Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-03-2011, 00:08   #1
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
[Wampir: Maskarada +18] Szpony nałogu

Wstęp

Las Vegas miasto Grzeszników i hazardzistów. Znów zostało przywrócone do życia. Zapadł zmrok. Miliony neonów Przebiły ciemności nocy. Księżyc wędrował spokojnie po niebie. Powietrze było gęste jakby skrywało jakąś tajemnicę, miliardy samochodów jak zwykle wydzielały swoje trujące i śmierdzące spaliny. Śmiertelni mieszkańcy Vegas zajmowali się swoimi sprawami. Trwonili pieniądze w kasynach, pełni nadziei na zmianę swojego losu. Tej nocy los niektórych osób się zmieni, jedni przyjadą do Las Vegas, aby zakosztować nocnych uciech, inni Przyjadą aby załatwić interesy. Miasto Aniołów daje nieograniczone możliwości. Możesz spełnić swój Amerykański sen, z biedaka stać się milionerem. Taką właśnie iluzją metropolia zbudowana na pustyni karmiła swoje dzieci widać bardzo skutecznie.


Bal maskowy Hotel Stratosphere 12.01.2011 godzina 22.

Książę Aleksander Ponad trzystuletni Ventrue widział w tym pewną ironię. W końcu każdy wampir Camarilli zakładał na siebie miliony masek w ciągu swojego istnienia. Książę, był ubrany w Czarny włoski garnitur, który dodawał mu powagi, oczy księcia ukryte za maską szakala bacznie obserwowały, zarówno bydło służące za przekąski jak i spokrewnionych bawiących się na przyjęciu. Dzisiejszej nocy wampiry mogły się wyluzować. O maskaradę się nie martwił Bydło zostało sprowadzone z zagranicy. Wielu nieudolny Interpol szuka do dziś. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Bydło odpowiednio „doprawione”, muzyka idealnie dobrana, ochrona na swoich miejscach. Wszystko w najlepszym porządku. Uwagę księcia przykuła mała może jedenastoletnia dziewczynka. Popatrzył w jej zamglone oczy i zmusił, aby podszedła do niego. Była młodą, ładną blondyneczką o niebieskich oczach, tak podobną do jego córki za życia. Książę posadził sobie dziewczynkę na kolanach bawił się przez chwilę jej włosami. Zalała go fala wspomnień zamyślił się przez chwilę. Wspomniał swój dom w Londynie, wspomniał jej oczy tak podobnie do oczu jej matki. Wspomniał również noc swojej przemiany oraz jego pierwszy posiłek żona i córka. Dwie kobiety które kochał i które zabił. Później nastąpiły długie lata wspinania się po szczeblach władzy. Przypomniał sobie własny przeprowadzony zamach na księcia Los Angelles. Wszedł wraz wynajętym z oddziałem. Pamiętał swoje słowa „ To koniec twoich rządów”. Odegnał od siebie wspomnienia i wgryzł się w tętnicę blondyneczki. Z ust dziewczynki pociekła ślina, a oczy powoli przestawały lśnić powoli z każdym łykiem iskra życia w jej oczach gasła. Aleksander Poczuł nieopisaną rozkosz, zupełnie jakby obudził się na nowo. Książę poczuł coś czego nie czuł od ponad trzysta lat. Mimowolne skurcze serca, coś jakby coraz mocniejsze ukucia, ból w ciele wampira zaczynał przybierać na sile, zszedł w dół brzucha pompując żołądek, śledzionę, wątrobę, krew przesyłała igiełki bólu do całego ciała Księcia. Uszy Arystokraty rejestrowały krzyki wyjących z bólu spokrewnionych. Rozległy się strzały z broni większość istot, która jeszcze do niedawna była Wampirami umierała teraz jak ludzie. Książę zauważył Zbliżającą się do niego kobietę ubraną w czarną balową suknię i czarne jedwabne rękawiczki Rozpuszczone czarne włosy sięgały jej do połowy pleców. Poczuł potężny ból w prawym barku, ból tak potężny iż przyszpilił go do fotela pozbawiając możliwości ucieczki. Jego wspólniczka Vanessa zrzuciła z jego kolan truchło dziewczynki.
To koniec twoich rządów- Szepnęła mu do ucha, usiadła na mężczyżnie okrakiem i wypiła krew Księcia. Słowem przewrót się udał książę siedział martwy w swoim fotelu wszyscy świadkowie zostali wybici... Prawie wszyscy

Lionel Limburger

14.01.2011

Reputacja, szacunek, respekt, władza, to tylko słowa. Teraz nie miały one wielkiego znaczenia.
Pieprzony zdrajca !- Kolejne uderzenie w twarz bardziej cię otrzeźwiło, wspomnienia z poprzedniego wieczoru przeplatały się z sobą, spostrzegłeś, że nie znajdujesz się w swoim pokoju, później przypomniałeś sobie.

„ Nocne powietrze, mieszało się z spalinami, w oddali majaczyły kształty drapaczy chmur, ludzie spieszyli się do swoich rodzin, chmara samochodów wypełzła na ulicę, z każdym krokiem szedłeś przed siebie, twoim oczom ukazał się gotycki kościół przerobiony na nocny klub. Przez grube ściany wyrywała się szatańska muzyka. Drzwi które jeszcze dwadzieścia lat temu wprowadzały wiernych do domu Boga. Dziś bardziej przypominały wejście do Hadesu. I tym w istocie były. „

-Pieprzony Panders !- Tym razem do kaskady bólu dołączyło porażenie prądem. Oraz śmiech jakiegoś debila z sfory. Pod zamkniętymi powiekami pojawiła się kolejna wizja...

