lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [WoD] Horyzont Zdarzeń (+18) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/5095-wod-horyzont-zdarzen-18-a.html)

Cedryk 10-03-2008 22:44

Szon opadł na poduszki, słuchał głosu kobiety uspakajając się powoli. Spostrzegł także innych mężczyzn wchodzących do pokoju, będących według słów Deidre wilkołakami. W czasie gdy mężczyzna zajmował się ranami Szona , chłopak poderwał się gwałtownie, jego twarz wykrzywił grymas przerażenia.

- Nie mogę tu zostać muszę pędzić – ponownie opadł na poduszki przeistaczając się momentalnie w wilka.
Jego przeciągły zew rozbrzmiewał smutkiem strachem i uporem. Był zrozumiały dla wilkołaków, lecz Deidere nie wiedziała cóż takiego wywrzaskiwał Szon.

[ukryj=Khemi]- Moje szczeniaki. Nie szczep, nie moje, moje. Niebezpieczeństwo. Szybko biec do wielki dom, nieszczęśliwych biednych ludzi.[/ukryj]

Rozpaczliwie próbował ucieczki skoczył upadając na podłogę. W tej samej chwili przyjął postać prawie człowieka urósł i jego rysy pogrubiły. Z gardła dało się usłyszeć słowa.

- Muszę się tam dostać – poczym zmęczony opadł na podłogę.

liliel 10-03-2008 23:20

- Muszę się tam dostać – chłopak jęknął poczym zmęczony opadł na podłogę.
-Ciiiii – Deidre dopadła do niego już bez skrępowania i pogładziła po rudych włosach. Mimo iż jego postać nie była w pełni ludzka dziewczyna nie przejawiała śladu obrzydzenia czy choćby zdumienia – Uspokój się Szon. O co chodzi? Dokąd chcesz się udać? Co jest tak ważnego, że tak desperacko brniesz do przodu pomimo iż twoje ciało odmawia ci posłuszeństwa? – jej głos był cichy i kojący. Pochylała się nad nim i wpatrywała mu się w oczy – jeżeli coś mogę dla ciebie zrobić… Wystarczy, że powiesz. Może trudno ci w to uwierzyć ale naprawdę możesz mi zaufać. Chcesz żebym powiedziała komuś, że tu jesteś? Chcesz żebym poszła gdzieś za ciebie? Zrobię to Szon jeśli to dla ciebie takie ważne. Ale teraz musisz pomyśleć o sobie. Musisz odpocząć chłopcze.
Wzruszyła ramionami i spojrzała rozpaczliwie na swoich braci jakby szukając u nich wsparcia i oczekując wskazówek

Cedryk 12-03-2008 20:39

Walczący z własną niemocą chłopak spojrzał nieco przytomniej przyjmując ludzką postać.
~„Tak muszą mnie tam zawieść może jeszcze zdążymy.”~

- Tak musicie mnie tam zawieść jak najszybciej. Squot przy Ella Street. Musimy zdążyć, gdzie moje rzeczy, szybko czas nagli. Pomórzcie mi się ubrać i zawieście na miejsce, bo muszę się tam dostać, zanim Żmij tam dotrze.

Poczym powoli usiadł na podłodze. I powoli wspierając się o ściany czy też pobliskie meble powstał. Wyglądało na to, że Szon w miarę się opanował, chociaż przed chwilą był na granicy Szału.

- Szybko jest tu trzech Gauru to damy radę. Musimy jechać. Podajcie mi mój plecak szybko, proszę. Mamy mało czasu.

liliel 12-03-2008 22:59

- Szybko jest tu trzech Gauru to damy radę. Musimy jechać. Podajcie mi mój plecak szybko, proszę. Mamy mało czasu.

Deidre niewiele myśląc podniosła z ziemi jego rzeczy. Szon nie powinien nigdzie się ruszać w takim stanie ale była pewna, że cokolwiek powie on i tak jej nie posłucha. Chłopak wydawał się balansować na granicy paniki. Cokolwiek ciągnęło go na Ella Street musiało to być niezwykle ważne.

Lekko drżącą ręką podała Szonowi jego plecak i garderobę oraz pomogła mu się ubrać. Jego podenerwowanie i pośpiech zaczęły jej się udzielać.
- Chłopcy, skoro Szon mówi, że to takie ważne to chyba powinniśmy mu zaufać – zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie o pozwolenie – Jeżeli weźmiemy waszą półciężarówkę będziemy na miejscu lada moment. Ale ty Szon opowiesz nam po drodze dlaczego tak ci się śpieszy i co ma do tego Żmij?

