieje jeszcze niższy poziom pomieszczeń to zejście musi być jakoś ukryte. Nigdy nie widziałem schodów prowadzących w dół. Może powinniśmy rozejrzeć się dokładniej po laboratorium.


William wyszedł na środek pomieszczenia i zaczął rozglądać się po ścianach. Gdzie może być ukryte zejście, jeśli w ogóle istnieje. Moorhous zatrzymał wzrok na sejfie i skierował swoje kroki w jego stronę.

- Nie wiem jak państwo ale ja jestem ciekaw co zawiera? – zwrócił się z pytaniem do Nico i Jennifer wskazując na sejf i przyglądając mu się uważnie.
 
Adr jest offline  
Stary 20-08-2009, 00:25   #224
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Marla, wiedziona wskazówkami lokaja, zeszła schodami na dół. Słabe oświetlenie wystarczyło by nie spaść ze schodów, ale nie pozwoliło na luksus zmniejszenia uwagi przy kolejnych krokach.
Minęła półpiętro, gdzie zamknięte drzwi broniły drogi dalej . Nie znała rozkładu rezydencji i nie wiedziała, co jest za nimi. Wiedziała zaś z całą pewnością, że tam nie ma laboratoriów. By do nich dojść, musiała zejść niżej. I bez dalszego ociągania się ruszyła schodami w dół.
Tutaj było już ciemniej, ale jeszcze nie na tyle, by trzeba było wyczuwać przed sobą drogę za pomocą rąk. Mimo to wędrówka była męcząca. Z ulgą dziewczyna przywitała koniec schodów i wyjście do pomieszczenia zastawionego beczkami, skrzynkami oraz pakunkami. Niski strop instynktownie powodował, że Marla się schylała, choć mogła się tu czuć bezpiecznie ze swoim wzrostem. W mroku paliły się olejowe lampki, które rozwieszone wzdłuż ściany wskazywały drogę do laboratorium. Dało się też dostrzec półotwarte drzwi wejściowe oraz padającą zza nich smugę światła. Niewątpliwie ktoś był w środku i dziewczyna mogła powiedzieć, że z całą pewnością był tam William. Jego głos znała i nie miała wątpliwości.
- ...jego wymysły - padło zza drzwi.

Tymczasem w laboratorium trwa nasłuchiwanie i oglądanie pomieszczenia. Niezliczona liczba zestawów odczynników, buteleczek, szklanych rurek oraz palników czy poplamionych papierów jednoznacznie utwierdzały każdego, że tutaj przeprowadzano badania. Nic nie wskazuje na to, by istniało tu jakieś tajne przejście lub inne, mniej tajne. Jedne drzwi prowadziły do tego pomieszczenia i jedne wychodzą. To nie zmienia faktu, że jęki było słychać z dołu i raczej nie można tego zrzucić na omamy słuchowe. Nie w przypadku trzech osób na raz.
Nico i Jennifer nadal przyglądali się wszystkiemu, gdy William postanowił skupić swój wzrok na sejfie.
Pociągnięcie za rączkę tylko upewniło młodzieńca, że sejf jest zamknięty. Trójstopniowe pokrętło z cyferkami broniło dostępu do wnętrza. William wiedział, że Call zna kombinację otwierającą sejf. Czasami wyciągał stąd rzeczy, które trafiały do badań i wkładał je z powrotem, gdy wychodził z pomieszczenia. Co jeszcze skrywało wnętrze pancernej skrzyni? Tego nikt nie wiedział poza kilkoma ludźmi wysoko postawionymi w Bractwie. A on do nich nie należał.
- Nie wiem jak państwo ale ja jestem ciekaw co zawiera? – zwrócił się z pytaniem do Nico i Jennifer wskazując na sejf.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 07-09-2009, 12:15   #225
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
William Moorhous


Ostatnie podchwytliwe pytanie Williama Moorhousa, które miało nieco zaciekawić nowicjuszy nie wywarło oczekiwanego przez niego rezultatu. William chciał skierować uwagę Nico i Jennifer w stronę sejfu i odciągnąć myśli od dziwacznych odgłosów dobiegających z wentylacji. Jednak jego towarzysze wydawali się nadal zabsorbowani własnymi przemyśleniami.


William pociągnął za rączkę sejfu.
- Zamknięte – uśmiechnął się w stronę Jennifer.

William widział nie raz jak Call otwiera sejf i wyciąga z niego przedmioty do badań. Jednak Moorhous nie potrafił go otworzyć, mimo tego uznał, że pobawi się przez chwilkę pokrętłem mechanizmu. Kilka lat temu czytał artykuł w jednym z czasopism naukowych o mechanizmach zabezpieczających sejf. Pamiętał schemat przedstawiony na rysunku, ale dobrze wiedział, że bez znajomości kombinacji cyfr nie uda się otworzyć tak skomplikowanego urządzenia.




William przekręcił pokrętło kilka razy uśmiechając się pod nosem. Po czym znów pociągnął za rączkę drzwiczek.
 

