Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Åšwiat Mroku > Archiwum sesji RPG z dziaÅ‚u Horror i Åšwiat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-02-2007, 11:15   #11
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
(Nadwrażliwość 1, 1 PK)

Jurgen podając odpowiadającym na jego przywitanie mężczyznom ręce obszedł powoli stolik i zajął miejsce między Allesandro i Francois. Nikt chyba chyba nie zauważył jak niemal odruchowo po podaniu ręki jego dloń cofała się w stronę jego twarzy a on sam bierze oddech. Na kilka sekund zapadła cisza.

Allesandro. Alessandro di Brivio. Wziął oddech ale nic nie powiedział hm.. Od obu nie czuje zapachu potu, same perfumy. Wampiry? Pierwszy z nich wziął oddech po wypowiedzi, odruch czy wyuczone zachowanie? Albo młody, albo humanitas wciąż w nim silne. De Fou. Nie wziął odruchowego oddechu, albo lubi być teatralnie sztuczny, to jego "do usług" wskazywało by na to.... albo zaczął juz porzucać manieryzmy śmiertelników. Poobserwujmy...

Jurgen rozsiadł się na wygodnym krześle i przyjrzał rozmówcą.

Panowie nic nie piją? Gentlemani nie piję przed południe jak to się mówi, w naszej sytuacji chyba można by poczekać co najwyżej do północy? - uśmiech na jego twarzy trudno było jednoznacznie ocenić. Intencją chyba było by uśmiech ten był przyjaznym. Wyszedł - paskudny. Na szczęście jasną dla zebranych była chyba uwaga co do naszej sytuacji.
 
Ratkin jest offline  
Stary 10-02-2007, 12:36   #12
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
Alessandro z zaciekawieniem słuchał nowoprzybyłego. Kiedy ten skończył, uprzejmie uśmiechnął się i odpowiedział:
-Faktycznie, chyba możemy sobie pozwolic na szklaneczkę. Di Brivio przywołał kelnera i zamówił drinka, co więcej dogodził sobie jakąś niewielką przekąska. Widząc brak reakcji towarzyszy zdziwiony powiedział:
- Panowie nic nie zamawiacie? Cóż, zatem pozwolę sobie wznieść toast. Alessandro lekko uniósł szklankę z napojem: - Za szybkie rozwiązanie tej sprawy. Po czym znowu się uśmiechnął i wypił alkohol. Dobry posiłek i drink zawsze umilają oczekiwanie, tym bardziej, że Alessandro mimo upływu lat pozostał smakoszem.
 
Doerner jest offline  
Stary 10-02-2007, 16:28   #13
 
Francois de Fou's Avatar
 
Reputacja: 1 Francois de Fou ma wyłączoną reputację
Na twarzy malowało się zdziwienie oraz zaciekawienie. Niewielu spokrewnionych mogło przełknąć przez gardło jedzenie żywych... czyżby sięco do niego pomylił? Może Alessandro jednak ma tę jakże zadką zdolność? Nie powinien się temu, dziwić, w końcu sam jada często dla smaku zwykłe ludzkie jedzenie. Lubi jak jego podniebienie jest delikatnie drarznione przez wikfintne potrawy.
-Poproszę Chateaux Margeaux z 1996... do tego może... hmmm... Fondue bourguinionne? Panie Jurgen- Francois zwrócił się do nowo przybyłego -, czy pochodzi pan z Chicago? Otóż jestem ciekaw tutejszych obyczajów. Czy tubylcy zawsze spóźniają się tak bardzo na umówione spotkania? Przecież to oznaka całkowitego braku szacunku do drugiego... człowieka...
 