Spojrzała jeszcze na braci czy aby nie za daleko zagalopowała się w snuciu planu.
- I może powinniście poprosić o wsparcie jeszcze kilku Garou? Szon, czy jesteś absolutnie pewny, że na miejscu czeka nas walka? I dlaczego wrogowie Gai chcą zaatakować ten squot? – sama się zdziwiła z jaką lekkością użyła słowa „nas”. A na co ona mogłaby się tam przydać? Westchnęła zrezygnowana. Jako człowiek była przecież bezużyteczna w takiej rozgrywce. I zapewne bardziej będzie wadzić niż pomagać. Ale nie zamierzała puścić ich tam samych. Wolała mieć Szona na oku. Wciąż kiepsko wyglądał i niewiadomo jak jego ciało podoła kolejnym wysiłkom.

Cedryk 13-03-2008 18:23

Chłopak obrzucił zdziwionym spojrzeniem Deidre. Mimo, iż ranny wiadome było, że tam pójdzie, chociażby miał przy tym zginąć. Zresztą rozmowa z zdenerwowanym wilkołakiem jest niebezpieczną sprawą, ponieważ w każdej chwili może wpaść w Szał. Deidre musi się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chce przeżyć w towarzystwie Gauru.

- Nie, nie jestem pewien, ale mam złe przeczucia zaatakowali mnie tak blisko mojego schronienia. Mogą pójść moim tropem teraz zresztą nie ma czasu - rzekł narzucając kurtkę, ubierając się.
Wsadził nuż w pochwę specjalnie przygotowaną w plecaku. Zarzucił go sobie na plecy, przy tej czynności zachwiał się i oparł ciężko o stół.

Khemi 19-03-2008 09:43

Queen’s Park
Robert Dali

No choć że mały – rzekł policjant – wszystko opowiem po drodze. Pytaj o co zechcesz -. Powoli, zmuszając się do każdego ruchu Robert ruszył za "policjantem". Szedł sztywno, nienaturalnie, jakby nie przywykł do tej czynności. Zaczynał na powrót zdawać sobie sprawę ze swojej egzystencji. Usłyszał szum krwi w głowie, nienaturalnie szybkie tętno, oddech nad którym nie do końca panował. Po parędziesięciu krokach opanował się na tyle, że był w stanie wreszcie coś powiedzieć.
No dobra, to ty mi powiedz co się działo przez ostatnie 10 minut, bo ja chyba musiałem przygrzać głową w coś twardego. Widziałem rzeczy, które... nie ważne. Po prostu mi powiedz, co się działo -.
Jonathan spojrzał na Roberta a na jego twarzy wykwitł nikły uśmiech, taki, jakim obdarza się dzieci, które nie mogą pojąć czegoś tak oczywistego. - No dobrze. Chyba zasługujesz na wyjaśnienia młodzieńcze. Może to pomoże ci ogarnąć świat, jaki Cię otacza. Ten, który mnie zaatakował był głupim wampirem, jak wszyscy oni – gotowym niszczyć, z braku lepszych pomysłów oczywiście. Ja jestem Garou - Spojrzał ukradkiem na twarz Roberta, który powoli kręcił głową, nie potrafiąc zrozumieć o czym mówi ten człowiek. – Garou – Wilkołaki – młodzieńcze -.
- Jasne – szeptem rzucił Robert – i co jeszcze? -
- Ta śmierć i pająk, których widziałeś to nie były żadne monstra. Nawet nie wiedzieli, że jesteśmy obok. To, co widziałeś to były zwierciadlane odbicia dusz magów. Jesteśmy w świecie duchów a oni byli w świecie materii, dlatego mogliśmy zobaczyć ich odbicia -
Przez całe życie Robert uważał, że nie ma na świecie informacji, które by były dla niego zbyt nieprawdopodobne by je zaakceptować. Teraz słuchając Johnatana, zastanawiał się czy na pewno. Przychodziły mu do głowy dziwne myśli, ale ponad nie wszystkie przebijała się jedna: To jest prawdziwe! – Poczekaj chwilę – przerwał w pewnym momencie rozmówcy – daj mi dwie minuty - ~Taa, jaaasne, dwie minuty. A wtedy spokojnie powiem: OK, nie ma sprawy. Do tej pory nie wiedziałem, że magia istnieje ale już wiem. Spoko, fajnie się dowiedzieć czegoś nowego, zwłaszcza z pierwszej ręki~
- I co teraz? – spytał zamiast tego. Jego spojrzenie na świat właśnie runęło. Jeżeli to była prawda... Jasne, jasne. Ale, ale – gdzie jest moja komórka? Dlaczego zwłoki tego, ehm… wampira, jak mówisz -zniknęły?
- Ech, drogi chłopcze. Jak już mówiłem. Jesteśmy w świecie ducha – i tak na niewiele przydałyby Ci się Twoje komórki, komputery itp. Co do wampira natomiast – one nie mają dusz – nie mogą przejść do tego świata a więc także nie można ich tutaj zobaczyć. Musimy się pospieszyć. Czeka na nas mój syn. Spędzimy tę noc przy Caernie a rano, jeśli moje wyjaśnienia Cię nie zadowolą – będziesz mógł pójść, gdzie zechcesz.
[ukryj=Silwilin]
Silwilin
Zakładam, że będziecie jeszcze po drodze rozmawiali, więc po prostu zadawaj kolejne pytania, jeśli chcesz. Jeśli nie to w kolejnym poscie opiszę gdzie doszliście i co tam na miejscu się dzieje.
[/ukryj]


