Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-08-2008, 10:31   #51
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
Był obserwatorem... Wydawało mu się, że ogląda jakiś film na swoim dvd. Marną amerykańską produkcję o zakładnikach w filii banku. Biernie przypatrywał się akcji młodej dziewczyny. Tak samo odebrał rozmowę bandyty z tą szatynką. Słowa były niezrozumiałe... odrealnione... jakby gadali po marsjańsku. Eryk czuł ciszę i spokój. Wytłumienie i odseparowanie.

Potem zaczęli strzelać. Eryk nie lubił broni palnej. Bez pośpiechu usiadł na posadzce opierając się o marmur kontuaru. Kakotonia wystrzałów wdarła się do jego głowy... strzały ucichły. Dźwięczało mu w uszach. Było mu zimno, wilgotny i przenikliwy powiew wiatru smagał mu twarz.

Wstał i skierował się w stronę w której jak sądził znajduje się wejście do "piwnicy". Był pchany jakimś dziwnym, nie określonym instynktem, którego nie potrafił okiełznać. Chciał wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
 
__________________
Arkham Radio
nonickname jest offline  
Stary 28-08-2008, 11:21   #52
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Niemo patrząc się w dal Róża starała się opanować drgające mięśnie. Kiedy zobaczyła, jak ta kobieta sprawnie odebrała napastnikowi broń, miała nadzieję, że teraz ich wszystkich wybije i będzie spokój. Okazało się, że rzeczywiście zginą, ale nie z ręki zakładniczki. Wystawili się na śmierć w niewiadomym celu. Róża nie czuła się teraz na siłach by to analizować. Gdy usłyszała pierwszy strzał położyła się płasko na ziemi i zakryła uszy. Niech już przestaną.

I wkrótce wszystko ucichło. To znaczy wszystko co było dla niej złem. Nie słyszała już spadającego szkła ani wystrzałów. Słyszała gwar z zewnątrz, rozkazy dowódców ekip policyjnych. Słyszała nadzieję i przyszłość. W jej sercu zawitała radość jakiej długo nie czuła. Zaczęła się uśmiechać do siebie jak głupia, obiecywała sobie w duchu, że nie będzie już opuszczać lekcji, bo przecież gdyby była teraz w szkole jak reszta jej klasy, w ogóle by jej tu nie było. Tak, czas zmienić swoje życie, wziąć się za siebie. Koniec z użalaniem się i beztroską, będzie jak ta kobieta, która stała się dla niej teraz bohaterką. Na pierwszy rzut oka widać ze to poważna osoba, anie takie byle co jak Róża. A w tym wszystkim na pewno pomoże jej Eryk, on będzie jej wsparciem.

Poszukała wzrokiem przyjaciela i zauważyła, że ten kieruje się za kontuary. Gdzie on lezie? Wyjście jest w druga stronę, teraz czas najwyższy by wyjść do świata a nie się przed nim chować. Wstała i poszła za chłopakiem.

- Eryk, gdzie idziesz? Nie idź tam, proszę. Chodźmy stąd, po prostu już stąd wyjdźmy i nigdy nie wracajmy.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 31-08-2008, 19:56   #53
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
All

- Wszyscy na pozycje. Kod 15. Kod 15.
Ludzie ubrani w kamizelki kevlarowe, uzbrojeni w krótkie karabinki i całkowicie zamaskowani, wpadli do klatki schodowej na tyłach banku. Dowódca zespołu, w kodzie akcji „AC”, wiedział, że inne drużyny uderzają jednocześnie z różnych kierunków. Zgranie akcji oraz koordynacja działań to już zadanie dowództwa, ale on osobiście, nie chciał już widzieć więcej martwych zakładników. Wystarczy, że usłyszał jak strzelają do kogoś i jeszcze mają za nic policję. Gdyby to zależało od niego, to zastrzeliłby skurwieli bez zmrużenia oka. I pewnie dlatego modlił się w duchu, by napastnicy użyli broni, bo wtedy nie będzie miał skrupułów by ich zastrzelić. Jego ludzie dostali taki rozkaz i wiedział, że nie zawiodą.

