Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-11-2006, 14:42   #11
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Ścieżka dźwiękowa do posta: http://88.156.12.62:9333/listen.pls

* * *

Włochy 1678 - wieczorem

W wielkiej sali, gdzie stały drewniane stoły, paliło się zaledwie kilka lamp naftowych. Panował półmrok. Na zimnej kamiennej podłodze, wszędzie leżały drewniane wióry. Zapach świeżego drewna unosił się przyjemnie, choć pomieszany z zapachem oliwy. Pomiędzy wielkimi okami stały półki zastawione heblami i dłutami oraz masą słoików i komponentów. Wisiało też tam kilka skrzypiec, dopiero co wyrzeźbionych, bez lakieru ani strun.
Przy jednym ze stołów siedział wciąż chłopiec, starając się szorstkim papierem wygładzić powierzchnie niedokończonego instrumentu muzycznego. Lampa dawała za mało światła, a jego dłonie widać, były już bardzo zmęczone.
Wtem ze schodów, dobiegł odgłos czyichś kroków. Chłopak podskoczył na stołku i mocniej chwycił przedmiot, energicznie poruszając papierem.
Do pomieszczenia weszła wysoka postać w czarnym, ciągnącym się po ziemi płaszczu na czerwonej podszewce. Był to mężczyzna o długich białych jak mleko włosach, wysokim czole i drobnych ustach. Idąc w stronę chłopaka wdychał przyjemny zapach drewna. Gdy doszedł do stołu, uśmiechnął się i przygasił płomień lampy.

- Mogę? - rzekł do młodego wyciągając kościste ręce w kierunku skrzypiec, chłopak szybko dał mu je i patrzył na niego z trwogą - Bardzo dobrze! - rzekł po chwili, obracając skrzypce w dłoni - Doskonale wykonane - powiedział z uznaniem - Spisałeś się chłopcze! - w jego głosie zabrzmiała jakaś fałszywa nuta, echo rozeszło się po całej sali.
- Idealne dla kurtyzany lub księdza, do brzdąkania lub czyszczenia po mszy - wykrzywił usta w niezadowoleniu - Innymi słowy, te skrzypce nigdy nie będą nosiły mojego imienia! - uderzył pięścią o drewniany stół - Nigdy!
Chłopiec miał niewiele ponad 8 lat i gdy mężczyzna skończył krzyczeć, rozpłakał się.
- Zostań u mnie, nauczysz się! - powiedział już spokojnie.

Przez uchylone wrota na podwórze, dobiegł odgłos powozu i koni, mężczyzna spojrzał w tamtą stronę uważnie.
- Zostaw mnie tu - rzekł do chłopca, który pochlipywał jeszcze. Chłopak zerwał się i uciekł szybko po schodach.
Po chwili z hukiem przesuwając ciężkie wrota pojawiła się Lori. Jej jasna cera błyszczała w ciemnościach pomieszczenia. Miała na sobie czarną pelerynę z kapturem zarzuconym na włosy i długą suknie z czarnym gorsetem wiązanym od przodu.
Na widok dziewczyny, oczy mężczyzny złagodniały, podniósł brwi w lekkim zdziwieniu i uśmiechnął się do niej. Ręce rozłożył w powitalnym geście, lecz nie wypowiedział ni słowa.

- Tristanie! - krzyknęła gdy tylko go zobaczyła i zaczęła biec uradowana w jego stronę - Byłam u Franceski, powiedziała, że na wieki będziemy razem!

Na twarzy Wampira malowało się zaskoczenie.
- Kochana moja! - rzekł już gdy tulił ją w ramionach - Dajesz wiarę służkom?


* * *
 
Rhamona jest offline  
Stary 17-11-2006, 16:02   #12
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Ananke

„The Cave”…Nie lubiła tego miejsca.
Nie lubiła tych członków swego klanu jacy się tam zbierali…czyli prawdę mówiąc większości spośród Torreadorów w mieście…

Zachowują się jak dzieci bez kontroli…żałosne…

Tak, wiedziała że większość z nich podejrzewa, co ona o nich myśli.
I co z tego?

To miasto…gdyby nie pewna obietnica, złożona tak dawno temu, wróciłaby do miasta swoich snów...

Hałas panujący w środku paradoksalnie pomógł jej uspokoić myśli, i narzucić im tak doskonale znaną innym tarczę zimnego spokoju połączonego z chłodnym rozbawieniem.
Nic tak bardziej nie deprymowało reszty jej klanu, jak właśnie ten chłód w jej oczach.

