Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-07-2011, 16:52   #1
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
[Survival Horror] - "Zło czai się w mroku"

Zegar odliczał końcowe sekundy do przybycia pociągu. Kilku pasażerów ze zniecierpliwieniem czekało już przy żółtej linii bezpieczeństwa. To był ciężki dzień, a mróz panujący na powierzchni sprawiał, że wszyscy pragnęli znaleźć się już w domu.
Pociąg zatrzymał się z głośnym piskiem i wszystkie drzwi otworzyły się wypuszczając ze środka kilku osób.
Ci którzy czekali na peronie wsiedli do środka i zajęli miejsca, z ulgą przyjmując ciepło panujące w wagonie.
Drzwi zamknęły się z charakterystycznym sukiem i pociąg ruszył w dalszą drogę.


Wagony nabierały prędkości. Zgrzyt kół i migające co kilka sekund światła sąsiednich korytarzy niektórym pasażerom działały na nerwy. Większość nie zwracała na to uwagi i patrzyła albo w podłogę, albo ślizgała się wzrokiem po reklamowych plakatach przyklejonych do ściany.
Pociąg mknął coraz szybciej przez podziemne tunele. Kilka osób rozejrzało się niepewnie po obecnych. Nikt jednak nie panikował, więc nie było powodów by być się wychylać i być tym pierwszym który zwróci uwagę na niezwykłą prędkość metra. Ci którzy znali tą linię wiedzieli, że następna stacja jest dość blisko. Taka prędkość, była więc wielce podejrzana.

Gdy za oknami ukazał się jasno oświetlony peron kolejnej stacji, a pociąg nie zwolnił ani odrobinę pasażerowi spojrzeli po sobie już mniej pewnym wzrokiem. Nie znający się ludzie zaczęli rozglądać się wokół nie kryjąc zdziwienia.
Ktoś odważniejszy wcisnął przycisk alarmu, który miał powiadomić maszynistę i centralę o niebezpiecznej lub nietypowej sytuacji w wagonie.
Jednym jednak tego efektem było cichy bzyknięcie głośnika i jakiś dziwny szept w tle. Jedni w wyszeptanych słowa usłyszeli pytanie:
- Jesteście gotowi na śmierć?
Innym wydawało się, że słyszą zdanie::
- Zbliża się odkupienie.
Większość jednak nie rozróżniła w dźwiękach dobiegającym z głośnika żadnych słów.
Napięcie i niepewność co do tego, co się stało rosły wprost proporcjonalnie do prędkości pociągu.
- Hamulec bezpieczeństwa! - zaproponował ktoś - Może maszynista zemdlał?
Chwila wahania i jeden z mężczyzn pewnym ruchem pociągnął dźwignie hamulca.
Bez rezultatu.

Wagony weszły w ostry zakręt wyraźnie się przechylając. Większość pasażerów zsunęła się ze swoich siedzeń lub zderzyła się z drzwiami lub inną osobą.
Ktoś krzyknął. Głośno i przeciągle.
Krzyk ten pełen był bólu i cierpienia.



W poszukiwaniu źródła dźwięku wszyscy obecni rozejrzeli się wokół.
Nikt nie wyglądał na rannego, ani nikt nie przyznał się do krzyku.
Wagony znowu przychyliły się niebezpiecznie rzucając pasażerów na drugą stronę.
Kolejny jęki wypełniły przestrzeń.
Oczy wszystkich skupiły się na głośniku od systemu alarmowego. To z niego dobywał się ten upiorny dźwięk. Sądząc po skali głosu krzyczała najprawdopodobniej kobieta. Bardzo cierpiąca kobieta.
Krzyk urwał się równie nagle jak się pojawił.

Niesamowita cisza wypełniła wagony. Jedynie głośne oddechy wystraszonych pasażerów burzyły jej absolutyzm.
Dopiero teraz pasażerowie feralnego kursu metra uświadomili sobie, że pociąg stoi na stacji a drzwi od wagonu są otwarte.

Przed stojącymi niepewnie na nogach ludźmi rozciągał się długi peron. Długi rząd ławek, białe kafelki na ścianach i kilka tablic informacyjnych wskazywało na to, że jest to najzwyklejsza w świecie stacja metra. Coś jednak było w jej wystroju dziwnego i tajemniczego. Coś co instynktownie budziło wątpliwości i strach pasażerów. Ci którzy podróżowali metrem częściej byli pewni, że żadna ze stacji nie ma takiego wystroju.
Co to teraz?
Niewypowiedziane pytanie zawisło w powietrzu i domagało się szybkiej, czy wręcz błyskawicznej odpowiedzi.
 

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 18-07-2011 o 17:19.
Pinhead jest offline  
Stary 19-07-2011, 00:32   #2
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Jack wracał dziś po całym dniu pracy, zmęczony i wściekły. Jakiś dupek wpieprzył mu się w radiowóz, dlatego musiał wlec się do domu komunikacją miejską. Nienawidził tłumu, gwaru, duchoty i smrodu, które nieustannie towarzyszyły zgrajom mieszkańców kierujących się ku domostwom. Zamiast cheeseburgera, którego codziennie spożywał na kolację, zakupić musiał bilet, bowiem nie wypadało by stróż prawa podróżował na gapę. Wszedł na peron, i nie zdziwił się ani trochę. Od razu paskudny fetor sosu do kebaba, którego pałaszował jakiś tłusty żółtek, wdarł się do jego nozdrzy, a odór pochodzący od leżącego na ławce bezdomnego dopełnił formalności.


Kiedy wpakował się do zatłoczonego wagonu ledwo stłumił kumulujący się w nim gniew. Najchętniej złapałby za klamkę i rozwalił tych pieprzonych Azjatów. Rozpanoszyli się ostatnimi czasy i zachowują się jakby byli u siebie. Sprzedają to gówno, które nazywają jedzeniem i trują rodowitych Amerykanów...

Jack nie poruszał się raczej komunikacją miejską, dlatego nawet nie zdziwił się, gdy pociąg minął stację, a powody miał niemałe, bowiem na twarzach większości pasażerów wymalowało się istne zdumienie. Policjant zirytował się jednak, gdyż metro poruszało się z naprawdę zawrotną prędkością, dlatego co i raz ktoś wpadał na niego i wytrącał z równowagi. Po raz kolejny przeklął w myślach ten pieprzony pociąg aż wreszcie doczekał się postoju. Metro zatrzymało i nie wiedzieć czemu, gdy otworzyły się drzwi pasażerowie nie zaczęli opuszczać wagonu. Jack mógłby przysiąc, iż słyszał jakieś dziwne dźwięki wydobywające się chyba z głośników pociągowych, acz nie rozróżnił wypowiadanych słów, bowiem zagłuszyła je muzyka wydobywająca się z kiepskiej jakości słuchawek jakiegoś metala. Po chwili ujrzał leżącą na ziemi kobietę, lecz szczerze to miał w dupie czy cokolwiek jej się stało.