Tupot nóg, oddechy w słuchawkach oraz maksymalne skupienie. Nigdy nie wiadomo, kto pojawi się w polu widzenia, a gogle, choć pomagają, to jednak potrafią zmylić najlepszego z nich. Wcześniej mundurowi zabrali z okolic cywili, nawet jakiegoś taksiarza, który chyba podwoził napastników. Jednak to w tej chwili nie znaczyło nic. Ważne jest to, że zaczęła się akcja.
Klatka schodowa okazała się pusta. Przekazany wcześniej plan budynku wskazywał, że pomieszczenia banku były na parterze zatem nie musiał dzielić swojego oddziału na zbyt wiele jednostek.
- AC1, piwnica. AC2, góra. AC3 bank na parterze. Kod 15. Jazda!
Ludzie sprawnie i bez komplikacji rozsypali się na trzy zespoły i od razu ruszyli do akcji. Drzwi do banku otwarto bez problemu. Najwyraźniej nikt ich nie zamykał. W środku było pusto. Porozwalane papiery, przewrócony kubek z kawą oraz kolejne drzwi. Zgodnie z planem za nimi była już główna hala banku od strony kas, oraz kilkoro drzwi z pomieszczeniami biurowymi. Po kilku sekundach miał już zgłoszenia swoich ludzi, że nie ma w nich nikogo.

Zza drzwi na halę padły strzały. Usłyszał wtedy zgłoszenia grupy AB i AD. Zatem wszystko się udało. Skinął swoim i ruszyli przez drzwi. Wpadły do środka otworzone kopniakiem. W środku panował chaos i dezorientacja. Jednak to tylko pozorne działania mogące sprawiać takie wrażenie. Jednak dla niego, jako dowódcy oddziału, wszystkie ruchy jego ludzi oraz ludzi z innych oddziałów układały się w zwarty i sprawny plan opanowania pomieszczenia. Wszystkie punkty zostały zajęte i nie napotkano oporu. Jeden z napastników został zastrzelony. Dobrze, że policjant miał maskę na twarzy, bo lepiej żeby nikt nie zobaczył na jego twarzy uśmiechu mściwej satysfakcji.

Policjanci z jednostek specjalnych szybko uporali się z działaniami wewnątrz budynku. Zdezorientowanych zakładników zaraz postanowiono zebrać w jedno miejsce by zapewnić im bezpieczeństwo i by mieć na oku w razie gdyby jakiś napastnik ukrywał się wśród nich. Eryk za daleko się nie oddalił, gdy jeden z policjantów zawrócił go i odprowadził na miejsce. Tak samo postąpiono z Różą. Na teren akcji ciągle przybywali policjanci i kręcenie się tutaj może być faktycznie niebezpieczne. Joasię, która również chciała wyjść z budynku, choć drugą stroną, również jeden z policjantów poprosił i pozostanie na miejscu. Ciągle wszyscy mieli broń i maski na twarzach. Ich głos brzmiał przez nie głucho i bez emocji. Nie sprawiali wrażenia osób, które są skłonne do dyskusji. Mieli zadanie i w ich postawie wyrażało się przekonanie, że zostanie ono wykonane co do ostatniej linijki.

Kasia zdążyła podejść do zastrzelonego człowieka w płaszczu. Gdy tylko była przy nim, zaraz otoczyli ją policjanci. Jeden z nich sprawdził puls, ale nie ruszał ciała. Reszta ruszyła w głąb pomieszczenia zaglądając w każde zakamarki. Kasia patrzyła na plecy napastnika, poszatkowaną kulami skóra oraz krew. Krew sączyła się również spod ciała powiększając czerwoną kałużę wokół niego. Stała jak zahipnotyzowana widząc całą tą sytuację. Jakiś policjant pociągnął ją za sobą, czemu poddała się bezwolnie i po chwili znów była razem z innymi. Chaos wokół całej grupy wydawał się narastać i chyba tylko postacie w czarnych pancerzach i z karabinami wiedzieli co się dzieje.

- AC2, czysto. Góra zamknięta i bez ludzi. Brak śladów napastników. Teren zabezpieczony.Kod 02, odbiór.
- AC1, czysto. Teren zabezpieczony. Brak śladów napastników. Przy głównym korytarzu pomieszczenie ze śladami krwi oraz kredy. Brak cywilów. Kod 02, odbiór.
- Tu AC. Do wszystkich, kod 01. Bez odbioru.