Taak…iluż to spośród nich niedowierzało w to, iż ona jest członkiem klanu Róży…
Cóż..
Problem leży po stronie tych niedowiarków…

Och, te puste uśmiechy zwrócone w jej stronę.
Te oczy, które tylko szukają powodu do plotek…

Z drapieżników, jakimi się mienimy powoli zaczynamy zamieniać się w tych których tak gardzimy….

Piękna suknia z ciemnozielonego jedwabiu okrywała jej ciało od szyji, aż po prawie kostki.
Lecz była skrojna w ten sposób, iż wydawało się że to jej druga skóra.
Głęboki dekolt na plecach, sprawiał, że jej czarne lśniące włosy spływające pozornie swobodną falą prawie do tali wyglądały jakby były obrazem ujętety w ramy z jej gładkiej, jasnej skóry.
Może na innej kobiecie rozcięcie sukni prawie do połowy uda wyglądałoby wulgarnie, u niej mogło budzić tylko podziw.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 18-11-2006, 22:39   #13
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Zanim odwrocil sie, wiedzial juz ze czeka go konfrontacja z Paladynem Gangreli. Nie mial nic przeciwko Randy'emu, a mowiac szczerze bardzo szanowal go za to, co Randy robil dla Sabatu. Mimo to nie mogl pozwolic aby Paladyn szargal jego reputacje bezczelnymi uwagami i postanowil z niego nieco zazartowac. Bardzo, bardzo dyskretnie przywolal moc ksztaltowania ciala, by na wewnetrznej stronie jego dloni pojawilo sie male znamie, w ksztalcie czarnego polksiezyca. Sprawdzil ukradkiem, czy sztuczka powiodla sie i z usmiechem zblizyl sie do Paladyna. Mial tylko chwile, zanim wpadnie tu cala rozwrzeszczana banda Gangreli, ktora wlasnie wtoczyla sie do klubu.

- Eh, Randy, Randy... wlasnie to CIEBIE szukalem - odparl z usmiechem, ale jego oczy byly bardzo spokojne i chlodne. Znizyl ton glosu niemal do szeptu:

- Ostatnio coraz rzadziej pojawiasz sie na zgromadzeniach. Chodza sluchy na miescie, ze znowu rozmawiasz z Lojalistami. Bardzo martwimy sie o ciebie... - teraz usmiech znikl z twarzy Christiana, zastapiony smiertelna powaga. Wzrok wyrazal jasny przekaz: "wiem o tobie cos, ale nie powiem ci tego wprost". Kazdy mial jakies sekrety, ktore wolal aby nigdy nie trafily do uszu Arcybiskupa. Ten wampir takze mial z pewnoscia jakies wlasne tajemnice.

- Mamy w miescie wystarczajaco duzo klopotow, wiec prosze cie, jako przyjaciel, nie przysparzaj nam kolejnego... mowil chlodno i spokojnie, kladac nacisk na slowo "przyjaciel".

- A teraz pokaz, co dla mnie masz.... - wyciagnal dlon w strone zmieszanego wampira i powoli, bardzo powoli otworzyl ja, ukazujac maly, czarny ksiezyc, symbol elitarnych zabojcow Czarnej Reki...
 