„ Masa odurzonych śmiertelnych kołysała się w rytm hipnotycznej muzyki, szalony taniec ciał ogarniętych Ecstasy, wszyscy, byli tacy sami chcieli zabić nudę i monotonię życia zabijając swoje ciała i narażając się na niebezpieczeństwo. Dwóch ochroniarzy pozwoliło ci przebić się przez tłum wchodząc do dźwiękoszczelnego pokoju twoim oczom ukazała się sylwetka biskupa ukryta w mroku...”

- Jay !- Usłyszałeś głos kobiety.- Kurwa przestań zabijesz go ! Ma być żywy. !- Ciosy ustały ból i wspomnienia pozostały. Mężczyzna o imieniu Jay cofnął się czułeś ze twoja świadomość się ulatnia. Ciemność stała się coraz większa. Poczułeś ukłucie, ciepłą krew wtłaczaną do twoich żył. Oraz kolejny przebłysk pamięci. Tym razem z wczoraj.

„ Mężczyzni prawdopodobnie byli z jakiegoś gangu. Chusty, skórzane kurtki lub bluzy z kapturem. W dłoniach noże, kastety, kije, Walka wydawała się łatwa i w istocie była by taką gdyby niepojawił się ten piepszony Assamita. Po paru minutach leżałeś na ziemi, pokonany i praktycznie bez życia. Nie byłeś wampirem byłeś Pariasem, mieszańcem, mięsem armatnim sabatu. W istocie wrzucili cię pół przytomnego do podstawionej ciężarówki, dla nich byłeś mięsem niczym więcej. ... *

Ciężarówka zatrzymała się. Substancja którą poczęstowali cię koledzy z sfory zawierała niewielką ilość Nymphy która powoli zaczynała działać. Krew wyleczyła cię na tyle abyś przeżył kolejną próbę. Jedno ukłucie w odpowiedni meridian pozbawiło cię przytomności.

Obudziłeś się w zatęchłym pomieszczeniu skuty kajdanami. Jedna mizerna żarówka była jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Skuty to złe określenie kajdany były przymocowane do twoich żeber, czułeś tępy ból, zauważyłeś też że do twoich dłoni podłączona jest kroplówka.
Witaj Lionel- Rozległ się dziwny głos z głośników.- Jesteś niedobry dla swoich braci i sióstr. Zapomniałeś że tworzymy rodzinę, Potępieni muszą trzymać się razem. Ty w swoim dążeniu do potęgi coraz bardziej zapominałeś o tym prawda ?. Łańcuchy które cię wiążą są symbolem twojej pychy, czy zdołasz się uwolnić zobaczymy. Twoje dary zostały ci odebrane. Jeśli przypomnisz sobie ludzkie słabości odzyskasz własną tożsamość. Odrodzisz się. Za godzinę wpuszczę szczury które będą jeść cię żywcem. Szczury są spragnione twojej krwi Lionelu. Są podobne do Ciebie. Masz godzinę.

Rozglądając się po pokoju zauważyłeś klatkę z szczurem w środku klatki był klucz z kartką wszystkie te przedmioty przywiązane do gryzonia. Przed tobą były trzy kryształowe kule. W pomieszczeniu panowała stęchlizna i wilgoć, stół był drewniany i bardzo stary.

/Rzuć proszę na odwagę(ST6), aby opanować stres, Percepcję ( St 6) aby zobaczyć cokolwiek w ciemnym pomieszczeniu, oraz zręczność + wysportowane aby wykonać swoją akcję ( st6)./

Allessa Giovanni

14.01.2011

Przybycie do miasta hazardu nie było przyjemnym doświadczeniem. Dodatkowo niejasne wskazówki stwórcy. Chodziło o zbadanie niebezpiecznej choroby nękającej spokrewnionych oraz zwiększonej „ działalności” paranormalnej w obszarze Las vegas. W dłoni trzymałaś wizytówkę klubu DeathMaker. Z Wenecji wyruszyłaś samotnie. Brat Vittorio, oraz Elwira mieli dołączyć do ciebie. Podróż była długa i męcząca. Po przybyciu do ameryki dalszą część podróży spędziłaś w samolocie. Później przesiadka do samochodu i byłaś na miejscu. Inaczej wyobrażałaś sobie Vegas. Zamiast tego zauważyłaś patrole policji oraz wojska. W powietrzu unosiła się napięta atmosfera. Pierwszy przystankiem było mieszkanie Elwiry. Twojej dawczyni. Kobieta mieszkała w obskurnym jak na twój gust mieszkaniu, strasznie małym, ciasnym i brudnym.

Elwira była dziwną osobą, jej pokój uwidaczniał jej dewiację na każdym kroku. Różnorakie bicze, kajdany, oraz inne „narzędzia” do zadawania bólu, jasno określały jej preferencje seksualne. Elwira uśmiechnęła się widząc swoją królową. W wyobraźni pojawił się obraz przyjemnej tortury i tego nieziemskiego uczucia graniczącego z przerażeniem.
Witaj Suko w moim pokoju- Przywitała Allessę, oj gdyby wiedziała jak bardzo ryzykuje zastanowiła by się ponownie. Jednak Elwira była jedyną osobą której podobał się dotyk diabła. Przekleństwo Alless. Dodatkowo Elwira pomimo swoich wad była przydatnym źródłem informacji oraz darmowego Vitae.


