Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2011, 11:28   #11
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Powoli się uspokajała, czyhający na jej życie stwór został w hotelu, a ona krok za krokiem brnęła przez kałuże za nieznajomym mężczyzną. „Co on robi w takim miejscu, o tej porze?” - zastanawiała się. Chciała go dogonić, ale jakoś nie mogła zmusić się do biegu. Mijała posępne szare budynki ledwie na chwilę wydzierając ich szczegóły przepastnej nocy promieniem latarki. Jak na jej gust latarnie stały zdecydowanie zbyt rzadko i świeciły jakby od niechcenia. Była już zupełnie mokra, woda chlupała w jej żółtych balerinkach, które teraz były bardziej szare niż żółte. „Dogonię go i dowiem się gdzie jestem… Nie, lepiej spytam jak się stąd wydostać.” Szybko zmieniła zdanie utwierdzając się w przekonaniu, że pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.

Stanęła dotknięta nagłym zrozumieniem. Odkąd tylko pamiętała wiedziała, że istnieje coś więcej poza tym, co inni uznają za realne i jako takie akceptują. Wiedziała że potwory naprawdę istnieją i kiedyś próbowała przekonać o tym innych. Ileż to razy rozpoczynała dyskusję z matką wiedząc, że skończy się tak jak zawsze. Choćby nie wiem jak się starała matka jej nie wierzyła, najpierw uważała, że mała Zuzia ma bujną wyobraźnię, potem że kłamie a wreszcie doszła do wniosku, że córeczka opowiada te straszne rzeczy wyłącznie po to żeby ją, matkę zdenerwować. Ileż łez popłynęło z tego powodu, jakże bardzo chciała by, chociaż jedna, za to najbliższa jej sercu osoba uwierzyła w jej słowa. To nigdy jednak nie nastąpiło, z czasem nauczyła się nie mówić o swoich przeżyciach. Nie potrafiła o nich mówić do tej pory, z nikim. Bała się, że nikt jej nie uwierzy. Teraz zrozumiała, że być może nie było w tym wszystkim niczyjej złej woli. Być może inni włącznie z matką byliby skłonni jej uwierzyć, ale „woleli nie wiedzieć”. To co chciała im przekazać było dla nich zbyt straszne, dlatego dla własnego spokoju odrzucali tę wiedzę. Ilu z nich, ilu nieświadomych na własne życzenie ludzi wsiąknęło tak jak ona? Czy nieznajomy mężczyzna również był tu wbrew własnej woli, być może ścigany przez swoje własne koszmary? Już dawno jego sylwetka rozpłynęła się w mroku.

