Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-09-2008, 15:47   #1
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Wampir:Mroczne Wieki - W służbie Jego Mości Petra, wojewody na Strachovie

W służbie Jego Mości Petra, wojewody na Strachovie






O
dległe pohukiwanie puszczyka zwiastowało rychłe nadejście nocy. Ciemność niczym aksamitna kotara otulała z wolna sioło u podnóża zamku. Strzeliste mury warowne, których biały kamień za dnia skrzył się w promieniach słońca teraz spowijał mrok. Był to zaiste ponury widok, budzący strach w sercach zabobonnych wieśniaków. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odważył się sam wyprawiać gdzieś po zmroku. Mężczyźni w grupie wracali z lasu, ciążące w ich rękach siekiery dodawały im otuchy. Kobiety zamykały zwierzęta na noc w obejściach i nawoływały bawiące się jeszcze beztrosko dzieci. Toć to nie raz i nie dwa, jakiś lekkomyślny młodzian albo rozwydrzony berbeć zlekceważył odwieczne, niepisane zasady i nie wrócił na czas w bezpieczne domowe pielesze. Drwale znajdowali potem jego okaleczone szczątki rozpięte, niczym ciało przenajświętszego Zbawiciela, między konarami drzew, lub nie znajdowali go wcale...

***


Podniesione głosy odbijały się echem od łukowatych, kamiennych sklepień komnat i krużganków. Wielkie, dębowe drzwi prowadzące do sali audiencyjnej rozwarły się z łoskotem. Na korytarz, niby gnany podmuchami szalonego wichru, wypadł młody mężczyzna. Jego długie, ciemne, potargane włosy zakrywały jedną stronę twarzy, na której teraz malował się wyraz głębokiego wzburzenia. Stepan zwany Krzywonosem zmierzał szybkim krokiem do swojej komnaty. Bestia, która zamieszkała w nim, w dniu, w którym pan na Strachovie ofiarował mu drugie życie wyła i próbowała wydostać się na zewnątrz. Drobny gest dłoni wystarczył by solidne, okute drzwi rozwarły się przed nim, niczym chętne usta kochanki. Młodzian nie zwolnił kroku, w mgnieniu oka znalazł się przy oknie. Oparł dłoń o zimny mur i spojrzał w mrok nocy. Gdzieś w oddali majaczyły żółte, ciepłe światełka, świadczące o tym, że nie wszyscy mieszkańcy wsi udali się na spoczynek. Najjaśniej, niczym płomień świecy wabiący nieostrożną ćmę, jaśniały okna oberży. Nagle do pomieszczenia wdarł się gwałtowny podmuch wiatru. Wzorzyste gobeliny, przedstawiające sceny łowieckie zafalowały na ścianach. Płomienie świec zakołysały się i lekko przygasły, na kamiennych ścianach zatańczyły złowróżbne cienie. Kiedy wiatr ustał a w komnacie znowu zrobiło się jasno. Stepana już nie było...

***


Powabna blond dziewoja, kołysząc biodrami przechadzała się wzdłuż podwyższenia na którym stał tron. Wielkie, misternie zdobione krzesło z ciemnego drewna zajmował postawny mężczyzna w sile wieku.




Za jego plecami wisiały cztery ogromne obrazy przedstawiające poprzednich panów na Strachovie. Wszyscy byli do siebie łudząco podobni, a namalowane na drewnie oblicza epatowały złem i okrucieństwem w najczystszej postaci. Stojący na środku sali mężczyźni z trudem odpędzili od siebie uczucia strachu i przerażenia jakie wzbudzały owe niesamowite portrety. Po zamku krążyła legenda o szalonym i niezwykle utalentowanym mistrzu, którzy je stworzył.

- A ty co masz mi do powiedzenia Stoigniewie! - tubalny głos poniósł się po sali - W końcu to ty jesteś moimi oczami i uszami!

Nadobna Krystyna spojrzała na Trędowatego z odrazą, ominęła go szerokim łukiem i podeszła do jego towarzysza. Oparła smukłe dłonie na szerokiej piersi Wrońca i spojrzała mu głęboko w oczy.

- Może ty dzielny woju wiesz więcej niż ten parch - gdyby serce mężczyzny jeszcze biło z pewnością rzuciłoby się teraz do galopu niczym rączy źrebak.

- Moi chłopi giną. Ba ostatnio zniknął jednen z moich najmężniejszych wojów! Dzięki mnie egzystujecie! - Petr poderwał się z pasją - Stąpacie po mojej ziemi. Karmicie się moją trzodą. Gdybym chciał zgniótłbym was jak marne robactwo, którym jesteście! A wy co? Gdzie wasza wdzięczność nędzne psy? Jak mi służycie, jak odpłacacie za moją łaskę!? Stoicie tu jak solne bałwany, czekając... Na co?!

