|
05-09-2007, 02:27 | #1 |
Reputacja: 1 | [Wilkołak Apokalipsa] 15 lat to za mało by móc zdobyć świat wykrzywiony obraz szarej codzienności nie pozwala powstać okłamanej ludzkości już palą się kościoły i płonie boży krzyż a razem z kapłanami giniemy ja i Ty 2000 lat! modlili się do ciebie 2000 lat! ufali tylko tobie 2000 lat! modlili się do ciebie 2000 lat! kopali grób dla siebie być może już niedługo nadejdzie sądu dzień ofiary inkwizycji ze snu przebudzą się rozpadną się kościoły i spłonie boży krzyż a razem z kapłanami zginiemy ja i Ty 2000 lat! modlili się do ciebie 2000 lat! ufali tylko tobie 2000 lat! modlili się do ciebie 2000 lat! kopali grób dla siebie rozpadły się kościoły i spłonął boży krzyż pomściliśmy młode życie, wróciliśmy ja i Ty rozpadły się kościoły, budowane tyle lat nadszedł koniec świata, minęło 2000 lat! ... Godzina 23:50 dnia 22 grudnia 1999 roku. Godzina jak każda inna, z pozoru nie różniąca się niczym od godzin z pozostałych 364 dni roku.Zwykły robotnik po całym dniu ciężkiej pracy w Zakładach Hipolita Cegielskiego położył się spać. Zbuntowana młodzież spotykała się na schodach Teatru Wielkiego im.Stanisława Moniuszki(zwanego przez nich Operą), aby zawrzeć nowe znajomości, poplotkować czy też pić do zwrócenia zawartości żołądka.Banda łysych chuliganów dręczyła kolejnego studenta, który będąc zbyt zajęty własnymi myślami nie zdołał zauważyć grupki wynurzającej się z ciemnej alejki na Św.Marcinie.Grupka zziębniętych bezdomnych uzbrojonych w torby pełne puszek, butelek, makulatury oraz przedmiotów użytku codziennego(takich jak : stare skarpety, dziurawe koce, mózgotrzepy czy resztki żarcia wydobyte z "hasioków" koło Mcdonalda)złorzeczyła jakiemuś ze swoich który załapał się na miejscówkę u szefowej SPOŁEMU-u.Tylko stare dewotki, nie śpiąc jeszcze trzymały różaniec w dłoniach niczym karabin , klęcząc przed świętym obrazem jakby przed swym generałem, wymawiały słowa modlitwy której treść mówiła o: upragnionym końcu świata, gdzie wszyscy źli na czele z zdeprawowaną młodzieżą, wreszcie zostaną ukarani... Weronika Mimo trudności jakie sprawiał Ci mróz, brak pieniędzy oraz wieczne marudzenia stróża z Internatu na Jana Pawła II ,nie stawała Ci to na przeszkodzie aby wyjść do miasta i dobrze się bawić.Na mróz masz ciepłe ubranie, pieniądze się od kogoś "wystuka", a pan Józef zawsze w końcu ustępuje machaniu rzęsami i szerokiemu uśmiechowi. Jak zawsze włóczyłaś się z Lucyną, Fiołkiem i oczywiście Szymonem którego trzymałaś pod rękę.W takim wieku mało która knajpa stała dla was otworem, tak więc wyjścia zawsze kończyły się na Starym Rynku lub pod Operą, gdzie było mnóstwo takich jak Wy.Idąc czwórka przyjaciół z ponad 20 osobową grupą chłopaków i dziewczyn wyglądających naprawdę fajnie.Ubrani byli w podarte-popodwijane dżinsy w najróżniejszych kolorach, skórzane kurtki i płaszcze z całą masą ćwieków, naszywek ulubionych zespołów, łańcuchów powyrywanych z barierek czy też ostatnio modnych plecakach "kostkach" również obsypanych naszywkami, kapslami po piwie, przeróżnymi fajowymi napisami.Wszyscy mieli oryginalne długie włosy, dredy, irokezy bądź inne fryzury w których można pokazać się wśród ludzi.Naprawdę cieszyło was kiedy jacyś studenci patrzyli na was zszokowani.Idąc lekkim już lekko pijackim krokiem, w gwarze rozmów wreszcie trafiliście na Stary... Szon Na dworze ciemno i zimno w cholerę.Sam nie wierzysz w to, jaki Ty jesteś zaradny.