Ruszyła dalej, zdawało jej się, że coś słyszy. To było coś znajomego, ale nie bardzo mogła rozpoznać co. Dopiero kiedy ujrzała stragany zrozumiała, że znalazła targ. Była naprawdę zaskoczona tym widokiem. „Niesamowite, w środku nocy.” Schowała telefon na powrót do kieszeni, latarka nie była jej na razie potrzebna. Przyjrzała się ostrożnie ludziom, niektórzy byli dziwacznie poubierani, ale poza tym zdawali się być zupełnie normalni. Wmieszała się w tłum. Teraz czuła się naprawdę bezpieczna jak ryba w ławicy, jak antylopa w stadzie. „Człowiek doprawdy jest zwierzęciem stadnym” myślała napawając się poczuciem przynależności i anonimowości jednocześnie. Po chwili jej uwagę zwróciły towary, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała, te wszystkie płyny i opary kotłujące się w buteleczkach. Musiała się stąd wydostać, ten kram nie różnił się niczym od poprzednich, więc czemu nie miała spróbować akurat tutaj?
- Przepraszam jak mogę wrócić do Krakowa?- zapytała.
-Krakowa... - sprzedawca zamyślił się przez chwilę – cóż, pewnie tak, jak Pani tu dotarła. Chociaż przez najbliższą godzinę wszystkie portale są zamknięte. Nikt nie może opuścić miasta podczas 25tej godziny. Zalecenie Administratora. A później... może będzie mieć Pani szczęście i drzwi jeszcze się nie zamkną. Chociaż, z doświadczenia powiem, rzadko zdarzają się dwa razy w tym samym miejscu.
Musiała chwilę się zastanowić zanim dotarło do niej to, co usłyszała. „A więc jednak, jednak jestem TUTAJ” Przy czym definicja owego „tutaj” była raczej mglista. Zuza nie wiedziała czy ma bardziej na myśli wytwory swojej podświadomości, inny wymiar czy jeszcze coś zupełnie innego. Jasnym było jednak, że tak jak przypuszczała nie znajduje się już w „normalnym” świecie. Pocieszające było, że mogła się stąd wydostać. O ile dobrze zrozumiała to, jeśli się jej poszczęści może wrócić tak jak przyszła. Nie uśmiechała jej się perspektywa powrotu do nawiedzonego hotelu, ale w tej chwili to był jej jedyny punkt zaczepienia. „Pokręcę się tutaj trochę a za godzinę wrócę do pokoju 207.”Plan wydawał się prosty, modliła się w duchu by okazał się taki w istocie. Spojrzała na zegarek, na wyświetlaczu widniały cztery zera, nic nie wskazywało na to, że rozpoczęła się 25 godzina. „Tutaj pewnie mają inne zegarki.” -pomyślała. Była przekonana, że sprzedawca nie kłamał i 25 godzina istnieje. Musiała w to wierzyć, ponieważ gdyby nie było 25 godziny szansa powrotu również byłaby tylko kłamstwem. Tymczasem…
- Przepraszam, co jest w tych buteleczkach?- zagadnęła innego sprzedawcę gestem wskazując jego towar.
 
Agape jest offline  
Stary 28-05-2011, 21:40   #12
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Targ był... imponujący. Imponujący jak na wytwór wyobraźni, którym być przecież musiał, prawda?
Napotkani ludzie, rzeczy wystawione na sprzedaż oraz sama kolorystyka jak i atmosfera tego miejsca nie pasowały do świata jawy. Malarka dziwiła się w duchu, że słyszy głosy ludzi oraz wszelkie inne dźwięki towarzyszące wymianie dóbr, jako że sceneria bardziej pasowała jej do czarno-białego, niemego filmu, któremu dźwięk był sztucznie dodawany poza samym filmem, jakby pochodził z innego wymiaru.
Mimo wszystko nie mogła powstrzymać się przed obserwacją, oderwać oczu czy chociaż zapomnieć. Targ zdawał się ją wciągać właśnie swoją nierealnością, miasto kusiło i zachęcało do zbadania jego zakamarków. Nawet to, co było zamknięte w butelce, a co wypuściła na zewnątrz nie zdołało zabić w dziewczynie całej fascynacji.
Fascynacji nieznanym.

***

Dorota z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez sprzedawcę czuła się coraz bardziej zagubiona, a odpowiedzi jakie dostała, zamiast wskazywać jej drogę sprawiały tylko, że brnęła coraz bardziej w labirynt niezrozumienia. Czy w snach dziwimy się temu, co nas spotyka?
Nie... Raczej nie.
Przez dłuższą chwilę spoglądała na uprzejmego sprzedawcę z wyrazem skonsternowania, wyraźnie poszukując słów, którymi mogłaby mu odpowiedzieć. Na próżno. Chaos, zupełny chaos zawładnął jej myślami, nie pozostawiając nadziei na szybkie znalezienie rozwiązania. Potrząsnęła głową w beznadziejnej próbie uporządkowania bezładu. Beznadziejnej i bezsensownej.
- Cena... Tak... - odezwała się w końcu wiedząc, że musi wreszcie przerwać niezręczną ciszę i mając nadzieję, że sprzedawca nie weźmie tego milczenia za złe. - Tylko, chodzi o to, że... - odchrząknęła, siląc się na zbudowanie bardziej składnej wypowiedzi. - Powiedziano mi, że powinnam kupić trochę Nadziei, ale prawdę mówiąc... Nic już z tego nie rozumiem. - trochę teatralnym, nerwowym gestem wskazała na okolicę. - Po co w ogóle kupować Nadzieję? Czy każdy z nas jej nie posiada? - miała więcej pytań, o wiele więcej, ale musiały spokojnie poczekać na swoją kolej...
Sen?
Jawa?
 