__________________
Tańcząc jak tobie zagrają, spraw by grali to co chcesz tańczyć...
Francois de Fou jest offline  
Stary 10-02-2007, 21:52   #14
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
By the way - Alessandro z żalem wrócił na angielski. Kim panowie jesteście. Oczywiście nie spodziewam się głębokich wynurzeń, ale tak sobie siedzimy, czekamy i pozwalamy narastać atmosferze niczym z jakieś powieści dla nazbyt wrażliwych dam. Oczywiście jeżeli urażam panów moją bezpośredniością, nie odpowiadajcie, ale biorąc pod uwagę fakt, że każdy z nas nie spodziewał się zastać żadnego z obecnych tutaj na spotkaniu, z jak się zdaje, bliską nam osobą, to chyba warto byłoby osobiście przyspieszyć rozwiązanie zagadki. O ile to oczywiście zagadka...Zatem panowie? Alessandro zanurzył się w swoim fotelu i wygodnie w nim rozparł. Ciekaw był czy jego zabieg przyniesie efekt i choć częstowo zaspokoi jego ciekawość.

Tak naprawdę Alessandro nie chciał tutaj przyjeżdzać, wezwanie od przyjaciółki nie było jedynym powodem. Naprawdę gdyby nie jego pogoń za cieniem z przeszłości, musiałby bardzo zmuszać się do opuszczenia Paryża. Te wszystkie brednie o przyjaźni, o zaufaniu...kim ona była żeby wymagać tego wszystkiego od niego? A może tylko się łudził? Może i tak by przyjechał? Nieważne. Fakt faktem, że chciał się spotkać z nią jak najszybciej, niech powie mu co ma do powiedzenia i będzie mógł przejść do poszukiwań tego przeklętego maga. Podlec...tyle zmarnowanych lat i po co? Czy po to, żeby przeklęci Giovanni mogli napełniac swoje kieszenie bez dna pieniędzmi i wpływami na posiadanie których nie zasługiwali? Zresztą to napewno oni, Alessandro był niemal pewien, że mag był ich człowiekiem. Nie był pewien jakiego rodzaju nić ich łączyła, ale wyczuwał związek. Czy mógł się mylić? Oczywiście, ale musiał przyznać, że pomyłka przyniosłaby wielkie rozczarowanie, w końcu Giovanni nie muszą być winni całego zła tego świata...Niech to! Co pozwala jej sądzić, że ma prawo marnować jego czas??! Co ona sobie wyobraża!?
 
Doerner jest offline  
Stary 11-02-2007, 00:50   #15
Maczek
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
[center:82c1b91cf7][/center:82c1b91cf7]

Kelnerów tu nie ma. Zresztą bar, który tu się znajduje jest chyba tylko dla zasady. Nikt z obecnych nie ma na stołach nic co można by zjeść lub wypić bez późniejszych problemów z trawieniem. Tak więc, do Francois'a i Alessandro podszedł barman, średniej wielkości, dobrze zbudowany murzyn ubrany w biało czerwone ciuchy. Uśmiechnął się miło i grzecznie spytał co może dla panów zrobić. Po wysłuchaniu zamówienia, wyraźnie się zmartwił i posmutniał. Przeprosił i poinformował, że nie posiada u siebie rzadnego z zamówionych trunków. Zaproponował jednak nieśmiało inne podobne jakościowo, które jeśli uzyska potwierdzenie szybko podaje i wraca z powrotem do czyszczenia szklanek bialutką szmatką.

Nie siedzicie tam zbyt długo. Gdy już jednak niepewność i zdenerwowanie zaczynają niebezpiecznie rosnąć. Przychodzi Kobieta, którą wszyscy znacie jako Anita. Średniego wzrostu, lekko okrągła na twarzy, ubrana dość schludnie, mało wyzywająco. Przez moment daje się zauważyć jej zdenerwowanie, jednak szybko ukrywa to pod maską spokoju i opanowania. Rozgląda się po osobistościach zebranych w pomieszczeniu. Zauważa was i uśmiecha się nieznacznie w stronę stoika gdzie siedzicie. Jednak nie idzie tam. Powolnym i opanowanym krokiem idzie do starszego człowieka, który od dłuższego czasu rozmawiał sobie z młodym czarnym chłopaczkiem. Gdy Anita do nich podeszła. Przerwali rozmowę. Ta schyliła się do starca i przywitała się. Niewiele dało się słyszeć jednak dla wyczulonych zmysłów nie stanowiło to najmniejszego problemu.