Policjant popatrzył po pasażerach i wyszedł z wagonu. Nie wiedział jak wygląda jego stacja, więc postanowił iż zapyta kogoś na peronie. Ku jego zdziwieniu nie ujrzał nikogo, kto oczekiwałby na przyjazd pociągu. Ponadto, póki co nikt nie opuścił wagonu. Splunął na podłogę i skierował się ku tablicom informacyjnym, aby sprawdzić na mapie na jakiej jest stacji i jak ma wrócić do domu. Choć pusta stacja wydawała się być nieco podejrzana, to Jack niezbyt się tym przejął.
 

Ostatnio edytowane przez Kirholm : 20-07-2011 o 13:11.
Kirholm jest offline  
Stary 19-07-2011, 11:56   #3
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Z samego rana Cassio musiał się stawić w szkole aby przygotować swoich uczniów na zbliżające się zawody w sztafecie międzystanowej. W zeszłym roku zajęli trzecie miejsce, dlatego Salvadorczyk miał nadzieję na poprawienie tego wyniku w tym sezonie. Jednak coś poszło nie tak. Ich najlepszy biegacz połamał nogi - teraz reszta będzie musiała się naprawdę postarać. A Cassio Montero nie znosi ludzi się poddających, dlatego dzieciaki będą bezlitośnie trenować. Omijając większość lekcji wychowania fizycznego w grafiku nauczyciel zyskał czas na trening z sztafetowcami.


Będąc pełen nadziei mulat spędził godziny pracy na trenowaniu wraz z dzieciakami. Ktoś stojący z boku mógłby przysiąc, że więcej robił sam nauczyciel, ale będąc bardzo zaangażowanym po prostu pokazywał im dokładnie poszczególne elementy sztafety. Po zliczeniu czasu Cassio przysiągł im, że skrócą ten czas do zawodów o połowę. Wszyscy przełknęli ze zdziwieniem ślinę...

***

Po ciężkim dniu w pracy Cassio udał się w miejsce, gdzie zawsze odczuwał ulgę. W miejsce, gdzie wszystkie problemy odpływały w niepamięć. Nie myślał teraz o ukochanej Serenie, która porzuciła go całkiem niedawno czy też dzieciakach przygotowujących się do konkurencji międzystanowej. Tutaj liczyła się jedynie jego luba - capoeira. Z pasją trenował ją od 6 roku życia a 20 lat stażu jaki miał za sobą sprawił, że był istną maszyną do treningu. Płynność przejść, siła kopnięć, niezaprzeczalny talent różnił go od każdego amerykańskiego capoeristy. Jego ojciec uważał, że miał capoeire w krwi - w końcu pochodził z Salvadoru - ale on uważał, że to ciężki trening spowodował, że po prostu wyróżniał się z tłumu. Na sali akrobatycznej trenował godzinę przed tym jak przyszli jego uczniowie. Po godzinie treningu przenieśli się na zewnątrz, gdzie - ciesząc się świeżym powietrzem - zorganizowali Rode.


Wielu gapiów zebrało się wokół a Montero noszący z dumą Apelido (przydomek) Capanga zapraszał wszystkich gorąco do koła. Ludzie klaskali ciesząc się wyginającymi się do granic możliwości ciałami wysportowanych capoeristas... Grając na Berimbau 26-letni trener nie spodziewał się zbliżających się wydarzeń...



***

Montero ledwo zdążył na pociąg. Dobiegł na stację w momencie, gdy ten miał odjeżdżać. Wbiegając do środka wysoki, masywny murzyn z dredami pewnie zwrócił uwagę większości pasażerów wagonu. Wśród nich był i policjant, który odznaką budząc minimalne zaufanie reszty stał i czekał na dotarcie do domu. Drzwi się zamknęły. Pociąg zaczął brnąć w głąb tunelu rozpędzając się do ogromnej prędkości. To jeszcze nie zaniepokoiło Salvadorczyka. Zaniepokoiło go to co się wydarzyło później... Pociąg przemknął obok stacji, na której - jak domyślał się mulat - czekali kolejni ludzie. Cassio wcisnął przycisk alarmu, ale jedynym odzewem był charczący głos. Ciarki go przeszły, gdy niezrozumiały szept w głośniku został ułożony przez jego jaźń. Albo wyobraźnia płatała mu figle albo ktoś z drugiej strony linii zapytał:

- Jesteście gotowi na śmierć?


Coś drgnęło w ciele Salvadorczyka. Mimowolnie zacisnął on dłonie na rurze, której wcześniej się złapał. Był gotowy na wiele rzeczy. Na to, że go napadną, na wypadek, które przecież się zdarzały... ale na śmierć? Czy Salvadorczyk był gotów na śmierć? Na pewno nie... Napięcie rosło coraz bardziej. Niektórzy zdawali się nadal pozostawać spokojni, ale w mulacie aż się gotowało. Może tylko on to słyszał? Może nikt inny nie zrozumiał przekazu idącego z głośnika. Policjant wyglądał bardziej na poirytowanego niż wystraszonego. Montero miał nadzieję, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy. Nie teraz - miał jeszcze tyle do zrobienia.

- Hamulec bezpieczeństwa! Może maszynista zemdlał? - usłyszał jakby zza mgły Cassio.

Pociągnięcie za czerwoną dźwignię jednak nie dało nic. Żadnej reakcji. Niektórzy pewnie przeklinali amerykański zmysł techniczny, ale mu zdecydowanie nie było do śmiechu. Starając się uspokoić Cassio zniósł i zbyt ostry zakręt. Jakaś kobieta na niego wpadła. Montero złapał ją za biodra i pokierował jej ręką na stabilny uchwyt. W końcu przed takimi akcjami miał on ludzi chronić.