Zell jest offline  
Stary 30-05-2011, 20:24   #13
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Noc. Kraków - miasto dawnych władców, legend i wydarzeń historycznych – pogrążył się w głębokim śnie. Tym samym upodobnił się choć na kilka godzin do Szalonego Miasta – przynajmniej pod względem pory dnia, czerni, szarości i spowijającej tajemnicy. Różnił się jednak diametralnie ciszą, spokojem i poczuciem bezpieczeństwa – cechami nieosiągalnymi w Mieście, w którym rządzą mrok, zbrodnia i poczucie zagrożenia. Zdecydowanie –szczęśliwy był ten, komu dane było z dwóch rodzajów nocy wybrać noc w Krakowie.

***

- Przepraszam, co jest w tych buteleczkach? – Zuzanna, która ochłonęła z pierwszego szoku, spojrzała z zainteresowaniem na rozłożony kram.

- Aaa… - uśmiechnął się zachęcająco sprzedawca i pokiwał głową w geście zrozumienia dla zainteresowania dziewczyny – Kryją się w nich rzeczy bezcenne dla tych, którzy zostawili je u mnie – bądź to na przechowanie, lub w zastaw albo też jako produkt wymienny za inną usługę. Mamy tu do czynienia ze wspomnieniami, myślami, planami i snami. Na przykład tutaj – handlarz podniósł mały słoiczek wypełniony zielonym płynem na wysokość wzroku Zuzanny – umieszczona została Nadzieja na Powrót do Domu… Tak, myślę, że to mogłoby Cię zainteresować. Zostawił ją u mnie jakiś czas temu miły chłopczyk, który tak jak Ty przypadkiem trafił do Szalonego Miasta. Potrzebował nieco Odwagi i w celu jej zdobycia zostawił u mnie w zamian tę oto Nadzieję. – sprzedawca obrzucił bibliotekarkę spojrzeniem od stóp do głów, jak gdyby próbował oszacować, jaką wartość materialną sobą przedstawia - A czy jest coś, czego Ty potrzebujesz? – padło proste a zarazem trudne pytanie.

***

- Po co w ogóle kupować Nadzieję? Czy każdy z nas jej nie posiada? – Dorota próbowała zamaskować zakłopotanie a jednocześnie zrozumieć sens i logikę prowadzonej konwersacji. Wymiana zdań, zbyt abstrakcyjna jak na prawdziwy dialog w realnym świecie, utwierdzała malarkę w przekonaniu, że śni. Tylko dlaczego u licha pierwszy od tak wielu tygodni sen musi być aż tak paranoidalno-groteskowy?!

- Oczywiście, że nie każdy – brzmiała brutalna i prosta odpowiedź. Dziewczyna odniosła wrażenie, że popełniła nietakt a nawet że wręcz obraziła swojego rozmówcę. Łagodne jak dotąd oblicze sprzedawcy zmieniło się nie do poznania – oczy stały się zimne i błyszczące nienaturalnym blaskiem, brwi ściągnęły się w wyrazie nagany a usta wykrzywił potępiający grymas – Nadziei nie może mieć ten, kto ją stracił. Albo sprzedał w zamian za coś, co było dla niego w tym momencie cenniejsze. – ciemne oczy kupca wbiły się w Dorotę jak gdyby mężczyzna próbował wzrokiem prześwidrować jej duszę, lub, co gorsza, własnoręcznie wyrwać z jej wnętrza Nadzieję tylko po to, żeby pokazać jej jak to jest. – Nie można mieć Nadziei na to, że rodzice wrócą, jeśli zginęli właśnie w wypadku. Nie można mieć też Nadziei, że wyjdzie się z choroby, jeśli została postawiona niepodważalna niepomyślna diagnoza. Pewne rzeczy ostateczne, niezależne od nas, takowa Nadzieja zwyczajnie nie obejmuje. Nie da się cofnąć tego co było, nie można uniknąć tego, co nieuniknione. Dlatego też Nadzieja jest tak cennym i poszukiwanym towarem. Na szczęście, jeśli tylko Panienka zaoferuje w zamian coś równie cennego, może ją Panienka otrzymać – gwarantuję, że tu, w Szalonym Mieście, trudno będzie Panience bez niej przeżyć – handlarz uśmiechnął się z tryumfującą miną a Dorota dostrzegła, że jego równe, białe zęby, odznaczały się wyjątkowo imponującymi kłami. Kiedy w popłochu próbowała przypomnieć sobie, z czym kojarzy jej się owo uzębienie, po plecach przeszedł jej zimny dreszcz.
 
