Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2008, 16:30   #91
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Gwen patrzała na Kristofera nie będąc pewną co zrobi. Po jego oczach wiedziała, że jest wściekły. Kyle cały czas bezwładnie wisiał w powietrzu.
Po sekundzie z za rogu budynku wyjechał radiowóz. Światła padły na parę wampirów, na przewrócony samochód i na unoszącego się assamitę.
Nastała chwila ciszy, moment niezdecydowania policjantów odnośnie tego co powinni zrobić. Jeden z nich otworzył drzwi i osłaniając się nimi oddał strzał ze strzelby śrutowej. Strzał był celny, oddany bez ostrzeżenia. Niczego niespodziewający się Kristofer został odrzucony siłą strzału dwa metry do tyłu. Niewidzialny uścisk na Kyle’u zwolnił się i assamita upadł na ziemię wciąż mocno oszołomiony.
Gwen szybko zastanawiała się co zrobić. Policjanci zdawali się jej nie zauważać. Poza tym wyglądało na to, że absolutnie nieznali się na procedurze policyjnej. Drugi funkcjonariusz wysiadł i zaczął celować z broni do nie podnoszącego się Kristofera. Ponownie otworzyli ogień, strzelali do leżącego. Starszy wampir poderwał się na nogi i biegł w stronę osłony jaką miał zapewnić mu przewrócony samochód. Policjanci strzelali bardzo celnie, Kristoferem rzucało na każdą stronę gdy ich pociski dosięgały jego ciała. Jednak udało mu się schować za samochód. Ostrzał zakończył się. Dwójka policjantów, zabrała się za zmianę magazynków.
Jeden z gliniarzy krzyknął do Gwen:
- Hej, mała. Odsuń się od tego wozu! Schowaj się gdzieś!



Emma obserwowała śpiącą Barbarę. Wciąż w pamięci miała ostatnią godzinę. Szok magini spowodowany nowym rodzajem życia jakim została obdarzona. Gdy minęła fala bólu nadszedł szok, niedowierzanie. Później złość i rozczarowanie przeplatane ciekawością i fascynacją. Bardzo długo i uparcie szukała swojego tętna, przeglądała się w lustrze, zaglądała sobie do gardła i sprawdzała uzębienie.
Miała setki pytań, o to co się stało i w jaki sposób. Emma musiała zdać jej relację z ostatnich godzin. Rozmawiały długo, o rzeczach ważnych i tych mniej. Barbara nawet zaśmiała się słysząc opowieść o tym jak Emma obudziła się w kostnicy.
W zasadzie to całkiem dobrze zniosła przemianę, Ian miał chyba rację. Ona chyba naprawdę tego chciała, na to liczyła, ale czy to co dostała spełniło jej oczekiwania? Z całą pewnością z łatwością przyjdzie jej poznanie magii krwi, lecz będzie to już tylko słaba podróbka, parodia prawdziwej magii, którą miała niegdyś w posiadaniu.
Na sam koniec dopadło ją zmęczenie i depresja. Zasnęła. Śpi spokojnie, potrzebuje tego. Jej rany jeszcze nie zdążyły się w stu procentach zregenerować, ale o zmroku będzie jak nowonarodzona.
Dochodziła godzina piąta rano ale Emma wiedziała, że do świtu zostało jeszcze sporo czasu. Zastanawiała się czy ma jeszcze coś do zrobienia przed udaniem się na spoczynek.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 02-05-2008 o 16:37.
Cyrus jest offline  
Stary 02-05-2008, 19:14   #92
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Oczywiście. Zawsze było coś więcej do zrobienia, niezależnie od ilości włożonych w każdą noc chęci i wysiłku. Po prawdzie miała ochotę paść ze zmęczenia już w tamtym momencie, jednakże…wiedziała, że mogło to utorować skuteczną drogę dla wielu…nieprzyjemnych rzeczy i sprawić, że ona sama już nigdy nie powstanie. To z kolei wydało jej się nadzwyczaj kuszące, ale…zbyt wiele wysiłku włożyła już w stworzenie potomstwa i zdobycie tego diabelnego przedmiotu. Przysłowie „Jeżeli nie masz po co żyć, żyj na złość innym.” nabierało dla niej jakiegoś pokrzepiającego, nowego sensu, którego dotąd nie znała.
