Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2007, 14:06   #331
 
Francois de Fou's Avatar
 
Reputacja: 1 Francois de Fou ma wyłączoną reputację
-Baron Reanuld Marc de Piccard wraz z... przyjaciółmi we własnej osobie. A kimże ty jesteś, by mieć czelność zadawać takie pytania, takim tonem komuś urodzonemu tak wysoko jak ja? - Renauld starał się nadać swemu głosowi barwę jak najbardziej dostojną i poważną. niemniej jednak takie słowa brzmiały conajmniej komicznie wypowiedziane dziecięcym głosem de Piccarda. Mały ventrue zdawał sobie doskonale z tego sprawę, jednak mimo to, starał się przybrać jak najbardziej poważną i groźną minę by podeprzeć swe słowa. Podejrzewał, że rozmawia z jakimś sługusem lub strażnikiem palownika, zdawał sobie jednak sprawę, że sposób w jaki prowadził swe żądy potężny Tzimisce prawdopodobnie narobił mu wielu wrogów. Właśnie dlatego wolał być na tyle przezornym, by puki co nie podać celu swojej wizyty. Wolał najpierw się upewnić, że są na bezpiecznym gruncie. W dumie i uniesieniu czekał na odpowiedź swego "rozmówcy".
 
__________________
Tańcząc jak tobie zagrają, spraw by grali to co chcesz tańczyć...
Francois de Fou jest offline  
Stary 01-10-2007, 21:01   #332
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Gdy Kainici znaleźli się bliżej w blasku pochodni dostrzegli pochmurne twarze strażników. Wszyscy oni wyglądali zaiście srodze zarówno posturą, jak i pokiereszowanym obliczem – znakiem rozpoznawczym każdego zaprawionego w bojach wojaka. Żaden jednak nie miał dobytej w tym momencie broni, bowiem w rękach trzymali olbrzymi taran, służący zapewne do spychania nieproszonych gości w przepaść. Dodatkowo na murach, za plecami strażników, błysnęły groty strzał, kiedy piorun rozorał niebo.

Starszawy już mężczyzna o ogromnych barach i chyba najdłuższej brodzie przemówił głębokim basem, uśmiechając się przy tym pogardliwie.

- Vlad Tepes nie ma przyjaciół smarkaczu! A ja jestem tym, który swojego bachora prał kijem, gdy się nieproszony odzywał.

Zimnym spojrzeniem zmierzył pozostałych wędrowców.

- Jeśli macie jakieś posłanie do pana tego zamku, przekażcie je mnie. Jestem dowódcą wojska i ochmistrzem zarazem. Hrabia jest zajęty, więc mnie kazał przyjmować gości...

- Goście!
– wtem dobiegł zza pleców strażników kobiecy okrzyk. – Angorze dlaczego nie powiedziałeś, że mamy gości?

- Pani, ja...

- Tak bardzo mi się nudzi, a tu proszę wreszcie ktoś nas odwiedził. Może mnie przedstawisz?!
– głos przybliżył się.

Zakłopotany strażnik usunął się nieco, dzięki czemu Kainici zobaczyli kobiecą postać.

- Oto madame Irena Elizabeth Ksiopoli. Honorowy gość hrabiego i pani, której życzenia sa dla nas rozkazami

Dowódca ukłonił się. Ciężkie westchnienie zapewne miało świadczyć o tym, co myśli na temat etykiety.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-10-2007, 00:48   #333
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Znudzona Irena przeciągnęła się w wielkim fotelu obitym czerwonym aksamitem, po pokoju jak lunatycy w księżycową noc snuły się dziwczne postacie. Kobiety i mężczyźni jedni niezwykłej urody inni całkiem przeciętni jeszcze inni szkaradni, jedno co ich łączyło to lustrzane podobieństwo do wielkich i wybitnych postaci, których imiona zapisane zostały złotymi zgłoskami na kartach historii. Kleopatra przechadzała się ramię w ramie z Homerem pod ściana stał boski młodzian o twarzy Aleksandra Wielkiego, Irena wstała rozdrażniona, podeszła do barczystego olbrzyma i pogładziła go po policzku. Tak, zdecydowania Kaligula był jaj ulubieńcem, cesarz który uczynił swego konia konsulem, zachichotała, zaraz jednak na powrót straciła humor. Dzisiaj nawet jej mała prywatna galeria nie sprawiała jej radości.