Słysząc przeciągły krzyk Capanga nie wytrzymał. Ruszył wzdłuż wagonu idąc w kierunku czoła pociągu. Musiał sprawdzić co się wyrabia na przedzie maszyny. Czy aby maszynista robi sobie z nich kawał? Przecież tak nie można. Wśród pasażerów są staruszki i dzieci a i on sam nie miał zbyt mocnych nerwów. Idąc Cassio znowu musiał się czegoś chwycić, bo zarzuciło okropnie wagonem. Chyba jako jeden z nielicznych nie puścił uchwytu, gdy ten zdawał się przechylać na bok. Już prawie będąc przy przejściu między wagonami Cassio poczuł jak pociąg delikatnie się zatrzymuje. W jaki sposób sam nie wiedział, ale znaleźli się na stacji. Stacji dziwnie nieznajomej. Tejemniczy peron budził w czarnoskórym wątpliwości, ale ten stwierdził, że wyjdzie na zewnątrz i pójdzie zobaczyć co się dzieje z maszynistą. Wychodząc na zewnątrz Cassio minął mundurowego i skierował się w kierunku czoła pociągu. Stanął na chwilę i spojrzał na niepewnych siebie ludzi siedzących nadal w pociągu.

- Idę sprawdzić co u maszynisty. Jeszcze nigdy nie odbyłem tak budzącej podejrzenia podróży metrem. Idzie ktoś ze mną? - zapytał z portugalskim akcentem sportowiec.
 
Lechu jest offline  
Stary 19-07-2011, 13:57   #4
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Patrick wybiegł z budynku przerażony. "O mały włos bym zginął" pomyślał patrząc na roztrzaskaną na parterze windę. Kłęby kurzy unosiły się dookoła dusząc znajdujących się w okolicy ludzi. Dźwięk alarmu zlewał się z rykiem policyjnych syren. Ambulans zjawił się w kilka minut. Wyskoczyli z niego sanitariusze i pognali do budynku.

Winstrom nie miał ochoty przyglądać się temu wszystkiemu. Jeszcze kilka minut temu znajdował się w tej windzie. Nie była w dobrym stanie. Kiedy stanęła między piętrami postanowił spuścić się w szybie windy, otworzyć drzwi piętro niżej i zejść schodami. Kiedy wyskoczył z szybu na korytarz, winda zjechała niżej i zabrała kilku ludzi, po czym runęła w dół.


Nie mogąc się uspokoić pognał na stację metra. Peron jak zawsze odpychał smrodem potu. Zatkał nos, kiedy przechodził obok tłustego gościa wpychającego w siebie całego hod doga. Po jego lewej stronie stała wypudrowana babcia pachnąca naftaliną z pudelkiem pod ręką. Nieopodal przepychała się grupka nastolatków, których wypowiedzi przyozdobione były pełną gamą przekleństw.

W końcu doczekał się metra. Przepuściwszy wpierw starszą kobiecinę, wsiadł do wagonu. Drzwi zamknęły się z charakterystycznym dźwiękiem, po czym pociąg ruszył nabierając niecodziennej prędkości. Patrick zdziwił się ogromnie, kiedy to metro nie zatrzymało się na następnej stacji, tylko mknęło przed siebie.
- To nie jest mój szczęśliwy dzień - pomyślał - Najpierw winda, a teraz pociąg.
Z głośników wydobył się dziwny głos pytający, czy są przygotowani na śmierć?
- Co się tu do cholery dzieje? Ktoś tu sobie jaja robi, czy co? - wyrzucił głośno z siebie. Wszyscy w wagonie byli poirytowani i każdy z nich chciałby uzyskać na te pytania odpowiedzi. Atmosferę dodatkowo wzburzył krzyk kobiety dobiegający z głośników.

Metro zatrzymało się na peronie, który Patrick pierwszy raz widział na oczy pomimo, że jeździł tą linią dość często. Pewien policjant nie oglądając się za siebie wyszedł z wagonu i udał się na peron. Jakiś mulat stwierdził, że idzie zobaczyć się z maszynistą. Winstrom sięgnął do kieszeni i wyciągnął komórkę. Spodziewał się jednak, że nie będzie miał zasięgu.
- Czekaj! - krzyknął do czarnoskórego - Idę z tobą.
Później zwrócił się do ludzi w wagonie.
- Wyjdźcie na peron zanim pociąg znowu ruszy i zaczekajcie na nas. Poszukajcie też telefonu alarmowego i wezwijcie pomoc. Na każdej stacji metra taki telefon powinien się znajdować.
Po tych słowach udał się za mulatem.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 19-07-2011 o 13:59.
vigo jest offline  
Stary 20-07-2011, 00:05   #5
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Shane stał na peronie ze słuchawkami w uszach. Wracał jak zawsze metrem, uważał je za wygodny środek transportu, ponieważ przemieszczało się po mieście szybko, nie stało w korkach i kursowało dość często. Pomimo wielokulturowości Nowego Jorku ciągle zdarzali się ludzie, którzy rzucali mu dziwne spojrzenia, bo był czarnoskóry, jednak on przez tyle lat przyzwyczaił się i nie zwracał na to uwagi. Kiedy już wagony zatrzymały się, a drzwi był otwarte, chłopak wsiadł do środka rozmyślając o jedzeniu. Drzwi się zamknęły i maszyna ruszyła.

Jechali nadzwyczaj szybko, przecież zaraz będzie następna stacja i trzeba jakoś wyhamować. Metro z niesamowitą prędkością minęło peron, chłopak rozejrzał się po innych ludziach – jedni tak jak on wydawali się wielce zdziwieni, na innych jednak nie zrobiło to większego wrażenia. Zrobiło się małe zamieszanie, z którego Shane jednak niewiele przyjmował do wiadomości, bo w uszach dalej słyszał muzykę z mp3. Wśród pasażerów zauważył Alice, ich spojrzenia spotkały się. Jednak nie trwało to długo, bo mijali właśnie zakręt i przez nadmierną prędkość wszystkich zarzuciło na bok, za chwilę skręcali w drugą stronę i ludzie trochę bezwładnie latali po wagonie.

Zatrzymali się, Taylor natychmiast ściągnął z uszu słuchawki, aby być lepiej zorientowanym w sytuacji i wsadził je do kieszeni dresów. Przypomniał sobie o dziewczynie, zaczął iść w jej stronę. Minął się z policjantem, "Swoją drogą to czemu jedzie metrem? Może mu podpieprzyli radiowóz – he he!". Uśmiechnął się sam do siebie, następnie ominął jeszcze kogoś i ujrzał Alice, która stała pod ścianą. Masowała sobie łokieć – pewnie przy turbulencjach uderzyła się o coś.