Kasyno DeathMaker Wyglądało okazale. Było wspaniałe, olśniewające i tajemnicze zarazem. Urocza recepcjonistka stylowana na Wampirzycę uśmiechnęła się i oznajmiła:
Dobrze wszystko załatwione pokój 206 życzę miłego pobytu. - Na czarnej ladzie pojawił się klucz z nr pokoju.
Przepraszam Panna Alessa ?- Zapytał nagle stojący za tobą mężczyzna kiedy odwróciłaś się zobaczyłaś mężczyznę pokrytego tatuażem.

-Mam do pani sprawę, wiem o wszystkim Porozmawiamy w pani pokoju to rozmowa tylko dla nas.Będę mieć na ciebie oko Nowicjuszko” - Porozumienie pozazmysłowe zwane telepatią wyjaśniło wszystko ten „człowiek” był z Rodziny.
Wnętrze pokoju wypełniał zapach tytoniu oraz alkoholu. Wypalone pety zostały wciśnięte w piękną wykładzinę, W fotelu siedział młody na oko osiemnastoletni mężczyzna, ubrany był w drogi garnitur, w starannie wypielęgnowanych dłoniach trzymał ubrudzoną kartkę. Kiedy otworzyły się drzwi chłopach przeniósł wzrok z maleńkich liter prosto na wchodzącą do salonu kobietę.
-Witaj siostra. Nie przejmuj się tym bałaganem- Odstawił dokument na stół wstał i podszedł do Allessi Giovanni. Śmierdział tytoniem i alkoholem. Za kobietą pojawił się mężczyzna.
-Kto to Kurwa jest ! Zdradzasz mnie !- Vittorio popatrzył mężczyźnie w oczy.
-Wyjdź- To słowo brzmiało jak grzmot. Na twarzy Vittoria pojawił się pot. W końcu poddał się i wyszedł zmęczony psychiczną walką stał za drzwiami pokoju 206.
-Nazywam się Mark.- Mężczyzna który przed chwilą użył dominacji rozejrzał się z niesmakiem po pokoju. - Powinnaś bardziej kontrolować swojego ghula moja droga „kuzynko”. Jak ci się podoba moja domena ?...

Simon Nake

13.01.2011

Czułeś jak każdy nerw twojego ciała promieniuje bólem. Przed sobą widziałeś tylko ciemność. Nagle do twoich nozdrzy dotarł przyjemny lekko ostry zapach. Perfumy ? Tak chyba tak były to kobiece perfumy. Zmusiłeś się, aby podźwignąć powieki. Ten Mężczyzna i ta związana kobieta. Mężczyznę pamiętałeś kobietę nie za bardzo. Czułeś pieczenie w ustach, rosnący głód w brzuchu. Zamknąłeś oczy. Ciepło oraz zapach kobiety drażniły twoje zmysły. Do bodźców dołączył również zapach krwi.
Posil się i odrodź na nowo. Ja ofiaruje Ci nowe życie, wybij się ponad cielesność, zgnieć ograniczenia, służ mi wiernie, a zyskasz wieczne życie.- Po tych słowach mężczyzna usiadł na krześle. Kobieta zaczęła żałośnie płakać.
- Proszę pomóż mi proszę. Ja nie chcę umierać... - Płakała żałośnie.
-Zabiłeś tylu niewinnych swoimi używkami Simonie czy jedna śmierć robi ci jakąś różnicę ? Kieruj się sercem, swoim naturalnym instynktem.- Kusił wąż w ludzkiej skórze...

/ Proszę wykonać rzut na Samokontrolę ( St 6). Podczas posilania się wykonać rzut Samokontrola+ instynkt( St6), aby zobaczyć czy uda się nie zabijać ofiary./