***


Książę Edward von Zaborsky oparł dłonie na kamiennym parapecie i pozwolił by jego posągowo piękną twarz o regularnych rysach owiała delikatna nocna bryza. Gwiazdy świeciły jasno na kobaltowym, bezchmurnym nieboskłonie. Mężczyzna odgarnął niesforny, ciemny kosmyk i spojrzał w górę. Jak za czasów dzieciństwa, rozpoczął poszukiwanie zapisanych w skrzących się na firmamencie konstelacjach mitologicznych stworów i herosów. Tuż nad jego głową jaśniała Kasjopea mitologiczna królewna etiopska, obdarzona niespotykaną urodą. Jej przechwałki na temat swojego wyglądu uraziły nimfy Nereidy, córki boga mórz Posejdona, co wzbudziło jego straszliwy gniew. W odwecie Posejdon nasłał na Etiopię morskiego potwora Ketosa. Aby przebłagać jego gniew oddano Ketosowi w ofierze księżniczkę Andromedę, córkę Kasjopei, którą przykuto do nadmorskich skał aby tam czekała na potwora. Perseusz zdołał jednak zabić bestię i ocalić Andromedę.




Rozmarzony wzrok powędrował w poszukiwaniu gwiazdozbioru nazwanego na cześć biednej księżniczki. Z pewnością musiała być ona cudnej urody, ale czy mogła się równać z branką Petra, Janą. Edward przywoła na myśl obraz smukłej kobiecej kibici, pełnych, koralowych ust i lśniących jak najprawdziwsze brylanty oczu. W tę upojną chwilę wdarł się ochrypły głos starego sługi.

- Pan prosi- mężczyzna nawet się nie skłonił, co wywołało lekka irytację u von Zaborskego.

***


Długie, ciemne włosy wymagały starannej pielęgnacji, jednak kościany grzebień co chwila wypadał ze zniekształconej dłoni młodej służki. Powyginane pod nienaturalnym kątem i poznaczone szkaradnymi naroślami palce nie były w stanie utrzymać tak drobnego przedmiotu. Monstrum, które kiedyś było śliczną dzieweczką wydobyło z siebie jęk zawodu i rozpaczy. Garbata pokraka padła do nóg swej pięknej pani, prosząc o wybaczenie. Jana delikatnie pogładziła zdeformowaną twarz Viery, która przypominała teraz bryłę zastygłego bezwładnie wosku. Gdzieniegdzie, z pomiędzy zaczerwienionych i ropiejących fałdów skóry, wystawały kępki niegdyś bujnych, kasztanowych włosów. Na ten widok druga służąca, przywodząca obecnie na myśl wielki skórzany balon z jednym tylko okiem pośrodku czoła i ziejącą, wielką, czarną dziurą zamiast ust, upuściła trzymany, niewielki odłamek lustra i również przypadła do kolan swej pani. Egzystencja na strachovskim dworze była jak koszmarny sen, z którego Jana Vitova nie mogła się obudzić. Córka pana na zamku, piękna Krystyna nienawidziła jej. Całe noce spędzała na wymyślaniu w jaki sposób może uprzykrzyć życie swojej rywalce, bo za taką Janę uważała. Zaczęła od zniszczenia pięknych, kosztownych sukien, ostatniego prezentu jaki Vitova otrzymała od ojca. Potem w drobny mak rozbiła bezcenne zwierciadło, przy którym służące czesały i ubierały kobietę. Jednak największą podłością było to co córka wojewody zrobiła z jej służkami, Vierą i Anną. Kiedyś ich młodość i piękno cieszył oczy Jany, teraz wynaturzone, zniekształcone sylwetki napawały odrazą i bólem. Wampirzyca wstała powoli, odsuwając od siebie okaleczone kobiety. Już czas, jak co wieczór zasiądą przy wspólnym stole. Jedyną pociechę przynosiła myśl o ponownym spotkaniu tajemniczego i przystojnego księcia Edwarda.

***


Izba w oberży była schludna i czysta. Wybiałkowane ściany, prosta drewniana rama z siennikiem służąca za posłanie, stół i dwa niewielkie zydelki. Saraj siedziała na łóżku i analizowała to co ją spotkało w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Otaczający ją świat zmienił się w porównaniu z tym, który zapamiętała z przed zapadnięcia w letarg. Drobne, śniade dłonie wygładziły wyimaginowane zmarszczki na długiej, czarnej spódnicy. Ciekawe kiedy przybędzie po nią ojciec. Spróbowała przypomnieć sobie twarz Marcusa, jednak wszystko było niewyraźne, przysłonięte woalem wieków snu. Na domiar złego gdzieś wewnątrz trzewi odezwał się głód, który zaczął szerzyć się po całym jej ciele, obejmując we władanie każdą komórkę, spychając na dalszy plan wspomnienie ojca.

Stepan stał przez chwilę obserwując przez okno mężczyzn siedzących przy stołach, pijących i podszczypujących karczmiane dziewki. Kiedy otworzył drzwi i wszedł do środka wszyscy umilkli. Zapadła grobowa cisza, nikt się nie śmiał, nikt nie siorbał polewki. Jedyne co mąciło ten stan to podmuchy wiatru, które wdarły się do izby wraz z wojewodzicem.

- Gdzie ona jest? - padło krótkie, stanowcze pytanie.

- Na pietrze panie...w izbie na pietrze...Zaprowadzić...? - zanim gruby oberżysta wydukały odpowiedź, młody szlachcic już był w połowie schodów prowadzących na górę.

Nie siląc się na uprzejmość, mężczyzna bez pukania wtargnął do niewielkiej izdebki. Saraj porwała się z siennika i cofnęła pod ścianę na widok nieznajomego. Malutkie okienko otworzyło się nagle. Włosy stojącego w przeciągu intruza zafalowały, odsłaniając paskudnie zniekształconą połowę twarzy.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 24-09-2008 o 23:13.
MigdaelETher jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172