Dowódca rozejrzał się. Dobra, zostali jeszcze zakładnicy.
- Czwórka, zabrać stąd podejrzanych.
Pięciu antyterrorystów podeszło do zbitych w grupkę zakładników.
- Proszę wstać. Zaraz zostaną państwo stąd wyprowadzeni w bezpieczne miejsce. Proszę stosować się do rozkazów i trzymać się nas. Dla własnego bezpieczeństwa zostaniecie przeszukani. Proszę o zachowanie spokoju.
Kolejni policjanci zaczęło przeszukiwanie. Nie znaleziono niczego, czego się należało spodziewać. Gdy to zostało zakończone, policjant powiedział: „Za mną” i ruszył do wyjścia. Wszyscy podążyli za nim pod czujnym wzrokiem reszty pododdziału. Zza gogli nie było widać niczego, co by mogło pomóc w identyfikacji policjantów. Wyrazu wzroku również.

Na zewnątrz padało. Deszcz uderzył wściekle w idących. Ulica gruchnęła gwarem miejskim, błyskała światłami, których już nic nie tłumiło i zimnem wdzierającym się przez szyję i nogi. Rozchlapując kałuże doszli do policyjnego „Stara”. Otwarte drzwi, przygotowane schody i przyszykowane ręczniki i kubki z kawą wskazywały, że czekano tu na nich. Zaraz też przybyli lekarze, by każdego obejrzeć, zaświecić w oczy latarką i zbadać ciśnienie oraz temperaturę. Wnętrze ciężarówki było ciepłe i zimno nie kąsało już tak dotkliwie jak na zewnątrz. Przez półotwarte drzwi widać było zamknięty wjazd na ulicę Targową i kłębiące się za czerwoną, policyjną taśmą tłumy gapiów. Gdzieniegdzie błyskały flesze aparatów oraz kwadratowe tubusy kamer telewizyjnych ekip telewizyjnych. Wszyscy oni krążyli jak sępy, byleby dopaść swoją ofiarę i mieć coś dla siebie od niej. I niech będzie to strzęp sensacji, coś, co pozwoli rozdmuchać to do rozmiarów co najmniej jednej audycji. Coś, co zapewni im kolejne dni egzystencji i życia.

Lekarze wyszli, ale już za nimi weszła para cywilów. Zapewniali, że wszystko jest w porządku, rodziny zostały powiadomione o sytuacji i także o tym, że już wszyscy są bezpieczni. Jeszcze nie można się z nimi skontaktować, bo nie skończyły się czynności związane z napadem, ale w przeciągu kilku godzin wszystko powinno się zakończyć. Oczywiście nic jeszcze nie przekazano prasie i wszyscy mogą czuć się swobodnie, bo nie została ujawniona tożsamość kogokolwiek z nich. Potem rozmowy przerodziły się w pasmo indywidualnych pogadanek, które dość szybko się skończyły. Szczególnie, że już w progu czekało dwóch cywilów z widocznymi odznakami policyjnymi w klapach. Przy wyjściu, jeden z cywilów powiedział coś na ucho policjantowi. Ten skinął głową i zwrócił się do wszystkich.
- Cieszę się, że udało się państwa odbić z rąk porywaczy i zapewniam, że jesteście już bezpieczni. Pani doktor Karska przekazała mi informacje, że z państwem jest wszystko w porządku i poza oczywistym w tego przypadku szokiem, nic państwu nie jest. W tej chwili trwają właśnie czynności związane z zabezpieczaniem miejsca zdarzenia i jeśli nie będzie żadnych komplikacji to zostaną państwo zwolnieni do domów. Nie będziemy w tej chwili męczyć państwa zeznaniami, a jedynie prosilibyśmy o podpisanie wstępnego oświadczenia dotyczącego zdarzenia. Nie muszę dodawać, że jutro już stosowne zeznania muszą zostać złożone i dlatego do każdego z państwa przyjedzie ktoś i zabierze do nas a potem odwiezie na miejsce. Liczę, że taka procedura będzie dla państwa stanowiła jak najmniejsze utrudnienie w codziennych obowiązkach. Im lepiej wszystko poznamy i to jak najwcześniej, tym szybciej uda nam się zidentyfikować sprawców tego napadu i zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. Również przez okres trwania dochodzenia operacyjnego zostanie państwu przydzielona dyskretna ochrona, która zadziała, gdyby zdarzyło się coś nieprzewidzianego. Mając to wszystko na względzie proszę teraz o wypełnienie oświadczenia jak najdokładniej i to będzie wszystko z naszej strony. Potem zostaną państwo odwiezieni do domów z zachowaniem pełnej dyskrecji i anonimowości. Proszę, oto dokumenty. Postarajcie się państwo opisać to, co się zdarzyło. Jeśli byłby jakiś szczegół, który zwrócił państwa uwagę - proszę go również umieścić. A prywatnie dodam od siebie, że dobrze jest widzieć państwa wśród nas. Naprawdę dobrze.
Policjant podał każdemu kartkę papieru, rozdał długopisy i czekał na wypełnienie oświadczeń.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 01-09-2008, 01:30   #54
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Cierpliwie i milcząco znosiła rutynowe zabiegi lekarzy. Patrzyła kątem oka na pozostałych zakładników ale nie odezwała się do nich ani słowem. Spojrzenie miała chłodne, obojętne i robiła wrażenie osoby niedostępnej i zdystansowanej. Prawda była taka, że nie chciała ich znać ani się z nimi integrować. Tamta sytuacja chwilowo połączyła ich losy. Nici ich przeznaczenia skrzyżowały się w tym jednym punkcie ale teraz znów rozbiegły się by podążyć swoim indywidualnym torem. A Joanna zazwyczaj działała w pojedynkę, stroniła od ludzi. Teraz kiedy zagrożenie zostało zażegnane chciała wrócić do swoich przyzwyczajeń i preferencji. Spokój, samotność, rutyna. To jej odpowiadało. Nie była co prawda bezduszna. W momencie gdy przed chwilą było zagrożone ludzkie życie była skłonna zdobyć się na szlachetność i wykazać się odrobiną człowieczeństwa. Ale w codziennym życiu nie była towarzyska i nie odczuwała potrzeby ludzkiej bliskości. W zasadzie w ogóle nie miała przyjaciół i nie narzekała z tego powodu. Nie widziała też potrzeby aby teraz miało się coś w tej kwestii zmienić.