Ribesium jest offline  
Stary 05-06-2011, 02:07   #14
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Dorota ze zdziwieniem obserwowała zmianę nastawienia sprzedawcy, równie nieoczekiwaną jak wszystko, co zdążyło się już dziewczynie przytrafić. Nie rozumiała, zupełnie nie rozumiała, a jednak czuła, że temat Nadziei nie jest tak błahym, jakim się jeszcze przed chwilą wydawał.
Sprzedać Nadzieję? Jak można sprzedać Nadzieję? Jak można wyzbyć się czegoś, co samo w sobie jest pojęciem abstrakcyjnym, zwykłą ideą istniejącą w umyśle, ale nie posiadającą materialnej formy?
Nadziei samej w sobie nie można przedstawić, chociaż można jej objawy, ukazujące się w ludzkim zachowaniu i postawie.
Czy ten człowiek miał jeszcze Nadzieję? Na cokolwiek?

Dorota przypatrywała się osłupiała sprzedawcy, mając przed oczami jego kły oraz triumfującą minę. Był zadowolony z siebie? Zadowolony z tego monologu? W czym jego zdaniem wygrał?
- Przepraszam, jeżeli uraziłam. Nie miałam tego na celu. - odezwała się ugodowo, po czym westchnęła. - Więc... Co mogłabym oddać w zamian za Nadzieję? - spauzowała, zastanawiając się. - Nadzieję na powrót do domu, do wcześniejszego życia. - sprecyzowała, pamiętając słowa sprzedawcy.

Jeżeli był to sen, to sprzedając cokolwiek i tak nic nie traciła, prawda? Prawda?
Nierealność. Czysta, niezrozumiała nierealność.
 
Zell jest offline  
Stary 05-06-2011, 18:21   #15
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Przez chwilę stała tak jakby to, co powiedział sprzedawca zupełnie do niej nie docierało i tak też było w istocie. Potrzebowała kilku sekund, by zrozumieć sens jego wypowiedzi. „A więc można sprzedawać cechy charakteru, wspomnienia, emocje?” To była dla niej doprawdy niezwykła informacja. „No cóż po tym miejscu wszystkiego można się spodziewać.” Pomyślała postanawiając uwierzyć, że przeprowadzenie tak dziwnej wymiany handlowej jest możliwe. „A czego TY potrzebujesz?”- kołatało jej się w głowie zmuszając do zastanowienia. Czy było coś takiego? „Ależ tak, potrzebuję Odwagi, zdecydowanie brak mi Odwagi by wrócić do tego ciemnego hotelu.” O tym co na nią tam czekało wolała nie myśleć. Rozpoczęło się gorączkowe przegrzebywanie wspomnień. „Co mogłabym dać w zamian?” Jakoś w tej chwili nie potrafiła znaleźć żadnej pozytywnej cechy charakteru, której mogłaby się pozbyć. Nie żeby miała niskie poczucie własnej wartości czy coś w tym stylu, po prostu nigdy nie myślała o właściwościach swojego charakteru jak o czymś, co można sprzedać. „A może jakieś wspomnienie?” Wspomnienie musiało być oczywiście szczęśliwe. Padający deszcz, ciemna noc, jakby wyprane z kolorów otoczenie i to, co przytrafiło jej się przed chwilą jakoś nie pomagały Zuzannie w znalezieniu odpowiedniego wspomnienia. Wręcz przeciwnie, teraz właśnie z jej podświadomości niczym larwy z gnijącej padliny wypełzały wyobrażenia różnych paskudnych stworów, stworów, które mogły na nią czekać niedaleko, bo w hotelu, a kto wie być może bliżej. Tuż za rogiem? Za jej plecami?... Odwróciła się nagle, oczywiście nie zobaczyła żadnego z nich. W duchu skarciła samą siebie za takie niedorzeczne myśli. „Czy aby na pewno niedorzeczne?” Zabrzmiało jeszcze gdzieś w głębi jej duszy. Skupiła się i spróbowała jeszcze raz. „Co było wystarczająco cenne?” Powoli, jej umysł zaczął się wyciszać, myśli zaczynały się przejaśniać, to było to, pamiętała dokładnie.