Żyjąc pod butem szanownej pani Dyr było naprawdę źle i okropnie.Będąc jeszcze gówniarzem wierzyłeś jej i salowym, że po za ośrodkiem jest dużo gorzej...dobrze, że szybko z tego wyrosłeś i uciekłeś stamtąd w diabły.Może i z początku było ciężko, jednak po kilku miesiącach zdobyłeś potrzebne "wejścia" i życie zaczęło się układać.Głupie stare dziadygi bez chaty jak Ty, przez wiele lat szwędają się po mrozie o suchym pysku i głodzie, a Ty się z nich śmiejesz i siedząc sobie w ciepłej chacie Anki, popijając herbatkę i zajadając pierwsze świąteczne wypieki grzejesz tyłek w fotelu.Dzięki darowi przekonywania twój podopieczny też będzie miał prawdziwe święta, i pozna trochę lepszego życia.Dumając tak sobie o całej sytuacji, wpatrywałeś się w księżyc, tej nocy jest wyjątkowo duży, to chyba pełnia czy jak to mówią? Zamyślony nie usłyszałeś tylko głos pani Ani mówiący o czymś, jednak nie dosłyszałeś słów.O co może jej chodzić? Julia Na dworze mróz -10, zaczął padać śnieg Jak to mówi Jacek : Nareszcie cały kraj będzie biały ...głupek. Wreszcie nadszedł dzień kiedy "mama" pojechała do znajomych na noc i cały dom, jest dla Ciebie i rzecz jasna dla ekipy, bo takiej okazji nie można sobie podarować, tym bardziej że ostro walczyłaś o to abyś została w domu. Gdy tylko zostałaś sama zaraz do domu zwaliło się ponad 10 chłopaków i parę lasek.Wszyscy oczywiście ubrani regulaminowo-Martensy czy inne glany wypolerowane na błysk, podwinięte dżiny, polóweczki,szelki,fleki i oczywiście łyse łby.Każdy przyniósł coś od siebie, to jakieś piwo, to jakieś fajki, a jeden na którego wołali Śruba przyniósł nawet magnetofon i parę niezłych kaset pożyczonych podobno od samego Globusa który jest jednym z bardziej znanych skinów z miasta. Nie mogąc się powstrzymać wyrwałaś mu nagrania z ręki i zaczęłaś po kolei puszczać przyniesione rarytasy. Już pierwszy kawałek Ci się spodobał, zaczął się ostro, rytm był szybki w dodatku tekst bardzo dobrze Ci się kojarzył. Kiedy jesteś zły, znów nie wyszło coś Siedzisz sobie w barze, w piwie topisz złość Jakiś frajer przy stoliku przypierdala się Lej go prosto w mordę i nie przejmuj się. I znów bijatyka i znów bijatyka Bijatyka cały dzień I porąbany dzień, porąbany łeb Razem bracia aż po zmierzch, Oi ! Przez chwilę przysłuchiwałaś się muzyce, jednak gdy wreszcie pojawił się Jacek,zmieniłaś obiekt zainteresowania.Idąc w twoją stronę rozpiął czarnego fleka i z wewnętrznej kieszeni wyjął butelkę wódki, po czym trzymając za gwint podszedł i przywitał się całusem w polik. Cześć Julka! Dzisiaj łoimy do upadłego.Zajebiście, że "pani Anna" - zaakcentował to głupawym głosem i wyciągnięciem języka z równoczesnym zrobieniem zeza. pojechała do tej rodziny, czy gdzie to miała?A cholera nie ważne! Pijemy i idziemy w miasto panie i panowie. Gdy skończył mówić do ogółu zrobił gest palcem abyś przysunęła się do niego. Chyba chce coś powiedzieć?
