lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Aliens - Origins (+18) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/8468-aliens-origins-18-a.html)

andramil 10-01-2010 17:26

Lodowe łoże otwarło się uwalniając chłodne opary. Mężczyzna młodego wieku o wyraźnych azjatyckich rysach zamrugał oczami. Obudził się? To już? No dobra jak mus to mus. Usiadł na swym "posłaniu" i rozejrzał się dookoła. I jego wzrok padł na obraz pewnej półnagiej osoby. Obraz... mrożący krew w żyłach.

Naprzeciw niemu siedziała pewna persona. Również jak Shiro ledwie co obudziła się długim śnie zimowym. Niewielka koszulka opinała się na bogato umięśnionej klatce piersiowej. J.D. może i wyglądał ponętnie ale dla płci przeciwnej. Japończyk szybko zamknął oczy myśląc ze to zły sen. Gdy je otworzył Jerremi nadal tam był. Do tego oblizywał wargi lubieżnie. Mało co jest wstanie przestraszyć żołnierza armii Stanów do tego japońskiego pochodzenia z japońskimi tradycjami jednak przerażenie odbiło swe ślady na twarzy żółtka. Już miał zamiar uciekać gdy zobaczył prawdziwy cel tych zalotów wstający komorę obok. Odetchnął głęboko i również wstał.

Ubierał się szybko. Spodnie, buty, czarna koszulka z wizerunkiem jakiegoś starego zespołu ledwo zdobyta i przemycona przez jego dziewczynę. W swych rzeczach szukał jeszcze czegoś. Małe czerwone urządzenie z czarnymi niewielkimi słuchawkami zaczęło szybko obracać się w jego dłoni. Z niecierpliwością założył głośniczki i nacisnął przycisk "play". Opcja "random" jak zwykle go nie zawiodła. Przez kabelki popłynęła jego dobra stara muzyka.
Cięższe uderzenie gitary i piękny głos. Od razu w lepszym nastoju ruszył na nudne śniadanie.

Apel zapowiadał się dość zwykle i nudnawo. Jak cała ta rutyna wkoło. jednak wpierw wypowiedź Polaka potem Desmonda urozmaiciła tą nudna pogawędkę. "Jeden w gorącej wodzie kąpany... drugi wraz z nim... ciekawie się zapowiada." myśli Cherrego szybko zostały wyparte przez jeną z nich "Zapalić!". Dym i zdeptany niedopałek i nowego dowódcy wcale nie działał uspokajająco. "Niech to się szybko skończy... nie zadawajcie więcej pytań" - modlił się w duchu cały czas milcząc.

Endless 10-01-2010 18:14

Koszmar...
Uciekał. Goniło go coś, czego nie widział, ale czuł całym ciałem. Desperackim biegiem pokonywał kolejne korytarze. W końcu dotarł do windy. Drzwi do niej były zamknięte, a po wciśnięciu guzika nie chciały się otworzyć. Walnął go pięścią. Nic. Nagle usłyszał jakiś pisk. Odwrócił się, ale niczego nie zauważył. Przylgnął całym ciałem do drzwi windy, ze strachem obserwując trzy korytarze, które spotykały się przy windzie, tworząc skrzyżowanie. Wszędzie panował półmrok, korytarze były oświetlane tylko przez słabe światła awaryjne, z podłoża unosiła się para... I wtedy coś w niej się poruszyło. Wyraźny, ciemny kształt...
Drzwi windy nagle się otworzyły. Prawie się przewrócił wpadając do windy. Niewyraźny kształt w obłokach białej pary był coraz bliżej. Przerażony człowiek wcisnął guzik, mający doprowadzić go na najwyższe piętro. Do wyjścia z tego piekła. Drzwi zamknęły się, dając mu poczucie bezpieczeństwa. Odetchnął z ulgą. Podrapał się po karku, coś go łaskotało. To był czyjś oddech! Powoli odwrócił się, a wtedy...