- Eh. Byłam już w cięższych sytuacjach. Zaczynałam w cięższej sytuacji niż ta.
Sztuczny, papierowy uśmiech. Szare i wymięte wspomnienia. Zastrzyk optymizmu nieznanego pochodzenia i jakości zasilił dziewczynę. Jutro zajmie się tym wszystkim. Zdobędzie ten artefakt. Zadecyduje co zrobić z dopiero co przemienioną Barbarą. I odejdzie. Do domu, gdzie nigdy nikt jej nie niepokoi i ma zapewniony spokój całkowitej samotności.
- „A kiedy moja praca będzie skończona, odstawię zmiotkę, ustawię krzesełka na ławie, zgaszę światło i…zamknę za sobą drzwi.”
Nie miała pojęcia dlaczego tamten cytat z mało ważnej, ilustrowanej nowelki, na stałe utkwił jej w głowie. Nie zdawała sobie także sprawy, że nieznacznie go wypaczyła. Podniosła się i sięgnęła do plecaka, wyjmując zeń niewielką, krągłą fiolkę ze starą, korkową zakrętką. Wzięła sztylet ze złotą rękojeścią, a także pochwę, która pasowała do zestawu grawerunków nań zawartych. Zasiadając po turecku, ulokowała sztylet przed swoją osobą. Następnie chwyciła go prawą dłonią i wykreśliła pośpiesznie w powietrzu nieznany symbol. Ostrze zastygło nad jej głową, gotowe do uderzenia w niewidzialnego wroga…który okazał się być własną, lewą dłonią. Broń opadła nań wprost, przecinając martwą skórę, mocowania kośćca, oraz żył. Powodując powstanie niczego więcej jak prostego kikuta. Przywłaszczona, karmazynowa ciecz z wolna poczęła wypływać z powołanej rany.
-Khh…niecierpię…tego rytuału…
Syknęła wampirzyca, jej oczy wciąż zamknięte, warga przygryziona, zaś ręka bez dłoni sącząca posokę na ostrze, które to…poczęło świecić szmaragdowym blaskiem. Z początku nieznacznie, potem, z każdą kroplą przybierając na sile, osiągając moc małej, zielonej pochodni. Nakrycie otuliło ostrze, tłumiąc blask w swoim wnętrzu. Emma ujęła odseparowaną dłoń. Następnie przyłożyła ją do oryginalnego miejsca. Czekała, starając się myśleć o czymś innym niż igły cierpienia, które to objawiły się mrowiem. Nie minęło więcej niż kilka minut, kiedy pozornie utracony fragment ciała był na swoim miejscu. Jednak każdy ruch, czy nawet gest, powodował irytujący i piekący ból.
- Jeden.
Ranna lewica chwyciła klamkę i otworzyła drzwi, podczas gdy reszta sylwetki udała się na dół. Do recepcji. Starszy mężczyzna siedział za biurkiem, oglądając na swoim małym, śnieżącym telewizorze relację lokalnych wiadomości na temat dziwnych rzeczy jakie miały miejsce dzisiejszej nocy w mieście. Oczywiście transmisja została już odpowiednio okrojona, jednak przez czyje stronnictwo, można było jedynie zgadywać. Smutne, przepite, zielone oczy wbiły się w dziewczynę, jednak usta nic nie powiedziały. Emma położyła na stole zwitek banknotów, który wystarczyłby na tydzień pobytu.
- Proszę nie budzić mnie rano. I nie przeszkadzać. Będę nieco niedysponowana. To zapłata za jutrzejszy dzień, plus mała premia za zastosowanie się do mojej prośby.