Esco jest offline  
Stary 19-11-2006, 00:22   #14
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Powoli budził się ze snu, powracając z ciemności. Najpierw widział ogarniący go zewsząd mrok, który blakł z każdą chwilą. Świadomość docierała do niego leniwym, trzymającym w czekaniu, ruchem. Każda chwila wydawała się dłużyć. Poczuł, jak krew wibrowała i drgała, wypełniając jego żyły oraz tętnice, powodując lekkie ciepło, a zaraz chłód w całym ciele. Pogrążone w cieniach otoczenie stawało się coraz jaśniejsze, aż do skąpania w świetle. Vitae osiągnęła już stadium, w którym zaczęła mocno, prężnie pulsować dając w ten sposób fizycznej skorupie efekt nagrzanego, rozpędzonego bicia serca. Zamknął oczy jeszcze na moment, by się przygotować. Przejrzał, jakby od niechcenia lub nieumiejętności przetarł oczy, skupiając wzrok. Rozejrzał się wokoło, przeklinając pod nosem, Cholera, co to za noc. - widząc zasłony w pokoju, orientując się, że jest w łóżku, czyli gdzie indziej niż w trumnie. - Ktoś musiał mnie tutaj przyprowadzić. - wnioskował.
Otrząsł się całkowicie z otępienia, wstał. Pokój był malowniczo szaro-barwny, nijaki. Wziął ze stolika kluczyki, ze skrytki w szafie dwa ingramy, zastanowił się długi czas nad wzięciem dragów. Zdecydował się zostawić na lepszą chwilę. Dzisiaj i tak wolałby zwykłą, czystą krew. Pomaszerował w kierunku wyjścia, zszedł po schodach kamienicy w dół i wyszedł z budynku. Po drodze bił się z myślami. Każde rozmyślenie prowadziło go do tajemniczego spotkania w The Cave, zatem bez wahania podjął decyzję tam pojechać. Właśnie wszedł do garażu, wyjął motocykl, od razu startując, pędząc. Uśmiechające się swoim wytworzonym światłem neony odbijały się na jego kasku, robiąc za wzory. Ubrany był w czarną kurtkę, czarne sztruksy oraz bezbarwny kask. Nie wiedział jeszcze, co może się stać, a wolał unikać podejrzeń.

Myślenie zawsze mu pomagało wyjaśnić kilka kwestii. Brak myślenia natomiast wprowadzał go w stany, niby transe. Takich momentów potrzebował najbardziej do niebezpiecznych sytuacji, gdzie wymagane jest maksymalne skupienie, brak myśli oraz intuicja i brawura.
Próbował sobie przypomnieć wczorajszą noc.
Nie był w stanie. Powoli dojeżdzał do ulicy, na której znajdywało się The Cave.

Facet bez wspomnień bez przeszłości
Czarny kocur pośród mgły nocy miasta
I ci ludzie te istoty tak dalekie, nawet tu ich nie ma
Gdzie srebrem ozdabiane są ulice, gdzie złoto błyszczy lżej
 
Solfelin jest offline  
Stary 20-11-2006, 12:41   #15
 
Vertigo's Avatar
 
Reputacja: 1 Vertigo ma wyłączoną reputację
"Co on wyprawia..." Jat wpatrzył się w de Brasco. Na jego wyciagnietą dłoń, przez dym był w stanie rozróżnic te symbole, nie raz zreszta sie juz z nimi spotkał. "Czy mogłabyś mi powiedzieć co to wysoki gangrel? Ten wygladajacy jak przywódca? Zwrócił sie do Lu, spokojnym wytonowanym głosem, niezdradzajacym jego coraz wiekszego zaniepokojenia. Moze jest zmienno ksztaltny, to normalne dla niego wyjaśnił sobie szybko sytuacje, aczkolwiek mysl po co nie dawala mu spokoju. Kotara cały czas falowała, ktos tam na niego czekał. Ale tu też. "Wybaczysz? Skocze po przyjaciela" Wampir rozpial marynarke i niepozornym ruchem odblokowal kabure pistoletu. Podobno strzały nie byly w stanie zabic co mocniejszych wampirów. Jego strzały jedak były inne. I mial niezawodny sposób by takich delikwentów choćby obezwładnic na dłuzszy czas. To ze ktos jest niesmiertelny nie znaczy ze nie mozna go zabić, a jedynie to ze nie może zakonczyc nieżycia w naturalny sposob jezeli naturalnym mozna go nazwać... Wstał spokojnie, uśmiechnął się. Podszedł szybszym niz normalnie krokiem. "Kim, że jest Twój znajomy Christianie?" rzucił juz zza pleców Gangrela, widocznie go sforujac "... czy powinienem go bliżej poznać?" dodał, podkreslajac ostrym wskazaniem oczu na wyraz bliżej. "Nie ładnie tak długo zostawiać przyjaciół bez swego towarzystwa, moze zaprosisz kolege do nas?" Zapadła chwila ciszy.
 
__________________
Ostatnie zgrzytanie zębow
Ostatni grzeszników płacz
Ostatnie modły kapłanów
Na wszystko przyszedł juz czas...
Vertigo jest offline  
Stary 20-11-2006, 12:48   #16
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Carlos Omar

Tego wieczoru obudziłeś się wcześnie i jeszcze zanim wyjechałeś ze schronienia dostałeś telefon od Marcusa Gizelle (Lasombra). Ucieszył się i zarazem zdziwił, że nie śpisz i poprosił abyś czym prędzej udał się do The Cave.