- Hedin! Kilian!- jej melodyjny głos poniósł się echem po zamkowych korytarzach, po chwili do pokoju wbiegli dwaj młodzieńcy.

Pierwszy o intensywnie niebieskich oczach i włosach koloru złota splecionych w długi warkocz skłonił się nisko, drugi wpatrywał się w wampirzycę wielkimi zielonymi oczami i nerwowo skubał czarną wstążkę wiążącą jego rude loki.

- Zanudzę się tu na śmierć!- krzyknęła wściekle, kiedy jednak dotarł do niej sens jej własnych słów roześmiała się, jej perlisty śmiech brzmiał jak najcudowniejsza muzyka – Chodźcie idziemy na spacer.

Irena w towarzystwie swoich ghuli przechadzała się po dziedzińcu, delikty zimny wiatr pieścił jaj posągową twarz, to oddech nocy pomyślała i westchnęła cicho.

- Jeszcze tą Hedin – wskazała wielką pąsową różę, Vlad specjalnie na jej życzenia porozstawiał na dziedzińcu donice z najrozmaitszymi odmianami tych kwiatów.

Nagle do jej uszu dobiegł jakiś rumor, niewyraźne rozmowy strażników i głos… chłopięcy głos. Wampirzyca szybkim krokiem ruszyła w kierunku bramy. Gdyby jej serce było żywe z pewnością trzepotało by się teraz jak ptak w klatce. Jakaś dziwaczna grupa wędrowców chciała się dostać do zamku. Irena skarciła strażnika i wyszła im na spotkanie. Był to zaiste zbiór osobliwych indywiduów. Jakaś wielka zwalista postać cała okutana w szmaty nieokreślonego koloru, mężczyzna o dzikim wejrzeniu, para, ona nawet ładna i on te oczy…
Irena skrzywiła się, nagle jej wzrok zatrzymał się na drobnej postaci…

- Teodozjusz….. czy….- wampirzyca postąpiła niepewnie krok na przód, chmury na chwilę rozstąpiły się i światło księżyca padło na chłopca, na pięknej twarzy kobiety odmalował się wyraz bólu i rozczarowania, szybko jednak przybrał znowu maskę uprzejmej życzliwości.

- Angorze nie wypada trzymać gości przed brama, wprowadź naszych strudzonych podróżników na dziedziniec - mimo, że powiedziała o wręcz pieszczotliwie, nikt z tu obecnych nie miał wątpliwości, że był to twardy rozkaz.

Irena uśmiechnęła się do nowo przybyłych, wzięła z rąk Hedina bukiet róż który mężczyźni zebrali na jej polecenie, kiedy tylko ich dotknęła kwiaty wyschnęły natychmiast jakby dotyk jej delikatnych dłoni wyssał z nich wszystkie witalne soki, wampirzyc podeszła do młodej kobiety.

- „Dwojgu zmarłym w cmentarza zakątku
Dawna miłość śni się od początku -
I westchnęli i po małej chwili
Wspomnieniami ust się połączyli.

Usta, usta! Próchno w was migota!
Któż odgadnie, że to jest - pieszczota?
Któż pomyśli, że to jest kochanie -
Pocałunków trudne wspominanie?...

S³odka jeszcze jest taka żałoba:
Cień - cieniowi, mgła - mgle się podoba.
Ale szczęście nie potrwało długo:
Niespodzianie zmarli śmiercią drugą...

Boże, Boże! Gdzie twoje lazury?
Straszno zmarłym umierać raz wtóry”
– podała jej bukiet wysuszonych róż i uśmiechnęła się, w jej wyrazie twarzy było jednak coś niepokojącego, złowróżbnego…
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 04-10-2007 o 01:10.
MigdaelETher jest offline  
Stary 06-10-2007, 12:37   #334
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Giovanni di Bicci de Medici