Ciepły letni dzień, błękitne niebo, no może nie tak błękitne jak zwykle bywa na filmach i nie tak bezchmurne, bo właściwie zanosiło się na deszcz. Zielona trawa, nie, nie jakiś wypielęgnowany trawniczek, prawdziwa wybujała zielona gęstwa. Jednak nie to było ważne, liczył się on i uczucie, jakim go darzyła. Jej ojciec stał tuż przy niej dając jej całkowite poczucie bezpieczeństwa, jakiego może zaznać tylko dziecko w obecności rodzica. Była małą dziewczynką i dla niej jej ojciec był najmądrzejszym, najzdolniejszym i najwspanialszym mężczyzną na świecie. Stała koło niego niejako grzejąc się w jego blasku, kiedy pokazywał jej jak zrobić wędkę ze zwykłego patyka a spławik z kawałka kory. Oh nie rozumiała wszystkiego, całe to wiązanie żyłki na haczyku, przypon i inne techniczne aspekty były dla niej zwykłą abstrakcją. Nie miały znaczenia póki mogła słuchać jego ciepłego głosu. Tak to było to, MIŁOŚĆ DO OJCA.

„Nie!- coś krzyknęło w jej wnętrzu głęboko poruszone i przestraszone. To wewnętrzne dziecko wzdragało się przed odebraniem mu czegoś niezwykle cennego. „Nie!- krzyczało rozpaczliwie, kiedy już miała otworzyć usta by przypieczętować transakcję. Czyż nie potrzebowała odwagi?
- Ja… ja mam… pewne uczucie…- zaczęła niepewnie. „Nie!”- ten głos był znacznie silniejszy od głosu dziecka, to był jej zdrowy rozsądek.
- Nie. Dziękuję, niczego nie kupię.- powiedziała nagle i odeszła zostawiając lekko zdziwionego jej zachowaniem sprzedawcę. „Boże, o mało nie sprzedałam miłości do własnego ojca! Wystarczyło kilka słów, jedna chwilowa potrzeba i wyzbyłabym się jednego z najpiękniejszych uczuć, które mnie ukształtowały. Czy mogłabym żyć normalnie bez niego? Czy byłabym nadal sobą? Zresztą nie wiem czy ta transakcja byłaby uczciwa.” Była doprawdy przejęta zgrozą spowodowaną własną lekkomyślnością. „Muszę wrócić do domu, za wszelką cennę wrócić do domu.” Nie pozostawało jej nic innego jak zmierzyć się z własnym strachem przy pomocy odwagi, którą już posiadała. Biorąc pod uwagę okoliczności, nie było jej wiele. Odwróciła się w stronę uliczki w głębi której stał ciemny hotel.
 