Gdy przybyłeś w progi Klubu, właściwie, jeszcze nic się nie działo. Mówiąc szczerze, byłeś tam chyba pierwszy raz o tak wczesnej porze. Barman i Kelnereczki zajmowali się sprzątaniem.
Na przeciwko wejścia na salę zobaczyłeś czerwoną kotarę odsłaniającą niewielki ciemny korytarzyk. Poszedłeś tam w poszukiwaniu Marcusa. Po lewej były otwarte drzwi, z których dobiegał nieprzyjemny zapach środków czystości. Były to łazienki... nieużywane lecz wysterylizowane. Po prawej całkiem spore dębowe drzwi też uchylone.

Gdy wszedłeś przez nie, zobaczyłeś znajomą sale wielkości może 50m2. Panował półmrok, ściany i podłogi były wyłożone czarnym marmurem. Co dwa metry na ścianie paliła się świeca w specjalnie zamontowanym lichtarzu, świece stały tez na podłodze porozstawiane w nieładzie.
Na hakach podwieszonych pod sufit wisiało czterech śmiertelników w tym jedna kobieta, a pod nimi marmurowe misy z odpływem na ściekającą krew. Wszystko przygotowane do uczty Voulderie.
Antonio Valejo właśnie wygryzał się z piersi bezwładnie wiszącej kobiety. Marcus od razu się odwrócił gdy wszedłeś.
Po chwili Arcybiskup, ocierając usta powiedział.




- Wspaniale, jesteśmy już wszyscy!

* * *

Niedługo po spotkaniu zaczęli wchodzić do pomieszczenia inni Spokrewnieni, kłaniając się uniżenie Arcybiskupowi.
Dało się słyszeć też muzykę dobiegającą z sali i coraz głośniejszy gwar rozmów gości.


Zbliża się 22:30

Annabell Mayfair

Weszłaś do klubu The Cave i zaraz uderzyło cię przeczucie, że poziom niebezpieczeństwa wzrośnie. Rozejrzałaś się zaniepokojona, jednak nie zobaczyłaś żadnego źródła tego przeczucia.
Tuż przy wejściu plątała się sfora Gangreli i właśnie ku tobie zwrócił się Harry Taylor Caitiff włóczący się z Gangrelami. Młody Sabatbik stworzony przy okazji któregoś ze starć z Lojalistami. Czarne włosy opadały mu lekko na twarz i ten zawadiacki uśmieszek nie znikał z jego pełnych ust. Zawsze ci się przyglądał szczególnie podczas Rytuałów Voulderie.

- Witam Madamme - skłonił się lekko, prosząc o twoją dłoń. Rozproszył cię troszkę, ale podałaś mu rękę, którą zaraz ucałował, patrząc ci prosto w oczy.

Przeczucie minęło na chwile. A potem zobaczyłaś Chrisa, który bardzo emocjonalnie mówił do Randiego z Klanu Gangrel.

Jatagan

Mimowolnie rozmawiając z Lu patrzyłeś w stronę Christiana. Grupka Gangreli zaczęła się witać z jakimś Nosferatem, który chyba wydobył się spod ziemi. W drzwiach pojawiła się też czarująca Annabell i jeden z Gangreli ucałował jej dłoń.
Zaniepokojony nieco wstałeś z krzesła i starałeś się dotrzeć do Chrisa, niestety nie udało ci się na czas do nich dotrzeć, bowiem grupa Torreadorów wraz z Malkawianem uważnie obserwujących tę sytuacje zagrodziła ci przejście między kanapami.

Christian de Brasco
(Jatagan i Annabell)


Nie skończyłeś wymawiać swojego monologu ... w zwolnionym tempie zobaczyłeś jak Randy zwiększa swoje gabaryty, podnosi się z krzesła i łapie cię za gardło z taką szybkością, że nawet nie zdążyłeś zobaczyć jego ręki.
Stolik przewrócił się i szklana popielniczka upadła na podłogę jednak nie rozbiła się. Kelnerka, która właśnie podchodziła do stolika pchnięta nieco przez Gangrela, poleciała na stolik tuż obok.