Uważnie słuchała słów policjanta. Jedno sformułowanie przykuło szczególnie jej uwagę.
- ...Również przez okres trwania dochodzenia operacyjnego zostanie państwu przydzielona dyskretna ochrona, która zadziała, gdyby zdarzyło się coś nieprzewidzianego...

Dyskretna ochrona? Szlag – pomyślała strapiona – Niebawem mam robotę do wykonania i tego tylko brakowało żeby pilnował mnie jakiś natrętny pies. Muszę zacząć zwracać uwagę na podejrzanych obcych kręcących się w moim otoczeniu i w razie potrzeby sprytnie pozbyć się kurateli.

Oświadczenie wypełniła pośpiesznie.

Bandyci zastraszyli tłum bronią. Zastrzelili jednego z zakładników, wypuścili większość zostawiając sobie jako gwarancję bezpieczeństwa naszą piątkę. Robili coś na dole. Nie mam pojęcia co takiego.
Odebrałam jednemu z nich broń. Nie użyłam jej jednak i oddałam napastnikom. Działałam w stresie, nie do końca racjonalnie, a kiedy okazało się, że mam karabin w ręce nie byłam w stanie pociągnąć za spust.
Później napastnicy zostali zastrzeleni i oddział antyterrorystyczny wkroczył do budynku.

Nie była wylewna. Nie chciała dostarczać im ciekawych szczegółów aby uczynić sprawę bardziej skomplikowaną niż wskazywały na to fakty. Jeśli będą drążyć temat to cała sprawa będzie się za nią ciągnęła ogonem. A ona z policją nie chciała mieć nic wspólnego. Nie pałała entuzjazmem na myśl, że ma widnieć w kartotekach policyjnych, nawet jeśli tylko w charakterze świadka. Niech zamkną szybko sprawę i wezmą ją za zwyczajny napad na tle rabunkowym. Zresztą, to wszystko i tak jest już nie istotne.

Postanowiła więc pominąć część z sekciarskimi przyśpiewkami oraz fakt, że oddała broń ponieważ bandyta ją do tego przekonał. To ostatnie dopiero wzbudziłoby zainteresowanie psów. Lepiej takie rzeczy przemilczeć. Zastanawiała się przez chwilę jak szczegółowo opiszą sytuację pozostali. W razie sprzeczności i niedomówień powie, że jakiś fakt wydał jej się nieistotny lub, że w stresie zupełnie wyleciało jej to z głowy.

Skończyła jako pierwsza oddając kartkę funkcjonariuszowi i jakiś mężczyzna oznajmił, że odwiezie ją do domu. Jechali cywilnym samochodem a z radia sączył się nieprzyjemnie znajomy kawałek.

♫♫♫They're off to find the hero of the day ♫♫♫
♫♫♫But what if they should fall by someone's wicked way♫♫♫

To jakaś paranoja – pomyślała – los dziś ze mnie drwi na każdym roku.
- Przepraszam, czy mógłby pan zmienić stację? - poprosiła rozdrażniona a mężczyzna spełnił jej prośbę bez dociekania jej przyczyny.