De Grey Street 28
Szon Borowski i Deidre O’Neill

Chłopak obrzucił zdziwionym spojrzeniem Deidre. Mimo, iż ranny wiadome było, że tam pójdzie, chociażby miał przy tym zginąć. Zresztą rozmowa z zdenerwowanym wilkołakiem jest niebezpieczną sprawą, ponieważ w każdej chwili może wpaść w Szał. Deidre musi się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chce przeżyć w towarzystwie Gauru.
- Nie, nie jestem pewien, ale mam złe przeczucia zaatakowali mnie tak blisko mojego schronienia. Mogą pójść moim tropem teraz zresztą nie ma czasu - rzekł narzucając kurtkę, ubierając się.
Szon wsadził nuż w pochwę specjalnie przygotowaną w plecaku. Zarzucił go sobie na plecy, przy tej czynności zachwiał się i oparł ciężko o stół.
Reilly szybko doskoczył do chłopaka i objął go silnym ramieniem. – No chłopcze, jesteś bardziej uparty niż nasza siostrzyczka, a to nieczęsto się zdarza – uśmiechnął się złośliwie do Deidre. – No cóż. Skoro jesteś tak uparty to chodźmy zobaczyć co jest tak ważnego. Ella street to dziesięć minut pieszo stąd. Mimo wszystko jestem bardziej niż pewny, że żadnego pomiotu Żmija nie zostawiłem przy życiu -
- Ja idę do Caernu, może „Starszy” będzie wiedział coś o tych Tancerzach – odezwał się szorstkim głosem Emmet. - Uważajcie na siebie a w razie czego od razu dajcie znać – To powiedziawszy Emmet od razu wyszedł, obrzucając Szona lodowatym spojrzeniem. Najwidoczniej był jedną z takich osób, które niezbyt szybko nawiązują znajomości.
[ukryj=Cedryk]
Cedryku
Wychodzicie na ulicę i powoli idziecie ulicą DeGrey aż do Newland a potem na Ella street. Gdy docieracie na miejsce możesz opisać swoje schronienie. Docieracie bez przeszkód i nie znajdujecie także nic, co mogłoby zagrażać wam lub Twojej podopiecznej. Możecie prowadzić interakcję.
[/ukryj]

[ukryj=liliel]
Liliel
Wychodzicie na ulicę i powoli idziecie ulicą DeGrey aż do Newland a potem na Ella street. Gdy docieracie na miejsce nie widzicie ni8c nadzwyczajnego. Poczekaj ze swoją akcją/interakcją na Szona.
[/ukryj]