Anthony McTanel

12.01.2011
Reflektory niewielkiej limuzyny przebijały się przez szarość słońce zachodziło. Kierowca jechał prosto do miasta Las Vegas. Na tylnim siedzeniu leżało martwe ciało. Przynajmniej tak mogło się wydawać, mężczyzna był bowiem blady niczym duch.
Wspomnienia powróciły kiedy tylko otworzyłeś oczy. Rodzina, Przyjaciele za życia, teraz ich twarze nawiedzały cię niczym upiory. Trudno było sobie poradzić z tą sytuacją, ale musiał istnieć jakiś sposób i w istocie istniał, tym sposobem była praca, całymi godzinami oddawałeś się swojej pasji, ale odganiając jedne wspomnienia przywoływałeś drugie te mroczniejsze i bardziej bolesne te o swojej Stwórczyni. Wiekowej wampirzycy, która wprowadziła cię w świat ciemności. Wiele razy myślałeś o tym jak potoczyło by się twoje życie, gdybyś był śmiertelnikiem. Czy cena, którą zapłaciłeś była tego wszystkiego warta ?. Nauczono Cię szermierki oraz podstawowych praw. Innych już przestarzałych innych wiecznie żywych w sercach wampirzego społeczeństwa. Wystawa w Las Vegas, Bankiet u samego księcia to Marzenie każdego Torreadora. Była godzina 17.30 kiedy Anthony McTanel siedział w swoim pokoju i znowu bił się z przeszłością.
Torreador patrzył w ogień wesoło buchający w kominku. Zafascynowany patrzył jak języki ognia smagają drzewo niczym czuły kochanek. Myśli Torreadora skierowały się na inny tor. Przypomniał sobie miłość to uczucie którym obdarzyła go jego stwórczyni pięć lat temu. Czy miłość wieczna istnieje ? Czy zostaje po nas tylko pył ?. A uczucia z biegiem lat wygaszają się.
Anthony nie zauważył kiedy do pokoju weszła młoda kobieta. Poczuł natomiast jej dotyk. Taki delikatny i czuły.
Martwisz się czymś panie- Jej piękny głos wydostał cię z zadumy. Choć jedno pytanie wciąż cię męczyło czy kiedyś porzucisz swoją służkę tak jak zrobiła z tobą twoja pani?. Czy żar wygaśnie ?
-Panie ? Czy coś się stało ? - Zapytała kolejny raz Cathy kiedy popatrzyła w twoje oczy zrozumiała- Przeszłość dręczą cię wyrzuty sumienia ?. Opowiedz mi swoją historię Panie a ja zajmę się resztą.- Gotka uśmiechnęła się przyjaźnie i chwyciła twoją dłoń.- Masz mnie nigdy cię nie opuszczę...- To zdanie zabolało najmocniej, wiedziałeś jak postępują inni z twojego klanu zmieniają ghule jak rękawiczki musiałeś zadać sobie pytanie czy chcesz być taki jak inni... Zostały dwie godziny do Balu maskowego oraz odsłonięcia pomnika którego autorem był Anthony. Torreador długo zastanawiał się czy wykorzystać ten czas na opowieść i ulżyć swojej duszy czy zostawić swoją historię dla siebie...
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 14-03-2011 o 15:32.
Aves jest offline  
Stary 13-03-2011, 09:09   #2
 
sampietia's Avatar
 
Reputacja: 1 sampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodze


Alessia wpatrywała się w nieznajomego mężczyzna. Widocznie starszego od niej. Odprowadziła jedynie wzrokiem wychodzącego brata, po czym uśmiechnęła się do niego.
-Proszę niech pan usiądzie... -Wskazała mu ręką fotel, a sama usiadła na przeciwko niego. -Jesteś bardzo silny. A co do mojego ghula, muszę go dzisiaj nakarmić, przez podróż tutaj nie miałam za bardzo jak, dlatego jest taki rozdrażniony...
Poprawiła niesforny kosmyk włosów i przyglądała się uważnie mężczyźnie. Miała nadzieję, że w końcu dowie się o co chodzi w tym wszystkim i dlaczego akurat została wysłana do Las Vegas...
-Mam do pana pytanie, panie Mark. -przyjrzała mu się uważnie, jego tatuaż na twarzy nie robił na niej wrażenia. Wszak była przecież patologiem... -Jak mniemam doszły do pana moje dane. Czy obiecana dla mnie posada dalej na mnie czeka...?
Jej zielone oczy były pełne inteligencji i spokoju. Zastanawiała się czemu przysłano jej akurat jego, ale warto wiedzieć o co chodzi niż wpakować się w nie wiadomo jakie kłopoty. Wciąż pamiętała chwilę swojej przemiany… Pamiętała napad, porwanie i ból jaki jej zadano… Z czasem wspomnienia z dzieciństwa zaczęły się jej zacierać, jedynie wyrazistym wspomnieniem był jej brat, a obecnie ghul Vittorio.
-Jakie ma pan dla mnie wytyczne? Powinnam zgłosić się do Księżnej tego miasta… -dodała patrząc na niego i wyszukując w nim jakiejkolwiek reakcji… Miała nadzieje wyczytać cokolwiek z jego gestów i mowy ciała… Jej zielone oczy przyglądały się mu jak kolejnej zagadce jak dla pani patolog.
 
__________________
Sampietia
sampietia jest offline  
Stary 14-03-2011, 11:58   #3
 
Porando's Avatar
 
Reputacja: 1 Porando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputacjęPorando ma wspaniałą reputację
Kto inny w tej beznadziejnej sytuacji wpadłby w panikę. Ale nie ja! - pomyślał Lionel. Jego natura nie pozwalała mu się poddać. Nigdy! /[1]/ Gdyby ktoś czytał mu teraz w myslach to usłyszałby:
Zamknięty w klatce? To i tak nic w porównaniu z zakopaniem w trumnie podczas rytułału przeistoczenia...
obdarty ze swoich mocy? trudno, skoro znów jestem człowiekiem i to nie minie to przeistoczę się jeszcze raz, tyle że tym razem przy pomocy krwii kogoś potężnego
skrajnie upokorzony? Odpłacę się z nawiązką! I wierz mi Jay, wymyślę ci coś gorszego niż szczury...


Czas opuścić to miejsce. - powiedział sam do siebie, przeraźliwie ochrypłym głosem. odchrząknął i splunął na podłogę. Dyszał ciężko, czując kłujący ból w płucach. Znów jestem człowiekiem... Z obrzydzeniem spojrzał na podłączoną do jego żył kroplówkę i natychmiast ją odłączył. Teraz tylko muszę wysikać to świństwo...