Ostatnio edytowane przez Adr : 07-09-2009 o 12:56.
Adr jest offline  
Stary 08-09-2009, 15:05   #226
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Jenifer Brown

- Dziwne byłoby, gdyby ten sejf był otwarty. Z resztą, przecież sejfy są po to by chronić ich zawartość przed ciekawskimi, wygląda na to, że w tym wypadku przed panem. Jeśli chce pan próbować otworzyć ten sejf, to ja stąd wychodzę, nie chcę być w coś wmieszana. Z resztą, i tak zaczyna się tu robić... dziwnie.

Jenifer spojrzała na obu panów pytająco, jednak William niewiele się przejął wywodem dziewczyny. Zanim skończyła mówić już i tak naciskał na klamkę. Jenifer skierowała się w stronę drzwi mając zamiar wyjść i wrócić do głównej sali. Zatrzymała się tylko by zwrócić się do Nico.

- Zostaje pan, panie Castelano?
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 08-09-2009, 19:04   #227
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Nico Castelano

Zatem ponoć było to najniżej położone miejsce. Ciekawe... Ile jeszcze tajemnic bractwo skrywało przed swoimi członkami? Tego Nico mógł się jedynie domyślać. Jeśli ktoś tam na dole jest przetrzymywany, prawdopodobnie wbrew swojej woli, to kto wie, być może obawy Call'a były słuszne. Może rzeczywiście coś mu groziło. I teraz ta jego niespodziewana "choroba". Nico może nie przywykł do pracy umysłowej, ale był wystarczająco bystry, aby zauważyć, że pewnie niespójne kawałki układanki zaczynają do siebie pasować... tworząc jednak kolejne zagadkowe elementy...

W czasie kiedy on się zastanawiał, William rozglądał się po laboratorium. Jego uwagę zwrócił sejf. Nico już takie widział. Wyglądał na robotę firmy Diebold Safe & Lock, podobny znajdował się w rezydencji starego Gaspare. Do otwarcia potrzebna była kombinacja... lub naprawdę zdolny kasiarz. Niestety, nie dysponowali ani jednym, ani drugim.


- Dziwne byłoby, gdyby ten sejf był otwarty. Z resztą, przecież sejfy są po to by chronić ich zawartość przed ciekawskimi, wygląda na to, że w tym wypadku przed panem. Jeśli chce pan próbować otworzyć ten sejf, to ja stąd wychodzę, nie chcę być w coś wmieszana. Z resztą, i tak zaczyna się tu robić... dziwnie - odezwała się panna Brown.

Nico spojrzał w jej stronę, gdy zapytała go, czy zamierza wyjść.
- Sądzę, że i tak już zostaliśmy w coś zamieszani, panno Brown - powiedział spokojnie - Skoro już tu jesteśmy, nie zaszkodzi się rozejrzeć.

Chciałby powiedzieć coś więcej, ale nadal nie był pewny na ile mogą ufać Williamowi.

- Poza tym nie sądzę, aby udało się otworzyć ten sejf. Bez kombinacji lub naprawdę zdolnego kasiarza, potrzeba by nie lada szczęścia - uśmiechnął się patrząc na Moorhousa, po czym zwrócił się do niego - Nie jest pan zawodowym kasiarzem, prawda? Bo ani kombinacji, ani wyjątkowego szczęścia chyba dziś nie mamy...

Spojrzał ponownie w stronę kanału wentylacyjnego. Zastanawiał się, gdzie mogłoby się znajdować tajemnicze przejście na ten niższy poziom.

- Czy jeszcze jakieś inne pomieszczenie w rezydencji znajduje się na tym samym poziomie co to laboratorium? - zapytał.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...

Ostatnio edytowane przez Malekith : 10-09-2009 o 00:02. Powód: literówka
Malekith jest offline  
Stary 09-09-2009, 20:04   #228
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Boston, 22 października 1926, piwnice domu przy Tremont Street 28

Ogarnęły ją dziwne, mieszane uczucia, których nie potrafiła do końca nazwać, ani nawet określić dlaczego właśnie teraz się pojawiły. Mieszanina zazdrości, zdziwienia, lęku i złości mogła być dość wybuchowa, zwłaszcza dla kogoś, kto przywykł do otrzymywania tego, czego sobie życzy. W pierwszej chwili miała ochotę wtargnąć gwałtownie do piwnicznego pomieszczenia i zażądać wyjaśnień. Po chwili jednak zdołała się opanować na tyle, by nie popełnić tak wielkiego głupstwa. Postanowiła, że nim cokolwiek zrobi, musi najpierw zdobyć pewność, że dzieje się tu coś, czego mogłaby sobie nie życzyć. Przylgnęła więc do ściany i skryta w półmroku delikatnie zajrzała przez lekko uchylone drzwi.