Poleciła aby podrzucił ją do pracy i podała mu wytyczne jaką najlepiej powinien obrać trasę aby uniknąć popołudniowych korków. Był trochę zaskoczony jej prośbą:
- Właśnie przeżyła pani napad na bank. Czy nie lepiej byłoby wziąć sobie wolne do końca dnia i udać się do domu?
- Jest środek tygodnia. Zawsze o tej porze jestem w pracy. Nie widzę powodu aby dziś miało być inaczej – odpowiedziała zdawkowo. Dzień faktycznie odbiegał od normy ale Joanna uwielbiała porządek i zorganizowanie. Nie opuszczała pracy chyba, że była do tego absolutnie zmuszona. Lub jeśli wykonywała swoje ponadetatowe zajęcie. Ale w tej chwili potrzebowała stabilizacji, rutyny i namiastki zwyczajności. A gdzie odnajdzie to lepiej niż właśnie w swoim zacisznym królestwie książek?

Antykwariat ział pustkami. Miała mieć tego dnia niewielu klientów, ale w zasadzie było jej to na rękę. Pewnie pogoda skutecznie odstraszała przypadkowych przechodniów. Pojawiło się jedynie kilku stałych bywalców, którzy snuli się w ciszy miedzy regałami i z wymaganą nabożnością przeglądali stare księgi.
Joanna wyciągnęła z niewielkiego sejfu na zapleczu stosik notatek i wertowała je przez resztę dnia. Znała te informacje niemalże na pamięć ale taki już miała pedantyczny charakter. Zanim przejdzie do konkretów musi dogłębnie przeanalizować sprawę, zapiąć ją na ostatni guzik. Podczas akcji nie mogła pozwolić sobie na potknięcia i niedopatrzenia. Nad nową sprawą pracowała już dwa tygodnie i na myśl, że zbliża się ona do finału po jej plecach przepełzł dreszcz ekscytacji.

Z pracy wyszła jak zwykle punktualnie o osiemnastej. Kilka minut wcześniej zadzwonili ludzie z warsztatu z informacją, że Golf nadawał się znów do jazdy. Przyczyną niedomagania jej starego grata była niegroźna usterka i teraz wszystko już powinno działać bez zarzutu.

Zanim dotarła do warsztatu wstąpiła jeszcze do właściciela niewielkiej firmy zajmującej się sprzątaniem. Jej pracownik był przygotowany na jej wizytę i sprawę załatwiła gładko i bezproblemowo.

- Za dwa dni ekipa udaje się do pana Budzyńskiego. Proszę zgłosić się tutaj pół godziny wcześniej, dostanie pani stosowny uniform i poinstruuję resztę, że jest pani nowym pracownikiem. Przydzielę panią do grupy sprzątającej dom. Reszta zajmą się ogrodem i basenem.
- Świetnie.
- Witamy w naszej firmie – mężczyzna chciał chyba zażartowac ale Joanna nie znała się na żartach więc przemilczła komentarz. Wyciągnął też dłoń w jej kierunku ale ona nie podała mu własnej. W zamian podsunęła mu pod nos wypchaną kopertę a on bez słowa wsunął ja do kieszeni.
- Co do pańskiej firmy długo w niej nie zabawię. Mam więc nadzieję, że darujemy sobie wszelkie formalności. Wolałabym aby moje dane nie widniały w żadnych papierach.

Kiedy jechała autobusem odebrać swój wóz było już kompletnie ciemno. Do domu dotarła po dwudziestej. Od progu przywitał ją dźwięk stacjonarnego telefonu. Jak można się było domyślić telefonowała jej matka. Całe szczęście, że nie znała jej numeru komórkowego bo pewnie dzwoniłaby dwa razy częściej i dzieliła się na bieżąco wiejskimi plotkami, a plotki i wiszenie na telefonie Joanna uznawała za bezsensowne marnotrawstwo czasu.