Agape jest offline  
Stary 05-06-2011, 21:40   #16
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Jacek popatrzył dziwnie na mężczyznę. Był pewien, że tamten zrozumiał jego słowa, odpowiedź jednak była tak enigmatyczna i banalna zarazem, że musiał zagadnąć do sprzedawcy jeszcze raz.
- Przepraszam, ale chyba nie bardzo rozumiem, co ma pan na myśli... Gdzie ja w ogóle jestem? Jak się nazywa to miasto?- Sprzedawca mógł być psychiczny, musiał jednak spróbować dowiedzieć się czegoś konkretnego.
Teraz to sprzedawca spojrzał z dużą dozą podejrzliwości na Jacka:
- Cóż, nie wiem, czy nazwa cokolwiek panu powie, no ale skoro tak na tym panu zależy, to jesteśmy w Szalonym Mieście. Przynajmniej Wy, mieszkańcy świata równoległego tak nazwaliście to miejsce. - Mężczyzna westchnął. Najwidoczniej tłumaczenie obcym za każdym razem tych samych jakże logicznych i oczywistych rzeczy było ponad jego siły. - Czy jeszcze coś chciałby pan wiedzieć?
- Świata równoległego...?- wymruczał pod nosem pisarz, próbując znaleźć takie znaczenie tych słów, które pasowałoby do zadanego przezeń pytania, jednak nic, oprócz czysto teoretycznego pojęcia naukowego, nie przychodziło mu do głowy. Czyżby naprawdę mężczyzna miał na myśli odbicie świata realnego, alternatywną do "naszej" rzeczywistość, świat znajdujący się gdzieś poza znanymi nam granicami, w tajemniczym czwartym wymiarze przestrzeni, przenikający się z "naszym" tylko przy wybranych konfiguracjach czasoprzestrzennych odpowiednich dla oby światów... Czyżby którakolwiek z teorii, które przecież w dużej mierze opierają się wyłącznie na założeniach, mogła być prawdziwa? Czyżby właśnie fantasta dostąpił zaszczytu odwiedzenia tej tajemniczej krainy? Trudno było w to wszystko uwierzyć, ale chyba odpowiedź brzmiała: tak. Póki co jednak nie był zbyt zadowolony z takiego obrotu sprawy, w końcu nie kontrolował procesu przemieszczania się pomiędzy światami, co przyprawiało go o dreszcze. Był niespokojny i czuł się tu jeszcze bardziej obco niż na swoistej Ziemi. Nigdy nie sądził, że tak zareaguje na tak fantastyczną, mającą ogromny potencjał sytuację, teraz jednak musiał przyznać sobie otwarcie- bał się i chciał wrócić do domu.
- Szalone Miasto? Ale... jak się tu dostałem? I co ważniejsze, jak mogę wrócić?
- Trudno mi powiedzieć, jak pan się tu dostał
- handlarz rozłożył ręce. - W sumie kiedyś każdego z nas to spotkało i z tego co wiem, każdego w inny sposób. Widzi pan - kupiec nachyli się do Jacka konspiracyjnie - ja na przykład goniłem mojego psa, który zerwał mi się ze smyczy. Głupie bydle... Ech, tak czy inaczej - goniłem go i potknąłem się o jakiś wystający spod chodnikowej płyty korzeń. I nagle, kiedy się podniosłem, byłem już tu. I, tak jak teraz, było równie szaro, ponuro i deszczowo. I oczywiście ciemno. W Szalonym Mieście jest tylko noc - pokiwał smutno głową - Od czterech lat próbuj się wydostać i jak do tej pory nie udało mi się trafić na drzwi albo okno do równoległego świata. Są one niewidoczne, zamaskowane, i pojawiają się tylko wtedy, gdy same chcą - niestety, żadne modlitwy ani intensywne myślenie nie są w stanie ich otworzyć. Co mi więc pozostaje - uśmiechnął się gorzko - zadomowiłem się tu, otworzyłem kram... i czekam. Aż natknę si na drzwi.