Rozkaz przyszedł z nowego kierunku. ~ Służka, kochanka, gość?~ zastanawiał się kim jest wampirzyca. Z pewnością była piękna, ale też było w jej postaci coś nieuchwytnego, niemożliwego do opisania. Skłonił się i przedstawił:
- Jestem Apollion a ze mną Urania - uśmiechnął się. Lubił teatr wyzwolony, gdzie zaciera się różnica miedzy sceną a widownią. -To zaszczyt, że nasze ścieżki się przecieły. - podziękował za wpuszczenie i zgodnie z sugestią wszedł na dziedziniec. - Tym bardziej serce się raduje, gdy z przyjacielem Erato może się spotkać, tak niewielu nas już zostało.
 
behemot jest offline  
Stary 06-10-2007, 16:03   #335
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
Krzyk oderwał Thomasa od wzroku Giovanniego i kazał skupić się na zbrojnych u szczytu schodu. Słowa Italijczyk raptem jednym uchem słuchał pogrążony swych rozmyślaniach nieustannie po głowie kołatała mu się jedna myśl.

”Nie w otwartej walce.”

Walka widziała mu się najgorszym możliwym rozwiązaniem... do chwili gdy usłyszał przemowę szczeniaka.

„Taak walka to jednak nie taki zły pomysł. Na boga słyszałem karczmarzy wyrzucających pijanych gości z przekleństwem, w którym brzmiał większy autorytet niż w jakimkolwiek zdaniu tego... bachora. Zaiste ten, który wybrał go na swego przedstawiciela musiał się kierować czymś inny niż zdrowym rozsądkiem.”

Odpowiedzi strażnika na słowa bachora zyskały szczerą sympatię Gangrela, który jakoś nie wątpił, iż do żywego ugodzą one w dumę małego Baronka.
Głos kobiety był dla niego lekkim szokiem. Z nieufnością patrzył na nią a widząc kłaniającego się dowódcę nietrudno było odgadnąć, iż ma ona tutaj zaiste wielką władze jak i cieszy się łaskami pana na zamku. Przyglądał się jej wyostrzając zmysły ponad ludzkie możliwości i skupiając je na owej zaiste pięknej Damie.

„Jakąż moc posiada, że takim posłuchem włada? Jakże wkradła się w łaski Diabła? Czyżby Palownik zachwycił się jej urodą? Czarniejsze od mroku w sercu przeklętego włosy, kształtna figura zaiste piękny widok, lecz czyż nie jest najstarsza zła sztuką przybrać postaci zgoła Anielski, co by zmylić nieszczęśników? Kimże jesteś pani?”

Z przestrachem i nie pewnością obserwował Damę w czerwieni. Widok chłopca jakby coś jej przypomniał wszelkie zmysły skupił na owej damie widział dokładnie każdy jej ruch każdy gest.

„Kwiaty... one... Na mękę Pańską...”

Szok odebrał ciału Thomasa jakąkolwiek zdolności czynu wpatrywał się w wysuszone kwiaty z rozszerzonymi źrenicami. Powoli jego wzrok przesunął się znów na postaci Wampirzycy. Z upiorną fascynacją wpatrywał się w nią niezdolny wymówić słowa.
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
Stary 07-10-2007, 22:01   #336
 
Francois de Fou's Avatar
 
Reputacja: 1 Francois de Fou ma wyłączoną reputację
Renauld, gdy usłyszał głos niewiasty, bardzo się zdziwił. Tepes miał mieszkać sam, a jego toważyszka nieżycia miała zakończyć swą egzystencję już dawno temu. Tymczasem na zamku była kobieta, która wyraźnie sprawowała władzę nad sługami Tepesa. Na widok białogłowy skłonił się nisko:
-Madame pozwoli, że się przedstawię. Zwą mnie Renauld Marc de Piccard. Przybywam tu z rozkazu księżnej Lukretii Sapiehy by sotkać się w jej imieniu z panem tych ziem: księciem Vladem Tepesem. - Mówiąc te słowa obserwował niewiastę. Widział jej reakcję na swój widok. Zaciekawilo go to i zdziwiło. Najpierw ta kobieta w wiosce, która myślała, że Renauld jest jej synem, a teraz ta dama wyraźnie wzięła go za kogoś innego na samym początku. To było dziwnie podejrzane...
 