- Witam Doktorze - mówi kobieta - Zawsze jest miło pana gościć u nas. Napewno Cave się ucieszy z pana wizyty. Zaraz powinien się zjawić. Byłby znacznie wcześniej ale mamy jakieś kłopoty. Książe lub Edward chce nas wplątać w jakąś sprawę z Muzeum. Że to niby Elyzium czy coś takiego. Pierwsze słyszę o tym muzeum. To na pewno jakaś gierka. Ale nie zanudzam. Cześć Damian. Fajnie, że wpadłeś. Może uda mi się ciebie później złapać - uśmiechnęła się miło - Nie daj się szukać.

Uśmiechnęła się jeszcze raz i wstała. W tym samych momencie Starszy mężczyzna też wstał.

- Na mnie już czas. Jeśli minę się ze Świętym, niech sie odezwie do mnie. Trzymaj się Damian.

Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia. Anita tym czasem podeszła do mężczyzny przy barze, który właśnie dopalał papierosa.

- Witam - lekko się ukłoniła. - domyślam się, że szuka pan mnie. Jestem Anita Wainwright. To dobrze, że udało nam się pana sprowadzić. Nie wiem zbyt wiele o panu, ale wierzę że nie grozi nam nic z pana strony. Osobiście ręczę, że tu jest pan bezpieczny. Za chwilę wszystko wyjaśnie. Będziemy rozmawiać tam - pokazała ręką zwiewną szmatkę, za którą kryło sie kolejne pomieszczenie - tam nikt nam nie będzie rpezskadzał.
Zwruciła się do barmana.

- Mike. Zprowadź pana. Ja poproszę pozostałych.

Ostatnie słowa skierowane były do człowieka z papierosem. Barman odstawił szklankę ze szmatką i poszedł do drugiego pomieszczenia w nadziei, że rozmówca jego szefowej pójdzie za nim. Anita natomiast podeszła do stolika gdzie siedzieli pozostali.

- Witajcie. Widzę, że nie wszyscy się pojawili. Na pewno coś go powstrzymało. Nie traćmy więcej czasu. Choćmy.

Za płótnem zasłaniającym przejście znajdował się mały korytarzyk zakończony solidnymi drzwiami, które prowadziły do całkiem sporego i gustownie i drogo urządzonego pomieszczenia. Anita na koniec poprosiła wszystkich aby usiedli. Sama też zajęła jeden z foteli.
 
 
Stary 11-02-2007, 11:53   #16
 
Francois de Fou's Avatar
 
Reputacja: 1 Francois de Fou ma wyłączoną reputację


" No tak, nie jest to przecież ekskluzywna restauracja w centrum Nowego Yorku, tylko zwykły nocny klub w Chicago... "
-Dobrze, poproszę coś o podobnej jakości... - Gdy Francois wziął trunek skierował się za Anitą w stronę wskazanego przez nią pomieszczenia. Usiadł na fotelu na przeciwko swojej znajomej.
-Miło cię wreszcie zobaczyć moja droga, czy mogłabyś nam uświadomić, skąd to całe zamieszanie. Zaręczam ci, że... "umieramy" z ciekawości. - Francois uśmiechnął się delikatnie. Może z rozbawienia słowem "umieramy", a może dla lepszego efektu. Możliwe jest również, że zrobił to mimo wolnie... Patrzył Anicie głęboko w oczy... bardzo głęboko...
 
__________________
Tańcząc jak tobie zagrają, spraw by grali to co chcesz tańczyć...
Francois de Fou jest offline  
Stary 11-02-2007, 12:02   #17
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację


Alessandro zlustrował pomieszczenie z akceptacją, zresztą cały klub, a raczej ta część w której czekał na Anitę i oczywiście sala do kórej zostali wprowadzeni spełniały najwyższe standardy. Najwyraźniej lokal był miejscem spotkań chicagowskich wampirów. Niemniej jednak przebywanie w eleganckich, dobrze zaprojektowanych i wykonanych pomieszczeniach nie do końca zmniejszało jego irytację. Długi lot, konieczność wykorzystania gościny jednego z mieszkańców Chicago, co oczywiście było uznanym i uświęconym obyczajem, nie poprawiło jego samopoczucia. Jeżeli będzie musiał zostać dłużej konieczny będzie własny apartament. Wbrew własnym zwyczajom nie przedstawił się jeszcze lokalnej społeczności, co w przypadku co bardziej konserwatywnych jej czlonków mogło stanowić problem...Choć może częsciowo problem właśnie się rozwiązywał, przynajmniej pod tym względem.