- Hej, wszystko w porządku?

Kobieta spojrzała na niego z niepewnym uśmiechem.

- Tak dziękuje, jestem cała. Ale co tu się dzieje? I gdzie my jesteśmy? - gnana ciekawością podeszła do drzwi i wychyliła przez nie głowę, patrząc na peron. - A co tam u ciebie? - zapytała, cały czas rozglądając się po peronie. - Jak... no wiesz?

Shane odpowiedział szerokim uśmiechem, cieszył się ze spotkania.

- To dobrze. Nie mam pojęcia, lepiej wyjdźmy z wagonu póki chwilowo się nie rusza.

Dopiero teraz Shane zorientował się, że widzi ten peron pierwszy raz w życiu, a przecież tak często jeździ metrem! To trochę wytrąciło go z pantałyku.

- A yy no tego. Wyszedłem pare dni temu i powoli wracam do życia. Freddie mówił, że niedługo podpiszemy profesjonalny kontrakt, a co u Ciebie?
 

Ostatnio edytowane przez Latin : 20-07-2011 o 00:13.
Latin jest offline  
Stary 20-07-2011, 00:06   #6
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Wyciągnęła z włosów spinkę, którą jeszcze kilka godzin temu spięła je w zgrabny kok. Teraz, rozpuszczone, falujące lekko nie pasowały do starannego makijażu i drogich ubrań kobiety stojącej na peronie. Uszyty na miarę, damski garnitur, śnieżnobiała koszula, apaszka, buty na płaskim obcasie i te opadające na twarz włosy.

Alice czekała na metro pełna goryczy. Kolejna rozmowa o pracę zakończyła się znanym ‘Zadzwonimy do pani’. Miała tego dość. Takie sytuacje przygnębiały ją. Czuła się wtedy nieważna i głupia. I chociaż na studiach była naprawdę dobra, chociaż przez kilka lat pisała w uczelnianej gazecie, chociaż wykładowcy chwalili jej styl pisania to jednak żadna z poważnych gazet nie chciała jej przyjąć. Nie mówiąc o etacie, nie chcieli nawet drukować jej tekstów. Nawet jej blog nie cieszył się dużą popularnością. Kobieta zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno ma ‘to coś’ potrzebne do pracy publicysty? Chciała by być dziennikarką ale wszystko wskazywało na to, że marzenie to się nie spełni.

Wyrywając się z ponurych myśli Alice podniosła wzrok i ujrzała stojącego na peronie mężczyznę. Miał krótko ostrzyżone włosy i był niesamowicie uroczy. Szybko zebrała włosy na karku i spięła je spinką, licząc na to, że nieznajomy nie zobaczył jej w tej okropnej niedyspozycji.

Nadjechał pociąg. Gdy wsiadała do wagonu cały czas patrzyła w stronę mężczyzny, który na szczęście też wsiadł, przepuszczając wcześniej w drzwiach jakąś starszą panią. Alice jak zwykle musiała zainteresować się przystojnym mężczyzną. Jak ręką odjął zapomniała o porażce w szukaniu pracy. Z lekkim uśmiechem na ustach stanęła przy drzwiach i gdy tylko zamknęły się za nią oparła się o nie.

Pociąg ruszył i Kobieta w końcu oderwała wzrok od nieznajomego mężczyzny. Rozejrzała się po wagonie i dostrzegła... nie, to nie możliwe! Shane! Jakby na zawołanie jej były chłopak spojrzał w jej stronę i też ją zauważył. Uśmiechnęła się w jego kierunku i nawet zrobiła krok do przodu, ale wtedy zaczęły się dziać te wszystkie dziwne rzeczy. To, że pociąg mógł ominąć stację rozumiała. Przecież czasem są jakieś prace techniczne i zamykają daną stację dla pasażerów, okey. Ale nigdy pociąg nie jedzie tak szybko. I ten krzyk... a może tylko go sobie wyobraziła?

Pociąg zatrzymał się gwałtownie, Alice straciła równowagę, zachwiała się do tyłu i uderzyła z impetem w drzwi. Przynajmniej nie padłam na twarz – pomyślała wyraźnie ucieszona. Zebrała się w sobie, i rozcierając łokieć rozejrzała się po wagonie. Zapanowało małe zamieszanie, ale nie dziwiło to w zaistniałej sytuacji.

Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, niektórzy z pasażerów porozchodzili się po wagonie albo wyszli na peron. Shane tymczasem podszedł do niej i zaczęli rozmawiać. Alice ucieszyła się, że go widzi. Bardzo było jej żal, gdy został skazany i trafił do więzienia.

Jakiś mężczyzna powiedział, żeby wyszli z wagonu i Shane też to zaproponował.

- Może masz rację - skwitowała jego słowa i od razu to uczyniła. Jeśli z jakiegoś powodu metro jeździ jak jeździ lepiej wyjść na tej stacji i przesiąść się w autobus, względnie taksówkę. Dopiero po wyjściu na peron Alice zdała sobie sprawę z tego, że nie zna miejsca, w którym się znajduje. Było puste, dziwne... Ale lepszy ten peron niż szaleńcza jazda metrem!- Cieszę się - skomentowała słowa o 'wyjściu'. - Kontrakt? Ładnie, gratulacje! U mnie? Wiesz, jak to wygląda - tak długo jak nie prześpię się z czyimś synem raczej nie mam szansy na znalezienie pracy w żadnym poczytnym czasopiśmie. - Mruknęła uśmiechając się krzywo.

- W każdym razie życzę powodzenia, ja też właśnie szukam dorywczej pracy z marnym skutkiem. – Odpowiedział na jej słowa.

W tej chwili dwóch facetów ogłosiło, że idą sprawdzić co z maszynistą.

- Jedziesz do domu? Skąd wracasz? - powiedział patrząc za tamtymi. Cała ta sytuacja była trochę dziwna.