Queen’s Park/Ballathie Close
Aleister Crowley


Aleister jeszcze raz przyjrzał się świstkowi papieru, jaki dostał od nieznajomego maga. Sarah… hmmm – ładne imię. Nie zastanawiając się długo poszedł w kierunku centrum. Nawet nie pamiętał dokładnie, gdzie jest parking, na którym zostawił samochód ale sobie tylko znanym sposobem bezbłędnie znalazł najkrótszą drogę, prowadzącą do starego Bentleya. Ten samochód był jego spadkiem, niemalże jego miłością. Kilka minut i już siedział wygodnie za kierownicą i rozgrzewał silnik. Na zewnątrz zaczęło kropić i Aleister wpatrywał się w krople uderzające o szybę samochodu. Z każdą chwilą widział przez szyby więcej, gdy rozgrzany silnik ogrzewał wnętrze, niszcząc cząsteczki wody, osadzone w postaci pary na przedniej szybie.
Gdy widoczność była już dobra, chwycił podręczną mapkę ze schowka i szybko się jej przyjrzał. Tak – Ballathie Close – tutaj – szepnął do siebie pokazując niby dla samego siebie punkt na mapie miasta. Nie zwlekając dłużej ruszył z piskiem opon, kierując się na Beverly Road – główną ulicę miasta. Droga z centrum do Ballathie Close nie zajęła długo. Minęło zaledwie 10 minut, gdy zatrzymał się na końcu małej uliczki, zwieńczonej dobrze utrzymanym podjazdem do trzech dużych posiadłości. Cała okolica, mimo, że skąpana w nikłym świetle księżyca robiła duże wrażenie. Równo przycięte krzewy i małe drzewka ustawione z precyzją, jaką mógłby się poszczycić ogrodnik z królewskich ogrodów w Londynie. – Ballathie Close 3 – przeczytał Aleister raz jeszcze z kartki. Spojrzał po trzech posiadłościach i skierował się do pierwszego domu po lewej. Dom był ogromny i wspaniale utrzymany, przypominał wyglądem willę, gdyby nie to, że z reguły wille miały także duże ogrody. Ta posiadłość była najwidoczniej wybudowana z myślą o samej przestrzeni mieszkalnej.
Crowley podszedł zdecydowanym krokiem do drzwi i raz po raz zaczął naciskać dzwonek.

[ukryj=uzziah]
Uzzuah
Jakakolwiek interakcja zacznie się po tym, jak / jeśli Sarah otworzy drzwi i zacznie takową interakcję.
[/ukryj]


Ballathie Close
Sarah Addington

Sarah spała już od jakiegoś czasu, gdy w jej uszach rozległ się nieprzyjemny dźwięk „ding, dang”, „diiing, daaang”… „Dingggggg, Dangggg”. Młoda adeptka lekko otworzyła oczy i spojrzała na ścianę, na której wielkimi, laserowymi cyframi na bieżąco drukowana była godzina. – Psiakrew – szepnęła do siebie – te laserowe zegary powinny być dokładniejsze. Wpatrywała się uporczywie w laserowo drukowaną godzinę: 04:08:56 – spóźniał się dokładnie o 2 minuty i piętnaście sekund. Nie znosiła spóźniania się, wolałaby być za szybko, niż za późno… „Ding, ding ding, dangggg” rozległo się ponownie. Sarah otrząsnęła się ponownie i przetarła oczy. ~A kogoż to kurna niesie o tej godzinie?~ pomyślała, narzucając na delikatne, drobne ramiona purpurowy szlafrok z najdroższej satyny. Zakryła połami szlafroka swe krągłości i delikatnie przewiązała satynowym pasem talię. „Ding, Dang, dinggg, danggg”. To już stało się irytujące – przecież idę…
Po minucie otworzyła drzwi
Na progu stał wysoki mężczyzna, o niezbyt przystojnych rysach twarzy, jednakże o głębokim, dojrzałym i dostojnym spojrzeniu. Miał około 50 lat, ubrany był w klasyczny, zapewne kilkuletni, czarny garnitur i długi, gruby płaszcz. Jedną dłonią, okrytą czarną rękawicą przytrzymywał poły płaszcza, chroniąc się przed chłodem nocy, podczas gdy drugą dłonią naciskał dzwonek kolejny raz. „Din…” odezwał się ostatni raz dzwonek, gdy właśnie otworzyły się drzwi.
Sarah szybkim ruchem dokładniej zasłoniła tułów szlafrokiem, gdy zimny wiatr zionął na nią z zewnątrz.
[ukryj=Efcia]
Efcia
Zaczynasz interakcję z nieznajomym. Potem czekam na to, co oboje zrobicie…
[/ukryj]


