Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2009, 23:01   #21
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Gdy Arab się uśmiechnął po twarzy Daniela przebiegł dziwny skurcz, strach, agresja? To mogło być wszystko. Mimo to uścisnął podana dłoń, mocno. Może miał taki zwyczaj? Może nie lubił nie tylko Próchnicy?
-Wesoła gromadka? Zaiste, wesoła... No ale nie ważne. Czyli nikt z Was nie chce być pierwszemu?
-Pierwszy zawsze jest Allah, potem Ali. Resztę kolejności rozwiążemy w drodze. Bracia czekają - wbrew pozorom nie są nieśmiertelny?
-Znaczy się grzecznie puszczasz nowego przodem? Dobrze, patrzcie jak to robią zawodowcy.
- To zależy co chcesz zrobić. Obić mordę koszmarowi dentysty?

Daniel mimowolnie się uśmiechnął.
-Kuszące jednak zbyt poniżające, wolę spić rudą. To jak? Chętny czy mam pokazać jak się powinno takie rzeczy robić?
- Zatem przodem bracie
- Arab ukłonił się w pas.
Żołnierz wzruszył tylko ramionami i odwrócił się plecami do swojej nowej watahy. Miał plan, plan prosty w swej prostocie. Wejść, przystawić rudej guna do pleców i zasugerować udanie się do toalety. Owszem dziewczyna mogła krzyczeć ale i tak nikt by tego nie usłyszał. Jednak siła stwórca (być może wspomniany przez arabusa Allah) pokazał mu lepsze wyjście. Daniel znów się uśmiechnął, drapieżnie.
„Siła wyższa musi mieć zbrodniczy umysł! Ludzie są tak naćpani, że nawet tego nie zauważą.”
Nieśpiesznie wyjął z kieszeni mp3 i je włączył. Losowe wybieranie pokazało jak spaczony humor ma los wybierając akurat tę piosenkę! Muzyka rozwalona na maksa ledwo przedzierała się przez dźwięki wydawane przez dyletancką kapele.
Wampir nie odwrócił się do reszty, nie uśmiechnął się wrednie po prostu rozmył się w powietrzu*.
Przedzierał się przez tłum, młodzi ludzie mimo ostrego naćpania instynktownie schodzili mu z drogi, czuli drapieżcę. Podszedł spokojnym krokiem do dziewczyny, która nieświadoma przyszłości bawiła się w najlepsze. Silne ręce wampira unieruchomiły wprawnie dziewczynę a kły zatopiły się w jego szyi. Kazik ledwo przebijał się przez analogsów.

Ze mną się, kurwa, nie napijesz?!
No ze mną się kurwa nie napijesz?!


To uczucie gdy spijało się vitae, nie do opowiedzenia, nie do opisania. Krew to w niej jest potęga! Camarilla tego nie rozumiała, Sabat tego nie rozumiał, tylko aniołowie Kaina to rozumieli.
Punki bawiące się w najlepsze niedaleko rudej przystanęło na chwilę. Popatrzyli zdezorientowani, owszem słyszeli, że można stracić wzrok od taniej wódy ale słuch**! W każdym razie na to jest tylko jedno lekarstwo, łyknąć jeszcze trochę!
W tym czasie wataha mogła obserwować jak ruda się wypręża w ekstazie, jak okrzyk rozkoszy i bólu ginie w sztucznej ciszy. Mogli też obserwować jak ludzie z powrotem robią przejście od dziewczyny do nich.
Daniel szedł nie korzystając już z tajemnej mocy swego klanu. Krew dziewczyny (a dokładnie wampirów) pozwoliła mu zregenerować jej braki. Ledwo udało mu się oderwać od niej, miał nadzieję, że zostało dość krwi dla reszty. Mieszanina tanich zaboli i równie taniej wódy trochę go sieknęła. Ciągle panował nad sobą ale świat wydawał się trochę radośniejszy. Podszedł przed wampiry i znów stał się widzialny.
-Trochę dla Was zostawiłem.
Spojrzał na swoją watahę, nie była taka zła... Nawet ten arab wydawał się „normalny/”

* niewidoczność 2
** śmierć 1
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 29-04-2009, 13:39   #22
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Przez całą drogę do obskurnej knajpy w głowie Alicji wciąż dźwięczały słowa piosenki, powracające nachalnie, znowu od początku, niczym zdarta, zacinająca się płyta. Pesymistyczne usposobienie wampirzycy podsuwało jej coraz to nowe, gorsze wizje tego co czekało na nich w Krakowie, a czego zwiastunem miały być ostatnie wydarzenia. To co zastali w baraku, szumnie mieniącego się mianem pubu " Pod kiepem " i to do czego zostali przymuszeni, tak, przymuszeni, bo całą tą Valderie i przygotowania do niej Lasombra odebrała jako gwałt na swojej psychice, dobrym smaku, normach BHP, o podstawowych zasadach higieny nie wspominając, było w jej mniemaniu początkiem katastrofy, przed którą ostrzegały ją dziwne zdarzenia dzisiejszego wieczoru. Jednak biedaczka w najczarniejszych wizjach nie spodziewała się tego co za chwilę miało nastąpić...






Resztkami sił powstrzymując szalejącą w jej duszy bestię, Alicja potężnym kopniakiem wyważyła tyle drzwi samochodu... to nic, że między nimi a nią znajdował się jeszcze biedny, ogłupiały Aleksander. Cóż Tzimisce przynajmniej raz na coś się przydał. W roli tarana nie mógł niczego spieprzyć. Lasombra wręcz wyczołgała się po nim z wciąż płonącego wraku samochodu.