- Joasiu, policja do mnie dzwoniła. To straszne kochanie! - piskliwy głos jej rodzicielki sprawił, że się skrzywiła i oddaliła słuchawkę od ucha.
- Uspokój się mamo. Już wszystko w porządku.
- Ale musiałaś przejść przez piekło! Opowiedz mi wszystko po kolei!
- Nie ma o czym mówić. Bandyci nie żyją, ja tak. - jej głos był beznamiętny, prawie znudzony.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Joasiu, na rany Chrystusa, byłaś zakładnikiem, grożono ci bronią! To jakiś horror! Cała się trzęsę, nie mogę nadal dojść do siebie a ty twierdzisz, że nie ma o czym mówić? Posłuchaj skarbie, może przyjadę do ciebie na kilka dni? Odpoczniesz sobie, ugotuję ci coś dobrego...
- Nie ma takiej potrzeby. Na prawdę.
- Nie ma takiej potrzeby? Tylko tyle jesteś w stanie powiedzieć swojej matce?
- Mamo, nie zaczynaj znowu. Jestem zmęczona. Marzę tylko o tym, by wziąć gorącą kąpiel i położyć się spać. Wybacz mi ale twój jazgot wydaje się dziś jeszcze bardziej irytujący niż zazwyczaj. Dobranoc. - odłożyła słuchawkę i poszła przygotować sobie kąpiel w aromatycznych olejkach. Matka kupiła je córce twierdząc, że doskonale niwelują skutki stresu. Teraz miała ochotę przekonac się ile w tym prawdy.
 
liliel jest offline  
Stary 01-09-2008, 09:39   #55
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
To co się działo dookoła Kaśka przyjęła z obojętnością. Wiedziała już, że widok tego człowiek w kałuży krwi zostanie w jej pamięci na zawsze. Było jej go szkoda, tak zwyczajnie po ludzku szkoda. Kolejni uzbrojeni faceci mówili jej gdzie ma pójść, co zrobić. Zakładnicy zbici w gromadkę, znów byli kompletnie obcymi ludźmi, moment połączenia wspólną sprawą już minął. Pewnie tak jak ona marzyli tylko o powrocie do domu. Dom... Kaśka wyjęła telefon i wybrała numer do mamy ale zawahała się, wiedziała, że jeśli teraz zadzwoni to rozklei się kompletnie a nie była pewna czy ma na to ochotę. Po chwili namysłu schowała telefon do kieszeni.

Wkurzały ją błyskające flesze i tłumek gapiów szczęście, że trzymano ich w rozsądnej odległości.
Z wdzięcznością przyjęła kubek kawy, obojętnie poddała się zbiegom lekarza i spokojnie wysłuchała tego co miał im do powiedzenia policjant. Brzmiało to sensownie ale, przynajmniej dla niej nie do końca uspokajająco.

" Ochrona ?? Boże ...to się nigdy nie skończy???"

Myślała racjonalnie ale czuła, że to tylko "warstwa oliwy na wzburzonych falach", chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Zamknąć drzwi, podstawić pod nie krzesło, napełnić wannę i poryczeć się jak bóbr w poduszkę...a potem, potem zadzwoni do mamy albo babci...i poryczy się jeszcze raz, tak to był dobry plan...

Jeszcze tylko ten papierek....

" Napastników było trzech, zastraszyli nas bronią. Kazali położyć się na podłodze. Jeden pilnował nas, dwaj znikli nam z pola widzenia.
Jeden z nich miał taki staroświecki zegarek na łańcuszku ...
Potem jeden z zakładników zaczął jęczeć i zwijać się na podłodze, jedna z kobiet (szatynka wyprowadzona razem ze mną ) próbowała przekonać napastników, że powinni mu udzielić pomocy, poparłam ją ja i ten młody mężczyzna wyprowadzony z nami...ale to nic nie dało. Jeden z nich strzelił do niego, roztrzaskali mu stopę. Potem puścili większość osób, nas zostawili. Cały czas nas zapewniali, ze jeśli nic nie zrobimy to nic się nam nie stanie.
Rannego mężczyznę wciągnęli za linię okienek. Nas ustawiono pod okienkiem nr jeden. Jeden z napastników nazwał tego postrzelonego " niemiecką świnią ",wspominali coś o tym, że " po drugiej stronie " coś się nie do końca udało. Dwa razy dzwonił ich telefon komórkowy.
Nie pamiętam szczegółów ale tuż przed zastrzeleniem tego mężczyzny oni coś śpiewali, to brzmiało jak...modlitwa albo jakaś religijna pieśń "Weles, Weles..." te słowa powtarzały się w "refrenie", chyba tak to brzmiało...
Potem, ja niewiele pamiętam...wiem tylko, że wystrzelali magazynki w powietrze...tych dwóch wyszło na zewnątrz bez naładowanej broni, ten który został z nami też nie miał amunicji ..oni chyba chcieli zginąć. To dziwne ale zachowywali się jak osoby, które mają do wykonania ważną ...misję."