Następnie zainteresowały go łańcuchy którymi był skuty. Przyczepili mu je do żeber? Obejrzał dokładnie mocowania. Amatorzy. Da radę się uwolnić i przeżyć. Już chciał wyrwać je siłą, lecz wtedy usłyszał cichy pisk. /[2]/Szczur? Miał być za godzinę. Rozejrzał się po pomieszczeniu i wypatrzył klatkę. Wstał i chwiejnym krokiem podszedł bliżej. Otworzył klatkę i odczepił przywiązane do szczura rzeczy. /[3]/Kluczyk i kartka. Wstał jeszcze raz i znów się zachwiał. Ból głowy był nie do zniesienia, zakłócał wszystkie inny zmysły. Lionel ogromnym wysiłkiem woli utrzymał się jednak na nogach i ledwo dostrzegł kryształowe kule. /[4]/ Podszedł do nich i położył się obok.
Zanim w nie spojrzał, obmacał i przejrzał dokładnie łańcuch. A nóż kluczyk pasuje do ich zamka. Rozwinął kartkę i zaczął czytać...

/rzuty:
[1]Odwaga: 4 sukcesy
[2]percepcja[klatka] 1 sukces
[3]Zr+wysp 3 sukcesy
[4]percepcja[kule] 1 sukces (wydany pkt SW)/
 

Ostatnio edytowane przez Porando : 15-03-2011 o 15:45.
Porando jest offline  
Stary 19-03-2011, 15:41   #4
 
Marius R. Requiem's Avatar
 
Reputacja: 1 Marius R. Requiem nie jest za bardzo znany
Simon spojrzał na kobietę. Nie była brzydka. Opalona skóra skrywała pod sobą delikatną sieć żyłek i tętnic. Jej oczy: duże, brązowe, przerażone. Tak bardzo starały się przykuć wzrok Simona. Były skuteczne. Jednak Simon nie podziwiał ani ich koloru, ani wielkości, ani kształtu. Wodził swym wzrokiem po tych malutkich przekrwieniach. Czemu? Czemu nie czuł nic, z wyjątkiem tego dziwnego głodu? Czemu nie odczuwał pragnienia, pożądania, litości? Czemu jej perfumy, pomimo swej intensywności nie były wstanie ukryć zapachu jej krwi. Przecież ona nawet nie była ranna! I w końcu czemu tak bardzo wariował na punkcie tego czerwonego płynu? Przecież to tylko osocze... płyn ustrojowy... płyn życia... płyn...
Simon sam nie wiedział kiedy jego zęby przecięły jej skórę, by wbić się w tętnicę. Nie wiedział kiedy zaczął sączyć osocze. Nie wiedział kiedy z kobiety uszło życie. Wiedział tylko że to co robił zaspakajało jego głód. Nie przerywał. Nie mógł przerwać. Nie chciał przerwać. Chciał więcej.
 
Marius R. Requiem jest offline  
Stary 19-03-2011, 22:50   #5
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Anthony był w bardzo posępnym nastroju. Prawie nie przerwanie nachodziły go wspomnienia. Nie dawały mu spokoju, trapiły go przy każdej możliwej okazji. Jedyną ucieczką od nich jest dla niego twórczość, dokładniej rzeźbienie. Kiedy tworzy, skupia się tylko na tworzeniu i nie ma miejsca na wspomnienia. Spędzanie czasu sam na sam z Cathy ma niestety odwrotny skutek - przypomina mu się jego stwórczyni, którą darzył ogromną miłością, a ona mimo to go opuściła. Znając ten ból, dobrze wiedział, że nie wyrządzi go swojej towarzyszce.

- Ja również Cię nigdy nie opuszczę, moja droga – Wampir pogłaskał ją po policzku i spojrzał głęboko w oczy. Nie miał w zwyczaju się zwierzać, swoje emocje wyrażał rzeźbami, nie słowami. Jednak dla niej mógł zrobić wyjątek.
- Miałem mroczne dzieciństwo, pod każdym względem nieodpowiednie dla dziecka. Wychowywał mnie grabarz, pomimo faktu, że mój ojciec to wielki artysta z Paryża i bieda byłą dla mnie czymś obcym. Dziwak z cmentarza nie powinien wychowywać chłopca, powinienem był mieć rodzinne ciepła, bawić się z rówieśnikami, a nie być izolowanym od społeczeństwa i przez to zmuszanym do wykradania się nocami na cmentarz . To bardzo mnie spaczyło– Przytulił do siebie Cathy . Opowiedział jej, jak zaczął fascynować się śmiercią, jak ta fascynacja ukształtowała jego twórczość. Jak dorastał mając za jedynego przyjaciela grabarza, który był ghulem i jak właśnie ten ghul zmienił jego życie przedstawiając młodego Anthonego swej pani. Opisał jak doszło do spokrewnienia i w końcu jak został porzucony. Wszystko sprawiało mu bardzo dużą trudność, więc nie wdawał się w szczegóły.

Kiedy pozostało już tylko pół godziny do balu, Anthony wziął Cathy za rękę i udał się z nią do limuzyny. Nie mógł się doczekać odsłonięcia jego ostatniego dzieła.
 
Farałon jest offline  
Stary 22-03-2011, 22:09   #6
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Lionel Limburger


Sprawdzając łańcuch nie zauważyłeś nic ciekawego zwykły zardzewiały łańcuch. Kule emitowały światło dzięki któremu mogłeś przeczytać tekst na kartce.