Mężczyzna przytaknął, może nieco bardziej energicznie, jednak jasno wyraził swoje zrozumienie. Rudowłosa natomiast wróciła do pokoju, zamknęła go na cztery spusty, następnie ponownie podstawiła pod drzwi metalowy stolik.
- Dwa.
Skrzywiła się i znowu okaleczyła, tym razem kując szpilką w palec i powodując powstanie dużej, dobrze widocznej kropli. Nakreśliła na drzwiach i w rogu szyb niewielkie symbole, które wzajemnie się uzupełniały, a gdy skończyła, atmosfera w pomieszczeniu stała się jakby cięższa i mroczniejsza, jakby całe światło zostało nagle skradzione przez nie istniejącego złodzieja. Po raz kolejny przytaknęła sama sobie i musiała przyznać, że przez ostatnie kilkaset lat, sama stanowiła swojego najwierniejszego przyjaciela i najuważniejszego słuchacza.
- Trzy…
Następnie palce ujęły jedną z torebek z plazmą i powoli acz pewnie rozlały jej zawartość na podłodze, tworząc swoisty okrąg. Kiedy ten zapełnił się, dziewczyna złączyła palce wskazujące obu dłoni, jak i kciuki i wyszeptała kilka niezrozumiałych segmentów. Ciecz na chwilę zalśniła blaskiem skumulowanej energii, zaś utworzona, niewidzialna bariera skutecznie uniemożliwiała wtargnięcie jakimkolwiek wampirzym sługusom.
- Cztery. Koniec.
Jednak skłamała. To nie był koniec. Ująwszy kolejny pakunek skradzionej ze szpitala posoki, czarodziejka krwi poczęła łapczywie pić. Następnie rozsiadła się wygodnie na swoim łóżku i sięgnęła po starą, pożółkłą księgę, która była znacznie starsza od niej. Musiała nauczyć się tej nocy jeszcze kilku rzeczy. I miała zamiar kontynuować poznawanie zaniedbanej przez siebie dyscypliny za wszelką cenę, dopóki objęcia Morfeusza nie pochłoną jej całkowicie. Wiedziała z czym jutro może mieć do czynienia. Musiała być gotowa.
 
Empress jest offline  
Stary 03-05-2008, 12:01   #93
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Zbyt dużo niewiadomych. Za szybko trzeba podejmować decyzje.
Gwen czuła się wykończona. Jej życie nie było długie. Nie było też słodkie, ani usłane różami., a Gwen nie była dziewczynka z dobrego domu. I miała już na sumieniu ludzkie istnienia. Ale eksplodujący ogniem blok? Katastrofa, która pociągnęła za sobą dziesiątki istnień i to nie do końca anonimowych, bo pamiętała twarze w oknach i twarz małego chłopca, który wcześniej płakał gdy kradła kurtkę. Tego nie potrafiła znieść. Teraz wiedziała, że jest zła. Nie dlatego że ojciec i matka pili na umór i bili swe córki, nie dlatego, że z zimną krwią zabiła byłego chłopaka. Była zła, bo była wampirem. Złapana w potrzask bez wyjścia. A myślała, że Kristofer w jej głowie to najgorsza rzecz na świecie. Zdumiewające, ze może być coś gorszego od niewoli.
Teraz wiedziała jedno, nie chce by ktokolwiek jeszcze zginął tej nocy. Zwłaszcza człowiek. Nie przy niej.
- Oddaj – rozkazała policjantowi i wyciągnęła rękę po przeładowywaną broń.
I dopiero gdy wysyłając mentalny sygnał napotkała zbyt silny opór dotarło do niej, że ta sytuacja nie jest tym czym się wydaje.
Odezwał się ten z shotgunnem.
-Daj sobie spokój mała. Wiemy o co tutaj chodzi... mamy swoje rozkazy. Kristofer musi zginąć tej nocy za to co zrobił Milly. Nie broń go, zasłużył sobie na to. Wiesz przecież o tym. Ja wiem, że wiesz. Odsuń się. - drugi policjant zaczął obchodzić samochód, w ręku ściskał kołek.
Gwen odsunęła się. Nie protestowała.