Jakie to upokarzające! Co by Matka na to powiedziała... - kobieta wbiła długie, wypielęgnowane paznokcie w wydeptaną trawę za barakiem - Poczekajcie! Niech no ja tylko będę miała własną Sforę! Wrócę tu i pożałujecie tego jak potraktowaliście Alicje Burdzy, cholerne plebejskie ścierwa!

Lasombra powoli przybrała pozycję pionową, gdy nagle z rozentuzjazmowanego tłumu wprost na nią wybiegł wielki punkowy pasztet.




Krzycząc coś radośnie i wymachując do połowy opróżnioną butelką wina o jakże wysublimowanej nazwie "Sperma Szatana ".



Pałająca żądzą mordu wampirzyca, jednym machnięciem, na pozór delikatnej rączki posłała masywnego babsztyla pod odrapaną ścianę budynku. Alicja nie widziała już jak pozbawiona świadomości punkówa osuwa się na ziemię. Teraz jej jedynym celem było rudowłose dziewczę które właśnie opuściło muskularne ramiona Daniela. Mając gdzieś reakcje otaczających ją ludzi Lasombra złapała dziewczynę za nadgarstek i wytargała na siłę z tłumu. Mała próbowała przez chwilę stawiać opór... Stek wyzwisk i złorzeczeń zamienił się teraz w gulgoczący charkot. Alicja chciała mieć to wszystko już za sobą, wbiła kły tuż nad obojczykiem nieruchomej już ofiary i zaczęła łapczywie pić.

Co to w ogóle miało być? Valderia?! Chyba jakaś żałosna karytakura, niesmaczna parodia! Zamiast oczyszczającego, pobudzającego ognia płonący wrak samochodu zamiast wspólnej czary śmierdząca niedomyta siksa! - Lasombra nie posiadał się z oburzenia - Te pieprzone ścierwojady robią to wszystko, żeby ją, żeby ich upokorzyć! Ale przeliczyli się, ona wyjdzie z tego z podniesioną głową, a kiedy wróci z Karkowa, rozprawi się z tą śmierdzącą Krzeszowicką zgrają!

Wampirzyca skończyła pić i z konsternacją skonstatowała, że ich wspólny bukłak przestał się ruszać, mało tego przestał również oddychać. W szyi dziewczyny widniało pięć głębokich otworów z których miarowo sączyła się czarna posoka. Alicja westchnęła zrezygnowana, matka miała racje powinna trzymać emocje na wodzy, takie zachowanie nie przystoi prawdziwej damie. Wampirzyca karciła się w myślach ciągnąc za sobą trupa dziewczyny. Kiedy tylko wyłowiła z tłumu Araba, rzuciła w jego kierunku truchło dziewczyny, jakby to była szmaciana lalka.

- Orientuj się! - wyszczerzyła się złośliwie do Tzimisca, wyciągając z pod jakiegoś podpitego bysiora poważnie sfatygowany taborecik.

Rozsiadła się wygodnie, po czym sięgnęła do osmolonej, skórkowej torby. Wyciągnęła niewielką kosmetyczkę z charakterystycznym logo utworzonym z dwóch splecionych ze sobą liter "C". Poszperała w niej chwilę, by z tryumfalnym błyskiem w oczach wytrzeć z ust powoli już krzepnącą krew w nawilżaną chusteczkę do demakijażu.


Nagle wszystko stało się jakieś inne, takie pozytywne, wampirzycę z wolna zaczął ogarniać euforyczny nastrój. Podniosła wzrok na idącego w jej kierunku Assamitę, jakie to dziwne, ale Daniel nagle zyskał na atrakcyjności, jak to możliwe, że wcześniej tego nie widziała. Idealnie wyrzeźbiona muskulatura delikatnie prężyła się pod ubraniem, przy każdym jego ruchu. Wyglądał pięknie, krocząc tak w jej kierunku, dostojnie, niczym wielki drapieżnik, którym w istocie był. Zdziwiona swoimi myślami przeniosła wzrok na Hamida. Ahhh jakież on miał cudowne oczy! To głębokie, mądre spojrzenie. Te szlachetne rysy, świadczące o zdecydowanym charakterze i męstwie, jakim zapewne nie raz się wykazał. Walczyć z u boku kogoś takiego, to prawdziwy zaszczyt. Lasombra zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu Nosferatki, nagle nabrała pewności, że ta niezbyt atrakcyjna, z racji swego pochodzenia wampirzyca, zostanie jej najbliższą przyjaciółką, ba kimś więcej, siostrą, której Alicja nie miała ani w swoim śmiertelnym, ani nieumarłym życiu.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 04-05-2009 o 21:53.
MigdaelETher jest offline  
Stary 05-06-2009, 20:30   #23
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Marlena kontemplowała obrazy. Była poruszona. Ich głębia. Kolory. Chłonęła je wszystkimi zmysłami.
Każda linia.
Każda kreska.
Każda barwa.
Wszystko krzyczało do niej. Absorbowało ją.
Była w siódmym niebie. Jak to brzmi? Wampir w niebie? Ale sztuka zawsze wprawiała ją w taki stan. Uskrzydlała ją. Czuła ten palec boży. To Boże tchnienie życia w nozdrza adamowe.

Prawie zapomniała, po co tu była. Do rzeczywistości przywrócił ją ten malunek. Zaraz? Malunek? Była pewna… Mogłaby przysiąc…

Cholera!!! Zmysły ją zawodziły. Jej wyostrzone, wampirze zmysły. To ją troszeczkę otrzeźwiło.

