Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2008, 01:20   #1
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
[ Mag Wstąpienie ] Wiktoriańska Opowieść





Bezgwiezdna, wrześniowa noc objęła w posiadanie angielską stolicę. Nad wąskimi, brukowanymi uliczkami zawisła mgła. Gdzieś z oddali dochodził miarowy stukot końskich kopyt. Ciekawe kto w tę mroczną godzinę przemierzał ulice Londynu?

Po pełnym dramatycznych wydarzeń dniu Lukrecję męczył senny koszmar. Dziewczynka rzucała się niespokojnie na wielkim, mahoniowym łóżku, zasłanym mnóstwem poduszek, mamrocząc coś cicho. Światło gazowej lampy, rzucało dziwne cienie na porcelanowe buzie lalek, które zajmowały prawie każdy wolny skrawek pokoju. Siedziały na półkach, kanapie, jedna nawet leżała na pięknie rzeźbionym stoliczku z drzewa różanego.

- Violet! Violet!- nawoływała schrypniętym głosem.

Siedząca tuż obok kobieta zmoczyła chusteczkę w miednicy z wodą. Wyżęła kawałek materiału i położyła chłodny kompres na rozpalonym czole małej. Betty stłumiła szloch na wspomnienie dzisiejszego popołudnia, kiedy to „ mała pani „ zatrzymała się przed oknem wystawowym sklepu z egzotycznymi towarami. Stały tam długo, obie, wpatrzone w matowe szkło. Betty nie widziała nic poza egzotycznymi herbatami, przyprawami i belami kolorowego jedwabiu. Nie to, co panienka, po której policzkach spływały łzy i która cicho szeptała imię swojej ulubionej uczennicy. Kiedy tylko chlebodawczyni Betty otrząsnęła się z transu, kazała posłać po doktora Mc Alpina i tego dziwnego, wręcz przerażającego pana Edwarda. Potem w trójkę gdzieś pojechali i wrócili pod wieczór z …TYM… Na samo wspomnienie kobiecie żołądek podszedł do gardła. Betty pieszczotliwie pogładziła wilgotne od potu włosy swojej pani. Ciałem dziewczynki wstrząsnął gwałtowny dreszcz. Nagle otworzyła oczy. Z pomiędzy powiek wyzierały dwie czarne dziury, wrota do otchłani. Piastunka zerwała się na równe nogi z krzykiem.

- Doktorze Mc Alpin !!! Niech Pan tu szybko przyjdzie!!! Doktorze!!!

Do pokoju, jak burza, wpadł wysoki, rudowłosy mężczyzna. Rozchełstany strój, zmierzwione włosy i lekko zamglony wzrok świadczyły o tym, że doktor właśnie został wybudzony z drzemki lub oderwany od swego ulubionego zajęcia – palenia opium. Niewiele myśląc dopadł do dziewczynki na łóżku. Z ogromną czułością ujął twarzyczkę małej, która prawie utonęła w jego wielkich dłoniach. Lodowata obręcz strachu zacisnęła się na sercu Szkota. Mc Alpin ułożył z powrotem, delikatnie główkę dziewczynki na poduszce i wybiegł z pokoju w poszukiwaniu swojej torby z medykamentami.

Tymczasem Lukrecja wędrowała ciemną, cichą ulicą, tą sama którą razem z panną Marpel wracały dzisiaj od krawca. Jeszcze kilka kroków. Zza zakrętu wyłonił się magazyn z egzotycznymi towarami, szyld ze słoniem kołysał się miarowo. Dziewczynka przystanęła i tak jak popołudniu coś kazało jej spojrzeć w okno wystawowe. Nic się nie stało.
Herbata jak gdyby nigdy nic, piętrzyła się w stosach a delikatna chińska porcelana cieszyła oko misternymi błękitnymi zdobieniami, kiedy nagle… Szklana tafla zafalowała. Po raz kolejny Lukrecja zmuszona była oglądać jak młodziutka Hermetyczka otwiera drzwi nieznajomemu, skrytemu w cieniu mężczyźnie. Jak odwraca się niczego nieświadoma. Jak kolejne ciosy spadają na jej drobne plecy, a koronkowa sukienka przesiąka krwią. Potem zwyrodnialec rozciąga ciało dziewczyny na łóżku i patroszy ją jak martwą rybę. Wykrawa kolejne narządy i wkłada je do wielkiego słoja z formaliną. Z nocnego stolika czarnymi dziurami pustych oczodołów spoglądała na Lukrecję głowa Violet, młodej adeptki Porządku Hermesa. Nagle wszechobecną cieszę zmącił wysoki dźwięk. Dopiero po chwili dziewczynka uświadomiła sobie, że słyszy kobiecy krzyk. Odwróciła się gwałtownie, kilka kroków za nią stała wysoka, szczupła dziewczyna. Jej alabastrowa cera stanowiła niesamowity kontrast z czarną prostą suknią. Delikatny owal twarzy okalały kasztanowe kosmyki a w błękitnych oczach malowało się przerażenie. Stały tak, na pustej, sprawiającej wrażenie zasypanej popiołem ulicy. Nieme, wpatrzone w siebie niedowierzającym wzrokiem. Lukrecja już miała otworzyć usta i zapytać nieznajomą kim jest i co tu robi, kiedy coś nagle szarpnęło ją od środka i zmusiło do powrotu. Dziewczynka otworzyła oczy. Pierwsze co zobaczyła po przebudzeniu to zatroskaną twarz Brendana Mc Alpina, podtykającego jej pod nos małą zieloną buteleczkę, z której wydobywał się ostry zapach amoniaku.