Alessandro zajął miejsce i z delikatnym, niemal przyjaznym uśmiechem przypatrywał się Anicie - cóż, kiedy wreszcie ta kobieta, która przynajmniej narazie, niepotrzebnie zajmowała jego uwagę, wyjaśni cel tego dziwnego zgromadzenia. Oby jak najszybciej. Spojrzał na Francois i po jego pytaniu poczuł się zwolniony z zadania podobnego. Chyba narazie będzie najrozsądniej przypatrywac się rozwojowi wypadków.
 
Doerner jest offline  
Stary 11-02-2007, 12:53   #18
 
Atanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Atanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumny


-No przecież oni tam na mnie czekają ty stary gracie!
Krzyknął osobnik stojący przed samochodem, Audi80 rocznik, koło 90, które właśnie zostało dość mocno kopnięte w drzwi, bo zostawiając całkiem spore wgniecenie. Osobnik był średniego wzrostu a jego włosy zdobiły(albo wręcz na odwrót) mało zadbane blond dredy. Ubrany on był w garnitur, który z lewej strony był jasno różowy, a z prawej ciemno granatowy a w przypadku spodni od tego kompletu było wręcz na odwrót, prawa nogawka była różowa a lewa granatowa.
Lekko pod denerwowany, bądź zirytowany "człowiek" podszedł do bagażnika samochodu i wyciągnął z niego klucz. Kiedy był zajęty przyglądaniu się, czy ów klucz nadaje się do bliżej niezidentyfikowanej czynności, o której nie miał pojęcia i najprawdobniej zamierzał ją wykonać, samochód zaczął staczać się z górki. Po jeszcze chwili głębokiego zamysłu stwierdził, mówiąc sam do siebie:
-Tak, ten siÄ™ nada...
Gdy opuścił klucz z przed twarzy, na tej zaczęła kształtować się mina. Otóż jego prawa brew uniosła się do góry, lewa lekko opadła a usta delikatnie się skrzywiły. Stan ten nietrwał długo, jako iż osobnik szybko ruszył, mogło się wydawać, w beznadziejną pogoń, podczas której wszechświat znów z niego zadrwił i na jego trasie ułożył spory kamyczek, o który to się wywrócił. Szybko jednak podniósł się z ziemi i znów zaczął gonić swój cud techniki, zwany samochodem. Upadek dodał jasnej części jego garnituru troszkę ciemnawych plam, a całości nieco wilgoci oraz zadrapań i w niewielu miejscach nawet dziur(głównie na spodniach). Wbrew swemu wyglądowi był bardzo dobrze wysportowany, albo zawdzięczał to innym czynnikom, ponieważ dogonił samochód, wskoczył do jego środka przez drzwi i wykorzystując rozpęd, zapalił i ruszył ulicami ku celowi swej podróży.
Sama w sobie podróż minęła niewiarygodnie spokojnie, jak na niego, nie licząc znaku drogowego, który uparcie skoczył mu pod maskę. Jednak dojechał. Zaparkował samochód na parkingu, trzasnął drzwiami i już miał odchodzić gdy jego samochód, opuścił swoje miejsce parkingowe, osiągnął całkiem przyzwoitą prędkość bo szybkiego chodu i zatrzymał się dopiero na srebrnej BMW Z4 stojącej w miejscu parkingowym na przeciw. Blondyn złapał się za głowę, podbiegł do miejsca zderzenia, przyłożył jedną rękę do białej lini a drugą do zderzaka pięknego bmw i zerknął na ślady które zostawiły opony.
-Ten koleś wystawał jakieś 3 cm poza swoje miejsce, nie może mnie o nic poskarżyć...
Odetchnął z ulgą i odstawił swój samochód i udał się w kierunku Blue Velvet a dokładniej drzwi na uboczu. Gdy tylko opuścił parking, jego samochód znów odwiedził bmw jeszcze bardziej doprawiając jego maskę...
-Witam panów...
Odezwał się do ochroniarzy z elegancją nie pasującą zupełnie do jego wyglądu.
-...Victred.
Gdy został zaprowadzony do stolika z smutkiem zanotował, że jego spóźnienie było na tyle spore, że wszystko załatwiono bez niego, jednak żal nie skorzystać z tak wygodnego miejsca. Zasiadł wygodnie przymknął oczy i zapalił papierosa, w niewiadomym celu, skoro nawet nie wciągał dymu, gdyż ten dopalał się sam z siebie...
 