- Tak, do domu. Byłam na rozmowie o pracę, ale wydaje mi się, że wszyscy pracodawcy to tak naprawdę jedna wielka, złośliwa, sztuczna inteligencja która ma zaprogramowaną komendę: "Oddzwonimy do pani". Jestem strasznie ciekawa, co się stało - zmieniła temat. - Może to jakaś bocznica, rzeczywiście coś się stało z pociągiem albo z maszynistą i musiał zjechać na stację techniczną? Swoją drogą... może rzeczywiście poszukajmy telefonu alarmowego? – Mówiąc to rozejrzała się uważnie po stacji szukając charakterystycznego, żółtego telefonu.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 21-07-2011, 21:50   #7
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
- Złodziej! Łapać go! – usłyszał David od stojącego przy bankomacie murzyna ubranego w bardzo grubą bluzę. Nie co dzień zdarza się by ktoś na twoich oczach zabrał Ci dopiero co wypłacone pieniądze, a to właśnie zrobił O’Niel. Łysy mężczyzna, bogatszy o 300 dolarów, w mgnieniu oka rozpoczął sprint . Nie miał zamiaru sprawdzić w jaki sposób jego ofiara postanowi odzyskać swoją własność, a po tym, że z zaciśniętym pięściami ruszyła w pogoń, owego sposobu mógł się spodziewać.

David przewracał wszystkich przechodniów jakich zdołał, z jednej strony po to, żeby utrudnić czarnuchowi pościg, z drugiej by nikt nie opluł lub w jakikolwiek inny sposób nie zabrudził jego śnieżno białego garnituru. To by zepsuło jego dobry humor, który mimo okoliczności miał. Taki dreszczyk emocji to coś co bez wątpienia uwielbiał. Tak naprawdę nie potrzebował tej forsy. Gdyby planował coś ukraść, to zrobił by to w o wiele bardziej finezyjny sposób. Tak czy inaczej mknął w kierunku końca chodnika by przebiec przez sam środek ruchliwego skrzyżowania, ledwo unikając potrącenia przez taksówkę. Dobiegł do schodów prowadzących na stację podziemnego metra, potruchtał na dół i po przeskoczeniu bramek wpadł do odjeżdżającego pociągu. Miał sporo szczęścia, bo murzyn właśnie dobiegał do drzwi, jednak te zamknęły mu się przed samym nosem.

O’Niel głośno dysząc spojrzał po ludziach obecnych w środku. Nikt za bardzo się nim nie zainteresował, bo wbiegł ostatni i wyglądało to tak, jakby po prostu ledwo zdążył i to było powodem jego biegu. Kiedy dostrzegł funkcjonariusza, usiadł jak najdalej od niego. Tak z przyzwyczajenia.

Przez to, że skupił uwagę na mundurowym, początkowo nie zauważył dużej prędkości jaką rozwinął pociąg. Mocno się zdziwił gdy minęli następną stację. Wstał by się rozejrzeć , ale akurat weszli w ostry zakręt i musiał przymusowo usiąść z powrotem. Nie tylko nim zarzuciło. Wszyscy obijali się po wagonie. Jakiś biznesmen upadł wprost na O’Niel’a, który odruchowo zepchnął pechowca z siebie i zaczął oglądać garnitur, czy aby na pewno nie uległ zniszczeniu.

- Nie tak szybko ogierze, najpierw postaw mi kolacje… - rzucił z kamienną twarzą, cały czas oglądając garnitur.

Nagle z głośników usłyszał „Zbliża się odkupienie”. Trochę go to wystraszyło, ale szybko stwierdził, że tylko mu się wydawało. Jednak, gdy chwilę później, z głośników dobiegł go dźwięk krzyczącej kobiety, był pewien, że tym razem inni tez to słyszeli.

W końcu pociąg zwolnił i zatrzymali się na stacji. Coś było w niej niepokojącego. Była cicha i pusta. Jednak David szybko wstał i ruszył stronę drzwi, a młody chłopak, który polecił wyjście tylko utwierdził go w przekonaniu, że opuszczenie tego dziwnego pociągu to doskonały pomysł.

Po przekroczeniu drzwi przyjrzał się ubranej oficjalnie dziewczynie i ruszył pewnym krokiem w stronę trzeciego wagonu, by przez okno przyjrzeć się leżącej kobiecie. To na pewno byłą kobieta w opałach, a David zawsze pomagał pięknym kobietom w opresji, chociaż nie do końca bezinteresownie.
 

Ostatnio edytowane przez Farałon : 22-07-2011 o 07:49.
Farałon jest offline  
Stary 22-07-2011, 14:30   #8
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
„Cholerne metro!” – przeklął Stony szpetnie, schodzącą po schodach w dół.
Dzisiaj musiał zostać do późna w pracy, bo zapomniał kompletnie o terminie naprawy starego Chevroleta. I choć siedział w swoim zakładzie do późna, i tak cholera jasna wzięła ten samochód. Nie udało mu się go naprawić, będzie musiał jutro gęsto się tłumaczyć właścicielowi. Zresztą powie to co zawsze, samochód potrzebuje rzadkich części które już zamówił. Jak ktoś się znał na samochodach, nie oddawał ich do naprawy. A tym co je oddawali, można było puścić każdą ściemę.

Do tego ta cholerna śnieżyca. Swoją drogą zabawne, że właściciel warsztatu samochodowego jeździł metrem. Ale tak już bywa, żadne auto nie jest długowieczne, jego własny Hummer H1 wypiął się na niego. Teraz stał w warsztacie wybebeszony jak indyk przed świętem dziękczynienia i czekał na jakiś urlop, aby Strode mógł przyłożyć do niego swoje ręce.

W końcu pojawił się pociąg. Normalna, szara kolejka, choć niektórzy błędnie dostrzegali w niej barwy srebra. Po prostu każda blacha ma taką barwę. A to, czym się ją pomaluje, to już inna sprawa. Stony podniósł się z ławki dla oczekujących na kolejkę, po to tylko, żeby zamienić ją na ławkę wewnątrz wagoniku. Ku uciesze, stwierdził że jest mało ludzi w jego wagonie i bardzo go to ucieszyło. Nie przypuszczał nawet, co się stanie za chwilę.

Drzwi, zasunęły się wydając przy tym niezbyt przyjemny dla ucha odgłos. Światło zamrugało, ale to była norma w metrze. Spotykał się tym często, odkąd przyszło mu drałować wszędzie na piechotę. Stony poprawił się na krześle, zamknął oczy. Jego warsztat był w śródmieściu, a dom na przedmieściach. Aby uniknąć przesiadek, musiał iść naprawdę spory kawał drogi, a do tego ten cholerny śnieg. Nasypywał się do wysokich, wojskowych butów i sprawiał że ręce grabiały. Tak, Stony z pewnością nie przepadał za zimą. Ale lata też nie lubił. Bo co fajnego jest w poceniu się jak świnia? Najlepszą dla niego porą była jesień i wiosna. Temperatura w normie, opady w normie i do tego jakoś dziwnie zawsze miał dobry humor w te pory roku.