Kartka


Kluczem życie

w śmierci ramionach
Tysiące istnień dziennie kona


Kluczem śmieć na łańcuchu przybita

Jedna godzina i nowa świta
Uszy wraźliwe
z klucza użytek
może zasłużysz na nowy nabytek.


Tysiące zębów i pisk gryzoni

Szczęk łańcuchów rżenie koni.
123... Dziś z gry odpadniesz ty



Kiedy skończyłeś czytać przyglądałeś się ponownie kulom. Były zrobione z kryształu do kryształu dochodził kabel. Kule umiejscowione były w trzech miejscach pokoju, przed tobą, nad twoją głową oraz pod tobą. Kule umiejscowione są w specjalnych niszach. Na samych kulach namalowane są cyfry w dłoni trzymasz kulę nr 3.


/ Proszę rzucić na percepcję st 7. Dalsze info po wykonaniu rzutu na PW/


Alessa Giovanni


Mężczyzna usiadł wygodnie na fotelu uważnie wysłuchał słów młodej adeptki.
-Kontroluj swoich służących ich błędy są twoimi- Ostrzegł.
- Jak dobrze wiesz nasza rodzina nie toleruje błędów. Jeśli chodzi o posadę owszem miejsce już na ciebie czeka. Aha nie chcemy mieć problemów z Camarillą zazwyczaj nie mieszaliśmy się do ich spraw, ale teraz kiedy zagrożony jest cały nasz gatunek, dalsza „ neutralność” jest niekorzystna zarówno dla nas jak i dla nich. Dowiedz się jak najwięcej o tej Nymphie. Raz w tygodniu będziesz zgłaszać mi szczegółowy raport. Księżna nie musi wiedzieć o wszystkim. Pamiętaj Rodzina jest najważniejsza. Będziesz naszymi oczami i uszami w Camarilli. Dam ci parę dni na zaaklimatyzowanie się w mieście, później zbadasz pewną interesującą sprawę. Teraz jeśli pozwolisz- W oczach Marka pojawiła się groźba, choć ton głosu wydawał się miły. Jednak były to tylko pozory-... Udam się do siebie życzę ci spokojnej nocy mam nadzieję iż mój hotel zapewni ci godziwą rozrywkę.
Po tych słowach Mark Giovanni wyszedł z twojego pokoju. Uśmiechał się kolejny nieświadomy niczego pionek był do jego dyspozycji.


Simon Nake


Ciało Kobiety powoli stawało się ciężkie, poczułeś dreszcz który przeszedł przez jej skórę, czułeś siłę którą dawała ci jej ciepła krew, siłę, życie i strach przed bólem i śmiercią. Wspomnienia ofiary zalały twój umysł. Dzieciństwo, dojrzałość, pierwsza miłość, rozwód rodziców, śmierć brata. Wszystko trwało zaledwie chwilę. Słyszałeś wolniejsze bicie serca, słaby narząd powoli z każdym twoim łykiem nie miał już czego pompować. Przez chwilę trzymałeś ją w swoich ramionach twoja pierwsza prawdziwa ofiara. Położyłeś ją delikatnie na podłodze. Zmysły powróciły z pełną siłą, krew krążyła w twoim ciele odżywiała martwe tkanki i narządy. Cień który wcześciej widziałeś jakby się cofnął. Mężczyzna był teraz dobrze widoczny.





Patrzył na twój akt posilania . Pogrążony w całkowitej fascynacji. Chwilę później uśmiechnął się.
-Witaj Bracie – Po tych słowach z mroku wyłoniła się kobieta, Było w niej coś drapieżnego oraz niebezpiecznego przypominała żmiję szykującą się do ataku. Patrzyła na Ciebie zza ciemnych okularów. Ubrana była w coś w rodzaju szaty. Czyżby jakaś sekta. Nagle doszło do ciebie co zrobiłeś, byłeś mordercą, nosiłeś w sobie piętno Kainowego znamienia. Po raz pierwszy w życiu poczułeś tak potężne uderzenie winy oraz uczuć wstydu, strachu, zagubienia. A Węże przypatrywały się tobie. W końcu kobieta przemówiła.
- Będzie przydatny- Nagle rozpłynęła się w mroku. Później twoje zmysły oślepiło jasne światło drzwi.
-Oddychaj powoli. Oczyść umysł- Usłyszałeś niedbałe słowa. Twój stwórca podszedł do otwartych drzwi, twój wzrok powoli stawał się normalnym ludzkim wzrokiem podobnie jak zmysły, z każdą sekundą przerażające zimno wdzierało się do twojego ciała. Usłyszałeś zgrzyt zawiasów.
-Pozbieraj się nie mam czasu !-ryknął na Ciebie i zastanawiał się czy nie wykończyć nieudanego wampira.

Anthony Mctanel
http://www.extramen.pl/foto7-1.jpg
Noc zapowiadała się spokojnie. Limuzyna wtłoczyła się w uliczny ruch, jej docelowym miejscem była wieża „Stratosphere” miejsce w którym wszystko miało się wydarzyć. Limuzyna dociera to miejsca przeznaczenia. Błyski fleszy oślepiały, czerwony dywan dosłownie kusił swoją czerwienią. Przed placem stał przysłonięty białą tkaniną pomnik. Książę ubrany był w elegancki biały garnitur.