__________________
Amatorzy zbudowali arke noego a profesionaliści Titanica...
Atanael jest offline  
Stary 11-02-2007, 15:29   #19
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany


Anita ubrana była w dżinsy i tunikę w biało-czarne paski. W uszach miała srebrne koła a na ustach błyszczyk. Wyglądała bardzo nowocześnie i młodzieżowo. Jej rude włosy były rozpuszczone a niesforną grzywkę przykryła czarną opaską do włosów. Młodziutka blada twarz, posiadała masę uroczych piegów.

Gdy już wszyscy zajęli miejsce, padło pierwsze niecierpliwe pytanie. Zapewne każdy z tu zebranych chciał poznać przyczynę swojej obecności w tym jakże gustownym pokoju z paląca się w rogu szykowną lampką i sączącej się z ukrytych gdzieś za kanapą głośników muzyce. Ale pytanie Francoisa spowodowało całkiem sporą konsternacje nie tylko Anity ale każdego z osobna. Czyżby ten odznaczający się wysoką kulturą osobistą Wampir oddziaływał na waszą Przyjaciółkę mocami dominacji? Każdy wychowany i doświadczony wampir, bowiem zdaje sobie sprawę z tego, że patrzenie głęboko w oczy innemu wampirowi jest niezwykle niebezpieczne, szczególnie jeśli robi się to w takich okolicznościach jak ta. Każdemu w jednej chwili przeszło to przez myśl. Powstała przy tym bardzo nietypowa chwila ciszy, którą przerwało dopiero nagłe wtargnięcie ostatniego gościa.

Anita szybko podniosła się z miejsca i powitała ciepło przyjaciela.
- Och, witaj Sarnusie. Właściwie niczego nie przegapiłeś. Usiądź proszę - powiedziała z uśmiechając się, z delikatną obawą spojrzała w okolice Francoisa.
- Poznaj innych moich przyjaciół. Francois de Fou... - dodała zaraz potem i przedstawiła wszystkich panów, nie patrząc specjalnie nikomu w oczy.
Gdy wszyscy się już poznali a spóźniony gość zajął miejsce Anita zaczęła odpowiadać na wcześniej zadane pytanie. Była niezwykle szczera i poważna.