__________________
Tańcząc jak tobie zagrają, spraw by grali to co chcesz tańczyć...
Francois de Fou jest offline  
Stary 11-10-2007, 09:34   #337
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Marcelowi powoli wracała świadomość a usłyszane słowa jego kompanów, strażników i nieznajomej układały się z trudem w spójną całość. Coś było nie tak, czuł to w każdym calu swojego zawieszonego od wieków w stanie pomiędzy życiem a śmiercią ciała. Każdy mięsień miał napięty jak postronek, odnosił wrażenie, że od dłuższej chwili balansował na granicy upadku niczym kłoda, mimo to jakimś cudem bezwolnie pokonał ostatnie stopnie schodów w ślad za towarzyszami. Przez dłuższy moment zastanawiał się, co się w zasadzie stało. Pamiętał gniew, choć postrzegał go jako bezpodstawny i irracjonalny. Powodem był chyba znów ten nieszczęsny dzieciak zmieniony w potwora, doprowadzający Brujaha do wściekłości samą swoją obecnością. Czemu jednak nie popłynął na fali szału jak zwykł to robić przez ostatnie kilkaset lat? Czemu coś kazało mu się przeciwstawić jego własnym odruchom? Czuł się dziwnie... równocześnie jakby bardzo zgrzeszył, a równocześnie jak gdyby miał mieć wyrzuty sumienia gdyby tego nie zrobił. Co się z nim działo?

Nie czas na takie rozważania. Ostatkiem siły woli zmusił się by starać się zachowywać po pierwsze racjonalnie, po drugie w miarę naturalnie. Spokojnym, choć przypłaconym sporym wysiłkiem, ruchem rozwiązał konopny gruby sznur wiążący w pasie jego płaszcz, poczym ściągnął z siebie ten wełniany podobny w barwie i fakturze raczej do szmaty pled, który okrywał jego zasadnicze odzienie i który doskonale spełnił swoją rolę podczas wypadku, jaki spotkał ich na niedługo przez tym gdy zginęła Milla. Zawiesił "szmatę" przez ramię wyraźnie nie chcąc się z nią rozstawać, co pogłębiło pewien kontrast gdy się w tym momencie na niego spojrzało. Stracił niemal cały swój dobytek w trakcie napadu lupinów, w tym wszystkie ubrania na zmianę, jednak na szczęście to w które przywdział przed wyruszeniem z wioski należało do tych lepszej jakości. Marcel powoli, ostrożnie stawiając każdy krok, jakby obawiając się samego siebie, ruszył do przodu i zrównał się z pozostałymi. Zdziwienie wzbudzić musiał niewątpliwie w Giovannim, jego śmiertelnej towarzyszce oraz w spotkanej u bram Kainitce, gdyż dla nich do tej pory był tylko sporym osiłkiem skrytym pod łachmanami. W tej chwili jednak stał koło nich wysoki, postawny młody mężczyzna. Dublet wykonany z brązowej wełny dobrej jakości, w który był odziany nosił jedynie ślady wypadku. Był to ewidentnie dublet osoby należącej – przynajmniej dawniej - do bogatej osoby, był poza tym niemal nie używany, choć wyraźnie nie był zdarty z człowieka z ciągu ostatnich kilku lat gdyż krój ramion wyszedł z użycia niemal wszędzie nie mniej niż pięć może sześć wiosen temu, co zapewne nie umknie uwadze, co bardziej "zżytych" z światem śmiertelnych obserwatorów. Nogawice ewidentnie nie pasowały do dubletu jakością, dobrane ewidentnie tylko z racji podobnej barwy - Marcel odnosił się może do strojenia się w szaty na poziomie bardzo praktycznym - w kwestii barw bardzo jednak uważał żeby nie zwracać na siebie uwagi. Teraz jednak kolor jego ubioru bardzo podkreślił barwę jego oczu, teraz w blasku oświetlenia bramy okazało się że nie tylko Giovanni może poszczycić się wyjątkowymi. Ślepia Marcela przypominały pare idelanie oszlifowanych bursztynów podświetlonych jakby nieznacznie jakimś wewnętrznym płomieniem. Brujah nieco zbyt energicznym gestem, który u strażników wywołał odruchowe zaciśnięcie się dłoni na ich orężu, odgarnął część swoich ciemnych, nieco zlepionych z racji trudów podróży włosów za ucho. Mając na widoku teraz wszystkich, zlustrował więc szybko stojących wokół niego. Giovanniego zaszczycił lekko kpiącym spojrzeniem, podkreślonym typowym dla siebie szelmowskim uśmiechem, który posłał jeszcze apetycznie -dosłownie, z jego punktu widzenia- wyglądającej ghulicy tego irytującego go Toreadora. Ta obejrzała się z lekką trwogą na jej pięknym obliczu wiedziona jakby jakimś podświadomym lękiem. Ich spojrzenia spotkały się tylko na moment gdyż wszyscy w tej chwili ruszyli w stronę dziedzińca. Odwrócił głowę w stronę zajętej dotychczas wymianą zdań z jego kompanami nieznajomej. Jakiś odruch, chwila słabości, kazał ją przez moment nie dłuższy niż mgnienie oka, ale jednak dostrzegalny ocenić od stóp do głów tak łakomym wzrokiem jak gdyby była dla niego tylko i wyłącznie potencjalną ofiarą. Nie żałował zmarnowania chwili na ocenę, lecz żałował że zrobił to tak ordynarnie. Spojrzał wampirzycy prosto w oczy, znów w duchu karcąc samego siebie za butność i pokładanie nadmiernego zaufania w swoim pokoleniu dzielącym go od Kaina. Nie mając większego wyboru mógł tylko uśmiechnąć się nieco przyjaźniej, a przynajmniej spróbować sprawić takie wrażenie. Postąpił dwa kolejne kroki bliżej by znaleźć się bliżej jej, tak by nie podnosić głosu gdy chciał się do niej odezwać. W zasadzie nie wszedł między de Piccarda a Irene zbyt bezczelnie, aczkolwiek nie dał jej czasu na rekacje na jego słowa, wyczekał tylko na moment kiedy wredny bachor zamilknie by i on mógł się przedstawić.