A potem? Potem przyszła biskup. Marlena już nabrała do niej dystansu.

Łuuuuu!! Impreza!! Marlenie poprawił się humor. Pijane nastolatki. Zakazany owoc smakuje najlepiej.


Polonez?? Uuuuuuuu!! Płonący polonez!! Uuuuuuu!!

Marlena wsiadła do przemieszczacza. Wzięła głęboki wdech, chociaż wampiry tego nie robią normalnie. Pozostałość po tym innym życiu.

Płomienie. Wszędzie płomienie. Ogień oczyszcza. Jego języki lizały karoserię. Bestia była tuż pod powierzchnią. Chciała się wydostać. Wyła. A Ogień ją podsycał, dawał jej siłę. Marlena walczyła ze swoją bestią. Walczyła… i … wygrała.

Przemieszczacz się zatrzymał. Bestia się cofnęła. Jakie to twórcze. Dziewiąta Muza się kurna odezwała.

Marlena posłała całusa Próchnicy i ruszyła za swoją trupą. Przyglądała się przy tym nowemu. Pozostałym mężczyznom zdążyła już się przyjrzeć.

- Panie przodem, a nuż za rogiem czai się zboczeniec – rzuciła Marlena i ruszyła w stronę rudego patyczaka, który nie wydawał się zbyt zachęcający.
Niestety, wyprzedził ją żołnierzyk.
Po czym do siksy dossała się Alicja. A później przyszła kolej Madonny.

Z pewną rezerwą zatopiła ząbki z ciele naćpanej panienki. Piła spokojnie. Niezbyt łapczywie. Tylko tyle, ile musiała. Chociaż młodość była odświeżająca, ale tanie sikacze nie były ulubionym napojem wyskokowym Nosferatki. A „towar”? Cóż kiedyś próbowała tworzyć pod jej wpływem. Nie chciała raczej wracać do tych wspomnień.

To, co miała siksa w żyłach, plus to, co pozostało po piekielnej przejażdżce, dawało wybuchową mieszankę. Madonna poczuła się lepiej. Znowu poczuła boży palec.

Ach!!! Już obrazy tworzyły się w jej głowie. Rodziły się barwy. Ciągnęły się linie. Jeśli przeżyje, to przeleje wszystko na płótno. Uwieczni ich walkę!
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 10-06-2009, 00:03   #24
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Kulturalna, „offowa” impreza na przedmieściach metropolii zwanej powszechnie jako Krzeszowice, wnętrze monumentalnej budowli z początków XX wieku




Grana w tym momencie muzyka, mimo że nie należała do najprzyjemniejszych dla Daniela, wywoływała u niego lekkie rozbawienie. Na twarz Hamida malował się natomiast wysiłek, świadczący o próbie zrozumienia "co autor miał na myśli"...

-Przepraszam, przepraszam, ja tu tylko sprzątam… - postać, ubrana w charakterystyczny sposób, nie pozostawiający wątpliwości co do faktu że jej fachem jest konserwacja powierzchnie płaskich, przedzierała się przez pijany motłoch, skaczący w punkową wariację na temat rytmiki. W zasadzie nikt nie zwracał na niego większej uwagi, gdyż od momentu pojawienia się w lokalu sfory wampirów naprawdę trudno było by w środku umieścić kogoś kto wywołałby jakiekolwiek zdziwienie. Co najwyżej wojskowy strój Daniela prowokował co bardziej bitnych punków a suknia Marleny złośliwe komentarze ze strony grupki młodych kinder-metalówek…


O ile powierzchowność tajemniczego osobnika mogła wprowadzać w błąd, o tyle zapach który roztaczał za sobą rozwiewał wszelkie obiekcje. Próchnica spokojnie, jak gdyby nigdy nic wywlókł zwłoki wyssanej do cna nastoletniej siksy z pomieszczenia, które szumnie nazywano tutaj ubikacją. Przepełzając obok Marleny puścił jej perskie oko i posłał w jej kierunku całusa. Nosferatka stała zbyt blisko. Można rzec że „zadziałała chemia”. W tym wypadku blisko było jej do gazu łzawiącego. Nadeszła chwila ich rozstania i Marlena uroniła jedną, samotną krwawą łzę... Na oddech Próchnicy nie było mocnych, potrafił poruszyć nawet nieumarłe ciało swojej krewniaczki…

-Idziemy… -Dziurawiec zmaterializował się najpierw obok Aleksandra, ale po chwili zorientował się że Diabeł jakby stracił kontakt z otaczającym go światem. Na pewno stracił słuch, gdyż stał od dobrych kilku minut tuż pod sporych rozmiarów koncertowym głośnikiem i fakt ten nie robił na nim większego wrażenia…

-Idziemy… - nie zrażony niepowodzeniem wypiercingowany ghul tym razem spróbował z „małą czarną”. Alicja zaczynała powoli roztaczać wokół siebie aurę charakterystyczną dla klanu Lasombra…-…pani…

***


Dworzec kolejowy w Krzeszowicach, jakiś kwadrans później






-Pani Biskup kazała mi wyjaśnić wam kilka spraw. –ghul odwrócił się nagle do podążającej za nim sfory. –Jedziecie koleją, bo samochodem niema sensu. Na miejscu zrozumiecie czemu, jak, ale „nasi” zadbali o porządny burdel w mieście. Kolej ma immunitet… Żmije i ekhm…-Dziurawiec z pewnym niepokojem zerknął na Marlenę –Brzydale są po naszej stronie a to ich domena…

Pociąg podmiejski bez większego pospiechu wjechał na peron.