- Najlepiej jest zacząć od samego początku. Większość z nas jest spoza miasta, więc niekoniecznie musieliście słyszeć o Wielkim Pożarze jaki strawił ponad połowę Chicago. Był to przełomowy moment w historii Spokrewnionych z tego miasta. Zmieniła się władza i od tamtego czasu niepodzielnie panuje tu klan Ventrue. Na dodatek wszyscy pochodzą od Krwi Lodina - obecnego Księcia. Podczas pożaru dziwnym zbiegiem okoliczności zniszczeni zostali wszyscy inni z klanu Ventrue, podobnie jak niewygodni przeciwnicy Lodina z innych klanów. On okazał się bardziej przebiegły niż wydawało się członkom Primogenu, którzy w jakiś sposób zaakceptowali zmiany. Okazało się jednak, że nie wszyscy zginęli. Część została zachowana na wszelki wypadek, jako dobry argument do gierek politycznych. Gdy się tego dowiedzieliśmy, zaczęliśmy szukać. Zajęło nam to kilka lat zanim poznaliśmy okruchy prawdy. Odkryliśmy, że Maxwell, został zakołkowany i ukryty. Na pewno dawno już zapadł w letarg i znalezienie go to już duży problem. Jeśli uda się na go obudzić, będziemy mogli wreszcie skutecznie walczyć z rządami Lodina. Wiemy, że ciało Maxwella zostało zabetonowane i umieszczone w muzeum sztuki w Chicago w 1873 roku. Nie jesteśmy w stanie go jednak tam odnaleźć. Tu zaczyna się wasze zadanie. Proszę, abyście go odnaleźli i dostarczyli go nam. Jest kilka problemów. To miejsce to oczywiście Elyzjum, więc jest spora szansa, że będą tam jacyś starsi. Zawsze można tam spotkać kogoś z klanu Torreador. Kiedyś chodzili tam również niektórzy z klanu Nosferatu ale nikt nie wie co się z nimi teraz dzieje. Nie dają o sobie znaku. To trochę niepokojące. Kolejnym problemem, jest fakt, że wszystkie Elizja są monitorowane przez specjalną policję. Jej zadaniem jest wyłącznie utrzymanie spokoju w takich miejscach. Prawdopodobnie potrafią walczyć z wampirami i bardzo szybko reagują. Do tego muzeum jest dobudowany w późniejszym okresie niewielki teatr dla specjalnych gości i często wyprawiane są tam różne uroczystości i imprezy. Tak więc, budynek otwarty jest niemal całą dobę z przerwą między 6:00 a 10:00 rano. Nikt z was nie jest przedstawiony, więc Książe prawdopodobnie jeszcze nie wie, że tu jesteście. Macie więc trochę czasu. Zasadą w mieście jest, że Książe na poniedziałkowych spotkaniach informuje o nowoprzybyłych. Możecie się więc podawać za oficjalnie przybyłych za zgodą. Nie musicie wiele zdradzać. W poniedziałek wszyscy się dowiedzą co trzeba o was. Nie dajcie się sprowokować. Bądźcie opryskliwi, to często pomaga. Jeśli jakimś sposobem wam się nie uda i zostaniecie złapani, na pewno powiecie prawdę. Sądzę, że nikt nie będzie bawił się w torturowanie. Dlatego nie mogę wam teraz powiedzieć gdzie się później spotkamy. Obiecuję, że was znajdziemy i zapewnimy bezpieczne schronienie. Znamy to miasto znacznie lepiej niż klan Ventrue i ukrywamy się w nim od wielu lat.
- Na pewno macie wiele pytań. To jest moment kiedy możecie się jeszcze wycofać. W zamian oczywiście oferuję swoją wdzięczność jak i zaufanie. Nie liczą się dla mnie podziały. Mam nadzieje, że dla was również. Reprezentujecie skrajne i na co dzień zwalczające się społeczności. Wierzę jednak, że to jest właśnie klucz do rozwiązania problemu. Dzięki temu możecie posunąć dużo dalej niż my. Nie mamy wiele czasu. Lada moment będzie tu Książe razem z Szeryfem i jego psami. Musicie szybko się zdecydować.


Po tych słowach Anita popatrzyła po waszych twarzach i najwyraźniej oczekuje decyzji.
 
Rhamona jest offline  
Stary 11-02-2007, 15:51   #20
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację


Didier zmierzył wzrokiem kobietę, która podeszła do baru. To pewnie była Ona... Wciąż pozostawał lekko zagubiony w obecnej sytuacji. Przytaknął trochę zbyt energicznie. Anita niewzruszona ruszyła w stronę jednego ze stolików.
– ProszÄ™ za mnÄ… – kelner wyraźnie byÅ‚ zdystansowany i chÅ‚odny w relacjach. Nie czekajÄ…c na Didiera skierowaÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ bocznej sali. OdsÅ‚oniÅ‚ kotarÄ™, sygnalizujÄ…c że „gość” w dalszÄ… drogÄ™ wyruszy sam.
Didier wstąpił do pokoju, w którym siedziało już kilka osób. Spojrzał lekko zadziwiony. Co zrobić? Co począć? Jak tytułować to... coś?
– Dobry wieczór – powiedziaÅ‚ dość cicho poczym usiadÅ‚ w fotelu najbardziej oddalonym od innych. Wtedy przemówiÅ‚a Anita...
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172