Cofnęła się kilka kroków tak by móc widzieć wszystkich uczestników wydarzenia. Dokonała wyboru. Zdominowani, czy nie policjanci byli ludźmi. W tej grupie tylko ich życie ma wartość.
Skoro Kristofer musi zginąć Gwen postanowiła być świadkiem. Nie będzie zamykać oczu i udawać, ze nie była współuczestnikiem tych wydarzeń.
- Bardzo mi przykro Kristofer – powiedziała cicho.
I cały czas czekała na ruch Kyle’a, jeszcze jednej niewiadomej tej sceny.
 
Hellian jest offline  
Stary 03-05-2008, 13:38   #94
 
Phantomas's Avatar
 
Reputacja: 1 Phantomas nie jest za bardzo znany
Wtedy Hank poczuł czyjąś obecność za sobą i usłyszał żeński głos.
- Ooo!? Jaki fajny szczeniaczek! Kundelek! Szkoda, że nie z naszego podwórka.
Hank odwrócił się i dostrzegł kobietę w wieku może trzydziestu lat. Proste blond włosy sięgały ramion. Na twarzy miała ostry makijaż a ubrana była bardziej na motor niż do lasu. Jednocześnie wyczuł, że wilkołak stojący koło Karla przybrał formę Glabro.
- Czekajcie!- krzyknął Książe. - To może być ktoś ode mnie! Hank? Czy to ty?
Hank postąpił dwa kroki bliżej, ujawniając swą ludzką twarz.
-Tak, Książę, bez obaw, to ja, Hank Varison. Hank spojrzał na Garou, wyłapywał powoli ich spojrzenia. Nie miał pojęcia jakie mieli zamiary, liczył na to, że jako członek klanu Gangrel będzie miał jakąś ulgę wśród wilkołaków.
-Spokojnie, Panie i Panowie. Pociągnął nosem i podrapał się po łysej głowie, strzepując przy okazji cienką warstwę śnieżnego puchu, który sypał się z drzew. -Jesteśmy chyba po tej samej stronie. Ja również walczę z tymi pojebanymi sabatnikami! Wyciągnął ręce przd siebie ukazując wewnętrzne strony dłonii. -Mam ich śmierdzącą krew na rękach.
Czekał na reakcję... Miał nadzieję, że nie nie poczuje na barku zaciskających się szczęk. Czekał w głównej mierze na ruch Księcia, bo to w końcu z jego powodu Hank tutaj się znalazł.
 
__________________
"Oh, she gives me kisses,
My knife never misses."
Phantomas jest offline  
Stary 03-05-2008, 17:51   #95
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
Kyle opadł na ziemie a jego oczy ponownie zaczęły oceniać sytuacje, która wbrew pozorom nie wyglądała dobrze. Cóż z tego że został uwolniony jeżeli tak łatwo sytuacja może się znowu zmienić. Patrzył jak policjanci strzelają do wampira, który przed chwilą trzymał los Kyle'a w swojej ręce. Czy to możliwe, że tak potężny wampir zginie teraz z rąk dwóch śmiertelnych?
Spojrzał na Gwen oczekując, że się sprzeciwi ratując znienawidzonego ale jednak ojca.
Policjanci zdawali się go nie dostrzegać idąc w stronę wampira. Kyle miał tylko chwile na podjęcie decyzji..
Stanowczy i szybki ruch ręki, Kyle rozmył się w cieniu, błyskawicznie obiegając policjantów. Jego katana rozcinała powietrze, było słychać towarzyszący temu świst ale to była tylko sekunda, nie więcej.
Policjant zrobił krok ku Kristoferowi celując w niego bronią, jego obojętne oczy patrzyły na wszystko jak przez mgłę.
Nagle na jego szyi pojawiła się cienka, czerwona, pozioma linia.
Bezwładne ciało opadło na kolana, następnie padło przodem do ziemi oddzielone od głowy, która teraz leżała jakiś metr od reszty policjanta.
Drugi policjant nie miał możliwość obserwowania tego wydarzenia.