Mężczyzna poprawił się na ławce, wyciągając nogi, opuszczając głowę i wkładając zesztywniałe ręce pod poły kurtki moro. Zamknął oczy, aby wypocząć. Niech szlag weźmie każdego, kto myśli że mechanicy mają lekką robotę. Nawet nie dostrzegał tego, że kolejka pędzi coraz szybciej. Ale słyszał, jak wagoniki trzęsą się coraz szybciej. Nie zauważył nawet jak mijali następną stację, choć Strode pewnie by się ucieszył, licząc na to że szybciej dotrze do domu. Ktoś ciskał przyciski STOP oraz pociągał za hamulce awaryjne, ale Stony w głośnikach słyszał jakieś ciche, złowróżbne burczenie. Coś, co brzmiało jak „Zbliża się skupienie!”, ale mechanik był zmęczony i miał naprawdę głęboko gdzieś kawały maszynisty, czy jego humory. Przysiadł się tylko bliżej rurki i objął ją ramieniem, nogami zapierając się o sąsiednią ławkę.

Rozbudził się dopiero, kiedy usłyszał głośny, przeciągły krzyk jakiejś kobiety. Zerwał się na równe nogi, cały czas ściskając uchwyt dla pasażerów. Rozejrzał się szybko, lecz w jego wagonie nikt do krzyku się nie przyznawał i nie wyglądał na takiego, który krzyczeć by musiał. Zero leżących ciał, czy krwi… Nikt nie był ranny. I nagle pociąg znowu rzucił pasażerami, sam Stony ledwo się utrzymał na rurce, napinając mięśnie prawie że do granic. O wiele lepiej było, kiedy siedział. Powietrze wypełniały jęki i skomlenia, jakby bitej i katowanej kobiety.

I nagle… I nagle w cały wagonik wypełniła cisza i spokój. Nikt nie odzywał się, nikt nie jęczał z głośników, jak spostrzegł Strode, one były źródłem krzyku. Wystraszeni ludzie patrzyli na siebie, ale Strode był bardziej zdenerwowany niż wystraszony. To nie była jego stacja, a ciuchcia nie miała zamiaru jechać dalej. Poirytowany, wziął swój plecak i ruszył w kierunku schodów na powierzchnię, patrząc co robią pasażerowie innych przedziałów. W sumie to miał ich gdzieś, liczył tylko na to, że ma blisko do domu.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 24-07-2011, 01:38   #9
 
Sephamir's Avatar
 
Reputacja: 1 Sephamir nie jest za bardzo znany
Jake wychodząc ze sklepu nie był w stanie myśleć o niczym innym. Miał go. Miał go nareszcie. Sandman. Kolejny do kolekcji.

***
Student niedbale odwiązał psa, pogłaskał go po grzbiecie, przypiął do klamry przy pasku i ruszył przed siebie wpatrując się w okładkę nowego komiksu. Choć nie przyszło mu to z łatwością nie dał za wygraną i nie otworzył go. To była jedna z jego zasad, a zasady są po to, żeby ich przestrzegać- z takiego założenia wychodził i jak okazywało się w ciągu jego dwudziestu dwóch lat życia w nowojorskim zgiełku żadna z tych należących do jego prywatnego kodeksu nie została nagięta. Część z nich wpajali mu rodzice, część określił sam. Teraz zgodnie z jedną z nich nie zmieniał kursu- szedł tuż za swoim biszkoptowym labradorem na stację metra, skąd miał udać się na spotkanie z profesorem Phelpsem.

Nienawidził tych zajęć i nie chodziło tu bynajmniej o samego Phelps'a- był w porządku. Miał w sobie coś z Einsteina- siwe, roztrzepane włosy wraz z wąsami o tym samym kolorze sprawiały wrażenie, że jest jeszcze mądrzejszy, niż w rzeczywistości. Mądrzejszy? Tylko w tych swoich błahych tezach o budowie i funkcjach mózgu. W rzeczywistości nie był w stanie dostrzec nawet połowy rozwiązań równań, które przedstawiał Jake'owi. Nie potrafił czytać liczb. Nie widział tych wszystkich łańcuchów, powiązań, zależoności...
***
Beep!
Charakterystyczny żółty nowojorski Ford z napisem 'Belic Taxi' na drzwiach zatrzymał się z piskiem kilka cali od mężczyzny, którego pies odskoczył na odległość, na jaką pozwoliła mu smycz.
-Spokojnie Odyn. Wiedziałem, że zahamuje.- powiedział Jake, ignorując krzyki sfrustrowanego kierowcy o wyraźnie bliskowschodnich korzeniach. Pogłaskał nienaturalnie napiętymi palcami labradora, który odpowiedział mu machnięciem ogona po czym ruszył przed siebie.

Tuż za pasami równolegle do przejścia dla pieszych malowało się zejście pod ziemię. Schodząc po pseudo marmurowych schodach Jake kątem oka zerkał na plakaty pokrywające ściany. Na jednym z nich zobaczył ogłoszenie mówiące o otwarciu nowego saloniku z komiksami. Wstrzymał szczęśliwie maszerującego kompana, po czym w wyciągniętym z plecaka zeszycie czytelnym tylko jemu pismem zapisał adres widniejący na wypiętej piersi dumnie stojącego Supermana. Schowawszy wszystko niedbale do torby kontynuował swoją podróż w głąb tunelu. Gdy do niego dotarł nie zastał nic ciekawego. Ot kilku Azjatów rozprawiających w niezrozumiałym dialekcie, dwóch emerytowanych wojskowych, jak zdołał wywnioskować z ich rozmowy i spacerującego w tą i z powrotem strażnika.