-Będziecie przejeżdżać przez całą dzielnicę knajp, burdeli i całego takiego majdanu, to właśnie królestwo naszych drogich sojuszników. Uważajcie… -spojrzał wprost w oczy Alicji- Powodzenia…

***


Tabor ruszył. Nowo sformowana Sfora rozgościła się w przedostatnim z wagonów. Siedzenia były standardowo zniszczone, a ściany i wszelkie możliwe elementy wyposażenia standardowo ozdobione przez poprzednich użytkowników - napisami, resztkami jedzenia oraz śladowymi ilościami płynów ustrojowych. Cały skład zdawał się pusty, pomijając zapewne motorniczego i konduktora. Ten jednak nie kwapił się jakoś do sprawdzenia biletów jedynym pasażerom. Przed Sforą malowała się perspektywa półgodzinnej jazdy. Zapanowała niezręczna cisza…


Marlena



Nosferatka z przyzwyczajenia zaczęła podziwiać otaczające ją prymitywne malunki. Po kilku minutach, najciekawsze okazały się chyba wzory jakie na suficie tworzyła przebijająca się miejscami przez farbę rdza. Zdawały się Marlenie być malutkimi obrazami, namalowanymi z prawdziwym kunsztem przez drobiazgowego, pedantycznego artystę. Entropia, tak to było dobre imię dla osobistej „muzy” Nosferatki…

Nagle jeden z wykwitów na blaszanym suficie nabrał dla jej oczu zgoła zadziwiające kształty. Marlena szybko rozpoznała w niej zarys ludzkiej twarzy…






-To mięso narzuca reguły gry o życie. Mięso które tak kochacie, to o które tak się modlicie…

Głos brzmiał echem jeszcze przez dłuższą chwilę w jej głowie…

Alicja



Alicja patrzyła się beznamiętnie w mrok za oknem przedziału. Przewijające się za nim styki, tysiące cieni, wprawiały ją w lepszy nastrój. Lasombra przez kilka minut wpatrywała się w tą przepiękną z jej punktu widzenia grę świateł, a w zasadzie ich braku. Zdawało się że niczym młoda Torradorka w galerii sztuki nowoczesnej została dosłownie zahipnotyzowana tym widokiem…

Tak też było w rzeczywistości. Od dobrej minuty, przerażona Alicja nie mogła się poruszyć nawet o centymetr. Ostatnim pewnym co pamiętała, było odbicie twarzy w szybie. Nie widziała go od wielu lat, dokładnie rzecz ujmując - od swojej śmierci. Teraz jednak ujrzała ledwo dostrzegalne odbicie swojego oblicza na brudnej szybie podmiejskiego pociągu. Dopiero po chwili, kiedy minęło pierwsze zdezorientowanie, zrozumiała że nie dostrzega rożnicy między nim, a oglądanym przez tyle lat obliczme swojej Matki...

Ocknęła się. Coś w niej pękło, coś było teraz inne. Powody tego dziwnego uczucia w mgnieniu oka jednak spowiła chmura zapomnienia. Miała wrażenie, jakby ktoś poskładał jej wspomnienia na nowo. Niestety nie było jej dane mieć teraz choćby chwilę na przeanalizowanie tego co zaszło…

Hamid


Do uszu Aleksandra i Hamida dobiegł cichy dźwięk. Na Hamidzie nie zrobił większego wrażenia. Odgłos zamykanych drzwi pociągu świadczył co najwyżej że za chwilę trzeba będzie uporać się z konduktorem. Pominął on jednak fakt, że dźwięk dobiegał z ostatniego, pustego przedziału towarowego…

Aleksander natomiast podskoczył jak oparzony. Po raz pierwszy od kilku godzin COŚ usłyszał, pomijając odczuwane całym ciałem wibracje powietrza przed głośnikiem na koncercie. Wiedziony jakimś impulsem wstał i ruszył w kierunku ostatniego przedziału.
Reszta wampirów od razu zwróciła uwagę na nagłą zmianę w zachowaniu otępiałego do tej pory Diabła. Pierwszy zareagował Hamid, który dopiero teraz skojarzył to z zatrzaśnięciem się drzwi.

Daniel



Daniel obejrzał się za drażniącym go chyba nawet bardziej od „kebaba” lelawym ćwokiem. Vinculum które połączyło Sforę już odciskało piętno na ocenie współtowarzyszy. Pozbawiony zasilającej go do tej pory nienawiści na tle rasowym Asamita „zmuszony” był przekierować swoje zainteresowanie, a Aleksander okazał się do tego celu wprost idealny.
Teraz jednak bardziej niż poziom żałosności tego Tzimisc za interesowała go zwalista sylwetka która pojawiła się po drugiej stronie drzwi do których podszedł właśnie obiekt jego szczerego i silnego uczucia. Jeszcze bardziej zdziwiły go zdarzenia które miały rozegrać się w kilku następnych sekund…

Przez próg przestąpił Dziurawiec. Nim jednak którykolwiek z członków Sfory zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, ghul zdał się dosłownie eksplodować w stronę Aleksandra. Z jego ust wydobyła się olbrzymia salwa stworzona z mieszaniny krwi i rzygowin. Ilośc śmierdzącej breji była tak duża, że zdawało się że człowiek wypróżnił się w tym momencie z wszystkiego co miał wewnątrz swojego organizmu. Pozbawione krwi, blade jak trup którym zapewne właśnie się stał, ciało upadło na wznak.