Jego ciało padło tuż obok pierwszego prawie w tym samym momencie, rozcięte na pół.
Po ostrzu spływały krople krwi kolejnych dwóch ofiar assamity.
"Nie było innego wyjścia.. taki jest mój zawód."
-To było konieczne.. - tylko tyle był w stanie powiedzieć, żadne sensowne wytłumaczenie nie przyszło mu do głowy ale czuł, że właśnie to miał zrobić.
Spojrzał na pełną przerażenia, zaskoczenia i odrazy twarz młodej wampirzycy.
Nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.
Jego nie ukazująca żadnych emocji twarz skierowana była teraz w stronę Kristofera.. dlaczego go ocalił?
Kyle wiedział, że to może być ostatnia deska ratunku.. tylko on może wiedzieć gdzie jest Karl. Książę musi zostać odnaleziony, Kyle musi go w końcu zobaczyć.
Podszedł do leżącego wampira przykładając miecz do jego głowy i unikając spojrzenia mu w oczy.
Ostrze było dokładnie przy szyi Kristofera, drobne szarpnięcie i mógłby się pozbyć głowy.
Napięte mięśnie ręki były gotowe aby zadać ostatni cios w razie potrzeby.
-Twoja śmierć nie jest konieczna.. nie jesteś mi wrogiem. - powiedział spokojnie do leżącego wampira. Był bardzo słaby, jego i tak już ogromne rany zostały wzbogacone przez kilka albo i więcej kul z broni policjantów.
-Gdzie jest książę miasta? Chce tylko abyś powiedział gdzie jest książę.. to wszystko.. ah i zostaw te dziewczynę w spokoju ma pełno kłopotów i bez Ciebie.. - te ostatnie słowa zaskoczyły jego samego.. ale nie zawahał się.
Czekał na słowa Kristofera.. na pewno był w stanie mówić.
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."

Ostatnio edytowane przez Etopiryna : 03-05-2008 o 17:57.
Etopiryna jest offline  
Stary 04-05-2008, 13:14   #96
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Kyle miał tylko chwile na podjęcie decyzji..
Stanowczy i szybki ruch ręki, Kyle rozmył się w cieniu, błyskawicznie obiegając policjantów. Jego katana rozcinała powietrze, było słychać towarzyszący temu świst ale to była tylko sekunda, nie więcej.
Rozległ się ostrzegawczy krzyk Gwen - Padnij!- ale policjant nie zareagował w porę.
Zrobił krok ku Kristoferowi celując w niego bronią, jego obojętne oczy patrzyły na wszystko jak przez mgłę.
Nagle na jego szyi pojawiła się cienka, czerwona, pozioma linia.
Bezwładne ciało opadło na kolana, następnie padło przodem do ziemi oddzielone od głowy, która teraz leżała jakiś metr od reszty policjanta.
Kyle ruszył na kolejnego policjanta ignorując Gwen celującą do niego z broni palnej. Dała radę nawet oddać celny strzał ale pocisk ledwo musnął ciało zabójcy nie robiąc na nim żadnego wrażenia. Znalazł się obok następnego policjanta.
Kolejne ciało padło tuż obok pierwszego, rozcięte na pół.
Po ostrzu spływały krople krwi kolejnych dwóch ofiar assamity.
"Nie było innego wyjścia.. taki jest mój zawód."
-To było konieczne.. - tylko tyle był w stanie powiedzieć, żadne sensowne wytłumaczenie nie przyszło mu do głowy ale czuł, że właśnie to miał zrobić.
Spojrzał na pełną przerażenia, zaskoczenia i odrazy twarz młodej wampirzycy.
W oczach Gwen mógł dostrzec żal i smutek, spojrzenie pełne wyrzutu i zrezygnowania. Powolnym krokiem podeszła do niego. Pistolet wypadł jej z ręki.