Jake nawet nie zauważył, kiedy długa dżdżownica wagonów wjechała na stację. Kamienne płyty zalśniły w świetle reflektorów i zdawały się mienić dziwnym, jakby złowrogim fioletowym światłem.
***
Lincoln (jak zwykli nazywać go naukowcy z instytutu, w którym dzisiejszego wieczora miały odbyć się zajęcia z Phelps’em) przewracał szybko kartki swojego komiksu i nie zwrócił nawet uwagi na to w jakim tempie zaczął poruszać się cały pojazd. Dostrzegł to w momencie uderzenia. Jakiś facet uderzył go łokciem w twarz, a Sandman wypadł mu z rąk. Szelest kartek skończył się dopiero w szparze pod drzwiami, bo tamtędy właśnie wyleciał, choć jego właściciel tego nie dostrzegł zamroczony siłą uderzenia.
-Jesteście gotowi na śmierć?- odezwał się dziwny, pochrypujący głos z systemu powiadamiającego podróżnych o kolejnych przystankach, gdzieś dało się słyszeć jakiś krzyk, po czym kolejka gwałtownie zwolniła i drzwi na kolejną stację stanęły otworem. Zrobiło się niemałe zamieszanie- ludzie podnosili się z podłogi i przeklinali pod nosem. Dopiero teraz mężczyzna zauważył, że szyny musiały być pokrzywione, bądź coś na nich leżało, bo większość pasażerów dziwnym trafem albo nie siedziała na swoich miejscach, albo znajdowała się w dziwnych pozycjach- jeden starszy pan leżał do góry nogami przykryty przez własną teczkę pod pionową rurą na środku wagonu. Jake wyszedł niedbale na zewnątrz cały czas rozglądając się na wszystkie strony za swoją własnością, jednak nigdzie jej nie znalazł.
-Cholera.- wydał z siebie najmniej kulturalne słowo, jakie był w stanie przepuścić przez swoje gardło i w końcu podniósł wzrok.
Stacja była dziwnie sterylna i to sprawiało wrażenie nieprzyjemnej atmosfery.
-Gdzie ja jestem?- chłopak burknął do siebie pod nosem, po czym zaczął z wręcz nieokreślonym skupieniem przyglądać się otoczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez Sephamir : 29-07-2011 o 14:38.
Sephamir jest offline  
Stary 24-07-2011, 22:45   #10
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Na peronie panowała zatrważająca cisza. W tej pozbawionej odgłosów atmosferze każdy dźwięk wydawał się nie na miejscu. Większość pasażerów zdawała się jednak nie dostrzegać w tym nic niezwykłego. Byli co prawda zdziwieni zaistniałą sytuacją, ale nikt z tego powodu nie wpadał w panikę.

Jack McCain
Młody mężczyzna ubrany w policyjny mundur, jako pierwszy wyszedł z wagonu. Nie czekał, ani nie oglądał się na pozostałych. Wyszedł pewnym krokiem na peron i rozejrzał się po nim. Tylko chwilę trwało jego zdziwienie, brakiem kogokolwiek na stacji.
Jego pewność siebie i nonszalanckie zachowanie wyraźnie wskazywały, że nie przejmuje się dziwnymi wydarzeniami jakie miały miejsce przed chwilą
Skierował się na środek peronu, gdzie stały tablice informacyjne.
To co na nich zobaczył sprawiło, że zaczął mocniej analizować fakty.
Mapa jaka była zawieszona na tablicy w żaden sposób nie przypominała nowojorskich linii metra. Na dodatek znajdujący się u góry napis w obcym języku, dodatkowo komplikował sprawę.
Spojrzał w kierunku pociągu. Większość pasażerów wyszła już z wagonu. Wtedy usłyszał dziwny odgłos, który sprawił że jego mięśnie instynktownie się spięły

Cassio Montero, Patrick Winstorm
- Idę sprawdzić co u maszynisty. Jeszcze nigdy nie odbyłem tak budzącej podejrzenia podróży metrem. Idzie ktoś ze mną? - zapytał z portugalskim akcentem potężnie zbudowany Latynos.
- Czekaj! - krzyknął młody mężczyzna - Idę z tobą.
Po chwili zwrócił się do reszty pasażerów:
- Wyjdźcie na peron zanim pociąg znowu ruszy i zaczekajcie na nas. Poszukajcie też telefonu alarmowego i wezwijcie pomoc. Na każdej stacji metra taki telefon powinien się znajdować.
Po tych słowach obaj mężczyźni ruszyli w stronę czoła pociągu.
Drzwi od pierwszego wagonu były wszystkie zamknięte. Na szczęście w środku nie było nikogo. Pozostawało sprawdzić co się stało z maszynistą.

Każdy kolejny krok, który zbliżał mężczyzn do kabiny maszynisty sprawiał, że ich serca biły mocniej. Panująca w powietrzu cisza i mrok w jakim spowity był wylot tunelu sprawiał, że gęsia skórka pojawiła się im na skórze. Nie zatrzymali się jednak i szli dalej. Musieli dowiedzieć się co przydarzyło się prowadzącemu pociąg.

W końcu stanęli obok okienka kabiny. Od wylotu tunelu dzieliło ich zaledwie parę metrów. Czuć było mroźne powiewy wiatru, który hulał w podziemiach. Mężczyźni zajrzeli do środka. To co tam ujrzeli sprawiło, że najpierw popatrzyli na siebie ze zdziwionymi minami, by upewnić się że nie mają omamów.
Wnętrze kabiny tylko w niewielkim stopniu przypominało sterownię. Dziecięcy pokój to określenie o wiele lepiej pasowało do obecnego wystroju kabiny.
Na podłodze leżał kraciasty koc, wokół walały się porzucone zabawki, a ściany były przyozdobione dziecięcymi rysunkami.
Jakby tego było mało w kącie siedział skulony kilkuletni chłopiec.

Nagły krzyk zburzył panujący spokój i zwrócił uwagę mężczyzn.



Alice Owens, Shane Taylor
Młoda kobieta i czarnoskóry młodzieniec, którzy najwyraźniej się znali jako pierwsi ruszyli poszukać telefonu alarmowego. Wyszli na peron i rozejrzeli się.
Charakterystyczny żółty telefon był umieszczony w ścianie tuż obok schodów. Bez słowa skierowali się w tamtą stronę.
Idąc wzdłuż pociągu zauważyli, że drzwi od pozostałych wagonów są zamknięte. Mijając trzeci wagon dostrzeli, że w środku są ludzi. Na podłodze leżała nieprzytomna młoda kobieta, a parę metrów dalej pod ścianą kulił się starszy, siwy mężczyzna. Podkulone pod brodę kolana i rytmiczne kiwanie się w tył i przód świadczyły wyraźnie, że staruszek jest w stanie ciężkiego szoku.
Oboje spojrzeli po sobie. W powietrzu zawisło niewypowiedziane pytanie: “Co dalej?”
Nie było jednak czasu, by na nie odpowiedzieć gdyż niezmąconą do tej pory ciszę przerwał upiorny krzyk.
Alice i Shane instynktownie spojrzeli w jego kierunku.