W tym czasie Aleksander, ku pewnej dozie zadowolenia ze strony Asamity, dosłownie rozłożył się nim zdążył sam na podłogę przedziału polec. Oblepiająca jego ciało papka zdawała się rozpuszczać w mgnieniu oka jego skórę i mięśnie. Jego kończyny miotały się konwulsyjnie, jednak po kilku sekundach jedyne co zostało z Tzimisce to szkielet. Tylko na czaszce i resztkach klatki piersiowej pozostały jakieś części mięsa. Resztki mięsni drgały, co w połączeniu z ledwo słyszalnym syczeniem tworzyło makabryczny widok. Ku zdziwieniu wprawnego oka Hamida, Ostateczna Śmierć wciąż zdawała się jeszcze nie uwolnić duszy Aleksandra z tej obrzydliwej resztki jego ziemskiej powłoki…




Po kilku sekundach konsternacji, ku zdziwieniu wszystkich zebranych, resztki ich współtowarzysza zaczęło sunąć w kierunku tyłu wagonu, zostawiając za sobą krwawy ślad.
Dziurawiec, leżący na plecach szyderczo się uśmiechał. Jego ręką ospale wysunęła się w kierunku nadciągającej w jej stronę czaszki…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 10-06-2009 o 21:37. Powód: źle opisałem wątek dla Lasombry
Ratkin jest offline  
Stary 10-06-2009, 22:04   #25
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Punki patrzyli nieprzechylnie na Daniela, ten na to nie zwracał uwagi. Połowa z nich nie nadawała się nawet na ofiary. Zespół przestał wyć jakieś bezsensowne covery i zaczął nowy utwór.
"Skądś to znam..."

Liban płonie
Bejrut, Trypoli, Sydon, Tyr się palą
Kule napalm masakra bomby wybuchają
Gwiazda dawida i krzyże na sztandarach
Al fatach i półksiężyc a Liban na kolanach


Niepokonany uśmiechnął się z rozbawieniem. Bardzo rzadko mu się to zdarzało, nawet za życia. Mimowolnie spojrzał na Hamida. Vinculum robiło już swoje i Assamita powoli zaczynał widzieć w nim towarzysza broni a nie tchórzliwego arabusa. Zresztą arab nie wyglądał na tchórzliwego.
Tzimisce słuchał skupiony starając zrozumieć tekst i źródło rozbawienia Assamity. Nie mógł tego zrobić. Nie był tam. Nie brał udziału w "misji pokojowej". Nie przeżył piekła. Nie sprowadził tam piekła.

***

Miarowy stukot działał uspokajająco. Cała czwórka rozsiadła się koło siebie Daniel ich minął i wyszedł z przedziału. Cały pociąg wydawał się pusty. Jedynymi dźwiękami był stukot pociągu i muzyka. Muzyka była na tyle głośno by Daniel mógł usłyszeć słowa poprzez hałas towarzyszący jeździe a na tyle cichy by usłyszał jak ktoś będzie szedł.
Assamita otworzył drzwi od ubikacji. Smród uryny drażnił nozdrza mimo to Niepokonany był nie raz w gorszych warunkach. Z torby wyjął ubranie na zmianę i zaczął się przebierać.

***

Gdy wrócił do wagonu nie był już ubrany w mundur. Ciemnoszara kurtka, taka sama koszulka i ciemne jeansy dawały idealny kamuflaż w mieście. Torba przerzucona przez ramię nadawała mu wygląd turysty. Assamita rozwalił się na siedzeniu równoległym do siedzeń jego sfory. Wpółleżał słuchając muzyki. Torba leżała na ziemi przy jego siedzeniu. Spod zmrużonych powiek obserwował drużynę.
Prześlizgnął się wzrokiem po Nosferatce patrzącej na kalekie graffiti (kolejny dowód na to, że to Nosferat wymyślił turpizm). Lasombra patrzyła się w mrok jakby starała się dostrzec swoje odbicie w szybie. Już nigdy go nie zobaczy, tak jak on...
Obaj Tzimisce siedzieli w milczeniu.. Może rozmawiali wcześniej ale zamilkli gdy on przyszedł? A może woleli milczeć?
Spojrzał na Hamida z szacunkiem, mało kto potrafił wzbudzić strach w Assamicie sama mimiką twarzy, mu się to udało. Drugi Tzimisce... Wyglądał jak jakiś zniewieściały Toreador, do tego ciągle milczał. Daniel nie lubił osób, którym buzia się nie zamykała ale Diabeł w ogóle się nie odzywał. Pedałek wstał właśnie i podszedł do ostatniego wagonu. Może chciał wyskoczyć? Wtedy ta sfora miałaby większe szanse na przeżycie.
Assamita wyrwał się z otępienia gdy dostrzegł sylwetkę w drzwiach. Sylwetkę ghula biskup. Biskup mu śmierdziała... I to bynajmniej nie chodziło o przynależność klanową. Dziurawca tu nie powinno być.
Gdy Dziurawiec zaczął wyrzygiwać własne wnętrzności na Tzimisce Daniel szarpnięciem pozbył się mp3 z kieszeni i słuchawek z uszu. Gdy kończył wokół Assamity zrobiło się nienaturalnie cicho*. Gdy oba trupy padły na podłogę ruchy Aniola Kaina stały się smugą**. W momencie w którym trup Aleksa zaczął się przesuwać wydobyta niewiadomo skąd strzelba poleciała w kierunku Hamida a Assamita stanął przy Tzimisce obejmując go strefą ciszy. Wszyscy mogli obserwować przez sekundę jak Daniel zastyga w bezruchu. Nogi ułożone jak w pozycji szermierczej, lewa ręka zaciśnięta na poręczy siedzenia a prawa pewnie dzierżyła pistolet. Assamita zaczął strzelać dubletami, naciskając spust dwa razy, prawie w tej samej chwili. Pierwsze dwa strzały poleciały w czaszkę Alexa, drugie w rękę dziurawca, trzecie w czerep ghula, a raczej tego co z niego zostały.