[ukryj=rasgan]
Centrum miasta
Adam


Zakładam, że wracasz do domu i idziesz spać. Niestety nadal musisz nieco poczekać na swoją akcję. Mam nadzieję, że to cię nie zniechęci ale mam dla Ciebie już akcję…
[/ukryj]

Efcia 24-03-2008 20:46

Sarah właśnie miała wziąć książkę z bibliotecznej półki gdy z kieszeni jej spodni zaczął dobiegać odgłos dzwonka „ding, dang”. Sarah spojrzała speszona na kieszeń później ma ludzi w bibliotece, „diiing, daaang”.
~Przecież wyłączyłam telefon wchodząc do biblioteki.~ Speszona dziewczyna starała się wyciągnąć urządzenie z kieszeni, ale jakoś nie szło jej.
-Tu jest biblioteka młoda damo. - Starsza pani zwróciła jej uwagę.
„Diiing, daaang” telefon znowu odezwał się.
~Ale przecież ja go wyłączyłam.~ Sarah nadal się zastanawiał dlaczego telefon dzwoni.
-Prosiłam, żeby...
„Dingggggg, Dangggg”. Dotarło do jej mózgu, że to nie telefon dzwoni. To ktoś uwiesił się na dzwonku.
Sarah podniosła się szybko z łóżka, wdziała szlafrok i zeszła na dół do drzwi zapalając jednocześnie światło.
~Ooooooooo!! Działa~ Pomyślał zdziwiona.
Uchyliła lekko drzwi, zapalając jednocześnie świtało przed drzwiami, żeby lepiej widzieć swojego rozmówcę.
-Tak?? Pan do kogo?? - Zapytała lekko zaspana, okrywając się bardziej szlafrokiem.

uzziah 25-03-2008 01:35

Aleister nieco znudzony miał już zrezygnować z prób obudzenia domowników…

~ Czego się spodziewałeś?! W końcu to środek nocy ~ Pomyślał

… w tym samym momencie drzwi domu zostały lekko uchylone, a w nich stanęła kobieta…

-Tak?? Pan do kogo?? - Zapytała lekko zaspana, okrywając się bardziej szlafrokiem.

Stał tak przez chwilę zapatrzony w postać, która otworzyła mu drzwi, podziwiając mimowolnie jej wdzięki ukryte pod zwiewnym ubraniem. ~ O tak! Było warto… ~ Dziwna myśl przemknęła w głowie.

~ Witaj! Młoda damo ~ powiedział z lekko podniesionym w skrywanym uśmiechu kącikiem ust. ~ Przepraszam, że niepokoję Cię o tak późnej porze. Lecz zapewniam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nazywam się Aleister Crowley ~ W tym samym momencie zdjął zdecydowanym ruchem czarna skórzaną rękawiczkę z dłoni wyciągają ją w kierunku rozmówczyni w geście powitania. ~ To właśnie Ty Saro Addington jesteś powodem tej niezapowiedzianej wizyty. Przepraszam… jeśli Cię zaniepokoiłem i pragnę zapewnić, że nie mam złych zamiarów. Przysłał mnie Spencer Compton… ufam że znasz tego człowieka. Jeśli poświęcisz mi trochę czasu z pewnością wyjaśnimy zaistniałą sytuacje ~ Jakże to było dla niego krępujące. Nachodzenie tej obcej jemu kobiety o tak późnej porze. Skoro jednak się zgodził pomóc… powiedziało się „a”, trzeba powiedzieć „b”.
~ Odważna z niej kobieta… będąc na jej miejscu pewnie sam sobie drzwi bym nie otworzył. Wpuści mnie do środka??? ~ pojawiła się kolejna myśl.

Efcia 25-03-2008 21:28

~Jeśli poświęcisz mi trochę czasu…~ Sarah przyglądała się mężczyźnie. ~Hmmm… obcy facet przychodzi do mnie do domu… Pewnie ta stara wariatka stoi w oknie i patrzy co dzieje się u sąsiadów.~ Sarah uśmiechnęła się w duchu. Mimowolnie uśmiech pojawił się na jej twarzy. ~Ona zawsze wszystkich podgląda.~
Kolejny podmuch zimnego wiatru sprowadził kobietę na ziemię. Jeszcze raz zlustrowała nieznajomego od góry do dołu, marszcząc przy tym czoło. ~Zimno. Mam nadzieję, że Spencer mi to wszystko wyjaśni. Jeśli tylko mi się coś stanie, to będę go straszyła co noc.~ Ponownie się uśmiechnęła.
~Gdzież moje maniery?? ~ Sarah uścisnęła rękę nieznajomego.
- Miło mi, Sarah Addington. Proszę wejść. – Wpuściła mężczyznę, a oczami wyobraźni widział minę oburzenia na twarzy tej starej plotkary będącej jej sąsiadką.