David O'Neil
Mężczyzna ubrany w biały garnitur wyszedł zaraz za parą. On jako jedyny na razie zainteresował się nieprzytomną kobietą zamkniętą w sąsiednim przedziale. Pewnym krokiem ruszył w stronę trzeciego wagonu.
Drzwi od tego wagonu były zamknięte i by pomóc kobiecie O’Neil musiał wymyślić sposób, jak dostać się do środka.
Para przed nim także zatrzymała się i patrzyła na zamkniętych wewnątrz ludzi.
Kobieta leżąca na podłodze była nieprzytomna i David dostrzegł, że ma pęknięty łuk brwiowy. Najwyraźniej musiała uderzyć się o poręcz w czasie szaleńczej jazdy, jaką zafundował im maszynista. Kilka metrów dalej pod ścianą kiwał się niczym katatonik, starszy mężczyzna.
David nie miał jednak czasu, by obmyślić plan działania, gdyż niezmąconą do tej pory ciszę przerwał upiorny krzyk.

Stony Strode
Ubrany w kurtkę moro i wojskowe buty mężczyzna także wysiadł z pociągu. Nic go nie obchodzili pozostali pasażerowie pociągu. Nie słuchał ich, nie zainteresował się tym co robili. Jak gdyby nigdy nic zabrał swój plecak i ruszył w stronę schodów.
Wyminął ławkę oraz betonową kolumnę podtrzymującą strop i nagle zatrzymał się.
Był zaledwie kilka kroków od schodów prowadzących na górę, gdy piekielny krzyk zatrzymał go w miejscu.
Obrócił się, a to co ujrzał jasno uświadomiło mu, że ten dzień nie należy do najszczęśliwszych w jego życiu.

Johny Stark
Wszystko szło tak pięknie. Jednak do czasu. Johny Stark jako jedyny pasażer feralnego kursu metra podejrzewał co się stało.
Dopadli go! Mimo, że plan był dopracowany w każdym calu coś poszło nie tak. Ktoś go musiał sypnąć. Inne wyjaśnienia nie wchodziły w grę.
Gdy pociąg pędząc jak szalony minął stację Johny już wiedział, że jest w poważnych kłopotach. Zastanawiał się nad ewentualną drogą ucieczki i planem jaki może mieć policja.

Wtedy jednak wydarzyło się coś dziwnego. Johny poczuł, że odpływa. Dokładnie tak jakby ktoś wstrzyknął mu działkę doskonałej hery. Powieki mu zadrgały, a przed oczami zrobiło się szaro.

Zbudził go wrzask jakieś kobiety. Otworzył oczy i zobaczył, że leży na podłodze wagonu. W głowie mu szumiało, a mięśnie bolały jakby przebiegł dziesięć kilometrów. Pociąg stał na stacji, ale drzwi pozostały zamknięte.

Jake “Lincoln”Shields
Tylko pies siedzący obok nóg młodego chłopaka wskazywał, że musi być on w jakiś sposób niepełnosprawny. Był to typowy labrador, jakiego używają niewidomi.
Chłopak długo siedział w wagonie i w milczeniu rozglądał się wokół. W skupionym wzroku chłopaka można było dostrzec niezwykły błysk. Widać było, że analizuje on każdy szczegół otoczenia. Każda kolejna sekunda obserwacji sprawiała, że na twarzy chłopaka malowało się coraz większe zaniepokojenie.
Zajęty swoimi sprawami nie zauważył on jak bardzo nietypowa była to podróż. Dopiero teraz zaczęło do niego docierać, że wydarzyło się coś naprawdę niedobrego. Nie do końca potrafił powiedzieć co go tak niepokoiło.
Brak nazwy stacji na ścianach na pewno był dziwny, ale można to było wytłumaczyć tym, że jest to jakaś bocznica. Tym samym można było wyjaśnić absolutną wręcz ciszę, jaka wypełniała stację.
W powietrzu było jednak coś... coś co drażniło zmysły chłopaka. Przez kilka sekund próbował uchwycić co to jest.
Krew! Olśniło go nagle. W powietrzu unosił się zapach świeżej krwi. Dokładnie taki jaki można poczuć u rzeźnika.
Jake miał już wstać, by jeszcze dokładniej obejrzeć sobie przestrzeń w jakiej się znalazł. I wtedy usłyszał mrożący krew w żyłach krzyk. Siedzący obok niego pies skulił się i położył łeb na podłodze i zaczął cicho skomleć. Jake zauważył, że pies cały drży.

WSZYSCY
Uwagę wszystkich przykuł upiorny krzyk.
Krzyk był pełen bólu i przerażenia. Wrzask dobiegał z tunelu jaki znajdował się pośrodku peronu.
Po kilku sekundach pasażerowie feralnego kursu ujrzeli młodą kobietę, która w panicznym strachu wbiegła na stację.
Widząc pociąg i ludzi zebranych wokół niego zatrzymała się i zdezorientowana rozejrzała wokół.
Wtedy do uszu zebranych dobiegł kolejny niepokojący dźwięk. Szatańskie zawodzenie, przypominające wycie bestii z tanich horrorów.
Przerażona kobieta obejrzała się za siebie i ruszyła w stronę schodów.
Dopiero teraz zabrani przy pociągu ludzie zauważyli, że jest ona ciężko ranna. Miała kilka krwawiących ran na udach i plecach.
Kobieta zrobiła zaledwie kilka szybkich kroków i potknęła się.
Kolejne wycie jakie wypełniło stację sprawiło, że wzrok zebranych ponownie skupił się na tunelu.
U jego wylotu zatrzymał się zdyszany pies. W pierwszej chwili nie wszyscy zauważyli, że wygląda on tak, jakby ktoś przed chwilą wykopał go z grobu.
Gnijąca skóra, trupio blade oczy i wystające żebra nie dały się jednak ukryć i szybko do wszystkich dotarło, że mają do czynienia z czymś wręcz nienormalnym.
Bestia dyszała ciężko, a jej głos odbijał się echem od ścian.
Obłędnym wzrokiem wodziła po zebranych. Gęsta piana kapała jej z pyska na wyłożoną kafelkami podłogę.
Kolejne upiorne wycie oznajmiło, że pies szykuje się do ataku.
Szczęściem w nieszczęściu było to, że żaden z nowo przybyłych nie zainteresował na razie bestii.
Z wielką wściekłością i szałem rzuciła się ona na przerażoną kobietę, leżącą parę metrów dalej.
 
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172