Jacek trawił zdobyte informacje. Trudno było mu w to wszystko uwierzyć, ale już od początku czuł, że coś jest nie tak z tym miejscem. Teraz miał potwierdzenie, jeśli oczywiście miałby wierzyć mężczyźnie. A wierzył. I mimo, a może właśnie dzięki, jego osobistej historii, a szczególnie wtręcie dotyczącym długości jego pobytu tutaj, uspokoił się nieco. W świetle obecnej sytuacji szanse na wydostanie się stąd były równie nikłe, jak szanse myszy na pokonanie lwa w pojedynku bokserskim. Lew może się poślizgnąć i skręcić sobie kark, jednak na to mysz nie powinna liczyć. Jacek postanowił dowiedzieć się nieco więcej o tym świecie równoległym. Na razie wie, że panuje tu wieczny mrok, chociaż nie ma podstaw żeby się domyślić, co jest tego powodem- zasłonięcie słońca przez inną, większą planetę, czy też może brak fizyczności świata (nie mógł wszakże wykluczyć, że świat ten istnieje tylko jako mentalna pustka, która z czasem została zapełniona myślami przybyszów, w pełni niefizyczna ale całkowicie realna), lub też coś zupełnie innego, co jeszcze nie przyszło mu do głowy.
- Czy ten świat jest duży? Ile jest tu takich miast jak to?- starał się dowiedzieć jak najwięcej, obserwując przy okazji reakcję rozmówcy. Może jednak kłamie?
Sprzedawca, trochę zniecierpliwiony, przestąpił z nogi na nogę:
- Nie wiem nic o innych miastach ani czy takowe w ogóle istnieją. Jeśli chodzi o Szalone Miasto, to jest porównywalne wielkością do Krakowa. Z tym, że ma inny układ, infrastrukturę... no i mieszkańców. Pan wybaczy, ale muszę jeszcze porozkładać towar... Za chwilę skończy się 25ta godzina i jeśli nie uda mi się nic sprzedać mogę popaść w poważne tarapaty. - To powiedziawszy schylił się pod stół i z ogromnym zaangażowaniem zaczął grzebać w ukrytych pod ladą pudłach i koszach.
Dopiero teraz Jacek tak naprawdę przyjrzał się oferowanym towarom. Starał się ukryć zdziwienie, lecz nie miał pojęcia, czym mógł handlować mężczyzna, musiał więc przerwać mu po raz kolejny.
- Przepraszam, a co pan sprzedaje? Może byłbym zainteresowany- dodał pospiesznie widząc pochmurną minę mężczyzny.
- A - zreflektował się sprzedawca - Taaak... mam tu trochę naprawdę cennych i niezbędnych każdemu podróżnikowi rzeczy. Nadzieja, dar zapomnienia, eliksir wybaczenia, szczypta odwagi... prowadzę handel wymienny.Jeśli chciałby Pan zamienić jakieś ważne dla niego wspomnienie, bądź też zostawić jakąś dobrą cechę w zamian za któryś ze składników, możemy negocjować.