Wiedziała, że to co napisała jest chaotyczne ale wolała to zapisać. Pamięć bywa ulotna.

- Gotowe- powiedziała oddając swoje oświadczenie.
- Ja, przyjechałam tu samochodem czy ktoś mógłby mnie odwieźć???- spytała. Jakoś nie wyobrażała sobie jazdy samochodem, ani tego, że za dzień czy dwa będzie musiała znów pojawić się w tej okolicy aby go odebrać. Nie, zdecydowanie nie, nawet bank zmieni, albo w ogóle zrezygnuje z konta ...niektórzy udowodnili, że konto nie jest do niczego potrzebne. Tak, zdecydowanie zrezygnuje z konta no może ewentualnie jakieś internetowe, żadnych wizyt w banku...
Po głowie Kaśki snuły się myśli rozkojarzone, dziwne i cokolwiek nieskładne, ale to pozwalało jej nie przejść do drugiej części dnia ... czyli ryczenia ...
Miała tylko nadzieję, że ktoś szybko odstawi ją pod dom..naprawdę szybko.

- Ja panią odwiozę- powiedział sympatycznie wyglądający facet koło trzydziestki.
- Dziękuję bardzo, proszę to kluczyki, chyba nie nadaje się teraz na kierowcę- mówiąc to Kaśka podała policjantowi kluczyki od "niuni".

- To na pewno był dla Pani ciężki dzień- facet posłał jej uśmiech, który w normalnych warunkach uznałaby pewnie za całkiem sympatyczny, miły może nawet...ale nie dzisiaj.
- Mam na imię Piotr z miłą chęcią zostanę Pani szoferem. Tylko proszę powiedzieć gdzież jest limuzyna???
- Kaśka-powiedziała podając mu dłoń. Jego spokój i pewność siebie sprawiły, że poczuła się ciut lepiej, nawet udało się jej lekko uśmiechnąć.
-Obawiam się tylko, że limuzyna Cię rozczaruje.

Idąc powoli w kierunku samochodu Kaśka spojrzała w kierunku banku.
" Jakie to dziwne, to miał być zupełnie zwyczajny dzień a teraz...". Kaśka przymknęła oczy i poczuła,że znowu jej się zbiera na płacz. Przed oczyma stanął jej obraz kałuży krwi, poszarpanej kulami skóry...ten zapach..."
Otworzyła oczy i wzięła głęboki oddech, Piotr przyglądał jej się uważnie...
- Nic mi nie jest. Muszę tylko odpocząć - uprzedziła jego pytanie.
W kompletnej ciszy dojechali pod jej blok.

Kaśka wbiegła po schodach, otworzyła drzwi i błyskawiczne zamknęła je na każdy z trzech zamków. Torebkę rzuciła w kąt po chwili dołączyły do niej buty i płaszcz, ten ostatni zresztą i tak nadawał się tylko do czyszczenia.
Z kuchni podejrzliwie przyglądała jej się Gośka.
- Kacha co się stało, wszystko ok? Jezu jak ty wyglądasz !
Kaśka czuła, że łzy napływają jej do oczu. Już nie mogła, ramiona zaczęły jej drżeć a nogi zmiękły usiadła na środku przedpokoju i zaczęła płakać ...
Gośka podbiegła do niej natychmiast.
-Kaśka ... chodź do kuchni zrobię ci herbatę, a może kakao..zawsze poprawia ci humor....Delikatnie próbowała podnieść koleżankę, Kaśka spojrzała na nią i powoli wstała....
- Ja ..ja wezmę kąpiel, i potem opowiem ci ..albo włącz wiadomości, tam wszystko będzie...ja ...zaraz ...ja chcę zostać sama...na chwilę...
- Spokojnie, choć zrobię ci kąpiel z lawendą tylko nie zamykaj drzwi ok???