Silwilin 26-03-2008 21:53

~~Są trzy możliwości. Pierwsza, odbiło mi i nie odróżniam rzeczywistości od własnej wyobraźni. To by mogło być wesołe. Tylko, na taką skalę, to już chyba jestem kompletnym wariatem. Rodzicom będzie przykro a i kung-fu pewnie nie będę mógł trenować. A broni mi dadzą do ręki, choćby się świat walił. Ale zawsze będę sobie mógł wyobrazić, że trenuję albo strzelam i problem z głowy. Jak tylko się nauczę kontrolować swoją wyobraźnię. Super. Teraz druga możliwość. Wcale nie zwariowałem, tylko uległem jakiejś doskonałej iluzji lub hipnozie. Ale takie rzeczy się robi tylko na ochotnikach i płaci im kupę kasy. Hmm... Luki żadnej w pamięci nie mam, więc się nie zgłaszałem jako ochotnik. Ukryta kamera? Nie, nie ma szans.Chyba, że wykorzystał mnie jakiś zwariowany naukowiec, który nie dostaje dostacji i musi porywać ludzi... Eee... Naciągane. A teraz trzecia możliwość, chyba najbardziej naciągana: nikt mi się do mózgu nie włamał, a to wszystko jednak jest prawdziwe. Za tym przemawiają moje zmysły. Kiedyś gdzieś czytałem, że jeśli mózg dostaje informacje, których nie jest w stanie zaakceptować, wariuje. Czyli na zasadzie zakładu Pascala, trzeba wybrać model zachowania, który przy minimalnym ryzyku daje największą potencjalną możliwość przetrwania. Zatem zakładamy, że to wszystko jest prawdziwe. A potem zobaczymy.~~

- W świecie ducha, mówisz? - przerwał zadumę Robert - Czyli to wszystko nie jest materialne? MY nie jesteśmy materialni? Czyli nie żyjemy? Umarliśmy? Nie? To gdzie są nasze ciała? Te prawdziwe, materialne. A jak to jest z duszami? Tu są odbicia dusz wszystkich, czy tylko magów? A ty jesteś magiem? Może wszyscy garou są magami? A śmierć? Kiedy ludzie umierają, to znajdują się w jakiejś formie tutaj? To o co chodzi z tym "duchem"? Aha, Caernie to twój syn? Czyli spędzimy noc u niego. A potem mogę iść gdzie zechcę. Czyli np do hotelu? Da się w ogóle wrócić do świata materialnego? - tu Robert uśmiechnął się lekko. Przypomniały mu się czasy, kiedy na początku szkoły średniej wraz z kilkoma kolegami grali w pewnego RPGa, którym tamci się strasznie się ekscytowali. DnD. Tam też był różne światy. Materialny, Astralny... więcej nazw nie pamiętał. ~~A tu się okazuje, że coś w tym guście naprawdę istnieje...~~
- A jak tam wrócić? Te światy - normalny i świat ducha, są w pewien sposób równoległe, nie? Czas tu płynie normalnie, prawda? Te "dusze" magów poruszały się mniej więcej z taką predkością, z jaką się może poruszać idący człowiek... W każdym razie tak mi się teraz wydaje. Powiedz mi, jak to możliwe, że nigdy o tym wszystkim nie słyszałem? Telewizja, gazety, ci wszyscy dziennikarze robią wszystko, żeby tylko zaciekawić potencjalnych odbiorców swojej paplaniny. Jak to się stało, że żadnemu z nich nie udało się dotrzeć do tych spraw na tyle blisko, żeby coś udowodnić? Tylko jakieś opowiadania o duchach z czwartej ręki. Garou, czy wilkołaki - na czym to polega? Zmieniasz się w wilka jak zaświeci księżyc? Czy po prostu zawsze ci wraca oddech 3 minuty po tym jak cię ktoś zabije?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172