- Przynosisz wstyd Krakenowi - wycharczał przez nienaturalnie olbrzymie kły, które teraz nieznacznie się wysunęły. Był zdenerwowany, ale jednocześnie bardzo opanowany, ważył każde swoje słowo - Zapłacisz mi za tą zniewagę! Nawet on ci nie pomoże, gdy nadejdzie sposobna chwila!
Po tych słowach puścił cię i oddalił się patrząc prosto w oczy niektórym z kainitów, był już spokojny. Zanim znikł za kotarą, dał znak reszcie Gangrelom aby poszli z nim.

To co powiedział Randy właściwie było słyszane tylko przez Chrisa. Wszyscy natomiast widzieli jak Gangrel ze złością złapał za gardło Tzimiske.

Po chwili na sali znowu zapanował gwar a w progu pojawił się Kraken. Jego twarz lśniła nienaturalnie, był blady jak zwykle, ale dziś jakiś ... uradowany.


Jego spojrzenie padło na Annabell, do której zaraz podszedł i swoją zimną dłoń położył na jej nagich plecach, uśmiechnął się delikatnie i potwornie niskim i wibrującym głosem powiedział
- Jak zawsze piękna, AnnaBella... - ucałował jej dłoń i zaoferował swoje towarzystwo.
 
Rhamona jest offline  
Stary 20-11-2006, 16:53   #17
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Y antes de morir, yo quiero cantar mis versos por Arzobispo - wyszeptal grozbe, tak aby odchodzacy Paladyn mogl to jednak uslyszec.

Bingo! - pomyslal Christian, gdy to, co mialo byc z pozoru niewinnym zartem przerodzilo sie w niezwykle cenna informacje. Potarl gardlo usmiechajac sie szeroko i odwracajac sie w strone odchodzacego Gangrela. Jednoczesnie sprawil by czarny znak na dloni zniknal bez sladu. Dal znak reka Jataganowi, ze wszystko jest pod kontrola i mrugnal okiem w podziekowaniu za wsparcie.

Poprawil smoking gdy zobaczyl wkraczajacych z gracja Krakena i Annabell. Podszedl do nich powoli i usmiechajac sie powital w eleganckim uklonie.
- Senor Kraken - rzekl klaniajac sie Biskupowi - Donna Annabell - sklonil sie takze Torreadorce - To prawdziwa przyjemnosc widziec was tu dzisiaj razem - powiedzial z najglebsza szczeroscia, nie ukrywajac aury radosci. Cieszylo go, ze reszta sfory ma takze dobre relacje z Biskupem.
 
Esco jest offline  
Stary 21-11-2006, 14:51   #18
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Annabell Mayfair

Z pięknym, acz chłodnym jak zawsze uśmiechem powitała Harryego Taylora.
Fakt, iż jest on kolejną osobą, jak zwraca na nią swa uwagę nie był dla niej żadnym zaskoczeniem, lecz i tak zapamiętała to jako cenną wskazówkę, jaką być może kiedyś wykorzysta.
Bardziej zainteresowało ją jej przeczucie.
Nauczyła się wierzyć tym drobnym impulsom i ich nie lekceważyć.

Ciekawe co się kryję za tą fasadą pozornego spokoju i dobrej zabawy?

Opuściła wzrok, kryjąc oczy za wachlarzykami rzęs, skupiła się na chwile na wychwyceniu z otoczenia tego, czego nie ujrzą jej oczy, ale może ujrzeć całą sobą...

Przerwała ta 'obserwację' tuż na chwile przez zamieszaniem jaki wywołali Randi z Klanu Bestii i Chrisem de Brasco....jedna z niewielu osób na tej sali na jakiej widok poczuła chęć uśmiechnięcia się szczerze.

Z zamyślenia wyrwał ją chłodny dotyk i wibrujący głos Krakena.
Z wdziękiem pokłoniła się Biskupowi.
Czuła na sobie pełne zaciekawienia spojrzenia otaczających jej sabatników, nikt nie wymagał, aż tak uprzejmego zachowania wobec Biskupa , lecz między innymi dlatego to zrobiła...

-Dziękuję za tak uprzejme słowa...
Z uśmiechem skłoniła głową przyjmując zaproszenia Krakena.