Odepchnęła go swoją ręką w geście rozpaczy. Kyle mógł uniknąć ręki bezproblemowo, ale z jakiegoś powodu nie zrobił tego, nie widział takiej potrzeby. Młoda wampirzyca niemiała żadnych szans aby wyrządzić mu krzywdę. Niestety mylił się mocno. Przeklinał swoją intuicję która zawiodła go ponownie tego wieczoru. To był podstęp. Zabójca zdał sobie z tego sprawę gdy dostrzegł na jej twarzy triumfalny uśmiech i poczuł przeraźliwy ból wewnątrz swego ciała. Paraliżujący i doprowadzający do szału, nieznośnie palący jego wnętrze. Na ciele assamity pojawiły się pęcherze po oparzeniach, jego rany były ogromne, pierwszy raz tej nocy znalazł się na krawędzi istnienia. Popełnił poważny błąd niedoceniając tej smarkuli.
Zostało mu tylko trochę krwi i siły ale postanowił przeznaczyć ją na zemstę. Pomimo ran, bólu i braku sił wyprowadził desperacki cios mieczem chcąc zabrać kolejne istnienie. Miecz sięgnął celu i powinien zabić ale wampirzyca znów zakpiła z niego. Przygotowała się na taką ewentualność zwiększając odpowiednie atrybuty mocą krwi. Pomimo tego broń wcięła się głęboko w jej ciało powodując rozległą ranę. Wampirzyca była równie blisko śmierci jak i on, czuł to. Miał dość sił aby zadać kolejny, ostateczny już cios ale stało się coś nieoczekiwanego. Poczuł upływ krwi z jego ciała, tej ostatniej drobinki która w nim była. Nie przez jakąś ranę tylko bezpośrednio z jego ciała, na odległość. To był Kristofer, ostatnia myśl przebiegła przez jego umysł po czym ogarnęło go zmęczenie. Jego umysł zapadł się głęboko w ciało. Opadł na ziemie, suchy jak wiór. Wiedział, że nie przebudzi się dopóki ktoś nie nakarmi jego spragnionej bestii, duszy i ciała.
Gwen obejrzała się do tyłu. Była bardzo słaba, ledwo żywa. Miała tylko śladowe ilości krwi w sobie. Jej ojciec spił krew i z niej, wiedziała o tym. Patrzała na niego jak doczołgawszy się do pierwszego policjanta łapczywie pił krew z martwych ale wciąż jeszcze ciepłych tętnic szyjnych, jednocześnie wpatrując się w swoją córkę pełnym nienawiści wzrokiem.
Młoda wampirzyca dostrzegła kołek leżący tuż obok swego ojca… ale niemiała już sił na walkę. Dopadła ją rezygnacja, już ją nie obchodziło co Kristofer jej zrobi.
Sekundę później padł strzał z broni palnej, pocisk trafił prosto między oczy Kristofera odrzucając jego ciało do tyłu. Gwen odwróciła się, strzał padł od strony radiowozu. Coś z niego wypełzło i czołgało się w śniegu w stronę postrzelonego wampira. Młoda wampirzyca próbowała się przyjrzeć co to było. Na początku nie rozpoznawała kształtu… a może i rozpoznawała ale nie chciała tego do siebie dopuścić. Dopiero gdy Milly dotarła już do ciała Kristofera i z rozmachem wbiła kołek w jego serce Gwen rozpoznała ją. Tak, to była Milly, cały czas w swojej piżamie ale z tą różnicą, że miała teraz kolor krwi. Cała była pokryta krwią. Lecz nie to było najgorsze, mała wyglądająca na szesnastolatkę wampirzyca miała obcięte obydwie nogi tuż przy miednicy. Poruszała się czołgając po ziemi wijąc się niczym obrzydliwa glista. Jej włosy wcześniej puszyste teraz były przylizane gładko do jej głowy, posklejane krwią. Makabryczna istota spojrzała się na Gwen.