Kaśka odkręciła kurki i usiadła na brzegu wanny... telefon położyła koło lusterka.
Wchodząc do wanny, czuła się już lepiej, przynajmniej nie płakała. Wybrała numer do mamy...
-Kasiu, kochanie ja wszystko słyszałam czy ...
-Mamo proszę, wszystko w porządku. Nic mi nie jest, ja ..ja muszę...odpocząć. Przespać się z tym...wiem, że mnie zrozumiesz ...kocham was. Zadzwonię jutro. - rozłączyła się. Wiedziała, że mama zrozumie. Zawsze tak miała musiała się "przespać', "przegryźć" z tym co uwiera i boli na gorąco nie potrafiła, zwyczajnie nie potrafiła....
Zanurzyła głowę w wodzie odcinając się od dźwięków, zapachów i tego wszystkiego naokoło...Kiedy woda już wystygła, owinięta w ręcznik wyszła Gośka podała jej kubek kakao.
- Byłaś w tym banku?? Tak??
Kaśka kiwnęła głową i upiła łyk.Kakao było ciepłe i słodkie takie jak lubiła...podeszła do Gośki i przytuliła się do niej...
- Tak ..byłam. Gosia ja padam z nóg, mam mętlik w głowie..tam umarły cztery osoby, ja ...celowano do mnie ja ...ja się położę dobrze????
-Jasne, czekaj...- Gośka znikła u siebie.
-To na sen ...takie wiesz ziołowe ale pomaga...odpocznij. Pogadamy jak zechcesz .

Kaśka z ulgą zamknęła drzwi do pokoju, podeszła do okna ...świat nadal się "kręcił', chyba tylko dla niej coś się zmieniło. Wiedziała, że coś się skończyło. Krew, trupy cała ta sytuacja ...to było takie chore ...
Spojrzała na dwie małe pigułki od Gośki.

"Prawie jak Matrix"- pomyślała popijając je... a potem poszła spać mając nadzieję, że obudzi się jutro a to wszystko będzie złym snem.
 
__________________
Jesteś tym czego pragniesz. Jesteś tym czego chcesz.
Jesteś tym co potrafisz i tym kim być chcesz.

Ostatnio edytowane przez Xawante : 03-09-2008 o 18:56.
Xawante jest offline  
Stary 22-09-2008, 21:16   #56
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Policjanci zawrócili Różę i Eryka z obranej drogi. I dobrze, lepiej się nie pchać tam gdzie nie proszą. Przecież wszystko czego jej trzeba to dom, ciepły dom i ukochane łóżko. No może jeszcze herbata przed snem. W sumie nic dziś nie robiła, a czuła się zmęczona jakby pracowała ciężko przez ostatni tydzień.

Kiedy zobaczyła, ze podsuwają jej oświadczenie do wypełnienia jęknęła głośno. Dobrze, że nie muszą dziś udawać się na komendę, tylko będą mogli wrócić szybko do domu. Dom. Były chwile gdy myślała, że już go nie zobaczy. Może i mieszkanie jest ciasne i mało eleganckie, ale za to ma tam swój kącik. I chciała tam jak najszybciej się znaleźć.

Cytat:
Trzech napastników napadło na bank biorąc za zakładników 5 osób, resztę wypuszczając. Zabili jednego mężczyznę pomimo prób innych zakładników przemówienia im do rozsądku. Właściwie napastnicy popełnili samobójstwo, gdyż otwierając drzwi nie mieli amunicji. Co działo się poza główną salą nie wiem, ale zawsze był przynajmniej jeden mężczyzna który nas pilnował.
No, i starczy. I tak jutro zadadzą jej milion pytań. Miała nadzieję, że jednak nie wygląda to jak w filmach i nie muszą dziesięć razy powtarzać w kółko to samo. Róża poszukała wzrokiem Eryka. Akurat wsiadał do wozu policyjnego, nie było nawet kiedy się pożegnać. Nie ważne, czas iść w jego ślady.

Miły starszy policjant odwiózł ją do domu. Byłą mu ogromnie wdzięczna, ze nie próbował ją zagadywać, nie chciało jej się teraz o niczym gadać. Bo i co tu mówić? To wszystko było dziwne, i dobrze, że już się skończyło.

W domu przywitała ją zapłakana matka. Mówiła coś o strachu, że ją utraci, że zostanie sama na świecie, że bardzo ją kocha. Przecież nie musiała tego mówić, to było oczywiste, Róża doskonale o tym wiedziała.
- Ja też Cię kocham mamo. Zrobisz mi proszę herbatę? A ja w tym czasie wezmę prysznic. Chciałabym się przespać, zdecydowanie potrzebuję snu.

Róża zmyła z siebie błoto, które miała nawet we włosach. Ciepła woda trochę ją uspokoiła i jeszcze bardziej rozleniwiła. Ciepła herbata odniosła podobny skutek. A łóżko przywitało ją swoją kolorową pościelą. Zatopiła się w nią i już po chwili opuściła ją świadomość.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172