Robert obudził się gwałtownie, mocno uderzając głową w podnoszące się wieko kapsuły. Przyłożył dłoń do bolącego miejsca i palcami mierzwił swoje gęste blond włosy. Na czole miał krople potu, oddychał szybko i nierównomiernie, jakby ktoś go uwolnił z duszącego ścisku...
Rozejrzał się po sali. Wszyscy żołnierze właśnie wstawali z kapsuł i każdy w swoim tempie udawał się do szatni. Patrząc po twarzach towarzyszy, zauważył, iż wzbudził niemałe zainteresowanie swoim gwałtownym przebudzeniem.
"To tylko zły sen..." - pomyślał.
Wygramolił się z kapsuły hibernacyjnej i stanął na zimnej posadzce. Udał się prosto do łazienki. Oprócz niego było tam jeszcze parę innych osób. Wybrał jakiś oddalony natrysk i zdjął z tyłka swoje ciemnozielone bokserki z kangurami. Zimną wodą zmył z siebie ślady ciężkiego snu. Robert często miewał złe sny, ale na pokładzie statku kosmicznego stały się one wyjątkowo uciążliwe. Tak w ogóle to dołączył do tego oddziału stosunkowo niedawno. Chociaż pochodził z Australii, ukończył Akademię Wojskową z wyróżnieniem, na oddziale kształcącym żołnierzy na potrzeby łączności. Przez stosunkowo niedługi okres czasu jaki spędził z tymi żołnierzami, zdążyli się jako tako poznać. Robert był bardzo przyjazny i bystry jak na początkującego wojaka. Ale na pokładzie statków czuł się wyjątkowo paskudnie. Wyjątkowo paskudnie, gdyż nie był przyzwyczajony do lotów kosmicznych...

Z łazienki wyszedł owinięty białym ręcznikiem. Udał się do szatni, która była już w pusta i ze swojej szafki wyjął ubrania. Wrzucił tam bokserki, które stały się jego znakiem rozpoznawczym w tym oddziale. Właśnie kończył wiązać buta, kiedy rozległ się głośny huk. Wystraszony Rob podskoczył i o mało co nie wyrżnął w otwarte drzwi szafki. Obrócił się, aby napotkać rozbawione spojrzenie jednego z żołnierzy. Odetchnął z ulgą, wykonał kilka skłonów i szybkim krokiem poszedł do stołówki.
Dotarł tam jako jeden z ostatnich. Zjadł coś w miarę lekkiego, nie lubił się opychać zaraz po przebudzeniu. W końcu razem ze wszystkimi stawił się w luku, aby wysłuchać słów nowego przełożonego. Ze skrywanym zadowoleniem stwierdził, że nie jest raczej jednym z tych zapatrzonych w siebie wojskowych urzędasów. Chociaż poprzedniego sierżanta znał niezbyt dobrze, to darzył go sympatią. W duchu miał nadzieję, że i z tym typkiem będzie podobnie.
- Czego jacyś hindusi mogliby chcieć z tego zadupia? Oprócz kolonistów i kilku kompleksów naukowych wątpię, żeby mogli tam znaleźć coś wartościowego. Nawet przeprowadzając akcję dywersyjną na planecie we wstępnych etapach terraformowania nie zagroziliby ekonomi Wayland. Gdyby to była cenna placówka, na pewno nie byłaby bez ochrony.

necron1501 10-01-2010 18:35

Alexander Kirislev


Cichy syk otwieranej kapsuły obudził Kirisleva. "Boże to już? Tak dobrze mi się spało..." Podniósł się nieśpiesznie przeczesując krótkie, brązowe włosy. Podniósł się nie śpiesznie rozglądając się wokół. Ludzie powoli wstawali, nikt nie wyglądał na zadowolonego. Gdzieś z lewej Wstawały dziewczyny. Stojący już blondyn, szczerzył się do nich w dość jasnym kontekście. "Boże czemu zawsze trafiam na idiotów w zespole?" pomyślał Alexander przerzucając nogi przez próg kapsuły. Tak jak się spodziewał, podłoga utrzymywała temperaturę w okolicach zera. Jedna z dziewczyn syknęła bo dotknięciu podłogi. "Czemu tego nie zmienią? Taka niby technologia, a tu nawet ogrzewania podłogowego nie mają". Alex skierował się w stronę łazienek. Większość brała szybki prysznic, lub przebierała się. Wymijając kolegów skierował się do szafki. Otworzył ją szybkim ruchem wyciągając ręcznik i rzeczy do przebrania.
Ukojne uderzenia strumienia wody,zmywała z niego uczucie zdrętwienia z kapsuły. Wrzucił na siebie szybko rzecz śpiesząc się na posiłek. Kąpiel tak na niego działała. Był diabelnie głodne. Usiadł obok jednego z nowych nie witając go nawet słowem. Nie lubił nieszczerych grzeczności.
Apel taki jak zwykle, nowy sierżant przedstawił się, pokazał jaki to on fajny, zjechał jakiegoś dzieciaka, odpowiedział na pytania. Alexander nie widział sensu w zadawaniu pytań. plan nigdy nie wypalał, a wywiad spieprzał sprawę. Czytaj norma.