- No dobra, resztę musisz zrobić ty. Powiem ci co. Otwórz i odpal jeden z samochodów stojących na poboczu, mam nadzieję, że kradłaś już kiedyś samochód. Następnie wyciągnij z bagażnika radiowozu lodówkę i napij się krwi, powinno tam jeszcze trochę zostać a podejrzewam, że masz mało. Następnie przenieś ciało Kristofera i tego assamity i wrzuć do bagażnika skradzionego wozu. Następnie udamy się do mojego schronienia bo świt już blisko. A jutro będziemy zadawać pytania… sobie nawzajem i im. A teraz do dzieła… acha i jeszcze jedno, ty będziesz musiała prowadzić.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 04-05-2008 o 13:32.
Cyrus jest offline  
Stary 05-05-2008, 21:46   #97
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu w sposób, który mógł przywodzić na myśl stare horrory klasy B, o wyjątkowo niskim budżecie. Zamknięte na głucho, blade powieki skierowały się w stronę pożółkłej tapety sufitu. Emma powoli rozchyliła usta w nieprzytomnym ziewnięciu…dopiero klik żuchwy i lekka igiełka bólu wyrwały ją z zamyślenia i otworzyły oczy. Tak, erm…zamyślenia. Bo przecież nie można było nazwać tego zaspaniem. Zmęczeniem i niemocą jakiegokolwiek składnego uporządkowania swoich myśli, przywołania martwego od dawien dawna umysłu do funkcjonalnego stanu. Stare, rozpościerające się przed nią, stęchłe papierzyska, butnie określane książkami zdawały się szydzić z jej braku umiejętności przyswajania wiedzy. A może po prostu były napisane zbyt archaicznie, któż to wie. Wampirzyca potarła swoją skroń, zrezygnowanie patrząc na tomiszcza. Zatrzasnęła knigę z niejaką frustracją,. Trzask książki powołał do życia wirujące drobiny kurzu, które z pewnością spowodowałyby zakrztuszenie się…jakieś kilkaset lat temu, gdy wciąż musiała oddychać. Mogła z powodzeniem napalić tomiszczem w piecu i dało by to więcej pożytku niż siedzenie nad tym. Była zbyt…zbyt głupia żeby się tego nauczyć. Gah! Syknęła z furią i zacisnęła palce w martwym uścisku. Oczy zacisnęły się ukazując ekspresję iście demoniczną. Patrząc jak sroka w kość. Jakby wpatrując się w odwiecznego wroga, przyjrzała się zużytej, brązowej skórze i obitym, odkształconym ornamentom, tytułowi wygrawerowanemu przez jej zmarłego stwórcę, oraz…czerwonej, chwiejnej łunie, która wirowała wokół jej rąk…
- Och…to…takie…takie…łatwe.
Czerwień zafalowała, szybko mutując w fiolet, pulsując nieznacznie. Przechodząc niemal natychmiast w niestałą barwę…niemal taką jak cynober. Sinclair mruknęła coś pod nosem, na zmianę próbując wyłączyć i ponownie uruchomić dziwny, dopiero co nabyty swoimi lekturami i praktykami zmysł. Przyglądała się z rozbawieniem Barbarze, podziwiając rozmaite spektrum emocji jakie ta generowała w swoim pozornie spokojnym śnie. Niezmiernie ciekawiło ją co śniło się jej córce. Córce. Jak to poważnie brzmiało. Powołała potomstwo. Zrobiła coś wyjątkowo głupiego, kierując się współczuciem, ludzką emocją, gdy nie było to absolutnie konieczne. Niechętnie przyznała przed sobą, że pozostało w niej więcej istoty ludzkiej niż sądziła. I nie podobało jej się to. Ani trochę. Machnęła ręką, jakby chcąc odgonić te absurdalne przemyślenia i chwyciła do swojej ręki kwadratowy, toporny pilot od czarno-białego telewizora. Uruchomiła ową piekielną maszynę i przeskoczyła kilka kanałów. Na jednym z nich odnalazła serial science-fiction. Dość stary, jednak sławny i…rzekomo posiadający wielu śmiertelnych fanów. Oraz…kilku ekscentrycznych (nawet jak na ten klan) Malkavów. Łysy jegomość, w czarno-czerwonym kubraczku siedział na fotelu dowódcy, wydając polecenia reszcie załogi. Jego zachowanie pełne opanowania, rozwagi. Postać przedstawiała wysokie standardy moralne, była doskonałym strategiem, zawsze wiedząc jakiego działania należy się podjąć. Bohater rozwiązywał problemy sztuką dyplomacji i konsensusu. Jakże chciałaby być kimś takim jak on…znać kogoś takiego w realnym świecie. Jednak…niestety. Była durną, emocjonalną, naburmuszoną wampirzycą. Zaś charakter był najtrudniejszą rzeczą do zmiany w jakiejkolwiek istocie. Głośnik wypowiedział spokojne:
-Make it so.