Jacek stał jak wryty przy kramie, nie kryjąc już zdziwienia czy też nawet zszokowania. Handel wspomnieniami, nadzieją, odwagą... Kilka z tych całkiem nieźle nadawało się do książkowej fabuły, jednak żeby zgodzić się na coś takiego? Pozbyć się cząstki siebie, żeby zyskać cząstkę obcej osoby, i to tylko dlatego, że ta osoba miała "tego czegoś" więcej od nas... "Samodoskonalenie jest masturbacją","Bierzmy od innych to, czego nam trzeba","Cudze wcale nie jest gorsze, niż swoje","Jestem tym, co się na mnie składa, jeśli wymieniam cząstkę siebie na obcą cząstkę, to nie jest już ona obca, tak samo jak ta, którą oddałem, nie jest już moja","Trzeba iść do przodu, zważać na swoje potrzeby, nie zaś sentymentalnie oglądać się na to, co było","Dobre wspomnienia są dla słabych, dla tych, którzy nie potrafią znaleźć szczęścia w teraźniejszości","Nasze zalety dla innych mogą być wadami, i odwrotnie. Czemu tego nie wykorzystać i nie pozbyć się tego, czego w sobie nie lubimy, a co chętnie widzieliby u siebie inni?".
Szatan, mroczna strona Jacka, czysta logika... Cokolwiek to było, bombardowało umysł Koseckiego sentencjami mającymi ukazać mu pozytywne strony takiego handlu, ten jednak nadal miał wątpliwości. W takim wypadku zatraca się własne Ja, można je bowiem dowolnie modyfikować w nieskończoność, niezależnie od tego, jak daleko od pierwowzoru zabrniemy. Co wtedy dzieje się z Duszą? Czyż nie jest ona przypisana do danego człowieka, do jednego konkretnego zestawu genów, tak jak system operacyjny zainstalowany na konkretnym komputerze? Czyż nie jest ona niepodzielna, nierozerwalna, współistniejąca ze wszystkimi cechami człowieka? Tak myślał dotychczas, ale teraz... Teraz zastanawiał się, czy w ogóle Dusza ma prawo istnieć w tym świecie, a skoro i w tym, to i w innych. Bo czy możliwe byłoby zostawienie Duszy w "naszym świecie"? Czy możliwe, że w tym momencie, Jacek Kosecki nie ma Duszy? Może Dusza jest obecna w drugim Jacku Koseckim, który właśnie spaceruje ulicami Krakowa, rozeźlony na brak weny? Może nie tyle przeniósł się do Szalonego Miasta, co jakaś jego cząstka została tu przeniesiona, jako reprezentacja jego osoby? Ale, pytam ponownie, co z Duszą? Czy to możliwe, żeby rozerwała się i istniała równolegle w dwóch światach, czy jest w nich obu jednocześnie, czy może razem z reprezentacją pisarza jest reprezentacja jego Duszy, drobny fragment większej całości w pełni identyfikowalny i jednaki z całością, z której pochodzi?

Za wiele dywagacji, za wiele.I zbyt mało informacji, zdecydowanie.
- Ja... Przyjdę kiedy indziej... Dziękuję za pomoc- odpowiedział niemrawo, nadal jeszcze oszołomiony ilością myśli, które nazbierały się w jego umyśle przez ostatnie kilka sekund.
Co teraz? Ma się zaaklimatyzować, jak ten nieszczęsny kupiec? Ma rozpocząć życie od nowa, tutaj, w krainie wiecznie panującej nocy, spisując na straty dorobek minionych dwudziestu dziewięciu lat? On nie znalazł wyjścia, bo go nie szukał, czekał, aż rozwiązanie samo do niego przyjdzie. Naiwny głupiec, teraz pewnie zbyt przywykł do panującej sytuacji, żeby chcieć się stąd ruszyć, chociaż tego nie przyzna, modli się o to, żeby wyjścia nie odnaleźć. Bo kto wie, gdzie i kiedy powróci? Kim będzie? Jak wiele się zmieni, jak wiele zostanie takie samo... Jedna wielka niewiadoma. A tutaj- zna już krainę, w takim stopniu, w jakim jest mu to potrzebne, zna ludzi, ma własny kram, i chociaż można było zrozumieć, że nie idzie mu zbyt dobrze, to jednak jest to pewien pewnik, punkt zaczepienia. Czy zdołała przetrwać w nim jeszcze nadzieja na powrót do domu, czy może zgasła, nie pielęgnowana i ignorowana? A może po prostu sprzedał ją za ładny uśmiech czy miłe wspomnienie?

Jacek musiał to wszystko przemyśleć, dać czas myślom na poukładanie się w odpowiedniej kolejności, w odpowiednich przegródkach. Chciał opuścić targ jak najprędzej, wiele kramów oferowało te same towary, co znajomy kupiec, przysparzało to pisarza o ból brzucha. Jedynym miejscem do którego mógł się tutaj udać, oprócz Nieznanego, był hotel, który widział w poprzedniej alejce. Hotel i odpoczynek pasowały do siebie jak ulał, jednak czy w tym świecie cokolwiek jest tak, jak powinno? A raczej, "tak, jak oczekiwał tego Jacek?".
Nadal rozmyślając o tym przedziwnym świecie ruszył w stronę hotelu.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172