-Marcel, do Panny usług...-zwrócił się barwiąc słowa wyraźnie francuskim akcentem, cedzonym przez grymas malujący się na jego twarzy, co spowodowało że jego głos zabrzmiał niczym syk żmii. Niósł też zresztą ze sobą obietnicę porównywalnej do żmii jadowitości autora tych słów.
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 11-10-2007 o 09:53. Powód: to co zwykle
Ratkin jest offline  
Stary 11-10-2007, 21:47   #338
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Pochodnie zamiast rozpraszać mrok nocy czynił go jeszcze upiorniejszym, wydobywając ze wszą dziwne, powykręcane cienie. Irena zmierzyła wzrokiem rosłego kainitę który stał naprzeciw niej uśmiechając się bezczelnie i wyzywająco. Jego sprężyste umięśnione ciało przywodziło na myśl posagi antycznych herosów Heraklesa , Tezeusza czy Achillesa. Wampirzyca oblizała wargi, olbrzym, bo mężczyzna był od niej wyższy co najmniej o 3 głowy, jawił się jej jako wyzwanie, a ona lubiła wyzwania. Od kiedy przybyła do zamku Tepesa zdążyła się już porządnie wynudzić. Powiodła spojrzeniem po pozostałych, nagle jej twarz rozjaśniła się, przybierając niemal anheliczny wygląd, wampirzyca zaśmiała się wdzięcznie.

- Irena Elizabeth Kasiopoli – dygnęła przed wampirem, uśmiechając się filuternie, poczym zwróciła się do chłopca – Dość nietypowych posłańców ma jej wielmożność Lukretia Sapieha.Mój drogi przyjaciel Vlad jest obecnie zajęty, pozwólcie, że ja przejmę rolę gospodyni – wyraźnie podkreśliła słowo „przyjaciel” - Przedstawię mu sprawę z jaką przybyliście, a wtedy on zdecyduje kiedy i… czy w ogóle was przyjemnie.

Wolnym krokiem, jakby płynąc w powietrzu podeszła do Torreadora.

- A kim, że ty jesteś Panie, żeby mienić się bogiem...? – jej twarz znajdowała się tuż przy jego twarzy – a co do mej patronki to nie jest nią Erato lecz Melpomena. Bo czym że jest miłość.? Niczym, jeśli nie jest tragiczna – wymownie spojrzała na zalękniona ghulicę.

Gangrel stał jak sparaliżowany wpatrując się w nią lekko rozszerzonymi oczami, Irena podeszła do niego i ujęła pod ramię, uśmiechając się zalotnie.

