Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-03-2007, 23:11   #1
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[Mroczne Wieki] Noc Kupały


Dawne czasy odeszły...
Pogańscy bogowie zepchnięci zostali w niepamięć przez wiernych słowu bożemu – fanatycznych kleryków i skrupulatnych inkwizytorów.
Starsi ludzie mawiali, że dawni bogowie płaczą, a każdy szum trawy, szelest liści niesie ze sobą ich żałosną skargę i strach. Strach, że wraz z zapomnieniem przestaną istnieć.
Jednak nie wszyscy bogowie poddali się. Byli wśród nich tacy, którzy wraz z zapomnieniem rośli w straszliwą siłę - obrastali w czarną moc, aby z bogów sprzyjających ludziom, przeistoczyć się w demony zniszczenia. Tak właśnie stało się z Kupałą.
Słowiański bóg płodności i miłości patronował niegdyś zakochanym. Noc Kupały zwana Sobótką była jednym z najradośniejszych świąt pogańskich. Wówczas nikt nie wstydził się kochać, nikt nie wstydził się cieszyć życiem. Dzień sobótki wiązał się jednakże z pewnym istotnym dla boga rytuałem. Puszczanie na wodzie wianków oraz rytualne kąpiele w rzekach stanowiły nie tylko obrzęd oczyszczenia, lecz także były sposobem uczczenia bóstwa. Kupała zapewniał bowiem harmonię powołując nowe życie, po tym które już odeszło oraz dbał o równowagę między żywiołami, zmywając z ludzi zła moc w trakcie rytualnych kąpieli.
Niestety, wraz z nową wiarą ludzie zatracili świadomość sensu święta Sobótki. Nieskrępowana miłość stała się grzechem, a pieśni i nocne tańce obrazą boską.
Zapomniano...
Zapomniano o rytuale oczyszczenia, a wszystkie brudy... wszystkie niegodziwości i nieprawości niczym błoto oblepiły coraz to smutniejszego boga. Kupała był jednak zbyt dumny. aby rozpaczać jak pozostałe bóstwa. Wraz ze złem, które wdrążało się w jego istotę, rósł gniew, mający z czasem przerodzić w zimną nienawiść do tych, którzy ośmielili się „zapomnieć”.
Kupała wezwał resztki swych wyznawców, którzy tak jak ów demon – już nie bóg, nienawidzili nowego porządku. Dzieci Kupały dzięki naukom swego boga zgłębiły tajniki czarnej magii, aby w Noc Kupały odprawić krwawy rytuał.
Niebo zawyło zatrwożone plugawym obrzędem, a ziemia się zatrzęsła. Góra, na której śmiałkowie wypowiedzieli bluźniercze słowa pękła na pół, grzebiąc nieszczęśników pod zwałami odłamków skalnych. Potężny ryk rozdarł powietrze, ci którzy go usłyszeli oszaleli od nienawiści, która nasączyła każdy ton niesamowitego głosu. Wybiła godzina Czerwonego Byka!