kaufi 11-01-2010 07:20

Jedna z centralnych kabin otworzyła się ospale, wypuszcając zimne powietrze w postaci gęstego dymu. Po chwili, gdy większość zimnego powietrza uciekła już z kabiny, na jej dnie ukazała się postać niskiego dobrze zbudowanego czerwonoskurego. Gdy wszystcy pozostali członkowie oddziału zaczeli wygrzebywać się, indianin spokojnie leżał w bezruchu nasłuchując co się dzieje wokoło. Krutkie wymiany zdań, naruszone mienie, no i oczywiście końskie zaloty. Mężczyzna wreszcie podniósł się z „łoża”. Stanął zaraz koło kapsuły, po czym wziął głęboki wdech wznosząc dłonie zaciśnięte w pięści na wysokość klatki piersiowej. Wydech, pięści powoli wędrowały ku ziemi wyprostowując ramiona i napinając mięśnie... trach... trach... strzeliły stawy w szyi gdy głowa powędrowała to do prawego, to do lewego barku.

Tak to był długi sen, nienaturalny sen, ale jak mus to mus. Zack nigdy nie ufał maszynom, nie ufał niczemu co było wykonane ludzką ręką. Nie żeby miał coś przeciwko, nie skądże znowu, mógłby po prostu obejść się bez tej całej techniki.

Gdy tylko zrobiło mu się cieplej i krążenie wruciło do normy poczuł... uwieranie. Gacie, jak zwykle kazali mu ubrać „standardową” bielizne. No cóż powiedzenia nie zawsze są prawdziwe, i wzrost nie koniecznie wiąże się z... wielkością. Zack mimo 162 cm wzrostu był dość dobrze wyposarzony, i niekoniecznie przywyczajony do majtek. Ze względu na to że był nowy w tym oddziale niewiele osób znało jego, no cóż... prymitywne zachowania. Drogę od kabiny do szafki pokonał nago. Następnie zaczął się ubierać, niektórzy powiedzieli by że robił to powoli, ale gdyby przypatrzeć się dokładniej można by zauważyć że robił to po prostu bardzo pedantycznie. Wszystko musiało być dokładnie na swoim miejscu, a wszystkie guziki zapięte.

***

Gdy dotarł wreszcie do stołówki zastał go ten sam widok co zwykle, jedni się przepychają, drudzy jedzą, ale wszystcy i tak kańczą jedzenie narzekając na to co im tu serwują. Zack jak zwykle z obojętną miną, beznamiętnie powędrował w kierunku „stołu szwedzkiego” i przyrządził sobie dużą porcję, czegoś co wyglądało jak kasza manna, ale smakowało jak kurczak. Dziwne – myśl przemknęła przez jego umysł – dlaczego wszystko zawsze smakuje jak kurczak? Tak szybko jak myśl pojawiła się, równie szybko zniknęła, gdy indianiec zajął się z powrotem pałaszowaniem.

***

Chwila rozpoczęcia misji była coraz bliżej, jeszcze tylko apel i wydanie ekwipunku, a potem wolność... przynajmniej na jakiś czas, ale tan czas Zack lubił najbardziej, czas kiedy mógł się oddalić od oddziału i zbadać teren przed nimi, kiedy mógł się zakraść i zalatwić sprawy po cichu, a nie wpadać i wysadzać wszystko co tylko znajdzie się na drodze. Tak więc spokojnie zajął jakieś wolne miejsce i wysłuchał w ciszy apelu jak i pytań... i wcale mu się to nie spodobało. Baza, teren zamknięty, pomieszczenia, to wszystko oznaczało jedno, wleczenie się z oddziałem i z wykrywaczem ruchu w dłoni. To była jedna z tych misji na której wolałby się nigdy nie znaleźć.