Tak, William był w środku, co do tego nie było wątpliwości. Ubrany w strój wieczorowy nie wyglądał jak ktoś, kto właśnie pracuje – a tym przecież wymówił się od dzisiejszego spotkania. Była z nim również młoda kobieta, dokładnie tak, jak wcześniej przekazał jej Green. Nie dodał jednak, że znajdowali się też w towarzystwie innego mężczyzny. Marla obojga ich nie znała, nie wyglądali też na osoby, które często przychodzą na Tremont Street. Co mogli robić o tej porze w laboratorium, podczas przyjęcia? Podsłuchana rozmowa nie przyniosła zbyt wielu odpowiedzi na jej pytania. Will próbował otworzyć sejf, wyglądał jednak na rozbawionego sytuacją, a nawet zdawało się, że swym uśmiechem próbuje oczarować dziewczynę. Ta jednak nie wyglądała na zadowoloną z tego faktu, była raczej przestraszona czegoś, co właśnie robili.


Przez chwilę serce Marli zamarło, gdy młoda kobieta odwróciła się gwałtownie i ruszyła ku wyjściu. Panna Widmore cofnęła się jeszcze bardziej i plecami oparła o ścianę, lecz dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Marla nie mogła pozwolić, by przyłapano ją na bezcelowym staniu pod laboratorium. Zdecydowała, że jeśli tylko dziewczyna ruszy znowu ku drzwiom, ona ubiegnie ją i wkroczy do środka. A wtedy niech się dzieje co chce! Tymczasem bacznie nasłuchiwała co ma do powiedzenia drugi towarzysz Williama...
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 09-09-2009 o 20:08.
Milly jest offline  
Stary 13-09-2009, 23:33   #229
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
William tylko na moment wstrzymał oddech i pociągnął za rączkę sejfu. Drzwi nie otworzyły się a słowa Nico o szczęściu i kombinacji zdawały się tylko to potwierdzać. Z resztą, ten ostatni ciekawie wpatrywał się w młodego pomocnika pana Calla i wiedział, że aż takiego szczęścia nie mają. Pytanie o inne pomieszczenia w rezydencji zawisło w powietrzu. Mogło to pomóc w zorientowaniu się, co do tego, co jest pod laboratorium. Bo przecież dźwięki z przewodów wentylacyjnych nie mogły brać się ot tak sobie, z powietrza.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 17-09-2009, 08:58   #230
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
William Moorhous


Próba otwarcia sejfu przez Williama była kolejną próbą sprawdzenia charakteru dwójki nowicjuszy. Reakcja Nico i Jennifer na próbę otwierania czegoś, co jest zamknięte i niedozwolone dla wszystkich członków bractwa pozwalała Williamowi snuć przypuszczenia, co do przyszłych zachowań jego obecnych towarzyszy.


Słowa i czyny Jennifer wyraźnie utwierdziły go w przekonaniu, że dziewczyna boi się sytuacji, w których dochodzi do przekraczania ustalonych zasad i najpewniej się czuje minimalizując ryzykowne działania. Gotowość opuszczenia laboratorium sugerowała, że dla bezpieczeństwa panna Brown potrafi opanować ciekawość nawet w tak dziwnych i niecodziennych okolicznościach.

Z kolei pan Castelano nie poczuł się zmieszany całą sceną otwierania sejfu. Jego reakcja pozwalała przypuszczać, że potrafi zachować trzeźwy i zdroworozsądkowy przegląd sytuacji.

- Sądzę, że i tak już zostaliśmy w coś zamieszani, panno Brown - powiedział spokojnie.

- Wmieszani to nie najlepsze słowo, ale spostrzeżenie jest bardzo trafne. Są państwo zaangażowani w to coś nie od dziś – powiedział William oczekując ze spokojem na uwagę Nico i Jennifer.


- Wiem o spotkaniu w Odeonie jak również o szczegółach rozmowy jaką tam prowadziliście z panem Call’em. Edward prosił mnie, abym skontaktował się z nowicjuszami, których zaprosił do bractwa. Postanowił mnie również wtajemniczyć w swoje obawy i plan zerwania z Zakonem. Wiem również, że są państwo w zakonie, bo zgodziliście się mu pomóc.

William zaczekał na kolejne reakcje nowicjuszy.

- Proszę mi wybaczyć, że nie ujawniłem wcześniej tych informacji, ale nie chciałem państwa przestraszyć na wstępie znajomości. Pomyślałem, że znacznie lepiej będzie przeprowadzić taką rozmowę, kiedy już oswoicie się troszkę z siedzibą bractwa. Moorhous pozwolił sobie na niewiele znaczące frazesy.

Edward Call opowiedział Williamowi o ludziach, z którymi przyszło mu rozmawiać. Ale Moorhous wolał sam upewnić się z kim ma do czynienia. Od momentu spotkania obserwował ich uważnie. Cześć rozmów i wydarzeń kreował tylko po to, aby sprawdzić charakter, poglądy i reakcje nowicjuszy w określonych sytuacjach.

- Czy nadal są państwo chętni pomóc Edwardowi w jego swoistej "ucieczce" z Zakonu? – zapytał nowicjuszy nie ujawniając wcześniej swojego stanowiska w tej sprawie.
 
Adr jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172