__________________ Szukasz świata w którym rzeki w środku miasta mają 1600m szerokości, a ujściu 160 m?Szukasz świata gdzie występują 3 równonoce? Witamy w Starym Świecie :D In GRIND We CRUST ! |
08-09-2007, 20:05 | #2 |
Reputacja: 1 | „Święta najsmutniejszy chyba okres w moim i nie tylko moim życiu. Jak ja nienawidzę tego okresu. Pamiętam, chociaż chcieli z trzeć w mojej pamięci te obrazy. Jechałem z rodzicami Sedanem do Warszawy do domów „Centrum”. Pod choinkę chciałem kolejkę Pikolo a tam tylko ją można było dostać. Nagle coś czarniejszego od nocy wtargnęło na drogę tato sklecił i zatrzymał się z piskiem opon. Potem nie jestem pewny, co się działo jakieś dziwne olbrzymie sylwetki, pojawiające się z cieni. I ten okropny krzyk trwający cały czas nawet teraz zrywam się w nocy słysząc głos swojej matki, co trzeba zrobić człowiekowi żeby tak krzyczał. Krew pełno krwi, ileż to też krwi może znajdować się w człowieku. Strażacy mówili potem, iż tak zmiażdżonego samochodu nie widzieli był dosłownie owinięty wokół drzewa i wgnieciony ze strony gdzie uderzył TIR. Musieli wyciągać mnie dosłownie wycinając z samochodu, z początku myśleli, że wyciągają trupa. Dopiero jeden z przytomniejszych sprawdził czy oddycham, gdy zobaczyli, iż mimo ran jeszcze żyję opatrzyli mnie i dotrzymali w życiu do przybycia Erki. Potem mówili mi, co widzieli moje rany, iż jestem w czepku urodzony, bo z takimi ranami nie powinienem przeżyć. Albo święta cztery lata temu. Zanim jeszcze zawiązałem swoją paczkę z jednego zaułków usłyszałem krzyki i odgłosy walki, gdy wpadłem w nią zobaczyłem tylko jakieś olbrzymie cienie wtapiające się w ściany. Po jedną ze ścian umierała kobieta obok plątało się dwuletni szkrab. Dlaczego się nią zaopiekowałem zamiast oddać do domu dziecka. Sam nie wiem. Po pierwsze, bo znam takie instytucje, po drugie te cienie coś mi przypominały. Nazwałem małą Darią i od tej pory się nią opiekuję wolałbym sam zginąć niż gdyby jej miało się coś stać. Wiele razy jej pogoda wyciągnęła mnie z dołka. Pewnie gdyby nie ona nie byłbym taki silny jak jestem. Kiedyś dowiem się, kto stał za tymi zbrodniami a wtedy drzyjcie zabójcy moja zemsta was dosięgnie jak wielu przed wchodzących w drogę mnie i mojej grupie.” Szon spojrzał na bawiąca się ze szczeniakiem przygarniętym przez panią Anię dziewczynkę. „Ma rękę do zwierząt nawet najdziksze koty pętające się po skłocie. Nikt się do nich nie zbliżał a jednak ona je potrafiła oswoić. No, ale ten księżyc dzisiaj wielki i jak mocno świeci, aż wyć się chce.” Nagle z zamyślenia wyrwało go ponownie zadane pytanie pani Ani. Szybkim nerwowym ruchem przegarnął swoje długie spływające lokami na ramiona rude włosy i spojrzał bystro na opiekunkę. - Co z tobą Szon śpisz. - Nie zamyśliłem się już słucham.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 08-09-2007 o 20:07. |
08-09-2007, 21:34 | #3 |
Reputacja: 0 | Zjedź z niej bo przefarbuje łeb na czarno i twój świat nie będzie już tak idealnie biały – odcięła z lekką złośliwością na to jak debilnie obszedł się z Anną. Ale było to tylko droczenie się. Nie była w stanie obrazić się na niego. Mimo, że zdarzało mu się zachowywać jak kompletny buc to nadal był jej najbliższym przyjacielem, z którym przeżyła sporo jak na 15-16 letnich gówniarzy. Mając tę świadomość oderwała się ostatkiem woli od pociągającej muzyki i przysunęła się do Jacka , wyciągając mu zręcznie z dłoni flaszkę i ustawiając ją sobie na wysokość oczu. No, no…- mruknęła z zadowoleniem przyglądając się etykietce- Ciekawe tylko czy uda nam się DOJŚĆ do tego miasta – zachichotała, po czym wcisnęła mu z powrotem butelkę w dłoń i uwiesiła na nim pytający wzrok, ciekawa co miał jej do powiedzenia. Ostatnio edytowane przez Rajsa : 08-09-2007 o 23:56. |
10-09-2007, 20:51 | #4 |
Reputacja: 0 | Nika siedziała Szymonowi na kolanach i piła duszkiem mocno zmrożone wino. Odchyliła do tyłu głowę i spojrzała na niebo. Światła miasta sprawiały, że zamiast gwiazd widziała konstelacje podświetlonych płatków śniegu - ... i wrócę dopiero po świętach - usłyszała szepczącego Szymona. Odwróciła się gwałtownie. - Masz zamiar wyjeżdżać??? Dokąd? - prawie krzyknęła. Pochwyciła współczujące spojrzenie Lucyny. Pierdolę, pomyślała. Rozejrzała się za Fiołkiem, stał przy ławce z dwoma punkami i odpalał jointa. Wyszarpała się z objęć Szymona i podbiegła do Fiołka. - Daj bucha Fiołek roześmiał się i podał jej tlący witek tytoniu. Nika zaciągnęła się mocno i głęboko. - Zróbmy coś głupiego, co? - uśmiechnęła się - Noc należy do nas!!! Imprezujmy dziś! Na całego!!! |