Gdy podszedł do nich Chris obdarzyła go delikatnym lecz szczerym uśmiechem, w jakim przebijała się prawdziwa radość z jego widoku.
Brakowało jej w tłumie tylko jeszcze jednej osoby....
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 21-11-2006, 15:37   #19
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Muzyka do posta http://88.156.12.62:9333/listen.pls

* * *

Włochy 1678

- Wisi nad Tobą klątwa, Pani - powiedziała Franseca, odsłaniając kolejną kartę - Biada tym, których zdołasz usidlić. A będzie ich wielu, wielu...
Lori zamyśliła się nieco, z jej ust zniknął uśmiech a spojrzenie wyostrzyło się.
- Wisielec, to potężna karta - ciągnęła dalej stara, kładąc pomarszczoną dłoń na ramieniu Lori - Widzę niebezpieczeństwo... Niedołęstwo i choroby.
- Jakie - odezwała się zmartwiona dziewczyna.
- Jakie? Tego nie wiem. Jest tak wiele chorób.


Wieczorem

Noc była gwiaździsta i ciepła, pozwolił sobie usiąść na ganku aby chwile rozmyślać o pięknej Lori.
Widok ukochanej, rozczulił Tristana niemal do łez. Największa nagroda jaką spotkał w swoim życiu od tylu już lat. Pożegnał ją, wróciła bezpiecznie do domu, powozem swojego ojca.

Po chwili, odgłosy powozu wyprowadziły go z głębokich przemyśleń. Zaprzęg z czarnych koni i czarna kareta, jechały na jego wzgórze.
Wstał zaniepokojony i spojrzał aby upewnić się, że uczniowie spali.
Pojazd zbliżał się szybko i wkrótce zatrzymał się na podwórzu. Woźnica zszedł z powozu i otworzył drzwi, przez które wyszedł mężczyzna ubrany zgodnie z panującą modą w czarny frak, białą koszulę i wysoko przewiązany plastron ze złotą szpilką.

- Dobry wieczór, panie Welsh - ukłonił się z gracją - Nazywam się Dricko i przybywam tu z rozkazu Księcia Ronaldo.
- Dobry wieczór, panie Dricko - odpowiedział ukłonem - Cóż chce ode mnie poczciwy Ronaldo?
- Proszę oto list - sięgnął pod frak i wyjął kopertę z czerwonym lakiem - I jeszcze jedno! Kilka zaledwie słów, które Książe chciał przekazać ustnie - styl jego wypowiedzi był bardzo elokwentny, mino iż Tristan mógł go zgnieść butem, ten nie bał się go wcale - Jeśli nie opuści Pan miasta, Ona zginie! - powiedział cicho a potem nagle radośniejszym tonem pożegnał się i nie czekając na reakcję Tristana wsiadł do powozu. Woźnica ze spokojem zamknął drzwiczki, wsiadł i odjechali.

* * *
 
Rhamona jest offline  
Stary 21-11-2006, 16:03   #20
 
Vertigo's Avatar
 
Reputacja: 1 Vertigo ma wyłączoną reputację
Jatagan opuścił ręce. Jego oczy zimno spojrzały na kotłujacych sie przed nim Gangreli. Zamyslił sie przez chwile zatapiajac oczy na czyimś fraku... otrząsnął się, naciągnął marynarkę garnituru, wyprostował się...

Cofnął się spokojnie kątem oka widząc Krakena z Annabell a przy nich Christiana. Nie miał najmniejszej ochoty sie tak wciskać, zresztą to nie było towarzystwo w którym czuł by sie dobrze. Wrócił do stolika szybkim krokiem, uśmiechając się do Lu sączącej kolejna lampkę vitae. "Wybacz jeszcze na chwile miła, muszę na sekundę jeszcze Cie opuścić, aczkolwiek mam nadzieje ze potowarzyszysz mi w dalszej części wieczoru? Byłbym niezmiernie zaszczycony" Wypowiadając ostatnie słowa przymrużył zalotnie oczy "... W rozpuszczonych włosach jesteś ..." Nie skończył, ale popatrzył na jej uśmiechniętą twarz. Odszedł dość szybko...

Chciał wykorzystać zamieszanie wokół Krakena, każdy patrzył na niego jak w obraz, albo jak w żywą tarczę. Upewnił się również, że nie skupia wzroku Młodej. Cieniem ściany przemknął na drugą stronę sali patrząc na kelnera. Ten skinął głową. Jednym ruchem wtopił się w kotarę...
 
__________________
Ostatnie zgrzytanie zębow
Ostatni grzeszników płacz
Ostatnie modły kapłanów
Na wszystko przyszedł juz czas...
Vertigo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172