*śmierć 1
**akceleracja
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 17-06-2009, 19:32   #26
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
Hamid miał coraz większe wrażenie, że znalazł się tuż u wylotu piekielnej czeluści. Zastanawiał się jak dobrą wolę trzeba mieć, bo tą obrzydliwą kakofonię nazwać muzyką. Trapiło go, że nie do końca był pewien czy to, co wypił z rudowłosej wywłoki kwalifikowało się na krew. Ale najbardziej przeszkadzało mu co innego. Co prawda jeszcze nie widział obiektu swojego jakże gorącego uczucia, ale nauczył się ufać swojemu powonieniu. Gdzieś tutaj buł jego ulubiony polski wampir. Jeden, jedyny, niepowtarzalny - panie i panowie, oto on, Próchnica we własnej osobie, niech Słońce świeci nad jego zwłokami po wieczność.
Z nieukrywaną przyjemnością powitał więc błogosławioną chwilę, w której Ali przestał go testować i pozwolono mu opuścić to miejsce. Co prawda nie pasowało mu coś w aparycji przewodnika, ale cóż. Wiele rzeczy ostatnio nie zgadzało się z jego wizją świata.

***

Kojący stukot kół pociągu i dość wygodne, jak na ostatnio panujące warunki, siedzenia wprawiły Araba w dobry nastrój. Wreszcie od chwili wyjazdu z Kosowa coś szło zgodnie z planem. Oddział, aczkolwiek złożony z nader ekscentrycznych postaci, był jednak jego oddziałem. Daniel wyglądał na doświadczonego wojownika, Alicja i Marlena też nie były chyba nowicjuszkami. Tylko ulizany współklanowiec sprawiał wrażenie kuli u nogi w razie ewentualnej walki. Cóż, pewnie Jedyny dał mu inne talenty... oby. W tym momencie Hamida powędrowała w kierunku rękojeści szabli leżącej pod plecakiem, dopiero po chwili jego mózg poznał przyczynę. Nagłe poderwanie się Aleksandra wybitnie nie pasowało go tego co o nim wiedział. Mięśnie, przygotowane już na zbliżającą się walkę reagowały na to szybciej niż jego umysł potrafił to zinterpretować... a może Dżibril wiedział coś, co dla Hamida było jeszcze tajemnicą... Podążył wzrokiem za Tzimisce, uchwycił postać przewodnika w drzwiach... Zaraz a ten tu skąd?
Następna chwila zdała się odpowiedzieć na to pytanie. Nie namyślając się dalej chwycił za rękojeść szabli. Spojrzał kątem oka za ostrzem, co pozwoliło mu na ujrzenie dwóch rzeczy. Pierwszą były przerażone oczy jednej z kobiet, której ostra jak brzytwa szabla skróciła nieco grzywkę. Drugą była zbliżająca się w jego stronę strzelba. Świat zwolnił *. Chwycił karabin w lewą rękę, przeładował kontynuując obrót. Szabla zawisła na nadgarstku, dzięki łańcuszkowi zastępującemu fragment gardy. Gdy kończył obrót stał już w pozycji strzeleckiej, gotów do strzału... Sharmuta, czemu to bydle nie ma kolby. Błyskawicznie zgrał przyrządy celownicze i nacisnął spust. Przy strzale z tak małej odległości czaszka Aleksandra rozsmarowana została na połowie przedziału w chwilę po tym jak trafił ją jakiś mniejszy pocisk. Perfidny uśmiech wykwitł na ustach Tzimisce. Przeładował strzelbę patrząc jak Daniel zabezpiecza pozostałe zwłoki. Dał mu znak do wstrzymania ognia i ostrożnie ruszył do przodu dbając o to by nie znaleźć się w zasięgu któregoś z korpusów. Lufa cały czas skierowana była w drzwi do ostatniego przedziału.


-----
* Akceleracja
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.
Fanael jest offline  
Stary 20-06-2009, 23:10   #27
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Madonna rozsiadła się wygodnie na, hmmm… co tu dużo mówić, tandetnej imitacji skóry, którą w PRL-u wyściełano wszystko co się da, dając społeczeństwu złudne poczucie luksusu. Oczywiście skajowa tapicerka nie wytrzymała próby czasu, albo też pomysłowości młodzieży. Poszarpana, pocięta, obazgrana, no i nadgryziona zębem czasu łamała się i kruszył. Marlena przez krótką chwilę zastanawiała się ile materiału DNA zawiera owo siedzisko. Uśmiechnęła się w myślach do siebie. Jej nowa sfora. Znowu była częścią sfory. Swoją wartość znała. Pozostałych mogła oceniać tylko po wyglądzie. Czas pokaże.