-Zebraliśmy się tu dziś, aby uczcić pięśdziesięciolecie organizacji „Miecz”. Jestem dumny z moich osiągnięć, jestem dumny z słusznego wykorzystania mojej broni w walce z światowym terroryzmem. Jednak zdaję sobie sprawę, ze do mojego sukcesu przyczyniło się wiele osób chciałbym wymienić panią Vanessę Carone jako współtwórczynię mojego sukcesu- Mężczyzna Uśmiechnął się i pokazał na kobietę o kruczoczarnych włosach i inteligentnym błysku w oku. Zaprosił kobietę na mównicę. I mówił dalej.
-Również chciałem podziękować wspaniałemu utalentowanemu młodemu artyście za piękne dzieło. Panie i Panowie oto ten młody człowiek Anthony Vanell – Mężczyzna celowo zmienił twoje nazwisko. Była to część maskarady. Prezes organizacji „Miecz” Odsłonił pomnik później odpowiedział na parę pytań i zaprosił wszystkich do środka budynku na bankiet. Oczywiście śmiertelni goście byli na niższych piętrach a książę oraz Spokrewnieni udali się na wyższe piętra wierzy. Książę podszedł do ciebie.
-Jesteś bardzo utalentowany dobrze rokujesz w Klanie artystów Chłopcze- Pochwalił.
-Powiedz kto jest twoim stwórcą- Aleksander zdecydował się zagrać w otwarte karty.
 
Aves jest offline  
Stary 02-04-2011, 22:16   #7
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Post Sampieti

Alessia patrzyła na niego i lekko skinęła głową.
-rozumiem. Zapanuje nad nim, niech się pan nie martwi.
Zastanowiła się przez chwile.
-dziękuję za posadę. I oczywiście spełnię twoje polecenia co do Camarili i informacji których potrzebujesz.
Patrzyła na niego uważnie, gdy on wstał ona również wstała.
-przyjemnego wieczoru życzę.

Po jego wyjściu rozejrzała się uważnie po swoim pokoju. Była głodna i jeszcze musiała nakarmić swojego brata... Przeszukała wszystkie możliwe miejsca w pokoju. Jeśli znalazła cokolwiek cennego i przydatnego zabrała to. Po czym postanowiła wybrać się w poszukiwaniu nowego żywiciela.

/ W szufladzie zauważyłaś biały proszek, oraz 100 $ Pewnie były to pieniądze twojego Brata na Dragi. Bez zastanowienia przywłaszczyłaś sobie banknot/
 
Aves jest offline  
Stary 05-04-2011, 12:11   #8
 
Marius R. Requiem's Avatar
 
Reputacja: 1 Marius R. Requiem nie jest za bardzo znany
-Co... co się dzieje? O co tu chodzi? Kim wy jesteście!?!?!? Kim ja jestem... -ostatnie pytanie zadał szeptem, bardziej do siebie niż do nich.
-Mówiłem ci że nie mamy czasu-mężczyzna ryknął -Za mną! w tej chwili! Później ci wszystko wyjaśnię.
Simon nie wiele myśląc ruszył za mężczyzną. Jednak po chwili znowu pojawiły się w nim pytania: co ja zrobiłem? Co się stało? Kim była ta dziewczyna? Kim oni są? Bał się jednak powiedzieć to wszystko na głos. Ci ludzie, o ile można ich nazwać ludźmi... bo przecież jaki człowiek siedziałby spokojnie patrząc jak drugi człowiek morduje inną istotę. I to jeszcze w tak bestialski sposób. Chyba tylko psychopata. Ale przecież, on sam kiedyś zrobił coś podobnego. Różnica polegała na tym, że nie siedział wtedy spokojnie, lecz śmiał się tak głośno, jak tylko mógł. Czy i on jest psychopatą? Czyżby był jednym z nich? Tak czy siak Ci ludz... Ci psychopaci... Oni byli niebezpieczni, a Simon o tym wiedział. Tylko skąd wzięło się to dziwne uczucie, że dzięki nim on wkrótce będzie niebezpieczny? I to jego ludzie będą się bać. Czyżby wygrał wreszcie los na loterii? Czyżby miał w końcu przestać być istotą gdzieś na pograniczu człowieka i śmiecia, akceptowaną wyłącznie na tyle, by można było zaopatrzyć się u niej w potrzebne towary? Czyżby miał się stać niekoronowanym władcą Las Vegas? Poważanym i szanowanym obywatelem? Obywatelem którego wszyscy by się bali? Simon znowu się uśmiechnął. Nie. Nie może tak myśleć. To nie ludzkie, żeby do władzy miał się dostać w taki sposób. Nieludzkie, ale jakże kuszące...
 