- Chyba nie będziemy tu tak stać, bo jeszcze świt nas tu zastanie – poufale wsparła się na ramieniu nieznajomego – Hedin , Kilian idźcie przodem i karzcie służbie przygotować komnaty dla gości.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 11-10-2007 o 22:24.
MigdaelETher jest offline  
Stary 12-10-2007, 21:35   #339
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
Przerażenie i Fascynacja walczyły wewnątrz Kainity, który nie mógł oderwać wzroku od Iren. Jej cudna uroda fascynowała, lecz obraz schnących w mgnieniu oka róż wciąż wyraźny był w jego pamięci. Patrzył wprost w oczy Wampirzycy i bez trudu odczytał ich wyraz, zbyt wiele razy widział te spojrzenie...

„Drapieżnik wyruszył na łowy. I to zaprawdę niezwykły drapieżnik skoro wśród Antycznych Bogów i Muz się obraca.”

Wyprostował się mimowolnie i odwzajemnił jej spojrzenie, patrzył bez mrugnięcia wprost w jej oczy tak, gdy pokazywała bachorowi gdzie jego miejsce jak i gdy drwiła z „Boga Słońca”.
Bacznie obserwował jej każdy krok... śledził każdy ruch... Podziwiał piękna figurę. Czerwień Ust, co chwile go wabiła. Lecz to oczy wzbudzały w nim największy zachwyt... Gdy ujęła go pod rękę dreszcz przebiegł mu po plecach. Z przestrachem zerknął na swa dłoni czekając aż wyschnie niczym róże, lecz nic takiego się nie stało.

„Głupim jest i tyle... I chamem w dodatku... Gdzie się podziały moje maniery?”

Niezważająca na drwiący głos w swej głowie przypominający, iż poległy pod Akką, zebrał się w sobie i przemówił do Damy.

- Erato, Melpomena... Pani racz mi wyjawić skąd przybyłaś gdyż śmiem podejrzewać, iż niczym Wenus, zechciałaś zejść z Olimpu wprost między nas niegodnych.... Twa Uroda każe zaliczyć cię pomiędzy antyczne boginie, których piękno zachwycały serca i mamiły zmysły śmiertelników....
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
Stary 15-10-2007, 21:35   #340
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wraz z pojawieniem się damy, która przedstawiła się podróżnym jako Irena Elizabeth Kasiopoli, miny strażników zrzedły. Wszyscy jak jeden mąż stracili rezon i wyglądali na zakłopotanych, szczególnie, gdy dziwni goście zaczęli raczyć się z Toreadorką grzecznościami, właściwymi dla dworskiej etykiety. To było coś obcego i niezwykłego dla hardych wojaków.

Wtem potężny wstrząs góry spowodował, że wszyscy przylgnęli do ziemi lub stoku, by uniknąć niechybnego stoczenia się w przepaść. Dopiero teraz blasku całego splotu piorunów, który spowił okolicę jasnym światłem, Kainici zauważyli, iż wzniesienie, na którym się znajdowali, ma tak naprawdę dwa szczyty. Wyglądało na to, że przedziwna góra uwieńczona została porożem, przywodzącym na myśl to, zdobiące głowę byka, z których na jednym właśnie osadzony był zamek Tepesa. A między rogami...

Ogromny snop pyłu i dymu buchnął w górę z pomiędzy wierzchołków. Każdy z zebranych poczuł jego piekący żar na obliczu, a i nie tylko.

- Aaaa!!!

Straszliwy krzyk wyrwał się z gardła Marcela, gdyż jako pewny siebie i swej postury, nie odskoczył we właściwym czasie jak najdalej od przepaści, przez co gorąca para poparzyła jego i tak już poraniona od słońca rękę.
Wielki Brujah nie tyle może ryknął z bólu, co z zaskoczenia.

- Uwaga! Pod nami jest lawa! – krzyknął dowódca straży, „nieco” po fakcie.

Widać jednak wybuch był jednorazowy. Po chwili dym rozpłynął się do postaci gęstej mgły, a drżenie ziemi niemal całkiem ustąpiło.

Już bez zbednych rozmów wędrowcy w otoczeniu strażników, udali się za swoją gospodynią do zamku.

Co ich tam spotkało?

Nigdy się nie dowiecie.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-10-2007 o 20:49.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172