Miarowe i rytmiczne stukanie i kołysanie sprzyjał podróżą w głąb siebie. Głowa nosferatki kołysała się w takt dźwięków wydawanych przez pociąg. Jej oczy spoczęły na, jak by to malowniczo określić, „wyrażania siebie”, co z polskiego na nasze tłumaczy się ni mniej ni więcej jak tylko „akty wandalizmu”. Rysunki były prymitywne, więc Madonna omiotła je tylko wzrokiem, który spoczął na plamach rdzy. Wagony też nie były pierwszej młodości, drugiej zresztą też.
Zamyślona nosferatka wytężyła wzrok, a rudawe plamy nieoczekiwanie zlały się w…
Nieznana twarz patrzyła na nią. A łoskot i stukot zastąpił znajomy, choć jak dotąd nierozpoznawalny głos. Po raz drugi chciał jej coś przekazać. Ale tym razem nie miało sensu. Przynajmniej na razie.

Madonna przeniosła wzrok, a właściwie sam przeskoczył, gdy wagon najechał na kolejną nierówność na torach, nad drzwi w których stał Dziurawiec.

Dziurawiec?? Ale zaraz czy on…?? Czy nie powinien…??

Mim w umyśle nosfertaki zdążyły uformować się pytania Aleksander, który stał naprzeciwko Dziurawca?? Marlena nie zanotował kiedy Tzimisce się ruszył. Aleksander był dosłownie rozpuszczany przez coś co wytrysnęło niczym fontanna z ust ghula. Daniel i Hamid zareagowali bardzo szybko. Marlena nawet nie trudziła się by śledzić ich ruchy. Na pamięć znała tę zabawę. Wielokrotnie była świadkiem „akcji” przeprowadzanych przez byłych zawodowych żołnierzy.

Gdy czaszka Tzimisca, a może ghula, rozbryznęła się po podłodze po strzale…
Noż kurwa mać!! Oni … Noż kurwa mać!! Skąd…??
- Skąd to się tu kurwa wzięło?? – Wydusiła z siebie Madonna. O tak, to słowo wytrych, ten przerywnik, przecinek stale obecny w języku polskim wyrażał tyle emocji. Wyrażał wszystko. – I co to do cholery jasnej jest?? – Marlena chyba bardziej mówiła do siebie niż do pozostałych. Omiotła wzrokiem wszystkich.
- Ta sprawa śmierdzi, dosłownie i w przenośni. Najpierw fundują nam, oni to nazwali Vinculum, a potem to?? – Wskazała na szczątki ghula. – Przecież w takich warunkach nie da się pracować. Gdzie jak kurwa mam ten telefon?? – Zaczęła przeszukiwać poły swojej sukni, ale chyba bezskutecznie. – Ktoś ma telefon?? Przecież, kurwa, nie wysiądziemy teraz?? Ja pierdolę!! Co za syf!! Pani Biskup kazał… muszę wam wyjaśnić, kurwa,… samochodem nie ma sensu… kolej ma immunitet… - Nosferatka przerzucała niespokojne spojrzenia z członków sfory na dwa rozsmarowane trupy, to znowu na swoich. – Jeśli to tak wygląda od początku, to…- tu się zacięła. – To co, kurwa będzie później, pluto karny na powitanie?? No co, kurwa?? Nie widzicie, że wpuścili nas w szambo?? Po uszy w tym gównie pływamy?? Żesz…- I całe dobre wychowanie spłynęło do rynsztoka. Niestety najzacniejsi nawet wybuchają czasami używając słów nieparlamentarnych.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 21-06-2009, 02:53   #28
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Alicja jakby wyrwana z transu nie miała większych szans by zareagować jako pierwsza. Rytmiczny stukot pędzącego z zawrotną jak na nocny pociąg osobowy prędkością zlewał się z pulsującym w jej głowie bólem. Projekcja jej podświadomości która przed chwilą ujrzała w miejscu gdzie powinna być pustka zamiast jej odbicia, wciąż wracała.

-Córko, pamiętaj że, pomimo tego że jesteś lojalną członkinią Sabatu, to wciąż przede wszystkim jesteś członkiem klanu Lasombra…-jej matka jak zwykle była śmiertelnie poważna.-Dla nas, jak przecież dobrze wiesz, celuświęca środki, tak więc musisz mnie zrozumieć, córeczko…



Z otępienia wyrwało ja dopiero zamieszanie jakie rozgrywało się wokół niej. Daniel i Hamid tez wydawali się być pogrążeni w transie. Ich działania zdawały się być odruchowe. Każdy ich manewr był długo wyczekiwany i obaj zdawali się czerpać ekstatyczną przyjemność choćby z możliwości wyciągnięcia broni z torby czy też kabury. Hamid właśnie przeżywał religijne uniesienie, kiedy robił obrót, zdawało mu się że jest niczym wirujący derwisz, a chwilę potem, uderzając z siła gromu – niczym ramie archanioła Dżibrila dzierżące ognisty miecz. Daniel natomiast odczuwał satysfakcję z rzadko się mu ostatnio trafiającej okazji wpakowania magazynka prosto w czyjeś witalne organy i to niemalże z przyłożenia.

Efekt w obu wypadkach był taki sam, czyli w zasadzie żaden. Jedyne obrażenia które wywołały satysfakcjonujący efekt, to te zadane pełznącym sobie w najlepsze po podłodze, nędznym szczątkom Aleksandra. Rozerwanie w drobny mak mózgoczaszki najwyraźniej uwolniło wreszcie jego dusze i wysłało pośpiesznym wprost do piekła. Pozostałości po ostatecznie już martwym Diable rozsypały się w proch nim zdążyły dopełznąć do wyciągniętego w ich stronę kikuta, należącego do istoty która zdawała się jeszcze dobrą chwilę temu być Dziurawcem…

Nim dwaj Sabatnicy wpakowali w niego spora ilość ołowiu, jego ciało leżało na wznak, parszywie się przy tym uśmiechając. Kiedy pociski rozerwały jego twarz i rękę, na chwile zdawał się zwykłymi, rozsmarowanymi na podłodze ludzkimi zwłokami. Potem jednak, chwycił się za twarz i spojrzał rozpaczliwie na swoich oprawców, jakby chcąc coś jeszcze powiedzieć. Tatuaże i piercink jakby spływały z jego skóry. Czoło i skronie momentalnie zarosły z powrotem ciałem i kością oczy zmieniły kolor, jednak nie był to koniec przemian.