Rahaela 11-01-2010 14:08

Cathrine po przebudzeniu się stwierdziła, że jest niewyspana. Zwinęła się w kłębek, ułożyła na boku i przymknęła powieki szukając mgiełki snu w umyśle. Prawie ją już dogoniła, utuliła i przysnęła, gdy nagle reszta barbarzyńców obwieściła światu swoje przebudzenie. Złapała się za uszy, próbując wytłumić krzyki, bekania i pierdzenia na przywitanie. Jak zwykle zirytowała się już na tyle, że się nie zdrzemnie. Otworzyła zrezygnowana swoje błękitne oczy i przeczesała dłonią kruczoczarne włosy nachodzące na twarz. Czuła gorzki niesmak w ustach i żołądek przyczepiony do kręgosłupa. Podniosła się do pozycji siedzącej i odprowadziła wzrokiem świeżo wyglądające koleżanki. Wsadziła dłoń pod koszulkę i rozmasowała obfitą, swędzącą pierś. "Jak one to robią, że wyglądają tak świeżo, gdy ja się czuje jak..."

Splunęła na kafelki pozbywając się gęstej, gorzkiej śliny i stawiła pierwsze kroki ku szatni. Musiała włożyć więcej sił w otwarcie ciężko chodzącej szafki. Powoli ubrała się opierając o szafkę, nałożyła na wojskowy mundur naszywki medyczne. Ubrała swój specjalny, zmodyfikowany pas i sięgnęła do czapeczki przypiętej do munduru. Delikatnie wyjęła z niej pistolet i fiolkę z żółtą cieczą. Podwinęła rękaw i zrobiła sobie zastrzyk. "Trochę witaminek na początek dnia." Uśmiechnęła się do siebie w myślach i skończyła się szykować.

Gdy zeszła już do stołówki była w bardzo dobrej formie, jej oczy były silne i bystre, a na policzki wstąpiły rumiane, zuchwałe rumieńce. Klepnęła kilka pośladków na przywitanie oraz wymieniła stosowne wulgaryzmy i gesty z przyjaciółmi. Zjadła mało, aby nie dostać boleści skurczonego żołądka.

W luku dosiadła się do koleżanek i rozparła okrakiem na krześle opierając biustem o oparcie. Spojrzała na tych wszystkich twardzieli. Teraz mocni w gębie, ale z podziurawionym tyłkiem i flakami nie są już tacy macho.

Tasselhof 11-01-2010 18:47

Wysłuchał ich pytań. Przerywali sobie jeden po drugim niczym dzieci, a nie zawodowi żołnierze. Postanowił więc być równie chamskim jak oni. Innymi słowy olał ich pytania i przeszedł do konkretów.
- Jak niektórzy zauważyli, naszą jednostkę tworzą dwa oddziały, jako że na poprzedniej z misji podczas walk we wschodnich księżycach ucierpiała ekipa sierżanta Mortona, dlatego dołączy w tej misji do naszej. W każdym razie przeczytam listę obecności i rozdzielę obowiązki. Zacznijmy od pilotów.
Spojrzał na listę i zaczął po kolei wyczytywać nazwiska.
Huston Carol
Meryl O'neal
Terence Odgar
Trace
Spojrzał na ludzi, podnieśli ręce, więc zwrócił się do nich.
- Przygotujecie jednostki UD 4 do lotu, sprawdzicie ich stan techniczny, poziom paliwa, oleju i co tam jeszcze macie do roboty, załadujecie pociski i przygotujecie go bojowo. Zrozumiano? Odmaszerować!
Gdy grupka ruszyła do spełnienia przydzielonych obowiązków na ogień poszli kierowcy.
Ghost
Terry O'neal
Red
Clara Sharnovyc
Cztery dłonie pomaszerowały ku górze. Sierżant wydał kolejne polecenia dosyć podobne do tych, które dostali piloci. Następni byli zwiadowcy.
Jeremy Douglas
Zack Tupiku
Snajperzy.
Max Wilanowski
Raine Corvax
Medycy.
Venom
Trinity Wedlees
Mechanicy
Bee
Shadow
Łączność.
Robert Clearwater
Saper.
John Kelleris
I reszta
Cherry
Flipper
Alexander Kirislev
Den
Emi Natajev
Drake Streme
Im wszystkim wydał podobne rozkazy, przygotowanie podręcznego ekwipunku, pancerzy, sprawdzenie stanu broni i sprzętu specjalistycznego. A potem pomoc pilotom i kierowcom przy załadunku UD-4 i APC. Gdy wszyscy rozeszli się Max powiedział do siebie.
-Wszystko się zgadza, Logan także widzę że jesteś. – zwrócił się do mężczyzny w wojskowych ciuchach z lekkim zarostem na twarzy i grzywką zalizaną do tyłu – Weź załatw mi kompletne mapy tego kompleksu i dokładniejsze dane co do frakcji Wielbicieli Krów. Dodatkowo prosiłbym ciebie o dokładne dane dwóch pań, Corvax i panny Bee. I gdybyś miał jeszcze trochę wolnego czasu zaparz mi kawę. Idę do siebie przejrzeć te jebane papiery bo coś mi tutaj śmierdzi.
Rzucił peta na ziemię i ruszył po woli do sali taktycznej. Logan wzruszył ramionami i zabrał się za robotę.
Tymczasem na zewnątrz oddali w blasku słońca zaczęła pojawiać się mała planeta z dwoma księżycami. Był skąpana cała w kolorze rdzy. Jednolita, bez żadnych akwenów wodnych. Wydawałoby się, jałowa pustynia.