Deszcz lał z nieba bez przerwy przestając tylko chwilami, lecz nie po to być dać odpocząć chorej ziemi, ale by dobić pozostałe na powierzchni życie straszliwym gradem.
Ósemka wędrowców przemierzała zrujnowaną krainę pod osłoną nocy. Choć ciemność skrywała najgorsze, nie dało się ukryć spustoszenia, które nawałnice i trzęsienia ostatnich tygodni poczyniły na tej niegdyś uprawnej ziemi. Trudno było powiedzieć czy gorzej wyglądały nagie, zdewastowane ostępy leśne, czy też wyludnione wioski, które wędrowcy napotykali od czasu do czasu na swej drodze.
Poruszali się niemal ślimaczym tempem od kiedy pozostawili swe konie, gdy te nie mogły ich już dłużej nieść w taką pogodę. Na dodatek śmiałkowie mieli jeszcze jedno ograniczenie, jako stwory nocy – „wampierze”, mogli wędrować tylko od zachodu do wschodu Słońca. Wiedzieli jednak, że niedługo znajdą się w centrum zniszczenia. Wszak im bliżej siedziby demona, tym większym chaosem było to co się wokół nich działo. Zmrożone krople raniły skórę obojętnie jak dobrze ktoś otulił się szatami, które wiatr szarpał i darł dręcząc dodatkowo uszy wędrowców swym przeraźliwym wyciem. Gdyby ludzi mieszkających niegdyś na tych ziemiach nie wybiła zaraza, zginęliby pewnie z wyziębienia lub innych skutków działalności szalonego boga, który siał zniszczenie wszędzie tam, gdzie kiedyś pilnował harmonii.
Rzec jednak można, iż ósemka wybrańców lekce sobie ważyła wybryki demona, wszak oni już raz umarli – dokonanie tej sztuki po raz drugi nie było łatwe.
Kim byli? W kronikach Kainitów pozostała o ich zebraniu wzmianka, jako o jednym z dwunastu porozumień, na bazie których później powstać miała Camarilla.
Ich imiona zapisane były czytelnie i z ogromną uwagą, a brzmiały one:
Mitru Łowca z klanu Gangrel
Radu Bistri z klanu Tzimsce
Herodian z klanu Toreador
Nova Arpad z klanu Ventrue
Marusca z klanu Nosferatu
Lucretia z Herdtzów (później Sapieha po mężu) z klanu Ventrue
Vlad Tepes z klanu Tzimsce
Etrius z Tremere

Ośmiu wybranych stoczyło ciężki bój z demonem, który przybrał postać płonącego Byka -większego niźli normalne zwierze tego gatunku niemal dziesięciokrotnie. Walka była trudna, lecz śmiałkowie już wówczas byli zaprawieni w boju lub też wyjątkowo uzdolnieni. Dzięki swym nadludzkim siłom oraz magicznym rytuałom przeklętego wówczas i niepoważanego klanu Tremere, zepchnęli demona do wnętrza góry zagrzebując go pod skałami i pogrążając w magicznym letargu. Dawne bóstwo gdy zrozumiało, że poniosło klęskę, ryknęło raz jeszcze obiecując, iż dzień zemsty nadejdzie wraz z Nocą Kupały. Wielokrotnie później wampirom śnił się ten krzyk, napawając ich zgrozą mimo upływu lat.

Wieki minęły od tej heroicznej walki Kainitów. Każdy z nich dostał w nagrodzie za swój czyn zamek zaprojektowany przez najzdolniejszego wówczas budowniczego i rzemieślnika – Zeliosa z klanu Nosferatu. Wampir ten, choć brzydszy od najstraszliwszej wiedźmy, umysł miał niezwykle bystry. Opracował bowiem konstrukcję zamków tak, aby przepływające miedzy nimi pole energii samo w sobie tworzyło barierę dla demona. Dopóki zatem runy wyryte były w zimnych murach wampirzych zamków, dopóty Kupała spoczywał uśpiony pod ziemią. Żył jednak, a moc jego wciąż była potężna - na tyle potężna, by wabić tych, którzy byli jej spragnieni...