Próbował zasłonić krwawa miazgę pozostałą z jego ust i szczęki. Gnijąca paszcza wyrosła na jego knykciu wysyczała tekst, słyszalny dla wszystkich pomimo użytej przez Daniela dyscypliny. Dla Marleny słowa te nie były tak obce...

-Oto mięso które tak kochacie, o które się modlicie...

W ciągu kilku sekund truchło zaczęło przechodzić teraz makabryczną metamorfozę. W zasadzie był znów człowiekiem a przynajmniej humanoidem. Zasadniczą różnicę stanowił tylko wzrost, sięgający teraz ponad dwóch metrów, choć ciężko było to określić w poziomie, rozerwane w strzępy ubranie oraz wielki, uzbrojony w podwójny rząd ostrych kłów pysk. W zasadzie jednak najbardziej deprymujący w jego wyglądzie był fakt, że potwór podnosił się z kolan, po przejściu obrzydliwej przemiany z Dziurawca. Całe ramię i odstrzelony kikut zmieniły się z zakończone szponami stopy, a z resztek rozerwanych glanów Dziurawca wystawały ramiona potwora. Głowa wlała się do wnętrza klatki piersiowej, zastąpiona przez czerep wykształcony z… Czerep wyłonił się spomiędzy tego co Dziurawiec miał jeszcze przed minutą między nogami. Cóż, żaden z zgromadzonych wampirów, nawet wiedziony czysto zawodową ciekawością Hamid, nie chciał wiedzieć z czego rozwinęła się ta obrzydliwa paszcza…




Marlena zdążyła wygłosić całą swoją tyradę, nie za bardzo przejmując się faktem, że nikt nie tylko jej nie słucha, ale nawet nie jest w stanie jej usłyszeć choćby chciał, gdyż przez większość czasu obejmowała ją strefa ciszy, wytworzona przez odszczepieńca z klanu Asamitów. Dopiero ostanie zdania, o plutonie egzekucyjnym dotarły do uszy pozostałych wampirów, oniemiałych na widok obleśnej przemiany zwłok punkowca…

-Przyjdzie córeczko moment, że wszystko zrozumiesz, że wszystko stanie się dla ciebie jasne…-usłyszała jeszcze w swojej głowie Alicja.

-Ne jeho hrew to którehoś sfas, miesssska...-wycharczał, rozsiewając wewnątrz wagonu niewyobrażalny smród potwór. Jego długa giętką łapa złapała za nogę Hamida. Ku jego zaskoczeniu, ramię bez żadnego problemu przetopiło jego spodnie i zamiast rozerwać skórę i mięśnie, stopiło się z nią...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 21-06-2009 o 03:14.
Ratkin jest offline  
Stary 29-06-2009, 21:05   #29
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
- Bala'a il a'air! świński wald dhroot. - Irakijczyk bynajmniej nie był zadowolony z przyjaźni nagle okazanej mu przez rozkładające się truchło. Po części sprawił to z lekka uporczywy ból, do tego doszła dewastacja całkiem porządnych spodni. Wypuścił z prawej ręki strzelbę i chwycił za wiszącą u nadgarstka szablę. Zagryzł zęby oczekując bólu i sieknął na odlew w obcy twór wystający mu ze szczątków nogawki. Czekał na ból równy odcinanej kończynie. Kiedy nie nadszedł dziki i wredny uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Świński odbycie - krzyknął wznosząc szablę i rzucając Danielowi wesołe spojrzenie - Zrobimy z Ciebie karykaturę kebaba!
Szabla zamieniła się w srebrzystą smugę, gęsto krzyżującą się z resztkami.
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.
Fanael jest offline  
Stary 29-06-2009, 21:33   #30
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Stwór nie był z pewnością ani kainitą ani ghulem. Daniela niezbyt interesowało czym był póki było można go zastrzelić.
Gdy Hamid zasypywał potwora serią uderzeń Assamita podbiegł do jednego z siedzeń i przeskoczył przez oparcie znajdując się tym samym za Dziurawcem. Żolnierz chwycił pistolet w lewą ręke, prawą sięgając do lewego rękawa. Dłoń wynurzyła sie stamtąd trzymając nóż.
Pocisk .45 z tej odległości mógł przebić stwora i uszkodzić Hamida. Lufa pistoletu zawisła na ułamek sekundy przy prawym kolanie potwora. Z ciemnej lufy w nienaturalnej ciszy wyłoniły się dwa pociski, jeden po drugim.
Potwór najprawdopodobniej korzystał z krwi jak wampir, należało go tej krwi pozbawić.
Pchnięcie nogą nadało pęd nieumarłemu ciału, skręt miednicy i gwałtowny ruch barków nadał siłę wspomaganą przez nienaturalną prędkość ciosu. Wojskowy nóż z ogromną siłą i prędkością zmierzał ku plecom przeciwnika na wysokości jego serca. Jeśli ten atak nie poskutkuje Daniel będzie uderzał po tętnicach (w szyję i pod pachamia).
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 29-06-2009 o 23:51.
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172