Marius R. Requiem jest offline  
Stary 19-04-2011, 21:52   #9
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Lionel Limburger


Po przeczytaniu wierszyka łańcuchy pociągnęły cię do ściany. Rwący ból w plecach nie pozwalał twoim oczom zobaczyć więcej. Jednak zauważyłeś niewielką pykającą co jakiś czas czerwoną diodę kamery. Głośniki z piskiem ożyły i zaczęły grać piekielną Metalową muzykę. Po drugiej stronie monitora ktoś przyglądał się widowisku. Zastanawiając się czy nie nacisnąć guzika zwalniającego szczury. Jednak zamiast przycisku zwalniającego klatkę postanowiła pomęczyć psychicznie swoje ofiary. Włączyła nadawanie. Muzyka przycichła, teraz z trzeszczących głośników dobiegała rozmowa Ojca i córki.
-Jak ci się podoba nowa zabawka ?- Wchodzący do Pokoju mężczyzna jego głos był mocny, choć wyczuwało się w nim nutę zmęczenia lub nudy.
-Jest Beznadziejny ! Nic nie robi Nie krzyczy, nie płacze, bez talencie. Czego się można spodziewać po bezwartościowym Pariasie- Tym razem z głośników popłynął młody dziewczęcy głosik. Suka bawiła się tobą jakbyś był jej marionetką.
-W takim razie zabij go znajdę ci kogoś innego- Zabrzmiał Męski głos. W tym momencie głośniki zapiszczały i znów z nich popłynęła piekielna muzyka Łańcuchy o ile to możliwe szarpnęły mocnej.

Dziewczynka chwyciła miseczkę z lodami waniliowymi oblanymi gęstym prawie czarnym płynem. Niewielka łyżeczka powędrowała do jej ust.
-Zastanawiam się co z nim zrobić głupi jest to fakt, ale posiada bardzo wytrzymałą wolę może się nam przydać prawda ojcze. ?-
-Przyda się jak każdy Parias poczekaj, aż zgłodnieje i daj mu pić – Ton ojca był znudzony mężczyzna razem z córeczką wpatrywali się w ekran.

Simon Nake


Idąc za mężczyzną gryzło cię sumienie zadawałeś samemu sobie mnóstwo pytań. Mijaliście kolejne korytarze ściany porastał grzyb, a wilgotna tapeta odchodziła w nie których miejscach. Jedynym źródłem światła były żarówki swobodnie zwisające z podłogi. Mężczyzna zatrzymał się przed drzwiami.
-Za tymi drzwiami przejdziesz przemianę z śmiertelnika, zwykłego bydła staniesz się jednym z nas Simonie. Jednak przekraczając próg wyrzekniesz się swojego człowieczeństwa zapytaj sam siebie kim chcesz być ?. Chcesz dalej być śmieciem ? Czy chcesz posiadać moc o jakiej się śmieciom nie śniło ?. - Stare zawiasy skrzypnęły Mężczyzna wpełzł do środka pomieszczenia niczym wąż. W pokoju na niewielkim stoliku stał złoty kielich. Dokładnie taki sam jak podczas komunii świętej.
-Jesteś katolikiem Simonie ? Jeśli nie to my odbudujemy twoją wiarę.- Mówiąc te słowa wydawało ci się iż poruszył rozwidlonym językiem. Posturą oraz zachowaniem przypominał węża z Edenu. - To jak będzie Simonie ? Podążysz z nami ścieżką mroku. Odwrócisz się od zasad, które cię krępowały ?...



Allessa Giovanni


Drzwi zamknęły się delikatnie. Atmosfera w pokoju od razu zrobiła się luźniejsza. Twój „Wujek” postarał się abyś czuła się komfortowo w jego hotelu. W szafie znalazłaś piękną czarną suknię balową z aksamitnym krwisto czerwonym szalem, komoda w której przechowywałaś swoją bieliznę zawierała przykrą niespodziankę dwie torebeczki z białym proszkiem oraz twój portfel w którym było tylko sto dolarów w gotówce. W lodówce czekało opakowanie vitae „ Gr 0 Rh+ podwójnie testowana” Istny rarytas w tych trudnych czasach, gdzie o zdrową krew bydła ciężko. Co prawda vitae testowane było ohydne w smaku, ale to i tak lepiej niż żywić się szczurami prawda ?.
 
Aves jest offline  
Stary 30-04-2011, 21:28   #10
 
sampietia's Avatar
 
Reputacja: 1 sampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodze
Cicho westchnęła rozglądając się po pokoju. Torebki z białym proszkiem spłukała prosto w toalecie, pozbywając się tej dziwnie podejrzanej substancji. Przy okazji przejrzała się uważniej w lustrze, zastanawiając się czy dobrze wygląda. Podeszła powoli i z gracją do szafy, po czym nie wiele myśląc przebrała się w suknie, którą zostawił dla niej "Wujek". Na szyi zawiesiła krwistoczerwony szal, przejrzała się w lustrze by zobaczyć efekt i uśmiechnęła się sama do siebie. Do torebki włożyła portfel z swoją ostatnią teraz gotówką, torebkę krwi ukryła tak by jej brat nie znalazł tak cennego skarbu. Nie czuła się głodna, ale potrzebowała spaceru. Postanowiła zwiedzić kasyno.
-To mi dobrze zrobi... Może zagram i uda mi się powiększyć stan moich funduszy?- powiedziała do siebie zastanawiając się jeszcze przez chwilę. Po czym podeszła do drzwi i wyszła z pokoju. Zaczęła kierować się w stronę echa dobiegającego z kasyna.
-Zawsze jest szansa, że kogoś poznam... -wyszeptała sama do siebie. -Zobaczymy jaką rozrywkę tutaj się oferuje, może z czegoś skorzystam... I ciekawe gdzie się podział mój Brat...
Tak zatopiona w myślach powoli kierowała się do sali kasyna.
 
__________________
Sampietia
sampietia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172