***

Nieduży, urządzony ze smakiem salonik służył za „poczekalnię” gościom Księżnej, gdy przyszło im czekać na audiencję. Pani na zamku Balgrad dbała jednak o to, by czuli się komfortowo. Eleganckie, hebanowe meble cechowała bardziej wygoda niźli przepych, dzięki czemu oczekujący bez skrępowania mogli wypoczywać. Lucretia Sapieha troszcząc się również o to, aby nie dręczyło ich poczucie dłużącego się czasu, wyposażyła ów salon w kilka gier – ostatnio coraz modniejszych form rozrywki. Do tego na małym stoliku przy drzwiach spoczywał nieduży dzwoneczek. Wystarczyło nim potrząsnąć, a już zjawiała się jakaś urocza dziewoja z pytaniem: „W czym mogę Waści pomóc”.
Obecnie w pomieszczeniu przebywało dwóch mężczyzn... no właściwie to jeden mężczyzna i jeden chłopiec. Podczas gdy pierwszy bawił się nożykiem, wycinając w jabłku przeróżne wzorki, drugi -młodszy siedział nad partią szachów i marszcząc brwi przestawiał figury. Obaj co jakiś czas ciekawie zerkali na drzwi prowadzące do gabinetu Księżnej, jednak żaden dźwięk nie zdradzał, co też się za nimi dzieje. Mijały minuty. W pewnym momencie drzwi jak pod wpływem czaru otworzyły się na oścież. Wyszła z nich wysoka kobieta w szeleszczącej zielonej sukni, która ciągnęła się po ziemi za swoją właścicielką. Oczekujący podnieśli się gotowi przyjąć rozporządzenia. Lucretia najpierw jednak zadzwoniła energicznie dzwoneczkiem po służącą. Dopiero gdy odłożyła przedmiot, spojrzała na mężczyznę i chłopca. Jej piękna twarz była zarazem spokojna i bardzo poważna – jak zwykle nie dało się z niej wyczytać emocji. Kobieta odezwała się silnym głosem, który mimo niewieściej nuty wyraźnie nawykły był do wydawania rozkazów.

- Renualdzie, chyba nadszedł czas abyś się wykazał. Zaraz zjawi się tu trójka Kainitów: pani Milla oraz panowie Marcel i Dorn. Zaczekaj tu na nich i przywitaj ich, a gdy już wszyscy się zbierzecie przyprowadź do mego gabinetu...

W tym momencie drzwi prowadzące na korytarz również się rozchyliła i stanęła w nich młoda blondwłosa służąca.

- W czym mogę pomóc moja Pani?
- Przyprowadź mi tu zaraz naszego gościa, pana Marcela, który wczoraj przybył.
- rzekła Księżna przyglądając się krytycznie strojowi dziewczyny. - Wyślij też Martę, aby poprosiła tutaj Millę. Jeśli nie znajdzie jej w komnacie, powinna zajrzeć do salonu, gdzie grywa Róża.

Gdy dziewczyna wyszła, Lucretia wreszcie odwróciła się do mężczyzn. Zmierzyła obu uważnym spojrzeniem niebieskich oczu, którym przed chwilą taksowała służkę, jakby wypatrując rzeczy do poprawienia. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy dostrzegła w dłoniach dorosłego mężczyzny nożyk.

- Nie mamy czasu, aby służący szukali naszego Kapadocjana po całych podziemiach, dlatego Malak wysłał po niego szczura. Mówię ci to po to, żeby Jose znów nie zapolował na zwierzaka, myśląc, iż ma do czynienia ze zwykłym szkodnikiem. Chyba nie muszę ci przypominać, co ostatnio chciał mu za to zrobić Malak, prawda?

Nie czekając nawet na odpowiedź, Księżna na powrót znikła w swym gabinecie, a drzwi zamknęły się za nią z lekkim trzaskiem.



Milla Araj

Zapowiadał się wieczór podobny do wszystkich poprzednich, które spędziłaś w Balgradzie. Najpierw spotkanie z damami dworu, które znów "dyskretnie" skomentują Twoje prowincjonalne maniery, a następnie już tylko piękna muzyka w wykonaniu Róży i rozmowa z nią... Może dojdzie do tego jakieś lakoniczne zlecenie Lucretii, ot i wszystko.
Akurat kończyłaś toaletę i miałaś iść do salonu, kiedy zza drzwi dobiegło dyskretne pukanie. Po chwili do pokoju nieśmiało weszła pucułowata kobieta w wieku około trzydziestu lat ubrana w strój służącej.

- Pani... -
złożyła nienaganny ukłon, po czym rzekła dalej przepraszającym tonem - Wybacz, że ci przeszkadzam, ale Księżna Pani chce się z tobą widzieć. Mam cię natychmiast prosić do jej salonu.