Czas pozostały do lądowania na XV 418 : 5 h 32 min

Arsene 11-01-2010 18:53

Ghost (bo tak wolał mówić o sobie i tak się przedstawiał) słuchał z uwagą słów dowódcy starając się wychwycić co ważniejsze szczegóły. Cieszył go fakt, iż będzie to misja zwiadowcza. Był kierowcą, nie strzelcem, nie lubił otwartej wymiany ognia, chyba, że nie był on skierowany w niego. Zastanawiał się jedynie, czemu dowódca mówił tak spokojnie i za wszelką cenę próbował wmówić nam, że robota będzie łatwa ...

Spiryd 11-01-2010 19:04

John jako jedyny zawodowy saper na pokładzie musiał sprawdzić dokładnie stan materiałów wybuchowych, potem pocisków i innych śmieci co robi duże bum. Jedyne co go martwiło to to że metan jest gazem silnie wybuchowym, więc małe bum zrobi duże bum, może nawet z całej planety a co za tym idzie będzie całkowicie bezrobotny. Chyba że będzie trza wysadzić to całe zadupie to tak, przyda się, nawet bardzo.

darlar 11-01-2010 19:14

- Fiut....
Z ust Desmonda wydobyło się jadowite syknięcie, oczywiście dopiero wtedy, gdy jego wzrok odprowadził odchodzącego przełożonego na odpowiednio znaczną odległość. Mężczyzna skrzywił się bez większych oznak sympatii na twarzy. Sierżant wyraźnie go zirytował. Najpierw prosił o pytania, później nie raczył na nie odpowiedzieć, a jakby tego było mało, przekazał część ich pytań Loganowi, później jak sądził Walsh, będzie zgrywał dociekliwego i starał się o awans, żerując przy tym na intelekcie szeregowców.
- Służbista, który zachowuje się jak oficer...
Kapral pokręcił głową z wyraźnym niezadowoleniem i wyszedł przed szereg by przywitać nowoprzybyłego. Uśmiechnął się i podchodząc do niego by trochę mu poprzeszkadzać zanim weźmie się za zebranie swojego ekwipunku. Podniósł prawą dłoń by przybić z syntetykiem żółwia, tak jak uczył go przed ostatnią misją.
- Siemasz Logan, co on się tak do dziewczyn dopierdolił? Ty mu nie wystarczasz? "Przynieś kawkę, nakarm rybki, rozmasuj mi stopy"...
Roześmiał się szczerze i bez śladów złośliwości na którą mogły wskazywać wypowiedziane przez niego słowa. Faktem było jednak, że Flipper nigdy nie uwierzył Loganowi w to, że jego program nie przewiduje stosunków seksualnych z członkami załogi, a odmowa obciągnięcia kapralowi, również sama w sobie nie była dla niego żadnym dowodem, według niego zwyczajnie nie był w typie androida.
- Współczuje ci... Poza tym, lecisz z nami czy zostajesz?
Wyczekując odpowiedzi potarł lekko dłonią o dłoń i obserwował resztę oddziału.

Roni 11-01-2010 19:26

-Cholera. Ale jak rozkaz to rozkaz.
Zasalutował i odszedł. Podbiegł do swojego plecaka. Wyczyścił i naoliwił Dragunova. Napełnił magazynki. Sprawdził stan Beretty. Obczaił czy pancerz nie jest gdzieś uszkodzony. Słowem - przygotowywał się.
"Cholera. Ale nie mógł mi odpowiedzieć? Mam zabrać karabin snajperski czy iść do zbrojowni po jakieś SMG? A co mi tam. Biorę moje cudo."
Bo przejrzeniu zawartości plecaka wstał i rozejrzał się.
"Komu by tu pomóc?"
Podszedł do pilotów ładujących pociski do komór. Zaczął je podawać. Po skończeniu usiadł pod ścianą i czekał.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172