A Emma uśmiechnęła się, zadowolona z nieistniejący bóg raczył wiedzieć jakiego powodu. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy właściwie pochłonął ją spokojny sen.
 
Empress jest offline  
Stary 06-05-2008, 12:49   #98
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kristofer pił krew martwego mężczyzny. Było jeszcze jedno ciało, a istnienie Gwen zagrożone zostało przez cios miecza tak potężny, że ledwo teraz stała na nogach i ubytek krwi spowodowany przez Kristofera. Mimo tego nie mogła pożądać vitae drugiego gliniarza. Coś w niej protestowało: Nie jestem Kristoferem, potworem, śmiercią. Gdyby nie czerwony robak ze spluwą - Milly, Gwen pewnie zginęłaby tej nocy. Bo czuła się przez chwilę jak w narkotycznym transie, na scenie na której wszystkie światła wygasły, a jedyny reflektor oświetla kołek i Kristofera.
Dobrze, że Milly wydawała polecenia.
Gwen najpierw podeszła do zaparkowanych wozów. Wybrała dużego dodge’a, z wielkim bagażnikiem, za starego jednak by właścicielowi opłacało się inwestować w alarm. Nie miała sił na grzebanie w zamku. Zdecydowanym ruchem, kolbą pistoletu, wybiła szybę. Sprawdziła ochraniacze przy lusterku, potem schowek przy siedzeniu pasażera. Kluczyki były. Kanadyjczycy naprawdę są głupi – pomyślała.
Podjechała w stronę ochłapu wampirzycy. Unikała patrzenia na Milly. I bez tego widoku cudem trzymała się nogach. Miała wrażenie, że jest na granicy omdlenia, ale pewnie była to granica szału.
Na szczęście, zgodnie ze słowami Malkavianki, było trochę krwi w lodówce. Dopiero gdy się napiła i zregenerowała częściowo ranę, patrząc z fascynacją na zasklepianie się zmasakrowanych tkanek, podała resztkę krwi Milly. Tym razem wytrzymując straszliwy widok.
Poczuła się odrobinę lepiej. Sama otworzyła bagażnik. Żeby włożyć ciała do środka znowu musiała podnieść siłę. Jestem studnią bez dna, nigdy nie zaspokoję pragnienia. Ale nawet sarkazm stracił swoją moc. W duszy Gwen puchła czarna dziura. Przypływ sił spowodował jedynie słabe echa emocji. Zwłoki w letargu, przed chwilą śmiertelni wrogowie, nie budziły już prawdziwej namiętności.
Z bagażnika skradzionego auta wyjęła lewarek. Podeszła do rozbitego wozu, nędznych resztek limuzyny Kristofera.
Dopiero gdy z niemałym trudem wyciągnęła z bagażnika swoje rzeczy odetchnęła z ulgą. Miała skrzypce, przedmiot łączący ją cieniutką linią z normalnym światem. Atrybut jej człowieczeństwa.
Zabrała także opasłe tomisko do którego nigdy wcześniej nie pozwalał jej zaglądać Kristofer.
Wzięła Milly na ręce.
- Półtorej nastolatki – wyszeptała – Równa się jedna dorosła osoba.
- Dokąd jedziemy?
Samochód pełen zwłok ruszył.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 07-05-2008 o 19:07. Powód: zawartość bagażnika
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172