Marcel

Został ci przydzielony przestronny pokój, pośrodku którego stało wielkie łoże z fioletowymi baldachimami. Dawno już nie spałeś na czymś tak miękkim i to w dodatku opatulony ciepłą, haftowaną pościelą. Nic dziwnego, że obudziłeś się cały obolały. Kiedy wstałeś, na stoliku przy drzwiach czekała już na ciebie misa z wodą oraz dzban i nieduży puchar. Odruchowo ostrożnie wyjrzałeś za zasłonę, dzięki czemu zorientowałeś się, że spałeś nadzwyczaj długo. Słońce zaszło parę godzin temu i niebo było już zupełnie czarne. Widać trudy podróży i na twoje ciało miały wpływ.
Ciekawie zajrzałeś do dzbana, stojącego na stoliku. Krew!
Ostrożnie posmakowałeś czerwonej cieczy, która jeszcze nie zakrzepła. Niestety, była to tylko świńska krew, wobec czego odstawiłeś z grymasem na twarzy naczynie z powrotem na stolik. Wtedy też usłuszałeś pukanie. Po chwili do pokoju wsunęła się rezolutna blondynka, która – jak sobie przypomniałeś - wczoraj cię tu przyprowadziła. Młoda dziewczyna złożyła ci ukłon, po czym z uśmiechem rzekła:

- Cieszę się panie, że już wstałeś. Księżna Lucretia pragnie cię zobaczyć. Mam cię zaprowadzić do jej salonu, bowiem sam mógłbyś się jeszcze zgubić... gdzieś.

Blondynka zachichotała cicho, jakby w tym stwierdzeniu była jakaś ukryta aluzja.



Dorn Mali

Wszechobecna cisza katakumb jak zwykle działała na ciebie kojąco. Tylko dźwięk ściekających z północnej ściany kropel wody przypominał ci, że śmierć jeszcze cię nie utuliła do swego łona.
Czytając skaligańską kronikę, którą Bibliotekarz łaskawie wypożyczył ci ze swojej kolekcji, natknąłeś się wśród tradycyjnych zapisków na mowę, jaką ponoć wygasił niezwykle blady młodzian na dworze hana Mihu.

"Czym całe życie?
Szaleństwem?
Czym życie?
Iluzji tłem?
Snem cieniów?
Nicości dnem?
Cóż szczęście dać może nietrwałe,
Skoro snem życie jest całe?
I nawet sny...
Są tylko snem."


Zamyśliłeś się chwilę nad tym utworem. Jakaż szkoda, że w dalszej części opisano ćwiartowanie owego młodzieńca, chyba zatem nie uda ci się go poznać...
Z melancholii wyrwał cię cichy pisk dochodzący z ziemi. Gdy odwróciłeś się, aby ustalić źródło dźwięku, zobaczyłeś szczura, który wpatrywał się w ciebie swymi czarnymi oczkami.
Znałeś tu chyba wszystkie zwierzęta tego rodzaju, bowiem wraz z tobą zamieszkiwały podziemia zamku, nie potrzebowałeś zatem przyglądać się czerwonej wstążeczce na szyi zwierzaka, aby dostrzec inicjały Księżnej, które zapewne tam się znajdowały. Szczur bezsprzecznie należał do Malaka - Gangrela, który nie odstępował Księżnej na krok. Już dawno Lucretia zaniechała wysyłania służących, aby wezwać do siebie Dorna. Nie dość, że zwykle się gubili, to bywało, że gdy w końcu odnajdywali Kapadocjana, uciekali z krzykiem, bo akurat mali nieszczęście trafić na Kainitę w czasie, kiedy badał ludzkie ciała.
Szczur wpatrywał się wyczekująco w wampira, dopiero gdy ten ruszył się, aby wstać, zwierze odstąpiło i pobiegło przed siebie w ciemny korytarz - zapewne do swego pana.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 13-04-2007 o 14:35. Powód: wrzuciłam prolog z rekrutacji
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172