- Nareszcie się obudziłaś Śpiąca Królewno- szkocki medyk zakorkował fiolkę.

- Betty przynieś mi proszę przybory do pisania i powiedz Johanowi żeby się ubrał. Będzie musiał coś komuś dostarczyć- wymamrotała Lukrecja zanosząc się kaszlem, wywołanym ostrym zapachem medykamentu.

-Ale Pani powinna odpocząć…- kobieta próbowała nieśmiało protestować.

-Panno Marpel wydałam polecenie! – mała stanowczo ucięła dyskusję.

Rudy wielkolud wstał z łóżka i zaczął przechadzać się po pokoju. Na kominku wesoło buzował ogień. Wrześniowe noce w Londynie bywały chłodne. Brendan podniósł z ziemi porcelanową lalkę w różowej, koronkowej sukience i usadowił się wygodnie w wielkim, obitym czerwonym aksamitem fotelu. Po chwili wróciła opiekunka z przenośnym pulpitem do pisania. Lukrecja skreśliła szybko kilka słow.

„ Drogi Ignatio!

Proszę przyjedź z samego rana. Stało się coś strasznego! Wszystko wytłumaczę Ci jutro.

Lukrecja ”


- Niech John dostarczy to jak najszybciej Sir Connorsowi. Do rąk własnych! Zrozumiałaś?- Betty skinęła głową i wyszła.

Sir Connorsa obudziły odgłosy dochodzące z wnętrza domu. Przetarł zaspane oczy i rozejrzał się w poszukiwaniu swojego aksamitnego szlafroka. Już na korytarzu usłyszał wymianę zdań toczoną podniesionymi głosami. Jego stary kamerdyner Whiliam, stanowczo odmawiał obudzenia swego pana, co nie spotykało się ze zrozumieniem zdenerwowanego przybysza.

- Co tu się u diabła wyprawia!- Sir Ignatio stanął u szczytu schodów i z marsową miną czekał na wyjaśnienia.

- Sir przepraszam, ale ten chłystek... – stary Whiliam nie dokończył, młodzieniec wepchnął się przed niego i wbiegł po schodach.

-List od Pani Lukrecji!- powiedział tylko, jakby to mało wszystko wytłumaczyć, łącznie z najściem o trzeciej w nocy.

Sir Connors rozerwał kopertę i jednym spojrzeniem ocenił zawartość listu.

- Whiliamie daj temu młodemu człowiekowi coś do picia i do jedzenia. Ja idę się jeszcze położyć, rano musimy wcześnie wstać.

Następnego ranka elegancki, szpakowaty gentelman zgodnie z prośbą, przybył do Fundacji swojej przyjaciółki. Jego powóz toczył się żwirową aleją. Z pomiędzy starannie przystrzyżonych krzewów wyłaniały się okaleczone przez czas i aurę postacie greckich herosów.


Stangret pociągnął lejce, powóz zatrzymał się. Sir Connors wysiadł powoli, statecznie. Niby od niechcenia przetarł gałkę z kości słoniowej, która wieńczyła jego laskę. Przed wielkimi drzwiami, wykonanymi na podobieństwo florenckich porte paradise stał kamerdyner w liberii.

- Pani już czeka Sir, proszę za mną, do gabinetu- skłonił się dwornie i poprowadził Ignasia przez wykładany marmurową posadzką hol.

Connors szedł niespiesznie jak na gentelmana przystało, podziwiał ozdobną sztukaterię, wysmakowane obrazy, drogą porcelanę wyeksponowaną w gablotach. Jego uwagę przykuła bogato zdobiona waza wykonana z czerwonej laki, na której smok pożera swój własny ogon. W końcu dotarli do drzwi prowadzących do gabinetu pani domu. Kamerdyner zastukał ostrożnie, z wnętrza dobiegł ich delikatny, dziecięcy głos.

- Proszę- służący przepuścił Ignatia w drzwiach.

W gabinecie oprócz Lukrecji, która jak zwykle siedziała na honorowym miejscu, w wielkim fotelu, czekali dwaj mężczyźni. Rudobrody, szkocki lekarz dr Brendan Mc Alpi nalewał właśnie whiski posępnemu Edwardowi Victredowi. Odziany w idealnie skrojony, ciemnoczerwony surdut mężczyzna, ze stoickim spokojem tasował talię kart. Nagle Connorsowi zbladł. Na biurku, w wielkim, szklanym słoju, stała zamknięta kobieca głowa.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 21-01-2008 o 20:05. Powód: zmiana grafiki, interpunkcja i Ignaś:D
MigdaelETher jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172